Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gusen I było największym podobozem niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Mauthausen w Austrii. Podobóz, utworzony wiosną 1940 roku, był przeznaczony dla przedstawicieli polskiej inteligencji (w tym duchowieństwa), których eksterminowano poprzez morderczą, niewolniczą pracę w pobliskim kamieniołomie. Szacuje się, że na 37 tys. polskich więźniów Gusen zmarło lub zostało zamordowanych nawet 28 tys.!
Stanisław Nogaj (1897-1971), dziennikarz i pisarz, uczestnik powstania wiekopolskiego i powstań śląskich, który agresji niemieckiej na Polskę działał w konspiracji. Aresztowany trafił do Gusen już w maju 1940 roku i spędził w nim aż pięć lat. Z racji biegłej znajomości języka niemieckiego pracował w obozowej kancelarii. Wiedział wiele o funkcjonowaniu obozu i mógł prowadzić notatki. Dzięki temu wkrótce po wyzwoleniu, już latem 1945 roku, wydał książkę, w której opisał piekło Gusen.
To niezwykle ważny i wstrząsający dokument naocznego świadka niemieckich zbrodni. Nogaj ukazuje także ludzkie wybory, obok monstrualnego zła, „ubranego” w mundury SS – człowieczeństwo bezbronnych ludzi, których oprawcy skazali na cierpienie i śmierć. Przy okazji stara się zachować maksimum bezstronności, wyjść poza krąg stanów emocjonalnych, wczuć się w rzeczywistość obozową. Nie broni swoich wyborów, uzasadniając je jedynie walką o przetrwanie swoje, ale także innych więźniów, którym próbował pomagać.
Relacja Stanisława Nogaja jest bardzo cennym świadectwem z „epoki pieców”, bo spisanym na gorąco. Tragiczne losy więźniów Gusen ze wszech miar zasługują na poznanie i pamięć.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 415
WSTĘP
O dziele Stanisława Nogaja
Czy przedstawienie ludzkiej tragedii jest możliwe? Czy każda forma upamiętnienia z czasem nie staje się celem samym w sobie, a sztuka artysty spycha cierpienie (ofiar) na drugi plan?
Gusen. Pamiętnik dziennikarza (cz. 1–3) Stanisława Nogaja, dziennikarza, powstańca wielkopolskiego i śląskiego, polskiego więźnia niemieckich nazistowskich2 obozów koncentracyjnych Dachau i Gusen I (największej filii obozu Mauthausen – Stufe III kategorii najcięższej) wydany w Katowicach w latach 1945–1946 nakładem Komitetu Byłych Więźniów Obozu Koncentracyjnego Gusen, jest wyjątkowy nie tylko ze względu na sposób, w jaki powstawał w tym obozie wśród więźniów i ich oprawców. To wstrząsająca relacja więźnia – świadka niemieckich zbrodni, ludzkiego cierpienia, ludzkich postaw w chwili zagrożenia śmiercią – spisana chronologicznie z podziałem tematycznym, podczas pięcioletniego pobytu Autora w tamtym przerażającym miejscu, jakim było Gusen I, aż do dnia wyzwolenia 5 maja 1945 r. To jedna z pierwszych relacji polskiego więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych Dachau i Mauthausen-Gusen – poddawanego szykanom (m.in. skazanego na karę słupka, bitego) oraz doświadczeniom pseudomedycznym, kilkakrotnie chorego, a jednak żyjącego nadzieją przetrwania – wydana wkrótce po powrocie Autora do Polski, w październiku 1945 r.3 w formie pamiętnika/reportażu, napisanego w sposób żywy, barwny i niezwykle sugestywny. Książka ta zawiera również wiele przemyśleń i spostrzeżeń na temat postaw ludzkich na różnych etapach walki o życie i wzbogaca literaturę pamiętnikarsko-obozową o nowe i cenne pierwiastki. Poza tym niewątpliwie Gusen Nogaja to niezaprzeczalnie ważne źródło wiedzy historycznej, szczególnie w części dotyczącej niemieckiego obozu koncentracyjnego Gusen I, gdzie główny ciąg relacji rozgrywa się za drutami kolczastymi tego obozu. Dzięki temu Gusen. Pamiętnik dziennikarza (więźnia) to także „żywa pamięć”. Podobnie jak wielu autorów, byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, ujął tę bolesną tematykę nie tylko syntetycznie, grupując ją w pewne zespoły zagadnień, ale zastosował także metodę pamiętnika – relacjonując szczegółowo obozowe życie z narażeniem własnego. Przez pięć długich lat, żyjąc obok tysięcy więzionych oraz obozowych katów, notował to, co widział, co słyszał, by ocalić od zapomnienia i uczcić pamięć tych, którzy zginęli w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Mauthausen-Gusen. Chociaż z pewnością niełatwo było więźniowi bezstronnie opisać wstrząsające wydarzenia codziennego życia w obozie, to dostrzegamy, że starał się zachować maksimum neutralności, wyjść poza krąg emocjonalnych stanów, wczuć się niejako w obozową rzeczywistość. Ponieważ znał doskonale język niemiecki, został skierowany do pracy w kancelarii komendanta obozu Karla Chmielewskiego. Dzięki temu „uprzywilejowaniu” był blisko tego, co działo się w obozie – blisko ludzi (więźniów i władz obozowych). Ryzykując własnym życiem, wykorzystał pracę w kancelarii do prowadzenia notatek od pierwszych dni aż do dnia wyzwolenia. Zapisane kartki, umieszczane w kopertach, przechował do końca wojny w skrytce pod podłogą. Pod koniec wojny razem z bratem (także więźniem Gusen) wydobyli koperty i przywieźli do Polski. Można ten czy inny pogląd Autora poddać pod pożądaną dyskusję, nie można jednak nie uszanować jego bezkompromisowego poszukiwania sprawiedliwości w ludzkich osądach. W relacji z pobytu w Gusen nie broni swoich wyborów, uzasadnia je walką o przetrwanie swoje i innych więźniów.
Autor Gusen. Pamiętnik dziennikarza, więzień świadek, opisuje chronologicznie (jak sam pisze, „nie umiałem wyzbyć się żyłki kronikarskiej”) nie tylko niemieckie zbrodnie, ale także ukazuje ludzkie wybory, obok zła – człowieczeństwo. Obok munduru esesmańskiego ubrani w więzienne pasiaki, skazani na cierpienie i śmierć, bezbronni ludzie, wśród nich Polacy, najbardziej znienawidzeni przez Niemców. Gusen to ważny komponent pamięci historycznej, na który składa się także pamięć indywidualna Autora. To lektura wstrząsająca, a zarazem głęboko przejmująca, to także protest przeciwko złu. Autor dał czytelnikowi jasny pogląd na okrutną i haniebną instytucję niemieckich obozów koncentracyjnych, na ich organizację, urządzenia, a co najważniejsze – na to, czym one były lub być miały według zamiarów ich twórców.
Gdy czytamy Gusen. Pamiętnik dziennikarza, zadajemy sobie pytanie, jak człowiek mógł przysparzać drugiemu człowiekowi takich cierpień i… czy istotnie, i… czy to możliwe. Dla pokolenia urodzonego po wojnie to trudne zagadnienie, ale przecież tak było i musimy o tym mówić głośno, by nie powtórzyło się nigdy więcej. Dlatego tak ważne jest mówienie o historii jako o pewnej ciągłości. Historia est magistra vitae. Przeszłość pozwala lepiej zrozumieć teraźniejszość. Historia też lubi się powtarzać, dlatego tak istotne jest odwoływanie się do niej i tylko od nas zależy, czy zdążymy wiedzę historyczną o tragicznych latach niemieckiej okupacji 1939–1945 przekazać młodszemu pokoleniu tak, by mogło zrozumieć dramatyzm tamtych czasów. Prawda o obozach koncentracyjnych była dostępna tylko oprawcom i ich ofiarom, a czas świadków niemieckich zbrodni nieubłaganie dobiega końca4. Poprzez wznowienie publikacji Gusen prawda o zbrodniach w tworzonych przez Niemców obozach koncentracyjnych, zagłady, przejściowych zostanie przekazana przez Autora zapisanymi na papierze słowami więźnia Dachau i Mauthausen-Gusen, świadka tych zbrodni.
Punktem wyjścia przy pisaniu pamiętnika były dla Autora wydarzenia, które z powodu szczególnej wagi i osobistych przeżyć zostały najbardziej zapamiętane. Była to niemiecka agresja 1 września 1939 r., wyjazd w nocy z 2 na 3 września z zespołem redakcyjnym z Katowic do Warszawy, udział w obronie stolicy, wkroczenie do niej Niemców, powrót na Śląsk (mieszkał w Sosnowcu), praca konspiracyjna, aresztowanie przez gestapo, osadzenie kolejno w niemieckich obozach koncentracyjnych: od 14 kwietnia 1940 r. w Dachau; od 25 maja 1940 r. do wyzwolenia 5 maja 1945 r. w Gusen I – największej filii niemieckiego obozu macierzystego Mauthausen. Zapisy były prowadzone od pierwszych dni pobytu w obozie. Zainteresowanie pamiętnikiem było tak duże, że „Robotnik Kujawski” w Inowrocławiu i „Głos Wielkopolski” w Poznaniu5 już w lipcu 1945 r. w odcinkach drukowały pierwszą część pamiętnika/reportażu. Nogaj jest autorem, który „widzi obóz od wewnątrz”. Oprócz własnych przeżyć przedstawia życie współwięźniów, opisuje nie tylko potworne niemieckie zbrodnie, ale także udręki codziennego życia obozowego: cierpienie z powodu chronicznego głodu, bicia, braku higieny (świerzb, pluskwy, wszy, tyfus). Ale nie jest to tylko opowiadanie o wzajemnej pomocy, cierpieniu, o umieraniu, o walce o przeżycie. Zapamiętał i zapisał mnóstwo szczegółów, sylwetek, nazwisk, przedstawia galerię charakterystycznych postaci, wśród nich więźniów noszących tytuł „kapo”6.
Z dokumentacji znajdującej się w Archiwum Stanisława Dobosiewicza7, więźnia Gusen, wynika, że pewne zapisy Nogaja z pobytu w Dachau i Gusen mogą jeszcze znajdować się w archiwach zagranicznych. Oto, co pisze Staszek Nogaj w swoich wspomnieniach (kopia maszynopisu s. 44–45, nie wiem czy opublikowanych) na temat ugrupowań politycznych w Gusen:
Niemieccy kapo i blokowi, wdzięczni Polakom za widowiska kulturalno-oświatowe, nie troszczyli się o dalszą działalność polskiej organizacji podziemnej, która oddzielne przedstawienia, wieczorki (nieczytelnie) kulturalno-oświatowe organizowała specjalnie dla Polaków. Rozwinęła się również intensywna działalność polityczna. Najsprawniej byli zorganizowani pepesnicy, na czele których stał Wiktor Szcześniak z Kalisza, nauczyciel Dutka z Międzybrodzia i Wojciech K. […] z Łaz. Grupa ta była zorganizowana w piątkach i urządzała niedzielne wieczorki dyskusyjne na bloku 10. Te wieczorki dyskusyjne zapoczątkowane zostały już w sierpniu 1940 r. przez Skupienia i Królaka z Poznania. Z pepesiakami współpracowała grupa Żydów socjalistów pod kierownictwem […]. Współpraca trwała do czasu, aż wszystkich Żydów wykończono. Drugą grupą utrzymującą stały kontakt z pepeśnikami była grupa radykalnych chłopów. W bloku 2 wokół Czesława Łęskiego zebrała się grupa radykalnej młodzieży wykazująca dużą żywotność. Grupa ta zorganizowała śmiałe przedstawienia teatralne8, które stwarzały bardzo optymistyczny nastrój, wpływając na poglądy ludzkie, na świat i życie. Grupa została okrzyczana jako bolszewicka i miała dużo wrogów. W 1943 r. świeżo przybyły do obozu Jerzy Piwie z Częstochowy wspólnie z profesorem Stanisławem Dobosiewiczem założyli na terenie obozu Polską Partię Robotniczą, nawiązując ścisłą współpracę z młodzieżową grupą Łęskiego. Oddzielnie działała grupa polskich komunistów na bloku 12 pod kierownictwem Raddzy[…]skiego, byłego sekretarza Komunistycznej Partii Polskiej w Lubiniu pod Poznaniem[…]». Prawica w obozie miała również swoje organizacje polityczne, pośród których najciekawszą działalność ujawnili ludowcy zorganizowani w bloku 1. Natomiast bardzo silne było ugrupowanie katolików, składające się z byłych działaczy Chrześcijańskiej Demokracji i odłamu endeckich księży katolickich9.
Z notatek Stanisława Dobosiewicza dowiadujemy się, że Nogaj prowadził rozległą korespondencję10, a wiadomości, czy to od niego, czy przychodzące z zewnątrz, ze względu na cenzurę były kodowane. Pomysłów nie brakowało:
Nogaj prowadził bardzo rozgałęzioną korespondencję z Katowicami, Krakowem, Będzinem, Poznaniem, Warszawą, i Brandenburgiem. Wysyłał i otrzymywał listy pełne ukrytych wiadomości. Listy, które Nogaj otrzymywał z wolności, zawierające wiadomości ogólnopolityczne i wojenne, stawały się własnością ogólną i kursowały między członkami ruchu podziemnego od bloku do bloku, podtrzymując nadzieję i dodając sił do wytrwania. Nadawanie listów w większej liczbie, niż przewidywały przepisy obozowe, polegało na tym, że wyszukiwał on w obozie takich towarzyszy, którzy nie posiadali na wolności rodziny i znajomych, więc naprawdę nie mieli do kogo pisać. Takich więźniów miał Nogaj 14. Pod ich nazwiskami i imionami pisał i poza cenzurą wysyłał listy. Rodzina Nogaja otrzymywała listy od nieznajomych więźniów, ale po charakterze pisma i treści łatwo domyślała się właściwego nadawcy. Dlatego też Nogaj wiedział prawie wszystko, co się na świecie działo. Otrzymane wiadomości kolportował w wydawanej przez niego gazetce. Gdy Poznań po raz pierwszy był bombardowany przez amerykańskich i angielskich lotników, Nogaj otrzymał list następującej treści: «Odwiedziła mnie ciocia Celka i Zygmunt. Możecie sobie wyobrazić radość». Ciocia Celka mieszka w Ameryce, a brat Nogaja, lotnik, przebywa w Anglii11.
By zrozumieć to, co z pobytu w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Gusen przekazał w Gusen. Pamiętnik dziennikarza jego Autor, konieczne jest przypomnienie, czym były niemieckie obozy koncentracyjne zakładane w latach 1933–1945 na terenie Niemiec i podbitych przez nie krajów europejskich i jaką odegrały rolę w eksterminacji Polaków w latach 1939–1945 podczas niemieckiej okupacji12. Po utworzeniu we wrześniu 1939 r. Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy – w ramach tzw. głównych urzędów SS – to właśnie ta instytucja decydowała aż do 1945 r. nie tylko o nakazach osadzenia w obozach koncentracyjnych, ale także o dalszych losach więźniów, w tym również o ich zwolnieniu. W indywidualnych przypadkach to właściwe terytorialnie placówki gestapo oraz komendanci i dowódcy policji bezpieczeństwa byli w pierwszym rzędzie dysponentami życia więźniów obozów koncentracyjnych. Decydowali o zgładzeniu w obozie konkretnego więźnia lub zakładników więźniów poza jego terenem. Mogli to robić bezpośrednio lub za pośrednictwem oddziału politycznego (Politische Abteilung), będącego ekspozyturą gestapo w obozie. Osadzanie w obozach koncentracyjnych miało nie tylko eliminować z życia społecznego konkretne osoby lub całe grupy narodowe nastawione wrogo wobec narodu i państwa niemieckiego, ale także oddziaływać odstraszająco, w jakimś sensie „wychowawczo”13, na wszystkich żyjących w Niemczech lub na terenach przez nie okupowanych, także Polski. W niemieckich obozach koncentracyjnych „nadludzie” tępili osoby uznane przez siebie za „podludzi”, którzy byli dla nich więźniami, niewolnikami, numerami.
Bito za użycie przez pomyłkę słowa Mann, człowiek – zamiast Häftlinge! – więzień. Hier gibt’s keine Männer, hier sind nur Häftlinge!14 Więzień mógł istnieć tak długo, jak długo przynosił pożytek swoim panom; osłabły, chory, niezdolny do pracy szedł do komory gazowej, do krematorium. Litość nazywano słabością, czymś niegodnym narodu mocnych. W obozach koncentracyjnych były jedynie dwie kategorie osób: Herrenvolk (naród panów) i minderwertiges Volk (naród podrzędny), wszystko to siedzi bardzo głęboko w umyśle przeciętnego Niemca15.
Reżim niemiecki posługiwał się fałszem i hipokryzją oraz maskował zło, barbarzyństwo i ludobójstwo. Więźniowie bestialsko zamordowani w obozie figurują na listach zgonów podpisanych przez niemieckich lekarzy jako zmarli na serce lub niewydolność krążenia. Każda szykana i udręka miała niewinną nazwę i całkiem rozumną motywację. I tak na przykład wyczerpujące i bardzo męczące, zwłaszcza o głodzie, a zarazem ogłupiające ćwiczenia gimnastyczne nazywane były Exerzieren albo Sport. Stawianie niewykonalnych wymagań w zakresie schludności i porządku nazywano Sauberkeit. Posłanie chorego do komory gazowej określało się jako Sonderbehandlung. Skazanie starca lub kaleki na śmierć to po prostu Invalidentransport16. Więźniów tych uśmiercano w ramach programu eutanazji – według rozporządzenia Adolfa Hitlera z 1 września 1939 r. o kryptonimie „T4”, opartego na zasadach eugeniki (osoby chore psychicznie i fizycznie, zakwalifikowane jako zbędne dla Trzeciej Rzeszy) – w komorach gazowych zamku Hartheim (Schloss Hartheim) koło Linzu. Była to szesnastowieczna renesansowa budowla znajdująca się w miejscowości Alkoven w Górnej Austrii. W jej komorach gazowych śmierć poniosło co najmniej 30 tys. więźniów przywiezionych z niemieckich obozów koncentracyjnych w „transportach inwalidów”, w tym 2–3 tys. Polaków. Wśród nich było 500 polskich kapłanów, w tym 311 z obozu w Dachau17. Prochy spalonych wywożono poza teren zamku i wrzucano do Dunaju lub rzeki Traun. Akta personalne więźniów wracały do oddziału politycznego SS w Dachau lub Mauthausen, skąd wysyłano do rodzin zawiadomienia o zgonie. Proceder uśmiercania ludzi w komorach gazowych Hartheim – według zachowanych dokumentów – trwał do 29 grudnia 1944 r.18
Życie w obozie koncentracyjnym niewątpliwie otwierało głębie duszy człowieczej. Czyż można więc się zdziwić, że w tej głębi ukazywało się wyłącznie to, co najbardziej ludzkie, a więc stop złego obok dobrego? Linia przecinająca całe ludzkie istnienie i dzieląca dobro od zła sięga aż do największych głębi i jest widoczna nawet na dnie tej przepaści, jaką był obóz koncentracyjny.
Pomimo upływu wielu lat od zakończenia drugiej wojny światowej skutki pobytu w niemieckich więzieniach, obozach koncentracyjnych, zagłady, pracy przymusowej, przesiedleńczych i obozach jenieckich, a przede wszystkim późniejsze ich następstwa są wciąż tematem aktualnym i badanym:
Stałe zainteresowanie i kontynuacja badań w tym zakresie wynika z narastającego z perspektywy historycznej niepokoju, że ogrom zbrodni popełnionych przez Niemców i odtworzenie wszystkiego, co składało się na cierpienia i zniszczenia milionów ludzi, zdaje się przekraczać możliwości naszego pokolenia – tego, które powinno spełnić swój ludzki obowiązek zarówno wobec ofiar niemieckiego nazizmu, jak i przyszłości19.
Jak wiemy, jednym z ideowych celów niemieckiego agresora stało się zniszczenie polskiej warstwy politycznej (przywódczej) i polskiej inteligencji (najbardziej aktywnego polskiego elementu). Jeszcze przed wojną podczas operacji „Tannenberg” – w ramach doktryny narodowego socjalizmu – sporządzono listy Polaków, których uznano za szczególnie niebezpiecznych dla Niemiec. Na tak zwanych listach proskrypcyjnych:
wyróżniono następujące kategorie, ustalone według ich głównej działalności (wyliczenie nie jest wyczerpujące): duchowni (w szczególności Kościoła katolickiego), funkcjonariusze polskiej policji oraz innych służb mundurowych, żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego, byli powstańcy wielkopolscy i śląscy oraz aktywiści plebiscytowi z Górnego Śląska, Warmii i Mazur, osoby pochodzenia szlacheckiego, nauczyciele, wychowawcy, pedagodzy, społecznicy, wykładowcy, przedstawiciele wolnych zawodów (lekarze, dentyści, weterynarze, muzycy, pisarze, dziennikarze, członkowie palestry, parlamentarzyści, reprezentanci administracji centralnej i lokalnej, znaczący przedsiębiorcy i właściciele ziemscy, członkowie organizacji patriotycznych, zwłaszcza: Polskiego Związku Zachodniego, ale również Ligi Morskiej i Kolonialnej, Związku Obrony Kresów Zachodnich, Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, Towarzystwa Powstańców Wielkopolskich i Wojska Polskiego, Polskiego Towarzystwa „Sokół”20.
Program wyniszczenia narodu polskiego realizowano poprzez aresztowania, rozstrzeliwania, osadzenia w więzieniach, obozach koncentracyjnych nazywanych fabrykami śmierci21. W wyroku Najwyższego Trybunału Narodowego w procesie J. Bühlera po przeprowadzeniu analizy niemieckiego programu ludobójstwa stwierdzono:
Likwidacja wielomilionowego narodu, mającego swoją dumną tysiącletnią historię bytu państwowego, swoją wysoką kulturę i cywilizację oraz niemały wkład w ogólny dorobek ludzkości, była jednak przedsięwzięciem niełatwym nawet dla zezwierzęconych hord hitlerowskich. Dlatego akcja likwidacji pomyślana była etapami22.
Na listę Polaków „niebezpiecznych dla Niemiec” został wpisany Stanisław Nogaj, polski dziennikarz, były powstaniec wielkopolski i śląski, aktywista plebiscytowy. Aresztowany 9 marca 1940 r., przez więzienie w Sosnowcu wywieziony został do niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau, a stamtąd do niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen I. W rozdziale pierwszym Za co dostałem się do Gusen Nogaj pisze:
Liczyłem się poważnie z faktem, że godziny moje są policzone. Niepodobna, by gestapo nie znało mojej przeszłości, działalności przedwojennej, udziału w powstaniach. Nie liczyłem na to, by wspaniałomyślnie zechcieli mi to wszystko darować […]. Dnia 9 marca 1940 r. zostałem aresztowany […]. Nie chciałem wierzyć, że już w 1935 r. figurowałem na liście przestępców Trzeciej Rzeszy23.
Wywieziony do Dachau 14 kwietniu 1940 r. (numer obozowy 3705)24, swoje przeżycia z krótkiego pobytu w obozie opisał w rozdziale Pierwszy etap: Dachau. Kolejne rozdziały to relacje, wspomnienia z pobytu w Gusen I. Tak opisuje swój przyjazd w transporcie więźniów do KL Dachau:
Po uciążliwej […] drodze wylądowaliśmy dnia 14 kwietnia 1940 r. olbrzymim transportem do Dachau. […] Sztubowymi byli przeważnie niemieccy komuniści. […] Warunki bytowania były dość ciężkie, tak nam się przynajmniej wtedy wydawało. Dopiero później, w Gusen, zrozumieliśmy, że Dachau pod wieloma względami był rajem25.
Co decydowało o tym, że jedni przeżyli obóz, doczekali wyzwolenia, inni umierali? Jaki wpływ na dalsze powojenne losy miał pobyt w obozie koncentracyjnym? Czy wszystkich więźniów obozów dotknął syndrom „KZ” – zaburzenia psychicznego wynikającego z nieludzkich warunków panujących w tych miejscach? O przetrwaniu w obozie decydowała między innymi właśnie siła psychiczna. Więzień, który nie miał odporności psychicznej, by walczyć o przetrwanie, tracił też siły fizyczne. Wpadał w tak zwane muzułmaństwo. Odporność psychiczną w warunkach obozowych dawało także poczucie wspólnoty z więźniami. Rolę obozów koncentracyjnych w czasie drugiej wojny światowej trafnie określił psychiatra Antoni Kępiński (1918–1972):
W koncepcji hitlerowskiej obozy zagłady – poza bezpośrednim celem polityczno-ekonomicznym, polegającym na jak najbardziej efektywnym i najtańszym wyniszczeniu wroga – miały sens głębszy; było nim oczyszczenie rasy germańskiej z tego wszystkiego, co nie zgadzało się z ideałem germańskiego nadczłowieka. Przyświecała tu daleka wizja świata ludzi pięknych, silnych, zdrowych, świata, w którym nie było miejsca dla chorych, kalek, nienormalnych psychicznie […]. Dla tego pięknego celu trzeba było przejść przez wstrętne okropności obozów koncentracyjnych26.
Dachau – pierwszy niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny SS (Konzentrationslager SS), traktowany przez Niemców jako wzorcowy (Musterlager) dla powstających podobnych mu na terenie Niemiec i okupowanych krajów Europy, został założony 22 marca 1933 r. – po dojściu Adolfa Hitlera do władzy w styczniu tego roku – z rozkazu Heinricha Himmlera w pobliżu miasteczka Dachau w Bawarii, niedaleko Monachium, nad rzeką Amper. Podstawą jego istnienia – jak i późniejszych obozów koncentracyjnych – było rozporządzenie Adolfa Hitlera „o ochronie narodu i państwa” z 28 lutego 1933 r. Powstał na specjalnie w tym celu wybranym bagnistym terenie o niezdrowym, wilgotnym klimacie. Od marca 1933 do lutego 1940 r. obóz Dachau był miejscem odosobnienia dla Niemców – komunistów, homoseksualistów, Świadków Jehowy, Żydów, Cyganów – ofiar nazistowskiej polityki Niemiec. W chwili wybuchu wojny 1 września 1939 r. w obozie Dachau było uwięzionych także ponad 2 tys. Polaków, obywateli niemieckich mieszkających na terenie Niemiec: członków Związku Harcerstwa Polskiego, Młodzieży Polskiej, Związku Śląskich Kół Śpiewaczych, nauczycieli i innych grup społecznych27. Szkolono tam kadry esesmanów dla innych obozów. Tutaj odbywali praktykę tacy przestępcy wojenni i sprawcy zagłady milionów ofiar nazizmu, jak Adolf Eichmann i Rudolf Höss. Niemiecki obóz koncentracyjny Dachau był w latach 1939–1945 także centralnym ośrodkiem eksterminacji duchowieństwa w okupowanej Europie, ze szczególnym okrucieństwem duchowieństwa polskiego. Celem władz obozowych – jak już wspomniałam – było unicestwienie więźniów w różnoraki sposób: poprzez ciężką pracę (bezpłatne używanie niewolniczej pracy poszczególnych jednostek i grup ludności), głodowe racje żywnościowe, sadyzm, bicie, kary, brak odzieży, brak opieki lekarskiej, choroby, wieszanie, rozstrzeliwanie, doświadczenia pseudomedyczne przeprowadzane na żywych ludziach, mordowanie w tzw. transportach inwalidów. Od samego początku obóz w Dachau był budowany z podziałem na część administracyjno-mieszkalną dla SS oraz część dla więźniów. Był to obszar o powierzchni 300x800 m, otoczony drutem kolczastym pod prądem elektrycznym o wysokim napięciu i wieżyczkami strażniczymi. Na piętrze budynku administracyjnego SS (Jourhaus) mieściły się biura komendanta obozu, jego zastępców i oficera do spraw śledczych (Vernehmungsführer), a na parterze – biura szefów raportu oraz wartownia. Do budynków gospodarczych należały obszerne magazyny, duża łaźnia natryskowa, dalej kuchnia, pralnia i magazyny odzieżowe, ogród, króliczarnia; pomiędzy nimi był plac apelowy. Za budynkami gospodarczymi znajdował się na niedużym placu budynek służący za areszt, tzw. bunkier, miejsce krwawych przesłuchań i stosowania dotkliwych kar. Do tego budynku prowadziła droga znana z tego, że więźniowie musieli tam stać przez wiele godzin. Przy bunkrze w pierwszym okresie istnienia obozu umieszczone były tzw. słupki (jedna z najdotkliwszych kar), na których za karę wieszano więźniów. Na tym placu odbywały się egzekucje poprzez powieszenie lub rozstrzelanie. Częścią obozu była też „Totenkammer” – gdzie składano zwłoki zmarłych. Plac apelowy był miejscem rannych i wieczornych, czasami wielogodzinnych, apeli. Z niego wyruszały do pracy i powracały kolumny więźniów, tutaj przeprowadzano selekcję nagich więźniów do transportów inwalidzkich. Wykonywano na nim również karę chłosty. Z placu apelowego wchodziło się na obsadzoną topolami aleję, przy której znajdowały się baraki więźniów – pod koniec wojny było ich 34. Księża polscy zajmowali bloki nr 28 i 30, położone najbliżej krematorium. Blok 26 przeznaczono dla księży niemieckich i innych narodowości. Po przekroczeniu bramy obozowej KL Dachau z umieszczonym cynicznym napisem Arbeit macht frei (Praca czyni wolnym) mówiono więźniom: „Jesteście w Dachau, gdzie najmłodszy rekrut będzie waszym przełożonym. Stąd się nie wychodzi. Jedynym wyjściem jest komin krematorium”. Każdy więzień otrzymywał swój numer obozowy i odtąd był Häftling, numerem w niemieckim obozie koncentracyjnym, ubranym w więzienny pasiak, pozbawionym rzeczy osobistych i wszelkich praw. Czerwony trójkąt z literą „P” oznaczał: Polak – więzień polityczny. Baraki mieszkalne dzieliły się na cztery lokale (Stube). Każda izba przeznaczona była na 45 osób. Po 1942 r. w całym baraku przebywało 400–800 więźniów. Niemcy, rozbudzając w załodze esesmańskiej i więźniach funkcyjnych w obozach – czy to przesiedleńczych, pracy przymusowej, koncentracyjnych czy zagłady – instynkt nieograniczonej władzy nad ludźmi, wyrażający się przez prawo szykanowania i znęcania się bez jakiejkolwiek odpowiedzialności, odwoływali się do prymitywnego pojęcia fetyszu władzy. Prześladowca wyraźnie ustępował intelektualnie i moralnie swojej ofierze. Im większa była różnica, tym dotkliwsze prześladowania. W historii ludzkości nie przeprowadzono tylu zbrodniczych eksperymentów na ludziach (zdrowych i chorych), ile w niemieckich obozach koncentracyjnych, a szczególnie w Dachau, w czasie drugiej wojny światowej. Robili to niemieccy lekarze, w tym także profesorowie medycyny i nauk pokrewnych, członkowie SS czy Wehrmachtu. Do tych celów wykorzystywano więźniów obozów koncentracyjnych. Nie były to doświadczenia pojedyncze ani sporadyczne działania lekarzy SS, podejmowane i realizowane na ich własną odpowiedzialność. Przeciwnie, wykonywano je zgodnie z planową polityką czynników rządzących, partyjnych i wojskowych na rozkaz i za aprobatą ludzi zajmujących czołowe stanowiska. Należy podkreślić, że w konsekwencji doświadczenia lekarskie w obozach koncentracyjnych zamiast wzbogacać naukę, stały się jednym ze sposobów zabijania tysięcy więźniów. W Dachau stacje doświadczalne, w których niemieccy lekarze przeprowadzali zbrodnicze eksperymenty na zdrowych więźniach (możliwość eksperymentowania na ludziach zamiast na zwierzętach nęciła SS), utworzono przy rewirze w barakach nr 3, 5 i 728, A jednak w porównaniu z warunkami panującymi w Mauthausen-Gusen obóz w Dachau dawał większą szansę przeżycia.
W niedzielę 29 kwietnia 1945 r. o 17.25 obóz został zajęty przez niewielki patrol amerykańskich żołnierzy 7 Armii generała George’a Pattona (zgodnie z amerykańskim planem operacyjnym miał być zajęty dopiero 30 kwietnia w godzinach popołudniowych)29. Przestał istnieć po 12 latach funkcjonowania. Był jednym z obozów koncentracyjnych i zagłady, tak jak wszystkie inne dowodem bezprzykładnego barbarzyństwa i podeptania wszelkich praw ogólnoludzkich przez niemieckich zbrodniarzy. Po wejściu na jego teren żołnierze amerykańscy wszędzie widzieli piętrzące się ciała martwych więźniów. Wielu z tych, którzy przeżyli, leżało w przepełnionych barakach, brudnych i zainfekowanych. William Quin, oficer US Army, w sprawozdaniu z wyzwolenia obozu z maja 1945 r. napisał: „Dachau 1933–1945 pozostanie na zawsze jednym z najstraszniejszych w historii symbolem barbarzyństwa. Nasze oddziały zastały tam widoki tak straszne, że aż nie do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte dla normalnego umysłu”30. Radość z wyzwolenia obozu 29 kwietnia 1945 r. była wśród więźniów tym większa, ze Heinrich Himmler 14 kwietnia 1945 r. wydał rozkaz zniszczenia obozów Buchenwald i Dachau: Kein Häftling darf lebendig in die Hände des Feindes kommen (Żaden więzień nie może dostać się żywy w ręce nieprzyjaciela)31. Jak wynikało z późniejszych zeznań, między innymi rapportführera Franza Bötgera32, w Dachau więźniowie mieli być wymordowani, a obóz spalony 29 kwietnia 1945 r. o godz. 21.00. Po wojnie w procesach niemieckich zbrodniarzy na ławie oskarżonych znalazł się Martin Gottfried Weiss – były komendant obozu, a także 39 członków załogi oskarżonych o udział w organizacji przestępczej, za jaką Trybunał uznał załogę Dachau: 37 z nich skazał na karę śmierci przez powieszenie (wykonano 28 wyroków, dziewięciu osobom karę zamieniono na więzienie), a trzy skazano na karę pozbawienia wolności. W następnych latach odbyły się dalsze procesy33. Niemal wszyscy zbrodniarze wojenni w procesie norymberskim uważali się za niewinnych – i nie kłamali. Jakże trafnie konstatował profesor Antoni Kępiński:
Czy można czuć się winnym wymordowania miliona much? Prawdopodobnie do ostatniej chwili przed śmiercią nie zauważyli oni swego błędu myślenia, że skutkiem dziwnych kolei losu, chorobliwych ideologii przestali widzieć w człowieku człowieka34.
Dzisiaj były niemiecki obóz koncentracyjny Dachau, miejsce zagłady setek tysięcy niewinnych ludzi, jest Miejscem Pamięci – KZ-Gedenkstätte Dachau.
***
Kolejne rozdziały w Gusen. Pamiętnik dziennikarza to już relacje, wspomnienia Autora z pięcioletniego pobytu w KL Gusen I – największej filii Mauthausen:
Na stację Mauthausen zajechaliśmy po północy. […] Nim wyruszyliśmy w drogę, przeliczono nas kilkakrotne. […] Maszerujące szeregi skotłowały się. Siedem kilometrów ciągnął się ten krwawy marsz. Bito nas w drodze przez miasteczko Mauthausen i przez wioskę Langenstein. Bito nas przy wejściu do obozu35.
W dalszych dwóch częściach książki Autor – tak jak w części pierwszej dotyczącej krótkiego pobytu w Dachau – opisuje szczegółowo funkcjonowanie i strukturę oraz architekturę obozu Mauthausen-Gusen I. Jest zdumiony prymitywizmem i nieludzkimi warunkami, w jakich ma żyć (obóz był w trakcie budowy), opisuje konkretnych ludzi i konkretne wydarzenia: oprawców i ofiary, zwyrodnialców i męczenników, łajdaków i bohaterów. Nigdy i nigdzie nie było w jednym miejscu tylu zwyrodnialców-katów i tyle ofiar, a wszystkie obozowe zbrodnie popełniane były w ramach przemyślanego systemu zwanego akcjami eksterminacji. Opisuje potworny głód więźniów i tragiczny los tak zwanych muzułmanów (Muselmener) czy przeróżne sposoby zabijania:
W Gusen kapowie, izbowi zabijali na rozkaz przełożonych SS-manów, zabijali z chęci zysku, by zdobyć złote zęby, zegarek lub inne przedmioty, zabijali niewygodnych świadków, zabijali z zemsty za skargi do władz obozu, zabijali w uniesieniu, podświadomie, zabijali wreszcie z żądzy sadystycznej rozkoszy36.
Jeszcze inni zabijali ze strachu – bo życzył sobie tego kapo, izbowy, komendant; inni z przyjemnością; jeszcze inni stawali w obronie więźnia – jednym z nich był Stanisław Nogaj. Jego pozycja tłumacza i pisarza w biurze komendanta obozu Karla Chmielewskiego dawała możliwość niesienia pomocy współwięźniom i czynił to każdego dnia, często z narażeniem życia37. Będąc świadkiem niemieckich zbrodni, często wstawiał się za maltretowanymi, był odważny, a jego odwaga i zdecydowanie sprawiały, że zadający cierpienie przerywali zabawę w śmierć. Nogaj podkreśla, że w Gusen wśród więźniów – ludzi różnych zawodów, młodych, starych, bandytów, komunistów, rosyjskich jeńców wojennych, księży – panowała solidarność, „nikt nie mógł donosić na nikogo”.
Krótkie przypomnienie, czym był niemiecki obóz koncentracyjny Mauthausen-Gusen ze swoimi filiami – podobnie jak w krótkim przekazie dotyczącym niemieckiego obozu koncentracyjny Dachau – jest konieczne. Cała prawda obozowa była wielokrotnie zafałszowana i zakamuflowana, dotyczyło to także obozu Gusen. Doświadczył tego Nogaj zaraz po wyzwoleniu, gdy szedł pieszo w stronę Wiednia, mijał po drodze austriackie miejscowości i rozmawiał z ich mieszkańcami: „Trudno mi było pojąć, że zaledwie 11 kilometrów od obozu gusenowskiego żyją ludzie, którzy o nim nic nie wiedzą. Nie wiedzą, że tam wymordowano 40.000 ludzi”38.
Mauthausen – macierzysty obóz (Stammlager) dla wszystkich obozów znajdujących się na terenie Austrii – był pierwszym obozem koncentracyjnym założonym przez Niemcy poza granicami niemieckiej Trzeciej Rzeszy. Powstał w sierpniu 1938 r., pięć miesięcy po aneksji Austrii, w pobliżu położonej w Małych Alpach miejscowości Mauthausen, nad Dunajem, niedaleko kamieniołomów Wiener Graben oraz kamieniołomów Gusen-Kastenhofen, tzw. Unterbruch (tereny odkrywkowe) i Oberbruch (górny – tutaj wydobywano kamień). Komendantem obozu od 17 lutego 1939 r. był Franz Ziereis39, podlegali mu w Gusen Karl Chmielewski40 (osobiście dawał przykład swoim ludziom, jak należy bić i zabijać) i Fritz Seidler. Mauthausen został zakwalifikowany przez SS do Stule III – obozów trzeciej kategorii, najcięższych, przeznaczonych dla więźniów nienadających się do resocjalizacji. Załogę stanowili w większości Austriacy. Większość funkcyjnych w obozie Mauthausen-Gusen stanowili Niemcy i Austriacy, głównie kryminaliści. Z czasem pomniejsze funkcje obejmowali też więźniowie polityczni z innych narodowości. Obóz Mauthausen ogrodzono murem granitowym wysokości 3,5 m z umieszczonymi wokół wieżami strażniczymi. Pobudowano magazyny, krematorium, nie zapomniano także o komorze gazowej (Gaskamer). Wybór Mauthausen i filii Gusen I na siedziby obozów koncentracyjnych był umotywowany polityczne i ekonomicznie, przy czym przesłanki ekonomiczne były decydujące. Większość więźniów natychmiast po przybyciu do obozu kierowana była do pracy niewolniczej na odkrywkę do pobliskich kamieniołomów Wiener Graben, stanowiących własność przedsiębiorstwa Deutsche Erd- und Steinwerke (DEST). Przedsiębiorstwo było spółką należącą do SS. Położenie przy kamieniołomach odpowiadało szefowi SS Heinrichowi Himmlerowi, ponieważ znajdowały się w pobliżu głównych dróg. Jednym ze sposobów uśmiercania w kamieniołomach w pobliżu Mauthausen było zrzucanie więźniów ze schodów (186 stopni) w przepaść. Esesmani nazwali ten odcinek drogi „ścianą spadochroniarzy”. Kto z niosących kamienie upadł, ginął zadeptany nogami współwięźniów. Drogę powrotną – bez kamienia – więźniowie pokonywali biegiem. W pierwszym transporcie obcokrajowców przybyło do Mauthausen-Gusen w marcu 1940 r. około 2 tys. Polaków z obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. Byli to przeważnie mieszkańcy byłego zaboru niemieckiego oraz Zagłębia Dąbrowskiego. W Mauthausen-Gusen, podobnie jak w Dachau, przeprowadzano eksperymenty pseudomedyczne na zdrowych więźniach. Najbardziej niebezpieczne zabiegi przeprowadzał na rewirze (szpital obozowy) dr Herman Richter z Linzu, lekarz w Gusen na przełomie lat 1940/1941. Przez Mauthausen i jego liczne filie przeszło około 210–250 tys. więźniów, w tym co najmniej 5 tys. kobiet i kilka tysięcy dzieci41 z 39 narodowości42. Polaków było około 50 tys. Tak jak więźniów Dachau mordowano także w komorach gazowych Schloss Hartheim k. Linzu (Austria). W samym KL Mauthausen i podległych mu podobozach Niemcy wymordowali od 125–150 tys. ludzi. W 1945 r. KL Mauthausen-Gusen liczył 56 podobozów43.
Utworzony wiosną 1940 r. podobóz Gusen I w Górnej Austrii był największą filią (Unterkunft) niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen, o specjalnym zaostrzonym rygorze, przeznaczonym do wyniszczenia polskiej inteligencji, w tym polskiego duchowieństwa. Nazwa obozu Gusen wywodziła się od eksploatowanego od dawna w tym miejscu kamieniołomu o tej samej nazwie. U wejścia do obozu stała kamienna, szara brama i biała tablica z czarnymi literami Konzentrationslager (oficjalne otwarcie nastąpiło 25 maja 1940 r.). Nad literami była czarna trupia główka. Obóz Gusen, usytuowany nad rzeczką Gusen w odległości pięciu kilometrów od obozu macierzystego, zachował pewną odrębność. Od samego początku przeznaczony był do eksterminacji polskiej inteligencji i polskiego duchowieństwa. Esesmani nadzorujący jego budowę nazywali go Vernichtungslager für die polnische Intelligenz44. Nazywano go też „ostatecznym rozwiązaniem”, a jedyne wyjście, jak mówił komendant nowo przybyłym więźniom, prowadziło przez komin krematorium. Większość więźniów, w tym polscy duchowni, natychmiast po przybyciu do obozu kierowana była do pracy niewolniczej na odkrywkę do kamieniołomu Kastenhofen będącego w zarządzie przedsiębiorstwa Deutsche Erd-und Steinwerke AG w kamieniołomach Wiener Graben. Pozostali więźniowie pracowali przy budowie baraków, urządzeń sanitarnych, ulic obozowych, placu apelowego, sieci elektrycznej i wodociągowej, znoszeniu darni do budowy alejek obozowych, wznosili wieże strażnicze itp. Wszystkie prace, nawet te najcięższe, były wykonywane ręcznie i zawsze biegiem, przy szczuciu psami. W drewnianych chodakach, po kamiennych schodach, więźniowie nosili na barkach z kamieniołomu Kastenhofen do położonego pięćset metrów niżej, będącego w budowie obozu granitowe czterdziesto-sześćdziesięciokilogramowe kamienie. To była droga śmierci, gdyż pilnujący kapo (często więźniowie kryminalni) i esesmani zabawiali się, popychając, bijąc drągami i szczując psami. Na czas pracy kamieniołomy były otoczone łańcuchem posterunków tzw. Postenkette. To komando, obok komanda budowy kolei Bahnbaukommando (kolej szerokotorową z Gusen do St. Georgen zaczęto budować w 1941 r.), było jednym z najcięższych komand roboczych.
Praca w Aussenkommando Sankt Georgen była ciężka: wygłodniali więźniowie, popędzani przez wachmanów i kapo, budowali osiedle dla oficerów SS. Wielu häftlingów padło już przy fundamentach, wielu się załamało pod ciężarem cegieł, wielu zarobiło się na śmierć przy wapnie czy betonie45.
Tylko karna kompania była straszniejszym miejscem pracy. Pierwsze transporty Polaków i polskich księży przybyły do Gusen w marcu i kwietniu 1940 r. między innymi z KL Buchenwald i z Dachau 25 maja 1940 r. W transporcie z Dachau 2 sierpnia 1940 r. z grupą tysiąca polskich więźniów przywieziono 150 polskich duchownych. Do grudnia 1940 r. zamordowano 50 z nich46.
W systemie obozów Mauthausen (podobozy: Gusen I, Gusen II i Gusen III) Polacy stanowili największą grupę narodową. W latach 1940–1945 w obozie zginął co czwarty z więzionych. Tylko między czerwcem a grudniem 1940 r. zabito około 1800 więźniów47. Przez Gusen I przeszło około 75 tys. więźniów, z których niemal połowę – 34 tys. – stanowili Polacy (zamordowano 27 tys.)48. Wyczerpująca praca niewolnicza w kamieniołomach, głód, zimno, wszechobecny brud dawały się więźniom mocno we znaki. Praca w Gusen trwała od dziesięciu do dwunastu godzin, zimą osiem godzin. Niemcy, wykorzystując niewolniczą pracę więźniów, wiedzieli, że z wycieńczenia umrą w ciągu trzech–sześciu miesięcy, dlatego braki uzupełniali nowymi transportami. Setki słabych i chorych zabito podczas tzw. akcji kąpielowych – o tym także pisze świadek Nogaj. Mordowano również za pomocą śmiertelnych zastrzyków – albo w samo serce, albo dożylnie. Początkowo obóz w Gusen nie miał własnego krematorium i szpitala obozowego, ciała zmarłych wywożono do krematorium w Mauthausen. Na porządku dziennym były liczne wypadki więźniów przy pracy, umierali też z powodu rozprzestrzeniających się różnych chorób, na przykład epidemii tyfusu, dlatego wybudowano w Gusen szpital obozowy zwany rewirem, a w jego sąsiedztwie krematorium. Śmiertelność była tak wysoka, że niekiedy dziennie spalano do 120 ciał. Początkowo lekarzom więźniom nie pozwolono leczyć w obozowych szpitalach, kierowano ich do różnych najcięższych prac. W obawie przed epidemią tyfusu komendantura Mauthausen w roku 1941 postanowiła powiększyć personel medyczny i do obozowego szpitala w Gusen przydzieleni zostali więźniowie z wykształceniem medycznym. Do pracy w rewirze skierowano także polskich lekarzy. Wśród nich byli dr Antoni Gościński, dr Feliks Kamiński, dr Adam Konieczny, doc. Franciszek Adamanis, dr Władysław Czapliński49 i inni, którzy wszelkimi sposobami ratowali chorych więźniów.
O polskich lekarzach z uznaniem pisze także Nogaj:
dr Antoni Gościński, dr Feliks Kamiński, dr Adam Konieczny50, doc. Franciszek Adamanis51 i inni wszelkimi sposobami, w tych beznadziejnych obozowych warunkach, niosących pomoc, ratowali życie innych współwięźniów, często za cenę własnego52.
Także pisarze rewirowi Polacy mieli duże zasługi w ratowaniu chorych więźniów. Dzięki ich współdziałaniu z lekarzami było możliwe przyjmowanie do rewiru jako chorych więźniów przeznaczonych do eksterminacji lub selekcji poprzez zamianę kart chorych i zmarłych. W tych beznadziejnych warunkach eksterminacji więźniów w obozie w Gusen wśród polskich więźniów świeckich i kapłanów uformował się tajny „Ruch Oporu”. Dzięki niemu, a także sztuce (poezji53, muzyce – chór obozowy stworzony przez Szopińskiego), więźniowie mieli nadzieję przetrwania i zachowanie człowieczeństwa54. Tadeusz Milke z Płocka i Władysław Gębik z Olsztyna z pomocą innych więźniów robili kostki (200 sztuk), małe urny, w które wsypywali prochy zamordowanych i spalonych polskich więźniów. Po wojnie ci, którzy przeżyli, przywieźli je do Polski i z kostek-urn powstały trzy różańce. W tym międzynarodowym ruchu oporu polscy więźniowie byli świetnie zorganizowani, „szli” w pierwszych szeregach walczących czy to o dodatkowe racje żywnościowe dla cierpiących głód, ratowanie życia, czy o ocalenie skazanych na karę śmierci, czy zamianę pracy na lżejszą, czy o uzupełnieniem odzieży55. W ruchu oporu działał także Stanisław Nogaj, będąc przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Ruchu Oporu w Gusen, współpracował z lekarzami, m.in. Antonim Gościńskim, ratował życie więźniom, np. skazanym na zagrażające życiu doświadczenia pseudomedyczne56.
* * *
Czytelnik za Stanisławem Nogajem przekracza bramę obozową Gusen, wchodzi na jego teren i obok tych, którzy mordują, widzi więźniów, obok cierpienia – miłość, braterstwo, wzajemną pomoc. Obok spraw martyrologicznych Nogaj poprzez sugestywne obrazy i opisy przedstawia codzienne życie obozowe z całą jego egzotyką. Stanisław Grzesiuk57, więzień Mauthausen-Gusen, cytuje jego słowa:
Ci, którzy nie byli sami w obozie, niech nie sądzą tych, którzy tam przebywali […] co może powiedzieć o życiu w obozie ten, który tam nie był? Gotów jest sądzić każdego za jego poszczególny czyn, nie zdając sobie sprawy z warunków ogólnych i zwierzęcych walki o byt. Niejeden z więźniów bandytów cieszył się na wolności szacunkiem i poważaniem jako dobry, kulturalny człowiek, i gdyby nie dostał się do obozu, byłby takim przez całe życie. Ci, co nie byli w obozie, gdy im opowiada ktoś, albo czytają coś o obozie – niech powstrzymają się od wydawania swego sądu o ludziach i wypadkach, bo sądem swym skrzywdzić mogą tych ludzi58.
W relacjach z pobytu w Gusen Nogaj nie broni swoich wyborów, uzasadnia je walką o przetrwanie albo swoje, albo innych więźniów, co znajdujemy w Pamiętniku….: „Od pierwszego niemal dnia pobytu w Gusen starałem się zdobyć taką pozycję, by ratować siebie i w miarę możliwości pomagać współtowarzyszom”59. Starał się być obiektywny i uczciwy w stosunku do siebie i dlatego przytacza także fakty osobiście mu niemiłe:
Zaraz w pierwszym dniu mojego pobytu w Gusen, i ja znalazłem się w grupie „prominentów”, czyli władców, jako oficjalny tłumacz przy sztubowym Kokeschu. Stanowisko tłumacza było dość intratne, różniło się bardzo od takiego samego stanowiska w Dachau. […] W Gusen tłumaczowi płacono dodatkami żywnościowymi, uprzywilejowanym legowiskiem, zwolnieniem od wszelkich prac na bloku, dodatkowym przydziałem mydła, papierosów i innych rzeczy, znajdujących się w posiadaniu sztubowego. […]. Pierwszy raz wstyd mi było przyjąć dodatkowe porcje. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że okradam ogół60.
Trafnie zauważa Antoni Kępiński, polski psychiatra zajmujący się m.in. badaniem „zespołu pourazowego obozu koncentracyjnego” – KZ syndromu:
Większość byłych więźniów i autorów zajmujących się tym zagadnieniem jest zgodna co do tego, że o przetrwaniu decydowała chęć przeżycia, wiara, że obóz nie będzie trwać wiecznie, możność oparcia się na kolegach i przyjaciołach. Człowiek, który się załamał, zwykle ginął […]. Wydaje się oczywiste, że w życiu obozowym nie można było stosować norm postępowania obowiązujących w życiu normalnym, stąd trudność oceny moralnej, zwłaszcza dla tych, którzy sami obozu nie przeżyli. […] Do cech ludzkich istotnych dla przeżycia obozowego należała zdolność wewnętrznego przeciwstawienia się temu, co się wokół działo […], przez przyjaźń, pomoc współwięźniów, próby organizowania życia innego niż obozowe. Był to jedyny sposób wyrwania się spod automatyzmu życia obozowego. […] Człowiek, który nie potrafił mu się przeciwstawić, zwalczyć swego głodu, panicznego lęku, znieść bólu, myśleć choćby przez chwilę o czymś innym […] sam siebie skazywał na zagładę. Stawał się bezwolnym organizmem automatycznie walczącym o zachowanie życia, szybko tracił sily i zmieniał się w „muzułmanina”. […] Zdolność planowania wyboru decyzji i celowej aktywności tworzyła się przede wszystkim w grupie. Więzień sam czuł się bezsilny, w grupie towarzyszy nabierał wiary w siebie […] gdy więzień, wsparty przez towarzyszy, nie czuł się zmiażdżony obozową machiną i miał na tyle siły, by się jej przeciwstawić61.
Autor Gusen. Pamiętnik dziennikarza przetrwał obóz, by być świadkiem niemieckich zbrodni, by być świadkiem w procesach norymberskich62, a jego świadectwo się liczy. Także dzięki niemu możemy sobie wyobrazić życie w obozie, pośród tych, którzy zabijali, i tych, którzy ratowali innych. Przeżywał wyroki śmieci wykonywane w Mauthausen-Gusen na nieletnich więźniach:
Przy masowych egzekucjach rozstrzeliwano po czterech, reszta oczekiwała swojej kolejki bez buntu i szemrania, obnażając górną część ciała, by strzały nie zniszczyły cennej odzieży. Niespokojnie zachowywali się zwykle chłopcy 13-to i 15-letni, których mordowano także. Takie dzieciaki mordował z rozkoszą Seidler. Oboźny albo kapo krematorium musiał chłopca przytrzymać albo powalić na ziemię, wówczas podchodził Seidler z rewolwerem w ręce i strzelał63.
Natomiast, niezależnie od oceny postawy polskich duchownych, w Dachau i w Gusen Stanisław Nogaj wielokrotnie stawał nie tylko – jak już wspomniałam – w obronie więźnia świeckiego, ale także polskiego kapłana, za co był bity i w inny sposób karany:
W Gusen blokowy Martick zbił mię, gdyż wystąpiłem w obronie więźniów z mojego bloku (16-go), nad którymi on się znęcał. Dostałem również drągiem od „kapy” Adama, gdy próbowałem bronić księdza kanonika Putza64. Zbił mnie Heinrich Roth, gdy z rozkazu rapportführera Isenberga dopominałem się o przyjęcie na izbę chorych, ciężko chorego księdza Glabisza65. Z tym Rothem miałem częściej zatargi, gdyż często próbowałem chorych przemycić do rewiru. Bicia po twarzy i kopnięć odebrałem od niego niezliczoną ilość66.
Niewątpliwie przekaz Stanisława Nogaja, autora wspomnień Gusen. Pamiętnik dziennikarza, więźnia-świadka niemieckich zbrodni dokonanych w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Gusen I w latach 1940–1945, także dzisiaj stanowi istotne uzupełnienie i pogłębienie faktografii dotyczącej funkcjonowania niemieckich obozów koncentracyjnych, zakładanych przez władze Trzeciej Rzeszy na terenie Niemiec i krajów okupowanych w latach 1933–1945, a także pogłębi wiedzę o szczególnej eksterminacji Polaków w KL Mauthausen-Gusen. Z całą pewnością jest także ważnym dowodem potwierdzającym niemieckie zbrodnie na obywatelach podbitych przez Niemcy krajów Europy, w tym Polski, która w latach 1939–1945 poniosła niewyobrażalne straty ludzkie i gospodarcze67. W części dotyczącej Gusen jest wiele ciekawych wątków, do zapoznania się z którymi pozostawiam czytelnika, a które poprzez język literacki autora pozwalają głębiej poznać funkcjonowanie tej niemieckiej „fabryki śmierci” przeznaczonej do eliminacji przeciwnika. Do ciekawych wątków zawartych w pamiętniku – jak już wspomniałam wyżej – należą te, w których Stanisław Nogaj staje w sposób zdecydowany, z narażeniem własnego życia, w obronie innych współwięźniów – a jego stanowczość, determinacja i odwaga musiały budzić podziw nie tylko wśród nich.
Ostatnie części pamiętnika to sytuacje i zdarzenia związane z konkretnymi osobami obozu Gusen.
Gusen. Pamiętnik dziennikarza urywa się niespodziewanie takim fragmentem:
O roli Józefa Sobczaka dowiedzieli się Kokesch i inni „starsi” bloku dopiero po uśmierceniu Mysia i ocaleniu Nowickiego. Los Sobczaka był przesądzony. Z bloku 16 został on przeniesiony do bloku 14, gdzie musiał pracować w kamieniołomie „Kastenhofen” z którego po kilku dniach przyniesiono go nieżywego.
Natomiast o samym wyzwoleniu obozu 5 maja 1945 r. przez amię amerykańską i drodze powrotnej do Polski pisze w części czwartej rozdziału pierwszego Gusen… Gusen…
Stanisław Nogaj 5 maja 1945 r. doczekał wyzwolenia, wrócił do Polski, do Katowic, zabrał ze sobą przechowane notatki i publikował w odcinkach w „Robotniku Kujawskim” w Inowrocławiu i „Głosie Wielkopolskim” w Poznaniu. W Archiwum Stanisława Dobosiewicza, więźnia Gusen, są notatki Stanisława Nogaja niepublikowane w Gusen. Pamiętnik dziennikarza.
***
Gusen zostało wyzwolone przez wojska amerykańskie 5 maja 1945 r. Tego samego dnia polscy więźniowie na betonową latarnię-szubienicę wciągnęli biało-czerwoną flagę i odśpiewali hymn narodowy oraz Rotę. Byli wolni. Z dokonanego podczas wieczornego apelu obliczenia wynikało, że 4 maja 1945 r. w obozie było ok. 21 tys. więźniów. Stan fizyczny wielu z nich – rezultat warunków panujących w obozach – był tragiczny. Niektórzy więźniowie dokonywali samosądów – rozprawiali się ze zbrodniarzami (esesmanami, kapo).
6 maja 1945 r. ukonstytuował się Komitet Polski, którego program działania zakładał opiekę nad byłymi więźniami narodowości polskiej aż do chwili ich wyjazdu oraz przygotowania do tego wyjazdu. Jednocześnie podjęto starania o nawiązanie kontaktu z Międzynarodowym Czerwonym Krzyżem. Zaczął ukazywać się „Polski Biuletyn Prasowy”. Więźniów zmarłych, których nie zdążono spalić w piecach krematorium, po wyzwoleniu obozu pochowano w Gusen. O liczbie zmarłych świadczyły dziesiątki białych krzyży. Po dziesięciu latach władze Austrii zlikwidowały cmentarz, który został przeniesiony do utworzonego Miejsca Pamięci Mauthausen. Latem 1945 r. teren dawnego obozu Gusen zajęły sowieckie władze okupacyjne; w 1955 r. opuściły Austrię. W Gusen w latach sześćdziesiątych XX w. zburzono pozostałości po obozie. Obecnie w miejscu obozu Gusen I, gdzie w latach 1940–1945 zamordowano tysiące więźniów, także Polaków, znajduje się osiedle domków jednorodzinnych. Jedynym znakiem, że zginęło tutaj 27 tys. Polaków, jest niewielki kamień. Poza tym zachował się mały skrawek ziemi, na którym stało krematorium. Brama Jourhausu prowadząca do obozu Gusen I z napisem Arbeit macht frei jest częścią prywatnej willi w mieście. Cmentarz z białymi krzyżami, postawionymi przez Amerykanów po wyzwoleniu obozu, także zlikwidowano. Pozostały tylko zdjęcia68.
***
Wszelkie ślady po istniejącym tutaj obozie dalej by zanikały, gdyby nie byli więźniowie z Polski, Francji czy Belgii i ich rodziny. Dzięki ich nieustępliwości udało się zapobiec przeniesieniu z Gusen do Mauthausen pieca krematoryjnego i wybudowania w tym miejscu domów mieszkalnych. Dziś przy ul. Georgerstrasse 6, stoi Monument – Crematorium KZ Gusen-Mauthausen. W 1960 r. byli włoscy więźniowie rozpoczęli z władzami gminy negocjacje w celu nabycia jednej z parceli, na której zachowały się pozostałości krematorium. Zakupili tę działkę i przekazali władzom gminy, która w 1961 r. zatwierdziła ustanowienie miejsca pamięci po obozie w Gusen. W latach 1961–1965 ze składek włoskich, francuskich, belgijskich i luksemburskich więźniów, którzy utworzyli Komitet Gusen, sfinansowano budowę Memoriału Gusen. Wzniesiono go wokół zachowanego pieca krematoryjnego, a uroczyste otwarcie miało miejsce 8 maja 1965 r. Od 1997 r. odpowiedzialność za ochronę i utrzymanie Memoriału Gusen przejęło austriackie Federalne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W 2004 r. otwarto stałą ekspozycję dotyczącą obozu Gusen. Niestety, w 2016 r. Austriacy rozpoczęli dalszą dewastację terenu dawnego placu apelowego. W tej sytuacji w czerwcu 2016 r. przedstawiciele środowisk pielęgnujących pamięć o ofiarach drugiej wojny światowej zażądali od władz Austrii zaprzestania niszczenia pozostałości po KL Gusen. O zachowanie tego miejsca upomniało się także polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Pamięć o polskich więźniach Mauthausen-Gusen jest kultywowana przez stowarzyszenia, jak również przez instytucje państwowe, a wśród nich: Klub Byłych Więźniów Politycznych Obozu Koncentracyjnego Mauthausen-Gusen z siedzibą w Warszawie, Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych z siedzibą w Poznaniu, Fundację „Polsko-Niemieckie Pojednanie”, Ambasadę RP w Wiedniu, jak również przez Komitet Pamięci Gusen na czele z jego przewodniczącą Marthą Gammer z Sankt Gallen (Górna Austria). Martha Gammer i Rudolf H. Haumschmied, obywatele Austrii, od wielu lat współpracują z Centralą IPN w Warszawie oraz Oddziałem IPN w Poznaniu w zakresie upamiętnienia Polaków – więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych na terenie Austrii. W przypadku Mauthausen materialne dowody istnienia obozu zostały zachowane. Pozostał plac apelowy, baraki, granitowy mur z wieżyczkami wartowniczymi, krematorium, komory gazowe, a także „schody śmierci” ze 186 stopniami prowadzącymi do kamieniołomów. Na terenie Muzeum Mauthausen polskich więźniów i ofiary upamiętnia Polskie Miejsce Pamięci. Na kamiennym bloku polskiego pomnika wyryto napis: „W tym obozie zagłady w latach 1939–1945 śmiercią męczeńską z rąk zbrodniarzy hitlerowskich zginęło 30 203 Polaków. Wieczna chwała ich pamięci! Rodacy, Mauthausen, maj 1955 r.”. Przed bramą obozową stoi pomnik ku czci Polaków zamordowanych w obozach koncentracyjnych na terenie Austrii. Wyryty na nim tekst brzmi: „W hołdzie patriotom polskim pomordowanym przez hitlerowców 1939–1945”. Przechodząc przez obozową bramę Mauthausen, po prawej stronie widzimy tzw. ścianę płaczu. Dziś na tym murze zawieszonych jest wiele tablic upamiętniających ofiary różnych narodowości. Tablica umiejscowiona w rogu muru, poświęcona polskim więźniom, informuje o Polakach zamordowanych w obozie: „W hołdzie 30 203 Polakom zamordowanym w obozie koncentracyjnym Mauthausen i jego podobozach. Cześć ich pamięci”. Kolejna tablica oddaje hołd obozowym lekarzom – Polakowi Władysławowi Czaplińskiemu i Czechowi prof. Józefowi Podlasze. Jest także tablica upamiętniająca polskich harcerzy – więźniów Mauthausen-Gusen: „Pamięci harcerzy polskich zamordowanych w hitlerowskich obozach koncentracyjnych Mauthausen-Gusen oraz filiach tych obozów w latach 1940–1945. Czuwaj! Maj 1990. Harcerze z kraju i zagranicy”. Ostatnia z tablic znajdująca się na „ścianie płaczu” poświęcona jest Polakom, którzy ponieśli śmierć, ratując innych. W pierwszym baraku po prawej stronie urządzono z kolei izbę pamięci, w której znajduje się tablica z napisami w językach polskim i niemieckim: „W tym obozie zagłady w latach 1939–1945 zginęło męczeńską śmiercią z rąk hitlerowskich zbrodniarzy 30 203 Polaków. Wieczna chwała ich pamięci!”. W drugim pomieszczeniu jest kaplica, a wewnątrz wiszą trzy obrazy namalowane przez polskiego malarza Jana Molę. Na zewnętrznej ścianie baraku zawieszony jest duży drewniany krzyż z napisem: Zum Gedenken an die Opfer. Papst Johannes Paul II, 26.6.1988 (Pamięci ofiar. Papież Jan Paweł II, 26.6.1988). Przed bramą obozową znajduje się pomnik ku czci Polaków zamordowanych w obozach koncentracyjnych na terenie Austrii. W samym Mauthausen, na placu przed urzędem miasta, postawiono pomnik przedstawiający sarenkę – wyrzeźbioną z granitu kamieniołomów Gusen przez polskiego więźnia tegoż obozu Stanisława Krzekotowskiego (1921–1996). Sarenka została wykonana w 1943 r. na zlecenie komendanta obozu Franza Ziereisa i miała być podarunkiem do ogrodu Adolfa Hitlera. Być może to zlecenie polskiemu więźniowi uratowało życie. Obok rzeźby sarenki znajduje się tablica poświęcona Stanisławowi Krzekotowskiemu. Autor rzeźby doczekał wyzwolenia 5 maja 1945 r., po wojnie wrócił do rodzinnego miasta Poznania. Na Starym Rynku w Płocku stoi z kolei ławeczka – pomnik upamiętniający jego mieszkańca Wacława Milkego, jednego z twórców „Żywego Różańca” i „Różańców z Gusen”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. W.J. Wysocki, Etos człowieka za drutami – duchowy wymiar więźnia na przykładzie KL Dachau, referat wygłoszony na konferencji: „Dachau – niemiecki obóz koncentracyjny miejscem eksterminacji duchowieństwa polskiego (1939–1945)”, zorganizowanej 15 kwietnia 2015 r. w Warszawie przez dr Annę Jagodzinską i Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej, wygłoszony w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia”; A. Gąsiorowski, A. Jagodzińska (red.), Eksterminacja duchowieństwa polskiego w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Mauthausen-Gusen, praca zbiorowa, Warszawa 2022. [wróć]
2. Jak podkreśla Maciej J. Mazurkiewicz: „W okresie 1939–1945 nie istniało państwo nazistowskie, ale Rzesza Niemiecka, będąca podmiotem prawa międzynarodowego. Powszechność występowania w odniesieniu do Niemiec lat 1933–1945 określeń «nazistowski» i «naziści» w piśmiennictwie historycznym i dyskursie popularnym stwarza możliwość nadużyć, prowadzących do błędów natury historycznej. Zdarza się, że nazistów, a także ich państwo traktuje się jako autonomiczne względem Niemiec byty, które – w zależności od interpretacji oraz intencji konkretnego badacza czy publicysty – mają różny charakter narodowościowy. W rezultacie może dochodzić do radykalnego zniekształcenia obrazu przeszłości, w tym umniejszania roli państwa niemieckiego w zbrodniach dokonanych na Polakach i innych grupach w czasie II wojny światowej” (M.J. Mazurkiewicz, Ludobójstwo Niemiec na narodzie polskim (1939–1945). Studium historycznoprawne, Warszawa 2021, s. 15). [wróć]
3. W tym samym niemal czasie ukazały się wspomnienia polskich więźniów KL Dachau, spisane przez nich po wyjściu z obozu, np.: ks. Ludwika Bujacza z diecezji łódzkiej pt. Obóz koncentracyjny Dachau (Łódź 1946); Stanisława Urbańczyka, Duchowni w Dachau. Wspomnienia z przeżyć około dwóch tysięcy księży w hitlerowskim obozie koncentracyjnym (Kraków 1946); czy Uniwersytet za kolczastym drutem (Kraków 1946). Eksterminację Polaków w niemieckim obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen I opisał także Adam Myczkowski, od 2 sierpnia więzień Gusen I. Należał do tej nielicznej grupy więźniów, która dzięki staraniom rodzin została zwolniona z Gusen 29 października 1940 r. W 1943 r. wydał w Krakowie (rodzinnym mieście) wspomnienia z pobytu w niemieckich obozach w publikacji Poprzez Dachau do Mauthausen-Gusen, Kraków 1943, s. 23: „Gusen – spowite ranną rosą – kolumny niewolników przesuwają się jak duchy – postacie przygarbione pod ciężarem głazów, nogi popuchnięte – idą […]. Kapo z boku pogania, kij to jego buława. Heu! Słychać trzask kija na plecach… to tak tylko z przyzwyczajenia. Kapo bije, bo niewolnik i tak jednakowo postępuje. […] Nie wytrzymasz bólu? A może odruchowy, jak mgnienie oka, bunt przeciw deptaniu człowieczeństwa szarpie Tobą. Niech cię Bóg przed tym zachowa! To śmierć rozłożona na dłuższy czas. Rozwścieczony zwierz pastwił się będzie nad Tobą godzinami, całymi dniami, dokąd będziesz oddychał”. W 1945 r. ukazała się publikacja Stanisława Sikorskiego, prof. Uniwersytetu Jagielońskiego w Krakowie, byłego więźnia Dachau, Dachau. Wspomnienia z pobytu w Dachau. Organizacja pracy „naukowej” w obozie, Kraków 1945. [wróć]
4. O tym, czym był niemiecki obóz koncentracyjny Mauthausen-Gusen, może nam przypomnieć jeden z ostatnich żyjących więźniów tego obozu, Stanisław Zalewski, urodzony 1 października 1925 r. w Suchej Woli. Za udział w 1943 r. w Warszawie w akcji zbrojnej ZWZ AK (używał pseudonimu „Wiktor”) aresztowany przez gestapo, trafił na Szucha, a następnie został w jednym z transportów wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, o którym pisze: „W obozie było piekło, które z człowieka nie wyjdzie”. Stamtąd po 31 dniach wywieziony do KL Mauthausen-Gusen I i Gusen II, skierowany do pracy przymusowej w pobliskich kamieniołomach, a później w fabryce zbrojeniowej Messerschmitta. Doczekał wyzwolenia 5 maja 1945 r. Po wojnie powrócił do Warszawy. Do dzisiaj udziela się w środowisku byłych więźniów Auschwitz i Mauthausen-Gusen. Prezes Polskiego Zarządu Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych. Zob.: patrianostra.org.pl/Stanislaw-Zalewski/; relacje biograficzne.pl/demo/video/109-Stanislaw-Zalewski. 23 września 2022 r. zmarł Jan Wojciech Topolewski, urodzony 18 grudnia 1931 r. w Warszawie. W pierwszych dniach powstania warszawskiego, w sierpniu 1944 r., z rodzicami Janem i Jadwigą został aresztowany i z niemieckiego obozu w Pruszkowie wywieziony do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau. W obozie zmarła jego matka. Wraz z ojcem przetransportowano go do niemieckiego obozu koncentracyjnego Mauthausen. Otrzymał nr obozowy 102 403. Został skierowany do pracy niewolniczej w pobliskich kamieniołomach. W grudniu 1944 r., rozdzielony z ojcem, został wywieziony do Gusen I. W obozie doczekał wyzwolenia 5 maja 1945 r. Ojciec zmarł kilka dni później. Do Polski Wojciech Topolewski wrócił w 1946 r. Ukończył studia pedagogiczne w Olsztynie. W latach pięćdziesiątych zdecydował się na powrót do Warszawy i założył rodzinę. Do śmierci udzielał się czynnie w środowisku byłych więźniów Mauthausen–Gusen. Mówił o sobie: „nie mogę się z tego wyrwać”. Zob.: https:artsandauerculture.google.com/CAIyQmqEnikkla. [wróć]
5. W liście S. Nogaja, pisanym z Katowic 14 sierpnia 1945 r. (brak adresata), czytamy: „Mój Kochany! List Twój otrzymałem i serdecznie dziękuję. Mylisz się jednak, przypuszczając, że ja mam pracę i jakieś znaczenie[…]. Tutaj, na Śląsku, nikt nie chciał moich wspomnień drukować. Zlitowali się w Poznaniu i mam zamiar się tam przenieść. Położenie b. więźniów na Górnym Śląsku jest opłakane […] Nikt nie życzył sobie, byśmy wrócili […]. Pełno tutaj naszej wiary, ale wszystko […] tak jak w Gusen. Żyć może tylko szabrownik.Tymczasem trzeba czekać, aż się czasy poprawią”, „Reserch on Nazi Concentration Camps” Dobosiewicz Archiv, 90/jpg., s. 1–30 (Archiwum Stanisława Dobosiewicza, notatki Stanisława Nogaja], kopia wykonana w 2017 r., udostępniona przez prof. Eileen Lyon/Nowy Jork), znajdująca się w United States Holocaust Memorial (Muzeum Holokaustu) w Waszyngtonie . [wróć]
6. Termin „kapo” był powszechnie używany w obozach koncentracyjnych. W literaturze historycznej jest często stosowany w wąskim znaczeniu jako określenie więźniów kierujących komandami roboczymi. N. Wachsmann w Historia nazistowskich obozów koncentracyjnych, Warszawa 2016, s. 697, stwierdza, że termin „kapo” może być używany do określenia więźniów, którzy uzyskali bezpośrednią lub pośrednią władzę nad innymi więźniami, przejmując oficjalne funkcje w obozie. [wróć]
7. Stanisław Dobosiewicz (ur. 28 października 1910 r. w Makowie Mazowieckim, zm. 18 maja 2007 r.), polski nauczyciel, twórca powojennego szkolnictwa, działacz społeczny, pisarz. W 1932 r. na Uniwersytecie Warszawskim obronił pracę magisterską. Po studiach pracował jako nauczyciel. Po wrześniu 1939 r. i zajęciu przez Niemców Mazowsza został aresztowany (był na tzw. liście proskrypcyjnej). Zwolniono go i ponownie aresztowano 6 kwietnia 1940 r. w ramach Intelligenzaktion. Został osadzony w niemieckim obozie o cechach obozu koncentracyjnego Działdowo. 17 kwietnia 1940 r. wraz z grupą polskich więźniów został wywieziony do niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau, a pod koniec maja 1940 r. do KL Gusen I, filii Mauthausen. Był jednym z pierwszych więźniów będącego dopiero w budowie Gusen I. Początkowo pracował przy budowie obozu, a następnie został skierowany do pracy w kamieniołomach. W czasie pobytu w obozie działał w lewicowej konspiracji, wspierał także inicjatywy kulturalne wśród więźniów. 5 maja 1945 r. doczekał wyzwolenia. Po powrocie do Polski włączył się w organizację szkolnictwa polskiego na ziemiach zachodnich jako dyrektor jednego z departamentów Ministerstwa Oświaty. W 1949 r. wydał książkę 10 lat szkoły ludowej w Polsce. Przez wiele lat przewodniczył Klubowi Mauthausen-Gusen działającemu w ramach ZBoWiD. Wśrod dawnych więźniów zbierał dokumenty, relacje i materialy na temat podobozów systemu Mauthausen-Gusen. W 1980 r. wydał książkę Mauthausen-Gusen: samoobrona i poezja, i pieśni więźniów, a w 2000 r. Mauthausen-Gusen: w obronie życia i ludzkiej godności. Zmarł w 2007 r. Zob.: https://audiohistoria.pl/nagranie/76_msdp_014; zbioryspołeczne.pl/jednostki/PL_1001_%20MSDP_014_0001. [wróć]
8. Stanislaw Nogaj w części pamiętnika Oboźny Kammererer opisuje wydarzenia artystyczne, których autorami byli więźniowie. Najbardziej aktywni twórczo byli Polacy. Jego relacja odbiega od przekazu innych więźniów, np. W. Wnuka, W. Milkego, K. Gelinka, S. Grzesiuka i innch. Życie artystyczne w Gusen miało szczególne znaczenie. Przez twórczą pracę, sztukę, poezję więźniowie pragnęli pokazać, że sens życia stale ulega przemianom i można go odnaleźć pomimo cierpienia. Twórczość artystyczna pozwalała więźniom na symboliczną ucieczkę od koszmarnego świata, w którym przyszło im żyć, pełniła funkcję terapeutyczną.Więzień nie pogrążał się w marazmie, nie stawał się automatem, ale zachował człowieczeństwo, ocalił godność. Wiersze, których uczyło się na pamięć, powtarzało półszeptem, napawały otuchą i wiarą, bo wyrażały wspólne uczucia i nastroje. Była muzyka Gracjana Guzińskiego, był chór Mirosława Szopińskiego. O dziwo, pieśń Sen więźnia miała także pozytywny oddźwięk wśród Niemców – wielu z nich przebywało w obozach od 1933 r. Więźniowie śpiewali pieśni religijne i patriotyczne, kolędy, nawet zabawne piosenki, ale też układali i komponowali utwory oryginalne. W Gusen powstał także „ruch oporu” składający się z więźniów świeckich i duchownych praktykujących „opór przez modlitwę” („Żywy Różaniec”). W ukryciu przed władzami obozowymi w bloku nr 16 i 24 polscy profesorowie, np. Stanisław Adamanis, Kazimierz Gelinek, Stanislaw Koprowski i inni, prowadzili wieczory literackie, rozrywkowe, gier i pieśni. „Kapo dobry był, pozwalał się spotykać” – mówił druh Wacław (Milke), który obmyślal programy zawierające humanistyczne treści (Zob.: Piękne życie Wacława Milke, Płock 2010, s. 20). „Więźniowie Gusen zauważyli, że odruchy bardziej ludzkiego zachowania się kapo morderców rodziły się zwykle w kontakcie ze sportem oraz muzyką i śpiewem. Najczęściej była to potrzeba zamanifestowania swojej «wielkości». Oberkapo Kastenhofen Emil Lipiński, pospolity zbrodniarz w cywilu i morderca w obozie, chciał mieć w Gusen nadwornych śpiewaków i muzyków – stawał się więc «opiekunem» artystów, ale też czempionów sportowych. W ten sposób powstał specyficzny mecenat. Słuchając śpiewu polskich, hiszpańskich i rosyjskich śpiewaków lub muzyki polskich zespołów, zdawali się na krótko odzyskiwać człowieczeństwo”. (Zob.: S. Grzesiuk, Pięć lat kacetu, Warszawa 1982, s. 128). Członkom drużyny piłkarskiej obozowe kapo zapewniało lepsze wyżywienie, odpowiednie ubranie oraz pracę w komandach, która nie niszczyła kondycji fizycznej. [wróć]
9. „Reserch on Nazi Concentration Camps” Dobosiewicz Archiv, 90/jpg., s. 1–30 (Archiwum Stanisława Dobosiewicza, notatki Stanisława Nogaja). [wróć]
10. W okresie funkcjonowania obozu Mauthausen-Gusen można było prowadzić korespondencję na specjalnym formularzu na jeden adres raz na dwa tygodnie. Ponieważ listy przechodziły przez obozową cenzurę, więźniowie zaczęli poszukiwać sposobów przemycania informacji o rzeczywistym życiu obozowym. Podobnie były przekazywane wśród więźniów informacje z korespondencji zewnętrznej. W 1940 r. przed Bożym Narodzeniem w Gusen pozwolono więźniom napisać jednostronicowy list, zawiadamiający jednocześnie, że władze obozowe zezwolily na przesłanie jednokilogramowej paczki z żywnością. [wróć]
11. Reserch on Nazi Concentration Camps> Dobosiewicz Archiv, 90/jpg., s. 1–30 (Archiwum Stanisława Dobosiewicza, notatki Stanisława Nogaja). [wróć]
12. Przez cały okres istnienia niemieckiej Trzeciej Rzeszy funkcjonowało na jej terenie 13 obozów koncentracyjnych w pełnym – a więc organizacyjnym – znaczeniu tego określenia. Wokół nich do końca 1944 r. powstało około 900 obozów filialnych. Powstanie systemu niemieckich obozów koncentracyjnych było procesem wieloetapowym i w latach 1933–1945 podlegało ewolucji. Zachodziły w nich różne, czasem głębokie, reformy organizacyjne i zadaniowe. Dotyczyło to również obozowych załóg SS. Poza komendantem najważniejszą rolę odgrywali w nich oficerowie SS, od komendanta po szefa danego obozowego wydziału. Od ich postawy, charakteru i cech osobowościowych zależał los więźniarek i więźniów i szanse przeżycia przez nich obozu, w którym zostali osadzeni (np. obozowy reżim, a tym samym śmiertelność więźniów). Dlatego postanowiłem przedstawić ich biogramy, gdyż – jak już wcześniej wspomniałem – byli oni filarami władzy obozowej SS. Ta książka ma więc wypełnić lukę w historii niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych: „Obozy koncentracyjne są zbrodnią wojenną i zbrodnią przeciw ludzkości. […] Jednakże rodzaj i zakres tej zbrodni jest tak ogromny, że kwalifikacja obozów koncentracyjnych napotyka na niejedną trudność we wszystkich systemach prawnych. […] Pewne jest, że zbrodnie wojenne popełniono w tak olbrzymiej skali, jakiej nie notuje dotychczas historia wojen” (A. Klafkowski, Obozy koncentracyjne hitlerowskie jako zagadnienie prawa międzynarodowego, Warszawa 1968, s. 7, 53). [wróć]
13.Erziehungshäftlinge (niem.) – wychowanie więźnia poprzez pracę. W KL Dachau przypominały o tym więźniowi – brzmiące ironicznie i dwuznacznie – słowa namalowane na dachu kompleksu budynku gospodarczego: Es gibt nur einen Weg zur Freiheit. Seine Meilensteine heißen: Gehorsam, Fleiß, Erlichkeit, Ordnung, Sauberkeit, Nüchternheit, Wahrhaftigkeit, Opfersinn und Liebe zum Vaterland (Jest tylko jedna droga do wolności. Jej drogowskazy brzmią: posłuszeństwo, pilność, uczciwość, porządek, czystość, trzeźwość, prawdomówność, ofiarność oraz miłość do Ojczyzny). Zob. M. Grabiński, Dyplomacja w Dachau…, wyd. 2, Łowicz 2007, s. 103. „Praca przymusowa w niemieckich obozach koncentracyjnych była zasadniczym elementem życia obozowego i od samego początku czyniła z więźniów niewolników nazistowskich Niemiec. Ich siła robocza należała do władz obozowych SS, które używały jej do celów własnych lub sprzedawały innym. Niemieccy okupanci deportowali z Polski między 1939 a 1945 r. ponad 2 mln mężczyzn, kobiet i dzieci do pracy przymusowej w Rzeszy Niemieckiej. Wielu innych musiało wykonywać pracę przymusową na terenach okupowanych” (A. Jagodzińska, Praca przymusowa polskich więźniów (w tym polskich duchownych) w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Mauthausen-Gusen 1939–1945, referat z konferencji „Praca przymusowa podczas II wojny światowej, jej pamięć i konsekwencje”, zorganizowanej przez Oddział IPN w Szczecinie przy współpracy z Wydziałem Humanistycznym oraz z Instytutem Historii Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego w dniach 8–9 kwietnia 2018 r.). [wróć]
14. Tu nie ma ludzi, tu są więźniowie (niem.). [wróć]
15. S. Cieslak, Wspomnienia ks. kard. Adama Kozłowieckiego SJ w Dachau, s.108–109, referat wygłoszony na konferencji: „Dachau – niemiecki obóz koncentracyjny miejscem eksterminacji…”. [wróć]
16. W.J. Wysocki, Eksterminacja duchowieństwa polskiego…, s. 108-109. Inwalidentransport (niem) – transport inwalidów do miejsca zagazowania. Więźniów okłamywano, że będą wywiezieni do obozu, gdzie są lepsze warunki. Na temat rzeczywistego celu transportu więźniowie w Dachau dowiadywali się okrężną drogą z listów pisanych z Polski. [wróć]
17. T. Kaczmarek, Nazizm hitlerowski jako „prześladowca wiary”, „Ateneum Kapłańskie” 2000, t. 135, z. 1, s. 40; J. Wąsowicz, Sługa Boży ks. Franciszek Miśka SDB (1898–1942). Życie i męczeństwo, Piła 2011, s. 65. [wróć]
18. AIPN, GK 131/32/1, Wykaz imienny więźniów różnych narodowości zmarłych w okresie: 5 maja – 29 grudnia 1944 r. w podobozie Schloss Hartheim/Erholungerlager „E–Heim”. Sprawę ustalenia pełnej listy zamordowanych w Hartheim prowadziła prokuratura Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie. Według jej ustaleń proceder uśmiercania ludzi w komorach gazowych Schloss Hartheim (Erholungslager) trwał prawdopodobnie do ostatnich dni wojny, a nie do końca grudnia 1944 r. Liczbę zamordowanych tam Polaków (1604) ustalił na podstawie odnalezionych dokumentów prokurator szczecińskiego oddziału IPN Marek Rabiega. [wróć]
19. A. Kempisty, Sprawy Norymbergi ciąg dalszy, Warszawa 1975, s. 11–12. [wróć]
20. M.J. Mazurkiewicz, Ludobójstwo Niemiec na narodzie polskim (1939–1945). Studium historycznoprawne, Warszawa 2021, s. 201–202: „Tego typu lub zbliżony skład elit polskich (obejmujący wszystkich Polaków mających wyższe, a nawet średnie wyksztalcenie) pojawił się w wielu niemieckich studiach planistycznych, np. z 25 września 1939 r., s. 202 (zob. Program narodowościowy Rassenpolitischen-Amtu z 1939 roku na ziemiach polskich, «BGKBZNwP» IV [1948], s. 155)”. [wróć]
21. Niemieckie obozy koncentracyjne podzielono na trzy kategorie. Dachau, obok Sachsenhausen i Auschwitz, zaliczono do kategorii I, mieli w nich przebywać więźniowie „mało obciążeni” i „bezwzględnie nadający się do poprawy” (była to jednak fikcja, wymyślona dla zamaskowania prawdziwego obrazu obozu). Obozy II stopnia, tj. Buchenwald, Flossenburg, Neuengamme, Auschwitz II, Gross-Rosen, Stutthof były przeznaczone dla więźniów poważnie obciążonych, ale jeszcze zdolnych do poprawy. Obóz w Mauthausen-Gusen, zaliczony do kategorii III, najcięższej, przeznaczony był dla więźniów nienadających się do resocjalizacji. Poza klasyfikacją pozostał obóz w Ravensbrück, będący obozem kobiecym. W kwietniu 1945 r. KL Dachau posiadał 143 filie oraz różne kolumny robocze pracujące dla przemysłu zbrojeniowego i prywatnych firm. Na czele każdego obozu stał komendant odpowiedzialny tylko przed centralnymi władzami SS. Od samego początku KL Dachu i kolejne obozy koncentracyjne znajdowały się w SS (paramilitarnej formacji nazistowskiej podległej NSDAP), na którego czele stał powołany przez Adolfa Hitlera w 1930 r. Heinrich Himmler. Do 1942 r. obozami zarządzał Główny Urząd Administracyjny SS, którego szefem był Oswald Pohl. Z jego inicjatywy od 1934 r. patronat nad obozami sprawował utworzony w tym celu Główny Inspektorat Obozów Koncentracyjnych z siedzibą w Orenienburgu. Zob. więcej w: T. Musioł, Dachau 1933–1945, Katowice 1968; N. Waschsmann, Historia nazistowskich obozów koncentracyjnych, Warszawa 2016; J. Kosiński, Niemieckie obozy koncentracyjne i ich filie, Stephanskirchen 1999; A. Jagodzińska, Dachau – niemiecki obóz koncentracyjny miejscem martyrologii duchowieństwa polskiego w latach 1939–1945, referat wygłoszony na konferencji zorganizowanej w Instytucie Pamięci Narodowej w Warszawie w 2015 r. na temat: „Eksterminnacja polskiego duchowieństwa w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Mauthausen Gusen (1939–1945)”, zob. publikacja pokonferencyjna A. Gąsiorowski, A. Jagodzińska (red.), Eksterminacja duchowieństwa polskiego w niemieckich obozach koncentracyjnych…; M.J. Mazurkiewicz, Ludobójstwo Niemiec…[wróć]
22. A. Klafkowski, Obozy koncentracyjne…, s. 44. [wróć]
23. S. Nogaj, Gusen… , s. 7, 31. [wróć]
24. IPN GK 927/5175 (sygn. akt: KL Dachau 988/pt/Dachau, 144/pt /Dachau), EPM/I/5175, Nogaj Stanisław: „Nogaj Stanisław, ur. 08-11-1897 r. dotyczące ubiegania się o przyznanie pomocy finansowej […] 1969–1971. Aktotwórca: Pełnomocnik Zdrowia i Opieki Społecznej ds. Pomocy Finasowej dla Ofiar Pseudomedycznych Eksperymentów w Hitlerowskich Obozach Koncentracyjnych”, s. 1. [wróć]
25. Ibidem, s. 10. [wróć]
26. A. Kępiński, Rytm życia, Kraków 2012, s. 6–7. [wróć]
27. Komendantami obozu w Dachau byli: Hilmar Wăckerle (21 marca 1933 – 25 czerwca 1933), Theodor Eicke (28 czerwca 1933 – 3 lipca 1934), Alexander Reiner (4 lipca 1934 – 22 października 1934), Berthold Maack (23 października 1934 – 30 listopada 1934), Heinrich Deubel (1 grudnia 1934 – 31 marca 1936), Hans Loritz (1 kwietnia 1936 – 31 sierpnia 1939), Alex Piorkowski (1 września 1939 – 31 sierpnia 1942), Martin Weiss (1 września 1942 – 30 października 1943), Eduard Weiter (30 września 1943 – 28 kwietnia 1945), Heinrich Skodzensky (28 kwietnia 1945 – 29 kwietnia 1945): T. Musioł, Dachau…, s. 47; https://pl.wikipedia.org/wiki/Proces_za%C5%82ogi_Dachau_(US_vs._Martin_Gottfried_Weiss_i_inni) (dostęp: 20.08.2021); A. Jagodzińska, Dachau…, w: A. Gąsiorowski, A. Jagodzińska (red.), Eksterminacja duchowieństwa polskiego…, s. 36. [wróć]
28. Zob. W. Fejkiel, Eksperymenty dokonywane na więźniach hitlerowskich obozów koncentracyjnych jako metoda eksterminacji, [w:] C. Kempisty, K. Kruszczyński, C. Pilichowski, H. Szwarc, Eksterminacyjna polityka hitlerowska wobec narodu polskiego, Warszawa 1976, s. 115–135; A. Kępiński, Rytm…, s. 49; A. Jagodzińska, Kustosz Pamięci. Ksiądz Leon Stępniak (1913–2013). Więzień niemieckich obozów koncentracyjnych Dachau i Gusen, Warszawa 2019, s. 196–205. [wróć]
29. Przyjmuje się, że przez KL Dachau w latach 1933–1945 przeszło około 250 tys. więźniów z 40 krajów okupowanych przez Niemcy, w tym 48 511 Polaków. W dniu wyzwolenia 29 kwietnia 1945 r. w Dachau było około 33 tys. więźniów, z podobozami blisko 67 tys., w tym około 15 tys. Polaków – straciło życie około 10 tys. Obóz był głównym miejscem eksterminacji duchowieństwa różnych wyznań. Największą grupę stanowili duchowni Kościoła rzymskokatolickiego – 94,7 proc. Zob. E. Weiler, Dise Gaistliche in Dachau, sowie in anderen Konzentrazion und Gefangnissen, Mödling 1971, s. 45–48. Z uwięzionych 1778 polskich duchownych Niemcy zamordowali 868. Liczba ofiar nie jest dokładnie znana, gdyż w spisach obozowych nie uwzględniono osob skierowanych do obozu przez gestapo w celu wykonania egzekucji. Według oficjalnej listy zamordowanych ustalonej na podstawie zachowanych dokumentów znajdujących się w Archiwum Muzeum Dachau liczba zamordowanych sięgała 40. tys. Proces załogi Dachau odbywał się od 15 listopada do 13 grudnia 1945 r. przed Amerykańskim Trybunałem Wojskowym w Dachau. A. Jagodzińska, Kustosz Pamięci…; E. Chard, Spis pomordowanych Polaków w obozie koncentrayjnym Dachau, „Słowo Powszechne”, Monachium 1946; J. Domagała [W. Jacewicz], Ci, którzy pzreszli przez Dachau. Duchowni w Dachau, Warszawa 1957; K. Dunin-Waąwicz, Ruch oporu w hitlerowskich obozach koncentracyjnych 1933–1945, Warszawa 1979; M. Grabiński, Dyplomacja w Dachau, Dachau–Freiman–Dillingen 1946; W. Gaziński, Wróg. Pięć lat i jeden dzień w Dachau i Gusen, Poznań 2003; E.Weiler, Die Geistlichen in Dachau, Münster 1963/1964; AIPN GK 128/45, Konzentrationslager Dachau. Ewidencja więźniów KL Dachau; AIPN 4865, SS-Dachau, „Polityka okupanta hitlerowskiego wobec wyznań religijnych w Polsce w latach 1939–1945 w tzw. Okręgu Rzeszy: Gdańsk-Prusy Zachodnie, Kraj Warty i Regencja Katowicka”, 1946, maszynopis, cz. 2, tłum. i oprac. J. Woliński, J. Lubicz; IPN BU 01220/110, t. 1–5, Sprawa Dachau, dokumenty z 1961 r.; A. Gąsiorowski, A. Jagodzińska (red.), Eksterminacja duchowieństwa polskiego…[wróć]
30. AIPN, „SS Dachau”, Biblioteka Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsec, nr 4865, maszynopis, s. 1. [wróć]
31. T. Musioł, Dachau…, s. 271. [wróć]
32. Franz Bötger (1888–1946), zbrodniarz niemiecki, członek załogi KL Dachau. Od maja 1941 r. do wyzwolenia obozu kierownik wydziału odpowiedzialnego za pracę przymusową więźniów oraz rapportführer odpowiedzialny za apele więźniów w obozie. Brał czynny udział w biciu, rozstrzeliwaniu i wieszaniu więźniów. Po wojnie został skazany przez amerykański Trybunał Wojskowy na karę śmierci. Wyrok wykonano przez powieszenie w więzieniu w Landsbergu, http://pl.wikipedia.org.wiki/Franz_B%Bötger (dostęp: 7.02.2017). [wróć]
33. J.M. Greene, Sprawiedliwość w Dachau. Opowieść o procesach nazistów, Warszawa 2012, s. 51–145; A. Jagodzińska, Dachau i śmierć są synonimami, „Pamięć.pl” 2012, nr 2, s. 31. [wróć]
34. A. Kępiński, Rytm…, s. 144. [wróć]
35. S. Nogaj, Gusen…, s. 17. [wróć]
36. S. Nogaj, Gusen…, s. 79. [wróć]
37.