Fall Rot. Upadek Francji 1940 - Robert Forczyk - ebook

Fall Rot. Upadek Francji 1940 ebook

Forczyk Robert

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Pełen obraz najazdu na Francję.

Nawet po legendarnej ewakuacji z Dunkierki we Francji w czerwcu 1940 roku nadal przebywały znaczne siły brytyjskie, które walczyły ramię w ramię z sojusznikiem. Aby przypieczętować zwycięstwo, Niemcy przeprowadzili Fall Rot (Wariant czerwony). Ofensywa w ciągu kilku tygodni doprowadziła do całkowitego załamania alianckiego oporu i kolejnej ewakuacji, tym razem z portów w Hawrze, Cherbourgu, Breście i Saint-Nazaire. Gdy Francja upadała, politycy planowali zawieszenie broni, a część żołnierzy zamiast kapitulacji wybierała ucieczkę do Anglii lub Afryki Północnej.

Forczyk szczegółowo opisuje cały przebieg najazdu na Francję, łącznie z rzadko analizowaną w opracowaniach drugą połową kampanii. Przedstawia ignorowane często przez historyków działania polskich jednostek lądowych i lotniczych w czerwcu 1940 roku. Demaskuje mity o niekompetencji francuskich żołnierzy i ich braku chęci do walki. Ukazuje w nowym świetle wojskowy, polityczny i ludzki dramat upadku Francji i wyjaśnia, jak ta katastrofa wpłynęła na stosunki między aliantami na dalszym etapie wojny.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 607

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tego autora pole­camy rów­nież

FALL WEISS

NAJAZD NA POL­SKĘ 1939

Dedy­ka­cja

Pod­po­rucz­ni­kowi Mar­tia­lowi Rous­seau, pierw­szemu fran­cu­skiemu pan­cer­nia­kowi pole­głemu w II woj­nie świa­to­wej, porucz­ni­kowi Pau­lowi Bar­ba­ste’owi, pole­głemu w walce pod Monthermé, porucz­ni­kowi Mau­rice’owi Bour­gu­igno­nowi, pole­głemu w walce pod for­tem La Ferté i podporucz­ni­kowi Rénemu Pomie­rowi Lay­rar­gues’owi, który zestrze­lił czo­ło­wego pilota myśliw­skiego Luft­waffe.Poświę­ce­nie takich ludzi jak oni jest fun­da­men­tem demo­kra­cji.

Wprowadzenie

„Będziemy iść od kata­strofy do kata­strofy ku osta­tecz­nemu zwy­cię­stwu”1.

Geo­r­ges Man­del, fran­cu­ski mini­ster kolo­nii, 1939

40 lat temu, gdy byłem słu­cha­czem szkoły woj­sko­wej, jako jedną z pierw­szych rze­czy wpo­jono mi to, iż celem armii w pań­stwie demo­kra­tycz­nym jest zapo­bie­ga­nie woj­nie, a jeśli to się nie udało, wygra­nie jej. W latach 1939–1940 armia III Repu­bliki Fran­cu­skiej – powszech­nie uwa­żana za jedną z naj­sil­niej­szych i naj­le­piej wypo­sa­żo­nych na świe­cie – spek­ta­ku­lar­nie zawio­dła w reali­za­cji obu tych celów. Rezul­ta­tem była jedna z naj­bar­dziej nie­sław­nych kata­strof w dzie­jach woj­sko­wo­ści. Z powodu nagłego upadku Fran­cji i wygna­nia bry­tyj­skich sił zbroj­nych z kon­ty­nentu euro­pej­skiego przez pewien czas wyda­wało się, że II wojna świa­towa w prak­tyce dobie­gła końca, nim się tak naprawdę roz­po­częła.

Histo­rio­gra­fia II wojny świa­to­wej nie była miła dla Fran­cji. Nagły upa­dek mili­tarny III Repu­bliki w czerwcu 1940 roku pozo­sta­wił po sobie nie­za­po­mniane obrazy ewa­ku­acji, maso­wych kapi­tu­la­cji i Hitlera try­um­fal­nie masze­ru­ją­cego w Paryżu przed wieżą Eif­fla. Klę­ska Fran­cji czę­sto była uzna­wana za rezul­tat dzia­łań nie­kom­pe­tent­nych dowód­ców i tchó­rzo­stwa pozba­wio­nych moty­wa­cji żoł­nie­rzy, wyni­ka­ją­cego z moral­nego roz­kładu. Po tym upo­ko­rze­niu sta­ra­nia Char­les’a de Gaulle’a o stwo­rze­nie armii wol­nych Fran­cu­zów trak­to­wane były jako przy­pis do histo­rii, nim w 1944 roku nie powró­cił on na ame­ry­kań­skich bagne­tach do Paryża. 70 lat póź­niej wkład Fran­cji w alianc­kie dzia­ła­nia pod­czas II wojny świa­to­wej na­dal uznaje się za nie­wielki.

Wiele ana­liz po fak­cie oce­niało porażkę Fran­cji jako nie­mal nie­unik­nioną. Sku­piano się w nich na wewnętrz­nych podzia­łach tar­ga­ją­cych III Repu­bliką oraz rze­komo wadliwe pla­no­wa­nie woj­skowe i brak odpo­wied­niego przy­go­to­wa­nia. Jed­nakże ówcze­śni woj­skowi niczego podob­nego nie widzieli. Przed klę­ską w 1940 roku armia fran­cu­ska była powszech­nie wysoko ceniona. Gdy w roku 1933 Adolf Hitler prze­jął wła­dzę w Niem­czech i zaczął zagra­żać poko­jowi w Euro­pie, Win­ston Chur­chill wypo­wie­dział w Izbie Gmin zna­mienne słowa: „Dzięki Bogu za armię fran­cu­ską”, suge­ru­jąc, że sta­nowi ona sku­teczny bastion prze­ciwko agre­sji2. Podziw Chur­chilla wyni­kał z nie­ustę­pli­wo­ści, jaką armia fran­cu­ska wyka­zała się pod­czas I wojny świa­to­wej. We wrze­śniu 1914 roku gene­rał Fer­di­nand Foch stwier­dził pod­czas nie­miec­kiej ofen­sywy na Paryż: „Moje cen­trum ustę­puje, prawe skrzy­dło się cofa, sytu­acja jest dosko­nała – ata­kuję”, po czym wypro­wa­dził sku­teczną kontr­ofen­sywę nad Marną. W 1916 roku wobec wiel­kiej nie­miec­kiej ofen­sywy na Ver­dun gene­rał Phi­lippe Pétain oka­zał podobną sang-froid, śmiało stwier­dza­jąc: „On les aura!” („Mamy ich”), a jego zastępca, gene­rał Robert Nivelle, obie­cał: „Il ne pas­se­ront pas!” („Nie przejdą!”). Sło­wom tym dorów­ny­wała postawa na polu walki, jak na przy­kład pod­czas epic­kiej, trwa­ją­cej tydzień obrony fortu Vaux przez obsadę dowo­dzoną przez majora Sylva­ina Ray­nala. Tra­cono poje­dyn­cze pozy­cje, ale armia fran­cu­ska nie zała­mała się, po czym odzy­skała je wszyst­kie w serii kontr­ude­rzeń.

Poza Chur­chil­lem wielu innych zagra­nicz­nych komen­ta­to­rów było pod wra­że­niem wytrzy­ma­ło­ści armii fran­cu­skiej pod­czas I wojny świa­to­wej. Opi­nia ta rzu­to­wała na lata powo­jenne. Choć w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym Wielka Bry­ta­nia przy­jęła stra­te­gię nie­wią­za­nia się soju­szami na kon­ty­nen­cie i sku­pia­nia się na obro­nie roz­le­głych posia­dło­ści kolo­nial­nych, przy­wódcy w Lon­dy­nie uwa­żali, że potęga woj­skowa Fran­cji będzie neu­tra­li­zo­wać wszel­kie nie­miec­kie pokusy zmiany sta­tus quo przy uży­ciu siły. Póki armia fran­cu­ska była silna i mogła unie­moż­li­wić Niem­com opa­no­wa­nie por­tów nad kana­łem La Man­che, Wielka Bry­ta­nia nie musiała utrzy­my­wać wła­snych sil­nych wojsk lądo­wych zdol­nych inter­we­nio­wać na kon­ty­nen­cie. Jesz­cze w kwiet­niu 1938 roku Chur­chill z peł­nym zaufa­niem nazwał armię fran­cu­ską „naj­do­sko­na­lej wyszko­loną i godną zaufa­nia siłą manew­rową w Euro­pie”3. Gdy Hitler mimo wszystko doko­nał najazdu na Pol­skę, rząd Neville’a Cham­ber­la­ina był na tyle pewien zdol­no­ści Fran­cji do obrony Europy Zachod­niej, że pra­gnął zmu­sić Hitlera do poka­za­nia kart. Cham­ber­lain nie dostrze­gał, że fran­cu­skie siły zbrojne mają sporo wad; nie mogły one wal­czyć bez poważ­nego wspar­cia ze strony Wiel­kiej Bry­ta­nii. Gdyby Cham­ber­lain lepiej rozu­miał zakres pomocy woj­sko­wej, jakiej potrze­bo­wała Fran­cja tylko dla samego prze­trwa­nia kon­fron­ta­cji zbroj­nej z Trze­cią Rze­szą, być może zawa­hałby się przed wypo­wie­dze­niem Niem­com wojny.

Po wypo­wie­dze­niu wojny Niem­com przez Wielką Bry­ta­nię i Fran­cję woj­skowi w Paryżu i Lon­dy­nie odno­to­wali sze­reg nie­do­cią­gnięć fran­cu­skich sił zbroj­nych, zwłasz­cza niski poziom wyszko­le­nia licz­nych rezer­wi­stów w woj­skach lądo­wych i mierne siły powietrzne. Uwa­żano jed­nak, że nie­do­cią­gnię­cia te będzie można napra­wić wkrótce po mobi­li­za­cji. Gdy we wrze­śniu 1939 roku mini­ster finan­sów Fran­cji Paul Rey­naud oświad­czył: „Nous vain­crons parce que nous som­mes les plus fortsi” („Zwy­cię­żymy, bo jeste­śmy sil­niejsi”), w Paryżu i Lon­dy­nie wie­rzono mu. Na papie­rze poten­cjał woj­skowy i prze­my­słowy obu mocarstw wyda­wał się znacz­nie więk­szy od tego, co była w sta­nie zmo­bi­li­zo­wać Trze­cia Rze­sza. Jed­nakże zimą 1939/1940 roku w Wiel­kiej Bry­ta­nii, szcze­gól­nie w kręgu Chur­chilla, zaczęły się poja­wiać się obawy, że potęga woj­skowa Fran­cji osła­bła4. W listo­pa­dzie 1939 roku gene­rał porucz­nik Alan Bro­oke, dowódca II Kor­pusu Bry­tyj­skich Sił Eks­pe­dy­cyj­nych (Bri­tish Expe­di­tio­nary Force, BEF) we Fran­cji napi­sał: „Zaczy­nam się oba­wiać, że Fran­cuzi nie są już dość sil­nym naro­dem, by jesz­cze raz dopro­wa­dzić wojnę do zwy­cię­skiego końca”5.

Na dru­gim brzegu Renu Hitler uwa­żał Fran­cję za śmier­tel­nego wroga Nie­miec i nie­mal od samego początku przy­go­to­wy­wał się do nowej wojny. Żywił jed­nak respekt wobec armii fran­cu­skiej – prze­ciwko któ­rej wal­czył pod­czas I wojny świa­to­wej – i spo­dzie­wał się twar­dej walki, w któ­rej o zwy­cię­stwie zade­cy­duje nie­miec­kie lep­sze wyszko­le­nie i wyż­sze morale. W Moskwie Sta­lin także się spo­dzie­wał, że armia fran­cu­ska spi­sze się dobrze w obro­nie. Nad­cho­dzącą kam­pa­nię fran­cu­ską postrze­gał z nadzieją jako coś, co zaan­ga­żuje Hitlera na co naj­mniej rok, dzięki czemu sam będzie mógł doko­nać agre­sji w Euro­pie Wschod­niej. Gdy Fran­cja padła po led­wie sze­ściu tygo­dniach, oszo­ło­miony Sta­lin wykrzyk­nął: „Czy nie mogli sta­wić jakie­go­kol­wiek oporu?”. Oprócz pro­ro­czo opty­mi­stycz­nego Hitlera więk­szość obser­wa­to­rów myliła się co do układu sił mili­tar­nych w Euro­pie. Wbrew opi­nii nie­któ­rych powo­jen­nych histo­ry­ków o „nie­unik­nio­nej” klę­sce Fran­cji w 1940 roku była ona dla nie­mal wszyst­kich zasko­cze­niem.

Tuż po upadku Paryża doszło do szyb­kiej wolty świa­to­wej opi­nii publicz­nej na temat Fran­cji i jej sił zbroj­nych. Dwa tygo­dnie po ogło­sze­niu zawie­sze­nia broni maga­zyn „Life” stwier­dził, że „Fran­cuzi poko­nali się sami”, a za przy­czynę uzna­wał „wewnętrzny roz­kład”. Rze­komą potęgę armii fran­cu­skiej wydrwił teraz jako „żało­sne złu­dze­nie”, a fran­cu­skich ofi­ce­rów oskar­żył o posia­da­nie „zaję­czych serc”. Doszedł do wnio­sku, że Fran­cja prze­grała z powodu wewnętrz­nych podzia­łów i tole­ro­wa­nia przez naród fran­cu­ski „głu­pich, sko­rum­po­wa­nych, leni­wych, zbiu­ro­kra­ty­zo­wa­nych i bez­na­dziej­nie nie­sku­tecz­nych przy­wód­ców”6. Tego rodzaju szy­der­czy ton był powie­lany przez innych, a wkrótce stał się obo­wią­zu­ją­cym spo­so­bem wyja­śnia­nia porażki.

W ciągu 70 lat od zakoń­cze­nia wojny sze­ścio­ty­go­dniowa kam­pa­nia roku 1940 zakoń­czona poko­na­niem Fran­cji była tema­tem wielu stu­diów i ana­liz. Pierw­sze ofi­cjalne dzia­ła­nia pod­jęto w lutym 1942 roku, gdy rząd w Vichy zor­ga­ni­zo­wał w Riom poka­zowy pro­ces, w któ­rym na ławie oskar­żo­nych zasie­dli czo­łowi przed­sta­wi­ciele woj­ska i poli­tyki III Repu­bliki, obar­czeni winą za porażkę7. Pro­ces w Riom wyja­śnił bar­dzo nie­wiele, ale zapo­cząt­ko­wał pro­ces publicz­nego naświe­tla­nia nie­do­stat­ków wewnętrz­nych armii fran­cu­skiej. Trend ten zyskał na popu­lar­no­ści wraz z dzie­łem Marca Blo­cha – histo­ryka pocho­dze­nia żydow­skiego, który jako kapi­tan rezerwy został w roku 1940 zmo­bi­li­zo­wany, a następ­nie napi­sał wła­sną ocenę kam­pa­nii, opu­bli­ko­waną pośmiert­nie w roku 1946 pod tytu­łem Dziwna klę­ska. Bloch pisał wspo­mnie­nia bez dostępu do jakich­kol­wiek mate­ria­łów, i to w kraju oku­po­wa­nym, co poważ­nie ogra­ni­czyło jego per­spek­tywę. Co wię­cej, pod­czas kam­pa­nii słu­żył w szta­bie 1. Armii fran­cu­skiej we Flan­drii jako logi­styk i, jak sam przy­znał, nie wziął „bez­po­śred­niego udziału w wal­kach”, a jego „kon­takty z oddzia­łami fron­to­wymi były nie­liczne i nie­czę­ste”. Mimo to Bloch całą winę zło­żył na „cał­ko­witą nie­kom­pe­ten­cję naj­wyż­szego dowódz­twa” – z któ­rym ni­gdy się nie zetknął – i stwier­dził, że czo­łowi fran­cu­scy woj­skowi byli nie­zdolni do zro­zu­mie­nia nowo­cze­snych spo­so­bów walki8. Przy­znał, że jego wnio­ski oparte były na infor­ma­cjach pocho­dzą­cych z dru­giej ręki. Mimo jego bar­dzo ogra­ni­czo­nej per­spek­tywy wspo­mnie­nia Blo­cha zostały uznane za wysoce wia­ry­godne i stwo­rzyły wzo­rzec, za któ­rym podą­żali liczni póź­niejsi auto­rzy.

Od lat 50. zaczęły się poja­wiać poważne prace na temat fran­cu­skiej porażki w roku 1940. Wśród głów­nych anglo­ję­zycz­nych pozy­cji wymie­nić należy To Lose a Bat­tle Ali­sta­ira Horne’a (1969), Why France Fell Guya Chap­mana (1969), The Col­lapse of the Third Repu­blic Wil­liama L. Shi­rera (1969), Divi­ded and Conqu­ered Jef­fe­rey’ego A. Guns­burga (1979), The Seeds of Disa­ster (1985) i The Bre­aking Point: Sedan and the Fall of France, 1940 Roberta Doughty’ego (1990), Strange Vic­tory: Hitler’s Conqu­est of France Erne­sta R. Maya (2000), The Fall of France Juliana Jack­sona (2003) i Legenda Blitz­kriegu. Kam­pa­nia zachod­nia 1940 Karla-Heinza Frie­sera (2005). Auto­rzy tych prac ana­li­zują sze­ro­kie spek­trum czyn­ni­ków spo­łecz­nych, poli­tycz­nych, gospo­dar­czych i woj­sko­wych, które ich zda­niem przy­czy­niły się do szyb­kiej porażki mili­tar­nej Fran­cji. W wielu z nich prze­wija się wysu­nięty przez Blo­cha wątek „cał­ko­wi­tej nie­kom­pe­ten­cji”. Prak­tycz­nie tylko Guns­burg w swej książce twier­dzi, że armia fran­cu­ska nie była w roku 1940 zaco­fana tech­nicz­nie ani też dowo­dzona przez nie­udol­nych ofi­ce­rów.

Wobec tak roz­le­głej lite­ra­tury czy­tel­nik może się zasta­na­wiać, po co kolejna książka na ten temat. Odpo­wiedź jest pro­sta: ist­nie­jąca lite­ra­tura sku­pia się nie­mal wyłącz­nie na Fall Gelb (Wariant żółty), czyli pierw­szej fazie nie­miec­kiej ofen­sywy na zacho­dzie, a drugą fazę nie­miec­kiego ude­rze­nia – Fall Rot (Wariant czer­wony) – albo pomija, albo trak­tuje jako krótki epi­log. Wiele prac po pro­stu koń­czy się wraz z ewa­ku­acją ostat­nich żoł­nie­rzy Bry­tyj­skich Sił Eks­pe­dy­cyj­nych z Dun­kierki 3 czerwca 1940 roku, jakby był to koniec kam­pa­nii. Pomi­jany jest w ten spo­sób fakt skie­ro­wa­nia do Fran­cji po Dun­kierce dru­gich Bry­tyj­skich Sił Eks­pe­dy­cyj­nych. Książka Frie­sera, uzna­wana za jedną z naj­lep­szych prac napi­sa­nych z nie­miec­kiego punktu widze­nia, koń­czy się na Dun­kierce i poświęca Fall Rot led­wie dwie i pół strony. Horne z 666 stron książki dru­giej fazie poświę­cił 24 strony; sku­piał się ponadto głów­nie na spra­wach poli­tycz­nych, a o dru­gim bry­tyj­skim kon­tyn­gen­cie wspo­mniał tylko w jed­nym zda­niu. Książka Doughty’ego koń­czy się 16 maja 1940 roku, a praca Maya cał­ko­wi­cie pomija Fall Rot. Druga faza bitwy o Fran­cję i Fall Rot nie­mal więc nie ist­nieją na łamach wyda­nych dotych­czas ksią­żek.

Jedy­nymi więk­szymi opra­co­wa­niami oma­wia­ją­cymi sze­rzej Fall Rot są ofi­cjalna praca The War in France and Flan­ders Lio­nela Ellisa (2004 – 36 z 353 stron), Shi­rera (100 z 948 stron), Why France Fell Chap­mana (70 z 354 stron) i drugi tom Assi­gn­ment to Cata­stro­phe sir Edwarda Spe­arsa (1954). Zapewne naj­lep­sza z nich jest stara praca Chap­mana oraz pro­wa­dzony przez Spe­arsa dzien­nik. W innych książ­kach fran­cu­ska próba sta­wie­nia oporu na linii Sommy zby­wana jest w jed­nym czy dwóch aka­pi­tach. Ope­ra­cje Ariel i Cycle, czyli ewa­ku­acja dru­gich Bry­tyj­skich Sił Eks­pe­dy­cyj­nych, pozo­stają prak­tycz­nie nie­znane w histo­rio­gra­fii II wojny świa­to­wej. O waż­nych wyda­rze­niach z czerwca 1940 roku, takie jak zato­pie­nie przez Luft­waffe liniowca Lan­ca­stria koło Saint-Naza­ire, wraz z któ­rym zgi­nęły co naj­mniej 3 tysiące bry­tyj­skich żoł­nie­rzy, rzadko się wspo­mina w popu­lar­nych pra­cach. Ist­nie­jąca lite­ra­tura nie tylko sku­pia się głów­nie na wyda­rze­niach z maja 1940 roku, ale także nie­mal wyłącz­nie na dzia­ła­niach lądo­wych, tylko wzmian­ku­jąc o ope­ra­cjach powietrz­nych i mor­skich (jeśli nie liczyć ewa­ku­acji z Dun­kierki). Choć ist­nieją wyspe­cja­li­zo­wane prace o dzia­ła­niach powietrz­nych w kam­pa­nii 1940 roku – skon­cen­tro­wane głów­nie na Kró­lew­skich Sił Powietrz­nych (Royal Air Force, RAF) – infor­ma­cje o nich nie zostały włą­czone do ogól­nych opra­co­wań. Marine Natio­nale była też dość aktywna w czerwcu 1940 roku, zapew­nia­jąc wspar­cie ogniowe u wybrzeży, prze­pro­wa­dza­jąc wypady prze­ciwko Wło­chom, ewa­ku­ując naj­waż­niej­sze okręty do Afryki Pół­noc­nej i prze­pro­wa­dza­jąc pierw­szy nalot aliancki w tej woj­nie na Ber­lin. Jej wkład został pomi­nięty w prak­tycz­nie wszyst­kich opi­sach kam­pa­nii 1940 roku. Nie­wiele też w popu­lar­nych opra­co­wa­niach wspo­mina się o zbrod­niach wojen­nych popeł­nio­nych przez Niem­ców na fran­cu­skich żoł­nier­zach. Masa­kra jeń­ców bry­tyj­skich w Le Para­dis i Worm­ho­udt doko­nana przez SS 27 i 28 maja 1940 roku jest znana dobrze. Mordy na fran­cu­skich jeń­cach popeł­nione przez żoł­nie­rzy nie­miec­kich wojsk lądo­wych nie są przed­sta­wiane.

Ist­nie­jące opisy igno­rują też w więk­szo­ści rolę pol­skich jed­no­stek lądo­wych i lot­ni­czych pod­czas kam­pa­nii fran­cu­skiej, jako że nie brały one udziału w wal­kach w maju 1940 roku. W despe­rac­kich dniach czerwca 1940 roku po stro­nie alianc­kiej włą­czyło się do walki ponad 50 tysięcy pol­skich żoł­nie­rzy i lot­ni­ków, a ich wkład przed pod­pi­sa­niem zawie­sze­nia broni był zna­czący. Ponad 20 tysięcy z nich ucie­kło do Anglii, żeby kon­ty­nu­ować walkę. Poważne wspar­cie dla fran­cu­skich sił zbroj­nych sta­no­wili też lot­nicy cze­scy.

Z tych wła­śnie przy­czyn niniej­sza książka sku­pia się na Fall Rot oraz dzia­ła­niach powietrz­nych, lądo­wych i mor­skich w czerwcu 1940 roku. Będzie to pierw­sza anglo­ję­zyczna próba dokład­niej­szego opi­sa­nia ostat­nich trzech tygo­dni kam­pa­nii fran­cu­skiej. Choć zmu­szony jestem też omó­wić przed­wo­jenne dzia­ła­nia moder­ni­za­cyjne wszyst­kich zaan­ga­żo­wa­nych stron oraz nakre­ślić prze­bieg Fall Gelb jako wstępu do Fall Rot, nie poświęcę tym kwe­stiom zbyt wiele miej­sca. Zain­te­re­so­wani czy­tel­nicy mogą się­gnąć po liczne opu­bli­ko­wane prace, by poznać wię­cej szcze­gó­łów na temat wyda­rzeń w tym okre­sie.

Jed­nakże wzbo­ga­ce­nie wie­dzy na temat dru­giej połowy kam­pa­nii fran­cu­skiej 1940 roku nie jest jedy­nym celem napi­sa­nia tej książki. Moim zda­niem opu­bli­ko­wane próby wyja­śnie­nia przy­czyn porażki mili­tar­nej Fran­cji są zde­cy­do­wa­nie zbyt ogólne, jeśli zesta­wić je z fak­tycz­nym prze­bie­giem dzia­łań wojen­nych. Przy­czyn fran­cu­skiej porażki upa­truje się zwy­kle albo w nie­kom­pe­ten­cji, albo w upadku moral­nym; jako naj­waż­niej­sze powody kata­strofy zwy­kle wymie­nia się sześć czyn­ni­ków szcze­gól­nych:

Nie­do­statki morale spo­wo­do­wane przez roz­po­wszech­niony pacy­fizm i defe­tyzm.

Błędna fran­cu­ska dok­tryna wojenna, szcze­gól­nie w zakre­sie wojny manew­ro­wej i wyko­rzy­sta­nia czoł­gów.

Nie­wy­star­cza­jący poziom szko­le­nia rezer­wi­stów w cza­sie pokoju, przez co armia oka­zała się słabo przy­go­to­wana do pro­wa­dze­nia nowo­cze­snej wojny.

Szko­dliwy wpływ linii Magi­nota, która rze­komo pod­ko­pała ducha bojo­wego armii fran­cu­skiej i pochło­nęła zasoby poten­cjal­nie umoż­li­wia­jące sfor­mo­wa­nie dywi­zji pan­cer­nych.

Mierne wyż­sze dowódz­two, które popeł­niło mnó­stwo błę­dów przed kam­pa­nią i oka­zało się nie­zdolne do odpo­wied­niego reago­wa­nia na dyna­micz­nie zmie­nia­jącą się sytu­ację.

Głę­bo­kie podziały poli­tyczne lub też roz­kład fran­cu­skiej III Repu­bliki, które miały rze­komo unie­moż­li­wić naro­dowi zjed­no­cze­nie się wobec najazdu.

Wszyst­kie te tra­dy­cyjne wyja­śnie­nia porażki mili­tar­nej III Repu­bliki są w dużym stop­niu słuszne, ale nie tłu­ma­czą wielu fak­tów. Na przy­kład nastroje pacy­fi­styczne i defe­ty­styczne z pew­no­ścią pod­ko­pały morale czę­ści fran­cu­skich rezer­wi­stów – zwłasz­cza widać to było pod­czas bitwy pod Seda­nem – lecz nie uwi­docz­niły się w więk­szo­ści oddzia­łów regu­lar­nych i kolo­nial­nych, które sta­no­wiły 40 pro­cent woj­ska polo­wego. Kapi­tan Daniel Bar­lone, ofi­cer rezerwy w 2. Pół­noc­no­afry­kań­skiej Dywi­zji Pie­choty (Divi­sion d’Infan­te­rie Nord-Afri­ca­ine, DINA), kry­ty­ko­wał nie­któ­rych ofi­cerów sztabu swo­jej dywi­zji, ale napi­sał w swym pro­wa­dzo­nym na bie­żąco dzien­niku, że morale żoł­nie­rzy było dobre9. Inny ofi­cer, trzy­dzie­stocz­te­ro­letni kapi­tan François Huet, dowiódł, że fran­cu­skie woj­sko na­dal potra­fiło wycho­wać zmo­ty­wo­wa­nych żoł­nie­rzy nie­zna­ją­cych stra­chu. Huet był gor­li­wym kato­li­kiem, synem gene­rała kawa­le­rii, bły­sko­tli­wym kade­tem w Saint-Cyr, potem zaś przez lata wyróż­niał się w służ­bie w kawa­le­rii w Maroku. W cza­sie kam­pa­nii 1940 roku Huet odzna­czył się kil­ku­krot­nie na czele szwa­dronu kawa­le­rii, a następ­nie ode­grał ważną rolę w ruchu oporu. Major Robert Neuchèze, inny kawa­le­rzy­sta w dru­gim poko­le­niu i wete­ran dzia­łań kolo­nial­nych, sta­nowi kolejny dowód na to, że wśród niż­szych ofi­cerów fran­cu­skiej armii regu­lar­nej ist­niał spory odse­tek praw­dzi­wych wojow­ni­ków.

Armia fran­cu­ska w 1940 roku skła­dała się z dywi­zji o róż­nych pozio­mach war­to­ści bojo­wej (czyn­nych, rezerwy A i rezerwy B), dokład­nie jak armia nie­miecka (dywi­zje czynne, rezer­wowe i Lan­dwehry). W kam­pa­nii 1940 roku wzięło udział ponad 40 tysięcy żoł­nie­rzy z Afryki. Nie­miec­kie rela­cje z 1940 roku wspo­mi­nają o walecz­no­ści sene­gal­skich strzel­ców i innych żoł­nie­rzy kolo­nial­nych. Choć dywi­zje rezerwy B, takie jak 55. Dywi­zja Pie­choty czy 71. Dywi­zja Pie­choty, szybko roz­sy­pały się pod Seda­nem, dywi­zje czynne, takie jak 14. DP gene­rała bry­gady Jeana de Lat­tre’a de Tas­si­gny’ego spi­sały się zna­ko­mi­cie; jego dywi­zja bro­niła przy­czółka pod Rethel – które to star­cie nie zostało wspo­mniane w wielu opi­sach kam­pa­nii, w tym w pracy Horne’a. Pomi­ja­jąc przy­padki dziel­nej postawy wojsk fran­cu­skich, Horne oparł znaczną część swo­jej oceny na prze­ko­na­niu, że armia fran­cu­ska roz­pa­dła się od środka. Tego rodzaju opisy zaszcze­piły ogólne prze­ko­na­nie o tchó­rzo­stwie Fran­cu­zów, ich nie­kom­pe­ten­cji i braku woli walki w 1940 roku. Choć fran­cu­ski histo­ryk Domi­ni­que Lor­mier argu­men­to­wał prze­ciwko tak ogól­nym oce­nom przez sze­reg lat, jego wysiłki nie spo­tkały się nie­stety z więk­szym zain­te­re­so­wa­niem. A prze­cież absur­dem jest próba oceny każ­dej jed­nostki w ponad­dwu­mi­lio­no­wej armii polo­wej tak samo jak dwóch trze­cio­rzęd­nych dywi­zji spod Sedanu. Podob­nie dostępne dane suge­rują, że morale fran­cu­skiej mary­narki i fran­cu­skiego lot­nic­twa myśliw­skiego w roku 1940 było dość dobre, co ozna­cza, że teo­ria pacy­fi­zmu i defe­ty­zmu nie może mieć zasto­so­wa­nia do cało­ści fran­cu­skich sił zbroj­nych10. Co wię­cej, suge­stie nad­mier­nego pacy­fi­zmu Fran­cu­zów igno­rują bru­tal­ność, jaką zade­mon­stro­wały woj­ska fran­cu­skie pod­czas dzia­łań prze­ciw­pow­stań­czych w Maroku i Syrii w latach 1925–1933. Mar­sza­łek Pétain posłał ponad 100 tysięcy żoł­nie­rzy – w tym jed­nostki z metro­po­lii – do zdła­wie­nia powsta­nia Abd-el-Krima w Rifie. W ciągu led­wie sze­ściu mie­sięcy woj­ska Pétaina utra­ciły ponad 11 tysięcy ludzi, w tym 3700 zabi­tych i ran­nych, co dowo­dzi goto­wo­ści do pono­sze­nia strat w celu uzy­ska­nia suk­cesu w walce11. Z pew­no­ścią ani Abd-el-Krim, ani powstańcy syryj­scy nie zgo­dzi­liby się z twier­dze­niem, że fran­cu­skie woj­sko zostało spa­ra­li­żo­wane przez pacy­fizm.

Obiek­tywną metodą oce­nia­nia morale i dys­cy­pliny jest zba­da­nie danych sta­ty­stycz­nych doty­czą­cych dezer­cji, samo­bójstw i spraw przed sądem woj­sko­wym. Jed­nakże opisy pod­kre­śla­jące sła­bość fran­cu­skiego morale jako klu­czo­wego czyn­nika w kam­pa­nii 1940 roku opie­rają się na stwier­dze­niach aneg­do­tycz­nych, nie zaś danych sta­ty­stycz­nych. W cza­sie dziw­nej wojny w armii fran­cu­skiej z wszyst­kich przy­czyn, w tym cho­rób i wypad­ków, zmarło 12623 żoł­nie­rzy, jed­nakże liczba samo­bójstw i wyko­na­nych wyro­ków śmierci jest nie­znana. Dys­po­nu­jemy nato­miast dokład­nymi danymi doty­czą­cymi armii nie­miec­kiej z tego samego okresu – stra­ciła ona nie­mal 10 tysięcy zabi­tych z przy­czyn nie­bo­jo­wych. Od wrze­śnia 1939 do kwiet­nia 1940 roku samo­bójstwo popeł­niło 777 żoł­nie­rzy nie­miec­kich wojsk lądo­wych. Ponad 600 zde­zer­te­ro­wało, a sądy woj­skowe wydały ponad 300 wyro­ków śmierci12. Nie wiemy, czy odse­tek dezer­te­rów fran­cu­skich był więk­szy, ale nie ulega wąt­pli­wo­ści, że także w Wehr­mach­cie znaj­do­wała się pewna liczba mal­kon­ten­tów.

Cała argu­men­ta­cja o niskim morale Fran­cu­zów igno­ruje też skry­waną prawdę na temat morale dru­giej strony. Czo­łowi ofi­ce­ro­wie Wehr­machtu spi­sko­wali prze­ciwko Hitle­rowi i czyn­nie sprze­ci­wiali się reali­za­cji Fall Gelb, bo uwa­żali, że nie może się on powieść. W woj­skach lądo­wych opór prze­ciwko Hitle­rowi nara­stał od czasu afer Blom­berga i Frit­scha z początku 1938 roku. Według Karla-Heinza Frie­sera więk­szość wyż­szych ofi­ce­rów nie­miec­kich była zbul­wer­so­wana, kiedy Hitler ogło­sił, że zaata­kuje Fran­cję jesz­cze w 1939 roku, i sta­rała się pokrzy­żo­wać te plany13. Naj­wyż­sze szcze­ble wojsk lądo­wych, w tym naczelny dowódca, gene­rał puł­kow­nik Wal­ther von Brau­chitsch, jego szef sztabu, gene­rał arty­le­rii Franz Hal­der, i jego zastępca, gene­rał pie­choty Carl-Hein­rich von Stülpnagel wie­dzieli o spi­sku prze­ciwko reżi­mowi, ale nie podzie­lili się tą wie­dzą z Hitle­rem. W okre­sie dziw­nej wojny dowódca Grupy Armii „C” gene­rał Wil­helm Rit­ter von Leeb i dowódca 1. Armii gene­rał puł­kow­nik Erwin von Wit­zle­ben zostali wta­jem­ni­czeni w spi­sek prze­ciwko Hitle­rowi. Ofi­ce­ro­wie ci nie tylko byli prze­ciwni Fall Gelb; nie­któ­rzy, jak von Stülpnagel, roz­wa­żali prze­pro­wa­dze­nie zama­chu stanu i odsu­nię­cie Hitlera od wła­dzy. Puł­kow­nik Hans Oster, jeden z czo­ło­wych spi­skow­ców w Wehr­mach­cie, dostar­czył nawet zimą 1939/1940 roku holen­der­skiemu attaché woj­sko­wemu w Ber­li­nie szcze­góły ope­ra­cyjne Fall Gelb. W roku 1940 część armii fran­cu­skiej istot­nie prze­ja­wiała niskie morale, a i armia nie­miecka nie była pod tym wzglę­dem bez skazy. Mimo wszyst­kich pro­ble­mów w armii fran­cu­skiej nikt przy­naj­mniej nie spi­sko­wał na rzecz oba­le­nia Rey­nauda czy zabi­cia gene­rała Game­lina ani też nie prze­ka­zy­wał wro­gowi taj­nych pla­nów. Morale było więc w roku 1940 pro­ble­mem oby­dwu stron, nie tylko Fran­cu­zów.

Argu­ment doty­czący dok­tryny wysu­nięty został głów­nie przez Roberta Doughty’ego, spe­cja­li­zu­ją­cego się w dzie­jach armii fran­cu­skiej. W swej książce The Seeds of Disa­ster (1985) wyja­śnił on, że fran­cu­ska dok­tryna bitwy meto­dycz­nej (bata­ille con­duit) była udo­sko­na­le­niem naj­lep­szych metod tak­tycz­nych wypra­co­wa­nych po bitwie pod Amiens w sierp­niu 1918 roku, po pro­stu zmo­dy­fi­ko­wa­nych w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym w celu uwzględ­nie­nia lep­szych czoł­gów i samo­lo­tów14. Doughty twier­dzi, że bitwa meto­dyczna przed­kła­dała siłę ognia nad manewr i zakła­dała pro­wa­dze­nie dzia­łań w spo­sób ści­śle kon­tro­lo­wany, w któ­rym naj­waż­niej­szymi środ­kami walki, takimi jak arty­le­ria, miało zarzą­dzać naczelne dowódz­two. Uważa, że dok­tryna fran­cu­ska zale­cała uni­ka­nie bojów spo­tka­nio­wych, które oka­zały się tak kosz­towne dla armii fran­cu­skiej w sierp­niu 1914 roku. Doughty utrzy­muje, że fran­cu­ska dok­tryna, powolna i nad­mier­nie scen­tra­li­zo­wana, nie była przy­sto­so­wana do tempa dzia­łań w 1940 roku i oka­zała się nie­zdolna do poko­na­nia nie­miec­kich metod Bewe­gung­skrieg (wojny manew­ro­wej). W jed­nym z ostrzej­szych frag­men­tów Doughty stwier­dza, że „zwinne kolumny nie­miec­kie roz­darły nie­zdarne oddziały fran­cu­skie na strzępy”15.

Jed­nakże teo­ria o błęd­nej dok­try­nie z miej­sca oka­zuje się pro­ble­ma­tyczna z kilku powo­dów. Po pierw­sze, bitwa meto­dyczna opie­rała się na sku­tecz­nych spo­so­bach pro­wa­dze­nia ofen­sywy z 1918 roku, a Fran­cja w 1940 roku przy­jęła stra­te­gię obronną. W roku 1940 armia fran­cu­ska ani razu nie wypro­wa­dziła ude­rzeń sil­niej­szych niż lokalne kontr­ataki z udzia­łem paru dywi­zji. Można więc powie­dzieć, że w kam­pa­nii tej dok­tryna bitwy meto­dycz­nej wła­ści­wie nie została wcie­lona w życie. Po dru­gie, jeśli armia fran­cu­ska rze­czy­wi­ście pla­no­wała pro­wa­dzić walkę w spo­sób ści­śle scen­tra­li­zo­wany, roz­są­dek wska­zy­wałby, iż powinna była w latach 30. inwe­sto­wać w roz­wój nowo­cze­snych środ­ków łącz­no­ści. Tak jed­nak nie było. Jak napi­sał sam Doughty, armia fran­cu­ska w okre­sie 1923–1939 prze­zna­czyła zale­d­wie 0,15 pro­cent budżetu na zakup środ­ków łącz­no­ści16. Znaj­du­jący się w Vin­cen­nes sztab fran­cu­skiego naczel­nego dowódcy, gene­rała Mau­rice’a Game­lina, nie dys­po­no­wał radio­sta­cjami ani dale­ko­pi­sami; roz­kazy wysy­łano przy pomocy kurie­rów na moto­cy­klach, co wyklu­czało ści­słe kon­tro­lo­wa­nie pro­wa­dzo­nych dzia­łań17. Cho­ciaż inni dowódcy fran­cu­scy, jak gene­rał Alphonse Geo­r­ges, mieli radio­sta­cje i dale­ko­pisy, metody dowo­dze­nia sto­so­wane w roku 1940 nie odpo­wia­dały potrze­bom cen­tra­li­za­cji. Po trze­cie, wywód o błęd­nej dok­try­nie zwykł sku­piać się na tym, że fran­cu­skie dywi­zje nie były w sta­nie pora­dzić sobie z szyb­kimi poru­sze­niami nie­miec­kich dywi­zji pan­cer­nych, pomija nato­miast fakt, że 90 pro­cent dywi­zji nie­miec­kich bio­rą­cych udział w Fall Gelb nie było bar­dziej mobil­nych od dywi­zji fran­cu­skich. Tak jak w armii fran­cu­skiej, więk­szość sił lądo­wych Wehr­machtu skła­dała się na­dal z pie­choty i arty­le­rii cią­gnię­tej przez konie. Horne to zauwa­żył i stwier­dził, że „nie­mal za każ­dym razem, gdy w 1940 roku woj­ska alianc­kie zmie­rzyły się ze sta­no­wią­cymi ogromną więk­szość Wehr­machtu zwy­kłymi dywi­zjami pie­choty, dotrzy­mały im pola”18.

Teo­ria o błęd­nej dok­try­nie nie wyja­śnia też, dla­czego armia fran­cu­ska zbu­do­wała i prze­te­sto­wała odpo­wied­nie działka prze­ciw­pan­cerne i miny prze­ciw­czoł­gowe, stwier­dziła ich przy­dat­ność w obro­nie pod­czas przed­wo­jen­nych ćwi­czeń, a potem z jakie­goś powodu nie użyła ich w odpo­wied­niej licz­bie w oddzia­łach fron­to­wych. Jak pisze Doughty w arty­kule opu­bli­ko­wa­nym w roku 1976, fran­cu­scy ofi­ce­ro­wie na pod­sta­wie doświad­czeń z ćwi­czeń polo­wych rozu­mieli, że armaty prze­ciw­pan­cerne i miny wspie­ra­jące obronę urzu­to­waną w głąb mogą zatrzy­mać ude­rze­nie czoł­gów, jed­nakże w dziwny spo­sób nie przy­kła­dali wagi do wpro­wa­dze­nia tych broni w odpo­wied­niej licz­bie do wojsk polo­wych19. Armia fran­cu­ska dosko­nale rozu­miała kon­cep­cję two­rze­nia opar­tych o prze­szkody tere­nowe kolej­nych linii zapór prze­ciw­pan­cer­nych, które miały kana­li­zo­wać, opóź­niać i osta­tecz­nie zatrzy­mać ude­rze­nia czoł­gów. Co wię­cej, mimo twier­dzeń Doughty’ego, iż Fran­cuzi pod­kre­ślali zna­cze­nie siły ognia, jed­nostki pie­choty fran­cu­skiej dys­po­no­wały siłą ognia znacz­nie mniej­szą od jed­no­stek pie­choty nie­miec­kiej. Na przy­kład fran­cu­ska dywi­zja pie­choty posia­dała jedy­nie 60 dział wobec 72 w dywi­zji nie­miec­kiej, a więk­szość dział fran­cu­skich miała kali­ber jedy­nie 75 mm wobec kali­bru 105 mm domi­nu­ją­cego po stro­nie nie­miec­kiej. W efek­cie fran­cu­ska arty­le­ria dywi­zyjna posia­dała jedy­nie 63 pro­cent siły ognia wyra­ża­nej w wadze poci­sków w porów­na­niu do arty­le­rii prze­ciw­nika. Jesz­cze więk­sza była prze­waga nie­miecka na szcze­blu pułku. Fran­cu­skie pułki pie­choty miały jedy­nie po 15 moź­dzie­rzy, a w pułku nie­miec­kim było ich 45. Pułki fran­cu­skie nie posia­dały dział pie­choty dla bez­po­śred­niego wspar­cia ognio­wego, miały je nato­miast pułki nie­miec­kie. Co rów­nie dziwne, ze względu na pod­kre­ślany przez Doughty’ego defen­sywny cha­rak­ter dok­tryny fran­cu­skiej, nie opra­co­wano i nie wpro­wa­dzono do służby odpo­wied­nio sil­nego uzbro­je­nia prze­ciw­lot­ni­czego. Game­lin i inni wie­lo­krot­nie pod­kre­ślali zna­cze­nie obrony prze­ciw­lot­ni­czej i ćwi­czeń w tym kie­runku, ale nic z tym nie zro­bili. Kry­tyka dok­tryny bitwy meto­dycz­nej nie wyja­śnia w żad­nym stop­niu tego, dla­czego Armée de l’air (AdA), czyli fran­cu­skie lot­nic­two, nie zapew­niła wystar­cza­ją­cej osłony woj­skom lądo­wym, przez co Niemcy mogli swo­bod­nie reali­zo­wać swoją tak­tykę powietrzno-lądową. Wydaje się więc oczy­wi­ste, że teo­ria o błęd­nej dok­try­nie w żad­nym razie nie wyja­śnia tego, dla­czego armia fran­cu­ska została w roku 1940 tak szybko pobita.

Doughty i Arming Aga­inst Hitler Euge­nii C. Kie­sling z 1996 roku są bar­dziej prze­ko­nu­jące w kry­ty­ko­wa­niu fran­cu­skiej decy­zji z 1928 roku o ogra­ni­cze­niu obo­wiąz­ko­wej służby woj­sko­wej do led­wie 12 mie­sięcy i zanie­dba­niu prze­zna­cze­nia czasu i środ­ków na odpo­wied­nie prze­szko­le­nie rezer­wi­stów przez więk­szość lat 30. Kie­sling wspo­mina, że w latach 1919–1933 szko­leń rezer­wi­stów nie prze­pro­wa­dzano w ogóle. Po ich wzno­wie­niu w roku 1934 oka­zało się na ćwi­cze­niach, że jed­nostki rezer­wowe spra­wują się w spo­sób nie­za­do­wa­la­jący20. W opi­sie pro­ble­mów szko­le­nio­wych Kie­sling słusz­nie pod­kre­śla, że armia fran­cu­ska zanie­dbała szko­le­nie pod­ofi­ce­rów i młod­szych ofi­ce­rów rezerwy. Źle wyszko­leni sze­re­gowcy to jedno, ale źle wyszko­leni pod­ofi­ce­ro­wie i dowódcy plu­to­nów pozba­wiają armię krę­go­słupa. Jest jed­nak nie­ja­sne, w jakim stop­niu nie­do­cią­gnię­cia te wpły­nęły na rezul­tat walk w 1940 roku. Z pew­no­ścią miały zna­cze­nie w przy­padku dywi­zji kate­go­rii B pod Seda­nem, ale bra­kuje dowo­dów na to, że poważ­nie zaszko­dziły one innym jed­nost­kom, w któ­rych słu­żył znaczny odse­tek zawo­do­wych żoł­nie­rzy. Doughty i Kie­sling igno­rują fakt, że armia fran­cu­ska miała aż za wiele czasu – osiem mie­sięcy od mobi­li­za­cji we wrze­śniu 1939 roku do roz­po­czę­cia nie­miec­kiej ofen­sywy w maju 1940 roku – by wyrów­nać nie­do­statki wyszko­lenia. Nie uczy­niła tego jed­nak. Zaprze­pasz­cze­nie szansy na wyko­rzy­sta­nie tego inter­lu­dium w pew­nej mie­rze zdej­muje odium winy z przed­wo­jen­nych poli­ty­ków na rzecz dowód­ców fron­to­wych, szcze­gól­nie od szcze­bla dywi­zji w dół. Jed­nakże argu­menty o nie­do­stat­kach szko­le­nia rezer­wi­stów w poło­wie lat 30. nie świad­czą o tym, że były one bez­po­śred­nią przy­czyną tylu przy­pad­ków mar­nej postawy w 1940 roku.

Z bie­giem lat wiele złego napi­sano o osła­wio­nej linii Magi­nota, która miała kosz­to­wać zbyt wiele i „zaka­zić” armię fran­cu­ską nad­mier­nie pasywną men­tal­no­ścią. Ali­stair Horne twier­dził, że armia fran­cu­ska ule­gła atro­fii z powodu linii Magi­nota21. Jed­nakże linia Magi­nota paso­wała do fran­cu­skiej stra­te­gii obron­nej, a jej ist­nie­nie znie­chę­ciło Niem­ców do bez­po­śred­niego ude­rze­nia na Alza­cję i Lota­ryn­gię, co było celem jej wybu­do­wa­nia. Ist­nie­nie linii Magi­nota naj­pew­niej wpły­nęło pozy­tyw­nie na morale fran­cu­skie. Kapi­tan Daniel Bar­lone napi­sał w dzien­niku pod­czas dziw­nej wojny: „Wiemy, że nasz kraj jest zabez­pie­czony przed najaz­dem dzięki linii Magi­nota”22.

Jeśli cho­dzi zaś o koszty, linię Magi­nota zbu­do­wano w latach 1928–1936 za około 5 miliar­dów fran­ków (około 195 milio­nów dola­rów), czyli za 7,5 pro­cent fran­cu­skiego budżetu woj­sko­wego w tym okre­sie23. Nie­wielu histo­ry­ków wspo­mina, że w latach 1934–1939 Niemcy zain­we­sto­wali w umoc­nie­nia Wału Zachod­niego nie­mal miliard marek (400 milio­nów dola­rów), zuży­wa­jąc dwu­krot­nie wię­cej betonu i czte­ro­krot­nie wię­cej stali niż Fran­cuzi przy linii Magi­nota. Mimo to Wału Zachod­niego nie opi­suje się jako mar­no­traw­stwa czy też czyn­nika stę­pia­ją­cego ducha ofen­syw­nego Wehr­machtu24. W jaki spo­sób pro­gram budowy umoc­nień jed­nej strony może być szko­dliwy dla morale, a podobny pro­gram dru­giej strony już nie? Co wię­cej, linia Magi­nota nie tylko przy­nio­sła Niem­com poważne straty, ale sta­wiała opór dłu­żej niż ruchome ele­menty armii fran­cu­skiej. To prawda, że w okre­sie budowy linii Magi­nota armia fran­cu­ska prze­zna­czyła mniej niż 100 milio­nów fran­ków (3,9 miliona dola­rów) na pro­gramy budowy czoł­gów – led­wie 2 pro­cent tego, co wyda­wała na for­ty­fi­ka­cje25. Jed­nakże sto­su­nek wydat­ków od roku 1934 uległ zmia­nie – Fran­cja roz­po­częła wielki pro­gram roz­bu­dowy wojsk pan­cer­nych, a na budowę umoc­nień po roku 1936 prze­zna­czano tylko nie­wiel­kie środki.

W prze­ci­wień­stwie do całej kry­tyki skie­ro­wa­nej na mar­no­traw­stwo linii Magi­nota pra­wie nie wspo­mina się o kosz­tow­nych inwe­sty­cjach fran­cu­skiej mary­narki w budowę pan­cer­ni­ków, lot­ni­skow­ców, super­nisz­czy­cieli i baz zamor­skich, które nie­mal wcale nie przy­czy­niały się do odstra­sza­nia Hitlera czy Mus­so­li­niego. Fran­cu­skiej mary­narce pozwo­lono na reali­zo­wa­nie wła­snych pla­nów, cał­ko­wi­cie roz­bież­nych ze stra­te­gicz­nym celem zabez­pie­cze­nia Fran­cji przed nie­miecką agre­sją. Ofi­cjal­nie głów­nym zada­niem mary­narki fran­cu­skiej było zabez­pie­cze­nie dróg mor­skich pro­wa­dzą­cych do posia­dło­ści kolo­nial­nych, ale nawet to zada­nie reali­zo­wano jedy­nie wer­bal­nie, a dowódz­two mary­narki zda­wało się ogar­nięte obse­sją reali­zo­wa­nia nie­po­trzeb­nych pro­jek­tów. Na przy­kład wielki okręt pod­wodny Sur­couf został zapro­jek­to­wany jako „pod­wodny krą­żow­nik” do zwal­cza­nia żeglugi nie­przy­ja­ciela, mimo że nie miało to nic wspól­nego z zabez­pie­cze­niem wła­snego trans­portu mor­skiego. Sur­couf miał dwa działa kali­bru 203 mm – czyli więk­szego kali­bru od każ­dego działa zain­sta­lo­wa­nego na linii Magi­nota – a jego budowa kosz­to­wała 200 milio­nów fran­ków i została zakoń­czona w roku 1929. Wkrótce potem mary­narka zamó­wiła sześć super­nisz­czy­cieli typu „Le Fan­ta­sti­que”, zdol­nych roz­wi­jać pręd­kość ponad 40 węzłów; ich budowa pochło­nęła jed­nak ponad 430 milio­nów fran­ków. W roku 1932 zamó­wiono dwa krą­żow­niki liniowe typu „Dun­ke­rque” (razem 1,4 miliarda fran­ków), potem zaś dwa pan­cer­niki typu „Riche­lieu” (2,6 miliarda fran­ków) oraz lot­ni­sko­wiec typu „Jof­fre” (około 500 milio­nów fran­ków). Były to pro­jekty pre­sti­żowe, dzięki któ­rym admi­ra­ło­wie mogli się szczy­cić posia­da­niem naj­no­wo­cze­śniej­szych, wiel­kich okrę­tów, naj­szyb­szych nisz­czy­cieli i najwięk­szego okrętu pod­wod­nego na świe­cie. W roku 1939 mary­narka fran­cu­ska była czwarta na świe­cie pod wzglę­dem tonażu, liczyła ponad 100 tysięcy mary­na­rzy, lecz w ogóle nie zain­we­sto­wała w rodzaje uzbro­je­nia pozwa­la­jące jej ochra­niać linie komu­ni­ka­cyjne. W chwili wybu­chu wojny Force de Raid (siły ruchome) sta­no­wiły impo­nu­jący zespół nowo­cze­snych okrę­tów, jed­nak zespół ten nie mógł w żaden spo­sób wpły­nąć na dzia­ła­nia lądowe prze­ciwko Niem­com. Jako że fran­cu­ska mary­narka, w odróż­nie­niu od bry­tyj­skiej Royal Navy, w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym prak­tycz­nie igno­ro­wała zwal­cza­nie okrę­tów pod­wod­nych i nie opra­co­wała spo­so­bów wykry­wa­nia zanu­rzo­nych okrę­tów pod­wod­nych, takich jak bry­tyj­ski asdic, nie nada­wała się też do dzia­łań prze­ciwko U-Bootom. To czy­ste mar­no­traw­stwo klu­czo­wych zaso­bów – stali, broni i wyszko­lo­nego per­so­nelu – w postaci fran­cu­skich pro­gra­mów zbro­jeń mor­skich w latach 30. było o wiele bar­dziej szko­dliwe dla fran­cu­skiego poten­cjału woj­sko­wego w roku 1940 niż cała linia Magi­nota. W odróż­nie­niu od fran­cu­skich wojsk lądo­wych i lot­nic­twa fran­cu­ska mary­narka w latach 1939–1940 nawet nie została zaan­ga­żo­wana w walkę. Jej jedy­nym osią­gnię­ciem było prze­chwy­ce­nie pew­nej liczby nie­uzbro­jo­nych nie­miec­kich stat­ków.

Jeśli cho­dzi o argu­menty kry­tyczne wobec fran­cu­skiego naczel­nego dowódz­twa, dowo­dzący armią fran­cu­ską gene­rał Mau­rice Game­lin tra­dy­cyj­nie jest obcią­żany odpo­wie­dzial­no­ścią za nie naj­lep­szą postawę armii fran­cu­skiej w maju 1940 roku. Game­lin czę­sto był przed­sta­wiany nie tylko jako wzo­rzec woj­sko­wej nie­kom­pe­ten­cji, ale też jako szczyt nie­funk­cjo­nu­ją­cej fran­cu­skiej machiny wojen­nej. Nie ma wąt­pli­wo­ści, że przy­ję­cie przez Game­lina w marcu 1940 roku planu Dyle–Breda wysta­wiło jego woj­ska na poważne ryzyko ope­ra­cyjne, ale decy­zja ta została pod­jęta w opar­ciu o naj­lep­sze dostępne infor­ma­cje. Należy także pamię­tać, że w latach 1939–1941 Niemcy pod wzglę­dem ope­ra­cyj­nym zasko­czyli każ­dego kolej­nego prze­ciw­nika, czę­sto dzięki bar­dzo ryzy­kow­nym dzia­ła­niom. W odróż­nie­niu od innych dowód­ców obcią­żanych odpo­wie­dzial­no­ścią za wiel­kie klę­ski – takich jak gene­rał porucz­nik Wal­ter Short i admi­rał Hus­band E. Kim­mel z Pearl Har­bor – błędy Game­lina nie wyni­kały z zanie­dbań i braku pod­ję­cia odpo­wied­nich środ­ków bez­pie­czeń­stwa. Prze­ciw­nie, pro­wa­dzone przez Game­lina wie­lo­let­nie przy­go­to­wa­nia armii fran­cu­skiej do wojny z Niem­cami wyróż­niają go jako wyjąt­ko­wego pla­ni­stę z dobrym wglą­dem w zamiary i moż­li­wo­ści dzia­ła­nia prze­ciw­nika. W opar­ciu o reko­men­da­cje Game­lina i innych wyso­kich ofi­ce­rów fran­cu­ski prze­mysł opra­co­wał kilka naj­lep­szych typów uzbro­je­nia z 1940 roku, takich jak czołg średni Somua S35 i armata prze­ciw­pan­cerna Hotch­kiss kali­bru 47 mm. Game­lin wie­dział, czego potrze­buje armia fran­cu­ska, i był wystar­cza­jąco prze­ni­kliwy, by nie bać się nowi­nek tech­nicz­nych. Suge­stie, że Game­lin i inni wysocy ofi­ce­ro­wie fran­cu­scy nie byli zdolni do pro­wa­dze­nia nowo­cze­snej wojny i byli sku­pieni na meto­dach z 1918 roku, są głę­boko nie­uczciwe. Game­lin rozu­miał, że linia Magi­nota nie wystar­czy, i od 1935 roku nale­gał na sfor­mo­wa­nie pierw­szych fran­cu­skich dywi­zji pan­cer­nych26. Bez Game­lina i gene­rała Maxime’a Wey­ganda armia fran­cu­ska posia­da­łaby o wiele mniej czoł­gów i nie mia­łaby żad­nej dywi­zji pan­cer­nej. Game­lin pil­nie przy­glą­dał się sytu­acji i dobrze orien­to­wał się w nie­miec­kich moż­li­wo­ściach bojo­wych i nie­miec­kiej tak­tyce.

Od pro­cesu poka­zo­wego w Riom repu­ta­cja Game­lina została spla­miona nie tylko przez porażkę roku 1940, ale też przez jego styl dowo­dze­nia, przez co uzna­wany był za zawo­do­wego woj­sko­wego biu­ro­kratę pły­wa­ją­cego w męt­nych wodach III Repu­bliki. Game­lin miał potęż­nych wro­gów we fran­cu­skim woj­sku i wśród elit poli­tycz­nych – któ­rzy sta­rali się zrzu­cić na niego odpo­wie­dzial­ność za porażki – mimo że Niemcy mieli zaska­ku­jąco dobrą opi­nię na temat jego zarzą­dza­nia armią. Game­lin nie posia­dał też talen­tów ope­ra­cyj­nych i wolał powie­rzać pod­wład­nym kie­ro­wa­nie dzia­ła­niami, co przy­nio­sło oskar­że­nia o sła­bość i bier­ność wysu­wane przez takich powo­jen­nych histo­ry­ków jak A.J.P. Tay­lor. Jed­nakże pod­czas II wojny świa­to­wej nie­zwy­kle rzadko zda­rzało się, by naczelni dowódcy przej­mo­wali bez­po­śred­nią kon­trolę nad prze­bie­giem ope­ra­cji – wyjąt­kiem był radziecki mar­sza­łek Gie­or­gij Żukow. Dla­tego dele­go­wa­nie dowo­dze­nia na innych przez Game­lina odpo­wia­dało przy­ję­tym nor­mom dla naczel­nych dowód­ców woj­sko­wych. W roku 1940 Game­lin spi­sał się lepiej niż czo­łowy dowódca bry­tyj­ski, gene­rał Edmund Iron­side, który oka­zał się nie­zdolny do współ­pracy z sojusz­ni­kami i pozba­wiony umie­jęt­no­ści zro­zu­mie­nia prze­ciw­nika. Jed­nakże bry­tyj­ski przy­czy­nek do alianc­kiej kata­strofy w maju 1940 roku znik­nął z pola widze­nia, pozo­sta­wia­jąc na placu boju jedy­nie Game­lina i fran­cu­skie naczelne dowódz­two. Tak jak gene­rał Unii Geo­rge B. McC­lel­lan pod­czas wojny sece­syj­nej, Game­lin był dość sku­teczny w budo­wa­niu i orga­ni­zo­wa­niu woj­ska, niesku­teczny zaś w sku­tecznym pro­wa­dze­niu go do zwy­cię­stwa.

Nie ma wąt­pli­wo­ści, że przy­ję­cie przez Game­lina planu warian­to­wego Dyle–Breda w marcu 1940, zgod­nie z któ­rym 30 dywi­zji alianc­kich miało poma­sze­ro­wać do Bel­gii, było nie­świa­do­mym dzia­ła­niem na korzyść prze­ciw­nika, ponie­waż poważ­nie uszczu­pliło odwody zdolne reago­wać na zaska­ku­jące posu­nię­cia. Game­lin nie oba­wiał się zbyt­nio o swoje cen­trum, spo­dzie­wa­jąc się, że nie­miec­kie ude­rze­nie przez Ardeny roz­wi­jać się będzie w tem­pie dają­cym mu dość czasu na reak­cję. To także był poważny błąd. Jed­nakże błędy ope­ra­cyjne Game­lina opie­rały się na wadli­wych oce­nach mar­szałka Phi­lippe’a Pétaina, który jako mini­ster obrony w roku 1934 pod­kre­ślał zna­cze­nie wkro­cze­nia do Bel­gii w wypadku wojny i który mini­ma­li­zo­wał zagro­że­nie w rejo­nie Arde­nów27. Także Bel­go­wie poważ­nie zaszko­dzili pla­nom ope­ra­cyj­nym Game­lina, przyj­mu­jąc samo­bój­czą tak­tykę neu­tral­no­ści i nie­za­an­ga­żo­wa­nia aż do samego najazdu.

Na szcze­blu armij­nym, kor­pu­śnym i dywi­zyj­nym Fran­cuzi mieli dowód­ców sku­tecz­nych, takich jak de Gaulle, de Lat­tre de Tas­si­gny, Touchon czy Dele­stra­int, ale też prze­cięt­nych i mier­nych, jak Grand­sard, Corap i Réquin. Tak jak każde woj­sko prze­cho­dzące ze stanu pokoju w czas wojny, armia fran­cu­ska posia­dała wielu ofi­ce­rów dosko­nale reali­zu­ją­cych obo­wiązki biu­ro­kra­tyczne, lecz nie­na­da­ją­cych się do dowo­dze­nia na polu walki. Także armie ame­ry­kań­ska, bry­tyj­ska i radziecka miały w sze­re­gach gry­zi­piór­ków nie­zdol­nych przy­sto­so­wać się do nowo­cze­snego pola walki i regu­lar­nie wyma­new­ro­wy­wa­nych przez Niem­ców w latach 1941–1943. Róż­nica pole­gała na tym, że Fran­cja w roku 1940 miała bar­dzo mało czasu, by uczyć się na błę­dach i pozbyć się zło­gów. Także Niemcy mieli nie­kom­pe­tent­nych ofi­ce­rów, takich jak gene­rał major Frie­drich Pau­lus, w roku 1940 nie­znany ofi­cer szta­bowy, który dwa lata póź­niej miał popro­wa­dzić 6. Armię do kata­strofy pod Sta­lin­gra­dem. SS-Obergruppenführer Josef „Sepp” Die­trich, w maju 1940 roku dowódca pułku Leib­stan­darte SS Adolf Hitler (LSSAH), został póź­niej nazwany przez feld­mar­szałka Gerda von Rund­stedta „uczci­wym głup­kiem” nie­po­tra­fią­cym czy­tać map woj­skowych28. Cztery lata póź­niej Die­trich dowo­dził 6. Armią Pan­cerną w prze­gra­nej bitwie w Arde­nach. Armia fran­cu­ska nie miała by­naj­mniej mono­polu na nie­kom­pe­ten­cję.

Wresz­cie powią­zane ze sobą tezy o wewnętrz­nych podzia­łach poli­tycz­nych i moral­nej deka­den­cji zostały przez róż­nych auto­rów roz­dmu­chane do opi­nii, że armia fran­cu­ska została poko­nana od wewnątrz. Po raz pierw­szy zarzut ten wysu­nął mar­sza­łek Pétain, który stwier­dził 17 maja 1940 roku: „Mój kraj został pobity i wzy­wają mnie, bym zawarł pokój i pod­pi­sał zawie­sze­nie broni. (…) Oto dzieło 30 lat mark­si­zmu”29. Pétain był zade­kla­ro­wa­nym reak­cjo­ni­stą, który obwi­niał fran­cu­skich socja­li­stów i komu­ni­stów o pod­ko­py­wa­nie morale w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym, szcze­gól­nie w cza­sach Frontu Ludo­wego (1936–1938). Tacy lewi­cowi przy­wódcy związ­kowi jak Jean Mathe wywo­ły­wali strajki, które zakłó­cały pro­duk­cję wojenną i wytwo­rzyły w nie­któ­rych fabry­kach stan bli­ski anar­chii, a przy­wódca fran­cu­skiej par­tii komu­ni­stycz­nej Mau­rice Tho­rez wzy­wał zwo­len­ni­ków do pro­te­stów prze­ciwko fran­cu­skim zbro­je­niom30. Choć podziały poli­tyczne we fran­cu­skim spo­łe­czeń­stwie były głę­bo­kie i wywarły wpływ na przed­wo­jenną poli­tykę, pobór do woj­ska i budżety woj­skowe, nie miały one pra­wie żad­nego wpływu na roz­wi­nię­cie i dzia­ła­nia armii w roku 1940, za co odpo­wia­dało wyłącz­nie dowódz­two woj­skowe zło­żone z kon­ser­wa­ty­stów. Zaszło­ści poli­tyczne mogły wpły­nąć na morale nie­któ­rych żoł­nie­rzy w okre­sie dziw­nej wojny, ale gdy 10 maja 1940 roku roz­po­częła się kam­pa­nia, żoł­nie­rze zagro­żeni śmier­cią lub nie­wolą nie mieli czasu na roz­wa­ża­nia. To prawda, że nie­po­koje robot­ni­cze wpły­nęły na poziom fran­cu­skiej pro­duk­cji woj­skowej w latach 1938–1940, ale nie na tyle, by unie­moż­li­wić Fran­cji obronę. Ze wszyst­kich argu­men­tów przed­sta­wia­nych jako wyja­śnie­nie klę­ski Fran­cji podziały poli­tyczne miały naj­mniej­szy wpływ na wyda­rze­nia na polu walki.

Popu­larny był też motyw „moral­nej deka­den­cji”, szcze­gól­nie w Wiel­kiej Bry­ta­nii i Niem­czech, ale ponow­nie są to jedy­nie gene­ra­li­za­cje pozba­wione związku z tym, co działo się na polach bitew. W Wiel­kiej Bry­ta­nii mówiono o braku „moral­nego krę­go­słupa” we Fran­cji, żeby zachę­cić spo­łe­czeń­stwo do więk­szych poświę­ceń i pod­trzy­ma­nia wysiłku wojen­nego. Dla nazi­stow­skiego reżimu szyb­kie zwy­cię­stwo było potwier­dze­niem prze­wagi moral­nej Trze­ciej Rze­szy. Obie strony wyko­rzy­sty­wały więc „moralną deka­den­cję” Fran­cji do wspar­cia wła­snych dzia­łań.

Po ana­li­zie stan­dar­do­wych argu­men­tów poda­wa­nych przez histo­ry­ków dla wyja­śnie­nia upadku Fran­cji w 1940 roku uwa­żam, że mają one jedną wspólną sła­bość – wysu­wa­jący je histo­rycy nie zadali sobie kon­tro­l­nego pyta­nia, czy Fran­cja prze­gra­łaby w ciągu sze­ściu tygo­dni, gdyby dany czyn­nik nie wystę­po­wał. Na przy­kład gdyby w roku 1940 Fran­cja dys­po­no­wała lep­szymi dowód­cami, miała gene­ra­łów potra­fią­cych prze­wi­dzieć nie­miec­kie dzia­ła­nia i odpo­wied­nio na nie zare­ago­wać, czy zmie­ni­łoby to osta­teczny rezul­tat, czy też jedy­nie opóź­niło o kilka tygo­dni pod­pi­sa­nie zawie­sze­nia broni? Albo gdyby 5 miliar­dów fran­ków zain­we­sto­wa­nych w linię Magi­nota Fran­cja prze­zna­czyła na utwo­rze­nie więk­szej liczby dywi­zji pan­cer­nych, to czy powio­dłoby się jej lepiej w roku 1940? Wysunę tezy i je spraw­dzę. W tym kon­tek­ście czyn­nikiem lub czyn­nikami sine qua non są te, bez któ­rych nie mogło dojść do danego wyda­rze­nia. Za praw­do­po­dobną przy­czynę uważa się ten lub te czyn­niki, które zapo­cząt­ko­wują ciąg wyda­rzeń pro­wa­dzą­cych do okre­ślo­nego rezul­tatu. Przy tych defi­ni­cjach moje tezy są nastę­pu­jące:

Czyn­ni­kami koniecz­nymi albo sine qua non pro­wa­dzą­cymi do porażki Fran­cji w 1940 roku były (a) brak sku­tecz­nego wspar­cia powietrz­nego dla wojsk lądo­wych i (b) nie­wy­star­cza­jąca siła ognia w obro­nie na szcze­blu tak­tycz­nym (czyli braki arty­le­rii prze­ciw­pan­cer­nej i prze­ciw­lot­ni­czej, min, moź­dzie­rzy).

Jed­nym z praw­do­po­dob­nych przy­czyn tych nie­do­bo­rów mate­rial­nych było nad­mierne zaan­ga­żo­wa­nie fran­cu­skich przy­wód­ców woj­sko­wych i poli­tycz­nych w dzia­ła­nia koali­cyjne, zamiast przy­ję­cia planu sto­cze­nia poważ­nej kam­pa­nii w opar­ciu jedy­nie o wła­sne zasoby. Z powodu nad­miernego pole­ga­nia na wspar­ciu innych stron w pierw­szych fazach przy­szłego kon­fliktu moder­ni­za­cja armii w metro­po­lii oraz lot­nic­twa nie była prio­ry­te­tem aż do kry­zysu mona­chij­skiego we wrze­śniu 1938 roku. Pod­jęta naprędce roz­bu­dowa armii i lot­nic­twa nie przy­nio­sła efek­tów z powodu nie­przy­go­to­wa­nia fran­cu­skiego prze­my­słu do seryj­nej pro­duk­cji nowych rodza­jów broni i nie­zdol­no­ści przy­wódz­twa woj­sko­wego do prze­szko­le­nia woj­ska i wypo­sa­że­nia go na czas w nowo­cze­sny sprzęt.

Inną praw­do­po­dobną przy­czyną porażki było dłu­go­let­nie obse­syjne pod­trzy­my­wa­nie obrazu Fran­cji jako wiel­kiego mocar­stwa, pro­wa­dzące do prze­sło­nię­cia rze­czy­wi­sto­ści przez złu­dze­nia. Fran­cu­scy przy­wódcy szczy­cili się przy­wódz­twem w koali­cji z mniej­szymi sojusz­ni­kami (Bel­gią, Pol­ską, Cze­cho­sło­wa­cją), mimo że nie posia­dali spój­nych pla­nów współ­pracy z nimi w celu powstrzy­ma­nia nie­miec­kiej agre­sji. Podob­nie inwe­sto­wa­nie wiel­kich sum w pre­sti­żowe pro­jekty, takie jak baza mor­ska Mers-el-Kébir, i cięż­kie okręty pod­kre­ślało posia­da­nie przez Fran­cję roz­le­głego impe­rium zamor­skiego, jed­no­cze­śnie prze­sła­nia­jąc fakt, że impe­rium to nie zwięk­szało bez­pie­czeń­stwa.

Ostat­nią praw­do­po­dobną przy­czyną porażki alian­tów był brak peł­nego bry­tyj­skiego wspar­cia na ziemi i w powie­trzu. Wielka Bry­ta­nia skie­ro­wała na kon­ty­nent nie­liczne i nie­do­sta­tecz­nie wyszko­lone siły eks­pe­dy­cyjne, które nie­wiele wnio­sły do dzia­łań lądo­wych, zwłasz­cza wobec braku dywi­zji pan­cer­nej wypo­sa­żo­nej w czołgi uzbro­jone w armaty. Odmowa skie­ro­wa­nia na kon­ty­nent myśliw­ców Spit­fire przez Figh­ter Com­mand RAF spra­wiła, że fran­cu­skie myśliwce mie­rzyły się z prze­ciw­ni­kiem znacz­nie licz­niej­szym i lep­szym tech­nicz­nie, co zapew­niło nie­przy­ja­cie­lowi prze­wagę w powie­trzu nad polem walki.

W ten spo­sób odcho­dzę od stan­dar­do­wej teo­rii o nie­do­stat­kach dok­tryny, morale i dowo­dze­nia, która zwy­kle sta­nowi rdzeń ocen wyja­śnia­ją­cych upa­dek Fran­cji. Zamiast tego stwier­dzam, że woj­sko kie­ru­jące się mak­symą Pétaina „siła ognia zabija” prze­grało, bo nie dys­po­no­wało prze­wagą siły ognia ani na polu walki, ani też ponad nim. Co wię­cej, przy­czyną nie­do­stat­ków siły ognia Fran­cji były świa­dome decy­zje przy­wód­ców woj­skowych i poli­tycz­nych, któ­rzy przed­kła­dali wize­ru­nek nad treść i nie potra­fili zro­zu­mieć, że cię­żar zada­nia powstrzy­ma­nia Hitlera przy­pa­dał im, a nie jakiejś mgli­stej koali­cji. Ważną przy­czyną alianc­kiej porażki w roku 1940 było też nie­przy­go­to­wa­nie Wiel­kiej Bry­ta­nii do walk na kon­ty­nen­cie i jej nie­mrawa postawa jako sojusz­nika.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Ele­anor M. Gates, End of the Affair: The Col­lapse of the Anglo-French Alliance, 1939–40, Uni­ver­sity of Cali­for­nia Press, Ber­ke­ley 1981, s. 57. [wróć]

Phi­lip Bell, ’Thank God for the French Army’: Chur­chill, France and an Alter­na­tive to Appe­ase­ment in the 1930s, w: Bri­tain in Glo­bal Poli­tics, tom 1, From Glad­stone to Chur­chill, red. Chri­sto­pher Baxter i inni, Pal­grave Mac­mil­lan, Lon­don 2013, s. 175. [wróć]

Jef­frey Record, The Spec­ter of Munich: Recon­si­de­ring the Les­sons of Appe­asing Hitler, Poto­mac Books, Inc., Washing­ton 2006, s. 30. [wróć]

Wil­liam Man­che­ster, Paul Reid, The Last Lion: Win­ston Spen­cer Chur­chill: Defen­der of the Realm, 1940–1965, Lit­tle, Brown & Co., New York 2012, s. 39. [wróć]

Alan Bro­oke, War Dia­ries 1939–1945, Pho­enix Press, Lon­don 2002, s. 13. [wróć]

Ralph D. Paine Jr., France Col­lap­sed From Inter­nal Decay, „Life”, tom 9, nr 2, 8 lipca 1940, s. 23, 75. [wróć]

Julian Jack­son, France: The Dark Years, 1940–1944, Oxford Uni­ver­sity Press, Oxford 2003, s. 185. [wróć]

Marc Bloch, Strange Defeat, W.W. Nor­ton & Co., New York 1968, s. 25–27, 93. [wróć]

Daniel Bar­lone, A French Offi­cer’s Diary, 23 August 1939–1 Octo­ber 1940, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 2011, s. 19. [wróć]

Paul Auphan, Jacques Mor­dal, The French Navy in World War II, Naval Insti­tute Press, Anna­po­lis 1959, s. 21. [wróć]

Mar­tin Win­drow, Our Friends Bene­ath the Sands: The Fore­ign Legion in France’s Colo­nial Conqu­ests, 1870–1935, Pho­enix, Lon­don 2011, s. 538, 550. [wróć]

1B, OKH, Heer/Feld und Ersat­zheer Außerdem star­ben, http://ww2stats.com/noncombat_heer.jpg; Durch Gericht­sur­teil Erschos­sene, http://ww2stats.com/ Court%20Martials%201941_09.jpg. [wróć]

Karl-Heinz Frie­ser, The Blitz­krieg Legend: The 1940 Cam­pa­ign in the West, Naval Insti­tute Press, Anna­po­lis 2005, s. 54–59. [wróć]

Robert A. Doughty, The Seeds of Disa­ster: The Deve­lop­ment of French Army Doctrine 1919–1939, Con­nec­ti­cut: Archon, Ham­den 1985, s. 84–86. [wróć]

Robert A. Doughty, The French Armed For­ces, 1918–40, w: Mili­tary Effec­ti­ve­ness, tom 2, red. Allan R. Mil­lett, Wil­liam­son Mur­ray, Cam­bridge Uni­ver­sity Press, Cam­bridge 2010, s. 60. [wróć]

Doughty, The French Armed For­ces, s. 58. [wróć]

Ali­stair Horne, To Lose a Bat­tle: France 1940, Pen­guin Books, New York 1979, s. 151. [wróć]

Ibi­dem, s. 657. [wróć]

Robert A. Doughty, French Anti-Tank Doctrine, 1940: The Anti­dote that Failed, „Mili­tary Review”, tom LVI, nr 5, maj 1976, s. 36–48. [wróć]

Euge­nia C. Kie­sling, Arming Aga­inst Hitler: France and the Limits of Mili­tary Plan­ning, Uni­ver­sity Press of Kan­sas, Law­rence 1996, s. 101–102. [wróć]

Horne, op. cit., s. 63. [wróć]

Bar­lone, op. cit., s. 4. [wróć]

Wil­liam All­corn, The Magi­not Line 1928–45, Osprey Publi­shing, Oxford 2003, s. 9. [wróć]

Neil Short, Ger­many’s West Wall: The Sieg­fried Line, Osprey Publi­shing, Oxford 2004, s. 12–17. [wróć]

Ste­ven J. Zaloga, French Tanks of World War II: Infan­try and Bat­tle Tanks, Osprey Publi­shing, Oxford 2014, s. 7–9. [wróć]

Doughty, Seeds of Disa­ster, s. 172. [wróć]

Guy Chap­man, Why France Fell: The Defeat of the French Army in 1940, Holt, Rine­hart and Win­ston, New York 1969, s. 26–27. [wróć]

Chri­sto­pher Chant (red.), War­fare and the Third Reich: The Rise and Fall of Hitler’s Armed For­ces, Smi­th­mark Publi­shers, New York 1996. [wróć]

Robert B. Bruce, Pétain: Ver­dun to Vichy, Poto­mac Books, Washing­ton 2008, s. 105. [wróć]

Eugen Weber, The Hol­low Years: France in the 1930s, W.W. Nor­ton & Co., New York 1994, s. 23. [wróć]

Tytuł ory­gi­nału: Case Red: The Col­lapse of France

Copy­ri­ght © Robert For­czyk, 2017

This trans­la­tion of Case Red is publi­shed by Rebis Publi­shing House Ltd by arran­ge­ment with Osprey Publi­shing, part of Blo­oms­bury Publi­shing Plc.

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2021

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Krzysz­tof Tro­piło

Mapy: boun­ford.com

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki: Syl­wia Kusz / MAGRAF s.c.

Foto­gra­fia na okładce

© Roger Viol­let/Getty Ima­ges Poland

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Fall Rot. Upa­dek Fran­cji 1940, wyd. I, Poznań 2022)

ISBN 978-83-8188-953-7

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61-867-47-08, 61-867-81-40

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer