Gusen. Pamiętnik dziennikarza - Stanisław Nogaj - ebook

Gusen. Pamiętnik dziennikarza ebook

Nogaj Stanisław

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Gusen I było największym podobozem niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Mauthausen w Austrii. Podobóz, utworzony wiosną 1940 roku, był przeznaczony dla przedstawicieli polskiej inteligencji (w tym duchowieństwa), których eksterminowano poprzez morderczą, niewolniczą pracę w pobliskim kamieniołomie. Szacuje się, że na 37 tys. polskich więźniów Gusen zmarło lub zostało zamordowanych nawet 28 tys.!

Stanisław Nogaj (1897-1971), dziennikarz i pisarz, uczestnik powstania wiekopolskiego i powstań śląskich, który agresji niemieckiej na Polskę działał w konspiracji. Aresztowany trafił do Gusen już w maju 1940 roku i spędził w nim aż pięć lat. Z racji biegłej znajomości języka niemieckiego pracował w obozowej kancelarii. Wiedział wiele o funkcjonowaniu obozu i mógł prowadzić notatki. Dzięki temu wkrótce po wyzwoleniu, już latem 1945 roku, wydał książkę, w której opisał piekło Gusen.

To niezwykle ważny i wstrząsający dokument naocznego świadka niemieckich zbrodni. Nogaj ukazuje także ludzkie wybory, obok monstrualnego zła, „ubranego” w mundury SS – człowieczeństwo bezbronnych ludzi, których oprawcy skazali na cierpienie i śmierć. Przy okazji stara się zachować maksimum bezstronności, wyjść poza krąg stanów emocjonalnych, wczuć się w rzeczywistość obozową. Nie broni swoich wyborów, uzasadniając je jedynie walką o przetrwanie swoje, ale także innych więźniów, którym próbował pomagać.

Relacja Stanisława Nogaja jest bardzo cennym świadectwem z „epoki pieców”, bo spisanym na gorąco. Tragiczne losy więźniów Gusen ze wszech miar zasługują na poznanie i pamięć.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 415

Oceny
4,6 (7 ocen)
4
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
edyta19701970

Dobrze spędzony czas

Stanisław Nogaj był dziennikarzem, działaczem niepodległościowym, powstańcom wielkopolskim i śląskim, porucznikiem WP. Aresztowany w marcu 1940 r. przez gestapo został osadzony w Dachau, następnie w Mauthausen-Gusen, gdzie pracował w kancelarii obozowej oraz organizował obozowe mecze piłki nożnej. Stanisław Nogaj miał przymus pisania, który przydał mu się w KL Gusen. Od chwili, kiedy aresztowano go w Sosnowcu, myślał głównie o tym, jak zdobyć papier i ołówek. Zeszyt ukradł z obozowego biura, gdzie przydzielono mu pracę -- znał przecież niemiecki i umiał pisać na maszynie. Ukrywał notatnik w sienniku, ale kapo szybko go zauważył i wrzucił do latryny. Wtedy na podłodze przy piecu Nogaj odkrył szparę, w którą można wrzucić coś cienkiego, baraki były budowane na palach, pod podłogą znajdowała się pusta przestrzeń wysoka na metr. Żeby tam coś znaleźć, trzeba by wszystko zrywać. Zapisane kartki pakował więc do kopert i wrzucał do skrytki. Pod koniec wojny razem z bratem, który też był więźni...
00
tomaszkargul

Nie oderwiesz się od lektury

świetna lektura, jeśli ktoś czytał 5 lat kacetu Stanisława Grzesiuka, to ta książka jest dobrym uzupełnieniem
00

Popularność




Wstęp

WSTĘP

O dziele Stanisława Nogaja

O dziele Sta­ni­sława Nogaja

Czy przed­sta­wie­nie ludz­kiej tra­ge­dii jest moż­liwe? Czy każda forma upa­mięt­nie­nia z cza­sem nie staje się celem samym w sobie, a sztuka arty­sty spy­cha cier­pie­nie (ofiar) na drugi plan?

Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza (cz. 1–3) Sta­ni­sława Nogaja, dzien­ni­ka­rza, powstańca wiel­ko­pol­skiego i ślą­skiego, pol­skiego więź­nia nie­miec­kich nazi­stow­skich2 obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Gusen I (naj­więk­szej filii obozu Mau­thau­sen – Stufe III kate­go­rii naj­cięż­szej) wydany w Kato­wi­cach w latach 1945–1946 nakła­dem Komi­tetu Byłych Więź­niów Obozu Kon­cen­tra­cyj­nego Gusen, jest wyjąt­kowy nie tylko ze względu na spo­sób, w jaki powsta­wał w tym obo­zie wśród więź­niów i ich opraw­ców. To wstrzą­sa­jąca rela­cja więź­nia – świadka nie­miec­kich zbrodni, ludz­kiego cier­pie­nia, ludz­kich postaw w chwili zagro­że­nia śmier­cią – spi­sana chro­no­lo­gicz­nie z podzia­łem tema­tycz­nym, pod­czas pię­cio­let­niego pobytu Autora w tam­tym prze­ra­ża­ją­cym miej­scu, jakim było Gusen I, aż do dnia wyzwo­le­nia 5 maja 1945 r. To jedna z pierw­szych rela­cji pol­skiego więź­nia nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Mau­thau­sen-Gusen – pod­da­wa­nego szy­ka­nom (m.in. ska­za­nego na karę słupka, bitego) oraz doświad­cze­niom pseu­do­me­dycz­nym, kil­ka­krot­nie cho­rego, a jed­nak żyją­cego nadzieją prze­trwa­nia – wydana wkrótce po powro­cie Autora do Pol­ski, w paź­dzier­niku 1945 r.3 w for­mie pamięt­nika/repor­tażu, napi­sa­nego w spo­sób żywy, barwny i nie­zwy­kle suge­stywny. Książka ta zawiera rów­nież wiele prze­my­śleń i spo­strze­żeń na temat postaw ludz­kich na róż­nych eta­pach walki o życie i wzbo­gaca lite­ra­turę pamięt­nikarsko-obo­zową o nowe i cenne pier­wiastki. Poza tym nie­wąt­pli­wie Gusen Nogaja to nie­za­prze­czal­nie ważne źró­dło wie­dzy histo­rycz­nej, szcze­gól­nie w czę­ści doty­czą­cej nie­miec­kiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Gusen I, gdzie główny ciąg rela­cji roz­grywa się za dru­tami kol­cza­stymi tego obozu. Dzięki temu Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza (więź­nia) to także „żywa pamięć”. Podob­nie jak wielu auto­rów, byłych więź­niów nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, ujął tę bole­sną tema­tykę nie tylko syn­te­tycz­nie, gru­pu­jąc ją w pewne zespoły zagad­nień, ale zasto­so­wał także metodę pamięt­nika – rela­cjo­nu­jąc szcze­gó­łowo obo­zowe życie z nara­że­niem wła­snego. Przez pięć dłu­gich lat, żyjąc obok tysięcy wię­zio­nych oraz obo­zo­wych katów, noto­wał to, co widział, co sły­szał, by oca­lić od zapo­mnie­nia i uczcić pamięć tych, któ­rzy zgi­nęli w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Mau­thau­sen-Gusen. Cho­ciaż z pew­no­ścią nie­ła­two było więź­niowi bez­stron­nie opi­sać wstrzą­sa­jące wyda­rze­nia codzien­nego życia w obo­zie, to dostrze­gamy, że sta­rał się zacho­wać mak­si­mum neu­tral­no­ści, wyjść poza krąg emo­cjo­nal­nych sta­nów, wczuć się nie­jako w obo­zową rze­czy­wi­stość. Ponie­waż znał dosko­nale język nie­miecki, został skie­ro­wany do pracy w kan­ce­la­rii komen­danta obozu Karla Chmie­lew­skiego. Dzięki temu „uprzy­wi­le­jo­wa­niu” był bli­sko tego, co działo się w obo­zie – bli­sko ludzi (więź­niów i władz obo­zo­wych). Ryzy­ku­jąc wła­snym życiem, wyko­rzy­stał pracę w kan­ce­la­rii do pro­wa­dze­nia nota­tek od pierw­szych dni aż do dnia wyzwo­le­nia. Zapi­sane kartki, umiesz­czane w koper­tach, prze­cho­wał do końca wojny w skrytce pod pod­łogą. Pod koniec wojny razem z bra­tem (także więź­niem Gusen) wydo­byli koperty i przy­wieźli do Pol­ski. Można ten czy inny pogląd Autora pod­dać pod pożą­daną dys­ku­sję, nie można jed­nak nie usza­no­wać jego bez­kom­pro­mi­so­wego poszu­ki­wa­nia spra­wie­dli­wo­ści w ludz­kich osą­dach. W rela­cji z pobytu w Gusen nie broni swo­ich wybo­rów, uza­sad­nia je walką o prze­trwa­nie swoje i innych więź­niów.

Autor Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza, wię­zień świa­dek, opi­suje chro­no­lo­gicz­nie (jak sam pisze, „nie umia­łem wyzbyć się żyłki kro­ni­kar­skiej”) nie tylko nie­miec­kie zbrod­nie, ale także uka­zuje ludz­kie wybory, obok zła – czło­wie­czeń­stwo. Obok mun­duru eses­mań­skiego ubrani w wię­zienne pasiaki, ska­zani na cier­pie­nie i śmierć, bez­bronni ludzie, wśród nich Polacy, naj­bar­dziej znie­na­wi­dzeni przez Niem­ców. Gusen to ważny kom­po­nent pamięci histo­rycz­nej, na który składa się także pamięć indy­wi­du­alna Autora. To lek­tura wstrzą­sa­jąca, a zara­zem głę­boko przej­mu­jąca, to także pro­test prze­ciwko złu. Autor dał czy­tel­ni­kowi jasny pogląd na okrutną i haniebną insty­tu­cję nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, na ich orga­ni­za­cję, urzą­dze­nia, a co naj­waż­niej­sze – na to, czym one były lub być miały według zamia­rów ich twór­ców.

Gdy czy­tamy Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza, zada­jemy sobie pyta­nie, jak czło­wiek mógł przy­spa­rzać dru­giemu czło­wiekowi takich cier­pień i… czy istot­nie, i… czy to moż­liwe. Dla poko­le­nia uro­dzo­nego po woj­nie to trudne zagad­nie­nie, ale prze­cież tak było i musimy o tym mówić gło­śno, by nie powtó­rzyło się ni­gdy wię­cej. Dla­tego tak ważne jest mówie­nie o histo­rii jako o pew­nej cią­gło­ści. Histo­ria est magi­stra vitae. Prze­szłość pozwala lepiej zro­zu­mieć teraź­niej­szość. Histo­ria też lubi się powta­rzać, dla­tego tak istotne jest odwo­ły­wa­nie się do niej i tylko od nas zależy, czy zdą­żymy wie­dzę histo­ryczną o tra­gicz­nych latach nie­miec­kiej oku­pa­cji 1939–1945 prze­ka­zać młod­szemu poko­le­niu tak, by mogło zro­zu­mieć dra­ma­tyzm tam­tych cza­sów. Prawda o obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych była dostępna tylko opraw­com i ich ofia­rom, a czas świad­ków nie­miec­kich zbrodni nie­ubła­ga­nie dobiega końca4. Poprzez wzno­wie­nie publi­ka­cji Gusen prawda o zbrod­niach w two­rzo­nych przez Niem­ców obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, zagłady, przej­ścio­wych zosta­nie prze­ka­zana przez Autora zapi­sa­nymi na papie­rze sło­wami więź­nia Dachau i Mau­thau­sen-Gusen, świadka tych zbrodni.

Punk­tem wyj­ścia przy pisa­niu pamięt­nika były dla Autora wyda­rze­nia, które z powodu szcze­gól­nej wagi i oso­bi­stych prze­żyć zostały naj­bar­dziej zapa­mię­tane. Była to nie­miecka agre­sja 1 wrze­śnia 1939 r., wyjazd w nocy z 2 na 3 wrze­śnia z zespo­łem redak­cyj­nym z Kato­wic do War­szawy, udział w obro­nie sto­licy, wkro­cze­nie do niej Niem­ców, powrót na Śląsk (miesz­kał w Sosnowcu), praca kon­spi­ra­cyjna, aresz­to­wa­nie przez gestapo, osa­dze­nie kolejno w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych: od 14 kwiet­nia 1940 r. w Dachau; od 25 maja 1940 r. do wyzwo­le­nia 5 maja 1945 r. w Gusen I – naj­więk­szej filii nie­miec­kiego obozu macie­rzy­stego Mau­thau­sen. Zapisy były pro­wa­dzone od pierw­szych dni pobytu w obo­zie. Zain­te­re­so­wa­nie pamięt­ni­kiem było tak duże, że „Robot­nik Kujaw­ski” w Ino­wro­cła­wiu i „Głos Wiel­ko­pol­ski” w Pozna­niu5 już w lipcu 1945 r. w odcin­kach dru­ko­wały pierw­szą część pamięt­nika/repor­tażu. Nogaj jest auto­rem, który „widzi obóz od wewnątrz”. Oprócz wła­snych prze­żyć przed­sta­wia życie współ­więź­niów, opi­suje nie tylko potworne nie­miec­kie zbrod­nie, ale także udręki codzien­nego życia obo­zo­wego: cier­pie­nie z powodu chro­nicz­nego głodu, bicia, braku higieny (świerzb, plu­skwy, wszy, tyfus). Ale nie jest to tylko opo­wia­da­nie o wza­jem­nej pomocy, cier­pie­niu, o umie­ra­niu, o walce o prze­ży­cie. Zapa­mię­tał i zapi­sał mnó­stwo szcze­gó­łów, syl­we­tek, nazwisk, przed­sta­wia gale­rię cha­rak­te­ry­stycz­nych postaci, wśród nich więź­niów noszą­cych tytuł „kapo”6.

Z doku­men­ta­cji znaj­du­ją­cej się w Archi­wum Sta­ni­sława Dobo­sie­wi­cza7, więź­nia Gusen, wynika, że pewne zapisy Nogaja z pobytu w Dachau i Gusen mogą jesz­cze znaj­do­wać się w archi­wach zagra­nicz­nych. Oto, co pisze Sta­szek Nogaj w swo­ich wspo­mnie­niach (kopia maszy­no­pisu s. 44–45, nie wiem czy opu­bli­ko­wa­nych) na temat ugru­po­wań poli­tycz­nych w Gusen:

Nie­mieccy kapo i blo­kowi, wdzięczni Pola­kom za wido­wi­ska kul­tu­ralno-oświa­towe, nie trosz­czyli się o dal­szą dzia­łal­ność pol­skiej orga­ni­za­cji pod­ziem­nej, która oddzielne przed­sta­wie­nia, wie­czorki (nie­czy­tel­nie) kul­tu­ralno-oświa­towe orga­ni­zo­wała spe­cjal­nie dla Pola­ków. Roz­wi­nęła się rów­nież inten­sywna dzia­łal­ność poli­tyczna. Naj­spraw­niej byli zor­ga­ni­zo­wani pepe­snicy, na czele któ­rych stał Wik­tor Szcze­śniak z Kali­sza, nauczy­ciel Dutka z Mię­dzy­bro­dzia i Woj­ciech K. […] z Łaz. Grupa ta była zor­ga­ni­zo­wana w piąt­kach i urzą­dzała nie­dzielne wie­czorki dys­ku­syjne na bloku 10. Te wie­czorki dys­ku­syjne zapo­cząt­ko­wane zostały już w sierp­niu 1940 r. przez Sku­pie­nia i Kró­laka z Pozna­nia. Z pepe­sia­kami współ­pra­co­wała grupa Żydów socja­li­stów pod kie­row­nic­twem […]. Współ­praca trwała do czasu, aż wszyst­kich Żydów wykoń­czono. Drugą grupą utrzy­mu­jącą stały kon­takt z pepe­śni­kami była grupa rady­kal­nych chło­pów. W bloku 2 wokół Cze­sława Łęskiego zebrała się grupa rady­kal­nej mło­dzieży wyka­zu­jąca dużą żywot­ność. Grupa ta zorga­ni­zo­wała śmiałe przed­sta­wie­nia teatralne8, które stwa­rzały bar­dzo opty­mi­styczny nastrój, wpły­wa­jąc na poglądy ludz­kie, na świat i życie. Grupa została okrzy­czana jako bol­sze­wicka i miała dużo wro­gów. W 1943 r. świeżo przy­były do obozu Jerzy Piwie z Czę­sto­chowy wspól­nie z pro­fe­so­rem Sta­ni­sła­wem Dobo­sie­wi­czem zało­żyli na tere­nie obozu Pol­ską Par­tię Robot­ni­czą, nawią­zu­jąc ści­słą współ­pracę z mło­dzie­żową grupą Łęskiego. Oddziel­nie dzia­łała grupa pol­skich komu­ni­stów na bloku 12 pod kie­row­nic­twem Rad­dzy[…]skiego, byłego sekre­ta­rza Komu­ni­stycz­nej Par­tii Pol­skiej w Lubi­niu pod Pozna­niem[…]». Pra­wica w obo­zie miała rów­nież swoje orga­ni­za­cje poli­tyczne, pośród któ­rych naj­cie­kaw­szą dzia­łal­ność ujaw­nili ludo­wcy zor­ga­ni­zo­wani w bloku 1. Nato­miast bar­dzo silne było ugru­po­wa­nie kato­li­ków, skła­da­jące się z byłych dzia­ła­czy Chrze­ści­jań­skiej Demo­kra­cji i odłamu endec­kich księży kato­lic­kich9.

Z nota­tek Sta­ni­sława Dobo­sie­wi­cza dowia­du­jemy się, że Nogaj pro­wa­dził roz­le­głą kore­spon­den­cję10, a wia­do­mo­ści, czy to od niego, czy przy­cho­dzące z zewnątrz, ze względu na cen­zurę były kodo­wane. Pomy­słów nie bra­ko­wało:

Nogaj pro­wa­dził bar­dzo roz­ga­łę­zioną kore­spon­den­cję z Kato­wi­cami, Kra­ko­wem, Będzi­nem, Pozna­niem, War­szawą, i Bran­den­bur­giem. Wysy­łał i otrzy­my­wał listy pełne ukry­tych wia­do­mo­ści. Listy, które Nogaj otrzy­my­wał z wol­no­ści, zawie­ra­jące wia­do­mo­ści ogól­no­po­li­tyczne i wojenne, sta­wały się wła­sno­ścią ogólną i kur­so­wały mię­dzy człon­kami ruchu pod­ziem­nego od bloku do bloku, pod­trzy­mu­jąc nadzieję i doda­jąc sił do wytrwa­nia. Nada­wa­nie listów w więk­szej licz­bie, niż prze­wi­dy­wały prze­pisy obo­zowe, pole­gało na tym, że wyszu­ki­wał on w obo­zie takich towa­rzy­szy, któ­rzy nie posia­dali na wol­no­ści rodziny i zna­jo­mych, więc naprawdę nie mieli do kogo pisać. Takich więź­niów miał Nogaj 14. Pod ich nazwi­skami i imio­nami pisał i poza cen­zurą wysy­łał listy. Rodzina Nogaja otrzy­my­wała listy od niezna­jo­mych więź­niów, ale po cha­rak­te­rze pisma i tre­ści łatwo domy­ślała się wła­ści­wego nadawcy. Dla­tego też Nogaj wie­dział pra­wie wszystko, co się na świe­cie działo. Otrzy­mane wia­do­mo­ści kol­por­to­wał w wyda­wa­nej przez niego gazetce. Gdy Poznań po raz pierw­szy był bom­bar­do­wany przez ame­ry­kań­skich i angiel­skich lot­ni­ków, Nogaj otrzy­mał list nastę­pu­ją­cej tre­ści: «Odwie­dziła mnie cio­cia Celka i Zyg­munt. Może­cie sobie wyobra­zić radość». Cio­cia Celka mieszka w Ame­ryce, a brat Nogaja, lot­nik, prze­bywa w Anglii11.

By zro­zu­mieć to, co z pobytu w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Gusen prze­ka­zał w Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza jego Autor, konieczne jest przy­po­mnie­nie, czym były nie­miec­kie obozy kon­cen­tra­cyjne zakła­dane w latach 1933–1945 na tere­nie Nie­miec i pod­bi­tych przez nie kra­jów euro­pej­skich i jaką ode­grały rolę w eks­ter­mi­na­cji Pola­ków w latach 1939–1945 pod­czas nie­miec­kiej oku­pa­cji12. Po utwo­rze­niu we wrze­śniu 1939 r. Głów­nego Urzędu Bez­pie­czeń­stwa Rze­szy – w ramach tzw. głów­nych urzę­dów SS – to wła­śnie ta insty­tu­cja decy­do­wała aż do 1945 r. nie tylko o naka­zach osa­dze­nia w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, ale także o dal­szych losach więź­niów, w tym rów­nież o ich zwol­nie­niu. W indy­wi­du­al­nych przy­pad­kach to wła­ściwe tery­to­rial­nie pla­cówki gestapo oraz komen­danci i dowódcy poli­cji bez­pie­czeń­stwa byli w pierw­szym rzę­dzie dys­po­nen­tami życia więź­niów obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Decy­do­wali o zgła­dze­niu w obo­zie kon­kret­nego więź­nia lub zakład­ni­ków więź­niów poza jego tere­nem. Mogli to robić bez­po­śred­nio lub za pośred­nic­twem oddziału poli­tycz­nego (Poli­ti­sche Abte­ilung), będą­cego eks­po­zy­turą gestapo w obo­zie. Osa­dza­nie w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych miało nie tylko eli­mi­no­wać z życia spo­łecz­nego kon­kretne osoby lub całe grupy naro­dowe nasta­wione wrogo wobec narodu i pań­stwa nie­miec­kiego, ale także oddzia­ły­wać odstra­sza­jąco, w jakimś sen­sie „wycho­waw­czo”13, na wszyst­kich żyją­cych w Niem­czech lub na tere­nach przez nie oku­po­wa­nych, także Pol­ski. W nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych „nad­lu­dzie” tępili osoby uznane przez sie­bie za „pod­lu­dzi”, któ­rzy byli dla nich więź­niami, nie­wol­ni­kami, nume­rami.

Bito za uży­cie przez pomyłkę słowa Mann, czło­wiek – zamiast Häftlinge! – wię­zień. Hier gibt’s keine Männer, hier sind nur Häftlinge!14 Wię­zień mógł ist­nieć tak długo, jak długo przy­no­sił poży­tek swoim panom; osła­bły, chory, nie­zdolny do pracy szedł do komory gazo­wej, do kre­ma­to­rium. Litość nazy­wano sła­bo­ścią, czymś nie­god­nym narodu moc­nych. W obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych były jedy­nie dwie kate­go­rie osób: Her­re­nvolk (naród panów) i min­der­wer­ti­ges Volk (naród pod­rzędny), wszystko to sie­dzi bar­dzo głę­boko w umy­śle prze­cięt­nego Niemca15.

Reżim nie­miecki posłu­gi­wał się fał­szem i hipo­kry­zją oraz masko­wał zło, bar­ba­rzyń­stwo i ludo­bój­stwo. Więź­nio­wie bestial­sko zamor­do­wani w obo­zie figu­rują na listach zgo­nów pod­pi­sa­nych przez nie­mieckich leka­rzy jako zmarli na serce lub nie­wy­dol­ność krą­że­nia. Każda szy­kana i udręka miała nie­winną nazwę i cał­kiem rozumną moty­wa­cję. I tak na przy­kład wyczer­pu­jące i bar­dzo męczące, zwłasz­cza o gło­dzie, a zara­zem ogłu­pia­jące ćwi­cze­nia gim­na­styczne nazy­wane były Exe­rzie­ren albo Sport. Sta­wia­nie nie­wy­ko­nal­nych wyma­gań w zakre­sie schlud­no­ści i porządku nazy­wano Sau­ber­keit. Posła­nie cho­rego do komory gazo­wej okre­ślało się jako Son­der­be­han­dlung. Ska­za­nie starca lub kaleki na śmierć to po pro­stu Inva­li­den­tran­sport16. Więź­niów tych uśmier­cano w ramach pro­gramu euta­na­zji – według roz­po­rzą­dze­nia Adolfa Hitlera z 1 wrze­śnia 1939 r. o kryp­to­ni­mie „T4”, opar­tego na zasa­dach euge­niki (osoby chore psy­chicz­nie i fizycz­nie, zakwa­li­fi­ko­wane jako zbędne dla Trze­ciej Rze­szy) – w komo­rach gazo­wych zamku Har­theim (Schloss Har­theim) koło Linzu. Była to szes­na­sto­wieczna rene­san­sowa budowla znaj­du­jąca się w miej­sco­wo­ści Alko­ven w Gór­nej Austrii. W jej komo­rach gazo­wych śmierć ponio­sło co naj­mniej 30 tys. więź­niów przy­wie­zio­nych z nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych w „trans­por­tach inwa­li­dów”, w tym 2–3 tys. Pola­ków. Wśród nich było 500 pol­skich kapła­nów, w tym 311 z obozu w Dachau17. Pro­chy spa­lo­nych wywo­żono poza teren zamku i wrzu­cano do Dunaju lub rzeki Traun. Akta per­so­nalne więź­niów wra­cały do oddziału poli­tycz­nego SS w Dachau lub Mau­thau­sen, skąd wysy­łano do rodzin zawia­do­mie­nia o zgo­nie. Pro­ce­der uśmier­ca­nia ludzi w komo­rach gazo­wych Har­theim – według zacho­wa­nych doku­men­tów – trwał do 29 grud­nia 1944 r.18

Życie w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym nie­wąt­pli­wie otwie­rało głę­bie duszy czło­wie­czej. Czyż można więc się zdzi­wić, że w tej głębi uka­zy­wało się wyłącz­nie to, co naj­bar­dziej ludz­kie, a więc stop złego obok dobrego? Linia prze­ci­na­jąca całe ludz­kie ist­nie­nie i dzie­ląca dobro od zła sięga aż do naj­więk­szych głębi i jest widoczna nawet na dnie tej prze­pa­ści, jaką był obóz kon­cen­tra­cyjny.

Pomimo upływu wielu lat od zakoń­cze­nia dru­giej wojny świa­to­wej skutki pobytu w nie­miec­kich wię­zie­niach, obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, zagłady, pracy przy­mu­so­wej, prze­sie­dleń­czych i obo­zach jeniec­kich, a przede wszyst­kim póź­niej­sze ich następ­stwa są wciąż tema­tem aktu­al­nym i bada­nym:

Stałe zain­te­re­so­wa­nie i kon­ty­nu­acja badań w tym zakre­sie wynika z nara­sta­ją­cego z per­spek­tywy histo­rycz­nej nie­po­koju, że ogrom zbrodni popeł­nio­nych przez Niem­ców i odtwo­rze­nie wszyst­kiego, co skła­dało się na cier­pie­nia i znisz­cze­nia milio­nów ludzi, zdaje się prze­kra­czać moż­li­wo­ści naszego poko­le­nia – tego, które powinno speł­nić swój ludzki obo­wią­zek zarówno wobec ofiar nie­miec­kiego nazi­zmu, jak i przy­szło­ści19.

Jak wiemy, jed­nym z ide­owych celów nie­miec­kiego agre­sora stało się znisz­cze­nie pol­skiej war­stwy poli­tycz­nej (przy­wód­czej) i pol­skiej inte­li­gen­cji (naj­bar­dziej aktyw­nego pol­skiego ele­mentu). Jesz­cze przed wojną pod­czas ope­ra­cji „Tan­nen­berg” – w ramach dok­tryny naro­do­wego socja­li­zmu – spo­rzą­dzono listy Pola­ków, któ­rych uznano za szcze­gól­nie nie­bez­piecz­nych dla Nie­miec. Na tak zwa­nych listach pro­skryp­cyj­nych:

wyróż­niono nastę­pu­jące kate­go­rie, usta­lone według ich głów­nej dzia­łal­no­ści (wyli­cze­nie nie jest wyczer­pu­jące): duchowni (w szcze­gól­no­ści Kościoła kato­lic­kiego), funk­cjo­na­riu­sze pol­skiej poli­cji oraz innych służb mun­du­ro­wych, żoł­nie­rze i ofi­ce­ro­wie Woj­ska Pol­skiego, byli powstańcy wiel­ko­pol­scy i ślą­scy oraz akty­wi­ści ple­bi­scy­towi z Gór­nego Ślą­ska, War­mii i Mazur, osoby pocho­dze­nia szla­chec­kiego, nauczy­ciele, wycho­wawcy, peda­go­dzy, spo­łecz­nicy, wykła­dowcy, przed­sta­wi­ciele wol­nych zawo­dów (leka­rze, den­ty­ści, wete­ry­na­rze, muzycy, pisa­rze, dzien­ni­ka­rze, człon­ko­wie pale­stry, par­la­men­ta­rzy­ści, repre­zen­tanci admi­ni­stra­cji cen­tral­nej i lokal­nej, zna­czący przed­się­biorcy i wła­ści­ciele ziem­scy, człon­ko­wie orga­ni­za­cji patrio­tycz­nych, zwłasz­cza: Pol­skiego Związku Zachod­niego, ale rów­nież Ligi Mor­skiej i Kolo­nial­nej, Związku Obrony Kre­sów Zachod­nich, Kur­ko­wego Brac­twa Strze­lec­kiego, Towa­rzy­stwa Powstań­ców Wiel­ko­pol­skich i Woj­ska Pol­skiego, Pol­skiego Towa­rzy­stwa „Sokół”20.

Pro­gram wynisz­cze­nia narodu pol­skiego reali­zo­wano poprzez aresz­to­wa­nia, roz­strze­li­wa­nia, osa­dze­nia w wię­zie­niach, obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych nazy­wa­nych fabry­kami śmierci21. W wyroku Naj­wyż­szego Try­bu­nału Naro­do­wego w pro­ce­sie J. Bühlera po prze­pro­wa­dze­niu ana­lizy nie­miec­kiego pro­gramu ludo­bój­stwa stwier­dzono:

Likwi­da­cja wie­lo­mi­lio­no­wego narodu, mają­cego swoją dumną tysiąc­let­nią histo­rię bytu pań­stwo­wego, swoją wysoką kul­turę i cywi­li­za­cję oraz nie­mały wkład w ogólny doro­bek ludz­ko­ści, była jed­nak przed­się­wzię­ciem nie­ła­twym nawet dla zezwie­rzę­co­nych hord hitle­row­skich. Dla­tego akcja likwi­da­cji pomy­ślana była eta­pami22.

Na listę Pola­ków „nie­bez­piecz­nych dla Nie­miec” został wpi­sany Sta­ni­sław Nogaj, pol­ski dzien­ni­karz, były powsta­niec wielkopol­ski i ślą­ski, akty­wi­sta ple­bi­scy­towy. Aresz­to­wany 9 marca 1940 r., przez wię­zie­nie w Sosnowcu wywie­ziony został do nie­miec­kiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Dachau, a stam­tąd do nie­miec­kiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Mau­thau­sen-Gusen I. W roz­dziale pierw­szym Za co dosta­łem się do Gusen Nogaj pisze:

Liczy­łem się poważ­nie z fak­tem, że godziny moje są poli­czone. Nie­po­dobna, by gestapo nie znało mojej prze­szło­ści, dzia­łal­no­ści przed­wo­jen­nej, udziału w powsta­niach. Nie liczy­łem na to, by wspa­nia­ło­myśl­nie zechcieli mi to wszystko daro­wać […]. Dnia 9 marca 1940 r. zosta­łem aresz­to­wany […]. Nie chcia­łem wie­rzyć, że już w 1935 r. figu­ro­wa­łem na liście prze­stęp­ców Trze­ciej Rze­szy23.

Wywie­ziony do Dachau 14 kwiet­niu 1940 r. (numer obo­zowy 3705)24, swoje prze­ży­cia z krót­kiego pobytu w obo­zie opi­sał w roz­dziale Pierw­szy etap: Dachau. Kolejne roz­działy to rela­cje, wspo­mnie­nia z pobytu w Gusen I. Tak opi­suje swój przy­jazd w trans­por­cie więź­niów do KL Dachau:

Po uciąż­li­wej […] dro­dze wylą­do­wa­li­śmy dnia 14 kwiet­nia 1940 r. olbrzy­mim trans­por­tem do Dachau. […] Sztu­bo­wymi byli prze­waż­nie nie­mieccy komu­ni­ści. […] Warunki byto­wa­nia były dość cięż­kie, tak nam się przy­naj­mniej wtedy wyda­wało. Dopiero póź­niej, w Gusen, zro­zu­mie­li­śmy, że Dachau pod wie­loma wzglę­dami był rajem25.

Co decy­do­wało o tym, że jedni prze­żyli obóz, docze­kali wyzwo­le­nia, inni umie­rali? Jaki wpływ na dal­sze powo­jenne losy miał pobyt w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym? Czy wszyst­kich więź­niów obo­zów dotknął syn­drom „KZ” – zabu­rze­nia psy­chicz­nego wyni­ka­ją­cego z nie­ludz­kich warun­ków panu­ją­cych w tych miej­scach? O prze­trwa­niu w obo­zie decy­do­wała mię­dzy innymi wła­śnie siła psy­chiczna. Wię­zień, który nie miał odpor­no­ści psy­chicz­nej, by wal­czyć o prze­trwa­nie, tra­cił też siły fizyczne. Wpa­dał w tak zwane muzuł­mań­stwo. Odpor­ność psy­chiczną w warun­kach obo­zo­wych dawało także poczu­cie wspól­noty z więź­niami. Rolę obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej traf­nie okre­ślił psy­chia­tra Antoni Kępiń­ski (1918–1972):

W kon­cep­cji hitle­row­skiej obozy zagłady – poza bez­po­śred­nim celem poli­tyczno-eko­no­micz­nym, pole­ga­ją­cym na jak naj­bar­dziej efek­tyw­nym i naj­tań­szym wynisz­cze­niu wroga – miały sens głęb­szy; było nim oczysz­cze­nie rasy ger­mań­skiej z tego wszyst­kiego, co nie zga­dzało się z ide­ałem ger­mań­skiego nad­czło­wieka. Przy­świe­cała tu daleka wizja świata ludzi pięk­nych, sil­nych, zdro­wych, świata, w któ­rym nie było miej­sca dla cho­rych, kalek, nie­nor­mal­nych psy­chicz­nie […]. Dla tego pięk­nego celu trzeba było przejść przez wstrętne okrop­no­ści obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych26.

Dachau – pierw­szy nie­miecki nazi­stow­ski obóz kon­cen­tra­cyjny SS (Kon­zen­tra­tion­sla­ger SS), trak­to­wany przez Niem­ców jako wzor­cowy (Muster­la­ger) dla powsta­ją­cych podob­nych mu na tere­nie Nie­miec i oku­po­wa­nych kra­jów Europy, został zało­żony 22 marca 1933 r. – po doj­ściu Adolfa Hitlera do wła­dzy w stycz­niu tego roku – z roz­kazu Hein­ri­cha Him­m­lera w pobliżu mia­steczka Dachau w Bawa­rii, nie­da­leko Mona­chium, nad rzeką Amper. Pod­stawą jego ist­nie­nia – jak i póź­niej­szych obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych – było roz­po­rzą­dze­nie Adolfa Hitlera „o ochro­nie narodu i pań­stwa” z 28 lutego 1933 r. Powstał na spe­cjal­nie w tym celu wybra­nym bagni­stym tere­nie o nie­zdro­wym, wil­got­nym kli­ma­cie. Od marca 1933 do lutego 1940 r. obóz Dachau był miej­scem odosob­nie­nia dla Niem­ców – komu­ni­stów, homo­sek­su­ali­stów, Świad­ków Jehowy, Żydów, Cyga­nów – ofiar nazi­stow­skiej poli­tyki Nie­miec. W chwili wybu­chu wojny 1 wrze­śnia 1939 r. w obo­zie Dachau było uwię­zio­nych także ponad 2 tys. Pola­ków, oby­wa­teli nie­miec­kich miesz­ka­ją­cych na tere­nie Nie­miec: człon­ków Związku Har­cer­stwa Pol­skiego, Mło­dzieży Pol­skiej, Związku Ślą­skich Kół Śpie­wa­czych, nauczy­cieli i innych grup spo­łecz­nych27. Szko­lono tam kadry eses­ma­nów dla innych obo­zów. Tutaj odby­wali prak­tykę tacy prze­stępcy wojenni i sprawcy zagłady milio­nów ofiar nazi­zmu, jak Adolf Eich­mann i Rudolf Höss. Nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny Dachau był w latach 1939–1945 także cen­tral­nym ośrod­kiem eks­ter­mi­na­cji ducho­wień­stwa w oku­po­wa­nej Euro­pie, ze szcze­gól­nym okru­cień­stwem ducho­wień­stwa pol­skiego. Celem władz obo­zo­wych – jak już wspo­mnia­łam – było uni­ce­stwie­nie więź­niów w róż­no­raki spo­sób: poprzez ciężką pracę (bez­płatne uży­wa­nie nie­wol­ni­czej pracy poszcze­gól­nych jed­no­stek i grup lud­no­ści), gło­dowe racje żyw­no­ściowe, sadyzm, bicie, kary, brak odzieży, brak opieki lekar­skiej, cho­roby, wie­sza­nie, roz­strze­li­wa­nie, doświad­cze­nia pseu­do­me­dyczne prze­pro­wa­dzane na żywych ludziach, mor­do­wa­nie w tzw. trans­por­tach inwa­li­dów. Od samego początku obóz w Dachau był budo­wany z podzia­łem na część admi­ni­stra­cyjno-miesz­kalną dla SS oraz część dla więź­niów. Był to obszar o powierzchni 300x800 m, oto­czony dru­tem kol­cza­stym pod prą­dem elek­trycz­nym o wyso­kim napię­ciu i wie­życz­kami straż­ni­czymi. Na pię­trze budynku admi­ni­stra­cyj­nego SS (Jour­haus) mie­ściły się biura komen­danta obozu, jego zastęp­ców i ofi­cera do spraw śled­czych (Vernehmungsführer), a na par­te­rze – biura sze­fów raportu oraz war­tow­nia. Do budyn­ków gospo­dar­czych nale­żały obszerne maga­zyny, duża łaź­nia natry­skowa, dalej kuch­nia, pral­nia i maga­zyny odzie­żowe, ogród, kró­li­czar­nia; pomię­dzy nimi był plac ape­lowy. Za budyn­kami gospo­dar­czymi znaj­do­wał się na nie­du­żym placu budy­nek słu­żący za areszt, tzw. bun­kier, miej­sce krwa­wych prze­słu­chań i sto­so­wa­nia dotkli­wych kar. Do tego budynku pro­wa­dziła droga znana z tego, że więź­nio­wie musieli tam stać przez wiele godzin. Przy bun­krze w pierw­szym okre­sie ist­nie­nia obozu umiesz­czone były tzw. słupki (jedna z naj­do­tkliw­szych kar), na któ­rych za karę wie­szano więź­niów. Na tym placu odby­wały się egze­ku­cje poprzez powie­sze­nie lub roz­strze­la­nie. Czę­ścią obozu była też „Toten­kam­mer” – gdzie skła­dano zwłoki zmar­łych. Plac ape­lowy był miej­scem ran­nych i wie­czor­nych, cza­sami wie­lo­go­dzin­nych, apeli. Z niego wyru­szały do pracy i powra­cały kolumny więź­niów, tutaj prze­pro­wa­dzano selek­cję nagich więź­niów do trans­por­tów inwa­lidz­kich. Wyko­ny­wano na nim rów­nież karę chło­sty. Z placu ape­lo­wego wcho­dziło się na obsa­dzoną topo­lami aleję, przy któ­rej znaj­do­wały się baraki więź­niów – pod koniec wojny było ich 34. Księża pol­scy zaj­mo­wali bloki nr 28 i 30, poło­żone naj­bli­żej kre­ma­to­rium. Blok 26 prze­zna­czono dla księży nie­miec­kich i innych naro­do­wo­ści. Po prze­kro­cze­niu bramy obo­zo­wej KL Dachau z umiesz­czo­nym cynicz­nym napi­sem Arbeit macht frei (Praca czyni wol­nym) mówiono więź­niom: „Jeste­ście w Dachau, gdzie naj­młod­szy rekrut będzie waszym prze­ło­żo­nym. Stąd się nie wycho­dzi. Jedy­nym wyj­ściem jest komin kre­ma­to­rium”. Każdy wię­zień otrzy­my­wał swój numer obo­zowy i odtąd był Häftling, nume­rem w nie­miec­kim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym, ubra­nym w wię­zienny pasiak, pozba­wio­nym rze­czy oso­bi­stych i wszel­kich praw. Czer­wony trój­kąt z literą „P” ozna­czał: Polak – wię­zień poli­tyczny. Baraki miesz­kalne dzie­liły się na cztery lokale (Stube). Każda izba prze­zna­czona była na 45 osób. Po 1942 r. w całym baraku prze­by­wało 400–800 więź­niów. Niemcy, roz­bu­dza­jąc w zało­dze eses­mań­skiej i więź­niach funk­cyj­nych w obo­zach – czy to prze­sie­dleń­czych, pracy przy­mu­so­wej, kon­cen­tra­cyj­nych czy zagłady – instynkt nie­ogra­ni­czo­nej wła­dzy nad ludźmi, wyra­ża­jący się przez prawo szy­ka­no­wa­nia i znę­ca­nia się bez jakiej­kol­wiek odpo­wie­dzial­no­ści, odwo­ły­wali się do pry­mi­tyw­nego poję­cia fety­szu wła­dzy. Prze­śla­dowca wyraź­nie ustę­po­wał inte­lek­tu­al­nie i moral­nie swo­jej ofie­rze. Im więk­sza była róż­nica, tym dotkliw­sze prze­śla­do­wa­nia. W histo­rii ludz­ko­ści nie prze­pro­wa­dzono tylu zbrod­ni­czych eks­pe­ry­men­tów na ludziach (zdro­wych i cho­rych), ile w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych, a szcze­gól­nie w Dachau, w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej. Robili to nie­mieccy leka­rze, w tym także pro­fe­so­ro­wie medy­cyny i nauk pokrew­nych, człon­ko­wie SS czy Wehr­machtu. Do tych celów wyko­rzy­sty­wano więź­niów obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Nie były to doświad­cze­nia poje­dyn­cze ani spo­ra­dyczne dzia­ła­nia leka­rzy SS, podej­mo­wane i reali­zo­wane na ich wła­sną odpo­wie­dzial­ność. Prze­ciw­nie, wyko­ny­wano je zgod­nie z pla­nową poli­tyką czyn­ni­ków rzą­dzą­cych, par­tyj­nych i woj­sko­wych na roz­kaz i za apro­batą ludzi zaj­mu­ją­cych czo­łowe sta­no­wi­ska. Należy pod­kre­ślić, że w kon­se­kwen­cji doświad­cze­nia lekar­skie w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych zamiast wzbo­ga­cać naukę, stały się jed­nym ze spo­so­bów zabi­ja­nia tysięcy więź­niów. W Dachau sta­cje doświad­czalne, w któ­rych nie­mieccy leka­rze prze­pro­wa­dzali zbrod­ni­cze eks­pe­ry­menty na zdro­wych więź­niach (moż­li­wość eks­pe­ry­men­to­wa­nia na ludziach zamiast na zwie­rzę­tach nęciła SS), utwo­rzono przy rewi­rze w bara­kach nr 3, 5 i 728, A jed­nak w porów­na­niu z warun­kami panu­ją­cymi w Mau­thau­sen-Gusen obóz w Dachau dawał więk­szą szansę prze­ży­cia.

W nie­dzielę 29 kwiet­nia 1945 r. o 17.25 obóz został zajęty przez nie­wielki patrol ame­ry­kań­skich żoł­nie­rzy 7 Armii gene­rała Geo­rge’a Pat­tona (zgod­nie z ame­ry­kań­skim pla­nem ope­ra­cyj­nym miał być zajęty dopiero 30 kwiet­nia w godzi­nach popo­łu­dnio­wych)29. Prze­stał ist­nieć po 12 latach funk­cjo­no­wa­nia. Był jed­nym z obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych i zagłady, tak jak wszyst­kie inne dowo­dem bez­przy­kład­nego bar­ba­rzyń­stwa i pode­pta­nia wszel­kich praw ogól­no­ludz­kich przez nie­miec­kich zbrod­nia­rzy. Po wej­ściu na jego teren żoł­nie­rze ame­ry­kań­scy wszę­dzie widzieli pię­trzące się ciała mar­twych więź­niów. Wielu z tych, któ­rzy prze­żyli, leżało w prze­peł­nio­nych bara­kach, brud­nych i zain­fe­ko­wa­nych. Wil­liam Quin, ofi­cer US Army, w spra­woz­da­niu z wyzwo­le­nia obozu z maja 1945 r. napi­sał: „Dachau 1933–1945 pozo­sta­nie na zawsze jed­nym z naj­strasz­niej­szych w histo­rii sym­bo­lem bar­ba­rzyń­stwa. Nasze oddziały zastały tam widoki tak straszne, że aż nie do uwie­rze­nia, okru­cień­stwa tak ogromne, że aż nie­po­jęte do uwie­rze­nia, okru­cień­stwa tak ogromne, że aż nie­po­jęte dla nor­mal­nego umy­słu”30. Radość z wyzwo­le­nia obozu 29 kwiet­nia 1945 r. była wśród więź­niów tym więk­sza, ze Hein­rich Him­m­ler 14 kwiet­nia 1945 r. wydał roz­kaz znisz­cze­nia obo­zów Buchen­wald i Dachau: Kein Häftling darf leben­dig in die Hände des Fein­des kom­men (Żaden wię­zień nie może dostać się żywy w ręce nie­przy­ja­ciela)31. Jak wyni­kało z póź­niej­szych zeznań, mię­dzy innymi rapportführera Franza Bötgera32, w Dachau więź­nio­wie mieli być wymor­do­wani, a obóz spa­lony 29 kwiet­nia 1945 r. o godz. 21.00. Po woj­nie w pro­ce­sach nie­miec­kich zbrod­nia­rzy na ławie oskar­żo­nych zna­lazł się Mar­tin Got­t­fried Weiss – były komen­dant obozu, a także 39 człon­ków załogi oskar­żo­nych o udział w orga­ni­za­cji prze­stęp­czej, za jaką Try­bu­nał uznał załogę Dachau: 37 z nich ska­zał na karę śmierci przez powie­sze­nie (wyko­nano 28 wyro­ków, dzie­wię­ciu oso­bom karę zamie­niono na wię­zie­nie), a trzy ska­zano na karę pozba­wie­nia wol­no­ści. W następ­nych latach odbyły się dal­sze pro­cesy33. Nie­mal wszy­scy zbrod­nia­rze wojenni w pro­ce­sie norym­ber­skim uwa­żali się za nie­win­nych – i nie kła­mali. Jakże traf­nie kon­sta­to­wał pro­fe­sor Antoni Kępiń­ski:

Czy można czuć się win­nym wymor­do­wa­nia miliona much? Praw­do­po­dob­nie do ostat­niej chwili przed śmier­cią nie zauwa­żyli oni swego błędu myśle­nia, że skut­kiem dziw­nych kolei losu, cho­ro­bli­wych ide­olo­gii prze­stali widzieć w czło­wieku czło­wieka34.

Dzi­siaj były nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny Dachau, miej­sce zagłady setek tysięcy nie­win­nych ludzi, jest Miej­scem Pamięci – KZ-Gedenkstätte Dachau.

***

Kolejne roz­działy w Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza to już rela­cje, wspo­mnie­nia Autora z pię­cio­let­niego pobytu w KL Gusen I – naj­więk­szej filii Mau­thau­sen:

Na sta­cję Mau­thau­sen zaje­cha­li­śmy po pół­nocy. […] Nim wyru­szy­li­śmy w drogę, prze­li­czono nas kil­ka­krotne. […] Masze­ru­jące sze­regi sko­tło­wały się. Sie­dem kilo­me­trów cią­gnął się ten krwawy marsz. Bito nas w dro­dze przez mia­steczko Mau­thau­sen i przez wio­skę Lan­gen­stein. Bito nas przy wej­ściu do obozu35.

W dal­szych dwóch czę­ściach książki Autor – tak jak w czę­ści pierw­szej doty­czą­cej krót­kiego pobytu w Dachau – opi­suje szcze­gó­łowo funk­cjo­no­wa­nie i struk­turę oraz archi­tek­turę obozu Mau­thau­sen-Gusen I. Jest zdu­miony pry­mi­ty­wi­zmem i nie­ludz­kimi warun­kami, w jakich ma żyć (obóz był w trak­cie budowy), opi­suje kon­kret­nych ludzi i kon­kretne wyda­rze­nia: opraw­ców i ofiary, zwy­rod­nial­ców i męczen­ni­ków, łaj­da­ków i boha­te­rów. Ni­gdy i ni­gdzie nie było w jed­nym miej­scu tylu zwy­rod­nial­ców-katów i tyle ofiar, a wszyst­kie obo­zowe zbrod­nie popeł­niane były w ramach prze­my­śla­nego sys­temu zwa­nego akcjami eks­ter­mi­na­cji. Opi­suje potworny głód więź­niów i tra­giczny los tak zwa­nych muzuł­ma­nów (Musel­me­ner) czy prze­różne spo­soby zabi­ja­nia:

W Gusen kapo­wie, izbowi zabi­jali na roz­kaz prze­ło­żo­nych SS-manów, zabi­jali z chęci zysku, by zdo­być złote zęby, zega­rek lub inne przed­mioty, zabi­jali nie­wy­god­nych świad­ków, zabi­jali z zemsty za skargi do władz obozu, zabi­jali w unie­sie­niu, pod­świa­do­mie, zabi­jali wresz­cie z żądzy sady­stycz­nej roz­ko­szy36.

Jesz­cze inni zabi­jali ze stra­chu – bo życzył sobie tego kapo, izbowy, komen­dant; inni z przy­jem­no­ścią; jesz­cze inni sta­wali w obro­nie więź­nia – jed­nym z nich był Sta­ni­sław Nogaj. Jego pozy­cja tłu­ma­cza i pisa­rza w biu­rze komen­danta obozu Karla Chmie­lew­skiego dawała moż­li­wość nie­sie­nia pomocy współ­więź­niom i czy­nił to każ­dego dnia, czę­sto z nara­że­niem życia37. Będąc świad­kiem nie­miec­kich zbrodni, czę­sto wsta­wiał się za mal­tre­to­wa­nymi, był odważny, a jego odwaga i zde­cy­do­wa­nie spra­wiały, że zada­jący cier­pie­nie prze­ry­wali zabawę w śmierć. Nogaj pod­kre­śla, że w Gusen wśród więź­niów – ludzi róż­nych zawo­dów, mło­dych, sta­rych, ban­dy­tów, komu­ni­stów, rosyj­skich jeń­ców wojen­nych, księży – pano­wała soli­dar­ność, „nikt nie mógł dono­sić na nikogo”.

Krót­kie przy­po­mnie­nie, czym był nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny Mau­thau­sen-Gusen ze swo­imi filiami – podob­nie jak w krót­kim prze­ka­zie doty­czą­cym nie­mieckiego obozu kon­cen­tra­cyjny Dachau – jest konieczne. Cała prawda obo­zowa była wie­lo­krot­nie zafał­szo­wana i zaka­mu­flo­wana, doty­czyło to także obozu Gusen. Doświad­czył tego Nogaj zaraz po wyzwo­le­niu, gdy szedł pie­szo w stronę Wied­nia, mijał po dro­dze austriac­kie miej­sco­wo­ści i roz­ma­wiał z ich miesz­kań­cami: „Trudno mi było pojąć, że zale­d­wie 11 kilo­me­trów od obozu guse­now­skiego żyją ludzie, któ­rzy o nim nic nie wie­dzą. Nie wie­dzą, że tam wymor­do­wano 40.000 ludzi”38.

Mau­thau­sen – macie­rzy­sty obóz (Stam­m­la­ger) dla wszyst­kich obo­zów znaj­du­ją­cych się na tere­nie Austrii – był pierw­szym obo­zem kon­cen­tra­cyj­nym zało­żo­nym przez Niemcy poza gra­ni­cami nie­miec­kiej Trze­ciej Rze­szy. Powstał w sierp­niu 1938 r., pięć mie­sięcy po anek­sji Austrii, w pobliżu poło­żo­nej w Małych Alpach miej­sco­wo­ści Mau­thau­sen, nad Duna­jem, nie­da­leko kamie­nio­ło­mów Wie­ner Gra­ben oraz kamie­nio­ło­mów Gusen-Kasten­ho­fen, tzw. Unter­bruch (tereny odkryw­kowe) i Obe­rbruch (górny – tutaj wydo­by­wano kamień). Komen­dan­tem obozu od 17 lutego 1939 r. był Franz Zie­reis39, pod­le­gali mu w Gusen Karl Chmie­lew­ski40 (oso­bi­ście dawał przy­kład swoim ludziom, jak należy bić i zabi­jać) i Fritz Seidler. Mau­thau­sen został zakwa­li­fi­ko­wany przez SS do Stule III – obo­zów trze­ciej kate­go­rii, naj­cięż­szych, prze­zna­czo­nych dla więź­niów nie­na­da­ją­cych się do reso­cja­li­za­cji. Załogę sta­no­wili w więk­szo­ści Austriacy. Więk­szość funk­cyj­nych w obo­zie Mau­thau­sen-Gusen sta­no­wili Niemcy i Austriacy, głów­nie kry­mi­na­li­ści. Z cza­sem pomniej­sze funk­cje obej­mo­wali też więź­nio­wie poli­tyczni z innych naro­do­wo­ści. Obóz Mau­thau­sen ogro­dzono murem gra­ni­to­wym wyso­ko­ści 3,5 m z umiesz­czo­nymi wokół wie­żami straż­ni­czymi. Pobu­do­wano maga­zyny, kre­ma­to­rium, nie zapo­mniano także o komo­rze gazo­wej (Gaska­mer). Wybór Mau­thau­sen i filii Gusen I na sie­dziby obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych był umo­ty­wo­wany poli­tyczne i eko­no­micz­nie, przy czym prze­słanki eko­no­miczne były decy­du­jące. Więk­szość więź­niów natych­miast po przy­by­ciu do obozu kie­ro­wana była do pracy nie­wol­ni­czej na odkrywkę do pobli­skich kamie­nio­ło­mów Wie­ner Gra­ben, sta­no­wią­cych wła­sność przed­się­bior­stwa Deut­sche Erd- und Ste­in­werke (DEST). Przed­się­bior­stwo było spółką nale­żącą do SS. Poło­że­nie przy kamie­nio­ło­mach odpo­wia­dało sze­fowi SS Hein­ri­chowi Him­m­le­rowi, ponie­waż znaj­do­wały się w pobliżu głów­nych dróg. Jed­nym ze spo­so­bów uśmier­ca­nia w kamie­nio­ło­mach w pobliżu Mau­thau­sen było zrzu­ca­nie więź­niów ze scho­dów (186 stopni) w prze­paść. Eses­mani nazwali ten odci­nek drogi „ścianą spa­do­chro­nia­rzy”. Kto z nio­są­cych kamie­nie upadł, ginął zadep­tany nogami współwięź­niów. Drogę powrotną – bez kamie­nia – więź­nio­wie poko­ny­wali bie­giem. W pierw­szym trans­por­cie obco­kra­jow­ców przy­było do Mau­thau­sen-Gusen w marcu 1940 r. około 2 tys. Pola­ków z obozu kon­cen­tra­cyj­nego w Buchen­wal­dzie. Byli to prze­waż­nie miesz­kańcy byłego zaboru nie­miec­kiego oraz Zagłę­bia Dąbrow­skiego. W Mau­thau­sen-Gusen, podob­nie jak w Dachau, prze­pro­wa­dzano eks­pe­ry­menty pseu­do­me­dyczne na zdro­wych więź­niach. Naj­bar­dziej nie­bez­pieczne zabiegi prze­pro­wa­dzał na rewi­rze (szpi­tal obo­zowy) dr Her­man Rich­ter z Linzu, lekarz w Gusen na prze­ło­mie lat 1940/1941. Przez Mau­thau­sen i jego liczne filie prze­szło około 210–250 tys. więź­niów, w tym co naj­mniej 5 tys. kobiet i kilka tysięcy dzieci41 z 39 naro­do­wo­ści42. Pola­ków było około 50 tys. Tak jak więź­niów Dachau mor­do­wano także w komo­rach gazo­wych Schloss Har­theim k. Linzu (Austria). W samym KL Mau­thau­sen i pod­le­głych mu podo­bo­zach Niemcy wymor­do­wali od 125–150 tys. ludzi. W 1945 r. KL Mau­thau­sen-Gusen liczył 56 podo­bo­zów43.

Utwo­rzony wio­sną 1940 r. pod­obóz Gusen I w Gór­nej Austrii był naj­więk­szą filią (Unter­kunft) nie­miec­kiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Mau­thau­sen, o spe­cjal­nym zaostrzo­nym rygo­rze, prze­zna­czo­nym do wynisz­cze­nia pol­skiej inte­li­gen­cji, w tym pol­skiego ducho­wień­stwa. Nazwa obozu Gusen wywo­dziła się od eks­plo­ato­wa­nego od dawna w tym miej­scu kamie­nio­łomu o tej samej nazwie. U wej­ścia do obozu stała kamienna, szara brama i biała tablica z czar­nymi lite­rami Kon­zen­tra­tion­sla­ger (ofi­cjalne otwar­cie nastą­piło 25 maja 1940 r.). Nad lite­rami była czarna tru­pia główka. Obóz Gusen, usy­tu­owany nad rzeczką Gusen w odle­gło­ści pię­ciu kilo­me­trów od obozu macie­rzy­stego, zacho­wał pewną odręb­ność. Od samego początku prze­zna­czony był do eks­ter­mi­na­cji pol­skiej inte­li­gen­cji i pol­skiego ducho­wień­stwa. Eses­mani nad­zo­ru­jący jego budowę nazy­wali go Ver­nich­tung­sla­ger für die polni­sche Intel­li­genz44. Nazy­wano go też „osta­tecz­nym roz­wią­za­niem”, a jedyne wyj­ście, jak mówił komen­dant nowo przy­by­łym więź­niom, pro­wa­dziło przez komin kre­ma­to­rium. Więk­szość więź­niów, w tym pol­scy duchowni, natych­miast po przy­by­ciu do obozu kie­ro­wana była do pracy nie­wol­ni­czej na odkrywkę do kamie­nio­łomu Kasten­ho­fen będą­cego w zarzą­dzie przed­się­bior­stwa Deut­sche Erd-und Ste­in­werke AG w kamie­nio­ło­mach Wie­ner Gra­ben. Pozo­stali więź­nio­wie pra­co­wali przy budo­wie bara­ków, urzą­dzeń sani­tar­nych, ulic obo­zo­wych, placu ape­lo­wego, sieci elek­trycz­nej i wodo­cią­go­wej, zno­sze­niu darni do budowy ale­jek obo­zo­wych, wzno­sili wieże straż­ni­cze itp. Wszyst­kie prace, nawet te naj­cięż­sze, były wyko­ny­wane ręcz­nie i zawsze bie­giem, przy szczu­ciu psami. W drew­nia­nych cho­da­kach, po kamien­nych scho­dach, więź­nio­wie nosili na bar­kach z kamie­nio­łomu Kasten­ho­fen do poło­żo­nego pięć­set metrów niżej, będą­cego w budo­wie obozu gra­ni­towe czter­dzie­sto-sześć­dzie­się­cio­ki­lo­gra­mowe kamie­nie. To była droga śmierci, gdyż pil­nu­jący kapo (czę­sto więź­nio­wie kry­mi­nalni) i eses­mani zaba­wiali się, popy­cha­jąc, bijąc drą­gami i szczu­jąc psami. Na czas pracy kamie­nio­łomy były oto­czone łań­cu­chem poste­run­ków tzw. Posten­kette. To komando, obok komanda budowy kolei Bahn­bau­kom­mando (kolej sze­ro­ko­to­rową z Gusen do St. Geo­r­gen zaczęto budo­wać w 1941 r.), było jed­nym z naj­cięż­szych komand robo­czych.

Praca w Aus­sen­kom­mando Sankt Geo­r­gen była ciężka: wygłod­niali więź­nio­wie, popę­dzani przez wach­ma­nów i kapo, budo­wali osie­dle dla ofi­ce­rów SS. Wielu häftlingów padło już przy fun­da­men­tach, wielu się zała­mało pod cię­ża­rem cegieł, wielu zaro­biło się na śmierć przy wap­nie czy beto­nie45.

Tylko karna kom­pa­nia była strasz­niej­szym miej­scem pracy. Pierw­sze trans­porty Pola­ków i pol­skich księży przy­były do Gusen w marcu i kwiet­niu 1940 r. mię­dzy innymi z KL Buchen­wald i z Dachau 25 maja 1940 r. W trans­por­cie z Dachau 2 sierp­nia 1940 r. z grupą tysiąca pol­skich więź­niów przy­wie­ziono 150 pol­skich duchow­nych. Do grud­nia 1940 r. zamor­do­wano 50 z nich46.

W sys­te­mie obo­zów Mau­thau­sen (podo­bozy: Gusen I, Gusen II i Gusen III) Polacy sta­no­wili naj­więk­szą grupę naro­dową. W latach 1940–1945 w obo­zie zgi­nął co czwarty z wię­zio­nych. Tylko mię­dzy czerw­cem a grud­niem 1940 r. zabito około 1800 więź­niów47. Przez Gusen I prze­szło około 75 tys. więź­niów, z któ­rych nie­mal połowę – 34 tys. – sta­no­wili Polacy (zamor­do­wano 27 tys.)48. Wyczer­pu­jąca praca nie­wol­ni­cza w kamie­nio­ło­mach, głód, zimno, wszech­obecny brud dawały się więź­niom mocno we znaki. Praca w Gusen trwała od dzie­się­ciu do dwu­na­stu godzin, zimą osiem godzin. Niemcy, wyko­rzy­stu­jąc nie­wol­ni­czą pracę więź­niów, wie­dzieli, że z wycień­cze­nia umrą w ciągu trzech–sze­ściu mie­sięcy, dla­tego braki uzu­peł­niali nowymi trans­por­tami. Setki sła­bych i cho­rych zabito pod­czas tzw. akcji kąpie­lo­wych – o tym także pisze świa­dek Nogaj. Mor­do­wano rów­nież za pomocą śmier­tel­nych zastrzy­ków – albo w samo serce, albo dożyl­nie. Począt­kowo obóz w Gusen nie miał wła­snego kre­ma­to­rium i szpi­tala obo­zo­wego, ciała zmar­łych wywo­żono do kre­ma­to­rium w Mau­thau­sen. Na porządku dzien­nym były liczne wypadki więź­niów przy pracy, umie­rali też z powodu roz­prze­strze­nia­ją­cych się róż­nych cho­rób, na przy­kład epi­de­mii tyfusu, dla­tego wybu­do­wano w Gusen szpi­tal obo­zowy zwany rewi­rem, a w jego sąsiedz­twie kre­ma­to­rium. Śmier­tel­ność była tak wysoka, że nie­kiedy dzien­nie spa­lano do 120 ciał. Począt­kowo leka­rzom więź­niom nie pozwo­lono leczyć w obo­zowych szpi­talach, kie­ro­wano ich do róż­nych naj­cięż­szych prac. W oba­wie przed epi­de­mią tyfusu komen­dan­tura Mau­thau­sen w roku 1941 posta­no­wiła powięk­szyć per­so­nel medyczny i do obo­zo­wego szpi­tala w Gusen przy­dzie­leni zostali więź­nio­wie z wykształ­ce­niem medycz­nym. Do pracy w rewi­rze skie­ro­wano także pol­skich leka­rzy. Wśród nich byli dr Antoni Gościń­ski, dr Feliks Kamiń­ski, dr Adam Konieczny, doc. Fran­ci­szek Ada­ma­nis, dr Wła­dy­sław Cza­pliń­ski49 i inni, któ­rzy wszel­kimi spo­so­bami rato­wali cho­rych więź­niów.

O pol­skich leka­rzach z uzna­niem pisze także Nogaj:

dr Antoni Gościń­ski, dr Feliks Kamiń­ski, dr Adam Konieczny50, doc. Fran­ci­szek Ada­ma­nis51 i inni wszel­kimi spo­so­bami, w tych bez­na­dziej­nych obo­zo­wych warun­kach, nio­są­cych pomoc, rato­wali życie innych współ­więź­niów, czę­sto za cenę wła­snego52.

Także pisa­rze rewi­rowi Polacy mieli duże zasługi w rato­wa­niu cho­rych więź­niów. Dzięki ich współ­dzia­ła­niu z leka­rzami było moż­liwe przyj­mo­wa­nie do rewiru jako cho­rych więź­niów prze­zna­czo­nych do eks­ter­mi­na­cji lub selek­cji poprzez zamianę kart cho­rych i zmar­łych. W tych bez­na­dziej­nych warun­kach eks­ter­mi­na­cji więź­niów w obo­zie w Gusen wśród pol­skich więź­niów świec­kich i kapła­nów ufor­mo­wał się tajny „Ruch Oporu”. Dzięki niemu, a także sztuce (poezji53, muzyce – chór obo­zowy stwo­rzony przez Szo­piń­skiego), więź­nio­wie mieli nadzieję prze­trwa­nia i zacho­wa­nie czło­wie­czeń­stwa54. Tade­usz Milke z Płocka i Wła­dy­sław Gębik z Olsz­tyna z pomocą innych więź­niów robili kostki (200 sztuk), małe urny, w które wsy­py­wali pro­chy zamor­do­wa­nych i spa­lo­nych pol­skich więź­niów. Po woj­nie ci, któ­rzy prze­żyli, przy­wieźli je do Pol­ski i z kostek-urn powstały trzy różańce. W tym mię­dzy­na­ro­do­wym ruchu oporu pol­scy więź­nio­wie byli świet­nie zor­ga­ni­zo­wani, „szli” w pierw­szych sze­re­gach wal­czą­cych czy to o dodat­kowe racje żyw­no­ściowe dla cier­pią­cych głód, rato­wa­nie życia, czy o oca­le­nie ska­za­nych na karę śmierci, czy zamianę pracy na lżej­szą, czy o uzu­peł­nie­niem odzieży55. W ruchu oporu dzia­łał także Sta­ni­sław Nogaj, będąc prze­wod­ni­czą­cym Mię­dzy­na­ro­do­wego Komi­tetu Ruchu Oporu w Gusen, współ­pra­co­wał z leka­rzami, m.in. Anto­nim Gościń­skim, rato­wał życie więź­niom, np. ska­za­nym na zagra­ża­jące życiu doświad­cze­nia pseu­do­me­dyczne56.

* * *

Czy­tel­nik za Sta­ni­sła­wem Noga­jem prze­kra­cza bramę obo­zową Gusen, wcho­dzi na jego teren i obok tych, któ­rzy mor­dują, widzi więź­niów, obok cier­pie­nia – miłość, bra­ter­stwo, wza­jemną pomoc. Obok spraw mar­ty­ro­lo­gicz­nych Nogaj poprzez suge­stywne obrazy i opisy przed­sta­wia codzienne życie obo­zowe z całą jego egzo­tyką. Sta­ni­sław Grze­siuk57, wię­zień Mau­thau­sen-Gusen, cytuje jego słowa:

Ci, któ­rzy nie byli sami w obo­zie, niech nie sądzą tych, któ­rzy tam prze­by­wali […] co może powie­dzieć o życiu w obo­zie ten, który tam nie był? Gotów jest sądzić każ­dego za jego poszcze­gólny czyn, nie zda­jąc sobie sprawy z warun­ków ogól­nych i zwie­rzę­cych walki o byt. Nie­je­den z więź­niów ban­dy­tów cie­szył się na wol­no­ści sza­cun­kiem i powa­ża­niem jako dobry, kul­tu­ralny czło­wiek, i gdyby nie dostał się do obozu, byłby takim przez całe życie. Ci, co nie byli w obo­zie, gdy im opo­wiada ktoś, albo czy­tają coś o obo­zie – niech powstrzy­mają się od wyda­wa­nia swego sądu o ludziach i wypad­kach, bo sądem swym skrzyw­dzić mogą tych ludzi58.

W rela­cjach z pobytu w Gusen Nogaj nie broni swo­ich wybo­rów, uza­sad­nia je walką o prze­trwa­nie albo swoje, albo innych więź­niów, co znaj­du­jemy w Pamięt­niku….: „Od pierw­szego nie­mal dnia pobytu w Gusen sta­ra­łem się zdo­być taką pozy­cję, by rato­wać sie­bie i w miarę moż­li­wo­ści poma­gać współ­to­wa­rzy­szom”59. Sta­rał się być obiek­tywny i uczciwy w sto­sunku do sie­bie i dla­tego przy­ta­cza także fakty oso­bi­ście mu nie­miłe:

Zaraz w pierw­szym dniu mojego pobytu w Gusen, i ja zna­la­złem się w gru­pie „pro­mi­nen­tów”, czyli wład­ców, jako ofi­cjalny tłu­macz przy sztu­bo­wym Koke­schu. Sta­no­wi­sko tłu­macza było dość intratne, róż­niło się bar­dzo od takiego samego sta­no­wi­ska w Dachau. […] W Gusen tłu­maczowi pła­cono dodat­kami żyw­no­ścio­wymi, uprzy­wi­le­jo­wa­nym lego­wi­skiem, zwol­nie­niem od wszel­kich prac na bloku, dodat­ko­wym przy­dzia­łem mydła, papie­ro­sów i innych rze­czy, znaj­du­ją­cych się w posia­da­niu sztu­bo­wego. […]. Pierw­szy raz wstyd mi było przy­jąć dodat­kowe por­cje. Zda­wa­łem sobie sprawę z faktu, że okra­dam ogół60.

Traf­nie zauważa Antoni Kępiń­ski, pol­ski psy­chia­tra zaj­mu­jący się m.in. bada­niem „zespołu poura­zo­wego obozu kon­cen­tra­cyj­nego” – KZ syn­dromu:

Więk­szość byłych więź­niów i auto­rów zaj­mu­ją­cych się tym zagad­nie­niem jest zgodna co do tego, że o prze­trwa­niu decy­do­wała chęć prze­ży­cia, wiara, że obóz nie będzie trwać wiecz­nie, moż­ność opar­cia się na kole­gach i przy­ja­cio­łach. Czło­wiek, który się zała­mał, zwy­kle ginął […]. Wydaje się oczy­wi­ste, że w życiu obo­zo­wym nie można było sto­so­wać norm postę­po­wa­nia obo­wią­zu­ją­cych w życiu nor­mal­nym, stąd trud­ność oceny moral­nej, zwłasz­cza dla tych, któ­rzy sami obozu nie prze­żyli. […] Do cech ludz­kich istot­nych dla prze­ży­cia obo­zo­wego nale­żała zdol­ność wewnętrz­nego prze­ciw­sta­wie­nia się temu, co się wokół działo […], przez przy­jaźń, pomoc współwięź­niów, próby orga­ni­zo­wa­nia życia innego niż obo­zowe. Był to jedyny spo­sób wyrwa­nia się spod auto­ma­ty­zmu życia obo­zo­wego. […] Czło­wiek, który nie potra­fił mu się prze­ciw­sta­wić, zwal­czyć swego głodu, panicz­nego lęku, znieść bólu, myśleć choćby przez chwilę o czymś innym […] sam sie­bie ska­zy­wał na zagładę. Sta­wał się bez­wol­nym orga­ni­zmem auto­ma­tycz­nie wal­czą­cym o zacho­wa­nie życia, szybko tra­cił sily i zmie­niał się w „muzuł­ma­nina”. […] Zdol­ność pla­no­wa­nia wyboru decy­zji i celo­wej aktyw­no­ści two­rzyła się przede wszyst­kim w gru­pie. Wię­zień sam czuł się bez­silny, w gru­pie towa­rzy­szy nabie­rał wiary w sie­bie […] gdy wię­zień, wsparty przez towa­rzy­szy, nie czuł się zmiaż­dżony obo­zową machiną i miał na tyle siły, by się jej prze­ciw­sta­wić61.

Autor Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza prze­trwał obóz, by być świad­kiem nie­miec­kich zbrodni, by być świad­kiem w pro­ce­sach norym­ber­skich62, a jego świa­dec­two się liczy. Także dzięki niemu możemy sobie wyobra­zić życie w obo­zie, pośród tych, któ­rzy zabi­jali, i tych, któ­rzy rato­wali innych. Prze­ży­wał wyroki śmieci wyko­ny­wane w Mau­thau­sen-Gusen na nie­let­nich więź­niach:

Przy maso­wych egze­ku­cjach roz­strze­li­wano po czte­rech, reszta ocze­ki­wała swo­jej kolejki bez buntu i szem­ra­nia, obna­ża­jąc górną część ciała, by strzały nie znisz­czyły cen­nej odzieży. Nie­spo­koj­nie zacho­wy­wali się zwy­kle chłopcy 13-to i 15-letni, któ­rych mor­do­wano także. Takie dzie­ciaki mor­do­wał z roz­ko­szą Seidler. Oboźny albo kapo kre­ma­to­rium musiał chłopca przy­trzy­mać albo powa­lić na zie­mię, wów­czas pod­cho­dził Seidler z rewol­we­rem w ręce i strze­lał63.

Nato­miast, nie­za­leż­nie od oceny postawy pol­skich duchow­nych, w Dachau i w Gusen Sta­ni­sław Nogaj wie­lo­krot­nie sta­wał nie tylko – jak już wspo­mnia­łam – w obro­nie więź­nia świec­kiego, ale także pol­skiego kapłana, za co był bity i w inny spo­sób karany:

W Gusen blo­kowy Mar­tick zbił mię, gdyż wystą­pi­łem w obro­nie więź­niów z mojego bloku (16-go), nad któ­rymi on się znę­cał. Dosta­łem rów­nież drą­giem od „kapy” Adama, gdy pró­bo­wa­łem bro­nić księ­dza kano­nika Putza64. Zbił mnie Hein­rich Roth, gdy z roz­kazu rapportführera Isen­berga dopo­mi­na­łem się o przy­ję­cie na izbę cho­rych, ciężko cho­rego księ­dza Gla­bi­sza65. Z tym Rothem mia­łem czę­ściej zatargi, gdyż czę­sto pró­bo­wa­łem cho­rych prze­my­cić do rewiru. Bicia po twa­rzy i kop­nięć ode­bra­łem od niego nie­zli­czoną ilość66.

Nie­wąt­pli­wie prze­kaz Sta­ni­sława Nogaja, autora wspo­mnień Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza, więź­nia-świadka nie­miec­kich zbrodni doko­na­nych w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Gusen I w latach 1940–1945, także dzi­siaj sta­nowi istotne uzu­peł­nie­nie i pogłę­bie­nie fak­to­gra­fii doty­czą­cej funk­cjo­no­wa­nia nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, zakła­da­nych przez wła­dze Trze­ciej Rze­szy na tere­nie Nie­miec i kra­jów oku­po­wa­nych w latach 1933–1945, a także pogłębi wie­dzę o szcze­gól­nej eks­ter­mi­na­cji Pola­ków w KL Mau­thau­sen-Gusen. Z całą pew­no­ścią jest także waż­nym dowo­dem potwier­dza­ją­cym nie­miec­kie zbrod­nie na oby­wa­te­lach pod­bi­tych przez Niemcy kra­jów Europy, w tym Pol­ski, która w latach 1939–1945 ponio­sła nie­wy­obra­żalne straty ludz­kie i gospo­dar­cze67. W czę­ści doty­czą­cej Gusen jest wiele cie­ka­wych wąt­ków, do zapo­zna­nia się z któ­rymi pozo­sta­wiam czy­tel­nika, a które poprzez język lite­racki autora pozwa­lają głę­biej poznać funk­cjo­no­wa­nie tej nie­miec­kiej „fabryki śmierci” prze­zna­czo­nej do eli­mi­na­cji prze­ciw­nika. Do cie­ka­wych wąt­ków zawar­tych w pamięt­niku – jak już wspo­mnia­łam wyżej – należą te, w któ­rych Sta­ni­sław Nogaj staje w spo­sób zde­cy­do­wany, z nara­że­niem wła­snego życia, w obro­nie innych współ­więź­niów – a jego sta­now­czość, deter­mi­na­cja i odwaga musiały budzić podziw nie tylko wśród nich.

Ostat­nie czę­ści pamięt­nika to sytu­acje i zda­rze­nia zwią­zane z kon­kret­nymi oso­bami obozu Gusen.

Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza urywa się nie­spo­dzie­wa­nie takim frag­men­tem:

O roli Józefa Sob­czaka dowie­dzieli się Kokesch i inni „starsi” bloku dopiero po uśmier­ce­niu Mysia i oca­le­niu Nowic­kiego. Los Sob­czaka był prze­są­dzony. Z bloku 16 został on prze­nie­siony do bloku 14, gdzie musiał pra­co­wać w kamie­nio­ło­mie „Kasten­ho­fen” z któ­rego po kilku dniach przy­nie­siono go nie­ży­wego.

Nato­miast o samym wyzwo­le­niu obozu 5 maja 1945 r. przez amię ame­ry­kań­ską i dro­dze powrot­nej do Pol­ski pisze w czę­ści czwar­tej roz­działu pierw­szego Gusen… Gusen…

Sta­ni­sław Nogaj 5 maja 1945 r. docze­kał wyzwo­le­nia, wró­cił do Pol­ski, do Kato­wic, zabrał ze sobą prze­cho­wane notatki i publi­ko­wał w odcin­kach w „Robot­niku Kujaw­skim” w Ino­wro­cła­wiu i „Gło­sie Wiel­ko­pol­skim” w Pozna­niu. W Archi­wum Sta­ni­sława Dobo­sie­wi­cza, więź­nia Gusen, są notatki Sta­ni­sława Nogaja nie­pu­bli­ko­wane w Gusen. Pamięt­nik dzien­ni­ka­rza.

***

Gusen zostało wyzwo­lone przez woj­ska ame­ry­kań­skie 5 maja 1945 r. Tego samego dnia pol­scy więź­nio­wie na beto­nową latar­nię-szu­bie­nicę wcią­gnęli biało-czer­woną flagę i odśpie­wali hymn naro­dowy oraz Rotę. Byli wolni. Z doko­na­nego pod­czas wie­czor­nego apelu obli­cze­nia wyni­kało, że 4 maja 1945 r. w obo­zie było ok. 21 tys. więź­niów. Stan fizyczny wielu z nich – rezul­tat warun­ków panu­ją­cych w obo­zach – był tra­giczny. Nie­któ­rzy więź­nio­wie doko­ny­wali samo­są­dów – roz­pra­wiali się ze zbrod­nia­rzami (eses­ma­nami, kapo).

6 maja 1945 r. ukon­sty­tu­ował się Komi­tet Pol­ski, któ­rego pro­gram dzia­ła­nia zakła­dał opiekę nad byłymi więź­niami naro­do­wo­ści pol­skiej aż do chwili ich wyjazdu oraz przy­go­to­wa­nia do tego wyjazdu. Jed­no­cze­śnie pod­jęto sta­ra­nia o nawią­za­nie kon­taktu z Mię­dzy­na­ro­do­wym Czer­wo­nym Krzy­żem. Zaczął uka­zy­wać się „Pol­ski Biu­le­tyn Pra­sowy”. Więź­niów zmar­łych, któ­rych nie zdą­żono spa­lić w pie­cach kre­ma­to­rium, po wyzwo­le­niu obozu pocho­wano w Gusen. O licz­bie zmar­łych świad­czyły dzie­siątki bia­łych krzyży. Po dzie­się­ciu latach wła­dze Austrii zli­kwi­do­wały cmen­tarz, który został prze­nie­siony do utwo­rzo­nego Miej­sca Pamięci Mau­thau­sen. Latem 1945 r. teren daw­nego obozu Gusen zajęły sowiec­kie wła­dze oku­pa­cyjne; w 1955 r. opu­ściły Austrię. W Gusen w latach sześć­dzie­sią­tych XX w. zbu­rzono pozo­sta­ło­ści po obo­zie. Obec­nie w miej­scu obozu Gusen I, gdzie w latach 1940–1945 zamor­do­wano tysiące więź­niów, także Pola­ków, znaj­duje się osie­dle dom­ków jed­no­ro­dzin­nych. Jedy­nym zna­kiem, że zgi­nęło tutaj 27 tys. Pola­ków, jest nie­wielki kamień. Poza tym zacho­wał się mały skra­wek ziemi, na któ­rym stało kre­ma­to­rium. Brama Jour­hausu pro­wa­dząca do obozu Gusen I z napi­sem Arbeit macht frei jest czę­ścią pry­wat­nej willi w mie­ście. Cmen­tarz z bia­łymi krzy­żami, posta­wio­nymi przez Ame­ry­ka­nów po wyzwo­le­niu obozu, także zli­kwi­do­wano. Pozo­stały tylko zdję­cia68.

***

Wszel­kie ślady po ist­nie­ją­cym tutaj obo­zie dalej by zani­kały, gdyby nie byli więź­nio­wie z Pol­ski, Fran­cji czy Bel­gii i ich rodziny. Dzięki ich nie­ustę­pli­wo­ści udało się zapo­biec prze­nie­sie­niu z Gusen do Mau­thau­sen pieca kre­ma­to­ryj­nego i wybu­do­wa­nia w tym miej­scu domów miesz­kal­nych. Dziś przy ul. Geo­r­ger­strasse 6, stoi Monu­ment – Cre­ma­to­rium KZ Gusen-Mau­thau­sen. W 1960 r. byli wło­scy więź­nio­wie roz­po­częli z wła­dzami gminy nego­cja­cje w celu naby­cia jed­nej z par­celi, na któ­rej zacho­wały się pozo­sta­ło­ści kre­ma­to­rium. Zaku­pili tę działkę i prze­ka­zali wła­dzom gminy, która w 1961 r. zatwier­dziła usta­no­wie­nie miej­sca pamięci po obo­zie w Gusen. W latach 1961–1965 ze skła­dek wło­skich, fran­cu­skich, bel­gij­skich i luk­sem­bur­skich więź­niów, któ­rzy utwo­rzyli Komi­tet Gusen, sfi­nan­so­wano budowę Memo­riału Gusen. Wznie­siono go wokół zacho­wa­nego pieca kre­ma­to­ryj­nego, a uro­czy­ste otwar­cie miało miej­sce 8 maja 1965 r. Od 1997 r. odpo­wie­dzial­ność za ochronę i utrzy­ma­nie Memo­riału Gusen prze­jęło austriac­kie Fede­ralne Mini­ster­stwo Spraw Wewnętrz­nych. W 2004 r. otwarto stałą eks­po­zy­cję doty­czącą obozu Gusen. Nie­stety, w 2016 r. Austriacy roz­po­częli dal­szą dewa­sta­cję terenu daw­nego placu ape­lo­wego. W tej sytu­acji w czerwcu 2016 r. przed­sta­wi­ciele śro­do­wisk pie­lę­gnu­ją­cych pamięć o ofia­rach dru­giej wojny świa­to­wej zażą­dali od władz Austrii zaprze­sta­nia nisz­cze­nia pozo­sta­ło­ści po KL Gusen. O zacho­wa­nie tego miej­sca upo­mniało się także pol­skie Mini­ster­stwo Kul­tury i Dzie­dzic­twa Naro­do­wego oraz Mini­ster­stwo Spraw Zagra­nicz­nych. Pamięć o pol­skich więź­niach Mau­thau­sen-Gusen jest kul­ty­wo­wana przez sto­wa­rzy­sze­nia, jak rów­nież przez insty­tu­cje pań­stwowe, a wśród nich: Klub Byłych Więź­niów Poli­tycz­nych Obozu Kon­cen­tra­cyj­nego Mau­thau­sen-Gusen z sie­dzibą w War­sza­wie, Sto­wa­rzy­sze­nie Rodzin Pol­skich Ofiar Obo­zów Kon­cen­tra­cyj­nych z sie­dzibą w Pozna­niu, Fun­da­cję „Pol­sko-Nie­miec­kie Pojed­na­nie”, Amba­sadę RP w Wied­niu, jak rów­nież przez Komi­tet Pamięci Gusen na czele z jego prze­wod­ni­czącą Mar­thą Gam­mer z Sankt Gal­len (Górna Austria). Mar­tha Gam­mer i Rudolf H. Haum­sch­mied, oby­wa­tele Austrii, od wielu lat współ­pra­cują z Cen­tralą IPN w War­sza­wie oraz Oddzia­łem IPN w Pozna­niu w zakre­sie upa­mięt­nie­nia Pola­ków – więź­niów nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych na tere­nie Austrii. W przy­padku Mau­thau­sen mate­rialne dowody ist­nie­nia obozu zostały zacho­wane. Pozo­stał plac ape­lowy, baraki, gra­ni­towy mur z wie­życz­kami war­tow­ni­czymi, kre­ma­to­rium, komory gazowe, a także „schody śmierci” ze 186 stop­niami pro­wa­dzą­cymi do kamie­nio­ło­mów. Na tere­nie Muzeum Mau­thau­sen pol­skich więź­niów i ofiary upa­mięt­nia Pol­skie Miej­sce Pamięci. Na kamien­nym bloku pol­skiego pomnika wyryto napis: „W tym obo­zie zagłady w latach 1939–1945 śmier­cią męczeń­ską z rąk zbrod­nia­rzy hitle­row­skich zgi­nęło 30 203 Pola­ków. Wieczna chwała ich pamięci! Rodacy, Mau­thau­sen, maj 1955 r.”. Przed bramą obo­zową stoi pomnik ku czci Pola­ków zamor­do­wa­nych w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych na tere­nie Austrii. Wyryty na nim tekst brzmi: „W hoł­dzie patrio­tom pol­skim pomor­do­wa­nym przez hitle­row­ców 1939–1945”. Prze­cho­dząc przez obo­zową bramę Mau­thau­sen, po pra­wej stro­nie widzimy tzw. ścianę pła­czu. Dziś na tym murze zawie­szo­nych jest wiele tablic upa­mięt­niających ofiary róż­nych naro­do­wo­ści. Tablica umiej­sco­wiona w rogu muru, poświę­cona pol­skim więź­niom, infor­muje o Pola­kach zamor­do­wa­nych w obo­zie: „W hoł­dzie 30 203 Pola­kom zamor­do­wa­nym w obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym Mau­thau­sen i jego podobo­zach. Cześć ich pamięci”. Kolejna tablica oddaje hołd obo­zo­wym leka­rzom – Pola­kowi Wła­dy­sła­wowi Cza­pliń­skiemu i Cze­chowi prof. Józe­fowi Pod­la­sze. Jest także tablica upa­mięt­niająca pol­skich har­ce­rzy – więź­niów Mau­thau­sen-Gusen: „Pamięci har­ce­rzy pol­skich zamor­do­wa­nych w hitle­row­skich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Mau­thau­sen-Gusen oraz filiach tych obo­zów w latach 1940–1945. Czu­waj! Maj 1990. Har­ce­rze z kraju i zagra­nicy”. Ostat­nia z tablic znaj­du­jąca się na „ścia­nie pła­czu” poświę­cona jest Pola­kom, któ­rzy ponie­śli śmierć, ratu­jąc innych. W pierw­szym baraku po pra­wej stro­nie urzą­dzono z kolei izbę pamięci, w któ­rej znaj­duje się tablica z napi­sami w języ­kach pol­skim i nie­miec­kim: „W tym obo­zie zagłady w latach 1939–1945 zgi­nęło męczeń­ską śmier­cią z rąk hitle­row­skich zbrod­nia­rzy 30 203 Pola­ków. Wieczna chwała ich pamięci!”. W dru­gim pomiesz­cze­niu jest kaplica, a wewnątrz wiszą trzy obrazy nama­lo­wane przez pol­skiego mala­rza Jana Molę. Na zewnętrz­nej ścia­nie baraku zawie­szony jest duży drew­niany krzyż z napi­sem: Zum Geden­ken an die Opfer. Papst Johan­nes Paul II, 26.6.1988 (Pamięci ofiar. Papież Jan Paweł II, 26.6.1988). Przed bramą obo­zową znaj­duje się pomnik ku czci Pola­ków zamor­do­wa­nych w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych na tere­nie Austrii. W samym Mau­thau­sen, na placu przed urzę­dem mia­sta, posta­wiono pomnik przed­sta­wia­jący sarenkę – wyrzeź­bioną z gra­nitu kamie­nio­ło­mów Gusen przez pol­skiego więź­nia tegoż obozu Sta­ni­sława Krze­ko­tow­skiego (1921–1996). Sarenka została wyko­nana w 1943 r. na zle­ce­nie komen­danta obozu Franza Zie­re­isa i miała być poda­run­kiem do ogrodu Adolfa Hitlera. Być może to zle­ce­nie pol­skiemu więź­niowi ura­to­wało życie. Obok rzeźby sarenki znaj­duje się tablica poświę­cona Sta­ni­sła­wowi Krze­ko­tow­skiemu. Autor rzeźby docze­kał wyzwo­le­nia 5 maja 1945 r., po woj­nie wró­cił do rodzin­nego mia­sta Pozna­nia. Na Sta­rym Rynku w Płocku stoi z kolei ławeczka – pomnik upa­mięt­nia­jący jego miesz­kańca Wacława Mil­kego, jed­nego z twór­ców „Żywego Różańca” i „Różań­ców z Gusen”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. W.J. Wysocki, Etos czło­wieka za dru­tami – duchowy wymiar więź­nia na przy­kła­dzie KL Dachau, refe­rat wygło­szony na kon­fe­ren­cji: „Dachau – nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny miej­scem eks­ter­mi­na­cji ducho­wień­stwa pol­skiego (1939–1945)”, zor­ga­ni­zo­wa­nej 15 kwiet­nia 2015 r. w War­sza­wie przez dr Annę Jago­dzin­ską i Archi­wum Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej, wygło­szony w Cen­trum Edu­ka­cyj­nym IPN im. Janu­sza Kur­tyki „Przy­sta­nek Histo­ria”; A. Gąsio­row­ski, A. Jago­dziń­ska (red.), Eks­ter­mi­na­cja ducho­wień­stwa pol­skiego w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Mau­thau­sen-Gusen, praca zbio­rowa, War­szawa 2022. [wróć]

2. Jak pod­kre­śla Maciej J. Mazur­kie­wicz: „W okre­sie 1939–1945 nie ist­niało pań­stwo nazi­stow­skie, ale Rze­sza Nie­miecka, będąca pod­mio­tem prawa mię­dzy­na­ro­do­wego. Powszech­ność wystę­po­wa­nia w odnie­sie­niu do Nie­miec lat 1933–1945 okre­śleń «nazi­stow­ski» i «nazi­ści» w piśmien­nic­twie histo­rycz­nym i dys­kur­sie popu­lar­nym stwa­rza moż­li­wość nad­użyć, pro­wa­dzą­cych do błę­dów natury histo­rycz­nej. Zda­rza się, że nazi­stów, a także ich pań­stwo trak­tuje się jako auto­no­miczne wzglę­dem Nie­miec byty, które – w zależ­no­ści od inter­pre­ta­cji oraz inten­cji kon­kret­nego bada­cza czy publi­cy­sty – mają różny cha­rak­ter naro­do­wo­ściowy. W rezul­ta­cie może docho­dzić do rady­kal­nego znie­kształ­ce­nia obrazu prze­szło­ści, w tym umniej­sza­nia roli pań­stwa nie­miec­kiego w zbrod­niach doko­na­nych na Pola­kach i innych gru­pach w cza­sie II wojny świa­to­wej” (M.J. Mazur­kie­wicz, Ludo­bój­stwo Nie­miec na naro­dzie pol­skim (1939–1945). Stu­dium histo­rycz­no­prawne, War­szawa 2021, s. 15). [wróć]

3. W tym samym nie­mal cza­sie uka­zały się wspo­mnie­nia pol­skich więź­niów KL Dachau, spi­sane przez nich po wyj­ściu z obozu, np.: ks. Ludwika Buja­cza z die­ce­zji łódz­kiej pt. Obóz kon­cen­tra­cyjny Dachau (Łódź 1946); Sta­ni­sława Urbań­czyka, Duchowni w Dachau. Wspo­mnie­nia z prze­żyć około dwóch tysięcy księży w hitle­row­skim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym (Kra­ków 1946); czy Uni­wer­sy­tet za kol­cza­stym dru­tem (Kra­ków 1946). Eks­ter­mi­na­cję Pola­ków w nie­miec­kim obo­zie kon­cen­tra­cyj­nym Mau­thau­sen-Gusen I opi­sał także Adam Mycz­kow­ski, od 2 sierp­nia wię­zień Gusen I. Nale­żał do tej nie­licz­nej grupy więź­niów, która dzięki sta­ra­niom rodzin została zwol­niona z Gusen 29 paź­dzier­nika 1940 r. W 1943 r. wydał w Kra­ko­wie (rodzin­nym mie­ście) wspo­mnie­nia z pobytu w nie­miec­kich obo­zach w publi­ka­cji Poprzez Dachau do Mau­thau­sen-Gusen, Kra­ków 1943, s. 23: „Gusen – spo­wite ranną rosą – kolumny nie­wol­ni­ków prze­su­wają się jak duchy – posta­cie przy­gar­bione pod cię­ża­rem gła­zów, nogi popuch­nięte – idą […]. Kapo z boku poga­nia, kij to jego buława. Heu! Sły­chać trzask kija na ple­cach… to tak tylko z przy­zwy­cza­je­nia. Kapo bije, bo nie­wol­nik i tak jed­na­kowo postę­puje. […] Nie wytrzy­masz bólu? A może odru­chowy, jak mgnie­nie oka, bunt prze­ciw dep­ta­niu czło­wie­czeń­stwa szar­pie Tobą. Niech cię Bóg przed tym zachowa! To śmierć roz­ło­żona na dłuż­szy czas. Roz­wście­czony zwierz pastwił się będzie nad Tobą godzi­nami, całymi dniami, dokąd będziesz oddy­chał”. W 1945 r. uka­zała się publi­ka­cja Sta­ni­sława Sikor­skiego, prof. Uni­wer­sy­tetu Jagie­loń­skiego w Kra­ko­wie, byłego więź­nia Dachau, Dachau. Wspo­mnie­nia z pobytu w Dachau. Orga­ni­za­cja pracy „nauko­wej” w obo­zie, Kra­ków 1945. [wróć]

4. O tym, czym był nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny Mau­thau­sen-Gusen, może nam przy­po­mnieć jeden z ostat­nich żyją­cych więź­niów tego obozu, Sta­ni­sław Zalew­ski, uro­dzony 1 paź­dzier­nika 1925 r. w Suchej Woli. Za udział w 1943 r. w War­sza­wie w akcji zbroj­nej ZWZ AK (uży­wał pseu­do­nimu „Wik­tor”) aresz­to­wany przez gestapo, tra­fił na Szu­cha, a następ­nie został w jed­nym z trans­por­tów wywie­ziony do nie­mieckiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Auschwitz-Bir­ke­nau, o któ­rym pisze: „W obo­zie było pie­kło, które z czło­wieka nie wyj­dzie”. Stam­tąd po 31 dniach wywie­ziony do KL Mau­thau­sen-Gusen I i Gusen II, skie­ro­wany do pracy przy­mu­so­wej w pobli­skich kamie­nio­ło­mach, a póź­niej w fabryce zbro­je­nio­wej Mes­ser­sch­mitta. Docze­kał wyzwo­le­nia 5 maja 1945 r. Po woj­nie powró­cił do War­szawy. Do dzi­siaj udziela się w śro­do­wi­sku byłych więź­niów Auschwitz i Mau­thau­sen-Gusen. Pre­zes Pol­skiego Zarządu Byłych Więź­niów Poli­tycz­nych Hitle­row­skich Wię­zień i Obo­zów Kon­cen­tra­cyj­nych. Zob.: patria­no­stra.org.pl/Sta­ni­slaw-Zalew­ski/; rela­cje bio­gra­ficzne.pl/demo/video/109-Sta­ni­slaw-Zalew­ski. 23 wrze­śnia 2022 r. zmarł Jan Woj­ciech Topo­lew­ski, uro­dzony 18 grud­nia 1931 r. w War­sza­wie. W pierw­szych dniach powsta­nia war­szaw­skiego, w sierp­niu 1944 r., z rodzi­cami Janem i Jadwigą został aresz­to­wany i z nie­mieckiego obozu w Prusz­ko­wie wywie­ziony do obozu zagłady Auschwitz-Bir­ke­nau. W obo­zie zmarła jego matka. Wraz z ojcem prze­trans­por­to­wano go do nie­mieckiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Mau­thau­sen. Otrzy­mał nr obo­zowy 102 403. Został skie­ro­wany do pracy nie­wol­ni­czej w pobli­skich kamie­nio­ło­mach. W grud­niu 1944 r., roz­dzie­lony z ojcem, został wywie­ziony do Gusen I. W obo­zie docze­kał wyzwo­le­nia 5 maja 1945 r. Ojciec zmarł kilka dni póź­niej. Do Pol­ski Woj­ciech Topo­lew­ski wró­cił w 1946 r. Ukoń­czył stu­dia peda­go­giczne w Olsz­ty­nie. W latach pięć­dzie­sią­tych zde­cy­do­wał się na powrót do War­szawy i zało­żył rodzinę. Do śmierci udzie­lał się czyn­nie w śro­do­wi­sku byłych więź­niów Mau­thau­sen–Gusen. Mówił o sobie: „nie mogę się z tego wyrwać”. Zob.: https:art­san­dau­er­cul­ture.google.com/CAIy­QmqE­nik­kla. [wróć]

5. W liście S. Nogaja, pisa­nym z Kato­wic 14 sierp­nia 1945 r. (brak adre­sata), czy­tamy: „Mój Kochany! List Twój otrzy­ma­łem i ser­decz­nie dzię­kuję. Mylisz się jed­nak, przy­pusz­cza­jąc, że ja mam pracę i jakieś zna­cze­nie[…]. Tutaj, na Ślą­sku, nikt nie chciał moich wspo­mnień dru­ko­wać. Zli­to­wali się w Pozna­niu i mam zamiar się tam prze­nieść. Poło­że­nie b. więź­niów na Gór­nym Ślą­sku jest opła­kane […] Nikt nie życzył sobie, byśmy wró­cili […]. Pełno tutaj naszej wiary, ale wszystko […] tak jak w Gusen. Żyć może tylko sza­brow­nik.Tym­cza­sem trzeba cze­kać, aż się czasy popra­wią”, „Reserch on Nazi Con­cen­tra­tion Camps” Dobo­sie­wicz Archiv, 90/jpg., s. 1–30 (Archi­wum Sta­ni­sława Dobo­sie­wicza, notatki Sta­ni­sława Nogaja], kopia wyko­nana w 2017 r., udo­stęp­niona przez prof. Eileen Lyon/Nowy Jork), znaj­du­jąca się w Uni­ted Sta­tes Holo­caust Memo­rial (Muzeum Holo­kau­stu) w Waszyng­to­nie . [wróć]

6. Ter­min „kapo” był powszech­nie uży­wany w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych. W lite­ra­tu­rze histo­rycz­nej jest czę­sto sto­so­wany w wąskim zna­cze­niu jako okre­śle­nie więź­niów kie­ru­ją­cych koman­dami robo­czymi. N. Wach­smann w Histo­ria nazi­stow­skich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, War­szawa 2016, s. 697, stwier­dza, że ter­min „kapo” może być uży­wany do okre­śle­nia więź­niów, któ­rzy uzy­skali bez­po­śred­nią lub pośred­nią wła­dzę nad innymi więź­niami, przej­mu­jąc ofi­cjalne funk­cje w obo­zie. [wróć]

7. Sta­ni­sław Dobo­sie­wicz (ur. 28 paź­dzier­nika 1910 r. w Mako­wie Mazo­wiec­kim, zm. 18 maja 2007 r.), pol­ski nauczy­ciel, twórca powo­jen­nego szkol­nic­twa, dzia­łacz spo­łeczny, pisarz. W 1932 r. na Uni­wer­sy­te­cie War­szaw­skim obro­nił pracę magi­ster­ską. Po stu­diach pra­co­wał jako nauczy­ciel. Po wrze­śniu 1939 r. i zaję­ciu przez Niem­ców Mazow­sza został aresz­to­wany (był na tzw. liście pro­skryp­cyj­nej). Zwol­niono go i ponow­nie aresz­to­wano 6 kwiet­nia 1940 r. w ramach Intel­li­gen­zak­tion. Został osa­dzony w nie­miec­kim obo­zie o cechach obozu kon­cen­tra­cyj­nego Dział­dowo. 17 kwiet­nia 1940 r. wraz z grupą pol­skich więź­niów został wywie­ziony do nie­miec­kiego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Dachau, a pod koniec maja 1940 r. do KL Gusen I, filii Mau­thau­sen. Był jed­nym z pierw­szych więź­niów będą­cego dopiero w budo­wie Gusen I. Począt­kowo pra­co­wał przy budo­wie obozu, a następ­nie został skie­ro­wany do pracy w kamie­nio­ło­mach. W cza­sie pobytu w obo­zie dzia­łał w lewi­co­wej kon­spi­ra­cji, wspie­rał także ini­cja­tywy kul­tu­ralne wśród więź­niów. 5 maja 1945 r. docze­kał wyzwo­le­nia. Po powro­cie do Pol­ski włą­czył się w orga­ni­za­cję szkol­nic­twa pol­skiego na zie­miach zachod­nich jako dyrek­tor jed­nego z depar­ta­men­tów Mini­ster­stwa Oświaty. W 1949 r. wydał książkę 10 lat szkoły ludo­wej w Pol­sce. Przez wiele lat prze­wod­ni­czył Klu­bowi Mau­thau­sen-Gusen dzia­ła­ją­cemu w ramach ZBo­WiD. Wśrod daw­nych więź­niów zbie­rał doku­menty, rela­cje i mate­rialy na temat podo­bo­zów sys­temu Mau­thau­sen-Gusen. W 1980 r. wydał książkę Mau­thau­sen-Gusen: samo­obrona i poezja, i pie­śni więź­niów, a w 2000 r. Mau­thau­sen-Gusen: w obro­nie życia i ludz­kiej god­no­ści. Zmarł w 2007 r. Zob.: https://audio­hi­sto­ria.pl/nagra­nie/76_msdp_014; zbio­ry­spo­łeczne.pl/jed­nostki/PL_1001_%20MSDP_014_0001. [wróć]

8. Sta­ni­slaw Nogaj w czę­ści pamięt­nika Oboźny Kam­me­re­rer opi­suje wyda­rze­nia arty­styczne, któ­rych auto­rami byli więź­nio­wie. Naj­bar­dziej aktywni twór­czo byli Polacy. Jego rela­cja odbiega od prze­kazu innych więź­niów, np. W. Wnuka, W. Mil­kego, K. Gelinka, S. Grze­siuka i innch. Życie arty­styczne w Gusen miało szcze­gólne zna­cze­nie. Przez twór­czą pracę, sztukę, poezję więź­nio­wie pra­gnęli poka­zać, że sens życia stale ulega prze­mia­nom i można go odna­leźć pomimo cier­pie­nia. Twór­czość arty­styczna pozwa­lała więź­niom na sym­bo­liczną ucieczkę od kosz­mar­nego świata, w któ­rym przy­szło im żyć, peł­niła funk­cję tera­peu­tyczną.Wię­zień nie pogrą­żał się w mara­zmie, nie sta­wał się auto­ma­tem, ale zacho­wał czło­wie­czeń­stwo, oca­lił god­ność. Wier­sze, któ­rych uczyło się na pamięć, powta­rzało pół­szep­tem, napa­wały otu­chą i wiarą, bo wyra­żały wspólne uczu­cia i nastroje. Była muzyka Gra­cjana Guziń­skiego, był chór Miro­sława Szo­piń­skiego. O dziwo, pieśń Sen więź­nia miała także pozy­tywny oddźwięk wśród Niem­ców – wielu z nich prze­by­wało w obo­zach od 1933 r. Więź­nio­wie śpie­wali pie­śni reli­gijne i patrio­tyczne, kolędy, nawet zabawne pio­senki, ale też ukła­dali i kom­po­no­wali utwory ory­gi­nalne. W Gusen powstał także „ruch oporu” skła­da­jący się z więź­niów świec­kich i duchow­nych prak­ty­ku­ją­cych „opór przez modli­twę” („Żywy Róża­niec”). W ukry­ciu przed wła­dzami obo­zo­wymi w bloku nr 16 i 24 pol­scy pro­fe­so­ro­wie, np. Sta­ni­sław Ada­ma­nis, Kazi­mierz Geli­nek, Sta­ni­slaw Koprow­ski i inni, pro­wa­dzili wie­czory lite­rac­kie, roz­ryw­kowe, gier i pie­śni. „Kapo dobry był, pozwa­lał się spo­ty­kać” – mówił druh Wacław (Milke), który obmy­ślal pro­gramy zawie­ra­jące huma­ni­styczne tre­ści (Zob.: Piękne życie Wacława Milke, Płock 2010, s. 20). „Więź­nio­wie Gusen zauwa­żyli, że odru­chy bar­dziej ludz­kiego zacho­wa­nia się kapo mor­der­ców rodziły się zwy­kle w kon­tak­cie ze spor­tem oraz muzyką i śpie­wem. Naj­czę­ściej była to potrzeba zama­ni­fe­sto­wa­nia swo­jej «wiel­ko­ści». Obe­rkapo Kasten­ho­fen Emil Lipiń­ski, pospo­lity zbrod­niarz w cywilu i mor­derca w obo­zie, chciał mieć w Gusen nadwor­nych śpie­wa­ków i muzy­ków – sta­wał się więc «opie­ku­nem» arty­stów, ale też czem­pio­nów spor­to­wych. W ten spo­sób powstał spe­cy­ficzny mece­nat. Słu­cha­jąc śpiewu pol­skich, hisz­pań­skich i rosyj­skich śpie­wa­ków lub muzyki pol­skich zespo­łów, zda­wali się na krótko odzy­ski­wać czło­wie­czeń­stwo”. (Zob.: S. Grze­siuk, Pięć lat kacetu, War­szawa 1982, s. 128). Człon­kom dru­żyny pił­kar­skiej obo­zowe kapo zapew­niało lep­sze wyży­wie­nie, odpo­wied­nie ubra­nie oraz pracę w koman­dach, która nie nisz­czyła kon­dy­cji fizycz­nej. [wróć]

9. „Reserch on Nazi Con­cen­tra­tion Camps” Dobo­sie­wicz Archiv, 90/jpg., s. 1–30 (Archi­wum Sta­ni­sława Dobo­sie­wicza, notatki Sta­ni­sława Nogaja). [wróć]

10. W okre­sie funk­cjo­no­wa­nia obozu Mau­thau­sen-Gusen można było pro­wa­dzić kore­spon­den­cję na spe­cjal­nym for­mu­la­rzu na jeden adres raz na dwa tygo­dnie. Ponie­waż listy prze­cho­dziły przez obo­zową cen­zurę, więź­nio­wie zaczęli poszu­ki­wać spo­so­bów prze­my­ca­nia infor­ma­cji o rze­czy­wi­stym życiu obo­zo­wym. Podob­nie były prze­ka­zy­wane wśród więź­niów infor­ma­cje z kore­spon­den­cji zewnętrz­nej. W 1940 r. przed Bożym Naro­dze­niem w Gusen pozwo­lono więź­niom napi­sać jed­no­stro­ni­cowy list, zawia­da­mia­jący jed­no­cze­śnie, że wła­dze obo­zowe zezwo­lily na prze­sła­nie jed­no­ki­lo­gra­mo­wej paczki z żyw­no­ścią. [wróć]

11. Reserch on Nazi Con­cen­tra­tion Camps> Dobo­sie­wicz Archiv, 90/jpg., s. 1–30 (Archi­wum Sta­ni­sława Dobo­sie­wicza, notatki Sta­ni­sława Nogaja). [wróć]

12. Przez cały okres ist­nie­nia nie­miec­kiej Trze­ciej Rze­szy funk­cjo­no­wało na jej tere­nie 13 obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych w peł­nym – a więc orga­ni­za­cyj­nym – zna­cze­niu tego okre­śle­nia. Wokół nich do końca 1944 r. powstało około 900 obo­zów filial­nych. Powsta­nie sys­temu nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych było pro­ce­sem wie­lo­eta­po­wym i w latach 1933–1945 pod­le­gało ewo­lu­cji. Zacho­dziły w nich różne, cza­sem głę­bo­kie, reformy orga­ni­za­cyjne i zada­niowe. Doty­czyło to rów­nież obo­zo­wych załóg SS. Poza komen­dan­tem naj­waż­niej­szą rolę odgry­wali w nich ofi­ce­ro­wie SS, od komen­danta po szefa danego obo­zo­wego wydziału. Od ich postawy, cha­rak­teru i cech oso­bo­wo­ścio­wych zale­żał los więź­nia­rek i więź­niów i szanse prze­ży­cia przez nich obozu, w któ­rym zostali osa­dzeni (np. obo­zowy reżim, a tym samym śmier­tel­ność więź­niów). Dla­tego posta­no­wi­łem przed­sta­wić ich bio­gramy, gdyż – jak już wcze­śniej wspo­mnia­łem – byli oni fila­rami wła­dzy obo­zo­wej SS. Ta książka ma więc wypeł­nić lukę w histo­rii nie­miec­kich nazi­stow­skich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych: „Obozy kon­cen­tra­cyjne są zbrod­nią wojenną i zbrod­nią prze­ciw ludz­ko­ści. […] Jed­nakże rodzaj i zakres tej zbrodni jest tak ogromny, że kwa­li­fi­ka­cja obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych napo­tyka na nie­jedną trud­ność we wszyst­kich sys­te­mach praw­nych. […] Pewne jest, że zbrod­nie wojenne popeł­niono w tak olbrzy­miej skali, jakiej nie notuje dotych­czas histo­ria wojen” (A. Klaf­kow­ski, Obozy kon­cen­tra­cyjne hitle­row­skie jako zagad­nie­nie prawa mię­dzy­na­ro­do­wego, War­szawa 1968, s. 7, 53). [wróć]

13.Erziehungshäftlinge (niem.) – wycho­wa­nie więź­nia poprzez pracę. W KL Dachau przy­po­mi­nały o tym więź­niowi – brzmiące iro­nicz­nie i dwu­znacz­nie – słowa nama­lo­wane na dachu kom­pleksu budynku gospo­dar­czego: Es gibt nur einen Weg zur Fre­iheit. Seine Meilen­ste­ine heißen: Gehor­sam, Fleiß, Erlich­keit, Ord­nung, Sau­ber­keit, Nüchternheit, Wahr­ha­ftig­keit, Opfer­sinn und Liebe zum Vater­land (Jest tylko jedna droga do wol­no­ści. Jej dro­go­wskazy brzmią: posłu­szeń­stwo, pil­ność, uczci­wość, porzą­dek, czy­stość, trzeź­wość, praw­do­mów­ność, ofiar­ność oraz miłość do Ojczy­zny). Zob. M. Gra­biń­ski, Dyplo­ma­cja w Dachau…, wyd. 2, Łowicz 2007, s. 103. „Praca przy­mu­sowa w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych była zasad­ni­czym ele­men­tem życia obo­zo­wego i od samego początku czy­niła z więź­niów nie­wol­ni­ków nazi­stow­skich Nie­miec. Ich siła robo­cza nale­żała do władz obo­zo­wych SS, które uży­wały jej do celów wła­snych lub sprze­da­wały innym. Nie­mieccy oku­panci depor­to­wali z Pol­ski mię­dzy 1939 a 1945 r. ponad 2 mln męż­czyzn, kobiet i dzieci do pracy przy­mu­so­wej w Rze­szy Nie­mieckiej. Wielu innych musiało wyko­ny­wać pracę przy­mu­sową na tere­nach oku­po­wa­nych” (A. Jago­dziń­ska, Praca przy­mu­sowa pol­skich więź­niów (w tym pol­skich duchow­nych) w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Mau­thau­sen-Gusen 1939–1945, refe­rat z kon­fe­ren­cji „Praca przy­mu­sowa pod­czas II wojny świa­to­wej, jej pamięć i kon­se­kwen­cje”, zor­ga­ni­zo­wa­nej przez Oddział IPN w Szcze­ci­nie przy współ­pracy z Wydzia­łem Huma­ni­stycz­nym oraz z Insty­tu­tem Histo­rii Sto­sun­ków Mię­dzy­na­ro­do­wych Uni­wer­sy­tetu Szcze­ciń­skiego w dniach 8–9 kwiet­nia 2018 r.). [wróć]

14. Tu nie ma ludzi, tu są więź­nio­wie (niem.). [wróć]

15. S. Cie­slak, Wspo­mnie­nia ks. kard. Adama Kozło­wiec­kiego SJ w Dachau, s.108–109, refe­rat wygło­szony na kon­fe­ren­cji: „Dachau – nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny miej­scem eks­ter­mi­na­cji…”. [wróć]

16. W.J. Wysocki, Eks­ter­mi­na­cja ducho­wień­stwa pol­skiego…, s. 108-109. Inwa­li­den­tran­sport (niem) – trans­port inwa­li­dów do miej­sca zaga­zo­wa­nia. Więź­niów okła­my­wano, że będą wywie­zieni do obozu, gdzie są lep­sze warunki. Na temat rze­czy­wi­stego celu trans­portu więź­nio­wie w Dachau dowia­dy­wali się okrężną drogą z listów pisa­nych z Pol­ski. [wróć]

17. T. Kacz­ma­rek, Nazizm hitle­row­ski jako „prze­śla­dowca wiary”, „Ate­neum Kapłań­skie” 2000, t. 135, z. 1, s. 40; J. Wąso­wicz, Sługa Boży ks. Fran­ci­szek Miśka SDB (1898–1942). Życie i męczeń­stwo, Piła 2011, s. 65. [wróć]

18. AIPN, GK 131/32/1, Wykaz imienny więź­niów róż­nych naro­do­wo­ści zmar­łych w okre­sie: 5 maja – 29 grud­nia 1944 r. w podo­bo­zie Schloss Har­theim/Erho­lun­ger­la­ger „E–Heim”. Sprawę usta­le­nia peł­nej listy zamor­do­wa­nych w Har­theim pro­wa­dziła pro­ku­ra­tura Insty­tutu Pamięci Naro­do­wej – Komi­sji Ści­ga­nia Zbrodni prze­ciwko Naro­dowi Pol­skiemu w Szcze­ci­nie. Według jej usta­leń pro­ce­der uśmier­ca­nia ludzi w komo­rach gazo­wych Schloss Har­theim (Erho­lung­sla­ger) trwał praw­do­po­dob­nie do ostat­nich dni wojny, a nie do końca grud­nia 1944 r. Liczbę zamor­do­wa­nych tam Pola­ków (1604) usta­lił na pod­sta­wie odna­le­zio­nych doku­men­tów pro­ku­ra­tor szcze­ciń­skiego oddziału IPN Marek Rabiega. [wróć]

19. A. Kem­pi­sty, Sprawy Norym­bergi ciąg dal­szy, War­szawa 1975, s. 11–12. [wróć]

20. M.J. Mazur­kie­wicz, Ludo­bój­stwo Nie­miec na naro­dzie pol­skim (1939–1945). Stu­dium histo­rycz­no­prawne, War­szawa 2021, s. 201–202: „Tego typu lub zbli­żony skład elit pol­skich (obej­mu­jący wszyst­kich Pola­ków mają­cych wyż­sze, a nawet śred­nie wyksztal­ce­nie) poja­wił się w wielu nie­miec­kich stu­diach pla­ni­stycz­nych, np. z 25 wrze­śnia 1939 r., s. 202 (zob. Pro­gram naro­do­wo­ściowy Ras­sen­po­li­ti­schen-Amtu z 1939 roku na zie­miach pol­skich, «BGKB­ZNwP» IV [1948], s. 155)”. [wróć]

21. Nie­miec­kie obozy kon­cen­tra­cyjne podzie­lono na trzy kate­go­rie. Dachau, obok Sach­sen­hau­sen i Auschwitz, zali­czono do kate­go­rii I, mieli w nich prze­by­wać więź­nio­wie „mało obcią­żeni” i „bez­względ­nie nada­jący się do poprawy” (była to jed­nak fik­cja, wymy­ślona dla zama­sko­wa­nia praw­dzi­wego obrazu obozu). Obozy II stop­nia, tj. Buchen­wald, Flos­sen­burg, Neu­en­gamme, Auschwitz II, Gross-Rosen, Stut­thof były prze­zna­czone dla więź­niów poważ­nie obcią­żo­nych, ale jesz­cze zdol­nych do poprawy. Obóz w Mau­thau­sen-Gusen, zali­czony do kate­go­rii III, naj­cięż­szej, prze­zna­czony był dla więź­niów nienada­jących się do reso­cja­li­za­cji. Poza kla­sy­fi­ka­cją pozo­stał obóz w Ravensbrück, będący obo­zem kobie­cym. W kwiet­niu 1945 r. KL Dachau posia­dał 143 filie oraz różne kolumny robo­cze pra­cu­jące dla prze­my­słu zbro­je­nio­wego i pry­wat­nych firm. Na czele każ­dego obozu stał komen­dant odpo­wie­dzialny tylko przed cen­tral­nymi wła­dzami SS. Od samego początku KL Dachu i kolejne obozy kon­cen­tra­cyjne znaj­do­wały się w SS (para­mi­li­tar­nej for­ma­cji nazi­stow­skiej pod­le­głej NSDAP), na któ­rego czele stał powo­łany przez Adolfa Hitlera w 1930 r. Hein­rich Him­m­ler. Do 1942 r. obo­zami zarzą­dzał Główny Urząd Admi­ni­stra­cyjny SS, któ­rego sze­fem był Oswald Pohl. Z jego ini­cja­tywy od 1934 r. patro­nat nad obo­zami spra­wo­wał utwo­rzony w tym celu Główny Inspek­to­rat Obo­zów Kon­cen­tra­cyj­nych z sie­dzibą w Ore­nien­burgu. Zob. wię­cej w: T. Musioł, Dachau 1933–1945, Kato­wice 1968; N. Wasch­smann, Histo­ria nazi­stow­skich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych, War­szawa 2016; J. Kosiń­ski, Nie­miec­kie obozy kon­cen­tra­cyjne i ich filie, Ste­phan­skir­chen 1999; A. Jago­dziń­ska, Dachau – nie­miecki obóz kon­cen­tra­cyjny miej­scem mar­ty­ro­lo­gii ducho­wień­stwa pol­skiego w latach 1939–1945, refe­rat wygło­szony na kon­fe­ren­cji zor­ga­ni­zo­wa­nej w Insty­tu­cie Pamięci Naro­do­wej w War­sza­wie w 2015 r. na temat: „Eks­ter­min­na­cja pol­skiego ducho­wień­stwa w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Mau­thau­sen Gusen (1939–1945)”, zob. publi­ka­cja pokon­fe­ren­cyjna A. Gąsio­row­ski, A. Jago­dziń­ska (red.), Eks­ter­mi­na­cja ducho­wień­stwa pol­skiego w nie­miec­kich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych…; M.J. Mazur­kie­wicz, Ludo­bój­stwo Nie­miec…[wróć]

22. A. Klaf­kow­ski, Obozy kon­cen­tra­cyjne…, s. 44. [wróć]

23. S. Nogaj, Gusen… , s. 7, 31. [wróć]

24. IPN GK 927/5175 (sygn. akt: KL Dachau 988/pt/Dachau, 144/pt /Dachau), EPM/I/5175, Nogaj Sta­ni­sław: „Nogaj Sta­ni­sław, ur. 08-11-1897 r. doty­czące ubie­ga­nia się o przy­zna­nie pomocy finan­so­wej […] 1969–1971. Akto­twórca: Peł­no­moc­nik Zdro­wia i Opieki Spo­łecz­nej ds. Pomocy Fina­so­wej dla Ofiar Pseu­do­me­dycz­nych Eks­pe­ry­men­tów w Hitle­row­skich Obo­zach Kon­cen­tra­cyj­nych”, s. 1. [wróć]

25. Ibi­dem, s. 10. [wróć]

26. A. Kępiń­ski, Rytm życia, Kra­ków 2012, s. 6–7. [wróć]

27. Komen­dan­tami obozu w Dachau byli: Hil­mar Wăckerle (21 marca 1933 – 25 czerwca 1933), The­odor Eicke (28 czerwca 1933 – 3 lipca 1934), Ale­xan­der Reiner (4 lipca 1934 – 22 paź­dzier­nika 1934), Ber­thold Maack (23 paź­dzier­nika 1934 – 30 listo­pada 1934), Hein­rich Deu­bel (1 grud­nia 1934 – 31 marca 1936), Hans Loritz (1 kwiet­nia 1936 – 31 sierp­nia 1939), Alex Pior­kow­ski (1 wrze­śnia 1939 – 31 sierp­nia 1942), Mar­tin Weiss (1 wrze­śnia 1942 – 30 paź­dzier­nika 1943), Edu­ard Weiter (30 wrze­śnia 1943 – 28 kwiet­nia 1945), Hein­rich Sko­dzen­sky (28 kwiet­nia 1945 – 29 kwiet­nia 1945): T. Musioł, Dachau…, s. 47; https://pl.wiki­pe­dia.org/wiki/Proces_za%C5%82ogi_Dachau_(US_vs._Martin_Gottfried_Weiss_i_inni) (dostęp: 20.08.2021); A. Jago­dziń­ska, Dachau…, w: A. Gąsio­row­ski, A. Jago­dziń­ska (red.), Eks­ter­mi­na­cja ducho­wień­stwa pol­skiego…, s. 36. [wróć]

28. Zob. W. Fej­kiel, Eks­pe­ry­menty doko­ny­wane na więź­niach hitle­row­skich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych jako metoda eks­ter­mi­na­cji, [w:] C. Kem­pi­sty, K. Krusz­czyń­ski, C. Pili­chow­ski, H. Szwarc, Eks­ter­mi­na­cyjna poli­tyka hitle­row­ska wobec narodu pol­skiego, War­szawa 1976, s. 115–135; A. Kępiń­ski, Rytm…, s. 49; A. Jago­dziń­ska, Kustosz Pamięci. Ksiądz Leon Stęp­niak (1913–2013). Wię­zień nie­miec­kich obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych Dachau i Gusen, War­szawa 2019, s. 196–205. [wróć]

29. Przyj­muje się, że przez KL Dachau w latach 1933–1945 prze­szło około 250 tys. więź­niów z 40 kra­jów oku­po­wa­nych przez Niemcy, w tym 48 511 Pola­ków. W dniu wyzwo­le­nia 29 kwiet­nia 1945 r. w Dachau było około 33 tys. więź­niów, z podo­bo­zami bli­sko 67 tys., w tym około 15 tys. Pola­ków – stra­ciło życie około 10 tys. Obóz był głów­nym miej­scem eks­ter­mi­na­cji ducho­wień­stwa róż­nych wyznań. Naj­więk­szą grupę sta­no­wili duchowni Kościoła rzym­sko­ka­to­lic­kiego – 94,7 proc. Zob. E. Weiler, Dise Gaistli­che in Dachau, sowie in ande­ren Kon­zen­tra­zion und Gefan­gnis­sen, Mödling 1971, s. 45–48. Z uwię­zio­nych 1778 pol­skich duchow­nych Niemcy zamor­do­wali 868. Liczba ofiar nie jest dokład­nie znana, gdyż w spi­sach obo­zo­wych nie uwzględ­niono osob skie­ro­wa­nych do obozu przez gestapo w celu wyko­na­nia egze­ku­cji. Według ofi­cjal­nej listy zamor­do­wa­nych usta­lo­nej na pod­sta­wie zacho­wa­nych doku­men­tów znaj­du­ją­cych się w Archi­wum Muzeum Dachau liczba zamor­do­wa­nych się­gała 40. tys. Pro­ces załogi Dachau odby­wał się od 15 listo­pada do 13 grud­nia 1945 r. przed Ame­ry­kań­skim Try­bu­na­łem Woj­sko­wym w Dachau. A. Jago­dziń­ska, Kustosz Pamięci…; E. Chard, Spis pomor­do­wa­nych Pola­ków w obo­zie kon­cen­trayj­nym Dachau, „Słowo Powszechne”, Mona­chium 1946; J. Doma­gała [W. Jace­wicz], Ci, któ­rzy pzreszli przez Dachau. Duchowni w Dachau, War­szawa 1957; K. Dunin-Waą­wicz, Ruch oporu w hitle­row­skich obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych 1933–1945, War­szawa 1979; M. Gra­biń­ski, Dyplo­ma­cja w Dachau, Dachau–Fre­iman–Dil­lin­gen 1946; W. Gaziń­ski, Wróg. Pięć lat i jeden dzień w Dachau i Gusen, Poznań 2003; E.Weiler, Die Geistli­chen in Dachau, Münster 1963/1964; AIPN GK 128/45, Kon­zen­tra­tion­sla­ger Dachau. Ewi­den­cja więź­niów KL Dachau; AIPN 4865, SS-Dachau, „Poli­tyka oku­panta hitle­row­skiego wobec wyznań reli­gij­nych w Pol­sce w latach 1939–1945 w tzw. Okręgu Rze­szy: Gdańsk-Prusy Zachod­nie, Kraj Warty i Regen­cja Kato­wicka”, 1946, maszy­no­pis, cz. 2, tłum. i oprac. J. Woliń­ski, J. Lubicz; IPN BU 01220/110, t. 1–5, Sprawa Dachau, doku­menty z 1961 r.; A. Gąsio­row­ski, A. Jago­dziń­ska (red.), Eks­ter­mi­na­cja ducho­wień­stwa pol­skiego…[wróć]

30. AIPN, „SS Dachau”, Biblio­teka Komi­sji Bada­nia Zbrodni Hitle­row­skich w Pol­sec, nr 4865, maszy­no­pis, s. 1. [wróć]

31. T. Musioł, Dachau…, s. 271. [wróć]

32. Franz Bötger (1888–1946), zbrod­niarz nie­miecki, czło­nek załogi KL Dachau. Od maja 1941 r. do wyzwo­le­nia obozu kie­row­nik wydziału odpo­wie­dzial­nego za pracę przy­mu­sową więź­niów oraz rapportführer odpo­wie­dzialny za apele więź­niów w obo­zie. Brał czynny udział w biciu, roz­strze­li­wa­niu i wie­sza­niu więź­niów. Po woj­nie został ska­zany przez ame­ry­kań­ski Try­bu­nał Woj­skowy na karę śmierci. Wyrok wyko­nano przez powie­sze­nie w wię­zie­niu w Lands­bergu, http://pl.wiki­pe­dia.org.wiki/Franz_B%Bötger (dostęp: 7.02.2017). [wróć]

33. J.M. Gre­ene, Spra­wie­dli­wość w Dachau. Opo­wieść o pro­ce­sach nazi­stów, War­szawa 2012, s. 51–145; A. Jago­dziń­ska, Dachau i śmierć są syno­ni­mami, „Pamięć.pl” 2012, nr 2, s. 31. [wróć]

34. A. Kępiń­ski, Rytm…, s. 144. [wróć]

35. S. Nogaj, Gusen…, s. 17. [wróć]

36. S. Nogaj, Gusen…, s. 79. [wróć]

37.