Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Komunikacja w mediach społecznościowych” omawia fenomen social mediów oraz nowych form komunikowania, jakie wytworzyły się w procesie ich dynamicznego rozwoju. Obok naukowych teorii przedstawione zostały przykłady praktyczne, wyjęte wprost z tętniącego życiem wirtualnego świata. To w dużej mierze serwisy społecznościowe i skupione wokół nich e-społeczności budują potęgę internetu, tworząc silną dialogiczność, przejawiającą się w ciągłej zamianie ról nadawcy i odbiorcy. Wypełnianie przez internautów różnego rodzaju witryn społecznościowych treścią nie tylko buduje potężne repozytorium wiedzy, ale pozwala również na tworzenie nowych jakości w komunikowaniu. Książka skierowana jest do badaczy mediów, humanistów zainteresowanych nowoczesnymi typami komunikacji oraz specjalistów e-marketingu i e-PR, którzy chcieliby w sposób bardziej świadomy wykorzystywać social media do celów biznesowych. Książka powinna zainteresować również wszystkich tych, którzy z ciekawością przyglądają się kierunkom ewolucji współczesnego społeczeństwa.
Wojciech Gustowski – redaktor naczelny wydawnictwa Novae Res, absolwent Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego, Public Relations i Marketingu Partnerskiego Wyższej Szkoły Bankowej oraz Zarządzania i Marketingu Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Studiował literaturoznawstwo na Studiach Doktoranckich UG, gdzie wykładał edytorstwo multimedialne. Autor publikacji poświęconych problematyce mediów społecznościowych jako nowego kanału komunikacji społecznej i marketingowej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 155
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Recenzenci: prof. dr hab. Michał Błażejewski,
prof. dr hab. Tomasz Goban-Klas
prof. nadzw. dr hab. Robert Kozielski
Redakcja: Novae Res
Korekta: Zuzanna Gościcka-Miotk
Okładka: Paweł Szurek
Skład: Monika Burakiewicz
© Wojciech Gustowski i Novae Res s.c. 2014
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Wydanie drugie
ISBN 978-83-7942-262-3
NOVAE RES – WYDAWNICTWO INNOWACYJNE
al. Zwycięstwa 96 / 98, 81-451 Gdynia
tel.: 58 698 21 61,
e-mail: [email protected], http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Wydawnictwo Novae Res jest partnerem Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego w Gdyni.
Wskazówki dla bibliotekarzy:
media, social media, media społecznościowe, komunikacja, public relations, internet
Konwersja do formatu EPUB:
Legimi Sp. z o.o. | Legimi.com
Książkę dedykuję Rodzicom
Nie minęło jeszcze dwadzieścia lat od chwili, kiedy rezolutny czterolatek na moje pytanie, jak długo „uczył się komputera”, odpowiedział z głębokim westchnieniem: No, ja to całe życie...
Z dzisiejszego punktu widzenia i sytuacja, i towarzysząca jej anegdota – banalne. Znajomość budowy czy obsługi sprzętu komputerowego traktujemy teraz jako efekt czegoś wręcz intuicyjnego, może nawet – bezrefleksyjnego. Czasy sprzed pojawienia się mediów cyfrowych są dla wielu użytkowników trudniejsze do wyobrażenia sobie niż epoka dinozaurów czy jakaś jeszcze wcześniejsza rzeczywistość. Zresztą i same dinozaury zaistniały naprawdę „jak żywe” dopiero po zastosowaniu animacji komputerowej, a jeśli ktoś chce zobaczyć je w trochę innej, archaicznej formie – musi odnaleźć w sieci odpowiednie cyfrowe artefakty, eksponaty wirtualnych muzeów... Przecież cokolwiek istnieje – istnieje tylko dzięki temu, że zostało umieszczone na jakimś gigantycznym dysku i dotarcie do niego zagwarantowano nam poprzez sieć. Cyfrowe Świętych obcowanie i Żywot wieczny staną się kiedyś i naszym udziałem, ba – już chyba są, o ile zapewniliśmy sobie dostęp do świata symulakrów.
Gdzieś w okolicach 1975-76 roku, na spotkaniu z gdańskimi polonistami, Profesor Bolesław W. Lewicki, ojciec polskiego filmoznawstwa, mówił o czasach, kiedy posługiwanie się kamerą będzie dla nauczyciela, studenta, ucznia, ba – nawet gospodyni domowej, czymś tak naturalnym i prostym, jak posługiwanie się piórem czy ołówkiem. Wywołało to niedowierzanie i oburzenie (może nawet bardziej oburzenie). Odbierało bowiem złudzenia co do ciągłości tradycji kontaktu z kartką i piórem. Posługiwanie się komputerem kojarzyło się wtedy humanistom z nieskomplikowanym światem gier. Już sama myśl, że komputery mogą im pomagać w tworzeniu bazy danych i spełniać istotną rolę w dokładnym i błyskawicznym wyszukiwaniu potrzebnej informacji, wywoływała u filologów popłoch. A jeśli solidnemu badaczowi ktoś zarzuci potem nieumiejętność własnoręcznego tworzenia systemu papierowych fiszek i na dodatek – przyłapie go na korzystaniu z pomocy jakiegoś „bezrozumnego” urządzenia w czasie segregowania jakichś form językowych, wymagającego przecież niebywałej inteligencji? O kwerendzie w bibliotekach na całym świecie bez konieczności wychodzenia z domu, bez iluś obowiązkowych podań, bez starania się o delegacje, o zgodę wreszcie na dostęp do zastrzeżonych zbiorów – nie, o takim świecie wtedy nie myślano.
Postęp w sferze technicznej? – tak. Z drugiej jednak strony ważniejsze wydaje się być to, że efekty tego postępu postrzegamy jako coś właśnie naturalnego, należnego nam na dodatek bez jakichkolwiek zobowiązań z naszej strony. I bez jakichkolwiek ograniczeń ze strony.... Właśnie – ze strony kogo? Komputer i drukarka wyzwalały nas od dominacji „oficjalnych” wydawnictw, pozwalały nie tylko na wyprodukowanie w niemal profesjonalnej formie własnego tomiku wierszy. Programy komputerowe dawały coraz doskonalsze możliwości zrealizowania własnych pomysłów plastycznych, inne – pozwalały na tworzenie własnej muzyki, własnych filmów, na dokonywanie kompilacji z cudzych nagrań własnych płyt (bo do tego namawiali producenci wszelakich urządzeń rejestrujących) itp. Otwarcie się potem na internet dawało nie tylko możliwość kontaktu z całym światem, z ludźmi, z innymi kulturami, na dodatek – ponad ograniczeniami przestrzeni, a nawet – czasu. Dawało głównie poczucie wolności we wszystkim, co człowiek mógł robić – także w wypowiadaniu się na tematy zastrzeżone do tej pory dla ekspertów, pozwalało także na publiczne ocenianie tych, którzy dotąd byli poza wszelką krytyką. Dzisiaj zdajemy sobie sprawę, że ta wolność nie jest bezwarunkowa, absolutna, że przestrzeń Sieci nie daje nam ani bezpieczeństwa, ani nie gwarantuje anonimowości. Nie łudzimy się, że nie podlega kontroli, ograniczeniom czy manipulacji...
Sieć nie jest wymarzoną przestrzenią wolności. Nie należy do wszystkich. Nie jest wolna od praw polityki, ekonomii i całej reszty zasad, przed którymi chciałoby się uciec w jakąś namiastkę prywatności. I to też już wiemy. Samoorganizowanie się e-społeczności podlega także tym samym regułom, które funkcjonują poza światem wirtualnym. Portale społecznościowe okazały się świetnym miejscem do przekazywania własnych opinii. To prawda – ale niekoniecznie ma to znaczenie tylko dla bezpośrednio zaangażowanych w ich wypowiadanie. Te opinie można przecież badać, gromadzić, wykorzystywać – nie tylko w celu przesyłania nam informacji o dostosowanym do indywidualnych potrzeb towarze, o atrakcyjnych ofertach biur podróży, o książkach, filmach czy o jakichś innych, jeszcze bardziej wyrafinowanych sposobach spełniania naszych wypowiedzianych gdzieś, kiedyś w Sieci życzeń.
A marzenia o wolności, sprawiedliwości, normalności do takich zapewne należą. I Sieć pozwala na ich realizację. Dla wielu polityków internet to jednak tylko „za dużo wolności dla byle kogo”, dla konesera piwa, „strzelanki” i pornoli. I niech on sobie przy tym najlepiej pozostanie – skoro jednak nie można go od klawiatury odsunąć, trzeba szukać innych metod przywrócenia zakłóconego porządku. I tak ponad naszymi głowami mogą dogadać się ze sobą dostawcy usług i ci, którym korzystanie przez nas z tych usług może się nie podobać. I nieważne, kto to jest – celebrytka, która ma inne od naszego zdanie na temat swojej urody, rząd, który inaczej niż my ocenia poszanowanie praw człowieka w swoim państwie, polityk, któremu wybory kojarzą się z wygasaniem etatu i z niepokojem o obniżenie stopy życiowej. I tak dalej, i tak dalej.
E-społeczności są efektem działania e-demokracji. Ale jednocześnie – świetnie nadają się do bycia kształtowanymi tak, jak tego domaga się ekonomia, polityka, religie... Ponadto portale społecznościowe same potrafią przekształcać się w systemy niemal totalitarne – wiedzą o nas wszystko. Zdobywają te informacje wszelkimi sposobami. Jak je wykorzystają? Miejmy nadzieję, że jeszcze nadal w sposób dla nas niekłopotliwy. Bo przecież towarzyszą zawsze temu opinie, że to dla naszego dobra. Społeczności Sieci nadal są przynajmniej tolerowane – nikt ich nie wyeliminuje. Chociażby tylko z powodów ekonomicznych. Na internecie się zarabia, w internecie się zarabia...
Zawsze można demonizować czy oddemonizować internet. W Sieci funkcjonują przecież obok siebie cyberterroryści i cyberapostołowie, zwołują się za jego pośrednictwem uczestnicy flashmobów i szukający pomocy dla chorej osoby, sprzedają broń i zabawki, walczą o swoje i ci, którym jest we własnym społeczeństwie dobrze i nakłaniają nas do przyłączenia się do nich, i ci, którym nie podoba się to, co im oferuje system rządzenia w jakimś państwie. Obywatelskie posłuszeństwo i obywatelskie nieposłuszeństwo w jednakowym stopniu korzystają z tej samej techniki i z tych samych narzędzi. Dysponenci wolności i środków do życia mogą mieć spore kłopoty z pozbawieniem społeczeństwa możliwości korzystania z tej techniki. Informacja jest rzeczywiście kluczem – nie tylko do dobrobytu, także do wolności. Sposób korzystania z informacji to już miara odpowiedzialności ludzi. Nie sądzę, żeby prasa czy inne oficjalne media nadal mogły w zasadny sposób chwalić się, iż to one są „czwartą władzą”. Już dawno przestały ujawniać te informacje, które są przydatne społeczeństwu i zajmują się dystrybuowaniem takiej informacji, która służy tylko grupom wymieniającym się władzą. Czy taką funkcję strażnika może pełnić internet, konkretnie – portale społecznościowe? Czy ujawniane w ten sposób niewygodne dla rządów wielu państw przecieki dokumentów są dowodem redefiniowania zasad demokracji? Czy portalom takim uda się pozostać przy tych formach protestu, samoorganizacji i nacisku, które będą nadal „pokojowe”, jednocześnie skuteczne i przez to, iż swoją niekonwencjonalnością mogą zaskoczyć decydentów – trudne do wyeliminowania „po cichu”? Powrót do źródeł przy pomocy nowych środków technicznych – e-demokracja? Z własną wizją czemu i komu powinien służyć internet, postrzegany jako jeden z gwarantów tej demokracji? Z własnymi sposobami jej spontanicznej obrony?
Zaakceptowane już e-społeczności ujawniają swoje własne rozumienie „bycia społecznym” i nie zawsze jest ono zgodne z tym, jakiego rządy oczekują. Stopniowo e-społeczności odkrywają, że miarą ich autentycznego uspołecznienia nie jest akurat spełnianie tych oczekiwań, jakie przedstawiają im władze. Stają się zatem „społeczne inaczej”. A jeśli zdołają odkryć, iż ich wizja społeczności jest rzeczywiście bliższa temu, czego potrzebuje społeczeństwo a nie władza, jeśli uznają, że tę wizję mogą rozpowszechniać poprzez internet, konsultować z innymi za pośrednictwem Sieci, zyskiwać ich aprobatę i przyzwolenie, i poprzez Sieć upowszechniać zasady tak rozumianego społecznego nieposłuszeństwa – to chyba mogą siebie z dumą nazwać... @-społecznymi?
Skomplikowany charakter relacji społeczeństwo – media elektroniczne trafnie ujął Einstein: Komputery są niewiarygodnie szybkie, dokładne i głupie. Ludzie są niewiarygodnie powolni, niedokładni i inteligentni. Razem stają się niewyobrażalnie potężni.
Ale to jednak nie od narzędzia zależy, jakie będą skutki jego zastosowania. Sieć może spełniać chociażby rolę takiego „elektrycznego pastucha”. Broni nas przed czymś i jednocześnie czegoś nam zabrania. Richard Adams w Wodnikowym Wzgórzu opowiada historię królików, którym żyje się bardzo dobrze na takim ogrodzonym terenie. Mają wszystko – nie powinny tylko zadawać pytań, gdzie od czasu do czasu znikają ich pobratymcy. Jest to cena życia za drutami, które chronią, bronią i dają poczucie bezpieczeństwa. Ale też i nie pozwalają wykroczyć poza przydzielony odgórnie teren.
Skaczcie, króliki, skaczcie!
Prof. dr hab. Michał Błażejewski
Niniejsza książka powstała na gruncie moich zainteresowań związanych z komunikacją internetową, językiem używanym w Sieci oraz relacjami społecznymi w cyberprzestrzeni. Publikacja ma charakter interdyscyplinarny, podobnie jak sam przedmiot badań. Łączy w sobie elementy wiedzy głównie z takich dziedzin, jak komunikowanie społeczne i językoznawstwo. Jednak niektóre fragmenty odnoszą się również do innych dyscyplin naukowych, wśród których dominującą rolę pełnią: kulturoznawstwo, socjologia, psychologia i marketing.
Internet jest medium, które nie daje się sklasyfikować jako przedmiot badań jednej tylko dziedziny nauki. Współcześnie pojmowana humanistyka nie może pozostać obojętna na zmiany zachodzące pod wpływem postępującej technologizacji życia. Próbując w naukowy sposób opisać te zmiany, ich wpływ na język oraz sposób porozumiewania się ludzi, musi zarazem czerpać z wiedzy i dorobku naukowców o różnych zainteresowaniach i polach badawczych.
Podejmuję próbę określenia charakteru komunikacji i relacji międzyludzkich zachodzących w internecie, opierając się głównie na przykładach zaczerpniętych z mediów społecznościowych, czyli serwisów, wokół których skupiają się e-społeczności.
Rozdział I ma charakter wprowadzający. Opisuje tradycyjne pojęcia komunikowania, przynosząc jednocześnie charakterystykę elementów składowych aktu komunikacji. Te informacje wraz z wybranymi modelami komunikacji stanowią podstawę dla rozważań prowadzonych w rozdziale II, który dotyka już bezpośrednio kwestii komunikowania w internecie. W tym miejscu przedstawiona została autorska propozycja modelu komunikacji w Sieci oraz opisano najważniejsze cechy porozumiewania się internautów w cyberprzestrzeni. Rozdział III przynosi rozważania na temat sposobu używania języka w internecie, a także opisuje nowe formy wyrażania myśli, które wytworzyło to medium. Moim zamiarem jest uchwycenie różnic pomiędzy używaniem języka w rzeczywistości i w Sieci. Na konkretnych przykładach wskazuję internetowe gwary i socjolekty, a także opisuję charakterystyczną dla języka cyberprzestrzeni formę ekspresji, czyli emotikony. Rozdział IV podejmuje próbę zdefiniowania społeczności internetowych, dzieli je na rodzaje, wskazuje i opisuje główne kanały komunikowania wykorzystywane przez członków e-społeczności oraz przynosi charakterystykę użytkowników skupionych wokół serwisu BiblioNETka. Rozdział ten zawiera również rozważania na temat tego, jak media społecznościowe wykorzystywane są do celów komunikacji marketingowej. Pokazuje, w jaki sposób firmy wykorzystują social media, które nie zostały przeznaczone do celów komercyjnych. Jest to ciekawe z punktu widzenia humanistyki, ponieważ taka wiedza uświadamia internautom fakt, że są wobec nich stosowane mechanizmy marketingowej psychomanipulacji i perswazji ze strony producentów. Nie omija to nawet polonistów, zazwyczaj świadomych utylitarnych sposobów użycia języka, którzy nie mają jednak z reguły pojęcia, że korzystając na przykład z serwisu zrzeszającego miłośników literatury, mogą stać się ofiarami marketingu szeptanego. Rozdział V traktuje o najbardziej charakterystycznych cechach social mediów oraz przynosi propozycję ogłoszenia Wikipedii mikromodelem internetu. Pracę wieńczy suplement zawierający zestawienie najpopularniejszych serwisów społecznościowych na świecie i w Polsce. Zestawienie takie uzupełnia rozdział IV o praktyczną wiedzę na temat przestrzeni internetowych, intensywnie eksploatowanych przez rodzimych internautów.
Przy pisaniu niniejszej publikacji wykorzystywałem źródła tradycyjne, takie jak książki i periodyki drukowane, lecz również źródła internetowe, które z racji podejmowanej tematyki okazały się niezwykle pomocne. W tym miejscu warto dodać, że korzystałem również z encyklopedii Wikipedia, której wiarygodność niekiedy podawana jest w wątpliwość. Usprawiedliwieniem może być fakt, że wyżej wymienione źródło stanowi skarbnicę wiedzy w zakresie nowych technologii i wielu informacji w niej zawartych nie znajdzie się w publikacjach książkowych. Dodatkowym faktem przemawiającym za powoływaniem się na wiedzę zbiorową zawartą w Wikipedii jest to, że jako autor pracy biegle poruszam się w środowisku nowych technologii i potrafię zweryfikować zawarte w encyklopedii informacje.
Termin „komunikacja” ma szeroki zakres znaczeniowy i odnoszony jest do charakteryzowania różnych typów ludzkiej aktywności, którą można przypisać działaniom językowym oraz pozajęzykowym. Samo komunikowanie definiuje się na ogół jako proces przekazywania informacji, myśli lub opinii z centrum (nazywanego źródłem bądź nadawcą) do odbiorcy posiadającego zdolność przyjęcia adresowanych do niego treści. Inaczej mówiąc, komunikowanie to zawiadamianie, porozumiewanie się, które definiowane etymologicznie oznacza łączność, rozmowę.
Pojęcie „komunikowanie” pochodzi od łacińskiego czasownika communico, communicare (uczynić wspólnym, połączyć, udzielić komuś wiadomości, naradzać się) i rzeczownika communio (wspólność, poczucie łączności) [1]. Termin ten dopiero w XVI wieku, wraz z upowszechnieniem się języków nowożytnych, stał się równorzędny znaczeniu: „transmisja, przekaz”. Do tego czasu funkcjonował jako „komunia, uczestnictwo, dzielenie się”. Współcześnie używane słowo „komunikowanie” jest kalką z języka angielskiego (communication).
Badacze podejmujący tematykę komunikacji na przestrzeni lat stworzyli setki definicji terminu „komunikowanie”. Tomasz Goban-Klas w swojej książce Media i komunikowanie masowe dokonuje przeglądu najbardziej charakterystycznych z punktu widzenia semantyki określeń tego przedmiotu. Wydaje się uzasadnione przytoczenie w tym miejscu najważniejszych dla niniejszej pracy definicji pojawiających się w zestawieniu Goban-Klasa [2]. Mają one bowiem stanowić punkt wyjścia do określenia istoty i charakteru komunikacji internetowej, a w szczególności sposobów komunikowania między członkami sieciowych społeczności.
Najpowszechniejsze wśród badaczy jest rozumienie komunikowania jako transmisji. Według Arona Ayera komunikowanie to przekazywanie informacji w bardzo szerokim znaczeniu tego terminu[3]. Bernard Berelson i Gary Stein za komunikowanie uważają przekazywanie informacji, idei, emocji, umiejętności etc. Według nich to właśnie akt lub proces transmisji jest zazwyczaj nazywany komunikowaniem[4]. Możemy się spotkać również z innymi definicjami: komunikowanie to określenie wszystkich sposobów, którymi ludzie oddziaływają na siebie[5], proces, który łączy nieciągłe części naszego żyjącego otoczenia[6], tworzenie społecznej całości z jednostek przy użyciu języka lub znaków[7], społeczna interakcja za pomocą symboli[8].
Powyższe określenia ułatwiają szersze spojrzenie na istotę komunikacji i pozwalają uchwycić wielowarstwowość oraz interdyscyplinarność tego zagadnienia. Powstają oczywiście próby stworzenia definicji uniwersalnej i taką właśnie, autorstwa Bogusławy Dobek-Ostrowskiej, przytaczam poniżej:
Komunikowanie jest procesem porozumiewania się jednostek, grup lub instytucji. Jego celem jest wymiana myśli, dzielenie się wiedzą, informacjami i ideami. Proces ten odbywa się na różnych poziomach, przy użyciu zróżnicowanych środków i wywołuje określone skutki [9].
Do pełnej realizacji aktu komunikacyjnego potrzebne są niezbędne elementy, takie jak: kontekst (czyli warunki, w jakich przebiega komunikacja), uczestnicy (nadawca i odbiorca), komunikat (czyli zakodowane myśli, uczucia, emocje), kanał (droga, którą pokonuje komunikat od nadawcy do odbiorcy) oraz sprzężenie zwrotne (czyli reakcja odbiorcy na komunikat).
Dominującym, a zarazem najprostszym modelem komunikacji jest model komunikowania jako transmisji:
NADAWCA → PRZEKAZ → ODBIORCA
Stanowi on podstawę do tworzenia innych, bardziej rozbudowanych modeli komunikowania, między innymi modelu sprzężenia zwrotnego autorstwa Melvina Defleura. Schemat Defleura stanowił bazę konstrukcyjną dla mojej propozycji modelu komunikowania w internecie (rozdział II, s. 32), dlatego też wypada go w tym miejscu zaprezentować:
NADAWCA → PRZEKAZ → ODBIORCA ODBIORCA ← PRZEKAZ ← NADAWCA
W modelu tym mamy do czynienia z dwoma ciągami komunikacyjnymi o przeciwnych kierunkach. Między nadawcą a odbiorcą dochodzi do sprzężenia zwrotnego, interlokutorzy zamieniają się rolami. Nadawca staje się odbiorcą, odbiorca nadawcą.
1. Szczeble komunikowania Źródło: D. McQuail, Mass Communication Theory: An Introduction, London 1994.
Komunikowanie może przebiegać na różnych poziomach. Denis McQuail w swojej książce Mass Communication Theory[10] wyróżnia 6 szczebli komunikowania: intrapersonalne, interpersonalne, grupowe, międzygrupowe, instytucjonalne oraz masowe.
Niniejsza książka będzie poruszać tematy związane głównie z dwoma piętrami aktów komunikowania powyższej piramidy tj. z komunikowaniem interpersonalnym oraz masowym, dlatego tylko te dwa rodzaje zostaną w skrócie omówione.
Komunikowanie interpersonalne to, najprościej mówiąc, rozmowa dwojga ludzi. W. Głodowski definiuje ten typ jako proces przekazywania i odbierania informacji między dwiema osobami lub pomiędzy małą grupą osób, wywołujący określone skutki i rodzaje sprzężeń zwrotnych[11]. Komunikowanie międzyosobowe jest podstawowym i najprostszym sposobem porozumiewania się ludzi w społeczeństwie. Może mieć ono charakter bezpośredni lub pośredni.
O komunikowaniu interpersonalnym bezpośrednim możemy mówić, kiedy rozmówcy mają ze sobą bezpośrednią styczność, rozmawiają „twarzą w twarz” i wchodzą w interakcje. Istotą tego typu komunikowania jest natychmiastowe sprzężenie zwrotne, wyrażane w sposób werbalny lub niewerbalny. Bardzo ważną cechą komunikowania interpersonalnego jest dialogiczność. Interlokutorzy, wymieniając się rolami nadawcy i odbiorcy, pozostają w ciągłym kontakcie. Nawet jeżeli jeden z rozmówców w procesie komunikacji nie używa języka (nic nie mówi), to cały czas aktywny jest obszar złożony z elementów komunikowania niewerbalnego, takich jak na przykład mowa ciała czy mimika twarzy [12].
Komunikowanie interpersonalne pośrednie (zwane również medialnym) jest typem komunikowania, gdzie w wymianie informacji między rozmówcami pośredniczy jakieś medium. Może nim być na przykład telefon lub sieć informatyczna. Interlokutorzy nie mają ze sobą bezpośredniego kontaktu fizycznego, nie ma wymogu synchroniczności relacji ani bezpośredniego sprzężenia zwrotnego. Ten typ komunikowania jest przedmiotem rozważań w rozdziale II, traktującym o komunikacji internetowej.
Komunikowanie masowe to proces przesyłania komunikatu od nadawcy medialnego (tak zwanego masowego komunikatora) do publiczności środków masowego przekazu za pośrednictwem mass mediów [13]. Ten typ komunikowania ma charakter asynchroniczny oraz impersonalny (nie ma bezpośredniego kontaktu pomiędzy nadawcą a odbiorcą oraz są oni dla siebie anonimowi). W proces komunikacji zaangażowane są tylko dwa zmysły: wzrok oraz słuch. Ważna cecha komunikowania masowego to istnienie pośrednika pomiędzy nadawcą a odbiorcą. Pośrednikiem tym jest najczęściej zespół ludzi, którzy zawodowo zajmują się cenzorowaniem informacji, na przykład zespół redakcyjny dziennika telewizyjnego. W wydaniu pojawiają się tylko te wiadomości, które cenzorzy uznają za najważniejsze i najatrakcyjniejsze. Dodatkowo z każdego wydarzenia wybierana jest część, nie zobaczymy na przykład całej transmisji z konferencji prasowej, a jedynie te fragmenty, jakie przedostaną się przez cenzorską sieć i będą dopuszczone do percepcji odbiorcy. Pośrednik, filtrując informacje, sam staje się nadawcą. Tak samo jest w przypadku prasy czy radia. Pewnym odstępstwem od takiego stanu rzeczy jest proces komunikowania masowego, który możemy zaobserwować w niektórych miejscach w internecie, o czym będzie mowa w następnych rozdziałach.
Podstawowym narzędziem komunikowania werbalnego jest język. Za jego pośrednictwem ludzie mogą wymieniać myśli i porozumiewać się. Oczywiście, zakładając, że rozmówcy posługują się językiem, którym w porównywalnym stopniu operują. Istnieją dwie formy komunikowania werbalnego: ustna oraz pisana.
Według Charlesa Fillmora komunikacja ustna, a dokładniej konwersacja „twarzą w twarz” jest podstawową formą użycia języka, wszystkie inne mogą być jedynie opisywane jako odstępstwa od tej podstawy [14]. Ma ona tę przewagę nad komunikacją pisemną, że wspomaga się elementami komunikowania niewerbalnego, co ułatwia i wypełnia przekaz. Dodatkowo rozmówcy mają szansę natychmiastowego reagowania na komunikat, dochodzi do sprzężenia zwrotnego.
Komunikowanie pisemne stosowane jest na wszystkich poziomach porozumiewania się ludzi, od interpersonalnego po masowe. Może przybrać postać listu do kolegi czy artykułu zamieszczonego w gazecie. Komunikowanie pisemne znacznie częściej niż ustne ma charakter formalny. Tylko w tej formie występują wszystkie oficjalne pisma i znaczna część przekazów masowych (prasa, internet). Niewątpliwe zalety pisanej formy komunikowania to jej trwałość oraz możliwość dobrze przemyślanego, bardziej precyzyjnego operowania słowem. Używanie właśnie tej formy jest najbardziej powszechne w środowisku internetowym oraz jest praktycznie jedynym (nie licząc serwisów, które stanowią platformę wymiany plików multimedialnych) sposobem porozumiewania się członków społeczności internetowych, o czym mowa w kolejnych rozdziałach.