Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy czujesz, że mimo swojej wysokiej inteligencji masz trudności z odnalezieniem swojej życiowej ścieżki? Czy masz wrażenie, że twoje zdolności raczej stają ci na przeszkodzie, niż pomagają w życiu? Czy zmagasz się z problemami w rodzinie, pracy i wśród znajomych? Czy czujesz, że nikt cię nie rozumie, a wszystkie twoje pomysły są wyśmiewane lub nie masz odwagi zabrać się za ich realizację? Czy doświadczasz poczucia inności? Wielu bardzo zdolnych dorosłych wciąż czuje się źle ze swoją niezwykłością. Poczucie inności, będącej wynikiem wyższej, a zarazem odmiennej inteligencji, zepchnęło ich na margines życia, przez co wciąż nie odnaleźli swojej ścieżki i cierpią z powodu impasu, w którym utknęli. Skrycie marzą o wolności, mając nadzieję, że ich inność w końcu przestanie być więzieniem, a stanie się źródłem radości i inspiracji. Celem psycholożki Monique de Kermadec jest danie nadinteligentnym ludziom nadziei, wskazanie im działań, które sami będą musieli podjąć, i etapów, które powinni pokonać, żeby dojść do celu, jakim jest pogodzenie się ze swoją szczególną osobowością i nauczenie się, jak ją wykorzystywać. Jeśli więc pragniesz wieść bogatsze, bardziej satysfakcjonujące i zgodne z twoimi najgłębszymi aspiracjami życie, jeśli przeczuwasz w sobie olbrzymi potencjał, ale nie wiesz, jak go wykorzystać, ta książka jest dla ciebie. Uwolnij się wreszcie od dręczącego poczucia winy i wrażenia, że zachowujesz się egoistycznie lub szkodzisz innym. Zacznij wreszcie być dumny z własnej odmienności i skorzystaj z wszystkich płynących z niej bogactw. Bo dzięki samopoznaniu i uważnemu wsłuchaniu się w siebie możesz odmienić swoje życie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 167
List w butelce
Szanowna Pani de Kermadec,
czuję się zagubiona, nie wiem, co robić. Od małego byłam kompletnie wyalienowana, najpierw w rodzinie, a następnie wśród wszystkich otaczających mnie ludzi. Wciąż mi powtarzano, że nie jestem taka jak wszyscy, że wszystko analizuję, że dzielę włos na czworo, że na wszystko patrzę w odmienny sposób. Choć często słyszałam te zarzuty, nie bardzo je rozumiałam. Pewnego dnia ktoś podarował mi książkę o nadzdolnych dorosłych i zaczęłam czytać… o sobie. To był mój portret! Przeżyłam szok. Nagle poczułam się zrozumiana, odzyskałam kontakt z sobą samą. Wiele razy wyrzucałam z siebie gniew. Minął rok, a ja wciąż nie wiem, co z tym zrobić, co o tym myśleć. Rozmawiałam z mamą, która opowiedziała mi na przykład, że już jako czterolatka potrafiłam samodzielnie czytać i że nauczyłam tego starsze rodzeństwo, i o mnóstwie podobnych rzeczy. Muszę powiedzieć, że po części mam to gdzieś, bo na dzisiaj wiem tyle: mam koszmarną pracę, która mnie unieszczęśliwia, ale czuję się tak głupia, że nie wiem, jak mogłabym odnieść sukces w innym zawodzie. Nie mam pojęcia… Kiedy moja córka również nauczyła się czytać w wieku czterech lat, nic nie powiedziałam. Wstydzę się tego. Sądzę, że mój syn też nie miewa się za dobrze. Przeżywa wszystko równie mocno jak ja i cierpi z tego powodu. Już tego nie wytrzymuję. Nie wiem, co zrobić, żeby to zmienić. Czy mogłaby mi Pani pomóc? Niemożliwe, żebym była inteligentna. Wiem o tym. Jestem pewna, że to nie może być to. Mam już dość. Co robić?
S.
Wstęp
Pianistka Hélène Grimaud w pięknej autobiografii zatytułowanej Dzikie wariacje4 wspomina dręczące ją od dziecka poczucie odmienności, które niepokoiło jej rodziców. Przywołuje słowa zaczynające się od „nie”, którymi opisywali ją nauczyciele: „niemożliwa”, „niepodporządkowana”, „nieokiełznana” oraz te najgorsze – „nieprzewidywalna” i „nieprzystosowana”. Hélène Grimaud, nadzdolna w dziedzinie muzyki, odnalazła przynajmniej wąską ścieżkę, na którą skierowała ją jej wyjątkowość. A ilu jest takich, którzy podobnie jak Stéphanie, autorka zacytowanego powyżej wstrząsającego listu, zaplątani we własną odmienność, idą przez życie nieporadnie niczym baudelaire’owski albatros, narażeni na ból i drwiny tylko dlatego, że odstają od ogółu?
Tę książkę kieruję właśnie do nich. Do dorosłych, których poczucie inności – będącej wynikiem wyższej, a zarazem odmiennej inteligencji – zepchnęło na margines, którzy wciąż nie odnaleźli swojej ścieżki i cierpią z powodu impasu, w jakim utknęli. Postawiłam sobie za cel odpowiedzieć na liczne pytania, jakie zadają sobie ci, którzy nie chcą już dłużej cierpieć z powodu własnej odmienności, ale pragną żyć życiem bogatszym, bardziej satysfakcjonującym i zgodnym z ich najgłębszymi aspiracjami. Tym, którzy przeczuwają w sobie potencjał, ale nie wiedzą, jak wykorzystać go w życiu. To książka dla wszystkich, których zdolności podziwiano, kiedy byli dziećmi, ale którzy dotąd nie mogli i nie potrafili ich wykorzystać.
W dorosłości losy takich ludzi są bardzo różne. Niektórzy czują potrzebę oddania się jakiejś pasji, która staje się nicią przewodnią ich życia. Część z nich osiąga sławę. Inni, bardziej wycofani, prowadzą spełnione życie, choć ich bliscy nie uważają, by odnieśli oni sukces. Zbyt wielu jest jednak takich, którzy doświadczają zagubienia, a nawet depresji. Ich odmienność, niewłaściwie przeżywana i niezrozumiana przez otoczenie, więzi ich w klatce, z której nie potrafią się wydostać. Kim są? Nie wszyscy z nich mają ponadprzeciętny poziom IQ, wszyscy jednak podchodzą do świata i problemów w oryginalny, osobisty sposób. Ich reakcje są niestandardowe. Uczą się w sposób nietypowy, a ich zainteresowania wykraczają poza utarte ścieżki. I jak inni wyraźnie odmienni ludzie padają ofiarą dyskryminacji.
Kierując się własnym doświadczeniem klinicznym, chciałabym im powiedzieć, że w życiu pojawiają się czasem kluczowe sytuacje, które wymagają od nas absolutnego zaangażowania, pójścia na kompromis albo buntu. W takich chwilach „odmiennym” dorosłym znacznie trudniej się odnaleźć niż reszcie ludzi, niezależnie od wieku przeżywającego je człowieka, jego osobowości i wybranego przez niego sposobu na rozwijanie własnych zdolności i aspiracji, a także od tego, jakie osoby – czy te przychylne, czy wrogo nastawione – spotka on na swojej drodze. Napisałam tę książkę, gdyż chciałam powiedzieć takim dorosłym, że nigdy nie jest za późno, by stawić czoło tym sytuacjom lub by je zainicjować.
Aby to zrobić, będzie trzeba metodycznie i z właściwym rozeznaniem zadać sobie odpowiednie pytania na swój temat i nauczyć się poznawać siebie. To kolejny cel tej książki. Bo dzięki samopoznaniu i uważnemu wsłuchaniu się w siebie można zbudować swoją pozytywną samoocenę. Ten wstępny etap jest konieczny, by móc planować przyszłość, dokonywać wyborów, dzięki którym życie jest harmonijne, znajdować siłę do motywowania siebie i wreszcie stawiać czoło nieuniknionym przeszkodom na drodze do samorealizacji. Gdy ta pierwsza faza, uważana za podstawową przez niemal wszystkie filozofie Wschodu, dobiegnie końca, tworzy się przestrzeń na rozwijanie inteligencji emocjonalnej, inteligencji relacyjnej i wreszcie inteligencji twórczej, która jest mocną stroną nadzdolnych dorosłych, a słabą – wszelkich systemów nauczania. Każdemu wedle jego natury, wedle jego atutów i słabości. Zadaniem tej książki jest też wesprzeć dorosłych w sięganiu po pomoc, w dostrzeganiu, kiedy jest na nią stosowne miejsce i czas.
Ale skoro – jak sama twierdzę – każdy z adresatów tej książki jest tak wyjątkowy, jak może ona pretendować do miana przewodnika czy przydatnej instrukcji obsługi? W trakcie wieloletniej praktyki psychologicznej, a także pracy w gabinecie psychoterapeutycznym, spotkałam ponad tysiąc nadzwyczajnych mężczyzn i kobiet. Nauczyli mnie, że o ile każdy z nich jest w swej istocie wyjątkowy, dosłownie nadzwyczajny, o tyle niektóre ich mocne strony, słabości i specyficzne sposoby widzenia świata się pokrywają. Prawie wszyscy doświadczają trudności w nazywaniu i analizowaniu swojego bólu oraz w radzeniu sobie z rozczarowaniami w miłości, przyjaźni, relacjach rodzinnych i zawodowych. Jako dzieci byli rozwinięci ponad swój wiek, a w wieku dorosłym ich kompleksy, trudności i specyficzne spojrzenie na świat przerodziły się w brak pewności siebie; wszyscy doświadczają frustracji, ponieważ ich główne aspiracje pozostają niezaspokojone. Otoczenie, przerażone oryginalnością i odstręczane innością takich osób, hamuje je w realizowaniu ich pragnień. Ogromna większość z nich, aby nie budzić niepokoju, zmuszona jest do noszenia masek, do okolicznościowego mimetyzmu społecznego, w którym się dusi. I wtedy z głębin dzieciństwa powraca do tych ludzi oczekiwanie, żeby ktoś im pozwolił żyć w zgodzie z tym, kim są – ale tego nikt już nie może zrobić.
Wszyscy oni pragną wolności, mając nadzieję, że ich odmienność przestanie być więzieniem. Niniejsza książka powstała po to, by zaspokoić to pragnienie i nadzieję oraz wskazać im działania, które sami będą musieli podjąć, i etapy, które będą musieli pokonać, żeby dojść do celu. Byłabym szczęśliwa, gdyby tacy dorośli – wyjątkowe, bogate istoty, z którymi spotkania dały mi tak wiele i tak bardzo poszerzyły moje horyzonty – po przeczytaniu tych stron poczuli, że mogą być sobą, że w pełni przyjmują swoje życie i zaczną szukać własnej drogi. Byłabym szczęśliwa, gdyby znalazłszy ją, rozwinęli skrzydła i poczuli się spełnieni, uwolnieni wreszcie od dręczącego ich poczucia winy i wrażenia, że zachowują się egoistycznie czy szkodzą innym. Gdyby wreszcie zaczęli być dumni z własnej odmienności i gotowi korzystać z wszystkich płynących z niej bogactw.
1.
Jak rozpoznać nadzdolnego dorosłego?
Zanim podejmę temat, którym zajmuję się od 25 lat, i napiszę, jak radzić sobie z przejściowymi porażkami i ogólnym poczuciem dyskomfortu, muszę sprecyzować, na czym polega nadzdolność, co ją cechuje i w jaki sposób odczuwają ją ci, którzy z nią żyją, a w jaki ci, którzy ją obserwują.
„Odmienność” to modne słowo, często je słyszymy w amerykańskich filmach. „Trzeba go kochać, bo jest odmienny”; „Musimy go akceptować pomimo jego odmienności” i co za tym idzie, „Jesteśmy jedną rodziną” – to z pewnością najczęściej powracające slogany w komediach i tragikomediach produkowanych za oceanem. Wyrażają one jednocześnie żywotną potrzebę indywidualności w świecie dążącym do globalizacji, uniformizacji, jednorodnego myślenia i działania na podstawie chwytliwych haseł, a także trudności tych, którzy nie myślą, nie postępują i nie żyją tak jak większość osób w ich otoczeniu.
Odmienność może być postrzegana jako atut lub jako upośledzenie, w zależności od reakcji świata zewnętrznego i od tego, jaki stosunek ma do niej osoba, która z nią żyje. Jeśli świat zewnętrzny ją osądza, czuje się ona odmienna i ocenia swoją odmienność negatywnie. Na przykład człowiek bardzo wysoki może albo chodzić zgarbiony, żeby ukryć swój wzrost, albo realizować się w koszykówce czy modelingu. Podobnie jest z odmiennością na poziomie intelektualnym – można próbować ją ukrywać, żeby zostać zaakceptowanym przez grupę i nie zrazić do siebie jej członków, lub wykorzystać inteligencję do zdobycia wykształcenia wyższego.
Podejście osoby odmiennej do własnej odmienności ma więc wpływ na jej sposób postępowania i stosunek do świata, a zatem i na obraną drogę. W dużym stopniu będzie ono determinować życiowe wybory, a środowisko, w zależności od nastawienia do takiego człowieka, będzie tym wyborom sprzyjać lub je utrudniać. Kolor skóry, orientacja seksualna czy płeć są neutralne. Ale mogą się stać czynnikami dyskryminującymi z powodu osądu środowiska, nawet jeśli osoba, której ten osąd dotyczy, nie wyznaje panujących w nim stereotypów. We francuskich przedszkolach już w grupie średniaków dziecko uczy się znajdowania w zbiorze elementów „intruza”. W starszakach ćwiczy identyfikowanie „takiego samego”. Każdy pierwszoklasista potrafi więc porównywać, włączać i wykluczać. Wiemy, jak okrutna jest grupa wobec osoby, którą zaszufladkowała jako odmieńca. Wskaźnikiem wpływu odmienności na życie człowieka jest poziom odczuwanego przez niego bólu… I nawet jeśli z wiekiem taki człowiek obojętnieje na spojrzenia innych, jego wybory i horyzonty już zostały ograniczone przez zakazy i cierpienia, których źródłem jest osąd środowiska.
Osoba odmienna i często absolutnie samotna bardzo szybko uczy się, jak się psychicznie chronić przed trudnościami w życiu osobistym. Niektórzy idą naprzód i osiągają sukces. U innych pogłębia się rozszczepienie między ich najgłębszą osobowością i wyznawanymi wartościami a osobowością pozorną, maską, która ich chroni i służy im do integracji z otoczeniem. Jeszcze inni, by osiągnąć akceptację otoczenia, uciekają się do autoironii i konsekwentnie unikają kłopotliwych pytań, które mogłyby podważyć ich „normalność”. Te wybiegi nijak nie zmieniają jednak ich sytuacji: cokolwiek by zrobili, i tak wciąż będą inni.
Odmienność, o której mówię, nie jest nieokreślonym wrażeniem wynikającym z trudności w dostosowaniu się do otoczenia ani tym bardziej z jakiegoś zaburzenia na poziomie psychiki. Jest ona cechą szczególnej grupy ludzi, których nazywam nadzdolnymi dorosłymi. Bada się ją serią testów, o których będzie mowa później. Rodzi ona u nadzdolnej osoby specyficzny dyskomfort, do czego również wrócimy, który – jeśli się nad nim nie pracuje – stopniowo prowadzi do przygnębienia, bierności, a nawet depresji, a te pociągają za sobą niepowodzenia w życiu uczuciowym, społecznym i zawodowym. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że społeczeństwo paradoksalnie wyolbrzymia odmienność, wynosząc ją do mocy prawa, ale jednocześnie ją marginalizuje i coraz gorzej toleruje. Równolegle z rosnącą liczbą głosów domagających się dziś prawa do odmiennego myślenia, działania i życia społeczeństwo wykształciło w sobie mechanizmy służące do piętnowania i odrzucania tych, których zredukowało do ich odmienności. A kiedy u nadzdolnego dorosłego z nieprzeciętnym IQ występuje dodatkowa odmienność – bo na przykład jest homoseksualistą, kobietą czy cudzoziemcem – wówczas dla ogółu staje się on „wyłącznie tym innym i nikim poza tym, tylko i wyłącznie innym” – by użyć słów psychologa Claude’a Geetsa z artykułu La peur de la différence5 („Strach przed innością”). Skumulowanie dwóch odmienności pogłębia cierpienie. Wybitnej inteligencji towarzyszą wybitna świadomość oraz ogromna wrażliwość, a to są dwa podstawowe źródła psychicznej kruchości. Wyrazista osobowość nadzdolnego dorosłego wraz z jej złożonością i zdolnością do automotywacji może zostać uśpiona, stłumiona, ale nigdy nie umiera. Nadzdolny pozostaje kimś „jakościowo” oraz „ilościowo” odmiennym.
Każdy człowiek chce się odróżniać od innych i broni swojej wyjątkowości – czy to przez sposób bycia, życia czy ubierania się. Każdy niczym akrobata balansuje na linie między lękiem przed utratą własnego ja, roztopieniem się i rozpłynięciem w anonimowym tłumie a strachem przed wykluczeniem, odrzuceniem czy nawet wygnaniem ze społeczności. W przypadku ludzi nadzdolnych ta lina jest bardzo napięta – mają oni silną pokusę mylenia odmienności z nienormalnością. Jedni nie potrafią przekroczyć granicy oddzielającej ich od ogółu, dla innych jest ona zatarta. Niektórzy cierpią, ponieważ nie potrafią ustalić, co właściwie myślą, powstrzymują się od postawienia sobie pytania: „Kim jestem?” i wzięcia pod uwagę choćby hipotezy, że mogą należeć do dorosłych o wybitnej inteligencji.
Większość osób z nadwydajnością intelektualną w pierwszej chwili odrzuca postawioną diagnozę. Coś takiego jak wybitna inteligencja w ich pojęciu może dotyczyć, podobnie jak niewinność, tylko dzieci i mija wraz z wiekiem. Jak wielu innych sądzą też, że powinna się ona przejawiać w spektakularnym sukcesie potwierdzonym błyskotliwą karierą naukową, osiągnięciami w najbardziej elitarnych dziedzinach, takich jak matematyka i fizyka, czy wysokim stanowiskiem w firmie. Wystarczy jednak, że taki człowiek weźmie tę hipotezę pod uwagę i sprawdzi ją, a krępujące go od dzieciństwa więzy zakazów, niezrozumienia, poczucia winy pękną. Uświadomi sobie wówczas, że musi zaakceptować swoją odmienność, tolerując blaski i cienie swojej inteligencji. Blaski, czyli zakopane gdzieś w głębinach pamięci marzenia o tym, kim będzie lub czego dokona. I cienie, czyli fakt, że wybitna inteligencja, w teorii oklaskiwana i podziwiana, na co dzień bywa lekceważona, kwestionowana, a często nawet znienawidzona. Ale to właśnie ona – jeśli się ją zrozumie, przepracuje i rozwinie – pozwala ominąć te przeszkody.
Jak zobaczymy dalej, odmienność nie stanowi wyłącznie źródła cierpienia. Kiedy człowiek nadzdolny zrozumie, że nie jest ona upośledzeniem, może za to być prawdziwym atutem i punktem wyjścia do wybitnych osiągnięć, jego spojrzenie na świat się zmienia. Oczywiście na drodze każdego dorosłego zawsze mogą się pojawić jednostki niezdolne do zrozumienia oryginalności i bogactwa jego osobowości, gotowe rzucać mu kłody pod nogi. Jeśli nadzdolny nie zna sposobów i nie ma kompetencji potrzebnych, by poradzić sobie z taką wrogością i na nią odpowiedzieć, może się w jej obliczu zniechęcić, zrezygnować z siebie i z własnego rozwoju. Doświadczył już tylu wahań w związku ze swoim pragnieniem zaangażowania w poprawę czy zmianę sytuacji i jest tak bardzo zmęczony częstym dylematem: przedstawić swoje pomysły i dać się zauważyć, czy milczeć i roztopić się w tłumie. Ale jeśli sobie uświadomi, że jego odmienność jest wielką zaletą i że zamiast trwonić energię na jej ignorowanie i kwestionowanie, powinien ze wszystkich sił ją rozwijać, zapanuje nad swoim życiem i – jak powiedział Nietzsche – „stanie się tym, kim jest”.
Tacy dorośli muszą jednak wiedzieć, że są nadzdolni czy nadwydajni intelektualnie. Tymczasem większość z nich nie została w dzieciństwie przebadana. Ponieważ nie otrzymali takiej diagnozy, napotykając na trudności czy powtarzające się porażki w dorosłym życiu, skłonni są deprecjonować i kwestionować własną wartość, a nawet obarczać się winą i karać.
Warto wiedzieć, że nadzdolność nie mija z wiekiem. Ma raczej tendencję do pogłębiania się – podobnie jak charakterystyczne dla niej nadwrażliwość i perfekcjonizm. Cechy te, jeśli nie znajdują ujścia czy przynajmniej racjonalnego wytłumaczenia w ramach postawionej diagnozy nadwydajności intelektualnej, rozumiane są jako ułomności, potęgując izolację i zamknięcie w sobie. Trudno nawet policzyć nadzdolnych dorosłych, za radą bliskich trafiających do psychologa i otrzymujących złą diagnozę, wskutek której leczy się u nich zaburzenia zachowania.
Posługując się tą samą logiką, nadzdolni dorośli mają skłonność do postrzegania własnych zdolności jako czegoś zwyczajnego, a tych, którzy mają inne niż oni talenty, uważają za wybitnych. Krótko mówiąc, czują się odmienni, nie wiedzą, dlaczego tak jest, i cierpią. Oto co o takich obdarzonych wybitną inteligencją jednostkach pisał Kant: „W umyśle tego, kto postrzega siebie jako do owych spraw powołanego, sama z siebie pojawia się skromność (…), brak zaufania do własnych talentów polegający na tym, że nie podejmuje się decyzji samemu, lecz zasięga rady innych”6. Pierwszą pomocą, jakiej w ramach terapii może udzielić specjalista po zdiagnozowaniu wybitnej inteligencji, jest sporządzenie wraz z diagnozowaną osobą tabeli jej specyficznych cech, by wreszcie mogła zauważyć ich stałą obecność w swoim życiu i sposobie działania. Terapeuta może jej też pomóc dostrzec, jak cenny jest powrót do społeczeństwa, a także rozpoznać zagrożenia i trudności, które na dłuższą metę mogą powodować frustrację, niepokój i złość. Innymi słowy, może dać takiej osobie szansę uważnego przyjrzenia się portretowi roboczemu swojego sobowtóra – odmiennego tak jak ona – i w ten sposób umożliwić jej poznanie samej siebie.
Nadzdolny dorosły to „dojrzałe nad swój wiek” dziecko, które dorosło. Może to brzmieć jak truizm, trzeba jednak o tej prawdzie przypominać. „Wybitność” – „wysoki potencjał intelektualny”, „nadwydajność intelektualna” czy wreszcie, jak mówią Amerykanie, gift – nie pojawia się w dorosłości. Jest to cecha wrodzona. Człowiek rodzi się z wyższą inteligencją i zachowuje ją. Środowisko społeczne, kraj, w którym żyje, czy otrzymane wychowanie mogą tę cechę kwestionować albo przeciwnie, rozwijać ją, a przynajmniej umożliwiać jej wykrycie poprzez testy oraz z pomocą psychologów czy psychiatrów specjalizujących się w tej dziedzinie.
Jeśli więc chcemy się rozwijać, nie możemy pomijać kwestii nadwydajności intelektualnej: psycholog nie może prowadzić terapii pacjenta, u którego ją podejrzewa, bez przebadania go za pomocą dokładnych testów (w tym słynnego testu na IQ) o potwierdzonej wiarygodności, których wyniki interpretuje się zgodnie ze standardami dostosowanymi do badanego. Dorośli, którzy przychodzą do mnie we własnej sprawie, nawet jeśli w dzieciństwie przechodzili testy, wykazują tę samą ciekawość i niepokój co większość trafiających do mnie na konsultacje rodziców (często dobrze zorientowanych w temacie). „Co to znaczy być nadzdolnym?” – pytają, jakby chodziło o jakąś chorobę, której objawów i rozwoju nie znają. Często wspominam Claire, która pojawiła się w moim gabinecie kilka dni po konsultacji w sprawie swoich dzieci. Mój wykład na temat nadinteligencji ją poruszył i choć zaklinała się, że to na pewno nie jej przypadek, nie mogła się oprzeć pokusie opowiedzenia mi o swoim dzieciństwie i o podrzędnym stanowisku, jakie przeznaczył dla niej ojciec w rodzinnej firmie, w której jej bracia otrzymali kierownicze posady. Przytłoczyły ją rodzinna tradycja i stereotypowa rola kobiety, była też rozdarta między pokusą poddania się i nieprzepartym pragnieniem, by zrzucić kajdany i iść naprzód. Czy muszę dodawać, że Claire przeszła testy śpiewająco?
Termin surdoué („nadzdolny”) to neologizm po raz pierwszy użyty przez Léona Daudeta w książce La recherche du beau7 („Poszukiwanie piękna”) i wykorzystany w roku 1959 przez Juliana de Ajuriaguerrę w jego podręczniku do psychiatrii dziecięcej8. „Nadzdolnym nazywamy dziecko, które posiada zdolności widocznie wyższe niż inne dzieci w tym samym wieku”. Określenie surdoué odnosi się dziś do dzieci lub dorosłych, których możliwości intelektualne wykraczają ponad ustaloną normę, choć często mówi się też o „osobach o wysokim potencjale intelektualnym” lub o „przedwcześnie rozwiniętych intelektualnie”. Definiuje ono osoby obdarzone nieprzeciętną inteligencją, która przejawia się w niestandardowym sposobie rozwiązywania problemów.
Na wstępie chciałabym uściślić, że z oczywistych powodów o osobach dorosłych będę mówić jako o nadzdolnych, a nie jako o przedwcześnie rozwiniętych intelektualnie. Dziecko przedwcześnie rozwinięte intelektualnie często nie jest bardziej inteligentne od innych dzieci, ale wcześniej osiąga poziom właściwy starszym dzieciom. W przypadku dorosłych używamy terminów „nadzdolność” – „nadwydajność intelektualna” – lub, jak chcą Amerykanie, gift.
W jaki sposób mierzy się inteligencję? Jako że obejmuje ona wszystkie funkcje umysłowe mające udział w poznaniu konceptualnym i racjonalnym, opracowano testy pozwalające obliczyć ogólny potencjał intelektualny jednostki, a także jej zdolność do przystosowania się do nowych sytuacji i rozwiązywania pojawiających się trudności. Testy te, powstałe w większości w roku 1939, zostały opublikowane przez Amerykanina Davida Wechslera. Wyniki badania plasują się na skali od 0 do 150 punktów i więcej (100 punktów przyjmuje się jako średni iloraz inteligencji). Wynik otrzymany po przeprowadzeniu testu pozwala zakwalifikować badanego do jednej z siedmiu następujących grup:
powyżej 130 (2,2% populacji): bardzo wysoka inteligencja – jednostka nadzdolna lub przedwcześnie rozwinięta intelektualnie;
od 120 do 130 (6,7% populacji): wysoki poziom inteligencji;
od 110 do 120 (16,1% populacji): ponadprzeciętny poziom inteligencji;
od 90 do 110 (50% populacji): inteligencja przeciętna lub średnia;
od 80 do 90 (16,1% populacji): poziom inteligencji niższy od przeciętnego;
70 do 80 (6,7% populacji): poziom ograniczenia umysłowego;
poniżej 70 (2,2% populacji): poziom upośledzenia umysłowego.
Nadzdolni dorośli występują we wszystkich grupach społecznych. Jeśli w środowiskach uprzywilejowanych wydają się liczniejsi, to dlatego, że w takim otoczeniu mają większe szanse na to, iż zostaną zauważeni i zdiagnozowani. Osoby nadzdolne żyją na całym świecie, pracują w mnóstwie zawodów, reprezentują wszystkie warstwy ekonomiczne i grupy wiekowe. Mieszkają w Paryżu i miasteczkach na prowincji, w każdym środowisku kulturowym, w tradycyjnej klasie średniej czy w społeczności imigrantów.
Podobnie jak w przypadku dzieci, badanie IQ osoby dorosłej nie uwzględnia jej psychiki ani sytuacji życiowej – czynników, które od najmłodszych lat miały wpływ na rozwój jej inteligencji, która przez to nie jest w pełni zdefiniowana. Nadzdolność to przede wszystkim stan umysłu, sposób spoglądania na świat, zespół naprawdę specyficznych cech, które w prawie każdym przypadku da się zweryfikować.
Nadzdolnością interesował się już Platon, czego ślad znajdujemy w jego Państwie, jednak w rzeczywistości zaczęto się nią zajmować dużo później. Niestety wciąż postrzega się ją raczej jako prywatne, osobiste doświadczenie, porównywalną do rudych włosów osobliwość, wyrażającą się w skomplikowanych osiągnięciach (jak wzory matematyczne Einsteina czy wytwory rzadkiej twórczości artystycznej) niż jako prawdziwe wyzwanie dla naszego społeczeństwa, nie dostrzegając wnoszonego przez nią bogactwa, które leży odłogiem, ani powodowanych przez nią cierpień, których można by uniknąć.
Naukowcy zresztą o wiele częściej zajmują się studiowaniem natury samej nadzdolności, niektórymi związanym z nią „darami” – takimi jak telepatia czy intuicja – i częściami mózgu, które ona wykorzystuje, niż relacjami osób nadzdolnych z otoczeniem. Wiedząc, że tacy ludzie to zaledwie 2% całej populacji, można uznać, że z jednej strony to zbyt mała grupa, by przyciągnąć uwagę, a z drugiej – za duża, żeby w dalszym ciągu ją pomijać.
Francja była pierwszym krajem, który zainteresował się kwestią nadzdolności. W roku 1905 francuski rząd poprosił Alfreda Bineta, dyrektora Laboratorium Psychofizjologii na Sorbonie, by zbadał rozwój psychologiczny dzieci. Jego studium legło u podstaw pierwszego testu badającego „poziom umysłowy” – który trzy lata później zaadaptował Lewis Terman, amerykański psycholog zachwycony dostępem do narzędzia do pomiaru i porównywania inteligencji. Terman pragnął pogłębić przedstawione w książce Hereditary Genius9 („Dziedziczny geniusz”) tezy Francisa Galtona, jakoby genialny umysł był cechą dziedziczną. W mojej poprzedniej pracy10 szczegółowo przedstawiłam historię „termitów” – grupy 1444 dzieci o ilorazie inteligencji 140 lub wyższym, przetestowanych w wieku przedszkolnym i obserwowanych przez całe życie – kiedy w roku 1955 uczniowie zmarłego w 1956 Termana wydali ostatnią pracę na temat stanu tych osób, ich średnia wieku wynosiła 78 lat. Choć minusami tego eksperymentu są pewne nieścisłości, specyfika okresu prowadzenia badań oraz dobór uczestników, dostarczył on klinicystom mnóstwa wciąż aktualnych danych. Wzbudził entuzjazm licznych psychologów i otworzył drogę dla wielu innych badań. Dzięki temu w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych powstał federalny Ośrodek Badań nad Osobami Nadzdolnymi. Koordynuje on prace 5 uniwersytetów, 360 szkół i około 170 naukowców. Podjął też współpracę z setką amerykańskich i kanadyjskich uczelni. Związani z nim naukowcy prowadzą w tej chwili badania z udziałem 250 tysięcy dzieci.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Stendhal, Czerwone i czarne, przeł. T. Boy-Żeleński, Bibljoteka Boya, Warszawa 1932. [wróć]
Anioł Ślązak, Cherubowy wędrowiec, przeł. M. Brykczyński i J. Prokopiuk, Instytut Mikołowski, Mikołów 2000 [wróć]
I. Kant, Antropologia w ujęciu pragmatycznym, przeł. E. Drzazgowska, P. Sosnowska, Wydawnictwo IFiS PAN, Warszawa 2005. [wróć]
H. Grimaud, Dzikie wariacje, przeł. K. Kowalczyk, Albatros, Warszawa 2007. [wróć]
C. Geets, La peur de la différence, „Pensée Plurielle” – 2003, vol. 1, nr 5, s. 7–16. [wróć]
I. Kant, Antropologia w ujęciu pragmatycznym, dz. cyt. [wróć]
L. Daudet, La recherche du beau, Flammarion, Paryż 1932. [wróć]
J. de Ajuriaguerra, Manuel de psychiatrie de l’enfant, Masson, Paryż 2001. [wróć]
F. Galton, Hereditary Genius, Macmillan Publishers and Co., Londyn 1869. [wróć]
M. de Kermadec, Pour que mon enfant réussisse. Le soutenir et l’accompagner, Albin Michel, Paryż 2010. [wróć]