Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Brytyjski ekspert od aniołów przedstawia wyjątkowe techniki duchowe pozwalające na połączenie ze swoimi aniołami i duchowymi przewodnikami. Pokazuje w jaki sposób, dzięki obudzeniu w sobie wojownika światła i stawieniu czoła własnym lękom, wykorzystywać ich mądrość w życiu codziennym. Stosując opisane w książce modlitwy, medytacje, rytuały, proste techniki oddechowe, karty anielskie i wyroczni oraz wróżby zapewnisz sobie anielską opiekę. Autor przedstawia również skuteczne sposoby na pozbycie się toksycznej energii, która zatruwa Twoje ciało i umysł. Dzięki jego wskazówkom zaczniesz świadomie strzec swoich wibracji, a także obudzisz w sobie energię kundalini. Zyskaj duchową pomoc!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 227
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla Louise Hay, bez której ta książka nigdy by nie powstała. Jestem ci wdzięczny po wieczność. Dziękuję, że jesteś światłem dla nas wszystkich.
Opiekunowie czterech stron świata, Matko na Ziemi, Ojcze w Niebiosach, aniołowie, archaniołowie, duchy naszych przodków i miejsc, w których żyjemy, dziękujemy Wam za błogosławieństwa i kierowanie naszymi krokami. Dziękujemy Wam za opiekę nad wojownikami w ich wędrówce ku światłu. Niech ta książka stanie się katalizatorem przemian i wielkiego uzdrowienia. Niech Ci, którzy są gotowi na oświecenie, znajdą drogę do pokonania swych mroków. Aho!
REDAKCJA: Ewelina Kuryłowicz
SKŁAD: Robert Kempisty
PROJEKT OKŁADKI: Robert Kempisty
TŁUMACZENIE: Piotr Leonczuk
PRZYGOTOWANIE WERSJI ELEKTRONICZNEJ: Katarzyna Błaszczyk / Woblink
Wydanie I
Białystok 2020
ISBN 978-83-8171-309-2
Tytuł oryginału: Light Warrior: Connecting with the Spiritual Power of Fierce Love
LIGHT WARRIOR
Copyright © 2017 by Kyle Gray
Originally published in 2017 by Hay House UK Ltd.
© Copyright for this edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2019
All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żadna część tej książki nie może być powielana w jakimkolwiek procesie mechanicznym, fotograficznym lub elektronicznym ani w formie nagrania fonograficznego. Nie może też być przechowywana w systemie wyszukiwania, przesyłana lub w inny sposób kopiowana do użytku publicznego lub prywatnego – w inny sposób niż „dozwolony użytek” obejmujący krótkie cytaty zawarte w artykułach i recenzjach.
Książka ta zawiera porady i informacje odnoszące się do opieki zdrowotnej. Nie powinny one jednak zastępować porady lekarza ani dietetyka. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś skonsultować się z lekarzem zanim rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia czy leczenia. Dołożono wszelkich starań, aby informacje zaprezentowane w tej książce były rzetelne i aktualne podczas daty jej publikacji. Wydawca i autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki dla zdrowia mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku.
www.facebook.com/Wydawnictwo.Studio.Astropsychologii
15-762 Białystok
ul. Antoniuk Fabr. 55/24
85 662 92 67 – redakcja
85 654 78 06 – sekretariat
85 653 13 03 – dział handlowy – hurt
85 654 78 35 – www.talizman.pl – detal
strona wydawnictwa: www.studioastro.pl
Więcej informacji znajdziesz na portalu www.psychotronika.pl
Przez tysiące lat w tradycjach religijnych i duchowych całego świata nieodłącznym atrybutem świętych postaci były towarzyszące im świetlne aureole. W Biblii aniołowie to istoty, z których emanuje płonąca światłość. W tradycyjnym malarstwie japońskiego szintoizmu święci wyłaniali się z grot w blasku jasności bijącej zza ich pleców. Malowidła naskalne Aborygenów ukazywały postaci duchów przodków z kręgiem światłości wokół głowy. Istnieją świadectwa o jasności towarzyszącej późniejszym świętym i duchowym nauczycielom a ludzie, którzy doświadczyli mistycznych zjawisk, także często wspominali o widzianej światłości, czy to na końcu tunelu w przypadkach doświadczenia śmierci klinicznej, czy emanującej z aniołów odwiedzających ich w wizjach i snach.
Światło napełnia nas uczuciem pobożności, spokoju i miłości. Postrzegane jest jako oznaka mocy, siły i rozwoju duchowego. W świecie nowoczesnej duchowości uznaje się, że światło jest w nas – w każdym z nas.
Na zajęciach jogi usłyszycie sanskryckie „namaste”, którym pozdrawiają się uczniowie i nauczyciele. Znaczy to „światło we mnie kłania się światłu w tobie”. W uduchowionych społecznościach często na zakończenie korespondencji, artykułów czy podczas spotkań stosowana jest zwyczajowa formuła życzeń „pozostawania w miłości i świetle”.
Staliśmy się świadomi, że światłość jest wokół nas, jest w nas samych, że to my jesteśmy światłością.
Dlaczego więc nasz świat jest często pogrążony w mroku? Dlaczego jest tak, skoro wierzę – a nawet więcej, ja wiem – że wszechświat jest miłością?
Ta miłość jest prawdziwa, istnieje, mimo iż wielu mieszkańców tego świata o niej zapomniało. A ponieważ tak się stało, to ich ziemska wędrówka prowadzi przez trudne ścieżki, znaczone cierpieniem ludzi, zwierząt i samej Ziemi.
Wierzę, że wszechświat próbuje to korygować – próbuje uzdrowić Ziemię. Teraz więc bardziej niż kiedykolwiek potrzebne jest mu światło. Prosi nas o nie. Wierzę, że wszyscy słyszymy ten zew, bo wszyscy jesteśmy tego wszechświata obrazem, który akurat teraz jest na etapie istnienia na tej właśnie planecie.
To wołanie o pomoc możemy usłyszeć jako przeczucie, silną emocję lub nagłą chęć do zrobienia czegoś. Może być to pragnienie stania się bardziej pozytywną osobą, decyzja o zmianie naszego wyglądu lub przyzwyczajeń, wyjście z nałogu. Może to być w końcu chęć niesienia pomocy innym.
Przez lata osoby, których dusze słyszały ten zew, nazywano „pracownikami światła”. Jest to nazwa opisująca ludzi noszących w sobie potężny blask, którzy czują powinność wykorzystania tego w pracy nad większym celem.
Nadszedł czas byśmy wszyscy odpowiedzieli na to wołanie – byśmy rozbłysnęli, rozwiali ciemność i pozwolili na triumf miłości. Sam fakt, że trzymasz w dłoniach tę książkę, świadczy o tym, że już emanujesz światłem i jesteś gotów, by tę światłość w sobie wzmocnić jeszcze bardziej. Właśnie teraz, w tej chwili chcę ci oddać cześć. Chylę przed tobą czoła. Światłość we mnie kłania się twojej światłości.
Więc jak to zrobimy? W jaki sposób odpowiemy?
Każde uzdrowienie zaczyna się od wewnątrz. Już to pewnie słyszeliście, mam rację? Taka jest prawda. Zatem, aby uzdrowić świat zewnętrzny, najpierw musimy zacząć od tego, który jest w nas – od nas samych. Wszystko co zrobimy dla siebie, zrobimy także dla świata. Naszą odpowiedzią na zew wszechświata będzie stawienie czoła naszym lękom. Odpowiemy poprzez rozświetlenie naszych własnych mroków. Gdy pokonamy swoją ciemność pomożemy również pozbyć się jej światu. To cała recepta – chociaż nie w każdym przypadku jej zastosowanie będzie łatwe.
Książka, którą właśnie trzymasz w dłoniach to poradnik, jak stać się światłem tego świata. To przewodnik po drodze, którą nazywam drogą wojownika.
Jestem bardzo wdzięczny, że mogę podzielić się ze światem swoim życiem i pracą. To, że ta publikacja wygląda tak, jak ją teraz widzisz, to zasługa całej naszej drużyny.
Wielkie dzięki należą się Michelle Pilley, mojej redaktorce naczelnej i duchowej przewodniczce. Bez twoich niesamowitych uwag i wskazówek ta książka nie byłaby nawet w połowie tak dobra!
Dziękuję anielskiemu wydawcy, Lizzie Henry, za to, jak magicznie ukazała moje słowa. Jesteś bardzo utalentowana.
Dziękuję Drew Barnes’owi za fantastyczną fotografię na okładce oryginalnego wydania i za cierpliwość w dążeniu do tego, bym mógł pokazać się takim, jakim jestem.
Dziękuję Leanne Siu Anasatsi za ciężką pracę nad graficznym projektem książki oraz Julie Oughton za nadzór nad pozostałą wydawniczą robotą. To była prawdziwa przyjemność pracować z Wami.
Chcę także podziękować wszystkim w Hay House UK, którzy wspierali mój rozwój jako autora a także rodzinie Wrage z Niemiec – dzięki Wam mój głos jest słyszalny w Europie.
Mojej mamie, Diane, która zawsze była mi nieskończonym oparciem w tej podróży, tolerowała moje wrzaski, zmiany nastrojów i wszystko to, z czym wiąże się wychowywanie młodego wojowniczego ducha – kocham Cię.
Istota bycia wojownikiem i ludzkiej odwagi leży w tym,by nigdy w nic ani w nikogo nie zwątpić.
Chogyam Trungpa
Słowo „wojownik” tak naprawdę nie istniało w moim słowniku, zanim nie zająłem się jogą. W jodze „pozycje wojownika” spotykane są bardzo często – w rzeczy samej nie widziałem chyba żadnych zajęć z dynamicznej jogi, na których nie znalazłaby się choć jedna taka pozycja. I mimo, że przez ostatnie osiem lat wykonałem tych asan całkiem sporo, to do niedawna nie postrzegałem siebie jako wojownika. Myśląc o takich postaciach widziałem te wszystkie zbroje i bitwy. Niezbyt to uduchowione, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Dla mnie wtedy, jak i dla ogromnej większości ludzi, koncepcja bycia wojownikiem i koncepcja bycia osobą uduchowioną nie mogły być od siebie bardziej odległe. W powszechnym rozumieniu, w duchowości wszystko stale obraca się wokół miłości, poszukiwaniu blasku i sypania magicznym pyłem na prawo i lewo. Powiem szczerze – niekoniecznie przemawiają do mnie pastelowe czy śnieżnobiałe stroje, nie zachwycam się jednorożcami (niezależnie od ich fajności), nie zawsze potrafiłem też zignorować czyjeś niegrzeczne zachowanie (a zmagałem się z tym od lat).
Co gorsza, podczas spotkań autorskich przy okazji wydania mojej poprzedniej książki, Praca z energią, zauważyłem niepokojąco narastający trend określania się jako pracownik światła. Wiem, że są ludzie, którzy odkryli w sobie takie powołanie i niezwykle intensywnie pracują, dzieląc się swoim światłem ze światem, ale także spostrzegłem wielu innych, którzy uzurpują sobie to miano, traktując to jak modną metkę na nowym ciuchu, i myślących, że naprawa świata jest równie łatwa co ufarbowanie włosów na różowo.
Dla mnie być pracownikiem światła to nie poza, być kimś takim znaczy wykonywać robotę. Skoro wpisaliśmy się na listę uczestników misji dla wsparcia rozwoju naszej planety, musimy się tej misji podjąć. Misja ta nie polega na wrzucaniu na Instagrama zdjęć nowo zakupionych kryształów (chociaż z tego też jestem znany), to praca nad własną duchowością, stawianie czoła wszystkim gównianym sytuacjom, jakie nas spotykają, bez posypywania ich brokatem, to dostrajanie się do rytmu wszechświata. To służba. To dążenie do bycia anielskim ucieleśnieniem tu na Ziemi.
Gdy rozważałem te zagadnienia uzmysłowiłem sobie coś ważnego. Nie wszystkie anioły to cherubinki. Nie każdy siedzi na chmurce brzdąkając na harfie. Niektóre anioły noszą pancerze, dzierżą broń. Są zażartymi wojownikami. Spójrz na najsłynniejszego z nich, Archanioła Michała. Kiedy wpiszesz jego imię w internetowej wyszukiwarce, ujrzysz silną i piękną anielską postać odzianą w zbroję, w dłoni wznosi miecz o płomienistym ostrzu a stopą przyciska do ziemi samego Lucyfera.
W skrócie historia wygląda tak (opiszę ją własnymi słowami, ale bazując na Apokalipsie św. Jana): Lucyfer (znany później jako diabeł) rozpętał w niebie coś w rodzaju zamieszek. Wydawało mu się, że jest bardziej bystry i o wiele fajniejszy niż sam Bóg. Temu najwyraźniej taki obrót spraw niezbyt przypadł do gustu, więc wezwał Archanioła Michała wraz z legionami, aby pozbył się szkodnika.
Ta przemawiająca do wyobraźni przypowieść mówi nam o tym, że miłość (w tym przypadku Michał) jest znacznie potężniejsza niż strach (w tym przypadku Lucyfer). To historia, która uczy, że wojownicy mogą władać potężną mocą i jednocześnie kierować się w życiu miłością.
Anioły to wojownicy miłości. Muszą nimi być, by pomagać nam w zmaganiach z naszymi rozterkami, trudnymi doświadczeniami czy lękami. Zatem, skoro pracownicy światła są ucieleśnieniem aniołów na Ziemi, nie zawsze muszą przypominać cherubinki – mogą być też aniołami w bardziej gwałtownym wydaniu. Mogą stać się wojownikami światła.
Taka koncepcja przemawiała do mnie w sposób szczególny, bo często zastanawiałem się, czy jestem „wystarczająco dobry”, by uważać się za uduchowioną osobę. Powiem szczerze, chociaż naprawdę wierzę, że powinniśmy nieść pomoc innym, starać się przeżyć swoje życie w harmonii i kierować się ku większemu celowi, to moje własne podejście do tych kwestii nie zawsze było bierne. Prawdę mówiąc, zawsze miałem w sobie coś z zakapiora.
Sprawdziłem w słowniku definicję słowa „wojownik” i oto co znalazłem: „(używane głównie w odniesieniu do dawnych czasów) dzielny, doświadczony żołnierz”. Synonimy tego słowa były nacechowane podobnie: „żołnierz, bojownik, walczący, kombatant, odważny”.
Ale bycie wojownikiem w kontekście moich rozważań nie polega na starciu fizycznym czy pojedynku umysłów tylko na znalezieniu połączenia z wielką duchową mocą w celu pokonania przeciwności, pozbycia się mroku i lęków. Odnalazłem więc definicję terminu „wojownik duchowy”:
Nazwa „wojownik duchowy” używana jest w tybetańskiej odmianie buddyzmu do określenia tych, którzy mierzą się z uniwersalnym wrogiem: niewiedzą(awidja), kluczowym źródłem cierpienia według filozofii buddyjskiej. Mężna istota o śmiałym umyśle obdarzona moralnym instynktem.
Bum! O to chodziło.
Pracownik światła to dusza, która słyszy wezwanie do zmiany świata, a wojownik światła to dusza, która świadomie na ten zew odpowiada.
Żyjemy w świecie, w którym wojownicy światła dokonali przesunięcia paradygmatu uzdrawiania i robią to do dzisiaj. Nie wywodzą się oni z żadnej specyficznej tradycji czy religii. Ludzie ci rozsiani są po całym globie, a część z nich nawet nie wie, że są wojownikami – po prostu instynktownie odpowiadają na wezwanie świata do zmiany. Większość z nas również jest nieświadoma obecności tych niedocenianych bohaterów jednak wśród nich są tacy, których rozpoznajemy i z których pracy możemy czerpać inspirację w naszej własnej duchowej wędrówce.
Myślę o ludziach takich jak Gandhi, który swoje życie poświęcił walce o niezależność od Korony Brytyjskiej, to jego działania zawsze były totalnie pacyfistyczne. Jego niewzruszona postawa i zdolność do zainspirowania innych, by stanęli wraz z nim sprawiły, że mimo iż musiał przejść przez piekło, to cel swój osiągnął. Nie podnosząc pięści, podniósł ducha w swoim narodzie. Taka postawa jest esencją bycia wojownikiem światła.
Kolejnym przykładem jest Martin Luther King Jr, amerykański pastor z Kościoła Chrześcijan Baptystów, który pokładając całą nadzieję w Bogu, stanął na czele ruchu praw obywatelskich i prowadził pokojowe działania na rzecz zmian w amerykańskim społeczeństwie. Kiedy myślę o jego pracy i okolicznościach, w jakich musiał ją wykonywać, w czasach kiedy ludzie byli fałszywie oskarżani, więzieni, bici czy nawet mordowani tylko ze względu na kolor skóry – mam dreszcze. On wiedział, że jego działalność może doprowadzić do zmian, i poświęcił całe swoje życie, by urzeczywistnić swoją wizję. Kłaniam się duchowi Martina Luthera Kinga! Dziękuję Ci!
Myślę też o bardziej radykalnych wojownikach, takich jak wietnamski mnich Thich Quang Duc, który dokonał samospalenia w proteście przeciwko prześladowaniom buddyjskich mnichów w roku 1963. Fotografia przedstawiająca to wstrząsające wydarzenie obiegła cały świat i wywołała międzynarodową presję na wietnamski reżim, który musiał zmienić swoje podejście do buddystów.
Oglądałem kiedyś wywiad w The Oprah Winfrey Show z innym duchowym wojownikiem i moim osobistym bohaterem, Thich Nhat Hanh’em, który prowadził pokojowy protest przeciwko wietnamskiej wojnie domowej. W wywiadzie tym, opowiadając o swoich kontaktach z Martinem Lutherem Kingiem, ujawnił, jak w prywatnej korespondencji przekonywał go, że poświęcenie Thich Quang Duc’a nie było samobójstwem. Tłumaczył, że to współczucie popchnęło go ku tak drastycznym krokom: „Był to akt miłości, nie rozpaczy”.
Nie uważam, by droga do przemiany świata prowadziła poprzez samookaleczenia, chociaż czyn Thich Quang Duc’a postrzegam jako akt prawdziwej odwagi. Nasze działania nie muszą dotyczyć też skali globalnej. Bycie wojownikiem światła może być poświęcone zmianie naszego małego kawałka świata, możemy być aktywnym światłem niezależnie od miejsca, w którym jesteśmy – światłem, które zainspiruje innych.
Całkiem niedawno w rezerwacie Standing Rock w Północnej i Południowej Dakocie spotkało się wielu rdzennych Amerykanów, by wspólnie z Wielkim Duchem chronić swoją świętą ziemię i źródła wody. Protestowali przeciwko projektowi budowy rurociągu, którego powstanie z pewnością miałoby negatywne konsekwencje w postaci zanieczyszczenia środowiska. Mimo że ich akcja nie zakończyła się tak, jak sobie tego życzyli, stali się inspiracją dla całego świata.
Kolejnym wojownikiem światła, z którego możemy czerpać motywację, jest moja osobista bohaterka, Louise Hay. Kiedy zdiagnozowano u niej raka, ta wówczas pięćdziesięciolatka, poczuła wewnętrzne przekonanie, że musi podjąć wytężony emocjonalny, psychiczny i duchowy wysiłek, zamiast poddawać się standardowym medycznym procedurom, przewidzianym w takich przypadkach. Była przekonana, że wykryty u niej rak szyjki macicy jest bezpośrednio związany ze skrywaną głęboko traumą będącą skutkiem emocjonalnego i seksualnego wykorzystywania, których doświadczyła w dzieciństwie. Zaczęła praktykować codzienne afirmacje, wyzwalając się od gniewu, przebaczając innym i wykonując regularną „pracę z lustrem”, podczas której mówiła sobie (i wciąż to robi) o miłości własnej i samoakceptacji. Po kilku miesiącach takich praktyk usłyszała od lekarzy potwierdzenie tego, o czym sama już dobrze wiedziała – że jest wolna od raka.
Louise już wtedy była uzdrowicielką, ale to doświadczenie nadało jej pracy nowe znaczenie i było niezbitym dowodem wiarygodności. Mogła skuteczniej pomagać innym w odnalezieniu emocjonalnych źródeł ich problemów zdrowotnych i uczyć nowego spojrzenia na metody uzdrawiania.
Kolejny raz Louise znacząco wykorzystała swoje zdolności zmieniające świat, kiedy w latach osiemdziesiątych wybuchła epidemia AIDS. Zaczęło się od telefonu osoby zainfekowanej wirusem, która nie wiedziała do kogo ma się zwrócić. Nikt nie potrafił jej pomóc. Louise zaczęła więc sesje terapeutyczne w swoim domu, podczas których robiła to co zawsze – mówiła o miłości i zapraszała każdego z pozytywną postawą, która mogła być oparciem dla innych. Zanim się spostrzegła, spotkania te musiała organizować na boiskach futbolowych – tak wielu ludzi pragnęło usłyszeć jej przesłanie miłości.
Louise spowodowała wielką przemianę a jej książka Możesz uzdrowić swoje życie sprzedała się w ilości ponad 50 milionów egzemplarzy. Jest to moja książkowa rekomendacja nr 1. Zmieniła życie wielu ludzi i była kamieniem węgielnym wydawnictwa Hay House, które stało się potężną platformą skupiającą duchowych nauczycieli i autorów takich jak ja, by mogli dzielić się ze światem swoją uświęconą pracą.
Przyglądając się dawnym wojownikom światła, zauważyłem, że wszystkich łączyła jedna rzecz, była to praca, którą wykonywali w głębi siebie. Bycie wojownikiem światła łączy się z konkretnym fizycznym działaniem, ale wymaga również głębokiego wewnętrznego spojrzenia i poświęcenia się miłości.
Wojownicy światła nie tylko walczą o to w co wierzą, ale też pokładają nadzieję, że siła wyższa (niezależnie od tego jak ją nazywają) pomaga im, wskazując zmiany, których mogą być źródłem.
Zmiany te mogą przyjmować różne formy tak jak różni są sami wojownicy światła. Poniżej przedstawię kilka terminów, których używam do określenia specjalistycznych funkcji wojowników światła razem z krótkim ich opisem.
Nie będzie niespodzianką, kiedy powiem, że ci wojownicy światła najlepiej sprawdzają się w przywracaniu ładu i spokoju w swoich domach, rodzinach, społecznościach i miejscach pracy. Czasem wykonują tę funkcję sami na tym tracąc. Należy wspierać tych wspaniałych ludzi w dążeniu do odkrycia ich wewnętrznego wojownika, gdyż stać się mogą oni niezrównanymi liderami miłości.
Niektórzy z nich mogą działać z drugiego szeregu. Przykładem takich ludzi może być personel pomocniczy światowych liderów, który wbrew agresywnej postawie swoich przełożonych czyni dyskretne wysiłki, by w dyplomatyczny sposób załagodzić konfliktowe sytuacje i znaleźć kompromisowe rozwiązania.
Agenci zmiany to niezwykłe osoby, które emanując miłością inspirują innych do zmian, często czerpiąc z doświadczeń swojej własnej drogi do uzdrowienia. Celem ich działania jest przekonanie innych, by dokonali pozytywnych zmian, bo pomagając bliźnim wzmacniają swoją własną duszę.
Przykładem agenta zmiany może być sponsor w grupie Anonimowych Alkoholików, który sam przeszedł program 12 kroków i przepełniony miłością może teraz pomagać innym. Albo były więzień, który jest teraz doradcą skazanych.
Dusze te, gdziekolwiek się pojawią, emanują mocą miłości i dobra – i często są źródłem prawdziwych cudów!
Myślę, że Dalajlama jest tu doskonałym przykładem. Nawet kiedy jego ludowi odbierano ziemię, miejsca kultu czy nawet życie, on sam w swojej wędrówce po świecie głosił przesłanie dobroci, tłumiąc w sobie chęć zemsty. Modlę się o to, by dobra karma, którą roztacza ten człowiek, spłynęła łaską na wszystkich związanych z jego sprawą i zesłała im cud pokoju.
Cudotwórcy nie zawsze będą postaciami powszechnie znanymi. Może być nim równie dobrze kolega z pracy jak i współpasażerka autobusowej podróży. Jak ich rozpoznać? Cudotwórcy są oddani miłości. Są jej istotą i dzielą się nią z innymi bez reszty.
To moi ulubieńcy – szubrawcy o anielskich sercach. Działają na pierwszej linii frontu, próbując przekonać do bardziej etycznych działań wielkie, międzynarodowe korporacje rynku farmaceutycznego czy paliwowego i im podobne. Osoby te mogą pracować dla firm, które nie do końca nam się podobają, a ich działania nie zawsze są zgodne z naszym etosem, ale gdyby nie oni, sprawy być może miałyby się o wiele gorzej. To, że są tam, gdzie są, pozwala im być źródłem znaczących zmian, które stanowią część procesu uzdrawiana świata.
Znam pewnego człowieka, który jest powszechnie krytykowany za sam fakt bycia zatrudnionym w konkretnej firmie. Gdyby ci, którzy go oceniają, mogli odrzucić uprzedzenia, dostrzegliby, że osoba ta niesie pomoc wielu ludziom a jej filantropijne działania wywierają znaczący wpływ na lokalną społeczność. Musimy być otwarci na cuda, które dzieją się tuż obok nas!
Dzisiaj na całym świecie jest wielu duchowych nauczycieli, wojowników światła i liderów zmian, których istnienia nie dostrzegamy. Potrzebujemy ich teraz bardziej niż kiedykolwiek. Musimy stawać się nimi bardziej niż kiedykolwiek. Na tej planecie jest dość miejsca, by pomieścić nas wszystkich i nadszedł już czas, byśmy powstali.
Jeżeli czujesz, że możesz być tym, który, będzie źródłem zmiany i światła dla świata – to jest właśnie twój czas.
Być może już wcześniej w swoim codziennym życiu działałeś jako wojownik światła, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Jak to możliwe?
Pewnego razu w drodzena siłownię coś mnie tknęło, by wybrać inną trasę niż zwykle. Tego dnia strasznie lało i widząc oddalony ode mnie o trzy auta radiowóz, jechałem wolniej niż zazwyczaj(!). Nagle mimowolnie skierowałem swój wzrok na chodnik, gdzie ujrzałem leżącą w strugach deszczu drobną kobiecąpostać. Musiała się poślizgnąć i upaść, wokół niej porozrzucane były torby z zakupami, twarz miała skierowaną ku ziemi i dało się zauważyć krwawienie z rozbitej głowy.
Trzy samochody przede mną kontynuowały jazdę (łącznie z policyjnym wozem), ja jednak postanowiłem się zatrzymać.
Od razu się przedstawiłem, bo wiedziałem, że widok wielkiego, nieznajomego faceta wysiadającego z wielkiego auta mógłby ją nieco przerazić. Na pytanie, jak długo znajduje się w takiej pozycji, odpowiedziała, że około 10 minut i że w tym czasie nikogo to nie zainteresowało.
Pomogłem jej dotrzeć do domu, doprowadzić się do porządku i zadzwoniłem po jej męża, by wrócił wcześniej z pracy. Był mi bardzo wdzięczny za okazaną pomoc i o ile wiem do dziś mają się dobrze.
Żeby wkroczyć na drogę wojownika wystarczy zrobić tak prostą rzecz, jak okazanie bliźniemu pomocy. Zachować się „w porządku”. Jesteśmy też na tej drodze, jeśli trwamy przy kimś, kto naszej obecności potrzebuje. Jesteśmy wojownikami, jeśli okazujemy żarliwą miłość.
Oto kilka przykładów na to, jak zostać wojownikiem światła:
Opowiedzenie się po stronie osoby dręczonej w szkole, miejscu pracy lub na ulicy.
Porozmawianie z kimś, z kim nikt inny rozmawiać nie chce (często może to nawet ocalić życie tej osoby).
Okazanie dobroci w dowolny sposób.
Obrona maltretowanego zwierzęcia.
Powstrzymanie kogoś przed zrobieniem rzeczy, która może skrzywdzić bądź urazić inne osoby.
Powstrzymanie bójki.
Pomoc osobie prześladowanej na tle rasowym.
Postawmy sprawę jasno: bycie wojownikiem światła nie sprowadza się do patrolowania ulic w poszukiwaniu spornych sytuacji. To kroczenie pokojową ścieżką, trwanie w świetle i postanowienie trzymania się tej drogi.
Wojownik światła chce być także światłem, które pobudza do zmian, światłem, które służy innym, inspiruje i napełnia miłością. Zajmuje przestrzeń, która naturalnie mu przynależy, co oznacza, że nie daje się stłamsić z powodu cudzych dramatów i oczekiwań. Pozwala lśnić swemu światłu pełną jasnością. Postanawia emanować mocą miłości, zamiast pozwolić, by własne lęki wtłoczyły go w świat najgorszych koszmarów. Czuje się połączony z tą mocą – gotowy, by śmiało spojrzeć sobie w oczy i ujrzeć w nich niezwykły blask potęgi miłości.
W skrócie można powiedzieć, że być wojownikiem światła, to być pracownikiem światła, który zdobył czarny pas twardziela. To postanowienie bycia niezłomnym, silnym i żarliwym w działaniu – wszystko to poparte olbrzymią dozą miłości!
Od czasów swojej wczesnej młodości czułem przemożną potrzebę niesienia posługi – chęć bycia wsparciem, inspiracją i przewodnikiem dla innych. Zawsze odczuwałem dużą empatię szczególnie w stosunku do tych, których w czarną otchłań wciągały skrywane lęki. Wierzyłem w pomaganie innym i służenie przykładem, pokazywanie, że wszystko w życiu jest możliwe do osiągnięcia.
Przez kilka ostatnich lat zalewała mnie fala surowej krytyki. Zarzucano mi, że nie jestem „wystarczająco uduchowiony” i pytano, jakim prawem mam czelność uczyć ludzi wzmacniania wibracji, skoro używam przekleństw czy, co gorsza, piję kawę. (Nawet nie ważcie się stawać na drodze do mojej latte!) Przestrzegano mnie, że (uwaga!) picie alkoholu „może stłumić naszą duchowość”.
Bez obaw – to wszystko bzdury. Wiem jedno: nie możemy nie być uduchowieni, bo po prostu jesteśmy ucieleśnieniem naszego ducha. Duchowość to nasza esencja. Jasne, możemy odrzucić nasze duchowe korzenie lub przeciwnie, zająć się rozwijaniem swojej duchowości, ale nie zmienia to faktu, że właśnie dusza stanowi o naszym jestestwie. (Gin z tonikiem dla mnie, dzięki.)
Nasze wibracje są oczywiście ważne. Rozumiem więc, skąd się biorą te potępiające mnie słowa. Kiedy stawiamy się w sytuacji, która zwyczajowo jest postrzegana jako przynależna do wibracji niskiej, albo używamy słów, które nie mają charakteru wibracji wysokiej, częstotliwość pulsowania naszej energii obniża się (stajemy się mniej świadomi swojej duchowej natury). Co jednak, jeśli sami nie postrzegamy tych działań czy tych słów jako obniżających nasze wibracje? Czy będzie to miało taki sam skutek?
Chodzi mi o to, że bycie wojownikiem oznacza rozwinięcie własnegoduchowego połączenia i działanie w sposób, który uważamy za słuszny. To postępowanie, które wzmocni poczucie naszej wartości.
W skrócie, bycie wojownikiem światła oznacza bycie sobą. Bycie szczerym z samym sobą. Bycie prawdziwym. To dotarcie do punktu, w którym akceptujemy siebie sami, bo przez samoakceptację uwalniamy również energię akceptacji dla świata. Nie chodzi o to, by przybrać mistyczny wygląd czy latać po Himalajach w poszukiwaniu kolejnych aszramów (wierzcie mi, przerobiłem to za nas wszystkich) – sedno w tym, by świecić blaskiem tam, gdzie teraz właśnie jesteście, niezależnie od tego, co się dzieje wokół i uświadomienie sobie, że wszystko co na poziomie duchowym przepracujecie w sobie przysłuży się także całemu światu. To, co robisz dla siebie wewnątrz jest też tym, co ofiarujesz na zewnątrz.
Bycie wojownikiem światła to odnalezienie równowagi między dawaniem a braniem. To pewność, że niesiemy w sobie wystarczająco wiele energii, miłości i skupienia, by móc jak najlepiej wykorzystać swoje zdolności w świecie zewnętrznym. Jeżeli musisz sobie przekląć, by osiągnąć ten cel, to w porządku. Wojownicy nie są po to, by dostosowywać się do wymagań innych czy działać w zgodzie z cudzym ego, ale po to, by kroczyć za światłem swojej duszy i przysłużyć się światu w takim samym stopniu w jakim służą samym sobie.
Twoja wizja duchowości może być zupełnie różna od mojej, ale w sercu prawdziwego wojownika jest miejsce na każdą z nich.
Czy jesteś gotów, by przebudzić swoje wojownicze serce?
Materialne ciało niezniszczalnej, bezgranicznej i wiecznie żywej istoty nieuchronnie ulega zniszczeniu.
Bhagawadgita
Wędrówka wojownika światła nie jest wędrówką samotną – pełna jest duchowej pomocy. Żeby podążać tą drogą musimy być otwarci na wielkie wsparcie, które będzie nam ofiarowane.
We wszystkich znanych mi opowieściach o wojownikach, zawsze obecny był wątek połączenia z boskością. Męczennik Jerzy sam dostąpił świętości, Joannie d’Arc objawił się Archanioł Michał, a Ardżunie – Kryszna.
Legenda o Ardżunie pochodzi z Bhagawadgity, jednej ze świętych ksiąg hinduizmu. Był on potężnym wojownikiem uwikłanym zarówno w konflikt wewnętrzny, gdy zmagał się z moralnymi dylematami, jak i zewnętrzny, kiedy walczył o swoje królestwo. W tych trudnych dla siebie chwilach zwracał się o poradę do swojego woźnicy, którym był Kryszna, wcielenie Wisznu, jednego z głównych bóstw w hinduizmie. Chociaż Kryszna nie podejmował za Ardżunę żadnych decyzji, to przeprowadził go przez stojące przed nimi wyzwania.
Podobny system wsparcia jest dostępny i dla ciebie – możesz z niego korzystać całodobowo, w niedziele i święta. To potężny zbór duchowych istot, które są stale gotowe, by odpowiedzieć na twoje wołanie. Bazując na tym w co wierzysz i z czym czujesz się bezpiecznie, możesz wezwać taką alarmową grupę wsparcia w dowolnym czasie.
Jestem głęboko przekonany, że nie ma czegoś takiego jak wystarczająca liczba przyjaciół czy doradców. Wiem, że mam dostęp do szerokiego wyboru istot, przewodników, aniołów czy zwierzęcych totemów, do których codziennie i w różnych sytuacjach mogę się zwrócić o pomoc. Być może jesteś już wspomagany przez wielu przewodników, których już poznałeś lub może chcesz poznać kolejnych, a może dopiero myślisz o swoim pierwszym połączeniu z istotą takiego rodzaju. Tak czy inaczej, pamiętaj, że na twojej drodze wojownika światła zawsze możesz skorzystać z ich pomocy.
Przewodnicy, aniołowie i nauczyciele duchowi znani są we wszystkich zakątkach globu. W różnych tradycjach mogą mieć oni różne imiona, inaczej może być opisywany ich wygląd i cechy szczególne, lecz wszystkich łączy fakt, że pozostają uosobieniem miłości, wsparcia i opieki. Pozwolę sobie wymienić tu tylko niektórych, żeby lepiej wam to uzmysłowić.
Aborygeni australijscy wierzą w całą gamę duchowych istot, które pozostają w połączeniu z ziemią i ludźmi. Wierzą, że plemienna starszyzna potrafi porozumieć się z tymi istotami i poprzez channeling otrzymywać od nich wiedzę. Łączą się z nimi w poszukiwaniu pomocy podczas suszy, polowań czy dla zapewnienia bezpieczeństwa podczas podróży w zaświaty tym, którzy odeszli. Na naskalnych malowidłach północnej Australii można odnaleźć wizerunki chudych i wysokich postaci duchów mimi, których głowy wpisane są w świetlne aureole. W regionie Kimberley znajdziemy z kolei obrazy wondżinów, duchów stworzenia o okrągłych twarzach, z dużymi, ciemnymi oczami i pozbawionych ust.
Z japońskiego szintoizmu dowiadujemy się o duchowych istotach zwanych kami. Są to duchy natury, ale także duchy czcigodnych przodków. Powiedziane jest, że mogą poruszać się w powietrzu, tak jakby miały skrzydła. W sztuce ludowej wyobrażone są jako postaci o łagodnym obliczu, odziane w długie, jedwabne szaty i wyłaniające się z wypełnionych blaskiem jaskiń.
Buddyści tybetańscy zyskiwali wsparcie duchowe od istot nazywanych bodhisattwa. Słowo to oznacza „istotę, której naturą jest wiedza doskonała”. Robert Thurman, profesor indotybetańskiej kultury buddyjskiej na Uniwersytecie Kolumbia, nazywa te istoty „archaniołami buddyzmu”. Legenda mówi, że Pan Współczucia, Awalokiteśwara, spojrzał na świat i ujrzał ogromne cierpienie ludzkości. Zapłakał nad jej losem, a jego łzy wsiąkły w błoto. Z tego błota wyrósł kwiat lotosu, a z jego wnętrza z kolei narodziły się właśnie bodhisattwa. Istoty te docierają do osób, które dotyka cierpienie. Świadomie powstrzymują się od osiągnięcia oświecenia, aby móc poprowadzić ku niemu tych będących w potrzebie – jest to akt czystego współczucia.
Po drugiej stronie globu, w malowidłach naskalnych rdzennych Amerykanów również możemy znaleźć obrazy przedstawiające postaci przypominające anioły i ich kontakty z ludźmi. Amerykańscy Indianie wierzą również, że zwierzęcy przewodnicy, zarówno w postaci fizycznej, jak i duchowej, przynoszą przesłania od Wielkiego Ojca Niebo i Matki Ziemi.
W każdej duchowej tradycji istnieją jacyś duchowi pomocnicy. Starożytni druidzi mieli swoje opiekuńcze duchy natury. W Indiach mamy dewy i dewi, bóstwa będące emanacją najwyższej boskości. W religiach abrahamowych (chrześcijaństwie, judaizmie i islamie) są anioły (po arabsku malaika).
Z mojego punktu widzenia, nie ma żadnych podstaw, by wątpić w istnienie tych wszystkich istot. Ludzie od zawsze czuli się z nimi połączeni i przekazywali gromadzoną o nich wiedzę. Teraz nadszedł czas, byś sam znalazł własną duchową drużynę oraz nauczył się, jak zainicjować i wzmocnić swoje z nią połączenie.
Aniołowie to boska rasa duchowych istot, które poświęcają się uzdrawianiu i pielęgnowaniu wszechświata. Byty te nie mają własnego kształtu, to czysta emanacja boskiej energii, jednak przybierają indywidualne formy, tak by łatwiej nam było nawiązać z nimi osobistą relację. Generalnie tworzą jedność z boskością.
Aniołowie nie są istotami ludzkimi i bardzo rzadko spotykane jest, by dojrzały człowiek zasilił anielskie szeregi. Jedynie nienarodzone dzieci, niezależnie od przyczyny ich śmierci w łonie matki, mogą być powołane do anielskiej służby i roztaczać od tej pory anielską opiekę nad swoją ziemską rodziną.
Słowo anioł pochodzi z greki i oznacza „posłańca”, aniołowie zatem niosą boskie posłannictwo. Mogą nam udzielić wielu cennych wskazówek.
Każdy z nas ma jednego lub kilka aniołów, które pracują z nami i na naszą rzecz. Wszyscy mamy anioła stróża, naszego obrońcę i przewodnika w całym naszym życiu – a nawet dłużej. Anioł ten towarzyszy nam w kolejnych wcieleniach i jest kronikarzem podróży naszej duszy i naszego rozwoju. Nigdy, przenigdy nas nie opuści. W zależności od tego, jakie będziemy pełnić role na tym świecie, pojawią się również i inne pomocne anioły. Te będą przychodzić i odchodzić.
Wszystkie te istoty obdarzone są boską mądrością i mogą nam pomóc zrozumieć nasze obecne położenie oraz odnaleźć sposób, by ruszyć dalej. Chociaż anioły nie podejmą decyzji za nas, można je poprosić o wsparcie i przewodnictwo w wyborze najlepszej drogi.
Aniołowie są też wreszcie wojownikami, chociaż jako tacy mogą przybierać różne formy i emanować różną energią. Istnieją anioły pełne pasji, których żarliwa miłość ugasi każdy lęk, ale są też aniołowie tak łagodni i delikatni, że ich wrażliwość natychmiast uleczy każde serce, które się otworzy na ich obecność.
Najpowszechniejszym z wielu rodzajów aniołów, są archaniołowie. Można ich nazwać kadrą kierowniczą dla pozostałych aniołów. Ja sam lubię ich sobie wyobrażać zasiadających w niebie wokół ogromnego stołu, jak doglądają wszelkich ziemskich spraw.
Archaniołowie to wielkie źródła energii miłości i wsparcia, z których możemy czerpać. Możemy również przywoływać tę energię, by utworzyła wokół nas potężną zbroję miłości, która nas poprowadzi i ochroni. Podczas swoich medytacji widziałem każdego z głównych archaniołów, objawiali mi się w ludzkiej postaci, odziani byli w kunsztowne zbroje i emanowali energią wojownika.
Kiedy będziesz łączyć się ze swoją energią wojownika światła, możesz zwrócić się z prośbą do tego archanioła, którego pomoc w danej sytuacji jest ci najbardziej potrzebna. Dodatkowo możesz wyobrazić sobie siebie, otoczonego aurą koloru przynależnego temu właśnie archaniołowi. Pozwoli ci to założyć jego duchową zbroję oraz poczuć się bezpiecznym i kierowanym przez niego. Wizualizacje anielskiej zbroi przenikającej twoje ciało, możesz stosować przed pójściem do pracy, domu czy nawet kiedy przystępujesz do medytacji lub innej duchowej praktyki. Przez lata, nawet będąc w aucie czy na zakupach w supermarkecie, nauczyłem się wyciszać na moment i przywoływać taką anielską świetlną zbroję, która najlepiej mi się przysłuży w danej sytuacji.
Archaniołowie (i aniołowie) mogą służyć jako przewodnicy na drodze wojownika wszystkim, którzy się do nich zwrócą. Mogą nawet pomagać w tym samym momencie wielu różnym ludziom, ponieważ istnieją w czasoprzestrzeni, która nie jest ograniczona w żaden sposób.
Oto krótka lista archaniołów wraz z kolorami ich zbroi i sprawami, którym patronują:
Ariel – złocisty; pomaga w zachowaniu spokoju w stresujących sytuacjach.
Azrael – koralowa czerwień; pomaga w dokonywaniu dużych życiowych zmian.
Chamuel – rubinowa czerwień; pomaga przezwyciężać przeszkody na drodze do miłości.
Gabriel – różowy i biały; pomaga w zachowaniu szczerości oraz w sprawach związanych z macierzyństwem.
Haniel – blady liliowy; pomaga odczuwać współczucie oraz rozumieć intuicję.
Jeremiel – pomarańczowy i złoty; pomaga w dotarciu do poczucia bezpieczeństwa wypływającego z przebaczenia.
Jofiel – jasna zieleń; pomaga w oczyszczeniu atmosfery i uporządkowaniu wszelkiego nieładu.
Metatron – magenta; pomaga w dostrojeniu się do głębszego duchowego połączenia.
Michał – niebieski; pomaga założyć zbroję całkowitej ochrony.
Orion – ciemny granat; pomaga w formułowaniu intencji o doświadczenie cudów.
Raguel – jasnopomarańczowy; pomaga przywrócić pokój oraz we wszelkich sprawach związanych ze sprawiedliwością.
Rafael – szmaragdowy; pomaga w sprawach zdrowia, dobrego samopoczucia i uzdrawiania.
Raziel – złoty i szafranowy; pomaga w zrozumieniu duchowych praw.
Sandalfon – miedziany; pomaga w modlitwie i znalezieniu połączenia z ziemią.
Uriel – jasnożółty; przynosi radość, energię i pomaga rozwiązywać wszelkie problemy.
Zadkiel – fioletowy; pomaga w sprawach dotyczących dokonywania przemiany oraz w rozpoznawaniu zagrożeń.
Nie martw się, jeśli nie będziesz mógł sobie przypomnieć, do którego archanioła zwrócić się z prośbą o pomoc w danej sytuacji – wielu ludzi zupełnie podświadomie łączy się z archaniołem właściwym dla konkretnej intencji. Jest to cudowna właściwość, ponieważ pozwala nam skorzystać z anielskiej pomocy zawsze, kiedy tego potrzebujemy.
Duchowi przewodnicy, lub po prostu „przewodnicy”, przypominają anioły w tym, że ich zadaniem jest nas prowadzić, jednak z tą różnicą, że sami doświadczyli życia w ludzkiej postaci (przynajmniej większość z nich).
Kiedy umiera ciało, dusza powraca do serca wszechświata, powstaje zjawisko, które spirytyści nazywają „duchem”. Energia ta nadal może przysłużyć się światu. Dusze, które w życiu doczesnym doświadczyły wielu życiowych lekcji, trudnych sytuacji i osiągnęły prawdziwy rozwój mogą przekazywać zebraną mądrość innym, wspomagając tym samym rozwój całego świata. Pomoc taka może być niezwykłym wsparciem dla dusz, które wciąż są związane z ziemskim ciałem.
Każdy z nas ma takiego duchowego przewodnika, duszę, która powróciła do eterycznego świata, jednak świadomie postanowiła prowadzić nas przez ścieżki życia. Istoty te nie tylko zapewniają, podobną do anielskiej, pomoc, ale też bazując na własnym ziemskim doświadczeniu doskonale potrafią wczuć się w naszą sytuację – wiedzą, jak to jest być tutaj.
Nasz duchowy przewodnik nie jest nam przydzielany z żadnego rozdzielnika (chociaż jeśli wam to pomoże, możecie sobie to tak wizualizować), ale zgodnie z boskim prawem, które zsyła nam duszę podobną do naszej własnej. Ten duchowy byt jest przyciągany do nas potężną magnetyczną siłą i widząc naszą potrzebę otrzymania wsparcia, udziela go nam.
Istnieją także przewodnicy, którzy towarzyszą nam tylko przez ten czas, kiedy potrzebujemy konkretnej pomocy, a następnie odchodzą. Są też tacy, którzy współpracują z całym światem. Nazywani są wniebowstąpionymi mistrzami.
Budowanie związku ze swoim duchowym przewodnikiem to cudowny proces. Pamiętam, jak rozpoczął się mój własny. Miałem 15 lat i właśnie odkrywałem istnienie aniołów, duchowych przewodników i komunikację duchową. Nie zrobiłem nic wymyślnego, czytałem wówczas książkę o duchowych przewodnikach i znalazłem w niej szczegółową instrukcję medytacji. Miałem sobie wyobrazić siebie, okrytego złotą peleryną światła, a następnie skupić się na otwarciu czakry trzeciego oka i przywołaniu swojego duchowego przewodnika. Postąpiłem zgodnie z instrukcją i niemal natychmiast zobaczyłem, jak stoję w wielkim domu, którego podłogi przykryte były wzorzystymi dywanami. Przede mną pojawił się staromodny kamerdyner. Był ubrany w garnitur i nosił muszkę (wyglądał jak Alfred z Batmana). Powiedział, „Mam na imię Jonathan. Jestem twoim przewodnikiem!”.
Możecie teraz pomyśleć, że kamerdyner to nieco dziwaczny przewodnik. Pewnie większość przewodników, o jakich słyszeliście to różnego rodzaju mnisi, wodzowie indiańscy lub egipskie księżniczki, co nie? Cóż, chociaż wszystkie wyżej wymienione postaci jak najbardziej mogą być duchowymi przewodnikami, to jest też cała masa mniej ekstrawaganckich istot, które równie skutecznie mogą nam pomagać.
Należy pamiętać, że medytując wciąż pozostawałem wówczas, młodym ignorantem. Tamtego dnia pomyślałem tylko: „Rany boskie, ale czad – spotkałem swojego duchowego przewodnika”, jednak z wiekiem nabrałem wiedzy i doświadczenia. Teraz wiem, że kamerdyner to doskonały przewodnik, bo kamerdynerzy przede wszystkim oddani byli służbie – i to służbie pierwszorzędnej jakości.
Jonathan był niezwykle pomocnym przewodnikiem przez te wszystkie lata, szczególnie podczas mojego rozwoju jako medium (nad czym zresztą cały czas pracuję). Za każdym razem, gdy w swoim kręgu rozwoju pogrążałem się w medytacji, to jego widziałem jako pierwszego. Czułem się więc bezpieczny i chroniony, kiedy spoglądałem głębiej, w nieodkryte przestrzenie. I zawsze, kiedy podczas tej medytacji czułem niepewność w dowolnej kwestii, mogłem przywołać energię Jonathana, by nade mną czuwała i mnie wspierała.
Duchowi przewodnicy mogą wam służyć jako strażnicy waszych duchowych wrót, którzy filtrują informacje przesyłane w waszym kierunku, kiedy jesteście zaangażowani w mentalną pracę. Mogą być także obrońcami zapewniającymi bezpieczeństwo, szczególnie kiedy stawiacie czoła własnej wewnętrznej ciemności, lękom i cieniom. (O cieniach przeczytacie w dalszej części książki).
Najcudowniejszą rzeczą jest to, że ta wielka duchowa pomoc jest dostępna nam wszystkim na tej planecie i że wystarczy tylko sięgnąć, by ją otrzymać.
Żeby robić postępy na drodze wojownika światła musisz korzystać ze wsparcia swoich aniołów, archaniołów i przewodników. Pomogą ci oni rozpoznać twoje lęki, wskażą przeszkody i wyzwania stojące przed tobą. Na ścieżce wojownika istotne jest pozostawanie w prawdzie i zachowanie wewnętrznej spójności. To postrzeganie rzeczywistości taką jaka jest, a nie jaką chcielibyśmy ją widzieć.
Z tym wszystkim możemy się zwrócić o wsparcie do naszych przewodników. Oczywiście możemy również prosić ich o pomoc w sprawach, które po prostu chcemy załatwić. Korzystanie z duchowego wsparcia w tym celu nie jest niczym złym, jednak by wynieść nasze duchowe doświadczenie na wyższy poziom powinniśmy szukać pomocy w osiąganiu rzeczy, których potrzebujemy. Na własnym przykładzie widzę, jak zmieniła się moja duchowa podróż, odkąd swoje prośby o wparcie zacząłem formułować wokół takich właśnie spraw.
Proś o to, czego potrzebujesz.
To czego potrzebowałem to wskazówki, zrozumienie i wewnętrzne spojrzenie. Któż tego nie potrzebuje? Przewodnicy i aniołowie nie podejmą za nas żadnych życiowych decyzji, ale mogą nam pomóc zrozumieć konsekwencje naszych działań i wskazać najlepsze kierunki rozwoju.
Nawet jeżeli nie potrafisz rozpoznać swoich aniołów i przewodników, nie pozwól, by ten fakt powstrzymywał cię przed zwróceniem się o ich pomoc. Im bardziej skupiamy się na dotarciu z prośbami do swoich przewodników (pisząc „przewodnicy” mam na myśli anioły, przewodników duchowych i wszystkich, którzy mogliby w danej sprawie pomóc), tym więcej tworzymy przestrzeni w naszym życiu, w której przewodnicy ci mają szansę zaistnieć.
W poprzednim rozdziale opisywałem sposób na pozbycie się tarcz, które przeszkadzają w otrzymaniu wsparcia i osiągnięciu korzyści z niego płynących. Oto kolejna rzecz, która sprawi, że wszystkie wasze linie komunikacyjne ze światem duchowym pozostaną otwarte – wychodzenie naprzeciw.
Nawiązanie kontaktu
Proponuję ci, żebyś kilka razy w tygodniu, lub codziennie jeśli chcesz, ustawił stoper w telefonie na pięć minut i poświęcił ten czas na medytację z intencją poznania swoich aniołów i przewodników. Te pięć minut wystarczy w zupełności, pamiętaj jednak, żebyś był wówczas mocno skupiony na swojej intencji. Wejdź w tryb, w którym twoi przewodnicy mają otwartą drogę do połączenia z tobą. Notuj wszystkie swoje odczucia, przesłania czy wizje, jakich doświadczysz podczas tych medytacji.
Jeśli chcesz, możesz wypowiedzieć słowa prostej modlitwy, która pomoże ci nawiązać kontakt z twoimi przewodnikami. Oto kilka przykładów:
Drodzy przewodnicy, dziękuje za ujawnienie mi waszej obecności i wszystkiego, co powinienem wiedzieć!
Hej duchowa drużyno, moje serce jest otwarte na oścież i jestem gotów na przyjęcie waszych wskazówek! Dziękuję, że chcecie mi je przekazać.
Drodzy aniołowie i przewodnicy, jestem gotów poznać was jak nigdy wcześniej! Dziękuję, że docieracie do mnie podczas mojej dzisiejszej medytacji.
Uwielbiam znaki – te duchowe emotikony wysyłane przez moją drużynę wsparcia, które sprawiają, że czuję się doceniany i kochany. Znaki to cudowny dowód na to, że kroczymy po drodze światła. Nie musimy prosić, by ich doświadczyć, jednak możemy to zrobić, jeśli chcemy się upewnić co do słuszności naszych działań.
Od kilku lat powstrzymuję się od kierowania takich próśb o zesłanie znaku, zamiast tego staram się stale mieć w pamięci to, że moi aniołowie i przewodnicy zawsze mi towarzyszą. Zdecydowałem się na to, ponieważ uważam, że wojownik światła wie, że jego przewodnicy go wspierają. Jeżeli prosisz o dowód ich obecności, w rzeczywistości osłabiasz swoje połączenie z nimi, gdyż w ten sposób niejako sam kwestionujesz istnienie tego połączenia. Dodatkowo sądzę, że poprzez pełną akceptację tego, że przewodnicy są tuż obok, otwierasz się bardziej na komunikację z nimi, również poprzez wysyłane przez nich znaki.
Możesz jednak wysłać do swoich przewodników wiadomość, że pozostajesz otwarty na wszelkie znaki, które zechcą ci zesłać, co pomoże ci w twojej wędrówce po drodze wojownika światła. Szczególnie możesz chcieć to zrobić, kiedy nie jesteś pewny co do decyzji, którą masz podjąć. Ich odpowiedź doda ci większej otuchy, ponieważ będziesz wiedział, że są razem z tobą i stale kibicują twojej duszy.
Wielu moich przyjaciół zajmujących się duchowością kieruje prośby do swoich przewodników o zesłanie konkretnego znaku, ja jednak pozostaję otwarty na wszelką informację, która przypomni mi o opiece, jaką roztacza nade mną moja duchowa drużyna.
Dziękuję drużyno aniołów i przewodników za przypominanie mi poprzez znaki o waszej obecności!
Dziękuję wam aniołowie i przewodnicy za zesłanie mi [określ jakiego znaku oczekuje]. Utwierdzi mnie to w przekonaniu, że decyzja, którą podejmę pozostaje w zgodzie z moim życiowym celem. Jestem wdzięczny za wasze wsparcie!
Znak, o który prosisz może być czymkolwiek – kolorowym piórkiem, ulubionym zwierzęciem, sekwencją liczb czy dowolnym kwiatkiem.
Pamiętaj, że sposób w jaki ten znak zostanie ci zesłany, może się znacznie różnić od twoich oczekiwań. Dla przykładu możesz poprosić o zesłanie białego gołębia, a następnie napotkasz na swej drodze auto z nalepką na zderzaku, która przedstawia tego właśnie ptaka. Przewodnicy znajdują różne sposoby komunikacji!
Odkryłem, że duchowa praca w grupie jest niezwykle efektywna. Coś w tym jest. Wibracje są wzmocnione i kumuluje się kolektywna energia wsparcia, która wpływa na rozwój każdej osoby w grupie.
Jeśli chcesz spróbować takiej metody duchowej pracy, poszukaj podobnej grupy w swojej okolicy. Jeżeli takiej nie znajdziesz, spróbuj stworzyć własną, nawet wbrew obawom, że nie będziesz w stanie tego dokonać. Nie musi to być nic skomplikowanego – zwykłe spotkanie podobnie myślących znajomych w grupie, w której nikt nie wywyższa się ponad innych w żaden sposób ani nie pełni żadnych specjalnych funkcji. Możecie spotykać się raz w miesiącu w waszych domach, wynajętym pokoju, garażu czy sali.
Kiedy się zbierzecie, ustawcie krzesła w okrąg, włączcie muzykę medytacyjną, która wam odpowiada, a następnie niech każda osoba, na zmianę, prowadzi 15-20-minutową medytację połączoną z modlitwą o kontakt z przewodnikami, ale równie dobrze jedna osoba może być prowadzącą przez całe spotkanie. Możecie również wyznaczyć jakiś czas na indywidualną, milczącą kontemplację. W waszej praktyce możecie korzystać z kart anielskich (patrz str. 170), stawiając je sobie nawzajem i wspólnie omawiając rezultaty. Wasze spotkania mogą trwać dwie godziny lub dłużej. Jest to świetny sposób na rozwój osobisty a także na stworzenie wspólnoty.
Kiedy poczujecie się gotowi, możecie stworzyć kolejną grupę pod własnym przewodnictwem, skupiającą waszych klientów, uczniów czy nawet członków waszych rodzin. Jednak warto najpierw nabrać nieco doświadczenia tak, by wasza droga wojownika światła stała się bardziej autentyczna i wewnętrznie spójna.
Ćwiczenia wojownika
Pracuj nad nawiązaniem połączenia ze swoimi przewodnikami.
Żeby rozwinąć połączenie, namaluj swego przewodnika lub znajdź taki obraz, którego będziesz mógł użyć, kontaktując się z nim. Umieść ten obraz na swoim ołtarzyku, jeżeli masz coś takiego, lub w takim miejscu, by widzieć go regularnie.
Zanotuj każdą wskazówkę otrzymaną od przewodników.
Zbierz podobnie myślących przyjaciół i/lub rodzinę, aby wspólnie medytować.