Koniec ruskiego miru? - Piotr Skwieciński - ebook

Koniec ruskiego miru? ebook

Piotr Skwieciński

0,0

Opis

Opowieść o rosyjskiej agresji, jej korzeniach oraz wpływie dawnych idei na współczesność.

Zrozumienie ideologicznych przyczyn rosyjskiej inwazji na Ukrainę oraz historycznego, mitologicznego i emocjonalnego podglebia, z której wynurzyła się na nowo upiorna maszyna rosyjskiego imperializmu – oto zadanie, które stawia przed sobą autor książki Koniec ruskiego miru? Piotr Skwieciński – dyplomata, publicysta i wieloletni korespondent w Moskwie. Dlaczego społeczeństwo rosyjskie popiera tę wojnę? Dlaczego nie robią na nim wrażenia zbrodnie dokonane w ich imieniu? Czy historycznych paraleli należy szukać w czasach Iwana Groźnego, carów-autokratów, epoce komunizmu – czy wszędzie naraz? Książka Skwiecińskiego pomaga przemyśleć te pytania, dostarczając przy tym wielu nieoczywistych obserwacji i wniosków z perspektywy człowieka, który poznał Rosję od podszewki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 278

Rok wydania: 2022

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



„Ży­cie co­dzienne idei”
Tom 16
ko­mi­tet na­ukowy
dr Da­riusz Kar­ło­wicz (prze­wod­ni­czący), dr hab. Ma­rek A. Ci­chocki, dr hab. Da­riusz Ga­win
re­dak­tor pro­wa­dzący
Mi­ko­łaj Mar­czak
re­dak­cja ję­zy­kowa i ko­rekta składu
Da­riusz Go­doś
opra­co­wa­nie in­deksu
We­ro­nika Ma­cie­jew­ska
współ­praca re­dak­cyjna
Jo­anna Pa­cio­rek (dy­rek­tor), Marta Bro­niew­ska, Na­ta­lia Chru­ścicka, Mał­go­rzata Czaj­kow­ska, Ka­ro­lina Dą­brow­ska, Ka­rol Gra­bias, dr To­masz Her­bich, Bar­tło­miej Ka­bat, Mo­nika Ma­dej-Wój­cik, Al­bert Ma­zu­rek, Hanna No­wak, Mo­nika Ple­skot, Mi­ko­łaj Raj­kow­ski, Iza­bela Sta­wicka, Mi­chał Stra­chow­ski, Da­niel War­dziń­ski, dr Ma­ciej Wil­ma­no­wicz, Olga Ża­ko­wicz
pro­jekt gra­ficzny
Ma­ciej Ma­słow­ski
skład i ła­ma­nie
Ka­ta­rzyna So­lecka
ob­raz na okładce
„Krym­ski mo­tyw” 2014 Ja­ro­sław Mo­dze­lew­ski
pro­jekt okładki
Mi­chał Stra­chow­ski, Da­riusz Kar­ło­wicz
Co­py­ri­ght © Piotr Skwie­ciń­ski Co­py­ri­ght
Co­py­ri­ght © Fun­da­cja Świę­tego Mi­ko­łaja
ISBN 978-83-67065-31-3
Wy­da­nie I
wy­dawca
Fun­da­cja Świę­tego Mi­ko­łaja, Re­dak­cja „Teo­lo­gii Po­li­tycz­nej” ad­res ko­re­spon­den­cyjny: ul. Ko­szy­kowa 24/7, 00-553 War­szawa e-mail: re­dak­cja@teo­lo­gia­po­li­tyczna.plwww.teo­lo­gia­po­li­tyczna.pl
.

Teo­lo­gia Po­li­tyczna ist­nieje i roz­wija swoją dzia­łal­ność dzięki wspar­ciu życz­li­wych osób, któ­rym skła­damy ser­deczne po­dzię­ko­wa­nia.

Ho­no­ro­wymi dar­czyń­camiksiążki „Ko­niec ru­skiego miru? O ide­owych źró­dłach ro­syj­skiej agre­sji” zo­stali: Pan Ra­fał Ka­nia oraz Dar­czyńca, który chce po­zo­stać ano­ni­mowy. Współ­wy­daw­cami tego tomu zo­stali:

ks. prof. Ar­tur Alek­sie­juk, Agata Lu­bo­choń­ska-Anu­siak i Bar­tosz Anu­siak, ks. dr hab. Prze­my­sław Ar­te­miuk, Raj­mund Ba­ce­wicz, Emi­lia i To­masz Ba­dur­ko­wie, Mag­da­lena Ba­jer, Er­win Ba­ka­larz, Mi­chał Bal­ce­rzak, An­toni Bań­kow­ski, Ma­ria Klo­now­ska-Ba­ra­now­ska i An­drzej Ba­ra­now­ski, Be­ata Mro­zow­ska-Bart­kie­wicz i Ja­ro­sław Bart­kie­wicz, Ro­bert Ba­sa­łaj, Ro­bert Bart­kie­wicz, Anna Ba­te­ro­wicz, Ar­tur i Ma­ria Ba­za­ko­wie, To­masz Be­rent, Ka­ta­rzyna i Ro­bert Bit­ne­ro­wie, Ro­bert Bog­dań­ski, An­drzej Bo­gu­sław­ski, Jo­anna i Mi­chał Bo­jań­czy­ko­wie, Ry­szard Bojke, Ewa Bo­ki­niec, prof. Wło­dzi­mierz Bo­lecki, Jan Bon­dyra, Je­rzy Bor­kow­ski, ks. Je­rzy Bo­ro­wiec, Jo­lanta Bort­kie­wicz, Anna Bo­rzew­ska-Racka, Adam Boy­kow, Krzysz­tof Bo­żym, Piotr Brze­zicki, Pa­tryk Brzo­zow­ski, Agata Bu­ch­holtz, Woj­ciech Buch­ner, Marta Bu­rek, Krzysz­tof By­stram, An­drzej Ce­hak, Do­mi­nik Cha­chel­ski, Ser­giusz Chą­dzyń­ski, Iza­bela Choj­nacka, Pau­lina i Piotr Choł­do­wie, Bo­gu­miła Ci­choń­ska, Agata i Mi­chał Cier­koń­scy, Mi­chał Cie­sielka, Róża i Je­rzy Cie­śliń­scy, Da­riusz Ci­sło, Ja­ro­sław Cy­mer­man, Mał­go­rzata Czaj­kow­ska, Ewa Czar­necka, Adam Cze­pie­lik, Ro­bert Czer­nisz, Grze­gorz Czuba, Anna Czyż­kow­ska, Jo­lanta Da­niew­ska, Do­rota i Piotr Dar­dziń­scy, Woj­ciech Sława Dar­kie­wicz, Ilona Dar­mach, Ur­szula i Da­riusz Dą­brow­scy, Da­riusz Deka, prof. Do­brochna Dem­biń­ska-Siury, Piotr De­rej­czyk, Da­nuta i Krzysz­tof Do­ma­reccy, Jan Don­da­jew­ski, Do­mi­nika i Krzysz­tof Dry­sio­wie, Wal­de­mar Du­dek, ks. bp. An­toni Dy­dycz, Se­ba­stian Dym­ski, Pa­weł Dzie­kań­ski, Róża i Mar­cin Dzie­kie­wi­czo­wie, Krzysz­tof Dzie­wit, Ja­cek Eber­tow­ski, Da­nuta i Krzysz­tof Eb­ne­ro­wie, Ja­dwiga i Mar­cin Emi­le­wi­czo­wie, Mał­go­rzata Fen­gler, Prze­my­sław Fen­rych, Ka­ta­rzyna Gór­ska-Fin­gas i Bar­tosz Fin­gas, Anna i An­drzej Fi­ster-Stoga, Mał­go­rzata Flis, Ra­do­sław Ga­dzi­now­ski, Krzysz­tof Ga­leja, Anna Gar­do­liń­ska, prof. Mag­da­lena i prof Da­riusz Ga­wi­no­wie, Ja­nusz Gaw­lina, Ra­fał Gaw­li­kow­ski, Krzysz­tof Gie­rał­tow­ski, prof. Ma­ria Gin­towt-Jan­ko­wicz, Adam Gniaz­dow­ski, Pa­weł Gniaz­dow­ski, Ewa Go­lec-No­wicka, Jo­anna Go­recka-Ka­lita, Iwo Go­ryca, Da­riusz Góra, An­drzej Górka, Ro­man Gra­czyk, Piotr Grauer, Je­rzy Grela, Mi­chał Gron­kie­wicz, Jo­lanta Do­mań­ska-Gruszka i Mi­ro­sław Gruszka, Ry­szard Grzywna, Marta Gu­gała, Ce­cy­lia Gu­gul­ska, Ar­tur Gut, Mi­chał Ha­ake, Ka­ta­rzyna Hac­ken­berg, Mag­da­lena i Ma­ciej Haj­du­lo­wie, Le­onard Hof­f­mann, To­masz Ho­ru­bała, An­drzej Iwa­niuk, Ja­dwiga Ja­ku­bas-Prze­włocka, Ma­riusz Ja­ni­szew­ski, Ja­nina Jan­kow­ska, Adam Jan­kow­ski, To­masz Ja­noś, Agata Ja­ros, Zbi­gniew Ja­sio­łek, Be­ata Ja­strzęb­ska-Gaw­ron, Prze­my­sław Jaś­kie­wicz, Ma­ciej Je­sion­kie­wicz, Mi­chał Je­żew­ski, Ro­man Ję­drzej­czyk, Ce­zar Ję­dry­sko, Le­szek Jur­dziak, Lu­dwik Ju­rek, Ro­man Kacz­ma­rek, Woj­ciech Ka­czor, Zbi­gniew Ka­dłu­bek, Łu­kasz Ka­miń­ski, Ra­fał Ka­nia, Edwin Ka­niuk, Piotr Ka­pela, Zo­fia Kar­ło­wicz, Ewa i Da­riusz Kar­ło­wi­czo­wie, An­drzej Kar­piń­ski, Anna i Ma­rek Ką­dziel­scy, Ka­ta­rzyna Kępa, Syl­wia i Ser­giusz Kie­ru­ze­lo­wie, Ge­rard Kil­roy, An­drzej Kla­mut , Ma­rek Klusz­czyń­ski, San­dra i Krzysz­tof Kni­gaw­ko­wie, Je­rzy Kno­pik, Je­rzy Ko­la­rzow­ski, To­masz Ko­ła­kow­ski, Ma­ria Ko­łek, Grze­gorz Ko­ło­dziej, Ma­rek Ko­ło­sow­ski, Alina Ko­ma­radzka, Wal­de­mar Kop­ciuch, Bar­bara i Ja­kub Ko­per, Ma­ciej Ko­py­ciń­ski, Ma­rek Kor­czyń­ski, Mag­da­lena i Mi­chał Kos­sa­kow­scy, Ma­ciej Ko­strzewa, Krzysz­tof Ko­ściel­niak, Adam Ko­wal­czyk, Edyta Ko­wal­czyk-Bo­roń, Ju­styna i Pa­weł Ko­wa­lo­wie, Gra­żyna i Piotr Ko­wal­scy, Ma­ciej Ko­za­kie­wicz, An­drzej Ko­zicki, Jo­anna Ko­zioł, Woj­ciech Ko­zio­row­ski, Ewa Ko­złow­ska, Kon­rad Ko­złow­ski, Ja­nusz Król, ks. prof. Ja­nusz Kró­li­kow­ski, Ma­ciej Kru­pacz, Ka­mil Kru­szew­ski, Ma­te­usz Krzą­kała, Ma­ciej Ku­bicki, Mi­chał Kuc, Mał­go­rzata Ku­jawa, Ra­fał Kuks, Ma­ciej Ku­li­kow­ski, Mał­go­rzata i Da­mian Ku­li­szo­wie, Mi­chał Ku­lisz, Ma­rek Ku­necki, Da­riusz Ku­piecki, Piotr Kup­nicki, Bo­gu­sława Ku­pry­jan­czyk Cy­bis, Jo­anna Ku­rasz, An­drzej Ku­raś, Adam Kwa­śniew­ski, Anna Kwiat­kow­ska, Fi­lip Kwiat­kow­ski, Mi­ko­łaj Kwiat­kow­ski, Ra­fał Langda, Woj­ciech Lan­ger, An­drzej La­skow­ski, Mo­nica Geo­r­gii-Las­sak i Franz Las­sak, Adam Lausch-Ho­łu­bo­wicz, prof. Ry­szard Le­gutko, An­drzej Le­siak, Adam Le­wan­dow­ski, Mar­cin Le­wan­dow­ski, Da­riusz Le­wan­dow­ski, Ewa Mal­czew­ska-Lis i Ja­kub Lis, Mi­chał Li­zak, Grze­gorz Li­zu­rej, Adam Loba, Wi­told J. Lu­ka­szew­ski, prof. Anna Łabno, Ja­cek Łan­gow­ski, Wie­sław Ła­tała, Bo­gna Łoś, Hen­ryk Mach, To­masz i Niamh Ma­chu­ro­wie, Anna i Pa­weł Ma­ciu­kie­wi­czo­wie, Agnieszka Ma­dej, Sła­wo­mir Ma­gala, Be­ata i To­masz Ma­ja­ko­wie, Da­riusz Ma­kać, Ka­ta­rzyna Ma­kówka, Elż­bieta Ma­licka, Szy­mon Ma­łecki, Ma­ciej Ma­ni­kow­ski, Ma­ria i Mi­ko­łaj Mar­cza­ko­wie, Se­we­ryn Ma­rek, Zgro­ma­dze­nie Księży Ma­ria­nów, Jo­anna Żak-Mar­kie­wicz i Zbi­gniew Mar­kie­wicz, Alek­san­dra i Ignacy Ma­sno­wie, Piotr Mat­czak, ks. Wal­de­mar Ma­tu­siak SChr, Mi­chał Ma­zur, Pa­weł Ma­zur, Jan Me­lon, Mar­cin Mel­zacki, Kry­styna Mia­dziołko, Łu­kasz Mi­chal­ski, Adam Mich­czyń­ski, Ur­szula Mier­nik, Ja­nusz Mi­ko­łaj­czyk, Pa­weł Mi­ko­łaj­czyk, Wie­sław Mil­czar­czyk, To­masz Mi­łek, Ja­ro­sław Mo­dze­lew­ski, Gra­żyna Mo­zol, Zo­fia Na­chiło-Mor­biato, Ma­rek Na­dol­ski, Agnieszka No­gal, Woj­ciech No­wak, Ma­ciej No­wa­kow­ski, Piotr No­wicki, To­masz Ociepka, Pa­tryk Oiryś, Lu­iza i Ra­do­sław Okle­siń­scy, Mi­chał Olecki, Ma­rina i Ma­ciej Olej­ni­ko­wie, Ze­non Ole­wicz, Prze­my­sław Osiak, Je­rzy Osiń­ski, Ma­rek Osta­fiń­ski, Ija i Woj­ciech Ostrow­scy, Fran­ci­szek Pa­cio­rek, Ry­szard Pa­cio­rek, Jo­anna i Ja­kub Pa­cior­ko­wie, Agnieszka Pa­cuła, Mi­ro­sław Pa­czo­cha, Ra­fał Pa­li­woda, ks. prof. Ta­de­usz Pa­nuś, Ewa i Ja­ro­sław Pa­ra­dow­scy, Ar­ka­diusz Pa­siuk, Wal­de­mar Paw­łow­ski, Ma­ria Pe­isert, Ro­bert Pe­le­wicz, Ewa Per­ska­wiec, Woj­ciech Pia­secki, Szy­mon Pią­tek, Bar­bara Pie­chow­ska, Fi­lip Pie­strze­nie­wicz, Piotr Pie­tryga, Ma­ria Pie­trzak, Jan Pięta, Mag­da­lena Pin­kal­ska, Krzysz­tof Pio­trow­ski, prof. Hen­ryk Pod­biel­ski, Pa­tryk Po­goda, Ka­mil Po­li­kow­ski, An­toni Po­niń­ski, Grze­gorz Po­stek, Lech Po­wi­chrow­ski, Mi­chał Prze­per­ski, Bar­bara i Ro­mu­ald Przy­by­ło­wie, Pa­weł Przy­cho­dzeń, Elż­bieta i Grze­gorz Ra­taj­cza­ko­wie, Mał­go­rzata Rawa, Pau­lina i Ad­rian Rec, Piotr Re­mi­szew­ski, Sła­wo­mir Ro­gow­ski, To­masz Ro­mań­czyk, prof. Zo­fia Ro­siń­ska-Zie­liń­ska, Kry­styna Ro­żek-Le­siak, Ma­te­usz Ró­żań­ski, Lu­cyna Ru­sak, Woj­ciech Ru­si­nek, Agata Rut­kow­ska, Iza­bela Rut­kow­ska, Do­rota i Grze­gorz Rzeź­ni­ko­wie, Ewa i Mi­chał Rży­sko­wie, Pa­weł Sa­dłow­ski, Bar­bara i Jan Sa­dow­scy, Mo­nika i Je­rzy Sa­ga­no­wie, Ma­ria Sa­lij, Ta­de­usz Sa­lij, Ma­riusz Sar­kan, Ro­man Sawka, Mi­chal Si­cia­rek, Krzysz­tof Sie­mień­ski, ks. Ta­de­usz Siewko, Da­nuta Prył-Sil­ska i Ja­cek Sil­ski, Mag­da­lena Si­mon-Bła­że­wicz, Ja­cek Siń­ski, Mo­nika Sko­czy­las-Sroka, Krzysz­tof Skow­ron, Mar­cin Sła­weta, Mi­ro­sław Sła­wiń­ski, Anna Słota-Ci­chocka, Mo­nika i Woj­ciech Smo­la­ko­wie, Da­niel So­bie­siak, Gra­żyna Hal­kie­wicz-So­jak i Sła­wo­mir So­jak, Piotr Soł­ty­siak, Sła­wo­mir Sta­cho­wicz, Ja­cek Sta­nia­szek, Kinga Ja­rocka-Sta­ni­szew­ska i Piotr Sta­ni­szew­ski, Ka­sper Sta­ru­żyk, ks. Ja­cek Sta­wik, Piotr Sta­wiń­ski, prof. Zbi­gniew Staw­row­ski, To­masz Ste­fa­nek, Mar­cin Ste­fa­niuk, Bo­żena i Krzysz­tof Ste­fan­ko­wie, An­drzej Stę­pień, Bar­bara Stry­char­czyk, Mi­ro­sława Stry­jek, Bar­bara Su­cho­row­ska-Wło­dar­czyk, Agata Su­piń­ska, Ur­szula i Woj­ciech Swa­ko­nio­wie, Mar­cin Sy­chow­ski, Ro­bert Sza­le­wicz-Sza­le­gie­jew, Ta­de­usz Sza­wiel, Kon­rad Szcze­biot, Do­mi­nik Szczę­sny-Ko­sta­necki, Anita i Mi­chał Szczu­row­scy, Anna Sze­liga, Na­ta­lia i Emil Szer­sze­nio­wie, Mo­nika Szew­czuk-Bo­gu­sław­ska, Mag­da­lena Szew­czyk , Krzysz­tof Sze­wior, Piotr Szla­gow­ski, To­masz Szo­cik, Ma­ria Szo­ło­micka-Ger­licz, To­masz Szopa, Ta­de­usz Szwa­chła, Ju­styna Szy­mani, Iwona i Kon­rad Szy­mań­scy, Agnieszka Szym­czyk, Ce­za­riusz Ści­siń­ski, Ma­ria i Ma­te­usz Śro­do­nio­wie, Je­rzy Świąt­kie­wicz, Ro­man Świąt­kow­ski, Anna Ta­la­row­ska, Adam Ta­la­row­ski, Ro­bert Tar­nacki, Do­rota i Kon­rad Tar­no­pol­scy, Ma­rek Teu­erle, Te­resa Ka­milla Thiel-Or­nass, Be­ata Tim, o. Ro­man To­ma­nek OMI, Woj­ciech Tom­czyk, Se­we­ryn Tota, Mał­go­rzata Łu­ka­sie­wicz-Tra­czyń­ska i Krzysz­tof Tra­czyń­ski, Ma­riusz Trę­bicki, Ta­mara Tro­ja­now­ska, Iwona Trza­ska, Łu­kasz Tur­kow­ski, Piotr Two­rek, Adam Ty­chow­ski, Mag­da­lena i Pa­weł Ukiel­scy, Agnieszka Uklań­ska, Hanna Urbań­ska, Ur­szula i An­drzej Wa­cław­czy­ko­wie, Hen­ryk Wa­cła­wik, Alek­san­der Wal­don, Elż­bieta i Jan Wa­lew­scy, Piotr Wa­rych, Ro­bert Waw­rzeń, Iza­bela Waw­rzyń­ska, bp Ar­tur Ważny, Da­riusz We­gner­ski, Bar­tosz We­so­łow­ski, Pa­weł Wę­dry­chow­ski, Ka­ta­rzyna Wę­grzyn, Ire­ne­usz Wę­grzy­no­wicz, Woj­ciech Wi­dłak, Bo­gu­sław Wie­czo­rek, Krzysz­tof Wie­lecki, Ewa i Ra­fał Wierz­cho­sław­scy, Ka­ro­lina Wi­gura-Ku­isz, Ma­ria Wil­czek, Anna Wi­liń­ska, Elż­bieta i Bog­dan Wi­śniew­scy, Lu­cjan Wło­dar­czyk, Elż­bieta Wło­stow­ska, Da­wid Woj­cie­szek, Ma­ria Wojt­czak, Ma­ria i Woj­ciech Wosz­czyń­scy, Mag­da­lena Wój­cik, Mo­nika Ma­dej-Wój­cik i Ma­riusz Wój­cik, Do­mi­nik Wrze­sień, Ro­man Wy­bor­ski, Wanda Wy­dżga-Rak, Wi­told Wy­glen­dow­ski, Zbi­gniew Za­grodzki, Ewa Za­jąc, Ma­rek Za­ją­kała, Alek­san­der Za­lew­ski, prof. Krzysz­tof Za­nussi, Grze­gorz Za­rzeczny, Dyzma Za­wadzki, Do­rota i To­masz Zdzieb­kow­scy Sła­wo­mir Zą­bek, Mał­go­rzata i Ma­rek Zdro­jew­scy, Jan Zdzie­nicki, Marta Zie­liń­ska, Eli­giusz Ziół­kow­ski, Piotr Ziół­kow­ski, Piotr Zno­jek, Ja­cek Zy­ga­dło, Wi­told Żó­rań­ski oraz 31 Dar­czyń­ców, któ­rzy chcieli po­zo­stać ano­ni­mowi.

Wstęp

Ro­sja­nie od­ru­chowo wiążą [swoje] pro­blemy i cele po­li­tyczne z naj­waż­niej­szymi za­gad­nie­niami ludz­kiej eg­zy­sten­cji. Nie od­na­leź­liby żad­nego sensu w lo­sie wła­snego na­rodu, gdyby jed­no­cze­śnie nie od­kry­wał im on losu ca­łego świata. Bez żad­nej prze­sady można po­wie­dzieć, że Ro­sja­nie po­sia­dają do­prawdy naj­głęb­szą i wszech­ogar­nia­jącą na­ro­dową ideę – ideę zba­wie­nia ca­łej ludz­ko­ści.

Dziw­nie się to czyta w świe­cie po Bu­czy. Jesz­cze dziw­niej, gdy wie się, kto te słowa na­pi­sał.

Wal­ter Schu­bart był zna­nym nie­miec­kim fi­lo­zo­fem kul­tury i re­li­gii. Ochot­nik na fron­cie pierw­szej wojny, kil­ka­krot­nie od­zna­czony. Ofi­cer. Zu­peł­nie nie ko­mu­ni­sta ani w ogóle le­wi­co­wiec, ale zde­cy­do­wany prze­ciw­nik na­zi­zmu. Żo­naty z Ży­dówką, po doj­ściu do wła­dzy Hi­tlera wy­emi­gro­wał do ło­tew­skiej Rygi. I tu na­pi­sał swoje naj­bar­dziej znane dzieła, któ­rych więk­szość zwią­zana jest z Ro­sją i ro­syj­ską kul­turą. Schu­bart był głę­boko prze­ko­nany, że Ro­sja (oczy­wi­ście nie­ko­mu­ni­styczna) zbawi Eu­ropę.

Ro­sja, ta re­alna, tego nie do­ce­niła i Schu­barta nie zba­wiła. Po za­ję­ciu Ło­twy przez ZSRR zo­stał aresz­to­wany. I on, i jego żona zmarli w 1942 roku w ła­grach w Ka­zach­sta­nie.

A długo po śmierci i po upadku ko­mu­ni­zmu stał się Schu­bart bar­dzo po­pu­larny wśród ro­syj­skich na­cjo­na­li­stów. Czę­sto cy­tuje go na przy­kład ulu­biony fi­lo­zof pa­triar­chy Cy­ryla Sier­giej Pie­rie­wie­zen­cew. Czło­wiek, który uważa, że prze­zna­cze­niem Ro­sji było i jest utrzy­my­wa­nie świata w praw­dzie i ura­to­wa­nie go przed An­ty­chry­stem. Bo „przez ty­siąc lat Ro­sja jako sa­mo­dzielna cy­wi­li­za­cja przy­go­to­wy­wała się tylko do jed­nego, za to naj­waż­niej­szego czynu – do bi­twy z An­ty­chry­stem”. Przy czym „Ro­sja była go­towa na­wet sama zgi­nąć, ale oca­lić słuszną sprawę, i w ten spo­sób zy­skać zmar­twych­wsta­nie i wieczne zba­wie­nie. I w tym za­wiera się sens ist­nie­nia Ro­sji”. Dla­tego we­dług Pie­rie­wie­zen­cewa Ro­sja­nie to przede wszyst­kim nie na­ród, tylko „obrońcy Do­bra” i „bo­jow­nicy prze­ciw Świa­to­wemu Złu”. Idzie on tu w ślady XIX-wiecz­nego sło­wia­no­fila Kon­stan­tina Ak­sa­kowa, we­dług któ­rego „na­ród ro­syj­ski to nie na­ród, to Ludz­kość; wy­daje się na­ro­dem dla­tego, że jest oto­czony zwy­kłymi na­ro­dami nie­ma­ją­cymi in­nego sensu niż wy­łącz­nie na­ro­dowy, i z tego po­wodu Ludz­kość [Ro­sjan] wy­daje się im być na­ro­do­wo­ścią”.

Pie­rie­wie­zen­cew, co na­tu­ralne, po­parł „ope­ra­cję spe­cjalną” prze­ciw Ukra­inie. Czy uznaje ją za tę opie­waną przez sie­bie ostat­nią bi­twę z An­ty­chry­stem – nie udało mi się usta­lić na pewno, z całą pew­no­ścią jed­nak nie uznałby ta­kiej in­ter­pre­ta­cji a priori za ab­sur­dalną.

I nie on je­den wśród Ro­sjan.

***

Pi­sząc książkę, którą trzy­mają Pań­stwo w ręku, chcia­łem zwró­cić uwagę na to, na co rzadko ostat­nio zwraca się uwagę – na głęb­sze pod­stawy, na źró­dła za­cho­wa­nia ro­syj­skiego te­raz. Na in­te­lek­tu­alne źró­dła Bu­czy.

Do­strze­gam je nie tylko tam i nie tylko te, o ja­kich do­tąd w Pol­sce przy tej oka­zji mó­wiono.

Ja­kie? Nie po­wiem w tym miej­scu – za­chę­cam do lek­tury ca­ło­ści. Zdra­dzę jed­nak, że ma to wiele wspól­nego z pewną ce­chą Ro­sjan, bę­dącą za­ra­zem ich prze­kleń­stwem, jaką jest nad­miar au­to­re­flek­sji i za­sta­na­wia­nia się nad sobą. Nie­gdy­siej­szy ro­syj­ski wi­ce­pre­mier (i bio­graf Jel­cyna) Al­fred Koch po­wie­dział o swo­ich ro­da­kach, że „tak się sobą za­chwy­cają, tak się do dziś upa­jają swoim ba­le­tem i swoją XIX-wieczną li­te­ra­turą, że już nie są w sta­nie zro­bić nic no­wego. I je­śli będą da­lej po­grą­żać się w mi­ło­ści do sa­mych sie­bie”, pro­wa­dzić nie­koń­czące się roz­mowy na te­mat szcze­gól­nej roli i szcze­gól­nej du­cho­wo­ści swo­jego na­rodu, to nie może się to skoń­czyć dla nich do­brze.

Zga­dzam się z Ko­chem i za­uwa­żam, jak bar­dzo au­to­de­struk­cyjna wo­bec sa­mych Ro­sjan jest ta ce­cha ro­syj­sko­ści. Po­dzie­lam też opi­nię XIX-wiecz­nego fi­lo­zofa i pi­sa­rza Wła­di­mira So­łow­jowa, któ­rego zda­niem gi­gan­tyczne i w ja­kiś spo­sób chore ro­syj­skie am­bi­cje roz­wi­kła­nia wę­złów hi­sto­rii ludz­ko­ści za­plą­ty­wały Ro­sjan co­raz bar­dziej i bar­dziej w nie­roz­wią­zy­wane sys­te­ma­tycz­nym wy­sił­kiem wła­sne re­alne pro­blemy. Do­strze­gam też, jak bar­dzo za­rzu­ce­nie tych am­bi­cji (wtedy, kiedy ma miej­sce) nisz­czy spój­ność Ro­sjan, po­zba­wia ich po­czu­cia sensu eg­zy­sten­cji i ni­hi­li­zuje – gdyż to one wła­śnie peł­nią funk­cję sprę­żyny, or­ga­ni­zu­ją­cej Ro­sja­ni­nowi jego we­wnętrzny świat. Ale za­ra­zem mu­szę po­wie­dzieć ja­sno – pa­ra­dok­sal­nie ten atry­but ro­syj­sko­ści, ja­kim jest zdol­ność nie tylko do udzie­la­nia in­nych od­po­wie­dzi na py­ta­nia, które za­daje so­bie reszta świata, ale rów­nież do sta­wia­nia py­tań zu­peł­nie in­nych – ta­kich, na które gdzie in­dziej nikt nie wpadł, bu­dzi moją cie­ka­wość i mimo wszystko sza­cu­nek.

***

„Ro­sja jest miej­scem, które pod­daje spraw­dzia­nowi każdą twoją de­cy­zję i wszystko, co wcze­śniej zro­bi­łeś; jest miej­scem, gdzie każdy wy­bór mię­dzy do­brem a złem jest nie­zwy­kle ważny, bo po­ka­zuje twoją naj­głęb­szą istotę” – pi­sze Pe­ter Po­me­rant­sev, długo miesz­ka­jący w Mo­skwie Bry­tyj­czyk, syn ro­syj­sko-ży­dow­skich dy­sy­den­tów, emi­gran­tów, au­tor jed­nej z naj­bar­dziej prze­ni­kli­wych kry­tycz­nych ana­liz tego kraju z epoki sprzed agre­sji na Ukra­inę.

Pi­sze rów­nież, że „gdy raz się tam [do Mo­skwy] przy­je­dzie, to już się tego mia­sta nie opusz­cza”.

Ma ra­cję.

***

Mam zbyt wy­so­kie mnie­ma­nie o Czy­tel­ni­kach, by wda­wać się tu w wy­ja­śnia­nie, że zro­zu­mieć coś – to nie zna­czy to coś uspra­wie­dli­wić. Wolę pod­kre­ślić, że dą­że­nie do zro­zu­mie­nia jest czymś dla in­te­li­gent­nego czło­wieka na­tu­ral­nym, że zro­zu­mie­nie – to dla niego jest cel sam w so­bie.

Cel sam w so­bie – ale nie tylko. Bo kiedy źró­deł cze­goś nie ro­zu­miemy, to ra­czej nie bę­dziemy wo­bec tego cze­goś sku­teczni.

Odejść od Pio­tra

Nie do­ce­niamy głę­bo­ko­ści nie tylko po­li­tycz­nego, ale przede wszyst­kim cy­wi­li­za­cyj­nego zwrotu, który obec­nie do­ko­nuje Ro­sja.

Za­zna­czam przy tym, że nie bę­dąc pro­ro­kiem, nie je­stem w sta­nie orzec, czy ów zwrot zdoła na­stą­pić na­prawdę, czy też sys­tem pu­ti­now­ski się za­wali, za­nim zo­sta­nie osią­gnięta, jak to okre­ślają Ro­sja­nie, „toczka nie­wo­zw­rata”, czyli li­nia, spoza któ­rej nie ma już od­wrotu. Można też wy­obra­zić so­bie sy­tu­ację, któ­rej szcze­rze lęka się wielu ro­syj­skich na­cjo­na­li­stów – że sys­tem, choć się nie za­wali, to de facto wróci do swej pier­wot­nej, ide­owo amor­ficz­nej po­staci, i żad­nej na­ro­do­wej re­wo­lu­cji nie bę­dzie.

Cy­to­wany we wstę­pie Sier­giej Pie­rie­wie­zen­cew la­men­tuje, że przez trzy­dzie­ści lat to rzą­dowe in­sty­tu­cje i me­dia upo­wszech­niały wśród Ro­sjan „za­chod­nie war­to­ści”, które te­raz niby się od­rzuca, tylko że w tych in­sty­tu­cjach i tych me­diach sie­dzą wciąż ci sami lu­dzie, i to jest za­ród klę­ski. Na­cjo­na­li­styczny pi­sarz Za­char Pri­le­pin hi­ste­ry­zuje w tym du­chu re­gu­lar­nie. Po­dob­nie czyni, choć w in­nym stylu, przy­wódca Cze­cze­nii Ram­zan Ka­dy­row oraz ezo­te­ryczny geo­po­li­tyk Alek­san­der Du­gin (który ską­d­inąd na­zwał mu­zuł­ma­nina Ka­dy­rowa „gło­sem ru­skiego miru”). I na­prawdę wielu, wielu in­nych. Po­wstaje silne wra­że­nie, że oto ko­te­rie, do­tąd gru­pu­jące się wo­kół sztan­da­rów ra­dy­kal­nego ro­syj­skiego im­pe­ria­li­zmu czy na­cjo­na­li­zmu (nie, nie su­ge­ruję tu, że wszy­scy ich uczest­nicy mo­ty­wo­wani są je­dy­nie wzglę­dami mer­kan­tyl­nymi, to jest znacz­nie bar­dziej zło­żone), wresz­cie zdo­łały wy­sa­dzić z sio­dła tych, któ­rzy do­tąd w jesz­cze więk­szej mie­rze niż one byli be­ne­fi­cjen­tami pu­ti­now­skiego sys­temu, a w związku z tym byli mniej skłonni do po­pie­ra­nia roz­ma­itych sza­leństw, mo­gą­cych w kon­se­kwen­cji utrud­nić im spo­kojne kon­su­mo­wa­nie owo­ców wła­dzy. I te­raz z jed­nej strony chcą po­głę­bić swoje zwy­cię­stwo, a z dru­giej – boją się po­wrotu do łask do­tych­cza­so­wych elit.

Bar­dzo po­pu­la­ry­zuje się w związku z tym ostat­nio, ukute przez Du­gina jesz­cze kilka lat temu, okre­śle­nie „szó­sta ko­lumna”. Szó­sta ko­lumna to, w od­róż­nie­niu od pią­tej, nie są świa­domi dy­wer­sanci prze­ciw­nika. Nie, to lu­dzie szcze­rze su­biek­tyw­nie od­dani i sys­te­mowi, i Pu­ti­nowi, ale od­dani nie­jako z nie­wła­ści­wych po­zy­cji. Su­biek­tyw­nie chcąc Wła­di­mi­rowi Wła­di­mi­ro­wi­czowi po­móc, obiek­tyw­nie mu szko­dzą, bo po pro­stu są tacy, jacy są – ska­żeni zbyt­nią za­chod­nio­ścią i zbyt wy­so­kim po­zio­mem ży­cia, a chęć jego za­cho­wa­nia skła­nia ich do na­tu­ral­nej ugo­do­wo­ści wo­bec te­goż Za­chodu.

Cała ta sy­tu­acja może Po­la­kowi przy­po­mi­nać tę, która miała miej­sce w PRL pod ko­niec marca 1968 roku, kiedy to roz­pę­dza­ją­cym się do skoku po wszystko mo­cza­row­com Go­mułka na­gle po­ka­zał ich miej­sce, a wtedy ci za­częli na­rze­kać, że „Ma­rzec skoń­czył się jesz­cze w marcu”. Oczy­wi­ście z tą róż­nicą, że na ra­zie nikt w Ro­sji nie po­ka­zuje „im­per­com” (jak na­zywa się w Ro­sji zwo­len­ni­ków kon­ty­nu­acji tra­dy­cji im­pe­rial­nej) i na­cjo­na­li­stom ich miej­sca, nie­mniej oni śmier­tel­nie się tego boją.

Po­nie­waż nie od­ma­wiam nie­któ­rym spo­śród nich daru re­ali­stycz­nego po­strze­ga­nia pew­nych wy­mia­rów rze­czy­wi­sto­ści, nie mogę więc stwier­dzić, że na pewno nie mają ra­cji, i pu­ti­now­ska Ro­sja nie wpły­nie z po­wro­tem do swego za­sta­łego ko­ryta. Jed­nak za­mie­rze­nia do­ty­czące prze­bu­dowy spo­łe­czeń­stwa, de­kla­ro­wane po roz­po­czę­ciu in­wa­zji na Ukra­inę, zmiany re­ali­zo­wane przez wła­dze w sfe­rze ide­olo­gicz­nej, edu­ka­cji i nar­ra­cji, są na­prawdę am­bitne.

My, je­śli w ogóle do­strze­gamy tę zmianę, po­strze­gamy ją po­przez pry­zmat do­świad­czeń hi­sto­rycz­nych po­ko­leń star­szych, jesz­cze ży­ją­cych, a wręcz jesz­cze czyn­nych. I wy­daje nam się, iż na sku­tek de­cy­zji po­dej­mo­wa­nych przez ekipę pu­ti­now­ską Ro­sja wraca do ko­mu­ni­zmu w wer­sji breż­nie­wow­skiej, być może wręcz sta­li­now­skiej. Tym­cza­sem to jest część od­po­wie­dzi, ale wła­śnie tylko część, i to nie naj­waż­niej­sza. Bo to tylko część pro­cesu.

Pro­cesu, który pro­rzą­dowi ro­syj­scy in­te­lek­tu­ali­ści sy­gna­li­zo­wali z na­ra­sta­ją­cym na­ci­skiem już w ciągu ostat­nich kilku lat, choć w więk­szo­ści tro­chę się bali, a tro­chę nie po­tra­fili go pre­cy­zyj­nie okre­ślić.

Znacz­nie spraw­niej po­ra­dzili so­bie z tym, jak to zwy­kle bywa, pi­sa­rze, opo­zy­cyjni ro­syj­scy pi­sa­rze, czę­sto le­piej od po­li­tycz­nych ana­li­ty­ków czy dzien­ni­ka­rzy czu­jący in­tu­icyj­nie ruch tek­to­nicz­nych płyt spo­łecz­nej świa­do­mo­ści. Tacy jak Wła­di­mir So­ro­kin (Dzień oprycz­nika) czy ostat­nio Dy­mitr Głu­chow­ski (wstrzą­sa­jący Out­post). Dziś to, co opi­sy­wali oni w swo­ich po­sta­po­ka­lip­tycz­nych wi­zjach, uzna­wa­nych czę­sto za prze­jaw wła­ści­wej li­te­ra­tom nad­wraż­li­wo­ści, otwar­cie (choć oczy­wi­ście uży­wa­jąc in­nych słów i wsta­wia­jąc znak plus tam, gdzie Głu­chow­ski z So­ro­ki­nem wi­dzieli wy­łącz­nie mi­nusy ko­smicz­nych roz­mia­rów) de­kla­rują pro­rzą­dowi ide­olo­dzy, ana­li­tycy i pro­pa­gan­dy­ści.

Idzie – ni mniej, ni wię­cej – o coś, co Ro­sja­nie na­zy­wają od­wro­tem od Pio­tra. O za­kwe­stio­no­wa­nie wy­boru Pio­tra Wiel­kiego. O cof­nię­cie Ro­sji do cza­sów sprzed jego re­form. Oczy­wi­ście nie w sen­sie tech­no­lo­gii, tylko ide­olo­gii.

Kiedy Po­lak sły­szy o tym, z re­guły nie ro­zu­mie, o co cho­dzi. Bo na­sze po­strze­ga­nie tych re­form, sfor­ma­to­wane już przez Mic­kie­wi­cza w jego wstrzą­sa­ją­cych opi­sach im­pe­rial­nego Pe­ters­burga, jest dia­me­tral­nie od­mienne od ro­syj­skiego. My wi­dzimy je naj­czę­ściej jako łże-re­formy, jako imi­to­wa­nie za­chod­niej formy (czę­sto do­mnie­mu­jemy spi­skowo, że było to świa­dome, po­li­tycz­nie mo­ty­wo­wane oszu­stwo, ma­jące na celu zwie­dze­nie te­goż Za­chodu, by prze­stał wi­dzieć w Mo­skwie obcą, groźną be­stię) bez prze­ję­cia za­chod­niej tre­ści.

Na­to­miast Ro­sja­nie naj­czę­ściej wi­dzą Pio­tra ina­czej. Ci o na­sta­wie­niu pro­za­chod­nim („za­pad­ni­kow­skim”) – jako władcę, który rzu­cił wy­zwa­nie do­mi­nu­ją­cej we­dług nich ce­sze Ro­sji przed­pio­tro­wej, za którą uzna­wali gnu­śność. Wielki car ich zda­niem ła­mał ją i w ten spo­sób two­rzył pod­stawy dla ewen­tu­al­nego przy­szłego do­szlu­so­wa­nia kraju do na­ro­dów eu­ro­pej­skich. Ci zaś o na­sta­wie­niu „nie­za­pad­ni­kow­skim” – jako władcę, który de­spo­tycz­nie ze­rwał z wtedy już nie­mal ty­siąc­let­nim dzie­dzic­twem Rusi, a po­tem Mo­skwy, bru­tal­nie prze­rwał za­tem kul­tu­rową cią­głość Ro­sji. Jego re­formy „do­pro­wa­dziły do utrwa­le­nia się w Ro­sji po­wszech­nego po­czu­cia dez­in­te­gra­cji, spo­wo­do­wa­nej for­sowną dy­fu­zją ob­cej kul­tury” – kon­sta­tuje hi­sto­ryk fi­lo­zo­fii Ma­riusz Broda i przy­po­mina, że ce­chą ide­olo­gii epoki Pio­tra I było przed­sta­wia­nie tego okresu nie jako kon­ty­nu­acji do­tych­cza­so­wej hi­sto­rii pań­stwa mo­skiew­skiego, tylko jako mo­mentu wyj­ścio­wego, punktu star­to­wego od­li­cza­nia czasu; „wszystko, co było przed­tem, uzna­wano jak gdyby za nie­ist­nie­jące lub przy­naj­mniej za nie­po­sia­da­jące bytu hi­sto­rycz­nego, za czas igno­ran­cji i cha­osu” – można so­bie tylko wy­obra­zić, ja­kim świę­to­kradz­twem było to w oczach ów­cze­snych Ro­sjan, ukształ­to­wa­nych przez dok­trynę „trze­ciego Rzymu” i świę­to­ści drogi, którą do­tąd Mo­skwa szła. Car otwo­rzył do niej na oścież drzwi dla wszyst­kiego, co za­chod­nie – w tym i tren­dów oraz wpły­wów dla niej zgub­nych (a w za­sa­dzie wszystko, co szło z Za­chodu, jak i w ogóle wszystko, co ko­lek­tywny Za­chód kie­dy­kol­wiek świa­do­mie czy nie­świa­do­mie ofe­ro­wał Ro­sji, jest w tej optyce an­ty­ro­syj­skie ex de­fi­ni­tione).

Cha­rak­te­ry­styczne, że Po­lacy i Ro­sja­nie, pa­trzący na ten sam słynny pe­ters­bur­ski po­mnik Pio­tra Wiel­kiego, po­strze­gają go ina­czej. Po­lacy (któ­rych od­biór ukształ­to­wał tu Mic­kie­wicz w Ustę­pie III czę­ści Dzia­dów) wi­dzą cara, który roz­pu­ścił ru­maka do dzi­kiego cwału, co skoń­czy się tak, że „spad­nie i pry­śnie w ka­wały”. Ro­sja­nie zaś naj­czę­ściej wi­dzą, że car z po­tworną siłą trzyma ko­nia za uzdę, bru­tal­nie nad nim pa­nuje.

Z dru­giej jed­nak strony fe­ral­nym dzie­łem Pio­tra – we­dług jego ro­syj­skich kry­ty­ków, szcze­gól­nie ze szkoły „po­czwien­ni­ków” (od po­czwa – czyli „gleba, pod­łoże”; ten kie­ru­nek my­śle­nia po­wstał w XIX wieku, ale pod in­nymi na­zwami funk­cjo­no­wał i w cza­sach ko­mu­ni­zmu, i funk­cjo­nuje te­raz, zy­sku­jąc wręcz stem­pel ofi­cjal­nej ide­olo­gii) – było do­pro­wa­dze­nie do ze­rwa­nia ro­syj­skich elit z lu­dem, po­wsta­nie mię­dzy nimi kul­tu­ro­wej prze­pa­ści.

Efek­tem tego ze­rwa­nia – we­dług przed­sta­wi­cieli owego kie­runku – było wiele nie­szczęść, z fi­nal­nym bol­sze­wi­zmem, który jawi im się jako bunt na­rodu prze­ciw wy­ko­rze­nio­nym eli­tom (na przy­po­mnie­nie faktu, że w mo­men­cie oba­le­nia ca­ratu już od kil­ku­dzie­się­ciu lat owe elity, pod wpły­wem dwóch ko­lej­nych pa­nu­ją­cych, dry­fo­wały wła­śnie od eu­ro­pej­sko­ści ku re­ak­cyj­nej sta­ro­ru­sko­ści, „po­czwien­nicy” od­po­wia­dają, iż ten pro­ces był nie­szczery i spóź­niony, albo nie od­po­wia­dają w ogóle). Za­tem w myśl tej teo­rii bol­sze­wizm od po­czątku za­wie­rał roz­ma­ite, sprzeczne ze sobą po­li­tyczne ele­menty i men­talne war­stwy; wpraw­dzie z bie­giem czasu jego na­ro­dowe ele­menty wy­parły te ko­smo­po­li­tyczne, i dla­tego an­ty­ko­mu­nizm stał się osta­tecz­nie tylko ko­lejną formą i ide­olo­gicz­nym na­rzę­dziem ru­so­fo­bii, ale w rze­czy­wi­sto­ści 1917 roku był jed­nak przede wszyst­kim nie­szczę­ściem, owo­cu­ją­cym wojną mię­dzy Ro­sja­nami a in­nymi Ro­sja­nami, roz­pa­dem im­pe­rium i fe­ral­nym za­in­du­ko­wa­niem przez le­ni­now­ców two­rze­nia czy umac­nia­nia się nie­ro­syj­skich na­ro­do­wo­ści – z ukra­iń­ską na czele. Nie­szczę­ściem, dwie­ście lat przed­tem za­wi­nio­nym przez Pio­tra.

O „ze­rwa­niu z Pio­trem”, jako o ko­niecz­no­ści czy dzie­ją­cym się już pro­ce­sie, pi­szą i mó­wią te­raz otwar­cie nie tylko za­go­rzali na­cjo­na­li­ści i „im­percy”, do nie­dawna po­zo­sta­jący wo­bec Wła­di­mira Wła­di­mi­ro­wi­cza w szcze­rej opo­zy­cji i szcze­rze wo­bec niego do nie­dawna nie­ufni, ale też przed­sta­wi­ciele pu­ti­now­skiego ma­in­stre­amu. Prze­cież, jak od­krywa fi­lo­zof z Aka­de­mii Nauk Ana­to­lij Czer­nia­jew, ko­niecz­no­ści prze­pro­wa­dze­nia „spe­co­pe­ra­cji” na Ukra­inie „winni są ci nasi wro­go­wie, któ­rzy przez lata na­rzu­cali nam za­chodni styl my­śle­nia, wy­gła­szali o tym wy­kłady i wy­da­wali książki”.

Ba, o ze­rwa­niu z Pio­trem po­tra­fią te­raz pi­sać rów­nież in­te­lek­tu­ali­ści po­zy­cjo­nu­jący się do nie­dawna jako li­be­ra­ło­wie, jak Dy­mitr Tre­nin z ro­syj­skiego od­działu fun­da­cji Car­ne­gie. W jego uję­ciu idzie o za­kwe­stio­no­wa­nie „trzy­stu­let­niej tra­dy­cji uzna­wa­nia Ro­sji nie tylko za wiel­kie eu­ro­pej­skie mo­car­stwo, ale też za część skła­dową ogól­no­eu­ro­pej­skiej cy­wi­li­za­cji”, i trzeba to zro­bić nie tyle ze względu na obecną kon­fron­ta­cję z Za­cho­dem, ile dla­tego, że „Ro­sja długo pra­gnęła wpi­sać się w Eu­ropę, gdzie da­leko nie wszy­scy byli jej ra­dzi”.

Ani dla pierw­szych, ani dla dru­gich, ani dla trze­cich sce­na­riusz ze­rwa­nia z Pio­trem nie jest jed­nak in­te­lek­tu­al­nie i ide­olo­gicz­nie pro­sty.

Bo za­ra­zem Piotr – to moc. To im­pe­rium. Zo­sta­wił Ro­sję wie­lo­krot­nie po­tęż­niej­szą niż ta, którą prze­jął. A to za­wsze do­tąd było kry­te­rium naj­waż­niej­sze spo­śród tych, za po­mocą któ­rych Ro­sja­nie oce­niali swo­ich wład­ców. Dla­czego więc dziś wy­daje się ono tra­cić tę po­zy­cję?

Ma­te­riału do próby sfor­mu­ło­wa­nia od­po­wie­dzi na to py­ta­nie do­star­cza pewna wy­po­wiedź Sta­lina, zresztą w czę­ści do­ty­cząca rów­nież Pio­tra, tylko – pa­ra­dok­sal­nie – nie­jako z dru­giej strony.

W cza­sie prac nad słyn­nym fil­mem Iwan Groźny re­ży­ser Sier­giej Eisen­stein czę­sto kon­sul­to­wał się czy to z prawą ręką Sta­lina, An­drie­jem Żda­no­wem, czy to z sa­mym Jo­si­fem Wis­sa­rio­no­wi­czem. I w cza­sie jed­nego z ta­kich spo­tkań Żda­now, w oczy­wi­sty spo­sób przed­sta­wia­jąc Eisen­ste­inowi to, co jemu sa­memu po­wie­dział przed­tem na ten te­mat Sta­lin, stwier­dził, że je­dy­nym błę­dem cara Iwana było to, że nie wy­rżnął w pień pię­ciu naj­waż­niej­szych ro­dzin bo­jar­skich, bo gdyby to zro­bił, to po jego śmierci nie na­stą­pi­łaby w Ro­sji smuta.

Wszy­scy in­te­re­su­jący się Sta­li­nem (albo Eisen­ste­inem) znają tę aneg­dotę, na­to­miast nie­wielu wie, że to zda­nie miało swą kon­ty­nu­ację – jego dal­sza część brzmiała: „i przez to smuta trwała aż do Pio­tra”.

Tym­cza­sem, we­dług do­słow­nie wszyst­kich ro­syj­skich i za­chod­nich hi­sto­ry­ków, smuta skoń­czyła się wstą­pie­niem na tron Mi­chała Ro­ma­nowa, pierw­szego cara z tej dy­na­stii. Było to w 1613 roku, zaś Piotr, póź­niej na­zwany Wiel­kim, ob­jął wła­dzę (for­mal­nie, jako ma­ło­letni) w roku 1682, a re­al­nie w roku 1689. Smuta – czyli we­dług kla­sycz­nej de­fi­ni­cji okres roz­padu pań­stwa (ba­ła­ganu, bez­ładu i bez­wła­dzy za­gra­ża­ją­cych wręcz jego eg­zy­sten­cji) oraz jego strasz­nych klęsk – trwała więc, we­dług Sta­lina, do tej daty.

Ale prze­cież w tym okre­sie, uzna­wa­nym przez Jo­sifa Wis­sa­rio­no­wi­cza za dal­szy ciąg smuty, po­mię­dzy ob­ję­ciem wła­dzy przez Mi­chała Ro­ma­nowa a ana­lo­gicz­nym mo­men­tem w ży­ciu Pio­tra I, Ro­sja prze­ży­wała okres kul­tu­ral­nego roz­kwitu, co ra­czej nie ko­ja­rzy się z cza­sem upadku. Kul­tu­ralny roz­kwit – to oczy­wi­ście mo­gło Sta­lina nie ob­cho­dzić. Jed­nak w tym sa­mym cza­sie Mo­skwa osta­tecz­nie ode­brała Rze­czy­po­spo­li­tej Smo­leńsk, a po­tem le­wo­brzeżną Ukra­inę z Ki­jo­wem. I wła­śnie wtedy też już zde­cy­do­wa­nie i na za­wsze sta­nęła na brzegu Pa­cy­fiku.

I to mia­łaby być smuta...?

Sta­lin oczy­wi­ście znał te hi­sto­ryczne fakty, nie był by­naj­mniej igno­ran­tem, od­wrot­nie – był eru­dytą. Ale mimo to uznał czasy przed­pio­trowe za smutę. Dla­czego?

Wy­daje się, że od­po­wiedź jest pro­sta. Zwy­cię­stwa w walce z wro­giem ze­wnętrz­nym i pod­boje były w myśl jego fi­lo­zo­fii bar­dzo ważne. Ale naj­waż­niej­szy był od­po­wiedni sto­pień au­to­ry­ta­ry­zmu i de­spo­ty­zmu we­wnątrz pań­stwa. Naj­waż­niej­sze, by wła­dzy nikt nie kon­tro­lo­wał i by sy­tu­acja, w któ­rej ktoś mógłby jej bo­daj po­śred­nio za­gro­zić, była cał­ko­wi­cie nie­wy­obra­żalna. A czasy mię­dzy ro­kiem 1613 a 1689 w Ro­sji to nie był by­naj­mniej okres anar­chii, ca­ro­wie rzą­dzili mocną ręką, ale ktoś oprócz nich miał jed­nak coś do po­wie­dze­nia. Z kimś mu­sieli się li­czyć. Więc w oczach Sta­lina to była smuta, i do­piero Piotr za­pew­nił Ro­sji od­po­wiedni po­ziom de­spo­ty­zmu, po­zwa­la­jący uznać, że smuty już nie ma.

Wy­daje się, że te­raz hi­sto­ria za­to­czyła koło i ofiarą po­dob­nego ro­zu­mo­wa­nia zo­stał sam Piotr. Wpraw­dzie w swoim cza­sie za­pew­nił pań­stwu od­po­wiedni po­ziom de­spo­tii, ale po kil­ku­set la­tach oka­zuje się, że je­dy­nie do­raź­nie. Bo za­ra­zem otwo­rzył kraj na za­razki, stra­te­gicz­nie pod­mi­no­wu­jące tę de­spo­cję. I ten aspekt jego rzą­dów, w opi­nii obec­nego ro­syj­skiego ma­in­stre­amu, prze­waża i nad zwy­cię­stwami wo­jen­nymi, i nad do­raź­nym za­pro­wa­dze­niem wzor­co­wego au­to­ry­ta­ry­zmu, i nad po­więk­sze­niem pań­stwa. Żeby pań­stwo było duże, jak naj­więk­sze – to oczy­wi­ście ważne, nikt nie unie­waż­nia tego, co ktoś na­zwał ro­syj­skim fe­ty­szy­zmem te­ry­to­rial­nym, a o czym będę jesz­cze pi­sał. Ale naj­waż­niej­sze – żeby pań­stwo było ta­kie, w któ­rym nie tylko nikt nie za­grozi wła­dzy te­raz, w da­nym mo­men­cie, ale w któ­rym wręcz nie ma moż­li­wo­ści, by za­gro­ził jej kie­dy­kol­wiek.

A tego Piotr, mimo sta­rań, nie za­pew­nił.

I dla­tego te­raz musi odejść.

„Te­raz mamy wszy­scy stać się men­tal­nie czymś w ro­dzaju cer­kiew­nego diaka z ery Alek­sego Mi­chaj­ło­wi­cza” (dru­giego z ko­lei cara z dy­na­stii Ro­ma­no­wów z po­łowy XVII wieku) – skon­klu­do­wał nie­za­leżny hi­sto­ryk Wła­di­mir Pa­stu­chow.

Ope­ra­cja ta nie jest pro­sta ani jed­no­znaczna. Bo za­ra­zem sam Pu­tin wie­lo­krot­nie – w tym już po roz­po­czę­ciu in­wa­zji na Ukra­inę – da­wał wy­raz swo­jemu po­dzi­wowi dla Pio­tra. Nie wcho­dził w kło­po­tliwe ob­szary wy­bo­rów cy­wi­li­za­cyj­nych, kon­cen­tru­jąc się na wzro­ście po­tęgi Ro­sji i ów­cze­snych zwy­cię­stwach wo­jen­nych, bez ana­li­zo­wa­nia przy­czyn tych suk­ce­sów, a jed­nym z nich był prze­cież (oprócz oczy­wi­stego ge­niu­szu obłą­ka­nego psy­cho­paty, ja­kim był Piotr) za­rzą­dzony prze­zeń zwrot na Za­chód. Przy czym Piotr zaj­muje tak wy­so­kie miej­sce w pan­te­onie ro­syj­skich bo­ha­te­rów – także tych typu „go­su­dar­stwien­ni­ków”, czyli bu­dow­ni­czych pań­stwa – że odej­ście odeń może być trudne, i nie ma żad­nej pew­no­ści, czy rze­czy­wi­ście na­stąpi.

Ope­ra­cja nie jest więc rze­czy­wi­ście pro­sta. Ale skoro wy­dane w lipcu 2022 roku krem­low­skie wy­tyczne dla pro­pa­gandy każą mó­wić i pi­sać o tym, co dzieje się obec­nie, jako o wy­da­rze­niu na miarę chrztu Rusi – czyli „wy­da­rze­niu, które okre­śliło toż­sa­mość ro­syj­skiego pań­stwa” – to wy­daje się ja­sne, że „spe­co­pe­ra­cję” na Ukra­inie i zwią­zane z nią oko­licz­no­ści wła­dze trak­tują jako coś waż­niej­szego od re­form Pio­tra. Każe to trak­to­wać po­waż­nie za­po­wie­dzi odej­ścia od jego dzie­dzic­twa.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.