Klucz do szczęścia - Jennie Lucas - ebook

Klucz do szczęścia ebook

Jennie Lucas

4,3
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Gdy Nico Ferraro dowiaduje się, że Honora, z którą spędził noc w Boże Narodzenie, jest z nim w ciąży, bez wahania się jej oświadcza. Chce zadbać o nią i o dziecko. Da jej wszystko oprócz miłości, bo jest przekonany, że nie potrafi kochać. Zakochana w Nicu Honora poślubia go. Niestety z każdym dniem coraz bardziej uświadamia sobie, że miłość bez wzajemności jej nie wystarcza. Marzy, by zdobyć serce Nica…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 157

Oceny
4,3 (6 ocen)
3
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Jennie Lucas

Klucz do szczęścia

Tłumaczenie:

Małgorzata Dobrogojska

Tytuł oryginału: The Italian’s Doorstep Surprise

Harlequin Mills & Boon Limited, 2021

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2021 by Jennie Lucas

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-8878-1

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gwałtowny letni sztorm zaciekle atakował wybrzeże Atlantyku i położoną tam posiadłość. Właściciel stał w otwartym oknie, w nastroju równie chmurnym, jak rozciągający się przed nim widok. Miotany wichurą deszcz wpadał do gabinetu i zalewał drewnianą podłogę, pociemniale niebo przecięła błyskawica, a domem wstrząsnął grzmot. Nico Ferraro, ponuro zapatrzony w noc, upił kolejny haust whisky.

Stracił to, co liczyło się najbardziej. Majątek, sława, romantyczne podboje – to wszystko było nic. Stracił szansę zemsty, na którą szykował się od lat.

Z drugiej strony domu dobiegły jakieś łomoty. Natarczywe stukanie, a potem walenie. Ktoś dobijał się do frontowych drzwi.

– Proszę! – dobiegło przez odgłosy burzy. – Panie Ferraro, proszę mnie wpuścić!

Łyknął czterdziestoletniej szkockiej. Kamerdyner da sobie radę, a w razie potrzeby pomogą mu ochroniarze. Nie chciał w tej chwili nikogo widzieć.

– Jeżeli mnie pan nie wpuści, ktoś zginie! – zabrzmiał kobiecy głos.

Ciekawe. Może jednak warto dowiedzieć się, o co chodzi. Zaczął się odwracać od otwartego okna, zawahał się i w końcu je zamknął. To miejsce nie obchodziło go wcale. To tylko jeszcze jeden anonimowy dom przy plaży w Hamptons wart pięćdziesiąt milionów dolarów. W najbliższych dniach wystawi go na sprzedaż. Skoro nie będzie sceną zemsty, jest obecnie dla niego bezużyteczny.

W przestronnym holu przy frontowych drzwiach stało półkolem trzech mężczyzn, a przed nimi drobna, całkowicie przemoczona młoda kobieta. Ciemnowłosa piękność była w ciąży, mokra, biała sukienka oblepiała atrakcyjne kształty i duży, ciążowy brzuch. Nico uświadomił sobie, że ją zna.

– Czekajcie – powstrzymał ochroniarzy. – Wpuśćcie ją.

Szef ochrony spojrzał pytająco.

– Na pewno, szefie? Opowiada jakieś bzdury…

– Wpuść ją – powtórzył Nico i mężczyzna odsunął się niechętnie.

– Dziękuję… bardzo dziękuję… – Młoda kobieta chyba płakała, choć jej twarz mogła być równie dobrze mokra od łez, jak i od deszczu.

Chwyciła Nica za rękę.

– Bałam się, że mnie pan nie wpuści… A muszę to panu w końcu powiedzieć…

– W porządku. – Starał się zachować grzecznie. – Jest już pani bezpieczna, panno…? – Uświadomił sobie, że nie pamięta nazwiska, choć jej dziadek był od lat ogrodnikiem w jego manhattańskim apartamencie. – Ma pani ręce zimne jak lód – dodał szorstko, próbując ukryć zakłopotanie i odwrócił się do ochroniarza. – Przynieś pani koc.

– Oczywiście panie Ferraro.

Dziewczyna szczękała zębami z zimna.

– Ale ja… ja muszę panu powiedzieć…

– Cokolwiek to jest, poczeka, aż się pani rozgrzeje. – Chciał jej zaproponować whisky, przypomniał sobie jednak, że ciężarne powinny unikać alkoholu. – Może coś ciepłego do picia? Przynieś gorące kakao – polecił kamerdynerowi.

Sebastian pojrzał na niego z powątpiewaniem.

– Kakao, proszę pana? Nie wiem…

– Obudź kucharza – burknął Nico i mężczyzna znikł.

Służba, pomyślał Nico. Wszyscy się teraz zaniedbywali. Dawniej nie musiał powtarzać poleceń, by rezydencje funkcjonowały jak dobrze naoliwione maszyny. Przynajmniej dopóki mu zależało. Tak było do Bożego Narodzenia… A teraz?

– Jaki dziś dzień? – warknął do szefa ochrony.

Mężczyzna spojrzał na niego ze zdumieniem.

– Pierwszy lipca, panie Ferraro.

Minęło sześć miesięcy, a on ledwo co pamiętał, choć nadal kupował rezydencje i zarządzał firmą z Rzymu. Przeczesał palcami ciemne włosy. Coś się działo z jego głową?

– Nico, proszę – odezwała się dziewczyna.

To, że wnuczka własnego ogrodnika zwraca się do niego po imieniu, w końcu przyciągnęło jego uwagę. Młoda kobieta chwyciła go za rękę i patrzyła błagalnie, aż coś zaczęło mu się mgliście przypominać.

Ledwie ją znał. Widywali się okazjonalnie, kiedy dorastała, w ogrodzie na dachu jego manhattańskiego apartamentu. Mogła mieć ze dwadzieścia kilka lat. Może pozdrowił ją raz czy drugi, życzył wesołych świąt czy dobrych wakacji, ale nic ponad to. Nic, co tłumaczyłoby, dlaczego mówi mu po imieniu, jakby byli przyjaciółmi. Albo kochankami.

– Skąd się tu pani wzięła? I co ma oznaczać to zachowanie?

Kiedy ochroniarz narzucił koc na jej szczupłe ramiona, nieomal załkała.

Miała niezwykłe zielone oczy przy bladej cerze i ciemnych brwiach pasujących kolorem do dziko skłębionych włosów. Wzięła głęboki oddech i wyrzuciła z siebie:

– Mój dziadek jedzie tutaj, żeby cię zastrzelić.

– Nie rozumiem.

Jaką pretensję mógłby mieć do niego ogrodnik? Od Bożego Narodzenia nawet z nim nie rozmawiał. Dał mu wtedy wytyczne odnośne oświetlenia pergoli i drzewek na tarasie. Wtedy jeszcze zajmował się takimi sprawami. Wtedy jeszcze…

Pospiesznie odsunął od siebie wspomnienia.

– To jakiś żart?

– Jak mogłabym żartować w ten sposób?

Widział w jej oczach lęk i jakkolwiek niedorzecznie to brzmiało, najwyraźniej wierzyła w swoje słowa. Więc była to prawda albo miała jakieś problemy psychiczne. Nie potrafił tego ocenić, sam kompletnie wyczerpany po sześciu miesiącach spędzonych w stanie bliskim katatonii na stanowisku dyrektora naczelnego Ferraro Development Inc. Zawierał wielomilionowe kontrakty, ale nie potrafił sobie żadnego konkretnego przypomnieć.

– Dlaczego miałby chcieć mnie zabić, panno…?

Zbyt późno przypomniał sobie, że nie pamięta jej nazwiska. Uznał, że to wina szkockiej i odstawił na wpół opróżnioną kryształową szklankę.

Młoda kobieta spojrzała na niego ze zdumieniem.

– Nie pamiętasz, jak się nazywam?

Zaprzeczanie nie miało sensu.

– Przepraszam, nie chciałem być nieuprzejmy. – Uśmiechnął się lekko, ale nie odwzajemniła uśmiechu. – Bardzo proszę przypomnieć mi swoje nazwisko.

– Jestem Honora Callahan, a mój dziadek to Patrick Burke. Uważa, że obraziłeś nas oboje. Dlatego wybrał się tutaj ze swoją starą myśliwską strzelbą i zamierza odstrzelić ci głowę.

Omal się wybuchnął śmiechem, na szczęście opanował się w porę.

– Dlaczego?

Na pięknej twarzy ponownie odmalowało się zdumienie i pod tym badawczym spojrzeniem poczuł się niekomfortowo.

Zerknęła nerwowo na szefa ochrony i drugiego ochroniarza. Obaj udawali, że nie słuchają, ale kiedy wspomniała o strzelbie dziadka, mimowolnie dotknęli kabur pistoletów.

– Dobrze – powiedziała. – Skoro tego chcesz. Ale nie pozwól go skrzywdzić. Niech go po prostu ignorują.

– Wolisz, żeby raczej to on zastrzelił mnie?

– Wyjdę do niego i spróbuję go uspokoić. Proszę tylko, żebyś został w środku, a twoja ochrona nie wyciągała broni.

– Mam się kryć jak tchórz w moim własnym domu?

– Och, na litość… – Tupnęła drobną stopą, a Nico zawiesił wzrok na jej pełnych piersiach, doskonale widocznych przez cienki, mokry materiał. – Po prostu nie wychodź i nie odpowiadaj. Dla ciebie to nie powinno być trudne.

Wyczuwał w jej słowach ton krytyki, którego nie rozumiał.

– Wciąż mi nie wyjaśniłaś, o co w tym wszystkim chodzi. Nie rozmawiałem z twoim dziadkiem od miesięcy.

Blade policzki Honory zabarwił rumieniec. Pochyloną głowa wskazała brzuch.

– Wiesz, dlaczego – bąknęła.

Ogarnęło go przygnębienie, bo ciało nagle odgadło, o czym mówi, a mózg protestował ze wszystkich sił.

– Nie.

Podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.

– Jestem z tobą w ciąży.

Błyskawica rozświetliła ciemność za oknem i przetoczył się grzmot. Honora z bijącym sercem wpatrywała się w przystojną twarz Nica. Od kolejnego grzmotu zadzwoniły szyby w zwróconych na ocean oknach. Ona też drżała, już nie z zimna, ale ze strachu.

Przez sześć miesięcy bała się ponownego spotkania z Nikiem, choć nie sądziła, że będzie aż tak fatalnie. Dziś myślała o swoim nastoletnim zadurzeniu w szefie dziadka z niechęcią i niedowierzaniem. Zauroczona, obserwowała go ukradkiem przy okazji pomagania w pracach ogrodniczych albo odrabiania lekcji na ławce w rogu tarasu.

Podobał jej się tak samo we fraku, z piękną kobietą u boku, jak i w skórzanej kurtce, kiedy wybierał się na rajd motocyklowy czy w szortach khaki, kiedy prywatnym odrzutowcem leciał na Malediwy. To był dla niej niezwykły i zupełnie jej nieznany świat, choć wychowała się w sąsiedztwie. Teraz, jako trzydziestosześciolatek, był najatrakcyjniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała.

Ona sama często czuła się niewidzialna. Kiedy dziadek kończył pracę w dużym ogrodzie na dachu, gdzie traktował każdą roślinę z miłością i troską, wracali metrem do dwupokojowego mieszkania w Queen’s. Wychowywał ją od jedenastego roku życia, kiedy zmarli jej rodzice, z cierpliwością, szorstką dobrocią i poczuciem obowiązku.

Najgłębszym jednak uczuciem darzył swoje rośliny. Czasem myślała, że będąc rododendronem, cyprysem albo jałowcem, dostawałaby więcej jego ciepła i uwagi. Całą swoją miłość ofiarował roślinom, śpiewał im i z nimi rozmawiał, czego nie dało się powiedzieć o wnuczce.

Czuła się niekochana, ale uważała, że i tak jest szczęściarą, bo skoro dziadek wziął ją do siebie i zapewnił dach nad głową, nie ma powodu do narzekań. Patrick Burke zawsze przedkładał obowiązek ponad wszystko inne. Honor był w ich rodzinie bardzo ważny, zresztą dlatego otrzymała takie imię.

Nic dziwnego, że wzdragała się powiedzieć staromodnemu i zasadniczemu dziadkowi, że jest w ciąży bez ślubu. Prędzej czy później i tak się dowie. Ukrywała ciążę pod luźnymi ubraniami i miała nadzieję, że Nico Ferraro odpowie na jej wiadomości i się z nią skontaktuje. Tak się jednak nie stało.

Minęła wiosna, nadeszło lato i coraz trudniej było znaleźć wymówkę dla noszenia obszernych ubrań. Kiedy w czerwcu nawiedziła Nowy Jork, dusząca fala lepkiego, wilgotnego upału dokuczała jej nieznośnie, a w ich mieszkaniu na Queens nie było klimatyzacji. Któregoś dnia dziadek zastał ją stojącą przed otwartymi drzwiami lodówki w samej bieliźnie. Wtedy zauważył brzuch.

– Och, nie – sapnął i rozpłakał się po raz pierwszy od pogrzebu jej rodziców trzynaście lat temu, a potem łzy zamieniły się w gniew. – Kim jest ten łajdak, który ci to zrobił?

Odmówiła zdradzenia tożsamości kochanka nawet przyjaciołom. Szofer zatrudniony w firmie Nica, Benny Rossini, Amerykanin włoskiego pochodzenia, zaproponował jej małżeństwo, co było bardzo miłe. Podziękowała mu jednak, bo nie chciała w taki sposób wykorzystać ich przyjaźni, i przez miesiąc żyła nadzieją, że wszystko się jakoś ułoży.

Ale dziś, kiedy pomagała dziadkowi w ogrodzie, gospodyni powiedziała im, że Nico Ferraro wrócił do Stanów po półrocznej nieobecności, a jego samolot wylądował właśnie w Hamptons, trzy godziny drogi od Nowego Jorku.

Po ponad dekadzie pracy dla niego, Patrick Burke dobrze wiedział, jakim jest playboyem. Wystarczył mu rzut oka na ściągniętą twarz wnuczki, by odgadnąć prawdę, porzucić łopatę i zacząć szukać starej strzelby.

Obawiała się poważnie, że ochroniarze Nica po prostu go zastrzelą, tłumacząc się koniecznością samoobrony. Dlatego koniecznie chciała porozmawiać z Nikiem, zanim starszy pan pojawi się u niego. Z największym trudem udało jej się wyperswadować mu jazdę na wschód pociągiem ze strzelbą.

– Niech Benny cię zawiezie – poradziła. – Tak będzie szybciej.

Kiedy zgodził się niechętnie, pospieszyła na dół, by omówić plan z młodym szoferem.

Benny zareagował na wiadomość o tożsamości ojca jej dziecka najpierw zaskoczeniem, a potem gniewem. Otrząsnął się jednak szybko i zgodził się podwieźć starszego pana do Hamptons bentleyem szefa i „przypadkowo” zgubić się po drodze.

– Tylko nie pozwól, żeby nas tam zastrzelili – dodał na koniec trochę nerwowo.

Niestety ona sama jechała dłużej, niż się spodziewała. Pożyczyła samochód Benny’ego, starego volkswagena garbusa, który popsuł się jakieś pięć kilometrów od domu. Przerażona perspektywą spóźnienia, przebyła resztę drogi biegiem, a była w szóstym miesiącu ciąży. W sukience bez rękawów i sandałach, w szalejącej burzy i silnym wietrze. Teraz przenosiła niespokojny wzrok z Nica na jego ochroniarzy i z powrotem.

– No więc? Zgoda? Kiedy dziadek się tu pojawi, pozwolicie mi to załatwić samej?

– Żartujesz, prawda?

Popatrzyła na playboya milionera, którego kiedyś uważała za tak egzotycznego i fascynującego, mimowolnie zaciskając pięści.

– To nie żart – powiedziała. – On już tu jedzie, choć okrężną drogą…

– Nie mogę być ojcem twojego dziecka – przerwał jej bezceremonialnie. – Nigdy cię nie dotknąłem.

Nigdy jej nie dotknął? Jak mógł tak twierdzić? Tego, że zaprzeczy, wcale nie brała pod uwagę. Tymczasem zachowywał się, jakby sobie tę ich wspólną noc wymyśliła. Jakby była jakąś naciągaczką i chciała go podstępem wmanewrować w małżeństwo.

W lutym, kiedy odkryła, że jest w ciąży, chciała postąpić jak należy i go o tym zawiadomić. Niestety ignorował wiadomości, jakie mu zostawiła w biurze w Rzymie i willi na wybrzeżu Amalfi. Poddała się w końcu. Skoro ojciec dziecka ucieka od odpowiedzialności, będzie zmuszona wychować dziecko sama.

Wykorzystał dziewczęce zadurzenie, odebrał jej dziewictwo, a teraz porzuci ją i dziecko jak zbędny balast.

– Nie zarzucaj mi kłamstwa – powiedziała niskim, drżącym głosem. – W przeciwieństwie do ciebie próbowałam zachować się honorowo.

– Gdybym się z tobą przespał, pamiętałbym to.

Był wysoki, atletycznej budowy i bardzo przystojny, ale ciemne włosy opadały potarganą strzechą na kołnierzyk rozchełstanej, białej koszuli, a czarne spodnie były pogniecione. Pachniał szkocką, skórą i dymem z kominka, a także deszczem, co dawało wrażenie męskości i dzikości. Z lubością wchłaniała ten zapach i wbrew wszystkiemu zatęskniła za nim, choć obiecywała sobie nienawidzić go do końca życia.

– Nie pamiętasz mojego imienia ani naszej wspólnej nocy – powtórzyła. – Jak można być tak zimnym i bez serca?

– To kiedy miało dojść do tego cudownego poczęcia?

– W noc Bożego Narodzenia.

– W noc Bożego Narodzenia?

Wyraz jego twarzy zmienił się nagle, jakby usiłował przywołać na wpół zapomniany sen, a w końcu spojrzał na nią z wyzwaniem.

– Nawet jeżeli do tego doszło, czego wcale nie potwierdzam, skąd masz pewność, że to właśnie ja jestem ojcem?

– Uważasz, że sypiam z różnymi mężczyznami w tym samym tygodniu?

– Mamy dwudziesty pierwszy wiek, a ty jesteś wolną kobietą…

– Wiesz doskonale, że byłam wtedy dziewicą!

Ochroniarze nadal słuchali, ale gniew nie pozwolił jej się tym dłużej przejmować.

– Jak śmiesz mnie obrażać!

Zaraz potem usłyszała nadjeżdżający samochód i trzaśnięcie drzwi.

– Wyłaź stamtąd, Ferraro! – Głos Patricka Burke’a przedarł się przez wycie wiatru i szum deszczu. – Pokaż się, a wpakuję ci kulkę między oczy!

Ochroniarze jednocześnie sięgnęli po broń.

– Błagam, pozwólcie mi z nim porozmawiać.

Starszy spojrzał pytająco na szefa, który lekko skinął głową.

– Zatrzymaj go na zewnątrz – powiedział Honorze. – Jeżeli do nas nie strzeli, nic mu nie zrobimy.

– Dziękuję. – Jednak za gardło chwycił ją lęk.

Wzburzony Patrick mógł zacząć strzelać na oślep. Pospieszyła do drzwi, ale nagle przystanęła i odwróciła się do Nica.

– Nie robię tego, żeby chronić ciebie, tylko dziadka. Osobiście byłabym szczęśliwa, gdybyś został zastrzelony.

Otworzyła drzwi i wybiegła w letni sztorm, szalejący na wybrzeżu Atlantyku.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY