Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Z przedmową Christophera Nolana.
Wyjątkowe wprowadzenie do zagadnień naukowych leżących u podstaw filmu Christophera Nolana „Interstellar”.
W filmie „Interstellar” Christopher Nolan zabiera widzów we wspaniałą podróż do najodleglejszych zakątków Wszechświata… a nawet poza nasz Wszechświat, do piątego wymiaru nazywanego przez fizyków hiperprzestrzenią. Niezwykła intryga filmu i wspaniałe efekty specjalne są oparte na solidnych podstawach naukowych. Kip Thorne, jeden z najwybitniejszych współczesnych fizyków już od samego początku zaangażował się w proces powstawania filmu. Czarne dziury, tunele czasoprzestrzenne, zakrzywienie czasu i przestrzeni, osobliwości, kwantowa grawitacja, anomalie grawitacyjne, piąty wymiar, hipersześcian Christophera Nolana – Kip Thorne wyjaśnia w tej książce te i wiele innych zdumiewających zjawisk pokazanych w filmie, i czyni to z ogromnym zaangażowaniem. Dzięki „INTERSTELLAR i nauka” można się przekonać, jak bardzo fascynujące są naukowe odkrycia i hipotezy, zbliżające nas do zrozumienia Wszechświata.
Ta książka doskonale pokazuje, że Kip jest obdarzony żywą wyobraźnią i nie szczędzi wysiłków, by przybliżyć naukę tym z nas, którzy nie mają jego ogromnych zdolności intelektualnych ani przebogatych zasobów wiedzy. Chciałby, żeby ludzie zrozumieli niesamowite fakty związane z naszym Wszechświatem i dali się im uwieść.
Christopher Nolan, reżyser filmu „Interstellar”
Kip Thorne jest emerytowanym profesorem fizyki teoretycznej w katedrze im. Richarda Feynmana na Politechnice Kalifornijskiej, doradcą naukowym i współproducentem filmu „Interstellar”, a także autorem czterech książek, w tym bestsellera „Czarne dziury i krzywizny czasu”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 415
Tytuł oryginału
THE SCIENCE OF INTERSTELLAR
Copyright © 2014 Kip Thorne
Tekst © Kip Thorne
Przedmowa copyright © 2014 by Christopher Nolan
Film © 2014 Warner Bros. Entertainment Inc.
INTERSTELLAR, wizerunki wstępujących w filmie postaci i przedmiotów
są znakami towarowymi © Warner Bros. Entertainment Inc.
Logo WB: TM & © Warner Bros. Entertainment Inc.
Następujące ilustracje zostały umieszczone w książce za zgodą Warner Bros.:
1.2, 3.3, 3.4, 3.6, 5.6, 8.1, 8.5, 8.6, 9.7, 9.9, 9.10, 9.11, 11.1, 14.9, 15.2, 15.4, 15.5, 17.5, 17.9, 18.1, 19.2, 19.3, 20.1, 20.2, 24.5, 25.1, 25.7, 25.8, 25.9, 27.8, 28.3, 29.8, 29.14, 30.1, 31.1.
Ilustracje © 2014 Warner Bros. Entertainment Inc.
All rights reserved
Po raz pierwszy opublikowano w USA
Fragmenty listy dialogowej w tłumaczeniu Artura Wierzchowskiego
© 2014 Warner Bros. Ent. All Rights Reserved
Zdjęcie na okładce: NASA
Projekt okładki: Zbigniew Larwa
Redaktor prowadzący: Adrian Markowski
Redakcja i korekta: Anna Kaniewska
ISBN 978-83-8069-643-3
Warszawa 2015
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Przedmowa
Jedną z wielkich przyjemności związanych z realizacją filmu Interstellar była współpraca z Kipem Thorne’em. Jego zaraźliwy zapał do nauki był widoczny już od pierwszej naszej rozmowy, tak samo zresztą jak niechęć do zbyt pochopnego formułowania osądów. Zawsze miał takie samo podejście do wszystkich problemów wynikających z fabuły, które przed nim stawiałem: zachowywał spokój i szukał wyważonych, a nade wszystko naukowych rozwiązań. Próbując powstrzymywać mnie przed zejściem ze ścieżki wiarygodności, nigdy nie okazywał zniecierpliwienia tym, że nie chciałem akceptować różnych faktów w oparciu o samo tylko zaufanie (choć gdy pewnego razu przez dwa tygodnie próbowałem kwestionować zakaz podróży z prędkościami nadświetlnymi, z jego ust wydobyło się chyba delikatne westchnienie).
Przy realizacji filmu Kip nie odgrywał roli policjanta naukowego, ale był raczej współtwórcą fabuły – przeglądał liczne czasopisma i artykuły naukowe w poszukiwaniu wyjścia ze ślepych uliczek, w które się zapędzałem. Nauczył mnie, że najważniejszą cechą nauki jest pokora w obliczu niespodzianek, jakie sprawia nam natura. Taka właśnie postawa pozwoliła mu czerpać przyjemność z możliwości, jakie daje nam fikcja filmowa: ze sposobności do rozważania paradoksów i wszystkiego, co niepoznawalne z innego punktu widzenia – z perspektywy opowiadanej historii. Ta książka doskonale pokazuje, że Kip jest obdarzony żywą wyobraźnią i nie szczędzi wysiłków, by przybliżyć naukę tym z nas, którzy nie mają jego ogromnych zdolności intelektualnych ani przebogatych zasobów wiedzy. Chciałby, żeby ludzie zrozumieli niesamowite fakty związane z naszym Wszechświatem i dali się im uwieść. Książka jest skonstruowana w taki sposób, że każdy czytelnik może zagłębić się w dane zagadnienie tak bardzo, jak pozwalają mu na to jego zdolności przyswajania nauki – każdy znajdzie tu coś dla siebie i będzie miał okazję doświadczyć tej samej przyjemności, jaką ja odczuwałem, próbując nadążać za wartkim umysłem Kipa.
Christopher Nolan
Los Angeles, Kalifornia
29 lipca 2014 r.
Wstęp
Nauką zajmuję się już od półwiecza. Był to dla mnie czas wypełniony wspaniałą zabawą (w większości przypadków), a zdobyte doświadczenie pozwoliło mi spojrzeć na nasz świat i Wszechświat z niezwykle ciekawej perspektywy.
Już jako dziecko i później, jako nastolatek, odczuwałem pragnienie, by zostać uczonym, które zrodziło się we mnie pod wpływem lektury książek fantastycznonaukowych Isaaca Asimova, Roberta Heinleina i innych, a także książek popularnonaukowych Asimova i fizyka George’a Gamowa. Bardzo dużo zawdzięczam tym autorom. Od dawna już chciałem spłacić ten dług, przekazując ich przesłanie następnym pokoleniom, zachęcając młodzież i dorosłych do wkroczenia w świat nauki, prawdziwej nauki, a także wyjaśniając osobom niezajmującym się nauką, jak ona działa i jak wielką mocą obdarza każdego z nas, naszą cywilizację i całą ludzką rasę.
Film Interstellar Christophera Nolana okazał się doskonałą okazją, by zrealizować to pragnienie. Spotkało mnie olbrzymie szczęście (naprawdę była to kwestia szczęśliwego zbiegu okoliczności), że mogłem uczestniczyć w powstawaniu filmu od samego początku. Pomagałem Nolanowi i innym wpleść w tkankę filmu prawdziwą naukę.
Znaczna część zagadnień naukowych poruszanych w filmie Interstellar pochodzi z pogranicza naszej wiedzy lub nawet wykracza poza nią. Dzięki temu film zyskał aurę tajemniczości, a ja miałem okazję wyjaśnić różnice między powszechnie akceptowaną wiedzą naukową, ugruntowaną hipotezą i czystymi domysłami. Mogłem dzięki temu pokazać, jak uczeni rozważają na początku idee, które pojawiają się jako domysły, a następnie udowadniają, że są błędne, lub przekształcają je w ugruntowane hipotezy bądź ustalone fakty naukowe.
Dokonuję tego na dwa sposoby: po pierwsze, wyjaśniam, co dzisiaj wiemy o zjawiskach pokazywanych na ekranie (czarnych dziurach, tunelach czasoprzestrzennych, osobliwościach, piątym wymiarze i tym podobnych), a następnie opowiadam o tym, jak zdobyliśmy tę wiedzę i w jaki sposób próbujemy dowiedzieć się wszystkiego, czego wciąż jeszcze nie wiemy. Po drugie, interpretuję, z punktu widzenia uczonego, wszystko, co widzimy w filmie, mniej więcej tak, jak krytyk sztuki lub zwykły bywalec galerii interpretuje obrazy Picassa.
Moja interpretacja jest często opisem tego, co moim zdaniem mogłoby się dziać poza ekranem: jakie procesy fizyczne zachodzą w czarnej dziurze o nazwie Gargantua, w jej osobliwościach, na jej horyzoncie zdarzeń i jak mogłyby one wyglądać; w jaki sposób grawitacyjne siły pływowe Gargantui mogłyby wywoływać ponadtysiącmetrowe fale na planecie Laury Miller; w jaki sposób hipersześcian o czterech wymiarach przestrzennych mógłby przenieść trójwymiarowego Coopera przez pięciowymiarową przestrzeń…
Czasami moja interpretacja jest ekstrapolacją opowieści pokazanej w filmie i wykracza poza to, co widzimy na ekranie. Zastanawiam się na przykład, jak profesor Brand odkrył tunel czasoprzestrzenny – może na długo przed wydarzeniami pokazanymi w filmie wykrył fale grawitacyjne wytwarzane przez jakąś gwiazdę neutronową w pobliżu Gargantui, które pędząc w kierunku Ziemi, przechodzą przez tunel czasoprzestrzenny?
Wszystkie te interpretacje pokazują oczywiście tylko mój punkt widzenia. Nie zostały autoryzowane przez Christophera Nolana, tak samo jak interpretacje krytyków sztuki nie mają oficjalnej akceptacji Pabla Picassa. Są dla mnie pretekstem do opisania niektórych cudów nauki.
Przebrnięcie przez pewne fragmenty książki może wymagać nieco wysiłku. Taka już jest natura prawdziwej nauki. Wymaga myślenia. Czasami nawet głębokiego zastanowienia się. Jednak myślenie może sprawiać przyjemność. Możecie po prostu pominąć trudniejsze fragmenty lub mimo wszystko próbować je zrozumieć. Jeśli wasze próby okażą się bezowocne, to będzie to moja wina, nie wasza, i z góry za to przepraszam.
Mam nadzieję, że choć jedna z poruszanych tu kwestii nie da wam spokoju i w ciszy nocy, na wpół pogrążeni we śnie, będziecie się głowili nad czymś, co napisałem, tak jak ja zastanawiałem się całymi nocami nad pytaniami, które stawiał mi Christopher Nolan, gdy pracował nad scenariuszem. Szczególnie zaś mam nadzieję, że przynajmniej raz podczas takich nocnych rozmyślań doświadczycie chwili olśnienia takiej, jakie często były moim udziałem, gdy zmagałem się z pytaniami Nolana.
Z całego serca dziękuję Christopherowi Nolanowi, Jonathanowi Nolanowi, Emmie Thomas, Lyndzie Obst i Stevenowi Spielbergowi za gorące powitanie mnie w Hollywood i za to, że dali mi okazję spełnienia mojego marzenia o przekazaniu następnemu pokoleniu przesłania o pięknie, fascynującym uroku i sile nauki.
Kip Thorne
Pasadena, Kalifornia
15 maja 2014 r.
1
Uczony w Hollywood: pomysł na Interstellar
Lynda Obst, moja partnerka z Hollywood
Pierwszym zdarzeniem, które ostatecznie doprowadziło do powstania filmu Interstellar, był nieudany romans, który przerodził się w twórczą przyjaźń i partnerstwo.
We wrześniu 1980 roku zadzwonił do mnie mój przyjaciel Carl Sagan. Wiedział, że jestem samotnym ojcem wychowującym nastoletnią córkę (a przynajmniej próbującym, bo nie byłem w tym zbyt dobry), który wiedzie w południowej Kalifornii żywot samotnika (w tym byłem tylko odrobinę lepszy), realizując się jednocześnie na gruncie fizyki teoretycznej (wtym byłem już o wiele lepszy).
Carl zadzwonił z propozycją randki w ciemno. Miałem mianowicie umówić się z Lyndą Obst i razem z nią przyjść na światową premierę nowej serii programów telewizyjnych Carla, emitowanych pod wspólnym tytułem: Cosmos (Kosmos).
Lynda, inteligentna i piękna redaktor czasopisma „New York Times Magazine”, zajmująca się tam kontrkulturą i nauką, przeprowadziła się niedawno do Los Angeles. A właściwie została tam zaciągnięta siłą przez męża, który zupełnie nie zważał na jej głośne protesty, co ostatecznie przyczyniło się do ich separacji. Chcąc obrócić tę nieprzyjemną sytuację na swoją korzyść, Lynda próbowała wkręcić się do przemysłu filmowego i zainteresować kogoś pomysłem na film, który zatytułowała Flashdance.
Premiera serii Cosmos była oficjalnym przyjęciem zorganizowanym w Obserwatorium Griffitha, na którym obowiązywały stroje wieczorowe. Jak przystało na człowieka nieobytego towarzysko, nałożyłem jasnoniebieski smoking. Na przyjęciu pojawiła się cała śmietanka Los Angeles. Czułem się tam całkowicie obco, ale bawiłem się doskonale.
Przez następne cztery lata Lynda i ja umawialiśmy się od czasu do czasu ze sobą. Jednak między nami nie zaiskrzyło. Jej żywiołowość pociągała mnie, ale i męczyła. Byłem w rozterce i zastanawiałem się, czy to zmęczenie warte jest chwil uniesienia, ale ostatecznie wybór nie należał do mnie. Być może winę za to ponoszą moje welurowe bluzy i workowate spodnie? Nie wiem. Lynda szybko przestała się mną interesować jako kandydatem do nawiązania romantycznego związku, ale zaczęło się między nami rodzić coś lepszego: trwała, twórcza przyjaźń i partnerstwo między dwiema zupełnie różnymi osobami, pochodzącymi z bardzo odmiennych światów.
W naszej opowieści nastąpi teraz przeskok do października 2005 roku i jednej z naszych okazjonalnych kolacji we dwoje, podczas których rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy, od najnowszych odkryć kosmologicznych, przez lewicową politykę i dobre jedzenie, po ciągle zmieniającą się sytuację w przemyśle filmowym. Lynda była już wówczas jedną z najlepszych i najbardziej wszechstronnych producentek filmowych w Hollywood (Flashdance, Fisher King, Kontakt, Jak stracić chłopaka w 10 dni). Ja zaś zdążyłem się ożenić. Moja żona, Carolee Winstein, bardzo zaprzyjaźniła się z Lyndą. Całkiem nieźle radziłem sobie też w świecie fizyki.
Przy kolacji Lynda opowiedziała mi o swoim pomyśle na film fantastycznonaukowy i poprosiła o pomoc w uzupełnieniu szczegółów. To miała być jej druga przygoda z fantastyką naukową, tym razem przygotowana we współpracy ze mną, podobnie jak współpracowała z Carlem Saganem przy produkcji filmu Kontakt (Contact).
Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę kiedyś pomagał w kręceniu filmu. Nigdy nie miałem ambicji zaistnienia w Hollywood. Wystarczało mi, że dzięki opowieściom Lyndy czułem się, jakbym w tym wszystkim uczestniczył. Jednak spodobał mi się pomysł współpracy z Lyndą, a także jej idee związane z tunelami czasoprzestrzennymi – pojęciami astrofizycznymi, którymi zajmowałem się naukowo jako jeden z pierwszych. Bez trudu więc namówiła mnie na wspólne sesje burzy mózgów.
W ciągu następnych czterech miesięcy, podczas których spotkaliśmy się jeszcze kilka razy przy kolacji, wymienialiśmy się e-mailami i dzwoniliśmy do siebie, nakreśliliśmy ogólną wizję filmu. Miały się w nim pojawić tunele czasoprzestrzenne, czarne dziury, fale grawitacyjne i pięciowymiarowy wszechświat, a także spotkanie człowieka z istotami z wyższego wymiaru.
Dla mnie najważniejsze jednak było to, że nasza wizja hitu kinowego od samego początku była zakorzeniona w prawdziwej nauce. Nauce z pogranicza naszej obecnej wiedzy i wykraczającej nieco poza te granice. Miał to być film, którego reżyser, scenarzyści i producenci traktują naukę z szacunkiem, czerpią z niej inspirację i w sposób dogłębny i przekonujący wplatają pojęcia naukowe w tkankę filmu. Film dający publiczności możliwość ujrzenia wszystkich tych wspaniałości, jakie prawa fizyki mogą wytworzyć we Wszechświecie, który pozwoli sobie uświadomić, jak wielkie rzeczy możemy osiągnąć, jeśli tylko opanujemy te prawa. Film, który zachęci wielu widzów, by dowiedzieli się czegoś więcej o nauce, a być może nawet do zajęcia się nią zawodowo.
Dziewięć lat później film Interstellar spełnił wszystkie pokładane w nim nadzieje. Jednak droga do osiągnięcia tego celu sama przypominała nieco scenariusz dreszczowca i przy niejednej okazji mieliśmy wrażenie, że nasze marzenia legły w gruzach. Pozyskaliśmy, a potem straciliśmy legendarnego reżysera Stevena Spielberga. Zaprosiliśmy do współpracy doskonałego młodego scenarzystę Jonathana Nolana, a potem dwukrotnie utraciliśmy go w kluczowych momentach, za każdym razem na wiele miesięcy. Film tkwił w zawieszeniu, bez reżysera, przez dwa i pół roku. Potem w cudowny sposób został wskrzeszony i odmieniony w rękach brata Jonathana, Christophera Nolana, największego reżysera młodego pokolenia.
Steven Spielberg, pierwszy reżyser
W lutym 2006 roku, cztery miesiące po tym, jak zaczęliśmy intensywnie pracować nad koncepcją filmu, Lynda umówiła się na lunch z Toddem Feldmanem, agentem Spielberga z Creative Artists Agency (CAA). Gdy Feldman spytał Lyndę, nad jakim filmem obecnie pracuje, opowiedziała mu o naszej współpracy i przedstawiła pomysł na film fantastycznonaukowy, w którym od samego początku będzie obecna rzetelna nauka – słowem, opisała mu nasze marzenie o nakręceniu filmu Interstellar. Feldman zapalił się do tego pomysłu. Stwierdził, że mogłoby to zainteresować Spielberga, i zachęcał Lyndę, żeby przesłała mu treatment jeszcze tego samego dnia! („Treatment” to termin używany w środowisku filmowym, oznaczający opis treści filmu i występujących w nim postaci, zazwyczaj o objętości dwudziestu stron lub większej).
Jedyne, co mieliśmy wtedy spisane, to kilka e-maili, którymi się wymieniliśmy, i notatki z paru rozmów przy kolacji. Rzuciliśmy się więc w wir pracy i w ekspresowym tempie, w ciągu dwóch dni, stworzyliśmy ośmiostronicowy treatment, z którego byliśmy niezmiernie dumni, i z miejsca go wysłaliśmy. Po kilku dniach dostałem e-mail od Lyndy: „Spielberg przeczytał treatment i jest bardzo zainteresowany. Być może będziemy musieli się z nim spotkać. Przyjdziesz? XX Lynda”.
Oczywiście, że przyjdę! Jednak miesiąc później, zanim udało nam się zorganizować jakiekolwiek spotkanie, odebrałem telefon od Lyndy:
– Spielberg zgodził się wyreżyserować nasz Interstellar!
Lynda była w siódmym niebie. Ja byłem w siódmym niebie.
– Takie rzeczy nigdy się nie zdarzają w Hollywood – powiedziała. – Nigdy.
A jednak się zdarzyły.
Wyznałem potem Lyndzie, że w całym swoim życiu widziałem tylko jeden film Spielberga – było to oczywiście ET. (Gdy dorosłem, przestałem się interesować kinem). Dostałem więc od niej zadanie domowe: „Filmy Spielberga, które Kip musi zobaczyć”.
Miesiąc później, 27 marca 2006 roku, odbyło się nasze pierwsze spotkanie ze Spielbergiem – powinienem raczej napisać: „ze Stevenem”, bo tak zacząłem go nazywać. Spotkaliśmy się w przytulnej sali konferencyjnej w samym sercu wytwórni filmowej Amblin w Burbank.
Podczas spotkania zaproponowałem Stevenowi i Lyndzie przyjęcie dwóch nadrzędnych zasad, jeśli chodzi o pokazywanie nauki w filmie Interstellar:
1. Nic w filmie nie może być sprzeczne z ugruntowanymi prawami fizyki ani z tym, co wiemy na temat Wszechświata.2. Domysły (często szalone) na temat nie do końca poznanych praw fizyki i Wszechświata muszą wynikać z prawdziwej nauki, z idei, które przynajmniej niektórzy „szanowani” uczeni uważają za prawdopodobne.Wydawało się, że Steven to kupuje, a potem zgodził się z propozycją Lyndy, by zaprosić grupę uczonych na dyskusję z nami o filmie – w gruncie rzeczy chodziło o zorganizowanie „Warsztatów Naukowych Interstellar”.
Warsztaty odbyły się 2 czerwca na Politechnice Kalifornijskiej (w skrócie Caltech), w sali konferencyjnej na końcu korytarza prowadzącego do mojej pracowni.
Była to ośmiogodzinna, zupełnie swobodna, pasjonująca rozmowa czternastu uczonych (astrobiologów, planetologów, fizyków teoretyków, kosmologów, psychologów i ekspertów od lotów kosmicznych) z udziałem Lyndy, Stevena, ojca Stevena – Arnolda i mnie. Opuszczaliśmy tę salę zupełnie wyczerpani, ale szczęśliwi, ponieważ mieliśmy mnóstwo nowych pomysłów w głowie i listę zastrzeżeń do naszych starych koncepcji. Gdy potem usiedliśmy z Lyndą, by poprawić i rozszerzyć nasz treatment, wszystkie te idee okazały się bardzo inspirujące.
Z powodu natłoku innych obowiązków zajęło nam to pół roku, ale w styczniu 2007 roku nasz treatment rozrósł się do objętości trzydziestu siedmiu stron, plus szesnaście stron poświęconych nauce w Interstellar.
Jonathan Nolan, scenarzysta
W tym samym czasie Lynda i Steven spotykali się z kandydatami na scenarzystę. Był to długi proces, który ostatecznie doprowadził do wyboru Jonathana Nolana, trzydziestojednolatka, do tej pory współscenarzysty (razem ze swoim bratem Christopherem) tylko dwóch filmów, Prestiżu (The Prestige) i Mrocznego rycerza (The Dark Knight), ale oba okazały się przebojami.
Jonathan, dla przyjaciół Jonah, nie wiedział zbyt wiele o nauce, ale był bystry, pełen ciekawości świata i zapału do uczenia się czegoś nowego. Przez wiele miesięcy pochłaniał książki o zagadnieniach naukowych związanych z filmem Interstellar i zadawał dociekliwe pytania. Ponadto wniósł do naszego filmu nowe, śmiałe pomysły, które Steven, Lynda i ja przyjęliśmy z radością.
Wspaniale mi się z nim współpracowało. Odbyliśmy wiele dyskusji na tematy naukowe związane z filmem. Zwykle były to dwu-, a nawet trzygodzinne lunche w kantynie Athenaeum w Caltechu. Jonah przychodził na lunch z głową pełną nowych pomysłów i pytań. Ja oceniałem je natychmiast: to jest naukowo możliwe, tamto nie jest… Czasami się myliłem. Jonah naciskał:
– Dlaczego? A co powiesz na…
Ja jednak powoli przyswajam nowe rzeczy. Musiałem pójść do domu i przespać się z tym. W środku nocy, gdy moje instynktowne reakcje były przytłumione, często znajdowałem sposób na to, by jednak stało się możliwe to, co sobie Jonah wymyślił. Lub wpadałem na pomysł, jak można osiągnąć to, o co mu chodziło, jakimś innym sposobem. Stałem się całkiem dobry w kreatywnym myśleniu w półśnie.
Następnego ranka zbierałem swoje nieskładne notatki sporządzone w nocy, mozolnie je odszyfrowywałem i pisałem e-mail do Jonathana. On odpowiadał mi telefonicznie, e-mailowo lub podczas następnego lunchu i zwykle znajdowaliśmy rozwiązanie. W ten sposób doszliśmy na przykład do kwestii anomalii grawitacyjnych i problemu wykorzystania ich do oderwania ludzkości od Ziemi. Udało mi się znaleźć sposoby, oparte na pomysłach wykraczających nieznacznie poza granice naszej obecnej wiedzy, by takie anomalie były możliwe z punktu widzenia nauki.
W kluczowych momentach dołączała do nas Lynda. Była świetna w krytycznej analizie naszych pomysłów i jej uwagi kierowały nas w zupełnie nową stronę. Oprócz uczestniczenia w naszych dyskusjach Lynda robiła w tym czasie wszystko, co w jej mocy, by trzymać studio Paramount Pictures na dystans i zapewnić nam twórczą niezależność, a poza tym planowała już kolejne etapy procesu przekształcenia naszego pomysłu w prawdziwy film.
Do listopada 2007 roku Jonah, Lynda, Steven i ja uzgodniliśmy strukturę gruntownie przebudowanego streszczenia filmu, opartą na naszym pierwotnym treatmencie, wspaniałych pomysłach Jonathana i wielu innych koncepcjach, które pojawiły się w naszych rozmowach. Jonah zabrał się energicznie do pisania. I wtedy, 5 listopada 2007 roku, amerykański związek zawodowy scenarzystów ogłosił strajk. Jonah otrzymał zakaz dalszego pisania i zniknął.
Spanikowałem. Czy cała nasza ciężka praca i wszystkie te marzenia miały się obrócić wniwecz? Spytałem Lyndę. Radziła mi zachować cierpliwość, ale sama była wyraźnie podenerwowana. Lynda barwnie opowiada historię tego strajku w swojej książce Sleepless in Hollywood (Bezsenność w Hollywood, Simon & Schuster, Nowy Jork 2013), w scenie szóstej zatytułowanej „Katastrofa”.
Strajk trwał przez trzy miesiące. Gdy się zakończył, 12 lutego Jonah powrócił do pisania i znowu odbywaliśmy razem z nim i Lyndą intensywne rozmowy. W ciągu kolejnych szesnastu miesięcy napisał długi, szczegółowy konspekt (tak zwaną drabinkę), a potem trzy kolejne wersje robocze samego scenariusza. Po ukończeniu każdej z wersji spotykaliśmy się ze Stevenem, żeby ją przedyskutować. Przez jakąś godzinę lub nawet dłużej Steven zadawał dociekliwe pytania, a potem proponował poprawki, prosił o różne rzeczy lub wyjaśniał, co należy zmienić. Nie uczestniczył bezpośrednio w powstawaniu scenariusza, ale jego uwagi zawsze były przemyślane, celne, twórcze – a czasami nawet stanowcze.
W czerwcu 2009 roku Jonah przekazał Stevenowi trzecią roboczą wersję scenariusza i zniknął ze sceny. Dawno temu zobowiązał się do napisania scenariusza do filmu Mroczny rycerz powstaje (The Dark Knight Rises) i już od miesięcy zwlekał z zabraniem się do roboty, ponieważ pracował z nami przy filmie Interstellar. Nie mógł jednak dłużej się ociągać i zostaliśmy bez scenarzysty. Na domiar złego, ojciec Jonathana poważnie się rozchorował. Jonah spędził wiele miesięcy w Londynie u boku ojca, aż do jego śmierci, która nastąpiła w grudniu. Obawiałem się, że z powodu tak długiej przerwy Steven straci zainteresowanie.
Jednak Steven pozostał z nami i cierpliwie czekał na powrót Jonathana. On i Lynda mogli wynająć kogoś innego, by dokończył scenariusz, ale tak wysoko cenili talent Jonathana, że postanowili zaczekać.
W końcu w lutym 2010 roku Jonah wrócił do nas i 3 marca Steven, Lynda, Jonah i ja odbyliśmy bardzo owocne spotkanie, na którym wreszcie omówiliśmy trzecią wersję scenariusza ukończoną przed dziewięcioma miesiącami. Poczułem, że zaczyna mi się kręcić w głowie. Wreszcie wszystko było ponownie na dobrej drodze.
I wtedy, 9 czerwca, gdy ślęczałem razem z Jonathanem nad przygotowaniem czwartej wersji roboczej, otrzymałem e-mail od Lyndy: „Mamy problem z umową ze Stevenem. Już się tym zajmuję”. Okazało się jednak, że jest to problem niemożliwy do rozwiązania. Spielberg i wytwórnia Paramount nie mogli dojść do porozumienia w sprawie następnego etapu realizacji naszego filmu, a Lyndzie nie udało się znaleźć rozwiązania satysfakcjonującego obie strony. Nagle zostaliśmy bez reżysera.
Interstellar miał być bardzo drogim filmem, zapewniali mnie o tym niezależnie i Steven, i Lynda. Grono reżyserów, którym wytwórnia Paramount powierzyłaby realizację produkcji o takim rozmachu, było bardzo ograniczone. Już widziałem nasz film, jak tkwi bez końca w stanie zawieszenia, umierając powolną śmiercią. Byłem zdruzgotany. Podobnie Lynda, na początku. Po raz kolejny okazało się jednak, że jest niezrównana w rozwiązywaniu problemów.
Ryc. 1.1. Jonah Nolan, Kip i Lynda Obst
Christopher Nolan, reżyser i scenarzysta
Zaledwie trzynaście dni po otrzymaniu e-maila z ponurą wiadomością o problemach z umową ze Stevenem znalazłem w skrzynce pocztowej ciąg dalszy tego wątku e-maili z euforyczną informacją: „Odbyłam wspaniałą rozmowę z Emmą Thomas…”. Emma jest producentką, a prywatnie żoną Christophera Nolana, która współpracuje z nim przy wszystkich jego filmach. Ona i Christopher byli zainteresowani. Lynda aż drżała z emocji. Jonah zadzwonił do niej i stwierdził:
– To jest najlepsze wyjście z tej sytuacji.
Niestety, z wielu różnych powodów umowa z nimi mogła być zrealizowana najwcześniej za dwa i pół roku, ale za to byliśmy przekonani, że Christopher i Emma dotrzymają słowa.
Usiedliśmy więc. I czekaliśmy. Od czerwca 2010 roku, przez cały rok 2011, aż do września 2012 roku. Przez cały ten czas się martwiłem. Lynda w mojej obecności emanowała niezłomną pewnością siebie, ale później wyznała mi, że sama dla siebie napisała taki oto wywód: „Możemy się jutro obudzić i Chrisa Nolana już nie będzie, po dwóch i pół roku czekania. Może postanowić, że zajmie się realizacją jakiegoś własnego pomysłu. Jakiś inny producent może mu pokazać scenariusz, który bardziej mu się spodoba. Może uznać, że powinien zrobić sobie przerwę. W takim wypadku będzie to oznaczało, że popełniłam błąd, czekając na niego tak długo. Zdarza się. Tak wygląda moje życie – i życie wszystkich producentów filmowych. Jednak on jest wymarzonym reżyserem naszego filmu. Musimy więc czekać”.
W końcu rozpoczęły się negocjacje, w których chodziło o kwoty całkowicie poza moim zasięgiem. Christopher Nolan podejmie się reżyserii jedynie pod warunkiem, że Paramount podzieli się filmem ze studiami Warner Bros., dla których nakręcił kilka swoich ostatnich przebojów kinowych. Zatem umowa – niezwykle skomplikowana – musiała zostać zawarta między obiema wytwórniami, które zazwyczaj ze sobą rywalizują.
Wreszcie 18 grudnia 2012 roku Lynda przesłała mi e-mail: „Paramount i Warner dogadali się. Chyba się upiję! Zaczynamy wiosną!!!”. Od tego momentu, gdy Interstellar znalazł się w rękach Christophera Nolana, wszystko poszło już jak po maśle – przynajmniej z mojego punktu widzenia. W końcu! Życie stało się jasne, interesujące i ekscytujące.
Christopher dobrze znał scenariusz Jonathana. W końcu są braćmi i rozmawiali ze sobą, gdy Jonah go pisał. Mają za sobą wspaniałą historię doskonałej współpracy, która zakończyła się sukcesami kinowymi: Prestiż, Mroczny rycerz, Mroczny rycerz powstaje. Jonah pisze wersje wstępne, a potem pałeczkę przejmuje Christopher i przepisuje scenariusz na nowo, starannie uwzględniając przy tym wszystko, co ma wpływ na to, jak widzowie zobaczą każdą scenę na ekranie.
Teraz, gdy Interstellar znalazł się całkowicie w jego gestii, Christopher połączył scenariusz Jonathana ze scenariuszem z innego projektu, nad którym pracował, wprowadził do niego zupełnie nową, świeżą perspektywę i dodał kilka pomysłów – wątków, które popchnęły akcję filmu w zupełnie nieoczekiwanych kierunkach.
W połowie stycznia Chris, jak zacząłem go wkrótce nazywać, poprosił mnie o spotkanie w cztery oczy w jego pracowni w Syncopy, jego firmie producenckiej, która mieści się na terenie wytwórni Warner Bros.
W trakcie naszej rozmowy stało się dla mnie jasne, że Chris jest świetnie obeznany z zagadnieniami naukowymi poruszanymi w filmie i ma w tych sprawach olbrzymie wyczucie. Od czasu do czasu intuicja prowadziła go na manowce, ale zwykle miał rację. A poza tym był niezwykle wszystkiego ciekaw. Nasze rozmowy schodziły często na interesujące go tematy naukowe, które nie miały żadnego związku z filmem Interstellar.
Podczas tego pierwszego spotkania przedstawiłem Chrisowi moją propozycję zasad pokazywania nauki w naszym filmie: Nic nie może stać w sprzeczności z ugruntowanymi prawami fizyki; wszystkie domysły mają mieć oparcie w nauce. Wydawało mi się, że się z tym zgadza, ale powiedział mi też, że jeśli nie spodoba mi się to, jak ostatecznie pokaże naukę w filmie, to nie oczekuje ode mnie, że będę go publicznie bronił. To mnie trochę przeraziło. Jednak teraz, gdy film jest już na etapie postprodukcji, jestem pod dużym wrażeniem tego, jak ściśle kierował się tymi zasadami, zważając przy tym, by nie przeszkodziły w powstaniu wspaniałego filmu.
Chris pracował intensywnie nad scenariuszem Jonathana od połowy stycznia do początku maja. Od czasu do czasu on lub jego asystent Andy Thompson dzwonili do mnie z pytaniem, czy mógłbym wpaść do jego pracowni lub domu, żeby omówić pewną kwestię naukową albo przeczytać nową wersję roboczą scenariusza, a potem ją przedyskutować. Prowadziliśmy długie rozmowy, najczęściej półtoragodzinne, a potem czasami, dzień lub dwa później, następowały jeszcze długie narady telefoniczne. Zwracał uwagę na problemy, które wymagały zastanowienia. Podobnie jak podczas współpracy z Jonathanem, najlepiej myślało mi się w środku nocy. Następnego ranka spisywałem swoje przemyślenia w postaci kilkustronicowej notatki z diagramami i rysunkami, a potem wręczałem ją osobiście Chrisowi. (Chris obawiał się, że nasze pomysły wyciekną na zewnątrz i zepsują atmosferę narastającego wyczekiwania wśród jego fanów. Jest jednym z najbardziej skrytych filmowców w Hollywood).
Czasami pomysły Chrisa wydawały się sprzeczne z moimi zasadami, ale ku mojemu zdumieniu prawie zawsze udawało mi się znaleźć jakiś sposób, by miały one sens z naukowego punktu widzenia. Tylko raz poniosłem sromotną klęskę. Wówczas Chris, po kilku spotkaniach zorganizowanych na przestrzeni dwóch tygodni, wycofał się ze swojego pomysłu i pokierował akcję w tym fragmencie filmu w innym kierunku.
W ostatecznym więc rozrachunku nie mam żadnych oporów przed bronieniem tego, jak Chris potraktował naukę. Wręcz przeciwnie, jestem tym zachwycony! Urzeczywistnił marzenie moje i Lyndy o nakręceniu przeboju kinowego opartego na prawdziwej nauce, takiego, w którym nauka byłaby wpleciona w tkankę filmu.
W rękach Jonathana i Chrisa Interstellar zmienił się nie do poznania. Tylko w najogólniejszym zarysie przypomina treatment, który napisaliśmy kiedyś z Lyndą. Jest o niebo lepszy! A jeśli chodzi o idee naukowe, to w żadnym razie nie wszystkie są moje. Chris wprowadził do filmu wspaniałe wizje, które moi koledzy fizycy zapewne zechcą przypisać mnie. Są to tak ciekawe koncepcje, że gdy je zobaczyłem, pomyślałem sobie tylko: „Dlaczego ja na to nie wpadłem?”. Równie wspaniałe pomysły narodziły się z naszych wspólnych dyskusji z Chrisem, Jonathanem i Lyndą.
Ryc. 1.2. Kip i Christopher Nolan rozmawiają ze sobą na planie, w module dowodzenia statku kosmicznego Endurance.
Pewnego wieczoru w kwietniu urządziliśmy z Carolee w naszym domu w Pasadenie wielkie przyjęcie na cześć Stephena Hawkinga, na którym gościliśmy około stu osób, przedstawicieli różnych zawodów: uczonych, artystów, pisarzy, fotografów, filmowców, historyków, nauczycieli, organizatorów życia społecznego, związkowców, przedsiębiorców, architektów i wielu innych. Przyszli także Chris i Emma, Jonah Nolan ze swoją żoną Lisą Joy oraz, oczywiście, Lynda. Późnym wieczorem spotkaliśmy się przypadkiem na balkonie, z dala od wrzawy przyjęcia, i długo ze sobą rozmawialiśmy pod rozgwieżdżonym niebem – to była dla mnie pierwsza okazja poznania Chrisa jako człowieka, a nie tylko jako filmowca. Było to bardzo przyjemne przeżycie!
Chris jest facetem stąpającym mocno po ziemi i świetnym rozmówcą o sarkastycznym poczuciu humoru. Przypomina mi mojego innego przyjaciela, Gordona Moore’a, założyciela firmy Intel. Obaj wspięli się w swoich dziedzinach na sam szczyt, a mimo to nie ma w nich śladu pretensjonalności. Obaj jeżdżą starymi autami, bo wolą je od innych, bardziej luksusowych samochodów, które trzymają w garażu. Obaj sprawiają, że czuję się przy nich swobodnie, a ponieważ jestem introwertykiem, nie jest to wcale łatwe.
Paul Franklin, Oliver James, Eugénie von Tunzelmann: specjaliści od efektów specjalnych
Pewnego dnia w połowie maja 2013 roku zadzwonił do mnie Chris. Powiedział, że chciałby przysłać do mnie niejakiego Paula Franklina, żeby wspólnie ze mną omówił grafikę komputerową do filmu. Paul przyjechał następnego dnia i spędziliśmy wspaniałe dwie godziny w moim domowym gabinecie, dyskutując na tematy związane z filmem. Jest skromny w obejściu, co mocno kontrastuje z silną osobowością Chrisa. Jest także niezwykle inteligentny. Wykazał się głęboką wiedzą na tematy naukowe związane z filmem, mimo iż ukończył studia na kierunku artystycznym.
Gdy już wychodził, spytałem go, którą firmę od grafiki komputerowej planuje zatrudnić do przygotowania efektów specjalnych.
– Moją – odparł spokojnie.
– A co to za firma? – spytałem naiwnie.
– Double Negative. Mamy tysiąc pracowników w Londynie i dwustu w Singapurze.
Gdy już pojechał, sprawdziłem go w wyszukiwarce internetowej i odkryłem, że nie tylko jest współzałożycielem firmy Double Negative, ale dostał też Oscara za efekty specjalne do filmu Chrisa zatytułowanego Incepcja.
– Najwyższy czas, bym dowiedział się czegoś na temat przemysłu filmowego – wymamrotałem do siebie.
Podczas wideokonferencji zorganizowanej kilka tygodni później Paul przedstawił mnie kluczowym członkom zespołu mającego pracować przy realizacji efektów specjalnych do filmu Interstellar, który zawiązał się w Londynie. Dla mnie najważniejsi byli Oliver James, szef zespołu naukowego, który miał się zająć napisaniem programu komputerowego do efektów specjalnych, oraz Eugénie von Tunzelmann, stojąca na czele zespołu plastyków. Zadaniem zespołu kierowanego przez Eugénie było dodanie do kodu komputerowego przygotowanego przez zespół Olivera takich elementów graficznych, by na ekranie powstały przekonujące obrazy.
Ryc. 1.3. Paul Franklin i Kip
Wśród wielu osób, które poznałem przy okazji realizacji naszego filmu, Oliver i Eugénie byli pierwszymi z jakimkolwiek wykształceniem w dziedzinie fizyki. Oliver studiował optykę i fizykę atomową i zna na wylot szczególną teorię względności Einsteina. Eugénie zdobyła stopień inżyniera w Oksfordzie i interesuje się głównie przetwarzaniem danych i informatyką. Znalazłem z nimi wspólny język.
Ryc. 1.4. Eugénie von Tunzelmann, Kip i Oliver James
Szybko nawiązała się między nami wspaniała współpraca. Przez kilka miesięcy zajmowałem się niemal wyłącznie przygotowaniem równań pozwalających modelować wygląd Wszechświata w pobliżu czarnych dziur i tuneli czasoprzestrzennych (zob. rozdziały 8 i 15). Najpierw sprawdzałem swoje równania, generując grafiki w niskiej rozdzielczości za pomocą przyjaznego w obsłudze programu o nazwie Mathematica, a potem przesyłałem je razem z procedurami dla programu Mathematica do Olivera. On przetwarzał to wszystko w niezwykle skomplikowany program komputerowy, który generował obrazy o ultrawysokiej rozdzielczości, wymaganej przez standard IMAX, a następnie przesyłał je do Eugénie i jej zespołu. Praca z nimi była prawdziwą przyjemnością.
Efekt końcowy tej współpracy – oprawa wizualna filmu Interstellar – jest wprost zdumiewający! I do tego zgodny z nauką.
Nie możecie sobie wyobrazić, jaki byłem wniebowzięty, gdy dostałem od Olivera pierwsze fragmenty filmu. Wówczas po raz pierwszy zobaczyłem z niezwykłymi szczegółami – i to przed innymi naukowcami – jak wygląda wirująca czarna dziura. Przekonałem się, jakie widoczne zmiany wprowadza w swoim otoczeniu.
Matthew McConaughey, Anne Hathaway, Michael Caine, Jessica Chastain
Osiemnastego lipca, dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć, dostałem e-mail od Matthew McConaugheya, który gra w filmie Coopera. Wiadomość była zatytułowana: „W sprawie Interstellar”, a jej treść brzmiała następująco: „Chciałbym zadać Panu kilka pytań […]. Jeśli jest Pan akurat gdzieś w pobliżu L.A., to najchętniej spotkałbym się z Panem osobiście. Proszę o odpowiedź, dziękuję, bądźmy w kontakcie, McConaughey”.
Spotkaliśmy się sześć dni później w apartamencie kameralnego, luksusowego hotelu L’Hermitage w Beverly Hills. Zaszył się tam, by poukładać sobie w głowie rolę Coopera i zrozumieć kwestie naukowe pojawiające się w Interstellar.
Gdy zapukałem, otworzył mi drzwi ubrany w szorty i podkoszulek. Był boso i było widać, że jest dość wychudzony, ponieważ właśnie zakończył zdjęcia do filmu Witaj w klubie (Dallas Buyers’ Club), za który dostał później Oscara dla najlepszego aktora. Spytał, czy może mi mówić po imieniu. Odparłem, że oczywiście, i zapytałem, jak w takim razie ja mam się do niego zwracać.
– Jak chcesz, byle nie Matt. Nie znoszę zdrobnienia „Matt”.
– Matthew? McConaughey? Hej, ty?
– Cokolwiek ci pasuje.
Wybrałem „McConaughey”, ponieważ to słowo tak przyjemnie odbija się od języka, a w moim życiu i tak już jest zbyt wiele osób o imieniu Matthew.
Z olbrzymiego pokoju pełniącego funkcję salonu i jadalni McConaughey usunął wszystkie meble, z wyjątkiem narożnej kanapy i stolika. Na podłodze i stoliku walały się wszędzie wielkie arkusze papieru formatu C3 pokryte uwagami na wybrane tematy, zapisanymi w różnych kierunkach, bez ładu i składu. Usiedliśmy na kanapie. McConaughey zaczął podnosić kolejne arkusze, przeglądać je i zadawać pytania. Najczęściej dotyczyły one głębokich kwestii i za każdym razem wywiązywała się między nami długa dyskusja, w trakcie której McConaughey robił kolejne notatki na swoich arkuszach.
Nierzadko nasza rozmowa zbaczała w nieoczekiwanym kierunku, na tematy niemające związku z zapiskami. Była to jedna z najbardziej interesujących i najprzyjemniejszych rozmów, w jakich uczestniczyłem w ostatnim czasie! Przechodziliśmy swobodnie od praw fizyki, szczególnie fizyki kwantowej, do religii i mistycyzmu, nauki w filmie Interstellar, naszych rodzin, a szczególnie dzieci, filozofii życia, źródeł inspiracji, działania ludzkiego mózgu i tego, jak dokonujemy odkryć. Wyszedłem stamtąd po dwóch godzinach w stanie euforii.
Później powiedziałem Lyndzie o tym spotkaniu.
– No jasne – skwitowała to krótko. Mogła mnie uprzedzić, czego powinienem się spodziewać. Interstellar to już jej trzeci film z McConaugheyem.
Cieszę się, że mnie nie uprzedziła. Samodzielne odkrycie tego sprawiło mi wiele radości.
Następny e-mail, kilka tygodni później, dostałem od Anne Hathaway, która gra Amelię Brand. „Cześć Kip! Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku […]. Emma Thomas dała mi twój adres e-mail na wypadek, gdybym miała jakieś pytania. Cóż, tematyka filmu jest dość skomplikowana, więc mam kilka! […] Czy moglibyśmy się umówić na pogawędkę? Dziękuję bardzo, Annie”.
Rozmawialiśmy telefonicznie, ponieważ napięte harmonogramy zajęć nie pozwoliły nam na osobiste spotkanie. Powiedziała o sobie, że ma małego bzika na punkcie fizyki, a grana przez nią bohaterka, Brand, powinna znać fizykę na wylot – i potem zasypała mnie gradem zadziwiająco szczegółowych pytań fizycznych: Jaki jest związek między czasem i grawitacją? Dlaczego sądzimy, że mogą istnieć wyższe wymiary? Na jakim etapie są obecnie badania nad kwantową grawitacją? Czy istnieją jakieś możliwości weryfikacji doświadczalnej kwantowej grawitacji?... Dopiero na sam koniec rozmowy pozwoliła nam zmienić temat – zaczęliśmy mianowicie rozmawiać o muzyce. Okazało się, że grała w szkole średniej na trąbce, ja natomiast grałem na saksofonie i klarnecie.
W czasie kręcenia filmu bardzo rzadko pojawiałem się na planie. Nie byłem tam nikomu do niczego potrzebny. Jednak pewnego ranka Emma Thomas oprowadziła mnie po dekoracjach tworzących wnętrze statku kosmicznego Endurance. Na scenie nr 30 w studiach filmowych Sony powstała naturalnej wielkości makieta modułów dowodzenia i nawigacji.
Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie: zawieszona w powietrzu niezwykle szczegółowa konstrukcja, długa na 13, szeroka na 8 i wysoka na 5 metrów, którą można przechylać od położenia poziomego do niemal pełnego pionu. Zupełnie mnie zatkało na ten widok, a moja ciekawość sięgnęła zenitu.
– Emmo, dlaczego buduje się takie olbrzymie, skomplikowane dekoracje, skoro to samo można byłoby osiągnąć za pomocą efektów komputerowych?
– Nie wiadomo, co byłoby tańsze. Poza tym efekty komputerowe nie pozwalają na razie zrobić tak przekonujących zdjęć jak przy wykorzystaniu prawdziwych dekoracji.
Gdziekolwiek tylko było to możliwe, starali się z Chrisem wykorzystywać prawdziwe dekoracje i stosować prawdziwe efekty specjalne, uciekając się do grafiki komputerowej tylko wtedy, gdy nakręcenie sceny w ten sposób było niemożliwe, jak w przypadku czarnej dziury.
Przy innej okazji poproszono mnie o napisanie dziesiątków równań i narysowanie diagramów na tablicach profesora Branda, a potem przyglądałem się, jak Chris kręci scenę w gabinecie profesora z Michaelem Caine’em w roli profesora i Jessicą Chastain w roli Murph1. Byłem zaskoczony, że Caine i Chastain traktowali mnie z pełnym ciepła i przyjaznych uczuć szacunkiem. Mimo że nie odgrywałem żadnej roli na etapie kręcenia filmu, byłem powszechnie znany jako „prawdziwy uczony filmu Interstellar”, facet, który pomagał wszystkim w zachowaniu jak największej zgodności z nauką w tym przyszłym przeboju kinowym.
Ta sława sprawiła, że odbyłem fascynujące rozmowy z gwiazdami Hollywood, nie tylko z Nolanami, McConaugheyem i Hathaway, ale także z Caine’em, Chastain i innymi. Była to przyjemna dodatkowa korzyść, jaką przyniosła mi twórcza przyjaźń z Lyndą.
Teraz zbliża się ostatni etap realizacji marzenia Lyndy i mojego o nakręceniu filmu Interstelar. Etap, na którym wy, widzowie, powinniście się zainteresować nauką leżącą u podstaw filmu i szukać wyjaśnień zdumiewających rzeczy pokazanych na ekranie.
Odpowiedzi znajdziecie tutaj. Właśnie dlatego napisałem tę książkę. Mam nadzieję, że się wam spodoba!
1 Zob. rozdz. 25.
Ciąg dalszy dostępny w pełnej, płatnej wersji
Pełny spis treści:
PRZEDMOWA
WSTĘP
1. Uczony w Hollywood: pomysł na Interstellar
I. PODSTAWY
2. Wszechświat w pigułce
3. Prawa rządzące Wszechświatem
4. Zakrzywienie czasu i przestrzeni oraz siły pływowe
5. Czarne dziury
II. GARGANTUA
6. Anatomia Gargantui
7. Asysta grawitacyjna
8. Gargantua na ekranie
9. Dyski i dżety
10. Przypadek pierwszym krokiem na drodze ewolucji
III. KATASTROFA NA ZIEMI
11. Zaraza
12. Bezcenny haust tlenu
13. Podróże międzygwiezdne
IV. TUNEL CZASOPRZESTRZENNY
14. Tunele czasoprzestrzenne
15. Tunel czasoprzestrzenny na ekranie
16. Odkrycie tunelu czasoprzestrzennego: fale grawitacyjne
V. WYPRAWA W OKOLICE GARGANTUI
17. Planeta Miller
18. Drgania Gargantui
19. Planeta Manna
20. Endurance
VI. FIZYKA EKSTREMALNA
21. Czwarty i piąty wymiar
22. Istoty hiperprzestrzenne
23. Grawitacja w potrzasku
24. Anomalie grawitacyjne
25. Równanie profesora
26. Osobliwości i kwantowa grawitacja
VII. WIELKI FINAŁ
27. Krater wulkanu
28. Do wnętrza Gargantui
29. Hipersześcian
30. Przesyłanie wiadomości w przeszłość
31. Masowa ewakuacja ludzkości
GDZIE MOŻNA SIĘ DOWIEDZIEĆ CZEGOŚ WIĘCEJ?
UWAGI SZCZEGÓŁOWE
PODZIĘKOWANIA
PRAWA DO ILUSTRACJI
LITERATURA UZUPEŁNIAJĄCA