Jak się NAPRAWDĘ czujesz?  Szczere odpowiedzi na trudne pytania, które dadzą ci siłę, by żyć w zgodzie ze sobą - Kutcher Jenna - ebook + audiobook

Jak się NAPRAWDĘ czujesz? Szczere odpowiedzi na trudne pytania, które dadzą ci siłę, by żyć w zgodzie ze sobą ebook i audiobook

Kutcher Jenna

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

W dzisiejszym chaotycznym świecie możesz czasami mieć poczucie, że nie jesteś już sobą i nawet nie wiesz, jak się czujesz… TAK NAPRAWDĘ. Starasz się wszystko zrównoważyć: rodzinę, pracę, życiowe cele, ale twoje emocje są w rozsypce, a ty nie czujesz się tak pewna siebie i szczęśliwa, jak kiedyś pragnęłaś. Dzięki tej książce dowiesz się, jak przebudować całe swoje życie i odnaleźć w końcu radość i spełnienie w świecie, który narzuca ci, kim masz być. Zrozumiesz, co dzieje się w twojej głowie, i jak powrócić do życia, które jest naprawdę twoje.

Jenna Kutcher uczy, co zrobić, by zacząć kontrolować własne życie.

Zasługujesz na więcej – i gdzieś głęboko jesteś tego świadoma. Jeżeli jesteś gotowa zdobyć się na prawdziwą szczerość wobec siebie i odkryć, że chcesz czegoś więcej od życia – więcej radości, więcej pasji, więcej spełnienia, więcej spokoju – ta książka jest właśnie dla ciebie.

Jenna Kutcher zaczynała od pracy w sieci handlowej Target, a potem zbudowała imperium, mieszkając w małym miasteczku w Minnesocie. Dokonała tego wszystkiego, będąc matką. W swojej inspirującej, debiutanckiej książce opisuje, jak sama radziła sobie z problemami związanymi z poszukiwaniem własnej tożsamości i równowagi w czasie, gdy zakładała firmę, prowadziła życie rodzinne, a także tworzyła popularny podcast o nazwie „Goal Digger”.

Dołącz do milionów osób, które korzystają z porad Jenny na temat życia i biznesu.

Zadaj sobie pytanie, którego unikasz: Jak się naprawdę czujesz?

Znajdź własną odpowiedź i zacznij żyć.

„Doskonała lektura dla każdego, kto kiedykolwiek czuł się uwięziony pomiędzy tym, gdzie znajduje się teraz, a gdzie chciałby być. Mówiąc w skrócie, to każda kobieta, którą znam”

— Maria Menounos, autorka bestsellerów „New York Timesa”

O autorze

W swoim najpopularniejszym w Ameryce podcaście w kategorii „marketing”, zatytułowanym „Goal Digger”, Jenna Kutcher co tydzień pomaga milionom słuchaczy podążać za swoimi marzeniami. Jest żoną, matką i przedsiębiorczynią, która urodziła się i wychowała w Minnesocie. Wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie, pomaga kobietom na całym świecie przedefiniować sukces i zacząć żyć własnym życiem. Chcesz się dowiedzieć, jak naprawdę się czujesz i jak wieść życie dające więcej radości i autentyczności? Dołącz do autorki na stronie: jennakutcher.com.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 365

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 30 min

Lektor: Ewa Wodzicka - Dondziłło
Oceny
4,5 (14 ocen)
9
3
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aga30411

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna lektura❤️ warto przeczytać oraz warto wprowadzić w życie wskazówki z ksiazki
00
adriannaki

Dobrze spędzony czas

Fajnie się czyta i słucha, dla osób które juz trochę tego typu książek przeczytały raczej powtórzenie tematu niż coś nowego :)
00

Popularność




Tytuł oryginału: How Are You, Really? Living Your Truth One Answer at a Time

Wydawca prowadzący: Justyna Malatyńska

Przekład: Jarosław Filip Dąbrowski

Redakcja: Elżbieta Wojtalik-Soroczyńska

Korekta: Dagmara Michalak

Projekt okładki: Urszula Szkuta-Kruk

Skład i łamanie: JOLAKS – Jolanta Szaniawska

Opracowanie e-wydania:

Copyright © 2022 by Jenna Kutcher

All rights reserved

Copyright © 2023 for the Polish edition by MT Biznes Ltd. All rights reserved Copyright © 2023 for the Polish translation by MT Biznes Ltd. All rights reserved

Warszawa 2023

Ta książka zawiera porady i informacje dotyczące opieki zdrowotnej, powinna być

traktowana jako uzupełnienie, a nie zastąpienie porady lekarza lub innego przeszkolonego

pracownika służby zdrowia. Jeśli wiesz lub podejrzewasz, że masz problem

zdrowotny, zaleca się zasięgnięcie porady lekarza przed rozpoczęciem jakiegokolwiek

programu medycznego lub leczenia.

Dołożono wszelkich starań, aby zapewnić dokładność informacji zawartych w tej

książce na dzień jej publikacji. Wydawca i autor zrzekają się odpowiedzialności za

jakiekolwiek skutki medyczne, które mogą wystąpić w wyniku zastosowania metod

sugerowanych w tej książce.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.

MT Biznes Sp. z o.o.

www.mtbiznes.pl

www.laurum.pl

[email protected]

ISBN 978-83-8231-235-5 (format epub)

ISBN 978-83-8231-236-2 (format mobi)

O książce

„Jak się naprawdę czujesz? to doskonała lektura dla każdego, kto kiedykolwiek czuł się uwięziony pomiędzy tym, gdzie znajduje się teraz, a gdzie chciałby być. Mówiąc w skrócie, to każda kobieta, którą znam”.

– Maria Menounos, autorka bestsellerów „New York Timesa” i gospodyni podcastu i serialu internetowego Better Together with Maria Menounos

„Jenna Kutcher skradnie ci serce i umysł swoimi osobistymi doświadczeniami i wytrwałością. Poznaj jej życiowe wskazówki, które pomagają odnosić sukcesy wszystkim kobietom”.

– Candice Kumai, dziennikarka, pisarka i autorka bestsellera Życie według Kintsugi, gospodyni podcastu Wabi Sabi

„Jenna Kutcher jest jak powiew świeżego powietrza – przy­pomina nam, że pomoc samej sobie naprawdę zaczyna się od siebie!”

– Kaitlyn Bristowe, prezenterka telewizyjna i przedsiębiorczyni

Dla moich dziewczynek

Obyście zawsze umiały pytać z zaciekawieniem, odpowiadać szczerze i żyć pełnią życia

WstępMożemy porozmawiać?

Wyznanie: pogawędki to nie moja bajka.

Jeżeli kiedykolwiek się spotkamy, proszę, nie pytaj mnie o pogodę. Od tego są apki! Wolałabym raczej porozmawiać o twoim zbliżającym się rozwodzie, triku organizacyjnym, który właśnie opanowałaś, o tym wiralowym filmiku z sałatką caprese na TikToku, napadzie histerii twojego malucha czy o dziwnym kształcie znamienia pod twoją pachą, które naprawdę powinnaś zbadać. Pogawędki mnie wyczerpują. Wysy­sają ze mnie życie. Jestem jak płetwonurek, który chce zejść tak głęboko w toń, że aż bębenki w uszach pękają. Zostawić rzeczy powierzchowne dla nurka z rurką, który unosi się z tyłkiem kołyszącym się na wodzie, wiesz o co mi chodzi?

A jednak wydaje się, że w dzisiejszych czasach pogawędki stały się normą. Nie ma znaczenia, czy rozmówcą jest kasjer w domu handlowym, sąsiadka na twojej ulicy czy przyjaciółka, z którą od roku nie miałaś okazji usiąść i porozmawiać – trudno jest nam wyjść poza odpowiedzi w stylu „dobrze” i „jestem zabiegana”, gdy słyszymy pytanie, które zadaje nam większość osób (tak naprawdę nie mając wystarczająco dużo czasu, by wysłuchać odpowiedzi): Jak się masz? Bądźmy jednak uczciwe: łatwo jest wytłumaczyć, dlaczego większość z nas tak naprawdę nie wie, jak odpowiedzieć na to pytanie. Nie będziemy od razu roztrząsać kwestii bolesnego zapalenia powięzi podeszwowej w rozmowie z baristą w okienku Starbucksa. (W przypadku niektórych relacji, zanim zanurkujemy z butlą tlenową, musimy trochę popływać z rurką).

A co z resztą? Z tymi bliższymi relacjami z ludźmi, którzy nas wspierają? Powinnyśmy mieć chęć lepszego zbadania głębin. Czasami nasze mózgi w rutynowy sposób po prostu łączą kropki, co zapewnia najłatwiejszą i najszybszą reakcję. A czasami nie chcemy obarczać bliskiej przyjaciółki prawdą lub boimy się pokazać inną stronę samych siebie, taką, która pozostaje w ukryciu, gdy rozmawiamy o pogodzie, lokalnej drużynie piłkarskiej, czy o tym przepisie na zupę z Pinteresta.

Często wybieramy bezpośredni skrót do „zabierz mnie stąd, zanim się odsłonię”, tak samo jak pozwalamy Siri zmienić trasę, by ominąć roboty drogowe. W trakcie rozmowy unikamy zakrętów, zagłębień i kurzu wzniecanego przez nasze życie. Szybko zmieniamy trasę, by wrócić na bezpieczny teren lub wybieramy najbliższy zjazd, by nie musieć odpowiadać na jakieś ważne pytanie. Z jednej strony chcemy, by inni poświęcali nam uwagę, ale z drugiej nie na tyle, żeby pytać nas o prawdziwe rzeczy, o osobiste rzeczy, o rzeczy typu „to długa historia, kto chciałby tego słuchać?”.

Oprócz braku szczerości w kwestii naszych problemów dusimy też w sobie rzeczy, które sprawiają, że żyjemy. I ostatecznie wszyscy na tej zmęczonej planecie po prostu trajkoczemy, jednocześnie nosząc w sobie wielkie marzenia, odważne cele i przełomowe pomysły, o których nawet słowem nie wspominamy. Przez cały tydzień – w kolejkach do kas, w salach konfe­rencyjnych i przy stole w domu – skrywamy wewnątrz dzikie części samych siebie.

Czy znasz to uczucie, które pojawia się, gdy słyszysz pytanie: – Jak się masz, ale tak szczerze?, gdy zaczynasz odrzucać głupoty i pomijać drobnostki? Ta zaledwie jedna cenna fraza więcej, to drobne zaproszenie, by dać sobie spokój z bzdurami i subtelnościami, porozmawiać szczerze ze sobą i z tym, kto miał odwagę je zadać. Jest to niczym łyk tlenu, jak wypłynięcie na powierzchnię i ujrzenie ponownie światła. Dlaczego zatem nie robimy tego tak często, jak tylko możemy? Od czego uciekamy, co zagłuszamy, co zamykamy na klucz?

Odpowiedź.

Prawda jest taka, że boimy się tego, co może wypłynąć na wierzch, jeżeli zatrzymamy się i zadamy szczerze to pytanie – nie tylko osobom z naszego życia, ale sobie samym. Boimy się tego, co możemy usłyszeć, jeżeli wyciszymy się do tego stopnia, by zadać sobie pytania, które mają znaczenie. „Czy jest coś więcej?”, „Czy to już wszystko?”, „Czy tak naprawdę jestem szczęś­liwa?”, „Co teraz?”, „Co potem?”, „W czym jest problem?”

Gdy tego typu pytania wypływają na powierzchnię, większość z nas wpycha je z powrotem w dół, chwyta smoothie, wybiega przez drzwi i wpada w wir dnia, zajmując sobie czas i starając się nie zatrzymywać na tyle długo, by musieć zastana­wiać się nad odpowiedziami. Mimo to odpowiedzi na głęboko ukryte pytania w jakiś sposób przenikają do naszego życia. Wracają do nas w środku nocy lub gdy jedziemy zrobić coś, do czego nieopatrznie się zobowiązałyśmy. Pojawiają się, gdy dzieciak rozsypuje cheeriosy po podłodze lub nastolatka przewraca oczami siedemnasty raz z rzędu.

I – jak gdybyśmy zostały do tego stworzone – po prostu idziemy do przodu, brniemy dalej, wciąż się uśmiechamy i przypominamy sobie, że mamy szczęście, że jesteśmy uprzywilejo­wane, że powinnyśmy być wdzięczne. Ta sama stara piosenka z tandetnym tekstem. Powtarzamy sobie, że tak wiele osób ma znacznie gorzej. Albo że prawdopodobnie to nasza wina, że nie jesteśmy ani zadowolone, ani szczęśliwe, i że powinnyśmy po prostu „wybrać radość”, jak w tych sloganach na kubkach i butelkach na wodę.

Posłuchaj: nie każde uczucie to wybór. Czy życie to karta z pysznymi daniami, z których trzeba jedynie wybierać? Czy świat nie jest w ogniu, a poziom wody w oceanach się nie podnosi? Czy nasz ból nie ma prawa istnieć, ponieważ inni też mają swój ból? Czy to, że doświadczamy trudniejszych, bardziej złożonych emocji, jak smutek, niezadowolenie czy poczu­cie daremności oznacza, że wszystko robimy nie tak?

(Usłysz mnie wyraźnie: tak nie jest). Będą w naszym życiu chwile, gdy radość nie będzie dostępną emocją i w takich momentach nie chodzi po prostu o to, by ją wybrać. Wybór, jaki faktycznie mamy, to zapytanie samych siebie, kiedy ostatni raz ją odczuwałyśmy i dokopanie się do odpowiedzi.

Gdy jednak odczuwamy wstyd z powodu tego, że nie wybrałyśmy wygodnej odpowiedzi (#uprzywilejowana), lub uważamy, że nasza reakcja na dowolną sytuację nie jest społecznie akceptowalna, odciągamy się od prawdziwej pracy. Staramy się prześcignąć pragnienia, zapomnieć o naszych potrzebach, próbujemy uciszyć każdą głęboką wątpliwość i głębsze marzenie. Albo sięgamy po cokolwiek, co może odrętwić uczucia, których nie da się wyciszyć. Ponieważ czasami szukanie odpowiedzi staje się zbyt bolesne, szczególnie gdy sądzimy, że musimy zadać je w cieniu – tam, gdzie nie będziemy nikomu zawracać głowy. Gdzie nikt nie usłyszy, że w istocie przyznajemy się do tego, że nie jesteśmy szczęśliwe lub że życie nie okazało się takie, jak sobie tego życzyłyśmy.

Ileż to razy budzimy się o trzeciej nad ranem, a w naszych umysłach dzwonią powiadomienia na temat setek tych stłumio­nych reakcji? To coś jak informacja o błędzie, kiedy wysyłamy SMS-a, a jakiś czarodziej, który zarządza tą współczesną magiczną chmurą, odsyła komunikat na ziemię: „Wiadomość nie została wysłana”. Momenty, gdy nie poprosiłyśmy o to, czego nam potrzeba. Momenty, gdy jasno nie zakreśliłyśmy własnych granic. Momenty, gdy udawałyśmy, że nie czujemy bólu. Momenty, gdy było nam wstyd, że wciąż odczuwamy ten ból. Momenty, gdy nie przeprosiłyśmy. (Momenty, gdy przeprosiłyśmy, ale za coś, za co wcale nie musiałyśmy przepraszać). Momenty, gdy trywializowałyśmy własne osiągnięcia. Momenty, gdy mówiłyśmy: „Nie ma sprawy!”, a jednocześnie czułyśmy się zdradzone. Momenty, gdy mówiłyśmy lekarzowi: „To prawdopodobnie nic wielkiego, ale…”.

Zalewają nas te niewysłane wiadomości i te pytania, na które nie odpowiedziałyśmy. Przechowują je nasze ciała, przechowuje je nasze życie i nie ma na ziemi projektu sieci 5G, która byłaby w stanie poradzić sobie z tym nagromadzeniem. Nosimy je ze sobą cały dzień i całą noc, wszystkie te nieodczuwane uczucia, niewyrażone słowa i niezbadane marzenia.

I zastanawiamy się, dlaczego budzimy się tak cholernie zmęczone. Zmęczone do szpiku kości. Zmęczone tak, że nie pomoże krótka drzemka. Zmęczone staraniem się, by spełniać oczekiwania. Zmęczone niekończącymi się gierkami kultury pośpiechu. Zmęczone nienawidzeniem własnych ciał i jednoczesnym staraniem się, by pomimo tego wprawiać je w ruch i odżywiać. I jeżeli jesteś podobna do mnie, to jesteś naprawdę zmęczona tymi wszystkimi kulkami sierści, które twoje małe psy zostawiają w każdym kącie twojej przestrzeni.

Nic dziwnego, że jesteśmy wykończone. Zanim do końca się przebudzimy, zaczynamy przeglądać opinie, pomysły i rozwią­zania innych osób – w aktualnościach, na Facebooku, na Insta­gramie. Zapełniamy nasze życie społecznościami, by te nas popchnęły ku czemuś innemu, by odwróciły naszą uwagę, byśmy zagubiły nasze myśli z trzeciej nad ranem w pokrzepiającym chaosie najnowszego trendu. Stawiamy sobie takie cele, jakie naszym zdaniem powinnyśmy sobie stawiać, kupujemy popularny planer, tworzymy postanowienia, które dobrze brzmią dla wszystkich innych i żyjemy nadzieją spełnienia obietnicy, że w poniedziałek wszystko będzie inaczej.

Ale w większości przypadków w poniedziałek po raz kolejny zdajemy sobie sprawę, że ta pięciogwiazdkowa superdieta nie działa. Te medytacje wciąż nie stały się nawykiem. Znowu zgrzytamy zębami. Ten sam stresor przeszkadza za każdym razem, gdy staramy się prowadzić dziennik, budować strategie czy realizować swoją metodę osiągania szczęścia.

I dochodzimy do wniosku, że zapewne problemem jesteśmy my same. Na pewno robimy coś nie tak. Zawsze wszystko sprowadza się do nas i do różnych wytłumaczeń tego, dlaczego się nie nadajemy. Zastanawiamy się, czego potrzeba, by w końcu coś zadziałało – jeszcze trzech sesji jogi? Czy może wystarczy budzić się wcześniej?

To rozwiązanie za 499 złotych sprawdza się u wszystkich innych, prawda? Przynajmniej tak mówią w reklamie. Tak twierdzi guru od wellness. Tak obiecywano w książce.

Dlaczego zatem nie działa to na mnie?

Uwaga, spoiler: ta rzecz, którą robisz, nie działa na ciebie, ponieważ nie pochodzi od ciebie. Ta „odpowiedź” – dieta, planer, czteroetapowy plan realizacji marzeń – pochodzi od czegoś (lub kogoś) poza tobą. Pochodzi z Amazona. Pochodzi od influencera lub tego guru od wellness. Pochodzi od twojej siostry lub od sąsiadki twojej siostry albo od najlepszego przyjaciela sąsiada siostry tejże sąsiadki.

Nie zawsze możemy poradzić sobie z własnymi problemami za pomocą czyichś rozwiązań. Nie zawsze możemy odnaleźć same siebie, wykorzystując czyjeś wskazówki. I na pewno nie zawsze możemy szczerze zakwestionować własne życie, jeżeli nie zamkniemy oczu na wszystkie te krzykliwe odpowiedzi, które bez przerwy przed nami paradują.

Gdy chcemy, by to tłum odpowiedział na nasze najgłębiej ukryte pytania, płyniemy tam, dokąd on nas poniesie. Przesta­jemy patrzeć do wewnątrz, przestajemy sprawdzać same sie-bie, przestajemy nosić w sobie własne wizje, ponieważ to, co jest w nas, może nie pasować do tożsamości, w które świat chce nas odziać. Zamiast tego nasz wzrok chwyta ruch tłumu, a my zaczynamy poruszać się w jego rytmie. Zamiast być kimś innym, stajemy się osobami, które wiedzą, jak płynąć z prądem. A na końcu jesteśmy wyczerpane i posiniaczone, odrętwiałe wobec samych siebie, zagubione na ścieżce, na którą nie pamiętamy, jak w ogóle weszłyśmy.

Tym razem będzie jednak inaczej. Tym razem usłyszysz swój głos – nie swojej najlepszej przyjaciółki, nie swojej matki i nie tej dziewczyny z Instagrama. (Tak, ja też się do nich zaliczam).

W tej książce zamierzam delikatnie potrząsnąć cię za ramiona i przypomnieć ci, byś obudziła się do życia, zaczęła siebie słuchać i bardziej sobie ufać. Powiem ci, że powinnaś być goto­wa zakwestionować to, o czym myślałaś, że nie może (lub nie powinno) być kwestionowane, byś okazała ciekawość – ponieważ może ona narobić trochę szumu. Zadam ci pytanie, które powinnaś sama sobie zadawać każdego dnia: Jak się naprawdę czujesz? Pomogę ci też przygotować się do szukania odpowiedzi gdzieś bardzo głęboko.

Świat mówi nam, że zdobycie tego, na czym naprawdę nam zależy, wymaga odzyskania mocy (sama idea i ruch są z pewnością piękne), ale ja postawię pytanie: Kiedy w ogóle pozwoli­łyśmy sobie ją odebrać?

Moc zawsze była w nas. Była zawsze dostępna, głęboko pod powierzchnią. Wiemy, że tam jest, ponieważ szepce do nas w ciszy, krzyczy do nas, kiedy tego potrzebujemy i ujawnia się na milion różnych sposobów. Gęsia skórka. Drobne ukłucia. Śmiech. Ból, zadziwienie, znudzenie, nerwowość, bezgraniczne zdumienie.

Dotarcie do naszej mocy nie musi zaczynać się od marszu w kolejnym proteście lub przekazania pokaźnej sumy na szczytny cel, nie musi odbywać się na scenie czy przed tłumem ludzi. Odkrywanie twojej własnej mocy może nabierać kształtu w bardziej dyskretny, osobisty sposób. Może odbywać się w twoim własnym domu lub w kręgu sąsiadów. Może mieć miejsce na przystanku autobusowym, w sklepie spożywczym lub w salce katechetycznej. Może nawet wydarzyć się w trakcie lektury niniejszej książki. Może za kilka lat, a może za kilka minut.

Bez względu na to, jaka moc wypłynie z kart tej książki, będzie ona twoja. Pełno w niej będzie twoich własnych pytań i twoich własnych odpowiedzi – będzie to życiowy przepis, który jest twój i tylko twój. Nie tylko będzie wyglądał dobrze – poczujesz, że jest dobry. Poczujesz, że jest właściwy.

Życie, które nie odkłada radości na później.

Które przedefiniowuje sukces.

Które cieszy się ze zwycięstw.

Które docenia trudy.

Które zachęca do odpoczynku i zabawy.

Które przestaje się chować, przestaje się kurczyć.

Które nie znieczula bólu.

Które pozwala czuć.

Które wsłuchuje się w intuicję.

Które tworzy przestrzeń, by cieszyć się z korzyści, jakie zapewnia ci twoja praca.

Które wie, jak i gdzie dokładnie znaleźć to, czego szukasz.

Gdy będziesz czytać, nie słuchaj wyłącznie mnie – słuchaj siebie. Wewnętrzna narracja czy dialog (lub, jeśli tak wolisz, dobra wróżka w postaci, powiedzmy, Dolly Parton siedzącej na twoim ramieniu) będzie światłem przewodnim, które pokaże ci, gdzie jesteś. Dlatego w każdym rozdziale znajdziesz pytania, na które powinnaś dać sobie pisemną odpowiedź. Zapisz ją na papierze albo nagraj w postaci notatki głosowej. Wycisz się. Bądź konkretna. Bądź szczera. I przekonaj się, co się wydarzy potem.

Bo najprawdziwsze odpowiedzi już tu są. Są cały czas w tobie, gotowe na zaproszenie, gotowe, by się wylać, gotowe, by ożyć, gotowe, by zostać wywołane. Czekają tylko na pytania.

Jak się naprawdę czujesz?

LIST OD JENNY

Życie nauczyło mnie, że istnieje nieskończona liczba ścieżek, które możemy wybrać. Niektóre są wydeptane i są na nich przewodnicy, którzy dobrze znają teren, podczas gdy inne są mniej wyraźne i trzeba przemierzać je w samotności, karczując sobie drogę przez zarośla.

Gdy szukamy odpowiedzi dotyczących naszego życia i poszukujemy prawdy, często korzystamy z pomocy innych, ale mam nadzieję, że ta część książki pomoże ci wyciszyć hałas i spojrzeć najpierw do wewnątrz.

Zanim zagłębimy się w aspekty taktyczne czy moje własne opowieści, musimy najpierw dokładnie przyjrzeć się historiom, które być może sama sobie opowiadasz na temat tego, kim jesteś. Przekonałam się, że jeśli nie zaczniemy od poznania samych siebie, to będzie nam trudno wykazać autentyczność we wszystkich aspektach naszego życia.

Musimy nauczyć się, jak wyciszyć naszego wewnętrznego tyrana rodem z placu zabaw i dopuścić do głosu naszą intuicję. Jeśli uda ci się wyciszyć na tyle, by pozwolić przemówić najgłębszej części twojej osoby, to możesz być zaskoczona tym, co usłyszysz.

Twoja nowo odkryta pewność siebie wkrótce zdusi twoje niedowierzanie.

Zapnij pasy!

Jenna

1Łagodniejsze pytanieJak doznawać własnych uczuć

Jeśli nie potrafimy powiedzieć prawdy o sobie, nie potrafimy jej powiedzieć o innych.

– Virginia Woolf

Kiedy ostatni raz sporządziłaś sprawozdanie ze swojego życia? Taki pełny, całościowy spis, tak dokładny jak w kryminalistyce czy księgowości? Kiedy stanęłaś do bitwy na spojrzenia przed lustrem? Zgaduję, że gdybym zapytała cię, jak często w ciągu dnia poświęcasz czas na zastanowienie się nad własnymi uczuciami, własnymi preferencjami, własnymi wyjątkowymi potrzebami, własnymi najskrytszymi pragnieniami, to pewnie zaokrągliłabyś swoją odpowiedź mocno w górę, prawda? Tak jak ja to robię u dentysty, gdy higienistka pyta mnie, jak często używam nici dentystycznej. „Chyba co wieczór?” – mruczę pod nosem. (Tak jakby ona nie mogła się poznać).

Powiem to najłagodniej, jak to tylko możliwe. Od teraz, od tego momentu – nie ściemniamy. Od dzisiaj stajemy w obliczu dwóch trudnych prawd: 1) na pewno nie używamy nici dentys­tycznej wystarczająco często i 2) pozostajemy uśpione przez zbyt dużą część naszego życia.

Jako internetowa edukatorka i promotorka przedsiębiorczyń często słyszę opowieści kobiet z całego świata, dla których długie fragmenty tygodnia wydają się jak kierowane przez autopilota. Co zaskakujące, nieźle z tym się czujemy. Dobrze! Jestem zajęta! Świeci słońce. Maluch nie wczołgał się do naszego łóżka ostatniej nocy. Szefowi spodobała się prezentacja. Wakacje zarezerwowane. W ogrodzie rośliny posadzone. Zamek i guzik w dżinsach dopinają się.

Ale w chwilach ciszy czujemy się niezadowolone, wycieńczone, wypalone albo wręcz uwięzione. Czegoś brakuje, ale my nie możemy dokładnie określić, czego. Nie wiemy, co to jest. Jesteśmy w równym stopniu przytłoczone, jak i znudzone. Jesteśmy ambitne, ale mamy z tego powodu poczucie winy. Przestymulowane i samotne. Jesteśmy wykończone dźwiganiem całego tego mentalnego bagażu podczas współdzielonych podróży samochodem, w sklepie, w biurze, na siłowni i z powrotem w łóżku w nocy.

Wiemy, że coś jest nie tak, ale nie możemy określić co. Dlatego szukamy sposobów na uczynienie życia „lepszym”. Wypróbowujemy technikę porannych stron, herbatkę z grzybów i jogę. Zapisujemy się do organizacji. Kupujemy (w większości) produkty ekologiczne. Planujemy wieczorne randki. Rzucamy pracę, bierzemy się za „suchy styczeń”, zapisujemy się na ćwiczenia na rowerze stacjonarnym. Na kurs rodzicielstwa. Wynajmujemy sprzątaczkę.

Postanawiamy pozbyć się starych rzeczy, minimalizować, radzić sobie z mniejszą ilością przedmiotów. Załatwiamy sobie nowy plan żywieniowy, nowy plan finansowy i nowy plan mieszkania. Tworzymy nowe rutyny, które ustawiamy jedna na drugiej niczym klocki Jenga, i nigdy nie zatrzymujemy się, by zadać sobie pytanie, czy tak naprawdę znajdujemy radość w przeżywanych dniach. Ponieważ gdybyśmy się zatrzymały, by zadać sobie pytanie: Jak się naprawdę czujesz?, to wiemy, że czasami odpowiedź byłaby następująca: Nie za dobrze.

Żyjemy w sposób niezrównoważony dla ludzkiej duszy. Ciągłe ukrywanie, kim jesteśmy, oznacza, że w sposób nieunikniony zostajemy pogrzebane. Nie czujemy się dobrze jedynie dzięki temu, że sprawiamy takie wrażenie. Nie jest nam dobrze z tym, że musimy wytrwać jeszcze jeden dzień, jak w piosence zespołu Wilson Phillips. Być może nie wiemy dokładnie, co teraz robić, może potrafimy pozbierać myśli, ale przynajmniej rozu­miemy słowa „nie czuję się dobrze”.

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy usłyszałam ten szum. Gdy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że też nie czuję się dobrze. Nie chciałam tego słyszeć, nie chciałam zwracać na to uwagi. Jednak od momentu, gdy dostrzegłam to, jak niezrównoważone jest moje życie, nie mogłam już tego zagłuszyć.

Na długo przed stworzeniem popularnego podcastu i zdobyciem pozycji prezeski firmy, która edukuje kobiety na całym świecie w zakresie strategii biznesowych i marketingowych, i to zazwyczaj w wygodny sposób, z domu, byłam dziesięciolatką, środkowym dzieckiem z Minnesoty, które miało na głowie to, co większość dziesięciolatków pod koniec lat 90.: kurtki wiatrówki, prace domowe, które jeszcze wtedy były odrabiane na papierze, oraz nowe rolki. Byłam też piątoklasistką z talentem do podsłuchiwania nocnych rozmów rodzinnych. Moi rodzice nazywali mnie „radarowe uszy”, bo potrafiłam rozszyfrować szepty i mamrotania z drugiego końca pokoju.

Świat dorosłych nieustannie mnie fascynował i nie mogłam się opanować, by nie posiedzieć jeszcze minutę dłużej, udając, że drzemię na sofie w salonie, a jednocześnie ze wszystkich sił starając się rozszyfrować dorosłe koncepcje, takie jak plany emerytalne 401(k) czy żylaki. Myślałam wtedy i myślę też teraz, że większość dorosłych rozmawia w taki sposób, jak gdyby dzieciaki nie słuchały i nie interesowały się tym, co się mówi. Uważam, że jest to po prostu nieprawda.

To właśnie jedna z tych podsłuchanych „dorosłych” rozmów zmieniła trajektorię mojego życia – oraz życia kogoś, kogo kochałam. Poszłam kiedyś z mamą odwiedzić kuzyna Mike’a, który cierpiał na porażenie czterokończynowe i mieszkał sam. Wybór samotnego życia wymagał ogromnej siły i pomysłowości, a my wszyscy podziwialiśmy kreatywność, z jaką zaadaptował się do otoczenia, które stawiało przed nim tak wiele wyzwań. W trakcie tamtej wizyty dowiedziałam się, że najtrudniejsze były dla niego noce, ponieważ jeśli chciało mu się pić, musiał czekać do rana, aż przyjdzie pomoc i poda mu wodę. Gdy słyszałam, jak o tym opowiada, poczułam delikatne ukłucie. Mikrowezwanie do działania. Przeczucie.

Moją pierwszą myślą było: To nie w porządku!

Drugą: Być może potrafię jakoś pomóc.

Następnego dnia, cały czas myśląc o Mike’u, wymyśliłam prototyp czegoś, co miało się stać moim supernowoczesnym wynalazkiem: Poręczny Pomocnik Popijania (tak, teraz możecie się śmiać). Poprawiłam spinki we włosach, naszkicowałam projekt na papierze i zabrałam się do roboty. Rodzice nie wyśmiali mojego pomysłu, a wręcz mocno wspierali moje pragnienie znalezienia rozwiązania. Mama pomogła mi znaleźć stojak na kroplówki, a ja skonstruowałam zbiornik na wodę, wykorzystując w tym celu worek do kroplówki. Mój tata przyspawał ramię do stojaka tak, by sięgało szpitalnego łóżka. Poprosiłam swój gabinet dentystyczny, czy nie mogliby mi sprezentować kilku tych końcówek, które wysysają ci ślinę z ust. Po kilku tygodniach miałam już wszystko poskładane i voilà – mój kuzyn miał teraz dostęp do wody w środku nocy.

Wtedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że wywieranie wpływu może po prostu sprowadzać się do zauważania i reagowania na bezpośrednie potrzeby – twoje lub kogoś innego. Że prosty pomysł może potencjalnie zmienić czyjeś życie (raz jeszcze – twoje lub innej osoby). Tak naprawdę ten Poręczny Pomocnik Popijania zapewnił mi eksponowane miejsce na Targach Wynalazców stanu Minnesota. Zapewnił też mojemu krewnemu spokojniejszy, bardziej komfortowy sen.

Chcesz poczytać o innych poszukiwaczkach celów, których marzenia zaczęły się od reakcji na potrzebę pojawiającą się w ich życiu? Wejdź na

www.jennakutcher.com/more

Chcę, byś wyniosła z tej historii następującą sprawę: Co mogłoby się wydarzyć, gdybym nie posłuchała tego delikatnego wewnętrznego ukłucia? Tego cichego przeczucia? Tego uczucia, które wskazało problem w moim własnym małym świecie – taki, który sobie uświadomiłam i nie bałam się spróbować go pokonać? Co by było, gdybym znalazła dla tego problemu jakieś usprawiedliwienie lub odciągnęła od niego uwagę na tyle długo, by o nim zapomnieć, lub gdybym założyła, że ktoś inny go rozwiąże? Co by było, gdybym go zupełnie zignorowała?

Łatwo jest zagadać własne uczucia, wykreślić siebie jako część rozwiązania lub zaprzeczyć temu, co się widzi. Ileż to razy w trakcie dnia ignorujemy kiełkujące przeczucie, że coś jest nie w porządku? Ile razy połykamy to uczucie, zamiast pójść za nim i wymyślić coś, co zmieni to, co jest nie w porządku, w coś, co jest okej?

Reakcja polegająca na zagadywaniu naszych uczuć jest zakorzeniona w większości z nas od pierwszego razu, gdy przewrócimy się na placu zabaw, a kochający opiekun otrze nam łzy i powie, żeby nie płakać. Możemy być wdzięczne każdej doros­łej osobie, która poprowadziła nas przez dzieciństwo, mając, jak jej się wydawało, dobre intencje, ale możemy też zadać sobie pytanie, czy same chcemy wnieść te same intencje w naszą własną dorosłość. Bądźmy szczere. Większość z nas wyrosła na tym samym placu zabaw i zinternalizowała jakąś wersję tej samej mantry: Nie przekraczaj granic! Nie drażnij innych! Nie rób szumu! Nie! Bądź! Emocjonalna! Dlatego połykamy przeczucia. Ignorujemy uczucia. Robimy zadowoloną minę. Uśmiechamy się, kiwamy głowami i idziemy dalej.

Oto co warto jednak podrażnić: własną perspektywę. Twoje spostrzeżenia, pytania i wątpliwości. Twoje myśli. Twoje prag­nienia. Twoje fizjologiczne reakcje na rzeczy dobre, złe, wspaniałe i całkowicie nie do przyjęcia. Na twoje uczucia. Chociaż uczucia to nie zawsze fakty, mają one fundamentalne znaczenie. Pulsują w twoich żyłach z jakiegoś powodu, a ten powód to nie tylko utrzymywanie cię przy życiu. Ten powód to pobudzenie cię do życia – znowu i znowu i znowu.

Psycholożka kliniczna dr Lara Fielding ujęła to w zwięzły sposób: „W rzeczywistości nasze emocje pełnią podstawową funkcję w łączeniu nas z tym, co jest naprawdę ważne. Emocje sygnalizują potrzebę… Każda emocja informuje nas o tym, co jest dla nas cenne i co leży nam na sercu”[1].

Właśnie dlatego tak wiele z nas chodzi po tej planecie niczym osoby obce dla samych siebie, nie wiedząc, kim jesteśmy i co z tym począć. Znieczuliłyśmy nasze uczucia i przestałyśmy zadawać sobie istotne pytania: Co cenimy? Co leży nam na sercu? Czego za nic w świecie nie chcemy już robić? Jak się czujemy, ale tak szczerze? Cholera, nawet jeśli to wiemy, jesteśmy zbyt zajęte uśmiechaniem się i kiwaniem głowami w stronę kolesia, który właśnie skubnął nam miejsce parkingowe.

Czasami idziemy przez życie, nie wiedząc, kim jesteśmy, ponieważ nie wiemy nawet, jak tak naprawdę się czujemy. Świat rzuca dookoła sloganami, które mówią nam, jak powinnyśmy się czuć, lub zachęca nas do ignorowania własnych uczuć, zamiast okazywania im szacunku. Wyższość ducha nad materią! Bez pracy nie ma kołaczy! Pchaj, pchaj porządnie! (No dobra, ten ostatni to z piosenki zespołu Salt-N-Pepa, ale wiesz, o co mi chodzi, no nie?).

Mówi się nam, że mamy pomijać trudne rzeczy. Wyśmiać je, rozchmurzyć się. Uśmiechaj się częściej! (Szczerze mówiąc, slogan marketingowy, który każe mi się uśmiechać, zazwyczaj sprawia, że mam ochotę zrobić coś odwrotnego). Nigdy na zatrzymujemy się, by zakwestionować to, co nam wmówiono, na przykład: Dlaczego szczęście musi być moją domyślną wartością? Dlaczego muszę odcinać każdą emocję, która mogłaby sprawić, że inni poczują się niekomfortowo? Dlaczego nie mogę wykrzyczeć: TO NIE W PORZĄDKU?!

Uwaga spoiler: ponieważ wtedy… musiałabym coś z tym zrobić.

Przyznanie, że istnieje problem, otwiera drogę do naszych potencjalnych działań, by temu zaradzić. Często unikamy nawet zatrzymania się, by go dostrzec, ponieważ boimy się przedstawić się jako ta osoba, która ma dla niego rozwiązanie, nawet jeśli te rozwiązania mogłyby odmienić nasze życie. Bycie częś­cią rozwiązania stawia przed nami duże wymagania – dodatkowa presja i odpowiedzialność, poświęcony czas i ryzyko tego, jak inni na to zareagują. Powiedzmy sobie szczerze: dużo łat­wiej jest wymyślić powody, dla których czegoś nie zrobimy, niż poświęcić czas/energię/wysiłek umysłowy na próbę podjęcia działań.

Odłóż na chwilę problemy i rozwiązania na bok i wejrzyj we własne uczucia. Jak się naprawdę czujesz? Czy potrzebujesz porządnie się wypłakać? Zrób to. Czy musisz pogodzić się z faktem, że życie nie wygląda tak, jak na to liczyłaś? Zrób to. Czy musisz przyznać, że nie czujesz się dobrze? Zrób to. Podobnie jak ja zachęcam swoją córeczkę, by poczuła własne uczucia, ty wycisz się na wystarczająco długo, by wiedzieć, czy w ogóle chcesz być wyciszona. Dostrzeż to, że szczęście nie powinno i nie zawsze będzie twoim ostatecznym celem. Każde uczucie czegoś nas uczy, opowiada nam o tym, kim teraz jesteśmy.

Nie ruszymy do przodu, jeśli nie zatrzymamy się na wystar­czająco długo, by dostrzec, gdzie jesteśmy. Nie możemy prze­two­rzyć tego, co przed nami ukryte. Nie nauczymy się radzić z czymś, czego nie znamy.

Prawda jest taka, że nadszedł czas. Nadszedł czas, byśmy zdobyły się na szczerość wobec samych siebie. Czas zmienić melodię i puścić Arethę. Zgodnie z tytułem piosenki Respect szanuj emocje, bez względu na to, jak nieistotne mogą ci się wydawać. Nadszedł czas, byśmy zaczęły zwracać uwagę. Zauważać. Odczuwać to cholerne uczucie. Usiąść z nim. Posłuchać go. Odebrać je jak krótkiego SMS-a, jak dźwięk powiadomienia. Uwaga! Wiadomość z ostatniej chwili! Słuchaj! Przecież wszystkie wiemy, co się dzieje, gdy ignorujemy SMS-y.

Gdy normalnym sposobem życia na tym świecie jest porzucenie tego, co odczuwamy, musimy zacząć powoli korygować kurs. Musimy się oduczyć, żeby nauczyć się ponownie. Zwracanie uwagi na to, jak naprawdę się czujesz, to nie transforma­cja, która zajmie ci jeden dzień.

Mnie zajęło to lata praktyki (i zajmie ich jeszcze wiele więcej!), by stać się wystarczająco szczerą wobec samej siebie, swojego ciała, swoich ograniczeń, swoich ambicji i swojej ludzkiej natury – nie tylko po to, by zacząć odczuwać własne uczucia, ale by je usłyszeć. Wiem, że brzmi to banalnie, ale pozwól mi wyjaśnić, co mam na myśli.

Emocje to kompas, który precyzyjnie wskaże ci twoją drogę. Od kiedy po raz pierwszy spróbowałam swoich sił na Targach Wynalazców, prawie każde przedsięwzięcie, które podejmowa­łam, każdy problem, który starałam się rozwiązać i każdy sukces, który osiągnęłam, miał swoje źródło w pytaniu: Jak się z tym czuję? Przeczytaj dokładnie. Nie chodzi o pytanie „Jak się przez to czuję?”. Obydwa wydają się bardzo podobne, ale ta mała różnica może radykalnie zmienić naszą odpowiedź. Gdy użyjesz wyrażenia „z tym” zamiast „przez to”, to zadajesz pytanie całkowicie pozbawione poczucia winy, ale za to pełne zaciekawienia. Pozwala to uniknąć ryzyka obwiniania się za własne uczucia. To wersja pozbawiona dodatków.

Nie zawsze mi to wychodziło. Naszą naturalną ludzką skłonnością jest natychmiastowe poszukiwanie przyczyn, które sprawiają, że czujemy się tak, a nie inaczej. Możemy znaleźć winowajcę, wymyślić rozwiązanie i na tym skończyć. Ale nad tym pytaniem warto się dłużej zastanowić. Jak z tym się czuję? Jak się czuję ze swoim życiem? Wydaje się, że przestrzeń do odpo­wiedzi na takie pytania jest większa, prawda?

Gdy odważysz się zadać sobie te pytania, to powinnaś cierpliwie się wysłuchać. Twoja pierwsza odpowiedź może być niczym zewnętrzna warstwa cebuli – będziesz musiała obierać te warstwy, by dotrzeć do najbardziej surowej wersji tej odpowiedzi. Ale gdy zadasz to pytanie, warto poświęcić czas na obieranie, by osiągnąć pełną szczerość, ponieważ odpowiedź może mieć ogromną moc (jak ostra cebula).

Pytanie: „Jak z tym się czuję?” było katalizatorem każdej szansy, z której korzystałam, każdego skoku, na który się decy­dowałam i każdego marzenia, które starałam się osiągać. Jak z tym się czuję? – to był początek (a czasami też koniec) każdej historii, która ma dla mnie znaczenie, zarówno tych w moim sercu, jak i tych w tej książce. Momenty takie jej kupienie aparatu fotograficznego za 300 dolarów, co popchnęło mnie w kierunku zawodu fotografki ślubnej. Jak uruchomienie kursów marketingu dla przedsiębiorczyń. Jak przewodzenie zespołowi dziesięciu wspaniałych kobiet. Jak ustanowienie rekordu z pierwszym odcinkiem Goal Diggera, który okazał się najpopularniejszym podcastem marketingowym w kraju (pierwotnie nagrywanym w moim samochodzie, naprawdę).

Stawianie tego pytania pozwalało mi kończyć toksyczne przyjaźnie. Pomagało mi dokonać zmiany, gdy uczucia wskazywały mi, że jej potrzebuję, zmuszając mnie do ustanowienia prawdziwych granic w swoim życiu. Nauczyło mnie, że jestem w stanie odpoczywać i pokazało mi, jak stale zmieniać definicję sukcesu. To pytanie przypominało mi, że rozpacz nie jest linearna, że pory roku się zmieniają. Ale przede wszystkim nauczyło mnie tego, że jedynie mój głos musi za każdym razem odpowiadać na to pytanie.

Gdy pytam siebie: Jak z tym się czuję?, mój mózg często nie może znaleźć słów, które będą brzmiały autentycznie, przynajmniej nie od razu. Dlatego robię mu przerwę i poświęcam chwilę na sprawdzenie, co się dzieje z resztą mojego ciała. Jakie wrażenia odbieram? Czy moje barki są spięte? Czy wstrzymuję oddech? Czy mam gorącą głowę albo czy kręci mi się w głowie? Czy ściska mnie w dołku? Czy obraz mi faluje? O to właśnie mi chodzi w tej pozbawionej dodatków wersji pytania. Jak tak naprawdę, fizjologicznie, się czuję?

Nasze ciała wiedzą. Za każdym razem. Dlatego ciągle pytaj. I wiesz co jest zaskakujące? Często polegamy na naszym mózgu, pomijając rolę własnego ciała w równaniu na temat samoświadomości. Ale tak naprawdę najpierw odczuwamy (i czasem musimy poczuć) uczucia, zanim zdecydujemy, co z nimi zrobić. To my podejmujemy decyzje. Możemy stwierdzić, że przyczyną naszych przepoconych pach jest nerwowość lub podekscytowanie. Możemy skategoryzować gęsią skórkę jako przejaw strachu, intuicji lub zaciekawienia. Czujemy mrowienie w palcach u stóp i określamy to uczucie jako dobre lub złe, lub – to moje ulubione – jako jedno i drugie/i żadne. To nasz wybór, nasza odpowiedź – o ile mamy determinację, by zebrać się na odwagę i zadać pytanie.

Kiedy ostatni raz zapytałaś siebie, jak naprawdę się czujesz, jak naprawdę się masz, i poczekałaś wystarczająco długo na szczerą odpowiedź? Wiem, że to może być niekomfortowe. Wiem, że generalnie unikamy zatrzymywania się sam na sam ze sobą, wiem, że czasami boimy się stawić czoła odpowiedziom, a czasami nawet nie zdajemy sobie sprawy, że tego unikamy. Wiem, że łatwiej jest znieczulić uczucia kolejną lampką merlota, kolejnym przejrzeniem Instagrama, kolejnym odcinkiem Teda Lasso. (Okej, ta ostatnia rzecz może być faktycznie sensowna).

Ale spójrzmy na to z tej strony. Być może te wysokooktanowe elementy twojego dnia – te, które staramy się odsunąć na bok, zakopać lub chociażby załagodzić – nie są tylko drobny­mi niedogodnościami, dokuczliwościami czy rozpraszaczami, które nauczyłyśmy się omijać, odpędzać niczym muchę. To łomoczące serce, te przepocone pachy, te reakcje typu „walcz lub uciekaj”, których doświadczamy dzień po dniu – w mniejszym lub większym stopniu. Nie powinnyśmy ich ignorować. Być może chwile, gdy czujemy, że TO NIE JEST W PORZĄDKU! Chcą nas nakierować na coś nowego, na coś lepszego, bardziej prawdziwego, i być może to właśnie my stoimy sobie same na drodze, nie zdając sobie z tego sprawy.

Gdy idziemy przez życie, znieczulając uczucia, ignorując prag­nienia, unikając szans i uciszając nasz wewnętrzny głos, nie jesteśmy w stanie poczuć, co naprawdę oznacza pobudzić się do życia, przygotować się na doświadczanie go w pełni. Tak jak życie należy przeżywać, tak uczucia należy odczuwać.

JAK SIĘ NAPRAWDĘ CZUJESZ?

Kiedy ostatnio czułaś się na 1000 procent WSPANIALE? Fantastycznie?

Pełna energii, oszołomiona, pełna życia? Gdzie wtedy byłaś i co robiłaś? Co czułaś w swoim ciele? Czego potrzeba, by przywrócić to uczucie?

Czas na sporządzenie życiowego inwentarza. Kartoteki uczuć. Ponieważ jestem pewna, że przynajmniej kilkudziesięciu mądrych ludzi powiedziało kiedyś coś w tym stylu: nie dowiesz się, dokąd idziesz, dopóki nie będziesz wiedzieć, gdzie jesteś. W jaki sposób możesz zbudować szczerą relację z samą sobą? Zapisz, gdzie jesteś dzisiaj. Rzuć pinezkę na mapę życia i poznaj teren, na którym obecnie przebywasz, a jeszcze lepiej dostrzeżesz to, jak się zmieniłaś, docierając tutaj stamtąd oraz idąc tam, dokąd zmierzasz.

Jeżeli kiedykolwiek czytałaś wpis w dzienniku (lub cały stos pamiętników) na temat wybranego fragmentu swojego życia, który już cię nie dotyczy, to dokładnie wiesz, dlaczego ten proces ma znaczenie. Weź długopis. Otwórz pamiętnik. Sięgnij po kartkę. Po cokolwiek. Zacznij zadawać sobie pytania i na nie odpowiadać.

Nie musisz robić tego wszystkiego naraz. Te pytania będą z tobą, będą dostępne kiedykolwiek i gdziekolwiek poczujesz potrzebę, by sprawdzić, co się z tobą dzieje. Wybierz jedno, kilka lub wszystkie. Nie ma tu dobrego i złego sposobu, to nie egzamin, dlatego pozwól, by wszystkie te „szkolne lęki” odpłynęły. Ta chwila jest tylko dla ciebie. Poznawanie siebie to proces na całe życie. To nie przeglądanie Tindera. Jest on powolny. Ma znaczenie. I jest w 100 procentach ważny.

Życiowy inwentarz

Odpowiadaj bez przepraszania, bez oceniania. Twoje odpowiedzi i instynktowne reakcje nie muszą być „kontrolowane” – nie martwimy się tu o przejaskrawienie. Twoja szczerość nie jest przeszkodą. Twoje przeczucia nie są tylko przypadkowymi osobliwościami. To, co zapisujesz, to przekazy, które twój mózg stara się dostarczyć wprost do twojego serca.

Oto twoja szansa na dostrzeżenie samej siebie. Na bycie sobą. Nie będziesz się wściekać na siebie lub odczuwać wstydu z tego powodu, że nie wiesz, jak się czujesz. Nie będziesz marnować więcej czasu na coś, czego nie możesz zmienić ani kontrolować.

CO CIĘ INSPIRUJE?

............................................................

............................................................

............................................................

CO WPRAWIA CIĘ WE WŚCIEKŁOŚĆ?

............................................................

............................................................

............................................................

CO SPRAWIA, ŻE ŚMIEJESZ SIĘ DO ROZPUKU?

............................................................

............................................................

............................................................

CO SPRAWIA, ŻE PŁACZESZ Z RADOŚCI?

............................................................

............................................................

............................................................

CO SPRAWIA, ŻE CZUJESZ W SOBIE MOC?

............................................................

............................................................

CO SPRAWIA, ŻE KIWASZ GŁOWĄ, ZGADZAJĄC SIĘ?

............................................................

............................................................

............................................................

CO SPRAWIA, ŻE TAŃCZYSZ Z RADOŚCI?

............................................................

............................................................

............................................................

CZEGO NAJBARDZIEJ SIĘ BOISZ?

............................................................

............................................................

............................................................

CO UWAŻASZ ZA NIESPRAWIEDLIWE?

............................................................

............................................................

............................................................

JAKI PROBLEM CHCIAŁABYŚ ROZWIĄZAĆ?

............................................................

............................................................

............................................................

CO PRAGNIESZ STWORZYĆ NA ŚWIECIE?

............................................................

............................................................

............................................................

Potrzebujesz pomocy na tym etapie? Ustal, co możesz kontrolować i stwórz swój plan, zaglądając na stronę:

www.jennakutcher.com/more

Tak naprawdę czasami nie słuchamy naszych uczuć, ponieważ jeszcze nie „słyszymy” – jeszcze się tego nie nauczyłyśmy. Czasami szum świata po prostu zagłusza nasze dusze. Czasami nie budzimy się na dźwięk uczuć, ponieważ nie wiedziałyśmy, że możemy ustawić budzik. A w innych przypadkach? Nie słuchamy, ponieważ nie chcemy. Słuchanie tych przekazów nie jest czymś łatwym.

Frustracja ściska cię za gardło, gdy zostajesz pominięta przy awansie. Uczucie bycia niewidzialną ściska cię w dołku, gdy twój partner przesiaduje po nocach, prowadząc dyskusje na Twitterze, zamiast przyjść do łóżka. Strach ogarnia cię, gdy zbliża się data w kalendarzu, a ty wzięłaś na siebie zbyt dużo obowiązków. Ogarniają cię wątpliwości, gdy w końcu zbierasz się na odwagę i szukasz informacji na temat tego nowego stanowiska w firmie.

Pozwól, że zadam ci pytanie: Jak długo? Jak długo zamierzasz ignorować te sygnały? Jak długo jesteś w stanie unikać trudnych rozmów lub podejmowania ryzyka? Jak długo jesteś w stanie wmawiać sobie, że dobrze jest przejść przez życie jak lunatyk? Przez tydzień? Rok? Całe życie?

Istnieje przesąd, który mówi, że wraz z wiekiem nasze ciała stają się obciążone wszystkimi niedostrzeganymi życiami wewnątrz nas. Nasza skóra rozciąga się i staje się obwisła pod ciężarem ignorowanych emocji. Nasze stawy krzyczą, żebyśmy zaczęły słuchać. Czuć. Mówi się, że kurze łapki są jak ślady po przejściu ptaków, ponieważ pozwoliłyśmy na to, by nas po­deptano.

Chociaż nie twierdzę, że każde uczucie wymaga reakcji, to zawsze bez śladu zażenowania powiem: każde uczucie warte jest odczuwania. Ponieważ gdy zadamy sobie pytanie „Jak się naprawdę z tym czuję?” i wyciszymy się na tyle, by usłyszeć odpowiedź, jednocześnie dzieje się coś jeszcze. Mówimy sobie, że to uczucie jest prawdziwe. Zauważamy w ten sposób, że my jesteśmy prawdziwe. Przestajemy się wymazywać. Nie uciekamy i nie chowamy się przed naszymi pytaniami. Pozwalamy im przykuwać naszą uwagę i w ten sposób przemawiamy.

Im lepiej słuchamy uczuć, tym jaśniejsze się one stają. To jak nauka nowego języka. I chociaż świat dookoła nas ma swoje bolesne potrzeby, które wymagają od nas aktywizmu, złości i uwagi – to tych potrzeb nie należy porównywać z własną historią. Nie kurczysz się w ich cieniu, niezależnie od tego, jak duże czy małe mogą się one wydawać poprzez porównanie. Uczucia nie po to istnieją, by je porównywać. Istnieją dla ciebie. Nie musisz lekceważyć swojego bólu tylko dlatego, że inni doświadczają większego. Ale być może najważniejsze jest to, że nie musisz marnować energii na przekonywanie się, że to, co masz, ci wystarcza – chyba że tak jest.

A co, jeżeli tak nie jest? Jeżeli faktycznie nie wszystko jest w wystarczającym porządku, to ostatnią rzeczą, której teraz potrzebujesz, jest wielki głośnik, przez który wykrzyczysz wszystkim, w jaki sposób się naprawisz. Jak sprawisz, że wszyscy będą z ciebie dumni. Przedstawisz swój plan na dobre samo­poczucie w dziesięciu krokach. Nie musisz od razu szukać powodów, szukać winnych, szukać jasnej strony życia, gdy tylko spadnie pierwsza kropla deszczu. Nie potrzebujesz wielkiej odsłony, perfekcyjnego planu, szybkiej odpowiedzi, którą każdy usłyszy i wyrazi swój aplauz.

Potrzebujesz łagodniejszego pytania. Oraz przestrzeni, by usłyszeć, jak przemawia w ciszy. Ono wie, kim jesteś. Słuchaj uważnie, ponieważ wkrótce dostrzeżesz, że ten głos brzmi znajomo. To twój głos.

[1] Lara Fielding, Listening to Your Authentic Self: The Purpose of Emotions, „HuffPost” (blog), 20.10.2015 [dostęp: 2.07.2023].