Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ta klasyczna biografia autorstwa Marvella i Fraenkla jest portretem Goebbelsa-człowieka i Goebbelsa-geniusza propagandy. Joseph Goebbels był zapewne najbardziej inteligentnym i zarazem wyjątkowo niebezpiecznym członkiem nazistowskiej hierarchii. Ten fanatyczny i cyniczny wielbiciel środków masowego przekazu tak przebiegle i umiejętnie opętał umysły Niemców za pomocą nowych wówczas mediów – radia i filmu dźwiękowego –że postanowili oddać władzę w ręce Hitlera, a następnie podporządkować swoje państwo nazistowskiej ideologii, która doprowadziła do wybuchu najokrutniejszej wojny w historii ludzkości.
"Aby zrozumieć w pełni, jak naziści zdołali osiągnąć swój cel w tak krótkim czasie, nie wolno skupiać się wyłącznie na osobie Hitlera, lecz należy poświęcić równie dużo uwagi osobliwemu, odpychającemu, niebezpiecznemu, a jednocześnie fascynującemu człowiekowi, jakim był Joseph Goebbels." ze Wstępu
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 499
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Goebbels
Roger Manvell i Heinrich Fraenkel
Tłumaczenie: Michał Kompanowski
Polish edition copyright © 2021 by Wydawnictwo RM
Original edition: Doctor Goebbels. His Life and Death published in 2010 by Frontline Books, an Imprint of Pen & Sword Books Limited. © Pen & Sword Books Ltd, 2010 All rights reserved.
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-8151-393-7 ISBN 978-83-8151-499-6 (ePub) ISBN 978-83-8151-500-9 (mobi)
Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja merytoryczna: Grzegorz SiwekRedakcja: Anna SzadziewskaProjekt okładki: Studio GRAWEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]
SPIS TREŚCI
Wstęp. W poszukiwaniu faktów
Rozdział 1. Pierwsze lata
Rozdział 2. „Dzieci historii”
Rozdział 3. Berlin
Rozdział 4. Walka o władzę
Rozdział 5. Minister propagandy i oświecenia publicznego
Rozdział 6. „Te lata tryumfu”
Rozdział 7. Wojna totalna
Rozdział 8. Ostatnie miesiące
Rozdział 9. Bunkier
Przypisy
Dodatek. Główne wydarzenia z życia Goebbelsa
Bibliografia
Podziękowania
Spis ilustracji
Wstęp
Joseph Goebbels zasługuje pod wieloma względami na miano najciekawszego spośród nazistowskich przywódców, nie licząc samego Hitlera. Mimo to rola, odegrana przez niego we wczesnej historii nazistowskiego ruchu, jest często przekłamywana legendami, które wymyślał i upowszechniał na swój temat sam, aby dowieść, że przystał do narodowych socjalistów znacznie wcześniej, niż miało to miejsce w rzeczywistości.
Ani Heinrich Fraenkel, ani ja nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak wyjątkową osobowość odkryjemy, przystępując do badań nad życiem Goebbelsa, nad jego charakterem oraz nad osobliwą karierą agitatora i propagandysty. Autoportret, który Goebbels odmalował po dojściu do władzy, został powszechnie zaakceptowany jako prawdziwy przez osoby piszące o nim bądź o historii ruchu nazistowskiego.
Na długo przed podjęciem decyzji o napisaniu tej książki wspólnie ze mną, Heinrich Fraenkel rozpoczął gromadzenie faktów, opowieści i nieopublikowanych oświadczeń, które utwierdziły go w przekonaniu, że życie i charakter Goebbelsa wymagają ponownego, bardziej wnikliwego sprawdzenia. On sam zbiegł z Niemiec w noc pożaru Reichstagu, dzięki czemu uniknął aresztowania, a następnie zaangażował się w ruch „Wolne Niemcy”, działając w Wielkiej Brytanii. Pomagał ponadto w prowadzeniu niezależnego śledztwa badającego przyczyny pożaru, którym kierował sir Stafford Cripps wspomagany przez znanych prawników. Napisał też wiele książek i broszur na temat Niemiec pod rządami nazistów.
Po wojnie Heinrich Fraenkel udał się do Norymbergi, gdzie sądzono nazistowskich zbrodniarzy; rozpoczął poszukiwanie materiałów i informacji z pierwszej ręki. Te uzyskał między innymi od ludzi związanych bezpośrednio z Hitlerem bądź Goebbelsem – von Papena, Ottona Strassera, Hansa Fritzschego, Maxa Wincklera, Hjalmara Schachta, Walthera Funka i Karla Kaufmanna. Jako że był związany zawodowo z niemieckim przemysłem filmowym, napisał też pracę o wpływie nazistowskiego reżimu na niemiecką kinematografię oraz na osoby, które pozostały w Niemczech po objęciu władzy przez nazistów i pracowały w tym zawodzie pod nadzorem Goebbelsa.
Mimo wszystko do wyjaśnienia i odkrycia pozostawało nadal wiele luk w życiorysie i karierze zawodowej Goebbelsa. To prawda, że jego osobą interesowali się dziennikarze, autorzy pamiętników i biografowie pozostający głównie pod wpływem nazistowskiej ideologii, a wzmianki o nim pojawiały się w rozlicznych książkach poświęconych historii Trzeciej Rzeszy i zagadkowej osobowości Führera. W całym wymienionym powyżej zbiorze literatury, tej lepszej i tej gorszej, Goebbelsa ocenia się przede wszystkim po pozorach – budzi zainteresowanie badaczy i pisarzy jedynie z powodu swojej bliskiej znajomości z Hitlerem. Tylko jeden biograf, Curt Riess, podjął się fascynującego zadania odkrycia i zrozumienia najważniejszej fazy w życiu Goebbelsa, która rzucała cień na jego zachowanie i decyzje podejmowane po dojściu do władzy. Ta faza obejmowała trudny okres pomiędzy ukończeniem szkoły a dwudziestymi siódmymi urodzinami, kiedy to Goebbels odkrył ruch nazistowski, a naziści odkryli jego.
W tym dopisało nam szczęście. Heinrich Fraenkel udał się do Niemiec i z pomocą siostry Goebbelsa, Marii Kimmich, spotkał się z wieloma osobami znającymi jej brata w przeszłości, gdy ten mieszkał i uczył się w rodzinnym Rheydt. Do grona tego należeli między innymi szkolny nauczyciel, ojciec Mollen, najbliższy przyjaciel, Fritz Prang (który zapoznał go z programem NSDAP) oraz Alma, młoda nauczycielka z Rheydt, która poznała Josepha z Else – w latach 1922–1926 narzeczoną Goebbelsa. Dzięki Almie Heinrich Fraenkel dotarł do Else, szczęśliwej mężatki mieszkającej w Berlinie. Od bliskich, znajomych i przyjaciół Goebbelsa Heinrich Fraenkel zebrał informacje na temat tego, jakim dzieckiem, uczniem, studentem, początkującym pisarzem i w końcu agitatorem był młody Joseph. Osoby te dały nam pozwolenie na zacytowanie wielu listów Goebbelsa, które rzucają wyjątkowe światło na jego myśli i charakter. Dodatkowo otrzymaliśmy dostęp do archiwów Stowarzyszenia Alberta Wielkiego, katolickiej organizacji charytatywnej, która pomagała finansowo Goebbelsowi na pierwszym etapie studiów. W archiwum natrafiliśmy na ważne listy i raporty, pisane przez studiującego na różnych uczelniach Goebbelsa. Wszystkie informacje uzupełniliśmy wypowiedziami siostry Goebbelsa, Marii Kimmich.
Mieliśmy też szczęście, gdyż udostępniono nam nieopublikowany rękopis dzienników Goebbelsa obejmujący lata 1925–1926, czyli okres, w którym pracował w okręgu Nadrenia-Westfalia i kiedy postanowił przyłączyć się do frakcji Hitlera, porzucając braci Strasserów, swoich pierwszych pracodawców. Dziennik ten nie był dotąd szczegółowo analizowany i jesteśmy niezmiernie wdzięczni Instytutowi Hoovera na Uniwersytecie Stanforda, od którego uzyskaliśmy zgodę na zapoznanie się z tym źródłem, utrwalonym na mikrofilmach.
Po dojściu nazistów do władzy osobista historia Goebbelsa splotła się z historią Trzeciej Rzeszy, której poświęcał każdą godzinę życia zawodowego. Nie zamierzamy przytaczać w tej książce skomplikowanej opowieści o dochodzeniu Hitlera do władzy ani o Niemczech za czasów rządów Führera. Uczyniło to już za nas wielu znakomitych pisarzy i historyków, a przede wszystkim Alan Bullock. Nasza książka jest literackim portretem tylko jednego człowieka, Josepha Goebbelsa, który odegrał bardzo istotną rolę w równie istotnym okresie współczesnej historii. Poruszamy w niej ponadto temat metod i technik propagandowych, zastosowanych przez Goebbelsa w celu utorowania Hitlerowi drogi do władzy i późniejszego utrzymania jej przez Hitlera. Rzucamy światło na historię nazistowskiego ruchu jedynie w kontekście opinii i działań podejmowanych przez Goebbelsa, aby pełniej wyjaśniać ich znaczenie.
W badaniach nad okresem, w którym Goebbels sprawował urząd ministra Rzeszy, pomogli nam wydatnie Karl Kaufmann, gauleiter Hamburga, oraz Werner Naumann, podsekretarz stanu w Ministerstwie Propagandy, który towarzyszył mu do śmierci w bunkrze Führera. Ich relacje, a także opowieści wielu innych ludzi współpracujących z Goebbelsem w różnych zakresach, pozwoliły nam uzupełnić informacje zawarte w dwóch mniej znanych publikacjach, a mianowicie wspomnieniach Wilfreda von Ovena oraz Rudolfa Semmlera. Ten drugi pomógł nam dodatkowo, uzupełniając opublikowane teksty komentarzami. Jesteśmy ponadto bardzo wdzięczni Lidzie Baarovej za pomoc w wiernym odtworzeniu jej związku z Goebbelsem. Nieoceniona praca wykonana przy redagowaniu ocalałych fragmentów dzienników przez Louisa P. Lochnera będzie mu na zawsze zapamiętana przez wszystkich badaczy zajmujących się wspomnianym okresem. Przez cały czas, gdy Goebbels robił karierę w polityce, opisywał swoje doświadczenia i przelewał na papier długie wywody dotyczące poglądów na temat bieżących wydarzeń oraz spotkanych osób, także tych z nazistowskich dygnitarzy, których nie znosił. Istnieją pewne poszlaki wskazujące na to, że duża część uwiecznionych na mikrofilmach dzienników znajduje się obecnie w Rosji. Oprócz części maszynopisów i rękopisów przechowywanych na Uniwersytecie Stanforda nie zostały one opublikowane. Należy jedynie mieć nadzieję, że te miliony słów zostaną kiedyś udostępnione badaczom. Nam, jak dotąd, nie udało się uzyskać żadnych informacji na ich temat.
Dzieje Goebbelsa jako człowieka i Goebbelsa – geniusza propagandy można uznać za rodzaj rozprawy psychologicznej. W życiu prywatnym i zawodowym zmagał się z wieloma problemami, choć najczęściej – z próżności – sam je wywoływał. Często przedstawiano go jako osobę niepasującą do grona nazistowskich przywódców, lecz to właśnie on, oprócz Hitlera, najlepiej rozumiał znaczenie oraz mechanizmy władzy i potrafił je wykorzystać. Bez jego udziału ruch nazistowski nie zyskałby najprawdopodobniej na znaczeniu w przełomowych dla swojej historii latach 1932–1933. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że tylko Hitler i Goebbels wykazali się intuicją i praktyczną wiedzą, które pozwoliły nazistom sięgnąć po władzę w Niemczech. Goebbels z fanatycznym wręcz zapałem podchodził do wykonywanej pracy, od publicznych wystąpień, przez agitację w prasie i radiu, po nadzorowanie spraw organizacyjnych i administracyjnych. W latach 1944–1945, czyli w schyłkowym okresie nazizmu, jako jedyny ze starej gwardii dochował wierności Hitlerowi i mitowi rasy panów, który razem stworzyli. Obaj też popełnili samobójstwo, aby ów mit ocalić dla potomności i narodu niemieckiego, który bez litości złożyli w ofierze na ołtarzu wojny totalnej. Po śmierci Hitlera Goebbels piastował przez kilka godzin urząd kanclerza Rzeszy, „państwa” o terytorium obejmującym kilka berlińskich przecznic. Ostatecznie, złożył samego siebie – i swoich najbliższych: żonę i szcześcioro dzieci – na nazistowskim stosie pogrzebowym.
Kariera Goebbelsa nie ma precedensu, gdyż wykreowała go współczesna propaganda – prasa, radio, film, głośniki uliczne i skomplikowana machina odpowiadająca za organizację, dyscyplinę i dokumentowanie masowych wieców. Naszą obecną wiedzę o tej dziedzinie, stosunkowo dużą, zawdzięczamy między innymi Goebbelsowi, mistrzowi technik, form i metod uprawiania propagandy. Radio i film dźwiękowy były nowościami w czasie, gdy postanowił je wykorzystać, by omotać Niemców na tyle skutecznie, że postanowili oddać władzę Hitlerowi, a następnie podporządkować całe państwo ideologii nazistowskiej, która doprowadziła do wybuchu najstraszniejszej wojny w historii ludzkości. Aby zrozumieć w pełni, jak naziści zdołali osiągnąć swój cel w tak krótkim czasie, nie wolno się skupiać wyłącznie na osobie Hitlera, lecz należy poświęcić równie dużo uwagi osobliwemu, odpychającemu, niebezpiecznemu, a jednocześnie fascynującemu człowiekowi, jakim był Joseph Goebbels.
Roger Manvell
Rozdział 1
Niewiele budynków w małym, słynącym z włókiennictwa miasteczku Rheydt przetrwało zmasowane alianckie bombardowania, których celem stała się podczas drugiej wojny światowej uprzemysłowiona Nadrenia. Surowy, masywny dom stojący przy Dahlener Strasse 156 był jednym z nich. Jego frontowe drzwi wychodzą wprost na ulicę. W parterowych wąskich oknach wiszą zasłonki skrywające wnętrza przed wzrokiem przechodniów. Z okien na pierwszym piętrze widać mieszczący się po drugiej stronie ulicy zakład kamieniarski i krzyże nagrobne. W nachylonym, spadzistym dachu tkwią dwa świetliki. O ile nie przyciśniemy nosów do szyby, dostrzeżemy przez szklane kwadraty jedynie słońce, niebo i chmury.
To właśnie w tym domu Joseph Goebbels spędził swoje dzieciństwo i młodość. Przyszedł na świat 29 października 1897 roku, w budynku mieszczącym się przy Odenkirchener Strasse. Trochę później rodzice przeprowadzili się jednak na Dahlener Strasse. Jak większość rodzin mieszkających w Zagłębiu Ruhry Goebbelsowie byli katolikami. Dziadek przez całe życie pracował fizycznie w firmie należącej do W.H. Lennartza, która produkowała koszulki żarowe do lamp naftowych. Ojciec, Friedrich Goebbels, rozpoczął pracę w tej samej firmie jako goniec, mozolnie piął się po szczeblach urzędniczej kariery, by ostatecznie otrzymać drugorzędne stanowisko dyrektorskie – prokurenta. Goebbelsowie należeli tym samym do niższej klasy średniej. Zatrudniony w fabryce Friedrich z trudem spierał brud z mankietów koszul, a jednocześnie zarabiał około 2400 marek rocznie – a więc niewiele więcej od robotników nieaspirujących bynajmniej do grona burżuazji. Żyjący skromnie Goebbelsowie, podobnie jak ich sąsiedzi, skupiali się jednak na zachowywaniu pozorów.
Pewnego dnia, mający wówczas cztery lata Joseph siedział na sofie w gute Stube, czyli mieszczącym się na pierwszym piętrze salonie. Nagle i niespodziewanie chłopiec rozpłakał się, narzekając na ból. Wezwany do domu lekarz zdiagnozował porażenie dziecięce i zalecił natychmiastową operację.
Herr Goebbels był surowym i pobożnym człowiekiem, którego szorstkie zachowanie i obyczaje łagodziło do pewnego stopnia wyważone poczucie humoru. Z góry założył, iż synowie polepszą swą pracą los rodziny, osiągając z czasem wymarzony status zamożnej klasy średniej. Drobna postura i przygarbione ramiona Josepha, którego rozwój fizyczny zahamowały choroba i operacja, wskutek czego chłopiec stał się kaleką, smuciły ojca za każdym razem, gdy spoglądał na syna.
Joseph nie był jedynakiem. Miał dwóch starszych braci, Hansa i Konrada, oraz starszą siostrę Elizabeth, która zmarła w dzieciństwie. Maria, najmłodsza siostra, do której tak bardzo przywiązał się w późniejszym okresie, przyszła na świat, gdy Joseph miał już dwanaście lat.
Frau Katherina Goebbels była prostą i niewykształconą kobietą. Urodziła się w Holandii i otrzymała niemieckie obywatelstwo tuż przed ślubem z Friedrichem, co Joseph usilnie próbował zataić[1]. Mówiła po niemiecku z wyraźnym nadreńskim akcentem. Przed zawarciem małżeństwa nazywała się Katherina Maria Odenhausen. Była córką kowala, kobietą o bardzo silnym charakterze. Jej syn, już po objęciu stanowiska Reichsministra, lubił powtarzać, że darzy matkę ogromnym szacunkiem. Zdaniem Josepha, o czym pisał w swoich opublikowanych pamiętnikach, matka reprezentowała „głos ludu”, w który zawsze starał się wsłuchiwać. Często opowiadał również historię (zapewne zmyśloną) o tym, jak matka zebrała wszystkie dzieci przy łóżku chorującego na zapalenie płuc ojca, a te – tańcami i modlitwami – przywróciły cudem Friedricha do zdrowia. Co ciekawe, Katherina przeżyła zarówno męża, który zmarł w 1929 roku, a w ostatnich latach życia często wdawał się w zażarte kłótnie z Josephem, jak i syna.
Josepha także próbowała leczyć modlitwą, nie widziała bowiem innej drogi ratunku. Prowadziła syna za rękę do kościoła, klękała przy nim i błagała Wszechmogącego, aby zesłał chłopcu siły i ulżył w dźwiganiu ciężaru słabego i chorowitego ciała.
Wspomnienia Josepha z wczesnego dzieciństwa wiązały się z poczuciem odmienności i nieszczęścia. Miał świadomość, że rodzice martwili się o jego zdrowie i przyszłość. Zaczął powątpiewać we własną wartość, a brak wiary w siebie stał się istotnym elementem kształtującej się osobowości. Często zamykał się w małym pokoju na poddaszu i obserwował przez jedyne okno chmury lub zerkał w dół, na ciasne i mroczne podwórze, znajdujące się na tyłach domu. Pierwsze lata życia Josepha były trudne, co w zestawieniu z władzą, jaką sprawował w późniejszym okresie, ma istotne znaczenie.
Jak większość dzieci, które z rozlicznych powodów nie mogą się bawić ani rozrabiać w gronie rówieśników, Joseph bardzo szybko odkrył świat książek. Wkraczając do niego, czuł się niezależny i samodzielny. Pozostali członkowie rodziny nie przywiązywali wagi do tego, co czytał. Kiedy znikał im z oczu, znikały też, choćby na moment, kłopoty, jakie im sprawiał. W chłopcu zbudziła się pasja – czytał z zapałem książki przeznaczone dla starszych czytelników. Ani rodzice, ani nauczyciele nie podsuwali mu lektur. Po powrocie ze szkoły do domu Joseph zamykał się w pokoju i sięgał po książkę. Jedną z nich było tanie, zdezaktualizowane i skrócone wydanie popularnej encyklopedii – Konversations-Lexicon Meyera. To właśnie ta lektura stała się dla młodego Josepha głównym źródłem wiadomości o otaczającym go świecie i dała przedsmak władzy, którą można osiągnąć dzięki wiedzy i intelektowi.
Z upływem lat Joseph zaczął nabierać pewności siebie. Rozrastające się ramiona odciągały uwagę od nienaturalnie dużej głowy, a wiedza i umiejętność zapamiętywania faktów, wyćwiczone przez pochłaniane w dzieciństwie lektury, robiły wrażenie nawet na powściągliwym ojcu. Zamiłowanie do książek dawało szansę na rozwiązanie problemu niepewnej przyszłości Josepha. Ale czy chłopak poradziłby sobie w gimnazjum? A co ważniejsze, czy rodzinę stać było na finansowe wyrzeczenia i ponoszenie kosztów nauki aż do osiemnastych urodzin Josepha? Czy miał jakąkolwiek szansę, by zdobyć uniwersyteckie stypendium? Wizja syna, do którego zwracano by się na ulicy „panie doktorze”, z pewnością napawała Herr Goebbelsa dumą. Nie wspominając nawet o niewątpliwej poprawie tak bardzo pożądanego przez ojca statusu społecznego.
Decyzję podjęto szybko i Joseph rozpoczął niebawem naukę w gimnazjum w Rheydt.
W szkole ponadpodstawowej obowiązywał program nauczania, który nie zmienił się od ponad stulecia, przygotowując chłopców do końcowego egzaminu dojrzałości – Abiturium, zwanego też maturą. Jego zaliczenie uprawniało do podjęcia dalszej nauki na uniwersytecie. Podchodzili do niego najczęściej osiemnastoletni szóstoklasiści.
Joseph nie był w szkole osobą lubianą. Nauczył się rekompensować brak chłopięcej energii erudycją. Uczył się dobrze, lecz nie wzbudzał sympatii, nawet u osób, które przekazywały mu wiedzę. Uczący się w tym samym gimnazjum Fritz Prang wspominał później, że Joseph zawsze starał się wywrzeć dobre wrażenie na nauczycielach. Chęć przypodobania się była tak silna, iż zdarzało się mu donosić na kolegów. Joseph opowiedział nawet gimnazjalnemu katechecie ojcu Mollenowi o wagarujących uczniach. Prang nie dołączył do zamierzających dać skarżypycie łupnia kolegów tylko dlatego, że ten był kaleką. W szkole wołano na Josepha Ulex, porównując go do przebiegłego Ulissesa. Młodemu Goebbelsowi przezwisko przypadło do gustu tak bardzo, że sam używał go przez cały okres dojrzewania.
Oprócz książek Joseph uwielbiał jeszcze muzykę. Fakt ów nie uszedł uwadze jego ojca. Trzydzieści lat po upływie opisywanego zdarzenia Goebbels zwierzył się swojemu adiutantowi Wilfredowi von Ovenowi, że gdy miał czternaście lat, wezwał go do siebie ojciec:
Postanowił kupić mi pianino. Tak rzadko otrzymywaliśmy prezenty, iż nie dotarło do mnie znaczenie jego słów. Poszliśmy jednak obejrzeć instrument, kosztował trzysta marek. Był, co oczywiste, używany (...). Pianino dobrze pasowało do pozostałych klamotów zgromadzonych w salonie. Każdego dnia wolno mi było na nim ćwiczyć (…). Było elementem większego planu na przyszłe życie, który dla mnie nakreślono[2].
Ubrany w palto Joseph przesiadywał w zimowe miesiące w nieogrzewanym pokoju, by grać dla członków rodziny. Pieniądze na zakup instrumentu odkładano latami, fenig do feniga.
Kiedy Goebbels objął stanowisko ministra Rzeszy, przekazał swoim biografom materiały ukazujące go w pozytywnym świetle. Twierdził między innymi, iż pochodził z chłopskiej rodziny, gdyż dziadek ze strony ojca ożenił się z córką rolnika spod Düsseldorfu. Te półprawdy i legendy związane z wczesnym etapem życia Goebbelsa są dziś trudne do sprawdzenia i zweryfikowania. Ciągłe powtórzenia sprawiły, że uznaje się je powszechnie za fakty. Czynią tak nawet osoby niekorzystające z głównych źródeł. Tylko jedno zdarzenie nie podlega dyskusji. Goebbelsa bardzo dotknęło zwolnienie ze służby wojskowej z powodu ułomności fizycznej.
Kiedy w 1914 roku wybuchła wojna, Joseph zbliżał się do swoich siedemnastych urodzin i uczęszczał do szóstej klasy. W szkole zapanował powszechny entuzjazm, a chłopcy (we własnym mniemaniu już dorośli mężczyźni) prześcigali się w zapewnieniach o tym, kto szybciej zaciągnie się do wojska. W gronie pierwszych ochotników znalazł się również Joseph, który wierzył, że ojczyzna doceni jego zaangażowanie i poświęcenie. Pozostali rekruci musieli skwitować jego obecność śmiechem. Wojskowemu lekarzowi wystarczyło jedno spojrzenie na niewysokiego, przygarbionego chłopaka, by z miejsca, bez jakichkolwiek badań, uznać go za niezdolnego do służby. Joseph wrócił do domu i zamknął się w pokoju. Przez cały dzień i całą noc łkał jak małe dziecko. Minęły dwa dni, nim się do kogoś odezwał. Bardzo możliwe, iż było to zachowanie obliczone na pokaz. Trudno sobie wyobrazić, by inteligentny człowiek, mając świadomość własnego kalectwa, na poważnie rozważał służbę w armii.
Raz jeszcze Joseph musiał polegać na swoim intelekcie, Goebbelsowie stanęli zaś ponownie przed problemem, jaki stanowiła przyszłość ich syna. Kariera w wojsku była niemożliwa, pozostawała dalsza nauka na uniwersytecie. Wojna stwarzała sprzyjające okoliczności, gdyż większość młodych mężczyzn przerywała edukację, aby wstąpić do armii. Joseph kontynuował naukę w gimnazjum, na wojnę poszli dwaj jego bracia. Lata później, już jako polityczny agitator i nazistowski oficjel, Goebbels często wykazywał się odwagą, nie chcąc, by posądzono go o tchórzostwo. Z ministerialnego fotela nie wahał się besztać niemieckiej armii i dowodzących wojskami generałów.
Ojciec i matka postanowili, że Joseph zostanie księdzem. Ojciec Mollen wspominał, że młody Goebbels bardzo interesował się religią. Rodzice robili, co mogli, aby umożliwić swojemu osobliwemu, aczkolwiek bystremu synowi dalszą naukę w gimnazjum. Dziewiętnastoletni Joseph zdał do ostatniej klasy. Nie widział już potrzeby maskowania swoich ułomności, a jego intelekt sprawiał, iż mógł błyszczeć na tle innych uczniów bez zadzierania nosa. Cięty język pomógł mu zyskać rozgłos w szkole – to Josepha wyznaczano do przemawiania na szkolnych uroczystościach. Młody Goebbels wyróżnił się również jako aktor, biorąc udział w szkolnych przedstawieniach. Gdy w 1917 roku podszedł do końcowego egzaminu, zdał go z najlepszą oceną. Dyrektor poprosił Josepha o wygłoszenie pożegnalnej przemowy do wszystkich kończących naukę absolwentów. Prang zapamiętał, że mowa ta była sztywna i pompatyczna. Nielubiący Goebbelsa z powodu wyniosłego zachowania dyrektor uznał nawet, iż z Josepha nigdy nie wyrośnie dobry mówca, który porwałby tłumy!
Pomysł wstąpienia do stanu duchownego nie raził młodego Goebbelsa, gdyż dawał możliwość bardzo szybkiego spełnienia pragnień i realizacji planów – osiągnięcia ważnej pozycji w świecie. Jego młody i chłonny umysł z pewnością dostrzegał znaczenie, jakie w katolickich społecznościach, a w takiej się przecież wychował, mieli nawet najmłodsi księża. Wizja sprawowania rządu dusz nad wiernymi musiała przemawiać do wyobraźni młodocianego Josepha.
Pomimo skromnych zasobów finansowych rodziny Goebbels zdołał się zapisać w 1917 roku na Uniwersytet Boński, pierwszy na liście wyższych uczelni, na które uczęszczał przez lata, nim w wieku dwudziestu czterech lat obronił tytuł doktora filozofii na uniwersytecie w Heidelbergu. Po pierwszym semestrze w Bonn dalsza edukacja Josepha stała się zależna od stypendiów udzielanych mu przez znaną katolicką instytucję charytatywną – Stowarzyszenie Alberta Wielkiego. To właśnie z tą organizacją wiąże się jedna z najstarszych i najbardziej interesujących legend o Goebbelsie.
Podczas rozmowy kwalifikacyjnej Joseph postanowił zrobić na odpytującym go księdzu jak najlepsze wrażenie. Duchowny zauważył starania młodego, popisującego się wiedzą Goebbelsa i skierował rozmowę na tematy związane z życiem codziennym. Udzielane odpowiedzi faktycznie zaciekawiły księdza, lecz wyciągnięte z nich wnioski dalekie były od oczekiwań Josepha i jego rodziców.
„Młody człowieku – miał ponoć stwierdzić duchowny – ty nie wierzysz w Boga. W żadnym wypadku nie wolno ci przyjąć święceń kapłańskich”.
Wielka szkoda, że w tej przyprawionej faustowską dramaturgią opowieści nie ma ziarna prawdy. Faktycznie Goebbels po raz pierwszy zgłosił się do Stowarzyszenia Alberta Wielkiego we wrześniu 1917 roku, tuż przed swoimi dwudziestymi urodzinami. Zrobił to sam, nie prosząc o pomoc rodziców, a korespondencja przetrwała w archiwach tej instytucji. Spisane dłonią Josepha prośby ukazują schludny styl pisma, bardzo szybko przechodzący w koślawe, pozornie eleganckie, lecz w wielu miejscach nieczytelne esy-floresy. Dowiadujemy się z nich, że niedoszły ksiądz rozpoczął naukę na uniwersytecie, lecz koszty nauki przekraczały możliwości finansowe rodziny Goebbelsów. Pierwszy list nosi datę 5 września:
Niniejszym proszę uniżenie (untertänigst) Komitet Diecezjalny Stowarzyszenia Alberta Wielkiego o finansowe wsparcie mojego zimowego semestru w latach 1917–1918. W święta Wielkiej Nocy zdałem egzamin końcowy w gimnazjum w Rheydt (załączam świadectwo), a następnie podjąłem studia uniwersyteckie w Bonn, by kontynuować naukę na wydziałach filologii (niemieckiej i łacińskiej) oraz historii. Ów pierwszy semestr zdołałem opłacić z oszczędności, które zrobiłem, udzielając korepetycji młodszym dzieciom. Jednakże musiałem przedwcześnie przerwać studia, gdyż bardzo szybko wyczerpałem skromne środki, jakimi dysponowałem.
Mój ojciec pracuje jako urzędnik biurowy, a niewielkie sumy odkładane z jego pensji, zwłaszcza w zestawieniu ich ze stale rosnącymi kosztami utrzymania, przesyłane są moim dwóm braciom, z których starszy służy obecnie na froncie wschodnim, młodszy zaś znajduje się we francuskiej niewoli.
W święta nie miałem niestety wielu okazji do zarobienia pieniędzy, a wszystkie próby znalezienia zatrudnienia czasowego kończyły się niepowodzeniem. Bardzo chciałbym kontynuować naukę w następnym semestrze, gdyż z powodu niepełnosprawnej nogi zwolniono mnie ze służby wojskowej. Moja dalsza edukacja zależy w całości od dobroczynności mych katolickich bliźnich.
Pokornie proszę o spełnienie mej szczerej prośby i gorliwie oczekuję rychłej odpowiedzi.
Jestem przekonany, iż mój niedawny katecheta, Herr Oberlehrer Johannes Mollen, potwierdzi prawdziwość tego oświadczenia.
Z wyrazami szacunku i oddania
Josef Goebbels (Stud. Fil.)[3]
Drugi list, wysłany 14 września, był jeszcze bardziej oficjalny w tonie:
Jak uniżenie informowałem w mym poprzednim liście, nie zdołałem, z powodu trudności finansowych, ukończyć ostatniego semestru nauki. Co więcej, pod koniec czerwca powołano mnie do obowiązkowej służby administracyjnej, ale od niej jestem już wolny. W zaistniałych okolicznościach nie mogę przedstawić poświadczenia moich ocen z pierwszego semestru. Czy jest możliwe, aby ze względu na wzmiankowane okoliczności obyć się bez niego? Zwłaszcza iż bez waszej łaskawej pomocy będę zmuszony, z rozpaczą, zaniechać dalszej nauki.
Dołączam formularz i, gdy tylko otrzymam odpowiedź, zobowiązuję się dosłać pozostałe dokumenty.
W kolejnym, również bardzo oficjalnym liście, z datą 18 września, Goebbels okazał się jeszcze bardziej bezpośredni. Co ciekawe, opisuje w nim siebie w trzeciej osobie:
Ojciec niżej podpisanego jest urzędnikiem biurowym zatrudnionym w firmie W.H. Lennartz w Rheydt. Jego roczny dochód waha się w granicach 3800–4000 marek. Nie dysponuje żadnymi poważniejszymi oszczędnościami ani funduszami. Matka petenta również żyje. Z trzech synów autor tej prośby jest najmłodszy. Jego najstarszy brat (lat 24) jest kanonierem na froncie wschodnim. Drugi brat (lat 22) jest jeńcem wojennym we Francji. Jedyna żyjąca siostra ma lat osiem.
Wobec rosnących kosztów życia oraz konieczności utrzymywania dwóch starszych synów (mają pierwszeństwo z powodu tego, iż są żołnierzami) rodzice składającego tę prośbę nie są w stanie wspomóc finansowo jego dalszych studiów.
Na tej samej kartce prałat Mollen dopisał rekomendację:
Herr Goebbels pochodzi z porządnej, katolickiej rodziny i jest osobą godną polecenia z powodu swej religijnej postawy oraz obyczajnego zachowania.
Podobne rekomendacje Goebbels dostał ponadto od dwóch innych szkolnych wykładowców.
Do podania Joseph dołączył wykaz postępów w nauce, a także opinie na temat swojego postępowania i charakteru. Wszystkie przedstawiały go jako wybitnego ucznia. W rubrykach dotyczących zachowania, frekwencji, schludności, pilności i charakteru pisma nauczyciele wpisali najwyższe oceny – „bardzo dobry”. Podobne noty wystawiono mu z religii, języka niemieckiego oraz łaciny. Z greki, języka francuskiego, historii, geografii, matematyki i fizyki Joseph otrzymał ocenę dobrą. Wystarczyło to do pozytywnego rozpatrzenia prośby. Stowarzyszenie postanowiło udzielić mu stypendium w postaci kilku nieoprocentowanych pożyczek. Po trzeciej prośbie z 8 października, w której ubiegał się z poważaniem o bezzwłoczne przelanie pieniędzy na zakup podręczników i opłatę zajęć, Goebbels otrzymał pierwszą pożyczkę w wysokości 185 marek[*]. Pomiędzy 1917 a 1920 rokiem Stowarzyszenie Alberta Wielkiego udzieliło Goebbelsowi pożyczki na łączną kwotę 964 marek. Gdyby osoby podejmujące tę decyzję wiedziały, jak wiele trudu przyniesie odzyskanie tych pieniędzy, z pewnością nie dałyby Goebbelsowi ani jednej marki. Organizacja charytatywna musiała ostatecznie wstąpić na drogę sądową, a końcową ugodę zawarto z Goebbelsem dopiero w 1930 roku, gdy ten był już deputowanym w Reichstagu znanym ze swych antykatolickich poglądów. Pełna dokumentacja tej długiej walki o odzyskanie należności przetrwała w archiwum wspomnianego stowarzyszenia[4]. Oprócz pożyczek Joseph otrzymywał wsparcie od ojca, który co miesiąc ratował go sumą 50 marek. Od czasu do czasu drobne kwoty przekazywała mu również w formie prezentów matka.
Niemieckie uniwersytety miały na początku XX wieku tylko cztery wydziały – teologii, medycyny, prawa oraz filozofii. Na tym ostatnim wykładano przeważnie przedmioty, które nie mieściły się w pozostałych trzech kategoriach, tak różne jak literatura, matematyka, nauki polityczne, ekonomia czy historia sztuki. Wybierali go przede wszystkim studenci wiążący swoją przyszłość z nauczaniem, gdyż zaliczenie Staatsexamen – egzaminu końcowego – pozwalało na objęcie stanowiska nauczyciela w gimnazjum. Uzyskanie tytułu doktora nie było obowiązkowe, choć większość studentów decydowała się na taki krok, gdyż podnosiło to ich prestiż. Wykształceni Niemcy bardzo lubili, gdy zwracano się do nich Herr Doktor. Doktoryzacja wymagała trzech lat nauki, po których upływie student prezentował krótką rozprawę na temat wybrany przez promotora, a następnie przystępował do egzaminu ustnego.
W Bonn Goebbels studiował historię oraz literaturę, skupiając się na pierwszym etapie studiów na dramatach Goethego. Wstąpił do Katolickiego Związku Studentów noszącego nazwę Unitas, co było krokiem dobrze widzianym w oczach katolickich władz, a z dokumentów przechowywanych przez Stowarzyszenie Alberta Wielkiego wynika, iż czynił postępy w studiach. Po pierwszym semestrze wkroczył jednak w niepokojący okres ciągłego zmieniania uczelni. Studiowanie na dwóch, nawet trzech uczelniach nie należało wówczas do rzadkości, lecz osobliwa, czteroletnia wędrówka Goebbelsa po kolejnych instytucjach edukacyjnych zdradza jego niecodzienną niestałość. Letni semestr 1918 roku Joseph rozpoczął na Uniwersytecie we Fryburgu, gdzie zwolniono go ze wszystkich opłat. Studiował tam dzieła Johanna Joachima Winckelmanna, osiemnastowiecznego archeologa i historyka sztuki, skupiając się na wpływie wywartym przez starożytny Rzym i Grecję na okres średniowiecza. W zimie przeniósł się jednak na uniwersytet w Würzburgu, gdzie kontynuował studiowanie historii współczesnej i starożytnej.
Do naszych czasów przetrwało kilka listów napisanych przez Goebbelsa pomiędzy październikiem a listopadem 1918 roku do szkolnego kolegi Fritza Pranga oraz do jego krewnych. Ukazują one, w ciekawy sposób, przemianę charakteru Josepha, studenta mieszkającego z dala od rodzinnego domu. Goebbels wysłał je z Würzburga. Pierwszy, opatrzony datą 2 października i zaadresowany do Fritza, zawiera interesujący komentarz na temat ogólnych warunków wpływających na frekwencję studentów uczących się na niemieckich uniwersytetach w ostatnich tygodniach i miesiącach Wielkiej Wojny. Wynika z niego, że Joseph nie wybrał uczelni, której chciał, gdyż jego decyzja zależała od uprzedniego znalezienia miejsca zamieszkania.
Drogi Fritzu,
Przyjmij moje szczere, to przede wszystkim, powitanie, i pozwól, że od razu wyrażę swoje ogromne niezadowolenie z faktu, iż nie spełniły się moje wieloletnie marzenia, gdyż w tym semestrze niestety musiałem ponownie zapomnieć o Monachium. W całym mieście nie było żadnego wolnego pokoju do wynajęcia, a sytuacja żywieniowa wygląda tam na równie złą. Nie, nie przesiedziałem bezczynnie na stacji, wypłakując żale. Spakowałem swój dobytek i odtrąbiłem, można tak rzec, taktyczny odwrót. Za to w Würzburgu uśmiechnęło się do mnie szczęście. Znalazłem wspaniały pokój w domu tuż nad rzeką. Jest tu bardzo dobry wikt i… Cóż, czego można oczekiwać więcej w dzisiejszych czasach? Co do Monachium, zamierzam spróbować ponownie w trakcie bożonarodzeniowej przerwy.
W dalszej części listu Goebbels opisuje piękno starego Würzburga, używając kwiecistych porównań rodem z przewodnika turystycznego, okraszając je znanymi cytatami, i nazywając samego siebie młodym synem muz:
Na uniwersytecie wszystko w porządku. W tym semestrze znowu skupiam się na historii sztuki i współczesnej literaturze niemieckiej. Mam nadzieję, że w zimie poczynię duże postępy in atribus liberalibus. A co u ciebie, mój drogi przyjacielu? Cóż, mam nadzieję, iż w ciągu najbliższych tygodni ty również znajdziesz drogę do tego przepięknego przybytku muz. Z pewnością tego nie pożałujesz. A może przerwiesz obecne zajęcia i wpadniesz na krótką wizytę? Sprawiło by mi to ogromną przyjemność! Wieczorem zamierzam sięgnąć po Ogrodnika Rabindranatha Tagore, cudowny zbiór wierszy miłosnych, które polecam ci z całego serca. Nie zapomnij, proszę, przysłać mi drobny bożonarodzeniowy rysunek, tak szybko jak będzie to możliwe. I pozdrów ode mnie swoją szanowną matkę oraz ojca i przyjmij najszczersze życzenia od twego Ulexa.
Ze wspomnianych listów wynika jasno, że Goebbels uważał siebie za człowieka pióra i wykorzystywał sposobność do popisywania się talentem literackim. Widać to najwyraźniej w późniejszej korespondencji, w której przewija się temat losów poległego w ostatnich dniach wojny Hansa Pranga, brata Fritza. Joseph wysłał 13 października przesadnie oficjalny list, adresując go do całej rodziny, w którym starał się połączyć wyrażenie osobistych odczuć z odpowiednio podniosłym stylem pisania.
Właśnie otrzymałem od Fritza okropną wieść o bohaterskiej śmierci waszego ukochanego syna i brata Hansa, i odczuwam potrzebę złożenia mych najszczerszych kondolencji, dołączając się do waszej żałoby z powodu tej jakże smutnej straty. Zważywszy, iż przez pewien czas Hans był mi osobą bardzo bliską i spędziłem w jego towarzystwie wiele wieczorów, pozwólcie, że poświęcę kilka słów, czcząc wspomnienie młodego bohatera.
Hans był prawdziwym i oddanym przyjacielem. Zaskarbił sobie moje oddanie, zawsze będę powtarzał z dumą, że go znałem, swoim nieskazitelnym i szczerym charakterem, prawdziwie szlachetną postawą i naturalnym sposobem bycia, choć jego powściągliwość i krzepkość nie zjednywały mu sympatii w mgnieniu oka. Miał do zaoferowania znacznie cenniejszy dar: wiedział, jak zdobywać serca przyjaciół w chwilach spędzanych razem w ciszy… Verehrte [szanowna] rodzino Prang, myślę, że te słowa przyniosą wam pokrzepienie. Jeśli bogowie faktycznie umiłowali sobie młodych i zabierają ich do siebie, wiedzcie, że Hans należał do wąskiego grona wybrańców.
Mniej więcej miesiąc później, a dokładnie 11 listopada 1918 roku, w wagonie marszałka Focha podpisano zawieszenie broni. Ten sam wagon Goebbels polecił przetransportować w 1940 roku z powrotem do Compiégne, by Niemcy mogły uczcić tryumf nad Francją. Złożona sytuacja polityczna w kraju, która doprowadziła do tego rozejmu, wzbudzała ogromne emocje u większości studentów, a także wszystkich mieszkańców Niemiec. Niemieckie naczelne dowództwo, początkowo popierające pomysł zawieszenia działań zbrojnych, w ostatniej chwili zmieniło zdanie, zrzucając odpowiedzialność za podjęcie trudnej decyzji w całości na barki władz cywilnych. Erich Ludendorff, który w późniejszym okresie udzielił poparcia Hitlerowi, ustąpił ze stanowiska dowódczego pod koniec października i zbiegł za granicę. Gdy klęska Niemiec stała się faktem, w całym kraju żołnierze, marynarze i robotnicy zbuntowali się przeciwko skompromitowanym władzom, domagając się pokoju. 8 listopada powołano w Bawarii pierwszy rząd republikański. Zmuszony do abdykacji cesarz schronił się w Holandii, gdy tylko zdał sobie sprawę, iż nie może dłużej polegać na lojalności naczelnego dowództwa ani wojska. 10 listopada w wielu niemieckich miastach ogłoszono wybuch rewolucji socjalistycznej.
W liście datowanym na 13 listopada i zaadresowanym do Fritza Pranga Goebbels opisał te wydarzenie z perspektywy studenta. Co ciekawe, jego ówczesne przemyślenia, a przede wszystkim całkowita akceptacja niemieckiej klęski, stoją w zaskakującej sprzeczności z późniejszymi narodowosocjalistycznymi poglądami na tę kwestię:
Kilka dni temu mieliśmy w Auditorium Maximum duże spotkanie, na które przyszli prawie wszyscy studenci z Würzburga chcący zmierzyć się z palącymi kwestiami dotyczącymi naszej obecnej sytuacji politycznej. W trakcie debaty padły zdania, które przesyłam ci w odpowiedzi na twoje serdeczne i przyjacielskie słowa. Dyskutowaliśmy na temat tego, w jaki sposób niemieccy studenci powinni się ustosunkować do nowych władz. Jeden ze starszych kolegów (ranny w wojnie) powiedział tak: „Uważam, że na obecną chwilę najbardziej pożądaną postawą będzie spokojne obserwowanie wydarzeń. Teraz górą są ślepe i srogie masy. Ale może nadejdzie ponownie czas, kiedy poczują potrzebę inteligentnego przywództwa, a wtedy wkroczymy my, z całą naszą mocą”.
Czy i ty nie uważasz, że nadejdzie jeszcze czas, kiedy ludzie zatęsknią za intelektualnymi i duchowymi wartościami, zapominając o pokusach przystąpienia do brutalnej masy? Zaczekajmy na ten moment, a w międzyczasie trwajmy, hartując swe umysły na czekające nas zadanie. Życie w mrocznych godzinach naszej ojczyzny jest gorzkie, ale kto wie, czy nie przyniesie nam pewnego dnia korzyści. Z mojego punktu widzenia Niemcy zdecydowanie przegrały tę wojnę, ale nasza ojczyzna może jeszcze wyjść z niej zwycięska.
Dodając w następnym akapicie kolejne kondolencje, kończy list cytatem z Horacego!
Na semestr letni 1919 roku Goebbels powrócił do Fryburga. Choć nadal nie opłacał czesnego, a dodatkowo otrzymywał pożyczki do Stowarzyszenia Alberta Wielkiego, jego zapał religijny zaczął słabnąć, o czym świadczy wystąpienie z Unitas.
Semestr zimowy 1919 roku spędził na Uniwersytecie Monachijskim, gdzie odebrał ostatnią ratę pożyczki ze Stowarzyszenia Alberta Wielkiego. Od tego czasu przestał informować organizację o zmianach uczelni oraz postępach w nauce, choć powinien przesyłać stosowny raport przynajmniej raz na dwanaście miesięcy. Pomimo dwuletniego wsparcia udzielanego mu przez katolickie stowarzyszenie Goebbels postanowił zerwać stosunki z Kościołem. Niebawem miał się też znaleźć pod znacznie silniejszym wpływem, który rozpalił jego literackie marzenia i przekonał do kariery zawodowego pisarza. Te ambicje towarzyszyły Goebbelsowi przez całe życie – ogromne zaliczki i honoraria, które pobierał u szczytu władzy za publikowane artykuły, przemowy i pamiętniki, zawsze uważał za potwierdzenie sukcesu, jaki odniósł na polu literatury.
Bardzo ciekawy list, który Joseph otrzymał od ojca w tym samym okresie, opublikowano w pewnym katolickim czasopiśmie po zakończeniu drugiej wojny światowej[5]. Nosi on datę 7 listopada – młody Goebbels przebywał już wówczas w Monachium. Wynika z niego jasno, a w szczególności z ostatniej części, że Joseph miał skłonność do dramatyzowania na własny temat, przedstawiając siebie jako „syna marnotrawnego”, a postawa ta utrwaliła się i towarzyszyła mu już do końca życia. Nie tracił wiary w skrytości ducha, czuł wręcz potrzebę rozbudzania żarliwych emocji nie tylko w sobie, lecz również w kontaktach z bliskimi. Ze słów ojca bije szlachetność, co dobrze świadczy o Goebbelsie seniorze i ukazuje jego uczucia do syna, który w przyszłości miał go tak bardzo rozczarować, przysparzając ogromu zmartwień.
Drogi Josephie,
Mój list z przedwczoraj powinien już do ciebie dotrzeć. Ale chciałbym odnieść się krótko raz jeszcze do twoich słów z 31 ub. m. Znalazłem w nich wiele powodów do zadowolenia, ale jednocześnie sprawiły mi one wiele bólu. Wierzę, że przy odrobinie dobrej woli z obu stron naszą relację opartą na pełnym zaufaniu można bardzo szybko odbudować. Rzecz jasna, nie osiągniemy tego, jeśli nie będziesz w pełni szczery i uczciwy w stosunku do swojego ojca.
Nigdy nie okazywałeś braku pilności i wytrwałości w nauce, a dzięki temu zdołałeś odnieść sukces, którego mogą ci pozazdrościć inni studenci. Szczególnie raduje mnie świadomość, iż nie naraziłeś na szwank swej moralności, bo twoje zapewnienia koją ojcowskie serce.
Niemniej jednak, piszesz dalej: „Lecz jeśli miałbym utracić wiarę”. Wnoszę z tego, że jeszcze jej się straciłeś, a jedynie zadręczasz się wątpliwościami. W takim razie powinieneś znaleźć pocieszenie w tym, iż żaden człowiek, a w szczególności człowiek młody, nie jest wolny od podobnych zwątpień. W istocie ci, którzy je odczuwają, stają się lepszymi chrześcijanami. W tym przypadku nie można odnieść zwycięstwa bez walki. Dlatego też uważanie ich za powód unikania Najświętszych Sakramentów jest ogromnym błędem. Bo któż może stwierdzić, że zawsze podchodził do Stołu Pana z czystością dziecięcego serca jak podczas pierwszej komunii?
Teraz muszę zadać ci kilka pytań, bo jeśli mamy przywrócić naszym relacjom dawne zaufanie – a nikt nie życzyłby sobie tego bardziej ode mnie – nie mogę wątpić w szczerość twych odpowiedzi:
Czy napisałeś książki lub zamierzasz napisać cokolwiek, co stałoby w sprzeczności z wiarą katolicką?
Czy zamierzasz obrać karierę nieodpowiednią dla dobrego katolika?
Jeśli odpowiedziałeś na oba pytania przecząco, a twoje wątpliwości są innej natury, powiem ci jedno: Módl się i nie ustawaj w modlitwach, a ja też będę prosił Pana, aby cię wspomógł.
Jeśli nadal będziesz uważał, iż grozi ci utrata wiary, pozwól, że przypomnę ci rok 1917, kiedy pewnego ranka klęczałeś wraz ze mną przy łóżku naszej drogiej i śmiertelnie chorej Elisabeth, modląc się o duszę zabieranego nam przedwcześnie aniołka. W czym szukaliśmy wówczas ukojenia? W prostej świadomości, iż droga duszyczka otrzymała ostatnie namaszczenie, a my mogliśmy się za nią modlić razem.
Cokolwiek czujesz w głębi serca, nawet jeśli twoje wątpliwości są większe niż moje domysły, jestem pewien, że okazując odwagę, odzyskasz spokój ducha. A jeśli tak się nie stanie, wróć do domu, mój synu, i porozmawiaj o tym z nami. Prześlę ci opłatę za podróż, kiedy tylko o nią poprosisz…
Piszesz w swoim liście: „Dlaczego nie przekląłeś mnie i nie nazwałeś synem marnotrawnym, który opuścił rodziców i uciekł na bezdroża”?
A dalej dodajesz: „Jeśli uważacie, że nie zasługuję dłużej na miano waszego syna…”.
Jako ojciec i katolik nie uczynię ani pierwszego, ani drugiego, lecz będę się za ciebie modlił tak, jak modliłem się wcześniej.
Nie musisz się spieszyć z odpowiedzią na ten list, lecz nie urywaj korespondencji. Słyszałem, że w dziale paczek zniesiono obostrzenia, i niebawem nadam ci paczkę z prowiantem.
Z bardzo serdecznymi pozdrowieniami, ode mnie, twojej matki, siostry i braci, twój niezmiennie kochający ojciec.
Z powyższego listu można wyciągnąć bardzo ciekawy wniosek – chęć imponowania, zarówno innym, jak i samemu sobie, doprowadziła Goebbelsa do apostazji.
W 1920 roku Joseph przeniósł się na uniwersytet w Heidelbergu, gdzie rok później obronił pracę doktorską. Na nowej uczelni znalazł się pod silnym wpływem Friedricha Gundolfa, profesora pochodzenia żydowskiego, a zarazem jednego z najbardziej znanych badaczy historii literatury w Niemczech, autora bardzo znanej, nawet dziś, biografii Goethego. Gundolf był nie tylko szanowanym naukowcem, lecz również bardzo ciekawą osobą przyciągającą do siebie młodych studentów literatury. Splendoru dodawała mu przede wszystkim bliska znajomość ze Stefanem Georgem, sławnym ezoterycznym poetą niemieckim z początku XX wieku. Gundolf odgrywał istotną rolę w literackim kręgu skupionym wokół Georgego, a studiowanie pod jego okiem sprawiało, że część sławy i splendoru spływała na uczniów. Młody student z prowincjonalnego Rheydt z całą pewnością czerpał dumę z faktu uczęszczania na zajęcia sławnego profesora. W Heidelbergu dwudziestotrzyletni wówczas Goebbels oprócz literatury studiował jeszcze historię, filologię i sztukę.
Na temat pracy doktorskiej wybrał analizę dzieł Wilhelma von Schütza, opatrując ją podtytułem „Wkład w historię dramatu romantycznego”. W późniejszych latach Goebbels nakazał usunąć swoją rozprawę z uniwersyteckiego archiwum, zmieniając jednocześnie jej tytuł na: „Duchowe i polityczne prądy wczesnego romantyzmu”[6]. Piastował już wówczas stanowisko ministra i musiał podkreślić, że jego wczesne zainteresowania opisywanym okresem miały podłoże wyłącznie polityczne. W rzeczywistości na jego ówczesny wybór wpłynęły względy estetyczne, a na politykę Goebbels zwrócił uwagę znacznie później.
Tu warto poświęcić chwilę, aby przyjrzeć się dokładniej procesowi kształtowania się niezwykłej osobowości Josepha w jakże istotnym dla każdego okresie przechodzenia z wieku młodzieńczego w dorosłość. Nikt nie neguje inteligencji Goebbelsa, lecz jego postępowanie wobec Stowarzyszenia Alberta Wielkiego dowodzi, iż już wówczas działał samolubnie i oportunistycznie, a powyższe cechy miały w przyszłości stanowić istotne elementy charakteru ministra Rzeszy. Młody Goebbels starał się usilnie uniezależnić od rodziny i odciąć od własnych korzeni. Dziś trudno go sobie wyobrazić jako ubogiego studenta błagającego o drobne pożyczki, z konieczności przenoszącego się co kilka miesięcy z jednej uczelni na drugą, wynajmującego małe pokoje, w których pisał kolejne prośby o zapomogi i raporty z postępów w nauce, a następnie wysyłał je do Stowarzyszenia Alberta Wielkiego; z Portstrasse 18 w Bonn; z Breisacherstrasse 2, czwarte piętro, we Fryburgu; z Blumenstrasse 8, czwarte piętro, w Würzburgu; z Goethestrasse 8, we Fryburgu; z mieszkania rodziny Vigierów na Romanstrasse w Monachium. Dopiero w Heidelbergu, czyli po swoich dwudziestych trzecich urodzinach, młody student zaczął uświadamiać sobie, na czym mu naprawdę zależy, przyjmując postawę znamionującą pewność siebie połączoną z niemałą próżnością.
Miał wiele powodów, by odczuwać potrzebę dowiedzenia własnej wartości. Jego niewykształceni rodzice mówili z wyraźnym akcentem, a choć sami uważali się za członków niższej klasy średniej, w rzeczywistości należeli do klasy robotniczej. Jako młodzieniec Joseph opuścił na trzy lata rodzinną Nadrenię, żeby uczyć się na oddalonych o wiele kilometrów uczelniach w Monachium i Heidelbergu. Na każdym uniwersytecie miał styczność z osobami wykształconymi i obytymi. Z czasem zaczął tracić nadreński akcent, aczkolwiek nie wyzbył się go do końca – ślady możemy wychwycić w wygłaszanych po latach publicznie przemówieniach. Przez cały wspomniany okres zmagał się jednakże z biedą, polegając na skromnych sumach przesyłanych przez krewnych (głównie matkę), pożyczkach i pieniądzach, zarobionych dzięki udzielanym korepetycjom lub dorywczym pracom biurowym. Wiemy, że większość uczelni zwalniała go z konieczności opłacania czesnego, niemniej jednak ten młody, a jednocześnie dumny i próżny mężczyzna z pewnością był rozgoryczony z powodu swojego ubóstwa.
Dodatkowo Goebbels musiał się zmagać z ułomnością fizyczną. Był drobnej postury – miał niewiele ponad półtora metra wzrostu i ważył około czterdziestu pięciu kilogramów. Chodził, pochylając ramiona i powłócząc nogą, choć nauczył się świetnie maskować ów defekt. Brak pieniędzy sprawiał, że oszczędzał na jedzeniu i ubraniach, więc by odnieść sukces towarzyski świadomie kształtował własną osobowość. Miał jednak dwie istotne zalety, które zaczął wykorzystywać w bardzo wczesnym okresie swego życia. Pierwszą był głos, pieszczotliwy lub mocny w zależności od okoliczności i potrzeby; drugą urok osobisty.
Twarz młodego Josepha była pociągła, nos długi, a kości policzkowe wysokie. Szerokie usta układały się w urzekający uśmiech, którym Goebbels często się posługiwał. Ciemne, piwne oczy reagowały żywo na emocje, a kiedy zaszła potrzeba, mroziły przenikliwym spojrzeniem. Ładne ruchliwe dłonie o długich palcach służyły za narzędzie autoekspresji. Wymienione powyżej cechy miały dla Josepha znaczenie równie duże, jak wrodzona błyskotliwość i inteligencja. W późniejszych latach, o czym się niebawem przekonamy, wielu wnikliwych obserwatorów życia publicznego podjęło próby opisania charakteru Goebbelsa. Ani pod względem wyglądu, ani usposobienia nie pasował do wyobrażenia typowego Aryjczyka. Urodą przypominał bardziej romantycznego Celta, bliżej mu było, zarówno temperamentem, jak i mentalnością, do Rzymianina niż do Sasa, co trafnie zauważył profesor Trevor-Roper[7]. Nevile Henderson przyrównał go nawet do irlandzkiego agitatora z celtyckimi nawykami[8].
Jedną z pierwszych napisanych przez Goebbelsa rzeczy była krótka powieść Michael, która powstała w 1921 roku, tuż po zdanym egzaminie. Joseph wysłał ją do kilku wydawnictw, między innymi do Ullstein und Mosse, lecz wszędzie spotkał się z odmową jej publikacji. Dopiero osiem lat później decyzję o wydaniu noweli podjęło nazistowskie wydawnictwo – Eher Verlag[9]. Ta niezwykła, z literackiego punktu widzenia powieść – Eher wznawiało ją w następnych latach kilkukrotnie, zawsze w niskich nakładach – ukazuje nader wyraźnie postawę życiową Goebbelsa z jego studenckiego okresu.
Kiedy Michael trafił w końcu do księgarń, Goebbels dopisał do niego kwiecistą dedykację dla przyjaciela Richarda Flisgesa, który zmarł sześć lat wcześniej:
1918
Twe ranne ramię, wciąż na temblaku, szary hełm na głowie i pierś pokryta orderami – taki stanąłeś przed statecznymi obywatelami, zby zdać egzamin. Oblali cię, bo nie znałeś tego czy tamtego. Powiedzieli, że nie dorosłeś.
NASZĄ ODPOWIEDZIĄ BYŁA: REWOLUCJA!
1920
Obaj przeszliśmy duchowe załamanie i złożyliśmy broń. Lecz pomogliśmy sobie nawzajem i przestaliśmy słabnąć.
MOJĄ ODPOWIEDZIĄ BYŁ: BUNT!
1923
Rzuciłeś wyzwanie losowi. Na śmierć i życie! Lecz czas nie dojrzał i musiałeś zostać poświęcony.
TWOJĄ ODPOWIEDZIĄ BYŁA: ŚMIERĆ!
1927
Stanąłem przy twoim grobie. Cichy, zielony kopczyk w lśniących promieniach słońca. Mówił – Śmiertelność.
MOJĄ ODPOWIEDZIĄ BYŁO: ZMARTWYCHWSTANIE!
Flisges wywarł na życie Goebbelsa trudny do sprecyzowania wpływ. Ten przyjaciel Goebbelsa zmagał się z chorobami, odniósł na wojnie poważną ranę, został odznaczony za męstwo. Po zakończeniu konfliktu zbrojnego, nie mogąc dostosować się do nowych warunków życia, podchwycił poglądy anarchistów. Z dedykacji dołączonej do Michaela wiemy, że w 1918 roku nie zaliczył końcowego egzaminu, pozwalającego rozpocząć naukę na studiach. Zainteresował się wówczas ideami Marksa i Engelsa, komunizmem i pacyfizmem, wszelkimi formami krytyki powojennych liberalnych rządów, które pozwalały mu wyładować frustracje i wzbierającą nienawiść. To właśnie Flisges podsunął Goebbelsowi prace głównych teoretyków komunizmu, a także pisma Walthera Rathenaua, niemieckiego polityka i filozofa[10].
Dzięki Flisgesowi Goebbels odkrył również Dostojewskiego. Przyjaciele omawiali zapewne czytane książki, w których szukali pomysłów na rozwiązanie duchowych dylematów oraz społecznych problemów. Późne lata młodzieńcze były dla obu okresem spędzonym w trudnej, burzliwej atmosferze powojennych Niemiec, wyjątkowo trudnym dla wszystkich młodych intelektualistów próbujących zachować zdrową równowagę, zarówno w zakresie wyznawanych poglądów, jak i własnego postępowania. Goebbels nie odciął się w pełni od chrześcijaństwa, a emocjonalny mistycyzm Dostojewskiego podsycał religijną wyobraźnię studenta literatury. Tuż po ukończeniu Michaela napisał wierszowany dramat Wędrowiec, opowiadający o życiu Chrystusa[11]. Nigdy go jednak nie wydał.
Wchodząc w dorosłość, Goebbels przeszedł wraz z przyjacielem etap nihilizmu, który pozostawił w jego osobowości pewną skłonność do destrukcji. W późniejszym okresie życia często zachowywał się niczym drażliwy młodzian, mszczący się na społeczeństwie za to, że w jego oczach było niedostatecznie doskonałe. Uważał się też za dojrzałego rewolucjonistę. Wielokrotnie odreagowywał doznane w młodości upokorzenia – czytał podsuwane mu przez Flisgesa rozprawy żydowskich autorów, Marksa i Rathenaua, i pisał artykuły odrzucane przez redaktora naczelnego „Berliner Tageblatt” Theodora Wolffa, również Żyda.
Szukający dla siebie miejsca w nowym świecie Flisges znalazł pracę jako robotnik i w lipcu 1923 roku zginął w wypadku w kopalni. W tym okresie ten młody nihilista nie utrzymywał już właściwie kontaktu z Goebbelsem, a ten uczynił go w swoich myślach męczennikiem, niewinną ofiarą niegodziwości charakteryzującej niemiecki system społeczny. Pod wpływem dawnej przyjaźni Joseph połączył własne cechy z cechami Flisgesa i stworzył wyidealizowaną postać romantycznego wojownika, a następnie ukazał ją w swojej powieści.
Michael liczy zaledwie trzydzieści tysięcy słów. Goebbels napisał tę minipowieść w pierwszej osobie, wykorzystując swoją ulubioną formę literacką – pamiętnik. Od dwunastego roku życia prowadził diariusz. Ze stylu wynika niezbicie, że w młodości Joseph uważał się za wyjątkowego człowieka. Narcystyczne, pretensjonalne sformułowania przypominają pozy i miny robione przed lustrem. Pamiętnik to zazwyczaj zapis dokonań, spis poznanych ludzi i odwiedzanych miejsc, a czasami wgląd w osobiste przeżycia autora. Michael nie odbiega w tym względzie od kanonu, lecz Goebbels posługuje się w nim banalnymi frazesami, rozwlekłymi eksklamacjami i rozbuchanym emocjonalizmem, układając je w rodzaj białego wiersza. Przywodzi na myśl skąpca głaszczącego pieszczotliwie swoje sztabki złota.
Michael to pamiętnik bohatera, który jest jednocześnie żołnierzem, robotnikiem, poetą, kochankiem, patriotą i rewolucjonistą. Oto jak się zaczyna:
Już nie rży pod mymi udami ogier; nie garbię się już nad karabinem, nie depczę przez błotnistą glinę nędznych okopów.
Ileż minęło czasu, odkąd przemierzałem bezmiar rosyjskich pól i zryty pociskami krajobraz Francji!
To wszystko przeszłość!
Niczym Feniks odradzający się z popiołów wojny i zniszczenia. Pokój!
Słowo jak balsam nakładany na krwawiącą i drżącą ranę. Zdaje się, że chwytam w dłonie jego błogosławieństwo.
Kiedy wyglądam przez okno, widzę niemiecką ziemię; miasta, wioski, pola, lasy…
Ojczyzna! Niemcy!
Główny bohater pozostawia za sobą wojnę i śmierć, by rozpocząć naukę na studiach. „Pragnę chwytać z utęsknieniem życie każdą drobiną mego jestestwa” – stwierdza później. Jest panem własnego losu. Spotyka dawnych przyjaciół ze szkoły, a ci pytają go, co czyta na uniwersytecie. Michael zastanawia się nad odpowiedzią:
12 maja
W rzeczy samej, co?
Wszystko i nic. Jestem nazbyt leniwy i, być może, zbyt głupi na nauki ścisłe.
Chcę być człowiekiem. Z własnym charakterem.
Osobowością! Na drodze ku nowym Niemcom!
17 maja
Od dawna zastanawiałem się, co sprawia, że tak łapczywie chłepcę życie.
Bo stoję obiema nogami na twardej glebie mej ojczyzny. Osnuwa mnie jej zapach. W mych żyłach wzbiera żywo chłopska krew.
Wsparty przyjaźnią Flisgesa Goebbels mógł sobie pozwolić na snucie marzeń o feudalizmie i rycerskości. Jako Michael przestawał być kaleką, synem mieszczańskiego urzędnika, odrzuconym przez armię ochotnikiem. Duchem i ciałem łączył się z przyjacielem w jedną fikcyjną postać, pisząc jednocześnie dwa pamiętniki – jeden zmyślony, drugi prawdziwy.
Na uniwersytecie Michael poznaje dziewczynę, Herthę Holk, i bardzo się z nią zaprzyjaźnia. Chodzą razem na długie spacery, toczą poważne rozmowy. To właśnie jej wyznaje swój żarliwy patriotyzm: „Młody Niemiec, w tych czasach, może uczynić tylko jedno – ująć się za Ojczyznę”! Gdy jest sam, utyskuje na brak pieniędzy (w tych miejscach przepisuje zapewne zdania z własnego pamiętnika): „(…) pieniądze to łajno, ale łajno to nie pieniądze”! Przy dziewczynie zwierza się, że uwielbia muzykę i rozkosze miłości:
Tysiąc bzyczących owadów. Niemożebnie zielona trawa. Całuję Herthę Holk w miękkie, tęskne usta. Oboje jesteśmy zawstydzeni.
Cisza, ciche letnie popołudnie…
Na jej ulicy się rozstajemy…
Dźwigam swe szczęście niczym słodki, słodki ciężar.
Noc!
Wracam do miasta i zrywam róże z ogrodowych murów.
Coraz więcej i więcej róż.
Staję pod oknem Herthy Holk…
Kładę bukiet na parapecie okiennym.
Jestem szczęśliwy, szczęśliwy zmierzam do domu.
Błoga godzina!
„Hertha Holk– zawsze opisuje ją w ten sposób, podając zarówno imię, jak i nazwisko – daje mi na przemian radość i siłę. Nie wiem, jak się jej odwdzięczę”. To ona inspiruje go do pisania.
Michael poznaje też Iwana Wienurowskiego – jest to zapewne kolejne odbicie przyjaźni Goebbelsa z Flisgesem – pochmurnego studenta z Rosji, który pożycza mu Idiotę Dostojewskiego. Powieść robi na Michaelu ogromne wrażenie:
Duch Dostojewskiego unosi się nad tą cichą i senną ziemią. Kiedy Rosja się zbudzi, świat doświadczy narodowościowego cudu.
Narodowościowy cud? Tak właśnie! Takie są cuda politycznej natury. Internacjonalizm jest jedynie dogmatem, bo cuda narodu nie dzieją się z woli intelektu, lecz są sprawą krwi. A oni mają wolę mocy Lenina. Bez Lenina nie ma bolszewizmu.
Powtórzę raz jeszcze, to ludzie kształtują historię. Nawet jeśli okazuje się ona zła.
Dalej, w rozmowie z Herthą, stwierdza:
Myślę i działam tak, jak muszę myśleć i działać. W nas tkwi demon, który wiedzie nas ku przeznaczeniu. Nic na to nie poradzimy.
Dzięki rozmowom z Herthą i Iwanem, a także duchowi powieści Dostojewskiego, Michael odkrywa w sobie potrzebę pisania. Na temat wybiera Jezusa Chrystusa.
Rozmawiam z Chrystusem. Myślałem, że go pokonałem, lecz pomyliłem Go tylko z Jego fałszywymi kapłanami.
Chrystus jest surowy i nieustępliwy.
Przepędza żydowskich przekupniów ze Swojej świątyni.
To wypowiedzenie wojny mamonie.
Gdyby ktoś postąpił dziś podobnie, skończyłby w więzieniu lub w domu wariatów.
Wszyscy chorujemy.
Hipokryzja to cecha gnijącej burżuazyjnej epoki.
Klasa rządząca jest zmęczona i nie ma dość odwagi na kolejne przygody.
Intelekt zatruł naszych rodaków.
A potem dodaje:
Hertha Holk spogląda na mnie i potrząsa głową.
Na podobieństwo Dostojewskiego Michael zachowuje się jak człowiek opętany, „ulegający fantazmom”, cierpiący na „twórczą samotność”. Po zakończeniu semestru Hertha wraca do domu, Michael zaś wyjeżdża na jedną z fryzyjskich wysp u północnego wybrzeża Niemiec, by napisać dramat mesjanistyczny. „Leżę na wzgórzu i czekam na słowo, które spłynie z ust Boga”. Tam też otrzymuje list od Herthy, który ukazuje, w jaki sposób młody Goebbels chciał być postrzegany przez kobiety:
(…) Czasami wątpię w twoją miłość, a potem płaczę rzewnymi łzami. Wybacz mi! Czasami nie zasypiam przez całą noc, tęskniąc za twą srogą dumą (…). Wiem, że odnajdziesz swą drogę, bo jesteś silny. Ale powinieneś brać życie takim, jakim jest. Niewiele jesteśmy wszak w stanie zmienić. Oszczędź sobie wszystkich objazdów. Wiem, co odpowiesz – że objazdy są niekiedy najlepszymi etapami drogi. Ale pamiętaj, że prosta droga nigdy nie sprowadzi cię na manowce.
Twoja Hertha Holk
Michael stwierdza na koniec: „Prawdziwa kobieta kocha orła”, po czym niespodziewanie wybucha gniewem:
Nie ma tu w ogóle Żydów, cóż za błogosławieństwo. Żydzi wzbudzają we mnie fizyczną odrazę, wystarczy ich widok. Nawet nie potrafię ich nienawidzić. Zaledwie nimi gardzę. Żyd zgwałcił nasz lud, zbrukał ideały, osłabił siłę narodu, skaził obyczaje. Jest trującą egzemą na ciele naszego schorowanego narodu. Nie ma to nic wspólnego z religią. Albo on zniszczy nas, albo my jego…
Chrystus nie mógł być Żydem. Nie potrzebuję żadnych naukowych dowodów. Tak po prostu było!
Ten histeryczny i wściekły atak zdaje się nie pasować do reszty i należy się zastanowić, czy Goebbels nie dopisał go przypadkiem siedem lub osiem lat później, przygotowując książkę do druku. Pełną odpowiedź na to dałby nam jedynie oryginalny rękopis. Dowiedzielibyśmy się z niego, jak wiele autor uznał za stosowne dodać, gdy stał się zawodowym agitatorem nazistowskiej partii i jednym z najzagorzalszych krytyków mniejszości żydowskiej. Przedstawiony powyżej fragment służy jedynie do sformułowania tezy, iż Chrystus nie mógł być Żydem.
Mężczyźni i kobiety mieszkający na wyspie inspirują Michaela („Chciałbym zostać tu księdzem, tłumaczyć tym prostym ludziom Kazanie na Górze”). Nazywa ich silnymi i dumnymi. Kobiety są zdrowe i piękne, „a wieczne morze odbija się w ich oczach”.
Otoczenie porusza uśpionego we wnętrzu rewolucjonistę. We wcześniejszych rozmowach z Herthą Michael dał wyraz swej nienawiści do tchórzliwego, miłującego własność mieszczaństwa, które uważa za policzek wymierzony przez mijający wiek krnąbrnej wolności młodych. Teraz pisze:
Jedna klasa wypełniła swą historyczną misję i ustępuje drugiej. Burżuazja musi ustąpić klasie robotniczej (…). To, co ma upaść, powinno być zepchnięte. Wszyscy jesteśmy żołnierzami rewolucji. Pragniemy zwycięstwa robotników nad brudną forsą. Tym jest socjalizm.
Reasumując, Michael jest socjalistą, patriotą, wielbicielem mitycznej rasy panów i wyznawcą Chrystusa, który, według niego, nie był Żydem. Iwan zachęca go w liście do przyjazdu do Monachium, bo to najciekawsze miasto Niemiec. W kolejnym liście Hertha informuje, że wynajęła pokój w Schwabing, dzielnicy Monachium, w którym zamieszkają oboje na czas semestru zimowego.
Związek Michaela z Herthą staje się poważniejszy i bardziej złożony. Owa złożoność jest jakoby skutkiem oddziaływania pychy Michaela. Hertha jest mu zarazem „udręką i wybawieniem”. „W złe dni nie radzę sobie bez niej (…). Zadaję Hercie Holk wiele bólu”. Para spędza święta Bożego Narodzenia w górach. „Dziękuję jej za to, że jest mą ulgą i mą siłą (…). Ranimy się wzajemnie w nieistotnych sprzeczkach (…). O, góry! Strzeliste góry! (…) Nasze życie to ciąg zbrodni i kar, a prowadzi nas przez nie nieodgadniony los”. W Nowy Rok Hertha zwraca się do Michaela: „Zostaniesz człowiekiem, który odciśnie piętno dla dobra ojczyzny”.
Kolejne zimowe miesiące przynoszą twórczą udrękę, Michael pracuje mozolnie nad dramatem poetyckim. Wpływ Iwana jest coraz większy. Michael nazywa go demonem. Hertha nie ufa Rosjaninowi i nie darzy go sympatią, „nie potrafi zrozumieć mej udręki”, stwierdza Michael. Ba, czyni ją bardziej nieznośną. W codziennych rozmowach przewija się nieprzerwanie temat rewolucyjnej polityki:
Naszych rodaków zmuszono do życia w jarzmie. Rasę panów [Herrenvolk] przymuszono do niewolniczej pracy, od szczytów po doły i od dołów po szczyty.
Ale nie doprowadzą nas tam przemowy i rezolucje. Trzeba nam świętej burzy.
Niech żyje republika – to wykrzykują na ulicach. A czym jest dla nas republika? Niech żyją Niemcy!
Dalej stwierdza z powagą: „Chcę być drogowskazem. Chcę służyć ojczyźnie”.
W przypadku tego fragmentu również nie możemy mieć pewności, czy Goebbels nie przeredagował go w 1929 roku, aby napisana za młodu powieść wierniej odzwierciedlała jego ówczesne poglądy. Michael przesycony jest mistycyzmem i nihilizmem, które autor doprawił westchnieniami za nietzscheańskim bohaterem – to zapowiedź przyszłego stosunku Goebbelsa do Hitlera. Ustępy odnoszące się do antysemityzmu i mesjanizmu brzmią jednakże znacznie ostrzej i bardziej stanowczo niż pozostałe. Na przykład różnią się diametralnie od nieco demonicznego dialogu Michaela z Iwanem.
– Iwanie Wienurowski, chcesz ograbić mnie z mojej ojczyzny. Robisz ze mnie żebraka.
– To ledwie bóle dziecięcego wieku. Chcę cię nauczyć, dać ci odwagę.
– Zaczynam wątpić.
– Tak właśnie wygląda świat.
– Jesteś diabłem.
– Diabeł to wszak upadły anioł.
– Nienawidzę cię!
– To bez znaczenia. Nie wypuszczę cię, Michaelu!
– A więc chcesz mnie zniewolić?
– Tak, chcę.
Wstałem i uderzyłem go w twarz.
W marcu Michael otrzymuje list od Herthy, a w nim następujące słowa: „Cierpię z twojego powodu. Dlaczego nie możemy siebie zrozumieć? Kocham cię ponad miarę. Dlatego tak bardzo cierpię. Jeśli rozpaczasz, będę rozpaczać z tobą, nie znajdując w niczym oparcia (…)”.
W kwietniu Michael wyjeżdża ponownie w góry. Po powrocie odbiera od Herthy kolejny list – informuje go w nim o rozstaniu. Zrozpaczony idzie pod dom dziewczyny, lecz jej tam nie zastaje. Nikt nie wie, dokąd wyjechała.
Dziesięć dni później doznaje wielkiego objawienia. 27 kwietnia udaje się przypadkiem na polityczny mityng, gdzie wysłuchuje przemowy anonimowego mówcy o nieprzeciętnym uroku i bijącej od niego mocy:
(…) Siedzę w sali, w której jestem po raz pierwszy. Pośród całkowicie obcych mi ludzi. Biednych i wyniszczonych. Robotników, żołnierzy, oficerów, studentów. Ledwie zwracam uwagę, że człowiek ten zaczyna mówić – z początku powoli i z wahaniem.
Nagle słowa zaczynają płynąć wartkim strumieniem. A nad głową jaśnieje światło. Słucham. Jestem urzeczony. Honor! Praca! Sztandar! Czy dla tych ludzi, od których Bóg cofnął swą świętą dłoń, słowa te coś jeszcze znaczą?
Widownia promienieje. Nadzieja świta na szarych twarzach. Ktoś zaciska dłoń w pięść. Ktoś ociera spocone czoło. Stary żołnierz łka niczym dziecko.
Jest mi na zmianę zimno i gorąco. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Zdaje mi się, że słyszę wystrzały armatnie. Grupka żołnierzy wstaje, by zakrzyknąć: „Hura!”. Nikt nie zwraca na nich uwagi.
Człowiek na podium mówi, a to, co we mnie kiełkowało, nabiera kształtu.
Cud!
Pośród ruin znalazł się ktoś, kto wskazał nam sztandar.
Ludzie obok mnie przestają być nieznajomymi. Stają się braćmi. Podchodzę do trybuny i spoglądam w twarz mężczyzny.
Nie jest on mówcą! To prorok!
Pot spływa po jego twarzy. Para oczu żarzy się na tle bladej skóry. Zaciska mocno pięści.
I niczym na sądzie ostatecznym grzmi słowo po słowie, zdanie po zdaniu.
Nie wiem, co począć. Jestem bliski obłędu.
Krzyczę: „Hura!”. I nikt mnie nie słyszy.
Mężczyzna zerka na mnie sponad mównicy. Błękitne spojrzenie przenika mnie niczym płomień. To rozkaz!
Czuję się jak nowo narodzony.
Teraz już wiem, dokąd prowadzi moja ścieżka. Ścieżka dorosłości. Jestem oszołomiony.
Pamiętam tylko zaciskającą się na mym ramieniu dłoń tego człowieka. To przysięga na całe życie.
Moje oczy napotykają dwie błękitne gwiazdy.
To ponadzmysłowe doświadczenie wywiera na Michaelu tak duże wrażenie, że postanawia bez słowa opuścić Monachium. Wyjeżdża do Heidelbergu, gdzie spędza czas na czytaniu książek i gazet lub bezczynnym siedzeniu „całymi godzinami, obojętny, bez celu”. Osobliwy wpływ anonimowego mówcy na Michaela zadziwia. Wydaje się, że Goebbels chciał, aby dynamiczne spotkanie z mesjaszem doprowadziło do unicestwienia intelektualnego nihilizmu głównego bohatera. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że Goebbels faktycznie usłyszał w czerwcu 1922 roku (czyli podczas pisania powieści) przemowę Hitlera, a ta wywarła na nim piorunujące wrażenie. Z drugiej strony, cytowany fragment oraz ustęp opisujący ponowne spotkanie z mówcą mogą być dodanymi później wstawkami.
Jednak Michael nie wie, co powinien zrobić. Ostatecznie decyduje:
Życie można zachować jedynie wtedy, gdy gotowi jesteśmy za nie zginąć. Klasa pracująca ma w Niemczech misję do spełnienia. Zbawienie Niemiec to misja o znaczeniu dla całego świata. Bo jeśli zginą Niemcy, na świecie zapanują ciemności.
Michael nabiera następnie cech swego drugiego pierwowzoru, Richarda Flisgesa. Opuszcza uniwersytet, by zostać górnikiem. Zamieszkuje u górniczej rodziny, w pustym pokoju ma jedynie łóżko, krzesło i stolik. Zabiera ze sobą tylko dwie książki – Biblię i Fausta. Od tego momentu utrzymuje się z ciężkiej pracy fizycznej. Jest z siebie dumny, choć samotny. Nadal kocha Herthę. „Kochałem Herthę Holk i zapewne będę ją kochał zawsze. Ale nie jest towarzyszką, która może kogoś zrozumieć w pełni”. Później przenosi się do kopalni w Bawarii, gdzie ponownie wysłuchuje wystąpienia anonimowego mówcy:
Tego wieczoru zasiadłem w dużej sali z tysiącem innych osób i zobaczyłem go ponownie. Wysłuchałem tego, który mnie przebudził.
Stoi pośród grupy wiernych. Zdaje się, że urósł. Tkwi w nim ogromna siła, a z wielkich błękitnych oczu błyska morze światła.
Siadam pośród zebranych, lecz odnoszę wrażenie, że przemawia wprost do mnie.
Mówi o błogosławieństwie pracy! To, czego domyślałem się, bądź co przeczuwałem, ubiera w słowa. Moja religia i moja wiara: tu nabierają kształtu.
Czuję, jak jego siła wypełnia mą duszę. Tu są młode Niemcy, tu są kowale nowej Rzeszy. Jeszcze kowadła, lecz wkrótce młoty.
Tu jest moje miejsce.
Wokół siedzą ludzie, których widzę po raz pierwszy w życiu. Czuję się jak dziecko, do oczu napływają łzy.
W październiku Michael dowiaduje się, że Iwan, który w międzyczasie wrócił do Petersburga (Leningradu), ginie w politycznym zamachu.
Ostatni wpis w krótkim pamiętniku nosi datę 29 stycznia. Gospodyni prosi go, aby nie schodził nazajutrz do kopalni. Śniło się jej, że zginął przygnieciony głazem. Michael wyśmiewa te obawy i ginie, podobnie jak Flisges, w wypadku. Książka kończy się listem napisanym przez jednego z górników, w którym informuje Herthę Holk, że Michael zginął z uśmiechem na ustach, a w swoim egzemplarzu Tako rzecze Zaratustra Nietzschego zaznaczył następujący fragment: „Wielu umiera zbyt późno, niektórzy umierają zbyt wcześnie. Obco brzmi jeszcze nauka: Umieraj w porę!”.
Michaela wydano po raz pierwszy w 1929 roku, mniej więcej siedem lat po tym, jak powstała ta powieść. Goebbels był już wówczas gauleiterem Berlina i deputowanym w Reichstagu. Kierował ponadto wydziałem propagandy partii nazistowskiej. Miałby zatem powód do dodania kilku fragmentów, aby dać do zrozumienia czytelnikom, że już w młodości dostrzegł światło i obwieścił nadejście nowego mesjasza. Jak się niebawem przekonamy, podczas spotkania z przyszłym przywódcą największe wrażenie na młodym Goebbelsie wywarły błękitne oczy Hitlera, a spojrzenie tego oratora zauroczyło Michaela.
Udokumentowano, że w latach następujących po militarnej klęsce Niemiec normy moralne w Niemczech uległy poważnemu rozluźnieniu. Młode kobiety, nawet te pochodzące z szanowanych rodzin, uznały cnotliwość za niemodny przeżytek. W stolicy i każdym dużym mieście zapanowało przyzwolenie na rozwiązłość obyczajową. Młodzi ludzie zaczęli się buntować przeciwko kontroli narzucanej przez katolicki i protestancki Kościół oraz sztywnym zasadom normującym życie burżuazji. Dopiero w połowie lat dwudziestych XX wieku podjęto próby przywrócenia w klasach średnich dawnych zasad postępowania, niemniej jednak okres dojrzewania Josepha Goebbelsa i stawiania pierwszych kroków w dorosłość to czas swobody obyczajowej i ekonomicznej niestabilności, która doprowadziła ostatecznie do galopującej hiperinflacji marki. Z pamiętników obejmujących lata 1925–1926 dowiadujemy się, że Goebbels odczuwał dumę ze swojej sprawności seksualnej, a jednocześnie obsesyjnie zamartwiał się własnym ubóstwem.
Pierwsze wzmianki o poważnym związku Goebbelsa z kobietą dotyczą niejakiej Anki Stahlhern[12]. Nie była to szczęśliwa miłość i nader wiernie oddaje ją opis przeżyć Michaela i Herthy Holk. Związek ten trwał od około 1918 do 1922 roku. Prang zapamiętał, że Anka była ładną i pełną życia blondynką; pochodziła z dobrej rodziny, stojącej na wyższym szczeblu drabiny społecznej niż Goebbelsowie. To rodzice Anki sprzeciwili się jej związkowi z Josephem i ostatecznie doprowadzili do jego rozpadu, choć z ocalałej korespondencji wynika, że młodzi ludzie nie czuli się ze sobą szczęśliwi[13]. Wspomniane listy (datowane na lata 1918–1920) ukazują ponadto narastające stopniowo rozczarowanie Goebbelsa Kościołem katolickim. W jednym z tych listów ciotka Anki pomstuje z rozgoryczeniem na zachowanie Josepha wobec dziewczyny, gdyż widziała, jak ta wymyka się ze swojego pokoju o bardzo wczesnej porze. Wzburzona ciotka nie potrafi dostrzec sensu w wiązaniu się Anki z ubogim studentem, który z pewnością nie będzie w stanie utrzymać siebie ani przyszłej żony.
O kryzysie uczuciowym Goebbelsa we wspomnianym okresie świadczy również jego „Ostatnia Wola i Testament” z 1 października 1920 roku[14]. Kłócący się stale z Anką Joseph postanawia „skończyć z tym życiem, które stało się piekłem” i wyznacza starszego brata Hansa na „zarządcę literackiej spuścizny” (literarischer Nachlassverwalter), gdyż sam zamierza popełnić samobójstwo. Użyty przez Goebbelsa zwrot, pasujący bardziej do wartościowych dzieł uznanych pisarzy, odnosił się do nieopublikowanych nigdzie szkiców sztuk teatralnych, wierszy i esejów, z których był on, pomimo kolejnych odmów ich publikacji, dumny – niewspółmiernie do ich wartości. Dokument, który przetrwał w rodzinnym archiwum, stałby się zapewne historyczną ciekawostką, gdyby nie posłużył za podstawę długotrwałego sporu sądowego o prawa autorskie. Otóż bliski śmierci Hans wysłuchał opiekującej się nim pielęgniarki i zachował „dorobek” młodszego brata, choć ten nakazał mu go zniszczyć w ostatnich tygodniach wojny.
Anka pojawiła się jeszcze w życiu Josepha w późniejszym okresie – poprosiła go o pracę w ministerstwie. Goebbels załatwił jej angaż w zespole redakcyjnym czasopisma „Die Dame”, czego chyba pożałował, gdyż dawna miłość miała w zwyczaju przechwalać się zbiorem wierszy Heinricha Heinego, poety żydowskiego pochodzenia, w którym minister za młodu wpisał jej kwiecistą dedykację! Goebbels wstydził się, rzecz jasna, bardziej swego zauroczenia Heinem – jego wiersze kazał wszak palić – niż znajomości z urodziwą dziewczyną.
Po nieudanej przygodzie miłosnej z Anką Joseph nie tracił czasu i bardzo szybko zaprzyjaźnił się z niejaką Else. Fritz Prang, uważający donżuanerię przyjaciela za przejaw kompleksów i potrzeby popisywania się przed innymi, znał dobrze młodą nauczycielkę, Almę, pracującą w szkole w Rheydt, i to ona przedstawiła Goebbelsowi Else. Po zakończeniu studiów Joseph wrócił do rodzinnego miasta w poszukiwaniu pracy, która pozwoliłaby mu na dalsze snucie planów związanych z karierą literacką lub dramatopisarską. Else, podobnie jak Alma, pracowała w miejscowej szkole, chociaż sama pochodziła z Duisburga. Szybko zaprzyjaźniła się z całą rodziną Goebbelsów, zachęcała nawet małą Marię do szydełkowania i ćwiczeń fizycznych podczas częstych odwiedzin w domu Josepha. Jak sama przyznała, powoli zakochiwała się w błyskotliwym i nietuzinkowym młodzieńcu, a pierwszą cechą, na którą zwróciła uwagę, były jego piękne i żywe oczy („Cały był oczami”). Fritz, Alma, Joseph i Else tworzyli przez pewien okres szczęśliwą grupę przyjaciół, która wybierała się wspólnie na piesze wędrówki (Goebbels przestał ukrywać swoje kalectwo), rejsy łódkami, odwiedzała kawiarnie, dyskutowała i flirtowała w dużym domu zamożnych Prangów. Fritz zainteresował się polityką i na początku 1922 roku wstąpił do NSDAP. Josepha pociągały wówczas wyłącznie literatura i dziennikarstwo. Przekonał nawet Else do swojego nieprzeciętnego, jego zdaniem, talentu pisarskiego. Do grona przyjaciół przyłączał się czasami Flisges, który dorzucał do dyskusji własne nihilistyczne poglądy i słowa świadczące o zamiłowaniu do dzieł Dostojewskiego. Else zapamiętała go jako przystojnego idealistę i marzyciela.
Goebbels nie chciał pracować w szkolnictwie. Wszyscy starali się przekonać go do podjęcia pracy w zawodzie nauczyciela, gdyż był to wręcz idealny wybór dla dobrze wykształconego młodzieńca bez grosza przy duszy i nadal mieszkającego z rodzicami. Joseph nie migał się od pracy, wielokrotnie zatrudniał się dorywczo, nie chciał jednak zaczynać monotonnej kariery belfra. Miał większe i wznioślejsze marzenia, bezustannie prosił Almę i Else o przepisanie wstępnych wersji swoich sztuk, wierszy, powieści i artykułów, gdyż jego schludne z pozoru pismo było w rzeczywistości bardzo nieczytelne. Pisarskie próby Goebbelsa nie przełożyły się jednakże na zawodowy sukces na polu literackim. Niezmiennie spotykał się z odmową wydawców i redaktorów naczelnych. Nie wyprowadził się z rodzinnego domu i zarabiał dorywczo korepetycjami oraz prowadzeniem księgowości. Mimo niepowodzeń nie przestawał pisać.