Kapitał kobiet. Dlaczego równouprawnienie wszystkim się opłaca - prof. Linda Scott - ebook

Kapitał kobiet. Dlaczego równouprawnienie wszystkim się opłaca ebook

Scott Linda

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wszyscy wiemy, że kobiety zarabiają gorzej od mężczyzn, wolniej awansują i rzadziej zasiadają w zarządach. Czy jednak jesteśmy tym faktem wystarczająco oburzeni? Czy raczej przyjmujemy jako oczywistość skandal, że połowa ludzkości, która w dodatku w krajach rozwiniętych jest – średnio rzecz biorąc – lepiej wykształcona, dostaje mniejsze wynagrodzenie za tę samą pracę? Czy faktycznie mężczyźni – w szerszej perspektywie – na swoim uprzywilejowaniu korzystają?

Linda Scott ze swadą dowodzi, jak bardzo kobiety są niewykorzystanym zasobem i jak bardzo wszyscy na tym tracimy. Tak w sferze ekonomicznej, jak emocjonalnej. Badania dobitnie pokazują, że mężczyźni są szczęśliwsi, gdy nie są zmuszeni do odgrywania roli jedynego żywiciela rodziny. Gospodarcze równouprawnienie wpływa korzystnie na dobrostan obu płci, równowagę społeczeństw, dostatniość całych krajów. Linda Scott rysuje parę konkretnych pomysłów, jak je wprowadzić w życie. A przede wszystkim pokazuje, że patriarchat jest nie tylko problemem kobiet, lecz również mężczyzn. W jej ujęciu – bardziej dewastującym niż kapitalizm.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 577

Oceny
4,5 (21 ocen)
11
9
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Aniakow07

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała lektura, obowiązkowa pozycja dla każdego, kto chce spojrzeć na feminizm z perspektywy ekonomii.
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­na­łu an­giel­skie­go: The Do­uble X Eco­no­my. The Epic Po­ten­tial of Wo­men’s Em­po­wer­ment

Co­py­ri­ght © by Lin­da Scott, 2020

Co­py­ri­ght © for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Fil­try, 2021

Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by Do­ro­ta Ko­now­roc­ka-Sawa, 2021

Pu­bli­shed by ar­ran­ge­ment with AJA Anna Ja­ro­ta Agen­cy

Pro­jekt okład­ki: Mar­ta Ko­na­rzew­ska / Ko­na­rzew­ska.pl

Opie­ka re­dak­cyj­na: Ewa Wie­le­ży­ńska

Re­dak­cja: Woj­ciech Gór­naś / Re­dak­tor­nia.com

Ko­rek­ty: Re­dak­tor­nia.com

In­deks: Re­dak­tor­nia.com

ISBN 978-83-957973-7-8

Wy­daw­nic­two Fil­try sp. z o.o.

Ul. Fil­tro­wa 61 m. 13

02-056 War­sza­wa

e-mail: re­dak­cja@wy­daw­nic­two­fil­try.pl

www.wy­daw­nic­two­fil­try.pl

Skład i kon­wer­sja do eBo­oka: Ja­ro­sław Ja­bło­ński / jjpro­jekt.pl

SPIS TREŚCI

PRZED­MO­WA DO POL­SKIE­GO WY­DA­NIA

DLA­CZE­GO KO­BIE­TY PO­TRZE­BU­JĄ WŁA­SNE­GO KA­PI­TA­ŁU?

KA­PI­TAŁ KO­BIET

1 | GO­SPO­DAR­KA XX

2 | PRZEZ PRY­ZMAT STA­TY­STY­KI

3 | WE WŁA­DZY PO­TRZEB

4 | NIE­WY­STAR­CZA­JĄCE WY­MÓW­KI, NIE­WY­BA­CZAL­NE TRAK­TO­WA­NIE

5 | Z MI­ŁO­ŚCI, NIE DLA PIE­NI­ĘDZY

6 | UCIECZ­KA Z KUCH­NI

7 | KARA ZA MA­CIE­RZY­ŃSTWO

8 | FA­NA­TY­CY PŁCI MÓ­ZGU

9 | NIE­PO­WO­DZE­NIE RÓW­NEJ PŁA­CY

10 | BOŻE NA­RO­DZE­NIE NA 80 PRO­CENT

11 | STRA­ŻNI­CY SKARB­CA

12 | NA SWO­IM

13 | JAK SIĘ WŁĄCZYĆ W GLO­BAL­NY HAN­DEL

14 | DRO­GA DO OD­KU­PIE­NIA

EPI­LOG | KO­LEJ­NE KRO­KI

PRZY­PI­SY

WY­BRA­NA BI­BLIO­GRA­FIA

PO­DZI­ĘKO­WA­NIA

Dla Jima, Ca­the­ri­ne i Pau­la

Praw­da was wy­zwo­li. Ale naj­pierw was wku­rzy.

— Glo­ria Ste­inem

PRZED­MO­WA DO POL­SKIE­GO WY­DA­NIA

DLA­CZE­GO KO­BIE­TY PO­TRZE­BU­JĄ WŁA­SNE­GO KA­PI­TA­ŁU?

W XX wie­ku dwie fi­lo­zo­fie go­spo­dar­cze, ka­pi­ta­lizm i so­cja­lizm, wal­czy­ły o glo­bal­ny pry­mat. Ka­żda z nich obie­cy­wa­ła uto­pię. Żad­na nie spe­łni­ła zło­żo­nej obiet­ni­cy.

Obie te fi­lo­zo­fie z za­ło­że­nia ne­go­wa­ły ist­nie­nie spe­cy­ficz­nych ba­rier ogra­ni­cza­jących eko­no­micz­nie ko­bie­ty. Obie utrzy­my­wa­ły, że re­pre­zen­tu­ją obiek­tyw­ne spoj­rze­nie na rze­czy­wi­sto­ść, w któ­rej płeć mo­żna było ca­łko­wi­cie po­mi­nąć lub pod­po­rząd­ko­wać „wy­ższym” ce­lom. Ka­żda na swój spo­sób tłu­mi­ła na­ra­sta­jący bunt ko­biet. Ka­pi­ta­lizm i so­cja­lizm – jak wszyst­kie inne sys­te­my stwo­rzo­ne na prze­strze­ni dzie­jów – pod­trzy­my­wa­ły struk­tu­ral­ne nie­rów­no­ści, któ­rych ofia­rą pa­da­ła po­ło­wa miesz­ka­ńców Zie­mi.

W dłu­giej hi­sto­rii wy­klu­cza­nia ko­biet z ży­cia go­spo­dar­cze­go za­pi­sa­ły się ta­kże roz­ma­ite in­sty­tu­cje. Rządy, ale rów­nież uni­wer­sy­te­ty, ar­mie, przed­si­ębior­stwa i ko­ścio­ły – wszyst­kie ode­gra­ły ja­kąś rolę w pod­trzy­ma­niu nędzy i uci­sku ko­biet.

Naj­sil­niej­szą blo­ka­dą eko­no­micz­nej nie­za­le­żno­ści ko­biet było ma­łże­ństwo; w ni­niej­szej ksi­ążce oma­wiam ten te­mat bar­dzo ob­szer­nie. Wspól­no­ty wy­zna­nio­we na ca­łym świe­cie nad­zo­ro­wa­ły in­sty­tu­cję ma­łże­ństwa, okre­śla­jąc, kie­dy i w jaki spo­sób jest ono za­wie­ra­ne i roz­wi­ązy­wa­ne, ja­kie zo­bo­wi­ąza­nia na­kła­da na obie stro­ny i jaki na­rzu­ca im ustrój ma­jąt­ko­wy. W Eu­ro­pie przez wi­ęk­szą część mi­nio­nych 1500 lat rolę tę od­gry­wał Ko­ściół ka­to­lic­ki spra­wu­jący ma­te­rial­ną wła­dzę za­rów­no nad pa­ństwa­mi, jak i po­szcze­gól­ny­mi go­spo­dar­stwa­mi do­mo­wy­mi. Przez kil­ka wie­ków Ko­ściół rządził nie­po­dziel­nie in­dy­wi­du­al­ny­mi prze­ko­na­nia­mi i za­cho­wa­nia­mi, nie­kie­dy eg­ze­kwu­jąc swo­ją wolę przy uży­ciu nie­zwy­kle bru­tal­nych środ­ków. Z cza­sem stał się naj­bo­gat­szą glo­bal­ną or­ga­ni­za­cją, a dzi­ęki po­sia­da­niu 1,2 mi­liar­da wier­nych na ca­łym świe­cie za­pew­ne rów­nież naj­bar­dziej wpły­wo­wą1.

Ani teo­ria ka­pi­ta­li­zmu, ani teo­ria so­cja­li­zmu nie prze­wi­dzia­ły za­ist­nie­nia bar­dzo sil­nej trze­ciej stro­ny zdol­nej in­ge­ro­wać bez­po­śred­nio w ży­cie go­spo­dar­cze zgod­nie z wła­sną fi­lo­zo­fią i in­te­re­sa­mi. Pol­ska zna­la­zła się obec­nie w kry­zy­sie wy­wo­ła­nym przez nie­ocze­ki­wa­ny splot sił sta­no­wi­ących za­gro­że­nie dla ko­biet. Po czter­dzie­stu la­tach so­cja­li­zmu i trzy­dzie­stu la­tach ka­pi­ta­li­zmu hi­sto­rycz­na trze­cia stro­na – Ko­ściół ka­to­lic­ki – po­wsta­ła, by po raz ko­lej­ny na­rzu­cić swo­ją wolę ko­bie­tom, od­bie­ra­jąc im mo­żli­wo­ść za­rządza­nia wła­snym ma­łże­ństwem. Ten sce­na­riusz ma bar­dzo po­wa­żne kon­se­kwen­cje dla wol­no­ści i do­bro­sta­nu ko­biet.

Przed po­wsta­niem biu­ro­kra­cji pa­ństwo­wej z jej ko­dek­sa­mi i try­bu­na­ła­mi o spra­wach ro­dzin­nych roz­strzy­ga­ły w Eu­ro­pie sądy ko­ściel­ne, ma­jące swo­je od­po­wied­ni­ki rów­nież w in­nych re­jo­nach świa­ta, zy­sku­jące dzi­ęki temu nie­pro­por­cjo­nal­ną wła­dzę nad ży­ciem ko­biet. Przez całe wie­ki za­rów­no we wschod­niej, jak i w za­chod­niej Eu­ro­pie ko­bie­ty z chwi­lą za­war­cia zwi­ąz­ku ma­łże­ńskie­go prze­ka­zy­wa­ły mężom ca­ło­ść praw do swo­ich za­rob­ków i ma­jąt­ku. Jako żony nie po­sia­da­ły nic. Je­śli mia­ły ja­kieś pie­ni­ądze, na­le­ża­ły one do ich męża. W wi­ęk­szo­ści kra­jów były wy­łączo­ne z dzie­dzi­cze­nia; po śmier­ci mężczy­zny ca­ło­ść jego ma­jąt­ku prze­cho­dzi­ła na sy­nów, nie na cór­ki. Ko­bie­ty były zwyk­le za­mkni­ęte w domu, a o miej­scu ich po­by­tu de­cy­do­wa­li mężo­wie. Z tego względu ko­bie­ty jako kla­sa spo­łecz­na nie po­sia­da­ły środ­ków fi­nan­so­wych ani żad­ne­go za­bez­pie­cze­nia, a ich za­le­żno­ść od mężczyzn nie­ustan­nie gro­zi­ła im nędzą w ra­zie roz­wo­du, śmier­ci męża lub po­rzu­ce­nia przez nie­go ro­dzi­ny.

Eu­ro­pej­ki chcące za­pew­nić so­bie po­ży­wie­nie i dach nad gło­wą nie mia­ły wiel­kie­go wy­bo­ru poza ma­łże­ństwem. Po­dob­nie jak w in­nych re­jo­nach świa­ta – na­wet dzi­siaj! – za­le­żno­ść od mężczyzn, przy­wi­ąza­nie do miej­sca i ogra­ni­czo­ne mo­żli­wo­ści ży­cio­we czy­ni­ły je nie­rzad­ko ofia­ra­mi prze­mo­cy. Pod rząda­mi Ko­ścio­ła nie mo­gły uciec się do roz­wo­du, bo udzie­la­no go rzad­ko na­wet wte­dy, gdy ko­bie­ta była za­gro­żo­na we wła­snym domu. Wpływ tej jaw­nej nie­spra­wie­dli­wo­ści na ko­bie­ty był po­twor­nie nisz­czący: eks­hu­ma­cje zwłok ze sta­rych gro­bów w Eu­ro­pie Wschod­niej do­wo­dzą, że w po­rów­na­niu z mężczy­zna­mi ko­bie­ty były w znacz­nie gor­szej kon­dy­cji wsku­tek wie­lo­let­nie­go nie­do­ży­wie­nia, ci­ężkiej pra­cy oraz ci­ągłych ciąż i po­ro­dów; wszyst­kie te czyn­ni­ki pro­wa­dzi­ły do przed­wcze­snej śmier­ci.

W mia­rę po­stępu­jącej se­ku­la­ry­za­cji i de­mo­kra­ty­za­cji pra­wo ro­dzin­ne zna­la­zło się na li­ście pre­ro­ga­tyw wła­dzy pa­ństwo­wej, któ­ra stop­nio­wo za­częła ogra­ni­czać dys­kry­mi­na­cję ko­biet. W ci­ągu mi­nio­ne­go wie­ku ko­bie­ty w wie­lu kra­jach wbrew roz­ma­itym in­sty­tu­cjom i fi­lo­zo­fiom ra­dy­kal­nie po­pra­wi­ły swo­je po­ło­że­nie, zy­sku­jąc z cza­sem pra­wo do włas­no­ści, za­wie­ra­nia umów, za­rob­ko­wa­nia poza do­mem, roz­po­rządza­nia swo­im wy­na­gro­dze­niem i de­cy­do­wa­nia o miej­scu swo­je­go po­by­tu. Te zmia­ny za­po­cząt­ko­wa­ły uwal­nia­nie ko­biet, zwłasz­cza żon, ze sta­nu ca­łko­wi­tej eko­no­micz­nej pod­le­gło­ści, w któ­rym męczy­ły się całe wie­ki.

Jed­nak myśl eko­no­micz­na wy­zna­cza­jąca kie­run­ki roz­wo­ju go­spo­dar­cze­go nie od­no­si­ła się do ba­rier struk­tu­ral­nych sta­wia­nych ko­bie­tom. Teo­ria ka­pi­ta­li­zmu w swo­jej naj­czyst­szej for­mie (na­zy­wa­nej często le­se­fe­ry­zmem lub neo­li­be­ra­li­zmem) ne­gu­je ist­nie­nie struk­tu­ral­nych nie­rów­no­ści go­spo­dar­czych jako ta­kich, twier­dząc nie­złom­nie, że czło­wiek sta­jący wo­bec trud­no­ści po­no­si za nie pe­łną od­po­wie­dzial­no­ść, gdyż za­wdzi­ęcza je wła­snym „wol­nym wy­bo­rom” lub ja­kie­jś fun­da­men­tal­nej, jed­nost­ko­wej nie­ade­kwat­no­ści. Mark­sizm za­uwa­ża dys­kry­mi­na­cję ze względu na płeć, ale do­strze­ga w niej po­wa­żny pro­blem tyl­ko o tyle, o ile wi­ąże się ona z czyn­ni­kiem kla­so­wym. Au­to­rzy żad­nej z tych fi­lo­zo­fii nie byli zdol­ni uprzy­tom­nić so­bie go­spo­dar­cze­go wy­klu­cze­nia, ja­kie do­ty­ka ko­bie­ty od se­tek lat.

Mimo to po dru­giej woj­nie świa­to­wej pra­wa ko­biet sta­ły się ele­men­tem mi­ędzy­na­ro­do­wej dok­try­ny. In­sty­tu­cje utwo­rzo­ne jako ele­ment po­wo­jen­ne­go po­rząd­ku mia­ły na celu utrzy­ma­nie po­ko­ju po­przez sze­rze­nie de­mo­kra­cji, roz­wój świa­to­we­go han­dlu, za­wa­ro­wa­nie praw czło­wie­ka i pro­pa­go­wa­nie rów­no­ści płci. Wszyst­kie te cele – zwłasz­cza rów­ne pra­wa ko­biet i mężczyzn – były pie­czo­ło­wi­cie chro­nio­ne sta­tu­ta­mi or­ga­ni­za­cji mi­ędzy­na­ro­do­wych utwo­rzo­nych po 1945 roku, przede wszyst­kim Or­ga­ni­za­cji Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych i Unii Eu­ro­pej­skiej. Kon­sty­tu­cja ZSRR z 1936 roku rów­nież ob­wiesz­cza­ła, że „ko­bie­ta w Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kim ma rów­ne z mężczy­zną pra­wa we wszyst­kich dzie­dzi­nach ży­cia pa­ństwo­we­go, po­li­tycz­ne­go, go­spo­dar­cze­go, spo­łecz­ne­go i kul­tu­ral­ne­go”; pol­ska kon­sty­tu­cja z 1952 roku po­słu­gu­je się iden­tycz­nym języ­kiem. Po obu stro­nach że­la­znej kur­ty­ny rządy włącza­ły rów­no­ść płci do swo­ich sys­te­mów praw­nych i od­no­si­ły na­wet pew­ne suk­ce­sy. W ci­ągu mi­nio­nych pi­ęćdzie­si­ęciu lat re­gu­ła rów­no­ści płci była co­raz częściej uwzględ­nia­na w roz­ma­itych umo­wach mi­ędzy­na­ro­do­wych, de­kla­ra­cjach i trak­ta­tach.

Tym sa­mym po­wsta­ła ko­lej­na siła zdol­na wpły­wać na ży­cie ko­biet: mi­ędzy­na­ro­do­wy po­rządek praw­ny i go­spo­dar­czy. Ten układ so­ju­szy sple­cio­ny z trak­ta­tów, po­ro­zu­mień i de­kla­ra­cji od­gry­wa istot­ną rolę w wy­jąt­ko­wej sy­tu­acji, w ja­kiej zna­la­zła się obec­nie Pol­ska. Ko­ściół ka­to­lic­ki – któ­re­mu uda­ło się od­zy­skać wpły­wy, ja­kie miał w Eu­ro­pie przez całe wie­ki w cza­sach so­ju­szu tro­nu i ołta­rza – okre­ślił swo­ją mi­sję jako wal­kę z po­rząd­kiem mi­ędzy­na­ro­do­wym, „ide­olo­gią gen­der” i „ob­cy­mi wpły­wa­mi”. Pol­ski rząd znaj­du­jący się pod wpły­wem du­cho­wie­ństwa za­de­kla­ro­wał, że wy­po­wie kon­wen­cję an­ty­prze­mo­co­wą, pod­pi­sa­ną przez 45 kra­jów. Or­ga­ni­za­cje mi­ędzy­na­ro­do­we, do któ­rych na­le­ży Pol­ska, do­ko­nu­ją prze­glądu swo­ich sta­tu­tów i re­gu­la­mi­nów, pró­bu­jąc zna­le­źć spo­sób na to, by za­wró­cić ten kraj znad prze­pa­ści au­to­ry­ta­ry­zmu i za­po­biec kwe­stio­no­wa­niu z ta­kim tru­dem wy­wal­czo­nych praw ko­biet.

Na szczęście wspól­no­ta glo­bal­na może li­czyć na znacz­nie wi­ęk­szy suk­ces w wal­ce o sy­tu­ację eko­no­micz­ną ko­biet. W ci­ągu mi­nio­nych pi­ęt­na­stu lat zgro­ma­dzo­no ogrom­ny za­sób da­nych po­twier­dza­jących obec­ną na ca­łym świe­cie dys­kry­mi­na­cję. Ko­bie­ty wszyst­kich klas były sys­te­ma­tycz­nie ogra­ni­cza­ne nie tyl­ko w ob­sza­rze za­trud­nie­nia, lecz rów­nież w do­stępie do ka­pi­ta­łu, kre­dy­tów i ryn­ku. Te dane po­ka­zu­ją jed­no­znacz­nie, że go­spo­dar­cza rów­no­ść ko­biet po­zy­tyw­nie wpły­wa na ro­dzi­nę, śro­do­wi­sko spo­łecz­ne i cały kraj, a wpływ ten jest znacz­nie sil­niej­szy i od­dzia­łu­je sze­rzej, niż do­tąd sądzo­no.

Wie­my już dziś, że je­śli jako ludz­ko­ść sil­niej za­an­ga­żu­je­my ko­bie­ty w go­spo­dar­kę, mo­że­my ocze­ki­wać wzro­stu do­bro­by­tu w ska­li glo­bal­nej i ogra­ni­cze­nia ta­kich nęka­jących ludz­ko­ść plag jak głód, kon­flik­ty zbroj­ne i han­del lu­dźmi. Dane wska­zu­ją bez­sprzecz­nie, że re­ak­ty­wo­wa­nie tra­dy­cyj­nych me­cha­ni­zmów pod­po­rząd­ko­wa­nia ko­biet za­gro­zi po­ko­jo­wi i – ca­łkiem do­słow­nie – ludz­kie­mu ży­ciu. Ak­sjo­mat rów­no­ści ko­biet i mężczyzn musi zo­stać przy­jęty jako fun­da­ment świa­to­wej go­spo­dar­ki. Cały świat po­trze­bu­je Ka­pi­ta­łu dla ko­biet.

Jed­nak we wspó­łcze­snej Pol­sce gro­źny, dzi­wacz­ny splot sił po­li­tycz­nych i re­li­gij­nych sta­wia pod zna­kiem za­py­ta­nia trwa­ło­ść po­stępów osi­ągni­ętych przez ru­chy ko­bie­ce. Ko­ściół ka­to­lic­ki pró­bu­je od­zy­skać wła­dzę, na­rzu­ca­jąc za­sa­dy rządzące nie­gdyś ży­ciem ro­dzin­nym i sek­su­al­nym, jed­nak te dzia­ła­nia i ich mo­żli­we kon­se­kwen­cje sta­no­wią na­ru­sze­nie praw czło­wie­ka opi­sa­nych w po­rząd­ku mi­ędzy­na­ro­do­wym; do­ty­czy to za­rów­no pod­sta­wo­wych praw oby­wa­tel­skich (na przy­kład pra­wa do wol­no­ści sło­wa i re­pre­zen­ta­tyw­ne­go rządu), jak i praw ma­jących wpływ na ko­bie­ty (ta­kich jak pra­wo do pla­no­wa­nia ro­dzi­ny i pra­wo do pra­cy – oba już daw­no uzna­no for­mal­nie za pra­wa czło­wie­ka).

Pol­ski rząd i Ko­ściół ka­to­lic­ki roz­po­częły swo­ją kam­pa­nię od ata­ku na pra­wo do abor­cji. To chy­tra stra­te­gia: wi­ęk­szo­ść lu­dzi wy­cho­wa­nych w tra­dy­cji chrze­ści­ja­ńskiej nie­chęt­nie my­śli o abor­cji, na­wet je­śli po­pie­ra pra­wo ko­bie­ty do po­dej­mo­wa­nia de­cy­zji. Ta kwe­stia po­tra­fi ze­lek­try­zo­wać znacz­ną część oby­wa­te­li, wzbu­dza­jąc ich nie­chęć do wol­no­ści ko­biet i od­wra­ca­jąc uwa­gę od in­nych dzia­łań roz­wa­ża­nych i po­dej­mo­wa­nych przez rząd. W mi­ędzy­cza­sie Ko­ściół za­le­ca po­wrót do „tra­dy­cyj­ne­go” ukła­du ro­dzi­ny, w któ­rym mąż jest jej „gło­wą” i może zgod­nie z pra­wem żądać „po­słu­sze­ństwa” od żony, ta zaś nie kon­tro­lu­je już wła­snej roz­rod­czo­ści, co ogra­ni­cza jej mo­żli­wo­ści za­rob­ko­wa­nia2.

Tak zwa­ne tra­dy­cyj­ne role ko­biet i mężczyzn, krzyw­dzące dla po­ło­wy ludz­ko­ści, uzna­wa­ne są przez Ko­ściół za „na­tu­ral­ne”. W tej ksi­ążce opi­sa­łam ob­szer­nie, co naj­now­sze ba­da­nia na­uko­we mó­wią o „na­tu­ral­nej” do­mi­na­cji mężczyzn, „na­tu­ral­no­ści” za­pew­nia­nia przez nich utrzy­ma­nia ro­dzi­nie, „na­tu­ral­nej” pa­syw­no­ści i wy­co­fa­niu ko­biet. Po­zwól­cie mi do­ko­nać w tym miej­scu zwi­ęzłe­go pod­su­mo­wa­nia: nie mo­że­my już dłu­żej utrzy­my­wać, że dyk­to­wa­ne przez re­li­gię role ko­biet i mężczyzn są na­tu­ral­ne czy ko­rzyst­ne dla ca­łe­go ga­tun­ku.

Wro­gie na­sta­wie­nie Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go w Eu­ro­pie do przy­jem­no­ści czer­pa­nej z sek­su da­tu­je się od chwi­li, gdy z Bli­skie­go Wscho­du przy­by­li za­ło­ży­cie­le tej re­li­gii. Usta­no­wie­nie mo­no­ga­micz­ne­go, nie­na­ru­szal­ne­go zwi­ąz­ku ma­łże­ńskie­go mia­ło wy­eli­mi­no­wać wszel­kie za­cho­wa­nia sek­su­al­ne, któ­re nie sta­wia­ły so­bie za cel pro­kre­acji. Tu wła­śnie tkwi przy­czy­na tra­dy­cyj­ne­go sprze­ci­wu Ko­ścio­ła wo­bec an­ty­kon­cep­cji, stąd też wy­wo­dzą się su­ro­we re­gu­ły ogra­ni­cza­jące roz­wo­dy. Za­kaz „cu­dzo­łó­stwa” eg­ze­kwo­wa­ny jest bar­dziej sta­now­czo względem ko­biet niż mężczyzn, nie­mniej na­rzu­ca­ny jest nie tyl­ko pra­wem, lecz i oby­cza­jem, któ­ry ka­rze oraz za­wsty­dza ko­cha­jących w spo­sób nie­usank­cjo­no­wa­ny przez Ko­ściół.

Pol­skie ko­bie­ty słusz­nie się oba­wia­ją, że atak na abor­cję jest za­le­d­wie po­cząt­kiem zwia­stu­jącym po­wrót eko­no­micz­nej za­le­żno­ści od mężczyzn, nie­kon­tro­lo­wa­nych ciąż i prze­mo­cy, któ­ra to­wa­rzy­szy zwy­kle wzra­sta­jącej do­mi­na­cji mężczyzn. Ba­rie­ry go­spo­dar­cze, któ­re nie­uchron­nie po­wsta­ją po utra­cie praw re­pro­duk­cyj­nych i przy­wró­ce­niu rze­ko­mo na­tu­ral­nych ról płcio­wych, są nisz­czące dla ko­biet i spo­łe­cze­ństw, w któ­rych żyją. Głów­nym ce­lem tej ksi­ążki jest upo­wszech­nie­nie udo­ku­men­to­wa­nej wie­dzy na te­mat hi­sto­rii pod­po­rząd­ko­wa­nia ko­biet, a ta­kże roz­pro­pa­go­wa­nie no­wych da­nych, któ­re po­zwa­la­ją zro­zu­mieć, że au­to­no­mię przed­sta­wi­cie­lek tej płci na­le­ży roz­sze­rzać, nie zaś ogra­ni­czać.

W ni­niej­szym wpro­wa­dze­niu chcia­ła­bym jed­nak po­ka­zać, że po­ło­że­nie go­spo­dar­cze Po­lek, mimo wy­jąt­ko­wej hi­sto­rii ich kra­ju, sta­no­wi od­bi­cie sy­tu­acji ko­biet z in­nych pa­ństw. Mam na­dzie­ję, że czy­tel­nicz­ki i czy­tel­ni­cy do­strze­gą w tej ksi­ążce wła­sne do­świad­cze­nia. Li­czę na to, iż część pre­zen­to­wa­nych prze­ze mnie fak­tów przy­da się wspó­łcze­snym ak­ty­wi­stom i ak­ty­wist­kom.

Dane glo­bal­ne po­ka­zu­ją jed­no­znacz­nie, że we wspó­łcze­snej go­spo­dar­ce ak­tyw­no­ść za­wo­do­wa ko­biet jest wa­run­kiem ko­niecz­nym do­bro­by­tu. We­dług da­nych z 2020 roku 63 pro­cent Po­lek pra­cu­je za­rob­ko­wo; w przy­pad­ku mężczyzn od­se­tek ten wy­no­si 77. Na­wet na pod­sta­wie tej jed­nej in­for­ma­cji mo­że­my oce­nić, że dla Pol­ski jest już za pó­źno na po­wrót do „tra­dy­cyj­ne­go” mo­de­lu ro­dzi­ny, na któ­rej utrzy­ma­nie za­ra­bia wy­łącz­nie mężczy­zna. Po­wrót do ta­kiej struk­tu­ry go­spo­dar­stwa do­mo­we­go kosz­to­wa­łby pol­ską go­spo­dar­kę pra­wie po­ło­wę jej siły ro­bo­czej i znacz­ny pro­cent PKB (oko­ło 35–40 pro­cent), wsku­tek cze­go rap­tow­nie spa­dły­by wpły­wy po­dat­ko­we do bu­dże­tu, to zaś na­tych­miast od­bi­ło­by się na usłu­gach pu­blicz­nych. Wszel­kie na­dzie­je na do­bro­byt kra­ju leg­łyby w gru­zach. Ta­kie po­su­ni­ęcie bez wąt­pie­nia ska­za­ło­by Pol­skę na trwa­łą nędzę.

We­dle mo­jej wie­dzy wspó­łpra­ca mi­ędzy pol­skim rządem a Ko­ścio­łem nie za­owo­co­wa­ła wy­ra­żo­nym wprost po­stu­la­tem, by ko­bie­ty za­prze­sta­ły pra­cy za­rob­ko­wej, jed­nak za­kaz abor­cji i an­ty­kon­cep­cji w per­spek­ty­wie cza­su oka­że się rów­no­znacz­ny z za­ka­zem po­dej­mo­wa­nia pra­cy za­rob­ko­wej. Ko­bie­ty znaj­dą się w sy­tu­acji, w któ­rej poza opie­ką nad dzie­ćmi – „tra­dy­cyj­na” struk­tu­ra ro­dzi­ny wy­ma­ga, by zaj­mo­wa­ły się nimi sa­mo­dziel­nie – nie­wie­le będą mo­gły zro­bić. W ta­kim ukła­dzie czas ko­bie­ty nie na­le­ży do niej, ona sama sta­je się co­raz bar­dziej wy­czer­pa­na, nie­ustan­ne prze­rwy na ro­dze­nie dzie­ci prak­tycz­nie unie­mo­żli­wia­ją jej re­gu­lar­ną pra­cę, a już z pew­no­ścią ka­rie­rę za­wo­do­wą. Co wa­żne, wsku­tek nie­sta­bil­nej sy­tu­acji fi­nan­so­wej mat­ki i nie­pew­nej przy­szło­ści cier­pią rów­nież dzie­ci. Spo­łecz­no­ść mi­ędzy­na­ro­do­wa dzi­ęki wie­lu ra­por­tom i pro­gra­mom zy­ska­ła prze­ko­na­nie, że naj­lep­szą me­to­dą za­pew­nie­nia dzie­ciom do­bro­sta­nu jest go­spo­dar­cze rów­no­upraw­nie­nie ko­biet, co opi­sa­łam szcze­gó­ło­wo w dal­szej części ni­niej­szej ksi­ążki.

Jak na iro­nię, pod przy­wódz­twem or­ga­ni­za­cji mi­ędzy­na­ro­do­wych Pol­ska sta­ła się go­spo­dar­ką od­no­szącą w Eu­ro­pie naj­wi­ęk­sze suk­ce­sy: zwi­ęk­szy­ła swo­je PKB o 150 pro­cent; bez­ro­bo­cie, któ­re gwa­łtow­nie wzro­sło w pierw­szych la­tach po upad­ku Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kie­go, ogra­ni­czo­no do 3 pro­cent3. Po­mi­mo tych osi­ągni­ęć wci­ąż utrzy­mu­je się ró­żni­ca mi­ędzy ak­tyw­no­ścią za­wo­do­wą ko­biet i mężczyzn, co mo­żna przy­pi­sać je­dy­nie go­spo­dar­czej dys­kry­mi­na­cji ko­biet, któ­ra ule­gła­by spo­tęgo­wa­niu, gdy­by przy­wró­cić ro­dzi­nę w jej daw­nym kszta­łcie.

W Pol­sce ist­nie­je rów­nież nie­po­ko­jąca ró­żni­ca wy­so­ko­ści wy­na­gro­dze­nia ko­biet i mężczyzn. Za­rob­ki ko­biet sta­no­wią za­le­d­wie 65 pro­cent za­rob­ków mężczyzn. Luka pła­co­wa może wy­ni­kać z sze­ściu czyn­ni­ków i wszyst­kie one są obec­ne w Pol­sce. Mowa o pra­cy w nie­pe­łnym wy­mia­rze go­dzin, fe­mi­ni­za­cji nie­któ­rych za­wo­dów, ogra­ni­czo­nym do­stępie do edu­ka­cji, tem­pie awan­su, „ka­rze za ma­cie­rzy­ństwo” i po­sta­wach kul­tu­ro­wych.

Pol­skie ko­bie­ty o 60 pro­cent częściej niż mężczy­źni pra­cu­ją w nie­pe­łnym wy­mia­rze go­dzin: za­trud­nio­nych jest w taki spo­sób 32 pro­cent ko­biet i tyl­ko 20 pro­cent mężczyzn. Pra­ca w nie­pe­łnym wy­mia­rze cza­su oczy­wi­ście zmniej­sza sumę prze­pra­co­wa­nych go­dzin, ale do­dat­ko­wo ob­ni­ża staw­kę go­dzi­no­wą. Wy­so­ki od­se­tek ko­biet pra­cu­jących na część eta­tu zwy­kle wska­zu­je na duże ob­ci­ąże­nie obo­wi­ąz­ka­mi do­mo­wy­mi, nie­za­le­żnie od tego, czy cho­dzi o pro­wa­dze­nie domu, czy opie­kę nad dzie­ćmi; w Pol­sce ko­bie­ta wy­ko­nu­je pra­wie dwa razy wi­ęcej nie­płat­nej pra­cy niż mężczy­zna. Te zja­wi­ska, do­ty­czące tyl­ko jed­nej płci, wpły­wa­ją na go­spo­dar­kę w spo­sób struk­tu­ral­ny; po­wrót do tra­dy­cyj­nych ról płcio­wych spo­tęgo­wa­łby to od­dzia­ły­wa­nie.

Gdy ro­dzą się dzie­ci, a żłob­ki i przed­szko­la są nie­do­stęp­ne – rów­nież z po­wo­dów fi­nan­so­wych – ro­dzi­ce de­cy­du­ją zwy­kle, że to mat­ka po­zo­sta­nie w domu, bo oj­ciec le­piej za­ra­bia. Tym spo­so­bem nie­rów­no­ść płac w go­spo­dar­ce utrwa­la tra­dy­cyj­ną struk­tu­rę ro­dzi­ny, a to prze­kła­da się na ni­ższe wy­na­gro­dze­nie. Ów splot czyn­ni­ków nie od­dzia­łu­je na mężczyzn, na­to­miast wpły­wa na ko­bie­ty, i to nie­za­le­żnie od ich kla­sy spo­łecz­nej.

Ko­bie­ty pra­cu­jące w nie­pe­łnym wy­mia­rze go­dzin zwy­kle nie są w sta­nie sa­mo­dziel­nie się utrzy­mać. W przy­pad­ku śmier­ci lub nie­pe­łno­spraw­no­ści mężczy­zny jego żo­nie i dzie­ciom za­gra­ża nędza. Dys­kry­mi­na­cja ko­biet trwa­le wbu­do­wa­na w sys­tem go­spo­dar­czy jest za­tem jed­ną z przy­czyn ubó­stwa.

Po­lki są w du­żej mie­rze za­trud­nio­ne w sfe­mi­ni­zo­wa­nych bra­nżach, w źle opła­ca­nych za­wo­dach, co po­wi­ęk­sza lukę pła­co­wą – i znów: jest to nie­za­le­żne od kla­sy spo­łecz­nej. Choć część ko­biet jest wy­na­gra­dza­na jesz­cze go­rzej od in­nych, re­le­go­wa­nie ich jako gru­py do ni­żej opła­ca­nych za­wo­dów jest udzia­łem wszyst­kich, co wy­ra­źnie wi­dać po tym, jak na ca­łym świe­cie od­bi­ła się pan­de­mia, w pierw­szej ko­lej­no­ści od­bie­ra­jąc pra­cę ko­bie­tom. W rol­nic­twie, któ­re ofe­ru­je zwy­kle naj­ni­ższe i naj­mniej pew­ne za­rob­ki, pra­cu­je nie­wie­lu Po­la­ków – za­rów­no ko­biet, jak i mężczyzn. Pra­ca w prze­my­śle jest na ogół le­piej opła­ca­na i bar­dziej sta­bil­na, na­to­miast pra­ca w usłu­gach jest re­la­tyw­nie ni­sko wy­na­gra­dza­na i sto­sun­ko­wo nie­pew­na. W wi­ęk­szo­ści kra­jów ko­bie­ty częściej pra­cu­ją w usłu­gach, a mężczy­źni w prze­my­śle. Od­no­si się to rów­nież do Pol­ski.

Kon­ser­wa­tyw­ni eko­no­mi­ści neo­li­be­ral­ni lek­ce­wa­żą ten po­dział, wi­dząc w nim oso­bi­sty wy­bór; twier­dzą, że ko­bie­ty po pro­stu „wolą” pra­co­wać w go­rzej płat­nych bra­nżach. Owa ni­czym nie­uza­sad­nio­na su­po­zy­cja, zrzu­ca­jąca winę na ko­bie­ty, jest wy­su­wa­na przez lu­dzi, któ­rzy nie przy­gląda­ją się – i nie chcą się przy­glądać – tej kwe­stii przez pry­zmat płci.

Ba­da­nia wska­zu­ją, że bra­nże zdo­mi­no­wa­ne przez mężczyzn ofe­ru­ją wy­ższe wy­na­gro­dze­nia, po­nie­waż są zdo­mi­no­wa­ne przez mężczyzn. Zda­rza się, że sek­to­ry zma­sku­li­ni­zo­wa­ne się fe­mi­ni­zu­ją i od­wrot­nie; w ta­kiej sy­tu­acji bra­nża przej­mo­wa­na przez mężczyzn jest re­de­fi­nio­wa­na jako „trud­niej­sza” – i pła­ca idzie w górę. Kie­dy dany sek­tor przej­mu­ją ko­bie­ty, pra­ca uzna­wa­na jest na­gle za „lek­ką” i „ła­twą” – a pła­ca spa­da. (Na mar­gi­ne­sie war­to za­uwa­żyć, że pra­ce w prze­my­śle są obec­nie zauto­ma­ty­zo­wa­ne, więc nie są już ani „trud­ne”, ani „ci­ężkie”). Co wi­ęcej, gdy fir­ma lub bra­nża jest skraj­nie zdo­mi­no­wa­na przez mężczyzn, śro­do­wi­sko pra­cy sta­je się bar­dziej pa­triar­chal­ne, wsku­tek cze­go wzra­sta ry­zy­ko prze­mo­cy wo­bec ko­biet i złe­go ich trak­to­wa­nia. Dla­te­go wi­ęk­szo­ść ko­biet de­cy­du­je się trzy­mać z dala od bar­dzo zma­sku­li­ni­zo­wa­nych za­wo­dów. „Ci­ąże­nie” ko­biet ku bra­nżom ofe­ru­jącym ni­ższe wy­na­gro­dze­nia nie jest wy­ni­kiem nie­tra­fio­nych wy­bo­rów. Od­zwier­cie­dla ono uwa­run­ko­wa­nia płcio­we, któ­re ne­ga­tyw­nie od­bi­ja­ją się na ko­bie­tach, ale nie na mężczy­znach.

Ilu­stra­cja A. Wy­kre­sy po­ka­zu­ją ty­po­wy roz­kład za­trud­nie­nia w sek­to­rach ze względu na płeć za­trud­nio­nych. Ko­bie­ty są w wi­ęk­szo­ści za­trud­nio­ne w usłu­gach, na­to­miast mężczy­źni do­mi­nu­ją w prze­my­śle, gdzie wy­na­gro­dze­nie jest wy­ższe.

Źró­dło: World Bank Data Bank, do­stęp 15 grud­nia 2020.

Apo­lo­ge­ci nie­rów­no­ści płac ko­biet i mężczyzn za­pew­nia­ją często, że ko­bie­ty otrzy­mu­ją ni­ższe wy­na­gro­dze­nie, bo nie są rów­nie wy­kszta­łco­ne i wy­kwa­li­fi­ko­wa­ne jak mężczy­źni. Ta teza już od wie­lu lat nie od­po­wia­da praw­dzie. Od pół wie­ku po­ziom wy­kszta­łce­nia ko­biet bar­dzo szyb­ko ro­śnie. War­to jed­nak za­py­tać, jak do­szło do tego, że kie­dyś ko­bie­ty były fak­tycz­nie go­rzej wy­kszta­łco­ne od mężczyzn. Na ko­lej­nych stro­nach do­wo­dzę, że wy­klu­cze­nie ko­biet z sys­te­mu edu­ka­cji nie było przy­pad­ko­we, nie było też kwe­stią wy­bo­ru. To ko­lej­ny do­wód na to, że sta­tus eko­no­micz­ny ko­biet rządzi się in­ny­mi pra­wa­mi niż mężczyzn.

Po­lki w rów­nej licz­bie co Po­la­cy kszta­łcą się na po­zio­mie pod­sta­wo­wym i śred­nim, rów­nie często uczą się ta­kże w szko­łach po­li­ce­al­nych. W ca­łej po­pu­la­cji wy­kszta­łce­nie wy­ższe po­sia­da o 13 pro­cent mniej ko­biet niż mężczyzn, lecz w obec­nym po­ko­le­niu stu­diu­je 81,9 pro­cent Po­lek i 54,4 pro­cent Po­la­ków, za­tem na ka­żde­go stu­den­ta przy­pa­da pó­łto­rej stu­dent­ki.

Ob­ro­ńcy nie­rów­nej pła­cy lek­ce­wa­żą ko­bie­ty wy­kszta­łco­ne, twier­dząc, że stu­diu­ją one „nie­wła­ści­we przed­mio­ty” – co ozna­cza na­uki hu­ma­ni­stycz­ne za­miast tech­no­lo­gii cy­fro­wych, ma­te­ma­ty­ki, przed­si­ębior­czo­ści, nauk ści­słych i in­ży­nie­rii – i z tego względu po uko­ńcze­niu stu­diów otrzy­mu­ją ni­ższe wy­na­gro­dze­nie. Ten ar­gu­ment brzmi co naj­mniej po­dej­rza­nie w Pol­sce, gdzie czter­dzie­ści pro­cent stu­den­tów uczel­ni tech­nicz­nych sta­no­wią ko­bie­ty i gdzie ko­bie­ty do­mi­nu­ją za­rów­no w ma­te­ma­ty­ce i na­ukach przy­rod­ni­czych, jak i w biz­ne­sie. Ogól­na licz­ba stu­den­tów i stu­den­tek in­for­ma­ty­ki jest tak ni­ska, że nie może tłu­ma­czyć ró­żni­cy w za­rob­kach. Zwy­czaj­nie brak do­wo­dów na po­twier­dze­nie tezy, że uza­sad­nie­niem dla luki pła­co­wej w Pol­sce jest gor­sze wy­kszta­łce­nie ko­biet.

Tym­cza­sem ko­bie­ty prze­wy­ższa­ją li­czeb­nie mężczyzn w za­wo­dach wy­ma­ga­jących kwa­li­fi­ka­cji i spe­cja­li­stycz­nych szko­leń: pra­cę taką wy­ko­nu­je 57 pro­cent ko­biet i 43 pro­cent mężczyzn, co ozna­cza, że na ka­żde­go mężczy­znę przy­pa­da 1,3 ko­bie­ty. Je­śli za­tem ko­bie­ty otrzy­mu­ją ni­ższe wy­na­gro­dze­nie, to nie dla­te­go, że są go­rzej wy­kszta­łco­ne. Nie­rów­ne wy­na­gro­dze­nie po­mi­mo rów­nych kwa­li­fi­ka­cji to dys­kry­mi­na­cja ze względu na płeć – wspól­ne do­świad­cze­nie ko­biet na ca­łym świe­cie.

In­nym istot­nym czyn­ni­kiem po­sze­rza­jącym lukę pła­co­wą są me­cha­ni­zmy awan­su: w wi­ęk­szo­ści kra­jów ko­bie­ty nie awan­su­ją tak wy­so­ko jak mężczy­źni i dla­te­go ni­g­dy nie otrzy­mu­ją naj­wy­ższych wy­na­gro­dzeń. Mimo lep­sze­go wy­kszta­łce­nia i zaj­mo­wa­nia wi­ęk­szej licz­by sta­no­wisk wy­ma­ga­jących spe­cja­li­stycz­nej wie­dzy Po­lki nie awan­su­ją pro­por­cjo­nal­nie do swo­ich kwa­li­fi­ka­cji.

Ilu­stra­cja B. Na dia­gra­mie wi­dzi­my role od­gry­wa­ne w sek­to­rze pry­wat­nym (po le­wej) i sek­to­rze pu­blicz­nym (po pra­wej). Słup­ki po ka­żdej stro­nie upo­rząd­ko­wa­no we­dług wzra­sta­jącej wa­żno­ści. Po le­wej wi­dać, że cho­ciaż ko­bie­ty prze­wy­ższa­ją li­czeb­nie mężczyzn na sta­no­wi­skach wy­ma­ga­jących kwa­li­fi­ka­cji, sta­no­wią za­le­d­wie 20,6 pro­cent ka­dry kie­row­ni­czej i tyle samo człon­ków za­rządów przed­si­ębiorstw. Po pra­wej wi­dać, że ko­bie­ty sta­no­wią 29 pro­cent po­słów i 27 pro­cent osób na sta­no­wi­skach mi­ni­ste­rial­nych, ale w Pol­sce ko­bie­ty sta­ły na cze­le pa­ństwa łącz­nie za­le­d­wie przez czte­ry lata, na­to­miast mężczy­źni spra­wo­wa­li tę funk­cję w su­mie przez 46 lat.

Źró­dło: World Eco­no­mic Fo­rum Glo­bal Gen­der Gap Re­port 2020.

Wy­kre­sy na ilu­stra­cji B po­ka­zu­ją, że im wy­ższy szcze­bel hie­rar­chii, tym mniej na nim ko­biet – i to za­rów­no w sek­to­rze pu­blicz­nym, jak pry­wat­nym. To samo zja­wi­sko wy­stępu­je pra­wie za­wsze rów­nież w in­nych in­sty­tu­cjach, na przy­kład na uczel­niach wy­ższych lub w or­ga­ni­za­cjach wy­zna­nio­wych. Pol­ska in­we­stu­je w wy­kszta­łce­nie ko­biet, a na­stęp­nie mar­no­tra­wi tę in­we­sty­cję, od­ma­wia­jąc im awan­su. To nie­spra­wie­dli­wo­ść, a przy tym do­wód kiep­skie­go za­rządza­nia.

Na ca­łym świe­cie ko­bie­ty są wy­py­cha­ne ze sta­no­wisk kie­row­ni­czych zgod­nie z tym sa­mym sche­ma­tem dys­kry­mi­na­cji, któ­re­go efek­ty wi­dać tak w fa­bry­kach, jak w po­cze­kal­niach dla VIP-ów. Wy­ja­śniam to zja­wi­sko na ko­lej­nych stro­nach, zwra­ca­jąc uwa­gę na dy­na­mi­kę gru­po­wą, któ­ra każe mężczy­znom zwie­rać szy­ki nie­za­le­żnie od ich oso­bi­stych po­glądów, by chro­nić sta­tus męsko­ści po­przez eli­mi­no­wa­nie ko­biet. To za­cho­wa­nie mo­żna przy­pi­sać po­ku­tu­jącym na­dal prze­ko­na­niom na te­mat wzor­ca ide­al­ne­go mężczy­zny.

Naj­bar­dziej kon­se­kwent­nie i sys­te­ma­tycz­nie po­sze­rza lukę pła­co­wą „kara za ma­cie­rzy­ństwo”. To na­zwa wy­stępu­jące­go na ca­łym świe­cie zja­wi­ska ka­ra­nia ma­tek przez ry­nek pra­cy. „Kara” po­le­ga na za­ni­ża­niu im wy­na­gro­dzeń i po­wstrzy­my­wa­niu awan­sów na­wet wów­czas, gdy po uro­dze­niu dziec­ka wra­ca­ją do pra­cy. W 2015 roku prze­pro­wa­dzo­no w Pol­sce ba­da­nie roz­mia­rów tego zja­wi­ska na pod­sta­wie da­nych z Pol­skie­go Ba­da­nia Pa­ne­lo­we­go PO­LPAN obej­mu­jące­go dużą, re­pre­zen­ta­tyw­ną pró­bę do­ro­słych ana­li­zo­wa­ną od 1988 roku. Dane do­wo­dzą po­zy­tyw­ne­go wpły­wu uro­dze­nia pierw­sze­go dziec­ka i ne­ga­tyw­ne­go wpły­wu uro­dze­nia dru­gie­go oraz ko­lej­nych dzie­ci na wy­na­gro­dze­nie ko­biet pra­cu­jących w pe­łnym wy­mia­rze go­dzin. Mężczy­znom nie ob­ni­ża się wy­na­gro­dze­nia nie­za­le­żnie od licz­by po­sia­da­nych dzie­ci.

Ba­da­nia po­ka­za­ły, że Po­lki rza­dziej niż Po­la­cy wra­ca­ją do pra­cy po okre­sie bez­ro­bo­cia; na­to­miast mat­ki ma­łych dzie­ci częściej niż mężczy­źni lub ko­bie­ty bez­dziet­ne tra­cą pra­cę, gdy po­dej­mu­ją ją po okre­sie bez­ro­bo­cia. Chy­ba naj­bar­dziej nie­po­ko­jące jest od­kry­cie, że ko­bie­ty, któ­re po po­wro­cie do pra­cy pra­cu­ją tyle samo go­dzin co ich ko­le­dzy, mimo wszyst­ko pła­cą karę za ma­cie­rzy­ństwo:

[…] wy­gląda na to, że ko­bie­ty na­dal oce­nia się we­dług ste­reo­ty­pów i ka­rze się je na­wet wów­czas, gdy usi­łu­ją być ide­al­ny­mi pra­cow­ni­ca­mi, spra­wu­jąc przy tym opie­kę nad dzie­ćmi. Wi­ęcej go­dzin po­świ­ęca­nych na pra­cę uwa­ża się za wy­raz za­an­ga­żo­wa­nia w przy­pad­ku mężczyzn i ko­biet bez­dziet­nych, na­to­miast w przy­pad­ku ma­tek – za ozna­kę kiep­skiej or­ga­ni­za­cji i ni­skiej efek­tyw­no­ści4.

Wo­bec per­spek­ty­wy ta­kich zmian po uro­dze­niu dziec­ka ko­bie­ta pra­cu­jąca, któ­ra mo­gła­by je uro­dzić, za­czy­na się wa­hać. Jako że ka­żde ko­lej­ne dziec­ko za­gra­ża jej sta­bil­no­ści eko­no­micz­nej, nie­trud­no zgad­nąć, cze­mu może my­śleć z nie­chęcią o uro­dze­niu wi­ęcej niż jed­ne­go. W tych oko­licz­no­ściach ogra­ni­czo­ny do­stęp do an­ty­kon­cep­cji i su­ro­we re­stryk­cje do­ty­czące prze­ry­wa­nia ci­ąży są re­al­nym za­gro­że­niem dla jej fi­nan­so­we­go bez­pie­cze­ństwa. To­też ata­ku na pra­wa re­pro­duk­cyj­ne nie mo­żna sen­ty­men­ta­li­zo­wać jako „bu­do­wy cy­wi­li­za­cji ży­cia”. To atak na ko­bie­ty, któ­ry pod ka­żdym mo­żli­wym względem wpły­wa na ich przy­szły do­bro­stan.

Za tezą o wpły­wie po­staw kul­tu­ro­wych na wiel­ko­ść luki pła­co­wej kry­je się prze­ko­na­nie o wza­jem­nym umac­nia­niu się pu­blicz­nych i pry­wat­nych hie­rar­chii płcio­wych. Do­wo­dy po­zwa­la­ją sądzić, że te hie­rar­chie ist­nie­ją we wszyst­kich kul­tu­rach i opie­ra­ją się na tych sa­mych uprze­dze­niach: prze­ko­na­niu, że mężczy­źni po­win­ni mieć wi­ęk­szy niż ko­bie­ty do­stęp do pra­cy za­rob­ko­wej, że ko­bie­ty po­win­ny pra­co­wać w pew­nych bra­nżach, a w in­nych nie, że mu­szą co­dzien­nie zna­le­źć czas na bez­płat­ne ob­słu­gi­wa­nie męża, że ani w domu, ani w pra­cy nie po­win­ny pia­sto­wać wy­ższych sta­no­wisk niż mężczy­źni, że mu­szą zło­żyć swo­ją fi­nan­so­wą przy­szło­ść i uzy­ska­ne kwa­li­fi­ka­cje na ołta­rzu ma­cie­rzy­ństwa i że bez względu na swo­je osi­ągni­ęcia są mniej war­te od mężczyzn. Te prze­ko­na­nia nie wy­stępu­ją wy­łącz­nie w Pol­sce, nie są funk­cją kla­sy spo­łecz­nej i od­ci­ska­ją się na ko­bie­tach nie­za­le­żnie od ich oso­bi­stych wy­bo­rów.

Opra­co­wa­ny przez Świa­to­we Fo­rum Eko­no­micz­ne wska­źnik rów­nej pła­cy za rów­ną pra­cę od­zwier­cie­dla wpływ po­staw kul­tu­ro­wych na wy­na­gro­dze­nie. Wska­źnik ten opie­ra się na wy­wia­dach z kie­row­ni­ka­mi i kie­row­nicz­ka­mi stu naj­wi­ęk­szych pra­co­daw­ców w da­nym pa­ństwie, któ­rym za­da­je się py­ta­nie o to, ja­kie wy­na­gro­dze­nie otrzy­mu­ją – we­dle ich wie­dzy – ko­bie­ty i mężczy­źni wy­ko­nu­jący w ich kra­ju ta­kie same lub po­dob­ne pra­ce. Nie po­zwa­la to uzy­skać pre­cy­zyj­ne­go osza­co­wa­nia wy­so­ko­ści wy­na­gro­dze­nia, ale jest wska­źni­kiem pa­nu­jących zwy­cza­jów. W Pol­sce kie­row­ni­cy twier­dzą, że ko­bie­ty otrzy­mu­ją 65 pro­cent tego co mężczy­źni; od­po­wia­da to glo­bal­nej śred­niej. I rze­czy­wi­ście, ni­ższe wy­na­gra­dza­nie ko­biet jest zwy­cza­jem, któ­ry w mniej­szym lub wi­ęk­szym stop­niu kul­ty­wu­je się we wszyst­kich kra­jach świa­ta, we wszyst­kich bra­nżach i za­wo­dach.

W ostat­nich dzie­si­ęcio­le­ciach dys­kry­mi­na­cja ko­biet spo­ty­ka się z co­raz ostrzej­szą kry­ty­ką. W ba­da­niach an­kie­to­wych w wi­ęk­szo­ści kra­jów bar­dzo wy­so­ki od­se­tek re­spon­den­tów jest prze­ko­na­ny, że rów­no­ść płci jest wa­żna, że nie zo­sta­ła ona jesz­cze osi­ągni­ęta i że na­le­ży zin­ten­sy­fi­ko­wać dzia­ła­nia w tym kie­run­ku. Tyl­ko w kra­jach naj­bied­niej­szych i naj­moc­niej do­świad­cza­nych kon­flik­ta­mi zbroj­ny­mi pra­wa ko­biet wspie­ra mniej­szo­ść oby­wa­te­li. Oka­zu­je się, że Po­la­cy wspie­ra­ją rów­no­ść płci w mniej­szym stop­niu niż miesz­ka­ńcy Eu­ro­py Za­chod­niej i Ame­ry­ki Pó­łnoc­nej, lecz mimo to na­dal wy­ra­źna ich wi­ęk­szo­ść uwa­ża rów­no­ść płci za cel wart urze­czy­wist­nie­nia. Nie­daw­no Pew Re­se­arch Co­un­cil w ra­mach ba­da­nia glo­bal­nych po­staw za­czął śle­dzić za­le­żno­ść po­mi­ędzy re­li­gij­no­ścią i po­gląda­mi pra­wi­co­wy­mi a po­par­ciem dla ró­żno­rod­no­ści, w tym rów­no­ści płci. W kra­jach, w któ­rych re­li­gij­na pra­wi­ca zy­sku­je na po­pu­lar­no­ści, wspar­cie dla ró­żno­rod­no­ści jest ni­ższe i sko­re­lo­wa­ne z prze­ko­na­nia­mi po­li­tycz­ny­mi oraz po­zio­mem re­li­gij­no­ści an­kie­to­wa­nych. Dane dla Pol­ski po­twier­dza­ją wy­stępo­wa­nie tego zja­wi­ska, lecz tyl­ko do pew­ne­go stop­nia; wi­ęk­szo­ść Po­la­ków – choć często bar­dzo re­li­gij­nych – wy­zna­je w od­nie­sie­niu do kwe­stii płci li­be­ral­ne, świec­kie war­to­ści5. Na­le­ży jed­nak zro­zu­mieć, że obec­na kam­pa­nia ma­jąca na celu przy­wró­ce­nie nie­rów­no­ści wła­ści­wych daw­ne­mu mo­de­lo­wi ro­dzi­ny może zmie­nić na­sta­wie­nie Po­la­ków i Po­lek do kwe­stii rów­no­upraw­nie­nia płci, wsku­tek cze­go spad­nie po­par­cie dla wal­ki z dys­kry­mi­na­cją.

Prze­rwa w za­trud­nie­niu na wy­cho­wy­wa­nie dzie­ci od­bi­ja się na wy­so­ko­ści eme­ry­tu­ry i oszczęd­no­ściach, wsku­tek cze­go mat­ki, już jako oso­by star­sze, znaj­du­ją się w trud­niej­szej sy­tu­acji ma­te­rial­nej. W Pol­sce jest to szcze­gól­nie do­tkli­we, bo Po­lki – nie­za­le­żnie od tego, czy są mat­ka­mi, czy nie – prze­cho­dzą na eme­ry­tu­rę o pięć lat wcze­śniej niż Po­la­cy, choć żyją śred­nio sze­ść lat dłu­żej.

Na ca­łym świe­cie przez całe wie­ki ma­jątek mężczy­zny po jego śmier­ci przy­pa­dał jego męskim spad­ko­bier­com, wsku­tek cze­go wdo­wa zo­sta­wa­ła z ni­czym. W wie­lu re­jo­nach świa­ta to na­dal nor­ma. Wy­ma­ga­nie od ko­biet, by prze­cho­dzi­ły na eme­ry­tu­rę wcze­śniej, choć żyją dłu­żej i są zmu­szo­ne ro­bić prze­rwy w za­trud­nie­niu, jest po pro­stu jed­ną z wer­sji sys­te­mu go­spo­dar­cze­go, któ­ry utrzy­mu­je sta­re ko­bie­ty w ubó­stwie.

Pra­wo spad­ko­we po­zba­wia­jące żony i cór­ki pra­wa do dzie­dzi­cze­nia nie­ru­cho­mo­ści, zwłasz­cza zie­mi, leży u pod­staw ma­te­rial­nej nie­rów­no­ści ko­biet. Ta­kie pra­wa obo­wi­ązy­wa­ły już w naj­wcze­śniej­szych ko­dek­sach i były po­wszech­ne we wszyst­kich re­jo­nach świa­ta, rów­nież w Eu­ro­pie Wschod­niej. Na prze­strze­ni dzie­jów naj­licz­niej­szą gru­pą bie­do­ty były wdo­wy. Te re­gu­ły nie od­no­szą się wy­łącz­nie do klas po­sia­da­jących. W trak­cie swo­ich ba­dań te­re­no­wych od­wie­dzi­łam wie­le naj­ubo­ższych wio­sek świa­ta, gdzie owdo­wia­łym ko­bie­tom wci­ąż gro­zi głód, bo cały ma­jątek ich zma­rłe­go męża prze­cho­dzi na jego męskich krew­nych, a ko­bie­ta po­zo­sta­je bez środ­ków do ży­cia.

W Pol­sce, po­dob­nie jak w in­nych kra­jach eu­ro­pej­skich, przez całe wie­ki pra­wo i oby­cza­je przy­zna­wa­ły ca­ło­ść praw ma­jąt­ko­wych mężczy­znom, jed­na­kże w la­tach czter­dzie­stych i pi­ęćdzie­si­ątych w imię rów­no­upraw­nie­nia płci za­rów­no kra­je Eu­ro­py Za­chod­niej, jak i pa­ństwa po­zo­sta­jące w or­bi­cie Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kie­go pró­bo­wa­ły stwo­rzyć sys­tem wła­sno­ści ma­łże­ńskiej, któ­ry by­łby spra­wie­dli­wy wo­bec ko­biet.

W pierw­szej de­ka­dzie so­cja­li­zmu w Pol­sce So­wie­ci zna­cjo­na­li­zo­wa­li lub sko­lek­ty­wi­zo­wa­li wi­ęk­szo­ść ma­jąt­ku pry­wat­ne­go, nie­mniej część nie­ru­cho­mo­ści po­zo­sta­ła w rękach pry­wat­nych; po­zo­sta­ła też kwe­stia po­dzia­łu oszczęd­no­ści po roz­wo­dzie lub po śmier­ci ma­łżon­ka. Prze­pi­sy re­gu­lu­jące roz­wo­dy kil­ka­krot­nie zmie­nia­no, sta­ra­jąc się uzy­skać spra­wie­dli­wą rów­no­wa­gę, ale pra­wo spad­ko­we przy­jęło aż na­zbyt do­brze zna­ną wy­kład­nię: wszyst­ko poza przed­mio­ta­mi do­mo­we­go użyt­ku przy­zna­no dzie­ciom zma­rłe­go lub zma­rłej, a nie po­zo­sta­łej przy ży­ciu ma­łżon­ce lub ma­łżon­ko­wi. Je­śli nie było dzie­ci, ma­jątek prze­cho­dził na ro­dzi­ców zma­rłe­go, a po­tem na jego ro­dze­ństwo. Ma­łżo­nek czy ma­łżon­ka mo­gli otrzy­mać po­ło­wę ma­jąt­ku, w ka­żdym ra­zie nie mniej niż jed­ną czwar­tą, acz­kol­wiek po­ło­że­nie wdo­wy czy wdow­ca i tak ule­ga­ło znacz­ne­mu po­gor­sze­niu. Nie był to układ ra­cjo­nal­ny, ozna­czał jed­nak, że w ko­lej­nych po­ko­le­niach ma­jątek prze­cho­dził po rów­no na ko­bie­ty i mężczyzn6.

Po roz­pa­dzie Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kie­go i od­zy­ska­niu su­we­ren­no­ści przez kra­je Eu­ro­py Wschod­niej ka­żdy z nich mu­siał pod­jąć de­cy­zję, jak roz­dzie­lić ma­jątek za­własz­czo­ny przez pa­ństwo. Ka­żdy kraj zro­bił to nie­co ina­czej. Pol­ski rząd cze­kał wie­le lat ze zwro­tem ma­jąt­ku jego pier­wot­nym po­sia­da­czom lub ich spad­ko­bier­com, jed­na­kże re­sty­tu­cja w Pol­sce była trud­na, spo­ty­ka­ła się ze sprze­ci­wem i była po­lem do nad­użyć. Do dzi­siaj pro­ces ten nie zo­stał za­ko­ńczo­ny.

Dla­te­go trud­no jest oce­nić dane Or­ga­ni­za­cji Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych do spraw Wy­ży­wie­nia i Rol­nic­twa, zgod­nie z któ­ry­mi 30 pro­cent wła­ści­cie­li ziem­skich w Pol­sce to ko­bie­ty, co z per­spek­ty­wy ca­łe­go świa­ta jest od­set­kiem wy­so­kim. Nie­mniej od­se­tek wła­ści­cie­lek zie­mi w kra­jach daw­ne­go blo­ku wschod­nie­go ge­ne­ral­nie prze­wy­ższa glo­bal­ną śred­nią, któ­ra wy­no­si za­le­d­wie 18,7 pro­cent. W dwóch kra­jach si­ęga nie­mal po­ło­wy: na Ło­twie (47 pro­cent) i na Li­twie (48 pro­cent), w kil­ku in­nych jest znacz­nie po­wy­żej świa­to­wej śred­niej: w Ru­mu­nii (32 pro­cent), Gru­zji (29 pro­cent), Sło­we­nii (27 pro­cent), na Węgrzech (26 pro­cent), w Mo­łda­wii (36 pro­cent) i w Es­to­nii (36 pro­cent). Bu­łga­ria (23 pro­cent) i Chor­wa­cja (22 pro­cent) pla­su­ją się bli­żej śred­niej, a Cze­chy i Sło­wa­cja po­ni­żej (od­po­wied­nio 15 i 17 pro­cent). Jed­nak ogól­nie rzecz bio­rąc, ko­bie­ty z kra­jów by­łe­go blo­ku wschod­nie­go częściej by­wa­ją po­sia­dacz­ka­mi zie­mi niż ko­bie­ty z in­nych re­gio­nów świa­ta. Ten sche­mat po­zwa­la do­mnie­my­wać, że hi­sto­rycz­ny pro­ces ko­lek­ty­wi­za­cji i re­dy­stry­bu­cji fak­tycz­nie w du­żym stop­niu zrów­no­wa­żył udział ko­biet i mężczyzn w po­sia­da­niu nie­ru­cho­mo­ści.

Tyle tyl­ko, że nie jest ła­two zmie­rzyć, do ja­kie­go stop­nia ko­bie­ty kon­tro­lu­ją ka­pi­tał ro­dzi­ny, bo ma­jąt­kiem za­rządza zwy­kle „gło­wa domu”. Taki układ obo­wi­ązy­wał na­wet w Pol­sce uza­le­żnio­nej od Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kie­go7. Tam, gdzie ko­bie­ty zgod­nie z pra­wem mają rów­ny udział w ro­dzin­nej wła­sno­ści, zwy­cza­jo­wo ma­jąt­kiem dys­po­nu­ją na ogół ich mężo­wie.

Ten ści­sły zwi­ązek ro­dzin­nej hie­rar­chii i dys­kry­mi­na­cji eko­no­micz­nej ko­biet ma wie­lo­ra­ki wpływ na za­rządza­nie ma­jąt­kiem i za­rob­ka­mi, ale rów­nież na wa­run­ki pa­nu­jące w miej­scu pra­cy. Nie­rów­no­ści na ryn­ku pra­cy ist­nie­ją nie­za­le­żnie od uwa­run­ko­wań kla­so­wych, po części ze względu na kon­flikt in­te­re­sów będący nie­odłącz­nym ele­men­tem ka­żde­go ro­dzin­ne­go ukła­du: aby w ro­dzi­nie pa­no­wał spo­kój, mężczy­zna musi mieć wy­ższe sta­no­wi­sko albo wi­ęcej za­ra­biać. Wsku­tek ta­kie­go za­ko­rze­nio­ne­go prze­ko­na­nia wspó­łpra­ca pra­cow­nic i pra­cow­ni­ków w wal­ce o lep­szą pła­cę rzad­ko przy­no­si ko­rzy­ści ko­bie­tom. Hi­sto­ria ru­chu so­cja­li­stycz­ne­go i ro­bot­ni­cze­go w Eu­ro­pie i Sta­nach Zjed­no­czo­nych po­ka­zu­je, że nie­chęć mężczyzn do skarg for­mu­ło­wa­nych przez ko­bie­ty jest nie­zmien­na, co bar­dziej szcze­gó­ło­wo omó­wi­łam w roz­dzia­le Uciecz­ka zkuch­ni. W przy­pad­ku Pol­ski po­wrót do tra­dy­cyj­ne­go mo­de­lu z mężczy­zną jako gło­wą ro­dzi­ny, co au­to­ma­tycz­nie daje mu pra­wo do kon­tro­lo­wa­nia fi­nan­sów, spo­tęgo­wa­łby nie­rów­no­ści wi­docz­ne już te­raz w sta­ty­sty­kach go­spo­dar­czych. I znów: jest to zja­wi­sko wa­run­ko­wa­ne płcią, struk­tu­ral­ne, nie­za­le­żne od kla­sy i do­ko­ny­wa­nych wy­bo­rów – a przy tym ma­jące klu­czo­we zna­cze­nie dla Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go.

Am­bi­wa­len­cja względem praw ko­biet w go­spo­dar­ce, po­łączo­na z kon­ser­wa­tyw­ny­mi prze­ko­na­nia­mi re­li­gij­ny­mi, często prze­ja­wia się naj­do­bit­niej w kry­tycz­nym na­sta­wie­niu do pra­cu­jących ma­tek. Zwa­żyw­szy na kary na­kła­da­ne na ko­bie­ty za po­sia­da­nie dzie­ci za­rów­no w Pol­sce, jak i w in­nych kra­jach, trud­no się dzi­wić, że ko­bie­ty od­kła­da­ją ma­cie­rzy­ństwo albo zu­pe­łnie z nie­go re­zy­gnu­ją, ob­ni­ża­jąc wska­źni­ki uro­dzeń.

Dziet­no­ść Po­lek sys­te­ma­tycz­nie spa­da od po­nad dwu­stu lat. Obec­nie, po­dob­nie jak w in­nych kra­jach Eu­ro­py Wschod­niej, spa­dła już po­ni­żej po­zio­mu za­pew­nia­jące­go pro­stą za­stępo­wal­no­ść po­ko­leń (2,1) i si­ęgnęła 1,5; zda­niem de­mo­gra­fów przy tak ni­skim wska­źni­ku dziet­no­ści trend jest nie­od­wra­cal­ny. To zja­wi­sko dłu­go­fa­lo­we i nie­spe­cy­ficz­ne dla Pol­ski, więc nie mo­żna go przy­pi­sać od­dzia­ły­wa­niu czyn­ni­ków lo­kal­nych lub dzia­ła­jących od nie­daw­na.

Co wa­żne, w kra­jach Eu­ro­py Za­chod­niej, po­dob­nie jak gdzie in­dziej na świe­cie, za­zna­cza się to samo zja­wi­sko, więc wy­ja­śnie­niem musi być czyn­nik wspól­ny im wszyst­kim. Naj­praw­do­po­dob­niej za spad­kiem dziet­no­ści stoi ro­snąca od lat sie­dem­dzie­si­ątych XX wie­ku do­stęp­no­ść nie­za­wod­nej an­ty­kon­cep­cji. Nie wy­ja­śnia to jed­nak, dla­cze­go ko­bie­ty zde­cy­do­wa­ły się da­lej ogra­ni­czać wiel­ko­ść swo­jej ro­dzi­ny przez ko­lej­ne trzy­dzie­ści lat wręcz do mo­men­tu, w któ­rym po­pu­la­cja za­częła się kur­czyć. Jak wy­ja­śni­łam w roz­dzia­le Kara za ma­cie­rzy­ństwo, ro­snące kosz­ty ży­cia zmu­sza­ją obo­je ro­dzi­ców do pra­cy, by mo­gli utrzy­mać ro­dzi­nę, lecz ich sy­tu­ację utrud­nia po­wszech­na prak­ty­ka osądza­nia i ka­ra­nia pra­cu­jących ma­tek, zwłasz­cza gdy żłob­ki i przed­szko­la są dro­gie i trud­no do­stęp­ne. Wsku­tek tego pary co­raz częściej de­cy­du­ją się na mniej­szą licz­bę dzie­ci lub zu­pe­łnie z nich re­zy­gnu­ją.

Tę tezę po­twier­dzi­ły uru­cho­mio­ne nie­daw­no pro­gra­my, któ­re mia­ły zrów­no­wa­żyć pre­sję spo­łecz­ną i eko­no­micz­ną wy­wie­ra­ną na ro­dzi­ców. Z ilu­stra­cji C wy­ni­ka, że kra­je Eu­ro­py Wschod­niej, w tym Pol­ska, od­no­to­wa­ły lek­ki wzrost dziet­no­ści w ci­ągu mi­nio­nych dzie­si­ęciu lat. Nie­któ­re wpro­wa­dzi­ły pro­gra­my za­chęt fi­nan­so­wych, by skło­nić ro­dzi­ców do po­sia­da­nia dzie­ci. Na przy­kład Węgry mają bar­dzo hoj­ną ofer­tę po­mo­cy fi­nan­so­wej dla ro­dzi­ców przy za­ku­pie domu lub miesz­ka­nia. Lek­kie drgni­ęcie dziet­no­ści w Pol­sce może być po części skut­kiem pro­gra­mu Ro­dzi­na 500+, przy­zna­jące­go mie­si­ęcz­ne świad­cze­nie na ka­żde dziec­ko. Wy­gląda na to, że głów­ną przy­czy­ną ni­ższej dziet­no­ści nie jest upa­dek mo­ral­ny, lecz dys­kry­mi­na­cja fi­nan­so­wa ko­biet.

Ilu­stra­cja C. Wspó­łczyn­nik dziet­no­ści to licz­ba dzie­ci, któ­re ro­dzi prze­ci­ęt­na ko­bie­ta w ci­ągu ca­łe­go swo­je­go ży­cia. Po­wy­ższy wy­kres po­ka­zu­je, że w pi­ęt­na­stu kra­jach wschod­nio­eu­ro­pej­skich licz­ba uro­dzeń ży­wych przy­pa­da­jących na ko­bie­tę sys­te­ma­tycz­nie spa­da od 1971 roku. Naj­grub­sza czar­na li­nia od­po­wia­da Pol­sce.

Źró­dło: World Bank Data Bank, do­stęp 18 grud­nia 2020.

Licz­ba lud­no­ści Pol­ski spa­da od pra­wie dwu­dzie­stu lat, kon­kret­nie od 2002 roku, i zja­wi­sko to ma dłu­go­fa­lo­wy wpływ na wiel­ko­ść za­so­bu siły ro­bo­czej. Jed­nym z po­wo­dów jest ni­ższa dziet­no­ść, in­nym – mi­gra­cja. Przez wi­ęk­szą część ostat­nich dwóch de­kad z Pol­ski wy­je­żdża­ło wi­ęcej ko­biet niż mężczyzn, ale w ostat­nim cza­sie ta ró­żni­ca za­ry­so­wa­ła się jesz­cze wy­ra­źniej. Zja­wi­sko mi­gra­cji ob­ja­śnia się zwy­kle po­szu­ki­wa­niem przez lu­dzi lep­szych wa­run­ków eko­no­micz­nych, a kon­kret­nie lep­szej i ła­twiej do­stęp­nej pra­cy. To nie tłu­ma­czy jed­nak, dla­cze­go ko­bie­ty mia­ły­by mi­gro­wać częściej niż mężczy­źni.

Pol­ska tra­ci nie tyl­ko miesz­ka­ńców, ale i umie­jęt­no­ści wa­run­ku­jące jej go­spo­dar­czą przy­szło­ść, po­nie­waż wy­kszta­łco­ne ko­bie­ty sta­no­wią co­raz wi­ęk­szy od­se­tek mi­gran­tów z Pol­ski do Nie­miec, Wiel­kiej Bry­ta­nii i Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Emi­gra­cja naj­le­piej wy­kszta­łco­nych ko­biet ma już wi­ęk­sze roz­mia­ry niż emi­gra­cja naj­le­piej wy­kszta­łco­nych mężczyzn. Zja­wi­sko wy­je­żdża­nia wy­kszta­łco­nych pra­cow­ni­ków z kra­ju nosi na­zwę „dre­na­żu mó­zgów” i jest po­wa­żnym pro­ble­mem go­spo­dar­czym.

Jed­nak tyl­ko 15 pro­cent emi­gru­jących Po­lek ma wy­ższe wy­kszta­łce­nie. Kim jest po­zo­sta­łe 85 pro­cent? Ko­bie­ty z do­świad­cze­niem w opie­ce nad dzie­ćmi i nad oso­ba­mi star­szy­mi są bar­dzo po­szu­ki­wa­ne za­rów­no w Niem­czech, jak i w in­nych kra­jach, chęt­nie obie­ra­nych przez Po­lki jako nowe miej­sce za­miesz­ka­nia. W ko­lej­nych de­ka­dach nie­do­bór do­świad­czo­nych pra­cow­nic sek­to­ra opie­ki będzie sys­te­ma­tycz­nie rósł. Ich emi­gra­cję na­zy­wa­my „dre­na­żem opie­ki”. Ko­bie­ty pra­cu­jące w rol­nic­twie emi­gru­ją częściej niż pra­cu­jący na roli mężczy­źni. Se­zo­no­we pra­ce przy zbio­rach po­ja­wia­ją się we wszyst­kich kra­jach gra­ni­czących z Pol­ską, lecz prze­cież Pol­ska po­trze­bu­je pra­cow­ni­ków se­zo­no­wych tak samo jak jej sąsie­dzi.

Wy­da­wa­ło­by się, że do pra­cy przy zbio­rach po­win­no wy­je­żdżać tyle samo ko­biet co mężczyzn. Dla­cze­go ko­bie­ty wy­je­żdża­ją częściej? Prze­wa­ga ko­biet wśród mi­gran­tów w tak ró­żnych sek­to­rach po­zwa­la sądzić, że Pol­ska, nie­rów­no trak­tu­jąc ko­bie­ty, zo­sta­ła w tyle. Ostat­ni lek­ki wzrost mi­gra­cji może być po części spo­wo­do­wa­ny zło­wiesz­czym ata­kiem po­li­ty­ków na rów­no­ść ko­biet i mężczyzn, zwłasz­cza że jego ce­lem sta­ły się kwe­stie tak ży­wot­ne i oso­bi­ste jak abor­cja i an­ty­kon­cep­cja. Wid­mo „tra­dy­cyj­nej ro­dzi­ny” oraz „na­tu­ral­nych ról spo­łecz­nych ko­biet i mężczyzn” może skła­niać ko­bie­ty do wy­jaz­dów; te spra­wy słusz­nie oce­nia­ne są jako za­gro­że­nie dla ko­biet. Ba­da­cze do­pie­ro nie­daw­no za­częli ana­li­zo­wać mi­gra­cję w po­dzia­le na płeć, więc nie zna­my po­wo­dów, dla któ­rych ko­bie­ty wy­je­żdża­ją, na ra­zie dys­po­nu­je­my je­dy­nie wy­ryw­ko­wy­mi da­ny­mi. Dla­te­go mo­że­my się do­my­ślać mo­ty­wa­cji emi­gran­tek i emi­gran­tów je­dy­nie na pod­sta­wie tego, co wie­my o zja­wi­skach za­cho­dzących w ich oj­czy­źnie, czy­li w tym przy­pad­ku: w Pol­sce.

Po­lki, po­dob­nie jak ko­bie­ty w ca­łej Eu­ro­pie, cie­szą się dziś fi­nan­so­wą nie­za­le­żno­ścią, któ­rą nie dys­po­no­wa­ły ich przod­ki­nie. Dzi­ęki temu mogą zde­cy­do­wać się na ma­łże­ństwo lub nie. Wspó­łczyn­nik ma­łże­ństw w po­pu­la­cji Po­la­ków spa­da od wie­lu lat, po­dob­nie jak wspó­łczyn­nik dziet­no­ści, co wi­dać na po­ni­ższym wy­kre­sie, ale pięć za­war­tych ma­łże­ństw na ty­si­ąc osób rocz­nie to i tak nie­co wi­ęcej niż śred­nia dla ca­łej Unii Eu­ro­pej­skiej (4,3).

Ilu­stra­cja D.Wspó­łczyn­nik ma­łże­ństw to licz­ba ma­łże­ństw za­war­tych w da­nym roku w prze­li­cze­niu na ty­si­ąc oby­wa­te­li. W Pol­sce za­rów­no wspó­łczyn­nik ma­łże­ństw, jak i wspó­łczyn­nik dziet­no­ści przez ostat­nie sze­ść de­kad spa­da­ły.

Źró­dło: World Bank Data Bank, do­stęp 10 grud­nia 2020.

W prze­szło­ści ogra­ni­czo­ne mo­żli­wo­ści za­rob­ko­wa­nia i gro­ma­dze­nia ma­jąt­ku po­py­cha­ły ko­bie­ty do ma­łże­ństwa jako je­dy­nej do­stęp­nej for­my za­pew­nie­nia so­bie bytu. Naj­wa­żniej­szym efek­tem we­jścia męża­tek w XX wie­ku na ry­nek pra­cy było prze­ła­ma­nie tej ba­rie­ry. Za­ra­bia­jąc wła­sne pie­ni­ądze i po­sia­da­jąc wła­sny ma­jątek, ko­bie­ty mo­gły po raz pierw­szy cie­szyć się nie­ja­ką fi­nan­so­wą au­to­no­mią i bez­pie­cze­ństwem, co osta­tecz­nie dało im mo­żli­wo­ść do­ko­ny­wa­nia in­nych ży­cio­wych wy­bo­rów niż ma­łże­ństwo.

Mo­żna by za­tem ocze­ki­wać ja­kie­jś sta­ty­stycz­nej za­le­żno­ści po­mi­ędzy wspó­łczyn­ni­kiem ma­łże­ństw a po­zio­mem fi­nan­so­wej nie­za­le­żno­ści ko­biet w da­nym kra­ju. Wła­śnie to po­ka­zu­je wy­kres na ilu­stra­cji E. Wy­bra­łam trzy­na­ście kra­jów daw­ne­go blo­ku wschod­nie­go: Al­ba­nię, Ru­mu­nię, Ło­twę, Li­twę, Ser­bię, Sło­wa­cję, Ma­ce­do­nię, Chor­wa­cję, Węgry, Ukra­inę, Bu­łga­rię, Cze­chy i Es­to­nię. Do­da­łam Niem­cy jako bez­po­śred­nio sąsia­du­jące z Pol­ską. Na­stęp­nie po­łączy­łam na jed­nym wy­kre­sie wska­źni­ki ma­łże­ństw dla da­ne­go kra­ju z in­dek­sem mo­żli­wo­ści fi­nan­so­wych ko­biet opra­co­wa­nym przez Eco­no­mist In­tel­li­gen­ce Unit. Wska­źnik EIU łączy oczy­wi­ste wska­źni­ki eko­no­micz­ne ta­kie jak wspó­łczyn­nik ak­tyw­no­ści za­wo­do­wej ze sta­ty­sty­ka­mi do­ty­czący­mi zdro­wia, wy­kszta­łce­nia, re­pre­zen­ta­cji po­li­tycz­nej i praw za­gwa­ran­to­wa­nych usta­wo­wo w je­den wska­źnik, któ­ry na­stęp­nie mo­żna wy­ko­rzy­stać do po­rów­na­nia wa­run­ków, w ja­kich żyją ko­bie­ty w ró­żnych kra­jach.

Roz­rzu­co­ne krop­ki two­rzą li­nię tren­du sy­gna­li­zu­jącą od­wrot­ną za­le­żno­ść ma­łże­ństwa i mo­żli­wo­ści fi­nan­so­wych: im wi­ęk­sze mo­żli­wo­ści fi­nan­so­we ko­biet, tym ni­ższy wspó­łczyn­nik ma­łże­ństw i od­wrot­nie: wi­ęcej ko­biet za­wie­ra zwi­ąz­ki ma­łże­ńskie, gdy dys­po­nu­ją mniej­szy­mi mo­żli­wo­ścia­mi fi­nan­so­wy­mi.

Jed­nym sło­wem, nie­we­so­ła sy­tu­acja ma­te­rial­na ko­biet ma swo­je źró­dło w oby­cza­jach – często wie­lo­wie­ko­wych – rządzących ży­ciem ro­dzin­nym: od sto­so­wa­nia an­ty­kon­cep­cji do po­dzia­łu ma­jąt­ku. Wpływ prak­tyk od­no­szących się kon­kret­nie do ko­biet i do mężczyzn prze­ja­wia się w nie­mal wszyst­kich aspek­tach za­trud­nie­nia i wpły­wa w znacz­nej mie­rze na to, czy i w ja­kim za­kre­sie ko­bie­ty same mogą być pra­co­daw­czy­nia­mi.

Ilu­stra­cja E. Wska­źnik mo­żli­wo­ści fi­nan­so­wych ko­biet jest skom­pli­ko­wa­nym po­łącze­niem roz­ma­itych wska­źni­ków cząst­ko­wych, opra­co­wa­nym przez Eco­no­mist In­tel­li­gen­ce Unit. Uwzględ­nia ta­kie zja­wi­ska jak luka pła­co­wa, ak­tyw­no­ść za­wo­do­wa ko­biet, pra­wa czło­wie­ka, wy­kszta­łce­nie, stan zdro­wia. Po­wy­ższy wy­kres po­ka­zu­je, że w kra­jach wschod­nio­eu­ro­pej­skich ist­nie­je od­wrot­na za­le­żno­ść mo­żli­wo­ści fi­nan­so­wych ko­biet i de­cy­zji o za­war­ciu zwi­ąz­ku ma­łże­ńskie­go. Na wy­kre­sie do­da­łam czar­ną li­nię tren­du, by uwi­docz­nić tę za­le­żno­ść.

Źró­dła: Eco­no­mist In­tel­li­gen­ce Unit, World Bank Data Bank.

Upraw­nio­ne jest stwier­dze­nie, że dys­kry­mi­na­cja ko­biet na ryn­ku pra­cy to po­chod­na spra­wo­wa­nia kon­tro­li nad ka­pi­ta­łem przez mężczyzn. W ko­ńcu, je­śli po­mi­nąć nie­licz­ne wy­jąt­ki, to mężczy­źni byli po­sia­da­cza­mi ma­jąt­ków i przed­si­ębiorstw za­trud­nia­jących pra­cow­ni­ków. Co wi­ęcej, aż do po­ło­wy XX wie­ku w wie­lu częściach Eu­ro­py ko­bie­ty, któ­re chcia­ły za­ło­żyć wła­sne przed­si­ębior­stwo, na­po­ty­ka­ły ogrom­ne trud­no­ści. Jak wy­gląda­ła­by sy­tu­acja pra­cu­jących ko­biet, gdy­by wi­ęcej pra­co­daw­ców sta­no­wi­ły wła­śnie ko­bie­ty? Dane na ten te­mat gro­ma­dzi się od nie­daw­na, ale mo­żna sądzić, że wła­ści­ciel­ki przed­si­ębiorstw stwa­rza­ją ko­bie­tom lep­sze wa­run­ki pra­cy, rza­dziej na­ra­ża­jąc je na dys­kry­mi­na­cję (pi­szę o tym ob­szer­nie w dal­szej części ksi­ążki).

W ska­li świa­ta ko­bie­ty po­sia­da­ją oko­ło 30 pro­cent ma­łych i śred­nich firm. Prze­ci­ęt­nie za­trud­nia­ją mniej pra­cow­ni­ków niż mężczy­źni, bo ko­bie­ce fir­my nie osi­ąga­ją ta­kiej ska­li jak fir­my na­le­żące do mężczyzn. Oczy­wi­stym po­wo­dem ogra­ni­czo­ne­go wzro­stu tych przed­si­ębiorstw jest fakt, że na star­cie nie dys­po­nu­ją rów­nie wy­so­kim ka­pi­ta­łem, a na eta­pie roz­wo­ju nie otrzy­mu­ją rów­nie wy­so­kie­go do­fi­nan­so­wa­nia ze źró­deł ze­wnętrz­nych. Mniej oczy­wi­ste jest to, że ko­bie­ty ze względu na „zo­bo­wi­ąza­nia” ro­dzin­ne nie mogą po­świ­ęcić swo­im fir­mom tyle cza­su co mężczy­źni. Zo­sta­ło to udo­ku­men­to­wa­ne wie­lo­let­ni­mi ba­da­nia­mi, więc mo­że­my śmia­ło po­wie­dzieć, że ro­snące ob­ci­ąże­nie ro­dzi­ną ma wpływ na wszel­kie struk­tu­ral­ne prze­su­ni­ęcia wła­sno­ści przed­si­ębiorstw, ana­li­zo­wa­ne przez pry­zmat płci.

W okre­sie trans­for­ma­cji po upad­ku Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kie­go ko­bie­tom było znacz­nie trud­niej za­ło­żyć fir­mę niż mężczy­znom. Na­wet dziś Po­la­cy po­sia­da­ją dwa razy wi­ęcej firm niż Po­lki. Przy­czy­ni­ła się do tego skłon­no­ść by­łych spo­łe­cze­ństw blo­ku so­cja­li­stycz­ne­go do utrwa­la­nia daw­nych wzor­ców re­li­gij­nych oraz tra­dy­cyj­nych ról ko­biet i mężczyzn. Moje ba­da­nia te­re­no­we w Mo­łda­wii wska­zu­ją na po­wrót daw­nych sche­ma­tów eko­no­micz­nych. Mo­łda­wian­ki mia­ły mniej firm i były one mniej­sze niż fir­my na­le­żące do mężczyzn ze względu na ogra­ni­czo­ny do­stęp do ka­pi­ta­łu. Do­świad­cza­ły dys­kry­mi­na­cji ze stro­ny ban­ków tak jaw­nej i bez­czel­nej, ja­kiej nie wi­dzia­łam ni­g­dzie in­dziej na świe­cie. Nie­rów­ne ob­ci­ąże­nie ko­biet w ro­dzi­nie szyb­ko stor­pe­do­wa­ło wy­si­łki mo­łdaw­skie­go rządu, któ­ry na eta­pie pry­wa­ty­za­cji za­so­bów pa­ństwo­wych pró­bo­wał roz­dać ma­jątek po rów­no ko­bie­tom i mężczy­znom.

Szcze­gól­nie cie­ka­wym przy­kła­dem nie­ko­rzyst­ne­go po­ło­że­nia ko­biet w biz­ne­sie była nie­rów­no­mier­no­ść wy­stępo­wa­nia przy­pad­ków ko­rup­cji. Glo­bal­ne ba­da­nia po­ka­za­ły, że ko­rup­cja władz moc­niej ob­ci­ąża ko­bie­ty niż mężczyzn. By­łam jed­nak za­sko­czo­na, wi­dząc ska­lę pro­ble­mu w mo­łdaw­skich fir­mach na­le­żących do ko­biet. Było ja­sne, że nie­mal ka­żda kon­tro­la urzędu skar­bo­we­go, ka­żde spraw­dze­nie sta­nu ochro­ny prze­ciw­po­ża­ro­wej, ka­żde zwol­nie­nie to­wa­rów z ko­mo­ry cel­nej wi­ąza­ło się z żąda­niem od ko­bie­ty „pre­zen­tu”, któ­re­go pra­wie ni­g­dy nie żąda­no od mężczy­zny. Nie­rów­no­wa­ga była tak skraj­na, że wy­wnio­sko­wa­łam, iż za wie­lo­ma z tych żądań sta­ło ocze­ki­wa­nie usług sek­su­al­nych.

Nie ma nic od­kryw­cze­go w stwier­dze­niu, że to gro­źba prze­mo­cy ze stro­ny mężczyzn utrzy­mu­je pod­le­gło­ść ko­biet, ale je­ste­śmy tak nie­na­wy­kli do my­śle­nia o go­spo­dar­ce w ka­te­go­riach płci, że nie­wie­le osób uwa­ża prze­moc sek­su­al­ną za czyn­nik od­dzia­łu­jący w biz­ne­sie. Ruch #me­too jak ni­g­dy do­tąd zwró­cił uwa­gę na mo­le­sto­wa­nie ko­biet w miej­scach pra­cy, obec­ne w ka­żdej bra­nży i w ka­żdym za­wo­dzie. Nie­za­le­żnie od tego, czy ko­bie­ty są pra­cow­ni­ca­mi, pra­co­daw­czy­nia­mi, klient­ka­mi czy do­staw­ca­mi, prze­moc od­bi­ja się na wszyst­kim: od wy­na­gro­dzeń po spo­sób pro­wa­dze­nia od­praw cel­nych. Nie­rów­no­ść płci wy­sta­wia ko­bie­cie ra­chu­nek, któ­re­go nie otrzy­mu­je mężczy­zna. Dys­kry­mi­na­cję ob­ser­wu­je się w ca­łym sys­te­mie i nie jest to kwe­stia kla­sy spo­łecz­nej ani „wol­ne­go wy­bo­ru”. Ko­ściół i pol­ski rząd po­ka­za­ły, że nie we­zmą ko­biet w obro­nę.

Naj­mrocz­niej­szym prze­ja­wem prze­mo­cy i nie­rów­no­ści fi­nan­so­wej jest han­del lu­dźmi. Jak od­no­to­wu­ję w tej ksi­ążce, w hi­sto­rii ludz­ko­ści han­del ko­bie­ta­mi sta­no­wił wstrząsa­jącą nor­mę. Wspó­łcze­sne nie­wol­nic­two osi­ągnęło nie­spo­ty­ka­ną do­tąd ska­lę. Po­nad 70 pro­cent wszyst­kich nie­wol­ni­ków to ko­bie­ty. Po upad­ku Zwi­ąz­ku Ra­dziec­kie­go han­del ko­bie­ta­mi stał się po­wa­żnym pro­ble­mem w Eu­ro­pie Wschod­niej – i jest nim na­dal. Po­lki są prze­han­dlo­wy­wa­ne do do­mów pu­blicz­nych w ich wła­snym kra­ju, a ta­kże „eks­por­to­wa­ne” do Bel­gii, Nie­miec, Włoch, Ni­der­lan­dów, Hisz­pa­nii, Por­tu­ga­lii i Szwe­cji. Z ko­lei ko­bie­ty z in­nych kra­jów wschod­nio­eu­ro­pej­skich – Mo­łda­wii, Ukra­iny, Bu­łga­rii, Ru­mu­nii, Bia­ło­ru­si i Ro­sji – są sprze­da­wa­ne do Pol­ski i zmu­sza­ne do pro­sty­tu­cji. Rów­nież ko­bie­ty i mężczy­źni z bied­niej­szych kra­jów są przy­wo­że­ni do Pol­ski do przy­mu­so­wej pra­cy.

Lu­dzie będący przed­mio­tem han­dlu mają jed­ną ce­chę wspól­ną: są w bar­dzo trud­nej sy­tu­acji fi­nan­so­wej. Jako że ko­bie­ty znaj­du­ją się w mniej ko­rzyst­nym po­ło­że­niu ma­te­rial­nym, częściej sta­ją się nie­wol­ni­ca­mi. Nie­wol­nic­two ko­biet ma swo­je ko­rze­nie w sta­ro­żyt­no­ści i – jak do­wo­dzę w tej ksi­ążce – jest ko­lej­nym fun­da­men­tem, na któ­rym opie­ra się ich dys­kry­mi­na­cja eko­no­micz­na.

Przez ty­si­ąc­le­cia mężczy­źni po­słu­gi­wa­li się prze­mo­cą wo­bec ko­biet, by nimi han­dlo­wać. Wspó­łcze­śnie w kra­jach, w któ­rych ko­bie­ty są naj­bar­dziej pod­po­rząd­ko­wa­ne mężczy­znom, prze­moc i nie­wol­nic­two wy­stępu­ją częściej niż gdzie in­dziej, a dziet­no­ść jest znacz­nie wy­ższa, bo ko­bie­ty nie mają kon­tro­li nad wła­sny­mi cia­ła­mi. Wy­so­ki wska­źnik dziet­no­ści jest za­tem do­brym przy­bli­że­niem stop­nia pod­po­rząd­ko­wa­nia ko­biet w da­nym kra­ju. Kra­je, w któ­rych dziet­no­ść jest wy­so­ka, a dys­kry­mi­na­cja po­wszech­na, są znacz­nie częściej po­grążo­ne w kon­flik­cie, mają nie­sta­bil­ne wła­dze pa­ństwo­we lub są rządzo­ne au­to­kra­tycz­nie. Jak wy­ja­śniam w dal­szej części tej ksi­ążki, hi­sto­ria ludz­ko­ści i naj­now­sze dane sta­ty­stycz­ne do­wo­dzą, że złe trak­to­wa­nie ko­biet, wszel­kie­go ro­dza­ju prze­moc i au­to­ry­ta­ryzm idą zwy­kle ra­mię w ra­mię.

Nie­ste­ty, nie­daw­na eks­pan­sja pra­wi­co­wych au­to­ry­ta­ry­zmów pod­ko­pu­je pra­wa ko­biet i re­gu­ły de­mo­kra­cji na­wet w kra­jach sta­bil­nych. To zja­wi­sko za­cho­dzące w ca­łej Eu­ro­pie Wschod­niej, ale i w Ame­ry­ce Ła­ci­ńskiej, nie­któ­rych kra­jach Eu­ro­py Za­chod­niej i Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Ko­ściół ka­to­lic­ki sprzy­mie­rzył się z pra­wi­cą i rów­nież w Pol­sce stał się siłą na­pędo­wą tych zja­wisk. Pra­wi­co­we ru­chy przy­oble­ka­ją się w sen­ty­men­tal­ne wy­obra­że­nia o tra­dy­cyj­nej ro­dzi­nie i od­wo­łu­ją do męskich ma­rzeń o ule­głych ko­bie­tach, przy­ci­ąga­jąc w ten spo­sób rze­sze zwo­len­ni­ków – przy czym mają za­pew­nio­ną wia­ry­god­no­ść i wspar­cie in­sty­tu­cjo­nal­ne ze stro­ny or­ga­ni­za­cji ko­ściel­nych.

Au­to­ry­tar­ne rządy nie­uchron­nie przyj­mu­ją bar­dzo agre­syw­ną po­sta­wę męsko­ści, okre­śla­ną w nie­któ­rych re­jo­nach jako ma­chi­smo, a w in­nych jako tok­sycz­na męsko­ść. Kraj opar­ty na ta­kim wzor­cu męsko­ści znacz­nie częściej po­pa­da w kon­flik­ty we­wnętrz­ne i mi­ędzy­na­ro­do­we, znacz­nie częściej do­świad­cza też skraj­nej nędzy. Ta­kie kra­je nie in­we­stu­ją w do­bro­byt oby­wa­te­li, lecz w uzbro­je­nie, i zbyt szyb­ko od­po­wia­da­ją prze­mo­cą na ka­żdy in­cy­dent w sto­sun­kach mi­ędzy­na­ro­do­wych. Ide­olo­gia męskiej do­mi­na­cji two­rzy spo­łe­cze­ństwa an­ty­de­mo­kra­tycz­ne i wo­jow­ni­cze, a przy tym nie­sta­bil­ne i ubo­gie.

W za­mierz­chłej prze­szło­ści Eu­ro­py, po­dob­nie jak we wspó­łcze­snym świe­cie, nie­wo­li ko­biet to­wa­rzy­szy­ły przez całe wie­ki woj­ny, za­ra­zy, głód i ty­ra­nia. Orędo­wa­nie za po­wro­tem do tra­dy­cyj­nych ról ko­bie­cych i męskich to pro­mo­wa­nie po­rząd­ku spo­łecz­ne­go, któ­ry rządzi się nędzą i prze­mo­cą, gwa­łcąc przy tym pra­wa czło­wie­ka. To nie cy­wi­li­za­cja ży­cia, lecz cy­wi­li­za­cja okru­cie­ństwa.

Świat rów­no­ści płci jest szczęśliw­szym miej­scem. Ba­da­nia kon­se­kwent­nie po­ka­zu­ją, że w kra­jach, w któ­rych sza­no­wa­ne są pra­wa ko­biet, za­rów­no ko­bie­ty, jak i mężczy­źni są bar­dziej za­do­wo­le­ni z ży­cia – może dla­te­go, że wznió­słszy się po­nad gro­zę prze­szło­ści, zy­ska­li wol­no­ść, zdro­wie, za­mo­żno­ść i po­kój.

Nie­do­strze­ga­nie przez spo­łe­cze­ństwo, że tra­dy­cyj­ne role ko­bie­ce po­ci­ąga­ją za sobą znie­wo­le­nie, ubó­stwo i bez­rad­no­ść, ma bar­dzo ne­ga­tyw­ne skut­ki. Stan cy­wil­ny, do­stęp­no­ść an­ty­kon­cep­cji, żłob­ków i przed­szko­li, gro­źba prze­mo­cy i oby­cza­je pa­nu­jące w ro­dzi­nie okre­śla­ją po­zy­cję eko­no­micz­ną ko­biet w nie mniej­szym stop­niu niż ich zdol­no­ści i za­wo­do­we wy­bo­ry. Ani Ka­rol Marks, ani Adam Smith nie zaj­mo­wa­li się ni­g­dy me­cha­ni­zma­mi struk­tu­ral­ny­mi, za spra­wą któ­rych po­ło­wa ludz­ko­ści sta­no­wi kontr­przy­kład nie­wy­tłu­ma­czal­ny w ra­mach ich teo­rii. Kon­se­kwen­cje igno­ro­wa­nia kwe­stii płci w eko­no­mii nie są by­naj­mniej bła­he, a mimo to pra­wi­co­we i re­li­gij­ne śro­do­wi­ska ak­tyw­ne w pol­skim rządzie pró­bu­ją przy­wró­cić eko­no­micz­ne pod­da­ństwo ko­biet.

Per­spek­ty­wa płci w na­ukach eko­no­micz­nych rzu­ca świa­tło na pro­ble­my dys­kry­mi­na­cji, któ­rych nie da się roz­wi­ązać za po­mo­cą apa­ra­tu dwu­dzie­sto­wiecz­nej eko­no­mii obo­jęt­nej wo­bec tego zja­wi­ska, a przy tym wska­zu­je kie­run­ki po­li­ty­ki go­spo­dar­czej sprzy­ja­jącej do­bro­by­to­wi wszyst­kich oby­wa­te­li. In­ny­mi sło­wy, ja­sno wy­ty­cza dro­gę do po­ko­ju i za­mo­żno­ści, a ta­kże po­zwa­la opra­co­wać plan ulże­nia ludz­ko­ści w jej naj­do­tkliw­szych cier­pie­niach.

Mam na­dzie­ję, że z tą świa­do­mo­ścią pol­skie rzecz­nicz­ki spra­wy ko­bie­cej i ich so­jusz­ni­cy będą mo­gli prze­mó­wić do opi­nii pu­blicz­nej w zgo­ła od­mien­ny spo­sób. Ko­ściel­na re­to­ry­ka przed­sta­wia li­be­ral­ne, świec­kie war­to­ści jako „cy­wi­li­za­cję śmier­ci”, ale praw­da jest inna – i dziś już o tym wie­my. Role tra­dy­cyj­nie przy­pi­sy­wa­ne ko­bie­tom i mężczy­znom nie tyl­ko od­czło­wie­cza­ją ko­bie­ty, ska­zu­jąc je po raz ko­lej­ny na bez­rad­ne ży­cie w sta­nie nie­pew­no­ści i ci­ągłe­go za­gro­że­nia, lecz rów­nież wpro­wa­dza­ją całe spo­łe­cze­ństwa na dro­gę prze­mo­cy, ty­ra­nii, nie­wo­li, gło­du i woj­ny. We wspó­łcze­snym świe­cie kraj, któ­ry kry­tycz­nie od­no­si się do ko­biet ak­tyw­nych za­wo­do­wo, nie roz­kwit­nie, lecz utra­ci miesz­ka­ńców – zwłasz­cza wy­kszta­łco­nych – oraz za­so­by fi­nan­so­we. Cy­wi­li­za­cja okru­cie­ństwa pro­mu­jąca dys­kry­mi­na­cję ko­biet jest krzyw­dząca dla wszyst­kich, na­wet dla mężczyzn, któ­rzy są prze­ko­na­ni, że dzi­ęki swo­jej do­mi­na­cji zy­ska­ją wła­dzę.

Wi­zja rów­no­ści płci pro­wa­dzącej do lep­sze­go, bez­piecz­niej­sze­go, pe­łniej­sze­go ży­cia może być atrak­cyj­ną al­ter­na­ty­wą dla kon­ser­wa­tyw­nej wi­zji sta­ro­mod­nej ro­dzi­ny, for­so­wa­nej obec­nie w Pol­sce. W tego ro­dza­ju kon­flik­tach wa­żne jest „utrzy­ma­nie środ­ka” – mil­czącej wi­ęk­szo­ści, któ­ra wci­ąż wie­rzy w rów­no­ść ko­biet i mężczyzn – po­przez pro­mo­wa­nie sta­bil­nych, po­zy­tyw­nych wy­bo­rów. „Utrzy­ma­nie środ­ka” ozna­cza ko­niecz­no­ść za­wie­ra­nia so­ju­szy z roz­ma­ity­mi in­sty­tu­cja­mi, na przy­kład z przed­si­ębior­stwa­mi, w któ­rych śro­do­wi­ska le­wi­co­we mogą się czuć nie­swo­jo. Jed­nak przy­wo­ły­wa­ne prze­ze mnie w tej ksi­ążce ar­gu­men­ty eko­no­micz­ne do­strze­ga­ją w rów­no­ści płci mo­tor wzro­stu i sta­bil­no­ści, co czy­ni ją atrak­cyj­ną za­rów­no z per­spek­ty­wy biz­ne­so­wej, jak i ma­kro­eko­no­micz­nej. Ar­gu­men­ty te po­win­ny sta­no­wić ele­ment sta­łej stra­te­gii wspar­cia dla ko­biet i wszyst­kich tych, któ­rzy wal­czą o za­cho­wa­nie no­wo­cze­snych, ludz­kich wa­run­ków ży­cia z nie­zby­wal­ną rów­no­ścią płci.

Ta­kie ar­gu­men­ty mo­żna też wy­ko­rzy­stać, by zy­skać sze­ro­kie rze­sze zwo­len­ni­ków i stwo­rzyć so­ju­sze nie­zbęd­ne do utrzy­ma­nia roz­sąd­ne­go, po­zy­tyw­ne­go kie­run­ku roz­wo­ju, będące­go prze­ci­wie­ństwem po­wro­tu do śre­dnio­wie­cza. Prze­ana­li­zo­wa­ne prze­ze mnie dane opi­su­jące sy­tu­ację Pol­ski po­zwa­la­ją sądzić, że zna­ko­mi­ta wi­ęk­szo­ść miesz­ka­ńców, choć nie po­pie­ra kie­run­ku ob­ra­ne­go przez rząd, czu­je się za­stra­szo­na po­sta­wą Ko­ścio­ła i jego de­ma­go­gicz­ny­mi ape­la­mi o po­wrót do prze­szło­ści. Być może to, cze­go po­trze­bu­ją, to al­ter­na­tyw­na wi­zja, któ­ra po­zwo­li im być „za” czy­mś, a nie tyl­ko „prze­ciw­ko” nie­spra­wie­dli­wo­ści.

Rzecz­ni­cy spra­wy ko­biet w Pol­sce na­wi­ąza­li już wstęp­ne kon­tak­ty z ko­bie­ta­mi biz­ne­su, a ta­kże pra­cu­ją z mi­ędzy­na­ro­do­wy­mi gru­pa­mi ko­bie­cy­mi. Ich kon­tak­ty po­win­ny si­ęgać da­lej, do ta­kich or­ga­ni­za­cji mi­ędzy­na­ro­do­wych jak Amne­sty In­ter­na­tio­nal czy Rada Eu­ro­py. Jak opi­su­ję w tej ksi­ążce, na­wet wśród człon­ków Świa­to­wej Or­ga­ni­za­cji Han­dlu wi­dać obec­nie skłon­no­ść do pod­pi­sy­wa­nia po­ro­zu­mień hand­lo­wych, któ­re zo­bo­wi­ązu­ją stro­ny do ochro­ny i roz­sze­rza­nia praw ko­biet – zwłasz­cza eko­no­micz­nych, ale rów­nież ludz­kich. Bank Świa­to­wy za­an­ga­żo­wał się w wie­le pro­jek­tów, któ­rych ce­lem jest prze­ciw­dzia­ła­nie dys­kry­mi­na­cji ko­biet. Może uda­ło­by się wy­wrzeć na pol­ski rząd pre­sję eko­no­micz­ną ze stro­ny or­ga­ni­za­cji mi­ędzy­na­ro­do­wych w taki spo­sób, by przy­czy­nić się do ochro­ny zdo­by­czy wy­wal­czo­nych przez ko­bie­ty.

In­ge­ren­cje Ko­ścio­ła ka­to­lic­kie­go w pol­skie prze­pi­sy i w ży­cie co­dzien­ne gra­ni­czą z po­gwa­łce­niem praw czło­wie­ka. Jak już wspo­mnia­łam wcze­śniej w tej przed­mo­wie, pla­no­wa­nie ro­dzi­ny – w tym do­stęp do an­ty­kon­cep­cji – uzna­no w 1968 roku za pra­wo czło­wie­ka. Pra­wo do pra­cy zo­sta­ło za­wa­ro­wa­ne w Po­wszech­nej de­kla­ra­cji praw czło­wie­ka (1948). Być może Po­lki mo­gły­by sku­tecz­nie wy­wrzeć na­cisk na or­ga­ni­za­cje mi­ędzy­na­ro­do­we, aby te ostat­nie pod­jęły dzia­ła­nia zgod­nie z ha­słem: „pra­wa ko­biet są pra­wa­mi czło­wie­ka”.

War­to przyj­rzeć się in­nym kra­jom, w któ­rych nie­daw­no do­szły do wła­dzy re­żi­my au­to­ry­tar­ne w so­ju­szu z or­ga­ni­za­cja­mi wy­zna­nio­wy­mi. Wie­dzę o tych do­świad­cze­niach mo­żna prze­kuć we wspó­łpra­cę i so­ju­sze oby­wa­te­lek ró­żnych na­ro­do­wo­ści, ta­kże Po­lek, by stwo­rzyć zjed­no­czo­ne „pa­ństwo ko­biet”, prze­ciw­wa­gę dla to­ta­li­tar­nych ru­chów re­li­gij­nych. Zwró­ce­nie uwa­gi na po­do­bie­ństwo do­świad­czeń go­spo­dar­czych ko­biet, bez pod­kre­śla­nia ró­żnic, po­mo­gło­by zbu­do­wać jed­no­ść na­wet z miesz­kan­ka­mi tych pa­ństw, gdzie pra­wa ko­biet nie są bez­po­śred­nio za­gro­żo­ne.

Wspó­łcze­śnie skłon­ni je­ste­śmy za­kła­dać, że zdo­by­cze ru­chu ko­bie­ce­go zo­sta­ły wy­wal­czo­ne raz na za­wsze, a dro­ga może pro­wa­dzić tyl­ko na­przód, ale hi­sto­ria ludz­ko­ści zna wie­le przy­pad­ków, gdy ko­bie­tom uda­ło się wy­wal­czyć sze­ro­ki za­kres praw i utrzy­mać je przez set­ki lat, po czym wy­star­czył je­den wro­gi re­żim, by ze­pchnąć ko­bie­ty z po­wro­tem w nie­wo­lę i za­le­żno­ść od mężczyzn. Praw ko­biet, w tym ich swo­bód go­spo­dar­czych, na­le­ży bro­nić i strzec nie­prze­rwa­nie.

W imię ochro­ny i obro­ny praw wszyst­kich ko­biet oby­wa­tel­ki ca­łe­go świa­ta po­win­ny się wspól­nie za­an­ga­żo­wać w prze­ko­nu­jący, co­dzien­ny ak­ty­wizm, da­jąc od­pór na­rzu­ca­nym im dziś ogra­ni­cze­niom. Mam na­dzie­ję, że do Po­lek przy­łączą się inne gru­py z kra­ju i za­gra­ni­cy oraz że uda im się prze­zwy­ci­ężyć trud­no­ści. Mam też na­dzie­ję, że to, co na­pi­sa­łam w tej ksi­ążce, oka­że się dla nich przy­dat­ne.

Lin­da Scott

KA­PI­TAŁ KO­BIET

1 | GO­SPO­DAR­KA XX

Samo­chód klu­czył po nie­oświe­tlo­nych ulicz­kach Akry, a mnie ser­ce wa­li­ło jak mło­tem. Kie­row­ca ob­ja­śniał sce­ny, któ­re roz­gry­wa­ły się za szy­bą. W jego gło­sie sły­chać było smu­tek i gniew.

W ciem­no­ściach po­ru­sza­ły się set­ki bez­dom­nych na­sto­la­tek. Nie­któ­re, na wpół ob­na­żo­ne, myły się w wia­drach, po­zba­wio­ne ja­kiej­kol­wiek pry­wat­nej prze­strze­ni. Część spa­ła na ku­pie. „Ucie­kły ze swo­ich wsi – po­wie­dział kie­row­ca. – Ro­dzi­ce chcie­li je wy­dać za ob­ce­go, by jak zwie­rzęta ha­ro­wa­ły za dnia i jak zwie­rzęta od­da­wa­ły się nocą. Zbie­gły do mia­sta, bo my­śla­ły, że się wy­mkną”.

Nie­jed­na z nich była w ci­ąży lub trzy­ma­ła na rękach dziec­ko. Kie­row­ca tłu­ma­czył, że na wsiach gwa­łty to co­dzien­no­ść, ale w mia­stach wca­le nie jest bez­piecz­niej. „Ro­śnie po­ko­le­nie, któ­re od uro­dze­nia wy­cho­wu­je się na uli­cy – tłu­ma­czył zre­zy­gno­wa­nym gło­sem. – Nie wie­dzą, czym jest ro­dzi­na czy wspól­no­ta. Jak na­uczą się od­ró­żniać do­bro od zła? Co się sta­nie z Gha­ną, gdy te dzie­ci do­ro­sną?”

Wie­le dziew­cząt pra­co­wa­ło na tar­gach, no­sząc lu­dziom za­ku­py w ko­szach dźwi­ga­nych na gło­wie, ale część sto­czy­ła się w pro­sty­tu­cję, inne zaś schwy­ta­no w pu­łap­kę z kosz­mar­nej prze­szło­ści: pad­ły ofia­rą han­dlu lu­dźmi, pro­ce­de­ru na­dal upra­wia­ne­go w Afry­ce Za­chod­niej i za­pew­nia­jące­go wpły­wy or­ga­ni­za­cjom prze­stęp­czym z ca­łego świa­ta.

W ho­te­lo­wym lob­by po­czu­łam się tak, jak­bym wró­ci­ła z in­ne­go wy­mia­ru. Od daw­na pra­co­wa­łam z ubo­gi­mi ze wszyst­kich za­kąt­ków Zie­mi, ale ni­g­dy nie ogląda­łam cze­goś, co po­ru­szy­ło­by mnie tak bar­dzo jak ob­ra­zy wi­dzia­ne tego pierw­sze­go wie­czo­ru w Gha­nie.

Przy­le­cia­łam tu w ra­mach obie­cu­jące­go pro­jek­tu: mój ze­spół z Oxfor­du chciał prze­te­sto­wać pro­gram wspar­cia dziew­czy­nek ze wsi, by mog­ły bez prze­szkód kon­ty­nu­ować na­ukę. Po­my­sł był pro­sty: za­pew­nić im dar­mo­we pod­pa­ski. Wie­dzie­li­śmy już, że w ubo­gich kra­jach kszta­łce­nie dziew­cząt w szko­łach śred­nich daje go­spo­dar­ce sil­ny im­puls do roz­wo­ju. Wy­kszta­łco­ne ko­bie­ty pod­no­szą ja­ko­ść do­stęp­nej puli za­so­bów ludz­kich i znacz­nie ją po­sze­rza­ją, a to sty­mu­lu­je wzrost go­spo­dar­czy, przy czym ko­bie­ty z wy­kszta­łce­niem co naj­mniej śred­nim pó­źniej ro­dzą pierw­sze dziec­ko i mają mniej licz­ne po­tom­stwo; w ten spo­sób spo­wal­nia­ją bar­dzo szyb­ki przy­rost na­tu­ral­ny. Po­nad­to wy­kszta­łco­ne ko­bie­ty ina­czej wy­cho­wu­ją swo­je dzie­ci: pil­nu­ją, by te uko­ńczy­ły szko­ły, do­brze się odży­wia­ły i mia­ły od­po­wied­nią opie­kę zdro­wot­ną. Wy­kszta­łco­ne mat­ki prze­ry­wa­ją ruj­nu­jący Afry­kę cykl dzie­dzi­cze­nia bie­dy.

Tego wie­czo­ru zo­ba­czy­łam na wła­sne oczy, co się dzie­je, gdy me­cha­ni­zmy eli­mi­nu­jące dziew­częta z sys­te­mu kszta­łce­nia skła­nia­ją je do uciecz­ki. Zde­spe­ro­wa­ne na­sto­lat­ki wcho­dzą na rów­nię po­chy­łą, obar­cza­jąc nędzą i re­al­nym ry­zy­kiem wie­le ko­lej­nych po­ko­leń w ca­łym re­gio­nie. Wie­dzia­łam, że te nisz­czy­ciel­skie siły roz­prze­strze­nia­ją się po ca­łym świe­cie, za­ra­ża­jąc ko­lej­ne kra­je prze­mo­cą i po­li­tycz­ną nie­sta­bil­no­ścią, bo han­del lu­dźmi to je­den z naj­bar­dziej in­trat­nych biz­ne­sów mi­ędzy­na­ro­do­wych grup prze­stęp­czych. Tam­tej nocy zmie­ni­ło się moje my­śle­nie o wła­snej pra­cy. Po­jęłam, że nie ma cza­su do stra­ce­nia.

Głów­na teza tej ksi­ążki jest zgo­ła nie­praw­do­po­dob­na: rów­no­upraw­nie­nie eko­no­micz­ne ko­biet zbu­do­wa­ło­by pod­sta­wy po­wszech­ne­go do­bro­by­tu i wy­eli­mi­no­wa­ło przy­naj­mniej część ne­ga­tyw­nych zja­wisk, za któ­re świat pła­ci hor­ren­dal­ną cenę. W ko­lej­nych roz­dzia­łach opo­wiem wi­ęcej hi­sto­rii po­dob­nych do tej z mro­ków Akry. Będę czer­pać z wła­snych ob­ser­wa­cji zgro­ma­dzo­nych w afry­ka­ńskich wsiach i azja­tyc­kich slum­sach, ale też w lon­dy­ńskich kor­po­ra­cjach oraz na ame­ry­ka­ńskich uni­wer­sy­te­tach. Udo­wod­nię, że w ka­żdym z tych miejsc po­wta­rza się po­dob­ny sce­na­riusz ma­te­rial­ne­go wy­klu­cze­nia, któ­ry za­wsze jest nie­ko­rzyst­ny.

Bez­pre­ce­den­so­wy przy­rost ilo­ści da­nych, któ­re za­częto gro­ma­dzić w 2005 roku, ujaw­nił nagą praw­dę: cha­rak­te­ry­stycz­ny wzo­rzec go­spo­dar­czej dys­kry­mi­na­cji do­ty­ka ko­bie­ty we wszyst­kich kra­jach, a me­cha­ni­zmy utrwa­la­jące nie­rów­no­ści są wszędzie ta­kie same. Na ca­łym świe­cie dys­kry­mi­na­cja ze względu na płeć wy­kra­cza poza pra­cę i pła­cę, obej­mu­jąc pra­wo do po­sia­da­nia nie­ru­cho­mo­ści i ka­pi­ta­łu oraz do­stęp do ryn­ków i kre­dy­tów. Prze­szko­dy eko­no­micz­ne i kul­tu­ro­wy gor­set, w któ­ry wci­ska­na jest po­ło­wa spo­łe­cze­ństwa – brak swo­bo­dy prze­miesz­cza­nia się, ry­zy­ko nie­chcia­nej ci­ąży, gro­źba gwa­łtu, ci­ężar ma­cie­rzy­ństwa, wszech­obec­ne za­gro­że­nie prze­mo­cą – stwa­rza­ją sza­rą stre­fę obej­mu­jącą wła­śnie ko­bie­ty. Na­zy­wam ją „go­spo­dar­ką XX”.

Gdy­by świat prze­stał rzu­cać ko­bie­tom kło­dy pod nogi, na­sta­ła­by epo­ka nie­zna­ne­go do­tąd po­ko­ju i do­bro­by­tu. W ci­ągu mi­nio­nej de­ka­dy ukon­sty­tu­ował się nie­wiel­ki ruch sta­wia­jący so­bie za cel wła­śnie usu­ni­ęcie ba­rier. Ten ruch go­spo­dar­cze­go rów­no­upraw­nie­nia, choć wci­ąż nie­licz­ny, ma już za­si­ęg glo­bal­ny, a ro­snąca sieć jego so­jusz­ni­ków obej­mu­je naj­bar­dziej wpły­wo­we pod­mio­ty: wła­dze pa­ństwo­we, in­sty­tu­cje mi­ędzy­na­ro­do­we, wiel­kie fun­da­cje, glo­bal­ne or­ga­ni­za­cje do­bro­czyn­ne, ko­ścio­ły i kor­po­ra­cje dzia­ła­jące na wszyst­kich kon­ty­nen­tach.

Na­le­żę do tego ru­chu od jego za­ra­nia. Naj­pierw te­sto­wa­li­śmy po­my­sły na wspar­cie ko­biet dążących do fi­nan­so­wej au­to­no­mii. Po­cząt­ko­wo pra­co­wa­łam na wsiach, głów­nie w Afry­ce. Wy­pró­bo­wy­wa­łam w prak­ty­ce wła­sne i cu­dze kon­cep­cje, w bez­po­śred­nim kon­tak­cie z ko­bie­ta­mi z wie­lu kra­jów, znaj­du­jący­mi się w bar­dzo ró­żnym po­ło­że­niu. Or­ga­ni­zo­wa­łam do­rocz­ną kon­fe­ren­cję spe­cja­li­stów z dzie­dzi­ny rów­no­upraw­nie­nia eko­no­micz­ne­go (Po­wer Shift Fo­rum for Wo­men in the World Eco­no­my). W 2015 roku zmie­ni­łam nie­co pro­fil za­in­te­re­so­wań. Wci­ąż pro­wa­dzę ba­da­nia w od­le­głych re­jo­nach świa­ta, lecz te­raz do­dat­ko­wo bio­rę udział w roz­mo­wach na naj­wy­ższym szcze­blu, któ­re do­ty­czą glo­bal­nych re­form, więc po­ja­wiam się rów­nież w sto­li­cach.

I to, co wi­dzę, na­pa­wa mnie prze­ra­że­niem. Mi­ni­stro­wie fi­nan­sów za­rządza­jący świa­to­wą go­spo­dar­ką sa­bo­tu­ją dzia­ła­nia rzecz­ni­czek spra­wy ko­bie­cej, trak­tu­jąc je jak zwy­kłe przy­staw­ki. Wspól­no­ta Go­spo­dar­cza Azji i Pa­cy­fi­ku (APEC) oraz gru­pa G20 mogą so­bie or­ga­ni­zo­wać „ty­dzień ko­biet”, za­in­au­gu­ro­wać dzia­ła­nie ja­kie­jś „gru­py ini­cja­tyw­nej”, a na­wet umie­ścić jed­no zda­nie o ko­bie­tach w swo­im ko­mu­ni­ka­cie, lecz nie uwzględ­nią w swo­ich pla­nach szcze­gól­nych po­trzeb po­ło­wy oby­wa­te­li. Nie do­pusz­cza­ją my­śli, że eko­no­micz­ne wy­klu­cze­nie ko­biet szko­dzi go­spo­dar­ce, a ich uwzględ­nie­nie w wy­dat­kach bu­dże­to­wych spo­wo­do­wa­ło­by wzrost PKB, któ­re­go de­cy­den­ci tak roz­pacz­li­wie łak­ną. Mar­gi­na­li­zu­ją go­spo­dar­kę XX wy­łącz­nie ze względu na wła­sne uprze­dze­nia.

Dla­te­go Was po­trze­bu­je­my. Tą ksi­ążką mam na­dzie­ję po­zy­skać nie­je­den głos, nie­jed­ną parę rąk i nie­je­den umy­sł dla spra­wy rów­no­upraw­nie­nia eko­no­micz­ne­go. Pro­po­nu­ję kon­kret­ne, re­al­ne, sku­tecz­ne dzia­ła­nia. Pro­szę Was, by­ście przy­łączy­li się do tego ru­chu nie­za­le­żnie od swo­jej płci, orien­ta­cji czy po­cho­dze­nia; nie­za­le­żnie od tego, czy pra­cu­je­cie w biu­rze, w fa­bry­ce, na roli, w domu czy zdal­nie. Za ka­żdym ra­zem, gdy pi­szę „po­win­ni­śmy…” albo „mo­że­my wy­wnio­sko­wać…”, mam na my­śli nas wszyst­kich.

Dla­cze­go do­pie­ro te­raz do­wia­du­je­my się o tej sza­rej stre­fie? Ist­nia­ły dwie prze­szko­dy: brak da­nych i wąskie poj­mo­wa­nie na­szych sys­te­mów wy­mia­ny dóbr. Wska­źni­ki go­spo­dar­cze sku­pia­ły się na trans­ak­cjach fi­nan­so­wych, lecz wi­ęk­szo­ść ko­bie­ce­go wkła­du w go­spo­dar­kę – jak pra­ca w domu czy w go­spo­dar­stwie rol­nym – jest nie­wy­na­gra­dza­na. Co wi­ęcej, naj­mniej­szą jed­nost­ką opi­sy­wa­ną za po­mo­cą da­nych eko­no­micz­nych jest go­spo­dar­stwo do­mo­we, a za­rob­ki ko­biet zwy­kle przy­pi­su­je się do mężczy­zny będące­go gło­wą ro­dzi­ny. Już cho­ćby z tych dwóch po­wo­dów na­sze sys­te­my sta­ty­stycz­ne zwy­kle nie re­je­stru­ją ak­tyw­no­ści go­spo­dar­czej ko­biet.

Co gor­sza, ani in­sty­tu­cje pa­ństwo­we, ani ośrod­ki na­uko­we za­sad­ni­czo nie gro­ma­dzą i nie ana­li­zu­ją da­nych w po­dzia­le na płeć. W la­tach sie­dem­dzie­si­ątych, w okre­sie roz­kwi­tu ru­chów ko­bie­cych, stu­dio­wa­ło nie­wie­le ko­biet, wsku­tek cze­go żad­na z dys­cy­plin na­uko­wych nie po­świ­ęca­ła im spe­cjal­nej uwa­gi. W ci­ągu mi­nio­ne­go pó­łwie­cza, gdy licz­ba na­ukow­czyń i ich re­no­ma sys­te­ma­tycz­nie ro­sły, ko­lej­ne dys­cy­pli­ny – cho­ćby hi­sto­ria, an­tro­po­lo­gia, psy­cho­lo­gia, so­cjo­bio­lo­gia, ar­che­olo­gia, me­dy­cy­na czy na­uki bio­lo­gicz­ne – do­świad­cza­ły grun­tow­nych prze­obra­żeń, za spra­wą jed­ne­go pro­ste­go py­ta­nia: co z ko­bie­ta­mi? Wci­ąż jed­nak ist­nie­je kil­ka dys­cy­plin nie­tkni­ętych in­te­lek­tu­al­nym fer­men­tem – i jed­ną z nich jest eko­no­mia.

Bar­dzo dłu­go za spra­wą bra­ku da­nych w po­dzia­le na płeć sys­te­ma­tycz­ne po­rów­ny­wa­nie do­bro­sta­nu ko­biet „tu” z do­bro­sta­nem ko­biet „tam”, a na­wet „te­raz” z „kie­dyś”, było zwy­czaj­nie nie­mo­żli­we. Jed­nak tym, co przede wszyst­kim po­wstrzy­my­wa­ło eko­no­mi­stów od pod­jęcia tej kwe­stii, była głębo­ka wzgar­da ży­wio­na przez nich do ko­biet. Ci, któ­rzy za­rządza­ją me­cha­ni­zma­mi kra­jo­wej go­spo­dar­ki, dok­to­ry­zu­ją się na wy­dzia­łach eko­no­mii, gdzie uczy się ich my­śleć o go­spo­dar­ce jako obo­jęt­nej ma­szy­nie dzia­ła­jącej na po­zio­mach tak wy­so­kich, że nie do­cie­ra tam pro­za­icz­no­ść dys­kry­mi­na­cji ze względu na płeć. Wła­śnie na uni­wer­sy­te­tach eko­no­mi­ści uczą się de­pre­cjo­no­wać i lek­ce­wa­żyć ko­bie­ty jako gru­pę spo­łecz­ną.

Nie­chęć eko­no­mi­stów płci męskiej do ko­biet była ostat­nio przed­mio­tem ob­szer­nych ar­ty­ku­łów opu­bli­ko­wa­nych w ta­kich ty­tu­łach pra­so­wych jak „The New York Ti­mes”, „Wa­shing­ton Post”, „Fi­nan­cial Ti­mes” czy „The Eco­no­mist”. Uwa­gę dzien­ni­ka­rzy przy­ku­ło ba­da­nie od­sła­nia­jące z bul­wer­su­jącą szcze­gó­ło­wo­ścią mi­zo­gi­nię nie­for­mal­nych roz­mów eko­no­mi­stów. Prze­ana­li­zo­wa­no mi­lio­ny po­stów z in­ter­ne­to­wych grup dys­ku­syj­nych, na któ­rych stu­den­ci i wy­kła­dow­cy eko­no­mii plot­ku­ją o wspó­łpra­cow­ni­kach. Ce­lem ba­da­nia było spraw­dze­nie, czy eko­no­mi­ści – kie­dy się nie pil­nu­ją – ina­czej mó­wią o ko­bie­tach, a ina­czej o mężczy­znach. Oka­za­ło się, że sło­wa i sfor­mu­ło­wa­nia uży­wa­ne naj­częściej w kon­te­kście wspó­łpra­cu­jących z nimi ko­biet to: go­rąca, les­bij­ka, sek­sizm, cyc­ki, anal, wy­cho­dzi za mąż, fe­mi­na­zist­ka, szma­ta, sek­sow­na, cipa, ba­lo­ny, wci­ąży, ci­ąża, słod­ka, że­nić się, wy­dy­mać ko­goś na kasę, wspa­nia­ła, na­pa­lo­na, le­cieć na ko­goś, ślicz­na, se­kre­tar­ka, rzu­cić, za­ku­py, rand­ka, non pro­fit, za­mia­ry, atrak­cyj­na, by­łem na rand­ce, pro­sty­tut­ka. Sło­wa uży­wa­ne w kon­te­kście wspó­łpra­cu­jących z nimi mężczyzn to ma­te­ma­tyk, wy­ce­na, opie­kun na­uko­wy, pod­ręcz­nik, zmo­ty­wo­wa­ny, Whar­ton, cele, No­bel, fi­lo­zof. Jed­na z eko­no­mi­stek po­wie­dzia­ła dzien­ni­ka­rzom, że ta li­sta słów od­zwier­cie­dla spo­sób, w jaki star­si eko­no­mi­ści uczą młod­szych de­pre­cjo­no­wać ko­bie­ty1.

Eko­no­mia jest tą dzie­dzi­ną wie­dzy aka­de­mic­kiej, któ­rą w naj­wi­ęk­szym stop­niu – bar­dziej na­wet niż na­uki po­li­tech­nicz­ne – zdo­mi­no­wa­li mężczy­źni, i to na ca­łym świe­cie. Ze względu na przy­rost licz­by ko­biet w śro­do­wi­sku aka­de­mic­kim, w kra­jach ta­kich jak Sta­ny Zjed­no­czo­ne uzy­sku­ją one po­nad po­ło­wę wszyst­kich ty­tu­łów dok­tor­skich, pod­czas gdy w dzie­dzi­nie eko­no­mii – mniej niż jed­ną trze­cią2. Ten od­se­tek nie zwi­ęk­szył się od dzie­si­ęcio­le­ci, bo eko­no­mi­stom taki roz­kład w ogó­le nie prze­szka­dza. Jak wy­ja­śni­ła eko­no­mist­ka Shel­ly Lund­berg: „W wi­ęk­szo­ści dzie­dzin pa­nu­je po­wszech­na zgo­da, że ró­żno­rod­no­ść jest z de­fi­ni­cji ko­rzyst­na. Eko­no­mia głów­ne­go nur­tu od­rzu­ca tę tezę, co wy­ni­ka z przy­wi­ąza­nia do po­glądu, iż brak ró­żno­rod­no­ści to efekt dzia­ła­nia spraw­ne­go ryn­ku. Eko­no­mi­ści znacz­nie częściej uwa­ża­ją, że je­śli w tej dzie­dzi­nie nie ma zbyt wie­lu ko­biet, to dla­te­go, iż nie są nią szcze­gól­nie za­in­te­re­so­wa­ne lub też są nie­zbyt pro­duk­tyw­ne”3.

Jed­nak kli­mat pa­nu­jący na wy­dzia­łach eko­no­mii pod­po­wia­da inne wy­ja­śnie­nie. 48 pro­cent wy­kła­dow­czyń eko­no­mii twier­dzi, że są w pra­cy dys­kry­mi­no­wa­ne ze względu na płeć. Po­wszech­ny pro­blem sta­no­wi nęka­nie. Wie­le osób zwra­ca uwa­gę na pre­zen­ta­cje wy­ni­ków ba­dań eko­no­micz­nych, któ­rych wy­ma­ga się od osób świe­żo za­trud­nio­nych, młod­szych pra­cow­ni­ków na­uko­wych i dok­to­ran­tów. Ta­kie pre­zen­ta­cje za­wsze sta­ją się przed­mio­tem nie­przy­ja­znej, skru­pu­lat­nej ana­li­zy do­ko­ny­wa­nej przez wy­kła­dow­ców płci męskiej, „któ­rzy sta­ra­ją się przy­szpi­lić pre­zen­tu­jące­go do ta­bli­cy”. 46 pro­cent ko­biet uczest­ni­czących w kon­fe­ren­cjach na­uko­wych de­kla­ru­je, że nie od­po­wia­da na py­ta­nia i nie pre­zen­tu­je włas­nych kon­cep­cji z oba­wy przed nie­uza­sad­nio­nym ata­kiem. W 2018 roku Ame­ry­ka­ńskie To­wa­rzy­stwo Eko­no­micz­ne przy­zna­ło, że mi­zo­gi­nia od­czu­wal­na w tej dys­cy­pli­nie ba­dań pro­wa­dzi do „za­cho­wań nie­ak­cep­to­wal­nych, któ­re mil­cząco się to­le­ru­je”. Leah Bo­ustan, eko­no­mist­ka z Prin­ce­ton, wy­ja­śnia, że star­si wy­kła­dow­cy uzna­ją ko­bie­ty za kla­sę ni­ższą, któ­ra za­gra­ża sta­tu­so­wi mężczyzn, wkra­cza­jąc w ich dys­cy­pli­nę. Dla­te­go za­stra­sza­ją ko­bie­ty w na­dziei, że te odej­dą, nie na­ru­sza­jąc ich pre­sti­żu4.

Eko­no­mia jako dzie­dzi­na wie­dzy ma po­tężne od­dzia­ły­wa­nie na spo­łe­cze­ństwo, bo na pod­sta­wie wy­ni­ków jej ba­dań wła­dze pa­ństwo­we pro­wa­dzą po­li­ty­kę go­spo­dar­czą. „Je­śli sys­te­mo­wy brak obiek­ty­wi­zmu znie­kszta­łca per­spek­ty­wę ba­daw­czą – czy­ta­my w „The Eco­no­mist” – wy­wie­ra to kon­kret­ny wpływ na au­to­rów po­li­ty­ki go­spo­dar­czej i inne oso­by, któ­re si­ęga­ją po pra­ce eko­no­mi­stów w po­szu­ki­wa­niu rze­tel­nych ana­liz, pro­po­zy­cji czy w ogó­le wie­dzy”5. Uprze­dze­nia aka­de­mi­ków względem ko­biet prze­kła­da­ją się na ne­ga­tyw­ny sto­su­nek do eko­no­mii wi­dzia­nej z ich per­spek­ty­wy, co utrud­nia go­spo­dar­ce XX prze­bi­cie się w glo­bal­nym pro­gra­mie go­spo­dar­czym.

Po­wa­żną ba­rie­rą jest sama fi­lo­zo­fia, na któ­rej opie­ra się to nie­prze­jed­na­ne sta­no­wi­sko. Pierw­sze jej przy­ka­za­nie gło­si, że go­spo­dar­ka jest sumą in­dy­wi­du­al­nych po­su­ni­ęć ra­cjo­nal­nych i do­brze po­in­for­mo­wa­nych osób, któ­re – dzia­ła­jąc nie­za­le­żnie – swo­bod­nie po­dej­mu­ją de­cy­zje zgod­ne ze swo­im in­te­re­sem. Utrzy­mu­je się, że taka go­spo­dar­ka, po­zo­sta­wio­na sama so­bie i wie­dzio­na słyn­ną „nie­wi­dzial­ną ręką” Ada­ma Smi­tha, przy­no­si za­gre­go­wa­ny efekt opty­mal­ny dla wszyst­kich, cho­ćby wy­da­wał się skraj­nie nie­spra­wie­dli­wy. I je­śli ktoś nie ko­rzy­sta na funk­cjo­no­wa­niu tego spraw­ne­go me­cha­ni­zmu, to albo ma wro­dzo­ne ułom­no­ści, albo z wła­sne­go wy­bo­ru zna­la­zł się w tak nie­ko­rzyst­nej sy­tu­acji.

Go­spo­dar­ka XX dzia­ła w wa­run­kach tak sprzecz­nych z tym za­ło­że­niem, że sta­wia­ją one pod zna­kiem za­py­ta­nia całą po­wy­ższą fi­lo­zo­fię. Jak prze­ko­na­my się pod­czas dal­szej lek­tu­ry, ko­bie­ty jako kla­sa spo­łecz­na mają po­wa­żnie ogra­ni­czo­ny wy­bór i ce­lo­wo utrud­nia­ny do­stęp do wa­żnych in­for­ma­cji, a przy tym są ka­ra­ne za chęć dzia­ła­nia we wła­snym in­te­re­sie. Co wi­ęcej, gdy przy­cho­dzi do wy­bo­rów eko­no­micz­nych, rzad­ko mogą dzia­łać nie­za­le­żnie – prze­ciw­nie, często zmu­szo­ne są po­dej­mo­wać de­cy­zje nie­ra­cjo­nal­ne (pod tym okre­śle­niem ro­zu­miem de­cy­zje sprzecz­ne z ich in­te­re­sem). Zmo­rą ko­biet jest nie tyl­ko dys­kry­mi­na­cja, ale często ca­łko­wi­te wy­klu­cze­nie eko­no­micz­ne, wy­pa­czo­na na­uka zaś nie do­star­cza na­wet na­rzędzi opi­su tego zja­wi­ska. Je­dy­ne pro­po­no­wa­ne przez nią dziś wy­ja­śnie­nia brzmią na­stępu­jąco: (a) ko­bie­ty są bio­lo­gicz­nie gor­sze z per­spek­ty­wy udzia­łu w go­spo­dar­ce lub (b) ko­bie­ty same pod­jęły takąde­cy­zję, by po­sta­wić się w gor­szym po­ło­że­niu we wszyst­kich kra­jach i we wszyst­kich dzie­dzi­nach go­spo­dar­ki, co jest tezą rów­nie nie­prze­ko­nu­jącą, jak sek­si­stow­ską. Za­tem fi­lo­zo­fia go­spo­dar­cza rządząca glo­bal­nym ryn­kiem od po­cząt­ku po­mi­ja po­ło­wę lud­no­ści świa­ta. Jak ostrze­ga eko­no­mist­ka pi­sząca dla „Fi­nan­cial Ti­me­sa”: „Zma­sku­li­ni­zo­wa­na eko­no­mia i zma­sku­li­ni­zo­wa­na po­li­ty­ka go­spo­dar­cza są rów­nie złe jak pro­wa­dze­nie ba­dań me­dycz­nych głów­nie na mężczy­znach. Wy­ni­ki szko­dzą przy­naj­mniej po­ło­wie po­pu­la­cji”6.

Wsku­tek upo­ru aka­de­mi­ków ana­li­zę da­nych po­zwa­la­jących opi­sać go­spo­dar­kę XX pro­wa­dzą nie uni­wer­sy­te­ty, lecz gru­py ko­biet, któ­re dzia­ła­ją w ra­mach in­sty­tu­cji mi­ędzy­na­ro­do­wych. Na po­cząt­ku wie­ku duże or­ga­ni­za­cje, ta­kie jak Pro­gram Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych do spraw Roz­wo­ju (UNDP) czy Świa­to­we Fo­rum Eko­no­micz­ne, za­częły po­rów­ny­wać wska­źni­ki sy­tu­acji ko­biet (zdro­wie, pra­wa, wy­kszta­łce­nie, za­trud­nie­nie, re­pre­zen­ta­cja na sta­no­wi­skach kie­row­ni­czych) z da­ny­mi na te­mat sy­tu­acji go­spo­dar­czej da­ne­go kra­ju7. Wo­bec głów­nych punk­tów na­uko­we­go kon­sen­su­su do­ty­czące­go go­spo­dar­ki pew­nym zdu­mie­niem na­pe­łni­ło ba­da­czy od­kry­cie ude­rza­jącej ko­re­la­cji po­mi­ędzy wska­źni­ka­mi rów­no­ści płci a kon­dy­cją go­spo­dar­ki (ilu­stra­cja 1). Tam, gdzie rze­czo­ne wska­źni­ki były wy­so­kie, rów­nie wy­so­ki był przy­chód kra­jo­wy i stan­dard ży­cia, tam zaś, gdzie pa­no­wa­ła nie­rów­no­ść, kra­je tkwi­ły w po­trza­sku bie­dy i kon­flik­tów.

Z po­cząt­ku mó­wio­no: „No tak, w kra­jach ubo­gich lu­dzie mar­twią się, jak prze­żyć dzień, więc mężczy­źni z ko­niecz­no­ści przej­mu­ją wła­dzę. W kra­jach za­mo­żnych żyje się bar­dziej kom­for­to­wo, więc oby­wa­te­li stać na to, by po­zo­sta­wić ko­bie­tom wi­ęcej swo­bo­dy”8