9,99 zł
Tess Foster zawsze marzyła o romantycznej miłości i ślubie jak z bajki. Gdy na przyjęciu, na którym pracowała jako kelnerka, poznała Stefano, poczuła, że to ten jedyny, i spędziła z nim noc. Rano Stefano zniknął, a Tess dziewięć miesięcy później urodziła jego dziecko. Po pewnym czasie spotyka go przypadkowo na gali. Stefano Zacco di Gioreale, książę z Sycylii, zszokowany wiadomością, że jest ojcem, postanawia wziąć odpowiedzialność za syna i oświadcza się Tess. Lecz ślub bez miłości to nie to, czego Tess pragnie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 153
Jennie Lucas
Ślub jak z bajki
Tłumaczenie: Ewelina Grychtoł
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: The Heir the Prince Secures
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2018 by Jennie Lucas
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-4953-9
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Dla Tess Foster miłość była wszystkim.
Nie sama miłość. Romantyzm. Róże, zamki i czekoladki.
Jako nieśmiała nastolatka, mieszkająca na poddaszu piekarni wujka na Brooklynie, Tess starała się utrzymać swoje romantyczne marzenia w sekrecie. W świecie wolnego seksu i przygód na jedną noc wstydziła się być dziewicą. Podczas gdy jej koleżanki z chichotem opowiadały sobie o pierwszych erotycznych doświadczeniach, Tess w tajemnicy przed wszystkimi marzyła o przystojnym księciu z bajki.
A potem, w wieku dwudziestu czterech lat, poznała Stefana.
Tamtego wieczoru była kelnerką na przyjęciu hiszpańskiego potentata medialnego. Niosąc tacę kieliszków z szampanem przez tłum gwiazd, martwiła się, czy będzie ją stać na kolejny semestr studiów. A potem napotkała spojrzenie przystojnego nieznajomego. To było to. Jedno spojrzenie, od którego niemal ugięły się pod nią kolana. Nikt dotąd nie patrzył na nią w ten sposób. Jakby cicha, nieśmiała Tess nagle stała się najbardziej fascynującą kobietą na świecie.
A mężczyzna, który na nią patrzył...
Smagły i przystojny, miał na sobie idealnie skrojony smoking, który ledwo maskował jego muskularną sylwetkę. Jego ciemne oczy zdawały płonąć.
– Buonasera – powiedział ochryple.
Tess gwałtownie obróciła do niego srebrną tacę.
– Szampana?
– Nie. – Mężczyzna wymownie spojrzał na trzymany w dłoni kieliszek martini. – Nie chcę szampana.
– W takim razie czy mogę w czymś pomóc?
W jego głosie brzmiał ledwo dołyszalny południowy akcent.
– Chcę poznać twoje imię.
Tak zaczęła się przygoda życia Tess. Kiedy skończyła zmianę, mężczyzna zawiózł ją na romantyczną kolację w najbardziej ekskluzywnej restauracji w Nowym Jorku. Później zaproponował, żeby poszli potańczyć w klubie. Tess zwróciła uwagę, że nie jest odpowiednio ubrana; wówczas zabrał ją do butiku i kupił jej sukienkę. Próbowała się opierać, ale to było silniejsze od niej.
Przetańczyła w jego ramionach długie godziny. Wreszcie pocałował ją i zaprosił do swojego apartamentu w luksusowym hotelu Leighton. Tess ani przez sekundę nie zastanawiała się nad odpowiedzią. Tej nocy odebrał jej dziewictwo. Więcej; uwiódł ją. Sprawił, że go pokochała.
Następnego ranka obudziła się sama w pustym apartamencie. A kilka tygodni później odkryła, że jest w ciąży. Przez ostatnich czternaście miesięcy uparcie powtarzała, że pewnego dnia Stefano wróci po nią i jej dziecko. Nie zwracała uwagi na argumenty swoich dwóch przyjaciółek, Hallie Hatfield i Loli Prince, które usiłowały przemówić jej do rozsądku. Wypadki chodziły po ludziach. Tess wymyśliła każdą możliwą przyczynę jego milczenia, prócz tej, która nasuwała się sama.
Ale nawet jej cierpliwość musiała się kiedyś wyczerpać.
Ze wzrokiem wbitym w ziemię wyszła z nowojorskiego hotelu Campania, pchając przed sobą wózek. Była ciepła wrześniowa noc i mimo późnej pory miasto dopiero zaczynało żyć. Z teatrów na Broadwayu wylewały się tłumy widzów, roztaczając atmosferę beztroskiej zabawy. Tess czuła się pusta i smutna. Właśnie była świadkiem niesamowitego występu Hallie na sali koncertowej hotelu jej męża. Kiedy przyjaciółka Tess skończyła śpiewać, Cristiano publicznie wyznał jej miłość. Tess cieszyła się szczęściem Hallie. Naprawdę. Normalnie na widok szczęśliwie zakochanej pary pomyślałaby, że może ona też ma szansę.
Ale nie dzisiaj.
Od czwartej rano pracowała w piekarni wujka i zajmowała się dzieckiem. Czuła się spocona i wyczerpana. Spojrzała na swoją śliczną córeczkę i coś ścisnęło ją w gardle. Usłyszała w głowie cierpki głos Loli: „Daj spokój. On nie wróci, Tess”.
Zatrzymała się i otarła łzy z oczu, nie zwracając uwagi na mijający ją tłum. Wolała wrócić do domu metrem niż prosić Hallie o podwiezienie i ryzykować, że się przed nią rozpłacze. Przyjaciółka zawsze śmiała się z jej radosnego optymizmu. Nie mogła dać po sobie poznać, co naprawdę czuje. Wiedziała, że nie powinna wychodzić bez słowa. Wzięła głęboki oddech i spróbowała się uśmiechnąć. Wejdzie z powrotem do środka i pogratuluje Hallie udanego występu. A jeśli zapyta, dlaczego płacze...
Obróciła się i wpadła prosto na ścianę.
Nie na ścianę. Na mężczyznę.
Od samej siły uderzenia pociemniało jej przed oczami. Oszołomiona, poderwała głowę.
– Przepraszam pana! – wypaliła. – To moja wina...
A potem zdała sobie sprawę, na kogo patrzy. Przez kilka sekund nie mogła oddychać. Z walącym sercem patrzyła na przystojną, na wpół skrytą w mroku twarz mężczyzny.
– Stefano? – szepnęła. – To naprawdę ty?
Znała te ciemne oczy. Te okrutne, zmysłowe usta. Znała każdy centymetr jego ciała. Śniła o nim każdej nocy, od ponad roku.
– Tess...
Jej imię zabrzmiało w jego ustach jak pieszczota.
– Wróciłeś po mnie! – Tess rozpromieniła się. – Wróciłeś!
Stefano zacisnął usta i spojrzał na nią z góry.
– Czego chcesz?
Czego chciała? Chciała rzucić mu się na szyję, chciała krzyczeć ze szczęścia. Miała rację! Szczęśliwe zakończenia naprawdę istniały! Ale kiedy zrobiła krok w stronę Stefana, ten odsunął się od niej. Coś było nie tak. Przygryzła wargę, zdezorientowana.
– Tak się cieszę, że cię widzę. Pewnie dopiero wróciłeś?
– Wróciłem?
– Do Nowego Jorku. – Kiedy nie odpowiedział, mówiła dalej: – Tamtej nocy powiedziałeś mi, że musisz jechać do Europy, ale niedługo wrócisz...
– Ach, tak. – Po twarzy Stefana przesuwały się światła jadących ulicą samochodów. – Tego roku często odwiedzałem Nowy Jork.
– Byłeś tu przez cały czas? I nie chciałeś się ze mną zobaczyć?
Stefano westchnął ciężko.
– To była niesamowita noc, Tess. Ale nic więcej.
Czyli dla niego to była tylko przygoda?
Łatwo przyszło, łatwo poszło?
Czerwona ze wstydu, Tess przypomniała sobie, jak po wszystkim wyznała mu miłość. W swojej naiwności pozwoliła, by jej słowa płynęły prosto z serca. Przecież była szczęśliwa, jak nigdy w życiu. Cóż to mogło być, jeśli nie miłość?
Teraz rozumiała swój błąd.
– Książę Stefano! – Podbiegła do nich młoda dziewczyna. Wysoka, ciemnoskóra i ciemnowłosa, z pewnością musiała być modelką. Podała Stefanowi notatnik. – Zapomniał pan tego.
– Dziękuję, Kebe.
Dziewczyna odgarnęła z twarzy ciemne loki.
– Do zobaczenia w Paryżu. – To powiedziawszy odeszła, kołysząc biodrami.
– Kto to był? – szepnęła Tess.
– Znajoma. – Stefano rzucił okiem na śpiące w wózku dziecko. – Cóż, miło było się z tobą spotkać. – Jego ton był chłodny i uprzejmy. – Do widzenia.
Tess zachwiała się, jakby ją uderzył. Nie szukał jej. Nawet nie próbował. Przez cały ten czas sądziła, że pewnego dnia po nią wróci, niczym książę na białym koniu. A on po prostu spisał ją na straty. Podczas gdy ona rzuciła studia, by zapewnić byt sobie i swojemu dziecku, Stefano podróżował po świecie i świetnie się bawił. Wyglądało na to, że dopiero co był na randce z młodziutką modelką.
Stefano skrzywił się, widząc jej łzy.
– Tess, uznałem, że tak będzie dla ciebie najlepiej.
Kręcąc głową, Tess zrobiła krok do tyłu. Było jej niedobrze. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje.
– No, już. Nie zachowuj się, jakbym złamał ci serce. Ile zajęło ci pozbieranie się? Kilka dni?
– Jak możesz tak mówić? – szepnęła.
Stefano znacząco spojrzał na dziewczynkę w wózku.
– Jest twoja, prawda?
„Tak. I twoja”, chciała powiedzieć Tess, ale słowa uwięzły jej w gardle.
– Co z jej ojcem? Co by powiedział, gdyby się dowiedział, że rozmawiamy?
– Ty mi powiedz.
– Skąd miałbym wiedzieć? – Stefano wyciągnął rękę i musnął jej policzek. Wbrew własnej woli Tess zadrżała pod jego dotykiem.
– Nie róbmy z tego nie wiadomo jakiej sensacji. Przeszłaś nad tym do porządku dziennego. Ja też. Tamta noc była przyjemna, ale pozbawiona głębszego znaczenia.
Przyjemna? Pozbawiona głębszego znaczenia?
– Tamta noc nic dla ciebie nie znaczyła? – wydusiła Tess przez ściśnięte gardło. – Zmieniłeś moje życie, wiesz?
– Przykro mi.
Tess przymknęła oczy, walcząc z dojmującym bólem w piersi.
– W porządku. Damy sobie radę.
Na drżących nogach odwróciła się i odeszła, popychając wózek. Pragnęła tylko jednego: znaleźć się jak najdalej od Stefana, gdzieś, gdzie będzie mogła wypłakać się w spokoju.
Stefano Zacco di Gioreale odprowadził wzrokiem Tess.
Była jeszcze piękniejsza, niż ją zapamiętał. Skłamał, mówiąc, że szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego. Tak naprawdę przez cały ostatni rok starał się nie myśleć o jej rudych włosach, szmaragdowych oczach i pełnych różowych ustach. A przede wszystkim o tym, że wyznała mu miłość. Pragnął Tess, odkąd pierwszy raz ją ujrzał. Była tak piękna i ujmująca, że nigdy by nie pomyślał, że będzie jej pierwszym mężczyzną. Zorientował się dopiero, kiedy było już za późno. Na ogół wystrzegał się uwodzenia dziewic. Za łatwo się zakochiwały, a ich mrzonki o wspólnej przyszłości śmiertelnie go nudziły. Nie wiedziały, jak to rozegrać. Rozegrać? One nawet nie zdawały sobie sprawy z istnienia gry. Dlatego wyszedł. Nie miał wyboru. Jeśli Tess czuła się w nim zakochana po dwunastu godzinach, to co zrobiłaby po zakończniu romansu? Rzuciła się z dachu Empire State Building?
Nie. Lepiej było od razu ją uwolnić, zanim komukolwiek stała się krzywda. Istnienie dziecka dowiodło słuszności jego wyboru. Stefano mimo woli wyobraził sobie, jak inny mężczyzna bierze Tess w ramiona i robi z nią to samo, co on. Ze wstrętem odsunął od siebie tę myśl. On przynajmniej się zabezpieczał, nie to, co tamten drugi. To musiała być wpadka; w innym wypadku dlaczego Tess nie miała na palcu obrączki? Wiedział, że bardzo zależało jej na ślubie jak z bajki.
On, książę miliarder, wychowany w sycylijskim zamku, nie wierzył w bajki.
Mimo to, patrząc, jak Tess znika za rogiem, poczuł ukłucie żalu. Dlaczego? Co w niej było takiego, że nie mógł o niej zapomnieć? Zmusił się, by ruszyć z powrotem w stronę hotelu, ale po kilku krokach zatrzymał się. Coś tu się nie zgadzało.
„Zmieniłeś moje życie”. Mówiąc to, Tess spojrzała na wózek. Na dziecko.
„Damy sobie radę.”
Nie mówiła tylko o sobie. Stefano warknął gniewnie i ruszył w ślad za Tess.
Dogonił ją na rogu Times Square. Złapał ją za ramię i zmusił, by na niego spojrzała.
– Czekaj.
W oczach Tess błyszczały łzy.
– Na co? Na ciebie? A jak myślisz, co robiłam przez ostatni rok?
Jej głos zabrzmał oskarżycielsko. Mimo woli Stefano opuścił wzrok na jej pełne, różowe usta, a potem niżej, na wąską talię i krągłe biodra. Burza płomiennie rudych włosów opadała jej na ramiona. Była inna niż wszystkie kobiety, z jakimi dotąd sypiał. Pragnął jej bardziej niż którejkolwiek z nich. Dlaczego? Tylko dlatego, że była niedostępna?
Zacisnął pięści i zmusił się, by oderwać od niej wzrok. Zamiast tego spojrzał na śpiącą w wózku dziewczynkę. Nie. To nie moga być prawda. Ale choć powtarzał sobie, że nie widzi żadnego podobieństwa, podejrzenia nie dawały mu spokoju.
– Opowiedz mi o niej.
– Co chciałbyś wiedzieć?
– Jak ma na imię?
– Esme.
– A na nazwisko?
– Foster, tak jak ja.
– Kto jest jej ojcem?
Tesss podniosła na niego gniewne, zapłakane spojrzenie.
– Ty, Stefano.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej