51,90 zł
Historia świata w siedmiu tanich rzeczach. Przewodnik po kapitalizmie, naturze i przyszłości naszej planety
Nowoczesny świat został stworzony przy wykorzystaniu siedmiu tanich rzeczy – natury, pieniądza, pracy, opieki, żywności, energii i życia – a ich potanianie jest jedną ze strategii wykorzystywanych do zarządzania naszą planetą, jej transformacją i dewastacją. W Historii świata w siedmiu tanich rzeczach Raj Patel i Jason W. Moore przyglądają się siedmiu ostatnim wiekom naszej historii ze szczególnym uwzględnieniem historii kolonializmu, walk społeczności rdzennych, buntów niewolników oraz innych zbrojnych powstań uciskanej ludności. Autorzy prowadzą swoją analizę w kontekście najnowszej wiedzy naukowej dotyczącej zmian klimatu, by pokazać, że kryzysy zawsze rodziły nowe strategie mające doprowadzić do tego, by świat był tani i bezpieczny dla kapitalizmu. W burzliwym XXI wieku pilnie potrzebujemy zmiany myślenia o złożonych związkach łączących ludzi z naturą, co pomoże nam zrozumieć – i odzyskać – zamieszkiwany przez nas świat.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 495
Rok wydania: 2025
Dla Phila McMichaela – nauczyciela, mentora, błazna, rekina
Jako że nasza książka ma na celu zrozumienie, jak znaleźliśmy się w miejscu, w którym jesteśmy teraz, musimy podziękować przede wszystkim naszym rodzinom i rozszerzonym sieciom pokrewieństwa, miłości, intelektu i wzajemności, które sprawiły, że w czasie pisania byliśmy otoczeni opieką, że mogliśmy troszczyć się o to, co pisaliśmy, i znacznie lepiej zrozumieć to, co robiliśmy. Pracowaliśmy w nadziei, że nasze dzieci pewnego dnia będą żyć w odmiennej niż my sieci życia.
Wspólnoty, za sprawą których ta książka mogła się pojawić, są rozległe – od wspierających nas, znanych i nieznanych, kolegów pracujących w naszych instytucjach badawczych, po osoby, dzięki których pracy możesz przeczytać te słowa na papierze albo ekranie. Żadna wdzięczność nie będzie wystarczająca w przypadku zespołu z University California Press: Kate Marshall, która walczyła o naszą książkę, rady wydawnictwa, która zaakceptowała pomysł jej publikacji, i recenzentów, którzy przedstawili niezwykle wartościowe sugestie poprawek; bardzo dziękujemy też Bradleyowi Depew i Dore Brown oraz zespołowi projektantów za ich ciężką pracę. Szczególnie wdzięczni jesteśmy za wybory redakcyjne, dzięki którym mogliśmy współpracować z Julianą Froggatt – sprawiła ona, że książka jest znacznie bardziej przystępna.
Nie mielibyśmy szansy współpracować z prasą, gdyby nie Caroline Eisenmann, Karolina Sutton i Kris Dahl z ICM (International Creative Management). Nie mielibyśmy też okazji się z nimi zetknąć, gdyby nie Mark Metzler, który zapoznał nas ze sobą, gdy pracował na Uniwersytecie Teksańskim w Austin, co umożliwiło nam planowanie i pisanie książki.
Raj: dziękuję, jeszcze raz, Markowi Metzlerowi za szansę poznania Jasona i nauczenia się dzięki niemu, jak patrzeć na świat świeżym okiem – a także za wartościowe uwagi do naszej pracy wygłaszane podczas seminariów Wydziału Historii Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. Inne osoby z uczelni – Eric Tang, Sharmila Rudrappa, Jason Cons, Bob Jensen, Billy Chandler, Karen Engle oraz ich koledzy i koleżanki zajmujący_e się studiami afroamerykańskimi, azjatycko-amerykańskimi, antropologią, radiem, telewizją, filmem i prawem – byli_ły dla nas ogromnym źródłem inspiracji. Erin Lentz i Jamie Galbraith z Lyndon Baines Johnson School of Public Affairs byli dla nas na tyle mili, że zechcieli omawiać z nami osobliwe idee przy piwie, a Sydney Briggs poddał życzliwej, lecz przenikliwej analizie pierwszy szkic. Moi wspaniali studenci i studentki znieśli cały semestr omawiania kolejnych wersji argumentacji zawartej w książce; Bryce Block, Leo Carter, Lucia Gamboa, Caitlin Goodrich, Jose Guzman, Ben Hirsch, Brian Jackson, Tim Knoedler, Josh Meuth Alldredge, Alex Payson, Bobak Reihani, Scott Squires i Mary Vo niech przyjmą ode mnie wyrazy wdzięczności. Szczególnie wiele zawdzięczam cudownym pracownikom i pracownicom Bibliotek Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, zwłaszcza Kolekcji Latynoamerykańskiej Besnona i Bibliotece Perry’ego-Castañedy.
Rozmowy ze Stevenem Tomlinsonem, Eugene’em Sepulvedą, Tomem Philpottem, Rebeccą McInroy i Davidem Alvarezem, Timem i Karrie League, Shawn Sides i Grahamem Reynoldsem zawsze pozwalały mi udoskonalić projekt realizowany w ramach akademii. Malik Yakini, Kandace Vallejo, Bianca Bockman, Yotam Marom, Deirdre Smith Shabaaz i rada oraz pracownicy Wildfire Project zawsze zadawali właściwe pytania, a geograficzne brygady uderzeniowe UC Berkeley, wraz z błyskotliwymi studentami i studentkami prowadzonymi umiejętnie przez Gill Hart, Nathana Sayre’a, Richarda Walkera, Michaela Wattsa, Towarzysza Boala i Kolektyw Retort, wiedziały, gdzie szukać odpowiedzi.
Pierwszymi wersjami książki podzieliliśmy się z uczestnikami_czkami kilku wydarzeń – od seminarium Jednostki Humanistycznej na Rhodes University (UHURU), zawsze korzystając z uwag, które zgłaszali Richard Pithouse, Vashna Jagarnath i Michael Neocosmos, po dwie konferencje „Inicjatywy w Krytycznych Studiach Rolniczych”, podczas których Jun Borras sprawił, że uznaliśmy za możliwe ukończenie książki. Andrej Grubačić z International Studies Association poprowadził świetny panel, moderując rozmowę Christophera K. Chase’a-Dunna, Barry’ego Keitha Gillsa i Denisa O’Hearna. Zawstydzająco duża liczba osób czytała lub słuchała fragmentów książki i zasugerowała, jak można by ją udoskonalić. Kolya Abramsky, Rachel Bezner Kerr, Jun Borras, Zoe Brent, Chris Brooke, Harry Cleaver, Josephine Crawley-Quinn, Silvia Federici, Harriet Friedmann, Leland Glenna, Sam Grey, Shalmali Guttal, Friede Habermann, Naomi Klein, William Lacy, Phil McMichael, Daniel Moshenberg, Joe Quirk, Jackie Roth, Olivier De Schutter, Daniel Bowman Simon, John Vandermeer i Ken Wilson niech przyjmą podziękowania za swój czas i swoją mądrość.
Jason: dziękuję przede wszystkim mojemu zawsze uprzejmemu i wnikliwemu współautorowi Rajowi za jego wizję, zgodnie z którą znaczenie ekologii-świata może znacznie wykraczać poza uniwersytet – i potrzebuje niniejszej książki, by tego dokonać. Stała się ona możliwa jedynie dzięki trosce, miłości i wsparciu Diany C. Gildei i Malcolma W. Moore’a, którzy opiekowali się naszą małą rodziną przez wielu weekendów i wieczorów poświęconych pisaniu. Marge Thomas jak zawsze pomogła mi wpisać tę książkę w ramy szerszej wizji i osobistej praktyki uzdrawiania planety. Poświęcona ekologii-światu rozmowa, w którą wkład stanowi publikacja, podtrzymywana jest przez niezwykle życzliwą i intelektualnie płodną społeczność uczonych, do której należą: A. Haroon Akram-Lodhi, Fredrik Albritton Jonsson, Elmar Altvater, Martin Arboleda, Gennarro Avallone, Luke Bergmann, Henry Bernstein, Jun Borras, Neil Brenner, Gareth Bryant, Terry Burke, Bram Buscher, Jennifer Casolo, Daniel Aldana Cohen, Sam Cohn, Hanne Cottyn, Sharae Deckard, Treasa De Loughry, Marion Dixon, Barbara Epstein, Henrik Ernsston, Sam Fassbinder, Harriet Friedmann, Clodagh Gannon O’Malley, Diana C. Gildea, Bikrum Gill, Andrej Grubačić, Daniel Hartley, Aaron G. Jakes, Gerry Kearns, Steve Knight, Zahir Kolia, Markus Kroger, Benjamin Kunkel, Nick Lawrence, Emanuele Leonardi, Sasha Lilley, Larry Lohmann, Peter Marchetti, Justin McBrien, Laura McKinney, Phil McMichael, Fred Murphy, Michael Niblett, Andrzej Nowak, Denis O’Hearn, Kerstin Oloff, Christian Parenti, Michael Paye, Stephen Shapiro, Beverly Silver, David A. Smith, Marcus Taylor, Eric Vanhaute, Richard Walker, Immanuel Wallerstein, Michael Watts, Tony Weis i Anna Zalik.
Moi studenci i studentki z Binghamton University i innych instytucji – Kushariyaningsih Boediono, Alvin Camba, Giuseppe Cioffo, Christopher R. Cox, Daniel Cunha, Joshua Eichen, Luis Garrido de Soto, Kyle Gibson, Cağrı İdiman, Benjamin J. Marley, Roberto J. Ortiz i Fathun Karib Satrio – byli i były dla mnie wielkim źródłem nadziei i inspiracji. Podobnie studenci i studentki biorący i biorące udział w seminariach prowadzonych przeze mnie na Binghamton Universty, zwłaszcza Dayne Feehan.
Dziękuję również badaczkom i aktywistom, którzy zapraszali mnie przez ostatnie trzy lata do udziału w pracach centrów badawczych, programach akademickich, wydarzeniach organizowanych przez księgarnie i ośrodki sprawiedliwości społecznej. Zarówno oni, jak i uczestnicząca w wydarzeniach publiczność zmuszali mnie do głębszego przemyślenia niezliczonych luk w moim wywodzie na temat ekologii-świata. Nawet – czy raczej szczególnie w przypadku – gdy się nie zgadzaliśmy, moja myśl mogła się wyostrzyć i ewoluować.
Razem: niniejsza książka nie ma być serią zamkniętych formuł, prawd wygłaszanych z góry, przeznaczonych do wychwalania lub potępiania, ale wkładem we wciąż toczącą się rozmowę na temat losu naszej planety i tego, jak mamy na niej żyć – i umierać. Mamy nadzieję, że wyzwania związane z tą rozmową, dyskomfort, który musi ona budzić, i destabilizacja obowiązujących od dawna prawd, które jej towarzyszyły, zostaną zrównoważone przez radość i miłość związane ze wspólnym projektem tworzenia sprawiedliwego i umożliwiającego emancypację świata ludzi i innych stworzeń. Mamy nadzieję, że pomimo wszystkich niedoskonałości tej książki czytelniczka i czytelnik będą ją oceniać, mając na uwadze następującą rzecz: musimy myśleć i działać tak, jakby od tego zależało nasze życie.
25 maja 2017
Austin w stanie Teksas i Vestal w stanie Nowy Jork
Mapa 1. Najistotniejsze ośrodki ekologii-świata, ukazane w odwzorowaniu Galla-Petersa, zniekształcającym zarysy krajów, by zachować względny rozmiar obszarów
Grom i błyskawica potrzebują czasu, światło gwiazd potrzebuje czasu, czyny nawet już dokonane potrzebują czasu, aby je zobaczono i usłyszano. Ten czyn jest ciągle jeszcze bardziej ludziom odległy niż najdalsze gwiazdy – a przecież sami go dokonali!
Friedrich Nietzsche, Szalony człowiek[1]
Rolnictwo i osiadły tryb życia, miasta, państwa narodowe, technologie informacyjne i wszystkie inne aspekty nowoczesnego świata rozwijały się przez długi okres trwającego klimatycznego szczęścia[2]. Te czasy się jednak skończyły. Poziom oceanów się podnosi; klimat staje się coraz bardziej niestabilny; rosną średnie temperatury. Nasza cywilizacja wyłoniła się w epoce geologicznej zwanej holocenem. Niektórzy nazywają nową epokę klimatyczną antropocenem. Jeśli w przyszłości pojawią się inteligentne formy życia, będą wiedziały, że istnieliśmy, ponieważ niektórzy z ludzi zapełnili zapis kopalny takimi cudami, jak promieniowanie z bomb atomowych, plastiki wyprodukowane przez przemysł naftowy i kurczęce kości[3].
To, co stanie się w przyszłości, jest nieprzewidywalne na jednym poziomie i całkowicie przewidywalne na innym. Niezależnie od tego, co postanowią zrobić ludzie, XXI wiek będzie czasem „nagłych i nieodwracalnych” zmian w sieci życia[4]. Badacze systemu ziemskiego określają taki fundamentalny punkt zwrotny w życiu biosfery przy użyciu raczej suchego terminu „zmiana stanu”. Niestety ekologia, z której wyłoniła się ta geologiczna zmiana, stworzyła również ludzi, którzy z powodu swoich cech nie potrafią przyswoić informacji o tej zmianie stanu. Szaleniec Nietzschego ogłaszający śmierć Boga spotyka się z podobną reakcją: choć uprzemysłowiona Europa ograniczyła wpływ religii do na wpół przymusowego uczestnictwa w niedzielnej mszy, dziewiętnastowieczne społeczeństwo wciąż nie potrafiło wyobrazić sobie świata bez Boga. Wiek XXI ma podobny problem: większości ludzi łatwiej jest wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu[5].
Potrzebujemy umysłowej zmiany stanu odpowiadającej naszej nowej epoce.
Naszym pierwszym zadaniem jest zyskanie intelektualnej ścisłości – zauważenie pewnego problemu związanego z decyzją o nazwaniu nowej epoki geologicznej antropocenem. Rdzeń, od którego utworzono ten termin, anthropos (w starożytnej grece „człowiek”), sugeruje, że zmiana klimatu i szóste wielkie wymieranie gatunków są wynikiem tego, iż ludzie po prostu są ludźmi, tak jak dzieci są dziećmi albo jak węże są wężami. To prawda, że ludzie przekształcali Ziemię od czasu ostatniej epoki lodowcowej[6]. Liczba upolowanych zwierząt przez stulecia nieznacznie przewyższająca liczbę niezbędną do odtwarzania populacji, zmieniający się klimat i zmniejszanie się powierzchni łąk doprowadziły do wyginięcia mamutów kolumbijskich w Ameryce Północnej, gigantopiteka, wielkiego krewnego orangutanów, w Azji Wschodniej[7] oraz jelenia olbrzymiego w Europie[8]. Możliwe nawet, że 12 tysięcy lat temu ludzie byli częściowo odpowiedzialni za złagodzenie fazy globalnego ochłodzenia z powodu emisji gazów cieplarnianych związanej z uprawami rolnymi[9].
Doprowadzenie do wyginięcia mamutów wskutek polowań to jedno, ale nie sposób porównywać prędkości i skali współczesnych zniszczeń z działaniami naszych przodków z epoki kamienia łupanego. Obecna działalność ludzka nie polega na eksterminacji mamutów poprzez ciągnące się przez całe stulecia polowania. Niektórzy ludzie zabijają dzisiaj wszystko, od megafauny po mikroorganizmy, w tempie stukrotnie przewyższającym naturalne tempo wymierania[10]. Twierdzimy, że tym, co się zmieniło, jest kapitalizm, że historia nowożytna od XV wieku toczyła się w ramach tego, co należałoby nazwać raczej kapitałocenem[11]. Użycie tego terminu oznacza poważne potraktowanie kapitalizmu, zrozumienie, że nie jest on tylko systemem gospodarczym, ale sposobem organizacji relacji miedzy ludźmi a resztą natury.
W niniejszej książce staramy się pokazać, że nowoczesny świat został stworzony przy wykorzystaniu siedmiu tanich rzeczy: natury, pieniądza, pracy, opieki, żywności, energii i życia. Każde słowo składające się na to zdanie jest skomplikowane. „Tanie” to przeciwieństwo korzystnej okazji – potanianie składa się na zespół strategii mających na celu kontrolowanie szerszej sieci życia. „Rzeczy” stają się rzeczami dzięki armiom, duchownym, księgowym i drukowi. Przede wszystkim zaś ludzie i natura nie działają tak, jak wyobrażano to sobie w XVII wieku – jak wielkie kule bilardowe zderzające się ze sobą. Puls wytwarzania życia jest chaotyczny, pełny konfliktów, ale i wzajemności. Ta książka ma wprowadzić nowy sposób myślenia o złożonych związkach łączących ludzi z siecią życia, który pomoże nam zrozumieć zamieszkiwany przez nas świat i wskaże, czym możemy się stać.
Na początek wróćmy do kurczęcych kości obecnych w zapisie geologicznym; jest to kapitalistyczny ślad relacji między ludźmi i najczęściej występującym na świecie ptakiem, Gallus gallus domesticus[12]. Kurczaki, które dziś jemy, bardzo różnią się od tych konsumowanych przed stuleciem. Współczesne ptaki są wytworem podejmowanych po drugiej wojnie światowej intensywnych wysiłków na rzecz wyhodowania przynoszącego jak największe zyski drobiu, powstałego wskutek wykorzystania materiału genetycznego pozyskanego za darmo w azjatyckich dżunglach, który ludzie poddali rekombinacji[13]. Ptaki te ledwie mogą chodzić, osiągają dojrzałość w kilka tygodni, mają nadmiernie rozrośniętą pierś i są hodowane oraz zarzynane w ilościach istotnych geologicznie (ponad 60 miliardów rocznie)[14]. Związek ten można ująć jako oznakę Taniej Natury. Kurczak, najpopularniejsze mięso w Stanach Zjednoczonych, ma według prognoz stać się najpopularniejszym mięsem na Ziemi do roku 2020[15]. Będzie to wymagało ogromnych nakładów pracy. Pracownicy przemysłu drobiowego otrzymują niskie wynagrodzenia: w Stanach Zjednoczonych tylko dwa centy z każdego dolara wydanego na kurczaka w fast foodzie trafia do pracowników, a niektórzy producenci wykorzystują pracę więźniów, którym płaci się dwadzieścia pięć centów za godzinę. Oto Tania Praca. W amerykańskim przemyśle drobiowym 86 procent pracowników zajmujących się odcinaniem skrzydełek cierpi na nieustanny ból z powodu konieczności ciągłego rąbania i obracania się przy taśmie produkcyjnej[16]. Niektórzy pracodawcy wyśmiewają pracowników, którzy zgłaszają urazy, a podważanie prawdziwości zgłoszonych kontuzji jest powszechne. Skutkiem kontuzji dla pracownika jest spadek dochodów o 15 procent w ciągu dziesięciu lat po jej wystąpieniu[17]. Podczas rekonwalescencji jest on zależny od rodziny i innych sieci wsparcia; jest to czynnik zewnętrzny wobec obiegu produkcyjnego, ale stanowiący kluczowy warunek dalszego udziału w rynku pracy. Oto Tania Opieka. Żywność produkowana przez przemysł drobiowy zapełnia ludziom brzuchy i łagodzi ich niezadowolenie dzięki swoim niskim cenom i łatwej dostępności. Oto strategia Taniej Żywności. Same kurczaki we względnie niewielkim stopniu przyczyniają się do zmiany klimatu – mają tylko po jednym żołądku i nie wydzielają metanu jak krowy – są jednak hodowane na taką skalę, że do ogrzania ferm potrzeba znacznych ilości paliwa. To ono stanowi największą część śladu węglowego amerykańskiego przemysłu drobiowego[18]. Nie sposób wyhodować tanich kurczaków bez obfitości propanu: oto Tania Energia. Sprzedaż wysoce przetworzonego mięsa tych ptaków wiąże się z pewnym ryzykiem, jednak jest ono łagodzone przez liczne franczyzy i subsydia – od łatwego dostępu finansowego i fizycznego do ziemi, na której uprawia się soję, którą karmione są kurczaki, głównie w Chinach, Brazylii i Stanach Zjednoczonych[19], po kredyty dla małych przedsiębiorstw umożliwiające zdobywanie prywatnych zysków kosztem publicznych wydatków. Oto jeden z aspektów Taniego Pieniądza. W końcu stałe i częste akty szowinizmu wymierzone w kategorie życia zwierzęcego i ludzkiego – kobiety, skolonizowanych, ubogich, osoby Kolorowe i imigrantów – sprawiają, że każda z tych sześciu rzeczy może pozostać tania. Opis tej ekologii wymaga jeszcze ostatniego elementu – zasady Taniości Życia. A jednak na każdym etapie tego procesu ludzie stawiają opór – od Ludów Rdzennych[20], których ptactwo posłużyło jako źródło materiału genetycznego wykorzystanego do hodowli przemysłowej drobiu – przez pracownice opieki domagające się uznania i wytchnienia, po ludzi walczących ze zmianą klimatu i Wall Street. Społeczne batalie o naturę, pieniądz, pracę, opiekę, żywność, energię i życie, które zapisuje w sobie ten ślad, jakim są kurczęce kości kapitałocenu, ukazują, że ikoną nowoczesności nie jest wcale samochód lub smartfon, ale kurczak McNuggets.
Wszystko to idzie w niepamięć, kiedy zanurzamy kawałek mięsa zmieszanego z soją w plastikowym pojemniczku z sosem. Jednak skamieniały ślad bilionów ptaków przetrwa – i będzie wskazywać na obecność – ludzi, którzy go pozostawili. Dlatego właśnie przedstawiamy opowieść o ludziach, naturze i systemie, który zmienił planetę, jako krótką historię nowoczesnego świata – antidotum na zapominanie. Nie jest to jednak historia całego świata, ale historia procesów, które pozwalają wyjaśnić, dlaczego świat wygląda dzisiaj tak, jak wygląda. Opowieść o siedmiu tanich rzeczach ukazuje, jak kapitalizm rozszerzał się, umożliwiając powstanie map takich jak ta poniżej, udowadniających, jak niewielka cząstka powierzchni Ziemi znajdowała się poza zasięgiem europejskiej władzy kolonialnej.
Poniżej wyjaśnimy, co dokładnie rozumiemy przez słowo „tanie”. Najpierw jednak musimy podkreślić, że nie mówimy po prostu o jakimś naturalnym ludzkim zachowaniu, ale o określonym typie interakcji między ludźmi oraz biologicznym i fizycznym światem, która doprowadziła nas do obecnego stanu rzeczy.
Mapa 2. Obszary świata skolonizowane przez Europę
Ubolewanie nad tym, jak źle ludzie traktują naturę, to sport stary jak świat. Zajmował się tym już Platon w Kritiasie, opisując czasy sprzed 9 tysięcy lat, gdy tereny wokół Aten były zalesione i zamieszkane przez szlachetny lud posiadający wspólną własność i kochający naturę bardziej niż współcześni filozofowie. Zgodnie z opowieścią filozofa jemu współcześni nie uszanowali natury i doprowadzili do ogołocenia otaczających miasto wzgórz[21]. To uromantyczniona – i niemal na pewno fałszywa – historia Aten sprzed urbanizacji[22]. Nasza analiza wskazuje nie tyle na niedobór honoru, ile na to, co stało się, gdy niewielki odprysk cywilizacji zachodnioazjatyckiej doświadczył kryzysu klimatycznego, epidemicznego i społecznego. Rozpoczynamy naszą opowieść kilka stuleci przed narodzinami kapitalizmu, w miejscu, w którym uwidaczniały się aspiracje do bogactw i cywilizacji na miarę tych, którymi cieszyła się Azja Środkowa i Wschodnia ale było ono jeszcze zbyt biedne[23], i w czasie naznaczonym przez pogodę. Rozpoczynamy opowieść w feudalnej Europie.
Średniowieczne optimum klimatyczne stanowiło anomalię klimatyczną występującą w rejonie północnego Atlantyku mniej więcej w latach 950–1250[24]. Zimy były wówczas łagodne, a okres wegetacyjny trwał długo. Uprawy przesuwały się zarówno w górę, jak w dół: na południu Norwegii zakładano winnice, a gospodarstwa rolne, w których uprawiano zboża, powstawały w górach i na wyżynach od Alp po Szkocję[25]. Populacja Europy niemal się potroiła – osiągając liczbę 70 milionów – w ciągu pięciuset lat po 800 roku[26]. Populacja Anglii osiągnęła szczytową wielkość około roku 1300 i nie miała powrócić do tego poziomu aż do XVII wieku[27]. Nadwyżki rolne rosły jeszcze szybciej. Wszędzie powstawały miasteczka, a do roku 1300 coraz większa część populacji – być może około jednej piątej – pracowała poza rolnictwem. Ten względny dobrobyt napędzał również apetyt na ekspansję. Jego przykładem były krucjaty: zapoczątkowane w roku 1095 wysoce skomercjalizowane i zmilitaryzowane operacje mające na celu przejęcie bogactwa wschodniego regionu basenu Morza Śródziemnego. Towarzyszyły im inne próby podbojów, z których dwie miały ukształtować dwa stulecia później nowoczesny świat. Pierwszą była chrześcijańska rekonkwista Półwyspu Iberyjskiego, terenów zajmowanych dziś przez Portugalię i Hiszpanię. Kastylijczycy i Aragończycy zaczęli pozbawiać muzułmanów władzy nad półwyspem podczas pierwszej fali krucjat – krzyżowcy zaś doprowadzili do tego, że podbój opłacił im się z powodu płaconych danin, co miało stać się wyznacznikiem kapitalizmu kolonialnego. Druga próba była subtelniejsza i miała poważniejsze konsekwencje. Najważniejszą cechę feudalizmu stanowiła jego zdolność do podtrzymania ogromnej i długotrwałej ekspansji osadniczej pod nieobecność centralnej władzy. W tym celu wykorzystywano uprawy – najpotężniejsze narzędzie podboju. Do XIV wieku pod uprawy przeznaczano jedną trzecią ziemi użytkowanej w Europie, co oznaczało ogromny, sześciokrotny wzrost w poprzednich pięciu stuleciach, osiągnięty głównie wskutek wyrębu lasów[28]. Feudalna Europa korzystała z dobrodziejstw optimum klimatycznego do jego punktu szczytowego około 1250 roku, gdy klimat zaczął się stawać chłodniejszy i wilgotniejszy. Po stuleciach względnego bezpieczeństwa żywnościowego powrócił głód, tym dotkliwszy, że uderzył w cywilizację przyzwyczajoną do zupełnie innej pogody. W maju 1315 roku w Europie padały ulewne deszcze, prawdopodobnie będące konsekwencją wybuchu wulkanu Tarawera w Nowej Zelandii[29]. Nie ustąpiły one aż do sierpnia, gdy potop zakończył się wraz z wczesną falą ochłodzenia. Żniwa już w poprzednich latach były marne, ale te w roku 1315 okazały się katastrofalne – podobnie jak w następnych. Populacja Europy zmniejszyła się przez kilka kolejnych lat o 20 procent[30]. Kontynent nie wyszedł z wielkiego głodu – jak nazywają go historycy – do 1322 roku[31].
Choć ówcześni tego nie wiedzieli, wkroczyli w małą epokę lodowcową, okres, który miał się zakończyć dopiero w XIX wieku. Mała epoka lodowcowa obnażyła słabości feudalizmu. Na przykład jego system żywnościowy działał dobrze tylko wtedy, gdy klimat pozostawał łagodny. Przyczyną było głównie to, że opierał się on na określonym układzie klasowym, w ramach którego panowie feudalni dysponowali formalną kontrolą nad ziemią, którą faktycznie uprawiali chłopi. Panowie nadzorowali zwiększającą się populację chłopów, która wytwarzała rosnącą nadwyżkę produkcji, jednak z tendencją do zmniejszania się przychodów. Przez stulecia gleba stopniowo jałowiała, choć proces ten ukrywany był częściowo przez to, że rosnąca populacja chłopów wydobywała, co tylko się dało, z ograniczonego obszaru ziemi. Gdy klimat się zmienił, doszło do istnej kaskady katastrof, wzmacnianych przez strukturę klasową, która intensyfikowała jałowienie gleby i głód, doprowadzając do śmierci milionów ludzi.
Ów kryzys cywilizacyjny można by wyjaśnić między innymi przez przywołanie ostrzeżenia Roberta Malthusa zawartego w Prawie ludności: było zbyt wielu ludzi, a za mało żywności. Odwołując się do nowoczesnego języka, można by powiedzieć, że zmiana klimatu wpłynęła na pojemność środowiska Europy, zmniejszając liczbę ludzi, którzy mogli się utrzymać na ziemi degradowanej wskutek istnienia systemu feudalnego. Jednak „pojemność” środowiska rośnie albo maleje w zależności od tego, kto sprawuje władzę. Zarówno wówczas, jak i teraz w rzeczywistości najważniejsze jest to, kto sprawuje władzę. Malthus w przypadku tej opowieści ma nam tak naprawdę mniej do zaoferowania niż Karol Marks. Panowie feudalni chcieli pieniędzy albo zboża – rzeczy, które można było łatwo przechowywać i sprzedawać, w większości konsumowali też niewielkie nadwyżki pozyskiwane dzięki uprawie ziemi, pozostawiając bardzo niewiele zasobów, które można było powtórnie zainwestować w rolnictwie[32]. Gdyby nie władza i wymagania panów, chłopi mogliby przerzucić się na uprawy mieszane, poza zbożami obejmujące warzywa, co mogłoby rozwiązać problem dostępu do żywności. Co do liczby ludzi, to tworzenie się rodzin i wzrost populacji nie są kształtowane tylko przez ahistoryczny popęd do prokreacji, ale za sprawą szeregu warunków historycznych związanych z kulturą, klasą i dostępnością ziemi. Jak zauważa Guy Bois w swoim klasycznym studium feudalizmu w Normandii, przejście do innego sposobu uprawiania ziemi, zakładającego większą autonomię chłopów i zapewnienie im możliwości decydowania, co i jak chcą uprawiać, pozwoliłoby średniowiecznej Europie wykarmić nawet do trzech razy więcej ludzi[33]. Przejście to jednak nigdy nie nastąpiło, a układ feudalny dogorywał długo, aż ostateczny cios zadała mu w 1347 roku czarna śmierć[34].
Europa wyłoniła się ze średniowiecznego optimum klimatycznego w złej kondycji. Struktury, które wytwarzały wcześniej wystarczającą ilość żywności, by wykarmić mieszkańców i wsi, i miast, od początku drugiego tysiąclecia nie mogły podołać zmianie klimatu, przez co coraz większa część populacji cierpiała z powodu niedożywienia[35]. Pochodzące z XI wieku ludzkie szczątki ekshumowane na angielskich cmentarzach zdradzają, że ludzie cieszyli się wówczas lepszym zdrowiem niż żyjący w XIII wieku[36]. Niedobór żywności pod koniec średniowiecznego optimum klimatycznego sprawił, że Europejczycy byli bardziej podatni na choroby, a czarna śmierć przekształciła tę podatność w apokalipsę. Unicestwiła od jednej trzeciej do połowy populacji kontynentu, wykorzystując średniowieczną wersję globalizacji. Niemal wszędzie bowiem urbanizacja i upowszechnienie handlu prowadziły do rozrostu miast i łączenia ich w sieci handlowe. Arterie handlu transportujące towary i pieniądze od Szanghaju po Sycylię połączyły również Azję i Europę, przekształcając je w transkontynentalne „zagłębie choroby”[37].
Gdy dżuma dotarła do Europy – na Sycylię w październiku 1347 roku, a do Genui zaledwie trzy miesiące później – feudalizm był już w stanie rozkładu. Jego erozja może powiedzieć nam coś ważnego o źródłach wielkich kryzysów i o tym, jak splatają one procesy takie jak klimat oraz dynamikę populacji z władzą i gospodarką. Feudalizm, podobnie jak wiele innych cywilizacji rolniczych, wykazywał tendencję do wyczerpywania swoich relacji agroekologicznych. W miarę jak liczebność populacji rosła w ramach feudalnego układu klasowego, uprawa roli okazywała się coraz bardziej pracochłonna – więcej ludzi pracowało na roli, zwalczając szkodniki, usuwając chwasty i coraz troskliwiej zajmując się rosnącymi zbożami. Jednak wysłanie większej liczby ludzi na pola nie rozwiązało problemu, jakim była struktura klasowa feudalizmu – złagodziło tylko skutki jej rozkładu. W Anglii oznaki wyczerpania się feudalizmu widoczne były już od 1270 roku. W ciągu półwiecza po wielkim głodzie dieta chłopów, już wcześniej skromna, jeszcze się pogorszyła. Spadła wydajność plonów, a konsumpcja zboża per capita – podstawa diety chłopstwa – zmniejszyła się o 14 procent[38].
Cywilizacje nie upadają jednak tylko dlatego, że ludzie głodują (od roku 1970 liczba niedożywionych ludzi na świecie pozostaje stała i wynosi ponad 8 milionów, jednak nie mówimy z tego powodu o upadku cywilizacji)[39]. Do wielkich przełomów historycznych dochodzi dlatego, że dotychczasowy sposób postępowania przestaje być skuteczny. Grupy sprawujące władzę mają skłonność do stosowania dawnych strategii nawet wtedy, gdy rzeczywistość diametralnie się zmienia. Tak było i w przypadku feudalnej Europy. Czarna śmierć nie przyniosła wyłącznie katastrofy demograficznej. Zmieniła również układ sił w europejskim społeczeństwie.
Feudalizm wymagał wzrostu populacji, nie tylko w celu produkcji żywności, ale i po to, by odtwarzać władzę panów. Szlachcie zależało na względnie licznej populacji chłopskiej, ponieważ pozwalała jej ona zachować własną pozycję przetargową: lepiej było, gdy wielu chłopów konkurowało ze sobą o ziemię, niż gdyby wielu panów miało konkurować ze sobą o chłopów. Jednak wraz z pojawieniem się czarnej śmierci sieci handlu i wymiany zaczęły przekazywać nie tylko chorobę, ale i stały się nośnikami masowych niepokojów społecznych. Niemal z dnia na dzień powstania chłopskie przestały być wydarzeniami lokalnymi, przeradzając się w poważne zagrożenie dla porządku feudalnego. Po roku 1347 powstania te były synchronizowane – stały się systemową odpowiedzią na kryzys dziejowy, fundamentalnym zerwaniem z feudalną logiką władzy, produkcji i natury[40].
Czarna śmierć wywarła dodatkowy, niemożliwy do zniesienia nacisk na system i tak już znajdujący się pod ogromną presją. Europa po epidemii stała się sceną bezlitosnej walki klas, od krajów regionu bałtyckiego po Półwysep Iberyjski, od Londynu po Florencję[41]. Chłopi domagali się obniżki danin i przywrócenia zwyczajowych uprawnień, czego feudalne warstwy rządzące nie mogły tolerować. Europejscy królowie, bankierzy i szlachta nie mogli oczywiście spełnić takich żądań, jednak nie mogli też, mimo wielu wysiłków, przywrócić status quo ante. Represyjne zmiany prawne mające na celu utrzymanie niskiej ceny siły roboczej za pomocą kontroli wysokości płac albo wręcz przez narzucenie wtórnego poddaństwa wprowadzane były właśnie wskutek epidemii dżumy. Wśród najwcześniejszych z nich znalazło się angielskie Rozporządzenie i statut o robotnikach [Ordinance and Statute of Labourers], wprowadzone po pierwszym uderzeniu plagi (1349–1351). Współczesnym odpowiednikiem takiego posunięcia byłoby utrudnienie zrzeszania się w związki zawodowe w odpowiedzi na epidemię wirusa ebola. Wpływ zmiany klimatu na siłę roboczą był dla europejskiej szlachty oczywisty, dlatego warstwa ta podejmowała wysiłki, by utrzymać stary układ. Poniosła niemal całkowitą porażkę. Poddaństwa nie udało się przywrócić nigdzie w Europie Zachodniej i Środkowej. Płace i poziom życia chłopów oraz miejskich robotników znacznie się poprawiły – na tyle, by skompensować ogólne skurczenie się gospodarki. Choć dla większości ludzi była to korzystna zmiana, górny 1 procent musiał patrzeć, jak zmniejszają się zawłaszczane przez niego nadwyżki. Stary porządek załamał się i nie było szans na jego przywrócenie.
Kapitalizm wyłonił się właśnie z tej katastrofy. Klasy rządzące usiłowały nie tylko przywrócić dawny poziom nadwyżek, ale i go podnieść. Azja Wschodnia była zamożniejsza, dlatego choć jej władcy również doświadczali społeczno-ekologicznych trudności, znaleźli sposoby na uwzględnienie niepokojów społecznych, wylesienia i niedoboru zasobów w swoich układach lennych[42]. Na jedno z rozwiązań, które miało znacząco przekształcić związki ludzi z siecią życia, wpadła przypadkowo arystokracja Półwyspu Iberyjskiego, głównie Portugalii i Kastylii. Pod koniec XV wieku królestwa te i ich społeczeństwa przeżywały rekonkwistę, trwający przez całe stulecia konflikt z muzułmanami, i były tak zależne od włoskich finansistów, pokrywających koszty ich kampanii wojskowych, że zostały całkowicie przekształcone przez wojnę i zadłużenie. To połączenie długu wojennego i obietnicy zdobycia bogactw poprzez podbój doprowadziło do najwcześniejszych inwazji na Atlantyku – podbicia Wysp Kanaryjskich i Madery. Rozwiązaniem problemu długu wojennego stały się następne wojny, które przynosiły zysk z kolonizacji nowych, coraz odleglejszych rubieży[43].
Wczesnonowożytny kolonializm w całkowicie nowy sposób traktował pogranicza. Wcześniej wzrost gęstości zaludnienia w głębi kraju zawsze prowadził do ekspansji osadnictwa, za którym szedł handel. Wzorzec ten uległ odwróceniu w ciągu dwóch stuleci po 1492 roku. Rubieże stały się zasadą organizującą pozyskiwanie majątku przez centrum. Powstała dzięki temu demograficzna i geograficzna logika cywilizacji miała radykalnie przekształcić wzorce ustalone przed tysiącleciami. Podboje te – jak zobaczymy w rozdziale drugim – były możliwe dzięki zasobom finansowym. Liczne cechy nowoczesnego świata pojawiły się zaś w ramach eksperymentu przeprowadzonego w pewnej portugalskiej placówce kolonialnej przy okazji produkcji jednego z głównych kapitalistycznych towarów: cukru.
Jedną z pierwszych pochodni nowoczesności zapalono na małej wyspie u północnych wybrzeży Afryki, gdzie w latach sześćdziesiątych XV wieku ukształtował się nowy system produkcji i dystrybucji żywności. W roku 1419 portugalscy żeglarze odkryli wyspę leżącą mniej niż 400 mil (644 kilometry) na zachód od Casablanki, którą nazwali Ilha da Madeira – „Wyspą Drewna”[44]. Wenecki podróżnik i handlarz niewolnikami Alvise da Ca’da Mosto (Cadamosto) pisał w 1455 roku, że „nie ma tam ani stopy ziemi, która nie byłaby porośnięta ogromnymi drzewami”[45]. W latach trzydziestych XVI wieku na wyspie trudno było znaleźć jakiekolwiek drzewa. W wylesianiu Madery można wydzielić dwa etapy. Początkowo drzewa były wartościowe jako źródło drewna używanego do budowy statków i budynków. Następnie ogołocona ziemia stała się gruntem uprawnym pod zboża wysyłane z powrotem do Portugalii, począwszy od lat trzydziestych XV wieku. Druga, bardziej drastyczna faza wylesiania związana była z wykorzystaniem drewna jako paliwa w produkcji cukru.
Smak cukru lubią nie tylko ludzie i inne naczelne, ale i większość ssaków[46]. Od czasu odkrycia trzciny cukrowej na Nowej Gwinei w siódmym tysiącleciu przed naszą erą ludzie wiedzieli, jakiej obróbce należy ją poddawać[47]. Najlepszy czas na ścinanie trzciny cukrowej to ten, gdy jest wypełniona słodkim sokiem – wtedy jednak jej łodygi są grube i trudne do ścięcia. Z rośliny można wydobyć duże ilości cukru w ciągu zaledwie dwóch dób[48]. Później zaczyna ona gnić.
Te cechy trzciny cukrowej wymuszają szybkie tempo produkcji cukru, co przez tysiąclecia uniemożliwiało wytwarzanie go na większą skalę. Sidney Mintz podaje to jako przyczynę tego, że „w roku 1226 Henryk III poprosił burmistrza Winchesteru o zdobycie dla niego 3 funtów (1,4 kilograma) aleksandryjskiego cukru, jeśli tylko uda się pozyskać za jednym zamachem tak dużą ilość od kupców przybyłych na wielkie targi w mieście”[49]. Zwiększenie ilości cukru dostępnej „na raz” nie było łatwe. Należało w tym celu przezwyciężyć ograniczenia związane z ilością cukru, którą mogła wyprodukować jedna rodzina. Trzeba było inwestować w nowe metody i technologie. Persowie i mieszkańcy Afryki Północnej z wielkich cywilizacji muzułmańskich odkryli na przykład, że potaż (węglan potasu) pomaga w uzyskaniu przejrzystszych kryształków cukru; najlepszy wytwarzano w Aleksandrii w Egipcie, dlatego Henryk III domagał się właśnie takiego[50]. Jednak znaczne zwiększenie produkcji wiązało się z nowymi eksperymentami w dziedzinach pracy, natury i handlu.
Cukier pojawił się na Półwyspie Iberyjskim w XIV wieku, sprowadzony przez króla Jakuba II z Aragonii (1267–1327), który pozyskał również muzułmańskiego niewolnika specjalizującego się w sztuce uprawy trzciny cukrowej. W roku 1420 trzcinę cukrową uprawiano już w Europie na komercyjnie dzierżawionej ziemi pod Walencją, przy użyciu zarówno niewolnej, jak wolnej siły roboczej[51]; produkcję finansowały niemieckie banki, między innymi Ravensburger Handelsgesellschaft. Mimo to cukier pozostawał czymś rzadkim – i pożądanym. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XV wieku rolnicy z Madery przestali uprawiać pszenicę, przerzucając się na wyłączną uprawę trzciny cukrowej. I to w dużych ilościach. Obszar cukrowego pogranicza szybko się powiększał, obejmując najpierw inne wyspy na Atlantyku, a później, na wielką skalę, Nowy Świat[52]. Podobnie jak w przypadku dzisiejszych monokultur sojowych i palmowych wiązało się to z błyskawicznym wyrębem lasów, wyjałowieniem gleb i zwiększeniem populacji szkodników[53].
By osiągnąć pożądaną prędkość, trzeba było zreorganizować produkcję, rozkładając ją na proste działania wykonywane przez różnych robotników. Po prostu niemożliwe było bowiem oczekiwać od robotników wyczerpanych ścinaniem trzciny, że w nocy będą ją wydajnie rafinować. Nowe formy organizacji i technologie pozwoliły przejść w produkcji cukru w São Tomé od kruszarek kołowych (wielkich maszyn działających podobnie jak moździerze z tłuczkiem) i małych gospodarstw do dwuwalcarek i wielkich posiadłości działających dzięki pracy niewolników[54]. Na całe stulecia przed tym, jak Adam Smith zachwycał się podziałem pracy stosowanym w produkcji szpilek, relacje między ludźmi, roślinami a kapitałem stworzyły główne idee nowoczesnej produkcji przemysłowej na polach trzciny cukrowej. Plantacja była pierwszą fabryką. Co więcej, za każdym razem, gdy plantacje cukru trafiały na nowe rubieże, jak w Brazylii, po São Tomé i na Karaibach w okresie późniejszym, fabryka ta była wynajdywana na nowo, przy wykorzystaniu nowych maszyn oraz połączeniu plantacji i cukrowni. Opowieść ta pomija, oczywiście, jeden z czynników – ludzi, którzy wykonywali pracę. Na Maderze byli to Rdzenni mieszkańcy Wysp Kanaryjskich, niewolnicy z Afryki Północnej, a w niektórych przypadkach robotnicy najemni z Europy.
Plantacje nawadniane były za pomocą levadas, kanałów utworzonych z drewna, błota, potu i krwi. Do dziś na wyspie mającej w najszerszym miejscu 7 mil (60 kilometrów) zachowało się 13 tysięcy mil (21 tysięcy kilometrów) levadas. Inżynierowie zmuszali niewolników, by wycinali wąskie kanały w skale, czasem wisząc na sznurach, aby umożliwić wodzie dopływ na pola trzciny cukrowej[55]. Wielu z nich zginęło w wyniku osunięcia się skał albo przerwania tamy, jednak inżynierowie przekształcili przepływ wody na Maderze tak skutecznie, że Afonso de Albuquerque, pierwszy diuk Goa i drugi gubernator Indii Portugalskich, stwierdził, iż mieszkańców Madery należałoby zatrudnić do tego, by „zmienili bieg Nilu”[56]. Portugalscy właściciele niewolników, finansowani przez flamandzkich i włoskich kapitalistów, nadzorowali sadzenie trzciny cukrowej, jej podlewanie, ścinanie i przetwarzanie w kryształki cukru. Zmiana łodyg trzciny w cukier wymagała ogromnych ilości paliwa. Przynajmniej 50 funtów (24 kilogramy) drewna było niezbędne, by wygotować i wydestylować ilość soku z trzciny cukrowej dającą 1 funt (0,45 kilograma) cukru. By przetworzyć trzcinę, zawierającą duże ilości wody, w melasę i głowy cukru, wokół stolicy Madery, Funchal, budowano fabryki, do których niewolnicy przenosili trzcinę. W szczytowym okresie rozwoju przemysł Madery wykorzystywał 500 hektarów (1236 akrów) lasu rocznie, by utrzymać ogień pod kotłami umożliwiającymi stały dopływ cukru na dwory Europy. Jednak po wzroście nadeszło załamanie. Produkcja osiągnęła szczytową wysokość w pierwszej dekadzie XVI wieku, a w latach trzydziestych, gdy na wyspie wycięto niemal wszystkie drzewa, ogień zgasł. Produkcja się załamała, ponieważ inwestorzy zaczęli czerpać większe zyski z wytwarzania cukru napędzanego przez wycinkę lasów Nowego Świata[57]. Europejscy bogacze pożerali cukier, a cukier pożarł wyspę.
Kapitalizm nie opuścił jednak Madery, tylko wynalazł się na nowo[58]. Gdy brakowało taniego paliwa (jedyne zachowane drzewa rosły w górach w głębi wyspy i były zbyt niedostępne, by dało się je łatwo ścinać), wyłoniły się nowe strategie czerpania zysków ze spustoszonej ziemi.
Po cukrze nastał czas winorośli, uprawianej na zgliszczach przemysłu cukrowniczego. Winorośl wymaga mniejszych nakładów pracy, zużywa mniej wody i paliwa niż trzcina cukrowa. Produkcja wina zakłada jednak użycie beczek, na które drewno przez stulecia pozyskiwano z najtańszego źródła: z lasów Nowego Świata. Towary transportowano również w przeciwnym kierunku, ponieważ Madera była do XVIII wieku jedną ze stacji atlantyckiego handlu niewolnikami[59]. Dziś, w najnowszym rozdziale tej historii wynajdywania się wciąż na nowo, wyspa wykorzystuje swoje mroczne dzieje jako źródło dochodów z turystyki[60]. Gdy na Maderze zamknęło się pogranicze cukrowe, nowe pogranicza otworzyły się gdzie indziej, a wyspę oraz później całą planetę zaczęły kształtować siły mniej oczywiste niż pragnienie słodyczy[61].
Powyższy szkic ukazujący funkcjonowanie kolonialnych pograniczy pozwala nam dostrzec, jak miał działać kapitalizm również poza Maderą. Zanim jednak dokładniej przyjrzymy się historii cukru i wyspy, musimy wyjaśnić, dlaczego analiza pograniczy jest, naszym zdaniem, tak ważna. Wizualizacje ekspansji kapitalizmu często ukazują coś na kształt uderzenia asteroidy albo rozprzestrzeniania się choroby, zaczynających się od terenu albo pacjenta zero i obejmujących kolejne miejsca. Kapitalistyczne pogranicza wymagają jednak bardziej wyrafinowanych fikcji naukowych. Jeśli kapitalizm jest chorobą, to taką, która zjada twoje ciało – a potem czerpie zyski ze sprzedaży twoich kości jako nawozu, potem inwestuje zyski z tej sprzedaży w uprawę trzciny cukrowej, a później sprzedaje trzcinę turystom, którzy przyjechali odwiedzić twój grób[62]. Jednak nawet ten opis nie jest do końca trafny. Pogranicze działa tylko dzięki powiązaniom, rekompensując sobie swoje porażki poprzez wysysanie życia z innego miejsca. Pogranicze to miejsce, w którym kryzysy zachęcają do wprowadzania nowych strategii czerpania zysku. Pogranicza są pograniczami, ponieważ stanowią strefy spotkania kapitału i rozmaitych rodzajów natury – co obejmuje i ludzi. Dlatego ich istotową cechą zawsze jest zmniejszanie kosztów prowadzenia interesów. Kapitalizm nie tylko ma swoje pogranicza; on istnieje dzięki pograniczom, rozprzestrzeniając się z jednego miejsca w inne, przekształcając relacje społeczno-ekologiczne, wytwarzając coraz więcej rodzajów dóbr i usług, które krążą w rozszerzających się cyklach wymiany. Co jednak najważniejsze, pogranicza są miejscami sprawowania władzy – i to nie tylko władzy gospodarczej. Pogranicza pozwalają państwom i imperiom wykorzystywać przemoc, kulturę i wiedzę do wyzyskiwania natury niskim kosztem. To właśnie owo potanianie sprawia, że pogranicza są tak istotne dla dziejów nowoczesności, umożliwia ono bowiem ekspansję kapitalistycznych rynków. Jest to cenna wskazówka pozwalająca zrozumieć, jak pojmowana i praktykowana jest wydajność. Choć wiele napisano o krwawej i pełnej ucisku historii kapitalizmu, często przegapia się pewien ważny fakt: kapitalizm odnosi sukces nie dlatego, że jest brutalny i sieje zniszczenie (choć oczywiście taki jest), ale dlatego, że jest wydajny w określony sposób[63]. Odnosi sukces nie poprzez niszczenie natury, ale zaprzęganie jej do pracy – najtaniej, jak to tylko możliwe.
Dzięki pograniczom kapitalizm może podłączać się do rozległych sieci relacji wytwarzania życia – czego nie widać w rachunku zysków i strat – i kontrolować je. W języku angielskim nie ma słowa, które określałoby proces wytwarzania życia, choć można je znaleźć w wielu innych językach. Przedstawiciele ludu Anishinaabeg, którego ziemie rozciągały się na szerokich obszarach północnego wschodu Ameryki Północnej, posługują się słowem minobimaatisiiwin, oznaczającym „dobre życie”, ale także „nieustanne odradzanie się” wzajemnych i cyklicznych relacji łączących ludzi i inne formy życia[64]. W południowoafrykańskich językach bantu istnieje słowo ubuntu – spełnienie człowieka poprzez bycie razem, a w języku shona istnieje pojęcie ukama – „związek z całym kosmosem”, w tym światem biofizycznym[65]. Podobnie interpretuje się chińskie pojęcie shi-shi wu-ai i maoryskie mauri[66]. Dlatego że w języku angielskim nie ma terminu o zbliżonym znaczeniu, posłużymy się greckim słowem oikeios. Słowo to oznacza twórczy i wielowarstwowy puls procesu wytwarzania życia, który obejmuje ludzką aktywność, kształtowaną na każdym kroku przez natury stale wymykające się ludzkim próbom kontrolowania ich. To dzięki oikeios wyłaniają się konkretne formy życia, gatunki wytwarzają środowiska, a środowiska wytwarzają gatunki. Podobnie ludzka cywilizacja nie zajmuje po prostu środowisk, ale je wytwarza – i jednocześnie jest przez nie wytwarzana[67].
Wszystko, co wytwarzają ludzie, jest współwytwarzane z pozostałą częścią natury: żywność, ubrania, domy i miejsca pracy, drogi, linie kolejowe i lotniska, nawet telefony i aplikacje. Stosunkowo łatwo zrozumieć, jak na przykład rolnictwo łączy pracę ludzi i gleby, a także miesza z ludzką wiedzą wszelkiego typu procesy fizyczne. Gdy jednak zajmujemy się procesami o większej skali, mamy skłonność do myślenia o procesach „społecznych” i „naturalnych”, jakby były one niezależne od siebie. W pewien sposób łatwiej jest uchwycić bezpośrednie związki między glebą i pracą obecne na targu rolniczym niż te istniejące na globalnym rynku finansowym. Jednak Wall Street jest w takim samym stopniu jak targ rolniczy współwytwarzana przez naturę. Więcej, globalne operacje finansowe dokonywane na Wall Street wplatają ją w sieć planetarnych związków ekologicznych ściślej, niż było to możliwe w przypadku wszystkich wcześniejszych cywilizacji. Historię tworzą nie akty oddzielania ludzi od natury, ale ich różnorodne, wciąż zmieniające się połączenia. „Ludzkie” relacje władzy i różnicy, produkcji i reprodukcji nie tylko wytwarzają naturę, ale i same są wytworami natury. Istnieje na przykład gatunek komara Culex pipiens, który zadomowił się w londyńskim metrze i przystosował do ciemnego świata, w którym zanurzają się londyńczycy, gdy dojeżdżają do pracy, w takim stopniu, że nie może już on krzyżować się ze swoim żyjącym nad powierzchnią ziemi odpowiednikiem – stąd konieczność nazwania nowego gatunku Culex pipiens molestus[68]. Gatunek ten, powstały w wyniku ludzkiej działalności, jest małą karmiczną przeciwwagą dla wszystkich gatunków zgładzonych w wyniku działań podejmowanych w londyńskim City (brytyjski odpowiednik Wall Street) przez ludzi dojeżdżających tym metrem do pracy, których krwią żywi się wspomniany komar.
Związki między rozleglejszą siecią życia a kapitalizmem są głównym tematem niniejszej książki. Pogranicza kapitalizmu zawsze powiązane są ze znacznie od nich większym światem wytwarzania życia. Dla kapitalizmu istotne jest tylko to, by cyfry zapisywane w księgach rachunkowych – oznaczające płace robotników, żywność dla nich, zakup energii i surowców – były tak niskie, jak to tylko możliwe. Kapitalizm ceni tylko to, co może policzyć, a może policzyć tylko pieniądze. Każdy kapitalista chce inwestować jak najmniej i czerpać jak największy zysk. Oznacza to, że cały system działa dobrze, gdy potężne państwa i potężni kapitaliści mogą zreorganizować naturę w skali globalnej, inwestując jak najmniej i otrzymując w zamian żywność, pracę, energię i surowce przy jak najmniejszych zakłóceniach.
Ekonomiści mogą w tym miejscu mruknąć: „Efekty zewnętrzne” i zdziwić się, dlaczego nie przeczytaliśmy tekstów klasycznych badaczy zajmujących się tym zagadnieniem, takich jak Arthur Cecil Pigou i James Meade[69]. Przeczytaliśmy i właśnie dlatego napisaliśmy tę książkę. Efekt zewnętrzny to w ekonomii koszt lub zysk, prywatny lub społeczny, który nie jest uwzględniany w rachunkach produkcji. My zaś twierdzimy, że nowoczesny świat wyłonił się dzięki systematycznym próbom przezwyciężania kryzysów na pograniczach – kryzysów, do których doszło w konsekwencji wdarcia się ludzkiego i nieludzkiego życia w te rachunki. Świat nowoczesny wyłonił się dlatego, że efekty zewnętrzne kontratakowały[70].
Kapitalizm nie jest systemem, w którym pieniądz pojawia się wszędzie, ale raczej systemem, w którym wysepki wymiany pieniężnej wznoszą się pośród oceanu taniej – albo potencjalnie taniej – natury. Reprodukcja życia w obrębie obiegu pieniężnego jest kosztowna, a z czasem drożeje coraz bardziej. Płace robotników można zamrozić, ale w końcu nierówności zaczynają skutkować kryzysami takimi jak te, które niedawno doprowadziły do populistycznych protestów w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Pracownicy domagają się uznania, a ich praca staje się droższa. Procesy produkcji niszczą wysepki, więc energia przestaje być tania. Klimat się zmienia, a plony przestają być tak obfite jak w przeszłości. Pogranicza są dla tych procesów tak istotne, ponieważ dostarczają miejsc, w których można pozyskiwać nowe tanie rzeczy – i gdzie można wymusić na ludziach i innych istotach tanią pracę.
Taniość pojmujemy zatem następująco: jest to zbiór strategii mających na celu zarządzanie relacjami między kapitalizmem a siecią życia poprzez tymczasowe przezwyciężanie kryzysów kapitalizmu. Taniość to nie to samo co po prostu niski koszt – choć jest on jej elementem. Taniość to strategia, praktyka, forma przemocy mobilizująca wszelkie typy pracy – ludzkiej i zwierzęcej, botanicznej i geologicznej – za jak najniższym wynagrodzeniem. Używamy słowa „tanie” na określenie procesów, za pomocą których kapitalizm przekształca te nieokreślone relacje wytwarzania życia w obiegi produkcji i konsumpcji, a te relacje mają w nich cenę tak niską, jak to tylko możliwe. Potanianie wyznacza przejście od niepoliczalnych relacji wytwarzania życia do najniższej możliwej wartości pieniężnej. Jest to zawsze strategia krótkoterminowa. Taniość zaś zawsze była polem bitwy. Przyglądanie się siedmiu tanim rzeczom pomoże nam dostrzec horyzont tego, co możliwe. Pozwoli nam uchwycić stawki obecnych konfliktów społecznych i zrozumieć, jakiego rodzaju odszkodowania będą konieczne, by można było mówić o solidarności. Analizując zagadnienia pieniądza, pracy, opieki, energii, żywności, życia i przede wszystkim natury, chcemy ukazać nowy sposób rozumienia tego, co nazywamy ekologią kapitalizmu – połączenia relacji wyjaśniającego, jak działa nowoczesny świat. Dlaczego akurat te siedem kategorii? Nie mogło ich być mniej, a choć mogłoby ich być znacznie więcej, każda z wybranych przez nas była już obecna w momencie narodzin ekologii kapitalistycznej. Są one użytecznymi punktami wyjścia dla projektu polegającego zarówno na interpretowaniu, jak i zmienianiu świata – a teraz nadszedł czas, by pokazać, jak każda z nich zmaterializowała się na Maderze.
Gdy pierwsi osadnicy osiedlili się na Maderze, przywieźli ze sobą inwazyjne gatunki roślin i zwierząt. Na jednej z mniejszych wysp archipelagu, Porto Santo (której pierwszym władcą był teść Krzysztofa Kolumba), króliki szybko zaczęły uwalniać się od swoich posiadaczy i pożerać miejscową roślinność. Później doszło do innych inwazji. Caseolus bowdichianus, ślimak należący do rdzennej fauny Madery, wyginął w ciągu jednego stulecia po kolonizacji. Zebrane informacje wskazują jednak na to, że większość gatunków wyspy wyginęła w ostatnich dwustu latach – nie w wyniku początkowego kolonialnego natarcia, ale później, gdy kolejne fale inwazji obcych gatunków oraz kapitalizm rolniczy położyły kres trwającej miliony lat ewolucji[71]. Drzewa, woda, gleba, rośliny i zwierzęta na Maderze i w oceanie otaczającym wyspę traktowane były jako „darmowe dary” i przekształcano je w szereg czynników produkcji albo odnoszono się do nich jako do przeszkód dla produkcji[72]. Jeremy Jackson w klasycznym tekście na temat przeławiania Reefs since Columbus [Rafy koralowe od czasów Krzysztofa Kolumba] opisuje, jak ludzie unicestwiali życie od czasu, gdy młody Kolumb wylądował na Maderze[73]. W ramach kapitalizmu ludzie niszczą ekosystemy, których są częścią – i od których zależy ich życie. Kapitaliści traktują na przykład ocean jako przechowalnię owoców morza, których jeszcze nie złapaliśmy, i zbiornik na ścieki wytwarzane na lądzie. Równowaga, w której pozostają żywność i odpady, niedługo ulegnie zakłóceniu. Do roku 2050, dwa lata po tym, jak odbędzie się (w myśl prognoz) ostatni komercyjny połów ryb, w oceanach będzie się znajdować więcej plastiku niż ryb[74]. Intelektualnie leniwe wyjaśnienie zakładałoby, że ludzie przynoszą ze sobą zniszczenia. Jednak natura jest czymś więcej niż zasobem albo śmietnikiem[75]. Głównym powodem, dla którego zaczynamy naszą opowieść na pograniczu imperium portugalskiego, jest to, że Madera w niezwykle jasny sposób ukazuje, co się dzieje, kiedy metabolizm ludzi w sieci życia zostaje podporządkowany dyktatowi zysku. Podporządkowanie życia zyskowi wymaga znaczącego przesunięcia intelektualnego: pojęciowego rozłamu między Naturą a Społeczeństwem. Był to istotny przełom, który jednak zwykle spychany jest na drugi plan kosztem narodzin światowego rynku, podboju Ameryk i wywłaszczenia chłopów. Jednak przekształcenie tego, jak niektórzy ludzie pojmowali naturę jako całość i oddziaływali na nią, było nie mniej ważne. Należy przy tym podkreślić, że zawsze było to dzieło niektórych ludzi – tych, którzy podbijali świat i postrzegali go tylko przez pryzmat pieniądza. Być może wszyscy tkwimy w tej samej łodzi, jeśli chodzi o zmianę klimatu, ale niektórzy z nas siedzą u jej steru. To doprecyzowanie jest ważne z dwóch kluczowych powodów. Po pierwsze, pozwala nam obarczyć odpowiedzialnością te klasy i relacje, które odnoszą korzyści ze wspomnianego oddzielenia. Po drugie – i ważniejsze – „oddzielenie ludzi od natury” dokonało się dzięki naprawdę potężnemu wykluczeniu. Wyłonienie się kapitalizmu upowszechniło nie tylko ideę, że społeczeństwo jest czymś względnie niezależnym od sieci życia, ale i koncepcję, że większość kobiet, a także Ludy Rdzenne, niewolnicy i skolonizowani nie są w pełni ludźmi, a zatem nie są w pełni członkami społeczeństwa. Uznano, że ludzie ci nie są ludźmi albo są nimi tylko częściowo. Stali się częścią Natury i byli traktowani jak wyrzutki – innymi słowy, zostali potanieni.
Oddzielenie Natury od Społeczeństwa, dzikich od cywilizowanych umożliwiło stworzenie innych tanich rzeczy, o czym piszemy w rozdziale pierwszym. Przez następne pięć stuleci natura była wielokrotnie przetwarzana, przemyśliwana i wytwarzana na nowo. Kapitalistyczne praktyki potaniania natury miały określić, czyje życie i czyja praca się liczą – a czyje życie i praca się nie liczą. Charakterystyczne dla kapitalizmu idee Natury i Społeczeństwa (pisanych wielką literą, ponieważ odznaczały się mityczną i krwawą władzą) miały decydować, czyja praca będzie ceniona, a czyja – na przykład opieka nad dziećmi, osobami starszymi, chorymi i osobami o szczególnych potrzebach, praca na roli i praca pozaludzkiej natury (zwierząt, gleby, lasów, paliwa) – stanie się w dużej mierze niewidzialna. Osiągnęły to za sprawą cyrkulacji pieniądza, którego cena z kolei zależała od dokonywanych na skalę globalną aktów podboju i podporządkowywania. W następnych epokach rozciągnięto kontrolę nad żywnością podtrzymującą życie robotników i sprawiającą, że byli oni bardziej produktywni. Tanie rzeczy nie są zatem tak naprawdę w ogóle rzeczami – są raczej strategiami stosowanymi przez kapitalizm, by umożliwić mu przetrwanie kryzysów i zarządzanie nimi; są działaniami, które jawią się jako realne, niezależne rzeczy za sprawą grzechu pierworodnego taniej natury[76].
Pieniądz to medium, za pośrednictwem którego kapitalizm działa; źródło władzy dla tych, którzy są w stanie go kontrolować. Kontrola ta nie dotyczy tylko ludzi i majątku, splata się bowiem również z naturą. Zastanówmy się, jak ściśle powiązane ze sobą są amerykańskie dolary i baryłki saudyjskiej ropy albo jak w epoce wcześniejszej powiązane były holenderskie guldeny i sztabki srebra pochodzące z Nowego Świata. Jeśli nowoczesność to ekologia władzy, pieniądz wiąże ten ekosystem w całość, ekosystem zaś kształtuje pieniądz. Potrzebuje on kultury i siły, by stać się kapitałem. Dzieli on i łączy robotników i kapitalistów, obszary biedne i bogate – we współczesnej terminologii Globalne Południe i Globalną Północ. Daje początek państwom narodowym i imperiom; dyscyplinuje je i zarazem od nich zależy. Spoglądanie na historię w ten sposób oznacza odejście od postrzegania nowoczesnego świata jako grupy państw i traktowanie go raczej jako systemu-świata obejmującego kapitał, władzę i naturę. Skłania nas też do rozpatrywania tych procesów w skali czasowej stuleci, a nie dziesięcioleci[77].
Elementy tego podejścia zaproponował już w latach siedemdziesiątych Immanuel Wallerstein, ukazując, jak kapitalizm wyłonił się w toku transformacji politycznych i gospodarczych, które ukształtowały nowy, skrajnie nierówny podział pracy. Wśród jego tez znajdują się dwie szczególnie ważne dla niniejszej książki. Po pierwsze, globalne nierówności to proces klasowy umożliwiony zarówno przez siły rynkowe, jak i siły polityczne. Po drugie, produkcja i akumulacja zostały przekształcone za sprawą radykalnego przekształcenia natury[78]. Choć wielu późniejszych badaczy zrezygnowało z traktowania, za Wallersteinem, kapitalizmu jako ekologii, my rozwijamy jego myśl, chcąc pokazać, jak praca i władza splatają się z ziemską przyrodą – w ramach całościowych przekształceń składających się na ekologię. A ponieważ interesują nas siły warunkujące relacje społeczno-ekologiczne na wielkie odległości, powinno być jasne, dlaczego pieniądz jest tak ważny. Perspektywa historii światowej ujawnia znaczenie pozornie trywialnych szczegółów. Oto przykład: związek między bankowością w piętnastowiecznej Genui, ekologią Madery i współczesnym kryzysem planetarnym. Ludzie lubią smak cukru. Trzcina cukrowa potrzebuje wody. Nawadnianie jej upraw na Maderze wymagało pracy, którą trzeba było sfinansować. Kupowanie, sprowadzanie i utrzymywanie niewolników nie było tanie, a wzrost trzciny cukrowej i ścięcie jej, przetworzenie w cukier oraz sprzedanie w Europie, by wymienić ją na srebro, którym płacono za przyprawy z Azji, trwało cały sezon. Między tymi wszystkimi etapami pojawiały się kredyt, dług oraz przekształcanie się pieniądza w towar i na odwrót, dla nich wszystkich zaś kluczowym ośrodkiem było włoskie państwo-miasto Genua.
Pieniądz to nie to samo co kapitał. Kapitał to dziennikarski skrót myślowy używany na określenie pieniądza albo, jeszcze gorzej, zapasu czegoś, co można przekształcić w coś innego. Jeśli słyszeliście albo użyliście kiedyś terminu „kapitał naturalny” albo „kapitał społeczny”, wzięliście udział w wielkim mąceniu wody[79]. Kapitał nie jest zapasem nieściętych jeszcze drzew albo niewykorzystanych umiejętności. Zarówno dla Marksa, jak i dla nas kapitał istnieje tylko w ramach żywego przekształcania pieniądza w towar i odwrotnie. Pieniądze schowane pod materacem są dla kapitalistów równie martwe jak sam materac. To dzięki żywej cyrkulacji tego pieniądza i związanym z nią relacjom kapitalizm może w ogóle funkcjonować.
Procesy wymiany i cyrkulacji przekształcają pieniądz w kapitał. Sercem Kapitału Marksa jest prosty, ale potężny model: w produkcji i wymianie kapitaliści łączą siłę roboczą, maszyny i surowce. Powstałe w wyniku tego połączenia towary są potem wymieniane na pieniądze. Jeśli wszystko idzie dobrze, pojawia się zysk, który należy ponownie zainwestować w nową siłę roboczą, nowe maszyny i surowce. Ani towary, ani pieniądze nie są kapitałem. Obieg ten staje się kapitałem, gdy pieniądz zostaje zużyty na produkcję towarów we wciąż rozszerzającym się cyklu. Kapitał to proces, w którym pieniądze przepływają przez naturę. Problem polega na tym, że kapitał zakłada nieskończoną ekspansję w ramach skończonej sieci życia. Marks gani ekonomistów sądzących, że ich dyscyplina wyjaśnia działanie rynków poprzez kategorie podaży i popytu, ponieważ to właśnie te kategorie domagają się wyjaśnienia. By zrozumieć te siły, musimy badać rynki przy użyciu kategorii „organicznej całości” produkcji i wymiany[80]. Ta organiczna całość okrada robotnika z jego życia tak samo, jak wyjaławia glebę uprawianą przez „dzierżawcę kapitalistycznego”[81]. Ten cykl przekształcania pieniądza w towar i z powrotem w pieniądz nie jest tylko sposobem postrzegania kapitału. To optyka, dzięki której można dostrzec znacznie dłuższe rytmy powstawania i upadku imperiów oraz superpotęg – perspektywę longue durée (długiego trwania)[82]. Pamiętajmy, że po wytworzeniu towaru i sprzedaniu go kapitaliści, w idealnej sytuacji, czerpią zysk. Stała potrzeba czerpania zysku sprawia, że zyski te same muszą generować intratny zwrot nakładów. Rodzi to problem, ponieważ ilość kapitału rośnie na ogół szybciej niż możliwości jego korzystnego inwestowania. Dlatego właśnie bańki finansowe – sytuacje, w których wielkie ilości kapitału napływają do określonego sektora gospodarki, na przykład, jak przed kryzysem z 2008 roku, do sektora kredytów hipotecznych – powtarzały się w całej historii nowoczesnego świata. Imperia pomagają rozwiązać ten problem. W dłuższej perspektywie czasowej otwierają one nowe pogranicza. W krótszej perspektywie, gdy rentowność spada, wszczynają wojny – i zaciągają pożyczki, by móc to zrobić. Bankierzy chętnie ich zaś udzielają, ponieważ inne możliwości czerpania zysku są względnie nieliczne, a państwa są zwykle bezpiecznymi dłużnikami. Mają one również armie gotowe na koszt państwa toczyć wojnę w obronie bezpiecznej i wartościowej waluty. Relacje między bankierami a rządami państw prowadzą w krótszej perspektywie czasowej do reinwestycji, w perspektywie średniookresowej do koncentracji bogactwa i zysków w sektorze finansowym, zaś w perspektywie długoterminowej do powstawania i upadku władzy handlowej miasta, państwa albo porządku międzynarodowego[83]. Wskutek tych procesów jedni ludzie odnoszą wielkie korzyści, inni zaś ledwie sobie radzą albo ich położenie się pogarsza. Idee Thomasa Piketty’ego na temat przekroczenia przez poziom zwrotów z inwestycji poziomu wzrostu PKB na Globalnej Północy wzbudziły ostatnio wielkie zainteresowanie, są one jednak tylko najnowszym wydaniem starej tradycji analiz ukazujących, jakie miejsce zajmuje sektor finansowy w szerszej ekologii kapitalistycznej w ramach różnych ustrojów państwowych[84]. Kapitalizm nie jest po prostu sumą transakcji „ekonomicznych”, które przekształcają pieniądz w towar i towar z powrotem w pieniądz; jest on nierozłącznie związany z nowoczesnym państwem i z procesami, za pomocą których państwa kontrolują i przekształcają naturę, ludzką i pozaludzką. Typowe dla kapitału finansowego paroksyzmy ekspansji i załamania są elementarne dla zrozumienia, jak rozwijał się kapitalizm, co opisujemy w rozdziale drugim. Dzięki radom finansistów, którzy chcieli kształtować własne inwestycje i czerpać z nich zysk, ekologia kapitalizmu wpływa dziś na każdy najmniejszy obszar ekologii naszej planety[85]. Opowieść o tym, jak pieniądz zaczął rządzić nie tylko ludźmi, ale i znaczną częścią ziemskiego życia, zaczyna się od przejęcia bogactw Nowego Świata. Nieświęte przymierze europejskich imperiów, zdobywców i banków przekształciło natury Nowego Świata w towary i kapitał. Przede wszystkim jednak kapitalistyczna ekologia potrzebuje nowego sposobu zarządzania ludźmi – ich ciałami i zasobami, które są im niezbędne, by przetrwać. Pieniądz nie przekształca się bowiem w towar sam z siebie – potrzeba do tego pracy.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
[1] Friedrich Nietzsche, Szalony człowiek, [w:] tegoż, Radosna wiedza, tłum. Małgorzata Łukasiewicz, słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2008, s. 138.
[2] Neil Roberts, The Holocene. An Environmental History, Basil Blackwell, Oxford 1989; James E. Hansen, Makiko Sato, Paleoclimate Implications for Human-Made Climate Change, [w:] Climate Change. Inferences from Paleoclimate and Regional Aspects, ed. André Berger, Fedor Mesinger, Djordje Šijački, Springer, New York 2012, s. 21–47.
[3] Damian Carrington, The Anthropocene Epoch. Scientists Declare Dawn of Human-Influenced Age, „Guardian”, 29.08.2016, www.theguardian.com/environment/2016/aug/29/declare-anthropocene-epoch-expertsurge-geological-congress-human-impact-earth [dostęp: 15.10.2024]; Working Group on the „Anthropocene”, What Is the ‘Anthropocene’? – Current Definition and Status, 4 stycznia 2016, http://quaternary.stratigraphy.org/workinggroups/anthropocene/ [dostęp: 15.10.2024]. Mówimy tu o antropocenie jako przedmiocie badań geologicznych: antropocenie geologicznym. Różni się on od swojego kuzyna, antropocenu popularnego, obejmującego ogólną dyskusję o źródłach kryzysu ekologicznego. Zob. Antropocen czy kapitałocen? Natura, historia i kryzys kapitalizmu, red. Jason W. Moore, tłum. Krzysztof Hoffmann, Patryk Szaj, Weronika Szwebs, Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury, Poznań 2021; Jason W. Moore, The Capitalocene, Part I. On the Nature and Origins of Our Ecological Crisis, „Journal of Peasant Studies” 2017, vol. 44, no. 3, s. 594–630; tenże, The Capitalocene, Part II. Accumulation by Appropriation and the Centrality of Unpaid Work/Energy, „Journal of Peasant Studies” 2017, vol. 45, no. 2, s. 237–279.
[4] Anthony D. Barnosky, Elizabeth A. Hadly, Jordi Bascompte, Eric L. Berlow, James H. Brown, Mikael Fortelius, Wayne M. Getz, Approaching a State Shift in Earth’s Biosphere, „Nature” 2012, vol. 486, no. 7401, s. 52–58, tu: s. 52.
[5] Zob. na przykład znakomitą pracę Naomi Klein, To zmienia wszystko. Kapitalizm kontra klimat, tłum. Hanna Jankowska, Katarzyna Makaruk, Muza, Warszawa 2016.
[6] Anthony D. Barnosky i in., Assessing the Causes of Late Pleistocene Extinctions on the Continents, „Science” 2004, vol. 306, no. 5693, s. 70–75.
[7] Julien Louys, Darren Curnoe, Haowen Tong, Characteristics of Pleistocene Megafauna Extinctions in Southeast Asia, „Palaeogeography, Palaeoclimatology, Palaeoecology” 2007, vol. 243, no. 1, s. 152–173.
[8] Istnieje hipoteza, że w Afryce ludzie zmusili megafaunę do adaptacji – dlatego prawie nie znajduje się tam śladów świadczących o jej wyginięciu. Zob. na przykład symulacje w: Rob Channell, Mark V. Lomolino, Trajectories to Extinction. Spatial Dynamics of the Contraction of Geographical Ranges, „Journal of Biogeography” 2000, vol. 7, no. 1, s. 169–179.
[9] William F. Ruddiman i in., Late Holocene Climate. Natural or Anthropogenic?, „Reviews of Geophysics” 2016, vol. 54, no. 1, s. 93–118.
[10] Gerardo Ceballos i in., Accelerated Modern Human-induced Species Losses. Entering the Sixth Mass Extinction, „Science Advances” 2015, vol. 1, no. 5.
[11]Antropocen czy kapitałocen?…, s. 97–136; Jason W. Moore, The Capitalocene, Part I…; The Capitalocene, Part II…
[12] Jacob Bunge, How to Satisfy the World’s Surging Appetite for Meat, „Wall Street Journal”, 4 grudnia 2015, www.wsj.com/articles/how-to-satisfythe-worlds-surging-appetite-for-meat-1449238059 [dostęp: 15.10.2024].
[13] Yi-Ping Liu i in., Multiple Maternal Origins of Chickens. Out of the Asian Jungles, „Molecular Phylogenetics and Evolution” 2006, vol. 38, no. 1, s. 12–19.
[14] Terry Evans, Global Poultry Trends 2014. Poultry Set to Become No. 1 Meat in Asia, „Poultry Site”, 2 września 2014, www.thepoultrysite.com/articles/3230/global-poultry-trends-2014-poultry-set-to-become-no1-meat-in-asia/ [dostęp: 15.10.2024].
[15] Jacob Bunge, How to Satisfy… [W 2024 roku najczęściej spożywanym mięsem na świecie była wieprzowina – zob. USDA, What Is the Most Consumed Meat in the World?, 2024, https://ask.usda.gov/s/article/What-is-the-most-consumed-meat-in-the-world (dostęp: 15.10.2024) – przyp. tłum.].
[16] Oxfam America, Lives on the Line. The Human Cost of Cheap Chicken, Oxfam America, Washington 2015, https://www.oxfamamerica.org/static/media/files/Lives_on_the_Line_Full_Report_Final.pdf [dostęp: 15.12.2024].
[17] Seth A. Seabury i in., Using Linked Federal and State Data to Study the Adequacy of Workers’ Compensation Benefits, „American Journal of Industrial Medicine” 2014, vol. 57, no. 10, s. 1165–1173.
[18] Claudia S. Dunkley, Global Warming. How Does It Relate to Poultry?, University of Georgia Extension Service, Athens 2014, http://extension.uga.edu/publications/detail.cfm?number=B1382 [dostęp: 15.10.2024].
[19] Philip McMichael, Global Food Politics, „Monthly Review” 1998, vol. 50, no. 3, s. 97; David Kaimowitz, Joyotee Smith, Soybean Technology and the Loss of Natural Vegetation in Brazil and Bolivia, [w:] Agricultural Technologies and Tropical Deforestation, ed. Arild Angelsen, David Kaimowitz, CABI, Wallingford, Oxford 2001; Fred Gale, Bryan Lohmar, Francis Tuan, China’s New Farm Subsidies, United States Department of Agriculture 2005, WRS-05-01, https://www.ers.usda.gov/publications/pub-details?pubid=40444 [dostęp: 15.12.2024].
[20] Stosujemy pisownię wielką literą, ponieważ posługują się nią ruchy Ludów Rdzennych.
[21] Platon, Kritias, tłum. Władysław Witwicki, [w:] tegoż, Dialogi, t. 2, Antyk, Kęty, s. 755–756. Zob. też Glacken (1967), gdzie pojawia się omówienie długiej historii ludzkich pytań dotyczących natury: Czy została stworzona dla ludzi? Czy jej geografia fizyczna zmieniła ludzi? I czy ludzie ją zmienili w porównaniu z jej stanem wyjściowym?
[22] Sing Chew, World Ecological Degradation. Accumulation, Urbanization, and Deforestation, 3000 B.C.–A.D. 2000, AltaMira, Walnut Creek 2001.
[23] Eric Mielants, Europe and China Compared, „Review (Fernand Braudel Center)” 2002, vol. 25, no. 4, s. 401–449; tenże, The Origins of Capitalism and the “Rise of the West”, Temple University Press, Philadelphia 2008.
[24] Hubert H. Lamb, Climate, History and the Modern World, Routledge, London 2002; Brian Fagan, The Great Warming. Climate Change and the Rise and Fall of Civilizations, Bloomsbury, New York 2008; Ulf Büntgen i in., 2500 Years of European Climate Variability and Human Susceptibility, „Science” 2011, vol. 331, no. 6017, s. 578–582.
[25] Brian Fagan, The Great Warming…, s. 12, 20–21.
[26] Richard Hoffmann, An Environmental History of Medieval Europe, Cambridge University Press, Cambridge 2014, s. 116.
[27] Bruce Campbell, Nature as Historical Protagonist. Environment and Society in Pre-industrial England, „Economic History Review” 2010, vol. 63, no. 2, s. 281–314; N.J. Mayhew, Prices in England, 1170–1750, „Past and Present” 2013, vol. 219, no. 1, s. 3–39; Charles H. McCarthy, Columbus and the Santa Hermandad in 1492, „Catholic Historical Review” 1915, vol. 1, no. 1, s. 38–50.
[28] Michael Williams, Deforesting the Earth. From Prehistory to Global Crisis, University of Chicago Press, Chicago 2003, s. 93. Zob. też: Chris Wickham, Land and Power. Studies in Italian and European Social History, 400–1200, British School at Rome, Rome 1994.
[29] I.A. Nairn i in., Rhyolite Magma Processes of the AD 1315 Kaharoa Eruption Episode, Tarawera Volcano, New Zealand, „Journal of Volcanology and Geothermal Research” 2004, vol. 131, no. 3–4, s. 265–294; Martin Dribe, Mats Olsson, Patrick Svensson, Famines in the Nordic Countries, AD 536–1875, „Lund Papers in Economic History. General Issues” 2015, t. 138, Department of Economic History, Lund University.
[30] Teofilo Ruiz, Crisis and Continuity. Land and Town in Late Medieval Castile, University of Pennsylvania Press, Philadelphia 1994.
[31] William Chester Jordan, The Great Famine. Northern Europe in the Early Fourteenth Century, Princeton University Press, Princeton 1997; Brian Fagan, The Great Warming…; Bruce Campbell, Nature as Historical Protagonist…
[32] Rodney H. Hilton, Y eut-il une crise générale de la féodalité?, „Annales: Histoire, Sciences Sociales” 1951, vol. 6, nº 1, s. 23–30.
[33] Guy Bois, The Crisis of Feudalism. Economy and Society in Eastern Normandy, c. 1300–1550, Cambridge University Press, Cambridge 1984, s. 264. Jest to bliskie postulatom tworzenia rolnictwa ekologicznego formułowanym w XX i XXI wieku; zob. np.: Miguel Altieri, Applying Agroecology to Enhance the Productivity of Peasant Farming Systems in Latin America, „Environment, Development and Sustainability” 1999, nr 1, s. 197–217; Peter M. Rosset, Maria Elena Martínez-Torres, Rural Social Movements and Agroecology: Context, Theory, and Process, „Ecology and Society” 2012, vol. 17, no. 3, https://www.ecologyandsociety.org/vol17/iss3/art17/ [dostęp: 29.10.2024].
[34] Philip Ziegler, The Black Death, Faber and Faber, London 2013, s. 40. Literatura naukowa na temat czarnej śmierci jest obszerna, zob. np.: William Hardy McNeill, Plagues and Peoples, Anchor, Garden City 1976; Norman F. Cantor, In the Wake of the Plague. The Black Death and the World It Made, Harper Collins, New York 2002; William F. Ruddiman, Plows, Plagues, and Petroleum. How Humans Took Control of Climate, Princeton University Press, Princeton 2005; Sharon N. DeWitte, Setting the Stage for Medieval Plague. Pre-Black Death Trends in Survival and Mortality, „American Journal of Physical Anthropology” 2015, vol. 158, no. 3, s. 441–451.
[35] Lynn Townsend White, Medieval Technology and Social Change, Oxford University Press, London 1962, s. 75; Jason W. Moore, Nature and the Transition from Feudalism to Capitalism, „Review (Fernand Braudel Center)” 2003, vol. 26, no. 2, s. 97–172.
[36] Sharon N. DeWitte, Setting the Stage…
[37] William Hardy McNeill, Plagues and Peoples…
[38] Obliczone na podstawie: Steneh Broadberry, Bruce Campbell, Bas van Leeuwen, English Medieval Population. Reconciling Time Series and Cross Sectional Evidence, 2011, http://www.basvanleeuwen.net/bestanden/medievalpopulation7.pdf [dostęp: 31.10.2024]. Zob. też: Frances Moore Lappé i in., How We Count Hunger Matters, „Ethics and International Affairs” 2013, vol. 27, no. 3, s. 251–259; na temat zmniejszenia się wydajności ziem uprawnych: Stephen Broadberry i in., English Economic Growth, 1270–1700, „CAGE Online Working Paper Series” 2010, no. 21, Department of Economics, University of Warwick, Coventry, s. 36.
[39] David Levine, At the Dawn of Modernity. Biology, Culture, and Material Life in Europe after the Year 1000, University of California Press, Berkeley 2001, s. 325–400; R.H. Hilton, Bond Men Made Free. Medieval Peasant Movements and the English Rising of 1381, Routledge, London 2003, zwłaszcza s. 95–133; Samuel K. Cohn, The Black Death and the Burning of Jews, „Past and Present” 2007, no. 196, s. 3–36.
[40] Mark Elvin The Retreat of the Elephants. An Environmental History of China, Yale University Press, New Haven 2004.
[41] Samuel K. Cohn, Lust for Liberty. The Politics of Social Revolt in Medieval Europe, 1200–1425 – Italy, France, and Flanders, Harvard University Press, Cambridge 2006, rozdz. 2.
[42] Chińska flota była w XV wieku liczniejsza i potężniejsza niż portugalska. Nie powierzono jej jednak, jak portugalskiej, zadania szybkiego zapewnienia państwu dopływu nowych zysków. Nie było to wcale nic koniecznego. Historia nowoczesnego świata jest pełna takich przygodnych wydarzeń, strategii radzenia sobie z kryzysem, które zakończyły się porażką i niewykorzystanymi szansami.
[43] Jason W. Moore, Madeira, Sugar, and the Conquest of Nature in the ‘First’ Sixteenth Century, Part I: From ‘Island of Timber’ to Sugar Revolution, 1420–1506, „Review (Fernand Braudel Center)” 2009, vol. 32, no. 4, s. 345–390.
[44] Cadamosto [Alvise da Ca’ da Mosto] (1455), The Voyages of Cadamosto and Other Documents on Western Africa in the Second Half of the Fifteenth Century, transl., ed. G.R. Crone, Hakluyt Society, London 1937, s. 9.
[45] Charles Verlinden, The Beginnings of Modern Colonization, Cornell University Press, Ithaca 1970, s. 216–217.
[46] Koty wyróżniają się całkowitą obojętnością na słodki smak (Xia Li i in., Pseudogenization of a Sweet-Receptor Gene Accounts for Cats’ Indifference toward Sugar, „PLoS Genetics” 2005, vol. 1, no. 1, s. e3), ale one zawsze były dziwne.
[47] Cornelis Van Dillewijn, Botany of Sugarcane, Chronica Botanica, Waltham 1952; Sylvia Van Kirk, Many Tender Ties. Women in Fur-Trade Society, 1670–1870, University of Oklahoma Press, Norman 1983.
[48] Stuart B. Schwartz, A Commonwealth within Itself. The Early Brazilian Sugar Industry, 1550–1670, [w:] Tropical Babylons. Sugar and the Making of the Atlantic World, 1450–1680, ed. Stuart B. Schwartz, University of North Carolina Press, Chapel Hill 2004, s. 158–200.
[49] Sidney Wilfred Mintz, Sweetness and Power. The Place of Sugar in Modern History, Penguin, New York 1985, s. 82.
[50] William D. Phillips, Sugar in Iberia, [w:] Tropical Babylons. Sugar and the Making of the Atlantic World, 1450–1680, ed. Stuart B. Schwartz, University of North Carolina Press, Chapel Hill 2004, s. 27–41, tu: s. 29.
[51] Tamże, s. 33.
[52] Sidney Wilfred Mintz, Sweetness and Power…
[53] Jason W. Moore, Ecology and the Rise of Capitalism, praca doktorska, Department of Geography, University of California, Berkeley 2007.
[54] Jason W. Moore, Madeira, Sugar, and the Conquest…
[55] L.F. Ramsey, Levada-Walking in Madeira, „Living Age” 1920, ser. 8, vol. 20, s. 656–663.
[56] Afonso de Albuquerque, cyt. za: Alberto Vieira, Sugar Islands. The Sugar Economy of Madeira and the Canaries, 1450–1650, [w:] Tropical Babylons…, s. 45.
[57] Madera przeszła załamanie produkcji w latach 20. XVI wieku i została przejęta przez São Tomé w latach 50.; w latach 90. São Tomé zostało z kolei przejęte przez Pernambuco, ono zaś zostało przejęte przez Bahię w latach 30. XVII wieku; Bahia przeszła załamanie i została przejęta przez Barbados w latach 80. XVII wieku; Barbados przeszedł załamanie i został przejęty przez Jamajkę i Haiti w latach 20.–50. XVIII wieku.
[58] David Bulbeck i in., Southeast Asian Exports since the 14th Century. Cloves, Pepper, Coffee, and Sugar, Institute of Southeast Asian Studies, Singapore 1998.
[59] Hugh Thomas, The Slave Trade. The Story of the Atlantic Slave Trade, 1440–1870, Simon and Schuster, New York 1997.
[60] Graham M.S. Dann, M.V. Seaton, Slavery, Contested Heritage and Thanatourism, „International Journal of Hospitality and Tourism Administration” 2001, vol. 2, no. 3–4, s. 1–29; Hélder Spínola i in.,