Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W tej książce kobieta zwraca się do kobiet. Pokazuje specyfikę, trud i radość powołania kobiety, w każdym przypadku zachwycając się jego pięknem. A ten zachwyt rodzi się z odczytywania Bożego planu i życia według niego. Bycie kobietą – córką, żoną, matką – to Bóg wpisał w serce kobiety i to jest dla niej odpowiedzią na pytanie o szczęście. Bez względu na to, czy żyje w małżeństwie, samotnie czy w zakonie.
To już III polskie wydanie książki La femme sacerdotale ou le sacerdoce du coeur Jo Croissant – pierwsze ukazało się ponad 30 lat temu i w tym czasie przetłumaczono ją na ponad 20 języków. Mimo upływu czasu refleksja nad istotą bycia kobietą w gruncie rzeczy pozostała niezmienna – tak samo kluczowa! Dowodem na to są liczne świadectwa kobiet, które pogodzone z własną kobiecością, odnalazły szczęście i dumę z bycia kobietą.
W tym zdezorientowanym i poszukującym „sensu” świecie odczułam konieczność powrotu do źródeł, zbadania Pism, by podjąć próbę zrozumienia tego, co mówi nam na temat sensu życia, cierpienia i śmierci słowo Boże. Dostrzegłam w nich, jak wielka jest kobieca rola, i że dla ludzkości jest rzeczą pilną, by kobieta odnalazła swoją tożsamość i miejsce w planie Bożym – wyjaśnia autorka. I dodaje – Każda kobieta jest wezwana do radosnego odkrywania kwintesencji swej kobiecości, do zgłębiania tajemnicy Kobiety we wszystkich wymiarach, jako córki, żony i matki, by stać się prawdziwym vis à vis dla mężczyzny. Wejście w krąg Bożego spojrzenia jest dla niej drogą wolności i największego rozkwitu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 200
Kobieta. Kapłaństwo serca
Jo Croissant
Kobieta. Kapłaństwo serca
Przełożyła Katarzyna Kubaszczyk
WYDAWNICTWO W DRODZE, POZNAŃ 2020
Tytuł oryginału:
La femme sacerdotale ou le sacerdoce du coeur
© Copyright by EDITIONSDESBEATITUDES, S.O.C., 1992
© Copyright for this edition by Wydawnictwo W drodze, 1998, 2020
Redaktor prowadząca – JUSTYNAOLSZEWSKA
Redakcja – MAGDALENAPABICH
Korekta – MONIKASIMIŃSKA, MARIAURBAŃSKA
Skład i łamanie – ALEKSANDRALEBIODA
Redakcja techniczna – JÓZEFAKURPISZ
Projekt okładki i layoutu – KRZYSZTOFLORCZYKOP
Grafika na okładce – engin-akyurt | unsplash.com
Fotografia (s. 2) – mohamed-nohassi | unsplash.com
NIHILOBSTAT
Poznań, 2 grudnia 1997 roku KS. DRADAMSIKORA
IMPRIMATUR
Poznań, 9 grudnia 1997 roku KS. BPMAREKJĘDRASZEWSKI
ISBN978-83-7906-462-5(wersja drukowana)
ISBN978-83-7906-463-2(wersja elektroniczna)
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze sp. z o.o.
Wydanie III
ul. Kościuszki 99, 61-716 Poznań
tel. 618523962
www.wdrodze.pl
EFRAIMOWI, DZIĘKI KTÓREMU W PEŁNI ZROZUMIAŁAM PIĘKNO POWOŁANIA KOBIETY
MYM SIOSTROM ZE WSPÓLNOTY, KONSEKROWANYM I ZAMĘŻNYM
MOIM PRZYJACIÓŁKOM – KSIĄŻKA TA JEST OWOCEM WSZYSTKICH CIERPIEŃ I RADOŚCI, KTÓRYMI SIĘ ZE MNĄ PODZIELIŁY
WSZYSTKIM KOBIETOM SZUKAJĄCYM SENSU ŻYCIA
Pragnę szczególnie podziękować Agnes za jej cenną pomoc w nadaniu temu tekstowi ostatecznej formy.
Przedmowa Wydawcy
Poszukiwanie tożsamości kobiety jest rysem charakterystycznym naszych czasów. Co więcej, współcześnie jest to poszukiwanie samych kobiet, które nie są już jedynie opisywane przez mężczyzn, traktujących swój męski punkt widzenia jako coś oczywistego i pierwotnego. W takiej perspektywie kobiety były definiowane zawsze jako „inne”, odmienne od męskiej „normy”, nigdy jednak nie były punktem wyjścia.
Kobiety, pozyskując prawa wyborcze, możliwość edukacji na równi z mężczyznami, stały się również pełnoprawnymi partnerkami na polu ludzkiej myśli i słowa pisanego. Ruch feministyczny podniósł pytanie o tożsamość kobiety z całą mocą, jednak – jak sądzę – nie udźwignął odpowiedzi. Rozmywał ją coraz bardziej, aż po całkowitą kapitulację wyrażającą się w uznaniu zupełnej umowności różnicy płciowej, jej performatywności czy możliwości wyboru w przyjęciu dowolnej płci.
Kobiety, ale również mężczyźni pozostali zatem z coraz dotkliwiej im doskwierającym pytaniem o bycie kobietą i mężczyzną, o znaczenie różnicy płciowej oraz z podskórnym przeświadczeniem, że prosty powrót do przeszłości, w której kobiece i męskie role i miejsca były jasno wyznaczone, nie jest już możliwy. Miotamy się zatem między odpowiedziami udzielonymi nam przez minione pokolenia, a pomysłami „proroków postępu”, z trudem znajdując zdrowy balans. Widoczne jest to również coraz bardziej w Kościele, gdzie w niebezpieczny sposób coraz wyraźniej zarysowuje się twarda granica między tymi, którzy wierzą wyłącznie mądrości przodków a tymi, którzy rzucają się ufnie w ramiona lepszej przyszłości. Nie możemy jednak zrezygnować ani z jednego ani z drugiego: bez korzeni nie ma skrzydeł, jednak historia, która więzi w sobie i nie daje oddychać, ostatecznie prowadzi do śmierci. Wciąż poszukujemy więc odpowiedzi na pytanie o tożsamość kobiety (i mężczyzny), zwracając się raz ku przeszłości, raz ku przyszłości, raz ku mądrości innych, a raz ku prawdzie własnego serca.
Książka, którą czytelnik ma przed sobą, jest jedną z prób poszukiwania tożsamości kobiety z perspektywy bardzo osobistej i sięgającej korzeniami tradycji judaizmu i chrześcijaństwa, zarówno tej biblijnej, jak i pozabiblijnej. Pisze ją kobieta, chrześcijanka inspirowana swoim własnym doświadczeniem i świadectwami kobiet, z którymi łączy ją relacja głębokiej przyjaźni i solidarności. Ta osobista perspektywa jest zarazem jej największą siłą, polegającą na pozadyskusyjności dawanego świadectwa, jak i słabością. Słabość, wynikająca z przytaczania licznych, autentycznych opisów sytuacji życiowych różnych kobiet, z którymi poradziły sobie w taki czy inny sposób, polega na tym, że w czytającym może zrodzić się pokusa potraktowania tej książki jako poradnika. To zupełnie naturalne, że łatwiej przyjąć nam jakąś radę rozwiązującą konkretną sytuację, zamiast poszukiwać prawdy na głębszym poziomie i rozeznawać, jak wcielić ją we własne życie. Książka ta jednak w żadnej mierze nie jest poradnikiem. Zabrniemy w ślepy zaułek, jeśli nauką, jaką z niej wyciągniemy będzie na przykład przekonanie o tym, że środki łagodzące ból porodowy są złe, zrywają relację matki i dziecka, utrudniają pokochanie nowonarodzonego maleństwa, gdyż takie było doświadczenie jednej z przyjaciółek Autorki… Inna kobieta daje świadectwo, że moment założenia sukienki był dla niej symbolicznym aktem zaakceptowania swojej kobiecości. Czy wobec tego należy sądzić, że kobiety noszące spodnie nie akceptują siebie? To oczywiście pytanie retoryczne.
Książka ta, pomimo tego, że czerpie z obficie z Biblii i jest zakorzeniona w tradycyjnym myśleniu katolickim, nie powinna być również traktowana jako kompendium nauczania Kościoła o kobiecie. Jest to bardziej pewnego rodzaju opinia teologiczna niż wykład twardej doktryny o różnicy płciowej. To drugie jest z resztą właściwie niemożliwe, gdy Kościół w pewnym sensie nadal jest „w drodze” w ujmowaniu tożsamości kobiety i mężczyzny, a co z tego wynika również ich ról i miejsca w Kościele, świecie czy małżeństwie.
W książce można znaleźć pewne kontrowersyjne opinie, jednak jestem głęboko przekonana, że niesie ona w sobie również wielką wartość i odsłania wiele prawdy o kobiecie. Główne linie myślenia Autorki są niezwykle trafne, choć szczegółowe przykłady, wnioski, świadectwa czasem mogą budzić – w mojej ocenie w pełni uzasadnione – wątpliwości czy opór. Książka ta nie jest jakimś magicznym antidotum na bolączki współczesnej kobiety czy małżeństw, nie jest skończoną odpowiedzią na pytanie o to, kim jest kobieta. Jest raczej zachętą do pójścia inną drogą wyzwolenia niż ta, którą oferuje feministyczny mainstream, wykazujący wielką słuszność w myśleniu o celu, do którego zmierza (ma nim być pełne wyzwolenie kobiety), równocześnie tak często zagubiony w środkach, którymi chce ów cel osiągnąć.
Sądzę, że to, co wyczytamy z tej książki zależy od naszego wstępnego nastawienia, można powiedzieć: od hermeneutyki, jaką przyjmiemy. Może to być hermeneutyka pełna podejrzeń. Wówczas będziemy posądzali tekst o to, że nakłada na kobietę jarzmo poddaństwa, pokory, poświęcenia dla domu i rodziny, posłuszeństwa wobec mężczyzny, nie żądając niczego w zamian od niego. Wówczas usłyszymy wyłącznie powracające jako refren wezwania do uległości wobec Boga, męża, mężczyzn; odsuwania się w cień swych dzieci, szefa, społeczeństwa; bycia szarą eminencją, dyskretną suflerką podszeptującą mężczyźnie genialne pomysły, dzięki którym będzie mógł się realizować, mistrzynią drugiego planu.... Są to – jak sądzę – treści zupełnie obce Polkom XXI wieku. Z reguły jedno tego typu stwierdzenie wystarcza, aby obdarzyły rozmówcę wymownym, pobłażliwym uśmiechem lub postukały się w czoło. Spróbujmy jednak nie zrażać się zbyt szybko.
Jeśli bowiem posłużymy się hermeneutyką zaufania, poszukując wyłącznie tego, co Autorka ma do powiedzenia o kobiecie, nie zarzucając jej milczenia w kwestiach, których nie miała zamiaru poruszać, jej przesłanie niekoniecznie wyda nam się niesprawiedliwe czy opresyjne. Owszem, książka zasadniczo nie zarysowuje szerszej perspektywy – nie porusza szczegółowo kwestii powołania mężczyzny, teologii małżeństwa czy rodziny. Jednak, chcąc oddać jej sprawiedliwość, trzeba zauważyć, że w wielu miejscach mówi ona o powołaniu człowieka bez rozróżniania płci. Nakaz miłości, konieczność zachowania pokory czy właściwie rozumianego posłuszeństwa nie dotyczy wyłącznie kobiet, ale również mężczyzn.
Książkę tę należy czytać nie tylko bez uprzedzeń, ale w pewnych miejscach – co bardzo istotne – w sposób niedosłowny, wręcz metaforyczny czy symboliczny1. Obok konkretnych historii z życia pojawiają się w niej niedopowiedzenia i operowanie na poziomie dość dużej ogólności, co wydaje się zamierzone i pozostawia miejsce na osobistą interpretację pewnych stwierdzeń. Można na przykład zapytać, czy zdanie Autorki, iż kobieta jest duszą domu, zawsze obecna i gotowa do obdarowania miłością jest absolutnie równoznaczne z postulatem, aby kobiety nie podejmowały aktywności zawodowej, społecznej, politycznej, całkowicie poświęcając się byciu w domu i opiece nad najbliższymi członkami rodziny? W moim odczuciu absolutnie nie (sugeruje to z resztą sama Autorka), sądzę jednak, że w takim stwierdzeniu każda z kobiet może odnaleźć prawdę dla siebie, prawdę o bardzo konkretnym powołaniu, które daje jej Bóg.
Wspomniane już wcześniej świadectwa życia różnych kobiet, z których Autorka obficie czerpie nie powinny prowadzić nas do – błędnego moim zdaniem – przekonania, jakby te partykularne doświadczenia chciała uczynić uniwersalnym prawem lub normą. Są to tylko, albo aż świadectwa konkretnych jednostek, które mogą pobudzić nas do osobistej refleksji. Być może czasem, my kobiety, czytając je przejrzymy się w nich jak w lustrze, a czasem ze zdziwieniem odkryjemy, jak bardzo odmienną perspektywę posiadają niektóre z nas.
Książkę tę należy również intepretować w całości. Niemożliwe jest przyswojenie sobie tylko jej niektórych fragmentów, wybranych treści bez straty dla uchwycenia głębi myśli Autorki. Dotyczy to szczególnie kwestii kobiecego powołania, właściwego rozumienia jej relacji wobec mężczyzny, ale również teologii cierpienia. Jeśli bowiem przeczytamy tylko mały wyrywek, możemy odnieść błędne wrażenie, jakby cierpienie było zamierzonym przez Boga narzędziem zbawienia, a nie konsekwencją zła, którą jednak Bóg może obrócić w dobro.
Gdy przyjrzymy się powołaniu kobiety opisywanemu przez Jo Croissant, największe wątpliwości może rodzić kwestia kobiecego poddania mężczyźnie. Autorka proponuje kobietom bardzo trudną, wymagającą i wręcz niebezpieczną drogę. Kobieta ma być tą, która jako pierwsza ryzykuje poddanie mężowi. On również ma odpowiedzieć uległością żonie, jednak ona, czyniąc to jako pierwsza, naraża się na (jeszcze większe) wykorzystanie przez mężczyznę.
Autorka cały czas powraca jednak do myśli, że poddanie mężczyźnie możliwe jest wyłącznie dzięki wcześniejszemu poddaniu Bogu. Właściwa relacja z Bogiem umożliwia i buduje dobrą relację z mężem/mężczyzną. I odwrotnie: właściwa relacja z mężczyzną, prowadzi do Boga. Skoro zatem poddanie mężczyźnie ma być zgodne z Bożą wolą, nie może mieć ono nic wspólnego ze służalczością, brakiem szacunku do siebie, zejściem do poziomu przedmiotu męskiej władzy. Bóg przecież nie chce naszego poniżenia ani cierpienia. Jak w praktyce ma zatem wyglądać relacja poddania, które nie jest niszczące i nie zaprzecza godności kobiety? Na to pytanie odpowiedzi musi poszukać każda kobieta, w jej osobistym doświadczeniu, słuchając przede wszystkim tego, co mówi Bóg do niej: konkretnej osoby w konkretnym czasie i okolicznościach życia.
Warto również nadmienić, iż książka ta przedstawia miejscami bardziej tradycyjne ujęcie powołania kobiety niż współczesne magisterium Kościoła. Jeśli prześledzimy nauczanie Jana Pawła II, a szczególnie jego najważniejszy dokument dotyczący tematyki kobiecej – list Mulieris dignitatem (1988), który był równocześnie pierwszym w historii Kościoła dokumentem poświęconym wyłącznie kobiecie, zobaczymy, że papież kładzie dużo większy akcent na wzajemne poddanie kobiety i mężczyzny niż Autorka książki. Wątków o konieczności poddania kobiety mężczyźnie próżno szukać również u papieża Franciszka. W zamian za to, w jego nauczaniu odnajdziemy wezwanie do przyznania kobietom autorytetu w Kościele, do uznania wartości ich doświadczenia i wypływającej z niego mądrości. Kobiety mają przemawiać, by nie tylko być słyszanymi, ale też słuchanymi. To również dość duża różnica w stosunku do myślenia Jo Croissant, która wprawdzie nie odmawia kobietom mądrości, jednak ich głos ma być słyszalny raczej pośrednio – przez usta mężczyzn.
Na koniec chciałabym wskazać na to, co moim zdaniem stanowi największą wartość przedstawianej tu pozycji. Jest nią silna koncentracja Autorki na relacji kobiety do Boga: odniesienie kobiety do Boga jest fundamentem każdej innej relacji. To nie w mężczyźnie kobieta odnajduje swoją wartość, to nie on stanowi sens jej życia, to nie ku niemu ma kierować wszystkie swoje pragnienia, których on i tak nigdy nie będzie mógł zaspokoić. To Bóg ma być pierwszym i ostatecznym odniesieniem kobiety. Oto prawdziwe odwrócenie konsekwencji grzechu pierworodnego: kobieta, która nie poszukuje swego szczęścia i potwierdzenia w mężczyźnie, ale w Bogu. Oto prawdziwie wyzwolona kobieta: nie poprzez autonomię wobec mężczyzn, ale poprzez zależność wobec Boga.
ANNA MALISZEWSKA2
1 W ten sposób należy rozumieć również stwierdzenia łączące Boga z męskością. Bóg nie jest ani kobiecy ani męski, choć możliwe jest metaforyzowanie Boga zarówno na sposób kobiecy, jak i męski (zob. KKK239).
2 Urodzona w 1983 r., dr hab. teologii, pracuje na stanowisku profesora w Instytucie Nauk Teologicznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Specjalizuje się w teologii feministycznej i teologii niepełnosprawności. Żona Macieja, mama Zofii, Ignacego, Józefiny i Lidii. Z pochodzenia chorzowianka, obecnie mieszka w Żarkach Letnisku.
Wstęp do wydania trzeciego
Książkę tę pisałam przed 30 laty. Została w międzyczasie przetłumaczona na ponad 20 języków. Już wtedy miałam świadomość, że proponuje ona coś sprzecznego z aktualnie panującymi ideologiami. Tymczasem nieustannie ze wszystkich zakątków świata docierają do mnie świadectwa kobiet, które głęboko w sercu poczuły powinowactwo z przesłaniem tu zawartym, które rozpoznały siebie w takiej właśnie wizji kobiety, które pogodzone z własną kobiecością odnalazły szczęście i dumę z bycia kobietą.
Gertrud von Le Fort w cudownej książce Kobieta wieczna pisała o Kobiecie w czasie i o Kobiecie poza czasem. Okoliczności życia kobiety mogą być zmienne, w zależności od epoki, kultury, środowiska. Jakże często dawała w Dziejach dowody posiadanej zdolności do przejęcia męskich zadań, gdy mężczyzna niedomagał lub był nieobecny. Nie jest więc sztuką pytać o to, do czego jest zdolna, ale raczej należy się zastanowić, jaką posiada najgłębszą, najbardziej własną tożsamość, oraz, w jaki sposób – z pełną świadomością i uznaniem jej odmienności – jest wraz z mężczyzną, a nie wbrew jemu, powołana do tego, by panować nad światem i go przemieniać.
Każda kobieta jest wezwana do radosnego odkrywania kwintesencji swej kobiecości, do zgłębiania tajemnicy Kobiety we wszystkich wymiarach, jako córki, żony i matki, by stać się prawdziwym vis à vis dla mężczyzny. Wejście w krąg Bożego spojrzenia jest dla niej drogą wolności i największego rozkwitu.
Kobieta wie, co znaczy oddać swe życie, by dać życie.
Mówi się, że każda dusza, która się doskonali, podnosi świat. Można powiedzieć, że każda kobieta, która osiąga pełnię swego kobiecego istnienia jest dobroczyńcą ludzkości. Polskie Kobiety, nie bójcie się wchodzić we wszystkie wymiary swej kobiecości! Błogosławię wam, bądźcie błogosławieństwem dla swego kraju i dla świata.
JO CROISSANT, 2020