68,00 zł
Gestorum to chronologicznie pierwsza wydana drukiem książka Andrzeja Maksymiliana Fredry. Przestawia ona historię polityczną Polski od śmierci Zygmunta II Augusta w 1572 roku, przez okres panowania Henryka Walezego, do objęcia tronu przez Stefana Batorego w 1576 roku. Jest to również, a może przede wszystkim, traktat polityczno-prawny – wszechstronny opis i zarazem komentarz do ustroju Rzeczypospolitej, w tym do fundamentalnych dla niego artykułów henrykowskich. Dużo miejsca poświęca Fredro również pozycji Polski na arenie międzynarodowej. Niniejsza publikacja przedstawia za pomocą aparatu krytycznego dwa wydania traktatu Gestorum – z 1652 i 1660 roku. Pozwala to prześledzić zmiany, jakie autor naniósł na oryginalny tekst po ośmiu latach od pierwszego wydania swojego dzieła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 1139
SŁOWO WSTĘPNE
Traktat pt. Dzieje Narodu Polskiego za czasów Henryka Walezego, Króla Polaków, potem zaś Francji to czwarty już tom w serii Biblioteka Staropolskiej Myśli Politycznej. Seria ta, przygotowana wspólnie przez Narodowe Centrum Kultury oraz Centrum Myśli Polityczno-Prawnej im. A. de Tocqueville’a, ma na celu prezentację dorobku polskich pisarzy politycznych tworzących w siedemnastym wieku. Jednocześnie jest to próba uzupełnienia istotnej luki w badaniach nad polską kulturą polityczną tego okresu.
Prezentowane w niniejszym tomie dzieło to chronologicznie pierwsza wydana drukiem książka Andrzeja Maksymiliana Fredry. Autor przedstawia w niej historię polityczną Polski od śmierci Zygmunta II Augusta w 1572 roku przez okres panowania Henryka Walezego do objęcia tronu przez Stefana Batorego w 1576 roku. Jest to również, a może przede wszystkim, traktat polityczno-prawny – wszechstronny opis i zarazem komentarz do ustroju Rzeczpospolitej, w tym do fundamentalnych dla niego Artykułów henrykowskich.
Mam nadzieję, że to pierwsze po ponad stu sześćdziesięciu latach polskie tłumaczenie Dziejów... przyczyni się do poszerzenia wiedzy o polskim „srebrnym wieku” i zachęci do dalszych studiów nad dorobkiem intelektualnym I Rzeczpospolitej.
prof. Rafał Wiśniewski
Dyrektor Narodowego Centrum Kultury
PRZEDMOWA
Biblioteka Staropolskiej Myśli Politycznej to seria w całości poświęcona rozprawom z zakresu siedemnastowiecznej, a więc sarmackiej refleksji politycznej, ustrojowej i prawnej. Wszystkie one były pierwotnie napisane i opublikowane po łacinie i dopiero teraz są udostępnione Czytelnikowi polskiemu. Obok niniejszego traktatu w Bibliotece Staropolskiej Myśli Politycznej ukazały się dotąd, poprzedzone merytorycznymi wstępami i opatrzone krytycznymi komentarzami, dwa przekłady dzieł Andrzeja Maksymiliana Fredry: Fragmenty pism, czyli uwagi o wojnie i pokoju (Scriptorum, seu togae et belli notationum fragmenta, tłum. Jagoda Chmielewska, Bartłomiej Bednarek, wstęp i przypisy Marek Tracz-Tryniecki, Warszawa 2014) oraz Kwestia wojskowa, czyli o prawidłach wojny i pokoju dwie księgi (Militarium, seu axiomatum belli ad harmoniam togæ accommodatorum libri duo, tłum. Jagoda Chmielewska, Bartłomiej Bednarek, wstęp i przypisy Marek Tracz-Tryniecki, Warszawa 2015), a także traktat Kaspra Siemka pt. Dobry obywatel (Civis bonus, tłum. Józef Macjon, wstęp i przypisy Ilona Balcerczyk, Paweł Sydor, Warszawa 2018).
W opracowaniu znajdują się następujące tytuły:
• Andrzeja Maksymiliana Fredry Mąż radny (Vir Consilii, Lwów 1730, tłum. Jagoda Chmielewska, Bartłomiej Bednarek, Józef Macjon, wstęp i przypisy Marek Tracz-Tryniecki),
• Aarona Alexandra Olizarowskiego O obywatelskiej społeczności ludzi (De politica hominum societate libri tres, Gdańsk 1651, tłum. Józef Macjon, wstęp i przypisy Paweł Sydor),
• Kaspra Siemka Lakon, czyli dialog o zasadach dobrego urządzenia rzeczpospolitej (Lacon seu de reipublicae rectae instituendae arcanis dialogus, Kraków 1635, tłum. Józef Macjon).
W dalszej kolejności planowane są:
• Andrzeja Maksymiliana Fredry Militarium, seu axiomatum belli ad harmoniam togæ accommodatorum, cum XXXII figuris aeneis et explicatione omnium terminorum architecturæ militaris, genuinis polonis vocibus redditorum. Liber secundus (Lipsk 1757),
• Jana Krzysztofa Hartknocha De republica Polonica libri duo, quorum prior historiae polonicae memorabiliora, posterior autem jus publicum reipubl. polonicae, lithuanicae provinciarumque annexarum comprehendit (Lipsk 1698),
• Piotra Mieszkowskiego Polonus iure politus mores patris ad leges conformans (Kalisz 1637),
• Łukasza Opalińskiego Pauli Naeoceli de Officiis libri tres: in quibus Sapientiae Christianae, id est, Moralis Philosophiae, Jurisprudentiae, immo et Theologiae pleraque et praecipua (Kraków 1659, wraz ze wstępem Andrzeja Maksymiliana Fredry z drugiego wydania – Amsterdam 1668),
• Jana Sachsa De scopo Reipublicae Polonicae, adversus Hermannum Coringium, professorem Helmstadiensem, dissertatio qua simul Status Regni Poloniae novissime describitur (Wrocław 1665).
I.
Potrzeba takiego przedsięwzięcia wynika ze szczególnego zaniedbania, jakiego w polskim dyskursie (tak akademickim, jak i pozaakademickim) doznała polska myśl polityczna tego okresu. Bez wątpienia wiek siedemnasty traktowany jest często jako kwintesencja sarmatyzmu, który siłą rzeczy miał eliminować jakąkolwiek godną uwagi refleksję. Jako taki stanowił zapaść w polskim rozwoju intelektualnym, która z jednej strony zerwała wszelką więź między naszym krajem a Zachodem, a z drugiej – uniemożliwiła jego harmonijny postęp prowadzący od rodzimego Renesansu do Oświecenia. Miało tak być dlatego, że w wieku siedemnastym wysiłek elit szlacheckiego narodu politycznego sprowadzał się jakoby wyłącznie do czynu zbrojnego, który sam w sobie zakładał gnuśność umysłu i faktyczną bezrefleksyjność egzystencji. Jak ujął to w swojej niezwykle wyrazistej konstatacji znakomity badacz siedemnastowiecznej refleksji religijnej i filozoficznej:
„Mieliśmy Renesans swój, skromny może, ale piękny, polsko-kosmopolityczny. Mieliśmy potem, na przykład, Arian polskich, Europejczyków, racjonalistów, erudytów, ale z patriotyzmem u nich nietęgo było – a po drugiej stronie Podbipiętów walecznych, litewskich ćwoków poczciwych a ciemnych. Tak się polskość jakoś z ciemnotą spoiła i wiek minął z okładem, nim co się poprawiać zaczęło, a wtedy późno było. Prawda, jęliśmy się w końcu z sarmackiej obory dźwigać, zdobyliśmy się na Oświecenie godziwe, a wyniku na konstytucję 3 maja i Komisję Edukacji – dwa takie dzieła, co nam doprawdy i bez samochwalstwa narodowego spiżem dźwięczą”[1].
Taka ocena nie jest ani wyborem jednego tylko światopoglądu, ani wyznacznikiem klimatu intelektualnego jednej tylko epoki historycznej. Pasje krytyków tej formacji od ponad dwóch stuleci dominują na kartach Sarmatyzmu Franciszka Zabłockiego, Dziejów PolskiMichała Bobrzyńskiego, Dziejów głupoty w Polsce Aleksandra Bocheńskiego, Transatlantyku Witolda Gombrowicza, Kordiana i chama Leona Kruczkowskiego czy wreszcie w scenariuszu współczesnego serialu telewizyjnego reżyserii Izabelli Cywińskiej Boża podszewka (opartego na powieści Teresy Lubkiewicz-Urbanowicz). Bez wątpienia, to powszechne utożsamianie sarmatyzmu z bezrefleksyjnością czy wręcz głupotą stanowiło skuteczną zaporę dla rozwoju zainteresowań (naukowych czy publicystycznych) dorobkiem sarmackiej refleksji, w tym refleksji politycznej. W rezultacie nasza wiedza o ówczesnym dyskursie politycznym jest niezwykle uboga w porównaniu z wiedzą o dyskursie szesnastowiecznym z jednej, a osiemnastowiecznym z drugiej strony. Przykładowo, trudno byłoby wskazać akademickie monografie poświęcone politycznym doktrynom autorów siedemnastowiecznych, w jakikolwiek sposób porównywalne z tymi prezentującymi dorobek Stanisława Orzechowskiego czy Andrzeja Frycza Modrzewskiego lub Stanisława Staszica czy Hugona Kołłątaja.
Ten brak zainteresowań dyskursem politycznym sarmatyzmu idzie w parze z dotkliwym brakiem możliwości jego poznania. Zasadniczą przyczyną jest tu brak szerokiego dostępu do źródeł, które w większości pozostają w oryginalnej postaci, a więc w specyficznej nowożytnej łacinie, która dziś już stanowi istotną barierę w warsztacie historyka idei. Powoduje to, że wśród badaczy dorobku autorów siedemnastowiecznych dominują filolodzy klasyczni i filolodzy polscy, dla których myśl polityczna nie stanowi podstawowego przedmiotu zainteresowań naukowych. Wymownym przykładem zasadniczych ograniczeń w dostępie do niezbędnych źródeł po stronie współczesnych badaczy – a więc filozofów, politologów, socjologów czy prawników – jest wydana w 2011 r. monografia poświęcona w całości myśli politycznej I Rzeczpospolitej autorstwa Włodzimierza Bernackiego, gdzie analizy koncepcji czołowych reprezentantów siedemnastowiecznej refleksji, a więc Andrzeja Maksymiliana Fredry, Łukasza Opalińskiego czy Aarona Alexandra Olizarowskiego zostały w przeważającej mierze oparte tylko na jednym, znakomitym wprawdzie, wyborze tekstów wydanym w 1979 pod redakcją Zbigniewa Ogonowskiego.
II.
Inicjatywa Centrum Myśli Polityczno-Prawnej im. Alexisa de Tocqueville’a ma zatem na celu wprowadzenie do współczesnego – tak naukowego, jak i publicystycznego – obiegu dzieł, które stanowią najbardziej wyrafinowaną i wszechstronną postać politycznej refleksji sarmatyzmu. Tym samym należy ją odczytywać także, a właściwie przede wszystkim, jako krok w kierunku przywracania ciągłości polskiej myśli politycznej i zachęty do traktowania jej tym samym jako całości.
Z tej właśnie perspektywy siedemnastowieczny polski dyskurs polityczny posiada szereg szczególnych cech, które wyróżniają go z ujęć właściwych dla innych epok. Jeśli umownie przyjąć, że na użytek analizy refleksji politycznej wiek siedemnasty należy umiejscowić między elekcją Zygmunta III Wazy a kresem panowania Jana III Sobieskiego, to trzeba pamiętać, iż naturalnym kontekstem dla tej refleksji był nie tylko suwerenny byt państwa, ale też jego pozycja jako z czasem słabnącego, ale jednak regionalnego mocarstwa. Kontekst ustrojowy określały unikalne w Europie, bo autorskie niejako dla Rzeczpospolitej, instytucje i praktyki konstytucyjne zakreślone w szesnastym wieku postanowieniami Artykułów henrykowskich. Była to zatem epoka możliwości uprawiania niezależnej od ościennych mocarstw polityki w warunkach dojrzałej i bynajmniej nie kwestionowanej demokracji szlacheckiej.
To w tym szerokim kontekście polityczno-ustrojowym miała miejsce doktrynalna konceptualizacja ładu Rzeczpospolitej[2]. Posiadała ona zdecydowanie klasyczną, arystotelesowską genezę, gdyż osadzała ten ład w naturalnym porządku rzeczy[3]. To zaś nadawało walor bezwzględnego obiektywizmu zarówno aksjologii tego ładu, jak i jego porządkowi instytucjonalnemu. Tym samym dobro wspólne, które stanowiło filar tej aksjologii, skorelowane było z cnotą. Z kolei, instytucjonalizacją dobra wspólnego było państwo wraz z jego mieszanym ustrojem, a więc królem, senatem i sejmem opartym na wolności równych sobie obywateli stanu szlacheckiego. A zatem, pomyślność i rozwój Rzeczpospolitej, jej zdolność do trwania i przetrwania zależała od tego, czy jej szlacheccy obywatele byli zdolni do motywowanego promocją dobra wspólnego udziału w życiu publicznym i w takim tylko celu wykorzystania tak instytucji państwa, jak i dostępnych praktyk politycznych. Innymi słowy, ład Rzeczpospolitej nie opierał się bynajmniej na samych tylko, nawet najlepiej skonstruowanych i wprowadzonych do życia publicznego, instytucjach, lecz przede wszystkim na etosie cnót obywatelskich szlacheckiego narodu politycznego, który to pozostawał siłą sprawczą działania tych instytucji.
Tak więc zasadniczy wysiłek koncepcyjny siedemnastowiecznej polskiej refleksji politycznej sprowadzał się bynajmniej nie do formułowania nowej wizji wspólnoty politycznej lub jej radykalnego rekonstruowania, lecz do określenia, jak ta arystotelesowska wspólnota winna odpowiadać na nowe, praktyczne wyzwania polityczne, a szczególnie coraz częstsze i liczniejsze wojny z ościennymi potęgami, rewolty kozackie, przyjmujące postać wojen domowych rokosze czy też postępujące procesy oligarchizacji życia społecznego. Refleksja ta opierała wspólnotę polityczną na klasycznej aksjologii republikańskiej i odwoływała się często do kategorii stosowanych przez piewców republiki rzymskiej, a więc do Polibiusza, a przede wszystkim Cycerona. Same zaś wyzwania postrzegała przez pryzmat degeneracji republiki tak jak komentowali ją rzymscy historycy obserwujący odwrót od wartości, cnót i instytucji republikańskich doby pryncypatu, przede wszystkim Tacyt, ale też wcześniej Salustiusz i Liwiusz. Była to zatem perspektywa ze wszech miar empiryczna, perspektywa aktywnych uczestników czy przenikliwych obserwatorów życia publicznego, którzy poszukiwali konkretnych rozwiązań politycznych. Jako taka ówczesna myśl polityczna nie stroniła od formułowania obywatelskich projektów politycznych, jak chociażby te obozu Michała Korybuta Wiśniowieckiego, które postulowały wprowadzenie kadencyjności urzędów oraz udrożnienia kanałów komunikacji między obywatelami i władzą centralną, a przede wszystkim dworem monarszym, co miało służyć poszerzeniu debaty i partycypacji publicznej[4].
W siedemnastowiecznym dyskursie politycznym poczesne miejsce zajmuje problematyka zagranicznej refleksji, a nade wszystko praktyki politycznej. Naturalną koleją rzeczy jego uwagę przyciągał absolutyzm monarszy. Było tak dlatego, że ówczesny liberalizm doktrynalnie znajdował się w najlepszym razie in statu nascendi, sformułował swoje zasadnicze tezy dopiero w samym końcu siedemnastego stulecia w dalekiej Anglii, a co najważniejsze – nie zdołał wykreować ustrojowych instytucji czy ukształtować praktyk politycznych, które mogłyby uchodzić już za wyraziście liberalne[5]. Natomiast absolutyzm był ustrojem jak najbardziej realnym, który dominował w Europie Zachodniej. W polskim dyskursie politycznym postrzegany był on najczęściej w klasycznych, antycznych kategoriach republikańskich, także pochodzących od historyków rzymskich koncentrujących się na polityce okresu pryncypatu. Dla polskich autorów to, co działo się we Francji Ludwika XIV czy, szczególnie, pod rządami Habsburgów w Czechach i na Węgrzech, stanowiło śmiertelne zagrożenie dla republikańskiego etosu, który był istotą tożsamości Rzeczpospolitej. Brak wolności słowa eliminował debatę publiczną. Jedynowładztwo monarchy, który odmawiał wysłuchania głosu swoich poddanych, prowadziło ich do najbardziej haniebnej kondycji, w której musieli kierować się cudzą, a nie własną wolą. Skarlenie instytucji publicznych wykluczało z kolei ich efektywną partycypację w życiu publicznym.
Ta świadomość radykalnej odmienności Rzeczpospolitej od dominujących na kontynencie monarchii absolutnych stanowiła przedmiot dumy polskich myślicieli politycznych. Duma ta nie była bynajmniej rezultatem ani ich izolacji od dorobku zachodniej refleksji, ani też ich ignorancji wobec jej tez. Swoje dzieła pisali po łacinie, a więc wtedy jeszcze w międzynarodowym języku elit, publikowali je równie często w kraju, jak i za granicą,[6] przeprowadzali polemiki z cudzoziemskimi autorami[7] i doskonale zdawali sobie sprawę, że ich ustrój budzi znaczące zainteresowanie zagranicznych obserwatorów[8]. W rzeczy samej, ówczesny polski dyskurs polityczny posiadał znaczące cechy dyskursu mocarstwowego, który doświadczenia własnej wspólnoty politycznej traktował jako podstawowy punkt odniesienia dla politycznej refleksji, samodzielnie i suwerennie określał jej tożsamość polityczną, stawiał wyżej samoocenę niż ocenę dokonaną przez innych. Było tak dlatego, że dyskurs ten stanowił istotny element tego, co dzisiejsza politologia określiłaby jako soft power Rzeczpospolitej, a którą wspierała jej hard power, ujawniana i potwierdzana w ówczesnej europejskiej polityce tak czasów pokoju, jak i wojny od Kircholmu do odsieczy Wiednia.
III.
Wszystkie te cechy siedemnastowiecznej myśli politycznej dość wyraźnie wskazują, iż jej percepcja przez współczesnych, a potem komentatorów w epokach późniejszych, musiała radykalnie się różnić. Podczas gdy sami sarmaci snuli rozważania o swoim państwie, biorąc za punkt odniesienia własną teraźniejszość i przeszłość, późniejsi komentatorzy postrzegali je z perspektywy ich, sarmatów, przyszłości, której ci nigdy nie poznali. Sarmaci zatem konstatowali, że ich państwo zostało poddane licznym próbom dziejowym, ale – niezależnie od wszelkich ujawnianych wtedy ułomności jego ustroju i niedoskonałości wysiłków jego obywateli – wyszło z nich zasadniczo zwycięsko. Wskazywało to, że ład Rzeczpospolitej, ład ich wolności, był nie tylko dobrem godnym przetrwania, ale, dzięki swoim wielorakim cechom, zdolnym do przetrwania. Z kolei późniejsi komentatorzy nabierali przekonania, że liczne klęski dziejowe, jakie dotykały Polaków, przede wszystkim utrata niepodległości, stanowiły w istotnym stopniu dziedzictwo sarmatyzmu. Wolnościowy ustrój sarmackiej Rzeczpospolitej i związane z nim praktyki polityczne postrzegane były jako kreujące najbardziej destrukcyjne cechy narodowe – wybujały indywidualizm, samowolę, niezdolność do wspólnego systematycznego działania. To one, wraz z intelektualną niemożliwością odrzucenia i potępienia tego sarmackiego dziedzictwa i zastąpienia go tradycją Oświecenia właściwą dla uniwersalnego europejskiego etosu, doprowadziły, bo doprowadzić musiały, do sytuacji, w której immanentną cechą polskiego doświadczenia była cywilizacyjna zapaść i polityczna katastrofa.
Nie ulega wątpliwości, że sama tak radykalna odmienność postrzegania sarmatyzmu nie może w całości być wyjaśniona wyłącznie przez perspektywę czasową jego oglądu. O ile bowiem zrozumiałe jest, iż sarmaci, mimo ideowych sporów[9] czy nawet stanowych podziałów[10], zgodnie postrzegali ład Rzeczpospolitej w sposób afirmujący, to jednak to, że krytyczni komentatorzy sarmatyzmu wykazywali podobną zgodność w jego potępieniu i odrzuceniu jest już dużo mniej zrozumiałe. Dzieliły ich bowiem często tak stulecia w perspektywie czasowej, jak też antypody w spektrum ideowym. A zatem, trudno oprzeć się wrażeniu, iż łączyć musiał ich pewien wspólny kanon doświadczeń, radykalnie odmienny od doświadczeń sarmatów, który nie tylko nie pozwalał sarmatów zrozumieć, ale też nakazywał, w rezultacie tej niemożności zrozumienia, potępić. Rzeczywiście, kiedy krytyk sarmatyzmu dokonywał oceny tego historycznego fenomenu, czynił to z pozycji własnej teraźniejszości. A teraźniejszość ta kryła w sobie zaprzeczenie teraźniejszości sarmatów. Sarmata był obywatelem państwa, które miał jeszcze prawo traktować jako suwerenne mocarstwo. Krytyk sarmatyzmu był często poddanym obcego mocarstwa, obywatelem państwa niesuwerennego bądź też tylko zagrożonego w swej suwerenności. Dla sarmaty polityka oznaczała domenę wyznaczoną potrzebą i wolą obywateli Rzeczpospolitej. Dla krytyka sarmatyzmu polityka stanowiła najczęściej pewien margines aktywności, jakiego ramy wyznaczało obce mocarstwo, którego był poddanym, lub niesuwerenne państwo, którego był obywatelem, lub nawet suwerenne, ale szczególnie wyczulone na kanony własnej geopolityki. Sarmata najczęściej mógł być dumny ze swego państwa i swojej pozycji w nim. Tym samym bynajmniej nie czuł się upośledzony, gdy porównywał swoje państwo i siebie samego z innymi europejskimi państwami i ich poddanymi. Krytyk sarmatyzmu z takich porównań nie mógł czerpać żadnej dumy, przeciwnie – miał wszelkie prawo, by czuć się przez nie upośledzony.
Ta szczęśliwa normalność sarmackiego doświadczenia, postrzegana z perspektywy doświadczenia nieszczęśliwej nienormalności krytyka sarmatyzmu, musiała po stronie tego ostatniego rodzić przekonanie, że sarmata był pozbawiony znaczącego bagażu refleksji zrodzonej przez jego własne dylematy – dylematy wyborów moralnych, politycznych, społecznych czy kulturowych, których musiał dokonywać, kierując się swoim sumieniem, polityczną kalkulacją, społeczną wrażliwością czy kulturową przynależnością. Brak takiej refleksji łatwo już mógł uznać za bezrefleksyjność i kondycję taką utożsamiać z całym fenomenem sarmatyzmu. Nic więc dziwnego, że w konsekwencji w postrzeganiu sarmatyzmu równie łatwo było mu przyjąć typowo prezentystyczne założenie, które prowadziło do jakże typowych dla historycyzmu konkluzji. W dziejach Polski sarmatyzm i jego dziedzictwo stanowiły kuriozalne połączenie najgorszych cech narodowego charakteru z bezprzykładną głupotą. Jedno i drugie musiało doprowadzić do utraty niepodległego bytu państwowego i uniemożliwiało jego trwałe odzyskanie.
Publikacja dzieł staropolskiej myśli politycznej stanowi propozycję zrównoważenia tego prezentyzmu ujęciem bardziej antykwarycznym, a więc oddaniem głosu samym sarmatom, by sarmatyzm zrekonstruować w kategoriach właściwych dla niego samego, a nie dla jego krytyków. Nie należy oczekiwać, by zabieg ten szybko przekonał do sarmatyzmu tych, którzy utożsamiają się z jego krytykami, i uczynił z nich, na modłę Joachima Lelewela, entuzjastów „gminowładztwa szlacheckiego”. Nie należy też tym samym spodziewać się, by prezentyzm szybko zniknął z postrzegania sarmatyzmu jako dziejowego fenomenu. Należy jednak mieć nadzieję, że będzie on nieco lepiej rozumiany, a tym samym nieco bardziej obiektywnie osądzany. Jako znacząca część polskiej myśli politycznej, a tym samym polskiej tożsamości, z pewnością na to zasługuje.
IV.
Niniejszy traktat stanowi szczególnie wyrazisty przykład sarmackiej myśli politycznej, ustrojowej i prawnej. Jego autor Andrzej Maksymilian Fredro należał do intelektualnej elity i politycznego establishmentu siedemnastowiecznej Rzeczpospolitej. Wykształcenie uniwersyteckie zdobył wyłącznie w Akademii Krakowskiej. Po jej ukończeniu udał się w podróż zagraniczną do Belgii i Francji, tam jednak studiów najprawdopodobniej nie kontynuował, choć pobyt w Europie Zachodniej z pewnością uczynił go bardziej wyczulonym na tamtejszy dyskurs polityczny. Dla tego dyskursu sam stał się też w przyszłości znaczącym punktem odniesienia – powoływał się bowiem na niego Leibniz w Specimen demonstrationum politicarum pro eligendo Rege Polonorum. Polityczne doświadczenie i osobisty autorytet zdobywał najpierw na sejmikach swojej ziemi przemyskiej i województwa ruskiego, a sejmikowe lauda stanowiły dlań pierwsze wprowadzenie do bieżącej debaty publicznej. Formującym doświadczeniem politycznym był dla niego okres bezkrólewia po śmierci Władysława IV zdominowany postępującymi sukcesami powstania Chmielnickiego. Jako poseł na kolejne sejmy tego okresu był uczestnikiem politycznych procesów i instytucjonalnych procedur interregnum. Bogata refleksja, która stanowiła pokłosie tego doświadczenia, skłoniła go – bez wątpienia młodego autora i młodego polityka, bo człowieka zaledwie trzydziestoletniego – do prezentacji własnej interpretacji istoty ustroju Rzeczpospolitej.
Dokonał tego w szczególnie wyrafinowany sposób, w historii polskiego konstytucjonalizmu dostępny tylko sarmatom. Tylko sarmata bowiem dysponował unikalnym w warunkach polskich doświadczeniem wielopokoleniowego obowiązywania jednego ładu konstytucyjnego. Tym samym, szukając bezpośredniego remedium na przezwyciężenie współczesnego mu kryzysu państwa, nie poprzestał na analizie samych instytucji i procedur ustrojowych swojego miejsca i czasu. Remedium tego poszukiwał pośrednio, odwołując się do okoliczności i uwarunkowań właściwych dla powstania faktycznej konstytucji I Rzeczpospolitej, czyli Artykułów henrykowskich sprzed siedemdziesięciu laty. Odwołując się do okresu dwóch bezkrólewi po śmierci Zygmunta Augusta i przed objęciem władzy przez Stefana Batorego oraz krótkiego i dramatycznie zakończonego panowania Henryka Walezego, Fredro wskazywał na fundament państwa. Dokonując wielorakich zabiegów, które dziś określilibyśmy jako metody właściwe dla tworzenia polityki historycznej, fundament ten upatrywał w podmiotowości narodu politycznego jako zdolnego do działania z zachowaniem jedności i samodzielności. Gwarantem tej podmiotowości miał być demokratyczny komponent zinstytucjonalizowany poprzez wolność i równość stanu szlacheckiego. Zachowanie tego fundamentu pozwalało na elastyczność mieszanego, republikańskiego ustroju państwa także wtedy, gdy należało postawić dziejową konieczność przed literą prawa. Trwałość tego fundamentu powodowała, iż Rzeczpospolita uniknęła zgubnego losu swoich sąsiadów – zniewolenia przez austriacki absolutyzm czy turecką despocję.
Budując taki argument Fredro posługiwał się dorobkiem tradycji arystotelesowskiej oraz założeniami klasycznego i nowożytnego republikanizmu, godząc je, za pośrednictwem tomizmu, z wymogami katolickiego światopoglądu swojego czasu. Niemniej, nawet pobieżna lektura jego sarmackiego traktatu pozwala wskazać już na ujęcia, które jako znaki autorskie swoich doktryn w wiekach następnych rozwinęli klasycy myśli politycznej. Trudno bowiem nie dostrzec tego, że jego osadzenie ustroju w rozwoju historycznym państwa jest bliskie historyzmowi, którym później Monteskiusz tłumaczył ducha praw, że jego rozumienie narodu zasadza się na subtelnościach dziedziczonej tożsamości, które później w najbardziej wyrafinowany sposób prezentował Edmund Burke, że jego przekonanie o sile dobrze zrównoważonych instytucji wobec ujawnianych w procesach politycznych namiętności przywołuje na myśl późniejsze przesłanie Aleksandra Hamiltona i pozostałych autorów Federalisty, że jego obserwacje dotyczące psychologicznych i społecznych konsekwencji kolonizacji słabszych państw przez silniejsze we współczesnej mu Europie zapowiada jakże przenikliwe późniejsze analizy samego Alexisa de Tocqueville’a[11].
prof. Zbigniew Rau
WSTĘP
Aleć ja jeszcze z Jednorożcem stanę,
Naszychby zlecił niestatków odmianę,
Dzielnością, męstwem, rozumem do tego
Rzadki, odważny – dopnie celu jego,
Z paznokcia to lwa każdy uznać może
Expeditią żadnego nie zmoże
J starożytność domu zdobi czoło,
Familia wtąż hojna wabi w koło,
Ruskich to krajów ozdoba jedyna
Ej, trudno ganić, bo w tym wstyda wina,
Dozór domowy kto godnie wystawi,
Rękę ubogim hojnym kto objawi
Oraz tu wszystkie cnoty rzeki mają (...)[1]
Takim oto pospiesznie skleconym rymem anonimowy autor zalecał szlacheckiej braci Andrzeja Maksymiliana Fredrę jako kandydata do tronu podczas bezkrólewia roku 1669. Nie były to li tylko czcze słowa, o czym niech świadczy fakt, iż kasztelan lwowski – ów pazur Lwa – znalazł się w tym piśmie w towarzystwie dwóch innych „Piastów”, z których jeden – Michał Korybut Wiśniowiecki – szczęśliwie zakończył koroną elekcyjną batalię[2].
Możemy się jedynie domyślać, co czuł Fredro, kiedy widział swoje nazwisko w gronie pretendentów do najważniejszego urzędu Rzeczpospolitej. Być może miał poczucie, że przebył długą drogę od czasu, gdy stawiał przy wsparciu stryjów pierwsze kroki na forum publicznym. Drogę, na której oprócz sukcesów zaznał goryczy porażki (jak wówczas, gdy wyrugowano go z sejmu koronacyjnego) i nie raz mógł obawiać się o swoje życie (czy to wtedy, gdy oblegali go rusińscy sąsiedzi, czy też, gdy powszechnie sądzono, że dopadnie go zemsta królowej Ludwiki Marii). Z pewnością jednak musiał się w duchu uśmiechnąć wobec paradoksu sytuacji, w jakiej postawiła go fortuna. Oto bowiem on, który tyle intelektualnego wysiłku włożył w zwalczanie idei kandydatury „Piasta”, sam znalazł się w tej roli. Co więcej, przyszło mu się teraz ścierać ze swoimi własnymi racjami, które przejął wprost od niego przyszły luminarz nauki, młody Gottfried Wilhelm Leibniz[3] powołujący się w swoim piśmie popierającym kandydaturę Neuburga na Fredrowskie Gestorum populi Poloni sub Henrico Valesio, Polonorum postea verò Galliae Rege.
Tę też pracę oddajemy obecnie do rąk Czytelników w czwartym tomie Biblioteki Staropolskiej Myśli Politycznej. Tomie, który parokrotnie zaskoczył przygotowujący go zespół. Już bowiem wstępne badania wymusiły zmianę pierwotnego zamysłu, aby opublikować go jako reedycję przekładu autorstwa Władysława Syrokomli z 1855 r.[4] Niniejsze Dzieje Narodu Polskiego za czasów Henryka Walezego Króla Polaków, potem zaś Francji stanowią zatem nowe tłumaczenie Gestorum, a zarazem są pierwszym pełnym polskim przekładem uwzględniającym oba łacińskie wydania redagowane przez Fredrę.
Być może co uważniejszy Czytelnik zwrócił uwagę, że choć w przywołanym na początku niezbyt wyszukanym wierszyku nie pojawia się wprost odwołanie do Fredry, to czytane z góry na dół pierwsze litery każdej linijki układają się w nazwisko: ANDRZEJ FREDRO. Jest to przykład na jakże powszechnie stosowany w epoce baroku koncept i przede wszystkim dysymulację, gdzie zasadnicze przesłanie ukryte jest za pozornie mało istotną treścią. Nie inaczej, choć na nieporównywalnie większą skalę, rzecz ma się w przypadku Gestorum, do których zrozumienia potrzebne okazało się odkodowanie zmian misternie wplecionych przez autora do przedstawionych w tekście wydarzeń i aktów wielkich bezkrólewi. Obraz, który wyłania się w wyniku tej rekonstrukcji, pozwala zobaczyć w Gestorum komentarz do momentu konstytucyjnego Rzeczpospolitej, który autor stara się po ponad siedemdziesięciu latach na nowo zreinterpretować.
Do nie mniej ciekawych rezultatów prowadzi analiza frontispisu Gestorum, która stanowi ideowe dopełnienie ich treści oraz zawiera w sobie najprawdopodobniej wizerunek ich autora. Grafiki do dotychczas opublikowanych w serii prac Fredry stanowią dzieło gdańskich artystów współpracujących z firmą księgarską Försterów. Do niniejszego tomu dodaliśmy dwie dedykacje Jerzego Förstera, dające wyobrażenie o programie wydawniczym jego bibliopoli. Chcemy w ten sposób zarazem oddać należny honor ludziom, którzy swój kunszt artystyczny i talenty przedsiębiorcze oddali służbie wielkości Rzeczpospolitej, dając dowód zaangażowanego polskiego patriotyzmu w złotym wieku Gdańska. Pozostaje nam zatem, przekazując Czytelnikom niniejszy tom, powtórzyć życzenie wydawcy Andrzeja Maksymiliana, aby „takiego Autora ze wszech miar druku godnego na widownię świata całego wyprowadzić i aby większą przyjemność sprawiła czytającym, piękniejszą wydrukować czcionką, a zarazem uzupełnić pewien brak, który dotychczas istniał, rodzimej Historii”[5].
1. ANDRZEJ MAKSYMILIAN FREDRO I OKOLICZNOŚCI POWSTANIA GESTORUM
1.1. Nota biograficzna[6]
Andrzej Maksymilian Fredro urodził się ok. 1620–1621 r.[7] w rodzinie zamożnej średniej szlachty. Jego ojciec Jerzy Stefan od 1633 r. piastował godność stolnika przemyskiego. Ród Fredrów uchodził za starożytny, sięgający według podań czasów Mieszka I, a od czasów Władysława Jagiełły osiadły na ziemi przemyskiej[8]. Andrzej Maksymilian, mając 13–14 lat, stracił ojca w 1634 r. i opiekę przejęli nad młodzieńcem − stryjowie − Jan i Jakub Maksymilian[9]. Młody Fredro od jesieni 1637 r. studiował na Uniwersytecie Krakowskim, idąc w ślady swojego stryja Jakuba i XVI-wiecznych przodków[10]. W tym czasie: „Szczególnie ulubił Klio i Melpomenę”[11]. Uzupełnieniem edukacji była dla niego podróż na Zachód. Niewiele wiemy o jej przebiegu, a nielicznych szczegółów dostarcza Franciszek Glinka:
W cudze kraje dla nauk ochotnie żegluje,
Język obcy niemiecki, francuski pojmuje[12].
Odbył ją zatem częściowo drogą morską i odwiedził kraje wymagające znajomości obu wymienionych języków. Sam przyznawał się później do pobytu w Belgii[13].
Fredro wchodził w dorosłe życie w drugiej połowie panowania Władysława IV, kiedy po zakończonych sukcesem wojnach na początku panowania tego monarchy Rzeczpospolita cieszyła się okresem pokoju, tym bardziej odczuwalnego, że Europa zachodnia, w tym dawne zachodnie polskie prowincje, były wówczas pustoszone przez wojnę trzydziestoletnią. Stosunkowo szybko rozpoczął Fredro karierę polityczną, o czym szerzej w opisie kontekstu historycznego. Najbardziej znanym z wydarzeń tego okresu, w którym odegrał istotną rolę jako marszałek izby poselskiej, był feralny pierwszy sejm roku 1652, kiedy Władysław Siciński zastosował liberum veto, nie zgadzając się na prolongatę obrad. W tym samym roku wydał Fredro swoją pierwszą książkę Gestorum populi Poloni sub Henrico Valesio, Polonorum postea Galliae rege (Dzieje Narodu Polskiego za czasów Henryka Walezego Króla Polaków, potem zaś Francji). W 1654 r. Fredro został przez Jana Kazimierza mianowany kasztelanem lwowskim, co sprawiło, że równocześnie stał się członkiem senatu.
W czasie potopu szwedzkiego wraz ze szlachtą województwa ruskiego stanął po stronie Janie Kazimierza, aktywnie uczestniczył w organizacji wojska. Na polecenie szlachty fortyfikował Przemyśl, w którym dwukrotnie był oblegany – raz przez Szwedów w 1656 r. i rok później przez wojska Rakoczego[14]. Począwszy od końca wojny szwedzkiej, w latach 1658–1664 Fredro publikował kolejne wydania swojej jedynej, nie licząc szeregu mniejszych broszur politycznych, militarnych czy ekonomicznych, większej polskiej pracy – Przysłów mów potocznych, obyczajowych, radnych, wojennych, które zapewniły mu poczesne miejsce w historii literatury ojczystej.
Fredro był żonaty z Katarzyną Gidzińską, z którą doczekał się czwórki dorosłych dzieci, w tym dwóch synów[15]. Należał do majętnej średniej szlachty. Przejął po stryjach dziewięć wsi w ziemi przemyskiej, później jeszcze nabył nowe. Najczęściej mieszkał i tworzył w swoim zbudowanym w drugiej połowie XVI w. zamku w Kormanicach: „Do czasów obecnych zachowała się połowa skrzydła zachodniego z basztą położoną wśród słabo czytelnych resztek obwałowań”[16]. Był człowiekiem gospodarnym i przedsiębiorczym. Gdy ziemia przemyska stała się wolna od bezpośrednich działań wojennych, w 1658 r. założył w swoich posiadłościach dochodową żupę solną, a rachunki z opieki nad małoletnim krewniakiem z lat 1659–1664 wskazują, że mimo niesprzyjających warunków zewnętrznych potrafił sprawnie zarządzać powierzonym majątkiem, wyjaśniając jego sytuację prawną i podnosząc dochody[17]. Zarobione pieniądze przeznaczał m.in. na fundacje religijne, w tym na znaną Kalwarię Pacławską, mającą pełnić również funkcje obronne, zwłaszcza przeciw najazdom tatarskim. Zainicjował też założenie położonej przy swoim zamku miejscowości Fredropol[18].
Na lata sześćdziesiąte przypada szczyt aktywności politycznej Fredry związanej z jego walką z dworskimi planami wprowadzenia elekcji vivente rege. W tym okresie powstają też jego najbardziej znane łacińskie prace. W 1660 r. publikuje zbiór pism Scriptorum Seu Togae et Belli Notationum Fragmenta (Fragmenty pism, czyli uwagi o wojnie i pokoju). Rok 1664 przynosi jego najbardziej poczytną pracę Monita politico-moralia et icon ingeniorum (Przestrogi polityczno-obyczajowe i wizerunek umysłów i charakterów), które w ciągu stu lat od pierwszej edycji miały blisko dwadzieścia wydań i tłumaczone były na języki francuski, niemiecki i rosyjski[19]. W 1668 r. ukazała się pierwsza księga Militarium seu axiomatum belli ad harmoniam togae accomodatorum libri duo (Kwestia wojskowa, czyli o prawidłach wojny i postulatach pokoju, w dwóch księgach). Druga księga tej pracy została opublikowana pośmiertnie w 1757 r. Wspomnieliśmy już pokrótce o jego sytuacji w bezkrólewiu po abdykacji Jana Kazimierza i ogłoszonej w 1669 r. broszurze Epistola ad amicum (List do przyjaciela). W roku 1670 we Lwowie ukazała się ofiarowana Fredrze praca Franciszka Glinki Zwierzyniec Jednorożców, zawierająca m.in. obszerny wybór mów, listów i drobniejszych pism Fredry. W okresie panowania Michała Korybuta kasztelan lwowski należał do grona lokalnych regalistów, choć nie był zbyt aktywny w polityce wewnętrznej. Poddawał natomiast liczne projekty reform militarnych, gospodarczych i monetarnych. W tragicznym 1672 r. Fredro starał się pojednać króla z opozycją, wziął także udział w obradach konfederacji pod Gołębiem i Lublinem. Na elekcji w maju 1674 r. Fredro radził następujący wybór: „najlepiej sobie poradzimy, kiedy mimo cudzoziemców, przykładem zeszłego króla Michała obierzemy sobie króla ze krwi naszej własnej, człowieka wojennego i zacnego, a tego mamy na pogotowiu, Jana Sobieskiego, marszałka i hetmana w[ielkiego] k[oronnego], w świeżej ekspedycyjej chocimskiej nie tylko Rzeczpospolitej Polskiej, ale i całemu światu wsławionego”[20]. Jan III również darzył Fredrę szacunkiem, czemu dał wyraz w 1676 r., mianując go wojewodą podolskim. Dwa lata później Fredro został deputatem do rady przybocznej króla. W 1675 r. ukazały się w Słucku Potrzebne Consideratie około Porządku Woiennego y Pospolitego Ruszenia stanowiące wybór pism militarnych Fredry wydanych przez Franciszka Glinkę. Ostatnią dużą pracą Fredry był dedykowany Sobieskiemu Vir Consilii Monitis Ethicorum nec non Prudentiae Civilis: Praeludente apparatus Oratorii Copia ad Civiliter dicendum instructus (Mąż radny na zasadach filozofii moralnej oraz mądrości obywatelskiej w kształtnym mówieniu zaprawiony z dodatkiem przykładowych mów[21]), wydany dopiero w 1730 r. Andrzej Maksymilian zmarł 15 czerwca 1679 r., został pochowany we franciszkańskim kościele św. Antoniego w Przemyślu, gdzie do dziś znajduje się jemu poświęcona wmurowana tablica epitafijna[22].
1.2. Kontekst historyczny powstania Gestorum
Gestorum, będące pierwszą książką Fredry, zamykają zarazem wczesny etap jego aktywności publicznej, w którym wkroczył na scenę polityczną, starając się zbudować na niej swoją pozycję. Życie publiczne zaczynał stosunkowo szybko po ukończeniu studiów i powrocie z podróży zagranicznej, o czym w następujący pisał w 1670 r. Franciszek Glinka:
Lecz wcześniej pospolite dobro upatrując,
Wszytek zaraz udał się, miedzy bracią spólnie
Radząc o swojej Ojczyźnie. Powiem nieobłudnie,
Co mówiły sejmowe, sejmikowe koła[23].
Dalej Glinka podaje, iż Fredro ceniony był za mądrość, wymowę i sztukę argumentacji, przez co to, o czym mówił, przyjmowano z dużym zainteresowaniem, a on sam otoczony był zawsze słuchaczami. Istotnie, pierwsze kroki na forum parlamentarnym stawia autor Gestorum, mając ok. 25 lat, jeszcze za panowania Władysława IV. W 1646 r. zostaje bowiem wybrany posłem z województwa ruskiego na sejm, którego najbardziej palącą kwestią miały być królewskie plany wojny tureckiej, spotykające się z silną opozycją szlachty, także województwa ruskiego.
W tym miejscu należy poświęcić chwilę dwóm stryjom Andrzeja Maksymiliana, którzy jak można wnioskować, musieli mieć niemały udział w sejmowych początkach swojego bratanka. Chodzi mianowicie o Jana – sędziego przemyskiego i Jakuba Maksymiliana – referendarza koronnego. Pierwszy, uczestnik wojen moskiewskich, tureckich i szwedzkich, trzykrotny parlamentarzysta w latach 1627–1632, zdobył szacunek współobywateli za pełnione funkcje poborcy podatkowego i szafarza ziemi przemyskiej[24]. Dowodem tego było postawienie go w pierwszym okresie powstania Chmielnickiego na czele zaciągniętej przez województwo chorągwi husarskiej[25], kiedy Jan wsparł ziemię przemyską pokaźną pożyczką na cele wojskowe[26].
Drugi, choć zmarł wcześniej – w sierpniu 1646 r., mógł mieć znaczniejszy nawet wpływ na karierę i poglądy autora Gestorum[27]. Jakub Maksymilian swoje życie polityczne spędził na dworze królewskim, na który trafił w latach dwudziestych po ukończeniu Akademii Krakowskiej. Jako sekretarzowi królewskiemu zlecano mu szereg odpowiedzialnych misji publicznych. Jednocześnie zachowywał dużą popularność wśród miejscowej szlachty ruskiej, pełniąc za panowania Władysława IV siedmiokrotnie funkcję marszałka sejmikowego i posłując sześciokrotnie na sejmy, gdzie dał się poznać jako aktywny parlamentarzysta. Wspierał tam niejednokrotnie kanclerza Jerzego Ossolińskiego, z którym miały go łączyć poglądy ustrojowe[28]. W roku 1638 został regentem kancelarii koronnej, czym zdobył uznanie króla i senatu. Ukoronowaniem jego kariery było mianowanie w 1645 r. na urząd referendarza koronnego. Miał ponoć poza roztropnością pogodne usposobienie, co zjednywało mu sympatię otoczenia. Choć nie był pierwszoplanową postacią krajowej sceny publicznej, to jednak miał bardzo dobry wgląd w jej arkana[29].
O stosunku Andrzeja Maksymiliana do obu wyżej wymienionych wiele mówi sposób potraktowania ich w Zwierzyńcu Jednorożców, gdzie pozostałym trzem stryjom: poległym na wojnach Piotrowi i Stanisławowi oraz Mikołajowi biskupowi bakowskiemu w Mołdawii poświęcono po parę wersów, a główna zasługa ojca Andrzeja Maksymiliana – Jerzego – sprowadzona została do spłodzenia tak zacnego syna, choć w tym ostatnim przypadku można to zrozumieć, zważywszy na wczesną śmierć Jerzego. Jan doczekał się zaś obszernej pochwały swoich przewag wojennych. Natomiast wśród opisu dokonań Jakuba Maksymiliana na czoło wysuwa się wierna służba Rzeczpospolitej i królowi, bez ulegania właściwemu dworowi zepsuciu moralnemu[30].Wpływ obu stryjów i ich pozycji w ziemi przemyskiej jest tym widoczniejszy, gdy zważymy, iż w instrukcji poselskiej sejmiku wiszeńskiego z 1646 r. znalazło się popieranie na forum sejmowym spraw majątkowych Jana Fredry, w tym dotyczących spadku po Jakubie Maksymilianie[31]. Możemy zatem w tej sprawie znaleźć bezpośrednią przyczynę debiutu parlamentarnego autora Gestorum. Nie popełnimy też błędu, jeśli zasługom Jakuba Maksymiliana przypiszemy fakt, iż co najmniej od 1647 r. Andrzej Maksymilian był dworzaninem pokojowym królewskim[32].
Ponownie Andrzej Maksymilian posłował wiosną 1647 r. Był to sejm ekstraordynaryjny, który w większości kontynuował sprawy niezakończone w roku poprzednim. Fredro został na nim wybrany do komisji w sprawach granicznych między Polską a Węgrami[33], do której z racji położenia geograficznego województwa zwykle trafiali reprezentanci szlachty ruskiej. Warto odnotować, iż na sejmy lat 1646 i 1647 Fredro posłował z ziemi przemyskiej wraz z Franciszkiem Dubrawskim – podstarościm przemyskim, a od 1647 r. podkomorzym przemyskim, popularnym wśród szlachty województwa, jednym z najwybitniejszych polskich parlamentarzystów XVII w., który karierę posła rozpoczął w 1637 r., pełniąc jednocześnie w latach czterdziestych kilkukrotnie funkcję marszałka sejmiku wiszeńskiego[34]. Dubrawski, spokrewniony z Fredrą i starszy od niego o kilkanaście lat[35], mógł być zatem dobrym nauczycielem kultury i realiów życia parlamentarnego. Andrzej Maksymilian będzie w swojej karierze politycznej niejednokrotnie szedł śladami Dubrawskiego, który za czasów Jana Kazimierza nadal wielokrotnie zostawał parlamentarzystą, w tym dwukrotnie marszałkiem izby poselskiej (w latach 1649 i 1654), na wiosnę 1651 r. posłował do Rakoczego, a w czasie potopu trwał wiernie przy królu, organizował szlachtę województwa, pełniąc nawet w 1657 r. funkcję komendanta Przemyśla[36]. W odróżnieniu od autora Gestorum Dubrawski służył za młodu w wojsku, a później wybierany był przez szlachtę na pułkownika i rotmistrza pospolitego ruszenia, z którym walczył zapewne pod Beresteczkiem. Nie został jednak senatorem, choć brany był pod uwagę na urząd podkanclerza, a szlachta aż do jego śmierci w 1665 r. polecała go wdzięczności króla. Otwarta zatem zostaje kwestia, czy między obu postaciami istniała relacja mentor–uczeń i czy nie przekształciła się z czasem w rywalizację, a należy zauważyć, iż na przełomie 1648 i 1649 r. staną się oni przeciwnikami w sporze, do którego jeszcze przyjdzie nam wrócić. Niemniej Fredro z pewnością cenił Dubrawskiego, czemu dał wyraz, zamieszczając pod koniec życia jego epitafium w swoim Vir Consilii[37].
Ważnym momentem w karierze politycznej Fredry było dramatyczne bezkrólewie po śmierci Władysława IV, które musiało wywrzeć niemały wpływ na jego postrzeganie interregnum, co znalazło zapewne częściowo odbicie również w Gestorum[38]. Doświadczenie Fredry wyniesione z roku 1648 było o tyle bogate, iż brał on udział we wszystkich kluczowych wydarzeniach z przebiegu bezkrólewia. Znajdujemy go zatem marszałkiem sejmiku kapturowego ziemi chełmskiej[39]. Stąd też, a nie jak dotychczas z rodzimej ziemi przemyskiej, posłował na konwokację[40]. W opinii Jerzego Ternesa stan zachowanych źródeł nie pozwala jednak na bliższe określenie postawy szlachty chełmskiej w czasie bezkrólewia 1648 r., a jest to dla nas tym większą stratą, iż Fredro jako marszałek sejmiku kapturowego miał zapewne niemały wpływ na formułowanie jego postulatów[41]. Na pierwszym posiedzeniu konwokacji wygłosił przemowę do senatorów w imieniu izby poselskiej informującą o zgodnym obiorze marszałka[42]. Został też wybrany jednym z deputatów koła szlacheckiego do przeprowadzenia rewizji skarbu Rzeczpospolitej: „tak gdzie insygnia, jako i gdzie klejnoty, i archiwa Regni są”[43]. Natomiast składając swój podpis pod kofederacją generalną z 16 lipca 1648 r., poczynił rezerwację salvis juribus Ecclesiae Romanae, co wskazywałoby z jednej strony na zamanifestowanie przywiązania do katolicyzmu, a z drugiej na niechętny stosunek do daleko idącej tolerancji religijnej wobec innowierców[44].
Bezkrólewie roku 1648 naznaczone jednak zostało przede wszystkim wybuchem powstania Chmielnickiego. Fredrę szybko dotknęło ono bezpośrednio, gdy rusińscy mieszkańcy Dobromila oblegali go cały dzień w Arłamowie, wołając: „Wychody jeno Lachu, budem tia na pal wbyjaty!”. Udało mu się jednak obronić i wydarzenie to opisał w protestacji do grodu[45]. Szlachta ruska reagowała na nadchodzące niebezpieczeństwo samoopodatkowując się w celu m.in. wystawienia z ziemi przemyskiej pięćsetosobowego wojska i zaopatrzenia Lwowa, nie czekając w tym nawet na oficjalne zwołanie sejmików kapturowych przez prymasa[46]. W miarę jak sytuacja stawała się coraz groźniejsza, sejmik w Wiszni zwołał rycerstwo ziemi przemyskiej na okazowanie pod Medyką na dzień 28 września 1648 r., aby na nie przybyli: „wszyscy viritim in armis tak jako do obozu wedle dawnych praw”. Przewidywano przy tym na dalsze zwołania zwolnienia dla tych, „którzy na elekcją pojadą in personis suis”[47]. W Popisie okazowania się pod Medyką nie znajdujemy wśród tych, którzy się stawili, nazwiska Fredry[48]. Być może był już wówczas w drodze do Warszawy.
Sejm elekcyjny 1648 r. był momentem szczególnej aktywności Fredry – kiedy wielokrotnie zabierał głos w dyskusjach, śmiało krytykował senatorów, proponował rozwiązania organizacyjne, wykazał się bogatą erudycją, co sprawiło, że został zauważony przez wybitnych statystów i zapewne wielu ze zgromadzonej szlachty. Jednocześnie uczestniczył w najważniejszym procesie decyzyjnym Rzeczpospolitej.
Na przebieg i atmosferę tego sejmu rzutowała przede wszystkim kompromitacja pod Piławcami, której jednym ze skutków był pochód wojsk Chmielnickiego na Lubelszczyznę. Rodziło to obawy, a momentami wręcz panikę u zebranych w Warszawie. Stąd kwestie militarne stały się bodaj najbardziej żywotnym problemem tego sejmu. Fredro wystąpił tu z koncepcją nałożenia na miasta obowiązku wystawienia oddziałów piechoty[49]. Choć nie tylko on proponował takie rozwiązanie[50], to nad jego projektem dalej procedowano i wykazał on wiele determinacji, by doprowadzić go do skutku[51]. Innym pomysłem Fredry w zakresie spraw wojskowych było zwiększenie zaciągu dragonów w miejsce husarii[52].
Jednak nie dzięki tym koncepcjom został on przede wszystkim zapamiętany. Sprawą, która budziła irytację szlachty, były skromne, nieraz śmiesznie małe, deklaracje senatorów odnośnie do wystawienia własnych oddziałów do obrony Rzeczpospolitej[53]. Prowadziło to do ogólnej antysenatorskiej atmosfery, gdzie co bardziej krewcy z koła rycerskiego deklarowali, iż „mają ostre szable, które się imią senatorskiej gęby”[54]. Fredro wystąpił wówczas z mową, która wywarła duże wrażenie na obecnych: „Zaprawdę m[ości] p[anowie] senatorowie lubo mi to pariet odium, ale wolę z Greczynem mówić, occie sed tamen audi? Kiedy zaciągi pierwsze (były na opresyją libertatum nostrum, latały służby złote stołowe na pieniądze), a teraz tak szczupłe w[iel]m[ożni] p[anowie] praesidium Ojczyźnie ginącej dajecie. Z tego komputu śmiać się cudzoziemcy będą. Senat wszystek tysiąca ludzi nie złożył, a dla Boga. Qui non vetat peccare? Cur vetat iuvari. Iuro per Deum. Ostatnią chudobę przeda się, niech mi ją kto zapłaci, niech pieniędzy się (...) nie tykam, niech żebrzę pod oknem, a niechaj będzie Ojczyzna cała. Wy p[anowie] senatorowie strictam Deo reddetis rationem, że nie ratujecie Ojczyzny”[55]. Dodajmy jeszcze, że nieraz na tym sejmie zarzucał senatorom brak należytej dla ich urzędu troski o Rzeczpospolitą[56]. Materiom wojskowym podporządkowany był także głos Fredry dotyczący zagadnień finansowych, kiedy proponował trzy rozwiązania: naznaczenie obniżonego żołdu o stałej wysokości, podwyższenie wartości pieniądza (powołując się na przykład wyprowadzenia dobrych monet z Hiszpanii przez kardynała Richelieu) oraz pobranie środków finansowych od Kościoła na wzór rozwiązań stosowanych podczas rekonkwisty[57].
Co charakterystyczne dla myśli Fredry, opowiadał się kilkukrotnie za skutecznym wdrażaniem w życie podjętych już wspólnie decyzji[58]. W wypowiedziach tych podkreślał często wręcz desperacko, iż brak efektywności w działaniu doprowadzić może do upadku ojczyzny. Dobrze oddaje to następujący przykład: „Tego toż tylko ad mala nostra nie dostawało, abyśmy consilia n[ost]ra mięszalii co dziś postanowiem, to jutro proli i przeczyli temu. (...) ale ja widzę, że tylko vento ferimur, jako nas co postraszy, to videmus accelerare n[ost]ra consilia, jak wieść ulży trochę strachu, to my nic mówimy i nie czyniemy”[59].
Fredro podzielał przekonanie, iż w sytuacji kryzysowej, a za taką uważał rozmiary powstania kozackiego połączonego dodatkowo z bezkrólewiem, dotychczasowe prawo powinno ulec konieczności. Popierał on w tym względzie stanowisko wojewody Adama Kisiela, z którym, co zapewne nieprzypadkowe, kilkukrotnie występował razem na tym sejmie[60]. Kiedy już po dokonaniu elekcji – wbrew zwyczajowi – odbyły się dodatkowe sesje poświęcone bezpieczeństwu, Kisiel bronił ich legalności, powołując się na „wolę braci” i argumentując: „Necessitas jednak fragit legem. Trzymać się prawa, trzymać się formam Reipublicae, dobra rzecz jest, ale w pokoju; teraz trzymając się solennitates sejmowych, nie przyznawać tego przy sejmie, czyli po sejmie, a interim zostawszy bez obrony, zginąć trzymając się formam Reipublicae, jest to zgubić Rzeczpospolitą. Dla Boga! Jeszcze ten jeden dzień odważyć na ratunek ojczyzny”[61]. Wtórował mu Fredro, twierdząc: „Zda się niektórym Ichm[oś]ciom novitas, że po sejmie myślimy o obronie: a nie upatrują tych novitates, którychby się przez ręce nieprzyjacielskie narobiło. Dla Boga! Jużeśmy zginęli. W[asz]m[oś]ć giniecie, a przecie tak słabo postępujecie do obrony! Uważcie, że ta parcitas in perniciem vestram; oraz by się trzeba odważyć, żeby i swego bronić, i nasze rekuperować”[62].
Naród ma zatem prawo do podjęcia decyzji, które odchodziłyby od dotychczasowego porządku prawnego i pozwalały na przyjęcie środków adekwatnych do sytuacji, w celu ratowania ojczyzny. Kluczowa dla procesu decyzyjnego jest bowiem zgodnie wyrażona wola narodu politycznego, a nie zachowanie dawnych praw[63]. Z tej przyczyny Fredro uważał za konieczne przyspieszenie wyboru króla, nawet jeśli oznaczałoby to brak wcześniejszego określenia pacta conventa i przedstawienia egzorbitancji[64]. Pomysłowi przesunięcia wyboru króla przed umówienie pacta conventa słusznie przeciwstawiano argument: „pierwej nam trzeba o punktach mówić, bo obrawszy pana, nie moglibyśmy tak libere traktować pacta”[65]. Fredro w tym jednak wypadku nad zasadę wolności stawiał skuteczne ocalenie ojczyny. Traktował bowiem króla jako czynnik zapewniający jednoosobowe kierownictwo – a takie właśnie uważał za konieczny warunek prowadzenia efektywnej polityki i wojny. Nadto ostrzegał Fredro przed nadużyciem swobody, które prowadziłoby do zguby, mówiąc: „Już widzę, że in nostra libertate do tego przyszło, że dobrowolnie nam licet perire”[66]. Obawiał się również wpływu elekcji na zachowanie zgody w narodzie. Stąd, aby ją zachować, proponował Fredro nawet rozwiązania godzące w samą istotę wolnego wyboru[67].
Dodajmy jeszcze, że w swojej argumentacji Fredro wykazywał się sporą erudycją i czynił to umiejętnie. A trzeba pamiętać, iż w tej dziedzinie łatwo było o przesadę, o czym świadczy poniższy epizod: „P. Bełżecki dobrze począł oracją, ale jako wspomniał Herkulesa i Salomona, utracił audiencyją”[68].
Na podstawie diariuszy sejmu można zauważyć, iż na głównego adwersarza Fredry wyrósł w drugiej połowie obrad podsędek krakowski Stanisław Chrząstowski[69]. Ten gorliwy kalwinista, przywódca protestantów małopolskich, twardo oponował przeciw wszelkim próbom odejścia od dotychczasowej formy ustroju, w tym zwłaszcza od porządku elekcji. Krytykował wojsko za to, iż samo sobie za wodza obrało Wiśniowieckiego. Obstawał szczególnie za tym, aby przed wyborem króla umówić pacta conventa bez względu na osobę elekta i załatwić egzorbitancje, powołując się przy tym na słynną frazę Jana Zborowskiego „non jurabis, non regnabis”[70]. Uzasadniał to następująco: „szczególnie w takim nieszczęściu Rzeczpospolitej, gdy przez ucieczkę wojska, które winno zapewnić jej bezpieczeństwo, wszyscy zbliżyliśmy się do ostatecznej zguby, tu trzeba ją wzmocnić”[71]. Rzecz jednak zaskakująca, kiedy między 18 a 20 listopada przyszło do układania pacta conveta, Chrząstowski upierał się, aby niczego nie zmieniać w poprzednich paktach Władysława IV. Przekonał do tego stanowiska koło poselskie, które złożyło w tej sprawie protestację do deputatów opracowujących nowe pacta conventa. Podsędek krakowski protestował przeciw zmianom nawet po zamknięciu sejmu, co spotkało się z krytyką Kisiela występującego w obronie raz już podjętych i zaprzysiężonych decyzji[72]. Ten uparty konserwatyzm paraliżujący możliwość przyjęcia przez naród polityczny adekwatnych do sytuacji rozwiązań pokazuje, jak daleko odszedł wówczas ruch różnowierczy od poziomu argumentacji prezentowanego przez swoich reprezentantów w XVI w. Awersję Chrząstowskiego do zmian można do pewnego stopnia usprawiedliwiać chęcią obrony zdobyczy wolności religijnej, jednak dla Fredry mogła ona być dodatkową okolicznością zniechęcającą do politycznego ruchu protestanckiego. Znajdzie to swoje odzwierciedlenie w Gestorum, w których autor unika eksponowania znaczącego wszak wówczas udziału różnowierców.
W czasie sejmu elekcyjnego Fredro miał okazję uczestniczyć w wysłuchiwaniu poselstw dworów zagranicznychi lenników Rzeczpospolitej[73] – wydarzeniach, na które często będzie zwracał uwagę w opisach zjazdów w Gestorum. Fredro wziął oczywiście udział w kluczowym wydarzeniu zjazdu – wyborze nowego władcy, 17 listopada 1648 r. Województwa po wspólnym odśpiewaniu Veni Creator rozeszły się do swoich kół w celu głosowania, a następnie najstarszy senator z każdego z nich odpowiadał marszałkowi, jaka była deklaracja szlachty. Wybierały też na ostatek dwa miasta – Kraków i Wilno. Wszyscy się zgodzili bez sprzeciwu na Jana Kazimierza[74]. Fredro podpisał wybór jako „Andrzey Maximilian Fredro z Pleszowic, Dworzanin Pokoiowy Króla I.M.”, a wśród szlachty swojego województwa bez dygnitarstwa i urzędu znalazł się wysoko na liście elektorów[75]. Brak jednoznacznych informacji, czy brał udział w tworzeniu pacta conventa Jana Kazimierza[76]. Mógłby się jednak wówczas zorientować, jak dużym problemem stała się wtedy rzecz zupełnie prozaiczna – dostęp do wydrukowanych pacta conventa z poprzedniej elekcji[77]. Być może ośmieliło go to później do dokonywania zmian w treści przytaczanych w Gestorum dokumentów. Śpiewał zapewne Fredro ze zgromadzoną szlachtą radosne Te Deum, kiedy 20 listopada elekt został nominowany przez prymasa Łubieńskiego – dodajmy, staruszka bardziej nawet leciwego niż prymas Uchański w 1573 r. – a marszałkowie powtórzyli to następnie po miejscach publicznych[78]. Śpiewał też i uroczyste Veni Creator dzień później, gdy nowo obranego króla wprowadzono do katedry św. Jana i oddano mu dekret elekcyjny[79]. Warto sobie uświadomić te okoliczności, bowiem kiedy Fredro będzie opisywał w swojej książce analogiczne wydarzenia, będzie też miał zapewne wyobrażenie ich przebiegu znane mu z bezpośredniego uczestnictwa.
Udział w sejmie elekcyjnym byłby pod tym względem dobrym przygotowaniem dla Fredry do napisania pracy o wielkich bezkrólewiach, choć należy uwzględnić inny kontekst i skalę obu wydarzeń. W 1648 r. wybór dokonał się w ramach rodziny Wazów, podczas gdy ponad siedemdziesiąt lat wcześniej stanowił otwartą rozgrywkę najpotężniejszych europejskich dworów[80].
Pozostawszy jeszcze po elekcji w Warszawie, Fredro stał się kluczową postacią wydarzenia, które wiele mówi o konsekwencjach ówczesnych problemów z komunikacją, zwłaszcza w burzliwych warunkach wojennych oraz, co dla nas istotne, o jego ambicjach, postawach i poglądach politycznych. Rzecz dotyczy mianowicie kwestii rozdwojonego sejmiku wiszeńskiego przed sejmem koronacyjnym Jana Kazimierza. Przychylając się bowiem do próśb województw zagrożonych najazdem Chmielnickiego bądź już zajętych przez powstańców, zgodzono się na sejmie elekcyjnym, by odbyły one swoje sejmiki w Warszawie[81]. Informacje, które dochodziły podczas elekcji o postępach wojsk kozacko-tatarskich, wskazywały istotnie, iż wrogie podjazdy podchodzą już miejscami pod Wisłę[82]. W takich okolicznościach 25 listopada 1648 r. odbył się w Warszawie sejmik województwa ruskiego, król wysłał nań swojego posła, wybrano reprezentantów na przyszły sejm koronacyjny i wydano im instrukcje[83]. Co dla nas ważne, marszałkiem tego sejmiku i posłem wybranym z ziemi przemyskiej został Andrzej Maksymilian[84]. Zważywszy, iż w sejmiku tym miało wziąć udział ledwie kilkunastu ze szlachty ruskiej, która pozostała jeszcze w Warszawie po elekcji, wpływ Fredry na podjęte decyzje musiał być znaczny. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na treść kilku z dość skromnej liczby dwudziestu jeden punktów instrukcji poselskich przyjętych przez ten sejmik.
Po pierwsze, wyrażono ulgę z zakończonego bezkrólewia uznanego za moment ze swojej istoty niebezpieczny dla państwa[85]. Negatywnie oceniono w mijającym interregnum zbyt opieszałe działanie prymasa, zwłaszcza w przedmiocie zachowania bezpieczeństwa i funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości[86]. Próbowano temu zaradzić, postulując na przyszłość, aby województwa i ziemie jeszcze przed poinformowaniem ich oficjalnie przez interreksa o śmierci króla „mogły u siebie obierać sędziów kapturowych za zjechaniem się do kupy” oraz „żeby oraz de securitate publica radzić mogli i wszystka nobitas in armis stanąć gotowa była, nuż i to, żeby tempore interregna księgi grodzkie i ziemskie nigdy zawierane nie były”[87]. Podkreśla, aby zatwierdzenia wyboru władcy nie dokonywano nigdy przed ustaleniem pacta conventa i „uspokojeniem” egzorbitancji[88]. Zaspokojenie potrzeb wojennych widziano przede wszystkim w zwołaniu pospolitego ruszenia, ale zgadzano się oprócz tego m.in. na podatki na zaciężne wojska oraz proponowano tworzenie piechoty z miast królewskich i duchownych[89]. Charakterystyczne jest przy tym, iż przyjęte instrukcje są zgodne z postulatami zawartymi w legacji królewskiej. Dotyczy to nie tylko wspomnianych środków na wojsko, lecz także antytatarskiego przymierza z Rosją i wynagrodzenia królewiczowi Karolowi Ferdynandowi kosztów, jakie wyłożył na obronę kraju[90]. Można zatem stwierdzić, iż z jednej strony królowi-elektowi łatwiej było wywrzeć wpływ na nieliczne zgromadzenie odbywane tuż pod jego bokiem, a z drugiej zapewne sam Fredro mógł być zainteresowany, by przez tak sformułowane instrukcje szukać łaski nowego władcy[91].
Warszawski sejmik spotkał się z ostrą reakcją pozostałej szlachty województwa ruskiego. Sprawa uległa bowiem skomplikowaniu, gdyż oprócz wspomnianej zgody na sejmiku w Warszawie: „Równocześnie jednak marszałek sejmu elekcyjnego przy deklaracjach województw wyznaczył województwu ruskiemu sejmik w Wiszni na 17 grudnia 1648 r.”[92]. Sejmik ten odbył się 15 grudnia 1648 r. nie w Wiszni wprawdzie, lecz w Przemyślu, wybrał inny skład posłów na sejm koronacyjny, powierzając tę funkcje m.in. Franciszkowi Dubrawskiemu, oraz wydał znacznie bogatsze instrukcje. Podważono w nich samą legalność sejmiku warszawskiego i mandatów wybranych tam posłów, ogłaszając m.in., aby nikt się nie ważył na przyszłość składać prywatnych konsultacji, obierać bezprawnie posłów poza województwem, przywłaszczać sobie powagi poselskiej, domagając się równocześnie usunięcia „warszawskich” posłów z sejmu koronacyjnego[93]. Posłom wybranym w Przemyślu dano ponadto protestację na sejm koronacyjny przeciw „odciętemu sejmikowi jako i Ich Mo[ś]ciom nieposłanym przez nas na sejmiku teraźniejszym”, ogłaszając, iż „o żadnych inszych, któryby insciis nec consentientibus nobis w Warszawie stanęli, nie chcąc wiedzieć ani na nich pozwalać, i owszem przeciwko Ich M[oś]ciom, jako i przeciwko tamtemu wszystkiemu aktowi sejmikowemu, tę naszą protestacją zanosimy”, a całe wydarzenie uznano za naruszenie praw publicznych i wolności szlachty ruskiej[94]. Jednocześnie „przemyskie” instrukcje, choć w pewnych sprawach – jak obronność, przypomnienie o obowiązku wynagradzania dobrze zasłużonych, czy częściowo ocena działalności prymasa[95]– zgadzały się z „warszawskimi”, to o wiele mocniej podkreślały konieczność związania władcy prawem, poszanowania przez niego równości szlacheckiej, czy konieczność uporządkowania sposobu sejmowania, wyrażając tym samym w niemałym stopniu niezależność i dojrzałość polityczną obywateli ruskich[96].
Spór między reprezentacjami obu konkurencyjnych sejmików znalazł swój finał na sejmie koronacyjnym w Krakowie, gdzie podczas rugów poselskich, 20 stycznia 1649 r. starli się w tej sprawie Dubrawski i Fredro[97]. Warto przywołać użytą wówczas argumentację, gdyż daje ona dobry wgląd w poziom kultury politycznej i prawnej obu adwersarzy. Dubrawski zarzucał Fredrze i jego warszawskim kolegom, odmawiając im miana posłów, że wybrani zostali poza województwem, co sprzeczne jest z praktyką i zwyczajami. Fredro replikował: „gdzie prawo, tam ustępuje praktyka i zwyczaj. Mamy zaś prawo za sobą, ponieważ cała zgromadzona na elekcji Rzeczpospolita zgodziła się na odbycie sejmiku w Warszawie z przyczyny zagrożenia Widzni; a że zagrożenie było, o tym mogą świadczyć przysłane na sejm listy. Co zaś do dawnych praktyk i zwyczajów, to konstytucja z 1576 r. mówi o odbyciu sejmiku ruskiego w Andrzejowie”[98]. Dubrawski wykazał nieporównywalność zjazdu w Andrzejowie z warszawskim, gdyż ten pierwszy poprzedziły sejmiki partykularne w województwie. Podkreślił, że sejmik powinien odbywać się na swoim terenie, z udziałem obywateli i urzędników, zarzucając przy tym, że w Warszawie wzięło w nim udział zaledwie piętnaście osób. Przywołując dalej protest całego województwa przeciw sejmikowi warszawskiemu, argumentował: „Jest zwyczajem, że jeśli na sejmiku tylko jedna osoba kontradyktuje kandydatowi, ten nie może zostać posłem, cóż dopiero, gdy sprzeciw zakłada całe województwo”[99]. Fredro na to ostatnie odpowiedział: „Nie jest ważna większość, lecz qua ratione, quid fiat. Czytana tu protestacja jest nieprawomocna, gdyż zgłoszona została już po odbyciu sejmiku w Warszawie, a nie w czasie jego trwania”[100]. Zarzucił natomiast konkurentom pogwałcenie prawa przez przeniesienie sejmiku z Wiszni do Przemyśla bez zgody Rzeczpospolitej. W replice Dubrawski zakwestionował prawo sejmu elekcyjnego do zniesienia dawnego statutu nakazującego odbywanie sejmiku we własnych ziemiach i województwach. Ponadto zauważył, iż na elekcji pozwolono odbyć sejmik w Warszawie ze względu na przypuszczalne groźby niebezpieczeństwa na terenie własnego województwa. Dubrawski zaprzeczył jednak tej okoliczności, zarzucając, że Fredro i koledzy udawali większe zagrożenie, niż im doniesiono, nie posiadając przy tym upoważnienia do przenoszenia sejmiku do innego województwa. Przywołał również zezwolenie sejmu elekcyjnego na odbycie przez szlachtę ruską sejmiku in loco solito. Konkludował, iż „obecni na elekcji winni byli wrócić i złożyć »braci« relację. Przez odbycie sejmiku w Warszawie postąpiono contra iura, usum et consuetudinem antiquissimam ac aequalitatem”[101]. Na tym dyskusję merytoryczną zamknięto. Fredro prosił wprawdzie izbę poselską, by mógł przedstawić swoje racje, bowiem dotychczas odpowiadał na zarzuty konkurenta, ale nie zgodzono się na to, uznając dotychczasową wymianę argumentów za zbyt długą. Rozwiązanie sporu zaproponował Dubrawski, dając jednocześnie przykład wysokiej kultury parlamentarnej: „zadeklarował gotowość ustąpienia i zdania się na dekret izby, jeśli uczyni to również Fredro z swoimi kolegami”[102]. Tym nie pozostało de facto nic innego, jak przystać na osąd izby. Widzimy zatem, iż Fredro bronił legalności sejmiku „warszawskiego”, odwołując się do powagi decyzji całej Rzeczpospolitej, z czego wyprowadzał prymat prawa stanowionego nad innymi źródłami prawa oraz prymat decyzji całości nad decyzją części, a zgłaszanej protestacji konkurentów zarzucał brak formalnej prawidłowości. Dubrawski w istocie argumentował przede wszystkim, opierając się na fundamentalnej zasadzie Quod omnes tangit, ab omnibus debet approbari[103], broniąc rzeczywistego udziału obywateli w podejmowaniu dotyczących ich decyzji. Z pewnością ostrość temu sporowi odbierały jednak niejasności dotyczące rzeczywistej wiedzy zebranych w Warszawie o skali zagrożenia województwa ruskiego oraz fakt, że same postanowienia sejmu elekcyjnego pozwalałyby uznać oba sejmiki za legalne. Ostatecznie izba poselska, choć pojawiały się propozycje stworzenia z konkurentów jednej reprezentacji, zdecydowanie opowiedziała się za legalnością posłów „przemyskich”, a Fredro z pozostałymi „warszawiakami” został wyrugowany[104]. Natomiast Dubrawski swoją postawą zdobył uznanie zgromadzonych i został wybrany marszałkiem izby poselskiej, ocenianym później wysoko przez historyków[105].
Będąc w Krakowie, miał Fredro okazję uczestniczyć przed sejmem w pogrzebie Władysława IV i koronacji Jana Kazimierza. Widzimy zatem, iż autor Gestorum nie tylko poznał w praktyce wszystkie etapy interregnum, lecz także aktywnie w nich partycypował. Momentem kulminacyjnym był dla niego sejm elekcyjny, gdzie swomi wystąpieniami i pomysłami zwrócił uwagę zebranych, w tym kluczowych postaci w państwie. Być może niesiony tym sukcesem podjął następnie zbyt ambitne działania, współorganizując sejmik „warszawski”, czym zdobył zapewne względy nowego króla-elekta, choć naraził się na konflikt z obywatelami swojego województwa, co w efekcie skończyło się dla niego przykrą przegraną na sejmie koronacyjnym.
Zażegnanie tej waśni musiało stać się jego pierwszoplanowym celem, jeśli chciał myśleć o dalszej karierze parlamentarnej. A sytuację Fredry pogorszyła z pewnością śmierć w kwietniu 1549 r. wpływowego stryja Jana[106]. Okazja ku temu, by rozwiązać zaistniały konflikt, nadarzyła się szybko, a stała się nią kampania zborowska, podczas której licznie stanęła do pospolitego ruszenia szlachta przemyska[107]. Fredrę nie tylko znajdujemy na popisie generalnym szlachty przemyskiej pod Medyką 30 lipca 1649 r.[108], lecz także wiemy, że wystawił on na tę potrzebę własnym sumptem chorągiew jazdy[109]. To posunięcie, choć kosztowne, niewątpliwie budowało jego autorytet, zważywszy na fakt, iż szlachta ceniła ofiarność w obronie Rzeczpospolitej[110], a Fredro dotrzymał tu również deklaracji złożonej na sejmie elekcyjnym. Oddział stu jezdnych stanowił znaczną liczbę, gdy uwzględnimy, iż w poprzednim roku ustalono wystawienie przez całą ziemię przemyską pięciuset żołnierzy, w tym stu husarzy, dwustu kozaków i dwustu piechoty, a sąsiednia ziemia sanocka miała problemem z utrzymaniem wojska na sto pięćdziesiąt koni[111]. Rozpatrując ofiarność Fredry, nie można jej zamknąć jedynie w perspektywie troski o własną karierę polityczną, co byłoby bez wątpienia krzywdzące dla autentycznej cnoty publicznej autora Gestorum. Niemniej musiała ona przynieść efekty, skoro został on marszałkiem sejmiku wiszeńskiego jesienią 1649 r. Doszło już wówczas zapewne do pojednania po nieporozumieniach wokół rozdwojonego sejmiku zeszłego roku, skoro na sejm jako posłów wysłano zarówno Franciszka Dubrawskiego, jak i Marka Sobieskiego – jednego z niefortunnych „warszawskich” kolegów Fredry[112].
We wrześniu roku 1650 Fredro pełnił funkcję marszałka sejmiku deputackiego w Chełmie[113]. Natomiast w listopadzie został wybrany posłem z ziemi przemyskiej, ponownie wraz z Franciszkiem Dubrawskim. Rzecz przy tym istotna, Andrzej Maksymilian w instrukcji tytułowany jest sekretarzem Jego królewskiej mości[114]. Ta dworska godność, do której obowiązków należało m.in. załatwianie korespondencji królewskiej, roznoszenie poleceń panującego, czy wykonywanie różnorakich powierzonych przez władcę misji, cieszyła się dużym uznaniem[115]. Powierzano ją na ogół nie więcej niż dziesięciu osobom oraz „nadawano niekiedy osobom zasłużonym na polu nauki i sztuki”[116]. Jej pełnienie przez Fredrę świadczy o jego bliskiej współpracy z dworem Jana Kazimierza w tym okresie. Pracami sekretarzy kierowali kanclerz i podkanclerz[117]. Możliwe zatem, iż Fredro cieszył się wówczas poparciem kanclerza Andrzeja Leszczyńskiego, który będąc m.in. orędownikiem pospolitego ruszenia, mógł być zainteresowany promowaniem bliskiego mu ideowo młodego szlachcica[118]. Okoliczność ważna również z punktu widzenia powstania Gestorum, które, choć częściowo mogły być przygotowywane jeszcze w latach czterdziestych, to swoją ostateczną postać osiągnęły zapewne ok. roku 1650–1651[119]. Z jednej strony Fredro miał podczas swoich prac zapewne ułatwiony dostęp do archiwum koronnego, z drugiej strony w oczekiwaniach dworu książka miałaby się wpisywać w szerszy projekt polityki historycznej polskich Wazów związanej z budowaniem wizerunku Rzeczpospolitej w Europie. Do kwestii tej przyjdzie nam szerzej wrócić przy prezentacji wydawcy Gestorum – Kaspra Förstera oraz własnej motywacji Fredry. Zauważmy jednak, że powierzenie nowych obowiązków musiało jednak ograniczać czas, jaki mógł on poświęcić na przygotowanie swojej książki. Widoczne jest to w ostatnich częściach Gestorum, gdzie przedstawiona historia potraktowana jest bardziej pobieżnie, analizę wydarzeń często zastępują cytowane listy, wreszcie sam autor otwarcie się przyznaje, iż od pisania odciągają go obowiązki publiczne [251–252][120]. W tym miejscu należałoby jeszcze zauważyć, że zostanie sekretarzem królewskim z pewnością nie wyczerpywało ambicji młodego Fredry, a budziło raczej jego dalsze senatorskie aspiracje[121]. Być może wyrazem tego jest umieszczenie w Gestorum paru stylizowanych na senatorskie mów, których autorem był zapewne sam Fredro.
Rok 1651 obfitował w pomyślne dla autora Gestorum wydarzenia. 12 kwietnia urodził się mu pierworodny syn Jerzy Bogusław, nazwany Jerzym zapewne po dziadku – ojcu Andrzeja Maksymiliana, a Bogusławem przez wzgląd na jednego z legendarnych protoplastów rodu – kanonika krakowskiego, syna Mierzba[122]. Miesiąc później pełnił funkcję marszałka lokalnego sejmiku ziemi przemyskiej zwołanego w związku z wydaniem przez króla wici na pospolite ruszenie, gdzie ustalono termin popisu i sposób zabezpieczenia Przemyśla na czas wyprawy[123]. Powierzenie przez szlachtę po raz kolejny tej funkcji Fredrze świadczy niewątpliwie o ugruntowaniu jego własnej pozycji w lokalnej społeczności, a nie mógł już wtedy dłużej polegać na wsparciu stryja Jana. Nie może też ujść naszej uwadze, iż w tym okresie statystycznie łatwiej było zostać marszałkiem sejmiku ze względu na szybko rosnącą ich liczbę, począwszy od 1648 r., co dotyczyło zarówno sejmików generalnych, jak i lokalnych – takich jak wspomniany tu sejmik ziemi przemyskiej[124]. Osobnym pytaniem zostaje, na ile ten obserwowany wzrost częstotliwości zwoływanych sejmików wpłynął na postrzeganie przez Fredrę zjazdów lokalnych okresu wielkich bezkrólewi XVI w.
Na wyprawę berestecką wystawił ponownie własnym kosztem zaciągniętą chorągiew jazdy kozackiej, ocenianą przez współczesnych jako dobrą[125]. Ledwie jednak przyprowadził ją do obozu 10 czerwca 1651 r., a został wraz z nią posłany przez Jana Kazimierza z misją dyplomatyczną do Siedmiogrodu. Stanowiło to niewątpliwie wyróżnienie Fredry przez króla[126]. Jerzy II Rakoczy, utrzymujący intensywne kontakty z Chmielnickim i sam mający aspiracje do polskiej korony, był dla Rzeczpospolitej potencjalnie groźnym sąsiadem[127]. Misję dyplomatyczną do Rakoczego sfinansował Fredro z własnych środków, a obejmowało to również rozdanie cennych podarków[128]. Poselstwo sprawował, posługując się biegle łaciną. Starał się przy tym wyzyskać sympatię Węgrów do Polski[129]. Możemy zatem stwierdzić, iż poruszając w Gestorum parokrotnie kwestię zagranicznych relacji Rzeczpospolitej, Fredro miał na tym polu już własne doświadczenie.
Sama podróż do Siedmiogrodu nie obyła się bez przygód, bowiem Fredro, przejeżdżając przez góry, został napadnięty przez stanowiących plagę pogranicza zbójców zwanych beskidnikami. Miał jednak uniknąć przemyślnym sposobem niebezpieczeństwa[130]. Po raz kolejny, podobnie jak w 1648 r., znalazł się zatem w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia, a szczęśliwe wyjście z tych zdarzeń mogło w nim umacniać poczucie szczególnej misji powierzonej przez Boga i mobilizować do intensywniejszej pracy. Nie byłoby zatem li tylko czczą retoryką podsumowanie rzeczonego epizodu przez Glinkę:
Ale raczej tak Bóg chciał, ochronić swojego
Od ręku okrutników. Anioła świętego
Zesłał, który rozegnał z gór i lasów owych
Na niego czatujących morderców gotowych.
Zachował go na większe chwały swojej przysługi
I Rzeczpospolitej poważne usługi[131].
Zwieńczeniem aktywnego dla Fredry roku 1651 był w grudniu jego ponowny wybór na posła przez sejmik wiszeński[132]. W instrukcjach, jakie otrzymał z kolegami-posłami, oprócz spraw wojny kozackiej, co do której panowała nadzieja na jej wygaszenie, ponownie pojawiają się ważkie kwestie ustrojowe. Zwycięstwo beresteckie wydawało się zatem w tym momencie obiecywać powrót do normalnego trybu funkcjonowania Rzeczpospolitej.
Niestety, następny rok obfitował w wydarzenia o tyle znaczące, ile tragiczne dla Rzeczpospolitej, a w centrum jednego z nich znalazł się Fredro. Od końca stycznia do połowy marca Fredro pełnił bowiem funkcję marszałka sejmu, który przeszedł do historii jako ten, na którym po raz pierwszy użyto liberum veto[133]. Rozpatrując jednak rzecz z punktu widzenia powstania Gestorum, w tym ewentualnego wpływu nań wydarzeń tegoż sejmu, musimy zauważyć, iż zimą 1651/1652 r. prace nad tą książką musiały być już zapewne zakończone bądź bliskie zamknięcia[134]. W twórczości Fredry refleksja nad doświadczeniem liberum veto zostanie przedstawiona w wydanych osiem lat później Scriptorum[135]. W Gestorum pojawia się natomiast odniesienie do analogicznej instytucji jednostkowego sprzeciwu w aragońskich kortezach. Porównanie to nie dotyczy jednak sposobu podejmowania decyzji przez polski sejm, lecz zasady jednomyślności przy wyborze króla. Wymóg jednomyślności oczywiście obowiązywał na elekcji 1573 r., o czym mowa w Gestorum, podkreślano go też po wielokroć na elekcji roku 1648, w której uczestniczył Fredro. Należy zatem przyjąć, iż napomknął on o aragońskich kortezach w reakcji na znaną mu na długo przed protestem Sicińskiego zasadę dotyczącą wyboru władcy. Istnieje oczywiście możliwość, której nie sposób w obecnym stanie badań definitywnie wykluczyć, iż Fredro dopisał wzmiankę o aragońskiej instytucji po owym feralnym sejmie, co służyłoby w pewien sposób usprawiedliwieniu liberum veto[136]. Zdecydowanie bardziej prawdopodobne jest jednak, iż wspominany fragment Gestorum powstał przed pierwszym sejmem 1652 r., a zatem reagując na protest Sicińskiego, Fredro znał instytucję aragońskiego weta i wiązał ją z zasadą jednomyślności, obowiązującą wszak również w sejmie. Stanowiłoby to tym samym niewątpliwie ciekawy bezpośredni dowód wpływu instytucji powstałej w Hiszpanii na usankcjonowanie w Rzeczpospolitej liberum veto. Jednakże powinniśmy pamiętać, iż Fredro na sejmie 1652 r. bynajmniej nie był skłonny uznać protestu Sicińskiego, ostrzegał przed konsekwencjami tego kroku, a zaakceptowanie liberum veto wymusili m.in. tacy regalistyczni posłowie jak Daniel Żytkiewicz[137]. Zdawał sobie jednak z pewnością sprawę, iż zasada jednostkowego sprzeciwu stanowi logiczną konsekwencję jednomyślności.
Wspominając udział Fredry w pierwszym sejmie 1652 r. warto zwłaszcza w kontekście ustalenia momentu powstania Gestorum zwrócić uwagę na wygłoszone przez niego mowy, w których wyraża ugruntowaną wizję konstrukcji Rzeczpospolitej. Można je w dużym stopniu potraktować jako rezultat obszernych studiów historyczno-ustrojowych przeprowadzonych w związku z przygotowaniem pracy o wielkich bezkrólewiach.
Interesująca jest mowa Witanie Króla I.Mći Jana Kazimierza Imieniem Koła Poselskiego. Po Expedytycey y Zwycięstwie Beresteckim. Po pierwsze Fredro podkreśla w niej korzyści płynące dla króla z objęcia władzy w drodze elekcji. Już sam fakt zwycięstwa wyborczego jest powodem do dumy jako uznanie dla jego cnót[138]. Panowanie wolnemu narodowi pochodzi bowiem nie z przypadku urodzenia, lecz z woli tego ludu będącej przejawem woli Bożej[139]. Przykład wiktorii beresteckiej jest dowodem, iż Polacy dokonują dobrych wyborów władców. Fredro cytuje też sam siebie z niewydanego jeszcze Gestorum, aby poprzeć argument, iż udział wszystkich obywateli w elekcji przekłada się na późniejszy posłuch dla króla [41]. Charakterystyczne, iż cytat ów zaczyna enigmatycznie: „jako tam ktoś, szczęśliwość wolno obierającego królestwa, nad ciężką przenosząc sukcesuą, rzekł”[140]. Daje to dobry wgląd w stosowaną przez Fredrę dysymulację, z którą spotkamy się też w Gestorum, gdzie parokrotnie skryje się on pod postacią pozornie nieznanych mówców.
Po drugie, wymienia Fredro korzyści wynikające dla króla z ograniczenia jego władzy prawem, co uniemożliwia jej nadużywanie i przemienienie we władzę absolutną[141]. Fakt, iż pozbawiono go możliwości szkodzenia i rządzenia za pomocą przymusu, zapewnia mu miłość poddanych i bezpieczeństwo[142]. Tym różni się sytuacja panującego w Rzeczpospolitej od sytuacji monarchów absolutnych, których oparta na strachu władza powoduje, iż stale obawiać się muszą zamachów i spisków. Na dowód tego Fredro podaje brak królobójstw w Polsce, co jest dla niej powodem do dumy na tle innych krajów[143]. Jednocześnie zauważa, iż władza absolutna jest tym, do czego dążą „łaknący panowania monarchowie”[144]. W Rzeczpospolitej zaś zagwarantowana prawem swoboda obywateli przekłada się na swobodę króla w tym sensie, iż wolnym jest on od strachu. Polemizuje przy tym Fredro z opinią uznającą polskich królów za nieszczęśliwych, którzy jakoby„prawem uwikłane ręce mając, nie we wszytkim absoluti będąc, Iuribus suae Dominationis, minus sunt felices”[145]. Wyraźnie w tym parafrazuje fragment z Gestorum[121]. Wspomina również o swoim prywatnym sporze co do natury elekcyjnego królestwa, w którym ścierał się ze zwolennikiem monarchii dziedzicznej[146]. Rzuca to dodatkowe światło na potencjalnie polemiczny charakter niektórych fragmentów Gestorum.
Fredro stara się też ukazać, jakich środków winien używać król, aby skutecznie rządzić. Akcentuje zwłaszcza wpływ, jaki może on wywrzeć, rozdając dobrodziejstwa[147]. Podkreśla znaczenie osobistego przykładu władcy dla zjednania obywateli, tak jak m.in. pod Beresteczkiem, kiedy„wiecej przykładem niźli rozkazaniem, wiodła W[asza]K[rólewska]M[ość] wszystkich do zwycięstwa”[148]