Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
14 osób interesuje się tą książką
Boże Narodzenie, Gwiazdka, Wigilia – już od samego brzmienia tych słów spływa na nas ukojenie. Chcemy, by tych parę dni w roku było naprawdę cudownych. Potrzebujemy tego, niezależnie od naszych przekonań religijnych. Biały stół, opłatek, prezenty – także pisarze chętnie sięgają po te motywy dodając do znanych symboli swoją wyobraźnię, by świąteczne dni stały się jeszcze piękniejsze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 170
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Odrobina dobrego życia jest warta tyle, co tona erudycji.
Droga Emily!
Mam wspaniały pomysł, którym śpieszę się z Tobą podzielić. Trzy tygodnie temu przyjechałam do głuszy stanu Vermont, aby odwiedzić starszą ciocię, a także w spokoju i z dystansu ocenić pewne nowe widoki, które się przede mną otwarły. Muszę zdecydować, czy wyjść za mąż za milionera i stać się królową socjety, czy też pozostać „uroczą panną Vaughan” i zaczekać, aż zjawi się rycerz na białym koniu.
Ciocia Plumy błaga, żebym została na Boże Narodzenie i zgodziłam się, jako że zawsze boję się oficjalnego obiadu, który z tej okazji wydaje moja opiekunka prawna. A oto mój wspaniały pomysł: zamierzam urządzić zabawę w stylu retro. Nie przyjechałabyś mi pomóc? Jestem pewna, że ci się tu spodoba, bo ciocia jest nieprzeciętną osobą, kuzyna Saula warto poznać, a Ruth jest o wiele piękniejsza niż tegoroczne miejskie debiutantki. Weź ze sobą Leonarda Randala, żeby porobił notatki do swoich nowych książek, a będą świeższe i bliższe życiu niż ostatnia, chociaż tak inteligentna.
Powietrze tu jest cudowne, towarzystwo zabawne, stary dom pełen skarbów, a Twoja serdeczna przyjaciółka stęskniona za Tobą. Daj tylko znać telegraficznie: tak lub nie, a będziemy czekać we wtorek.
Na zawsze Twoja
Sophie Vaughan
– Oboje przyjadą, bo są równie znużeni miejskim życiem i spragnieni odmiany jak ja – powiedziała autorka powyższych słów, składając list i niezwłocznie idąc go nadać.
Ciocia Plumy, pogodna staruszka o twarzy rumianej niczym zimowe jabłuszko, wesołym głosie i najlepszym sercu, jakie kiedykolwiek biło pod kraciastym fartuchem, zajęta była w wielkiej kuchni pieczeniem placków. Ładna Ruth siekała nadzienie do ciasta, śpiewając przy tym tak radośnie, że nawet dwadzieścia cztery wiekopomne kosy[1] nie mogłyby włożyć do placka więcej muzyki. Saul dokładał drewna do dużego pieca, a Sophie na moment zatrzymała się na progu, aby na niego popatrzeć. Zawsze lubiła obserwować tego krzepkiego kuzyna, który przypominał jej wikinga: jasne włosy i broda, przenikliwe niebieskie oczy, metr osiemdziesiąt wzrostu oraz barki na tyle szerokie i silne, że, zdałoby się, zdolne są udźwignąć każdy ciężar.
Siedział plecami do Sophie, ale zobaczył ją i obrócił ku niej zarumienioną twarz, która, jak zwykle na jej widok, nagle się rozpromieniła.
– Skończyłam, ciociu. Teraz poproszę Saula o nadanie listu, żebyśmy mogli szybko dostać odpowiedź.
– Jak tylko zaprzęgnę konie, kuzynko. – I Saul wrzucił do ognia ostatnie polano z taką miną, jakby był gotów okrążyć świat w mniej niż czterdzieści minut.
– Cóż, kochanie, nie mam nic przeciwko temu, jeśli tylko tak ci się podoba. Chyba damy radę, jeśli twoi miejscy przyjaciele dadzą. Śmiem twierdzić, że tutejsze sprawy mogą im się wydać dość osobliwe, ale pewnie właśnie po to przyjeżdżają. Bezczynni ludzie robią strasznie dziwne rzeczy, żeby się rozerwać. – I ciocia Plumy oparła się na wałku z uśmiechem i przebiegłym błyskiem w oku, tak jakby perspektywa przyjazdu gości cieszyła ją równie mocno jak Sophie.
– Będę się ich bała, ale postaram się nie przynieść ci wstydu – rzekła Ruth, która kochała uroczą kuzynkę jeszcze bardziej, niż ją podziwiała.
– Bez obaw, droga moja. To oni będą skrępowani, a wy będziecie musieli ich ośmielić, będąc po prostu sobą i traktując ich tak, jakby byli zwyczajnymi ludźmi. Emily jest bardzo miła i wesoła, kiedy już porzuci te swoje wielkomiejskie obyczaje, czego tutaj nie uniknie. Z miejsca wczuje się w atmosferę zabawy i jestem pewna, że wszyscy ją polubicie. Panu Randalowi, jak to bywa u ludzi sukcesu, szkodzi nadmiar pochwał i poklepywania po plecach, więc odrobina prostej rozmowy i pracy fizycznej dobrze mu zrobią. Pomimo swojej pozy to prawdziwy dżentelmen, który przyjmie wszystko ze spokojem, jeśli tylko będziecie go traktować jak człowieka, a nie lwa salonowego.
– Ja się nim zajmę – powiedział Saul, który z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwał się temu, co mówiła Sophie o Randalu, ewidentnie węsząc potencjalnego ukochanego i ciesząc się na myśl o dostarczeniu mu dużej dawki „prostej rozmowy i pracy fizycznej”.
– Dam im zajęcie, jeśli tego właśnie potrzebują. Będzie mnóstwo roboty, bo tutaj trudno jest o ludzi do pomocy. Nasze córki rzadko idą na służbę. Do ślubu pracują w domu, zamiast włóczyć się, nabijać sobie głowę głupimi wymysłami i zapominać o wszystkich użytecznych rzeczach, których nauczyły ich matki.
Mówiąc to, ciocia Plumy zerknęła na Ruth. Policzki dziewczyny oblał nagły rumieniec, dowodząc, że słowa te ugodziły w pewne ambitne fantazje tej ładnej córy rodu Bassetów.
– Zrobią, co do nich należy i nie będą sprawiali kłopotu, już moja w tym głowa. Jesteś najukochańszą ciocią na świecie, że pozwalasz mi w ten sposób brać w posiadanie ciebie i twoich najbliższych – wykrzyknęła Sophie, serdecznie ściskając starszą panią.
Saul żałował, że nie może odwzajemnić uścisku w zastępstwie matki, której ręce, ubrudzone mąką, mogły jedynie czule zawisnąć w powietrzu wokół delikatnej twarzy, tak świeżej i młodej w zestawieniu z jej pomarszczonym obliczem. Ponieważ jednak nie było to możliwe, młodzieniec odparł pokusę i niezwłocznie poszedł zaprzęgać konie.
Pod jego nieobecność trzy kobiety urządziły naradę. Pomysł Sophie szybko się rozwinął, bo Ruth pragnęła zobaczyć prawdziwego powieściopisarza i wielką damę, a ciocia Plumy, mając na uwadze własne plany, przytaknęła wszystkim propozycjom.
Tego dnia sprzątanie i ozdabianie starego domu ruszyły pełną parą. Sophie chciała, aby jej przyjaciele zakosztowali wiejskich przyjemności i dokładnie wiedziała, jakie dodatki będą niezbędne, aby zapewnić im komfort, oraz jakie proste dekoracje będą współgrały z rustykalną sceną, na której miała zamiar odegrać rolę primadonny.
Następnego dnia przyszedł telegram z informacją, że zarówno dama, jak i lew salonowy przyjęli zaproszenie. Mieli przyjechać jeszcze tego samego popołudnia, jako że spontaniczna podróż nie wymagała wielkich przygotowań, a sama jej oryginalność stanowiła główny powab dla tych zblazowanych ludzi.
Przypisy