Empatia. Jak odkrycie neuronów lustrzanych zmienia nasze rozumienie ludzkiej natury - Christian Keysers - ebook

Empatia. Jak odkrycie neuronów lustrzanych zmienia nasze rozumienie ludzkiej natury ebook

Christian Keysers

4,3

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Odkrycie neuronów lustrzanych przez zespół neurobiologów z Uniwersytetu w Parmie w latach 90-tych ubiegłego wieku porównywano do rozszyfrowania struktury DNA przez Francisa Cricka i Jamesa Watsona. Szybko ogłoszono, że neurony lustrzane  stanowią klucz do zrozumienia wielu unikalnie ludzkich cech – z językiem, teorią umysłu, empatią, moralnością i uspołecznieniem na czele.

Autor jej książki, profesor Christian Keysers wniósł duży wkład w odkrycie słuchowych neuronów lustrzanych, a także rozwinął wpływową koncepcję symulacji kognitywnej, jako podstawowej funkcji neuronów lustrzanych.

Empatia to opowieść o jednym z najbardziej fascynujących odkryć w historii współczesnej neuronauki oraz ambitna próba zbudowania psychologicznej „teorii wszystkiego”. Książka nie tylko popularyzuje naukę, ale także pokazuje, w jaki sposób współczesna nauka może oświecać odwieczne filozoficzne problemy i otwierać nowe pola filozoficznych dyskusji.

Jeśli ktokolwiek potrafi pisać o mózgowych mechanizmach empatii, tym człowiekiem jest Keysers. Wciągająca, obowiązkowa lektura.„The Psychologist”

Empatia ukazana w niezwykle żywym zbliżeniu, ekscytująca lektura dla każdego zainteresowanego szlachetniejszą stroną naszej natury. - Profesor Frans de Waal

Christian Keysers jest profesorem na Uniwersytecie w Groningen i Uniwersyteckim Centrum Medycznym w Groningen. Kieruje Laboratorium Mózgu Społecznego w Holenderskim Instytucie Neuronauki Królewskiej Holenderskiej Akademii Sztuk i Nauk w Amsterdamie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 384

Oceny
4,3 (11 ocen)
5
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Copernicus Center Press, 2017 Copyright 2011 © Christian Keysers All rights reserved
Tytuł oryginalny:THE EMPATHIC BRAIN. HOW THE DISCOVERY OF MIRROR NEURONS CHANGES OUR UNDERSTANDING OF HUMAN NATURE
Projekt okładki: MICHAŁ DUŁAWA
Grafika na okładce: Copyright © Victor Tongdee | Fotolia.com
Adiustacja i korekta: ARTUR FIGARSKI
Skład: MELES-DESIGN
ISBN 978-83-7886-333-5
Wydanie pierwsze
Kraków 2017
Copernicus Center Press Sp. z o.o. pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków tel./fax (+48 12) 430 63 00 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: http://en.ccpress.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Julii

Przedmowa

Kolejna książka o neuronach lustrzanych...

Książek popularnonaukowych o neuronach lustrzanych – wielomodalnych (wzrokowo-słuchowo-ruchowych) komórkach nerwowych, odkrytych w latach 90. w mózgach małp – powstało całkiem sporo. Do najbardziej znanych zaliczyć można Mirroring People Marco Iacoboniego, Teorię zła Simona Barona-Cohena, Neuronaukę o podstawach człowieczeństwa Vilayanura Ramachandrana, a także Latające świnie Benjamina Bergena, która do rąk polskiego czytelnika trafia niemal równolegle z Empatią Christiana Keysersa. Choć książki te dotyczą tak różnych zagadnień, jak m.in. poznanie społeczne, kultura, język, wyobraźnia, kreatywność i moralność, wcale nie wyczerpuje to listy zjawisk i efektów, które najróżniejsi naukowcy próbowali wyjaśniać działaniem neuronów lustrzanych. Jak długa jest to lista możemy przekonać się z lektury polemicznego Mitu neuronów lustrzanych Gregory’ego Hickocka. Na wspomnianej liście znajdują się:

czytanie z ruchu warg, jąkanie, schizofrenia, rozumienie słów związanych z działaniem, imitacja, fantomowe kończyny, neurorehabilitacja, hipnoza, błędne przypisanie gniewu w muzyce awangardowych saksofonistów jazzowych, orientacja seksualna, palenie papierosów, muzykalność, postawy polityczne, poczucie czyjejś obecności, rozpoznawanie mimicznej ekspresji emocji, otyłość, intensywność erekcji, psychopatyczne zaburzenia osobowości, miłość, zaraźliwe ziewanie, umiejętności przywódcze w biznesie, świadomość własnych stanów emocjonalnych, „nasza estetyczna odpowiedź na sztukę, muzykę i literaturę, dynamika bycia odbiorcą sztuki i odporność na totalitaryzm ruchów masowych”, by zacytować jedno z doniesień, komunikacja matki z niemowlęciem i przetwarzanie emocji, percepcja wokalnie komunikowanych emocji, kibicowanie i radość ze zwycięstwa faworyta, rozwój Jungowskiego archetypu kolektywnej nieświadomości i sprawczość, masowa histeria, uzależnienie od narkotyków, faworyzowanie, wzajemne przywiązanie matki i niemowlęcia, efektywność grupowej psychoterapii, ocena ryzyka, sny o chodzeniu u osób z wrodzoną paraplegią, synestezja bólowa, samoświadomość u delfinów (G. Hickok, Mit neuronów lustrzanych, tłum. K. Cipora, A. Machniak, Copernicus Center Press, Kraków 2016, s. 47–48).

Nie trzeba być urodzonym sceptykiem, by uznać, że jeżeli naukowcy wyjaśniają to wszystko odwołując się do działania neuronów lustrzanych, to takie wyjaśnienia nie mają wielkiej wartości. Nie chodzi o to, że pewna klasa komórek nerwowych nie może być co do zasady odpowiedzialna za dziesiątki różnych zjawisk czy efektów, ani nawet o to, że większość wyjaśnień czy hipotez postulowanych przez naukowców jest (i musi być) mniej lub bardziej fałszywa (po prostu dlatego, że możliwych wyjaśnień jest znacznie więcej niż tych, które są poprawne). Problem polega na tym, że nawet jeśli poprawnie powiążemy te dziesiątki zjawisk z tą jedną klasą komórek nerwowych, to nasza wiedza o funkcjonowaniu mózgu nie wzrośnie w znaczący sposób. Równie dobrze można by bowiem zrezygnować z powoływania się na neurony lustrzane i powiedzieć, że dane zjawisko czy efekt zachodzi, ponieważ właśnie tak działa mózg. Neurony lustrzane nie dostarczają zatem prawdziwego wyjaśnienia tych wszystkich zjawisk, tylko je udają. Aby dowiedzieć się czegoś ważnego o mózgu, musimy „zejść głębiej” – tak w dużym skrócie można by przedstawić stanowisko Hickoka w całej tej sprawie.

Można by się więc zastanawiać, po co w ogóle oferować polskiemu Czytelnikowi kolejną książkę o tej tematyce, tym bardziej taką, która powstała kilka lat przed sceptyczną pracą Hickoka. Czy zarzuty formułowane przez tego autora nie są wymierzone także w główne tezy stawiane przez Christiana Keysersa w Empatii?

Cóż, i tak, i nie.

To prawda, że Empatia powstała na fali entuzjazmu, który po odkryciu neuronów lustrzanych opanował kognitywistów, psychologów i filozofów (co znamienne, ich wszystkich chyba nawet bardziej niż neurobiologów). Ślady tego entuzjazmu znajdziemy w wielu fragmentach Empatii – autor przy każdej okazji przekonuje Czytelnika, jak wielkim i wspaniałym przełomem właściwie w każdej dziedzinie psychologii było odkrycie neuronów lustrzanych i dlaczego dzięki nim lepiej wszystko rozumiemy. Dość powiedzieć, że na kartkach tej książki spotkamy się z niejednym elementem wymienionym na „czarnej liście” Hickoka. Jego Mit neuronów lustrzanych wylał kubeł zimnej wody na podekscytowane środowisko uczonych i popularyzatorów, i można się spodziewać, że gdyby Christian Keysers zaczął pisać Empatię dzisiaj, to zrobiłby to w bardziej powściągliwym stylu. Co jednak istotne, głównych tez tej książki wcale nie musiałby zmienić.

Keysers poszedł bowiem o krok dalej niż wielu innych autorów, wyjaśniając, w jaki sposób dochodzi do tego, że pojedyncze komórki nerwowe stają się „lustrzane”, odwołując się do fundamentalnej zasady neurofizjologii (sformułowanej przez Donalda Hebba), która mówi o tym, jak powstają połączenia między neuronami. Dzięki temu neurony lustrzane przestają być czymś magicznym i tajemniczym – stają się prostą konsekwencją funkcjonowania mózgu. Hickok wprawdzie krytykuje koncepcje, z którymi zgadza się Keysers (przede wszystkim tę, że neurony lustrzane umożliwiają rozumienie działania), ale bezpośrednio do Empatii w swoim Micie neuronów lustrzanych się nie odwołuje – można sądzić, że właśnie dlatego, że Keysers znacznie lepiej uzasadnia swoje stanowisko i wyjaśnia, skąd w ogóle biorą się neurony lustrzane, a nie przyjmuje ich istnienia za cudowny fakt, jak czynią to inni autorzy.

Co więcej, Keysers wyjaśnia także, dlaczego dzięki tej samej zasadzie neurofizjologicznej można mówić o mechanizmie lustrzanym na poziomie nie tylko pojedynczych neuronów, ale także złożonych obszarów mózgu, zawierających miliony komórek nerwowych – prawdziwymi bohaterami jego książki stają się wówczas nie pojedyncze komórki, a „podzielane obwody”. Właśnie takiego wyjaśniania od wielu autorów domagał się w Micie... Hickok. Nawet jeśli opisana przez Keysersa koncepcja nie jest precyzyjnym obliczeniowym modelem działania mózgu (książka popularnonaukowa nie jest zresztą dobrym miejscem na przedstawienie takiego modelu), to i tak ma ona dużą wartość merytoryczną, bowiem autor wylicza konsekwencje, które koncepcja ta przewiduje. Jak dotąd wiele badań neuronaukowych przyniosło wyniki zgodne z przewidywaniami idei „podzielanych obwodów”. Keysers pokazuje więc przynajmniej kierunek, w którym precyzyjne modele wyjaśniające działanie neuronów lustrzanych będą zmierzać.

Lektura Empatii może być okazją do refleksji nad tym, na ile wiedza o mechanizmach działania ludzkiego mózgu pozwala odkrywać głębokie prawdy o ludzkiej naturze. Czytając Empatię dowiemy się na przykład, że gdy obserwujemy drugą osobę, która zwija się z bólu, nasz mózg aktywuje częściowo te same obwody jak wtedy, gdy sami odczuwamy ból. Keysers przekonuje, że mówi to o nas coś bardzo głębokiego – że wszyscy jesteśmy połączeni niewidzialnymi więzami „podzielanych obwodów”. Dzięki nim cudzy ból staje się naszym bólem, a wewnętrzne doświadczenie bliźniego – naszym własnym wewnętrznym doświadczeniem. Nie jest to zresztą odległe od tego, o czym przekonywało wielu myślicieli, podkreślających nasz społeczny charakter i powiązanie z bliźnimi – odkrycie „podzielanych obwodów” pozwala nam jednak lepiej zrozumieć tę prawdę – przekonuje autor Empatii.

Nie chcę sugerować, że to całkowicie błędny sposób myślenia, ale sądzę, że zasługuje on przynajmniej na osobną dyskusję. Być może takie podejście to jedynie dorabianie specjalnej ideologii do tego, jak działa mózg, w oparciu o naszą dotychczasową niepełną wiedzę o jego organizacji. Fakt, że niektóre obszary mózgu zdają się nie odróżniać, czy jakieś doświadczenie jest udziałem moim, czy twoim, nie musi mówić o tym, że nasz mózg jest na jakimś głębokim poziomie idealnie bezstronny i że ja sam jestem dla niego tak samo ważny, jak ty. Może to po prostu oznaczać, że dany obszar mózgu przetwarza ograniczony zakres informacji, a dopiero inne obszary zajmują się rozróżnianiem między tobą i mną. I nie ma w tym fakcie żadnej głębokiej prawdy o naszej naturze, bo skupianie się na tym jednym „bezstronnym” obszarze nie ma sensu.

Na obronę autora należy dodać, że mechanizm neuronów lustrzanych doskonale wpisuje się w pewien paradygmat nauk kognitywnych, określany jako umysł ucieleśniony. Idea ucieleśnienia pojawiła się na gruncie językoznawstwa, kognitywistyki, psychologii i filozofii za sprawą takich uczonych, jak George Lakoff, Ronald Langacker, Eleanor Rosch, Anthony Chemero czy wreszcie Daniel Hutto, a jej najszerszemu, filozoficznemu ujęciu mogą towarzyszyć twierdzenia o naszej naturze podobne do tych, które głosi Keysers. Gregory Hickok, znany nam już autor Mitu neuronów lustrzanych, nie zgodziłby się zapewne z nimi wszystkimi, ale to dlatego, że jego samego bardziej przekonuje konkurencyjny paradygmat – tzw. komputacyjna wizja umysłu – której towarzyszy inna wizja naszej natury. Neurony lustrzane wpisują się więc w tę walkę paradygmatów, z których zapewne żaden nie pozwala na w pełni satysfakcjonujący opis tego, jak funkcjonuje umysł (choć wydaje się, że idea ucieleśnionego umysłu ma znacznie więcej sensu z ewolucyjnego punktu widzenia – sam Keysers również to podkreśla; istnieją oczywiście także owocne próby pogodzenia tych podejść, podejmowane np. przez Andy’ego Clarka i Lawrance’a Barsalou). Nie ma tu miejsca, by obszerniej opisać te ciekawe zagadnienia, na szczęście zostały one jednak znakomicie przedstawione przez Benjamina Bergena we wspomnianej już książce Latające świnie, której lekturę także szczerze polecam. Pozwala ona bowiem spojrzeć na neurony lustrzane jako na element większego i dłuższego sporu, a przy tym jej autor całkowicie zgodziłby się w zasadzie ze wszystkim, co w Empatii napisał Keysers.

Dla równowagi warto oczywiście sięgnąć także po Mit neuronów lustrzanych Hickoka. Te wszystkie pozycje wyczerpująco przedstawiają jeden z najciekawszych – i obecnie najgorętszych – sporów w dziedzinie nauk o mózgu i umyśle.

Lekturę samej Empatii polecam także tym wszystkim, którzy dopiero zaczynają interesować się fascynującymi zagadnieniami opisywanymi przez współczesną neurobiologię. Mało jest książek, które tak obrazowo przedstawiają to, co dzieje się w tej dyscyplinie i jakimi narzędziami posługują się badacze ludzkiego mózgu.

Łukasz Kwiatek

Wprowadzenie

Połączeni

Najlepszy dzień mojego życia zaczął się od czegoś, co mógłbyś nazwać porażką. Nawet najdrobniejsze szczegóły tej chwili pozostaną w mojej głowie na zawsze. Pewnej soboty w styczniu 2004 roku, gdy świeży śnieg pokrywał ostre krawędzie Dolomitów w pobliżu małego miasteczka o nazwie Kastelruth w północnych Włoszech, siedzieliśmy z Valerią w maleńkim kościele naprzeciw dwóch katolickich duchownych. „Złóżcie teraz swoje śluby” – rzekł jeden z nich. Moje serce zaczęło bić bardzo szybko.

Byłem gotów wypowiedzieć te słowa – wyuczyłem się ich wcześniej i wielokrotnie powtarzałem je w swojej głowie – ale gdy Valeria spojrzała mi w oczy, w obecności naszych przyjaciół i rodziny, w mojej krtani zawiązał się supeł, a w kącikach oczu pojawiły się łzy. Otworzyłem usta, zacząłem artykułować pierwsze słowo, ale go nie dokończyłem, straciwszy nagle głos. Wszyscy czekali, aż coś powiem, a cisza wokół mnie robiła się coraz głośniejsza. Zacząłem więc od nowa, przysłuchując się samemu sobie od zewnątrz, jak obca osoba.

I wtedy coś się wydarzyło. Ciągle zmagając się ze słowami, zerknąłem na stojących wokół nas ludzi. Zamiast spodziewanego zniecierpliwienia, zobaczyłem, jak siedzący w pierwszym rzędzie mój bliski przyjaciel wyciągnął z kieszeni chusteczkę. Spojrzałem na mojego ojca – i zobaczyłem jego twarz pokrytą łzami. Nawet nasz fotograf nie robił w tej chwili zdjęć. Stojący wokół mnie ludzie zdawali się odczuwać, przynajmniej częściowo, to, co sam czułem. Dostrzeżenie i uświadomienie sobie tego pomogło mi zebrać siły. Ciągle drżałem i miałem wrażenie, że opanowanie głosu na tyle, by wypowiedzieć słowa przysięgi, zajęło mi dobre parę minut. Ale w końcu zdołałem je z siebie wydusić. (A ona powiedziała „tak”).

Nie opowiadam tej historii ze względu na to, co przydarzyło się mnie, ale z powodu tego, co stało się pozostałym gościom w kościele. Wszyscy doświadczaliśmy podobnych chwil; chwil, w których odczuwaliśmy wzruszenie – nie ze względu na to, co nam się przydarzyło, ale z powodu czegoś, co przytrafiło się komuś innemu.

Emocje innych ludzi mogą stać się częścią nas; mogą stać się naszymi emocjami, tak jakby to, co przytrafia się innym, rozlewało się na nas. Takie doświadczenie nie wymaga nawet wysiłku. Po prostu to robimy, automatycznie i intuicyjnie, i w dużej mierze dzieje się to bez naszej kontroli. To znaczy, tak robią nasze mózgi. I jest w tym coś niezwykłego. To właśnie emocjonalne powiązanie z innymi w dużym stopniu sprawia, że jesteśmy ludźmi. Ale właściwie jak nasz mózg tego dokonuje? Dlaczego emocje innych tak bardzo na nas wpływają? Właśnie tym zagadnieniom poświęciłem tę książkę.

Oczywiście, dzielimy z innymi ludźmi nie tylko szczęśliwe chwile. Jak wkrótce się przekonacie, mechanizm podzielania innych emocji działa równie sprawnie. Od czasu do czasu dostaję zaproszenie na wykłady, by opowiedzieć o swoich badaniach. Czasami zaproszenia przychodzą z odległych części świata, mówię wtedy do publiczności o całkowicie innym podłożu kulturowym. Mimo tego, wszyscy zdają się intuicyjnie rozumieć fragment filmu, od którego zaczynam.

Chodzi o film, który bardzo podobał mi się w dzieciństwie – Doktor No, z Seanem Connerym w roli Jamesa Bonda. Agent 007 śpi w łóżku, przykryty białym prześcieradłem. Nagle tarantula wielkości ludzkiej dłoni wyłania się z pościeli i maszeruje w kierunku jego głowy. Każdy krok pająka zdaje się tworzyć niewielki dołeczek na skórze Bonda, tam, gdzie tarantula stawia zaostrzone odnóże. Bond, obudzony uczuciem mrowienia, zastyga w bezruchu. Jego uszy wypełnia rytmiczne uderzanie serca. Drobne kropelki potu pojawiają się na jego twarzy, a wzrokiem skanuje łóżko w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby zmieść z siebie pająka.

Jako że oglądałem tę scenę setki razy, nie skupiam się już na niej. Spoglądam za to na widownię. Wybieram kilka osób, które widzę wyraźnie, a gdy patrzę na ich twarze i sylwetki, nie muszę zastanawiać się, co dzieje się w ich umyśle. Mogę to zobaczyć. I współodczuwam ich dyskomfort. Właściwie to mieszaninę dyskomfortu i przyjemności, ponieważ choć widzą oni pająka i napięte ciało Seana Connery’ego, wiedzą doskonale, że im samym nic nie grozi. Ale mimo to ich rytm serca przyspiesza, zaczynają się lekko pocić, napinają mięśnie, a nawet zaczynają czuć delikatne mrowienie na ramionach, jak gdyby odnóża pająka drażniły ich własną skórę. To wszystko dzieje się, gdy jedynie oglądamy tę scenę. Łączymy się z Jamesem Bondem i zaczynamy odczuwać to samo, co on czuje. Ale dlaczego tak jest? Dlaczego jesteśmy tak bardzo poruszeni przez jakiś film? Dlaczego, gdy rozłożyliśmy się wygodnie na sofie w naszym salonie, oglądanie filmu wywołuje fizjologiczne reakcje, które pojawiłyby się wtedy, gdybyśmy sami znajdowali się w niebezpieczeństwie?

Oczywiście, nie każdego dnia bierze się ślub i, dzięki Bogu, większość z nas nie jest regularnie atakowana przez ogromne pająki. Ale nie zrozumcie mnie źle. Nawet w rutynie codziennego życia nawiązywanie więzi z innymi, rozumienie jak się czują, to coś, czego z pewnością nie chcielibyśmy, by nam zabrakło. Bez tego nasze całe życie społeczne po prostu by się rozpadło.

Gdy budzę się rano i spoglądam na moją żonę Valerię, mój mózg musi błyskawicznie znaleźć odpowiedź na wiele skomplikowanych i żywotnie istotnych – dla mojego małżeństwa – pytań, takich jak: co kryje się za jej zaspaną twarzą? Pragnienie przytulenia, ponieważ dopiero co zbudziła się ze złego snu? Niewypowiedziana prośba do mnie, bym przygotował śniadanie? Będąc w pracy, muszę rozstrzygnąć, czy mój dziekan jest w wystarczająco dobrym nastroju, bym mógł go poprosić o roczny urlop na napisanie tej książki. Po powrocie do domu, gdy ogarnia mnie pragnienie, by ułożyć się na kanapie, muszę domyślić się, czy propozycja Valerii, że przygotuje obiad, jest szczera, czy raczej chce, bym to ja się za to zabrał. Sukces naszych związków i karier nieustannie zależy od naszej umiejętności czytania emocji i stanów innych ludzi. Bardzo często potrafimy poczuć wewnętrzne stany innych nawet wtedy, gdy starają się je ukryć. Wyczuwamy smutek za wymuszonym uśmiechem, albo podłe intencje za na pozór szczerymi działaniami. Jak tego dokonujemy? W jaki sposób możemy wyczuć to, co jest z tak dużym wysiłkiem skrywane?

Druga połowa XIX wieku to początek nowożytnej nauki o mózgu. Zaczęła się ona od pytań o to, gdzie w mózgu zlokalizowany jest język, w jaki sposób zapamiętujemy oraz jak mózg wprawia w ruch nasze ciało. Ponad sto lat później, w latach 80. i 90. XX wieku, bardzo popularne stały się emocje. Ale badania prowadzono niemal wyłącznie na odosobnionych jednostkach. Takie kwestie jak to, w jaki sposób czytamy umysły innych ludzi i jak poruszają nas ich emocje, w dużej mierze pozostały nietknięte przez naukę.

I był ku temu dobry powód. Naukowcy nie badali mózgu podczas interakcji społecznych, ponieważ to bardzo trudne zadanie. Testowanie złożonych ludzkich interakcji jest trudne, ponieważ musimy się uciekać do modeli zwierzęcych albo zadowalać pojedynczymi osobami leżącymi w bezruchu w urządzeniu do skanowania mózgu.

Innym powodem, dla którego poznanie społeczne nie było przedmiotem badań naukowych, było to, że bardzo długo nikt nie dbał o tego rodzaju pytania – wydawały się one trywialne. Dzieci najczęściej stają się ekspertami w rozpoznawaniu emocji innych osób w wieku siedmiu lat, a w większości przypadków, gdy podzielamy emocje innych ludzi, niczego świadomie nie robimy; to się po prostu nam przydarza. Nie musisz zastanawiać się, by zrozumieć, przez co przechodzi Bond, gdy ogromny pająk kroczy po jego skórze – pojmujesz to intuicyjnie. To zadanie wydaje się tak proste, tak trywialne w porównaniu z takimi „ciężkimi” rzeczami, jak rachunek różniczkowy, którego praktycznie żaden człowiek nie może opanować wcześniej niż w szesnastym roku życia, że aż bierzemy ten nasz społeczny umysł za coś oczywistego. Choć, o ironio, komputery potrafią posługiwać się rachunkiem różniczkowym już od lat 50., podczas gdy rozpoznawanie, że ktoś stojący obok jest szczęśliwy albo przeżywa jakieś lęki, okazuje się tak trudne, że żaden nowoczesny komputer ani robot nie jest jeszcze w stanie tego zrobić. Dlaczego rozumienie innych ludzi, które jest tak trudne dla komputerów, jest dla nas o wiele łatwiejsze niż coś takiego jak rachunek różniczkowy, z którym komputery radzą sobie bez problemu?

Jeśli się nad tym zastanowić, rozumienie innych ludzi rzeczywiście powinno być bardzo trudne. Ludzki mózg jest prawdopodobnie najbardziej złożonym organem w znanym nam wszechświecie, a już nawet siedmiolatki czują, że mogą bez wysiłku ustalić, co dzieje się w umysłach – a tym samym w mózgach – innych ludzi. Jeśli rzucę kośćmi i zapytam cię, jaki będzie rezultat, odpowiesz: „Mogę zgadnąć, ale skąd mam wiedzieć na pewno?”. Ale jeśli widzisz młodego chłopaka i dziewczynę biegnących na imprezie do sypialni, trzymających się za ręce i zaczynających chichotać, jak tylko zatrzasnęli za sobą drzwi, możesz być niemal pewien ich wewnętrznych stanów i bez trudu będziesz w stanie przewidzieć, co się zaraz wydarzy. W jakiś sposób natura sprawiła, że przewidywanie działań złożonego ludzkiego mózgu jest paradoksalnie łatwiejsze niż przewidywanie wyniku rzutu kostką.

Bardzo długo nie mieliśmy pojęcia, w jaki sposób mózg wykonuje to zadanie ani jak staje się tak dobry w domyślaniu się, co dzieje się w innych umysłach. Potem wszystko zaczęło się zmieniać. Na początku lat 90. grupa moich kolegów w Parmie odkryła pewne specyficzne komórki mózgu, dla których ukuli nazwę „neuronów lustrzanych”. Nie tylko dramatycznie zmieniły one sposób, w jaki patrzymy na mózg, ale także nasze rozumienie interakcji społecznych.

Neurony lustrzane „odzwierciedlają” zachowanie i emocje otaczających nas ludzi w taki sposób, że inni stają się częścią nas. Wiedza, że takie komórki istnieją, pomaga wyjaśnić wiele tajemnic ludzkiego zachowania. Na przykład, dlaczego jest tak trudno trzymać się diety, kiedy widzisz, jak inni ludzie jedzą właśnie to, czego powinieneś unikać. Neurony lustrzane dostarczają odpowiedzi na to pytanie. Kiedy chwytasz i zjadasz kawałek czekolady, aktywuje się pewna sieć neuronów w mózgu, nazwijmy ją „siecią zjedz czekoladę”. Niektóre z komórek tworzących tę sieć są wyjątkowe. Aktywują się one nie tylko wtedy, gdy ty jesz czekoladę, ale również gdy widzisz, jak inna osoba ją zjada. To właśnie neurony lustrzane. Jak zobaczymy w tej książce, te neurony pozwalają nam podzielać doświadczenia innych osób. Oglądanie, jak ktoś je czekoladę, wywołuje podobne wrażenie do tego, jakbyśmy robili to samo. Pomaga nam to rozumieć, co dokładnie robią inni, ale również wzbudza tendencję do robienia tego samego. Neurony lustrzane fundamentalnie nas uspołeczniają – na dobre i na złe.

Od czasu odkrycia neuronów lustrzanych na początku lat 90., uzyskaliśmy coraz wyraźniejszy wgląd w naszą społeczną naturę. Neurony lustrzane nie tylko pomagają nam rozumieć innych, ale również dostarczają zaskakująco nowatorskich odpowiedzi na bardzo stare pytania – jak ewolucja doprowadziła do powstania języka i jaki jest związek pomiędzy naszym ciałem, a tym, w jaki sposób myślimy.

Poza zmianą naszego poglądu na ludzką naturę, badania nad neuronami lustrzanymi dały nam także wgląd w bardziej niepozorne aspekty naszego życia, takie jak to, dlaczego twoje ramiona zaczynają drżeć, gdy oglądasz, jak twój ulubiony baseballista kołysze się przy kluczowym rzucie, albo dlaczego tak trudno pianiście nie ruszać palcami, gdy słucha, jak ktoś inny gra na pianinie. Albo w jaki sposób możemy nabywać jakichś umiejętności, po prostu obserwując, co robią inni.

Jako że neurony lustrzane prowadzą do tworzenia więzi z innymi ludzi, dysfunkcje tych neuronów mogą prowadzić do „emocjonalnego rozłączenia” z nimi. Osoby autystyczne są emocjonalnie odcięte od reszty z nas. Neurony lustrzane pomagają badać przyczynę tego rozłączenia i inspirują do tworzenia nowych terapii.

Co więcej, gdy psychopaci tacy jak Ted Bundy zarzynają innych, tak jakby zupełnie im na niczym nie zależało – neurony lustrzane pozwalają nam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.

Spróbuję w tej książce zaprezentować nowe spojrzenie na te i inne zagadnienia. Empatia jest głęboko wyryta w architekturze naszego mózgu. To, co przydarza się innym ludziom, wpływa niemal na wszystkie regiony naszego mózgu. Zostaliśmy „zaprojektowani” do empatii, do tworzenia więzi z innymi. Mam nadzieję, że opisując zasady, dzięki którym nasz mózg sprawia, że jesteśmy empatyczni, ukazując ich wytworną prostotę, podzielę się tym zachwytem i zdumieniem, które przychodzą wraz ze zrozumieniem, a co sprawia, że naprawdę jesteśmy ludźmi.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki