Jak działają ludzie - dr Camilla Pang - ebook

Jak działają ludzie ebook

dr Camilla Pang

3,9

Opis

Nagroda Royal Society 2020 dla najlepszej książki popularnonaukowej!

Dr Camilla Pang jako ośmiolatka otrzymała następującą diagnozę – zaburzenia ze spektrum autyzmu, ADHD i zespół lęku uogólnionego. Nie rozumiała większości ludzkich zachowań, emocji, nie wychwytywała sygnałów z otoczenia. Czuła, jakby nie dostała od nikogo instrukcji obsługi człowieka.
Teraz, uzbrojona w doktorat z biochemii, dr Camilla Pang rozprawia się z naszymi niejednoznacznymi zwyczajami społecznymi i identyfikuje, co tak naprawdę oznacza bycie człowiekiem. Czego o złożoności ludzkiego zachowania i otaczającego nas świata mogą nas nauczyć białka, uczenie maszynowe i chemia molekularna? W jaki sposób rozpoznajemy motywacje ludzi i ich zachowania? Wykorzystując swoją unikalną wiedzę i język nauki, autorka analizuje codzienne interakcje, w tym:
– podejmowanie decyzji,
– rozwiązywanie i unikanie konfliktów,
– relacje z ludźmi,
– uprzejmość i empatię.
„Jak działają ludzie” to wyjątkowa i wnikliwa eksploracja ludzkiej natury i norm społecznych dokonana przez osobę, która przez wiele lat żyła niejako na ich marginesie. Niezwykła perspektywa dr Camilli Pang wiele mówi o nas samych, o tym, kim jesteśmy i dlaczego robimy to, co robimy. To fascynujący przewodnik po tym, jak dzięki zrozumieniu siebie i innych możemy prowadzić szczęśliwsze życie.
„Sama napisałam instrukcję, jakiej zawsze potrzebowałam. Przewodnik po życiu widzianym z zewnątrz. To właśnie książka, którą trzymasz w ręku”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 300

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (15 ocen)
5
6
1
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Abu-Dalzim

Z braku laku…

Z jednej strony autorce należy się wielki szacunek za to, że przy tak wielu diagnozach udaje jej się funkcjonować na bardzo wysokim poziomie. Z drugiej nie wiem czy można to nazwać książką popularnonaukowa i to jeszcze zasługującą na wysokie nagrody. Pani doktor starała się przedstawić oryginalną syntezę różnych dziedzin nauki i psychologi. Niestety niewiele jest tutaj popularyzacji nauki za to bardzo wiele autobiograficznych wątków i opisów własnego wnętrza. Wszystko to podlane jest żalem do ludzi normalnych za to, że są konformistami i nie idą za swoją dziwnością. Potrzebujemy przecież więcej różnorodności w świecie. Według mnie potrzebujemy zdecydowanie więcej lepszych książek popularnonaukowych.
20
urszulka6

Z braku laku…

Jako osobie bez niepełnosprawności oraz prawidłowo funkcjonującej w społeczeństwie, niesamowicie trudno czytało mi się tą książkę
21
magda883

Dobrze spędzony czas

Autyzm jako supermoc? Tak! Dzięki wnikliwym obserwacjom autorki, osoby w spektrum autyzmu, możemy poznać analogie między białkami, falami teorią termodynamiki i wieloma innymi zjawiskami a zachowaniem ludzi. Ta książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem!
00
anchesenamon02

Z braku laku…

Opis tej książki bardzo mnie zachęcił, jednak w trakcie lektury mój entuzjazm mocno opadł. Doceniam samą ideę, a najciekawsze było dla mnie spojrzenie na świat oczami autorki - w spektrum autyzmu, cierpiącej na ADHD oraz Zespół lęku uogólnionego - i dowiadywanie się w jaki sposób „rozpracowała” pewne tematy (empatia, relacje, porządek, podejmowanie decyzji…) za pomocą nauki. Jednak tu pozytywy się kończą, bo moim zdaniem ciężko cokolwiek, o czym dr Pang pisze odnieść do codziennego życia, a już na pewno książka nie mówi (wbrew szumnemu tytułowi) o tym, „jak działają ludzie”. Poza jedną czy dwiema ciekawymi teoriami nie znalazłam tam niczego wartościowego dla siebie. Niektóre analogie wydawały się mocno wymuszone, inne nietrafione i przesadzone, a temat dotyczący lęku to dla mnie wręcz bełkot. Niestety, jeśli ktoś naprawdę chce się dowiedzieć „jak działają ludzie” - lepiej sięgnąć po bardziej rzetelne pozycje.
00

Popularność




Camilla Pang

Jak działają ludzie

Tytuł oryginału: Explaining Humans

Przekład: Aleksandra Weksej

Original English language edition first published by Penguin Books Ltd, London

Text copyright © 2020 by Camilla Pang

The author has asserted her moral rights

All rights reserved

Copyright for the Polish edition © 2022 by Grupa Wydawnicza Relacja sp. z o.o.

Redakcja: Ewelina Sobol

Korekta: Kamila Wrzesińska

Projekt okładki: Sylwia Budzyńska

Ilustracja na okładce: iStock/newannyart

Skład: Sylwia Budzyńska, Paulina Czyż

ISBN 978-83-66997-93-6

Grupa Wydawnicza Relacja

ul. Łowicka 25 lok. P-3

02-502 Warszawa

www.relacja.net

Wstęp

Po pięciu latach życia na Ziemi zaczęłam podejrzewać, że wylądowałam na niewłaściwej planecie. Pewnie przegapiłam swój przystanek.

Czułam się jak obca we własnym gatunku – jak ktoś, kto rozumie słowa, ale nie potrafi się posługiwać językiem, ktoś, kto wygląda jak inni ludzie, ale nie dzieli z nimi żadnych kluczowych cech.

Siadałam w ogrodzie za domem w kolorowym namiocie przewróconym na bok – w moim statku kosmicznym – rozkładałam przed sobą atlas i zastanawiałam się, co mogę zrobić, żeby wystrzelić się z powrotem na rodzinną planetę.

Ponieważ ten plan się nie powiódł, zwróciłam się do jednej z nielicznych osób, które chyba troszkę mnie rozumiały.

– Mamo, czy jest jakaś instrukcja obsługi ludzi?

Spojrzała na mnie zdumiona.

– No wiesz… taki przewodnik, w którym byłoby napisane, dlaczego ludzie zachowują się tak, jak się zachowują.

Odczytywanie wyrazu twarzy nigdy nie było, nie jest i raczej nie będzie moją mocną stroną, więc nie mogę mieć całkowitej pewności, ale wydaje mi się, że w tamtej chwili zobaczyłam, jak mojej mamie pęka serce.

– Nie, Millie.

To nie miało sensu. Istniały książki o prawie wszystkim, co można znaleźć we wszechświecie, a nie było żadnej, która wyjaśniłaby mi, jak być, żadnej, która przygotowałaby mnie na świat, żadnej, która nauczyłaby, jak pocieszyć kogoś strapionego, jak się śmiać, kiedy inni się śmieją, jak płakać, kiedy inni płaczą.

Wiedziałam, że musi być jakiś powód, dla którego trafiłam akurat na tę planetę, a wraz z upływem lat, rozwojem samoświadomości i wzrostem zainteresowania nauką zdałam sobie sprawę, że powodem jest właśnie to. Sama napiszę instrukcję, jakiej zawsze potrzebowałam – wytłumaczę ludzi innym osobom, które tak jak ja nie rozumieją, i pomogę tym, którym wydaje się, że rozumieją, spojrzeć na wszystko inaczej. Przewodnik po życiu widzianym z zewnątrz. To właśnie książka, którą trzymasz w ręku.

Nie zawsze wydawało się to takie oczywiste ani nawet osiągalne. Jestem osobą, która czytała książki Dr. Seussa podczas przygotowań do egzaminów kończących szkołę średnią. Czytanie fikcji wzbudza we mnie lęk. Ale swoje braki w prawie wszystkich innych dziedzinach nadrabiam wyjątkowym sposobem funkcjonowania mózgu i wszechogarniającą miłością do nauki.

Pozwól, że wyjaśnię. Dlaczego nigdy nie czułam się normalna? Bo nie jestem. Mam ASD (zaburzenia ze spektrum autyzmu), ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi) i GAD (zespół lęku uogólnionego). W połączeniu potrafią stworzyć mieszankę uniemożliwiającą człowiekowi życie. Wiele osób tak tego doświadcza. Życie z autyzmem może przypominać granie w grę komputerową bez konsoli, przygotowywanie obiadu bez garnków i przyborów kuchennych albo wykonywanie utworu muzycznego bez nut.

Osobom z ASD trudniej jest analizować i rozumieć codzienne wydarzenia, ponieważ to, co widzimy lub mówimy, często nie jest w żaden sposób filtrowane. Szybko zaczynamy się czuć przytłoczeni i możemy przejawiać specyficzne zachowania, które sprawiają, że nasze zdolności zostają często przeoczone lub zignorowane. Jestem osobą, która potrafi uporczywie stukać w stół, wydawać dziwaczne piski i co chwilę się wzdrygać, kiedy akurat dopadnie mnie tik nerwowy. Ciągle mówię nie to, co trzeba, nie wtedy, kiedy trzeba, a na filmach śmieję się w smutnych momentach i zadaję mnóstwo pytań w tych kluczowych. Nigdy też nie jestem daleka od całkowitego załamania nerwowego. Jeśli chcesz sobie wyobrazić, jak działa mój mózg, pomyśl o meczu finałowym na Wimbledonie. Piłka – stan mojego umysłu – jest odbijana tam i z powrotem, z coraz większą prędkością. Skacze w górę i w dół, z jednej strony na drugą, jest w ciągłym ruchu. I wtedy nagle coś się zmienia. Jeden z graczy się pośliznął, popełnił błąd albo udało mu się przechytrzyć przeciwnika. Piłka wymyka się spod kontroli. Zaczyna się załamanie.

Życie w takim stanie jest frustrujące, ale też całkowicie uwalniające. Jeśli ktoś jest niedopasowany, oznacza to też, że żyje we własnym świecie – w świecie, w którym sam może ustanawiać zasady. Co więcej, z czasem uświadomiłam sobie, że mój osobliwy koktajl neuroróżnorodności jest również błogosławieństwem, moją życiową supermocą, ponieważ wyposażył mnie w narzędzia umysłowe pozwalające na szybką, skuteczną i całościową analizę problemów. ASD sprawia, że patrzę na świat inaczej i bez uprzedzeń, a lęk i ADHD pozwalają mi przetwarzać informacje z dużą prędkością, podczas gdy mój umysł przeskakuje między nudą a intensywnym skupieniem i rozpatruje wszystkie możliwe wyjścia z każdej sytuacji, w której się znajdę. Moja neuroatypowość postawiła przede mną bardzo wiele pytań dotyczących tego, co to znaczy być człowiekiem, ale dała mi też zdolność do odpowiadania sobie na nie.

Odpowiedzi szukałam w tej dziedzinie, która przynosi mi w życiu najwięcej radości – w nauce. Podczas gdy ludzie są dwuznaczni, często sprzeczni i trudni do zrozumienia, nauka okazuje się wiarygodna i przejrzysta. Nie oszuka cię, nie ukryje prawdziwego znaczenia ani nie będzie cię obgadywać za plecami. W wieku siedmiu lat zakochałam się w książkach naukowych mojego wujka, które okazały się źródłem bezpośrednich, konkretnych informacji, jakich nie mogłam znaleźć nigdzie indziej. W każdą niedzielę wchodziłam do jego gabinetu na piętrze i zanurzałam się w książkach. Czułam się wtedy tak, jakby otworzył się jakiś zawór bezpieczeństwa. Wreszcie znalazłam coś, co mogło mi pomóc zrozumieć zjawisko, które przyprawiało mnie o największy zawrót głowy – innych ludzi. Dla mnie jako osoby nieustannie poszukującej pewności w świecie, który często nie chce jej dać, nauka okazała się najwierniejszą sojuszniczką i najbardziej zaufaną przyjaciółką.

Ponadto wyposażyła mnie w soczewkę, przez którą patrzę teraz na świat, ponieważ wytłumaczyła mi wiele spośród najbardziej tajemniczych aspektów ludzkich zachowań, z którymi spotykam się podczas mojej przygody na planecie Ziemia. Choć wielu osobom nauka może się wydawać zawiła i techniczna, potrafi też rzucić światło na najważniejsze sprawy w życiu. Komórki rakowe mogą nauczyć nas więcej o skutecznej współpracy niż jakiekolwiek ćwiczenia z budowania zespołu, białka w naszym ciele dają nowe spojrzenie na ludzkie relacje i interakcje, a uczenie maszynowe może nam pomóc w podejmowaniu bardziej przemyślanych decyzji. Termodynamika tłumaczy nasze wysiłki zmierzające do stworzenia porządku w życiu, teoria gier wskazuje ścieżkę w labiryncie etykiety towarzyskiej, a ewolucja wyjaśnia, dlaczego nasze opinie tak bardzo się między sobą różnią. Jeśli zrozumiemy zasady naukowe, możemy też lepiej zrozumieć nasze życie i wszystko, co się na nie składa: źródła naszych lęków, fundamenty relacji, funkcjonowanie pamięci, powody sporów, niestabilność emocji czy zakres niezależności.

Nauka stała się dla mnie kluczem otwierającym drzwi do świata, który wcześniej pozostawał przede mną zamknięty. Wierzę też, że lekcje, jakich może udzielić, są ważne dla nas wszystkich, czy jesteśmy neurotypowi, czy neuroatypowi. Jeśli chcemy lepiej rozumieć ludzi, musimy się dowiedzieć, jak ludzie działają – jak funkcjonuje nasze ciało i środowisko naturalne. Biologia i chemia fizyczna, które większość z nas kojarzy tylko z wykresami w podręcznikach, zawierają tak naprawdę osobowości, hierarchie i struktury komunikacyjne – odzwierciedlają to, czego doświadczamy w życiu codziennym, i mogą nam pomóc to wyjaśnić. Jeśli próbujemy zrozumieć jedno bez drugiego, to zachowujemy się tak, jakbyśmy czytali książkę, w której brakuje połowy stron. Lepsze zrozumienie nauki leżącej u podstaw naszego człowieczeństwa i świata, w którym żyjemy, jest kluczowe dla jaśniejszego pojmowania samych siebie i ludzi wokół nas. Tam, gdzie zazwyczaj polegamy na instynkcie, domysłach i założeniach, nauka wprowadza przejrzystość i dostarcza odpowiedzi.

Jestem osobą, która musiała nauczyć się ludzi i ludzkich zachowań, tak jak inni uczą się języków obcych. Po drodze spostrzegłam jednak, że ci, którzy chwalą się własną biegłością, również mają braki w słownictwie i pewnych rzeczy nie rozumieją. Wierzę, że ta książka – instrukcja obsługi, którą stworzyłam dla siebie z konieczności – może pomóc również innym ludziom lepiej zrozumieć relacje, osobiste dylematy i sytuacje społeczne, które kształtują nasze życie.

Odkąd tylko pamiętam, w moim życiu nieustannie powracało jedno pytanie: jak się porozumieć z innymi ludźmi, jeśli nie jest się do tego przystosowanym? Jestem kimś, kto nie wyczuwa instynktownie, czym są miłość, empatia i zaufanie, mimo że rozpaczliwie tego pragnę. Stałam się więc sama dla siebie żywym eksperymentem naukowym: testuję słowa, zachowania i sposoby myślenia, które pomagają mi funkcjonować, nawet jeśli nie w pełni po ludzku, to przynajmniej jako pełnowartościowa członkini własnego gatunku.

Na tej drodze miałam szczęście otrzymać miłość i wsparcie rodziny, przyjaciół i nauczycieli, którzy się o mnie troszczyli (w przeciwieństwie do innych osób, o których przeczytasz w tej książce, a które postępowały zupełnie inaczej). Ze względu na wszystkie przywileje, które otrzymałam w życiu, chciałabym się podzielić moim doświadczeniem tego, co jest możliwe i co da się osiągnąć, kiedy punktem wyjścia jest odmienność. Jako osoba z zespołem Aspergera, który często jest określany jako wysokofunkcjonująca postać autyzmu, jestem zbyt „normalna” w porównaniu z ludźmi stereotypowo autystycznymi i zbyt dziwna w porównaniu z ludźmi neurotypowo normalnymi – dlatego postrzegam samą siebie jako tłumaczkę między dwoma światami, w których żyję.

Wiem też, że tym, co zmieniło moje życie, okazała się świadomość bycia zauważaną i rozumianą. Uzmysłowienie sobie, że jestem pełnowartościową osobą i mam prawo – a właściwie obowiązek – być tym, kim jestem. Każdy ma prawo do więzi z innymi ludźmi, do tego, by go usłyszano i potraktowano poważnie. Zwłaszcza osoby, które z natury mają trudności z nawiązywaniem relacji. Mam nadzieję, że dzięki doświadczeniom i pomysłom, którymi dzielę się w tej książce, będę mogła zarówno podkreślić znaczenie tego, co łączy nas jako ludzi, jak i zaproponować nowe sposoby znajdowania tego wspólnego mianownika.

Zapraszam cię więc na wspólną wędrówkę po osobliwym świecie mojego aspergerowskiego, adehadowskiego mózgu. To dziwne miejsce, ale z pewnością nie nudne. Oprócz notatnika zapakuj też słuchawki – ja rzadko wyjmuję swoje z uszu, ponieważ stanowią użyteczną barierę między mną a zbyt dużą ilością bodźców pochodzących ze świata zewnętrznego. Gotowe? To ruszamy.

1Jak (naprawdę) wyjść poza szablonUczenie maszynowe a podejmowanie decyzji

– Nie da się zaprogramować ludzi, Millie. To po prostu niemożliwe.

Miałam jedenaście lat i spierałam się ze swoją starszą siostrą.

– Jak w takim razie myślimy?

Było to coś, co wtedy przeczuwałam, ale co zrozumiałam dopiero wiele lat później – że sposób, w jaki my, ludzie, myślimy, nie odbiega zbytnio od działania programu komputerowego. Ty też, kiedy czytasz te słowa, jednocześnie przetwarzasz różne myśli. Człowiek, podobnie jak algorytm komputerowy, przyjmuje dane – polecenia, informacje, bodźce zewnętrzne – i odpowiada na nie. Porządkujemy je, a następnie wykorzystujemy do podejmowania świadomych lub nieświadomych decyzji. Przechowujemy je też na później, jak katalogi na dysku, uporządkowane według priorytetu. Ludzki umysł jest niezwykłą maszyną przetwarzającą dane, a jej nieprzeciętna moc stanowi cechę wyróżniającą nasz gatunek.

Wszyscy nosimy w głowach superkomputery. Mimo to wahamy się przy podejmowaniu codziennych decyzji. (Kto z nas nie łamał sobie nigdy głowy nad tym, w co się ubrać, jak sformułować mejla albo co przygotować na obiad?) Mówimy, że nie wiemy, co mamy o czymś myśleć albo że czujemy się przytłoczeni informacjami i możliwościami wyboru, jakie nas otaczają.

Przecież nie powinno tak być, skoro dysponujemy tak potężną maszyną, jak mózg. Jeśli chcemy poprawić swój proces podejmowania decyzji, powinniśmy nauczyć się lepiej wykorzystywać narząd przeznaczony właśnie do tego celu.

Maszyny są być może kiepskim odpowiednikiem ludzkiego mózgu – brakuje im kreatywności, elastyczności i soczewki emocjonalnej – ale mogą nas wiele nauczyć na temat skuteczniejszych sposobów myślenia i podejmowania decyzji. Przyglądając się nauce stojącej za uczeniem maszynowym, możemy poznać różne sposoby przetwarzania informacji i udoskonalić nasze podejście do podejmowania decyzji.

Komputery mogą nauczyć nas wielu różnych rzeczy na temat procesu decydowania i to właśnie o nich opowiem w tym rozdziale. Jedna z tych lekcji może się jednak wydawać osobliwa i nieintuicyjna. Aby lepiej podejmować decyzje, nie musimy być wcale bardziej skupieni, zorganizowani ani uporządkowani w swoim podejściu do interpretowania informacji. Można by się spodziewać, że właśnie w tym kierunku popchnie nas uczenie maszynowe, jednak w rzeczywistości jest odwrotnie. Jak za chwilę wyjaśnię, algorytmy osiągają doskonałe wyniki właśnie dzięki zdolności do pozostawania nieuporządkowanymi, do rozwijania się wśród złożoności i przypadkowości oraz do skutecznego reagowania na zmieniające się okoliczności. Tymczasem my, ludzie, jak na ironię, mamy skłonność do poszukiwania w swoim myśleniu podobieństw i prostych szablonów, uciekamy przed złożoną rzeczywistością, do której maszyny podchodzą po prostu jak do kolejnej porcji danych.

Nam, ludziom, przydałoby się trochę takiej jasności postrzegania i gotowości do bardziej złożonego myślenia o sprawach, które nigdy nie będą proste i przejrzyste. Czas przyznać, że twój komputer jest lepszy w nieszablonowym myśleniu niż ty. Ale jest też dobra wiadomość: może nas tego nauczyć.

Uczenie maszynowe – podstawy

Uczenie maszynowe to pojęcie, które być może zdarzyło ci się słyszeć przy okazji innego szeroko omawianego terminu, jakim jest sztuczna inteligencja (z ang. artificial intelligence, w skrócie AI). Często przedstawia się ją jako kolejny wielki koszmar science fiction. Jest to jednak zaledwie kropla w oceanie najpotężniejszego komputera znanego ludzkości – tego, który siedzi w twojej głowie. Zdolności mózgu do świadomego myślenia, intuicji i wyobraźni pozostawiają daleko w tyle każdy program komputerowy, jaki udało się dotąd stworzyć. Algorytmy mają niewiarygodną moc przetwarzania ogromnych ilości danych i identyfikowania trendów oraz wzorców, do których znalezienia zostały zaprogramowane. Ale są też przeraźliwie ograniczone.

Uczenie maszynowe to gałąź AI. Założenie jest proste: karmimy algorytm dużą liczbą danych, on uczy się wzorców czy też je wykrywa, a następnie przykłada je do nowo napotkanych informacji. W teorii im więcej danych się wprowadzi, tym lepiej algorytm jest w stanie zrozumieć i zinterpretować analogiczne sytuacje, które przedstawi mu się w przyszłości.

To właśnie uczenie maszynowe pozwala komputerowi odróżnić kota od psa, zbadać naturę choroby czy oszacować, ile energii będzie potrzebne w danym domu (a nawet w całym kraju) w danym okresie. Nie wspominając o takich osiągnięciach, jak wygrywanie w szachy albo w go z profesjonalnymi zawodnikami.

Tego typu algorytmy otaczają nas zewsząd i przetwarzają niewiarygodną liczbę danych po to, by określać wszystko, począwszy od tego, który film na Netfliksie ci polecić, a skończywszy na tym, kiedy twój bank ma uznać, że prawdopodobnie cię oszukano, albo które mejle należy wrzucić do spamu.

Choć takie programy komputerowe bledną niemal zupełnie przy ludzkim mózgu, to i tak mają nam coś do powiedzenia o tym, jak skuteczniej wykorzystywać nasze komputery umysłowe. Aby to zrozumieć, przyjrzyjmy się dwóm najpowszechniej stosowanym technikom uczenia maszynowego: uczeniu nadzorowanemu i nienadzorowanemu.

Uczenie nadzorowane

Uczenie maszynowe nadzorowane polega na tym, że mamy już w głowie konkretny wynik i programujemy algorytm tak, żeby go uzyskał.

To trochę jak w podręcznikach do matematyki, w których można sprawdzić rozwiązanie na ostatniej stronie, a potem trzeba wymyślić, jak do niego dojść. Nazywa się to uczeniem nadzorowanym, ponieważ programista z góry zna odpowiedzi. Pytanie tylko, jak sprawić, żeby algorytm zawsze dochodził do właściwego rozwiązania, nawet przy szerokiej gamie możliwych danych wejściowych.

Na przykład, jak się upewnić, że algorytm w samochodzie autonomicznym zawsze odróżni światło czerwone od zielonego albo rozpozna wygląd pieszego? Jak zagwarantować, że algorytm, którego używa się do wspomagania wczesnej diagnostyki raka, poprawnie zidentyfikuje nowotwór?

Na tym polega klasyfikacja, czyli jedno z podstawowych zastosowań uczenia nadzorowanego: staramy się sprawić, żeby algorytm poprawnie coś oznaczył i wykazał (a z czasem też poprawił) swoją niezawodność w wykonywaniu tego zadania we wszelkiego rodzaju rzeczywistych sytuacjach. Uczenie maszynowe nadzorowane pozwala stworzyć algorytmy, które potrafią działać z wielką skutecznością i które mają wiele różnych zastosowań, jednak w gruncie rzeczy nie są niczym więcej niż bardzo szybkimi narzędziami do sortowania i etykietowania, które stają się tym lepsze, im częściej się ich używa.

Uczenie nienadzorowane

Tymczasem w uczeniu nienadzorowanym nie wiemy na początku, jaki powinien być wynik. Nie znamy właściwej odpowiedzi, którą algorytm miałby znaleźć. W zamian za to programujemy go tak, żeby spojrzał na dane i zidentyfikował wewnętrzne wzorce. Na przykład, gdybyśmy dysponowali konkretnymi danymi na temat grupy wyborców albo klientów i chcieli zrozumieć ich motywacje, moglibyśmy posłużyć się uczeniem maszynowym nienadzorowanym do tego, żeby wykryć i pokazać trendy wyjaśniające ich zachowanie. Czy osoby w określonym wieku robią zakupy o określonej porze dnia i w określonym miejscu? Co łączy ludzi mieszkających na konkretnym obszarze, którzy zagłosowali na daną partię polityczną?

Ja sama w swojej pracy, w której zajmuję się badaniem struktury komórkowej układu odpornościowego, korzystam z uczenia maszynowego nienadzorowanego do identyfikowania wzorców w populacjach komórek. Szukam wzorców, ale nie wiem, jakie są ani gdzie się znajdują, i dlatego stosuję metodę nienadzorowaną.

Jest to tak zwana klasteryzacja, czyli grupowanie danych na podstawie wspólnych cech i tematów, bez próby klasyfikowania ich jako z góry określone A, B lub C. Metoda ta sprawdza się, kiedy znamy szerokie obszary, które chcemy zbadać, ale nie wiemy, jak to zrobić ani nawet od czego zacząć spośród mnóstwa dostępnych danych. Ta technika ma też zastosowanie w sytuacjach, w których chcemy, żeby dane przemówiły same za siebie, zamiast narzucać z góry przyjęte wnioski.

Podejmowanie decyzji – pudełka i drzewa

Przy podejmowaniu decyzji mamy podobny wybór. Możemy arbitralnie wyznaczyć liczbę możliwych rozwiązań i wybrać spomiędzy nich, spojrzeć na problem od góry i wyjść od pożądanej odpowiedzi, tak jak w uczeniu nadzorowanym. Przykładem może tu być firma, która ocenia, czy kandydat na dane stanowisko posiada określone kwalifikacje i pewien minimalny poziom doświadczenia. Ale możemy też zacząć od dołu i piąć się w górę po gałęziach danych, znajdować drogę wśród szczegółów, aż w końcu wnioski wyłonią się same z siebie – to podejście nienadzorowane. Gdybyśmy mieli posłużyć się naszym przykładem rekrutacyjnym, byłaby to sytuacja, w której pracodawca rozpatruje osiągnięcia każdej osoby i przygląda się wszystkim dostępnym danym – osobowości, umiejętnościom zbywalnym, zapałowi do pracy, zainteresowaniom i zaangażowaniu – zamiast podejmować decyzję, opierając się na wąskich, z góry przyjętych kryteriach. Takie podejście, prowadzące z dołu do góry, to naturalny wybór w przypadku osób ze spektrum autyzmu, ponieważ łączenie ze sobą precyzyjnie wyselekcjonowanych szczegółów i wyciąganie wniosków na tej podstawie jest czymś, co świetnie nam wychodzi. Tak naprawdę nie mamy wyjścia – musimy to robić, analizować wszystkie dostępne informacje i możliwości, żeby w ogóle zbliżyć się do jakiegokolwiek wniosku.

Lubię wyobrażać sobie te dwie metody podejmowania decyzji jako z jednej strony składanie pudełek (decydowanie nadzorowane), a z drugiej – hodowanie drzewa (decydowanie nienadzorowane).

Myślenie pudełkami

Pudełka są pewniejszą opcją. Porządkują dostępne dane i możliwości w jasno określony kształt, który da się obejrzeć ze wszystkich stron i wtedy wybór staje się oczywisty. Można poskładać pudełka, ustawić z nich wieżę i stanąć na niej. Pasują do siebie, są niezmienne i logiczne. To ładny, uporządkowany sposób myślenia – zawsze wiesz, jaki masz wybór.

Tymczasem drzewa rozrastają się organicznie i czasem wymykają się spod kontroli. Mają wiele gałęzi, a z nich zwisają kępy liści, które same są pełne ukrytych złożoności. Drzewo może nas poprowadzić w różnych kierunkach i wiele z nich okaże się dla naszej decyzji ślepymi uliczkami albo kompletnymi labiryntami.

To co jest lepsze? Pudełko czy drzewo? Prawda jest taka, że potrzebujemy obydwu, jednak w rzeczywistości większość ludzi zamyka się w pudełkach i nigdy nie wchodzi nawet na pierwszą gałąź drzewa decyzyjnego.

Tak przynajmniej było ze mną. Myślałam pudełkami, zawsze i wszędzie. W obliczu tak wielu rzeczy, których nie rozumiałam i nie mogłam zrozumieć, chwytałam się kurczowo każdego skrawka informacji, jaki tylko wpadł mi w ręce. Gdzieś pomiędzy zapachem grzanek przypalających się codziennie o 10.48 a głosami szkolnych koleżanek plotkujących w grupkach, oddawałam się swojemu odpowiednikowi rozrywki – grom komputerowym i czytaniu książek naukowych.

Przez wszystkie lata uczęszczania do szkoły z internatem co wieczór rozkoszowałam się swoją samotnością, czytając i przepisując wybrane fragmenty z książek przyrodniczych i matematycznych. Stanowiły dla mnie niezawodne instrukcje obsługi. Czerpałam wielką przyjemność i ulgę z powtarzania tej procedury wciąż od nowa z różnymi książkami naukowymi, chyba tylko po to, by wspiąć się na wyżyny jakiegoś grawitacyjnego rozumienia świata, który się przede mną rozciągał. To była moja kontrolowana logika. To, co czytałam, pomagało mi formułować zasady, które stawały się nienaruszalne – od „właściwego” sposobu jedzenia, przez „właściwy” sposób rozmawiania z ludźmi, po „właściwy” sposób przemieszczania się między salami. Wpadłam w błędne koło: znałam to, co lubiłam, i lubiłam to, co znałam, a przy tym bezmyślnie powtarzałam sobie ciągi tego, co „powinnam”, bo wydawało się to pewne i bezpieczne.

A jeśli nie siedziałam w swoich książkach, to obserwowałam: zapamiętywałam numery z tablic rejestracyjnych w czasie podróży samochodem albo kontemplowałam przy stole kształty paznokci innych osób. Jako obca w szkole regularnie posługiwałam się tym, co teraz potrafię już nazwać klasyfikacją, do zrozumienia nowych ludzi pojawiających się w moim świecie. Gdzie się wpasują w tę rzeczywistość niewypowiedzianych zasad społecznych i zachowań, które z takim trudem usiłowałam rozwikłać? Do której grupy się przyłączą? W które pudełko mogę ich włożyć? Gdy byłam małym dzieckiem, upierałam się nawet, żeby spać w kartonowym pudle, bo zarówno w dzień, jak i w nocy lubiłam poczucie zamknięcia w bezpiecznym kokonie (mama podawała mi wtedy ciastka przez „klapkę” wyciętą w ściance).

Jako osoba myśląca pudełkami chciałam wiedzieć wszystko o świecie i ludziach wokół mnie, ponieważ miałam nadzieję, że im więcej danych zgromadzę, tym lepsze decyzje będę potrafiła podejmować. Ponieważ jednak nie dysponowałam skutecznym mechanizmem przetwarzania tych informacji, gromadziłam je po prostu w coraz liczniejszych pudełkach pełnych bezużytecznych przedmiotów – jak rupieciarze, którzy nie potrafią nic wyrzucić. Ten proces praktycznie mnie paraliżował, bywały dni, kiedy nie mogłam nawet wstać z łóżka, bo tak intensywnie myślałam, pod jakim kątem powinnam ustawić swoje ciało. Im więcej pudełek z niepotrzebnymi informacjami gromadziłam w swoim umyśle, tym bardziej zagubiona i wyczerpana się czułam, ponieważ wszystkie te pudełka zaczynały wyglądać tak samo.

Dodatkowo mój umysł interpretował informacje i polecenia w całkowicie dosłowny sposób. Któregoś razu pomagałam mamie w kuchni i mama poprosiła, żebym wyszła do sklepu po parę rzeczy. „Kup pięć jabłek, a jeśli będą jajka, kup dwanaście”. Możesz sobie wyobrazić, jak się zdenerwowała, kiedy wróciłam z dwunastoma jabłkami (bo w sklepie były jajka). Jako osoba myśląca pudełkami nie potrafiłam uciec od całkowicie dosłownych ram takiego polecenia i do dzisiaj miewam z tym problemy – do niedawna byłam przekonana, że istnieje szkoła życia, do której można się zapisać.

Klasyfikacja to bardzo ważne narzędzie, przydatne do podejmowania szybkich decyzji w takich sprawach jak wybór ubioru czy filmu, ale nakłada mocne ograniczenia na naszą zdolność do przetwarzania i interpretowania informacji oraz do podejmowania złożonych decyzji, kiedy na podstawie przeszłych doświadczeń musimy określić przyszłość.

Kiedy próbujemy klasyfikować nasze życie, czyli myśleć pudełkami, zamykamy się na wiele opcji i ograniczamy wachlarz możliwych rozwiązań. Znamy tylko jedną drogę do pracy, przyrządzamy ciągle te same potrawy, chodzimy w te same miejsca. Myślenie pudełkami zawęża nam horyzont do tych rzeczy, które już znamy, i do „danych” życiowych, które już zgromadziliśmy. Nie pozostawia wiele przestrzeni na to, żeby spojrzeć na coś inaczej, uwolnić się od uprzedzeń albo spróbować czegoś nowego i nieznanego. To umysłowy odpowiednik robienia za każdym razem tych samych ćwiczeń na siłowni – z czasem ciało się przystosowuje i trening przynosi coraz mniej imponujące rezultaty. Aby osiągać cele, trzeba stawiać przed sobą wyzwania i wychodzić poza szablon – wydostawać się z pudełek, które im dłużej w nich siedzimy, tym bardziej nas ze wszystkich stron ograniczają.

Myślenie pudełkami zachęca nas też, żebyśmy postrzegali każdą naszą decyzję jako całkowicie dobrą albo całkowicie złą i opatrywali je odpowiednimi etykietami, tak jak algorytm, który ma odróżnić chomika od szczura. Nie pozostawia przestrzeni na niuanse, szarości ani na rzeczy, których jeszcze nie rozważaliśmy albo nie odkryliśmy – takie, które mogłyby nam się spodobać albo w których moglibyśmy okazać się dobrzy. Jako osoby myślące pudełkami mamy skłonność do klasyfikowania samych siebie ze względu na to, co lubimy, czego chcemy w życiu i w czym jesteśmy dobrzy. A im bardziej uwewnętrzniamy tę klasyfikację, tym mniej jesteśmy skłonni do szukania poza jej granicami i do sprawdzania samych siebie.

Porządkowanie dostępnych danych ze względu na wnioski jest też podejściem z gruntu nienaukowym – powinno być dokładnie odwrotnie. Jeśli nie masz w sobie przekonania, że znasz odpowiedź na każde możliwe pytanie, jeszcze zanim zgromadzisz dane, to myślenie pudełkami ograniczy twoją zdolność do podejmowania dobrych decyzji. Przyjemnie jest mieć jasno określone możliwości wyboru, ale jest to prawdopodobnie złudny komfort.

Właśnie dlatego powinniśmy zrezygnować z pudełek, którymi posługujemy się przy podejmowaniu decyzji, i nauczyć się paru rzeczy od algorytmów nienadzorowanych (albo jeśli wolisz, cofnąć się do dzieciństwa i wspiąć na parę drzew).

Być może dziwi cię, że polecam chaotyczną i nieustrukturyzowaną metodę zamiast pozornie uporządkowanej i logicznej. Czy umysł ścisły nie ma naturalnej skłonności do wybierania tej drugiej? Otóż nie. Wręcz przeciwnie. Choć drzewo może się wydawać bezładne, właśnie dzięki temu stanowi o wiele prawdziwsze odzwierciedlenie naszego życia niż proste krawędzie pudełka. Mimo że myślenie pudełkami uspokajało mnie kiedyś w mojej autystycznej potrzebie przetwarzania i gromadzenia informacji, z czasem uświadomiłam sobie, że klasteryzacja jest dużo skuteczniejszym sposobem na zrozumienie otaczającego mnie świata i znajdowanie w nim swojej drogi.

2Jak zaakceptować własną dziwacznośćBiochemia, przyjaźń i siła różnorodności

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

3Jak zapomnieć o doskonałościTermodynamika, porządek i nieporządek

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

4Jak odczuwać strachŚwiatło, refrakcja i strach

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

5Jak znaleźć harmonięTeoria fal, ruch harmoniczny i odnajdywanie częstotliwości rezonansowej

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

7Jak osiągać swoje celeFizyka kwantowa, teoria sieci i wyznaczanie celów

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

8Jak empatyzować z innymiEwolucja, prawdopodobieństwo i relacje

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

9Jak nawiązywać kontakty z innymiWiązania chemiczne, oddziaływania podstawowe i kontakty międzyludzkie

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

10Jak uczyć się na własnych błędachUczenie głębokie, pętle sprzężenia zwrotnego i ludzka pamięć

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

11Jak być uprzejmymTeoria gier, systemy złożone i etykieta

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Posłowie

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Podziękowania

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.