Himmler - R. Manvell, H. Fraenkel - ebook

Himmler ebook

R. Manvell, H. Fraenkel

4,0

Opis

Heinrich Himmler – szef SS i Gestapo oraz jeden z głównych realizatorów ludobójczego programu „ostatecznego rozwiązania” kwestii żydowskiej – należał do najpotężniejszych i budzących największą grozę ludzi w nazistowskich Niemczech. Autorzy tej klasycznej już biografii – w której wykorzystano między innymi zdobyte przez Amerykanów dokumenty przekazane po wojnie do Bundesarchiv (Niemieckich Archiwów Federalnych) oraz zapisy rozmów z krewnymi Himmlera i członkami jego personelu – pokusili się o wnikliwą analizę tego, jak z pozoru przeciętny młodzieniec wyrósł na ogarniętego obsesją i przesądnego człowieka, odpowiedzialnego za zgładzenie milionów ludzi.

Książka ta, pełna intrygujących informacji na temat życia osobistego Himmlera, jego poczynań i przekonań, zasługuje na miano głębokiego studium historycznego, poświęconego najbardziej mrocznej postaci spośród nazistowskich przywódców.                                                                            

O autorach: ROGER MANVELL (1909–1987) i HEINRICH FRAENKEL (1897–1986) to uznani autorzy opracowań historycznych, którzy zasłynęli z publikacji książkowych poświęconych dziejom Trzeciej Rzeszy. Do ich najwybitniejszych dzieł należą klasyczne już biografie czołowych nazistów: oprócz Himmlera, także Josepha Goebbelsa, Hermanna Göringa i Rudolfa Hessa.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 523

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (20 ocen)
6
11
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Wikann

Dobrze spędzony czas

historia urzędnika z misją, mały człowiek i jego parszywych 5 minut w historii świata
00
edyta19701970

Dobrze spędzony czas

Książka ta, pełna intrygujących informacji na temat życia osobistego Himmlera, jego poczynań i przekonań, zasługuje na miano głębokiego studium historycznego, poświęconego najbardziej mrocznej postaci spośród nazistowskich przywódców.
00

Popularność




Himmler

Roger Manvell i Heinrich Fraenkel

Tłumaczenie: Grzegorz Siwek

Original edition: Heinrich Himmler. The Sinister Life of the Head of SS and Gestapo published in 2017 by Frontline Books, an Imprint of Pen & Sword Books Limited. All rights reserved.

Polish edition copyright © 2021 by Wydawnictwo RM

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-8151-392-0 ISBN 978-83-8151-520-7 (ePub) ISBN 978-83-8151-521-4 (mobi)

Redaktor prowadzący: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja: Mirosława SzymańskaKorekta: Dolina LiterekProjekt okładki: Grażyna JędrzejecEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]

SPIS TREŚCI

Wprowadzenie

Rozdział I Niewinny młodzian

Rozdział II Reichsführer SS

Rozdział III Elita

Rozdział IV Potajemna rywalizacja

Rozdział V „Ostateczne rozwiązanie”

Rozdział VI W kojących rękach

Rozdział VII Niewolnik władzy

Rozdział VIII Zdrada

Dodatek A. Zeznania Adolfa Eichmanna dotyczące Himmlera

Dodatek B. Procesy oświęcimskie (1964–1965)

Przypisy

Wybrana bibliografia

Spis ilustracji

Wprowadzenie

Ni­niej­sza książ­ka hi­sto­rycz­na o He­in­ri­chu Him­m­le­rze to jed­na z trzech na­szych bio­gra­fii po­świę­co­nych głów­nym po­moc­ni­kom Hi­tle­ra w pro­ce­sie przej­mo­wa­nia i spra­wo­wa­nia nie­po­dziel­nej wła­dzy w III Rze­szy. Po­wszech­ne dą­że­nie do zro­zu­mie­nia praw­dzi­wej na­tu­ry re­żi­mu na­zi­stow­skie­go oraz jego twór­ców wzmo­gło się jesz­cze w ostat­nich la­tach – te­raz, gdy Niem­cy i resz­ta świa­ta otrzą­snę­ły się już w du­żej mie­rze ze wstrzą­su, jaki sta­no­wił dla ludz­ko­ści na­zizm; wstrzą­su, któ­ry za­raz po woj­nie pa­ra­li­żo­wał lub utrud­niał obiek­tyw­ną ana­li­zę tego te­ma­tu. Niem­cy, jako spo­łe­czeń­stwo, po­go­dzi­li się z fak­tem, że nie­gdyś umoż­li­wi­li Hi­tle­ro­wi doj­ście do wła­dzy w swo­im pań­stwie i usta­no­wi­li współ­cze­sną for­my ty­ra­nii, któ­ra z cza­sem opa­no­wa­ła nie­mal całą Eu­ro­pę; z ko­lei inne kra­je eu­ro­pej­skie oraz Sta­ny Zjed­no­czo­ne mu­sia­ły uczci­wie za­sta­no­wić się nad tym, w ja­kim stop­niu one same przy­czy­ni­ły się do skon­so­li­do­wa­nia rzą­dów Hi­tle­ra.

Kie­dy pi­sa­li­śmy te bio­gra­fie, a tak­że inną na­szą książ­kę, The July Plot (wyd. pol­skie: Spi­sek prze­ciw­ko Hi­tle­ro­wi, tłum. T. Ryb­kow­ski, War­sza­wa 1996), po­świę­co­ną nie­miec­kie­mu ru­cho­wi opo­ru, jego sła­bo­ściom i moc­nym stro­nom, przy­świe­cał nam cel od­two­rze­nia praw­dzi­wej na­tu­ry lu­dzi, któ­rzy wy­kre­owa­li na­ro­do­wy so­cja­lizm, oraz prze­ana­li­zo­wa­nia wszyst­kich zna­nych fak­tów na ich te­mat. Prze­ciw­sta­wia­my się „sen­sa­cyj­nym” in­ter­pre­ta­cjom, któ­re uzna­ją Hi­tle­ra, Görin­ga, Go­eb­bel­sa i Him­m­le­ra za „mon­stra” – pra­sa co­dzien­na po­słu­gi­wa­ła się po­dob­ny­mi okre­śle­nia­mi, aby od­se­pa­ro­wać te znie­na­wi­dzo­ne oso­by od resz­ty lu­dzi i nie draż­nić swo­ich czy­tel­ni­ków. Jed­nak­że po­zo­sta­je fak­tem, że owe „mon­stra” i ich współ­pra­cow­ni­cy przez dłu­gi czas dzia­ła­li swo­bod­nie za­rów­no w Niem­czech, jak i w Eu­ro­pie. Lu­bia­no ich lub nie lu­bia­no, po­gar­dza­no nimi albo bano się ich, ak­cep­to­wa­no w ży­ciu to­wa­rzy­skim bądź ich uni­ka­no – po­dob­nie jak in­nych po­li­ty­ków, dy­plo­ma­tów czy woj­sko­wych. Tych na­zi­stow­skich przy­wód­ców nie spo­sób wy­izo­lo­wać z sze­ro­kie­go kon­tek­stu spo­łecz­ne­go tyl­ko dla­te­go, że przy­jem­niej czy też wy­god­niej uzna­wać ich te­raz za „nie­ludz­kich”. Te ty­sią­ce ko­biet i męż­czyzn, któ­rzy pra­co­wa­li z nimi lub dla nich, były naj­czę­ściej ich wiel­bi­cie­la­mi albo gor­li­wy­mi po­moc­ni­ka­mi, na­to­miast wpły­wo­wi Eu­ro­pej­czy­cy i Ame­ry­ka­nie, któ­rzy czyn­nie ich po­pie­ra­li lub choć­by to­le­ro­wa­li jako ro­dzaj zła ko­niecz­ne­go w eu­ro­pej­skiej po­li­ty­ce, ja­kie­mu nie na­le­ża­ło się siłą prze­ciw­sta­wiać, nie­wie­le róż­ni­li się od tych, któ­rzy wi­wa­to­wa­li na cześć na­zi­stów na uli­cach.

Par­tia na­zi­stow­ska, jak wy­ka­zał Alan Bul­lock w słyn­nej bio­gra­fii Hi­tle­ra, nie mia­ła swo­jej fi­lo­zo­fii po­li­tycz­nej; wła­dzę trak­to­wa­ła wy­łącz­nie jako coś do zdo­by­cia wszel­ki­mi środ­ka­mi, tak­że do­raź­ny­mi, bez oglą­da­nia się na kwe­stie mo­ral­ne z tym po­wią­za­ne. Skraj­ny brak skru­pu­łów Hi­tle­ra w kon­tak­tach z przy­wód­ca­mi po­li­tycz­ny­mi in­nych kra­jów po­le­gał na że­ro­wa­niu na ich sła­bo­ściach i cy­nicz­nym wy­ko­rzy­sty­wa­niu ich przy­wią­za­nia do tra­dy­cyj­nych za­sad dy­plo­ma­cji. Ta­kie nie­prze­bie­ra­nie w środ­kach by­naj­mniej nie jest nie­ty­po­we w wie­lu sfe­rach ludz­kiej dzia­łal­no­ści. W isto­cie amo­ral­na bły­sko­tli­wość to wła­śnie ta ce­cha cha­rak­te­ru Hi­tle­ra, któ­ra wzbu­dza­ła po­wszech­ny po­dziw i po­klask w la­tach 1933–1938 w Niem­czech i poza nimi.

Na­tu­ra na­zi­stow­skie­go re­żi­mu i re­ak­cja mas na jego po­czy­na­nia wią­za­ły się bez­po­śred­nio z cha­rak­te­rem twór­ców tego sys­te­mu. I choć od­no­si się to do wszyst­kich re­żi­mów, to ża­den z nich w hi­sto­rii współ­cze­snej nie zo­stał tak po­spiesz­nie i do­raź­nie skle­co­ny jak III Rze­sza Hi­tle­ra. Za­rów­no jego po­li­ty­ka, jak i ad­mi­ni­stra­cja w znacz­nym stop­niu były re­zul­ta­tem ka­pry­sów róż­nych na­zi­stow­skich przy­wód­ców, a waż­kie de­cy­zje po­dej­mo­wa­no in­tu­icyj­nie pod wpły­wem chwi­lo­we­go na­stro­ju czy pil­nej po­trze­by wy­ma­new­ro­wa­nia któ­re­goś z prze­ciw­ni­ków i ry­wa­li. Źró­dłem cier­pień Niem­ców i tych za­da­nych in­nym na­ro­dom przed dzie­się­cio­le­cia­mi były głów­nie psy­chi­ka Hi­tle­ra oraz trzech lu­dzi, któ­rych ży­cie chcie­li­śmy zre­kon­stru­ować i zin­ter­pre­to­wać.

W każ­dym z tych przy­pad­ków sta­ra­li­śmy się na­pi­sać bio­gra­fię, w mia­rę moż­li­wo­ści po­zba­wio­ną ja­kich­kol­wiek uprze­dzeń. Opi­sa­li­śmy ko­lej­no losy Go­eb­bel­sa, Görin­ga i Him­m­le­ra w la­tach dzie­ciń­stwa i do­ra­sta­nia; po­ka­za­li­śmy, co ich skło­ni­ło do wstą­pie­nia do par­tii na­zi­stow­skiej, i omó­wi­li­śmy wkład każ­de­go z nich w kształ­to­wa­nie tej for­ma­cji po­li­tycz­nej we wcze­snym okre­sie jej ist­nie­nia. Trud­no wy­szu­kać trzech lu­dzi tak róż­nych pod wzglę­dem tem­pe­ra­men­tu i po­cho­dze­nia spo­łecz­ne­go; bar­dzo od­mien­ną rolę ode­gra­li też we wspie­ra­niu Hi­tle­ra w la­tach jego rzą­dów. Prze­śle­dze­nie i oce­nie­nie na nowo niby to zna­nej nie­miec­kiej hi­sto­rii od 1923 do 1945 roku było do­świad­cze­niem głę­bo­kim, a nie­kie­dy też wstrzą­sa­ją­cym, gdyż w znacz­nej mie­rze hi­sto­rię tę fak­tycz­nie ukształ­to­wa­li ci trzej lu­dzie, z któ­rych każ­dy stwo­rzył wła­sną, mniej­szą lub więk­szą do­me­nę w gra­ni­cach więk­sze­go im­pe­rium zbu­do­wa­ne­go przez Hi­tle­ra.

Uzna­je­my, że dwa­na­ście lat na­zi­stow­skich rzą­dów w Eu­ro­pie sta­no­wi dla nas wy­raź­ne ostrze­że­nie na przy­szłość, w wy­mia­rze ludz­kim rów­nie wy­mow­ne jak eks­plo­zje bomb ato­mo­wych nad Hi­ro­szi­mą i Na­ga­sa­ki. To sami na­zi­ści zmu­si­li nas w koń­cu do zbroj­ne­go wy­stą­pie­nia prze­ciw­ko nim, kie­dy ich dzia­ła­nia sta­ły się tak zbrod­ni­cze, że nie spo­sób było ich już dłu­żej zno­sić. Ale to, że bar­dzo wie­lu lu­dzi w swo­im cza­sie po­pie­ra­ło na­zi­stów albo też na­dal cie­pło ich wspo­mi­na, musi sta­no­wić prze­stro­gę trak­to­wa­ną przez cały świat nie tyl­ko zdaw­ko­wo i po­bież­nie. Z tej przy­czy­ny wy­da­ło nam się ko­niecz­ne przed­sta­wie­nie ży­cia tych trzech czo­ło­wych na­zi­stów bez uprze­dzeń czy nie­obiek­tyw­ne­go kła­dze­nia ak­cen­tu na róż­ne kwe­stie po to, by po­ka­zać tak wier­nie, jak się da, co przy­wio­dło tych przy­wód­ców po­tęż­ne­go kra­ju do czy­nów, któ­rych się do­pu­ści­li, a przede wszyst­kim, aby wy­ka­zać, w czym byli po­dob­ni do nas wszyst­kich, choć te­raz tak gor­li­wie ich po­tę­pia­my.

Dla He­in­ri­cha Fra­en­ke­la ka­tar­tycz­nym do­świad­cze­niem było ba­da­nie w Niem­czech cha­rak­te­ru i dzia­łań – albo czę­sto bier­no­ści – Him­m­le­ra, ra­zem z oso­ba­mi oboj­ga płci, któ­re bli­sko współ­pra­co­wa­ły z Him­m­le­rem. Pra­cu­jąc nad tą bio­gra­fią, tak jak nad książ­ka­mi o Go­eb­bel­sie i Görin­gu, sta­ra­li­śmy się w mia­rę moż­li­wo­ści ko­rzy­stać z ory­gi­nal­nych źró­deł. Wiel­kiej po­mo­cy udzie­li­li nam też cór­ka Him­m­le­ra, Gu­drun, i jego brat Ge­bhard; obo­je wspo­mi­na­li go cie­pło. Wciąż bar­dzo trud­no im było skon­fron­to­wać ob­raz ko­goś, kogo zna­li tak bli­sko, z pu­blicz­nym wi­ze­run­kiem Him­m­le­ra, po­wszech­nie wzbu­dza­ją­cym lęk i nie­na­wiść. Sta­ra­li­śmy się po­go­dzić jed­no z dru­gim i spró­bo­wać zro­zu­mieć, jak ten pro­sty, skrom­ny i bez­pre­ten­sjo­nal­ny czło­wiek stał się zbrod­nia­rzem na ska­lę ma­so­wą, głę­bo­ko prze­świad­czo­nym o słusz­no­ści swo­ich po­czy­nań.

Wkład Him­m­le­ra w teo­rię i prak­ty­kę na­zi­zmu to wkład skru­pu­lat­ne­go pe­dan­ta, któ­ry za­wsze pra­gnął być żoł­nie­rzem, lecz osta­tecz­nie zo­stał po­li­cjan­tem. Jego krót­ka ka­rie­ra w roli woj­sko­we­go wy­so­kiej ran­gi pod ko­niec woj­ny oka­za­ła się cał­ko­wi­cie ka­ta­stro­fal­na, choć on sam uwa­żał ina­czej, gdyż mu­sia­no go skło­nić do ustą­pie­nia z funk­cji fron­to­we­go do­wód­cy. Z ko­lei ka­rie­ra Him­m­le­ra jako sze­fa hi­tle­row­skiej po­li­cji za­słu­gu­je – w pew­nym sen­sie – na mia­no nie­zwy­kle uda­nej, sku­tecz­nej, i trud­no za­prze­czyć, że na­zizm zna­lazł swój naj­peł­niej­szy prak­tycz­ny wy­raz w re­pre­syj­nej dzia­łal­no­ści taj­nych służb Him­m­le­ra. Pod­czas woj­ny SS i Ge­sta­po były nie­wąt­pli­wie naj­pew­niej­szym orę­żem hi­tle­row­skiej ty­ra­nii. To wła­śnie przy­stą­pie­nie do ma­so­wych ak­cji eks­ter­mi­na­cyj­nych z za­mia­rem zisz­cze­nia cho­rych ma­rzeń o czy­sto­ści ra­so­wej, bę­dą­cych ob­se­sją Him­m­le­ra oraz jego mi­strza i zwierzch­ni­ka, do­pro­wa­dził do tego, że sys­tem na­zi­stow­ski wy­mknął się spod kon­tro­li. Uległ znisz­cze­niu za spra­wą ak­tów lu­do­bój­stwa do­ko­ny­wa­nych na bez­po­śred­nie po­le­ce­nie Him­m­le­ra. Na­zizm za­dła­wił się śmier­tel­nie ma­so­wym za­bi­ja­niem in­nych.

W oso­bli­wej grup­ce am­bit­nych ry­wa­li, któ­rzy stop­nio­wo co­raz ści­ślej ota­cza­li i izo­lo­wa­li Hi­tle­ra w ostat­nim, obłą­kań­czym okre­sie jego rzą­dów, wpły­wy Him­m­le­ra mia­ły naj­bar­dziej skry­ty cha­rak­ter, te Görin­ga naj­bar­dziej rzu­ca­ły się w oczy, a Go­eb­bels nada­wał swo­im naj­więk­szy roz­głos. Go­eb­bels dzia­łał jako ha­ła­śli­wy pro­pa­ga­tor, któ­ry chciał zo­stać uzna­ny za je­dy­ne­go za­rząd­cę ży­cia cy­wil­ne­go w Niem­czech, pod­czas gdy Hi­tler sku­piał się na pro­wa­dze­niu woj­ny. Gwał­tow­na i zmien­na, ego­cen­trycz­na na­tu­ra Go­eb­bel­sa wy­ma­ga­ła nie­ustan­nych wy­stę­pów pu­blicz­nych i cią­głe­go słu­cha­nia po­chlebstw; Go­eb­bels uwiel­biał wo­kół sie­bie wir nie­usta­ją­cych dzia­łań. Pra­gnął przede wszyst­kim zo­stać uzna­ny przez Hi­tle­ra i na­ród nie­miec­ki za dru­gie­go czło­wie­ka w III Rze­szy, nie­zbęd­ne­go Hi­tle­ro­wi za­rząd­cę pań­stwa.

Dla Görin­ga krach Luft­waf­fe ozna­czał zmierzch jego oso­bi­stej sła­wy jako naj­po­pu­lar­niej­szej i naj­barw­niej­szej po­sta­ci na­zi­stow­skie­go re­żi­mu, jo­wial­ne­go asa lot­nic­twa. Na­prze­mien­nie po­bu­dzo­ny i ospa­ły z po­wo­du swo­jej nar­ko­ma­nii, tak­że chciał się czuć nie­zbęd­ny i na­pa­wać się ko­lej­ny­mi za­szczyt­ny­mi funk­cja­mi nada­wa­ny­mi mu przez Füh­re­ra, dla któ­re­go ży­wił na­boż­ny po­dziw, w koń­cu gra­ni­czą­cy z pa­nicz­nym lę­kiem. Przy­gnę­bio­ny klę­ską nie­miec­kich sił po­wietrz­nych Göring co­raz bar­dziej szu­kał uko­je­nia w kon­tem­plo­wa­niu swo­jej wiel­kiej ko­lek­cji dzieł sztu­ki, zgro­ma­dzo­nych jako po­da­run­ki lub ku­pio­nych, naj­czę­ściej jed­nak zra­bo­wa­nych, war­tej pod ko­niec woj­ny oko­ło 30 mi­lio­nów fun­tów. Mimo że stop­nio­wo po­pa­dał w nie­ła­skę u Hi­tle­ra, po ostat­nie dni ży­cia Füh­re­ra po­zo­sta­wał jego no­mi­nal­nym na­stęp­cą. Re­al­ne wpły­wy Görin­ga kur­czy­ły się po 1943 roku, choć on sam tego nie do­strze­gał, co­raz bar­dziej sku­pio­ny na so­bie i fol­gu­ją­cy swo­im za­chcian­kom i w co­raz mniej­szym stop­niu uczest­ni­czą­cy w kie­ro­wa­niu woj­ną i za­rzą­dza­niu wo­jen­ną go­spo­dar­ką.

I wła­śnie Him­m­ler, ide­ali­sta bez ide­ałów, za­ra­zem naj­bar­dziej nie­śmia­ły i naj­bar­dziej pe­dan­tycz­ny czło­wiek w na­zi­stow­skiej hie­rar­chii, wciąż nie­pew­ny sie­bie, przy tym jed­nak wo­jow­ni­czy i żąd­ny wła­dzy, po ci­chu i nie­jaw­nie przej­mo­wał kon­tro­lę nad Niem­ca­mi. Z per­spek­ty­wy Him­m­le­ra jego oso­bi­stą tra­ge­dię sta­no­wi­ło to, że choć tak bar­dzo pra­gnął spra­wo­wać rzą­dy, to oka­zał się cał­ko­wi­cie nie­zdol­ny do przy­no­szą­ce­go ja­kie­kol­wiek po­zy­tyw­ne efek­ty wy­ko­rzy­sta­nia po­sia­da­nej wła­dzy. Nie­ustan­nie mu ona cią­ży­ła, bę­dąc sta­łym źró­dłem cho­ro­bli­we­go nie­po­ko­ju. Choć wspo­mnie­nie jego na­zwi­ska bu­dzi­ło prze­strach w ser­cach mi­lio­nów lu­dzi, to on sam po­zo­stał ner­wo­wy, wręcz bo­jaź­li­wy i nie mógł wy­do­być z sie­bie ani sło­wa, kie­dy Hi­tler go kry­ty­ko­wał. Ku­lił się ze stra­chu za oko­pa­mi swo­jej wła­dzy i tra­cił wszel­ką zdol­ność do dzia­ła­nia w kon­fron­ta­cji z sil­niej­szy­mi i bar­dziej wy­trwa­ły­mi oso­bi­sto­ścia­mi, zwłasz­cza tymi ludź­mi, bez któ­rych z bie­giem cza­su nie po­tra­fił się obejść, ta­ki­mi jak Hey­drich, Schel­len­berg czy Fe­lix Ker­sten – jego ma­sa­ży­sta, je­dy­ny czło­wiek, któ­ry umiał przy­no­sić mu ulgę w chro­nicz­nych skur­czach żo­łąd­ka, na­si­lo­nych pod wpły­wem od­czu­wa­ne­go za­nie­po­ko­je­nia i zwąt­pie­nia. A jed­nak to Him­m­ler z koń­cem woj­ny trzy­mał w rę­kach wszyst­kie kar­ty atu­to­we, któ­re jesz­cze po­zo­sta­wa­ły na­zi­stow­skim Niem­com, i przez wie­lu był uwa­ża­ny za pew­ne­go suk­ce­so­ra Hi­tle­ra, je­śli­by ten ostat­ni wy­padł z gry.

Im wię­cej do­wia­du­je­my się o cha­rak­te­rze i po­stę­po­wa­niu tych lu­dzi – Görin­ga, Go­eb­bel­sa i Him­m­le­ra – tym bar­dziej nie­zwy­kłe wy­da­je się, że za­le­d­wie kil­ka­dzie­siąt lat temu wy­ro­śli, pod skrzy­dła­mi Hi­tle­ra, na współ­za­rząd­ców Eu­ro­py i trzy­ma­li w sza­chu więk­szość ów­cze­sne­go świa­ta. A jed­nak, jak wszyst­kim wia­do­mo, tak wła­śnie było. My te­raz po­win­ni­śmy trak­to­wać tę mrocz­ną hi­sto­rię jako prze­stro­gę. W po­wo­jen­nym świe­cie wy­ło­ni­ło się wie­le państw, a licz­nym z tych ist­nie­ją­cych od daw­na kra­jów brak­nie na­tu­ral­nej sa­mo­dy­scy­pli­ny, aby opie­rać się lu­dziom o cha­rak­te­rze po­dob­nym do na­zi­stow­skich przy­wód­ców w dą­że­niach do wła­dzy i pró­bach jej prze­ję­cia, po ci­chu lub z uży­ciem prze­mo­cy. Lu­dzi ta­kich nie za­wsze ła­two roz­po­znać, do­pó­ki nie jest na to za póź­no. Z pew­no­ścią tak było w przy­pad­ku Him­m­le­ra. Hi­tler po­cząt­ko­wo wy­da­wał się sza­lo­nym fa­na­ty­kiem, Go­eb­bels po­zer­skim ora­to­rem znaj­du­ją­cym po­słuch u mo­tło­chu, Göring opty­mi­stycz­nym osłem, a Him­m­ler mier­no­tą, ze­rem. Jed­nak­że w przy­pad­ku każ­de­go z nich po­zo­ry my­li­ły, gdyż w prze­ciw­nym ra­zie żad­ne­mu nie uda­ło­by się prze­jąć peł­ni wła­dzy w po­tęż­nym kra­ju.

Nasz za­miar, jako au­to­rów se­rii bio­gra­fii, spro­wa­dzał się za­tem to prze­ana­li­zo­wa­nia cech szcze­gól­nych owych lu­dzi oraz tych, któ­rzy zde­cy­do­wa­li się im słu­żyć. Po­nad­to przy­czy­ny ich osta­tecz­ne­go fia­ska są rów­nie waż­kie i in­try­gu­ją­ce, jak ob­ja­śnie­nie ich po­cząt­ko­wych suk­ce­sów. W cią­gu za­le­d­wie ośmiu lat wy­ro­śli bo­wiem z osób mało zna­czą­cych i względ­nie ubo­gich na nie­po­dziel­nych pa­nów Nie­miec. A po dwu­na­stu la­tach już nie żyli, po­wszech­nie po­tę­pie­ni. Ich dzie­je są dość nie­zwy­kłe na tle współ­cze­snej hi­sto­rii, choć żyli prze­cież nie w ja­kimś okre­sie prze­szło­ści, gdy pa­no­wa­ło bez­pra­wie, lecz w pierw­szej po­ło­wie XX wie­ku.

He­in­rich Fra­en­kel w cza­sie pra­cy nad tą książ­ką wie­lo­krot­nie od­wie­dzał Niem­cy. Roz­ma­wiał wte­dy z wie­lo­ma oso­ba­mi, w tym z pro­mi­nent­ny­mi es­es­ma­na­mi i by­ły­mi człon­ka­mi szta­bu Him­m­le­ra, któ­rzy wo­le­li po­zo­stać ano­ni­mo­wi. Dzię­ki za­po­bie­gli­wo­ści i skru­pu­lat­no­ści sa­me­go Him­m­le­ra za­cho­wa­ło się mnó­stwo jego pry­wat­nych do­ku­men­tów, ofi­cjal­nych li­stów i taj­nych no­ta­tek znaj­du­ją­cych się obec­nie w pań­stwo­wych ar­chi­wach. Wie­le no­wych fak­tów wy­szło na jaw sto­sun­ko­wo nie­daw­no, po prze­ka­za­niu przez wła­dze ame­ry­kań­skie zdo­bycz­nych do­ku­men­tów z cza­sów woj­ny nie­miec­kim ar­chi­wom fe­de­ral­nym w Ko­blen­cji. Te i inne akta sta­ły się przed­mio­tem na­szych ba­dań, a to, co w nich od­na­leź­li­śmy, po­mo­gło nam w do­peł­nie­niu bio­gra­ficz­ne­go por­tre­tu Him­m­le­ra.

Mimo że ni­niej­sza książ­ka na­le­ży do pierw­szych tak szcze­gó­ło­wych mo­no­gra­fii po­świę­co­nych Him­m­le­ro­wi, to mu­si­my od­dać na­leż­ne dzie­łom Ge­ral­da Re­itlin­ge­ra, któ­re­go ana­li­zy dzia­łal­no­ści SS i eks­ter­mi­na­cji eu­ro­pej­skich Ży­dów, opu­bli­ko­wa­ne w jego książ­kach The Fi­nal So­lu­tion i The S.S., oka­za­ły się dla nas bez­cen­nym źró­dłem, gdyż rzu­ci­ły dużo świa­tła na samą po­stać Him­m­le­ra. Po­świę­co­ne Him­m­le­ro­wi stu­dium Wil­le­go Fri­schau­era tak­że za­wie­ra wie­le cen­nych szcze­gó­ło­wych in­for­ma­cji, choć fak­tycz­nie do­ty­czy ono co naj­mniej w ta­kim sa­mym stop­niu SS i dzie­jów tej or­ga­ni­za­cji, jak Him­m­le­ra – czło­wie­ka.

Cen­ną po­moc uzy­ska­li­śmy od Frau­le­in Gu­drun Him­m­ler, cór­ki Him­m­le­ra, oraz jego star­sze­go bra­ta, Ge­bhar­da, a tak­że od by­łe­go Obe­rgrup­pen­füh­re­ra (ge­ne­ra­ła) SS Kar­la Wolf­fa, są­dzo­ne­go w Mo­na­chium, któ­ry w cza­sie swo­je­go pro­ce­su wie­lo­krot­nie roz­ma­wiał z He­in­ri­chem Fra­en­ke­lem. Do in­nych osób, od któ­rych uzy­ska­li­śmy war­to­ścio­we in­for­ma­cje, na­le­żą mię­dzy in­ny­mi graf Schwe­rin von Kro­sigk, mi­ni­ster fi­nan­sów w rzą­dzie Hi­tle­ra, dr Otto Stras­ser, któ­ry za­trud­nił Him­m­le­ra w roli swo­je­go po­moc­ni­ka w po­cząt­kach swo­jej dzia­łal­no­ści w par­tii na­zi­stow­skiej, dr Wer­ner Best, w la­tach wo­jen­nych peł­no­moc­nik III Rze­szy w oku­po­wa­nej Da­nii, Frau Lina Hey­drich, wdo­wa po by­łym sze­fie SD, ochro­niarz Him­m­le­ra Jo­sef Kier­ma­ier, jed­na z se­kre­ta­rek Him­m­le­ra Frau­le­in Do­ris Mäh­ner, szef sądu po­wia­to­we­go w Er­ding dr Riss oraz puł­kow­nik Sa­ra­deth – po­dob­nie jak Riss ko­le­ga Him­m­le­ra z cza­sów na­uki w Mo­na­chium – dr Otto John, Frau Irm­gard Ker­sten, wdo­wa po ma­sa­ży­ście Him­m­le­ra Fe­lik­sie Ker­ste­nie, a tak­że puł­kow­nik L.M. Mur­phy i ka­pi­tan Tom Se­lve­ster – bry­tyj­scy ofi­ce­ro­wie spra­wu­ją­cy pie­czę nad Him­m­le­rem po jego aresz­to­wa­niu. Mu­si­my rów­nież wy­ra­zić swo­ją wdzięcz­ność per­so­ne­lo­wi The Wie­ner Ho­lo­caust Li­bra­ry w Lon­dy­nie, w szcze­gól­no­ści Ilse Wolff, a tak­że pra­cow­ni­kom na­stę­pu­ją­cych in­sty­tu­cji: Nie­miec­kich Ar­chi­wów Fe­de­ral­nych w Ko­blen­cji (zwłasz­cza dr. Bo­be­ra­cho­wi), In­sty­tu­tu Hi­sto­rycz­ne­go w Mo­na­chium (dr. Ho­cho­wi), Cen­trum Do­ku­men­ta­cyj­ne­go w Ber­li­nie, Rijk­sin­sti­tu­ut vor Oor­log Do­cu­men­ta­tie w Am­ster­da­mie (zwłasz­cza dr. de Jon­go­wi) oraz ośrod­ka po­szu­ki­waw­cze­go Mię­dzy­na­ro­do­we­go Czer­wo­ne­go Krzy­ża w Bad Arol­sen (szcze­gól­nie dr. Burc­khard­to­wi). Na ko­niec chciał­bym po­dzię­ko­wać pani M.H. Pe­ters, któ­ra pod­ję­ła się żmud­ne­go za­da­nia ma­szy­no­we­go prze­pi­sa­nia rę­ko­pi­su ni­niej­szej książ­ki.

Ro­ger Ma­nvell

Roz­dział I

Niewinny młodzian

U pro­gu XX stu­le­cia pro­fe­sor Ge­bhard Him­m­ler miał już trzy­dzie­ści pięć lat i był do­brze sy­tu­owa­nym i sza­no­wa­nym dy­rek­to­rem szko­ły w Mo­na­chium. Ten su­mien­ny, pe­dan­tycz­ny czło­wiek był też w peł­ni świa­do­my tego, że swo­ją po­zy­cję spo­łecz­ną za­wdzię­czał pa­tro­na­to­wi ba­war­skie­go rodu mo­nar­sze­go – Wit­tels­ba­chów. Kie­dy bo­wiem ukoń­czył kształ­ce­nie na Uni­wer­sy­te­cie Mo­na­chij­skim, gdzie stu­dio­wał fi­lo­lo­gię i ję­zy­ko­znaw­stwo, zo­stał ko­re­pe­ty­to­rem ba­war­skie­go księ­cia Hen­ry­ka. I do­pie­ro po okre­sie tej służ­by pod­jął pra­cę na­uczy­ciel­ską w Mo­na­chium.

W swo­im sztyw­nym, bar­dzo miesz­czań­skim śro­do­wi­sku pod­trzy­my­wał pa­mięć o swo­ich po­wią­za­niach z kró­lew­skim ro­dem. Jego do­mo­we oto­cze­nie, por­tre­ty przod­ków, ko­lek­cja sta­rych mo­net i nie­miec­kich an­ty­ków, od­zwier­cie­dla­ły po­waż­ny i kon­ser­wa­tyw­ny spo­sób my­śle­nia oraz po­trze­bę wy­róż­nie­nia się z krę­gów kla­sy śred­niej. Jego oj­ciec był nie­za­moż­nym za­wo­do­wym żoł­nie­rzem, jed­nak żona Anna, któ­ra po­cho­dzi­ła z Ra­ty­zbo­ny, wnio­sła pe­wien ma­ją­tek, gdyż jej oj­ciec trud­nił się han­dlem. I w prze­stron­nym miesz­ka­niu na pię­trze przy Hil­de­gard­stras­se w Mo­na­chium Anna Him­m­ler 7 paź­dzier­ni­ka 1900 roku wy­da­ła na świat swo­je­go dru­gie­go syna[1]. Kie­dy dwa lata wcześ­niej uro­dził się pierw­szy syn, Ge­bhard, otrzy­mał imię po ojcu, ale to na­stęp­ne­mu przy­padł w udzia­le ho­nor no­sze­nia imie­nia sa­me­go księ­cia Hen­ry­ka, któ­ry ła­ska­wie zgo­dził się zo­stać oj­cem chrzest­nym dziec­ka swo­je­go by­łe­go na­uczy­cie­la. Za­cho­wał się brud­no­pis li­stu, opa­trzo­ne­go datą 13 paź­dzier­ni­ka 1900 roku, na­pi­sa­ny nie­na­gan­nym pro­fe­sor­skim cha­rak­te­rem pi­sma, z rów­ny­mi za­wi­ja­sa­mi; w li­ście tym Ge­bhard se­nior wy­ra­ził na­dzie­ję, że ksią­żę za­szczy­ci ro­dzi­nę Him­m­le­rów swo­ją obec­no­ścią i wy­pi­je z nią kie­li­szek szam­pa­na. „Na­sze małe dziec­ko – na­pi­sał pro­fe­sor – w swym dru­gim dniu po­by­tu na tej zie­mi wa­ży­ło sie­dem fun­tów i dwie­ście gra­mów”[2].

Ojciec Himmlera, Gebhard Himmler

Wy­cho­wa­nie bra­ci Him­m­le­rów – trze­ci z sy­nów, Ernst, uro­dził się w grud­niu 1905 roku – prze­bie­ga­ło w spo­sób ty­po­wy dla tam­te­go okre­su. Ze szkol­nym na­uczy­cie­lem jako gło­wą ro­dzi­ny mę­ska do­mi­na­cja, uwa­ża­na za coś na­tu­ral­ne­go w nie­miec­kich do­mach, była szcze­gól­nie od­czu­wal­na, zwłasz­cza kie­dy chłop­cy uczęsz­cza­li do szko­ły swo­je­go ojca w Land­shut, mia­stecz­ku, do któ­re­go Him­m­le­ro­wie prze­pro­wa­dzi­li się w 1913 roku po tym, jak pro­fe­sor zo­stał tam jed­nym z dwóch dy­rek­to­rów miej­sco­wej pla­ców­ki szkol­nej.

Landshut: miasto, w którym Himmler spędził większość lat młodzieńczych

Kamienica przy Amalienstrasse w Monachium, w której rodzina Himmlerów mieszkała w latach 1904–1913

Land­shut to uro­kli­wa miej­sco­wość, po­ło­żo­na oko­ło 80 ki­lo­me­trów na pół­noc­ny wschód od Mo­na­chium, przez któ­rą prze­pły­wa­ją wody Iza­ry. Tam­tej­szy za­mek i dość bo­ga­ta hi­sto­ria tego mia­sta skło­ni­ły mło­de­go He­in­ri­cha do co­raz więk­sze­go za­in­te­re­so­wa­nia na­ro­do­wy­mi tra­dy­cja­mi, a ob­ra­zy z wi­ze­run­ka­mi przod­ków i inne pa­miąt­ki zbie­ra­ne przez ojca do­wo­dzi­ły związ­ków ro­dzi­ny z prze­szło­ścią Nie­miec. Pro­fe­sor Him­m­ler ro­bił, co mógł, by roz­bu­dzić w sy­nach po­waż­ne za­in­te­re­so­wa­nia i zdy­scy­pli­no­wa­nie; zna­lazł gor­li­we­go i wy­trwa­łe­go ucznia w He­in­ri­chu, któ­ry na swój sztyw­ny spo­sób za­wsze był od­da­ny oboj­gu swo­ich ro­dzi­ców i przez całe ży­cie utrzy­my­wał z nimi bli­skie kon­tak­ty.

Pierw­sza za­cho­wa­na no­tat­ka, po­zo­sta­wio­na przez He­in­ri­cha, to frag­ment dzien­ni­ka, któ­ry pro­wa­dził w 1910 roku w Mo­na­chium. Oto ty­po­wy wpis z 22 lip­ca: „Wzią­łem ką­piel. Trzy­na­sta rocz­ni­ca ślu­bu mych dro­gich ro­dzi­ców”. W dia­riu­szu po pro­stu za­pi­sy­wał drob­ne ży­cio­we zda­rze­nia, od ką­pie­li po spa­ce­ry, i za­wsze sta­rał się oka­zy­wać sza­cu­nek star­szym, ofi­cjal­nie ich ty­tu­łu­jąc. Już wte­dy za­cho­wy­wał się pru­de­ryj­nie[3].

Oca­la­łe za­pi­ski z wcze­sne­go dzien­ni­ka Him­m­le­ra sta­ją się z upły­wem cza­su, w póź­niej­szych la­tach jego mło­do­ści, co­raz dłuż­sze i bar­dziej roz­bu­do­wa­ne, mó­wiąc wię­cej o jego prze­my­śle­niach i cha­rak­te­rze. Okres, któ­ry obej­mu­ją, to głów­nie pierw­szy rok I woj­ny świa­to­wej, gdy jako czter­na­sto­la­tek uczył się w szko­le Land­shut, oraz lata doj­rze­wa­nia i spę­dzo­ny w Mo­na­chium wcze­sny wiek mło­dzień­czy, od dzie­więt­na­ste­go do dwu­dzie­ste­go dru­gie­go roku ży­cia i nie­co póź­niej­szy, gdy miał dwa­dzie­ścia czte­ry lata. W su­mie dzien­nik ten był pro­wa­dzo­ny w cią­gu dzie­się­ciu waż­nych lat, w któ­rych kształ­to­wa­ła się jego oso­bo­wość, jed­nak wpi­sy w nim są nie­sys­te­ma­tycz­ne, a za­cho­wa­ne ze­szy­ty tyl­ko z rzad­ka za­wie­ra­ją nie­co bar­dziej szcze­gó­ło­we opi­sy z kil­ku­mie­sięcz­nych okre­sów. Mimo wszyst­ko są nad­zwy­czaj in­te­re­su­ją­ce, gdyż mó­wią dużo o ich au­to­rze.

Himmler jako gimnazjalista, drugi od prawej w pierwszym rzędzie

Mimo że woj­na, jak się wy­da­je, po­cząt­ko­wo wy­wie­ra­ła bar­dzo nie­wiel­ki wpływ na ży­cie w Land­shut – za­pi­ski Him­m­le­ra z owe­go cza­su do­ty­czą spo­koj­nych prze­cha­dzek i wi­zyt w ko­ście­le, po­rząd­ko­wa­nia ko­lek­cji znacz­ków i od­ra­bia­nia prac do­mo­wych – to ewi­dent­ne jest, że wo­jen­ne wie­ści eks­cy­to­wa­ły go na tyle, iż opi­sy nie­któ­rych wy­da­rzeń prze­pi­sy­wał z ga­zet do dzien­ni­ka. Nie­kie­dy, bar­dzo rzad­ko, po­słu­gi­wał się uczniow­ski­mi wy­ra­że­nia­mi. 23 wrześ­nia za­no­to­wał, że ksią­żę Hen­ryk na­pi­sał do jego ojca i że ksią­żę ów zo­stał ran­ny. Ale po­cząt­ko­we nie­miec­kie zwy­cię­stwa roz­bu­dzi­ły w nim wo­jen­ny za­pał, a 28 wrze­śnia mło­dy Him­m­ler za­pi­sał, że on i je­den z jego szkol­nych ko­le­gów by­li­by szczę­śli­wi, gdy­by mo­gli wy­ru­szyć i wy­tłuc An­gli­ków oraz Fran­cu­zów. Głów­nie jed­nak wiódł nor­mal­ne uczniow­skie ży­cie – cho­dził na mszę, wraz z brać­mi od­wie­dzał przy­ja­ciół („her­bat­ka z pa­nią pre­zy­den­to­wą, któ­ra była bar­dzo miła”), uczest­ni­czył w grach i ćwi­czył grę na pia­ni­nie, do cze­go nie prze­ja­wiał zbyt­nich uzdol­nień. Wy­le­wał żale z po­wo­du zrzę­dli­wych i bo­jaź­li­wych lu­dzi z Land­shut, któ­rzy nie­chęt­nie od­no­si­li się do woj­ny – „te wszyst­kie sta­ru­chy i drob­no­miesz­cza­nie w Land­shut […] roz­pusz­cza­ją idio­tycz­ne po­gło­ski o tym, że bo­imy się Ko­za­ków, któ­rzy, jak im się zda­je, po­wy­ry­wa­ją im ręce i nogi”. 29 wrze­śnia za­no­to­wał, że jego mat­ka i oj­ciec uda­li się na dwo­rzec ko­le­jo­wy, aby po­ma­gać w wy­da­wa­niu po­sił­ków i na­po­jów trans­por­tom ran­nych żoł­nie­rzy. „Na ca­łej sta­cji było tłocz­no od cie­kaw­skich miesz­kań­ców Land­shut, któ­rzy za­cho­wy­wa­li się bar­dzo agre­syw­nie i na­wet wsz­czę­li bój­kę, kie­dy po­da­wa­no chleb i wodę ran­nym Fran­cu­zom, choć ci mają się go­rzej od na­szych chło­pa­ków, bo są jeń­ca­mi. Prze­szli­śmy się po mie­ście i strasz­nie się wy­nu­dzi­li­śmy”. 2 paź­dzier­ni­ka wzbu­dzi­ły w nim en­tu­zjazm in­for­ma­cje o ro­sną­cej licz­bie jeń­ców ro­syj­skich. „Co­raz ich wię­cej, jak szczu­rów”, za­pi­sał. „A co się ty­czy miesz­kań­ców Land­shut, to ci są głu­pi i tchórz­li­wi, jak zwy­kle. […] Kie­dy tyl­ko mowa o od­wro­cie na­szych wojsk, mo­czą się w ga­cie”, do­pi­sał, si­ląc się na wul­gar­ność, a w ko­lej­ną nie­dzie­lę, po ko­ście­le, za­no­to­wał: „Te­raz co­dzien­nie ćwi­czę z cię­żar­ka­mi, żeby na­brać siły”. 11 paź­dzier­ni­ka, kil­ka dni po swo­ich czter­na­stych uro­dzi­nach, na­po­mknął o ćwi­cze­niach woj­sko­wych w oko­li­cy i o tym, jak bar­dzo chciał­by wziąć w nich udział.

Z za­pi­sów w dzien­ni­ku z tego wcze­śniej­sze­go okre­su już wy­ni­ka, że po­mi­mo czę­stych spa­ce­rów, pły­wa­nia i in­nych ćwi­czeń fi­zycz­nych Him­mler sta­le na­rze­kał na sil­ne prze­zię­bie­nia, go­rącz­kę i do­le­gli­wo­ści żo­łąd­ko­we. W szko­le był naj­wy­raź­niej pil­nym, choć nie­wy­róż­nia­ją­cym się uczniem; wspo­mi­nał czę­sto, mię­dzy in­ny­mi, o lek­cjach hi­sto­rii, ma­te­ma­ty­ki, ła­ci­ny i gre­ki oraz o za­da­wa­nych pra­cach do­mo­wych. Ćwi­czył wy­trwa­le grę na pia­ni­nie, ale w od­róż­nie­niu od star­sze­go bra­ta nie miał za grosz ta­len­tu mu­zycz­ne­go; jed­nak­że do­pie­ro po la­tach po­pro­sił ro­dzi­ców, żeby po­zwo­li­li mu za­nie­chać tego bez­na­dziej­ne­go za­ję­cia. Szko­lił się rów­nież w ste­no­ty­pii, a po­czy­na­jąc od 1915 roku za­czął się nią po­słu­gi­wać we wpi­sach w dia­riu­szu. Jed­nak po wrze­śniu 1915 roku naj­wy­raź­niej za­rzu­cił pro­wa­dze­nie dzien­ni­ka aż do cza­su już po woj­nie: w sierp­niu 1919 roku znów pod­jął pi­sa­nie.

Moż­na są­dzić, że w la­tach szkol­nych Him­m­ler chciał do­ro­snąć i wstą­pić do woj­ska. Jego star­szy brat skoń­czył sie­dem­na­ście lat 29 lip­ca 1915 roku, a He­in­rich za­no­to­wał, że tego sa­me­go dnia Ge­bhard ju­nior „przy­stą­pił do Land­stur­mu”, czy­li te­ry­to­rial­nej ar­mii re­zer­wo­wej. „Och, jak bym pra­gnął mieć tyle lat, co on – pi­sał He­in­rich – i móc wy­ru­szyć na front”.

Mu­siał cze­kać do 1917 roku, za­nim mógł się ochot­ni­czo za­cią­gnąć do woj­ska. Za­cho­wa­ny szkic li­stu jego ojca z 7 lip­ca po­ka­zu­je, jak Ge­bhard se­nior wy­ko­rzy­stał swo­ją zna­jo­mość z ba­war­ską ro­dzi­ną kró­lew­ską, żeby się o to wy­sta­rać: choć jego syna moż­na było uwa­żać za przy­szłe­go pod­cho­rą­że­go, to za­ra­zem po­wi­nien on kon­ty­nu­ować na­ukę do cza­su ma­try­ku­la­cji, za­nim zo­stał­by po­wo­ła­ny do woj­ska. Prze­trwał tak­że wy­peł­nio­ny for­mu­larz apli­ka­cyj­ny, opa­trzo­ny datą 26 czerw­ca; było to po­da­nie o przy­ję­cie He­in­ri­cha na szko­le­nie dla kan­dy­da­tów na ofi­ce­rów woj­sko­wych.

W isto­cie Him­m­ler for­mal­nie za­pi­sał się na uczel­nię do­pie­ro 18 paź­dzier­ni­ka 1919 roku, na dwa dni przed tym, jak roz­po­czął stu­dia na wy­dzia­le rol­ni­czym Wyż­szej Szko­ły Tech­nicz­nej na Uni­wer­sy­te­cie Mo­na­chij­skim. Już wcześ­niej, w 1917 roku, otrzy­mał po­wo­ła­nie do woj­ska; słu­żył w 11. Ba­war­skim Puł­ku Pie­cho­ty i prze­szedł szko­le­nie w Ra­ty­zbo­nie, ro­dzin­nym mie­ście swo­jej mat­ki. Dużo póź­niej Him­m­ler miał za­pew­niać, że pro­wa­dził żoł­nie­rzy do wal­ki w la­tach I woj­ny świa­to­wej[4], ale to się nie zga­dza z oca­la­łym for­mu­la­rzem w do­ku­men­ta­cji woj­sko­wej, wy­peł­nio­nym jego cha­rak­te­rem pi­sma; for­mu­larz ten jest opa­trzo­ny datą 18 czerw­ca 1919 roku i wy­ni­ka z nie­go ja­sno, że Him­m­ler zo­stał zwol­nio­ny z woj­ska 18 grud­nia 1918 roku, bez wy­da­nia mu od­po­wied­nich za­świad­czeń ukoń­cze­nia kur­su dla pod­cho­rą­żych we Fre­ising la­tem 1918 roku oraz in­ne­go, na któ­rym uczo­no ob­słu­gi ka­ra­bi­nów ma­szy­no­wych, w Bay­reuth we wrze­śniu. A po­trze­bo­wał tych do­ku­men­tów, jak utrzy­my­wał, po­nie­waż po od­by­ciu służ­by w lo­kal­nym Frei­korp­sie w Land­shut za­mie­rzał wstą­pić do Re­ich­sweh­ry.

A więc Him­m­ler nie mógł zo­stać ofi­ce­rem w cza­sie służ­by na fron­cie za­chod­nim, jed­nak sta­rał się kon­ty­nu­ować mi­li­tar­ną ka­rie­rę po za­koń­cze­niu I woj­ny świa­to­wej w 1918 roku. Oczy­wi­ste jest, że mimo jego sła­be­go zdro­wia wo­jacz­ka go po­cią­ga­ła, tym­cza­sem jed­nak w pierw­szych trud­nych la­tach po­wo­jen­nych – w Ba­wa­rii wła­dza zo­sta­ła prze­ję­ta na krót­ko w 1919 roku przez ko­mu­ni­stów, a nie­ba­wem za­pa­no­wa­ła w Niem­czech in­fla­cja – mu­siał zna­leźć za­trud­nie­nie w cy­wi­lu. Wte­dy wła­śnie po­sta­no­wił pod­jąć stu­dia rol­ni­cze. Zaim za­brał się zno­wu do bar­dziej sys­te­ma­tycz­ne­go pro­wa­dze­nia dzien­ni­ka w sierp­niu 1919 roku, już pra­co­wał w go­spo­dar­stwie rol­nym koło In­glo­stadt, nie­du­że­go mia­sta nad Du­na­jem, do któ­re­go jego ro­dzi­na prze­pro­wa­dzi­ła się we wrze­śniu, gdy pro­fe­sor Him­m­ler ob­jął tam po­sa­dę dy­rek­to­ra szko­ły.

Pra­ca He­in­ri­cha Him­m­le­ra w roli rol­ni­ka prak­ty­kan­ta nie po­trwa­ła dłu­go; 4 wrze­śnia na­gle za­cho­ro­wał. W szpi­ta­lu w In­glo­stadt wy­kry­to u nie­go dur rze­ko­my. Kie­dy wy­zdro­wiał, do­wie­dział się, że przez co naj­mniej rok nie wol­no mu wró­cić na far­mę, gdzie się za­ra­ził, więc 18 paź­dzier­ni­ka zo­stał przy­ję­ty na stu­dia rol­ni­cze na Uni­wer­sy­te­cie Mo­na­chij­skim. Po­nad­to z jego dzien­ni­ka nie­zbi­cie wy­ni­ka, że chwi­lo­wo mu­siał po­rzu­cić swo­je na­dzie­je pod­ję­cia służ­by woj­sko­wej jako re­zer­wi­sta w re­gu­lar­nej ar­mii lą­do­wej czy też we Fre­ikorp­sach. Uda­ło mu się jed­nak wstą­pić do stu­denc­kie­go brac­twa szer­mier­cze­go.

Him­m­ler stu­dio­wał w Mo­na­chium do sierp­nia 1922 roku, kie­dy w wie­ku dwu­dzie­stu je­den lat uzy­skał dy­plom ukoń­cze­nia uczel­ni. Oca­la­łe za­pi­ski z jego dzien­ni­ka z tego trzy­let­nie­go okre­su (1919–1922) wska­zu­ją, że bar­dzo się sta­rał wieść ży­wot ty­po­we­go stu­den­ta, nie­ustan­nie szu­ka­jąc part­ne­rów do upra­wia­nia szer­mier­ki, do­pó­ki nie zra­nio­no go lek­ko w twarz, i gor­li­wie za­wie­ra­jąc zna­jo­mo­ści, dzię­ki któ­rym mógł uczest­ni­czyć w in­te­lek­tu­al­nych dys­ku­sjach. Za­le­ża­ło mu też na roz­ryw­ce, a w mło­dzień­czym za­pa­le od­no­sze­nia suk­ce­sów na polu to­wa­rzy­skim uczył się na­wet tań­czyć. Ale lek­cje tań­ca były dla nie­go uciąż­li­we: „Będę rad, jak już się na­uczę [tań­czyć]”, za­pi­sał 25 li­sto­pa­da. „Ten kurs tań­ca wca­le mnie nie wcią­ga i tyl­ko za­bie­ra mi czas”.

Miesz­kał w po­ko­jach bez wik­tu, a po­sił­ki ja­dał w domu nie­ja­kiej Frau Lo­ritz, któ­ra mia­ła dwie cór­ki, Maję i Käthe. Choć na so­bo­ty i nie­dzie­le czę­sto wy­jeż­dżał do ro­dzi­ny i po­zo­stał w bli­skich re­la­cjach ze swo­im bra­tem Ge­bhar­dem, to szyb­ko za­ko­chał się w Mai z Mo­na­chium. „Mam wiel­kie szczę­ście na­zy­wać tę wspa­nia­łą dziew­czy­nę swo­ją przy­ja­ciół­ką”, na­pi­sał w paź­dzier­ni­ku i wspo­mi­nał o niej zno­wu w na­stęp­nym mie­sią­cu: „Dłu­go z nią roz­ma­wia­łem o re­li­gii. Opo­wia­da­ła mi dużo o swo­im ży­ciu. Są­dzę, że zna­la­złem w niej brat­nią du­szę”. Nie­któ­re z jego za­pi­sków są enig­ma­tycz­ne: „Po­roz­ma­wia­li­śmy i po­śpie­wa­li­śmy tro­chę. Dużo roz­my­ślam o tym, co na­dej­dzie”. Ale naj­wy­raź­niej ten nie­win­ny ro­mans wkrót­ce prze­obra­ził się w bez­na­mięt­ną przy­jaźń, choć w li­sto­pa­dzie Him­m­ler za­no­to­wał, że roz­ma­wiał „z Mają o sto­sun­kach mię­dzy męż­czy­zną a ko­bie­tą”, a po dys­ku­sji o hip­no­zie stwier­dził, że wy­wie­ra na Maję znacz­ny wpływ.

Wy­da­je się, że był to dla nie­go nie­spo­koj­ny okres. Him­m­ler nie­cier­pli­wił się i ma­rzył o opusz­cze­niu w przy­szło­ści Nie­miec i pra­cy za gra­ni­cą. Choć czę­sto mu­siał pra­co­wać wie­czo­ra­mi, za­czął się uczyć ro­syj­skie­go na wy­pa­dek, gdy­by kie­dyś przy­szło mu się wy­brać na Wschód. Jego naj­bliż­szym przy­ja­cie­lem, poza bra­tem Ge­bhar­dem, był pe­wien mło­dzie­niec, Lu­dwig Za­hler, kom­pan z cza­sów w woj­sku, z któ­rym wiódł nie­koń­czą­ce się roz­mo­wy, lecz któ­re­go cha­rak­ter naj­wy­raź­niej go nie­po­ko­ił. „Lu­dwig spra­wia na mnie wra­że­nie co­raz bar­dziej nie­zro­zu­mia­łe­go”, za­no­to­wał, a dwa dni póź­niej do­pi­sał: „Wy­zby­łem się wszel­kich wąt­pli­wo­ści do­ty­czą­cych jego cha­rak­te­ru. Żal mi go”.

Ale z jego dzien­ni­ka wy­ni­ka, że wąt­pił też w sie­bie. „By­łem bar­dzo po­bu­dzo­ny i zgnę­bio­ny”, za­pi­sał w li­sto­pa­dzie, po jed­nym z wie­czo­rów z Mają. „My­ślę, że cze­ka­ją nas trud­ne cza­sy. Chciał­bym zno­wu przy­wdziać mun­dur”. Nie­speł­na ty­dzień póź­niej wy­znał na kar­tach dia­riu­sza: „Nie je­stem do koń­ca pe­wien, po co się tru­dzę, przy­naj­mniej na ra­zie. Pra­cu­ję, bo taka moja po­win­ność. Pra­cu­ję, po­nie­waż daje mi to spo­kój umy­słu […] i po­ma­ga prze­zwy­cię­żać nie­zde­cy­do­wa­nie”.

Him­m­ler miał za­le­d­wie dzie­więt­na­ście lat, gdy w wol­nych chwi­lach ro­bił ta­kie za­pi­ski w dzien­ni­ku. Jed­nak już wte­dy zdra­dzał pew­ne ce­chy cha­rak­te­ro­lo­gicz­ne, któ­ry­mi miał się wy­ka­zy­wać przez całe póź­niej­sze ży­cie. Mimo że lu­bił spo­tka­nia w wą­skim gro­nie zna­jo­mych, in­stynk­tow­nie uni­kał wszel­kich mię­dzy­ludz­kich kon­tak­tów, któ­re wy­ma­ga­ły­by więk­sze­go za­an­ga­żo­wa­nia emo­cjo­nal­ne­go. Siłą, któ­ra nim po­wo­do­wa­ła, było to, co uzna­wał za swój obo­wią­zek, przez co wy­trwa­le stu­dio­wał i po­mi­mo swo­je­go cher­lac­twa pró­bo­wał się wy­ka­zać w róż­nych for­mach ak­tyw­no­ści fi­zycz­nej, ta­kich jak pły­wa­nie, nar­ciar­stwo i przede wszyst­kim szer­mier­ka. Jego kon­wen­cjo­na­lizm stał się sam w so­bie ro­dza­jem pa­sji; Him­m­ler był gor­li­wy w wy­ra­cho­wa­ny spo­sób i szu­kał to­wa­rzy­stwa dziew­cząt tyl­ko pod wa­run­kiem, że na­mięt­ność „nie za­kłó­ci” wza­jem­ne­go związ­ku. Na­dal uczęsz­czał na msze, a w wol­nym cza­sie wraz z Ge­bhar­dem i Lu­dwi­giem ćwi­czył się w strze­la­niu, z my­ślą o przy­szło­ści, gdy­by miał po­now­nie „za­ło­żyć mun­dur”. W kwe­stiach po­li­ty­ki był za­twar­dzia­łym na­ro­dow­cem, po­waż­nie za­nie­po­ko­jo­nym wy­da­rze­nia­mi na Wscho­dzie.

W jego dzien­ni­kach są znacz­ne luki: mię­dzy lu­tym 1920 roku a li­sto­pa­dem 1921 roku i zno­wu od czerw­ca 1922 roku do lu­te­go 1924 roku. Koń­co­wy etap jego stu­denc­kie­go ży­cia nie róż­nił się zbyt­nio od wcze­śniej­szych, uroz­ma­ico­ny krót­ki­mi ćwi­cze­nia­mi woj­sko­wy­mi, w któ­rych brał udział jako re­zer­wi­sta, i biu­ro­wy­mi obo­wiąz­ka­mi w or­ga­ni­za­cji, zna­nej jako Al­l­ge­me­iner Stu­den­ten Aus­schuss. Jego pla­ny do­ty­czą­ce upra­wy roli na zie­miach wschod­nich zmie­ni­ły się jed­nak; uznał w tym cza­sie, że le­piej się udać do Tur­cji, i po­je­chał do Gmund, gdzie póź­niej miał let­ni dom nad je­zio­rem Te­gern, by tam spo­tkać się z pew­nym czło­wie­kiem, któ­ry wie­dział coś o per­spek­ty­wach po­by­tu w pań­stwie tu­rec­kim. Jed­nak­że Him­m­le­rem na­dal tar­ga­ły wąt­pli­wo­ści do­ty­czą­ce wła­sne­go cha­rak­te­ru. W li­sto­pa­dzie 1921 roku, jako dwu­dzie­sto­dwu­la­tek na­pi­sał: „Wciąż brak mi w znacz­nym stop­niu tej na­tu­ral­nej pew­no­ści sie­bie w za­cho­wa­niu [die vor­ne­he­me Si­cher­he­it des Be­neh­mens], któ­rą bar­dzo chciał­bym się od­zna­czać”.

Jego kon­tak­ty z dziew­czę­ta­mi na­dal były pla­to­nicz­ne. Wspo­mniał o po­zna­niu w po­cią­gu pew­nej pan­ny z Ham­bur­ga i za­no­to­wał w dzien­ni­ku, że była ona „prze­mi­ła i oczy­wi­ście nie­win­na oraz wiel­ce za­in­te­re­so­wa­na Ba­wa­rią i kró­lem Lu­dwi­kiem II”. Jego druh Lu­dwig, któ­ry pra­co­wał w ban­ku, wy­ja­wił mu, iż Käthe (sio­stra Mai) są­dzi, że on, Him­m­ler, po­gar­dza ko­bie­ta­mi, a Him­m­ler od­po­wie­dział, że to praw­da. I do­pi­sał:

Praw­dzi­wy męż­czy­zna musi wiel­bić ko­bie­tę na trzy spo­so­by: po pierw­sze, jako dro­gie ser­cu dziec­ko, któ­re trze­ba kar­cić, może na­wet ka­rać, gdy jest nie­mą­dre, choć na­le­ży go rów­nież strzec i do­pil­no­wać, po­nie­waż jest wą­tłe; po dru­gie, ma ją ko­chać jako żonę i wier­ną to­wa­rzysz­kę, któ­ra wspo­ma­ga go w wal­ce z ży­cio­wy­mi trud­no­ścia­mi, za­wsze u jego boku, lecz ni­g­dy nie ga­sząc du­cha. Po trze­cie, wi­nien ją ko­chać jako żonę, któ­rej sto­py pra­gnie ca­ło­wać, a któ­ra daje mu siłę, co ni­g­dy nie słab­nie, na­wet pod­czas naj­gor­szej kłót­ni, siłę da­wa­ną mu przez nią za spra­wą jej dzie­cię­cej czy­sto­ści.

Cho­ciaż Him­m­ler wspo­mi­nał w dia­riu­szu o wie­lu dziew­czę­tach, to pi­sał o nich z co­raz więk­szą pru­de­rią i dy­stan­sem. Na­dal cho­dził do ko­ścio­ła i wdał się na kar­tach dzien­ni­ka w roz­wa­ża­nia po po­sił­ku zje­dzo­nym w re­stau­ra­cji na te­mat tego, jak uro­da kel­ner­ki nie­uchron­nie do­pro­wa­dzi ją do mo­ral­ne­go upad­ku, a gdy­by sam mógł, pra­gnął­by dać jej pie­nią­dze, żeby nie ze­szła na ma­now­ce. Na­po­mknął o chło­dzie, a na­wet o ze­rwa­niu kon­tak­tów to­wa­rzy­skich z Frau Lo­ritz i Käthe, nie chcąc trwo­nić swo­je­go cen­ne­go cza­su z po­wo­du „nie­wie­ściej próż­no­ści” tej ostat­niej. W maju 1922 roku za­pi­sał w dzien­ni­ku, jaki wstrząs wy­wo­łał w nim wi­dok trzy­let­niej dziew­czyn­ki, któ­rej ro­dzi­ce po­zwa­la­li na „ska­ka­nie na go­la­sa” przed jego za­wsty­dzo­ny­mi ocza­mi. „W tym wie­ku – uznał – po­win­na już wie­dzieć, co to po­czu­cie przy­zwo­ito­ści”.

Wspo­mnie­nia nie­któ­rych jego ko­le­gów ze stu­diów uzu­peł­nia­ją za­war­ty w dzien­ni­kach Him­m­le­ra jego mło­dzień­czy au­to­por­tret[5]. Za­pa­mię­ta­no go jako pil­ne­go w na­uce i skrę­po­wa­ne­go w kon­tak­tach to­wa­rzy­skich. No­sił bi­no­kle bez opra­wek na­wet pod­czas fech­tun­ku, re­cy­to­wał, dość nie­udol­nie, ba­war­ską po­ezję lu­do­wą, uni­kał za­da­wa­nia się z dziew­czę­ta­mi poza tymi, któ­re ocze­ki­wa­ły grzecz­ne­go i ofi­cjal­ne­go trak­to­wa­nia, i ni­g­dy, w od­róż­nie­niu od in­nych stu­den­tów, nie szu­kał mi­ło­ści tam, gdzie moż­na ją było zna­leźć. Oznaj­mił swo­je­mu bra­tu Ge­bhar­do­wi, że nie­za­leż­nie od wszel­kich po­kus zde­cy­do­wał się żyć cno­tli­wie aż do chwi­li za­war­cia mał­żeń­stwa. Przy tym jed­nak nie krył się z am­bi­cja­mi, wy­su­wa­jąc swo­ją kan­dy­da­tu­rę na róż­ne funk­cje w stu­denc­kich or­ga­ni­za­cjach, lecz pod­czas gło­so­wa­nia naj­czę­ściej zdo­by­wał ża­ło­śnie mało gło­sów. Stu­denc­kim sto­wa­rzy­sze­niem, w któ­rym naj­bar­dziej chciał za­bły­snąć, był klub Apol­lo, o cha­rak­te­rze bar­dziej kul­tu­ral­nym ani­że­li spor­to­wym czy też ta­kim, do któ­re­go przy­na­leż­ność wią­za­ła się przede wszyst­kim z pi­ciem piwa. Do klu­bu Apol­lo na­le­że­li głów­nie byli żoł­nie­rze i ab­sol­wen­ci, a w owym cza­sie na cze­le tej or­ga­ni­za­cji stał Żyd, dr Abra­ham Ofner. Choć Him­m­ler, jako młod­szy sta­żem czło­nek klu­bu, od­no­sił się z wy­szu­ka­ną grzecz­no­ścią do Ofne­ra i in­nych ży­dow­skich klu­bo­wi­czów, to już pre­zen­to­wał sil­nie an­ty­se­mic­kie na­sta­wie­nie i brał udział w za­ja­dłych spo­rach, czy nie wy­klu­czyć Ży­dów z tego sto­wa­rzy­sze­nia. Je­śli cho­dzi o po­glą­dy po­li­tycz­ne, za­pa­mię­ta­no Him­m­le­ra jako nie­prze­jed­na­ne­go pra­wi­cow­ca, na­tu­ral­ne­go, choć nie­ko­niecz­nie szcze­gól­ne­go przy­dat­ne­go kan­dy­da­ta do Fre­ikorp­sów, for­mo­wa­nych w celu prze­ciw­sta­wie­nia się prze­ni­ka­niu ko­mu­ni­stów do po­wo­jen­nej ba­war­skiej ad­mi­ni­stra­cji. Z tego wszyst­kie­go wy­ła­nia się ob­raz pro­za­icz­ne­go i ba­nal­ne­go czło­wiecz­ka skry­wa­ją­ce­go nie­śmia­łość pod ma­ską pew­nej aro­gan­cji. Ukry­wał lęk przed od­czu­wa­ną nie­zdol­no­ścią do pro­wa­dze­nia barw­ne­go, stu­denc­kie­go ży­cia, wy­ka­zu­jąc się prze­sad­ną pil­no­ścią i su­mien­no­ścią i da­jąc ja­sno do zro­zu­mie­nia, że za­mie­rza w tych nie­spo­koj­nych cza­sach uczest­ni­czyć w dzia­łal­no­ści róż­nych pra­wi­co­wych, mi­li­ta­ry­stycz­nych ugru­po­wań. Jego na­wy­ko­wa skru­pu­lat­ność zda­wa­ła się gra­ni­czyć z ma­nią, gdyż za­wsze za­pi­sy­wał, kie­dy się ogo­lił, ostrzygł wło­sy, a na­wet wziął ką­piel. Wszyst­kie te co­dzien­ne spra­wy uwa­żał za rów­nie waż­ne, jak po­je­dyn­ko­wa­nie się i udział w ćwi­cze­niach woj­sko­wych oraz po­waż­ne roz­wa­ża­nia o re­li­gii, sek­sie i po­li­ty­ce. W swo­ich za­pi­skach po­rów­ny­wał uro­dę swo­ich part­ne­rek w tań­cu z tą samą bez­na­mięt­ną me­to­dycz­no­ścią, z jaką wspo­mi­nał o strzy­że­niu wło­sów czy zgo­le­niu bro­dy:

Tań­ce. Było dość miło. Moją part­ner­ką była Frau­le­in [pan­na] von Bück, miłe dziew­czę, wy­ra­ża­ją­ce bar­dzo roz­sąd­ne opi­nie, bar­dzo pa­trio­tycz­ne i cał­kiem głę­bo­kie, wca­le nie sa­want­ka. [...] Dziew­czę­ta były na ogół do­syć uro­dzi­we, nie­któ­re nie­omal pięk­ne. [...] Roz­ma­wia­łem z Ma­rie­le R. przez pe­wien czas. [...] Od­pro­wa­dzi­łem Frau­le­in von Bück do domu. Nie wzię­ła mnie za rękę, co w pew­nym sen­sie spodo­ba­ło mi się. [...] Tro­chę ćwi­czeń, a po­tem po­ło­ży­łem się do snu.

Him­m­ler w swo­im dzien­ni­ku su­ro­wo kry­ty­ko­wał sie­bie. Wte­dy, jak mu się zda­wa­ło, był da­le­ki od skrom­nych ide­ałów, któ­re mu przy­świe­ca­ły. Uża­lał się, że za dużo mówi, że jest zbyt ser­decz­ny, że bra­ku­je mu sa­mo­kon­tro­li i „dżen­tel­meń­skiej pew­no­ści ma­nier”. Lu­bił po­ma­gać in­nym, od­wie­dzać cho­rych oraz, spo­ra­dycz­nie, wspo­ma­gać i po­cie­szać sta­rych lu­dzi, gdy wy­jeż­dżał do domu, żeby zło­żyć wi­zy­tę ro­dzi­nie: „Mają mnie za we­so­łe­go, za­baw­ne­go chło­pa­ka, któ­ry o wszyst­ko się za­trosz­czy – »He­ini się tym zaj­mie«”, za­pi­sał w stycz­niu 1922 roku. Oczy­wi­ste, że po­dob­nie jak wie­lu in­nych szu­kał uzna­nia i ak­cep­ta­cji w krę­gu to­wa­rzy­stwa i ro­dzi­ny, an­ga­żu­jąc się jak mógł w spra­wy bliź­nich. Za­ra­zem trud­no mu od­mó­wić pew­nej ser­decz­no­ści. Ale przede wszyst­kim za­le­ża­ło mu na po­pu­lar­no­ści i ak­cep­ta­cji w gro­nie stu­den­tów, choć jego sztyw­ne obej­ście i fi­zycz­na sła­bo­wi­tość, przez któ­rą nie mógł pić piwa, gdyż na­ba­wiał się wte­dy kło­po­tów żo­łąd­ko­wych, po­wo­do­wa­ła, że jego ko­le­dzy ze stu­diów pa­trzy­li na nie­go z góry i na­igry­wa­li się z jego prze­sad­nej pil­no­ści.

Do ko­ścio­ła cha­dzał re­gu­lar­nie co naj­mniej do 1924 roku, lecz w jego dzien­ni­kach już dużo wcze­śniej za­czę­ły się po­ja­wiać ozna­ki wąt­pli­wo­ści co do kwe­stii re­li­gij­nych. „Uwa­żam, że zna­la­złem się w kon­flik­cie ze swo­ją re­li­gią – pi­sał w grud­niu 1919 roku – ale co­kol­wiek się wy­da­rzy, za­wsze będę wiel­bił Boga i mo­dlił się do Nie­go, po­zo­sta­nę wier­ny Ko­ścio­ło­wi ka­to­lic­kie­mu i będę go bro­nił, na­wet gdy­bym zo­stał z nie­go usu­nię­ty”. W lu­tym 1924 roku jesz­cze uczęsz­czał na na­bo­żeń­stwa, jed­nak tak­że na­po­mknął o dys­ku­sjach o „wie­rze w Boga, re­li­gii, wąt­pli­wo­ściach (do­ty­czą­cych nie­po­ka­la­ne­go po­czę­cia itd.), spo­wie­dzi, po­glą­dów na po­je­dyn­ko­wa­nie się, po­kre­wień­stwo, sto­sun­ki płcio­we, spra­wy mię­dzy męż­czy­zną a ko­bie­tą”. Te­mat sek­su zaj­mo­wał go jesz­cze bar­dziej niż re­li­gia, nie­wąt­pli­wie z po­wo­du jego prze­ko­na­nia o tym, że na­le­ży się wy­strze­gać sto­sun­ków płcio­wych do cza­su mał­żeń­stwa. Praw­do­po­dob­nie Him­m­ler po­zo­stał w sta­nie dzie­wi­czym przy­naj­mniej do dwu­dzie­ste­go szó­ste­go roku ży­cia i z pew­no­ścią od­czu­wał nie­do­syt z po­wo­du nie­za­spo­ko­jo­ne­go po­żą­da­nia płcio­we­go. Po jed­nej z licz­nych roz­mów o sek­sie, pro­wa­dzo­nych ze swo­im przy­ja­cie­lem Lu­dwi­giem, ka­sje­rem ban­ko­wym, za­pi­sał w lu­tym 1922 roku:

Dys­ku­to­wa­li­śmy o tym, ja­kie to nie­bez­piecz­ne spra­wy. Prze­ko­na­łem się już, jak to jest le­żeć bli­sko w pa­rze, cia­ło przy cie­le, w pod­nie­ce­niu [...]; kie­dy ko­goś opa­no­wu­je na­mięt­ność, musi z całą mocą od­wo­łać się do roz­sąd­ku. Dziew­czę­ta są w ta­kich sy­tu­acjach tak oszo­ło­mio­ne, że nie wie­dzą, co ro­bią. To roz­pa­lo­ne, nie­świa­do­me pra­gnie­nie ca­łej oso­bo­wo­ści do za­spo­ko­je­nia na­praw­dę po­tęż­ne­go po­pę­du na­tu­ral­ne­go. Z tej przy­czy­ny jest groź­ne rów­nież dla męż­czy­zny i dla­te­go tak waż­ne oka­zu­je się po­czu­cie od­po­wie­dzial­no­ści. Ktoś wy­zu­ty z sil­nej woli może zro­bić wszyst­ko z tymi dziew­czę­ta­mi, a rów­no­cze­śnie musi wal­czyć z sa­mym sobą.

Inny pro­blem Him­m­le­ra sta­no­wił brak pie­nię­dzy. Nie­mniej od­po­wia­da­ło mu to, że utrzy­ma­nie za­pew­nia­ła mu ro­dzi­na, choć na­uczył się skrom­ne­go by­to­wa­nia z dat­ków od ojca, bar­dzo za­po­bie­gli­wie wy­da­jąc skrom­ne pie­nią­dze na ubra­nia i je­dze­nie. Za­cho­wa­ły się jego li­sty do ro­dzi­ców, a ich treść do­wo­dzi, że za­pi­sy­wał każ­dy dro­biazg, któ­ry na­pra­wił lub za­osz­czę­dził, oraz nie­wiel­kie po­trze­by wy­ma­ga­ją­ce do­dat­ko­wych wy­dat­ków. Z tre­ści jego li­stów do ro­dzi­ny nie­zmien­nie prze­bi­ja­ją for­mal­ny sza­cu­nek, tkli­wość i eg­zal­ta­cja:

„[Do­sta­łem] wasz pięk­ny list na uro­dzi­ny. [...] Mu­szę za­ce­ro­wać kra­wat na le­wej stro­nie [...] nie­ste­ty, je­stem zmu­szo­ny pro­sić was, dro­dzy ro­dzi­ce, o pie­nią­dze; zo­sta­ło mi tyl­ko dwa­dzie­ścia pięć z ostat­nich stu ma­rek, a mie­sięcz­ne opła­ty wy­no­szą trzy­dzie­ści. [...] Do pra­cy ni­g­dy nie za­kła­dam bia­łych ko­szul, więc moje ubra­nia na­dal są w bar­dzo do­brym sta­nie. [...] Ten kra­wat w grosz­ki, któ­ry do­sta­łem na Boże Na­ro­dze­nie, prze­tarł się w kil­ku miej­scach. [...] Ser­decz­ne ży­cze­nia i uca­ło­wa­nia.

Cha­rak­ter Him­m­le­ra prze­bi­ja we wszyst­kim, co na­pi­sał, a zna­mien­ny jest też fakt, że cy­to­wa­ne li­sty, po­dob­nie jak wie­le in­nych dro­bia­zgów z tam­te­go cza­su – ra­chun­ki, spi­sy, brud­no­pi­sy, wy­ko­rzy­sta­ne bi­le­ty i tak da­lej – prze­trwa­ło, za spra­wą jego skru­pu­lat­no­ści, za­wie­ru­chę wo­jen­ną w Niem­czech.

Naj­bar­dziej li­czy­ła się dla nie­go po­praw­ność. 5 li­sto­pa­da 1921 roku wziął udział, w po­ży­czo­nym gar­ni­tu­rze, w po­grze­bie Lu­dwi­ka III Ba­war­skie­go (Wit­tels­ba­cha). Kil­ka ty­go­dni póź­niej zło­żył ofi­cjal­ną wi­zy­tę wdo­wie po tym kró­lu, czy­li mat­ce swo­je­go ojca chrzest­ne­go. 18 stycz­nia 1922 roku uczest­ni­czył w uro­czy­sto­ści z udzia­łem na­cjo­na­li­stycz­nie zo­rien­to­wa­nych stu­den­tów, upa­mięt­nia­ją­cej po­wsta­nie Ce­sar­stwa Nie­miec­kie­go. Ty­dzień póź­niej, 26 stycz­nia, brał udział w spo­tka­niu klu­bu strze­lec­kie­go z Mo­na­chium z ka­pi­ta­nem Ern­stem Röh­mem, któ­ry, jak Him­m­ler za­no­to­wał w dzien­ni­ku, oka­zał się „bar­dzo przy­ja­ciel­ski. [...] Röhm za­pa­tru­je się pe­sy­mi­stycz­nie na bol­sze­wizm”, do­pi­sał la­ko­nicz­nie.

W owym cza­sie Röhm na­dal był czyn­nym ofi­ce­rem w woj­sku. Star­szy o trzy­na­ście lat od Him­m­le­ra, już nie­ba­wem za­czął wy­wie­rać na nie­go prze­moż­ny wpływ i wcią­gał go stop­nio­wo w po­li­ty­kę. Ra­zem ze swo­im star­szym bra­tem Ge­bhar­dem, Him­m­ler miał wstą­pić do lo­kal­ne­go kor­pu­su na­ro­do­we­go, kie­ro­wa­ne­go przez Röh­ma i zna­ne­go jako Re­ich­skriegs­flag­ge – pa­ra­mi­li­tar­nej or­ga­ni­za­cji, któ­ra nie­co póź­niej, w li­sto­pa­dzie 1923 roku, czyn­nie po­par­ła Hi­tle­ra w cza­sie pu­czu mo­na­chij­skie­go.

Wcze­śniej, 5 sierp­nia 1922 roku, Him­m­ler uzy­skał dy­plom ukoń­cze­nia stu­diów. W uczel­nia­nym Ko­le­gium Tech­nicz­nym stu­dio­wał mię­dzy in­ny­mi che­mię i zdo­by­wał wie­dzę o na­wo­zach sztucz­nych oraz no­wych ga­tun­kach ro­ślin upraw­nych. Mu­siał pil­nie zna­leźć pra­cę i zo­stał za­trud­nio­ny jako la­bo­rant w pew­nej fir­mie w Schle­is­sen­he­im, spe­cja­li­zu­ją­cej się w opra­co­wy­wa­niu na­wo­zów. Schle­is­sen­he­im leży za­le­d­wie 80 ki­lo­me­trów na pół­noc od Mo­na­chium, wo­bec cze­go Him­m­ler nie stra­cił kon­tak­tu z mia­stem, w któ­rym Hi­tler roz­wi­jał wła­sną, szcze­gól­ną for­mę na­cjo­na­li­zmu, co już wów­czas za­owo­co­wa­ło utwo­rze­niem par­tii na­zi­stow­skej (NSDAP). Choć Him­m­ler mu­siał coś wie­dzieć o Hi­tle­rze i jego dzia­łal­no­ści po­li­tycz­nej w Mo­na­chium, pierw­sza wzmian­ka o przy­szłym Füh­re­rze w oca­la­łych dzien­ni­kach Him­m­le­ra po­cho­dzi do­pie­ro z lu­te­go 1924 roku, czy­li po­ja­wi­ła się kil­ka mie­się­cy po wspo­mnia­nym pu­czu. Him­m­ler, tak jak Go­eb­bels, po­cząt­ko­wo udzie­lał się w jed­nej z wie­lu ry­wa­li­zu­ją­cych grup na­cjo­na­li­stycz­nych, któ­re nie od razu zna­la­zły się w krę­gu co­raz więk­szych wpły­wów Hi­tle­ra.

Jed­nak­że już wte­dy na­si­lał się an­ty­se­mi­tyzm Him­m­le­ra, dość po­wszech­ny wśród pra­wi­co­wych ka­to­lic­kich na­ro­dow­ców z po­łu­dnia Nie­miec. Od 1922 ro­ku w dia­riu­szu Him­m­le­ra po­brzmie­wa­ją co­raz wy­raź­niej tony an­ty­ży­dow­skie, choć kie­dyś wy­ra­ził się nie­co cie­plej o pew­nej ży­dow­skiej tan­cer­ce z Au­strii, któ­rą po­znał w noc­nym klu­bie wraz ze zna­jo­mym o imie­niu Al­phons; ów zdo­łał go na­kło­nić do od­wie­dze­nia tak nie­zwy­kłe­go, jak na Him­m­le­ra, miej­sca. Him­m­ler za­no­to­wał: „nie było ni­cze­go ży­dow­skie­go w jej za­cho­wa­niu, przy­naj­mniej na ile mo­głem to oce­nić. Po­cząt­ko­wo zro­bi­łem kil­ka uwag na te­mat Ży­dów; w ża­den spo­sób nie po­dej­rze­wa­łem, że ona może być Ży­dów­ką”. Uspra­wie­dli­wiał się z jej po­wo­du nie­wąt­pli­wie dla­te­go, że była pięk­na i wpra­wi­ła go w przy­jem­ne pod­eks­cy­to­wa­nie, przy­zna­jąc, że już nie jest „nie­win­na”. Go­rzej od­niósł się do ko­le­gi ze stu­diów i wcze­śniej ze szkol­nej ławy, Żyda, któ­ry na­zy­wał się Wol­fgang Hal­l­gar­ten[6], na­zy­wa­jąc go ży­dow­skim chłop­cem (Ju­den­bub) i ży­dow­ską wszą (Ju­den­lau­ser) z po­wo­du le­wi­co­wo-pa­cy­fi­stycz­nych po­glą­dów tego ostat­nie­go. Od tego cza­su Him­m­ler oka­zjo­nal­nie po­ru­szał „kwe­stię ży­dow­ską” w swo­ich dzien­ni­kach.

Było to w lip­cu 1922 roku, na krót­ko przed tym, jak ukoń­czył uczel­nię i za­czął za­ra­biać na ży­cie. We­dle ofi­cjal­nych do­ku­men­tów nie zgło­sił for­mal­ne­go ak­ce­su do par­tii na­zi­stow­skiej aż do sierp­nia 1923 roku, czy­li na czte­ry mie­sią­ce przed nie­uda­nym pu­czem, w któ­rym ode­grał po­mniej­szą rolę jako cho­rą­ży kon­tyn­gen­tu Röh­ma, Re­ich­skriegs­flag­ge[7]. Bo­jów­ka­rze Röh­ma nie wzię­li udzia­łu w nie­sław­nym prze­mar­szu uli­ca­mi Mo­na­chium, pro­wa­dzo­nym przez Hi­tle­ra i Lu­den­dorf­fa; po­wie­rzo­no mu za to za­da­nie za­ję­cia gma­chu ba­war­skie­go Mi­ni­ster­stwa Woj­ny w cen­trum tego mia­sta. Za­cho­wa­ło się zdję­cie, na któ­rym wi­dać Him­m­le­ra, jak stoi obok Röh­ma, trzy­ma­jąc ce­sar­ski sztan­dar i wy­glą­da­jąc z otwar­ty­mi usta­mi zza kru­chej ba­ry­ka­dy z drew­na i dru­tu kol­cza­ste­go. Przy­był wte­dy spe­cjal­nie ze Schle­is­she­im, żeby wziąć udział w tym eks­cy­tu­ją­cym wy­da­rze­niu, a krach pu­czu spo­wo­do­wał, że utra­cił pra­cę, choć po­zo­stał na wol­no­ści.

Dwu­dnio­wy pucz mo­na­chij­ski to pierw­sza wspól­na ak­cja przy­szłych na­zi­stow­skich przy­wód­ców – Hi­tle­ra, Görin­ga, Röh­ma i Him­m­le­ra. Jed­nak o ile Him­m­ler trzy­mał się wte­dy z tyłu, dzier­żąc fla­gę, o tyle Göring, były as lot­nic­twa, ma­sze­ro­wał u boku Hi­tle­ra i Lu­den­dorf­fa, czy­li w dzień po tym, jak Hi­tler usi­ło­wał do­ko­nać za­ma­chu sta­nu w sali Bür­ger­bräu­kel­ler, wiel­kiej pi­wiar­ni w Mo­na­chium, gdzie prze­ma­wiał do czo­ło­wych ba­war­skich mi­ni­strów. Röhm, w tym cza­sie już bli­sko zwią­za­ny z ru­chem na­zi­stow­skim, zgo­dził się wy­ru­szyć ze swo­imi ludź­mi do sie­dzi­by Mi­ni­ster­stwa Woj­ny przy Schön­feld­stras­se, gdzie za­ba­ry­ka­do­wa­li się za za­sie­ka­mi z dru­tu kol­cza­ste­go i usta­wi­li ka­ra­bi­ny ma­szy­no­we. Była to je­dy­na uda­na ak­cja pu­czy­stów. Röhm i jego pod­ko­mend­ni za­ję­li wspo­mnia­ny gmach i po­zo­sta­li tam nocą z 8 na 9 li­sto­pa­da, pod­czas gdy Hi­tler wraz z in­ny­mi bo­jów­ka­rza­mi zmar­no­wa­li go­dzi­ny w ciem­no­ściach koło Bür­ger­bräu­kel­ler, za­nim zde­cy­do­wa­li się po­ma­sze­ro­wać na­za­jutrz ku cen­trum mia­sta i po­łą­czyć siły z Röh­mem, któ­ry jako je­dy­ny spo­śród przy­wód­ców tego pu­czu nie za­cho­wał się wte­dy jak ak­tor w sce­nicz­nym me­lo­dra­ma­cie. Na cze­le wspo­mnia­ne­go mar­szu, któ­ry wy­ru­szył oko­ło go­dzi­ny je­de­na­stej, szli Hi­tler, wy­ma­chu­ją­cy pi­sto­le­tem, i Lu­den­dorff, z mar­so­wą i po­waż­ną miną, a oko­ło trzech ty­się­cy na­zi­stow­skich bo­jów­ka­rzy prze­szło na dru­gi brzeg Iza­ry i prze­by­ło po­nad milę, po­dą­ża­jąc ku ra­tu­szo­wi na Ma­rien­platz. Stam­tąd na­le­ża­ło przejść jesz­cze milę wą­ski­mi ulicz­ka­mi, aby do­trzeć do bu­dyn­ku Mi­ni­ster­stwa Woj­ny. Wte­dy jed­nak uzbro­jo­na po­li­cja za­trzy­ma­ła ten marsz, a w cha­otycz­nej strze­la­ni­nie, któ­ra się wy­wią­za­ła, Hi­tler zo­stał lek­ko ran­ny, a Göring po­waż­nie ran­ny w pa­chwi­nę. Tyl­ko Lu­den­dorff kro­czył da­lej, nie­po­mny la­ta­ją­cych kul i pe­wien, że chro­nił go oso­bi­sty au­to­ry­tet. Jed­nak­że aresz­to­wa­no go, a Röh­ma i jego lu­dzi zmu­szo­no do pod­da­nia się mniej wię­cej dwie go­dzi­ny póź­niej. Od świ­tu po­zo­sta­wa­li ob­lę­że­ni w mi­ni­ster­stwie, gdyż od­dzia­ły pie­cho­ty ar­mii lą­do­wej oto­czy­ły kor­do­nem ten bu­dy­nek.

Himmler ze sztandarem w czasie puczu monachijskiego w listopadzie 1923 roku

Cza­sy były w Niem­czech zbyt nie­pew­ne, by pu­czy­stom wy­mie­rzo­no su­ro­we kary. Zde­le­ga­li­zo­wa­no par­tię na­zi­stow­ską. Him­m­ler stra­cił pra­cę i mu­siał po­tul­nie wró­cić do domu – czy­li do Mo­na­chium, gdzie jego ro­dzi­na miesz­ka­ła od 1922 roku. Röhm, któ­re­go Him­m­ler na­dal da­rzył sza­cun­kiem i po­dzi­wem jako swo­je­go zwierzch­ni­ka, zo­stał uwię­zio­ny, po­dob­nie jak inni przy­wód­cy nie­uda­ne­go pu­czu. 15 lu­te­go 1924 roku wy­sta­rał się w ba­war­skim Mi­ni­ster­stwie Spra­wie­dli­wo­ści o zgo­dę na wi­zy­tę w wię­zie­niu Sta­del­helm, w któ­rym trzy­ma­no Röh­ma. Po­je­chał tam swo­im uko­cha­nym mo­to­cy­klem, wio­ząc kil­ka po­ma­rań­czy i nu­mer ga­ze­ty „Gross­deut­sche Ze­itung”. „Po­roz­ma­wia­łem przez dwa­dzie­ścia mi­nut z ka­pi­ta­nem Röh­mem”, za­pi­sał po po­wro­cie. „To była wspa­nia­ła i zu­peł­nie nie­skrę­po­wa­na roz­mo­wa”. Roz­pra­wia­li o róż­nych oso­bach, a Röhm był wdzięcz­ny za po­ma­rań­cze. „Na­dal ma po­czu­cie hu­mo­ru i po­zo­sta­je do­brym ka­pi­ta­nem Röh­mem”, za­uwa­żył Him­m­ler.

Na pro­ce­sie spi­skow­ców, roz­po­czę­tym 26 lu­te­go i trwa­ją­cym po­nad trzy ty­go­dnie, Hi­tler za­cho­wy­wał się tak, jak gdy­by to on wy­stę­po­wał w roli oskar­ży­cie­la, a roz­pra­wa mia­ła cha­rak­ter czy­sto for­mal­ny. Choć Hi­tle­ra uzna­no za win­ne­go i do­stał ła­god­ny wy­rok, to już Röh­ma unie­win­nio­no, mimo że i on sta­nął przed są­dem pod za­rzu­tem zdra­dy sta­nu. Hi­tler zo­stał uwię­zio­ny w twier­dzy Lands­berg. Röhm kon­ty­nu­ował re­ali­za­cję pla­nów sfi­nan­so­wa­nia mi­li­ta­ry­stycz­ne­go ru­chu re­wo­lu­cyj­ne­go, pod­czas gdy Hi­tler, dyk­tu­jąc Mein Kampf, ce­lo­wo do­pro­wa­dził do roz­kła­du swo­jej pod­ziem­nej par­tii w cza­sie, gdy prze­by­wał w wię­zie­niu. Kie­dy wy­szedł na wol­ność, za spra­wą ła­ska­wo­ści ba­war­skie­go mi­ni­stra spra­wie­dli­wo­ści Fran­za Gürt­ne­ra, Röhm nie był już zbyt do­brze wi­dzia­ną oso­bi­sto­ścią w hi­tle­row­skiej par­tii. W kwiet­niu 1925 roku po­czuł się zmu­szo­ny do wy­sła­nia Hi­tle­ro­wi swo­jej pi­sem­nej re­zy­gna­cji z funk­cji do­wód­cy od­dzia­łów sztur­mo­wych.

Tym­cza­sem Him­m­ler też nie próż­no­wał. Ku roz­go­ry­cze­niu swo­jej ro­dzi­ny nie chciał szu­kać pra­cy: pra­gnął, jak mó­wił, za­cho­wać swo­bo­dę, aby za­an­ga­żo­wać się w po­li­ty­kę. Ze zde­le­ga­li­zo­wa­ną par­tią na­zi­stow­ską naj­ści­ślej po­wią­za­ne były na­ro­do­we i an­ty­se­mic­kie ugru­po­wa­nia, zna­ne jako ruch Völ­ki­sche („lu­do­wy” czy też „na­ro­do­wy”). Do czo­ło­wych po­sta­ci tego ru­chu na­le­że­li Lu­den­dorff, Gre­gor Stras­ser i Al­fred Ro­sen­berg; gru­py Völ­ki­sche two­rzy­ły wspól­nie sil­ną frak­cję w ba­war­skim rzą­dzie, a w 1924 roku uzy­ska­ły na tyle duże po­par­cie w wy­bo­rach do Re­ich­sta­gu, by zdo­być tam trzy­dzie­ści dwa miej­sca. Wśród par­la­men­ta­rzy­stów Re­ich­sta­gu zna­leź­li się mię­dzy in­ny­mi Stras­ser, Röhm i Lu­den­dorff[8].

Po­dob­ne suk­ce­sy na­tu­ral­nie ku­si­ły Him­m­le­ra. A po­nie­waż miał dużo wol­ne­go cza­su, uczest­ni­czył w kam­pa­niach wy­bor­czych na­ro­dow­ców w Dol­nej Ba­wa­rii. Za­czął zdo­by­wać do­świad­cze­nie jako je­den z gro­na mów­ców na mi­tyn­gach po­li­tycz­nych. Ob­jeż­dżał mia­stecz­ka i wsie w oko­li­cach Mo­na­chium i mó­wił o „znie­wo­le­niu ro­bot­ni­ków przez gieł­do­wych ka­pi­ta­li­stów” i „kwe­stii ży­dow­skiej”. Po trud­nych spo­tka­niach na pro­win­cji, na któ­re przy­by­wa­li chło­pi i ko­mu­ni­ści, za­pi­sał: „Gorz­ka i cier­ni­sta jest od­po­wie­dzial­ność przed na­ro­dem”. Po­dob­nie jak inni ora­to­rzy, wda­wał się w sprzecz­ki z po­szcze­gól­ny­mi oso­ba­mi spo­śród słu­cha­czy. Te po­cząt­ko­we do­świad­cze­nia po­li­tycz­ne sta­no­wi­ły dla nie­go za­tem po­dob­ną twar­dą szko­łę jak ta, któ­rą prze­szedł mło­dy Jo­seph Go­eb­bels, wcią­gnię­ty w tę samą po­li­ty­kę i wy­stę­pu­ją­cy na ana­lo­gicz­nych mi­tyn­gach w prze­my­sło­wym re­gio­nie – Za­głę­biu Ruh­ry.

Na­zwi­sko Hi­tle­ra rzad­ko się po­ja­wia w oca­la­łych dzien­ni­kach Him­mle­ra. 19 lu­te­go 1924 roku Him­m­ler za­no­to­wał, że czy­tał na głos gru­pie zna­jo­mych bro­szu­rę za­ty­tu­ło­wa­ną Hi­tlers Le­ben („Ży­cie Hi­tle­ra”), ale uznał też, że po odej­ściu Röh­ma musi zna­leźć in­ne­go przy­wód­cę, któ­re­mu mógł­by za­ofe­ro­wać swo­je usłu­gi, i któ­ry w mia­rę moż­li­wo­ści za­pew­nił­by mu płat­ne za­ję­cie.

Po­now­nie wstą­pił do par­tii na­zi­stow­skiej 2 sierp­nia 1925 roku; wła­śnie w tym okre­sie zna­lazł się tak­że w szta­bie Gre­go­ra i Ot­to­na Stras­se­rów, bra­ci z Ba­wa­rii, któ­rzy ode­gra­li ogrom­ną rolę w od­bu­do­wie ru­chu na­ro­do­wo­so­cja­li­stycz­ne­go. Stras­se­ro­wie mie­li ro­dzin­ną ap­te­kę w Land­shut. Bez szcze­gól­ne­go en­tu­zja­zmu współ­pra­co­wa­li z Hi­tle­rem, któ­ry, po zwol­nie­niu z Lands­be­gu 20 grud­nia 1924 roku, w wie­ku trzy­dzie­stu pię­ciu lat, przy­stą­pił do po­now­ne­go przej­mo­wa­nia przy­wódz­twa ru­chu. Je­że­li Stras­se­ro­wie opo­wia­da­li się za kom­pro­mi­so­wym po­ro­zu­mie­niem z in­ny­mi gru­pa­mi na­cjo­na­li­stycz­ny­mi, to Hi­tler był zde­cy­do­wa­ny stwo­rzyć od pod­staw nową, rzut­ką par­tię po­li­tycz­ną, nad któ­rą miał­by cał­ko­wi­tą i nie­po­dziel­ną kon­tro­lę. W tym sa­mym mie­sią­cu, w któ­rym Hi­tler opu­ścił wię­zie­nie, ruch na­zi­stow­sko-na­ro­do­wy utra­cił osiem­na­ście z trzy­dzie­stu dwóch man­da­tów w Re­ich­sta­gu w wy­ni­ku dru­gich wy­bo­rów prze­pro­wa­dzo­nych w owym roku, jed­nak Hi­tler, ku roz­pa­czy Stras­se­rów i Röh­ma, nie wy­da­wał się tym zbyt­nio prze­ję­ty. Kie­dy tyl­ko wy­sta­rał się o za­le­ga­li­zo­wa­nie na nowo NSDAP, go­tów był zre­zy­gno­wać z po­par­cia an­ty­ka­to­lic­kich ugru­po­wań na­ro­do­wych i lu­do­wych. Ob­cho­dził go je­dy­nie nowy start, chciał zre­for­mo­wać par­tię na­zi­stow­ską pod swo­im wy­łącz­nym kie­row­nic­twem. Ogło­sił to pod ko­niec lu­te­go 1925 roku, a jego pro­gram obej­mo­wał pro­wa­dze­nie agre­syw­nej agi­ta­cji prze­ciw­ko mark­si­stom i Ży­dom.

Ofi­cjal­nie Him­m­ler zo­stał se­kre­ta­rzem Stras­se­ra, ale fak­tycz­nie był jego asy­sten­tem, go­to­wym do wy­ko­na­nia wszel­kich przy­dzie­la­nych mu zle­ceń. We­dług Ot­to­na Stras­se­ra jego brat chęt­nie ko­rzy­stał z po­mo­cy Him­m­le­ra, po­nie­waż, jak to ujął, „ten gość jest w dwój­na­sób przy­dat­ny – ma mo­to­cykl i prze­peł­nia­ją go nie­speł­nio­ne am­bi­cje by­cia żoł­nie­rzem[9]”. Po­wie­rzo­no mu za­da­nie in­spek­cjo­no­wa­nia po­ta­jem­nych skła­dów bro­ni, roz­miesz­czo­nych w okrę­gach wiej­skich, z dala od oczu człon­ków Mię­dzy­alianc­kiej Ko­mi­sji Kon­tro­li. Him­m­le­ro­wi, któ­ry li­czył wte­dy dwa­dzie­ścia czte­ry lata, spodo­ba­ła się ta pod­ziem­na dzia­łal­ność; na­pa­wa­ła go, jak się wy­ra­ził Otto Him­m­ler, na­ro­do­wą dumą, i wo­lał ją od pra­cy biu­ro­wej, wy­ko­ny­wa­nej dla Gre­go­ra Stras­se­ra, któ­ry oprócz tego, że był de­pu­to­wa­nym do Re­ich­sta­gu, kie­ro­wał par­tią na­zi­stow­ską w Dol­nej Ba­wa­rii, i to już od 1920 roku. Gre­gor Stras­ser oka­zał się po­ry­wa­ją­cym ora­to­rem i nie­stru­dzo­nym or­ga­ni­za­to­rem. W tam­tym okre­sie Hi­tler nie mógł się bez nie­go obejść i po­mi­mo na­ra­sta­ją­cych wza­jem­nych nie­po­ro­zu­mień usta­li­li wspól­nie, że Stras­se­ro­wie prze­nio­są się ze swo­ją dzia­łal­no­ścią na pół­noc kra­ju. Otto Stras­ser, któ­ry pa­sjo­no­wał się pra­cą dzien­ni­kar­ską, prze­niósł się do Ber­li­na, gdzie za­ło­żył par­tyj­ny or­gan pra­so­wy na pół­no­cy Nie­miec Ber­li­ner Ar­be­ite­rze­itung.

W 1925 roku do­szło do spo­tka­nia Go­eb­bel­sa i Him­m­le­ra w Land­shut, gdyż obaj pra­co­wa­li wte­dy dla Stras­se­rów. Szyb­ko wy­szło na jaw, że o ile Go­eb­bels był świet­nym mów­cą i ma­te­ria­łem na pro­pa­gan­dy­stę, o tyle Him­m­ler zdra­dzał więk­szy ta­lent do pra­cy za biur­kiem i in­nych mniej efek­tow­nych za­jęć. Pa­no­wa­ła opi­nia, że pod wpły­wem nie­zo­bo­wią­zu­ją­cych su­ge­stii Ot­to­na Stras­se­ra za­stą­pio­no Him­m­le­ra w służ­bie u Stras­se­rów próż­nym i po­ryw­czym mło­dzia­nem z Za­głę­bia Ruh­ry – Go­eb­bel­sem[10]. W isto­cie wca­le tak nie było. Go­eb­bels pod­czas swo­ich czę­stych wi­zyt w po­łu­dnio­wych Niem­czech ule­gał co­raz więk­szej fa­scy­na­cji Hi­tle­rem, a ów szyb­ko po­znał się na jego uzdol­nie­niach i w 1926 roku za­szczy­cił go ofer­tą trud­nej pra­cy na sta­no­wi­sku gau­lei­tera, czy­li or­ga­ni­za­to­ra par­tyj­nej ro­bo­ty, w Ber­li­nie. Wcze­śniej Go­eb­bels spę­dzał więk­szość cza­su w Za­głę­biu Ruh­ry, gdy nie zaj­mo­wał się urzą­dza­niem kon­fe­ren­cji Him­m­le­ra lub Hi­tle­ra w in­nych czę­ściach kra­ju. Z ko­lei Him­m­ler w 1925 roku skon­so­li­do­wał swo­ją po­zy­cję w Dol­nej Ba­wa­rii do tego stop­nia, że pod ko­niec wspo­mnia­ne­go roku mógł na­pi­sać za­cy­to­wa­ne po­ni­żej sło­wa do Kur­ta Lüdec­ke­go, jed­ne­go z po­plecz­ni­ków Hi­tle­ra, na krót­ko przed wy­jaz­dem tego pierw­sze­go do Ame­ry­ki:

Dro­gi Herr Lüdec­ke,

Pro­szę da­ro­wać, że za­przą­tam pań­ską uwa­gę tym li­stem i po­zwa­lam so­bie zwró­cić się do pana z pew­nym py­ta­niem. Za­pew­ne panu wia­do­mo, że obec­nie pra­cu­ję dla par­tii w za­rzą­dzie okrę­gu Dol­nej Ba­wa­rii. Po­ma­gam tak­że w wy­da­wa­niu miej­sco­we­go „na­ro­do­we­go” cza­so­pi­sma, „Ku­rier für Nie­der-Bay­ern”.

Od pew­ne­go cza­su no­szę się z za­mia­rem opu­bli­ko­wa­nia na­zwisk wszyst­kich Ży­dów, po­dob­nie jak chrze­ści­jań­skich przy­ja­ciół tych Ży­dów, za­miesz­ku­ją­cych Dol­ną Ba­wa­rię. Jed­nak­że za­nim to uczy­nię, wo­lał­bym po­znać pań­skie zda­nie w tej spra­wie i usta­lić, czy uzna­je pan taki pro­jekt za per­spek­ty­wicz­ny i wy­ko­nal­ny. Był­bym panu bar­dzo wdzięcz­ny, gdy­by moż­li­wie szyb­ko po­dzie­lił się pan ze mną swo­im zda­niem, któ­re bę­dzie dla mnie wią­żą­ce, ze wzglę­du na pań­skie wiel­kie do­świad­cze­nie w kwe­stii ży­dow­skiej i wie­dzę na te­mat wal­ki z se­mi­ty­zmem na ca­łym świe­cie[11].

We­dług Lüdec­ke­go Gre­gor Stras­ser wy­buch­nął śmie­chem, kie­dy do­wie­dział się o tym li­ście, mó­wiąc coś o tym, że Him­m­ler stał się fa­na­tycz­ny, gdy cho­dzi­ło o Ży­dów. „Jest mi od­da­ny i wy­ko­rzy­stu­ję go jako se­kre­ta­rza”, do­dał. „Jest też bar­dzo am­bit­ny, jed­nak nie we­zmę go ze sobą na pół­noc [Nie­miec] – wie pan, on nie ze wszyst­kim naj­le­piej so­bie ra­dzi”.

Mimo wszyst­ko za spra­wą swo­jej am­bi­cji i su­mien­no­ści Him­m­ler zdo­był sta­no­wi­sko za­stęp­cy Stras­se­ra w roli or­ga­ni­za­to­ra ru­chu par­tyj­ne­go w Dol­nej Ba­wa­rii, oczy­wi­ście po­zo­sta­jąc w cie­niu dzia­ła­ją­ce­go w Mo­na­chium Hi­tle­ra. Zo­stał też za­stęp­cą do­wód­cy nie­wiel­kiej bo­jów­ki zło­żo­nej z oko­ło dwu­stu lu­dzi i zna­nej jako Schutz­staf­fel, czy­li SS. SS po­wsta­ło w 1922 roku, przed pu­czem mo­na­chij­skim, jako od­dzia­ły sztur­mo­we Adol­fa Hi­tle­ra, spe­cjal­ny od­dział ochron­ny, skła­da­ją­cy się z „twar­dzie­li”, któ­rzy ob­sta­wia­li Hi­tle­ra, gdy wy­stę­po­wał pu­blicz­nie, i strze­gli go przed fi­zycz­ną na­pa­ścią. Zgod­nie z tre­ścią ofi­cjal­nych za­pi­sków Him­m­ler wstą­pił do SS w 1925 roku i do­stał w tej or­ga­ni­za­cji nu­mer 168. Zre­or­ga­ni­zo­wa­ne od­dzia­ły SS przede­fi­lo­wa­ły przed Hi­tle­rem na dru­gim zlo­cie par­tyj­nym w We­ima­rze w 1926 roku i otrzy­ma­ły Blut­fah­ne („sztan­dar krwi”) za usłu­gi od­da­ne przy­wód­cy na­zi­stów pod­czas li­sto­pa­do­we­go pu­czu; za­słu­gi te spro­wa­dza­ły się w isto­cie do znisz­cze­nia pra­sy dru­kar­skiej ga­ze­ty so­cjal­de­mo­kra­tów wy­da­wa­nej w Mo­na­chium.

Głów­ne za­da­nie Him­m­le­ra w sie­dzi­bie par­tyj­nej w Land­shut, gdzie Hi­tler zer­kał z por­tre­tu z mar­so­wą miną na jego po­czy­na­nia, po­le­ga­ło na dą­że­niu do zwięk­sze­nia licz­by stron­ni­ków par­tii. Po­cząt­ko­wo za­ra­biał 120 ma­rek mie­sięcz­nie, a lo­kal­ni es­es­ma­ni zaj­mo­wa­li się zbie­ra­niem pie­nię­dzy od sub­skry­ben­tów i ogło­sze­nio­daw­ców par­tyj­ne­go or­ga­nu pra­so­we­go, „Völ­ki­scher Be­oba­cher”. W 1926 roku zo­stał wi­ce­sze­fem od­dzia­łu pro­pa­gan­dy NSDAP w Rze­szy, a stop­nio­we obej­mo­wa­nie róż­nych sta­no­wisk przy­czy­ni­ło się do nie­znacz­ne­go zwięk­sze­nia jego za­rob­ków. Jed­nak wy­da­je się, że w tym cza­sie zna­czył jesz­cze nie­wie­le, poza tym, że wy­róż­niał się jako gor­li­wy i pra­co­wi­ty ad­mi­ni­stra­tor. Po­je­dyn­cze wzmian­ki o nim po­ja­wia­ją się w dzien­ni­ku Go­eb­bel­sa w okre­sie roz­bu­do­wy struk­tur par­tyj­nych, za­nim Go­eb­bels wy­je­chał do Ber­li­na – na przy­kład 13 kwiet­nia 1926 roku, pod­czas ob­jaz­du z prze­mó­wie­nia­mi, za­pi­sał: „Z Him­m­le­rem w Land­shut; Him­m­ler to po­czci­wy człek i bar­dzo in­te­li­gent­ny, lu­bię go”; 6 lip­ca: „Prze­je­cha­łem się mo­to­cy­klem z Him­m­le­rem”, a 30 paź­dzier­ni­ka: „Zwic­kau; Him­m­ler, plot­ki, sen[12]”. Go­eb­bels, wów­czas dwu­dzie­sto­ośmio­let­ni i zże­ra­ny przez próż­ność, trak­to­wał Him­mle­ra jako lo­kal­ne­go apa­rat­czy­ka or­ga­ni­zu­ją­ce­go jego wspa­nia­łe to­ur­née.

Jed­nak­że Him­m­ler wy­jeż­dżał do Ber­li­na, a w cza­sie jed­nej z wi­zyt w sto­li­cy w 1927 roku wresz­cie po­znał ko­bie­tę, z któ­rą miał się póź­niej oże­nić. Była pie­lę­gniar­ką, star­szą od nie­go o sie­dem lat, Po­lką z po­cho­dze­nia, mia­ła na imię Mar­ga­re­te i po­cho­dzi­ła z Gon­ca­rze­wa (koło Byd­gosz­czy). Mar­ga, jak ją na­zy­wa­no, pro­wa­dzi­ła nie­du­ży dom opie­ki w Ber­li­nie i wy­ra­ża­ła nie­orto­dok­syj­ne opi­nie na te­ma­ty me­dycz­ne, co spodo­ba­ło się Him­m­le­ro­wi i po­bu­dzi­ło go na nowo do dys­ku­sji, ja­kie pro­wa­dził w cza­sach stu­denc­kich. In­te­re­so­wa­ła się zio­ło­lecz­nic­twem i ho­me­opa­tią, a pod wpły­wem roz­mów z nią Him­m­ler znów za­tę­sk­nił za pra­cą na świe­żym po­wie­trzu. Wte­dy wy­da­wa­ło się, że byli dla sie­bie stwo­rze­ni, po­mi­mo róż­ni­cy wie­ku: obo­je szcze­gól­nie ce­ni­li pra­co­wi­tość, go­spo­dar­ność i oszczęd­ne ży­cie. Obo­je tę­sk­ni­li za wy­go­da­mi za­pew­nia­ny­mi przez mał­żeń­stwo i wspól­ny dom i uzna­li, że łą­czą­ce ich za­in­te­re­so­wa­nie spra­wa­mi ta­ki­mi jak me­dy­cy­na i zio­ła jest rów­no­znacz­ne z mi­ło­ścią. Mar­ga sprze­da­ła swój dom opie­ki, a za pie­nią­dze uzy­ska­ne w ten spo­sób po­sta­no­wi­ła ku­pić nie­ru­cho­mość na pro­win­cji.

Wzię­li ślub na po­cząt­ku lip­ca 1928 roku. W sta­ran­nie pro­wa­dzo­nej do­ku­men­ta­cji Him­m­le­ra za­cho­wał się je­den z fał­szy­wie skrom­nych i emo­cjo­nal­nych li­stów od Mar­gi, na­pi­sa­ny osiem dni przed ce­re­mo­nią ślub­ną; mowa w nim o domu i nie­wiel­kim go­spo­dar­stwie rol­nym na­by­tym za jej pie­nią­dze w Wald­tru­de­ring, kil­ka­na­ście ki­lo­me­trów od Mo­na­chium. Ra­du­jąc się na myśl o mał­żeń­stwie, li­czy­ła z grub­sza, ile na to przyj­dzie im wy­dać i czy uda im się nie wziąć kre­dy­tu hi­po­tecz­ne­go. Na mar­gi­ne­sie tego li­stu Him­mler bez­na­mięt­nie od­no­to­wał, że w jej ra­chun­kach bra­ko­wa­ło 60 ma­rek. Da­lej Mar­go przy­po­mi­na­ła Him­m­le­ro­wi, że on, jej „nie­grzecz­ny ko­chaś”, wkrót­ce bę­dzie jej mę­żem[13].

Go­spo­dar­stwo w Wald­tru­de­ring było skrom­ną po­se­sją, któ­rą zaj­mo­wa­ła się głów­nie Mar­ga Him­m­ler. Him­m­le­ro­wie ho­do­wa­li tam oko­ło pięć­dzie­się­ciu kur i sprze­da­wa­li pło­dy rol­ne i na­rzę­dzia rol­ni­cze. Przy­no­si­ło to pew­ne do­cho­dy, uzu­peł­nia­ją­ce za­rob­ki Him­m­le­ra, któ­re w tym cza­sie prze­kra­cza­ły nie­co 200 ma­rek mie­sięcz­nie. W na­stęp­nym roku Mar­ga uro­dzi­ła ich je­dy­ne dziec­ko, cór­kę Gu­drun.

Ten­że rok, 1929, był w ży­ciu Him­m­le­ra prze­ło­mo­wy, bo 6 stycz­nia Hi­tler mia­no­wał go ofi­cjal­nie Re­ichs­füh­re­rem SS w miej­sce po­przed­nie­go sze­fa SS, Er­har­da He­ide­na, któ­re­go za­stęp­cą Him­m­ler był do tego cza­su. No­mi­na­cja ta oka­za­ła się da­le­ko­wzrocz­nym po­su­nię­ciem. Coś w Him­m­le­rze, tym czło­wie­ku o wy­glą­dzie urzęd­ni­ka, jego woj­sko­wych am­bi­cjach i skru­pu­lat­nie prze­strze­ga­nej sa­mo­dy­scy­pli­nie, za­pew­ne pod­po­wie­dzia­ło Hi­tle­ro­wi, że zna­lazł w jego oso­bie per­fek­cjo­ni­stę nie­zbęd­ne­go do stwo­rze­nia nie­za­wod­nej prze­ciw­wa­gi dla nie­sfor­ne­go mo­tło­chu bo­jów­ka­rzy, któ­rzy włó­czy­li się po uli­cach, uwa­ża­jąc się za na­ro­do­wych so­cja­li­stów[14].

Roz­dział II

Reichsführer SS

Roz­dział III

Elita

Roz­dział IV

Potajemna rywalizacja

Roz­dział V

„Ostateczne rozwiązanie”

Roz­dział VI

W kojących rękach

Roz­dział VII

Niewolnik władzy

Roz­dział VIII

Zdrada

Do­da­tek A

Zeznania Adolfa Eichmanna dotyczące Himmlera

Do­da­tek B

Procesy oświęcimskie (1964–1965)

Przypisy

Głów­ne opu­bli­ko­wa­ne źró­dła, z któ­rych wie­lo­krot­nie ko­rzy­sta­li­śmy w trak­cie prac nad ni­niej­szą książ­ką, to The Fi­nal So­lu­tion oraz The S.S.; Ali­bi of a Na­tion, 1922–1945 (wyd. pol­skie: Hi­sto­ria SS) Ge­ral­da Re­itlin­ge­ra, The Ker­sten Me­mo­irs i Wspo­mnie­nia Schel­len­ber­ga, a tak­że ste­no­gra­my pro­ce­sów głów­nych hi­tle­row­skich zbrod­nia­rzy wo­jen­nych w No­rym­ber­dze, opu­bli­ko­wa­ne przez H.M.S.O. w Lon­dy­nie w dwu­dzie­stu dwóch to­mach (w przy­pi­sach okre­śla­my je skró­tem I.M.T.). Wie­le in­for­ma­cji za­czerp­nę­li­śmy tak­że z do­ku­men­tów wy­ko­rzy­sta­nych na wspo­mnia­nych pro­ce­sach jako ma­te­riał do­wo­do­wy, opu­bli­ko­wa­nych po nie­miec­ku w No­rym­ber­dze, a w edy­cji an­glo­ję­zycz­nej zna­nej pt. Nazi Con­spi­ra­cy and Ag­gres­sion (da­lej jako N.C.A.). Do in­nych waż­niej­szych źró­deł na­le­ża­ły książ­ki Him­m­ler Wil­le­go Fri­schau­era, Hey­drich Char­le­sa Wi­gh­to­na, The Last Days of Hi­tler (wyd. pol­skie: Ostat­nie dni Hi­tle­ra) H.R. Tre­vo­ra-Ro­pe­ra, Au­to­bio­gra­fia Ru­dol­fa Hös­sa, ko­men­dan­ta obo­zu oświę­cim­skie­go, a tak­że The Ge­sta­po: In­stru­ment of Ty­ran­ny (wyd. pol­skie: Ge­sta­po) Edwar­da Crank­sha­wa oraz The De­ath Do­ctors Mit­scher­li­cha i Miel­ke­go.

W ca­łej książ­ce cy­to­wa­li­śmy ma­te­ria­ły z ob­szer­nych akt szta­bów i kwa­ter głów­nych Him­m­le­ra, obec­nie znaj­du­ją­cych się w zbio­rach Bun­de­sar­chiv w Ko­blen­cji, In­sty­tu­tu Hi­sto­rycz­ne­go w Mo­na­chium, ber­liń­skie­go Ośrod­ka Do­ku­men­ta­cyj­ne­go, Mię­dzy­na­ro­do­wej Służ­by Po­szu­ki­wań w Bad Arol­sen, Rijk­sin­sti­tu­ut voor Oor­log Do­cu­men­ta­tie w Am­ster­da­mie oraz Wie­ner Li­bra­ry w Lon­dy­nie.

W przy­pi­sach au­to­rzy ni­niej­szej książ­ki są ozna­cze­ni ini­cja­ła­mi: R.M. (Ro­ger Ma­nvell) i H.F. (He­in­rich Fra­en­kel).

Rozdział I

Au­to­rzy skła­da­ją po­dzię­ko­wa­nia Ge­bhar­do­wi Him­m­le­ro­wi, star­sze­mu bra­tu He­in­ri­cha, któ­ry był głów­nym źró­dłem in­for­ma­cji o la­tach dzie­ciń­stwa i mło­do­ści Him­m­le­ra. Prze­stu­dio­wa­li­śmy tak­że mi­kro­film z za­cho­wa­ny­mi frag­men­ta­mi wcze­snych dzien­ni­ków Him­m­le­ra, udo­stęp­nio­ny nam przez bi­blio­te­kę In­sty­tu­tu Ho­ove­ra w Stan­ford w Ka­li­for­nii, oraz sko­rzy­sta­li­śmy z bar­dzo cen­nej ana­li­zy tych­że dzien­ni­ków, prze­pro­wa­dzo­nej przez Wer­ne­ra T. An­gres­sa i Bra­dleya F. Smi­tha, opu­bli­ko­wa­nej w „Jo­ur­nal of Mo­dern Hi­sto­ry”, t. XXXI, nr 3 (wrze­sień 1959). Cy­ta­ty z tych dzien­ni­ków są spo­ra­dycz­nie za­czerp­nię­te z ich an­giel­skie­go prze­kła­du, naj­czę­ściej jed­nak są ory­gi­nal­ne.

Do in­nych źró­deł wia­do­mo­ści o mło­do­ści Him­m­le­ra na­le­żą re­la­cje czte­rech lu­dzi, któ­rzy zna­li go w cza­sach uczniow­skich, a w szcze­gól­no­ści dok­to­ra Ris­sa, prze­wod­ni­czą­ce­go sądu w Er­ding, oraz puł­kow­ni­ka Sa­ra­de­tha z Mo­na­chium.

[1] W pierw­szych la­tach ży­cia He­in­ri­cha Him­m­le­ro­wie czę­sto się prze­pro­wa­dza­li. Him­m­ler uro­dził się w miesz­ka­niu na dru­giej kon­dy­gna­cji przy Hil­de­stras­se 2 w Mo­na­chium. W mar­cu na­stęp­ne­go roku jego ro­dzi­na prze­nio­sła się do wy­god­ne­go miesz­ka­nia nad ap­te­ką przy Lie­big­stras­se, w uro­czym za­kąt­ku mia­sta. Od mar­ca 1902 do 1904 roku Him­m­le­ro­wie miesz­ka­li w Pas­sau, mia­stecz­ku koło Mo­na­chium, po czym wró­ci­li do Mo­na­chium i tam żyli zno­wu do 1913 roku przy Ama­lien­stras­se 86. Tam wła­śnie Him­m­ler spę­dził więk­szość swo­je­go dzie­ciń­stwa. W la­tach 1913–1919 jego ro­dzi­na miesz­ka­ła w Land­shut, w la­tach 1919–1922 w In­gol­stadt, na­stęp­nie zno­wu w Mo­na­chium w la­tach 1922–1930, gdzie oj­ciec Him­m­le­ra od­szedł na eme­ry­tu­rę w wie­ku 65 lat. Zmarł pięć lat póź­niej, w 1935 roku; mat­ka Him­m­le­ra umar­ła w 1941 roku.

[2] Tj. oko­ło 3,5 kg.

[3] Pro­wa­dze­nie dzien­ni­ka nie było zbyt roz­po­wszech­nio­ne wśród chłop­ców w tam­tym okre­sie, ale Him­m­le­ra nie­wąt­pli­wie na­mó­wił do tego jego oj­ciec, skru­pu­lat­nie za­pi­su­ją­cy wszyst­ko w swo­im dia­riu­szu. Do prze­czy­ta­nych przez Him­m­le­ra ksią­żek, o któ­rych wspo­mi­nał w dzien­ni­ku w swo­ich ostat­nich la­tach szkol­nych, na­le­ża­ły Cza­ro­dziej­ska góra To­ma­sza Man­na oraz utwo­ry Din­te­ra i Bier­bau­ma, za­rów­no kry­tycz­nie, jak i afir­mu­ją­co trak­tu­ją­ce ger­mań­skie ide­ały. O dzi­wo, Him­m­ler nie sko­men­to­wał w ogó­le tre­ści tych lek­tur – za­pi­sał tyl­ko ich ty­tu­ły.

[4] Tak po­wie­dział w roz­mo­wie z hra­bią Ber­na­dot­te’em; por. The Cur­ta­in Falls,s. 57.

[5] Na pod­sta­wie wspo­mnień dra Ris­sa i płka Sa­ra­de­tha. Dr Riss był człon­kiem klu­bu Apol­lo.

[6] Dr Geo­r­ge W.F. Hal­l­gar­ten miał póź­niej wy­emi­gro­wać z Nie­miec do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, gdzie pra­co­wał jako hi­sto­ryk i so­cjo­log. Opu­bli­ko­wał bro­szu­rę w ję­zy­ku nie­miec­kim ze wspo­mnie­nia­mi o Him­m­le­rze w szko­le w Mo­na­chium, gdzie uczył jego oj­ciec. Na­pi­sał, że Him­m­ler był pil­ny, pru­de­ryj­ny z na­tu­ry i roz­pacz­li­wie pró­bo­wał osią­gać suk­ce­sy w spo­rcie i gim­na­sty­ce, mimo swo­jej fi­zycz­nej sła­bo­wi­to­ści: nie po­tra­fił na przy­kład ani razu pod­cią­gnąć się na drąż­ku. Ze wspo­mnia­nej szko­ły na ogół prze­cho­dzi­ło się do Pa­ge­rie – pla­ców­ki szkol­nej, prze­zna­czo­nej dla sy­nów ba­war­skiej ary­sto­kra­cji, upraw­nio­nych do służ­by w roli pa­ziów na ba­war­skim dwo­rze mo­nar­szym. Hal­l­gar­ten twier­dzi, że Him­m­ler był bar­dzo roz­ża­lo­ny, iż z po­wo­du po­cho­dze­nia nie kwa­li­fi­ko­wał się do Pa­ge­rie – cze­mu jed­nak za­prze­czy­li w roz­mo­wie z H.F. Herr von Manz i ba­ron Wal­den­fels, któ­rzy zna­li ro­dzi­nę Him­m­le­rów i uczęsz­cza­li do Pa­ge­rie. Na te­mat in­nych wspo­mnień prof. Hal­l­gar­te­na, por. Mein Mit­schüler Him­m­ler (ze zbio­rów Wie­ner Li­bra­ry).

[7] Por. przy­pis 22, An­gress i Smith, op. cit.

[8] Każ­dy z kra­jów w Niem­czech miał wła­sny, pro­win­cjo­nal­ny par­la­ment, zaj­mu­ją­cy się miej­sco­wy­mi spra­wa­mi, a w jego skład wcho­dzi­li de­pu­to­wa­ni z po­szcze­gól­nych par­tii, wy­bie­ra­ni w lo­kal­nych wy­bo­rach. Re­ich­stag (a po woj­nie, w Niem­czech Za­chod­nich, Bun­de­stag) to par­la­ment fe­de­ral­ny, ob­ra­du­ją­cy w spra­wach ogól­no­kra­jo­wej po­li­ty­ki i le­gi­sla­cyj­nych. De­pu­to­wa­ni byli wy­bie­ra­ni do Re­ich­sta­gu jako re­pre­zen­ta­cja par­tii, a ich licz­ba pro­por­cjo­nal­nie od­po­wia­da­ła gło­som uzy­ska­nym w wy­bo­rach. Każ­da z par­tii sama wy­zna­cza­ła swo­ich przed­sta­wi­cie­li na de­pu­to­wa­nych i po­wie­rza­ła im uzy­ska­ne na pod­sta­wie wy­bo­rów man­daty.

[9] Ge­bhard Him­m­ler wspo­mi­nał, że był to uży­wa­ny szwedz­ki mo­to­cykl, z któ­re­go Him­m­ler był nie­zwy­kle dum­ny.

[10] Do­szli­śmy do tego wnio­sku na pod­sta­wie roz­mo­wy prze­pro­wa­dzo­nej przez H.F. z Ot­to­nem Stras­se­rem do na­szej książ­ki o Go­eb­bel­sie.

[11] Por. Kurt G.W. Lüdec­ke, I Knew Hi­tler, s. 267.

[12] Por. J. Go­eb­bels, Dzien­ni­ki, t. I.

[13] Otto Stras­ser opo­wie­dział H.F. o tym, że Him­m­ler zja­wił się w jego ga­bi­ne­cie na krót­ko przed swo­im mał­żeń­stwem i uro­czy­ście ujaw­nił, że stra­cił dzie­wic­two. Stras­ser mu po­gra­tu­lo­wał. We­dług Ge­bhar­da u Mar­gi szcze­gól­nie po­cią­ga­ły Him­m­le­ra jej ja­sne wło­sy. Him­m­ler po­znał się z nią dość przy­pad­ko­wo w Berch­tes­ga­den, nie­zdar­nie ob­sy­pu­jąc jej suk­nię top­nie­ją­cym śnie­giem ze swo­je­go ty­rol­skie­go ka­pe­lu­sza, któ­rym mach­nął za­ma­szy­ście, wcho­dząc do ho­te­lo­we­go holu. Za­czął ją prze­pra­szać, za­warł z nią zna­jo­mość, a po­tem przy­szła pora na dłu­gie wspól­ne spa­ce­ry i jesz­cze dłuż­sze roz­mo­wy.

[14] Skrót SS (ści­ślej S.S.) ozna­cza po nie­miec­ku tak­że Saal-Schutz („ochro­nę sali”) – po­cząt­ko­wo es­es­ma­ni dzia­ła­li jako ob­sta­wa na po­li­tycz­nych wie­cach.

Przy­pis do­dat­ko­wy: Po­śród mnó­stwa oso­bi­stych pa­pie­rów, skru­pu­lat­nie gro­ma­dzo­nych przez Him­m­le­ra, a obec­nie prze­cho­wy­wa­nych w zbio­rach Bun­de­sar­chiv, znaj­du­je się ro­dzaj ese­ju na­pi­sa­ne­go przez Him­m­le­ra za mło­du, za­wie­ra­ją­cy jego po­glą­dy na eko­no­micz­ne i ide­olo­gicz­ne aspek­ty rol­nic­twa. Do­kład­nej daty po­wsta­nia tej roz­praw­ki nie spo­sób usta­lić, ale jej styl i treść świad­czą, że naj­praw­do­po­dob­niej Him­m­ler na­pi­sał ją w cza­sie na­uki w Mo­na­chium, co po­twier­dził jego brat, Ge­bhard. Esej ten ce­chu­je się na­iw­nym ide­ali­zmem i za­wie­ra opis tego, co Him­m­ler uwa­żał wów­czas za wzor­co­wą spo­łecz­ność rol­ni­czą, cał­ko­wi­cie sa­mo­wy­star­czal­ną, tj. ży­ją­cą wy­łącz­nie z tego, co ro­dzi zie­mia, i z wła­snej pra­cy fi­zycz­nej, bez ko­rzy­sta­nia z pie­nię­dzy. Pie­nią­dze mia­ły słu­żyć wy­łącz­nie na za­kup ma­szyn rol­ni­czych i inne po­cząt­ko­we in­we­sty­cje, a uzy­ski­wać je mia­no ze sprze­da­ży nad­wy­żek pło­dów rol­nych. W tek­ście tym Him­m­ler roz­myśl­nie uży­wa ar­cha­izmów w ro­dza­ju Me­ister, Ge­sel­le czy Lehr­ling w opi­sach hie­rar­chii obo­wią­zu­ją­cej w tej spo­łecz­no­ści. Za­le­cał ży­cie w ce­li­ba­cie i roz­wi­ja­nie sil­ne­go przy­wią­za­nia do zie­mi oraz od­ro­dze­nie daw­ne­go folk­lo­ru, tań­ców lu­do­wych, tra­dy­cyj­nej mu­zy­ki itd. Cie­ka­we jest po­rów­na­nie ta­kie­go mo­de­lu spo­łecz­no­ści rol­ni­czej ze współ­cze­sny­mi ki­bu­ca­mi w Izra­elu.