Feminizmy - Delap	 Lucy - ebook

Feminizmy ebook

Delap Lucy

4,3
43,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Gdzie biją źródła emancypacji kobiet – i czy na pewno na Zachodzie? W swojej nowatorskiej książce Lucy Delap przepisuje historię feminizmu, zabierając czytelników i czytelniczki w podróż po sześciu kontynentach i kilku epokach. Interesują ją sufrażystowskie pieśni, odzyskane pojęcia, radykalne postawy i utopijne marzenia. Zamiast klasycznej opowieści o pierwszej, drugiej i trzeciej fali feminizmu brytyjska badaczka proponuje perspektywę „historii połączonych”, zgodnie z którą walka kobiet o lepsze urządzenie świata to nie linearny ciąg wydarzeń napędzanych przez Europę i Amerykę, lecz sieć czy nawet kłącze różnych postulatów, dążeń i poglądów z wielu zakątków świata. Śledząc nieustanne przepływy idei ponad narodowymi granicami, intelektualne inspiracje i wzorce dziedziczenia postaw politycznych, Delap oferuje przełomowe spojrzenie na feminizm jako najszerzej zakrojony projekt emancypacyjny w historii ludzkości.

 

Fragment książki:

 

Niektóre opowiedziane tu historie są powszechnie znane: te o sufrażetkach, o wybijaniu okien kamieniami, o radykalnych feministkach celebrujących sprawczość i solidarność kobiet. Ale przecież feminizm nie zawsze i nie wszędzie wyglądał tak samo. W książce wielokrotnie powraca problem swoistego paradoksu, który cechuje feminizm: otóż jako ruch postuluje on włączenie kobiet do wszystkich obszarów życia społecznego i politycznego i żąda radykalnej transformacji struktur władzy opartych na ekskluzywizmie, a jednocześnie charakteryzuje się własnymi formami marginalizacji, nie wszystkie kobiety reprezentując na równych warunkach. Dla kobiet czarnych, z klasy robotniczej, lesbijek, kobiet transpłciowych i biseksualnych, kobiet z niepełnosprawnościami, z innych części świata niż Zachód i wierzących w innego Boga niż Bóg chrześcijan zabrakło miejsca w feminizmie hegemonicznym, jak nazwała go Chela Sandoval. Mimo swych kosmopolitycznych korzeni feminizm często kojarzy się z zachodnim modelem wyemancypowanej kobiecości. Głosów osób innego pochodzenia, o innych doświadczeniach albo potrzebach niekoniecznie słuchano, a kampanie feministyczne nie zawsze uwzględniały ich interesy.

 

Poleca: Zdaniem Szota

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 446

Oceny
4,3 (12 ocen)
6
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
KlaudiaMaj
(edytowany)

Dobrze spędzony czas

Warta uwagi
00
DzikieNieogary

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna.
00

Popularność




Lucy De­lapFe­mi­ni­zmy. Hi­sto­ria glo­balna,prze­ło­żył Fi­lip Fie­rekOko­niny 2024
Ty­tuł ory­gi­nału: Fe­mi­ni­sms. A Glo­bal Hi­story
Co­py­ri­ght © Lucy De­lap 2020 First pu­bli­shed as FE­MI­NI­SMS in 2020 by Pe­li­can, an im­print of Pen­guin Press. Pen­guin Press is part of the Pen­guin Ran­dom Ho­use group of com­pa­nies Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Fi­lip Fie­rek, 2024 Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Drza­zgi, 2024
Re­dak­cja:Mar­tyna M. Le­mań­czyk, Ur­szula Obara
Ko­rekta:To­masz P. Bo­cheń­ski, Agata Chmie­lecka, We­ro­nika Kli­mo­wicz-Ko­złow­ska, Kinga Ko­ło­dziej
Pro­jekt ty­po­gra­ficzny, skład i ła­ma­nie:By Mo­use | by­mo­use.pl
Pro­jekt okładki:Sara Ma­kuch
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-968988-5-2
Wy­daw­nic­two Drza­zgi Oko­niny 17B 89-530 Śli­wice
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Wstęp

W stycz­niu 1886 roku cza­so­pi­smo „We­stern Echo” uka­zu­jące się od kilku mie­sięcy na Zło­tym Wy­brzeżu, w ów­cze­snej ko­lo­nii bry­tyj­skiej, dzi­siej­szej Gha­nie, opu­bli­ko­wało gniewny list jed­nej z czy­tel­ni­czek:

Nie dość, że ha­nieb­nie wy­pa­cza się ob­raz afry­kań­skich ko­biet, to w do­datku każdy biały, który po­ja­wia się na Zło­tym Wy­brzeżu, trak­tuje nas jak po­py­cha­dła. [...] Z rąk bia­łych spo­tyka nas krzywda, za którą nie po­no­szą żad­nej od­po­wie­dzial­no­ści, po­nie­waż mil­czymy. [...] Choć nie mamy bia­łych, aniel­skich twa­rzy, po­zio­mem kul­tury do­rów­nu­jemy wszyst­kim bia­łym ko­bie­tom[1].

Miesz­kanka Zło­tego Wy­brzeża pi­sze wprost, że czuje się po­nie­wie­rana przez eu­ro­pej­skich ko­lo­ni­za­to­rów, któ­rzy nie sza­nują jej lo­kal­nej kul­tury i bez­kar­nie roz­po­rzą­dzają ży­ciem rdzen­nych ko­biet. W li­ście wy­brzmiewa nie tylko jej gniew, ale też zgryź­li­wość, o czym świad­czy gra słów od­no­sząca się do wła­dzy spra­wo­wa­nej przez męż­czyzn[I]. Nie znamy wpraw­dzie imie­nia ani na­zwi­ska au­torki, lecz śmia­łość, z jaką wy­stę­puje w imie­niu Afry­ka­nek, każe do­my­ślać się ist­nie­nia pew­nej wy­obra­żo­nej wspól­noty tam­tej­szych ko­biet. O bez­po­śred­nim, po­stę­po­wym to­nie li­stu prze­są­dził nie tylko kon­tekst lo­kalny, mia­no­wi­cie długa tra­dy­cja prasy na Zło­tym Wy­brzeżu, ale także ogól­no­świa­towy za­sięg ów­cze­snego ru­chu ko­bie­cego.

Rok 1886 był mo­men­tem in­ten­syw­nej eks­pan­sji ko­lo­nial­nej. Eu­ro­pej­skie im­pe­ria anek­to­wały jedno po dru­gim afry­kań­skie i azja­tyc­kie te­ry­to­ria, kła­dąc pod­wa­liny pod świa­towy ład oparty na prze­mocy, ści­słych hie­rar­chiach ra­so­wych i nor­mach płcio­wych. W XX stu­le­ciu ten po­rzą­dek będą kwe­stio­no­wać przed­sta­wi­ciele i przed­sta­wi­cielki ru­chów ra­dy­kal­nych, na­ro­do­wych i an­ty­ko­lo­nial­nych. Jed­no­cze­śnie ko­biety na ca­łym świe­cie zy­ski­wały do­stęp do edu­ka­cji i płat­nej pracy (lub były do niej przy­mu­szane), a upo­wszech­nie­nie ro­we­rów otwo­rzyło przed nimi nowe moż­li­wo­ści prze­miesz­cza­nia się, ale też bu­dziło lęki, uosa­biane w fi­gu­rze „no­wej ko­biety” – cy­klistki w blo­omer­kach. Oto do­ko­ny­wała się głę­boka prze­miana do­ty­cząca tego, jak ko­biety czuły się we wła­snym ciele i jak po­strze­gały swoje ży­cie. Opo­wieść, którą tu przed­sta­wiam, sięga za­równo w przód, jak i wstecz wzglę­dem roku 1886, obej­mu­jąc swoim za­się­giem roz­pi­sane na ćwierć ty­siąc­le­cia sta­ra­nia o uczy­nie­nie nie­rów­no­ści płcio­wych sprawą po­li­tyczną.

Forma, jaką przyj­muje sprze­ciw wo­bec krzywd do­świad­cza­nych przez ko­biety, za­leży od mo­mentu hi­sto­rycz­nego, a przy­bie­rane iden­ty­fi­ka­cje – „fe­mi­nistki”, „ko­biety”, „damy”, „sio­stry” – są za­wsze tym­cza­sowe. Po­li­tyka fe­mi­ni­styczna or­ga­ni­zuje się wo­kół ta­kich kwe­stii jak klasa, et­nicz­ność, re­li­gia, sek­su­al­ność, na­ro­do­wość i wiek. Tego, czy ktoś był lub jest fe­mi­ni­stą albo fe­mi­nistką, ni­gdy nie na­leży uzna­wać za pew­nik ani też nie wolno na­zy­wać fe­mi­ni­stami i fe­mi­nist­kami osób, które nie utoż­sa­miały się z fe­mi­ni­zmem lub otwar­cie go od­rzu­cały.

Ter­min „fe­mi­nizm” może po­słu­żyć za punkt wyj­ścia do na­my­słu nad wspól­nymi stra­te­giami i po­stu­la­tami kam­pa­nii na rzecz praw ko­biet, ich prze­bu­dze­nia i wy­zwo­le­nia albo tak zwa­nej no­wej ko­bie­co­ści. Opo­wiem tu jed­nak także hi­sto­rię ogra­ni­czeń fe­mi­ni­zmu, jego mar­twych punk­tów i wy­klu­czeń, idio­syn­kra­zji i błę­dów. Oka­zuje się, że na­wet samo słowo „ko­bieta” jest pro­wi­zo­ryczne. Z ko­lei ter­min „gen­der”, przez który ro­zu­miemy kul­tu­rową i spo­łeczną or­ga­ni­za­cję płci bio­lo­gicz­nej, upo­wszech­nił się do­piero w koń­cówce ubie­głego stu­le­cia. W pracy prze­śle­dzę związki łą­czące fe­mi­nistki i ak­ty­wistki z na­cjo­na­li­zmem, dok­try­nami re­li­gij­nymi, im­pe­ria­li­zmem, pro­gra­mami uto­pij­nymi i dys­kur­sem ra­so­wym. Przed­sta­wia­jąc nie­oczy­wi­ste po­wią­za­nia i od­dzia­ły­wa­nia mię­dzy ko­lej­nymi po­ko­le­niami dzia­ła­czek i po­szcze­gól­nymi epo­kami, chcę uczy­nić z tej książki źró­dło in­spi­ra­cji dla fe­mi­ni­stek. In­spi­ra­cji po­winna jed­nak to­wa­rzy­szyć także inna re­la­cja: opo­wia­da­jąca o na­pię­ciach i kon­flik­tach. Przez długi czas ko­ali­cje fe­mi­ni­styczne były nie w pełni in­klu­zywne, a pro­blemy, ja­kimi in­te­re­so­wały się fe­mi­nistki w prze­szło­ści, nie­ko­niecz­nie od­po­wia­dają współ­cze­snym sta­ra­niom o uwi­docz­nie­nie i eli­mi­na­cję nie­rów­no­ści płcio­wych.

Fe­mi­nizm stara się zo­stać so­ju­szem obej­mu­ją­cym po­nad po­łowę ludz­ko­ści. Być może jesz­cze ni­gdy w na­szej hi­sto­rii nie po­wstał ruch rów­nie am­bitny. Ale czego wła­ści­wie chcą fe­mi­nistki? Łą­czy je prze­ko­na­nie, że męż­czyźni – przez sam fakt by­cia męż­czy­znami – mają nad ko­bie­tami pewną prze­wagę, a temu sta­nowi rze­czy da się za­ra­dzić po­przez walkę. Po­stu­laty po­li­tyczne wy­ni­ka­jące z tego pod­sta­wo­wego za­ło­że­nia przyj­mo­wały za­sad­ni­czo od­mienną po­stać w róż­nych mo­men­tach hi­sto­rii i były róż­nie wer­ba­li­zo­wane. Fe­mi­nizm na­leży więc po­strze­gać ra­czej jako sieć na­kła­da­ją­cych się, po­wią­za­nych we­wnętrz­nie dzia­łań, za­gad­nień i żą­dań, które za­częto for­mu­ło­wać w XVIII wieku czy na­wet wcze­śniej. Sto lat temu bry­tyj­ska fe­mi­nistka i so­cja­listka Ethel Snow­den opi­sy­wała go jako pro­jekt umo­ral­nie­nia męż­czyzn i ko­biet po­przez wy­ko­rzy­sta­nie in­stynk­tow­nego żeń­skiego ży­wiołu, dzięki któ­remu można ochro­nić rasę. Żadna dwu­dzie­sto­pierw­szo­wieczna fe­mi­nistka ra­czej nie utoż­sami się z taką re­to­ryką; co wię­cej, dys­kurs ra­sowy upra­wiany przez Snow­den za­kwe­stio­no­wa­łaby też ano­ni­mowa au­torka li­stu ze Zło­tego Wy­brzeża. Nie­mniej, ana­li­zu­jąc w świe­tle współ­cze­snych pro­ble­mów de­baty to­czone w prze­szło­ści przez fe­mi­nistki, do­strze­gamy, że po­zo­stają one za­dzi­wia­jąco ak­tu­alne i ade­kwatne. Na przy­kład upór, z ja­kim Snow­den gło­siła, że ko­biety mają ta­kie samo prawo co męż­czyźni do służby woj­sko­wej, do­brze re­zo­nuje z za­żartą dziś walką o rów­ność płci pod­czas dzia­łań mi­li­tar­nych w te­re­nie.

Fe­mi­nistki na­pę­dza do dzia­ła­nia ha­niebna rze­czy­wi­stość, w któ­rej ko­biety są po­zba­wiane kon­troli nad swo­imi cia­łami – rze­czy­wi­stość gwał­tów, wy­ko­rzy­sty­wa­nia sek­su­al­nego, nie­chcia­nych ciąż i prze­moż­nej pre­sji mę­skiego wzroku. Dzia­łaczki zwra­cają uwagę na ubó­stwo i anal­fa­be­tyzm ko­biet, na to, że nie mają one do­stępu do bez­piecz­nej i do­brze płat­nej pracy, na nie­pewny sta­tus żon i ma­tek. Ujaw­niają cenę, jaką płacą ko­biety po­zba­wione ochrony praw­nej, któ­rym od­ma­wia się prawa do opieki nad po­tom­stwem lub zmu­sza się je do pracy, które nie mają do­stępu do opieki me­dycz­nej ani nie po­sia­dają ziemi, cier­pią pod­czas oku­pa­cji, wo­jen i klęsk głodu. Kosz­tów i krzywd wy­ni­ka­ją­cych z nie­rów­no­ści płcio­wych nie da się na­wet osza­co­wać. Jed­no­cze­śnie fe­mi­ni­styczny ak­ty­wizm jest dzia­łal­no­ścią na tyle kre­atywną, że do­daje ko­bie­tom siły, pro­wa­dzi do po­wsta­wa­nia so­ju­szy oraz skła­nia in­nych do za­an­ga­żo­wa­nia się na rzecz zmiany. Fe­mi­ni­styczne idee i ma­rze­nia ma­te­ria­li­zują się w po­staci kon­kret­nych kam­pa­nii i pro­te­stów, a dzięki fe­mi­ni­zmowi ko­biety zy­skują na­dzieję, po­czu­cie spra­wie­dli­wo­ści i pew­ność sie­bie.

Nie­jed­no­krot­nie przed­sta­wiano fe­mi­nizm jako ruch, który osią­gnął już za­ło­żone cele, a za­tem się wy­czer­pał – tyle że ten ruch od­ra­dza się za każ­dym ra­zem, gdy do głosu do­cho­dzi nowe po­ko­le­nie ko­biet na­zy­wa­ją­cych nie­spra­wie­dli­wo­ści po imie­niu. Dzi­siej­sze ak­ty­wistki wciąż zaj­mują się, jak same am­bi­wa­lent­nie to na­zy­wają, „sło­wem na »F«”. Wiele z nich nie wy­pra­co­wało jed­nak jed­no­znacz­nego sto­sunku do hi­sto­rii ru­chu: nie­które od­dają hołd pra­mat­kom po­kroju Con­cep­ción Are­nal, Mary Wol­l­sto­ne­craft czy Fun­mi­layo Ran­some-Kuti, pod­czas gdy inne wy­rze­kają się prze­szło­ści, pod­kre­śla­jąc uni­ka­to­wość wła­snego fe­mi­ni­zmu.

Am­bi­wa­len­cja sa­mego po­ję­cia, jak i to, co skrywa fe­mi­ni­styczna prze­szłość, nie są ni­czym za­ska­ku­ją­cym. Pe­rio­dy­za­cja fe­mi­ni­zmu we­dług fal nie zdała eg­za­minu, bo po­mija wiele hi­sto­rycz­nych za­wi­ło­ści. Nar­ra­cja o pierw­szej, dru­giej, trze­ciej i czwar­tej fali fe­mi­ni­zmu lub o jego wa­rian­tach, ta­kich jak nowy fe­mi­nizm czy ruch riot grrrl, nie za­wsze od­daje rze­czy­wi­ste do­świad­cze­nia ko­biet. Dzia­łal­ność wielu z nich była lub jest tak mocno osa­dzona w in­nych nur­tach – so­cja­li­stycz­nym, na­cjo­na­li­stycz­nym lub an­ty­ko­lo­nial­nym – że ter­min „fe­mi­nizm” można od­rzu­cić jako zbyt kon­fron­ta­cyjny, zbyt eu­ro­ame­ry­kań­ski, zbyt biały, zbyt kla­si­stow­ski.

Nie­które opo­wie­dziane tu hi­sto­rie są po­wszech­nie znane: te o su­fra­żet­kach, o wy­bi­ja­niu okien ka­mie­niami, o ra­dy­kal­nych fe­mi­nist­kach ce­le­bru­ją­cych spraw­czość i so­li­dar­ność ko­biet. Ale prze­cież fe­mi­nizm nie za­wsze i nie wszę­dzie wy­glą­dał tak samo. W książce wie­lo­krot­nie po­wraca pro­blem swo­istego pa­ra­doksu, który ce­chuje fe­mi­nizm: otóż jako ruch po­stu­luje on włą­cze­nie ko­biet do wszyst­kich ob­sza­rów ży­cia spo­łecz­nego i po­li­tycz­nego i żąda ra­dy­kal­nej trans­for­ma­cji struk­tur wła­dzy opar­tych na wy­klu­cze­niu, a jed­no­cze­śnie cha­rak­te­ry­zuje się wła­snymi for­mami mar­gi­na­li­za­cji, nie wszyst­kie ko­biety re­pre­zen­tu­jąc na rów­nych wa­run­kach. Dla ko­biet czar­nych, z klasy ro­bot­ni­czej, les­bi­jek, ko­biet trans­pł­cio­wych i bi­sek­su­al­nych, ko­biet z nie­peł­no­spraw­no­ściami, z in­nych czę­ści świata niż Za­chód i wie­rzą­cych w in­nego Boga niż Bóg chrze­ści­jan za­bra­kło miej­sca w „fe­mi­ni­zmie he­ge­mo­nicz­nym”[2], jak na­zwała go Chela San­do­val. Mimo ko­smo­po­li­tycz­nych ko­rzeni, któ­rych mapę pró­buję na­kre­ślić w ko­lej­nych roz­dzia­łach, fe­mi­nizm czę­sto ko­ja­rzy się z za­chod­nim mo­de­lem wy­eman­cy­po­wa­nej ko­bie­co­ści. Gło­sów osób in­nego po­cho­dze­nia, o in­nych do­świad­cze­niach albo po­trze­bach nie­ko­niecz­nie słu­chano, a kam­pa­nie fe­mi­ni­styczne nie za­wsze uwzględ­niały ich in­te­resy. Ma­te­riały ar­chi­walne, do­ku­men­tu­jące fe­mi­nizm jako taki, opo­wia­dają przede wszyst­kim hi­sto­rię, jaką chcą prze­ka­zać fe­mi­nistki uprzy­wi­le­jo­wane i dys­po­nu­jące do­sta­teczną siłą prze­bi­cia. Jak za­uważa Adele Mur­dolo, „w ar­chi­wach fe­mi­ni­zmu ist­nieje bar­dzo nie­wiele do­ku­men­tów, które opi­sują kon­flikty albo po­działy ra­sowe bądź et­niczne w ru­chu ko­bie­cym”[3].

Nie­któ­rzy uwa­żają walkę fe­mi­ni­styczną za za­koń­czoną, osta­tecz­nego zwy­cię­stwa upa­tru­jąc choćby w przy­zna­niu ko­bie­tom praw wy­bor­czych, w do­pusz­cze­niu ich do wy­ko­ny­wa­nia za­wo­dów me­dycz­nych, w przy­zna­niu im praw do opieki nad dziećmi lub do pro­wa­dze­nia sa­mo­chodu. W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych sporo mó­wiło się o świe­cie post­fe­mi­ni­stycz­nym, w któ­rym wła­dzę po­li­tyczną, suk­ces eko­no­miczny i ka­pi­tał kul­tu­rowy ko­biety miały na wy­cią­gnię­cie ręki. Prze­ko­na­nie, że fe­mi­nizm wy­ko­nał już całą ro­botę, znacz­nie jed­nak osła­biła ostat­nia de­kada re­gresu go­spo­dar­czego, bru­tal­nych wo­jen i au­to­ry­tar­nej po­li­tyki. W 2013 roku ni­ge­ryj­ska pi­sarka Chi­ma­manda Ngozi Adi­chie wy­gło­siła wy­kład w ra­mach TED, w któ­rym we­zwała: „Wszy­scy po­win­ni­śmy być fe­mi­ni­stami”. W for­mie dru­ko­wa­nej tekst uka­zał się rok póź­niej, a słowa Adi­chie wy­ko­rzy­stała ikona popu Bey­oncé pod­czas swo­jej trasy kon­cer­to­wej, wy­stę­pu­jąc pod wiel­kim na­pi­sem „FE­MI­NIST”. Eg­zem­pla­rze książki Adi­chie wkrótce po jej opu­bli­ko­wa­niu zo­stały roz­dane wszyst­kim szwedz­kim szes­na­sto­lat­kom. Mimo to dys­kurs po­li­tyczny wciąż jest zdo­mi­no­wany przez re­to­rykę an­ty­fe­mi­ni­styczną i mi­zo­gi­niczną. W 2016 roku, pod­czas kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej, którą prze­grała, Hil­lary Clin­ton była zmu­szona sta­wiać czoła ostrym ata­kom prasy w związku ze swoim wy­glą­dem. Ją i inne po­li­tyczki spo­ty­kały zło­śli­wo­ści ze strony Do­nalda Trumpa, który o Carly Fio­ri­nie z Par­tii Re­pu­bli­kań­skiej mó­wił: „Spójrz­cie na tę twarz!”, „Czy ktoś za­gło­so­wałby na coś ta­kiego?”. Na po­czątku 2017 roku mi­liony ko­biet na ca­łym świe­cie wy­szły na ulice. Roz­gnie­wane prze­chwał­kami Trumpa o tym, że jako wpły­wowy męż­czy­zna może „chwy­tać ko­biety za cipki” (grab them by the pussy), wy­my­śliły ha­sło „cipka kontr­ata­kuje” (pussy grabs back). Na pro­te­stach i mar­szach kró­lo­wały ró­żowe ko­ciapki, które przy­wo­dziły na myśl czapkę fry­gij­ską (bon­net ro­uge), zwaną rów­nież czapką wol­no­ści, no­szoną przez re­pu­bli­kań­skie ci­toy­en­nes w okre­sie re­wo­lu­cji fran­cu­skiej. Pod ko­niec 2017 roku je­den z naj­słyn­niej­szych ame­ry­kań­skich słow­ni­ków, Mer­riam-We­bster, ogło­sił „fe­mi­nizm” naj­czę­ściej wy­szu­ki­wa­nym sło­wem ostat­nich dwu­na­stu mie­sięcy. Po­nadto, jak wy­ni­kało z jed­nego z ów­cze­snych glo­bal­nych son­daży, tylko w Ja­po­nii więk­szość re­spon­den­tów nie zga­dzała się ze stwier­dze­niem: „Po­pie­ram równe szanse dla ko­biet – nie tylko my­ślę, ale też mó­wię o tym, że ich sy­tu­acja w moim kraju wy­maga zmiany”[4]. W świe­tle tych spo­łecz­nych i po­li­tycz­nych tren­dów nar­ra­cja o post­fe­mi­ni­zmie wy­daje się nie­uza­sad­niona.

Po­ję­cie fe­mi­ni­zmu, ukute pod ko­niec XIX wieku, bu­dziło i do dziś bu­dzi kon­tro­wer­sje. Jedna z ame­ry­kań­skich ga­zet uznała nie­gdyś, że „fe­mi­ni­sta” to nowe okre­śle­nie na ba­ła­mut­nika. Męż­czy­zna na ry­sunku wbrew woli ko­biety przy­sta­wia się do niej, de­kla­ru­jąc: „Pro­szę nie zwra­cać na mnie uwagi, ma­de­mo­iselle, je­stem tylko fe­mi­ni­stą”[5]. Mi­nęło tro­chę czasu, za­nim zna­cze­nie tego słowa okrze­pło. Re­becca West, która swoje pierw­sze ar­ty­kuły opu­bli­ko­wała w fe­mi­ni­stycz­nym cza­so­pi­śmie „The Fre­ewo­man” w 1911 roku w wieku dwu­dzie­stu lat, zde­fi­nio­wała słowo „fe­mi­nistka” jako okre­śle­nie, które sły­szy od in­nych, „ile­kroć [wy­raża] uczu­cia od­róż­nia­jące [ją] od zwy­kłego po­py­cha­dła”[6]. Mimo to pi­sała pod pseu­do­ni­mem w tro­sce o do­bre imię swo­jej ro­dziny.

Ide­ami rów­no­ści, spra­wie­dli­wo­ści płcio­wej i wi­zjami no­wej rze­czy­wi­sto­ści in­te­re­so­wały się nie tylko ko­biety. Na kar­tach tej książki spo­tkamy rów­nież męż­czyzn, któ­rzy dzia­łali na rzecz po­prawy sy­tu­acji ko­biet, cza­sem kosz­tem swo­jego ży­cia pry­wat­nego. Zresztą pod ko­niec XIX wieku po­ję­cie ru­chu ko­bie­cego za­stą­piły ter­miny „fe­mi­ni­sta” i „fe­mi­nistka”, otwie­ra­jące się na obie płcie. W 1906 roku w Pa­ryżu ze­bra­nie Mię­dzy­na­ro­do­wej Rady Ko­biet (In­ter­na­tio­nal Co­un­cil of Wo­men, ICW) prze­rwał nie­jaki mon­sieur Le­gen­dre, ob­wiesz­cza­jąc, że był fe­mi­ni­stycz­nym kan­dy­da­tem w ostat­nich wy­bo­rach lo­kal­nych; na uczest­nicz­kach nie zro­biło to jed­nak wra­że­nia, a ga­zety pi­sały po­tem, że zo­stał „bez par­donu wy­rzu­cony” ze spo­tka­nia[7]. Le­gen­dre nie był je­dy­nym męż­czy­zną, który miał za­miar do­stać się do po­li­tyki pod szyl­dem fe­mi­ni­zmu. Geo­rge Lans­bury, póź­niej­szy li­der bry­tyj­skiej Par­tii Pracy, kan­dy­do­wał z ra­mie­nia ru­chu su­fra­ży­stow­skiego w wy­bo­rach w Mid­dles­bro­ugh w 1906 roku i w Bow and Brom­ley w 1912 roku. Oskar­żany, że chce po­wo­łać do rządu ko­biety, prze­grał w obu tych kam­pa­niach, ale to nie osła­biło jego za­pału. Gdy w 1913 roku zo­stał po­zba­wiony wol­no­ści za wznie­ca­nie prze­mocy w ra­mach walki o prawa ko­biet, roz­po­czął strajk gło­dowy, czę­sto wów­czas sto­so­wany przez su­fra­żystki wtrą­cane do wię­zień. W ostat­nich la­tach po­ja­wiły się T-shirty, także w roz­mia­rach mę­skich, z na­pi­sem „Tak wy­gląda fe­mi­ni­sta” / „Tak wy­gląda fe­mi­nistka”; w 2016 roku to ha­sło pod­chwy­cił także pre­zy­dent Ba­rack Obama, ale wielu męż­czyzn wciąż pod­cho­dzi do fe­mi­ni­zmu z pewną am­bi­wa­len­cją i nie­po­ko­jem.

Dla czę­ści ko­biet i męż­czyzn fe­mi­nizm oka­zał się for­ma­tywną, prze­ło­mową wi­zją świata. U in­nych wy­wo­łuje in­stynk­towne od­rzu­ce­nie, śmiech, iro­nię, a w naj­lep­szym ra­zie mie­szane uczu­cia. Ubo­gie ko­biety do­ma­ga­jące się po­mocy ze strony pań­stwa, czarne ko­biety pro­te­stu­jące prze­ciwko prze­mocy po­li­cji i złym wa­run­kom miesz­ka­nio­wym, ro­bot­nice ze związ­ków za­wo­do­wych ape­lu­jące o równe płace i bez­pie­czeń­stwo w miej­scu pracy, męż­czyźni zrze­szeni w mę­skich gru­pach – wszy­scy oni czę­sto upo­mi­nali się dla sie­bie o inną na­zwę, na przy­kład „an­ty­sek­si­ści” i „an­ty­sek­sistki”, „ko­bie­ty­ści” i „ko­bie­tystki”, „dzia­ła­cze na rzecz spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej” i „dzia­łaczki na rzecz spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej”. Tych osób, które wo­lały ina­czej okre­ślać swój ak­ty­wizm, nie mamy prawa na­zy­wać fe­mi­nist­kami lub fe­mi­ni­stami, ale mo­ty­wa­cje i po­wody, dla któ­rych uni­kały tej ety­kiety, po­winny stać się przed­mio­tem za­in­te­re­so­wa­nia hi­sto­ry­czek i hi­sto­ry­ków fe­mi­ni­zmu, do­ku­men­tu­ją­cych w sze­ro­kiej per­spek­ty­wie dzia­łal­ność prze­ciwko nie­spra­wie­dli­wo­ści płcio­wej[8].

Czas fe­mi­ni­zmu

Pro­jek­to­wa­nie fe­mi­ni­zmu w prze­szłość przy­nosi nie­jed­no­znaczne re­zul­taty. Nie­któ­rzy pró­bują okre­ślać mia­nem fe­mi­ni­stek ta­kie po­staci jak póź­no­śre­dnio­wieczna pi­sarka Chri­stine de Pi­zan czy na­wet Hy­pa­tia z Alek­san­drii. Rzecz ja­sna, one same ni­gdy by się tak nie na­zwały, a przy­kła­da­nie do nich znacz­nie póź­niej­szych kon­struk­tów ide­olo­gicz­nych bywa zdra­dliwe. Le­piej jest za­py­tać, za po­mocą ja­kich po­jęć i kon­cep­cji Chri­stine de Pi­zan czy Hy­pa­tia my­ślały o kwe­stiach płci. Po­dział na ko­biety i męż­czyzn nie jest bo­wiem wcale oczy­wi­sty. W nie­któ­rych re­jo­nach świata nie ist­nieje ja­sno zde­fi­nio­wana ka­te­go­ria ko­biety. Jak do­wo­dzą si­no­lo­dzy, po­ję­cie „osób żeń­skich” (funü) to sto­sun­kowo nowy wy­na­la­zek w chiń­skiej kul­tu­rze, zwią­zany bez­po­śred­nio ze sta­tu­sem ro­dzin­nym. W wielu kon­tek­stach funü dzie­liły się na dal­sze ka­te­go­rie – na przy­kład za cza­sów dy­na­stii Qing na żony i kur­ty­zany. Po­dob­nie zresztą wy­glą­dał po­dział kla­sowy na ko­biety i damy w dzie­więt­na­sto­wiecz­nej Wiel­kiej Bry­ta­nii.

Ze względu na lo­kalne zróż­ni­co­wa­nia dą­że­nie do zmiany rze­czy­wi­sto­ści przyj­muje od­mienną po­stać w róż­nych miej­scach na świe­cie, a fe­mi­nistki za­wsze są rzecz­nicz­kami okre­ślo­nych grup ko­biet i róż­nie for­mu­łują swoje po­stu­laty. W dzie­więt­na­sto­wiecz­nej Eu­ro­pie i obu Ame­ry­kach po­słu­gi­wano się ter­mi­nami „ruch ko­biecy” i „kwe­stia ko­bieca”, pod­czas gdy na po­czątku XX wieku w kra­jach Bli­skiego Wschodu i Afryki Pół­noc­nej de­ba­to­wano przede wszyst­kim nad „prze­bu­dze­niem ko­biet”. W jesz­cze in­nych miej­scach pre­fe­ro­wano nar­ra­cję o „no­wej ko­bie­cie” jako sym­bolu no­wych szans eko­no­micz­nych i kul­tu­ro­wych. Chiń­skie ra­dy­kałki po­stu­lo­wały już to rów­ność płci (nannü ping­deng), już to uchwa­le­nie praw ko­biet (fu­nüjie). Hi­sto­rycy i hi­sto­ryczki fe­mi­ni­zmu mu­szą więc mieć się na bacz­no­ści, by opi­su­jąc walkę i ak­ty­wizm fe­mi­ni­styczny, nie wy­ma­zy­wać lo­kal­nej spe­cy­fiki. Wspo­mnia­nych dys­kur­sów i ru­chów nie na­leży też ana­li­zo­wać w izo­la­cji, czę­sto bo­wiem ce­cho­wała je wspól­nota idei i sta­no­wiły one dla sie­bie wza­jem­nie źró­dło in­spi­ra­cji. Śle­dząc zło­żoną sieć glo­bal­nych dys­kur­sów na te­mat re­la­cji płci i wła­dzy, na­leży mieć w pa­mięci, że fe­mi­nizm jest zja­wi­skiem głę­boko uza­leż­nio­nym od mo­mentu hi­sto­rycz­nego i kon­tek­stu kul­tu­ro­wego.

Fe­mi­nizm, choć de­fi­nio­wano go na roz­ma­ite spo­soby – przez od­nie­sie­nie do praw ko­biet lub do walki o po­prawę ich sy­tu­acji, ich ochronę i rów­ność – jako po­ję­cie przy­jął się na świe­cie na po­czątku XX wieku. W 1904 roku w Chile uka­zał się pierw­szy i ostatni nu­mer cza­so­pi­sma „La Au­rora Fe­mi­ni­sta”; w tym sa­mym roku Ro­sika Schwim­mer za­ło­żyła na Wę­grzech Sto­wa­rzy­sze­nie Fe­mi­ni­styczne (Fe­mi­ni­sták Egy­esülete); rok póź­niej w Bu­enos Aires po­wstało Cen­trum Fe­mi­ni­styczne (Cen­tro Fe­mi­ni­sta), a na Fi­li­pi­nach – Fi­li­piń­skie To­wa­rzy­stwo Fe­mi­ni­styczne (Aso­cia­ción Fe­mi­ni­sta Fi­li­pina). Dla Fi­li­pi­nek fe­mi­nizm ozna­czał przede wszyst­kim do­stęp do ról oby­wa­tel­skich, po­prawę wa­run­ków pracy i ochronę przed wcze­snymi mał­żeń­stwami[9]. W 1910 roku w Ar­gen­ty­nie od­był się pierw­szy Mię­dzy­na­ro­dowy Kon­gres Ko­biecy, a w La Pla­cie za­częło się uka­zy­wać pi­smo „La Nu­eva Mu­jer”. Motto kon­gresu brzmiało: „Po­zwól­cie nam dzia­łać”; la­ty­no­ame­ry­kań­ski fe­mi­nizm tam­tego czasu sku­piał się głów­nie na spra­wach spo­łecz­nych i pań­stwo­wej ochro­nie ko­biet. Choć kry­tycy oskar­żali fe­mi­nistki o by­cie ma­ri­ma­chos – pół męż­czy­znami, pół ko­bie­tami – fe­mi­nizm oka­zał się po­ję­ciem na tyle ela­stycz­nym, że przy­jęli go jako iden­ty­fi­ka­cję także re­li­gijni kon­ser­wa­ty­ści, mię­dzy in­nymi Laura Cor­rea de Bu­stos, która w 1907 roku wy­dała w Mon­te­vi­deo książkę o fe­mi­ni­zmie chrze­ści­jań­skim[10].

Je­śli cho­dzi o Wielką Bry­ta­nię, do­mi­nuje po­gląd, że in­te­resy fe­mi­ni­styczne re­pre­zen­to­wał ruch su­fra­ży­stow­ski. Tym­cza­sem osoby pi­szące ar­ty­kuły do „The Fre­ewo­man”, pierw­szego bry­tyj­skiego pi­sma, które okre­ślało się jako fe­mi­ni­styczne, uży­wały ter­minu „fe­mi­nizm” wła­śnie po to, by od­róż­nić się od su­fra­ży­stek. We­dług pro­gre­syw­nych re­dak­to­rek pe­rio­dyku „fe­mi­nizm” mógł do­ty­czyć za­równo ko­biet, jak i męż­czyzn, a po­le­gał na od­rzu­ce­niu tra­dy­cyj­nych in­sty­tu­cji po­li­tycz­nych. Re­dak­tor­kom cho­dziło o re­wo­lu­cję; jedna z nich, Dora Mars­den, po­su­nęła się do kon­tro­wer­syj­nego stwier­dze­nia, że naj­więk­szy po­słuch zy­ska­łyby „re­be­liantki uzbro­jone w ka­ra­biny”. W obiegu były wów­czas także inne po­ję­cia – Fran­cuzki o ra­dy­kal­nych po­glą­dach eks­pe­ry­men­to­wały ze sło­wem „éc­la­ireuse” (zwia­dow­czyni, pio­nierka) na okre­śle­nie ko­biet, które jako pierw­sze „wy­zwo­liły się z tego wszyst­kiego, co na­dal jest brze­mie­niem ich sióstr”[11]. Nie­miec­kie dzia­łaczki wa­hały się mię­dzy ter­mi­nem „Fe­mi­ni­smus” (fe­mi­nizm) a „Frau­en­be­we­gung” (ruch ko­biecy); to pierw­sze okre­śle­nie bu­dziło jed­nak obawy, że bę­dzie ko­ja­rzone z wolną mi­ło­ścią bądź bry­tyj­skimi su­fra­żet­kami[12]. Słowo „fe­mi­nizm” czę­sto za­po­ży­czano, sto­su­jąc je w roz­ma­itych kon­tek­stach na okre­śle­nie róż­nych ro­dza­jów po­li­tyki płcio­wej. W 1910 roku w Ja­po­nii za­częto mó­wić o „fe­mi­ni­zumu”. Ro­syj­skie dzia­łaczki, za­kła­da­jąc w go­rą­cych re­wo­lu­cyj­nych dniach 1905 roku Zwią­zek Rów­no­ści Ko­biet (So­juz raw­no­pra­wija żensz­czin), wy­brały okre­śle­nie „raw­no­prawki”[13]. Fa­scy­na­cja fe­mi­ni­zmem ogar­nęła cały świat, ale zda­rzało się, że bu­dził on po­dej­rze­nia jako pro­dukt im­por­to­wany z Eu­ropy i Ame­ryki.

Cza­sem okre­śle­nie, które przy­cho­dzi z ze­wnątrz, przy­wiera do nas na stałe. Tak było na przy­kład z „su­fra­żet­kami” – choć bry­tyj­skie me­dia uży­wały tego słowa jako in­wek­tywy w sto­sunku do ko­biet, które na po­czątku XX wieku brały udział w ak­cjach wy­bi­ja­nia szyb ka­mie­niami, same za­in­te­re­so­wane prze­jęły je z en­tu­zja­zmem. W la­tach sie­dem­dzie­sią­tych, w od­po­wie­dzi na ob­raź­liwe okre­śle­nie „pa­laczki sta­ni­ków” (bra bur­ners), ak­ty­wistki do­ko­ny­wały sub­wer­syw­nych za­własz­czeń i wy­my­ślały wła­sne gry słów: Har­pies Bi­zarre[II], Hags[III], La­ven­der Me­nace[IV], Mon­strous Re­gi­ment[V], So­ciety for Cut­ting Up Men[VI].

Zna­cze­nie słów „fe­mi­ni­sta” i „fe­mi­nistka” wciąż ewo­lu­uje i bu­dzi kon­tro­wer­sje. W la­tach sie­dem­dzie­sią­tych i osiem­dzie­sią­tych ak­ty­wistki wo­lały mó­wić o „wy­zwo­le­niu ko­biet”, okre­śle­nie „fe­mi­nizm” re­zer­wu­jąc dla re­for­mi­stycz­nej, li­be­ral­nej po­li­tyki od­no­szą­cej się do praw wy­bor­czych. Fran­cu­skie fe­mi­nistki zwią­zane z grupą Psych et Po od­rzu­cały po­ję­cie fe­mi­ni­zmu jako pro­dukt im­por­to­wany z Ame­ryki, w do­datku zbyt kon­fron­ta­cyjny. Mó­wiąc w za­mian o „ko­bie­tach wal­czą­cych” (fem­mes en lutte), pra­gnęły pod­kre­ślić róż­nicę mię­dzy mę­sko­ścią a żeń­sko­ścią i po­ło­żyć na­cisk na ma­cie­rzyń­stwo. Ja­poń­skie ak­ty­wistki z końca XX wieku pre­fe­ro­wały zaś nar­ra­cję o spo­łe­czeń­stwie wol­nym od płci. Obec­nie wiele ak­ty­wi­stek na ca­łym świe­cie czuje po­trzebę do­pre­cy­zo­wa­nia swo­jego fe­mi­ni­zmu ja­kimś do­dat­ko­wym okre­śle­niem, czego efek­tem są ta­kie ety­kiety jak „fe­mi­nizm in­ter­sek­cjo­nalny” czy „fe­mi­nizm nie-trans­fo­biczny”.

Choć fe­mi­nizm ma wiele od­mian, jedno z wszech­obec­nych ma­rzeń fe­mi­ni­stycz­nych do­ty­czyło ru­chu, który ob­jąłby wszyst­kie ko­biety bez wy­jątku. „Po­ma­gać so­bie na­wza­jem, być jed­nej my­śli”, gło­sił trans­pa­rent de­le­ga­cji chiń­skiej na kon­fe­ren­cji Mię­dzy­na­ro­do­wego So­ju­szu na rzecz Praw Wy­bor­czych (In­ter­na­tio­nal Wo­man Suf­frage Al­liance) w 1913 roku w Bu­da­pesz­cie. Ta fan­ta­zja nio­sła ze sobą pa­ra­doks tak abs­trak­cyj­nego pro­gramu po­li­tycz­nego, że w swo­jej in­klu­zyw­no­ści lek­ce­wa­żył on kwe­stię wy­klu­cze­nia. Pro­blem ten pró­buje się cza­sem roz­wią­zać mó­wie­niem na przy­kład o „czar­nym fe­mi­ni­zmie”, ale nie bra­kuje gło­sów, że w ten spo­sób uwy­pu­kla się je­dy­nie – w tym kon­kret­nym przy­padku – wy­klu­cze­nie czar­nych ko­biet z et­nicz­nie nie­na­ce­cho­wa­nego głów­nego nurtu fe­mi­ni­zmu. W 1983 roku afro­ame­ry­kań­ska pi­sar­ska Alice Wal­ker ukuła ter­min „ko­bie­tyzm” (wo­ma­nism), który zo­stał przy­jęty przez część czar­nych ko­biet. Po­ję­cie „ko­bie­tystka” (wo­ma­nist, wo­my­nist; ten drugi wa­riant pre­fe­ro­wały osoby, które chciały cał­ko­wi­cie wy­ciąć cząstkę „man” ze słowa „wo­man”) nie­sie jed­nak ze sobą ta­kie samo ry­zyko uni­wer­sa­li­za­cji co okre­śle­nie „fe­mi­nistka”. Przy­po­mina nam to o ogra­ni­cze­niach i wy­klu­cze­niach wpi­sa­nych w fe­mi­nizm jako afi­lia­cję. Przed laty, w 1866 roku, zwięźle pod­su­mo­wała ten stan afro­ame­ry­kań­ska dzia­łaczka Fran­ces El­len Wat­kins Har­per: „Wy, białe ko­biety, roz­pra­wia­cie o pra­wach. Mnie in­te­re­suje bez­pra­wie”. Har­per wzy­wała, by ruch ko­biecy sprze­ci­wił się se­gre­ga­cji ra­so­wej w tram­wa­jach, ale jej białe ko­le­żanki nie­zbyt ocho­czo an­ga­żo­wały się w walkę z wy­klu­cze­niem czar­nych. Har­per, nie­gdyś słu­żąca, kon­ty­nu­owała: „Jako ko­lo­rowa ko­bieta do­sta­łam w tym kraju taką szkołę, że czuję się jak Izmael: moja ręka prze­ciwko wszyst­kim, a ręka wszyst­kich prze­ciwko mnie”[14]. W 1896 roku wraz z in­nymi afro­ame­ry­kań­skimi dzia­łacz­kami za­ło­żyła Kra­jowe Sto­wa­rzy­sze­nie Ko­lo­ro­wych Ko­biet (Na­tio­nal As­so­cia­tion of Co­lo­red Wo­men), by w wa­run­kach po­stę­pu­ją­cego wy­klu­cze­nia ra­so­wego or­ga­ni­zo­wać się osobno wzglę­dem bia­łych ko­biet, od­rzu­ca­jąc „fe­mi­nizm” jako plat­formę dzia­ła­nia.

De­baty nad ter­mi­no­lo­gią i przy­na­leż­no­ścią skła­niają do uważ­nego przyj­rze­nia się zmien­nemu hi­sto­rycz­nie ety­kie­to­wa­niu dzia­łal­no­ści fe­mi­ni­stycz­nej i do grun­tow­nego prze­my­śle­nia roli, jaką od­grywa ję­zyk. Za­miast uczest­ni­czyć w wy­ścigu po­le­ga­ją­cym na wska­za­niu pierw­szych, naj­praw­dziw­szych fe­mi­ni­stek, le­piej jest prze­ana­li­zo­wać do­świad­cze­nie wy­klu­cze­nia i róż­nicy, które było udzia­łem dzia­ła­czek na rzecz rów­no­ści płci i spra­wie­dli­wo­ści spo­łecz­nej, i na­kre­ślić mapę ich żar­li­wych, bo­le­snych, a cza­sem stra­te­gicz­nych so­ju­szy.

W ob­li­czu wzmo­żo­nego za­in­te­re­so­wa­nia zna­cze­niami, ja­kimi obec­nie ob­rósł fe­mi­nizm, warto pa­mię­tać, że stale ule­gały one prze­su­nię­ciom. Fe­mi­ni­styczne sym­bole i ha­sła są zmienne i przyj­mują formy, które w okre­ślo­nym kon­tek­ście pa­sują do da­nej grupy od­bior­ców i od­bior­czyń. W ni­niej­szej książce eks­plo­ruję tra­dy­cje is­lam­skiego, czar­nego, rdzen­nego i les­bij­skiego fe­mi­ni­zmu. Choć kon­tro­wer­sje może bu­dzić fakt, że zaj­muję się także męż­czy­znami iden­ty­fi­ku­ją­cymi się jako fe­mi­ni­ści, za­leży mi, by prze­śle­dzić utrzy­mu­jące się od dawna na­pię­cia do­ty­czące tego, kto może być re­pre­zen­to­wany przez fe­mi­nizm, a kto może stać się czę­ścią ru­chu.

Dla­czego hi­sto­ria glo­balna?

Czemu wła­ści­wie mia­łaby słu­żyć próba glo­bal­nego spoj­rze­nia na fe­mi­nizm? Do­tych­cza­sowe opo­wie­ści o fe­mi­ni­zmie opie­rały się czę­sto na „cy­wi­li­za­cyj­nym”, eu­ro­po­cen­trycz­nym mo­delu. W tych uję­ciach dzieje ru­chu i idei fe­mi­ni­stycz­nych się­gają XVII wieku i ta­kich po­staci, jak Aphra Behn, Fra­nçois Po­ul­lain de la Barre czy Sa­rah Fyge, któ­rzy za­po­cząt­ko­wali my­śle­nie o ko­bie­tach jako kla­sie znie­wo­lo­nej. In­spi­ra­cją dla ich świa­to­po­glądu była mię­dzy in­nymi kon­cep­cja du­cho­wej rów­no­ści ko­biet i męż­czyzn, wła­ściwa więk­szo­ści pro­te­stanc­kich tra­dy­cji re­li­gij­nych. Gdy jed­nak mó­wili o znie­wo­le­niu, rzadko kiedy mieli na my­śli ko­biety zmu­szane do pracy na plan­ta­cjach w obu Ame­ry­kach i na Ka­ra­ibach i choć zna­leźli ję­zyk do na­zwa­nia do­świad­cze­nia gwałtu i przy­mu­so­wego mał­żeń­stwa, wcale nie od­no­sili się do losu nie­wol­nic. Czę­sto to wła­śnie od Behn, de la Barre’a czy Fyge za­czy­nają się opo­wie­ści o fe­mi­ni­zmie.

We­dług naj­po­pu­lar­niej­szych wer­sji hi­sto­rii fe­mi­ni­zmu pa­łeczkę przej­mo­wały na­stęp­nie ko­biety z cza­sów re­wo­lu­cji ame­ry­kań­skiej i fran­cu­skiej, czyli z końca XVIII wieku – mię­dzy in­nymi Abi­gail Adams i Olympe de Gou­ges. De Gou­ges, która w 1791 roku pro­kla­mo­wała De­kla­ra­cję praw ko­biety i oby­wa­telki, uważa się – obok Mary Wol­l­sto­ne­craft – za au­torkę idei i tek­stów, w któ­rych świa­to­po­gląd fe­mi­ni­styczny jest już skry­sta­li­zo­wany. Prze­su­wa­jąc się da­lej na osi czasu, wy­ka­zuje się wpływ Wol­l­sto­ne­craft i de Gou­ges na dzie­więt­na­sto­wieczne dzia­łaczki, an­ga­żu­jące się w kam­pa­nie na rzecz oświaty ko­biet, praw wła­sno­ści i praw wy­bor­czych, a po­tem na dwu­dzie­sto­wieczny fe­mi­nizm. Do tej wer­sji hi­sto­rii do­piero nie­dawno do­pi­sano ta­kie po­staci jak była nie­wol­nica, po­etka Phil­lis Whe­atley. Hi­sto­rio­gra­fia fe­mi­ni­zmu in­te­re­suje się zwy­kle ogra­ni­czoną liczbą wy­kształ­co­nych, w więk­szo­ści bia­łych pra­ma­tek. W tak na­kre­ślone li­nie dzie­dzi­cze­nia wpi­sane jest jed­nak ry­zyko błęd­nej in­ter­pre­ta­cji hi­sto­rii my­śli i dzia­łal­no­ści fe­mi­ni­stycz­nej. Co wię­cej, cho­dzi w nich o to, by „udo­wod­nić, kto był pierw­szy”, i w ten spo­sób przy­znać pierw­szeń­stwo na­ro­dowi, z któ­rego wy­wo­dziła się ta czy tamta biała oby­wa­telka.

W hi­sto­rio­gra­fii już od kilku de­kad pod­waża się taki ro­dzaj nar­ra­cji, w za­mian pro­po­nu­jąc spoj­rze­nie na to, co glo­balne, z no­wych per­spek­tyw i z uwzględ­nie­niem po­mi­ja­nych do­tąd po­staci. I tak za punkt wyj­ścia do opo­wie­ści o fe­mi­ni­zmie mógłby po­słu­żyć na przy­kład rok 1799, gdy grupa Egip­cja­nek, zra­dy­ka­li­zo­wa­nych po tym, jak po­przed­niego roku Fran­cja do­ko­nała in­wa­zji na Alek­san­drię, spo­tkała się na kon­fe­ren­cji w Ro­set­cie, by omó­wić wa­runki pracy ko­biet i kwe­stię ich po­zy­cji w ro­dzi­nie. Albo też można by za­cząć od praw wy­bor­czych, które w 1792 roku w Sierra Le­one otrzy­mały czarne miesz­kanki bę­dące gło­wami domu, a stra­ciły szes­na­ście lat póź­niej, gdy kraj stał się ko­lo­nią bry­tyj­ską. W No­wej Ze­lan­dii zaś za­równo rdzenne ko­biety, jak i osad­niczki uzy­skały prawa wy­bor­cze już w 1893 roku – na długo przed tym, nim wy­wal­czyły je Eu­ro­pejki i Ame­ry­kanki. Taka per­spek­tywa po­zwala pod­wa­żyć przyj­mo­wane z góry za­ło­że­nie o pierw­szeń­stwie eu­ro­pej­skiego fe­mi­ni­zmu.

Glo­balne hi­sto­rie fe­mi­ni­zmu sku­piają się na więk­szych struk­tu­rach, w ra­mach któ­rych to­czyła się walka o „kwe­stię ko­biecą”, prawa ko­biet i ich eman­cy­pa­cję. Sporo uwagi po­święca się tu na przy­kład roli im­pe­riów w kształ­to­wa­niu dzie­więt­na­sto- i dwu­dzie­sto­wiecz­nych ru­chów ko­bie­cych oraz wy­klu­wa­niu się świata, w któ­rym sko­lo­ni­zo­wa­nej lud­no­ści od­mó­wiono swo­bód i praw oby­wa­tel­skich. Sko­lo­ni­zo­wane ludy ma­sowo mi­gro­wały w ra­mach sys­temu pracy kon­trak­to­wej i przy­mu­so­wej. W wielu sy­tu­acjach ogra­ni­czano ko­bie­tom prawo do po­sia­da­nia ziemi i han­dlu. Nad ko­bie­tami z ob­sza­rów sko­lo­ni­zo­wa­nych spra­wo­wały wła­dzę ko­biety z państw im­pe­rial­nych, le­gi­ty­mi­zu­jąc ją re­to­ryką wyż­szo­ści ra­so­wej i po­stępu cy­wi­li­za­cyj­nego. Po­dró­żo­wały po ko­lo­niach jako mi­sjo­narki, osad­niczki i żony, opi­sy­wały ży­cie ko­biet nie­za­chod­nich i re­ago­wały na to, jak się je trak­tuje, cza­sem w imię fe­mi­ni­stycz­nej rów­no­ści. Póź­niej, gdy im­pe­ria za­częły się roz­pa­dać, fe­mi­ni­styczny ak­ty­wizm był kształ­to­wany przez zim­no­wo­jenne walki geo­po­li­tyczne.

XIX i XX stu­le­cie były też okre­sem roz­woju na­cjo­na­li­zmu, a kwe­stia po­zy­cji i swo­bód ko­biet czę­sto sta­no­wiła ele­ment dys­kursu na te­mat po­stępu na­ro­do­wego, w któ­rym mocno za­zna­czyło się pro­ble­ma­tyczne po­ję­cie „za­co­fa­nia”, uży­wane jako wy­raz dez­apro­baty dla wa­run­ków ży­cia ko­biet w da­nym re­gio­nie świata. W Bra­zy­lii, wzy­wa­jąc do po­stępu cały na­ród bądź kon­kretny re­gion, po­wo­ły­wano się na wy­obra­żony ob­raz wy­kształ­co­nych, wy­eman­cy­po­wa­nych Eu­ro­pe­jek i Ame­ry­ka­nek. Re­dak­torka bra­zy­lij­skiego cza­so­pi­sma po­świę­co­nego pra­wom ko­biet „O Jor­nal das Sen­ho­ras” w ar­ty­kule otwie­ra­ją­cym pierw­szy nu­mer pe­rio­dyku z 1852 roku pi­sała:

We Fran­cji, Wło­szech, w An­glii, Hisz­pa­nii, Sta­nach Zjed­no­czo­nych, a na­wet w sa­mej Por­tu­ga­lii, mieszka mnó­stwo ko­biet od­da­nych li­te­ra­tu­rze, które pi­szą do ga­zet. Dla­cze­góż by Ame­ryka Po­łu­dniowa miała stać w miej­scu, je­śli cho­dzi o roz­wój idei, pod­czas gdy na ca­łym świe­cie od­bywa się marsz ku po­stę­powi, ku mo­ral­nemu i ma­te­rial­nemu udo­sko­na­le­niu spo­łe­czeń­stwa?[15]

„O Jor­nal das Sen­ho­ras”, z sie­dzibą w Rio de Ja­ne­iro, re­da­go­wała Ju­ana Paula Manso de No­ronha, uro­dzona w 1819 roku w Ar­gen­ty­nie. Cza­so­pi­smo było dla niej plat­formą pracy na rzecz „po­prawy sy­tu­acji spo­łecz­nej ko­biet i ich mo­ral­nej eman­cy­pa­cji”[16]. Choć prze­ciw­sta­wie­nie „za­awan­so­wa­nych” i „uwstecz­nio­nych” miało pewną war­tość re­to­ryczną, tak na­prawdę zmiany (rze­czy­wi­ste bądź wy­obra­żone), ja­kie za­cho­dziły w Wiel­kiej Bry­ta­nii, Sta­nach Zjed­no­czo­nych i we Fran­cji, były wi­doczne go­łym okiem także w Bra­zy­lii. Pierw­sze ko­le­gium uni­wer­sy­tec­kie dla ko­biet, Gir­ton Col­lege w Cam­bridge, otwarto w 1869 roku. W Bra­zy­lii prawo do stu­dio­wa­nia przy­znano ko­bie­tom za­le­d­wie de­kadę póź­niej – w tym sa­mym roku, w któ­rym we Fran­cji ze­zwo­lono dziew­czę­tom na edu­ka­cję w szko­łach śred­nich (ly­cées). Prawa wy­bor­cze stały się przed­mio­tem dys­ku­sji w Bra­zy­lij­skim Kon­gre­sie Kon­sty­tu­cyj­nym w 1891 roku. W tym sa­mym cza­sie de­baty na ten te­mat prze­to­czyły się przez Wielką Bry­ta­nię i Stany Zjed­no­czone. Mimo ope­ro­wa­nia po­ję­ciem za­co­fa­nia Manso była prze­ko­nana, że to wcale nie Eu­ropa po­winna wieść prym, bo „sztan­dar oświe­ce­nia po­wiewa z wdzię­kiem w won­nej bry­zie tro­pi­ków”[17].

Po­dróże Manso z kraju do kraju przy­po­mi­nają, że hi­sto­rii fe­mi­ni­zmu nie da się osa­dzić w jed­nym pań­stwie, re­gio­nie czy im­pe­rium. Me­cha­nizm glo­bal­nych wpły­wów za­sa­dza się na prze­miesz­cza­niu się lu­dzi: uchodź­ców, stu­den­tów, wy­gnań­ców, pra­cow­ni­ków. Jedną z pierw­szych su­fra­ży­stow­skich pe­ty­cji na­pi­sała w 1851 roku Anne Kni­ght ze Sto­wa­rzy­sze­nia Po­li­tycz­nego Ko­biet w Shef­field (Shef­field Fe­male Po­li­ti­cal As­so­cia­tion), po po­wro­cie z Pa­ryża, gdzie trzy lata wcze­śniej – pod­czas re­wo­lu­cji lu­to­wej – spo­tkała się z fran­cu­ską dzia­łaczką Je­anne De­roin; sama De­roin zaś za­mie­ściła w 1852 roku w swoim cza­so­pi­śmie „L’Al­ma­nach des Fem­mes” esej Har­riet Tay­lor Mill The En­fran­chi­se­ment of Wo­men [Rów­no­upraw­nie­nie ko­biet]. Dzięki roz­wo­jowi środ­ków trans­portu w XIX wieku nie­które ko­biety prze­miesz­czały się mię­dzy wie­loma kra­jami – hi­sto­ryczka Bon­nie An­der­son prze­śle­dziła na przy­kład trasę abo­li­cjo­nistki i su­fra­żystki ży­dow­skiego po­cho­dze­nia Er­ne­stine Rose, która po tym, jak wy­zwo­liła się z za­aran­żo­wa­nego mał­żeń­stwa, włą­czyła się w dzia­łal­ność fe­mi­ni­styczną i od­wie­dziła Pol­skę, Ber­lin, Pa­ryż, Lon­dyn oraz Nowy Jork[18].

Hi­sto­rycy i hi­sto­ryczki na nowo za­częli się in­te­re­so­wać prze­strze­niami trans­na­ro­do­wymi: cza­so­pi­smami krą­żą­cymi po świe­cie, kon­wen­tami, kon­fe­ren­cjami, so­ju­szami i fe­de­ra­cjami. Cza­sami trans­na­cjo­na­lizm był świa­do­mie przyj­mo­waną tak­tyką słu­żącą glo­bal­nej mo­bi­li­za­cji, na przy­kład pod sztan­da­rami Chrze­ści­jań­skiego Związku Ko­biet na rzecz Wstrze­mięź­li­wo­ści (Wo­men’s Chri­stian Tem­pe­rance Union, WCTU) w XIX wieku. Or­ga­ni­za­cje mię­dzy­na­ro­dowe, jak Mię­dzy­na­ro­dowa Rada Ko­biet, przy­czy­niły się do utwo­rze­nia istot­nych struk­tur wła­dzy glo­bal­nej, w tym Ko­mi­sji do spraw Sta­tusu Praw­nego Ko­biet przy Li­dze Na­ro­dów, po­wo­ła­nej w 1937 roku. W dru­giej po­ło­wie XX wieku le­wi­cowo-fe­mi­ni­styczna Świa­towa De­mo­kra­tyczna Fe­de­ra­cja Ko­biet (Wo­men’s In­ter­na­tio­nal De­mo­cra­tic Fe­de­ra­tion) utwo­rzyła po­dobne sieci, które po­mo­gły w zor­ga­ni­zo­wa­niu wpły­wo­wych Świa­to­wych Kon­fe­ren­cji Ko­biet pod au­spi­cjami ONZ w sto­licy Mek­syku (1975), Ko­pen­ha­dze (1980), Na­irobi (1985) i Pe­ki­nie (1995)[19].

Per­spek­tywa glo­balna po­zwala też do­strzec in­te­rak­cje mię­dzy tek­stami o świa­to­wym za­sięgu od­dzia­ły­wa­nia a lo­kal­nymi tra­dy­cjami in­te­lek­tu­al­nymi czy ak­ty­wi­stycz­nymi[20]. Ważne dzieło Johna Stu­arta Milla, Pod­dań­stwo ko­biet, uka­zało się w Wiel­kiej Bry­ta­nii w 1869 roku, krótko po tym, jak au­tor – bę­dący wów­czas re­pre­zen­tan­tem City of West­min­ster w bry­tyj­skim par­la­men­cie – pró­bo­wał do­pro­wa­dzić do przy­zna­nia ko­bie­tom praw wy­bor­czych. Książkę prędko prze­tłu­ma­czono na wiele ję­zy­ków. W 1872 roku na hisz­pań­ski prze­ło­żyła ją Chi­lijka Mar­tina Bar­ros Bor­goño. Prze­kład uka­zał się w chi­lij­skim pi­śmie „Re­vi­sta de San­tiago” pod ty­tu­łem La esc­la­vi­tud de la mu­jer. Tam­tej­szy ruch ko­biecy czer­pał z eu­ro­pej­skich tek­stów, za­cho­wu­jąc przy tym wła­sną spe­cy­fikę. W Chile naj­bar­dziej pa­lącą kwe­stią nie było wcale przy­zna­nie ko­bie­tom praw wy­bor­czych, lecz ich wy­zysk w prze­my­śle. Ten kon­tekst od­mie­nił pier­wotne zna­cze­nie „pod­dań­stwa” z tek­stu Milla.

Fe­mi­nizm na­leży poj­mo­wać bar­dziej jako dia­log ani­żeli jako za­po­ży­cze­nie, ale jako dia­log o wielu re­je­strach, który od­bywa się w wa­run­kach nie­rów­no­ści: nie­które głosy sły­szy się w dwój­na­sób, inne są sys­te­ma­tycz­nie igno­ro­wane[21]. Kon­cep­cja hi­sto­rii po­wią­za­nych (en­tan­gled hi­sto­ries) jest wy­ko­rzy­sty­wana przez ba­daczki i ba­da­czy za­in­te­re­so­wa­nych tym, w jaki spo­sób idee, tek­sty i lu­dzie prze­kra­czają gra­nice państw, two­rząc roz­liczne punkty prze­cię­cia; hi­sto­ryczka Ka­th­ryn Gle­adle za­chęca, by po­my­śleć o dzie­jach fe­mi­ni­zmu jako o nie­li­ne­ar­nej struk­tu­rze kłą­cza, peł­nej nie­ocze­ki­wa­nych punk­tów wzro­stu, śle­pych za­koń­czeń i wzor­ców wpływu[22]. Nie­które z tych wzor­ców roz­cią­gają się w cza­sie; fe­mi­nistki pro­wa­dzą kry­tyczny dia­log z daw­nymi tek­stami i prze­for­mu­ło­wują dawne kon­cep­cje. Po­gląd, że w fe­mi­ni­zmie prym wio­dły białe wy­kształ­cone Eu­ro­pejki i Ame­ry­kanki, oka­zał się mi­tem[23]. W dal­szej czę­ści książki zwra­cam uwagę na spe­cy­ficzne lo­kalne kon­ste­la­cje idei, w ra­mach któ­rych roz­wi­jały się fe­mi­ni­styczne ma­rze­nia i po­ję­cia. Za­miast szu­kać ko­rzeni fe­mi­ni­zmu w Eu­ro­pie, zwra­cam się ku bar­dziej roz­my­tej kon­cep­cji fe­mi­ni­zmu jako mo­zaiki, która po­wstaje z frag­men­tów pod­le­ga­ją­cych dzie­dzi­cze­niu, pro­du­ku­ją­cych kon­kretne wzory i ob­razy. Tak jak w przy­padku mo­zaiki, wi­dok z da­leka i z bli­ska może da­wać zu­peł­nie różne ob­razy. I po­dob­nie jak mo­zaika – fe­mi­ni­styczne ko­ali­cje skła­dały się w jedno z do­stęp­nych odłam­ków: z in­nych ru­chów, z za­an­ga­żo­wa­nych jed­no­stek, z ak­cji i idei. Nie­które mo­zaiki są trwałe, inne zdą­żyły się roz­paść, a ich ele­menty zo­stały wy­ko­rzy­stane na nowo lub cał­kiem zni­kły z pola wi­dze­nia.

Prze­ko­na­nie o pry­ma­cie Eu­ropy można za­kwe­stio­no­wać, a ją samą spro­win­cjo­na­li­zo­wać, po­przez przed­sta­wie­nie hi­sto­rii in­nych sieci i miejsc, na przy­kład uka­za­nie, jak ważną rolę od­gry­wała Ja­po­nia dla osób wy­pę­dzo­nych z Chin na po­czątku XX wieku. W po­szcze­gól­nych roz­dzia­łach opo­wia­dam także o mię­dzy­na­ro­do­wych dzia­łacz­kach i au­tor­kach, które za­bie­rały głos w kwe­stii praw wy­bor­czych, abs­ty­nen­cji, an­ty­ko­lo­nia­li­zmu i po­koju na świe­cie. Na kar­tach tej książki prze­łą­czam się mię­dzy sze­roką per­spek­tywą od­no­szącą się do roz­ma­itych fe­mi­ni­stycz­nych prze­ko­nań i dzia­łań a spoj­rze­niem z bli­ska na ży­cio­rysy po­je­dyn­czych ko­biet, które wal­czyły z nie­rów­no­ścią płci. Chcę tym sa­mym za­pro­po­no­wać nowe spo­soby od­czy­ty­wa­nia prak­tyk i idei fe­mi­ni­stycz­nych w wy­mia­rze hi­sto­rycz­nym. Za­in­spi­ro­wana kon­cep­cją po­li­tyki w szcze­li­nach (po­li­tics in the cracks) au­tor­stwa Kim­berly Sprin­ger, za­chę­cam, by spoj­rzeć nie tylko na odłamki i ele­menty mo­zaiki, ale też na luki mię­dzy nimi. Po­ję­cie po­li­tyki two­rzo­nej w szcze­li­nach, mo­men­tach wy­go­spo­da­ro­wa­nych mię­dzy co­dzien­nymi za­ję­ciami, Sprin­ger sfor­mu­ło­wała w pracy na te­mat czar­nych or­ga­ni­za­cji fe­mi­ni­stycz­nych, mię­dzy in­nymi So­ju­szu Ko­biet Trze­ciego Świata (Third World Wo­men’s Al­liance). Dzia­łal­ność czar­nych ko­biet ulo­ko­wała się po­mię­dzy ru­chem na rzecz praw oby­wa­tel­skich a ru­chem ko­bie­cym, uka­zu­jąc miej­sca prze­ci­na­nia się klasy, płci i rasy[24]. Mię­dzy­wę­złowa po­li­tyka, jak na­zywa ją Sprin­ger, zwraca na­szą uwagę na za­gad­nie­nia, które z tru­dem można wpa­so­wać w obo­wią­zu­jącą po­li­tykę fe­mi­ni­styczną, oraz na szanse i ogra­ni­cze­nia bę­dące tego wy­ni­kiem. W po­dob­nym du­chu można by za­py­tać, co od­po­wiada za sta­bil­ność mo­zaiki, a co pro­wa­dzi do roz­pa­da­nia się jej wzoru. Albo prze­my­śleć, jak ma­rze­nia, kam­pa­nie, prze­strze­nie, emo­cje i pie­śni mogą ce­men­to­wać fe­mi­nizm, jak na­dają fe­mi­ni­stycz­nej po­li­tyce kon­kretny hi­sto­ryczny kształt, by z cza­sem ustą­pić miej­sca no­wym, przez co jedne ka­wałki mo­zaiki wy­pa­dają i są za­stę­po­wane przez nowe.

Me­ta­fory mo­zaiki i dia­logu traf­nie od­dają bo­gac­two fe­mi­ni­stycz­nych dys­kur­sów. Nie na­leży jed­nak za­po­mi­nać także o kon­flik­tach, prze­mocy i pro­ble­mach, które sta­no­wią in­te­gralną część fe­mi­ni­zmu. Jak za­uwa­żyła bell ho­oks, „ko­biety mogą uczest­ni­czyć i uczest­ni­czą w po­li­tyce do­mi­na­cji, za­ra­zem jako spraw­czy­nie i ofiary”[25]. Część glo­bal­nych sys­te­mów, które wy­ło­niły się mniej wię­cej w tym sa­mym cza­sie co „kwe­stia ko­bieca” i fe­mi­nizm – mia­no­wi­cie im­pe­ria­lizm, ko­lo­nia­lizm mi­sjo­nar­ski i osad­ni­czy, praca kon­trak­towa, na­cjo­na­lizm – opie­rały się na prze­mocy i pod­po­rząd­ko­wa­niu. Hi­sto­rycz­nie rzecz bio­rąc, świat nie jest prze­strze­nią, którą wszy­scy w jed­na­ko­wym stop­niu mają prawo swo­bod­nie prze­mie­rzać. O ile my, ży­jąc w XXI wieku, mo­żemy spoj­rzeć na fe­mi­nizm z per­spek­tywy glo­bal­nej, o tyle taki przy­wi­lej nie był dany oso­bom, któ­rych losy mnie tu in­te­re­sują. Jak prze­ko­nuje hi­sto­ryczka Mri­na­lini Sinha, glo­balna hi­sto­ria fe­mi­ni­zmu nie po­lega je­dy­nie na plu­ra­li­za­cji na­szego spoj­rze­nia i mó­wie­niu o mno­gich „fe­mi­ni­zmach”. Cho­dzi o to, by nar­ra­cja o fe­mi­ni­zmie uwzględ­niała, jak okre­śla to Sinha, „roz­bieżne hi­sto­rie róż­nych ru­chów ko­bie­cych”[26], na­zna­czone spo­rami, kon­flik­tami i grą sił.

Teo­ria, ak­ty­wizm, uży­tecz­ność

Do czego uży­wało się fe­mi­ni­zmów? Do czego można użyć ich dzi­siaj? Kon­cep­cja hi­sto­rii uży­tecz­nej po­zwala my­śleć o prze­szło­ści, która wcho­dzi w dia­log z te­raź­niej­szo­ścią – o prze­szło­ści, która po­maga do­pre­cy­zo­wać fe­mi­ni­styczne stra­te­gie, usta­lić prio­ry­tety i cele istotne współ­cze­śnie po­przez uka­za­nie, przed ja­kimi dy­le­ma­tami sta­wano i jaką walkę pro­wa­dzono daw­niej. Fe­mi­ni­styczne idee i kam­pa­nie wpły­nęły na re­dy­stry­bu­cję pracy w domu, na spo­sób wy­cho­wy­wa­nia i kształ­ce­nia dzieci, two­rze­nia sztuki i mu­zyki, ro­zu­mie­nia, czym jest praca i jak na­leży za nią wy­na­gra­dzać, wresz­cie – na sys­temy prawne. I choć hi­sto­ria nie za­wsze ko­łem się to­czy, przy­glą­da­jąc się fe­mi­ni­zmom z prze­szło­ści, mo­żemy po­szu­kać wcze­śniej­szych od­słon i za­rzewi dzi­siej­szych pro­ble­mów albo też po­sta­wić py­ta­nie, które po­staci i dla­czego uznaje się za fe­mi­ni­stów lub fe­mi­nistki, a kogo w tych ze­sta­wie­niach się po­mija. Wresz­cie – o to, jak fe­mi­nizm wpły­nął na jed­nostki, spo­łe­czeń­stwa i na­rody.

My­śle­nie w ka­te­go­riach uży­tecz­no­ści nie ozna­cza, że prze­szłość ma nam po­słu­żyć je­dy­nie za in­spi­ra­cję. Mo­żemy też uchwy­cić spe­cy­fikę tego, jak pod ko­niec XVIII wieku na fe­mi­nizm wpły­nął dys­kurs re­li­gijny albo jak na po­czątku XX wieku w Chi­nach i na Bli­skim Wscho­dzie roz­wi­jały się ru­chy ko­biece w kon­tek­ście „bu­do­wa­nia na­rodu”. W hi­sto­rii uży­tecz­nej nie cho­dzi o to, by oce­niać prze­szłość we­dług dzi­siej­szych stan­dar­dów. Po­ję­cie uży­tecz­no­ści od­nosi się ra­czej do re­to­rycz­nych, in­te­lek­tu­al­nych i ma­te­rial­nych za­sto­so­wań fe­mi­ni­zmu w ży­ciu in­te­re­su­ją­cych nas osób z prze­szło­ści[27]. Siłą rze­czy każdy czy­tel­nik i każda czy­tel­niczka po­stawi wła­sne py­ta­nia i okre­śli to, co uznaje za uży­teczne dla sie­bie. Uży­teczne fe­mi­ni­zmy mu­szą być nie­do­ktry­ner­skie i otwarte, ukształ­to­wane, ale nie zde­ter­mi­no­wane przez spo­tka­nie prze­szło­ści i te­raź­niej­szo­ści.

Nie­które aspekty hi­sto­rii fe­mi­ni­zmu mogą wpra­wiać nas dziś w za­kło­po­ta­nie. Kon­cep­cja uży­tecz­no­ści za­sa­dza się jed­nak na uzna­niu po­trzeby za­ko­rze­nie­nia współ­cze­snego ak­ty­wi­zmu w prze­szło­ści[28]. Fe­mi­nistki od dawna znaj­dują się w nie­wy­god­nej po­zy­cji wzglę­dem wła­snej hi­sto­rii; w od­ru­chu buntu, z po­trzeby ogło­sze­nia no­wego otwar­cia albo od­rzu­ce­nia dzie­dzic­twa ne­guje się to, w co wie­rzyły matki i babki. In­no­wa­cje ta­kie jak me­dia spo­łecz­no­ściowe mogą wy­wo­ły­wać po­czu­cie, że ak­cje typu #Cu­én­taLo czy #Me­Too znacz­nie róż­nią się od wcze­śniej­szych fe­mi­ni­stycz­nych zry­wów. Tym­cza­sem ruch fe­mi­ni­styczny za­wsze za­wie­rał silny wy­miar hi­sto­ryczny, a cza­sem był wręcz prze­siąk­nięty no­stal­gią za prze­szło­ścią. Wy­star­czy rzut oka wstecz, by za­uwa­żyć, że także daw­niej waż­nymi pro­ble­mami były mo­le­sto­wa­nie sek­su­alne w miej­scu pracy i w prze­strzeni pu­blicz­nej, mę­ska prze­moc, bez­kar­ność i brak sza­cunku wo­bec ko­biet.

Dla wielu osób książka o dzie­jach fe­mi­ni­zmu bę­dzie, przy­naj­mniej po czę­ści, po­dróżą in­te­lek­tu­alną. Fe­mi­nizm za­wsze był i po­zo­staje za­chętą do grun­tow­nego na­my­słu nad tym, jak zor­ga­ni­zo­wane jest spo­łe­czeń­stwo i dla­czego nie­któ­rych męż­czyzn sły­chać bar­dziej, dla­czego dys­po­nują więk­szymi za­so­bami i więk­szą wła­dzą niż ko­biety. Fe­mi­ni­styczni my­śli­ciele i my­śli­cielki zaj­mo­wali się wiel­kimi ide­ami no­wo­cze­sno­ści: li­be­ra­li­zmem, kon­cep­cją umowy spo­łecz­nej, oby­wa­tel­stwa de­mo­kra­tycz­nego, pań­stwa i na­rodu, jak rów­nież so­cja­li­styczną kon­cep­cją re­wo­lu­cji. Fe­mi­nizm prze­cina się z dys­kur­sem anar­chi­stycz­nym, eko­lo­gicz­nym, teo­lo­gicz­nym i kry­tyczną teo­rią rasy. Wraz z roz­wo­jem szkol­nic­twa wyż­szego w dru­giej po­ło­wie XX wieku stał się trwa­łym ele­men­tem kra­jo­brazu aka­de­mic­kiego w wielu miej­scach na świe­cie. Ale teo­ria wy­ku­wała się także pod­czas pro­te­stów, kam­pa­nii i w ra­mach ini­cja­tyw pod­no­sze­nia świa­do­mo­ści (con­scio­usness ra­ising). Czę­sto była po­my­ślana tak, by mo­gła przy­słu­żyć się za­równo ak­ty­wi­zmowi, jak i prze­mia­nie in­dy­wi­du­al­nego ży­cia.

Ostat­nich dwa­dzie­ścia lat przy­nio­sło zmianę w spo­so­bie pi­sa­nia hi­sto­rii. Po­ja­wiło się mnó­stwo prac z za­kresu hi­sto­rii kul­tury, jak rów­nież nowe mo­dele ba­dań nad kul­turą ma­te­rialną, prze­strze­nią, ka­pi­ta­li­zmem i emo­cjami, by wy­mie­nić za­le­d­wie kilka pręż­nie roz­wi­ja­ją­cych się ob­sza­rów stu­diów. Nowe po­dej­ścia ba­daw­cze wpły­nęły na kształt ni­niej­szej książki, która w opo­wia­da­niu o dzie­jach fe­mi­ni­zmu stara się wy­kro­czyć poza tra­dy­cyjną per­spek­tywę, sku­pia­jącą się na ru­chach in­te­lek­tu­al­nych i spo­łecz­nych. Moim ce­lem nie jest pre­zen­ta­cja spój­nej, li­ne­ar­nej hi­sto­rii, która obej­muje ostat­nie dwa stu­le­cia dzia­łal­no­ści fe­mi­ni­stycz­nej – ta­kie przed­się­wzię­cie prze­kra­cza­łoby ramy tego tomu. W za­mian pro­po­nuję kilka no­wych punk­tów wyj­ścia. Roz­dział pierw­szy, po­świę­cony fe­mi­ni­stycz­nym ma­rze­niom, jest za­in­spi­ro­wany my­śle­niem psy­cho­ana­li­tycz­nym, które po­waż­nie trak­tuje kre­atywną pracę na­szej nie­świa­do­mo­ści. W roz­dziale dru­gim zaj­muję się teo­rią fe­mi­ni­zmu, za­sta­na­wia­jąc się mię­dzy in­nymi, w jaki spo­sób po­ję­cie pa­triar­chatu i inne bliź­nia­cze kon­cep­cje od­zwier­cie­dlają trwałe wzorce płciowe ładu spo­łecz­nego. In­te­re­suje mnie tu także wpływ na fe­mi­nizm ta­kich tra­dy­cji in­te­lek­tu­al­nych jak choćby re­pu­bli­ka­nizm, a po­nadto względ­nie nowe idee in­ter­sek­cjo­nal­no­ści i sek­si­zmu. Roz­dział trzeci, za­in­spi­ro­wany co­raz więk­szym za­in­te­re­so­wa­niem ba­da­czy i ba­da­czek tym, jaki wpływ na ru­chy spo­łeczne wy­wiera prze­strzeń, po­świę­ci­łam kon­cep­cji prze­strzeni fe­mi­ni­stycz­nej. Zaj­muję się w nim prze­strze­niami pracy oraz kultu i opo­wia­dam o pró­bach two­rze­nia przez fe­mi­nistki miejsc, w któ­rych ko­biety mo­gły czuć się bez­piecz­nie. W roz­dziale czwar­tym in­te­re­sują mnie wy­brane obiekty fe­mi­ni­styczne. O ile do­tych­czas w hi­sto­rio­gra­fii fe­mi­nizm trak­to­wano jako ide­olo­gię albo opo­wia­dano o nim przez pry­zmat bio­gra­fii róż­nych po­staci, o tyle ja na pierw­szy plan wy­su­wam fe­mi­ni­styczną kul­turę ma­te­rialną i wi­zu­alną, przez którą ro­zu­miem przy­pinki, trans­pa­renty i pla­katy o wy­mo­wie po­li­tycz­nej, jak rów­nież przed­mioty co­dzien­nego użytku, w tym książki oraz szpilki do ka­pe­lu­szy – rze­czy pro­za­iczne, ale ob­da­rzone spraw­czo­ścią. Także roz­dział piąty jest po­świę­cony kul­tu­rze ma­te­rial­nej, a kon­kret­nie fe­mi­ni­stycz­nemu ubio­rowi i mo­dzie. Z ko­lei w roz­dziale szó­stym, opie­ra­jąc się na no­wych opra­co­wa­niach do­ty­czą­cych emo­cji, za­sta­na­wiam się nad uczu­ciami wy­wo­ły­wa­nymi przez fe­mi­ni­zmy. W roz­dziale siód­mym opo­wia­dam o ak­ty­wi­zmie, który za­wsze był sil­nie obecny w hi­sto­rii fe­mi­ni­zmów, i ana­li­zuję cie­le­sne oraz prze­strzenne aspekty pro­te­stów. Te­ma­tem roz­działu ósmego jest dźwię­kowy wy­miar fe­mi­ni­zmu: slo­gany, pie­śni i mu­zyczne in­no­wa­cje zwią­zane z ak­ty­wi­zmem.

Nowe per­spek­tywy po­zwa­lają osa­dzić hi­sto­rię fe­mi­ni­styczną w naj­bar­dziej no­wa­tor­skich ob­sza­rach ba­dań hi­sto­rycz­nych i przede­fi­nio­wać na­sze ro­zu­mie­nie tego, jak uży­wać fe­mi­ni­zmu. Wy­ru­sza­jąc w po­dróż po świe­cie, za­czy­namy ro­zu­mieć, dla­czego na­sze uni­wer­salne de­fi­ni­cje fe­mi­ni­zmu się nie spraw­dzają. Wła­śnie dla­tego pro­po­nuję spoj­rzeć na fe­mi­nizm w skali glo­bal­nej na prze­strzeni ostat­nich dwu­stu pięć­dzie­się­ciu lat. Hi­sto­rie, które wy­ła­niają się po dro­dze, bar­dziej niż rów­no­ści płci do­ty­czą spra­wie­dli­wo­ści płcio­wej – po­stu­la­tów ta­kiego urzą­dze­nia świata, w któ­rym wszy­scy bez wy­jątku mo­gliby wieść do­bre ży­cie, przy czym do­bre ży­cie może ozna­czać godną płacę, eli­mi­na­cję wła­dzy ko­lo­nial­nej albo wiarę w ja­kieś żeń­skie bó­stwo, cza­sem zaś ozna­cza kon­flikt mię­dzy róż­nymi fe­mi­ni­stycz­nymi ce­lami i ma­rze­niami. Je­stem prze­ko­nana, że z fe­mi­ni­stycz­nej prze­szło­ści mo­żemy czer­pać in­spi­ra­cję i dzięki niej le­piej zro­zu­mieć, dla­czego po­stu­lat Ngozi Adi­chie, by­śmy wszy­scy zo­stali fe­mi­ni­stami, wcale nie tak ła­two wcie­lić w ży­cie.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Przy­pisy koń­cowe

Wstęp
[1] „We­stern Echo”, 3.01.1886, [cyt. za:] Au­drey Ga­dzekpo, The Hid­den Hi­story of Wo­men in Gha­na­ian Print Cul­ture, [w:] Oy­èrónké Oy­ewùmí, Afri­can Gen­der Stu­dies. A Re­ader, New York 2005, s. 282.
[2] Chela San­do­val, Me­tho­do­logy of the Op­pres­sed, Min­ne­apo­lis 2000.
[3] Adele Mur­dolo, Safe Ho­mes for Im­mi­grant and Re­fu­gee Wo­men. Nar­ra­ting Al­ter­na­tive Hi­sto­ries of the Wo­men’s Re­fuge Mo­ve­ment in Au­stra­lia, „Fron­tiers. A Jo­ur­nal of Wo­men Stu­dies” 2014, Vol. 35, Iss. 3, s. 146.
[4]Fe­mi­nism and Gen­der Equ­ality Aro­und the World, ip­sos.com, bit.ly/3Qw­GYRf, do­stęp: 12.11.2023.
[5] „Em­po­ria Da­ily Ga­zette”, 27.11.1897.
[6] Re­becca West, The Young Re­becca. Wri­tings 1911 – 1917, New York 1982, s. 219.
[7] „The Ti­mes”, 18.06.1906.
[8] Wię­cej na te­mat nie­któ­rych po­jęć fe­mi­ni­stycz­nych zob. PSHE – Fe­mi­nism – Lucy De­lap, youtube.com, bit.ly/3FTAMh0, do­stęp: 12.11.2023.
[9] Mina Ro­ces, Is the Suf­fra­gist an Ame­ri­can Co­lo­nial Con­struct? De­fi­ning “the Fi­li­pino Wo­man” in Co­lo­nial Phi­lip­pi­nes, [w:] Wo­men’s Suf­frage in Asia. Gen­der, Na­tio­na­lism and De­mo­cracy, ed. Lo­uise P. Edwards, Mina Ro­ces, Lon­don 2005, s. 29.
[10] Asun­ción La­vrín, Wo­men, Fe­mi­nism, and So­cial Change in Ar­gen­tina, Chile, and Uru­guay, 1890 – 1940, Lin­coln – Lon­don 1995, s. 26 – 36.
[11] Mary Lo­uise Ro­berts, Di­srup­tive Acts, Chi­cago 2002, s. 39.
[12] Jo­hanna Geh­ma­cher, In/Vi­si­ble Trans­fers. Trans­la­tion as a Cru­cial Prac­tice in Trans­na­tio­nal Wo­men’s Mo­ve­ments aro­und 1900, „Ger­man Hi­sto­ri­cal In­sti­tute Lon­don Bul­le­tin” 2019, Vol. 41, Iss. 2, s. 3 – 44.
[13] Na­ta­lia No­vi­kova, Early Hi­sto­ri­cal Ac­co­unts of the Rus­sian Wo­men’s Mo­ve­ment. A Po­li­ti­cal Dia­lo­gue or a Di­spute?, „Wo­men’s Hi­story Re­view” 2011, Vol. 20, Iss. 4, s. 509 – 519.
[14] Fran­ces Wat­kins Har­per, We Are All Bo­und Up To­ge­ther, prze­mowa na 11 Na­ro­do­wej Kon­wen­cji Praw Ko­biet w No­wym Jorku w maju 1866 roku.
[15] Cyt. za: June E. Hah­ner, Eman­ci­pa­ting the Fe­male Sex. The Strug­gle for Wo­men’s Ri­ghts in Bra­zil, 1850 – 1940, Dur­ham 1990, s. 209.
[16] Taż, The Ni­ne­te­enth-Cen­tury Fe­mi­nist Press and Wo­men’s Ri­ghts in Bra­zil, [w:] La­tin Ame­ri­can Wo­men. Hi­sto­ri­cal Per­spec­ti­ves, ed. Asun­ción La­vrin, We­st­port 1978, s. 257.
[17] Cyt. za: taż, Eman­ci­pa­ting the Fe­male Sex, dz. cyt., s. 210.
[18] Bon­nie S. An­der­son, Joy­ous Gre­etings. The First In­ter­na­tio­nal Wo­men’s Mo­ve­ment, 1830 – 1860, Oxford 2001.
[19] Fran­ci­sca de Haan, Wri­ting In­ter-Trans­na­tio­nal Hi­story. The Case of Wo­men’s Mo­ve­ments and Fe­mi­ni­sms, [w:] In­ter­na­tio­nale Ge­schichte in The­orie und Pra­xis / In­ter­na­tio­nal Hi­story in The­ory and Prac­tice, ed. Bar­bara Ha­ider-Wil­son, Wil­liam D. God­sey, Wol­fgang Mu­el­ler, Wien 2017, s. 501 – 536.
[20] Ka­thy Da­vis, The Ma­king of Our Bo­dies, Our­se­lves. How Fe­mi­nism Tra­vels across Bor­ders, Dur­ham 2008.
[21]No Per­ma­nent Wa­ves. Re­ca­sting Hi­sto­ries of U.S. Fe­mi­nism, ed. Nancy A. He­witt, New Brun­swick 2010.
[22] Ka­th­ryn Gle­adle, The Ima­gi­ned Com­mu­ni­ties of Wo­men’s Hi­story. Cur­rent De­ba­tes and Emer­ging The­mes, a Rhi­zo­ma­tic Ap­pro­ach, „Wo­men’s Hi­story Re­view” 2013, Vol. 22, Iss. 4, s. 524 – 540.
[23] Ka­th­ryn Gle­adle, Zoë Tho­mas, Glo­bal Fe­mi­ni­sms, c. 1870 – 1930. Vo­ca­bu­la­ries and Con­cepts – A Com­pa­ra­tive Ap­pro­ach, „Wo­men’s Hi­story Re­view” 2018, Vol. 27, Iss. 7, s. 1209 – 1224.
[24] Kim­berly Sprin­ger, Li­ving for the Re­vo­lu­tion. Black Fe­mi­nist Or­ga­ni­za­tions, 1968 – 1980, Dur­ham 2005.
[25] bell ho­oks, Tal­king Back. Thin­king Fe­mi­nist, Thin­king Black, Lon­don 1989, s. 457.
[26] Mri­na­lini Sinha, Map­ping the Im­pe­rial So­cial For­ma­tion. A Mo­des Pro­po­sal for Fe­mi­nist Hi­story, „Si­gns” 2000, Vol. 25, Iss. 4, s. 1077 – 1082.
[27] Kwe­stia uży­tecz­no­ści zo­stała kry­tycz­nie omó­wiona w książce: Sara Ah­med, What’s the Use? On the Uses of Use, Dur­ham 2019.
[28] Ka­th­leen A. Lau­gh­lin i in., Is It Time to Jump Ship? Hi­sto­rians Re­think the Wa­ves Me­ta­phor, „Fe­mi­nist For­ma­tions” 2010, Vol. 22, Iss. 1, s. 97.
[I] Au­torka li­stu za­miast o „ju­stice” (spra­wie­dli­wo­ści) pi­sze o „just ass” (zwy­kłych dup­kach). (Je­śli nie za­zna­czono ina­czej, przy­pisy dolne po­cho­dzą od re­dak­cji).
[II] Na­wią­za­nie do ma­ga­zynu „Har­per’s Ba­zaar”. Har­pies (ang.) – har­pie, ję­dze. Bi­zarre (ang.) – dziwny, oso­bliwy.
[III]Hags (ang.) – wiedźmy, cza­row­nice.
[IV] Na­wią­za­nie do słów Betty Frie­dan, która na­zwała les­bijki „la­wen­do­wym za­gro­że­niem”.
[V] Na­wią­za­nie do ty­tułu szes­na­sto­wiecz­nego trak­tatu The First Blast of the Trum­pet Aga­inst the Mon­stru­ous Re­gi­ment of Wo­men, któ­rego au­tor, John Knox, opo­wiada się prze­ciwko wła­dzy ko­biet.
[VI] Rze­kome roz­wi­nię­cie akro­nimu SCUM z ty­tułu SCUM Ma­ni­fe­sto, tek­stu au­tor­stwa Va­le­rie So­la­nas.