44,99 zł
Powieść wybrana do Klubu Książki Reese Whiterspoon oraz nominowana w konkursie Goodreads Choice Awards 2023 w kategorii romansu. Sprzedane prawa filmowe!
Dlaczego przeciętni faceci chodzą na randki ze sławnymi, pięknymi i utalentowanymi kobietami, a prawie nigdy odwrotnie? Skąd ta społeczna reguła? Bo życie to nie komedia romantyczna. Czyżby?
Sally Milz jest scenarzystką komediowego show w telewizji – w stylu „Saturday Night Live”. Po serii gorzkich rozczarowań porzuciła marzenia o miłości i skupia się raczej na karierze zawodowej niż na poszukiwaniu drugiej połówki.
Kiedy jednak jej kolega z pracy podrywa niezwykle ponętną aktorkę, Sally zdaje sobie sprawę, że jest coś nie fair z tymi relacjami. Dlaczego średnio atrakcyjni, choć utalentowani faceci z łatwością potrafią rozkochać w sobie oszałamiająco piękne i silne kobiety?! Niemal nigdy odwrotnie! Bo przecież prawdopodobieństwo zakochania się przystojnego mężczyzny w przeciętnie wyglądającej kobiecie jest bliskie zeru… W złości i żalu na podwójne standardy Sally przygotowuje skecz, który ma wyśmiać tę niesprawiedliwą regułę.
Pewnego dnia w programie pojawia się Noah Brewster – olśniewający gwiazdor muzyki pop, który – rzecz jasna – randkuje wyłącznie z modelkami. Po nocy spędzonej na wspólnej pracy między Sally a Noahem zaczyna niebezpiecznie iskrzyć. Tyle że to nie jest komedia romantyczna – to prawdziwe życie. A w prawdziwym życiu ktoś taki jak Noah nigdy nie umawia się z kimś takim jak Sally… prawda?
Czy w naszych neurotycznych i skomplikowanych czasach możliwy jest jeszcze romans jak z komedii romantycznej w stylu vintage?
Curtis Sittenfeld błyskotliwie i z ironią rozprawia się z cudem miłości, ale przecież nie pozostawi swoich bohaterów i czytelników bez uśmiechu i nadziei…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 411
Dla C – mojego zabawnego skarbu
PROLOG
Luty 2018 roku
Wiele razy czytałam, że nie należy sięgać po telefon z samego rana – bo wiadomości, media społecznościowe, maile i tak dalej rozregulowują naturalne etapy budzenia się i generują stres – właśnie z tego powodu zacznę od tego, że kiedy z samego rana sięgnęłam po komórkę i dowiedziałam się, że Danny Horst i Annabel Lily są razem, poczułam złość.
Nie wściekłam się, ponieważ kochałam się w Dannym Horście czy w Annabel Lily. To nie to. Nie wybuchłam gniewem, bo kolejne dwie osoby na świecie znalazły związkowy błogostan, a ja pozostawałam przeważnie singielką. I nie chodziło też o to, że nie usłyszałam wieści wprost od Danny’ego, choć dzielimy biuro. Za moją wściekłością stał fakt, że Annabel Lily była śliczną, utalentowaną gwiazdą kina o światowej sławie, a Danny był przeciętniakiem. Nie był zły, miał też talent. Ale na litość boską, to pismak z telewizji, do tego komediowy – taka męska wersja mnie! Miał ziemistą cerę, chodził niedospany i zionął sarkazmem. I może zirytowało mnie jeszcze, że to mężczyzna o dekadę młodszy, mniej rozedrgany ludziodogadzacz ode mnie, a o wiele bardziej brawurowy prostak. Na afterach był jawnie na haju lub tripie. Często wspominał, niemal otwarcie, zarówno o fobii społecznej, jak i oglądaniu porno. Gdy rozważał przejście na Rogaine, kurację na porost włosów, to na jego żądanie robiłam mu należącym do niego telefonem zdjęcia czubka jego głowy, by mógł zobaczyć, jak bardzo wyłysiał, a kiedy po raz pierwszy zaaplikował środek, to ja sprawdzałam, czy pianka została równomiernie wtarta. Znałam na wylot różne rodzaje jego beknięć i potrafiłam wywnioskować z nich, co niedawno jadł.
Danny był dla mnie jak młodszy brat – uwielbiałam go, zarazem był do bani i działał mi na nerwy. Ale jego głupkowate i wkurzające zachowanie najwyraźniej nie wykluczało zainteresowania ze strony Annabel Lily. Wystąpiła gościnnie jako gospodyni programu Nocne sowy trzy tygodnie temu, co zbiegło się w czasie z premierą jej najnowszego filmu, czwartej z kolei franczyzy kina akcji, w którym zagrała skorumpowaną agentkę FBI. Wygłosiła monolog otwarcia, mając na sobie obcisłą czarną satynową sukienkę koktajlową na jedno ramię z rozcięciem eksponującym walory jej szczupłego, choć kształtnego ciała; długie rude włosy zostały ułożone w hollywoodzkie fale. Annabel była piękna, rozkoszna i czarująca i choć nie miała za bardzo drygu do komedii, to była niezwykle skora do współpracy, co jest równie ważne. W pewnym skeczu miała zagrać świstaka amerykańskiego, co wymagało czołgania się na czworakach w futrzanym kombinezonie z dwoma ogromnymi sztucznymi zębami na przedzie. To Danny był autorem scenariusza, co znaczyło, że prawdopodobnie wpadli sobie w oko podczas prób.
Rola świstaka była na tyle ujmująca, że może potrafiłabym im wybaczyć, jednak było to już trzecie takie sparowanie w Nocnych sowach, jakie wydarzyło się w minionych latach, a każdy, kto kiedykolwiek robił w komedii – lub słyszał jakąkolwiek bajkę, ewentualnie przeczytał artykuł w dziale Styl w gazecie – wiedział, że do trzech razy sztuka.
Przypadek ten wyznaczył trend romansów pomiędzy prawdziwą celebrytką a pracownikiem Nocnych sów poznanym w programie. Jednak przełomowe było to, że tym razem chodziło o słynną kobietę i pracującego tu mężczyznę. Rok temu byłam na ślubie, na którym laureatka Oscara, brytyjska aktorka, chłodna blondynka Imogen Wagner, wyszła za mąż za członka ekipy, Josha Beekmana, który zasłynął z wykreowania postaci Pryszczałkowatego. A rok wcześniej Elliot Markovitz, główny scenarzysta i szef (facet o niecałych stu siedemdziesięciu trzech centymetrach wzrostu, z czterdziestką na karku i w mokasynach), ożenił się z wielokrotną zdobywczynią platynowej płyty, piosenkarką pop Nicolą Dornan (specjalną ambasadorką ONZ niższą od niego o dwadzieścia centymetrów i młodszą o dziesięć lat). Właśnie dlatego wpadłam w szał: ponieważ nigdy nie powstawały pary, w których role byłyby odwrócone, czyli uroczy celebryta w życiu nie zakochiwał się w zwykłej, nieogarniętej, niezadbanej kobiecie. Nigdy. Nieważne, jak mądra by była.
Jednak wiedziałam też, leżąc w łóżku i piorunując wzrokiem ekran telefonu, że debiut Danny’ego i Annabel wydarzył się wczoraj wieczorem, kiedy obściskiwali się w klubie, gdzie urządzono imprezę z okazji dwudziestych czwartych urodzin aktorki, i że napiszę o mojej wściekłości. Tak jak zawsze obrócę swoje uczucia w komedię i w ten sposób się wyleczę.
Kwiecień 2018 roku
TYGODNIOWY GRAFIKNOCNYCH SÓW
Poniedziałek 13.00 burza mózgów z występującą gościnnie osobą prowadzącą
Wtorek 17.00 początek całonocnej sesji pisania scenariuszy
Wtorek 0.00 ostateczny termin przesyłania skeczy
Środa 15.00 próba czytana zgłoszonych skeczy
Środa 21.00 wewnętrzne ogłoszenie wstępnego planu programu
Środa wieczór–sobota rano próby, poprawki scenariuszy, budowa scenografii; opracowanie efektów specjalnych; wybór i powstanie fryzur, makijażu i kostiumów; próba przed nagraniem
Sobota 13.00 próba programu
Sobota 20.00 próba generalna na żywo z udziałem publiczności
Sobota 23.30 program na żywo przed nową publicznością
Niedziela 1.30 pierwsze afterparty
PONIEDZIAŁEK, GODZINA 13.10
Na spotkaniu, które wyznaczało oficjalny początek tygodnia z programem, planowałam podrzucić dwa skecze. W sumie miałam trzy pomysły – można było napisać i zgłosić więcej, jednak liczyły się tylko dwa – zamierzałam więc improwizować, na który z nich postawić, w zależności od reakcji gościnnego gospodarza na propozycje przedstawione wcześniej. Około czterdziestu osób z grona scenopisarskiego, producenckiego oraz obsady tłoczyło się w biurze Nigela Petersena, twórcy show i producenta wykonawczego.
Biuro Nigela zlokalizowane na szesnastym piętrze – nie należy mylić go z gabinetem na ósmym piętrze, sąsiadującym ze studiem, w którym kręcono program – było zarówno porządnie urządzone, jak i zupełnie nieprzystosowane do obecności prawie czterdziestu osób. Znaczyło to, że Nigel siedział za biurkiem, prowadzący w skórzanym fotelu, kilku szczęśliwców z ekipy przysiadło na jedynej tu kanapie, reszta podpierała ściany lub siedziała na podłodze.
Nigel na początek przedstawił prowadzącego, który – jak zdarzało się to mniej więcej raz na sezon – był także gościem muzycznym tygodnia. Noah Brewster w przeszłości wystąpił już jako gość muzyczny, ale to był jego pierwszy raz w roli gospodarza programu. Był tandetnie przystojnym piosenkarzem i tekściarzem odnoszącym niezwykłe sukcesy, który specjalizował się w przesłodzonym popie i słynął z umawiania się z modelkami świeżo po dwudziestce. Choć wyglądał jak surfer – przenikliwe niebieskie oczy, zmierzwione blond włosy i jasny zarost, uśmiech od ucha do ucha eksponujący zęby, no i umięśnione ciało – z biogramu prowadzącego, który rozsyłano nam mailowo w każdy poniedziałkowy ranek, dowiedziałam się, że wychował się na przedmieściach Waszyngtonu. Miał trzydzieści sześć lat, byliśmy więc w tym samym wieku, i cieszył się sławą, odkąd piętnaście lat temu nagrał hit Making Love in July (byłam wtedy na studiach).
Ta piosenka to swoisty pean na cześć rozdziewiczania długowłosej dziewczyny o „promieniejącej skórze”, „wydętych ustach” oraz „malinowych sutkach”, i była to jedna z tych melodii, którą grano w radiu przez cały rok tak często, że choć uważałam ją za fatalną, mimochodem znałam cały tekst. Od tamtego czasu Noah zdobył wiele nagród i sprzedał ponad dwadzieścia milionów płyt, sumę tę także wyciągnęłam z biogramu prowadzącego. To nie przypadek, że jego dziesiąty album ukazał się przed tygodniem; gospodarze i gospodynie programu, gościnie i goście muzyczni, a także ci, którzy łączyli te dwie funkcje, zwykle albo świętowali nowo odzyskaną sławę, albo promowali nadchodzące efekty swoich starań.
Gdy Nigel już go przedstawił, Brewster rozejrzał się po pomieszczeniu i powiedział:
– Dziękuję, że pozwoliliście muzykowi wpaść na komediową imprezkę. Prowadzenie Nocnych sów zawsze było moim marzeniem. W liceum byłem outsiderem, który zakradał się do piwnicy, żeby was obejrzeć, gdy moi starsi poszli już spać.
Zafundował nam swój szeroki uśmiech, a ja zastanawiałam się, czy jego zęby są prawdziwe, czy też skrywają się pod licówkami. Po dziewięciu latach w Nocnych sowach przywykłam na tyle, na ile się dało, do interakcji z jasno świecącymi gwiazdami, choć często zaskakiwało mnie, gdy odkrywałam, kto wyglądał jeszcze lepiej w rzeczywistości (większość), kto był dupkiem (niewielu, ale kilku zdecydowanie zasłużyło na to określenie), kto był szokująco próżny (tu wyróżniała się osoba grająca główną postać w popularnym policyjnym dramacie kryminalnym), a kto był tak wspaniały w skeczach, a także tak zabawny, gdy spędzaliśmy czas w środku nocy, że żałowałam, iż nie może zostać w programie na zawsze.
Nigel zerknął na prawo, gdzie u jego stóp siedzieli scenarzyści, i powiedział:
– Benji, może zaczniemy od ciebie.
Benji podrzucił pomysł na skecz o piszącym dziennik byłym dyrektorze FBI, Jamesie Comeyu, dyktującym swoje wspominki w dziewczęcym stylu „mój drogi pamiętniczku”. Następnie Oliver z obsady przyznał, że pracuje nad pewną ideą z Rohitem, innym scenarzystą (dopiero podczas wtorkowej próby czytanej skeczy okaże się, czy to była prawda, czy może wymówka Olivera). Później scenarzystka Lianna zaproponowała skecz, w którym Noah Brewster miałby zagrać ikonicznego seksownego heteryka w licealnym chórze, a po niej inny scenarzysta, Tony, zgłosił scenkę, w której prowadzący odegrałby snobistycznego białego kolesia kandydującego na urząd i gościnnie głoszącego kazanie w kościele czarnoskórych. Henrietta, jedna z dwóch osób z obsady, z którą najczęściej pracowałam, powiedziała, że razem z Viv, drugą członkinią obsady, z którą najczęściej pracowałam, chciały wyreżyserować skecz o wynikach wyszukiwania w internecie prowadzonego przez psy. Ja byłam szósta.
– Wymyśliłam coś, co ma tytuł Prawo Danny’ego Horsta – rzuciłam. – Zainspirował mnie kolega z biurka obok, o którym ważne wieści, mam nadzieję, dotarły do tu obecnych.
Wszyscy klaskali lub gwizdali. W weekend Danny i Annabel po siedmiu tygodniach randkowania zaręczyli się, jak ujawnili w poście na Instagramie Annabel, pokazując zbliżenie pierścionka na jej palcu, podczas gdy cała dłoń spoczywała na ręce Danny’ego. Portale plotkarskie natychmiast doniosły, że brylant miał prostokątny szlif, oprawę otaczała aureola wysadzana diamencikami, a koszt pierścionka szacowano na sto dziesięć tysięcy dolarów. Chociaż sama jako dwudziestokilkulatka też na chwilę wyszłam za mąż, nie miałam pojęcia, co znaczyły „prostokątny szlif”, „oprawa” czy „aureola” – były mąż i ja nosiliśmy na palcach zwykłe złote obrączki.
Gdy wiwaty i owacje ucichły, Danny, który siedział na podłodze dwie osoby dalej po mojej lewej, powiedział:
– Dzięki. No tak, to porąbane, że zostanę panem Lily. – Znów rozległy się wiwaty, a Danny dodał: – Jeśli się zastanawiacie, to nie, Sally nie ostrzegła mnie, że zamierza piąć się po szczeblach kariery po moim trupie.
– Próbuję namówić Danny’ego, żeby napisał to na spółkę ze mną – wtrąciłam. – Ale na razie to odłóżmy. W każdym razie chcę opisać zjawisko, które... przepraszam, Danny, naprawdę cię kocham, ale... to zjawisko polega na tym, że mężczyźni z Nocnych sów umawiają się z kobietami spoza swojej ligi, tyle że to nigdy nie zdarza się pracowniczkom.
Rozległ się powszechny śmiech, choć śmianie się na spotkaniu, na którym przedstawialiśmy swoje pomysły, mogło oznaczać też, że za szybko ujawniliśmy puentę. Dlatego niektórzy podrzucali tylko wabik, ale ja zaryzykowałam i podzieliłam się prawdziwymi pomysłami, aby móc rościć sobie do nich pretensje, gdyby komuś innemu przyszło do głowy coś podobnego. Zresztą zadziwiająco często śmiech wcale nie był ostatecznym wyznacznikiem losu danego skeczu – były nim kaprysy Nigela. Z co najmniej czterdziestu scenariuszy, które zostaną zgłoszone na środową próbę czytaną, około dwunastu skeczy dotrwa do próby generalnej w sobotę, z czego tylko osiem trafi do programu na żywo. Scenki, w których występował gospodarz, miały większe szanse przeżycia, ale i tak nie sposób było przewidzieć, co Nigel postanowi. Wszyscy zebrani w tym biurze, zarówno należący do obsady, jak i grona scenopisarskiego, wiele razy mieli złamane serce.
– Oczywiście Danny powinien odegrać jakąś rolę w skeczu – dodałam. – Mógłby zagrać siebie lub kogoś innego. Noah, fajnie by to wyszło, gdybyś był gościem, który zostaje aresztowany za złamanie tego prawa, na przykład umówiłeś się na randkę z Henriettą albo Viv. Postaramy się, żeby nie wyglądały tak ślicznie jak w rzeczywistości.
Choć byłam blisko z Henriettą i Viv, to wcale im nie schlebiałam. Obie wyglądały doprawdy prześlicznie, co nie było niczym nadzwyczajnym jak na komiczki, oraz były tak zabawne, że ta ich cecha często przyćmiewała urodę, co także nie było niczym nadzwyczajnym u komiczek.
– Tak, żebym zrozumiał – zaczął Brewster, a zmieszanie na jego twarzy kazało mi się zastanowić, czy gwiazdor nie okaże się jednym z dzbanów. Nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałam. Za pierwszym razem, gdy był gościem muzycznym, jeszcze nie pracowałam przy programie, a za drugim nie było powodu, bym miała z nim do czynienia. Od czasu do czasu goście muzyczni występowali w skeczach albo można było zobaczyć, jak śpiewali piosenki na próbie w czwartkowe popołudnia, jeśli człowiek nie był zajęty akurat czym innym, ale to by było na tyle. – W skeczu – powiedział – będę łamał prawo, ponieważ jestem o wiele atrakcyjniejszy od kobiety, z którą się spotykam?
Rozległ się chichot, a Jeremiah, jeden ze scenarzystów, rzucił:
– Kaucja za same twoje włosy wyniosłaby miliard dolarów.
Mina Noaha wyrażała sympatię, kiedy spojrzał na mnie i dodał:
– Okej, ale pytam na serio.
– No cóż, zgadza się – odparłam. – Mniej więcej. – Siedziałam, podpierając plecami zachodnią ścianę biura Nigela, jakieś trzy metry od pytającego, dzieliło nas jednak wiele moich koleżanek i wielu kolegów z pracy.
Noah dalej mówił radośnie dyplomatycznym głosem:
– Zawsze myślałem, że lepiej będzie, jeżeli gospodarz śmieje się z siebie, a nie nabija się z innych, więc chyba sobie odpuszczę.
To, że autoironia stanowiła zwycięską strategię, nie było błędem. Ale gdy gość muzyczny na tak wczesnym etapie oświadczał, do tego publicznie, że nie chce wziąć udziału w jakimś skeczu, było to jednocześnie niepotrzebne oraz frustrujące; Nigel zawsze przyznawał prowadzącym prawo weta. W zasadzie byłam na tyle poirytowana, że postanowiłam podrzucić mój drugi pomysł, ten, co do którego się wahałam, ponieważ zastanawiałam się, czy nie obraża Noaha Brewstera.
– W porządku – odparłam tonem, który miał być równie dyplomatyczny jak jego, bo wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie. – Jeśli naprawdę chcesz pośmiać się z siebie, mam dobre wieści. Mój następny żart polega na tym, że masz rzeszę fanek i fanów, rzecz jasna, a ci uwielbiają cię między innymi za to, jak romantyczna jest twoja muzyka. A ponieważ romantyzm i tandeta idą ze sobą w parze, myślę o skeczu, w którym grasz tandeciarza sprzedającego tandetę związaną z twoimi piosenkami. Możesz więc pokazać klientce starego grata i zachwalać: „A to jedwabna kanapa w wytwornym malinowym odcieniu, idealna do uprawiania miłości w lipcu” albo „Słonawy zapaszek tej kapy to wspomnienie morskiej bryzy w Lighthouse Beach”.
– Ten aksamitny dotyk łagodnie pieści moje ciało – dodał Danny.
Tak naprawdę to, że kto inny bawi się twoim pomysłem, było ważniejszą pochwałą od komplementu wypowiedzianego wprost.
Nie było widać, by Noah poczuł się urażony, ale zdawał się bardziej skonsternowany niż rozbawiony. Spytał:
– Tak jakbym opisywał antyki w katalogu aukcyjnym?
– Przemyśl to – odparłam.
Mój trzeci pomysł, ten, który zamierzałam zgłosić do próby czytanej, ale nie wspominać o nim na tym zebraniu ze względu na limit dwóch propozycji, opowiadał o Noahu, który został gościnnym sędzią w Papli. Był to stały skecz, który stworzyłam na podstawie piosenkarskiego show Płuca Ameryki, puszczanego przez tę samą stację co Nocne sowy, choć kręcono go w Los Angeles. W jury zasiadają dwaj słynni sędziowie oraz jedna słynna jurorka, którzy szkolą muzycznie uczestniczki i uczestników, a część, którą sparodiowałam – zaczerpnęłam ją z prawdziwego życia – polegała nie tylko na tym, że dwóch sędziów przeznaczało o wiele więcej czasu na powtarzanie jurorce, że za dużo mówi, niż rzeczywiście trwały jej wypowiedzi. Jeszcze bardziej tupeciarskie we właściwym programie było to, że ta kobieta, zamiast odeprzeć zarzut, dobrotliwie odpowiadała: „No wiem! Ale co mogę powiedzieć? Taka już ze mnie papla”.
– Dziękuję, Sally – powiedział Nigel. Skinąwszy scenarzyście obok mnie, spytał: – Patrick?
Gdy Patrick zaczął opowiadać o Trumpie roztapiającym złotą toaletę na plomby dentystyczne, obserwowałam tandetnie przystojną surferską twarz Noaha, który przyglądał się Patrickowi. Raz po raz zerkałam na jego minę przez prawie trzy godziny, ponieważ tyle trwała burza mózgów. Zanim Nigel nas puścił, spytał Brewstera, tak jak pytał wszystkich prowadzących, czy ma jakiś pomysł na własny skecz. Zdążyłam już dojść do wniosku, że Noah wcale nie był dzbanem. Często uśmiechał się i śmiał, ale nie wyglądało na to, by starał się na siłę udowodnić, jak robili to niektórzy gospodarze i niektóre gospodynie, że jest zabawny. A jego prośba o wyjaśnienie zaczęła sprawiać wrażenie płynącej z wewnętrznego przekonania. Kiedy doszłam do tych wniosków, pomimo utrzymującego się rozdrażnienia z powodu jego reakcji na szkic Prawa Danny’ego Horsta, uznałam, że go szanuję.
Noah, ponownie rozglądając się po pomieszczeniu, oświadczył:
– Po wysłuchaniu tego wszystkiego jeszcze bardziej podnieca mnie wizja przyszłego tygodnia. Jestem trochę przerażony, ale głównie podekscytowany. Mega się cieszę i zostanę przy waszych pomysłach, sam nie mam żadnych wielkich planów. Choć przyznam, że chodzi mi po głowie jedna rzecz, próbuję ją ułożyć i muszę zdecydować przed próbą czytaną, czy będzie mogła ujrzeć światło dzienne, czy lepiej nie, ale jeśli chodzi o wasze skecze, to piszę się na wszystkie.
„Chyba na wszystkie prócz tego, w którym udajesz, że spotykasz się z kobietą mniej atrakcyjną od siebie” – pomyślałam. Zastanawiałam się, czy jego niechęć wiązała się w jakiś sposób z tym, że musiał umawiać się z tak wieloma modelkami w prawdziwym życiu, ale nagle usłyszałam długie, niskie beknięcie i natychmiast zdałam sobie sprawę z nieprzyjemnego zapaszku, obrzydliwej fantazji na temat śniadaniowego burrito. Energicznie obróciłam głowę w stronę Danny’ego. Zacisnął usta w podkówkę i wytrzeszczył oczy – tak jakby mówił: „Ups!” – a ja spojrzałam na niego wilkiem. Bekanie to jest część życia, racja, ale czy nie mógł powstrzymać się od tej czynności przez ostatnie trzydzieści sekund trzygodzinnego spotkania?
Patrick, scenarzysta siedzący pomiędzy Dannym i mną, pochylił się do mnie i szepnął:
– To byłaś ty, prawda?