Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Dlaczego w Internecie ludzie są dla siebie tacy niemili? Czy jesteśmy w gruncie rzeczy bandą chamów, czy może to Internet jest winien?
"U MAD? The Internet’s Guide to Idiots" to krótki esej Krzysztofa Gonciarza na temat zachowania się ludzi w sieci, trollingu, hejcie i sposobach radzenia sobie z tymi zjawiskami. W momencie premiery ta mini-książeczka doszła do Top 100 Amazona jako jedyny w historii e-book polskiego autora. Polska wersja książeczki, pod tytułem "Internetowy przewodnik po opornych" sprzedawana jest wyłącznie w postaci elektronicznej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 37
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
2012 KG Tofu Media
Copyright © 2012 Krzysztof Gonciarz
Wszystkie prawa zastrzeżone.
www.umadbook.com
"Niektórzy lubią patrzeć, jak świat płonie"
- Alfred, Mroczny Rycerz
Dobry serwis internetowy zapewnia swoim użytkownikom bardzo realistyczne doznania. Czy to interakcje społecznościowe na Facebooku, mechanizmy stojące za internetowymi forami i czatami, czy nawet zwykłe namawianie widzów do komentowania filmiku na YouTube – wszystko to służy w pewnym sensie udawaniu rzeczywistości i wyłapaniu naturalnej reakcji użytkownika na to, co zobaczył w necie. Na tym jest zbudowany współczesny Internet: oddanie głosu czytelnikom jest samo w sobie szczytną ideą, ale prawdziwy powód, dla którego tak się robi, jest prosty – w dalszej perspektywie takie podejście podnosi oglądalność, a oglądalność to zysk. Im bardziej organiczne doświadczenie oferuje nam strona internetowa, tym lepiej, a w dzisiejszych czasach sieć już całkiem nieźle radzi sobie z reprezentacją naszego życia społecznego w cyfrowym świecie. Może to dlatego Internet jest tak napakowany emocjami: ludzie wyrażają swoją radość, smutek, frustrację czy strach w sposób podobny do tego, jak robiliby to w rzeczywistości, ale komunikat zostaje zaburzony przez samą sieć. Utrata informacji postępuje na każdym kroku – nawet doświadczony bloger, autor czy producent wideo może zostać łatwo źle zrozumiany przez internautów, a co dopiero młodzian, który po prostu chce napisać na forum, jak bardzo mu się dany materiał nie podoba.
Powiedzmy, że piszemy pozytywny komentarz pod wpisem na blogu. Używamy standardowego doboru słownictwa, stosujemy normalną retorykę, zdanie wieńczymy emotką, a wszystko to przy jak najlepszych zamiarach. Ludzie, którzy znają nas osobiście, doskonale uchwyciliby sens tego, co napisaliśmy – nawet smileya podświadomie dopasowaliby do naszej twarzy. Ale co z resztą ludzi? To, co dla Ciebie jest sposobem na wyrażenie zadowolenia, dla kogoś innego może się wydawać ironią, a niezamierzona literówka dla niektórych dowodzić może Twojej ignorancji bądź też stać się przynętą na innego użytkownika, który ma ochotę skrytykować autora wpisu oraz wszystkich, którzy go chwalą – a Ty dowiodłeś w jego oczach, że np. tego bloga czytają analfabeci bądź dzieciaki, które nie umieją obsługiwać klawiatury. Wiele osób bierze internetowe komentarze na serio, często doszukując się w nich głębszego znaczenia bądź kontekstu, który pasuje do ich własnej wizji sytuacji (nic tak niektórym nie pomaga, jak zacząć wypominać dyskutantowi, że chodzi do gimnazjum). Cokolwiek napisałeś, może to zostać źle zrozumiane na setki sposobów i nie ma skutecznego sposobu, by temu zapobiec. Witaj w sieci!
W normalnej, codziennej komunikacji używamy całego szeregu sygnałów: języka ciała, tonu wypowiedzi, mimiki, sposobu, w jaki jesteśmy ubrani, odległości pomiędzy mówiącymi osobami – wszystkie umożliwiają skuteczne przekazywanie informacji. Słowa stanowią ułamek tego, co jeden człowiek ma do przekazania drugiemu, a w Internecie bardzo często są wszystkim, czym dysponujemy. Można się kłócić, że to samo ograniczenie od wieków dotyczyło komunikacji listowej czy telegraficznej, przesyłania informacji poprzez kurierów czy posłańców – ale trudno nie zauważyć, że nigdy wcześniej w historii ludzkości komunikacja pisana nie była aż tak powszechna, jak w epoce cyfrowej. Popularyzacja tekstu wymusiła na ludziach szukanie nowych sposobów ekspresji – przyjrzyjmy się jednemu z nich.
Kiedy Internet przeszedł pierwszą eksplozję popularności w latach 90., ludzie dość szybko zwrócili uwagę na ograniczone sposoby przekazywania w nim emocji. Narodziły się emotki – tworzone za pomocą klawiaturowych znaków symbole wyrażające, czy dane zdanie zostało wypowiedziane z uśmiechem, smutkiem, przekąsem czy ironią. W przypadku podstawowych emocji to naprawdę działa, ale zabawny jest fakt, że zwykle częściej używamy emotek w rozmowach z nieznajomymi, niż kiedy komunikujemy się z kimś nam bliskim – bo osoby, które nas znają, zwykle są w stanie odszyfrować emocjonalne nacechowanie naszej wypowiedzi. Komentując zdjęcie słabo nam znanej osoby, często używamy uśmiechniętej emotki z czystej kurtuazji – tylko po to, by nie odebrano naszej wypowiedzi jako zimnej bądź nieprzyjemnej.