Jak Ukraina traciła Donbas - Denys Kazanski,Maryna Worotyncewa - ebook
NOWOŚĆ

Jak Ukraina traciła Donbas ebook

Denys Kazanski, Maryna Worotyncewa

3,5

Opis

„Jak Ukraina traciła Donbas” opowiada najnowszą historię dwóch obwodów Ukrainy, donieckiego i ługańskiego. Autorzy, z lokalnej perspektywy górniczych osiedli, przyglądają się kształtowaniu się potężnych klanów oligarchicznych na tle katastrofy gospodarczej, bolesnej dla mieszkańców regionu transformacji ekonomicznej oraz ekspansji Rosji. Dowiedzcie się, jak elity Donbasu podsycały ogień nienawiści w regionie, by następnie samemu w nim spłonąć i pogrążyć cały region w wojennej otchłani.

 

Denys Kazanski - jest dziennikarzem śledczym, prezenterem telewizyjnym i blogerem wideo, którego publiczność na Ukrainie liczy ponad milion subskrybentów. Autor „Czarnej gorączki” (2015) poruszającej temat nielegalnego wydobycia węgla w regionie Donbasu. Do 2014 roku mieszkał i pracował w Doniecku.

 

Maryna Worotyncewa - dziennikarka. Przed 2014 r. była współzałożycielką i redaktorem naczelnym gazety „Wostochnyj Wariant” z siedzibą w Ługańsku. Jest także konsultantką ds. PR, komunikacji i marketingu. Zajmowała stanowiska kierownicze w działach komunikacji w instytucjach publicznych i firmach prywatnych, ściśle współpracując z różnymi politykami. Ma bogate doświadczenie w zarządzaniu projektami medialnymi podczas kampanii wyborczych oraz tworzeniu i wdrażaniu strategii marketingowych dla przedsiębiorstw.

 

Maciej Piotrowski - tłumacz literatury ukraińskiej. Autor przekładów Mike’a Johannsena, Andrija Bondara, Łesia Bełeja i Wasyla Barki. Współtwórca portalu Rozstaje.art. Za przekład „Podróży uczonego doktora Leonarda…” otrzymał nominację do Nagrody Literackiej Gdynia 2024.

 

Blurb

 

„Jak Ukraina traciła Donbas” to przede wszystkim skrupulatna rekonstrukcja procesów społecznych i politycznych, które doprowadziły do wojny. Zarówno tej, która zaczęła się w 2014 roku, ale i pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę osiem lat później. Niekwestionowaną zaletą tej książki jest fakt, że jest to pozycja  wielowymiarowa. Po pierwsze, to kompetentnie napisana historia najnowsza dwóch obwodów na wschodzie Ukrainy, czyli Ługańszczyzny i Doniecczyzny napisana przez osoby związane z Donbasem. Denys Kazanski i Maryna Worotyncewa obserwowali z bliska opisane w książce procesy Byli świadkami między innymi rajdu Igora Girkina z Krymu do Słowiańska, który stał się wydarzeniem przełomowym w najnowszej historii regionu. Do dzisiaj pozostają w Ukrainie niekwestionowanymi autorytetami w sprawach Donbasu. Książka „Jak Ukraina traciła Donbas” to także książka o masowej manipulacji, o tym, jak łatwo jest w sytuacji, w której sparaliżowane są podstawowe instytucje państwa, relatywnie niewielkimi siłami rozpocząć koszmar wojny. Co ciekawe, jest to proces, który nawet dla jego aktywnych uczestników wydawał się nierealny. W oddali pobrzmiewają więc w niej nuty o banalności przemocy, która zakrada się niepostrzeżenie, a potem znosi z powierzchni ziemi wszystko, razem z ludźmi, który tę przemoc inicjowali.

 

dr Wojciech Siegień

 

[Fragment]

 

Latem 2012 roku Donieck gościł mistrzostwa EURO 2012 w piłce nożnej. Stolica Donbasu wydawała się wtedy ostatnim miejscem, w którym może dojść do krwawych starć. Wojna? To sprawa peryferii, krajów dzikich i zacofanych, a nie miasta błyszczących witryn, kwitnących róż, zabawy, beztroskiej młodzieży, futbolu, restauracji czy eleganckich samochodów.

 

Zaledwie dwa lata później ten syty, zaciszny świat zniknął, zastąpiony przez surrealistyczny horror. Ulice wype­­łnił warkot czołgów i odgłosy wystrzałów. Region zamieszkany przez miliony osób pogrążył się w anarchii. Wszystko to wydarzyło się w ciągu kilku miesięcy. Nawet wtedy gdy usłyszeliśmy pierwsze strzały, trudno było uwierzyć, że do naszego kraju przyszła wojna. W końcu to sobie uświadomiliśmy – ale wskazanie momentu, w którym jeszcze dałoby się odwrócić bieg wydarzeń, okazało się równie niełatwe.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 345

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
0
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




De­nys Ka­zan­ski i Ma­ryna Wo­ro­tyn­cewa, Jak Ukra­ina tra­ciła Don­bas prze­ło­żył Ma­ciej Pio­trow­ski, Kra­ków 2024
Co­py­ri­ght © by the Au­thors Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Ma­ciej Pio­trow­ski, 2024 Co­py­ri­ght © for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Ha!art, 2024
Re­dak­tor pro­wa­dzący · Piotr Ma­recki
Re­dak­cja · Ju­styna Ada­mus
Ko­rekta · We­ro­nika Kli­mo­wicz-Ko­złow­ska
Pro­jekt okładki · Mi­cha­lina Jur­czyk
Pro­jekt ty­po­gra­ficzny · Mar­cin Her­nas
Skład i ła­ma­nie · By Mo­use | www.by­mo­use.pl
Trans­la­tion and pu­bli­ca­tion of this book is sup­por­ted by the Eu­ro­pean Union un­der the Ho­use of Eu­rope pro­gramme
Do­fi­nan­so­wano ze środ­ków Mi­ni­stra Kul­tury i Dzie­dzic­twa Na­ro­do­wego po­cho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tury – pań­stwo­wego fun­du­szu ce­lo­wego
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-67713-50-4
547. pu­bli­ka­cja wy­daw­nic­twa
Wy­daw­nic­two Ha!art ul. Ko­nar­skiego 35/8, 30-049 Kra­ków tel. 795 124 207wy­daw­nic­[email protected]
Wy­daw­nic­two Ha!art
@wy­daw­nic­two­ha­art
@wy­dha­art
@wy­dha­art
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Se­ria ESEJ

· Mi­chał Ta­ba­czyń­ski, Po­ko­le­nie wyżu de­pre­syj­nego

· Łu­kasz Łu­czaj, Seks w wiel­kim le­sie

· Da­wid Ku­jawa, Po­ca­łunki ludu. Po­ezja i kry­tyka po roku 2000

· Mag­da­lena Okra­ska, Nie ma i nie bę­dzie

· Woj­ciech Jóź­wiak, Na­sze zwie­rzęta mocy

· Ad­rianna Alk­snin, Na coś trzeba umrzeć. Ko­lejna książka o raku

· De­rek Jar­man, Współ­cze­sna na­tura, prze­ło­żył Pa­weł Świer­czek

· Paul King­snorth, Wy­zna­nia otrzeź­wia­łego eko­loga i inne eseje,prze­ło­żył To­masz Si­kora

· Ra­fał Woś, Dług jest do­bry,prze­ło­żył To­masz Si­kora

· Mo Wilde, Dzi­kość, która uzdra­wia,prze­ło­żył To­masz Si­kora

· De­nis Ka­zan­ski, Ma­rina Wo­ro­tyn­cewa, Jak Ukra­ina tra­ciła Don­bas,prze­ło­żył Ma­ciej Pio­trow­ski

W PRZY­GO­TO­WA­NIU

· Ju­dith Scha­lan­sky, Roz­chwiane ka­narki,prze­ło­żył Ka­mil Idzi­kow­ski

Pro­log

W tej książce nie prze­czy­ta­cie o bi­twach i zmia­nach li­nii frontu. Zo­stawmy ten te­mat woj­sko­wym. My chcemy opo­wie­dzieć o wy­da­rze­niach, które do­pro­wa­dziły do wy­bu­chu wojny.

W me­diach ła­two zna­leźć do­kładne in­for­ma­cje o prze­biegu dzia­łań zbroj­nych, ofia­rach cy­wil­nych i wo­jen­nych znisz­cze­niach. Trud­niej do­wie­dzieć się, ja­kie zda­rze­nia do­pro­wa­dziły do walki na śmierć i ży­cie mię­dzy wczo­raj­szymi są­sia­dami.

La­tem 2012 roku Do­nieck go­ścił mi­strzo­stwa EURO 2012 w piłce noż­nej. Sto­lica Don­basu wy­da­wała się wtedy ostat­nim miej­scem, w któ­rym może dojść do krwa­wych starć. Wojna? To sprawa pe­ry­fe­rii, kra­jów dzi­kich i za­co­fa­nych, a nie mia­sta błysz­czą­cych wi­tryn, kwit­ną­cych róż, za­bawy, bez­tro­skiej mło­dzieży, fut­bolu, re­stau­ra­cji i ele­ganc­kich sa­mo­cho­dów.

Za­le­d­wie dwa lata póź­niej ten syty, za­ciszny świat znik­nął, za­stą­piony przez sur­re­ali­styczny hor­ror. Ulice wy­peł­niły war­kot czoł­gów i od­głosy wy­strza­łów. Re­gion za­miesz­kany przez mi­liony osób po­grą­żył się w anar­chii. Wszystko to wy­da­rzyło się w ciągu kilku mie­sięcy. Na­wet wtedy, gdy usły­sze­li­śmy pierw­sze strzały, trudno było uwie­rzyć, że do na­szego kraju przy­szła wojna. W końcu to so­bie uświa­do­mi­li­śmy – ale wska­za­nie mo­mentu, w któ­rym jesz­cze da­łoby się od­wró­cić bieg wy­da­rzeń, oka­zało się rów­nie nie­ła­twe.

Wła­śnie po to na­pi­sa­li­śmy na­szą książkę.

Chcemy roz­plą­tać ten długi splot wy­da­rzeń, który do­pro­wa­dził Don­bas do tra­ge­dii w 2014 roku, oraz do­wie­dzieć się, kto i w jaki spo­sób wcią­gał ten re­gion do wojny. Ce­lem na­szej pracy nie jest wska­za­nie pro­stych od­po­wie­dzi w stylu „Za wszyst­kim stał Pu­tin” lub „To wina ki­jow­skiej junty”. Kon­flikt w Za­głę­biu Do­niec­kim zo­stał wy­wo­łany przez sy­ner­gię wielu ze­wnętrz­nych i we­wnętrz­nych czyn­ni­ków. Gdyby wy­stę­po­wały osobno, nie do­pro­wa­dzi­łyby do tak po­tęż­nej ka­ta­strofy, ale ra­zem ufor­mo­wały śmier­cio­no­śną, pio­ru­nu­jącą mie­szankę, która wy­sa­dziła cały re­gion w po­wie­trze.

Punkt zwrotny

1 marca w 2014 roku w cen­trum Do­niecka do­szło do ma­so­wej de­mon­stra­cji. Wzięło w niej udział od pięt­na­stu do dwu­dzie­stu ty­sięcy osób. Jak na sto­licę Don­basu, do tej pory nie­odzna­cza­jącą się po­li­tyczną ak­tyw­no­ścią miesz­kań­ców, było to nie­zwy­kłe wy­da­rze­nie. Plac wy­peł­niła ludzka masa, ubrana w ty­powe dla tego re­gionu sza­ro­bure ubra­nia. Nie po­wie­wały nad nią ukra­iń­skie flagi, lecz trój­ko­lo­rowe barwy Ro­sji, sztan­dary z cza­sów ZSRR i cho­rą­giewki par­tii Blok Ro­syj­ski. Uczest­nicy nie­śli trans­pa­renty z ha­słami: „W Ro­sji miesz­kają nasi bra­cia, a w Eu­ro­pie bę­dziemy słu­żą­cymi”, „Don­bas prze­ciwko ban­de­row­com”. Tłum żą­dał krwi.

Don­bas nie za­pi­sał się w dzie­jach jako „eu­ro­pej­ska beczka pro­chu”. Nie za­słu­żył na­wet na po­rów­na­nie do pu­dełka za­pa­łek. To nie Bał­kany ani Kau­kaz, gdzie do wy­bu­chu wy­star­czyła iskra. Jego miesz­kańcy byli sku­pieni na swo­ich spra­wach i nie sły­nęli z za­pal­czy­wo­ści. To re­gion z dość krótką hi­sto­rią, gę­sto za­lud­niony do­piero od XIX wieku. Nie od­kła­dały się tu­taj wie­lo­wie­kowe war­stwy są­siedz­kiej nie­na­wi­ści oraz et­nicz­nej wro­go­ści, cha­rak­te­ry­styczne dla in­nych punk­tów za­pal­nych. Zbu­rze­nie rów­no­wagi na Don­ba­sie i do­pro­wa­dze­nie do wy­bu­chu nie­kon­tro­lo­wa­nej agre­sji wy­ma­gało wielu sta­rań.

Tam­tego dnia lu­dzie wy­szli na ulice także w wielu in­nych mia­stach po­łu­dnia i wschodu Ukra­iny. 1 marca uznano za po­czą­tek „ro­syj­skiej wio­sny” – bo tak ro­syj­skie me­dia ochrzciły an­ty­ukra­iń­skie po­wsta­nie po oba­le­niu pre­zy­denta Wik­tora Ja­nu­ko­wy­cza, które prze­ro­dziło się w dzia­ła­nia zbrojne na wscho­dzie kraju. Wojna doj­rze­wała długo. Do­pro­wa­dziły do niej dzia­ła­nia wielu ma­ni­pu­la­to­rów po­li­tycz­nych i ide­olo­gów, któ­rzy wy­pra­co­wali teo­re­tyczne pod­stawy dla przy­szłego kon­fliktu.

To ja­sne, że re­giony pań­stwa ukra­iń­skiego róż­nią się od sie­bie. Przy­czyn na­leży szu­kać w hi­sto­rii – w skład współ­cze­snej Ukra­iny we­szły na­le­żące w prze­szło­ści do róż­nych or­ga­ni­zmów pań­stwo­wych zie­mie, które roz­wi­jały się w od­mienny spo­sób. Nie ozna­cza to jed­nak, że by­li­śmy ska­zani na kon­flikt.

Przez pierw­sze dwa­dzie­ścia lat po ogło­sze­niu nie­pod­le­gło­ści re­gio­nalne od­mien­no­ści nie do­pro­wa­dzały do kon­flik­tów zbroj­nych. W la­tach dzie­więć­dzie­sią­tych hi­sto­ryczne, ide­olo­giczne i ję­zy­kowe sprzecz­no­ści nie były dla miesz­kań­ców Lwowa czy Do­niecka naj­waż­niej­szym pro­ble­mem. Lu­dzi bar­dziej ob­cho­dziła ich sy­tu­acja go­spo­dar­cza niż po­li­tyka. Oczy­wi­ście zda­rzały się pewne tar­cia i kon­flikty. Pierw­sze lata ist­nie­nia Ukra­iny przy­nio­sły po­ważne nie­bez­pie­czeń­stwo se­pa­ra­ty­zmu na Kry­mie. Na szczę­ście ten pro­blem udało się za­że­gnać. Choć przez wschód kraju prze­cho­dziły nie­kiedy po­li­tyczne bu­rze, to w żad­nym stop­niu nie przy­po­mi­nały one ów­cze­snych wy­da­rzeń z Ju­go­sła­wii czy z nie­któ­rych by­łych re­pu­blik so­wiec­kich. W Ukra­inie ście­rali się ze sobą wy­łącz­nie ra­dy­ka­ło­wie – i to głów­nie na ła­mach ga­zet i ulo­tek.

Ukra­ińcy ob­ser­wo­wali wo­jenne tra­ge­die prze­waż­nie w te­le­wi­zji. Po są­siedzku wy­bu­chła wojna w Nad­dnie­strzu. W wie­czor­nych wia­do­mo­ściach po­ka­zy­wano re­por­taże o ob­lę­że­niu Sa­ra­jewa czy wal­kach na uli­cach Su­chumi w Ab­cha­zji. Naj­więk­sze wra­że­nie na oby­wa­te­lach na­szego kraju zro­biły wie­ści z Cze­cze­nii, po­ja­wia­jące się w ro­syj­skiej te­le­wi­zji, która nada­wała wów­czas na te­ry­to­rium Ukra­iny. Mi­liony z nas pa­trzyły na krwawe star­cia w Gro­znym jak na wła­sną wojnę.

Na tle by­łych re­pu­blik ra­dziec­kich Ukra­ina lat dzie­więć­dzie­sią­tych wy­glą­dała jak wy­spa sta­bil­no­ści i spo­koju, czym szczy­ciła się ki­jow­ska wła­dza, uzna­jąc tę sy­tu­ację za swoją główną za­sługę. W kam­pa­nii pre­zy­denc­kiej w 1999 roku Le­onid Kuczma, ubie­ga­jący się o drugą ka­den­cję na sta­no­wi­sku pre­zy­denta, wy­ko­rzy­stał ha­sło: „Nasi woj­skowi wra­cają do domu”. W kli­pie re­kla­mo­wym można było zo­ba­czyć szczę­śli­wego żoł­nie­rza przy­jeż­dża­ją­cego do ro­dziny po od­by­tej służ­bie. Taki prze­kaz przy­cią­gał lu­dzi zna­ją­cych roz­miary tra­ge­dii w Cze­cze­nii. Kuczma wy­grał tamte wy­bory, zde­cy­do­wa­nie wy­prze­dza­jąc Pe­tra Sy­mo­nenkę, kan­dy­data ra­dy­kal­nie pro­ro­syj­skiej opo­zy­cji.

W tam­tych cza­sach można było od­nieść wra­że­nie, że nasi żoł­nie­rze wra­cali do do­mów już na za­wsze. Jed­nak pięć lat póź­niej na wszyst­kich ogól­no­ukra­iń­skich ka­na­łach w kółko pusz­czano spot wy­bor­czy stwo­rzony przez PR-owców Wik­tora Ja­nu­ko­wy­cza – ów­cze­snego pre­miera Ukra­iny, wy­zna­czo­nego na na­stępcę Kuczmy. W fil­miku – gło­sem po­pu­lar­nego ro­syj­skiego wo­ka­li­sty Jo­sypa Kob­zona – gro­żono, że w Ukra­inie wy­buch­nie wojna do­mowa, je­śli wy­borcy za­gło­sują na pro­za­chod­niego, po­ma­rań­czo­wego [barwy wy­brane przez ukra­iń­ską opo­zy­cję de­mo­kra­tyczną w 2004 roku – przyp. tłum.] kan­dy­data Wik­tora Jusz­czenkę.

Ja­kie zmiany na­stą­piły mię­dzy ro­kiem 1999 a 2004? Dla­czego w spo­cie po­li­tycz­nym po­ja­wił się wów­czas mo­tyw wojny, która de­kadę póź­niej stała się rze­czy­wi­sto­ścią? Jaki łań­cuch wy­da­rzeń do­pro­wa­dził do ma­so­wych de­mon­stra­cji w mia­stach Don­basu wio­sną 2014 roku, a po­tem do wtar­gnię­cia ro­syj­skich dy­wer­san­tów do Sło­wiań­ska?

Je­śli chcemy po­znać od­po­wie­dzi na te py­ta­nia, mu­simy cof­nąć się do lat dzie­więć­dzie­sią­tych i przyj­rzeć bli­żej naj­now­szej hi­sto­rii Don­basu oraz zro­zu­mieć sens tam­tej­szej po­li­tyki. Ko­rze­nie zło­wiesz­czych pro­ce­sów, które wpro­wa­dziły ten re­gion na wo­jenną ścieżkę, się­gają wielu lat wcze­śniej. Kiedy prze­ana­li­zu­jemy je szcze­gó­łowo, prze­ko­namy się, że w dzie­jach Ukra­iny i Don­basu do­szło do kilku punk­tów zwrot­nych. Gdyby w od­po­wied­nich mo­men­tach wy­brano ina­czej, unik­nię­cie wojny sta­łoby się moż­liwe. Jed­nak w każ­dym z tych przy­pad­ków po­li­tycy po­dej­mo­wali błędne de­cy­zje...

Do­niecki se­pa­ra­tyzm w Ukra­inie od­ży­wał re­gu­lar­nie – raz na dzie­sięć lat. Każda na­stępna erup­cja była znacz­nie sil­niej­sza od po­przed­niej. W la­tach 1993 – 1994 do­szło do straj­ków i sta­wia­nia ul­ti­ma­tów, które za­koń­czyły się nik­czem­nym pseu­do­re­fe­ren­dum okre­ślo­nym jako „do­rad­cze ba­da­nie opi­nii pu­blicz­nej”. Zjazd sie­wie­ro­do­niecki, zor­ga­ni­zo­wany w 2004 roku przez Par­tię Re­gio­nów, do­pro­wa­dził pań­stwo na skraj prze­pa­ści. Za to w 2014 roku do­szło już do dzia­łań wo­jen­nych z udzia­łem od­dzia­łów są­sied­niego pań­stwa.

Nie mo­żemy zmie­nić prze­szło­ści, ale warto wy­cią­gnąć z niej wnio­ski. Wojny nie biorą się zni­kąd. Za­wsze można wska­zać tych, któ­rzy po­cią­gają za spust, i ta­kich, któ­rzy do tego na­ma­wiają. Bywa, że pierw­sze pod­szepty i pierw­sze strzały dzielą lata lub na­wet de­kady. Na Don­ba­sie długo pra­co­wano nad do­pro­wa­dze­niem do wy­bu­chu wojny. Nie­któ­rzy ro­bili to świa­do­mie, inni bez­wied­nie. Do ostat­niego mo­mentu nie wie­rzono, że doj­dzie do wojny. Na­wet w go­rą­cym maju 2014 roku, gdy od eks­plo­zji min opa­dały kwiaty ja­błoni, na uli­cach wy­ra­stały ba­ry­kady, a uzbro­jone bandy przej­mo­wały całe mia­sta – na­wet wtedy zda­wało się, że to wszystko nie dzieje się na po­waż­nie, a strony kon­fliktu już za chwilę opa­mię­tają się i odłożą broń.

Gdzie jest ten mo­tyl, który ude­rze­niami swo­ich skrzy­deł wy­wo­łał bu­rzę? Na­leży go szu­kać w okre­sie pre­na­tal­nym współ­cze­snego pań­stwa ukra­iń­skiego. Se­pa­ra­tyzm do­niecki za­wsze to­wa­rzy­szył pró­bom ogła­sza­nia nie­pod­le­gło­ści Ukra­iny. Było tak już w 1918 roku, gdy bol­sze­wicy w kontrze do bu­dowy Ukra­iń­skiej Re­pu­bliki Lu­do­wej ogło­sili stwo­rze­nie Do­niecko-Krzy­wo­ro­skiej Re­pu­bliki Ra­dziec­kiej. Wpraw­dzie nie prze­trwała ona długo i wła­ści­wie nikt nie za­uwa­żył jej ist­nie­nia, ale sam fakt po­wsta­nia ta­kiego pań­stwa słu­żył póź­niej jako istotny sym­bol do­niec­kim se­pa­ra­ty­stom.

Se­pa­ra­tyzm do­niecki pod­niósł głowę po raz drugi, gdy roz­pa­dał się ZSRR. Ana­lo­gicz­nie, ruch ten był skie­ro­wany prze­ciwko mło­demu pań­stwu ukra­iń­skiemu, które wła­śnie miało za­ist­nieć na ma­pie świata. Sym­bo­liczny po­czą­tek tej ery można po­wią­zać z dniem wy­my­śle­nia w Do­niecku czarno-nie­bie­sko-czer­wo­nego sztan­daru, który stał się atry­bu­tem do­niec­kich se­pa­ra­ty­stów, a póź­niej, w 2014 roku, flagą qu­asi-re­pu­bliki, utwo­rzo­nej po za­koń­cze­niu re­wo­lu­cji na ki­jow­skim Maj­da­nie. Wła­śnie wtedy roz­po­częła się epoka do­niec­kiego se­pa­ra­ty­zmu we współ­cze­snej for­mie. Był słaby i nie­zna­czący, gdy nie otrzy­my­wał ze­wnętrz­nego wspar­cia. Na­wet w okre­sie naj­więk­szej po­li­ty­za­cji spo­łe­czeń­stwa, kiedy w ca­łym kraju po­wsta­wały roz­liczne par­tie, ru­chy i or­ga­ni­za­cje spo­łeczne, do­nieccy se­pa­ra­ty­ści byli prak­tycz­nie po­zba­wieni po­par­cia spo­łecz­nego i nie po­tra­fili wpły­nąć na prze­bieg zda­rzeń.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki