Nigdy nie zapomnę. Tom I - Marta Zbirowska - ebook

Nigdy nie zapomnę. Tom I ebook

Zbirowska Marta

0,0
40,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Liv Preston, osiemnastolatka z pozoru spokojna i poukładana, skrywa w sobie buntowniczkę gotową na szaleństwo i przygodę. Przez ciężar rodzinnego sekretu trudno jej nawiązać bliskie relacje z rówieśnikami, a jedynym prawdziwym przyjacielem jest kuzyn Chad.

Colton Black ma dwadzieścia dwa lata i wiele przeżyć za sobą. Po śmierci dziadka zamieszkał w odziedziczonym, warsztacie i wraz z grupą przyjaciół, równie poszkodowanych przez życie, stworzył plan przetrwania – włamania – zajęcie, które podjęli z braku lepszych opcji i wparcia. Jedynym wyjątkiem w paczce jest Chad, który nie potrzebuje pieniędzy, lecz ceni towarzyszącą ryzyku adrenalinę.

Od dawna Liv skrycie podkochuje się Coltonie, a ona również nie jest mu obojętna. Niestety chłopak przysiągł przyjacielowi, że nigdy nie zbliży się do jego kuzynki. Wszystko zmienia się po tym, jak Liv odważy się go pocałować. Od tej chwili trudno mu zachować rozsądek, a myśli i dziewczynie, którą nazywa „Śnieżką” nie dają mu spokoju.

Zakazany owoc smakuje najlepiej, ale kary bywają surowe.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 291

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Marta Zbirowska, 2024

Projekt okładki

Kamila Polańska

Zdjęcia na okładce

© Freepik

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Redakcja

Anna Łakuta

Korekta

Anna Łakuta

ISBN 978-83-8391-649-1

Warszawa 2025

Wydawca: Wydawnictwo Najlepsze

Prószyński Media Sp. z o.o.

ul. Rzymowskiego 28, 02-697 Warszawa

[email protected]

Drogi Czytelniku,

pragnę zabrać Cię w nieidealny świat, w którym żyją bohaterowie i zmagają się z dużymi problemami, takimi jak alkoholizm i narkomania wśród najbliższych, traumy, ataki paniki, autodestrukcja, różnice społeczne i walka nie tylko o miłość, ale też o własne miejsce na ziemi.

Początkowo może Ci się wydawać, że jest to historia o nastolatkach i dla nastolatków, ale nic bardziej mylnego. Prawie wszyscy bohaterowie są pełnoletni. To romans/erotyk, a pierwszy tom jest wstępem do czegoś bardziej mrocznego.

Historia zdecydowanie dla dorosłych.

PS. Pamiętaj, że to fikcja. Powieść nie została napisana po to, aby się na niej wzorować.

Rozdział 1

Liv

Kolejny dramatyczny poranek, bełkot matki i krzyki ojca. Znowu to zrobiła, nie wytrzymała nawet miesiąca. Ojciec ostrzegał, że jeśli nie przyłoży się do leczenia, zamknie ją w ośrodku. Ponownie.

Nie wiem już nawet, ile przeszła mitingów i terapii na oddziale zamkniętym. Zawsze kończyło się tak samo. Odkrywała jakiś sekret ojca i bez wahania sięgała po kieliszek. Kiedy nie było w domu żadnego alkoholu, wysyłała gosposię, ale ta dostała zakaz przynoszenia czegokolwiek, co miało choćby pół procenta.

Z każdym schodkiem w dół odgłos awantury stawał się coraz bardziej wyraźny. W ruch poszły szklanki i talerze. Pod moje bose stopy wpadł odłamek szkła, poczułam ukłucie i pieczenie. Syknęłam, czym zwróciłam na siebie uwagę taty.

– Widzisz, co narobiłaś, idiotko?! – wrzasnął na mamę, zamachując się ręką tuż nad jej głową.

– Tato! – krzyknęłam, żeby go powstrzymać.

Już wystarczająco sama się krzywdziła, nie musiał jej dokładać. Zazwyczaj nie używał przemocy, ale się zdarzało, kiedy czuł się bezsilny i musiał wykrzesać z siebie więcej cierpliwości. Nie rozgrzeszałam go, ale po części rozumiałam jego frustrację. Od lat próbował wyciągnąć mamę z nałogu, ale bez większych efektów. Jakiś czas temu odkryłam, że miał romans, chciał nawet rozwodu, ale matka najpierw błagała, żeby jej nie zostawiał, a potem szantażowała, że podetnie sobie żyły, jeśli ją porzuci. Ojciec szukał pocieszenia w ramionach obcej kobiety, bo z żoną dawno nic go nie łączyło. To smutne, ale prawdziwe. Kathlyn ciągnęła nas wszystkich w dół, do samego piekła, a ja bardzo potrzebowałam odbić się od dna.

– Liv, nie śpisz? – zdziwiła się, odsuwając od siebie pustą szklankę.

Obdarzyła mnie jedynie krótkim spojrzeniem i wróciła do swojego jedynego zajęcia. Chwyciła butelkę i dopiła resztki alkoholu. Nie miała jeszcze dość, a była już mocno pijana. Pochyliła się, żeby sięgnąć po kolejną butelkę, którą sama z pewnością kupiła nie wiadomo kiedy, i zachwiała się na krześle. Nie powstrzymało jej to przed poderwaniem się na równe nogi, lecz odmówiły jej posłuszeństwa. Tata chciał uchronić ją przed upadkiem, ale nie zdążył. Matka runęła na podłogę. Odłamki szkła powbijały jej się w plecy, nogi i ręce, ale ona chyba tego nie czuła, nawet nie jęknęła. Zaśmiała się histerycznie i próbowała się podnieść, lecz bez rezultatu.

Oboje z tatą patrzyliśmy, jak upojona alkoholem i umazana własną krwią sięga dna. Żadne z nas przez chwilę nie mogło się ruszyć, jakkolwiek zareagować. Właśnie nastał koniec kobiety, którą oboje na swój sposób kochaliśmy, a która na własne życzenie zniszczyła siebie i naszą rodzinę. Kiedyś pobiegłabym jej z pomocą, ale teraz byłam jak skamieniała. Wiedziałam, co się stanie i gdzie skończy, a wtedy my będziemy mogli odetchnąć chociaż na chwilę.

– Zadzwonię po lekarza, a ty usiądź na schodach i się nie ruszaj. Trzeba wyjąć ci szkło z nogi – zakomunikował ojciec, wyciągając komórkę z wewnętrznej kieszeni marynarki.

W moją stopę wbił się mały kryształ, którym się przejął, podczas gdy w ciało matki wbiło się z tysiąc odłamków i krwawiła dużo bardziej, co nie zrobiło na nim większego wrażenia.

– Może zadzwoń po karetkę – zasugerowałam. – Będzie szybciej.

– Dobrze wiesz, że nie możemy sobie na to pozwolić – odparł, przykładając telefon do ucha.

Spojrzałam na kobietę, która mnie urodziła, i nie mogłam sobie przypomnieć momentu, kiedy to wszystko się zaczęło. Odkąd sięgam pamięcią, zawsze widywałam ją z kieliszkiem w dłoni. Nigdy nie miała dla mnie czasu, zawsze zajmowały się mną opiekunki, które zmieniały się tak często, że nie nadążałam się przyzwyczajać. Jednego dnia była młoda, szczupła brunetka, innego wysoka blondynka, a na sam koniec miałam już tylko starszą panią Henriettę. Domyśliłam się, dlaczego tak często zmieniały się młode opiekunki. Nietrudno zgadnąć, ojciec był atrakcyjnym mężczyzną, w dodatku z wysoką pozycją społeczną.

Zanim przyjechał lekarz, mimo oporów ojca sama usunęłam szkło ze stopy i zrobiłam sobie opatrunek. To nie ja wymagałam pomocy medycznej, tylko moja nieprzytomna już matka. Kiedy zjawił się doktor, mężczyźni wymieniali zdania nad jej bezwładnym ciałem, a dopiero później podnieśli matkę z podłogi i ułożyli na stole w jadalni. Lekarz podłączył jej kroplówkę i zajął się wyciąganiem odłamków powbijanych w jej chudą sylwetkę. Trwało to kilka godzin, zanim oczyścił skórę z ciał obcych, na szczęście nie powbijały się zbyt głęboko. Oczywiście będzie miała blizny, które później usunie laserem, jak tylko stanie na nogi, o ile jeszcze będzie walczyła o siebie. Ja i tata straciliśmy już nadzieję, że kiedykolwiek się z tego wygrzebie.

– Liv, spakuj torbę mamy – polecił ojciec.

– To co zwykle? – zapytałam, ale raczej nic się nie zmieniło.

– Tak, tylko bielizna, kilka koszulek i dresy, nic innego nie może mieć – potwierdził moje przypuszczenia.

Weszłam schodami na górę prosto do sypialni mamy, od dłuższego czasu nie dzieliła jej razem z mężem. Szybko spakowałam to, co potrzebne, do skórzanej torby i przez chwilę miałam chęć włożyć do środka nasze zdjęcie rodzinne w złotej ramce, ale dobrze wiedziałam, że fotografie były zakazane. Mogliśmy je przekazać później personelowi, żeby użyli ich w terapii, ale ona nigdy nie przynosiła efektów. Matce na nas nie zależało, być może nawet nas nie kochała. Była uwięziona w złotej klatce i pewnie dlatego piła. Wielokrotnie słyszałam, jak nad szklanką jakiegoś trunku bełkotała o zmarnowanym życiu i poświęceniu się dla kariery ojca. Mogła odejść, przecież tata chciał się rozwieść, ale ona kurczowo trzymała się jego, jakby nie potrafiła samodzielnie oddychać.

Kiedy zniosłam torbę, wszyscy byli już w garażu, dokąd udałam się natychmiast. Tata układał mamę w swoim SUV-ie z przyciemnianymi szybami, dzięki czemu sąsiedzi nie zobaczą jej w kiepskim stanie. Gdy ktoś o nią zapyta, znowu sprzedamy śpiewkę, że wyjechała gdzieś na jakieś wyspy naładować baterie. Nikt nigdy nie podejrzewał, że mogło być inaczej.

Podałam tacie rzeczy mamy i spojrzałam na nią ostatni raz. Wśród czarnych włosów dostrzegłam kilka siwych, przybyło jej też parę zmarszczek pod oczami. Kiedy na chwilę wytrzeźwieje, przerazi ją własne odbicie w lustrze. Może to da jej trochę do myślenia.

Gdy samochód opuścił garaż i wyjechał za bramę, a lekarz udał się do swojego auta, żeby pojechać za tatą, wróciłam do kuchni i posprzątałam szkła oraz krew. Dokładnie wyczyściłam stół w jadalni i wróciłam do swojego pokoju, żeby przygotować się do wyjścia.

Dziś miałam pojechać do Chada, umówiliśmy się, że razem opijemy pierwszy dzień wakacji. Miałam nadzieję, że zobaczę też Coltona. Już sama myśl o jego błękitnych oczach i pięknym uśmiechu wzniecała we mnie ogień. Pragnęłam, aby w końcu mnie zauważył, żeby przestał myśleć o mnie jak o bogatej paniusi uczepionej boku kuzyna.

Chad i jego rodzice jako jedyni wiedzieli o moich problemach rodzinnych, a kuzyn za wszelką cenę starał się, żebym miała namiastkę nastoletniego życia, które upływało mi na nauce i odwiedzaniu matki w kolejnych ośrodkach dla uzależnionych. Jeszcze rok temu przejęłabym się jej chorobą, ale teraz była mi zupełnie obojętna. Traciłam młodość, zadręczając się problemami, ale po terapii dla dzieci alkoholików zrozumiałam, że nie mogłam dać się ciągnąć w dół i musiałam patrzeć na jej problemy chłodnym okiem. Wspierać – oczywiście – ale nie własnym kosztem.

Miałam osiemnaście lat i życie pełne problemów ro­dzin­nych. Chciałam przeżyć jakąś przygodę przed pójściem na studia. Ciągnęło mnie do poznania innego świata niż ten, w którym dorastałam. Ciągnęło mnie do Coltona i jego grupy przyjaciół. Może nie mieli wielkich domów z basenem, ekskluzywnych wycieczek czy drogich markowych ubrań, ale wspierali siebie nawzajem. Ja dostawałam wszystko, o czym oni nawet nie marzyli, ale za to byłam samotna. Przez alkoholizm matki nie miałam przyjaciół, nawet zwykłych znajomych ze szkoły, bo gdy tylko próbowałam się z kimś zaprzyjaźnić, wycofywałam się szybko z obawy, że ktoś odkryje nasz rodzinny sekret. To bolesne wspomnienia, ale teraz, gdy zamierzałam wyjechać na studia, byłam pełna nadziei, że w nowym miejscu zacznę wszystko od nowa, a wstrętny bagaż zostawię w domu i wyjadę do Chicago.

* * *

Rodzice Chada byli wspaniali i mieli o wiele więcej do zaoferowania swojemu synowi, niż ja mogłam otrzymać od swoich. Kuzyn studiował na kierunku związanym z biznesem i przedsiębiorczością, żeby móc zacząć pracę u boku mojego ojca, a ja wkrótce planowałam iść w jego ślady. Pasowało mi to, że postanowiliśmy przez rok mieszkać razem, co miało mi pomóc zaaklimatyzować się w nowym miejscu, a później Chad wróci do domu, żeby objąć wysokie stanowisko w rodzinnej firmie. Mój tata, Bruce Preston, był prezesem, a jego brat, Tom, dyrektorem finansowym.

– Jak tam pierwszy dzień wakacji? – spytał Chad, siadając obok mnie na huśtawce w jego ogrodzie.

– Skąd wiedziałeś, że już jestem? – zapytałam, gdyż pojawił się tak szybko. Nie zdążyłam podręczyć się w samotności.

Nie weszłam do domu, chciałam się uspokoić, zanim stanęłabym twarzą w twarz z ciotką Ritą i wujkiem Tomem. Nie lubiłam, gdy się nade mną litowali, a od razu poznaliby, że coś się wydarzyło. Ojciec sam ich powiadomi, ja nie chciałam rozmawiać o poranku i matce.

– Widziałem, jak przemykasz przez ogród, gdy wyszedłem na fajkę. – Wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów.

Sięgnęłam po jednego, a potem po zapalniczkę. Odpaliłam papierosa, zaciągnęłam się i wydmuchałam dym ku górze.

– Aż tak źle?

– Okropnie – potwierdziłam jego domysły.

Akurat Chadowi mogłam się wyżalić, lecz tym razem po prostu chciałam milczeć i nie roztrząsać problemu w kółko. Byłam zmęczona ciągłym wałkowaniem tego tematu i wiecznymi słowami otuchy bez pokrycia. Nic nie będzie lepiej.

– Nie pytam więcej, ale jak będziesz chciała pogadać, wiesz, że zawsze cię wysłucham. – Objął mnie ramieniem, a wolną ręką wyciągnął mi papierosa z ust i wsadził sobie między wargi.

Nie protestowałam, gdy zabrał mi fajkę. Rzadko paliłam i najczęściej tylko w jego towarzystwie.

– Dzięki. – Przysunęłam się do niego bliżej i wtuliłam w jego bok.

Samotna łza popłynęła po moim policzku, ale wytarłam ją szybko, zanim chłopak się zorientował.

Siedzieliśmy w ogrodzie jakiś czas, nie odzywając się ani słowem. Cieszyłam się, że miałam kuzyna u swojego boku i mogłam na niego liczyć. Nie było mi przykro z powodu matki, ona znalazła się już tam, gdzie powinna, ale czułam się przytłoczona brakiem własnego życia.

Ciszę przeszył głośny ryk silnika. Zmarszczyłam brwi z nie­za­dowolenia. Chad się wyprostował i delikatnie ode mnie odsunął. Nie rozumiałam, dopóki nie spostrzegłam intruza przecinającego trawnik. Gdy się zbliżał pewnym krokiem, wydawał się coraz większy, a ja kurczyłam się z każdą sekundą. Nagle serce chciało wyskoczyć mi z piersi, a powietrze, którym oddychałam, stawało się coraz gęstsze.

– Siema – rzucił do nas.

– Siema – odpowiedział mu Chad i wstał z huśtawki, po czym zamaszyście przybił piątkę z kumplem.

Również chciałam się podnieść, ale moje zdrętwiałe od siedzenia nogi odmówiły posłuszeństwa, dosłownie splątały się jak warkocz drożdżowy ciotki Rity. Runęłam jak długa prosto pod stopy przybyłego chłopaka.

Colton i Chad buchnęli śmiechem, a moja twarz pokryła się purpurą. Żenada roku. Chyba nic gorszego nie mogło mi się przytrafić. Spojrzałam w górę na roześmiane twarze, ale widoczna na nich radość nie była złośliwa. Może poczułam się zażenowana, ale zachowanie chłopaków wcale mnie nie zabolało. Również zaczęłam się śmiać i kręcić głową z własnej głupoty.

– Młoda, do chodzenia też czasem używa się mózgu – zażartował Colton i wyciągnął do mnie rękę.

Przyjęłam ją i pozwoliłam, aby mnie podciągnął, żebym się w końcu podniosła z trawnika. Dotknął mnie pierwszy raz w życiu, spodziewałam się jakiegoś prądu czy innego objawienia, ale nic z tych rzeczy. Przez chwilę poczułam się jak w komedii romantycznej, gdy główny bohater ratuje panienkę w opałach, a kiedy jej dotyka, patrzy głęboko w oczy i się zakochuje. Komedia była, ale z pewnością nie romantyczna. W prawdziwym życiu nie zdarza się miłość od pierwszego wejrzenia, chyba że bez wzajemności, tak jak w moim przypadku. Od dawna byłam zakochana po uszy w kimś, kto szybko zapominał o moim istnieniu.

– Będę pamiętać – chlapnęłam, szczerząc się jak idiotka.

Chad chrząknął, przez co Colton zwrócił na niego uwagę.

– Auto zrobione, zderzak jest jak nowy. – Podał mojemu kuzynowi kluczyki od samochodu.

Nie miałam pojęcia, że Colton Black zna się na mechanice, ale w sumie mogłam się domyślić, skoro mieszkał w ogromnym garażu pod miastem. Byłam tam tylko raz i bardzo krótko, gdy kuzyn miał jakąś sprawę do niego. Znałam część jego towarzystwa, bo czasem odwiedzali Chada w tym samym czasie co ja. Ciotka lubiła, kiedy jej dom tętnił życiem, i nie miała nic przeciwko karmieniu gości swojego syna.

– Jestem twoim dłużnikiem – odparł, chwytając za klucze.

– To na pewno – zaśmiał się chłopak z błyskiem w oku. – Teraz mnie odwieź, bo nie zamierzam taki kawał drałować na piechotę.

– Liv, poczekaj na mnie w domu, niedługo wrócę – zwrócił się do mnie kuzyn.

– Mogę pojechać z wami – zaproponowałam. – Chyba nie chcesz mnie skazać na przepytywania twoich rodziców. – Spojrzałam na niego spod wachlarza ciemnych rzęs, ale on się zastanawiał.

No zgódź się, Chad. Nie zostawiaj mnie samej.

Przez chwilę wymieniał spojrzenia z Coltonem, a ten delikatnie skinął głową, jakby na znak, że zgodził się, żebym pojechała z nimi. Nie miałam pojęcia, że kuzyn potrzebował zgody, a już na pewno nie podejrzewałam, że Black nie będzie miał nic przeciwko mojej obecności.

– A obiad? – zapytał Chad z westchnieniem.

– Nie jestem głodna, a poza tym możemy zjeść na mieście – nie dawałam za wygraną.

Chciałam spędzić z Coltonem jeszcze chwilę, nawet gdy nie zwracał na mnie uwagi. Wystarczała mi jego sama obecność, choć zdecydowanie pragnęłam więcej.

– Albo w garażu – wtrącił Black. – Urządzamy grill, ale on twierdzi, że dziś ma inne plany. – Wskazał na kumpla, a potem spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.

Zarumieniłam się, na bank. Czułam to na całej twarzy i szyi.

– Grill brzmi nieźle. Lexi też będzie? – zapytałam o dziewczynę kuzyna.

Chad chrząknął ponownie, co wzbudziło moją czujność.

– Nie mów, że znowu się pokłóciliście? – Spojrzałam na niego z wyrzutem.

– To nic takiego, wyjaśnię ci później. Jedźmy już, bo ja w przeciwieństwie do ciebie jestem głodny.

– Nie wątpię – powiedział pod nosem Black.

Nie uszło to uwadze Chada i przywalił mu z pięści w ramię, a ten w odwecie skoczył mu na plecy i potargał jego włosy, robiąc z nich ptasie gniazdo. Niby nic takiego, ale kuzyn dbał o siebie jak mało kto. Zawsze miał idealną fryzurę i nienaganny ubiór. Zanim dotarliśmy do auta, przekomarzali się i szarpali jak dzieci.

Kiedy wsiedliśmy do starego forda F-150, usiadłam między chłopakami. Nie było innej możliwości, gdyż był trzyosobowy, jak to pick-up. Chad kochał swój samochód, mimo że miał chyba z milion lat, a wcześniej jeździł nim nasz dziadek Erick, który zmarł kilka lat temu i zostawił go wnukowi w spadku.

Ruszyliśmy na przedmieścia, a ja pragnęłam, żeby droga zajęła nam więcej niż powinna. Czułam ciepło emanujące od chłopaka i słyszałam bicie swojego serca. Był tak blisko mnie, mogłam delektować się jego obecnością i wdychać upajający zapach. Szkoda, że on nie traktował mnie poważnie i widział we mnie tylko młodszą kuzynkę swojego przyjaciela.

W radiu leciała jakaś głupia piosenka. Oboje z Coltonem wpadliśmy na pomysł zmiany radiostacji. Nasze palce spotkały się na pokrętle. Wstrzymałam oddech i przekręciłam głowę w prawo, aby spojrzeć na niego. On tylko zmrużył oczy, a gdy zabrałam rękę z pokrętła, zmienił stację na taką, w której akurat leciało coś o mocniejszym brzmieniu. Chad odwrócił moją uwagę od chłopaka swoim nienaturalnym wyciem. Kiedy prowadził samochód, skupiał się zazwyczaj na drodze i ewentualnie na jakiejś nucie z trzeszczącego radia.

– Przestań – pisnęłam, ale on śpiewał jeszcze głośniej.

Zakryłam uszy, chichocząc. Dorosły mężczyzna, który za rok kończył studia, lubił się bawić, jakby dalej był nieokrzesanym nastolatkiem. Lubiłam go takiego wyluzowanego.

Do kuzyna dołączył jego przyjaciel, śpiewając równie głośno, z tym że dźwięki wypływające z jego ust były nawet przyjemne, mimo że przypominały wrzaski starego drwala po przepiciu. Od chrypki w jego głosie łaskotało mnie w gardle, czułam te wibracje w sobie.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI