Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Edycja przygotowana przez Wydawnictwo Literackie na jubileusz czterechsetlecia śmierci Williama Shakespeare’a
Arcydzieła światowej literatury i teatru leżące u podstaw świadomości nowożytnego Europejczyka.
Zdumiewająca wyobraźnia, szaleństwa serc i zmysłów, skomplikowane koleje ludzkich uczuć i wynikających z nich czynów, żywioł zabawy i szczera wesołość oraz wnikliwa znajomość ludzkiej duszy w świecie Szekspirowskich komedii, w wybitnym przekładzie Macieja Słomczyńskiego (1922-1998), który jako pierwszy przetłumaczył na język polski wszystkie utwory mistrza ze Stratfordu.
„ (…) czy znasz krzywdę większą niż nienawiść?
Mnie nienawidzisz? Za co? Czemu, miły?
Czyżbym nie była Hermią? Ty Lysandrem?
Jestem tak piękna, jaką byłam wczoraj.
Gdy noc zapadła, kochałeś mnie jeszcze;
Noc nie minęła, a tyś mnie porzucił.
Więc czy rzuciłeś mnie — brońcie, bogowie! —
Naprawdę?”.
Sen nocy letniej
Wielki i autentyczny Szekspir po polsku
Jan Kott o przekładzie Macieja Słomczyńskiego
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 435
Dramatis Personae
TEZEUSZ, książę Aten.
EGEUSZ, ojciec Hermii.
LYSANDER, DEMETRIUSZ, zakochani w Hermii.
FILOSTRATES, mistrz uciech Tezeusza.
PIGWA, cieśla.
KLIN, stolarz.
DUPEK, tkacz.
FLET, naprawiacz miechów.
RYJ, druciarz.
GŁODOMÓR, krawiec.
HIPPOLITA, królowa Amazonek, zaręczona z Tezeuszem.
HERMIA, córka Egeusza, zakochana w Lysandrze.
HELENA, zakochana w Demetriuszu.
OBERON, król duszków.
TYTANIA, królowa duszków.
PUCK, czyli Robin Dobroduszek.
KWIAT GROSZKU, PAJĘCZYNA, ĆMA, ZIARNO GORCZYCY, Duszki.
PYRAMUS, TYSBE, MUR, POŚWIATA KSIĘŻYCOWA, LEW, Osoby krotochwili wykonanej przez Prostaków.
Inne DUSZKI, tworzące orszaki Króla i Królowej.
Orszak Tezeusza i Hippolity.
Miejsce: Ateny i las w ich pobliżu.
Scena I
Ateny. Pałac Tezeusza.Wchodzą TEZEUSZ, HIPPOLITA, FILOSTRATES i orszak.
TEZEUSZ
Zbliża się z wolna, piękna Hippolito,
Godzina naszych zaślubin; za cztery
Dni najszczęśliwsze wzejdzie nowy księżyc;
Lecz, ach, jak wolno stary księżyc niknie!
Opóźnia pragnień mych spełnienie, niby
Macocha albo wdowa, zwlekająca
Z przyznaniem spadku młodemu synowi.
HIPPOLITA
Dni cztery szybko w nocach się zanurzą,
A cztery noce szybko ów czas prześnią;
I wówczas księżyc, niby łuk srebrzysty
Świeżo napięty na niebie, zobaczy
Ślubu naszego noc.
TEZEUSZ
Idź, Filostracie,
Wzbudź radość w myślach młodzieży ateńskiej.
Tchnij w nią śmiałego, ulotnego ducha
Uciech. Pogrzebom oddaj smętek. Po cóż
Na godach naszych ma być ów gość blady?
Wychodzi Filostrates.
W zaloty szedłem z mieczem, Hippolito,
I krzywdząc ciebie, zdobyłem twą miłość;
Ale poślubię cię na inną nutę:
W tryumfie, pośród uciech i przepychu.
Wchodzą EGEUSZ, jego córka HERMIA, LYSANDER i DEMETRIUSZ.
EGEUSZ
Niechaj szczęśliwy będzie sławny książę
Tezeusz!
TEZEUSZ
Dzięki, dobry Egeuszu.
Cóż tam nowego u ciebie?
EGEUSZ
Przychodzę
Stroskany, aby wnieść skargę przeciwko
Własnemu dziecku, mojej córce Hermii.
Pójdź, Demetriuszu. Mój szlachetny panie,
Zgadzam się, by ją poślubił ten człowiek.
Podejdź, Lysandrze. Mój łaskawy książę,
Ten zaczarował serce mego dziecka: –
Ty, ty, Lysandrze, składałeś jej rymy,
Dając i biorąc podarki miłosne.
Ty pod jej oknem przy blasku księżyca
Stłumionym głosem śpiewałeś piosenki
O swej zwodniczej miłości, by zdobyć
Jej wyobraźnię tak wrażliwą, dając
Splecione z włosów swoich bransoletki,
Pierścionki, fraszki, świecidła, drobiazgi,
Wiązanki kwiatów, słodycze – wysłańców
Godzących w młodość jej niedoświadczoną.
Podstępnie skradłeś serce mojej córki,
A posłuszeństwo, które jest mi winna,
Zmieniłeś w upór nieczuły. – Więc proszę,
Panie łaskawy, jeśli nie przystanie
Tu, przed obliczem waszej łaskawości,
Na to, by żoną Demetriusza zostać,
Niechaj mnie wesprze przywilej ateński. –
Moja jest, mogę jej wybór nakazać:
Jeśli nie zechce przyjąć tego pana,
Niech śmierć ją spotka zgodnie z naszym prawem.
TEZEUSZ
Cóż powiesz, Hermio? Pomyśl, piękna panno,
Ojciec twój bogiem winien być dla ciebie,
Kimś, kto urodę twą stworzył; tak właśnie,
Jak gdybyś była figurką woskową,
I kształt jej nadał. Jest więc w jego mocy
Zostawić kształt ten lub zniszczyć figurkę.
Przecież Demetriusz jest godnym człowiekiem.
HERMIA
Lysander także.
TEZEUSZ
Tak, jest – i on także,
Lecz jeśli za nim ojca głos nie pada,
Trzeba drugiego z nich uznać godniejszym.
HERMIA
Oby chciał ojciec spojrzeć moim okiem.
TEZEUSZ
Niech twoje raczej jego sąd potwierdza.
HERMIA
Wasza łaskawość, zechciej mi wybaczyć.
Nie wiem, skąd bierze się moja zuchwałość
Ani czy zgodne to z moją skromnością,
Że w obecności twej otwieram serce.
Lecz błagam waszą łaskawość, bym mogła
Poznać najgorszy los, jaki mnie spotka,
Gdy Demetriusza nie zechcę poślubić.
TEZEUSZ
Śmierć lub wieczyste rozłączenie z ludźmi.
Więc, Hermio piękna, zapytaj swych pragnień,
Wspomnij twą młodość, dobrze krew wybadaj,
Czy, jeśli ojca wyboru nie przyjmiesz,
Zdołasz wytrzymać w sukience zakonnej,
Na zawsze skryta wśród klasztornych mroków,
By jako mniszka, dozgonnie bezpłodna,
Wznosić półgłosem hymny do zimnego
I jałowego księżyca. Po trzykroć
Błogosławione, które nad krwią swoją
Tak zapanują i ruszą w panieńską
Pielgrzymkę. Jednak szczęśliwsza na ziemi
Jest róża, z której wycisną olejek,
Niż owa, która na dziewiczym cierniu
Wyrasta, żyje i więdnąc umiera
W błogosławionej samotności.
HERMIA
Panie,
Tak wzrosnę, będę żyła i tak umrę,
Lecz nie powierzę mojego dziewictwa
Owemu panu, pod którego władzą
Nie pragnę duszy mojej wrazić w jarzmo.
TEZEUSZ
Masz do namysłu czas; z następnym nowiem –
Który na wieki ma położyć pieczęć
Na związku mojej ukochanej ze mną –
Musisz gotowa być, aby śmierć ponieść,
Skoro sprzeciwić się chcesz woli ojca.
Możesz też zostać żoną Demetriusza
Lub przed ołtarzem Diany poprzysiąc
Życie samotne i dozgonną czystość.
DEMETRIUSZ
Ugnij się, Hermio – zrzeknij się, Lysandrze,
Szalonych roszczeń do mojego prawa.
LYSANDER
Jej ojciec kocha ciebie, Demetriuszu:
Więc daj mi Hermię, a sam się z nim ożeń.
EGEUSZ
Szydzisz, Lysandrze! Tak, ma miłość moją –
I miłość moja odda mu, co moje.
Ona jest moja – więc Demetriuszowi
Pragnę przekazać wszystkie prawa do niej.
LYSANDER
Panie, mój ród jest tak dobry jak jego
I posiadłości mam nie gorsze; miłość
Moja jest większa, a los obdarował
Równo nas obu, a może mnie bardziej
Niż Demetriusza. Lecz ponad te wszystkie
Przechwałki stawiam to, że piękna Hermia
Kocha mnie. Czemu więc nie mam dochodzić
Mych praw? Demetriusz, w oczy mu to mówię,
Rozmiłowany był w córce Nedara,
Helenie, której duszyczkę omotał,
A ona, słodka dama, wprost szaleje
I w szale modły bałwochwalcze wznosi
Do niewiernego tego niegodziwca.
TEZEUSZ
Tak, muszę wyznać, doszły mnie te słuchy
I chciałem mówić o tym z Demetriuszem,
Lecz zapomniałem mając spraw zbyt wiele.
Pójdź, Demetriuszu; i ty, Egeuszu.
Ty, piękna Hermio, znajdź siły, by złączyć
Upodobania twoje z wolą ojca;
Inaczej poddasz się ateńskim prawom –
Których złagodzić nie jesteśmy w stanie –
Śmierć przynoszącym lub ślub samotności.
Pójdź, Hippolito. Jak się miewasz, miła?
Ty, Demetriuszu, i ty, Egeuszu,
Ruszajcie za mną. Muszę was zatrudnić
Przy pewnych sprawach, powiązanych z naszym
Obrzędem ślubnym, a także omówić
Coś, co najbliżej was obu dotyczy.
Wychodzą Tezeusz, Hippolita, Egeusz, Demetriusz i orszak.
LYSANDER
Cóż to, najmilsza! Czemu tak pobladłaś?
Co nakazało różom tak przywiędnąć?
HERMIA
Być może deszczu im brak, który łatwo
Mogłaby przynieść burza w moich oczach.
LYSANDER
Ach, bieda! Wszystko, co czytałem dotąd
Lub z opowieści i bajek poznałem,
Mówi, że miłość prawdziwa nie biegnie
Bitym gościńcem, lecz bądź krwi różnice –
HERMIA
Ach, sprzeczność! Góra dolinę miłuje!
LYSANDER
Lub źle dobrani, gdyż różnią ich lata –
HERMIA
Ach, wstyd! Sędziwość złączona z młodością!
LYSANDER
Bądź padł ów wybór z namowy przyjaciół –
HERMIA
Ach, piekło! Miłość wybrać cudzym okiem!
LYSANDER
Lub jeśli była zgodność przy wyborze,
Wojna, choroba, śmierć w miłość godziły
Tak, że stawała się jak dźwięk ulotny,
Jak sen niedługi, jak cień szybkonogi,
Jak błyskawica pośród mroków nocy,
Która odsłania ziemię i niebiosa
Wściekle na chwilę, a nim człowiek zdąży
Zawołać „Spójrzcie!”, już ją pożerają
Szczęki ciemności. Z taką to prędkością
Wszystko, co jasne, popada w ruinę.
HERMIA
Jeśli tak zawsze z woli przeznaczenia
Musi kochanków wiernych zło spotykać,
Uczmy się znosić cierpliwie te próby,
Gdyż przeciwności są rzeczą zwyczajną
I tak z miłością związaną jak myśli,
Sny i westchnienia, i łzy, i pragnienia,
Które miłości smętnie towarzyszą.
LYSANDER
Pięknie dowodzisz; więc posłuchaj, Hermio.
Mam ciotkę wdowę, panią wielkich włości,
Bezdzietną; mieszka mil siedem od Aten
I tak mnie kocha jak własnego syna.
Tam, Hermio miła, mogę cię poślubić;
Tam nie doścignie mnie prawo ateńskie.
Więc jeśli kochasz mnie, wymknij się cicho
Jutrzejszej nocy z ojcowskiego domu.
W lesie, o milę za miastem, tam właśnie,
Gdzie napotkałem cię, gdy wraz z Heleną
Kiedyś majowe czciłaś święto, będę
Czekał.
HERMIA
Mój dobry Lysandrze! Przysięgam
Na łuk Kupida, najmocniej napięty,
Na jego strzały najlepszej grot złoty,
Na ptaki Venus, pełne niewinności,
Na jednoczący dusze szał miłości,
Na stos, gdzie padła Kartaginy pani,
Gdy znikł Trojańczyk fałszywy z przystani,
Na wiarołomne słowa mężczyzn wreszcie,
Stokroć liczniejsze niż zdrady niewieście –
W miejscu, gdzie pragniesz, miły, na mnie czekać,
Stawię się jutro i nie będę zwlekać.
LYSANDER
Dotrzymaj słowa, miła. Spójrz, Helena!
Wchodzi HELENA.
HERMIA
Bóg z tobą! Dokąd to, piękna Heleno?
HELENA
Piękna? Demetriusz tak ciebie nazywa.
Nie mów więc do mnie, piękności szczęśliwa!
Są oczy twoje jak przewodnie gwiazdy,
A głosu twego wdzięczniejszy ton każdy
Niźli dla uszu pasterza skowronek,
Gdy głóg zakwita i pola zielone.
Gdyby uroda zaraźliwą była,
Niechbym się twoją, Hermio, zaraziła:
Uchem głos chwycić, okiem twoje oko,
Językiem złowić twą nutę wysoką
I słodką winnam, bo, prócz Demetriusza,
Cały świat dałaby ci moja dusza.
O, ucz mnie spojrzeń; spraw, niechaj odkryję,
Czemu dla ciebie jego serce bije!
HERMIA
Patrzę wzgardliwie, on jednak miłuje.
HELENA
Ucz mnie, jak wzgarda miłość wywołuje!
HERMIA
Choć go przeklinam, wciąż jest zakochany –
HELENA
O, gdyby modłom mym był tak oddany!
HERMIA
Włóczy się za mną, choć wielce mnie brzydzi.
HELENA
Ja go miłuję, on mnie nienawidzi.
HERMIA
Jego szaleństwu nie ja jestem winna.
HELENA
Lecz twoja piękność! Moją być powinna!
HERMIA
Pociesz się; lica już nie ujrzy mego;
Z Lysandrem umknę wkrótce z miejsca tego.
Zanim mnie poznał mój Lysander miły,
Ateny dla mnie ziemskim rajem były.
O, cóż mnie w miłym moim tak urzekło,
Że mi przemienił moje niebo w piekło!
LYSANDER
Heleno, tobie myśl naszą odkryję:
Jutro wieczorem, gdy Febe odbije
W wodnym zwierciadle swe lico srebrzyste
I zroszą trawę płynne perły czyste –
Kochankom-zbiegom sprzyja owa pora –
Z Aten wymkniemy się w mrokach wieczora.
HERMIA
W tym samym lesie, gdzie błądziłaś ze mną
Pośród pierwiosnków i każdą tajemną
Myśl słodką serca nasze wymieniły,
Tam mnie napotka mój Lysander miły;
A gdy od Aten odwrócimy głowy,
Nowych przyjaciół niech nam da świat nowy.
Pomódl się za nas, żegnaj mi, słodyczy.
Niech Demetriusza ci szczęście użyczy! –
Dotrzymaj słowa, Lysandrze; niech oczy
Spragnione poszczą. Jutro o północy.
LYSANDER
Dotrzymam, Hermio.
Hermia wychodzi.
Heleno, bądź zdrowa.
Niech cię Demetriusz pokocha od nowa!
Wychodzi.
HELENA
Jak jedna bywa nad drugą wzniesiona!
W Atenach mówią, że piękna jak ona
Jestem. Cóż z tego, jeśli Demetriusza
Sąd innych ludzi wcale nie porusza?
A jak on, patrząc w oczy Hermii, błądzi,
Błądzi mój umysł, gdy dobrze go sądzi;
Miłość rzecz nędzną i pełną marności
Przemienia w kształtną i pełną godności.
Miłość nie okiem, lecz myślą ocenia,
Kupid ma skrzydła; jednak bez wejrzenia
Maluje się go; ślepy jest, dlatego
Miłość nie wyda sądu rzetelnego;
Choć nie ma oczu, lecz będąc skrzydlata,
Na chybił trafił i bezładnie lata.
Nazwać Kupida dzieckiem każdy może,
Gdyż często mami siebie przy wyborze.
Jak psotni chłopcy kłamią przy zabawie,
Tak chłopiec Kupid kłamie wszędzie prawie;
Bo nim Demetriusz w Hermii oczach zginął,
Siał gradem przysiąg, że jestem jedyną;
Ów grad od ciepła, które z Hermii biło,
Zniknął i tysiąc przysiąg się stopiło.
Ucieczkę Hermii zdradzę mu zawczasu,
Niech jutro nocą wyruszy do lasu
W pościg; a jeśli dzięki za te wieści
Otrzymam, sobie przysporzę boleści.
Lecz tym przynajmniej mą boleść wzbogacę,
Że go tam ujrzę i znów z oczu stracę.
Wychodzi.
Scena II
Miejsce to samo. Izba w domu Pigwy.Wchodzą cieśla PIGWA, stolarz KLIN, tkacz DUPEK, naprawiacz miechów FLET, druciarz RYJ i krawiec GŁODOMÓR.
PIGWA
Czy jest tu cała nasza kompania?
DUPEK
Najlepiej wywołać ich zbiorowo, jednego po drugim, zgodnie ze spisem.
PIGWA
Oto zwój z imionami wszystkich ludzi, których całe Ateny uznały za godnych, aby zagrali w naszej krotochwili przed księciem i księżną wieczorem w dniu ich wesela.
DUPEK
Po pierwsze, dobry Piotrze Pigwo, powiedz, o czym mówi ta sztuka; później odczytaj imiona aktorów; i tak dojdziesz do sedna.
PIGWA
Słusznie, sztuka nasza to Najżałośniejsza komedia i najokrutniejsza śmierć Pyramusa i Tysbe.
DUPEK
Dobry kawał roboty, upewniam was, i ucieszny. – Teraz, miły Piotrze Pigwo, wywołaj ze zwoju swoich aktorów. Niech wystąpią. – Panowie, rozstąpcie się.
PIGWA
Odpowiadajcie, kiedy was wywołam. – Mikołaj Dupek, tkacz.
DUPEK
Obecny. Nazwij moją rolę i ruszaj dalej.
PIGWA
Ty, Mikołaju Dupku, wpisany jesteś jako Pyramus.
DUPEK
Co to jest Pyramus? Kochanek czy tyran?
PIGWA
Kochanek, który zabija się najszlachetniej z miłości.
DUPEK
To prosi o nieco łez przy wiernym odegraniu. Jeśli ja w tym wystąpię, niech widownia baczy na swe oczy; wywołam nawałnicę i polamentuję nieco. Przejdź do następnych. A przecież najbardziej upodobałem sobie w tyranach. Mógłbym z rzadką doskonałością odegrać Erkulesa albo rolę wyniosłą, pełną napuszoności, i wywołać wielkie poruszenie.
Potężny głaz
Bił raz po raz
W zamek, trzask-prask,
Więziennych bram;
A Febe wóz
Się w górę wzniósł
I Parek-sióstr
Rozwalił kram.
To było wzniosłe! – Wymień resztę aktorów. – To żyłka Erkulesa, żyłka tyrana; kochanek budzi więcej litości.
PIGWA
Franciszek Flet, naprawiacz miechów.
FLET
Tu, Piotrze Pigwo.
PIGWA
Weźmiesz na siebie Tysbe.
FLET
Co to Tysbe? Błędny rycerz?
PIGWA
To dama, którą ma kochać Pyramus.
FLET
Nie, na mą wiarę, nie dajcie mi grać niewiasty; broda mi się sypie.
PIGWA
Mniejsza o to. Zagrasz w maseczce, a możesz mówić tak cienko, jak zechcesz.
DUPEK
Jeśli mogę zakryć twarz, dajcie mi zagrać także Tysbe. Będę mówił potwornie cienkim głosem; – „Tysne, Tysne” – „Ach, Pyramusie, mój kochanku drogi! Twa droga Tysbe i pani najdroższa!”
PIGWA
Nie, nie; musisz zagrać Pyramusa – a ty, Flecie, Tysbe.
DUPEK
Cóż, ciągnij dalej.
PIGWA
Robin Głodomór, krawiec.
GŁODOMÓR
Tu, Piotrze Pigwo.
PIGWA
Robinie Głodomorze, masz zagrać matkę Tysbe. – Tomasz Ryj, druciarz.
RYJ
Tu, Piotrze Pigwo.
PIGWA
Ty, ojca Pyramusa; ja sam, ojca Tysbe; Klin, stolarz – ty, rolę lwa. – I, mam nadzieję, sztukę już obsadzono.
KLIN
Czy masz napisaną rolę lwa? Jeśli tak, to daj mi ją, proszę, bo uczę się powoli.
PIGWA
Możesz to wykonać ex tempore, bo nie ma tam niczego prócz ryku.
DUPEK
Dajcie i mnie zagrać lwa. – Będę ryczał tak, że każdemu słuchającemu przypadnie to do serca. Będę ryczał tak, że książę powie: „Niech zaryczy znowu, niech zaryczy znowu”.
PIGWA
Gdybyś to uczynił zbyt straszliwie, przeraziłbyś księżnę i damy tak, że zaczęłyby wrzeszczeć; a to wystarczyłoby, żeby nas wszystkich powiesić.
WSZYSCY
Tak, powiesiliby nas wszystkich, każdego z matki syna.
DUPEK
Ręczę wam, przyjaciele, że jeśli nastraszycie damy tak, że odejdą od zmysłów, nikt się nie będzie ociągał z wieszaniem nas; lecz stulę głos tak, że zaryczę jak mała turkaweczka; zaryczę jak słowik.
PIGWA
Nie możesz grać innej roli prócz Pyramusa, gdyż Pyramus jest człowiekiem o licu pełnym słodyczy; człowiekiem nadającym się do tego, żeby spojrzeć nań w letni dzień, najmilszym człowiekiem o szlacheckiej powierzchowności. Ty więc musisz koniecznie zagrać Pyramusa.
DUPEK
Cóż, podejmę się tego. Z jaką brodą najlepiej zagrać?
PIGWA
Z jaką zechcesz.
DUPEK
Wystąpię albo z brodą barwy słomy, albo z pomarańczowo-brunatną, albo z purpurową, albo o barwie korony z Francji, czysto żółtej.
PIGWA
Niektórym z francy włosy wypadły, więc mógłbyś zagrać bez brody. – Lecz, panowie, oto wasze role. A proszę was, błagam was i pragnę, abyście umieli to na pamięć jutrzejszej nocy; spotkacie mnie w lesie książęcym, milę za miastem, przy blasku księżyca. Tam odbędziemy próbę, bo jeślibyśmy spotkali się w mieście, nie odstępowaliby nas ludzie, a zamysł nasz odkryto by przedwcześnie. Nim ta chwila nadejdzie, sporządzę spis przedmiotów koniecznych dla odegrania naszej sztuki. Proszę, nie zawiedźcie mnie.
DUPEK
Spotkamy się i będziemy mogli tam próbować w najplugawszy i najzuchwalszy sposób.
PIGWA
Postarajcie się, bądźcie doskonali, adieu. Spotkamy się pod dębem książęcym.
DUPEK
Dość. Zdzierżymy albo pękną nam cięciwy.
Wychodzą.