Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
18 osób interesuje się tą książką
GINO - Marta Zbirowska
Mroczni Mężczyźni #3
Gino Esposito jako głowa bostońskiej mafii prowadzi interesy twardą ręką. Kiedy dowiaduje się, że prokurator Norton ma nieślubną córkę, której istnienie ukrywa przed światem, postanawia wykorzystać dziewczynę do zabezpieczenia swoich interesów. Zleca bratu zbliżenie się do córki prokuratora, żeby użyć jej w odpowiednim dla siebie momencie.
Jennifer Parker prowadzi beztroskie życie w akademiku bostońskiej uczelni, błyszcząc niczym gwiazda. Często imprezuje i zmienia facetów jak rękawiczki. Nie chcąc angażować się w związki, nie poświęca żadnemu mężczyźnie więcej niż jedną noc. Wszystko się zmienia, kiedy na jednej z imprez poznaje uroczego playboya Flavia Esposito. Dziewczyna nie ma pojęcia, że jest tylko środkiem do kontrolowania jej ojca i wkrótce wpada w szpony mafii.
Kiedy Gino zauważa, że jego brata i Jennifer łączy coś więcej, postanawia przejąć jego zadanie w obawie, że Flavio będzie chciał chronić dziewczynę. Nie zdaje sobie sprawy, że słodka, naiwna Jen pokaże pazurki, których nawet on nie będzie w stanie przyciąć.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 483
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Gino
Właśnie mija półtora roku, odkąd po śmierci ojca objąłem funkcję capo. Półtora roku sprzątania pierdolonego syfu, jaki po sobie pozostawił. Nic nie było proste i nadal nie jest, ale czuję się o wiele silniejszy niż wtedy, kiedy stałem u boku Alessandra. Przez ostatnie osiemnaście miesięcy udowadniałem swoją potęgę na każdym kroku i wszyscy, którzy spodziewali się mojego upadku, przekonali się o mojej sile na własnej skórze. Wyeliminowałem współpracowników ojca, którzy uparcie wierzyli w jego ideę, stając tym samym przeciwko mnie. Myśleli, że da się mną sterować, ale grubo się mylili. Dla nich byłem zbyt młody na to stanowisko, a przygotowywano mnie do tej roli od dnia narodzin.
To moje jebane przeznaczenie.
Interesy idą coraz lepiej, nawet z rodziną Castellich. Dzięki temu, że zapewniłem sobie nietykalność z ich strony, przez najbliższe lata mam tę całą familię z głowy. Matteo najwyraźniej nie chce sprawdzać prawdziwości mojej groźby i nie wchodzi mi w drogę. Nie jestem dumny z tego, co zrobiłem, ale mam świadomość, że mógłbym podzielić los ojca i dziś by mnie tu nie było. Przez Alessandra i jego rozkazy, które wykonywałem, stałem się kolejnym celem do wyeliminowania. A ponieważ jestem capo Bostonu, mimo wielu prób jeszcze nikomu się to nie udało. Matteo mógłby jednak być realnym zagrożeniem.
Dużo się nauczyłem od staruszka, ale równie wiele rzeczy zrobiłbym inaczej. Były capo próbował łapać dziesięć srok za ogon i chciał wykiwać rodzinę Castellich, a ja teraz muszę sprzątać jego gówno. Ojciec był tchórzem i nie odebrałby sobie życia, za to prędzej uciekłby gdzieś na koniec świata. Oprócz przypuszczeń nie mam jednak żadnych dowodów i nawet nie staram się ich znaleźć. Objąłem funkcję szefa wcześniej, niż zamierzałem, jednak było mi to na rękę. Nie mogłem oficjalnie podważać decyzji ojca, a tylko czasem udawało mi się go nakierować na odpowiednie tory, jednak błędy popełniał bez mojego udziału. Teraz mam wszystko pod kontrolą. Prawie wszystko.
Sen z powiek spędza mi tylko prokurator Patrick Norton. Zachciało mu się uczciwości w najmniej odpowiednim momencie. Do tej pory dzięki jego działaniom interesy rodziny były bezpieczne, a zatrzymani członkowie mafii otrzymywali niskie wyroki. Czasami nawet obywało się bez odsiadki, ale ostatnio zaszły niekorzystne dla mnie zmiany.
– Co to za pilna sprawa? – pyta Flavio, wchodząc do gabinetu. Rozsiada się wygodnie w fotelu i patrzy na mnie wyczekująco.
Przez ostatnie miesiące brat trochę więcej interesuje się sprawami rodziny i częściej rozmawiam z nim niż ze swoim consigliere, którym po śmierci poprzedniego capo zgodnie z tradycją pozostał Cirillo.
Zajmuję miejsce za biurkiem, gdzie przez wiele lat siedział nasz ojciec. W gabinecie nie zmieniłem nic oprócz fotela, na którym znaleziono jego truchło. Może czas przeprowadzić remont? Postanawiam, że się tym zajmę, jak tylko załatwię sprawy niecierpiące zwłoki.
– Prokurator Norton. Trzeba mu się dobrać do tyłka – przechodzę do rzeczy, nie marnując czasu na zbędne rozmowy.
– W jaki sposób chcesz to zrobić? Morderstwo nie wchodzi w grę, bo potrzebujemy go żywego. Nie mamy innego człowieka na jego miejsce – zauważa z wyraźnym ożywieniem.
– Załatwimy to bez zbędnego rozlewu krwi. Wyobraź sobie, że nasz święty Patrick nie jest wcale taki święty. Ma nieślubne dziecko, które ukrywa przed światem – tłumaczę bratu, a on unosi brew ze zdziwienia.
Tak… kto by się spodziewał. Państwo Nortonowie uchodzą za idealną parę skrzywdzoną przez los brakiem potomstwa. Wieść o bękarcie zniszczyłaby facetowi karierę, zwłaszcza że jego żona na pewno uchodziłaby za cierpiętnicę i chciała jego końca. Nie mam zamiaru niszczyć mu kariery, bo bez niej jest dla nas bezwartościowy. No, chyba że mnie do tego zmusi, ale wtedy to nie jego funkcja będzie zagrożona, a życie.
– Mam mu zagrozić, że ujawnimy jego skok w bok? – pyta Flavio.
To byłoby najprostsze rozwiązanie, ale wątpię, że skuteczne. Mógłby ukryć córkę gdzieś daleko, a wtedy nie mielibyśmy dowodu na jej istnienie.
– Nie – odpowiadam kręcąc głową. – Nie mamy dowodów, a wątpię, żeby jego córka chciała potwierdzić, że jest jego nieślubnym dzieckiem. Masz się do niej zbliżyć, a gdy przyjdzie odpowiedni moment, wykorzystamy ją przeciwko niemu. Nie pozwolę mu tak łatwo zerwać umowy.
– Gdzie mam jej szukać? – pyta Flavio, czekając na szczegóły.
– Na uniwersytecie bostońskim. Tu masz o niej informacje. Nosi nazwisko Parker, po matce. – Podaję bratu teczkę.
Przegląda ją z zainteresowaniem. Wyjmuje zdjęcia dziewczyny, na których ta ma tlenione włosy, i uśmiecha się pod nosem. Laska wyraźnie jest w jego typie.
– Niedaleko ją ukrył. Drugi rok prawa, córeczka idzie w ślady tatusia – zauważa.
– Zdobądź jej zaufanie, a wszystko pójdzie jak po maśle. Dziewczyna jest podobno rozrywkowa, więc nie powinno być większych problemów.
– Jasne, załatwię kilka spraw i ruszam na łowy – śmieje się głupkowato braciszek.
Jestem przekonany, że wypełni to zadanie z wielką przyjemnością. Nie kontynuujemy rozmowy. Odsyłam Flavia i wykonuję jeszcze kilka telefonów. Szukam nowych szlaków przerzutowych, żeby za jakiś czas odciąć się od Matteo. Czuję jego oddech na karku, mimo że zagroziłem mu śmiercią Bianki, Sofii i małego Castelliego. Oczywiście szwagier nic nie zrobi przeciw mnie, ale cały czas bacznie mi się przygląda i czeka na mój najmniejszy błąd.
Nalewam sobie szklankę czystej wódki, którą dostałem od Rosjan w prezencie przy podpisaniu porozumienia. W piwnicy mam tego jeszcze kilka skrzynek. Mocny trunek przelewa się po moim gardle, paląc jak diabli, ale uwielbiam to uczucie. Wiem, że żyję jeszcze tylko dlatego, że zapewniłem sobie ochronę, grożąc moim bliskim. Kobiety Esposito trafiły do rodziny Castellich i ją osłabiły. Nieświadomie pomogły mi odkryć ich czułe punkty. Ojciec zawarł z nimi sojusz, a ja go utrzymam za wszelką cenę, mimo że chcę rozdzielić nasze interesy. Nie potrzebuję konfliktów z Nowym Jorkiem, zwłaszcza że moje siostry są jego częścią.
Nie mogę sobie pozwolić na wylewność zwłaszcza w stosunku do Sofii, ale nie chcę ich krzywdy. Kurz po jej występku dopiero co opadł, ale to nie znaczy, że ludzie zapomnieli. Poślubiła Damiana bez zgody głowy rodziny, a to jawne okazanie braku szacunku. Może bała się, że nie wyrażę aprobaty na jej małżeństwo z Castellim, ale się, kurwa, myliła. Pozwoliłbym jej na szczęście, którego tak zawzięcie szukała. Nigdy nie mogłem jej tego powiedzieć, ale chciałem, żeby była szczęśliwa. Może nie okazywałem jej wsparcia, ale nie mogłem wykonać żadnego ruchu przeciw mojemu capo.
Całe życie rodzeństwo traktowało mnie jak coś złego, jak cień ojca, który był dla nich draniem, ale nie zdawali sobie sprawy, przez co sam musiałem przechodzić jako pierworodny. To ode mnie wymagał najwięcej, to ja za wszelką cenę miałem stać się twardy i okrutny. Jestem taki, jakim stworzył mnie nasz ojciec – wielki Alessandro Esposito.
Jen
Znowu budzę się z ostrym bólem głowy. Kolejny kac w tym tygodniu, ale wart był tej imprezy. Spycham z łóżka chłopaka leżącego na jego brzegu i świecącego gołym tyłkiem.
– Co jest, kurwa? – mamrocze oszołomiony Rick. Nie spodziewał się tak miłego poranka w moim towarzystwie.
– Bierz gacie i dupa w troki – syczę i w duchu śmieję się z tego pacana.
Koleś dobrze się pieprzy, ale nie ma za grosz rozumu. Mogłabym się dziwić, jakim cudem chłopak znalazł się na tej uczelni, ale jest tu na takich samych zasadach jak ja. Ojcowie smarują, a my jesteśmy wśród wybitnych studentów. W nagrodę za milczenie o tym, kto jest moim ojcem, matka jest dobrze ustawiona, a ja mam robić, co każe tatuś. Okryłby się hańbą, gdyby ludzie się dowiedzieli, że ma nieślubną córkę i że przez lata zdradzał swoją żonę. Tyle że w efekcie jego klęski zakręciłby matce kranik z forsą. Obydwoje mają mnie gdzieś, więc ja też powinnam mieć ich tam, gdzie słońce nie dochodzi.
– Ale, Jen…
– Nie ma żadnego „ale” – przerywam mu. Nie lubię, gdy ktoś się przede mną tak kaja. – Miej trochę godności i spieprzaj, gdzie pieprz rośnie.
Mężczyzna posyła mi nienawistne spojrzenie i z trudem wciąga gacie na tyłek. Chce coś jeszcze powiedzieć, ale widząc, że nic nie wskóra, wychodzi z mojego pokoju, trzymając ubrania pod pachą.
Po wyjściu kochanka opadam na łóżko, nakrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Mogłabym tak przeleżeć cały dzień, ale zaraz wpadną dziewczyny na ploteczki, więc daję sobie jeszcze małą chwilkę, a następnie zwlekam się do łazienki. Biorę gorący prysznic i dokładnie zmywam z siebie zapach faceta, który towarzyszył mi tej nocy. Potem zakładam ulubione jeansy, obcisły biały top i luźny sweter. Suszę włosy i robię niedbałego koka. Szybki makijaż i jestem gotowa na odwiedziny.
Nim zdążam odłożyć na miejsce tusz do rzęs, dziewczyny wpadają jak zwykle z kubkiem świeżej kawy z pobliskiego Starbucksa.
– Wyspałaś się? – pyta Brie z głupim uśmieszkiem, podając mi gorący napój.
Wygląda nienagannie, jak zwykle, ciemne włosy ma związane w ścisłego kucyka, a na sobie schludny ubiór grzecznej dziewczynki. Skromnie, ale z klasą.
– Ty chyba spałaś jak niemowlę – prycham, dając jej do zrozumienia, że nie miała wczoraj szczęścia i nikogo nie upolowała.
– To przez żołądek, ale dziś czuję się lepiej i wracam do gry – szczerzy się. – Za to Nat nie mogła się opędzić od chłopaków – dodaje i obie patrzymy na zadumaną przyjaciółkę, rysującą coś bezwiednie po kartce na moim biurku.
Rozpuszczone blond włosy zasłaniają jej pół twarzy. Wygląda na mocno zamyśloną, jakby odpłynęła gdzieś daleko.
– Nat? – zaczepiam dziewczynę. – Nat? – powtarzam, ale ona jest jakby w innym świecie.
– Natasha! – krzyczy Brie, żeby się ocknęła.
– Co?! – warczy wybita ze swoich myśli.
– Masz jakiś problem? – pytam, licząc, że zaraz powie, o co chodzi.
– Nie – odpowiada. – Zamyśliłam się, czy to zbrodnia?
– Przecież widzimy, że coś jest nie tak – wtrąca Brianne.
– Dajcie spokój, jestem tylko niewyspana – stwierdza, po czym sięga po swój kubek kawy i upija spory łyk.
– To kto skradł ci nockę? Opowiadaj, jak było – piszczę podekscytowana, oczekując pikantnych szczegółów.
– Nieważne kto, bo nic się nie wydarzyło – odburkuje pod nosem, nadal gryzmoląc po kartce.
– Jak to? – pyta zaskoczona Brie.
– Tak to. Poszłam się odświeżyć, a gdy wróciłam, on spał na moim łóżku i chrapał. – Nat chowa twarz w dłonie, a my wybuchamy śmiechem.
– Gadaj, kto to. No wiesz, żebyśmy uniknęły spotkania ze śpiącą królewną – proszę ją, ocierając jednocześnie łzy ze śmiechu.
– Adam Winchester – odpowiada, przewracając oczami z zażenowaniem.
– Serio? A miałam na niego chrapkę. – Brie drapie się po głowie i wydyma usta.
– No to tym razem tylko ja zaliczyłam. Muszę wam powiedzieć, że Rick Howard zna się na rzeczy – oświadczam z dumą, a Nat krztusi się kawą.
Jej twarz robi się czerwona, a oczy wychodzą na wierzch. Szybko udaje jej się jednak opanować.
– Zaliczyłaś najlepsze ciacho w całym akademiku – zachwyca się Brie, kiedy druga przyjaciółka przestaje się dusić.
– Owszem – szczerzę się jak głupi do sera.
Opowiadam koleżankom o chłopaku, z którym spędziłam ostatnią noc. Natasha wyraźnie nie jest szczęśliwa, że akurat to on wpadł w moje sidła, ale przecież nie był przez nią zaklepany. Nie robi mi wyrzutów, lecz widzę, że ta sytuacja wcale jej się nie podoba. Przejdzie jej do wieczora, bo to nie w naszym stylu, żeby dąsać się o faceta, a poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go sobie wzięła. Dla mnie to koleś jak każdy inny – na jedną noc. Grunt to dobrze się bawić i nigdy nie stracić głowy dla żadnego gościa, z którym się pieprzę.