Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Obraz Jezusa Chrystusa pukającego do serca człowieka pozwala bardziej przekonująco uchwycić miłość Boga ku ludziom, ukazać Jego bezgraniczne pragnienie bycia z człowiekiem. Niezwykłe jest, że to Bóg nas poszukuje i że to On wychodzi nam na spotkanie, nawet jeśli my trwamy w grzechu. Ów obraz pokazuje wymownie również to, że Bóg szanuje naszą wolną wolę, nie stara się uszczęśliwić nas wbrew nam samym. Człowiek może wpuścić Boga, ale może także się przed Nim zamknąć. On pragnie zasiąść z nami do uczty. Uczta przywodzi nam na myśl Eucharystię, jest to bowiem szczególna jej odmiana, ale jest nią również czas czytania – słuchania Jego słowa. Biblia pozwala wszak usłyszeć głos Boga. On mówi do nas w swoim słowie. Jego zrozumieniu służy „Krąg Biblijny”.
Zeszyt 41 „Kręgu” składa się z trzech części. Pierwszą wypełniają opracowania poświęcone kolejnym rozdziałom Ewangelii św. Mateusza (Mt 10 – 12). Każde opracowanie zawiera omówienie o charakterze egzegetycznym, a także odpowiednio dobrany do niego komentarz patrystyczny. W drugiej części p. Krzysztof Mielcarek kontynuuje prezentację nowotestamentalnej historii zbawienia, ks. Mirosław S. Wróbel przybliża okoliczności powstania Księgi Habakuka, daje wgląd w jej orędzie, a także podejmuje problem relacji między sprawiedliwością a miłosierdziem Bożym, a ks. Piotr Łabuda proponuje komentarz egzegetyczny do listów do siedmiu Kościołów z Apokalipsy św. Jana. W części trzeciej ks. Grzegorz Rzeźwicki odsłania biblijny wymiar sakramentu odnowienia chrztu w obliczu śmierci, czyli namaszczenia chorych. Tradycyjnie do tomiku dołączamy płytę CD z nagraniem dalszej części Ewangelii św. Mateusza, pozwala ono bowiem słuchać słowa Bożego w różnych sytuacjach w domu czy w trakcie jazdy samochodem. A słuchając nagrania, zapraszamy przecież do swojego serca Jezusa Chrystusa, który – jak już to podkreśliliśmy – nieprzerwanie pragnie być z nami.
Ks. prof. dr hab. Henryk Witczyk
Przewodniczący Dzieła Biblijnego im. św. Jana Pawła II
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 255
Rok wydania: 2020
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
KRĄG BIBLIJNY
Materiały dla duszpasterzy,
animatorów i wszystkich,
którzy pragną czytać Pismo Święte
41
Rada naukowo-programowa
Ks. prof. Henryk Witczyk (KUL)
PRZEWODNICZĄCY RADY
Ks. prof. Antoni Tronina (KUL)
STARY TESTAMENT
Ks. prof. Artur Malina (UŚ)
NOWY TESTAMENT
KRĄG BIBLIJNY
Materiały dla duszpasterzy,
animatorów i wszystkich,
którzy pragną czytać Pismo Święte
41
Tarnów 2020
© by Wydawnictwo BIBLOS, Tarnów 2020
ISBN 978-83-7793-696-2
Nihil obstat
Tarnów, dnia 23.12.2019 r.
ks. prof. dr hab. Janusz Królikowski
Imprimatur
OW-2.2/67/19, Tarnów, dnia 27.12.2019 r.
Wikariusz generalny
† Stanisław Salaterski
Recenzja naukowa:
ks. prof. dr hab. Janusz Królikowski,
ks. dr hab. Sławomir Stasiak, prof. PWT
Redakcja:
ks. dr hab. Piotr Łabuda, prof. UPJPII
Wybór i redakcja tekstów patrystycznych:
ks. prof. dr hab. Antoni Żurek
Współpraca:
Andrzej Dobrowolski
Projekt okładki: Mateusz Kowal
Patronat:
Sekretariat: ul. Czwartaków 10 m. 4
20-045 Lublin
e-mail: [email protected]
http://www.biblista.pl
Druk:
Poligrafia Wydawnictwa BIBLOS
Wydawnictwo Diecezji Tarnowskiej
Plac Katedralny 6, 33-100 Tarnów
tel. 14-621-27-77
fax 14-622-40-40
e-mail: [email protected]
http://www.biblos.pl
Oto stoję u drzwi i kołaczę…
Najnowszy zeszyt „Kręgu Biblijnego” zawiera między innymi omówienie apokaliptycznych listów do siedmiu Kościołów. Ich przesłanie kończy się jednym z najbardziej przejmujących obrazów, jakie znajdujemy w Biblii. Widzimy na nim Boga, który przychodzi do człowieka, bo pragnie z nim być: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną” (Ap 3,20). Jezus Chrystus przychodzi do Kościoła jako Oblubieniec do swojej oblubienicy, prosząc: „Otwórz mi, siostro moja, przyjaciółko moja, gołębico moja, ty moja nieskalana” (Pnp 5,2). On przychodzi, pukając do drzwi, co z pewnością przypomina nam Jego obietnicę z Wielkiego Czwartku: „Jeśli kto Mnie miłuje, będzie przestrzegał mojej nauki. A Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego i będziemy u niego przebywać” (J 14,23).
Obraz Jezusa Chrystusa pukającego do serca człowieka pozwala bardziej przekonująco uchwycić miłość Boga ku ludziom, ukazać Jego bezgraniczne pragnienie bycia z człowiekiem. Niezwykłe jest, że to Bóg nas poszukuje i że to On wychodzi nam na spotkanie, nawet jeśli my trwamy w grzechu. Ów obraz pokazuje wymownie również to, że Bóg szanuje naszą wolną wolę, nie stara się uszczęśliwić nas wbrew nam samym. Człowiek może wpuścić Boga, ale może także się przed Nim zamknąć. On pragnie zasiąść z nami do uczty. Uczta przywodzi nam na myśl Eucharystię, jest to bowiem szczególna jej odmiana, ale jest nią również czas czytania – słuchania Jego słowa. Biblia pozwala wszak usłyszeć głos Boga. On mówi do nas w swoim słowie.
Mamy nadzieję, że pogłębieniu rozumienia słowa Bożego służą liczne inicjatywy podejmowane przez Dzieło Biblijne im. św. Jana Pawła II. Ufamy więc, że przygotowywane przez nas materiały spełniają swoją rolę. Do ważnych pod tym względem materiałów zaliczamy „Krąg Biblijny” – traktując go jako pomoc dla wszystkich, którzy starają się coraz lepiej poznawać Biblię. Zeszyt 41 „Kręgu” składa się z trzech części. Pierwszą wypełniają opracowania poświęcone kolejnym rozdziałom Ewangelii św. Mateusza (Mt 10 – 12). Każde opracowanie zawiera omówienie o charakterze egzegetycznym, a także odpowiednio dobrany do niego komentarz patrystyczny. W drugiej części p. Krzysztof Mielcarek kontynuuje prezentację nowotestamentalnej historii zbawienia, ks. Mirosław S. Wróbel przybliża okoliczności powstania Księgi Habakuka, daje wgląd w jej orędzie, a także podejmuje problem relacji między sprawiedliwością a miłosierdziem Bożym, a ks. Piotr Łabuda proponuje komentarz egzegetyczny do listów do siedmiu Kościołów z Apokalipsy św. Jana. W części trzeciej ks. Grzegorz Rzeźwicki odsłania biblijny wymiar sakramentu odnowienia chrztu w obliczu śmierci, czyli namaszczenia chorych. Tradycyjnie do tomiku dołączamy płytę CD z nagraniem dalszej części Ewangelii św. Mateusza, pozwala ono bowiem słuchać słowa Bożego w różnych sytuacjach w domu czy w trakcie jazdy samochodem. A słuchając nagrania, zapraszamy przecież do swojego serca Jezusa Chrystusa, który – jak już to podkreśliliśmy – nieprzerwanie pragnie być z nami.
Ks. prof. dr hab. Henryk WitczykPrzewodniczący Dzieła Biblijnego im. św. Jana Pawła II
SPOTKANIAZ EWANGELIĄ ŚW. MATEUSZA
Ks. dr Damian Jurczak
1. Wybór Dwunastu i mowa misyjna (Mt 10,1-16)
Ewangelia św. Mateusza została zredagowana – podobnie jak wszystkie pisma Nowego Testamentu – bez wprowadzania podziału na mniejsze jednostki literackie. Jej tekst dotarł do nas w formie scriptio continua, bez rozdzielania słów i bez interpunkcji. Od III wieku zaczęły się pierwsze próby usystematyzowania tekstu1. Większość greckich rękopisów dzieli Ewangelię Mateuszową na 68 rozdziałów. Obecnie przyjęty podział na 28 rozdziałów pochodzi z XIII wieku, a podział na wiersze jest jeszcze późniejszy, gdyż wprowadził go dopiero w 1551 roku paryski drukarz Robert Estienne.
Jak wskazuje ks. Janusz Czerski2, w Ewangelii św. Mateusza trudno jest dopatrzeć się wyraźnego planu – stąd bierze się zróżnicowanie poglądów na temat jej budowy. Najbardziej popularny pogląd dzieli ewangelię na pięć części, które wytyczają mowy Jezusa. Każda z części kończy się tą samą stereotypową formułą: „I stało się, gdy Jezus dokończył tych mów…” (Mt 7,28; 11,1; 13,53; 19,1; 26,1). Ramy tych mów stanowią: historia dzieciństwa Jezusa (Mt 1 – 2) oraz Jego męki i zmartwychwstania (Mt 26 – 28). Zasadniczy zrąb ewangelii obejmuje pięć części, z których każda składa się z dwóch sekcji: narracyjnej i mowy. Stąd schemat Ewangelii św. Mateusza można przedstawić następująco:
Ewangelia dzieciństwa (Mt 1 – 2)
1. Ogłoszenie nowego Prawa (Mt 3 – 7)
część narracyjna (Mt 3 – 4)
kazanie na górze (Mt 5 – 7)
2. Przepowiadanie królestwa (Mt 8 – 10)
część narracyjna (Mt 8 – 9)
mowa misyjna (Mt 10)
3. Tajemnice królestwa (Mt 11 – 13,52)
część narracyjna (Mt 11 – 12)
przypowieści (Mt 13,1-52)
4. Kościół jako realizacja królestwa Bożego (Mt 13,53 – 18)
część narracyjna (Mt 13,53 – 17,27)
mowa eklezjalna (Mt 18)
5. Wypełnienie królestwa (Mt 19 – 25)
część narracyjna (Mt 19 – 22)
mowa przeciw faryzeuszom i eschatologiczna (Mt 23 – 25)
Historia męki i zmartwychwstania Jezusa (Mt 26-28)3.
Podział ten ma swoje mankamenty, pomija bowiem przy zaznaczeniu wielkich tematów mów drobne epizody, które luźno łączą się z nimi; spycha też mękę i zmartwychwstanie Pańskie na margines (czyli ramę podziału), choć wydarzenia te odgrywają centralną rolę w ewangelii. Trzeba jednak przyznać, że mimo widocznych mankamentów podział ten jest na ogół pozytywnie przyjmowany ze względu na przejrzystość i uwydatnienie zasadniczych wątków teologicznych Ewangelii św. Mateusza.
Podział na pięć wielkich mów Jezusa (z dodatkami narracyjnymi) to ciekawy zabieg kompozycyjny Mateusza, który zapewne miał wskazywać na ich związek z pięcioma księgami Mojżeszowymi: Stare Prawo zyskuje tutaj swoją kontynuację w Nowym Prawie, ogłoszonym przez Jezusa.
Po Kazaniu na górze (Mt 5 – 7) redaktor wprowadza blok opisów cudów (Mt 8 – 9) – co należy wiązać z przyświecającą mu myślą teologiczną: ukazać Jezusa jako Mesjasza w słowie i czynie. Z tą częścią ewangelii łączy się bezpośrednio kolejna, którą będziemy się chcieli zająć w tym omówieniu. Opowiada ona o tym, jak uczniowie podejmują misję Jezusa (Mt 10).
„A oto imiona dwunastu apostołów” (Mt 10,2)
Podanie kolejności apostołów i zasług każdego z nich należy do tego, który przenika tajniki serca. Jako pierwszy jest wpisany Szymon o przydomku Piotr dla odróżnienia od innego Szymona, zwanego Kananejczykiem, ze wsi Kana w Galilei, gdzie Pan przemienił wodę w wino. Także Jakuba [Mateusz] nazywa Zebedeuszowym, bo jest i inny nieco dalej Jakub – Alfeuszowy. A apostołów zespala w pary. Łączy Piotra i Andrzeja, braci nie tak ciałem, jak duchowo, Jakuba i Jana, którzy pozostawiając swego ojca według ciała, poszli za prawdziwym Ojcem, Filipa i Bartłomieja, a także Tomasza i celnika Mateusza. Pozostali ewangeliści wymieniają najpierw Mateusza, a później Tomasza i nie nazywają go celnikiem, by się nie wydawało, że szydzą z ewangelisty, przypominając jego dawne życie. On sam zaś, jak to wyżej powiedzieliśmy, umieszcza się po Tomaszu i określa mianem celnika, aby „gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze bardziej rozlała się łaska” (Rz 5,20). Szymon Kananejczyk u innego ewangelisty jest określony jako Gorliwiec (Łk 6,15), Kana tłumaczy się przecież jako „gorliwość”. „Historia kościelna” [Euzebiusza] przekazuje, że Tadeusz został wysłany do Edessy, do Abgara, króla Osroene; on to jest przez Łukasza Ewangelistę nazwany Judą, synem Jakuba (Łk 6,16; Dz 1,13), a gdzie indziej jest nazwany Lebbeus, co tłumaczy się „Serduszko”, i przyjąć należy, że miał trzy imiona, tak jak i Szymon Piotr, i synowie Zebedeusza, określeni jako Boanerges (Mk 3,17), od stałości i wielkości wiary. Judasz zaś Scariotes wziął swe miano bądź od miejscowości, z której pochodził, bądź od pokolenia Issachara, aby już przez pewne proroctwo (Rdz 49,14-15) narodził się na swoje potępienie. Issachar bowiem tłumaczy się „wynagrodzenie”, tak iż w ten sposób została oznaczona nagroda zdrajcy (św. Hieronim, „Komentarz do Ewangelii według Mateusza” 1,10,2, tłum. za: „Ojcowie Kościoła komentują Biblię. Nowy Testament”, t. 1a: „Ewangelia według św. Mateusza. Rozdziały 1-13”, red. T. Kołosowski, Warszawa – Ząbki 2011).
Wprowadzeniem mogą już być wersy poprzedniego rozdziału: „Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo»” (Mt 9,35-38). Do tej pory Jezus chodził i nauczał – teraz wskazuje na potrzebę rozszerzenia Jego misji. Stąd potrzeba, aby pojawili się nowi wykonawcy „dzieła misyjnego”. Pierwszymi posłanymi okazują się być apostołowie. Segment obejmujący omawiany przez nas fragment nie koncentruje się zatem na problemie pracy nad osobistą świętością ucznia Jezusowego, nie daje też dyrektyw co do jego życia wewnętrznego – główną jego treścią są instrukcje dotyczące głoszenia Dobrej Nowiny.
Układ segmentu jest prosty: powołanie i misja Dwunastu (Mt 10,1-16);trudności ich pracy misyjnej (Mt 10,17-25); rady i upomnienia (Mt 10,26-33); potrzeba zaparcia się i ofiary (Mt 10,34-39); oraz perspektywa nagrody za wierną pracę dla królestwa Bożego (10,40-42). Całość zwieńcza epilog (Mt 11,1).
Mt 10,1. Od samego początku widać, że inicjatywa powołania uczniów i utworzenia z nich zamkniętej grupy „Dwunastu” leży po stronie Jezusa. Żaden z uczniów nie zgłasza się sam. Każda z ewangelii synoptycznych potwierdza, że uczniowie są powołani autorytetem Mistrza, są wezwani przez Jezusa Chrystusa. To On „przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów” (Mt 10,1); „przywołał do siebie” (Mk 3,13); „przywołał swoich uczniów” (Łk 6,13). Jak widać, grono „Dwunastu” według ewangelii synoptycznych formuje się inaczej, niż relacjonuje to ewangelista Jan.
Samo słowo „Dwunastu” używane jest przez wszystkich ewangelistów, a także raz przez św. Pawła (1 Kor 15,5) na oznaczenie ścisłego grona uczniów. „Dwunastu” też było uczniami, ale to określenie wyróżnia ich spośród całego grona. Szczególnie to widać w Dz 6,1-2, gdzie przeciwstawia się uczniów i „Dwunastu”. Tekst ten wspomina o „Dwunastu” jako tych, którzy cieszą się wśród nowej wspólnoty chrześcijańskiej szczególnym autorytetem. I ewangelie, i Dzieje Apostolskie nie tylko podają imiona apostołów (żaden ze spisów nie pomija Judasza Iskarioty), ale też donoszą, że otrzymali oni od Jezusa szczególne uprawnienia. Mateusz stwierdza, że otrzymali oni władzę nad duchami nieczystymi i moc uzdrawiania (by leczyli „wszystkie choroby”). Władzę dokonywania egzorcyzmów Jezus już niejednokrotnie demonstrował wobec swoich uczniów, sam też rozprawił się z szatanem na Górze Kuszenia. Teraz tą władzą dzieli się z uczniami. Skoro Jezus od początku publicznej działalności musi zmierzyć się z siłą zła – to i jego uczniowie („Dwunastu”) od samego początku swojej apostolskiej pracy muszą mierzyć się z diabłem. Ich działalność polega na tym nieustannym wydzieraniu świata spod władzy szatana. Można stwierdzić, że ta ich działalność miała dotyczyć nie tylko pojedynczych ludzi, ale zgoła całego świata. Wynika z tego, że byli wojownikami i lekarzami jednocześnie, a więc mieli nieść ulgę duszom i ciałom ludzi. Jezus udziela również uczniom władzy uzdrawiania „wszystkich chorób i wszelkich słabości”. Takie sformułowanie mogłoby oznaczać, że jest to władza niczym nieograniczona. Zestawienie jej z władzą egzorcyzmowania wskazuje, że podobnie jak to było w przypadku Jezusa, tak i teraz nauczanie będzie łączyło się z cudami. Cuda nie będą dokonywane dla nich samych, lecz będą służyły potwierdzeniu nauki. Wynika z tego, że działalność „Dwunastu” będzie przedłużeniem, kontynuacją działalności Jezusa.
Nie sposób przeoczyć także symbolicznego znaczenia liczby dwanaście. Nie jest to jedyne odniesienie do niej w ewangeliach. Dwanaście koszy ułomków zebranych po cudownym rozmnożeniu chleba i ryb (Mt 14,20; J 6,13), wzmianka, że uczniowie zasiądą na dwunastu tronach, aby sądzić dwanaście pokoleń Izraela (Mt 19,28; Łk 22,30), wielokrotne użycie symboliki liczby dwanaście w Apokalipsie (Ap 7,5-8; 12,1; 21,12-14; 21,21; 22,30) – to wszystko wskazuje, że w pierwotnym Kościele żywe było przeświadczenie o tym, że zaczyna się kontynuacja Izraela. Jezus zebrał wokół siebie Nowy Izrael, wybierając dwunastu jego przedstawicieli. Kiedy zaś po odejściu Judasza stworzył się wyłom w tej liczbie – apostołowie od razu zaradzili temu, wybierając w jego miejsce Macieja.
Mt 10,2-4. Po wstępnych informacjach o liczbie wybranych oraz udzielonej im władzy Mateusz przechodzi do zaprezentowania katalogu imion apostołów. W Nowym Testamencie znajdziemy cztery takie listy imion (Mt 10,2-4; Mk 3,16-19; Łk 6,14-16; Dz 1,13). Spróbujmy zestawić kolejność ich występowania na poszczególnych listach.
Mt 10,2-4
Mk 3,16-19
Łk 6,14-16
Dz 1,13
Szymon
Szymon
Szymon
Piotr
Andrzej
Jakub
Andrzej
Jan
Jakub
Jan
Jakub
Jakub
Jan
Andrzej
Jan
Andrzej
Filip
Filip
Filip
Filip
Bartłomiej
Bartłomiej
Bartłomiej
Tomasz
Tomasz
Mateusz
Mateusz
Bartłomiej
Mateusz
Tomasz
Tomasz
Mateusz
Jakub
Jakub
Jakub
Jakub
Tadeusz
Tadeusz
Szymon
Szymon
Szymon
Szymon
Juda
Juda
Judasz Iskariota
Judasz Iskariota
Judasz Iskariota
Powyższy spis pokazuje nam, że na pierwszym miejscu wymieniany jest zawsze Szymon. Podkreśla to jego pierwszeństwo z nadania Jezusa przed wszystkimi apostołami. Mateusz w swoim tekście, dla podkreślenia tego pierwszeństwa, dodaje jeszcze liczebnik „pierwszy”. W tekście Mateuszowym znajdziemy także drugie imię Szymona – „Piotr”, czyli Skała. Imię to zostało mu nadane przez samego Jezusa. Kolejny jest Andrzej – brat Szymona. Zaraz po nich wymieniane jest kolejne rodzeństwo: Jakub i Jan – nazwani tutaj „synami Zebedeusza”. To ci dwaj, wraz z Piotrem, byli świadkami najważniejszych wydarzeń w życiu Jezusa: wskrzeszenia córki Jaira, przemienienia na górze Tabor, a także towarzyszyli Mu w czasie modlitwy w Ogrodzie Oliwnym. Stawia ich to w uprzywilejowanej pozycji i stąd pewnie wzmiankowani są w ewangeliach synoptycznych zaraz za Piotrem i Andrzejem. Kolejna para, która pojawia się w opisach, to Filip i Bartłomiej. Wszyscy synoptycy obu apostołów stawiają obok siebie, natomiast w Ewangelii św. Jana (J 1,45-50) Filip jest łączony z Natanaelem. Skoro u Jana zawsze jest para Filip – Natanael, a u synoptyków Filip – Bartłomiej, to można przypuszczać, że jak Szymon był nazwany Piotrem – tak przydomkiem Bartłomieja mógł być Natanael (bądź odwrotnie Bartłomiej był przydomkiem Natanaela). Tradycja egzegetyczna od XVI wieku zaczęła łączyć te dwa imiona z jedną osobą. Kolejna dwójka apostołów to Tomasz i Mateusz. Tu autor ewangelii wspomina siebie – dodając wzmiankę o swojej profesji („celnik”). Kolejny jest Jakub, który w odróżnieniu od Jakuba, syna Zebedeusza, jest tutaj nazwany „synem Alfeusza”. Obok siebie we wszystkich spisach występuje Tadeusz (w dziele Łukasza nazywany Judą) i Szymon – który w odróżnieniu od Szymona Piotra nazywany bywał „Kananejczykiem” (jego przydomek niektórzy wywodzą od słowa hebr. qana [„zabierać”, „troszczyć się”, „współzawodniczyć”], a inni od miejscowości Kana w Galilei, skąd miał pochodzić) lub Zelotes („Zatroskany”, „Pełen gorliwości”). Być może apostoł ten był wcześniej członkiem stronnictwa zelotów, o których mówi Józef Flawiusz. Na końcu każdego zestawienia zawsze pojawia się Judasz pochodzący z miejscowości Qerjoth (iš Qerjoth), jedyny przedstawiciel pokolenia Judy – człowiek, który zdradził Jezusa.
„Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego” (Mt 10,5)
Napomina [apostołów], aby trzymali się z dala od dróg pogan, nie w tym znaczeniu, że nie zostali posłani dla zbawienia pogan, lecz w tym, aby oddalili się od pogańskiej niewiedzy, postępowania i życia. Zabrania im także wchodzić do miast samarytańskich. A czyż nie uleczył Samarytanki? [Tym samym] dał im przestrogę, by nie wstępowali do kościołów heretyckich, [których symbolem byli Samarytanie]. Przewrotność bowiem [heretyków] w niczym nie różni się od braku wiedzy [pogan]. Następnie wysyła ich do zagubionych owiec z domu Izraela, które jednak srożyły się przeciw Niemu, jak języki i szczęki wilków i żmij (św. Hilary z Poitiers, „Komentarz do Ewangelii według Mateusza” X 3, tłum. E. Stanula).
Ewangelie pozwalają przypuszczać, że zanim Jezus rozesłał „Dwunastu” do samodzielnej pracy misyjnej, to przez pewien jeszcze czas towarzyszyli Mu oni w Jego nauczaniu i działalności. „Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości” (Mt 9,35-36). Prawdopodobnie spotykali się wspólnie na czas szabatu (wiele cudów w relacji ewangelistów dokonuje właśnie w ten dzień – i stąd tyle kontrowersji wokół osoby Jezusa) i wspólnie też pielgrzymowali do Jerozolimy – co było obowiązkiem każdego pobożnego Żyda. W ten sposób realizował się też pierwszy cel Kościoła – aby być przy Jezusie i od Niego się uczyć tego, co potem trzeba zanieść innym.
Mt 10,5-6. Jak widzieliśmy przed chwilą, wyborowi „Dwunastu” nie towarzyszyły żadne wskazania, których Jezus by udzielał nowo wybranym apostołom. Inaczej jest, kiedy Jezus posyła ich już do pracy misyjnej. Tu pojawia się dużo wskazań, które zebrane w całość tworzą pewien kodeks pracy misyjnej. To bardzo ważny fragment ewangelii, który pokazuje, kim mieli być wysłannicy Jezusa, czym winna się odznaczać ich duchowość i jak powinna być wypełniana ich misja. Jezus ich „wysyła”, to znaczy daje im konkretną misję do spełnienia, co wymaga też konkretnych wskazań. Rozpoczynają się one od wytyczenia granic terytorialnych misji: nie wolno im iść do pogan ani wstępować do żadnego miasta samarytańskiego. Poganami byli wszyscy, którzy nie podzielali wiary judaizmu. A Samarytanie?4 Samarytanie to najmniejsza chyba dziś na świecie grupa etniczno-religijna o rodowodzie semickim, która liczy sobie niewiele ponad 700 osób5. Termin „Samarytanie” występuje w Biblii Hebrajskiej tylko raz (2 Krl 17,29) i nie jest jednoznaczny6. Mimo że Samarytanie uważają się za Hebrajczyków (skoro ich ojcem jest Jakub, to są oni także synami Abrahama) i za prawdziwych Izraelitów, to nie uważają się za Żydów (Judejczyków)7. I choć początki swojej tożsamości upatrują w wydarzeniach opisanych w 1 Sm 1,9-4,18, to jednak brak szerszej bazy sprawia, że kwestia ich pochodzenia nadal pozostaje niejasna. Na przykład F. Dexinger uważa Samarytan za Izraelitów z Królestwa Północnego, którzy byli wyznawcami Jahwe, a nie za pogańskich osadników sprowadzonych tam po podboju asyryjskim (tych nazywa Samarianami)8. Do połowy XX wieku przyjęło się uważać za najbardziej wiarygodną teorię wysnutą ze starotestamentowych pokładów Biblii (2 Krl 17,24-41), a mianowicie, iż Samarytanie wywodzą się od ludności powstałej w wyniku przemieszania się starożytnej ludności Samarii z asyryjskimi kolonistami sprowadzonymi na te tereny po upadku królestwa Izraela i zburzeniu Samarii w 722 roku przed Chr. Jednak w świetle tradycji samarytańskiej, opisanej w Drugiej Księdze Kronik (Sefer ha-Yamin), społeczność ta uważa się za bezpośrednich potomków zaginionych plemion Józefa: Efraima i Manassesa. Aż do XVII wieku ich najwyżsi kapłani wywodzili swoje pochodzenie w prostej linii od Aarona. Samarytanie twierdzą również, że od najdawniejszych czasów zajmują oni swoje własne ziemie w środkowej Palestynie. Ta sama tradycja mówi poza tym, że w czasach starożytnych pozostawali oni w dobrych relacjach z pozostałymi plemionami izraelskimi, aż do momentu odejścia kapłana Eliego z sanktuarium w Sychem do Szilo, co doprowadziło do schizmy w samarytańskim łonie. Pozostali w Sychem Samarytanie w odróżnieniu od innych jahwistów zaczęli się nazywać „strażnikami prawdy” (szamerim al ha-emet). Kwestia wiarygodności samarytańskiej tradycji jest trudna do weryfikacji, ponieważ brak w niej wielu historycznych danych, na przykład w odniesieniu do przetrwania stanu kapłańskiego po upadku Królestwa Północnego. Historiografia również nie dysponuje żadnymi informacjami z wyjątkiem tych zawartych w źródłach wspólnoty, jakoby Samarytanie stanowili odrębną grupę religijną, istniejącą już w okresie królewskim i rozwijającą się dalej na terenie Samarii za czasów rządów Persów i kolejno Greków, Rzymian, aż po panowanie arabskie.
Samarytanizmu nie możemy traktować jako schizmy, sekciarstwa czy herezji9. Samarytanie byli potomkami mieszkańców Królestwa Północnego, a tym samym nosicielami napięcia między północną i południową Palestyną, istniejącego jeszcze przed powstaniem królestwa Dawida, a wzmocnionego po jego rozpadzie. Odtąd obydwie społeczności rozwijały się względnie niezależnie – odwołując się jednak do wspólnych fundamentów religii izraelskiej, skodyfikowanej w Torze. Nie akceptując żydowskiej reformy za króla Jozjasza, Samarytanie pozostali na pozycjach systemu henoteistycznego, który był lepiszczem mozaizmu przed i po rozpadzie (zarówno na Północy, jak i na Południu). Dlatego ich postrzeganie pryncypiów religijnych i tradycji miało wiele wspólnego z konserwatywnym środowiskiem judaizmu starożytnego, który reprezentowali potem na przykład saduceusze.
Przyjmuje się, że ostateczny rozłam między Żydami a Samarytanami nastąpił po okresie niewoli babilońskiej, sprawa jego przyczyn nadal jednak pozostaje przedmiotem dyskusji10. Można podać przyczyny polityczne, ekonomiczne i religijne. Nie bez znaczenia są również historyczne uprzedzenia. Biorąc pod uwagę, że ogólnie przyjmuje się wersję wydarzeń opisaną w Piśmie Świętym, spróbujmy przyjrzeć się niektórym z nich.
Według 2 Krl 17,24 i Ezd 4,2 król Asyrii Asarhaddon sprowadził na centralne tereny dawnego królestwa Izraela (Państwa Północnego) osadników z Babilonii (Babilon, Kuta), Elamu lub Fenicji (Awwa) oraz Syrii (Chamat i Sefarwaim) w 680 roku przed Chr. Osadnicy ci czcili swoich bogów, za co Jahwe zesłał na nich plagę lwów. Wtedy poprosili króla o przysłanie im jednego z kapłanów izraelskich, uprowadzonych do niewoli, aby nauczał ich Prawa Mojżeszowego. Sprowadzony z Asyrii kapłan zamieszkał w synkretycznej świątyni Jahwe w Betel i rozpoczął nawracanie Samarytan, którzy jednak po przyjęciu prawdziwej wiary nie przestali czcić swoich bożków (2 Krl 17,25-41). W 622 roku przed Chr. król Judy Jozjasz zburzył świątynię w Betel, co sprawiło, że Samarytanie zaczęli nawiedzać świątynię jerozolimską (2 Krl 23,15-20). Czynili to także (udając się już jednak do ruin świątyni) po likwidacji królestwa Judy (Jr 41,5 – 586 r. przed Chr.). Po powrocie Żydów z niewoli babilońskiej (537 lub 536 r. przed Chr.) Samarytanie chcieli pomóc im w odbudowie świątyni, lecz ich pomoc została kategorycznie odrzucona11. Od tej pory Samarytanie robili wszystko, aby utrudnić Żydom odbudowę (Ezd 4,1-24; 5,2-18). Mimo tej zawziętości część Samarytan z pogórza efraimskiego i okolic Betel w dalszym ciągu była zwolennikami odprawiania kultu w Jerozolimie (Ne 7,32). Kiedy Ezdrasz i Nehemiasz zakazali Żydom zawierania małżeństw mieszanych, uderzyło to także w Samarytan, ponieważ tym samym zostali uznani za pogan (Ezd 9-10; Ne 13; szczególnie Ne 13,28). Ostatecznie Samarytanie zostali uznani za wyłączonych ze wspólnoty judaizmu przez namiestnika Judy Nehemiasza w 440 roku przed Chr. (Ne 2,19.20). Od tej pory zaczęli się rozglądać za innym miejscem kultu niż świątynia jerozolimska. Nie mogli odbudować przybytku w Betel, bo ten leżał w granicach ówczesnej Judy. Jak doniósł nam historyk żydowski Józef Flawiusz, namiestnik Samarii Sanballat I około 430 roku przed Chr. lub Sanballat II w 332 roku przed Chr. zbudował świątynię samarytańską na górze Garizim.
Apostołowie, idąc i nauczając, mieli się ograniczyć tylko do „owiec, które poginęły z domu Izraela”. Czy byłby to znak, że nie zostaną zbawieni ani poganie, ani pół-poganie (za jakich uważano Samarytan)? To zbyt daleko idący wniosek. Patrząc na działalność Jezusa, możemy zauważyć, że starał się On zachowywać ustanowiony przez Boga porządek, który wskazywał, iż poganie mieli dostąpić zbawienia (uniwersalizm zbawczy), ale za pośrednictwem Żydów. Sam Jezus starał się przestrzegać tej kolejności (Mt 15,24). Choć misja apostołów była skierowana do Żydów, to miał nadejść czas, kiedy pójdą też dalej. Bardzo dobrze pokazuje to sytuacja św. Pawła. Kiedy apostołowie rozeszli się po Palestynie i okolicach, aby głosić Dobrą Nowinę Żydom – św. Paweł poszedł już do pogan z taką samą Ewangelią. Bóg kocha każdego człowieka i czeka na otwarcie przez niego serca. Tak przedstawiał się zasięg terytorialny działania apostołów. Kolejne wersy wskazują na to, jakie mialy być ich słowa i czyny.
Mt 10,7-8. Podobnie jak Jonasz, który idąc przez Niniwę, w zwięzłych słowach wskazywał na bliskość zagłady miasta (Jon 3,4), tak i nauczanie uczniów nie było rozbudowane: „Bliskie już jest królestwo niebieskie”. Można to rozumieć w ten sposób, że zaczęło się to, na co Żydzi czekali od dawna – czasy mesjańskie, jednocześnie czas nawrócenia i pokuty. Podobnie nauczał wcześniej św. Jan Chrzciciel, a także sam Jezus. Powielanie tej samej nauki przez apostołów wskazuje, że ich misja miała być kontynuacją – przedłużeniem misji Jezusa na świecie. Dlatego potem i św. Piotr (Dz 2,38), i św. Paweł (Rz 13,11-14) będą przekazywali te same idee. Ojcowie Kościoła samego Jezusa nazywają Autobasileia – czyli „Królestwem samym w sobie”, „Królestwem uosobionym”, ponieważ wraz z Jego przyjściem rozpoczęły się czasy mesjańskie, a Boże królestwo zostało otwarte dla wszystkich, którzy słów Jezusa słuchają i je wypełniają.
Słowom wypowiadanym przez „Dwunastu” miały towarzyszyć czyny. Miało się na nie składać uzdrawianie chorych, wskrzeszanie umarłych i egzorcyzmy. Znów się nam przypomina podejście Jezusa, który poza nauczaniem również uzdrawiał, wskrzeszał umarłych i wypędzał złe duchy. Apostołom w ich misji miały towarzyszyć także znaki – czyli cuda. Jezus dzięki cudom unaocznia swoje nauczanie o bliskości królestwa Bożego (w przypadku apostołów cuda też są na drugim miejscu – na pierwszym nauczanie). Cuda mają zachęcać do podjęcia pokuty i uznania Dobrej Nowiny głoszonej przez Mistrza lub też odrzucenia jej. Cuda są znakami, które wskazują na nasze nastawienie serca i niejako zmuszają do zajęcia odpowiedniego stanowiska wobec głoszonych słów. Pokazuje to, że wiara i cuda wzajemnie się warunkują. sama wiara jest cudem, ale Jezus nie może czynić cudów tam, gdzie spotyka się z niewiarą ludzi (Mt 13,58). Znaki Jezusa – a potem także apostołów – trafiają zarówno na głęboką wiarę, jak i na zdecydowaną niewiarę. Kto w niewierze zamyka się na Dobrą Nowinę, temu nie pomogą żadne cuda, a wręcz posłużą do ukarania go (Mt 11,23). Cuda miały zaślepionemu (przez świat) człowiekowi otworzyć oczy na nową rzeczywistość zbawienia. Cuda też dotyczą człowieka w całej jego złożoności: dotykają jego ciała (uzdrowienia), psychiki (przywrócenie godności, przywrócenie do wspólnoty), a także duszy (egzorcyzmy).
Duszpasterstwo, do którego posyła Jezus, musi mieć charakter terapeutyczny. Uzdrawianie nie zawsze jest przywracaniem zdrowia fizycznego, ale poprzez kontakt i rozmowę z chorymi winniśmy im nieść pomoc i pociechę oraz zachęcać ich, aby akceptując chorobę – otwierali się na działanie Boga.
Ciekawe jest, że choć oczyszczanie trędowatych można zaliczyć do uzdrawiania chorych, to tutaj wymienione jest osobno. Skoro jednak trąd wykluczał człowieka ze społeczeństwa, to w ten sposób Jezus pokazał, że nikogo z odkupienia wykluczać nie chce. Królestwo Boże jest przeznaczone dla każdego człowieka.
Dodane tutaj wezwanie: „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!” – wskazuje na darmowość Bożych darów. Są one udzielane przez Boga jako wyraz Jego łaski i miłosierdzia, więc nie można na nie zasłużyć, nie można też ich kupić ani tym bardziej nimi kupczyć. Wyrażają w ten sposób wielką miłość Boga względem każdego z ludzi.
Mt 10,9-10. Kontynuacją poprzedniego wersu są słowa, które w dalszym ciągu wskazują na to, że działalność apostolska ma mieć charakter jak najbardziej bezinteresowny. Tak trzeba zrozumieć polecenie Jezusa, aby apostołowie nie zabierali trzosa, torby, dwóch sukien, sandałów i laski. Można zapytać: dlaczego? Przecież wszystko to są rzeczy konieczne do życia. Jezus chciał jednak, aby apostołowie szli w postawie całkowitego zaufania Bogu w sprawach materialnych. O wszystkie te rzeczy mają zatroszczyć się ludzie, którym będą oni głosić Dobrą Nowinę. Nagrodą zaś za głoszenie Dobrej Nowiny powinna być sama świadomość, że się ona rozszerza i że królestwo Boże rośnie. Dziś sami próbujemy się zatroszczyć o siebie, nie zdając się na Boga i na innych ludzi. Grozi to człowiekowi pychą, że sam sobie wystarcza, a pycha odsuwa go od Boga, utwierdzając w przekonaniu, że jest On mu do niczego niepotrzebny w życiu. Apostołowie mają iść i mówić o Bogu, a nie zabiegać o to, co konieczne do utrzymania. Jako posłani pielgrzymi mają przekazywać innym to, co sami otrzymali od Boga.
Mt 10,11-13. Ciekawe wydają się kolejne pouczenia, które otrzymali apostołowie. Dotyczyły one zamieszkania w miejscu posługiwania. Powinni się oni liczyć z tym, że wchodząc do jakieś miejscowości, będą w niej zupełnie obcy, nikogo nie będą znać. Aby przeprowadzić akcję misyjną, będą musieli jednak gdzieś zamieszkać. Jezus proponował, aby się dowiedzieli, kto w tej miejscowości jest „godny”, i aby u niego się zatrzymali. O czym to może świadczyć? O tym, że Jezus nie chciał, aby działalności apostołów towarzyszyło szemranie: „U kogo oni się zatrzymali?”. Aby więc takiego szemrania uniknąć, Jezus nakazał apostołom dowiedzieć się, kto cieszy się autorytetem w danej miejscowości. Mieli oni pozostać w jego domu aż do zakończenia swojej misji. Chodzi o to, aby apostołowie nie ulegali pokusie szukania schronienia u tych, którzy – choć mniej godni – byliby w stanie zapewnić im lepsze warunki pobytu. Analogiczny nakaz znajduje się u Łukasza: „Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! […] W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają […]. Nie przechodźcie z domu do domu” (Łk 10,5-7). Przychodząc do jakiegoś domu, apostołowie mieli pozdrowić mieszkańców. W kulturze semickiej przywiązuje się duże znaczenie do tego rodzaju rytuałów. Należy życzyć sobie pokoju (można odnieść te życzenia do pokoju rajskiego, czyli takiego porządku natury, który był w raju – gdzie nikt nikomu nie wyrządzał krzywdy – Iz 11,6-9). Jeśli pokój apostolski nie zostanie przyjęty, to powróci do apostoła.
Mt 10,14-16. Jezus nie ukrywał, że posługa misyjna nie zawsze będzie łatwa. Może napotkać trudności charakterystyczne dla zwykłych kontaktów międzyludzkich: nie zawsze jestem dobrze przyjmowany. Nie wszystkim będzie zależało na nauce, którą głoszę, nie zawsze będę wysłuchany. Jezus uwolnił apostołów w ten sposób od presji nastawienia na wynik: od przekonania, że ich przepowiadanie musi dotrzeć do wszystkich ludzi. Rozwiązanie, które zaproponował Jezus, jest bardzo proste: „Gdyby was gdzie nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych!” (Mt 10,14) – czyli mówiąc prościej, zachowajcie się tak, jak zwykł zachowywać się Izraelita wracający z ziemi pogan; jak Paweł i Barnaba, którzy źle zostali przyjęci w Antiochii Pizydyjskiej. Polecenie Mistrza, aby strząsać proch z nóg w miejscach, w których spotkali się z nieprzychylnym przyjęciem, wzmocnione zostało przestrogą dla owych mieszkańców: „Zaprawdę, powiadam wam: Ziemi sodomskiej i gomorejskiej lżej będzie w dzień sądu niż temu miastu” (Mt 10,15; por. Łk 10,11-12). Strząśnięcie prochu jest zapowiedzią kary Bożej. Stąd teraz odniesienie do historii Sodomy i Gomory, których historie znał każdy Izraelita. Kara tych, którzy odrzucają królestwo Boże, będzie surowsza niż ta, która dotknęła mieszkańców tych miast.
W sytuacji zagrożenia apostołowie będą się czuć jak owce między wilkami. Czy owca nie spodziewa się, jaki może spotkać ją koniec ze strony wilków? Apostołowie ciągle narażeni są na niebezpieczeństwo śmierci. Być uczniem Chrystusa to znaczy naśladować Go także w cierpieniach (Mt 10,38n.; Mk 8,34n. i in.); zrezygnować ze schronienia, zerwać naturalną więź z przodkami (Mt 8,19-22; Łk 9,57-60); porzucić bliskich (Mt 10,37; Łk 9,61-62); narazić się na zniewagi, nienawiść i prześladowanie, być zawsze gotowym na śmierć (Mt 10,38-39; Mk 8,34). W obliczu trudności, które na nich czekają, mają zachować roztropność węża i nieskazitelność gołębicy. Na pozór te cechy wykluczają się, ale w rzeczywistości każdy apostoł musi je w sobie łączyć. Orygenes zwracał uwagę, że wąż, którego zaatakował człowiek, zwija się, chroniąc głowę. W podobny sposób chrześcijanin winien chronić swoją wiarę. Wąż od dawna symbolizuje mądrość natury. Jest też symbolem płodności i witalności. U Żydów jest symbolem grzechu, ale Jezus związał z nim pozytywny sens. Jednocześnie człowiek winien być nieskazitelny jak gołębica. Nieskazitelnemu nic nie jest w stanie wyrządzić szkody.
Redemptoris missio
„Działalność misyjna wymaga specyficznej duchowości odnoszącej się w szczególny sposób do tych, których Bóg powołał, aby byli misjonarzami:
a) Pozwolić się prowadzić Duchowi
Duchowość ta wyraża się przede wszystkim w życiu pełnym uległości Duchowi Świętemu: winniśmy przyzwolić, by On nas kształtował wewnętrznie i w ten sposób bardziej upodabniać się do Chrystusa. Nie możemy dawać świadectwa Chrystusowi, nie odzwierciedlając Jego obrazu, ożywionego w nas przez łaskę i działanie Ducha. Uległość Duchowi Świętemu domaga się następnie przyjęcia darów męstwa i umiejętności rozróżniania, które są istotnymi rysami tej duchowości. […]
b) Żyć tajemnicą Chrystusa „posłanego”
Istotnym rysem duchowości misyjnej jest wewnętrzne zjednoczenie z Chrystusem. Nie można zrozumieć misji i żyć nimi bez odniesienia do Chrystusa jako Tego, który został posłany, by ewangelizować. Św. Paweł tak o tym pisze: «To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej» (Flp 2,5-8). […]
Od misjonarza wymaga się, by gotów był «wyrzec się siebie i wszystkiego, co dotychczas uważał za swoje, i stał się wszystkim dla wszystkich» (II Sobór Watykański, Ad gentes, nr 24): w ubóstwie, które czyni go wolnym dla Ewangelii, w oderwaniu od osób i dóbr z własnego środowiska, by stał się bratem tych, do których został posłany, ażeby nieść im Chrystusa Zbawiciela. Taki właśnie jest cel duchowości misjonarza: «dla słabych stałem się jak słaby […]. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii» (1 Kor 9,22-23). […]
c) Miłować Kościół i ludzi tak, jak umiłował ich Jezus
Duchowość misyjną cechuje również miłość apostolska Chrystusa, który przyszedł, «by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno» (J 11,52), jako dobry Pasterz, który zna swe owce, szuka ich i daje za nie swoje życie (por. J 10). Kto posiada ducha misyjnego, odczuwa Chrystusową gorliwość o dusze i miłuje Kościół, tak jak Chrystus. […]
Misjonarz jest człowiekiem miłości: aby mógł głosić każdemu bratu, że jest kochany przez Boga i on sam może kochać, misjonarz musi dawać świadectwo miłości względem wszystkich, poświęcając życie dla bliźniego. Misjonarz jest bratem wszystkich, bo ma w sobie ducha Kościoła, jego otwartość i zainteresowanie dla wszystkich narodów i ludzi, zwłaszcza dla najmniejszych i najuboższych. W ten sposób przekracza granice i podziały rasowe, kastowe czy ideologiczne. Jest znakiem miłości Bożej w świecie, która nie wyklucza ani nie wyróżnia nikogo.
Wreszcie, tak jak Chrystus, winien on miłować Kościół: «Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie» (Ef 5,25). Miłość ta, posunięta aż do oddania życia, stanowi dla niego punkt odniesienia. Tylko głęboka miłość do Kościoła może podtrzymać gorliwość misjonarza; jego codzienna udręka – jak pisze św. Paweł – wypływa «z troski o wszystkie Kościoły» (2 Kor 11,28). W życiu każdego misjonarza wierność wobec Chrystusa nie może być oddzielona od wierności wobec Kościoła.
d) Prawdziwy misjonarz to święty
Powołanie misyjne ze swej natury wypływa z powołania do świętości Każdy misjonarz jest autentyczny jedynie wtedy, gdy wchodzi na drogę świętości: «Świętość jest podstawową przesłanką i niezbędnym warunkiem do tego, aby Kościół mógł realizować swoją zbawczą misję» (Jan Paweł II, Christifideles laici, nr 17).
Powszechne powołanie do świętości jest ściśle związane z powszechnym powołaniem do działalności misyjnej: każdy wierny powołany jest do świętości i do działalności misyjnej. […]
Nie wystarczy odnawiać metody duszpasterskie ani lepiej organizować i koordynować instytucje kościelne, ani też studiować z większą przenikliwością biblijne i teologiczne podstawy wiary: trzeba wzbudzić nowy «zapał świętości» wśród misjonarzy i w całej wspólnocie chrześcijańskiej, szczególnie wśród tych, którzy są najbliższymi współpracownikami misjonarzy […]” (Jan Paweł II, Encyklika o stałej aktualności posłania misyjnego „Redemptoris missio” [7 grudnia 1990], nr 87-90).
1Św. Euzebiusz z Cezarei podzielił wówczas ewangelię na 355 sekcji, te zaś na 10 kanonów.
2 Zob. J. Czerski, Ewangelie synoptyczne w aspekcie literackim, historycznym i teologicznym, Opole 1996, s. 120.
3Podział taki znajdziemy m.in. w: H. Langkammer, Teologia Nowego Testamentu, cz. I, Wrocław 1985, s. 146-147; S. Gądecki, Wstęp do ewangelii synoptycznych, Gniezno 1992, s. 68-78 i in.
4Dalsze omówienie jest rozwinięciem artykułu: D. Jurczak, Zamknięci w sobie czy otwarci na innych? Ekskluzywizm żydowski dawniej i dziś. Spór żydowsko-samarytański, „Scriptura Sacra” 17 (2013), s. 152-154.
5Zob. hasło Samarytanie, www.pl.wikipedia.org/wiki/Samarytanie (dostęp: 22.02.2014).
6Zob. S. Wypych, Samarytanie w ujęciu historycznym, geograficznym i religijnym, „Ruch Biblijny i Liturgiczny” 58/3 (2005), s. 165. Encyklopaedia Judaica zauważa, że hebrajska nazwa szomronim z 2 Krl 17,29 oznacza raczej Samarian niż Samarytan. Z kolei Samarytanie nie używają jej wcale. Oni nazywają się szamerim („strażnikami prawdy”).
7Zob. M. Delcor, Vom Sichem der hellenistischen Periode zum Sychar des Neue Testaments, „Zeitschrift des Deutschen Palästina-Vereins” 78 (1962), s. 36.
8Zob. F. Dexinger, Samarytanie w nauce i historii, „Analecta Cracoviensia” 30-31 (1998-1999), s. 437n.
9Zob. J.P. Meier, The Historical Jesus and the Historical Samaritans: What can be Said?, „Biblica” 81 (2000), s. 209.
10Zob. I. Jaruzelska, Mniejszości nieżydowskie w Izraelu, „Sprawy Narodowościowe” t. IV (1995) z. 1, s. 164.
11Tylko mieszkańcy nazwani Golah mieli stanowić prawdziwych Izraelitów, co dawało im przywilej odbudowy świętego miasta – Jerozolimy, natomiast pozostałym jahwistom zwanym Am ha-Arec, do których zaliczano Samarytan, tego prawa odmówiono. Zob. K. Armstrong, Jerozolima. Miasto trzech religii, Warszawa 2000, s. 124.
2. Zapowiedź prześladowań. Męstwo w ucisku (Mt 10,17-33)
Każda aktywność człowieka może wzbudzać różne reakcje: od zachwytu po potępienie i prześladowanie. Dotyczy to również działalności misyjnej apostołów. Jezus, posyłając ich, zdaje sobie sprawę, że jest ona niezbędna, ale też – bardzo trudna. Będą się oni bowiem musieli zmierzyć z wieloma przeciwnościami. Omawiany fragment łączy się ściśle z poprzednim, w którym zostało powiedziane, z czym wiąże się bycie autentycznym uczniem Chrystusa. Teraz rozwija tę myśl.
Mt 10,17-18. Jezus pouczenia swoje rozpoczął od ostrzeżenia: „Miejcie się na baczności przed ludźmi!” (Mt 10,17). Wynika z niego, że misjonarzom potrzebne będzie szczególnie męstwo, bo w czasie ich posługi spotkają nie tylko ludzi otwartych na Dobrą Nowinę, ale także jej wrogów. Apostołowie mają uważać, przed kim odsłaniają tajemnice królestwa, na swojej drodze spotkają bowiem ludzi obłudnych i podstępnych, czekających tylko na pretekst do rozpoczęcia prześladowań. Jezus wymienił nawet ich rodzaje. Będą wleczeni do sądów – zwykle były to lokalne sądy, które w czasach Starego Testamentu odbywały się w bramach, a za czasów Jezusa już prawdopodobnie przy synagogach (stąd wzmianka o biczowaniu w synagodze – gdyż karę wymierzano zaraz po osądzeniu). Często też sprawa będzie trafiała dalej: do królów i namiestników – w celu wymierzenia jeszcze surowszej kary. Królowie byli to władcy żydowscy, sprawujący rządy w imieniu cesarza, a namiestnicy to na ogół pogańscy reprezentanci władzy rzymskiej. Postawa apostołów ma mieć charakter świadectwa.
Mt,10,19-20. Czas prześladowań będzie czasem świadectwa. Jezus, wiedząc o tym wskazał, że apostołowie mają wówczas całkowicie zaufać Bogu – w godzinach tej konfrontacji z przedstawicielami sądów zostanie im bowiem udzielona asystencja Ducha Świętego. To Duch będzie człowieka bronił, to On podsunie najbardziej odpowiednie słowa obrony. Można ostatecznie stwierdzić, że to już nie apostołowie będą przemawiali, tylko Bóg będzie przez nich przemawiał – a ściślej mówiąc Duch Święty. M. Rosik wskazuje na analogię: jak kiedyś Duch wyprowadził Jezusa na pustynię i tam umocnił Go w odparciu pokus szatana – tak teraz przeprowadzi On chrześcijan przez pustynię prześladowań12.
„Będą was wydawać sądom i w swych synagogach będą was biczować” (Mt 10,17)
Gdy ich uwolnił od troski, uzbroił mocą czynienia znaków i uczynił ich jakby z diamentu i żelaza, oswobodziwszy ich od wszelkich starań o życie i od wszelkiego chwilowego utrapienia (por. Mt 10,8-10), następnie wylicza wszystkie prześladowania, które miały ich spotkać; nie tylko te, które dotkną ich wkrótce po tych słowach, lecz także te, które miały na nich spaść po długim czasie.
W ten sposób z góry, ze znacznym wyprzedzeniem, przygotowuje ich do wojny z szatanem. Wynikło z tego wiele dobra. Po pierwsze, poznali moc Jego przepowiadania. Po drugie, aby później nikt nie podejrzewał, że prześladowania dzieją się z powodu słabości Nauczyciela. Po trzecie, aby ci, którzy będą je znosić, nie byli nimi przerażeni i zaskoczeni. Po czwarte, aby nie przerazili się usłyszawszy o Jego ukrzyżowaniu […].
Zastanów się i nad tym, kim są ci, którzy słuchają tych twardych i trudnych nakazów. Są to ludzie lękliwi i prości, nieuczeni i niepiśmienni, nieznani pod każdym względem, rybacy, celnicy, którzy nie znali praw obowiązujących poza ich środowiskiem, którzy z trudem występowali na zgromadzeniach. Skoro mogło to przerazić nawet wielkich i możnych, to czyż nie mogło tym bardziej pognębić i przerazić tych, którzy byli zupełnie niedoświadczeni, i nienawykłych do wzniosłych myśli? Ale nie pognębiło […]. Jaka jest pociecha na te wszystkie nieszczęścia? Moc tego, który ich wysyła. Dlatego powiedział na początku: „Oto Ja was posyłam”. To wystarczy dla waszego pocieszenia, wystarczy, byście nabrali odwagi i nie lękali się żadnego nieprzyjaciela […]. Warto się głębiej zastanowić nad tym, że ci bojaźliwi ludzie, którzy nigdy nie oddalili się poza jezioro, w którym łowili ryby, od razu nie uciekli. Dlaczego nie zastanowili się i nie powiedzieli sobie: „Gdzie się w końcu schronimy? Sądy są przeciwko nam, królowie przeciwko nam, namiestnicy, synagogi żydowskie, gminy pogańskie, rządzący i rządzeni”. Dlatego przepowiedział nie tylko w odniesieniu do Palestyny i [czekających ich tam] prześladowań, ale podsunął im przed oczy wojny na całym świecie […]. A to, co następuje, jeszcze bardziej przejmuje grozą, bo owi ludzie mieli stać się dla nas bratobójcami, dzieciobójcami, ojcobójcami (Mt 10,21). Ale oni nie powiedzieli ani nie pomyśleli nic takiego, ani nie domagali się wyjaśnienia tych poleceń, lecz byli ulegli i posłuszni, a nie było to jedynie owocem ich cnoty, lecz także mądrości Nauczyciela. Zauważ, jak do każdego z tych utrapień dołączył pociechę […]. A pociesza ich tak nie dlatego, by mieli pragnąć zemsty nad innymi, lecz by czerpali odwagę stąd, że wszędzie będą mieli przy sobie Tego, który to przewidział, i że nie będą znosić tych cierpień jako ludzie źli i oszuści (św. Jan Chryzostom, „Homilie na Ewangelię według św. Mateusza” 33,1-3, tłum. J. Krystyniacki).
Mt 10,21-22. Prześladowania zaczną się już w rodzinach. Jezus zapowiedział: „Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią” (Mt 10,21). W dziele Mateuszowym terminem „brat” zwykle określa się współwyznawcę – jednak tutaj odnosi się on w pierwszym rzędzie do więzi rodzinnych. Prześladowania tego rodzaju były już zapowiadane przez proroka Micheasza (Mi 7,6): „Bo syn znieważa ojca, córka powstaje przeciw swej matce, synowa przeciw swej teściowej: nieprzyjaciółmi człowieka są jego domownicy”. Uczeń Jezusa musi mieć świadomość, że ruszając za Mistrzem, ściągnie na siebie powszechną nienawiść. To właśnie „imię Jezusa” będzie powodem czekających go prześladowań – czyli identyfikowanie się z Jego osobą i Jego nauką. Nie ma jednak innej drogi zbawienia, jak tylko ta, aby pójść za Jezusem. Kto jednak wytrwa, nie odstępując od Niego – ten będzie zbawiony. Warto więc dołożyć wszelkich starań tu, na ziemi, aby nie stracić prawa do wieczności.
Mt 10,23. Słyszeliśmy wcześniej, że uczeń Jezusa ma się odznaczać roztropnością węży i nieskazitelnością gołębi. Tu możemy znaleźć ilustrację do tego logionu Jezusa. Jeśli uczniowie poczują się zagrożeni w miejscu głoszenia Ewangelii, to mają się przenieść do innego miasta – bo nie jest rzeczą roztropną narażać się dobrowolnie na prześladowania. Nie oznacza to zaprzestania misji głoszenia Dobrej Nowiny (jej kontynuowania wymaga nieskazitelność), lecz chodzi wyłącznie o unikanie prześladowań, których da się uniknąć (tego domaga się roztropność). Przy okazji Jezus wypowiedział dość enigmatyczne słowa. Stwierdził bowiem, że uczniowie nie zdążą „obejść miast Izraela, nim przyjdzie Syn Człowieczy” (Mt 10,23). W przeszłości wielu komentatorów zastanawiało się, czy stwierdzenie to stanowi zapowiedź rychłego końca świata i przyjścia Jezusa jako sędziego. Wynikałoby z niego, że wysłannicy Jezusa („Dwunastu” i ich następcy) nie zdążą obejść wszystkich miast zamieszkałych przez Żydów i ich nawrócić, gdyż nastanie czas paruzji. Dziś komentatorzy wskazują jednak, że jest to raczej proroctwo mówiące o zburzeniu Jerozolimy (doszło do niego w 70 r. po Chr.), traktowanym jako karzące nawiedzenie przez Boga miasta, które nie rozpoznało w Jezusie Mesjasza.
Mt 10,24-25. W dalszej części mowy Jezus porównał relację między Nim a „Dwunastu” do relacji mistrz-uczeń i pan-sługa. Rozwinął w ten sposób swoje wyjaśnienie dotyczące przyczyny prześladowań uczniów. Skoro mistrz był prześladowany, to także uczniowie będą w nienawiści u wszystkich. Jeżeli pan jest pomawiany o niecne rzeczy, to z podobnymi zarzutami spotkają się również jego słudzy. Można w tych słowach dostrzec swoistego rodzaju pokrzepienie dla uczniów Jezusa, bo skoro cierpią prześladowania, to znaczy, że nie zeszli z drogi zbawienia. Podobnie jak On będą nazywani „Belzebubem” (było to obelżywe przezwisko bóstwa kanajskiego). Co prawda do tej pory w Ewangelii św. Mateusza Jezus nie był tak nazywany, ale nastąpi to później (Mt 12,24). Mateusz niejako uprzedził przebieg wypadków.
„Nie bójcie się!” (Mt 10,26)
Cóż – powiada – boicie się śmierci i dlatego wahacie się, czy głosić? Głoście właśnie dlatego, że boicie się śmierci. To was wybawi od prawdziwej śmierci. Jeśli nawet zechcą was zabić, nie pokonają waszej lepszej cząstki, choćby nie wiedzieć jak usiłowali, bo: „Duszy zabić nie mogą”. Choćby chcieli, nie pokonają jej […]. Nie wtrąca ich w niebezpieczeństwa, lecz czyni ich wyższymi ponad niebezpieczeństwami i w krótkich słowach umacnia w nich wiarę w nieśmiertelność duszy, a zaszczepiwszy w nich tymi kilkoma słowami zbawienną naukę, pociesza ich inaczej […]. „Nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli” (Mt 10,31). Cóż bardziej błahego od nich [tj. wróbli]? A jednak nawet one, powiada [Jezus], nie zostaną złapane bez wiedzy Ojca waszego. Wyraża w ten sposób nie to, że upadają za Jego sprawą, bo to jest niegodne Boga, lecz to, że nic, co się dzieje, nie jest dla Niego ukryte. A jeśli nic, co się dzieje, nie jest Mu niewiadome, jeśli miłuje was szczerzej niż ojciec i miłuje tak, że policzył nawet wasze włosy, to nie trzeba się bać. Powiedział to nie dlatego, żeby Bóg liczył włosy, lecz aby objawić Jego dokładną wiedzę i wielkie o nich zatroskanie. Jeśli wie o wszystkim, co się dzieje, jeśli może i chce was ocalić, to nie sądźcie, że cierpicie jako winowajcy, jeśli coś cierpicie. Bo On nie chce odwrócić od was cierpień, lecz pragnie nakłonić was, abyście nimi gardzili, gdyż właśnie to jest prawdziwym uwolnieniem się od nich. „Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”. Widzisz, jak już pokonał ich lęk? Znał tajniki ich myśli. Dlatego dodał: „Nie bójcie się”, nawet jeśli pokonują gorszą część, czyli ciało (św. Jan Chryzostom, „Homilie na Ewangelię według św. Mateusza” 34,2, tłum. J. Krystyniacki).
Mt 10,26-27. Wcześniej słyszeliśmy zachętę Jezusa, aby uczniowie, kierując się roztropnością, unikali prześladowań, teraz powiedział On, aby nie bali się prześladowców. Pozornie może wydawać się to sprzeczne, ale w rzeczywistości słowa te uświadamiają, że ostatecznie apostołowie głoszący Dobrą Nowinę znajdą się w sytuacji wymagającej od nich męstwa. Słowa: „Więc się ich nie bójcie!” (Mt 10,26) – przypominają te pociechy, które w Starym Testamencie otrzymywali prorocy, aby bez względu na wszystko głosili to, co sami otrzymali od Pana. Nauka Jezusa przyrównana może być tutaj do ziarna rzuconego w ziemię. Na razie jest zakryta, lecz niedługo ukaże się wszystkim. Dokona się to dzięki nauczaniu apostołów, którzy rozgłoszą to, co było mówione po cichu (pouczenia, którzy były skierowane tylko do nich, zostaną przekazane wszystkim). Przypomina to pewne sytuacje, które znane były w czasach Jezusa. W synagodze słowa mistrza powtarzane były przez osoby o mocnym głosie. Z dachów najwyższych domów trąbą dawano znać rolnikom przebywającym na swoich polach, że zbliża się czas szabatu i że należy już wracać do domów, aby świętować. Można również odnieść te słowa do czasów ostatecznych, kiedy to w dzień sądu ostatecznego wszyscy poznają prawdę.
Mt 10,28-31. Prawdziwy lęk winna wzbudzać perspektywa wiecznego odrzucenia przez Boga. Nawet zagrożenie śmiercią nie powinno budzić takiej bojaźni. Tylko bowiem lęk przed Bogiem, który jest sędzią i którego wyrokiem można zostać zatraconym w piekle (dokładnie „gehennie”, czyli dolinie Hinnon – Mt 5,30), ma charakter zbawczy. Być może tymi słowami Jezus chciał uwolnić swoich uczniów od lęku, poprzez który wyraża się instynkt samozachowawczy, niemający jednak nic wspólnego z bojaźnią Bożą.
Co pozwala przezwyciężyć naturalny lęk? Jezus wskazał, że męstwu sprzyja myśl o nieustannej opiece Bożej nad tymi, których On posyła. Niech uczniowie nie trwożą się trudnościami, które ich spotkają, wszak nic się nie dzieje bez woli Bożej (żaden wróbel, których para kosztowała grosz, nie spadnie na ziemię bez woli Bożej; a przecież jeśli chodzi o apostołów, to nawet włosy na ich głowach zostały policzone – co daje pewność, że włos im z głowy nie spadnie). Trzykrotne wezwanie: „Nie bójcie się…” (Mt 10,26.28.31) – w tych napomnieniach można połączyć z jednokrotnym: „Bójcie się…” (Mt 10,28). Nie bójcie się ludzi, gdyż towarzyszy wam Boża opatrzność, ale trwajcie w bojaźni przed Bogiem, który ma względem was swoje plany.
Mt 10,32-33. Nagroda za męstwo w głoszeniu Ewangelii jest nie byle jaka. Jezus przyzna się na sądzie ostatecznym do tych, co do Niego mężnie przyznawali się na ziemi. Jeżeli ktoś się zaparł Syna (z przekonania, wstydu, strachu), to On również wyprze się go wobec Ojca w niebie.
Prześladowanie chrześcijan
Dziś chrześcijanie są prześladowani bardziej niż w początkach historii chrześcijaństwa. Pierwszą przyczyną wszelkiego prześladowania jest nienawiść księcia świata do tych, którzy zostali zbawieni i odkupieni przez Jezusa, przez Jego śmierć i Jego zmartwychwstanie. Jedyne narzędzia do obrony to słowo Boże, pokora i łagodność. Papież Franciszek wskazał drogę, którą należy iść, aby nauczyć się brnąć pośród pułapek świata. Pułapek, które są dziełem „diabła”, „księcia świata”, „ducha świata”.
Papież skupił swoje rozważanie na nienawiści, „mocnym słowie – podkreślił – którego użył Jezus. Właśnie nienawiść. On, który jest nauczycielem miłości, który z takim upodobaniem mówił o miłości, mówi o nienawiści”. Ale „On – wyjaśnił – lubił nazywać rzeczy po imieniu. I mówi nam: «Nie przerażajcie się! Świat będzie was nienawidził. Wiedzcie, że przed wami najpierw znienawidził Mnie». I przypomina nam także to, co być może powiedział przy innej okazji do uczniów: «Pamiętajcie o słowach, które wam powiedziałem: sługa nie jest większy od swojego pana. Skoro Mnie prześladowali, będą prześladować także i was». Droga chrześcijan to droga Jezusa”. Aby Go naśladować, nie ma innej. Jedną z tych wskazanych przez Jezusa „jest konsekwencja w nienawiści świata, a także księcia tej nienawiści w świecie”.
Jezus – wyjaśnił Papież – wybrał nas i nas „odkupił. Wybrał nas z czystej łaski. Poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie wykupił nas z władzy świata, z władzy diabła, z władzy księcia tego świata. Takie jest pochodzenie nienawiści: zostaliśmy zbawieni, a ten książę świata, który nie chce naszego zbawienia, nienawidzi nas i powoduje prześladowanie, które trwa od czasów Jezusa po dziś dzień.
Tak liczne wspólnoty chrześcijańskie są prześladowane w świecie. W tych czasach bardziej niż w pierwszych czasach! Dziś, teraz, w tym dniu, w tej godzinie. Dlaczego? Właśnie dlatego, że duch świata nienawidzi”.
Zazwyczaj do prześladowania dochodzi po przejściu pewnej drogi, długiej. „Pomyślmy – zasugerował papież Franciszek – o tym, jak książę świata chciał zwieść Jezusa, kiedy był na pustyni: «Usłuchaj! Jesteś głodny? Jedz. Możesz to uczynić». Zachęcał Go także trochę do próżności: «Usłuchaj! Przyszedłeś, żeby zbawić ludzi. Oszczędź czas, idź do świątyni, rzuć się z niej, a wszyscy ludzie zobaczą ten cud i wszystko się skończy: będziesz miał autorytet». Ale pomyślmy: Jezus nigdy nie odpowiedział temu księciu swoimi słowami! Nigdy. Był Bogiem. Nigdy. W odpowiedzi poszukał słów Bożych i odpowiedział słowem Bożym”. Jest to przesłanie dla człowieka współczesnego: „Z księciem tego świata nie można prowadzić dialogu. Niech to będzie jasne”. Dialog to coś innego, „jest konieczny między nami – wyjaśnił Biskup Rzymu – jest konieczny dla pokoju. Dialog jest zwyczajem, jest właściwy dla postawy, jaką powinniśmy przybierać w stosunkach między sobą, aby się słyszeć, aby się rozumieć. I musi być zawsze podtrzymywany. Dialog rodzi się z miłosierdzia, z miłości. Z tamtym księciem nie można prowadzić dialogu; można tylko odpowiedzieć słowem Bożym, które nas broni”. Książę świata „nienawidzi nas. I tak jak postąpił z Jezusem, postąpi z nami: «Ależ patrz, zrób tak… to niewielkie oszustwo… to nic takiego… jest małe», i tak zaczyna prowadzić nas na drogę niezbyt właściwą”. Zaczyna od drobnych rzeczy, później przechodzi do pochlebstw i „zmiękcza nas” nimi, aż „wpadniemy w pułapkę. Jezus powiedział nam: «Posyłam was jak owce między wilki. Bądźcie ostrożni, ale prości»”. Jeśli jednak pozwolimy, by nas ogarnął duch próżności, i będziemy myśleć o tym, żeby sprzeciwić się wilkom, sami stając się wilkami, „te zjedzą nas żywcem. Bo jeśli przestaniesz być owieczką, nie masz już pasterza, który cię broni, i wpadniesz w szpony tych wilków. Moglibyście zapytać: «Ojcze, ale jaką bronią można się obronić przed tym kuszeniem, przed tym mamieniem księcia tego świata, przed jego pochlebstwami?». Bronią jest sam Jezus: Słowo Boże, a także pokora i łagodność. Pomyślmy o Jezusie, kiedy Go policzkują: jaka pokora, jaka łagodność. Mógł ubliżyć, a jednak zadał tylko pokorne, łagodne pytanie. Pomyślmy o Jezusie w czasie Jego męki. Prorok mówi o Nim: «jak baranek na rzeź prowadzony, nie wydał żadnego okrzyku». Pokora. Pokora i łagodność: to jest broń, której książę świata, duch świata nie toleruje, bo jego propozycje to władza światowa, propozycje próżności, bogactw. Pokory i łagodności nie toleruje”. Jezus jest łagodny i pokornego serca, a „dziś – powiedział Franciszek na zakończenie – każe nam myśleć o tej nienawiści księcia świata do nas, do idących z Jezusem”. I pomyślmy o broni, jaką mamy, aby się bronić: „pozostańmy zawsze owieczkami, ponieważ wtedy będziemy mieli pasterza, który nas broni” (Franciszek, Homilia podczas Mszy św. w Domus Sanctae Marthae [4 maja 2013], „L’Osservatore Romano” [2013] 7, s. 29).
12 Zob. M. Rosik, Ewangelia według św. Mateusza (Mt 1,1 – 13,58) (Duszpasterski Komentarz do Nowego Testamentu 1a), Tarnów 2009, s. 140.