Królestwo Jerozolimskie. Europejski kolonializm w średniowieczu - Prawer Joshua - ebook

Królestwo Jerozolimskie. Europejski kolonializm w średniowieczu ebook

Prawer Joshua

5,0

Opis

Niniejsza książka została zaplanowana po dwudziestopięcioletnich badaniach nad krucjatami i krzyżowcami. Niniejsze studium nie jest nową historią krucjat lub łacińskich placówek w Lewancie, lecz próbą opisania i przeanalizowania średniowiecznego społeczeństwa przeszczepionego nad wschodnią część Morza Śródziemnego, które stworzyło swoje własne społeczne i kulturowe wzorce egzystencji wykraczające poza geograficzne i kulturowe granice Europy. Chociaż kolonizacja nie jest nowym zjawiskiem w historii Europy, ciągłość i filiacja pomiędzy ruchami kolonialnymi występuje dopiero od czasu krucjat. Od tej pory kolonializm pozostaje istotnym czynnikiem w historii Europy i innych części świata. W tym sensie uzasadnione jest postrzeganie królestwa krzyżowców jako pierwszego europejskiego społeczeństwa kolonialnego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 866

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału

Latin Kingdom of Jerusalem: European Colonialism in the Middle Ages

© Copyright Ehud Prawer

© All Rights Reserved

© Copyright for Polish Edition

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2017

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Tłumaczenie:

Grzegorz Smółka

Korekta:

Dariusz Marszałek

Redakcja techniczna:

Matuesz Bartel

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt: [email protected]

Numer ISBN:  978-83-8178-866-3

PRZEDMOWA

Niniejsze studium nie jest nową historią krucjat lub łacińskich placówek w Lewancie, lecz próbą opisania i przeanalizowania średniowiecznego społeczeństwa przeszczepionego nad wschodnią część Morza Śródziemnego, które stworzyło swoje własne społeczne i kulturowe wzorce egzystencji wykraczające poza geograficzne i kulturowe granice Europy. Chociaż kolonizacja nie jest nowym zjawiskiem w historii Europy, ciągłość i filiacja pomiędzy ruchami kolonialnymi występuje dopiero od czasu krucjat. Od tej pory kolonializm pozostaje istotnym czynnikiem w historii Europy i innych części świata. W tym sensie uzasadnione jest postrzeganie królestwa krzyżowców jako pierwszego europejskiego społeczeństwa kolonialnego.

Chociaż nie używano tego przymiotnika wprost, definiowanie krucjat jako ruchu kolonialnego sięga kilkaset lat wstecz, kiedy termin ten nie miał pejoratywnej konotacji. Kolonializm nabrał negatywnego znaczenia dopiero w epoce oświecenia, stając się przedmiotem potępienia w ostatniej fazie imperializmu przed I wojną światową i pozostając nim aż do naszych czasów.

Chociaż wcześnie określono krucjaty mianem ruchu kolonialnego, rzadko, a być może wręcz nigdy nie analizowano ich pod tym kątem; nie badano też placówek krzyżowców z tego punktu widzenia. Przyjął się zwyczaj przytaczania krucjat i łacińskiego królestwa jako pierwszego przykładu europejskiej ekspansji kolonialnej bez zatrzymywania się w celu wyjaśnienia ich istoty. Nigdy nie zasłużyły nawet na miejsce obszernego rozdziału wstępnego w historii kolonializmu. W istocie żaden autor nie pomija krucjat w swoich uwagach wstępnych na temat europejskiej ekspansji, kolonializmu i imperializmu, lecz jedynie nieliczni zadają pytanie, jakie znaczenie musiało mieć zainicjowanie ruchu kolonialnego siedemset lat temu. Nie ma też żadnego studium poświęconego wyglądowi, życiu i rozwojowi dwunasto- lub trzynastowiecznej „kolonii”.

Ideologiczne przesłanki ruchu, istnienie europejskich placówek w Lewancie, ich organizacja i osiągnięcia są głównym tematem niniejszego studium. Mamy nadzieję, że dzięki temu wniesiemy wkład w postrzeganie historii średniowiecza oraz historii ruchów kolonialnych.

Niniejsza książka została zaplanowana po dwudziestopięcioletnich badaniach nad krucjatami i krzyżowcami. Pomysł wyłonił się z dyskusji na temat kilku powiązanych problemów z koleżanką z Uniwersytetu Hebrajskiego, śp. dr Yoniną Talmon, socjolożką, której przedwczesna śmierć była wielką stratą dla jej przyjaciół i Uniwersytetu. W latach poprzedzających ukończenie niniejszej pracy moi wydawcy zostali wystawieni na ciężką próbę i chciałbym im podziękować za ich pomoc i wyrozumiałość. Pozwolę sobie również podziękować państwu Sirot, w których domu w Paryżu powstała większość niniejszego studium. Jestem również wdzięczny panu D. Ben Ja’akowowi za wysiłek, który włożył w przygotowanie maszynopisu do opublikowania.

Na koniec, co nie mniej ważne, chciałbym podziękować moim bliskim przyjaciołom, profesorowi S.N. Eisenstadtowi i profesorowi J.B. Talmonowi, którzy łaskawie przeczytali maszynopis i pozwolili mi skorzystać ze swojej rady i wiedzy; profesorowi M. Barashowi, który łaskawie przeczytał rozdział o sztuce; doktorowi B. Kedarowi za wiele cennych uwag i słów krytyki; pannie S. Schein, mojej asystentce, która ułożyła indeks. O moim długu wobec innych historyków wystarczająco świadczy bibliografia i przypisy. Wypada mi wyrazić szczególną wdzięczność moim przyjaciołom, Cl. Cahenowi z Sorbony, J. Richardowi, profesorowi historii w Dijon, oraz H.E. Mayerowi, profesorowi na Uniwersytecie w Kilonii, których książki i studia otworzyły nowe perspektywy badań i m.in. ułatwiły napisanie niniejszej książki.

Joshua Prawer

Uniwersytet Hebrajski w Jerozolimie

Sierpień 1972 r.

(…) Zważcie, proszę, i zastanówcie się, jak w naszych czasach Bóg przeniósł Zachód na Wschód. My, którzy byliśmy ludźmi Zachodu, staliśmy się teraz ludźmi Wschodu. Ten, kto był rzymianinem lub Frankiem, jest teraz Galilejczykiem lub mieszkańcem Palestyny. Ktoś, kto był mieszkańcem Reims lub Chartres, został teraz mieszkańcem Tyru lub Antiochii. Zapomnieliśmy już o miejscach naszych narodzin; stały się już nieznane dla wielu z nas lub przynajmniej się o nich nie wspomina (…). Niektórzy nie wzięli sobie żon z własnego ludu, lecz spośród Syryjczyków, Ormian lub nawet Saracenów, którzy dostąpili łaski chrztu. Niektórzy mają wśród nich teścia, synową, zięcia, pasierba lub ojczyma. Są tu też wnuki i prawnuki (…). Różne języki, teraz powszechne, stały się znane obu rasom, a wiara jednoczy tych, których przodkowie byli obcy (…). Ci, którzy byli obcy, są teraz tubylcami; ten, kto był gościem, stał się teraz mieszkańcem. Nasi rodzice i krewni codziennie przybywają, aby do nas dołączyć, porzucając, choć niechętnie, wszystko, co posiadają (…). Widzicie zatem, że jest to wielki cud i to taki, który musi wielce dziwić cały świat. Czy ktoś kiedykolwiek słyszał o czymś podobnym?

Fulko z Chartres

Historia Hierosolymitana, III, 37

ROZDZIAŁ IW PRZEDEDNIU PIERWSZEJ KRUCJATY

Ziemie Lewantu rozciągają się wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego niemal w linii prostej. Ich starożytne ludy, które zasiedliły równiny i wzgórza między żółtymi wydmami nadmorskimi na zachodzie i niegościnną pustynią na wschodzie, widziały długi szereg zdobywców i podbojów. Potężne narody z ziem Żyznego Półksiężyca na północy i doliny Nilu na południu dokonywały okresowych inwazji, aby zaokrąglić graniczne prowincje swoich imperiów, narzucić hegemonię nieustannie zwaśnionym władcom Syrii i Kanaanu lub utworzyć strefę buforową wokół jądra swoich włości.

Te centra starożytnej kultury, kolebki dwóch wielkich religii monoteistycznych – judaizmu i chrześcijaństwa – zostały wchłonięte przez cesarstwo rzymskie, które nieustannie rozszerzało swoje granice, i poddane jednoczącemu i wyrównującemu wpływowi dominującej siły w starożytności. Ostatecznie siły duchowe wygenerowane przez te podległe ludy podbiły cesarstwo od środka, narzucając swoją religię i kodeks moralny na jego rozległym obszarze.

W tym miejscu narodzin religii i etyki w okresie cesarstwa życie toczyło się swoim własnym torem, wnosząc wielki wkład w filozofię, dysputę teologiczną i heterodoksję religijną. Od momentu powstania herezji gnostyckich w II wieku do końca VII stulecia, kiedy skrystalizowały się chrześcijańskie dogmaty, Syria i Palestyna często odgrywały decydującą rolę w formułowaniu wyznania wiary i rozwijaniu struktury chrześcijaństwa.

Podczas gdy cesarstwo jako całość zaakceptowało wyznanie narzucone przez cesarski dekret, Syria, Palestyna i ziemie na Wschodzie, nad którymi nie sprawowano bezpośredniej kontroli, były siedliskiem heterodoksji. Populacja o zasadniczo semickim pochodzeniu – Fenicjanie i Żydzi, przemieszani z Grekami i rzymskimi osadnikami – uległa rozłamowi, ponieważ w wyniku sporów religijnych pojawiły się nowe podziały i sekty.

W drugiej ćwierci VII wieku islam rozpostarł swoje sztandary nad tym szeregiem skonfliktowanych sekt chrześcijańskich – czasami tolerowanych, lecz częściej prześladowanych przez oficjalny Kościół bizantyjski – oraz nad Żydami i Samarytanami, jacy pozostali w Ziemi Świętej. Pojawiła się nowa potęga, zaburzając stuletnią równowagę na granicach cesarstwa, od Eufratu do delty Nilu. Powstało nowe imperium, niesione na włóczniach jeźdźców, którzy pomknęli na północ z Półwyspu Arabskiego i nim przeminęło jedno pokolenie poili swe konie w rzekach Egiptu i Mezopotamii. Dwa pokolenia później, na początku VIII wieku, arabskie konie rżały u bram Konstantynopola, podczas gdy bębny wybijały pieśń żałobną dla pokonanej chrześcijańskiej Hiszpanii pod Jerez de la Frontera (711). Od Pirenejów przez Afrykę Północną, Egipt, Palestynę, Syrię, Azję Mniejszą – niemal do Indusu – miecz islamu sprawił, że miliony nowych wiernych kłaniały się w stronę Mekki.

Na początku VIII wieku nowa konfiguracja polityczna zadecydowała o przyszłym losie zarówno Bliskiego Wschodu, jak i Europy. Trzy imperia skupione wokół Morza Śródziemnego stanęły naprzeciw siebie. Energiczne i na wpół barbarzyńskie rzymsko-germańskie imperium Franków stawiło czoło islamowi nad rzeką Ebro w Hiszpanii i wzdłuż północnych brzegów Morza Śródziemnego. Bizancjum stykało się z islamem od wybrzeża Adriatyku do gór Taurus nad żyznymi dolinami Mezopotamii. Morze Śródziemne – niegdyś wewnętrzne morze cesarstwa rzymskiego – stało się niebezpieczną granicą pomiędzy walczącymi rywalami. Nowa Europa została odcięta od kolebki swojej religii oraz swych najbogatszych i najbardziej wyrafinowanych prowincji w Afryce Północnej i Azji.

Utraciwszy swe południowe prowincje, Bizancjum zreorganizowało swoje pozostałe siły na Bałkanach i w Azji Mniejszej. Zepchnięte do matecznika, stało się bardziej greckie niż kiedykolwiek wcześniej.

Islam poświęcił swoją energię na wchłonięcie rozległych i nowo podbitych ziem oraz ich różnorodnej ludności. Ogromne imperium muzułmańskie nie przetrwało swojej początkowej ekspansji pod rządami Umajjadów. W połowie VIII wieku w Hiszpanii powstał autonomiczny kalifat, a na początku X stulecia bagdadzki kalifat Abbasydów został osłabiony przez konkurujących z nim i heterodoksyjnych, szyickich Fatymidów z Kairu. W wyniku rozłamu osłabł autorytet kalifatu Abbasydów. Na początku XI wieku dawny duchowy i doczesny władca wszystkich wiernych został pozbawiony władzy politycznej, nawet w okolicach swojej stolicy, Bagdadu. Dojście do władzy lokalnych dynastii sprawiło, że podbite prowincje odzyskały część swojej tożsamości etnicznej i kulturowej, chociaż zostały nawrócone na islam. Uznawały one zwierzchnictwo kalifa i przywoływały jego imię w uroczystej modlitwie piątkowej, jednocześnie zdobywając bardzo dużą niezależność w obrębie luźnej struktury kalifatu.

Rozpad kalifatu Abbasydów został wstrzymany w połowie XI wieku przez plemiona stosunkowo niedawno nawróconych muzułmanów – Turków seldżuckich. Napływając ze stepów środkowej Azji, wkroczyli do Indii, Iranu i Mezopotamii, dając słabnącemu kalifatowi nową siłę. W Bagdadzie ogłosili się zbrojnym ramieniem kalifa, który w 1056 roku nadał ich przywódcy Togrulowi Begowi tytuł sułtana, czyli „władcy wiernych” w kalifacie i na wszystkich podbitych w przyszłości terenach.

Turcy prowadzili ekspansję na zachód, pokonali Bizantyjczyków w 1071 roku w bitwie pod Malazgerdem (Manzikertem) i zajęli całą Azję Mniejszą, docierając niemal do bram Konstantynopola. Zwracając się na południe, jedna z ich hord opanowała Syrię i Palestynę oraz rozbiła Egipcjan, którzy utrzymali jedynie przybrzeżne miasta.

Rdzeń tureckich podbojów pozostał w Iranie i siedzibą sułtana stało się Rej w pobliżu Teheranu. Nowe imperium istniało jednak zaledwie przez jedno pokolenie. Prowincje szybko podzieliły się na niezależne księstwa, chociaż obwołały kalifa Bagdadu jedynym prawdziwym i prawowitym „przywódcą wiernych”, a sułtana swoim najwyższym władcą. Azja Mniejsza, Syria i Palestyna stały się mozaiką małych i ciągle ze sobą wojujących emiratów. W tym momencie armie pierwszej krucjaty dotarły do Azji Mniejszej i po zwycięstwie nad Turkami pod Doryleum (1097) wkroczyły do Syrii i Palestyny.

ROZDZIAŁ IIKRUCJATA

Pielgrzymka, wyprawa wojenna, święta wojna, wojna kolonialna, potężny ruch migracyjny, wszystkie te określenia były używane w odniesieniu do krucjat w zależności od usposobienia historyka lub publicysty oraz klimatu opinii publicznej w momencie pisania. Wychwalane lub lżone, krucjaty są przedstawiane jako złowieszczy spisek papieski, przejrzysta przykrywka dla chciwości materialnej, prekursor imperializmu lub szalona, masowa psychoza, lecz również jako ogromne przedsięwzięcie służące realizacji wzniosłych ideałów, najklarowniejszy wyraz zbiorowej skruchy i ruch mesjanistyczny, który był dla ludzkości wstępem do dnia Sądu Ostatecznego i nadejścia Królestwa Niebieskiego.

Większość tych poglądów nie jest nowa. Kiedy zgromadziły się armie pierwszej krucjaty (1095-1099), niemieccy kronikarze wyrazili swoją konsternację. Pięćdziesiąt lat później, podczas drugiej krucjaty (1147-1150), a zwłaszcza po jej porażce, dał się słyszeć niejeden głos kwestionujący boską inspirację jej planu. Krytykowano trzecią krucjatę (1187-1190) jako sprzeczną z podstawowymi naukami chrześcijańskimi. Czwarta krucjata (1202-1204), która zakończyła się zdobyciem i ujarzmieniem chrześcijańskiego Konstantynopola, wywołała skandal w świecie chrześcijańskim. W XIII wieku narastała opozycja, a silne protesty i zjadliwe słowa krytyki dobiegały z różnych stron, takich jak teologowie i elementy pacyfistyczne, trubadurzy, mężowie stanu i misjonarze, obrońcy interesów kupieckich lub nawet mnisi z zakonów franciszkanów i dominikanów. Zirytowany dominikanin Humbert de Romans (zm. 1274), obsesyjnie obawiający się ekspansji muzułmanów w głąb chrześcijańskiej Europy (obawa, która ziściła się dwieście lat później wraz z powstaniem imperium osmańskiego), gniewnie odpowiedział krytykom i oponentom, że „celem Kościoła nie jest wypełnienie Ziemi, lecz zapełnienie Nieba” (męczennikami). Jedynie papiestwo nigdy się nie zawahało, będąc twórcą pomysłu i jego najzagorzalszym orędownikiem przez dwieście lat.

Jednym z najtrudniejszych problemów w badaniach historycznych jest wyjaśnienie, jak i dlaczego doszło do krucjat. Wydaje się, że nie można bezpośrednio przypisać ich zainicjowania żadnemu pojedynczemu człowiekowi, instytucji lub ideologii. Wydarzenia w różnych sferach życia, okresach czasu i krajach przygotowały świat chrześcijański na pierwszą krucjatę. Polityka papieska połączyła te elementy i stworzyła ruch mający określony cel, miejsce i czas.

Pewne wstępne warunki materialne sprawiły, że krucjaty stały się możliwe. Ruch migracyjny na skalę, której nie znano w historii Europy od czasu Völkerwanderung [wędrówka ludów – przyp. tłum.], byłby nie do pomyślenia, gdyby pod koniec XI wieku i przez następne dwieście lat nie było dostępnego rezerwuaru zasobów ludzkich. Chociaż przyczyny eksplozji demograficznej – lub przynajmniej bezprecedensowego wzrostu liczby ludności – w tym stuleciu nie zostały zadowalająco wyjaśnione, sam fakt jest niemal pewny. Ten ogromny wzrost liczby ludności na terenach wiejskich Europy w XI wieku znalazł ujście w wielkiej fali kolonizacji wewnętrznej. Przez dwieście lat wycinano lasy, osuszano bagna i zakładano tysiące nowych wiosek. Intensywnej uprawie ziemi towarzyszyła redystrybucja rodzinnych jednostek eksploatacyjnych (plebanii). Już w pierwszej połowie XI wieku Francuz Raul Glaber zwrócił uwagę na „biały płaszcz nowych kościołów i klasztorów”, który okrył Europę i świadczył o nowej gęstości osadnictwa. Nowe masy ułatwiły zakładanie miast i rewolucję miejską w XII wieku. Osiedlili się w nich ludzie stanowiący nadwyżkę ludności wiejskiej, a bardziej intensywna uprawa roli zapewniła wyżywienie wszystkim tym, którzy nie utrzymywali się bezpośrednio z ziemi, np. rzemieślnikom i kupcom.

Na niektórych obszarach ten ruch kolonizacyjny nie służył jedynie celom czysto ekonomicznym. Kolonizacja niemiecka na ziemiach słowiańskich miała wydźwięk polityczny i ekonomiczne Drang nach Osten przygotowało grunt pod przyszłą ekspansję. Ten sam powiększający się rezerwuar europejskich zasobów ludzkich sprawił, że krucjaty stały się fizycznie możliwe, chociaż nie był ich przyczyną.

Ewolucja i transformacja klasy wojowników lub szlachty w zachodnim świecie chrześcijańskim nie była związana z tym istotnym elementem rozwoju Europy w XI wieku. Jej początki sięgają wczesnego okresu karolińskiego, kiedy nowy rodzaj spójności społecznej – zadzierzgnięcie ścisłej i bezpośredniej więzi pomiędzy panem i wasalem – położył kres poczuciu niepewności, które pojawiło się po ostatecznym zniknięciu dawnej rzymskiej administracji i rozpadzie wczesnej germańskiej organizacji plemiennej. Nowa stratyfikacja i hierarchia społeczna doprowadziła do wyłonienia się zawodowej klasy wojowników z szeregów pospólstwa. Wydaje się, że utworzono dziedziczną klasę szlachciców dopiero w XI wieku. Kodeks postępowania, który nie został jeszcze spisany, wyrażał etos szlachetnie urodzonego wojownika. W procesie ewolucji kodeks ten został uznany i usankcjonowany przez Kościół, co było ważnym kamieniem milowym w jego rozwoju. Kościół, który z zasady był przeciwny rozlewowi krwi, nie udzielił swojego błogosławieństwa, dopóki tradycyjne wzorce prywatnej wojny nie zostały dopasowane do pewnych ideałów. Aby stać się godnym swojej pozycji, żołnierz (miles) musiał aspirować do powołania, do bycia żołnierzem Chrystusa (miles Christi). W swojej nowej roli germańskie cnoty wojownika w postaci sprawności militarnej, odwagi i lojalności zostały połączone z biblijnymi zasadami ochrony słabych i uciśnionych oraz obrony Kościoła. Narodził się ideał rycerskości lub chrześcijańskiego rycerstwa. Od tej pory starożytna ceremonia pasowania na rycerza poprzez przyznanie broni odbywała się w cieniu krzyża. Czuwanie modlitewne przygotowywało młodego giermka do wykonywania przyszłych obowiązków. Otrzymywał broń pobłogosławioną przez księdza, który udzielał specjalnego błogosławieństwa. Ceremonia pasowania na rycerza stała się drugim chrztem, udzielanym dorosłemu szlachcicowi.

Niespokojna kasta wojowników, której ekscesy były wcześniej ograniczane przez takie popularne, inspirowane przez Kościół ruchy, jak „rozejm Boży” i „pokój Boży” (w pierwszej połowie XI wieku) w królestwie Kapetyngów, stała się teraz podporą społeczeństwa. Z nadzieją oczekiwano, że będzie ostoją pokoju i bezpieczeństwa. Tłumione w ojczyźnie siły i tradycje tej klasy, której bratobójcze, drobne wojny zostały potępione przez Kościół, Koronę i opinię publiczną, znalazły ujście w wyprawach krzyżowych. Rycerze i szlachcice mogli teraz walczyć z niewiernymi przy pełnej aprobacie religijnej.

Kiedy europejska szlachta przechodziła głęboką przemianę, która miała ją uczynić ostoją w wojnie z islamem, w świecie chrześcijańskim pojawił się kolejny trend. Nie wszystkie jego aspekty – często łączone z wielką reformą monastyczną z Cluny i zreformowanym papiestwem – są bezpośrednio związane z naszym tematem. Niemniej jednak ruch jako całość stworzył klimat, który sprzyjał rozwojowi idei krucjatowej.

Najważniejszym wyrazem odrodzenia duchowości w XI wieku – które zaczęło się w Cluny – była pielgrzymka pokutna. Pomyślana jako pokuta będąca następstwem skruchy, pielgrzymka stała się chwalebnym czynem dla ludzi pobożnych lub skruszonego grzesznika. Nowością w jedenastowiecznym odrodzeniu było scharakteryzowanie pielgrzymki jako aktu zbiorowej pokuty. Pierwsze tysiąclecie chrześcijaństwa dobiegło końca. Wielu spodziewało się, że rok 1000 lub 1033 (tysiąc lat po tradycyjnej dacie ukrzyżowania) będzie zwiastować nową erę w historii starego świata. Niektórzy oczekiwali dnia Sądu Ostatecznego i powrotu Chrystusa. Daty przeminęły bez widocznej zmiany, lecz sentyment pozostał. Ludzkość głębiej odczuła brzemię grzechu. Katastrofy naturalne zdawały się liczniejsze (lub kronikarze z XI wieku woleli się nad nimi szczegółowo rozwodzić). Głód, powodzie i choroby spotęgowały rozpacz i zostały zinterpretowane jako oznaki grożącej zagłady. Powszechnie uważano dramatyczną konfrontację papiestwa i cesarstwa w trakcie sporu o inwestyturę za machinację Antychrysta. Wielu porzuciło świat i wstąpiło do klasztorów w nadziei na osobiste zbawienie. Inni odpowiedzieli na apel wędrownych kaznodziejów o okazanie skruchy i powrót do ewangelicznego ubóstwa – do Vita Apostolica – życia pierwszych apostołów. W pokoleniu, które ze strachem oczekiwało na dzień Sądu Ostatecznego, pokuta stała się ogólnym wyrazem pobożności. Pielgrzymka do świętych sanktuariów przestała być aktem indywidualnej pobożności i stała się aktem zbiorowej pokuty. Setki ludzi ze wszystkich grup społecznych – zarówno duchowni, jak i świeccy – gromadziły się na wspólnych pielgrzymkach, a celem niektórych z nich była Ziemia Święta.

Te różne wydarzenia mogłyby się nigdy nie zlać w wielki ruch. Zostały połączone przez wydarzenie polityczne i geniusz papieża. Około dziesięciu lat przed krucjatami cesarz Bizancjum zwrócił się do Europy Zachodniej o pomoc. Aleksy Komnen, któremu permanentnie zagrażali dokonujący inwazji Seldżucy, szukał pomocy u Roberta, hrabiego Flandrii. W odpowiedzi wysłano do Konstantynopola mały kontyngent europejskich rycerzy. Eksperyment musiał być udany, ponieważ w 1095 roku cesarz ponowił swoje żądanie. Tym razem prośba została wystosowana przez jego wysłanników na synodzie kościelnym w Piacenzie, któremu przewodniczył papież. Ambasadorowie wyjaśnili niebezpieczną sytuację chrześcijańskiego Orientu i katastrofę, jaka może spotkać Kościół wschodni i jego chrześcijan, jeśli islam opanuje cesarstwo. Chociaż obiektywnie rzecz biorąc Bizancjum było wówczas o wiele bezpieczniejsze niż pokolenie wcześniej, wysłannicy – dążący do uzyskania pomocy – musieli odmalować obraz w czarnych barwach.

Papież Urban II był otwarty na prośbę. Nie ma żadnego powodu, aby wątpić w jego szczerą troskę o chrześcijan na Wschodzie, chociaż papiestwo miało w tym swój własny interes. Od połowy XI wieku wielka schizma oddzielała Kościół zachodni od wschodniego. Istniały drobne rozbieżności w pewnych kwestiach dogmatycznych oraz pod względem praktyki liturgicznej i religijnej. Największym problemem było jednak nieuznawanie zwierzchności papieskiej przez patriarchę Konstantynopola. Relacje pomiędzy Rzymem a Konstantynopolem były zerwane od czasu pontyfikatu Leona IX i greckiego patriarchy Michała Cerulariusza (1054). Urban II uznał cesarską prośbę za szansę na zjednoczenie dwóch Kościołów i przywrócenie zwierzchnictwa biskupów Rzymu. Pomysł nie był zupełnie nowy. Został wysunięty już pokolenie wcześniej przez wielkiego Grzegorza VII. W słynnym liście napisanym do cesarza Henryka IV w 1074 roku papież ogłosił swój zamiar zorganizowania zachodniej armii, która miałaby wyruszyć na Konstantynopol. Ponadto zamierzał osobiście dowodzić tą armią i dotrzeć do Hagii Sophii. W ten sposób Bizancjum zostałoby ocalone, schizma zażegnana, a papież uznany za głowę świata chrześcijańskiego. Tak prestiżowe zwycięstwo z pewnością miałoby reperkusje na Zachodzie. Papiestwo przejęłoby tradycyjne zadanie cesarzy rzymskich – obronę świata chrześcijańskiego – ideę rozwiniętą na dworze Karola Wielkiego i odziedziczoną przez jego cesarskich następców. To spektakularne posunięcie mogłoby przechylić szalę w sporze o inwestyturę, który rozdzierał Europę.

Z myślą o takich ideach papież wyruszył z Włoch do Francji, podróżując powoli przez południowe prowincje, i zwołał synod w Clermont w Burgundii (1095). Najważniejszą sprawą była reforma Kościoła francuskiego; istniał też drażliwy problem króla Francji Filipa I, który został ekskomunikowany za życie w konkubinacie.

W trakcie swojej podróży papież przemierzał ziemie, które przez pewien czas utrzymywały kontakt z chrześcijańską Hiszpanią. Zdawano już sobie sprawę z niebezpieczeństwa ze strony muzułmanów i potrzeby prowadzenia świętej wojny przeciwko niewiernym. Reconquista Hiszpanii znajdującej się pod władzą muzułmanów miała zwolenników we Francji i francuscy rycerze oraz szlachcice z Prowansji i Langwedocji wzięli już udział w pewnych wyprawach do tego kraju. Całkiem możliwe, że Urban II, zachęcony swoim spotkaniem z bizantyjskimi wysłannikami w Piacenzie, miał już konkretne pomysły, kiedy zmierzał do Clermont.

Sam synod był raczej skromnym wydarzeniem, dalekim od opisów kronikarzy sporządzonych po sukcesie pierwszej krucjaty. Uczestniczyli w nim pewni francuscy prałaci i lokalna szlachta. W oczy rzucała się nieobecność prałatów z domeny Kapetyngów, którym król Filip I nie pozwolił na podróż do Clermont. Dopiero ostatniego dnia obrad synodu (27 listopada) Urban II poruszył problem krucjaty. Na historyczną ironię zakrawa to, że nie zachowało się jego epokowe przemówienie i jesteśmy zmuszeni zrekonstruować tekst z kilku późniejszych wersji, z których niektóre zostały napisane w trakcie krucjaty. Urban II wezwał zachodnich rycerzy, a zwłaszcza tych z Francji, do zorganizowania wyprawy wojskowej na Wschód. Podkreślił zagrożenie ze strony muzułmanów i niebezpieczną sytuację wschodnich chrześcijan, apelując do energicznego i wojowniczego Zachodu o mobilizację w celu wyruszenia im na ratunek. W tym momencie Urban II odbiegł jednak od prośby cesarza bizantyjskiego. Głównym celem nie był już Konstantynopol, lecz raczej wyzwolenie Ziemi Świętej, Jerozolimy i Grobu Świętego spod jarzma niewiernych. Nowy cel stał się punktem zwrotnym w historii Europy. Apel o udzielenie pomocy Konstantynopolowi lub wschodnim chrześcijanom mógłby trafić w próżnię, z pewnością nie wywołałby masowej reakcji, do której doprowadziło wezwanie z Clermont. Niewielu wiedziało o Konstantynopolu, a jeszcze mniej było zainteresowanych. Jerozolima i Grób Święty były jednak nazwami, które przez tysiąc lat rozbrzmiewały we wszystkich kaplicach, kościołach i klasztorach. Powtarzane w każdej modlitwie, nazwy te były żywą rzeczywistością. Człowiek mógł nie znać nazwy sąsiedniej prowincji, lecz Jerozolima, Betlejem i Nazaret były częścią jego życia religijnego i wychowania.

Odpowiedź była nieoczekiwana i przytłaczająca. Emocjonalne tamy pękły i potężna powódź wiary zalała suche dusze. Wyznaczeni i samozwańczy kaznodzieje podróżowali po kraju i podrywali ludzi do wyzwolenia Ziemi Świętej. Miano nie tylko wyzwolić Grób Święty spod świętokradczej władzy niewiernych, lecz również uratować i przywrócić chwałę samemu Chrystusowi – przebywającemu w muzułmańskiej niewoli.

Wezwanie z Clermont przeniknęło przez ciszę klasztoru, podniosłą atmosferę katedry, wyniosłość zamku, a nawet głupią nędzę chłopów. Odpowiedziały na nie dziesiątki tysięcy ludzi. Poszczególni ludzie i klasy kierowały się różnymi pobudkami. Wojowniczy szlachcic widział w krucjacie ujście dla swojej energii i umiejętności. Walka z niewiernymi była nie tylko szlachetnym zajęciem, ale również wolą Boga. Znajdujący się wśród szlachty kler uznał, że jest sposobem na osiągnięcie zbawienia. Urban II obiecał odpuszczenie kar doczesnych za grzechy wszystkim, którzy wezmą krzyż. Krzyż – narzędzie męki Chrystusa – stał się emblematem Jego żołnierzy, zamierzających wyzwolić Zbawiciela i miejsce Jego ziemskiego pobytu. Marsz do Jerozolimy był zbrojną pielgrzymką – oczyszczającą pokutą dla tych, którzy dotarli do celu, lub chwalebną palmą męczeństwa dla wszystkich, którzy polegli po drodze. Malkontentom ze wszystkich klas wydawało się, że krucjata jest drogą do lepszej przyszłości. Szlachcice marzyli o księstwach, zamkach i dworach, a chłopi pańszczyźniani o łupach. Ponadto chłop, który dołączył do armii krzyżowej, uwalniał się od poddaństwa i stawał się wolnym człowiekiem.

Zapał religijny nie ograniczał się do klas wyższych, w istocie mesjanistyczny szał sięgnął zenitu wśród mas. Rok po synodzie w Clermont i na długo zanim szlachta zmobilizowała się do wyprawy, nieuporządkowane armie chłopów pojawiły się w całej Francji, zmierzając w kierunku Renu i dolin Dunaju. Czasami dowodzili nimi miejscowi rycerze, chociaż częściej wybierały swoich własnych przywódców. Jedna taka armia podążała nawet za kaczką, średniowiecznym symbolem czarownictwa. Uznano, że zorganizowane kierownictwo jest zbędne. Deo duce (pod przywództwem Boga) poruszano się z żonami i dziećmi siedzącymi na wozie wyładowanym ich skromnym dobytkiem. Po opuszczeniu znajomych okolic i wkroczeniu do nieznanych prowincji pytano, czy w końcu dotarli do „niebiańskiej Jerozolimy” za każdym razem, gdy zbliżano się do nowego miasta.

Odżyła starożytna wiara ubogich Chrystusa wyznawana w pierwotnej społeczności chrześcijańskiej w Jerozolimie. Pod wpływem ekstatycznych kaznodziejów pragnących ocalić dusze i zreformować świat, którzy niczym apostołowie zostawili świat, aby żyć w ubóstwie i w Chrystusie, wzmacniali przekonanie, że jedynie ubodzy wkroczą do Królestwa Niebieskiego. Jedynie najubożsi byli przyjmowani do tej społeczności wybrańców, która miała tylko jedną modlitwę: przyjdź królestwo Twoje.

Pożądanie, przygoda, pobożność i chciwość – to, co wzniosłe i to, co nikczemne – wszystko odegrało rolę w ruchu krucjatowym. Kiedy pierwsze armie zgromadziły się i rozpoczęły marsz na wschód, masowa psychoza i naciski społeczne sprawiły, że ciągle przybywało rekrutów, a małe grupy rozrastały się w armie. Jak wcześniej wspomniano, chłopi wyruszyli jako pierwsi. W trakcie ich marszu za Ren i wzdłuż Dunaju doszło do jednej z największych i najokropniejszych rzezi Żydów w historii Europy, która nie miała sobie równych aż do naszych czasów. Społeczności żydowskie, które istniały w Nadrenii od czasów rzymskich – jeszcze zanim osiedlili się tam Niemcy – zostały bezlitośnie wyrżnięte. Tu i ówdzie przekonani lub przekupieni biskupi chronili społeczności żydowskie, lecz z nielicznymi wyjątkami nic to nie dało. Jeśli chciało się walczyć z niewiernymi za granicą, wypadało zacząć od zaprowadzenia porządku we własnym domu! Jedna społeczność po drugiej stawała przed wyborem pomiędzy apostazją a śmiercią. Chrzczono Żydów siłą; inni zgadzali się na pokropienie święconą wodą pod groźbą śmierci; jeszcze inni wybrali męczeństwo, czerpiąc natchnienie z opowieści o Annie i jej siedmiu synach (2 Mch 7) lub z ostatniego, heroicznego boju na śmierć i życie pomiędzy Izraelem a Rzymem w Masadzie. Nawet w naszych czasach, w których miliony ludzi padły ofiarą holokaustu, nie można pozostać nieporuszonym przy czytaniu ówczesnych kronik żydowskich. Ojcowie zabijali swoje żony i dzieci oraz samych siebie w rytualnej ofierze, aby uniknąć zhańbienia z rąk pogan. Ten wielki pogrom, który zniszczył ośrodki nauki i całe społeczności żydowskie, był początkiem tysiącletniej tragedii. Była to „zagłada z 1096 roku”, jak nazywają ją źródła żydowskie (Gzeroth Tatnu), wydarzenie, które nigdy nie zostało zapomniane przez naród i do którego doprowadzili ci, którzy rościli sobie pretensje do Ziemi Świętej, opierając się na świętych księgach żydowskich, ci, którzy wyruszyli wyzwolić grób Boga powszechnej miłości i pokoju.

Pierwszy ruch zakończył się katastrofą. Niezdyscyplinowane hordy przystąpiły do grabieży, kiedy gdzieś w Czechach skończyły im się zapasy żywności. Zostały praktycznie unicestwione przez lokalny opór na Węgrzech i bizantyjskich Bałkanach. Bardzo niewielu dotarło do brzegów Bosforu. Ówczesny kronikarz czeski, Kosmas z Pragi (zm. 1125), uznał, że ich wyginięcie było rezultatem sprawiedliwego gniewu Boga i zemstą za okropną rzeź Żydów.

Tymczasem we Francji gromadziły się cztery wielkie armie: Normanowie z Anglonormanami pod dowództwem księcia normandzkiego Roberta i Flamandowie pod przywództwem hrabiego Roberta z Flandrii i Stefana z Blois; szlachta z północnej Francji i zachodnich Niemiec pod komendą Gotfryda de Bouillon; Prowansalczycy pod dowództwem Rajmunda de Saint-Gilles, hrabiego Tuluzy; Normanowie z Włoch pod przywództwem Boemunda i Tankreda. Legat papieski Ademar z Puy sprawował swego rodzaju naczelne dowództwo. Ludzie z północy obrali szlak lądowy wcześniejszej krucjaty ludowej; południowcy pomaszerowali przez Ilirię lub przeprawili się przez Adriatyk na Bałkany. Wiosną 1097 roku dotarli do Konstantynopola.

Przybycie takich „pomocników” raczej nie dodało otuchy Bizantyjczykom. W Piacenzie Bizancjum poprosiło o kontyngent słynnej europejskiej kawalerii. Otrzymało grande armée, która splądrowała prowincje w drodze do Konstantynopola, podpaliła przedmieścia i okazywała arogancję oraz żądzę łupów, która nie wróżyła niczego dobrego. Bizantyjczycy nie mogli też przeoczyć faktu, że w skład armii wchodzili włoscy Normanowie, którzy kilka lat wcześniej próbowali się wedrzeć do ich bałkańskich prowincji.

Nastąpiły długie negocjacje pomiędzy cesarzem a krzyżowcami. Cesarz chciał przynajmniej gwarancji, że owe armie nie będą walczyć na własną rękę, jeśli nie naczelnego dowództwa. Jego sprawę wzmacniał fakt, że armie krzyżowców potrzebowały przewodników i zapasów żywności, aby przejść przez Azję Mniejszą (która zaledwie pokolenie wcześniej była bizantyjską prowincją, a teraz znajdowała się pod kontrolą Turków) i dotrzeć stamtąd do Syrii i Ziemi Świętej.

Po długich negocjacjach przywódcy armii w końcu obiecali lojalność – niektórzy złożyli przysięgę wierności, a inni nawet hołd. Tym samym Bizantyjczycy uzyskali gwarancję zaspokojenia swoich roszczeń do przyszłych zdobyczy. Ze swojej strony cesarz obiecał przewodników i zapasy żywności. Nikt nie był zadowolony i wszyscy byli nieufni. W takich złowróżbnych okolicznościach armie pierwszej krucjaty zostały przetransportowane przez Bosfor do Azji Mniejszej. Cesarz mógł odetchnąć z ulgą, a krzyżowcy w końcu stanęli twarzą w twarz z niewiernymi. W pamiętnej bitwie pod Doryleum (dzisiejszy Eskişehir) w lipcu 1097 roku Seldżucy zostali rozbici, a ich potęga ograniczona. Ich nowo podbite ziemie w Azji Mniejszej łatwo padły teraz łupem krzyżowców.

Duże straty w ludziach i niewiarygodne cierpienia towarzyszyły długiemu marszowi przez jałowe pustkowia Azji Mniejszej. Armia rozdzieliła się po przekroczeniu gór Taurus i dotarciu do południowej Cylicji. Jedna część pod dowództwem Baldwina, brata Gotfryda de Bouillon, szybko wyruszyła na wschód, nad Eufrat – gdzie chrześcijańscy Ormianie w Edessie i jej okolicach zwrócili się do niej o pomoc. Większość armii wyruszyła na południe wzdłuż wybrzeża Syrii.

Miasta przybrzeżne zamknęły swe bramy, lecz krucjata nie napotkała silnego oporu, dopóki nie dotarła do stolicy Syrii, Antiochii. Trudne i długie oblężenie zakończyło się zdobyciem miasta w wyniku zdrady jednego z jego dowódców w czerwcu 1098 roku. Był to niemal cud, ponieważ wielka armia seldżucka znajdowała się w odległości zaledwie kilku dni marszu. Wczorajsi oblegający zostali niemal natychmiast oblężeni w nowo zdobytym mieście. Ich zapasy żywności zostały skonsumowane w trakcie poprzedniego oblężenia; panowały choroby i głód. Sytuacja była krytyczna i Antiochia mogła się stać grobem krucjaty. W momencie ogólnej rozpaczy cudownie „odkryto” świętą włócznię, która tysiąc lat wcześniej rzekomo przebiła ciało Ukrzyżowanego. Wzmocnieni przez ten widoczny znak woli Bożej, Frankowie urządzili wypad i rozbili Seldżuków, którzy ich oblegali. Miasto zostało odblokowane i nie było już żadnych sił, które mogłyby zagrodzić drogę do Jerozolimy.

W tym momencie wszystkie skrywane zawiści i ambicje wzięły górę – było to zagrożenie dorównujące niebezpieczeństwu ze strony muzułmanów. Następstwem tego był upadek moralny i niemal całkowity rozpad armii. Przywódcy opuścili Antiochię i zapuścili się w głąb kraju nieprzyjaciela, a każdy z nich próbował wykroić dla siebie domenę. Niektórym się to udało, lecz o wiele liczniejsi byli ci, którym przeszkodzili przyjaciele lub wrogowie. Armia zwlekała w Syrii, jeśli w ogóle istniała. Wydawało się, że Ziemia Obiecana znajduje się nad Orontesem, a nie w górach Judei. Przeminęły mesjanistyczne wizje i nadzieje na Nowe Królestwo. Ideały krucjaty zostały odrzucone, a górę wzięły najnikczemniejsze pragnienia. Doszło do oddolnej reakcji przeciwko temu kryzysowi duchowemu, w jakim pogrążyło się dowództwo. Najniżej sytuowani i najbardziej potrzebujący chłopi w wojsku krzyżowców byli liczniejsi lub przynajmniej bardziej elokwentni w armii prowansalskiej. Narzekanie doprowadziło do buntu i przywódcom zagroziła rewolta ludowa: miano natychmiast opuścić północną Syrię i wyruszyć w dalszą drogę do Jerozolimy, w przeciwnym razie mury Antiochii miały zostać zburzone, a miasto podpalone. Był to głos pierwotnej krucjaty, w której ziemska i niebiańska Jerozolima beznadziejnie pomieszały się w umysłach mas. Na czele tych nieszczęśników stała grupa fanatyków zwanych „Tafures”, którzy walczyli pieszo bez tarczy ani ochrony, wierząc, że ich życie jest w rękach Opatrzności. Nie dość, że bezlitośnie zabijali swych muzułmańskich przeciwników, to jeszcze zjadali ich ciała. Ten element ludowy na nowo rozniecił iskrę entuzjazmu.

Ultimatum otrzeźwiło przywódców i armia wyruszyła na południe, zatrzymując się jedynie pod Trypolisem w próżnej nadziei na łatwy podbój libańskich miast. Stamtąd armie pomaszerowały na Jerozolimę. Omijając kontrolowane przez Egipcjan miasta przybrzeżne Libanu i Ziemi Świętej, armia skierowała się w głąb lądu pomiędzy Cezareą i Jaffą, zatrzymała się w Ramli, porzuconej przez muzułmańskich mieszkańców, i przeprawiwszy się przez góry w połowie czerwca 1099 roku, pojawiła się pod murami Jerozolimy.

ROZDZIAŁ IIIPODBÓJ I JEGO UGRUNTOWANIE

Jeszcze zanim krzyżowcy ujrzeli mury Jerozolimy, powstała nowa mapa Bliskiego Wschodu. W wyniku ich zwycięskiego marszu przez Azję Mniejszą potęga Seldżuków, która zagrażała Konstantynopolowi, została złamana. W następstwie zwycięstw Franków cesarstwo bizantyjskie zdołało odzyskać swe utracone terytoria i ponownie przesunąć swoje granice do wybrzeża Morza Egejskiego i gór Taurus.

W górach Taurus ormiańsko-chrześcijańskie społeczności uwolnione od zagrożenia ze strony muzułmanów gorliwie położyły fundamenty pod swoje przyszłe królestwo Armenii Mniejszej.

Za tą górską barierą, w Syrii, krzyżowcy założyli księstwo Antiochii. Na wschodzie Baldwin, przyszły król Jerozolimy, założył znajdujące się pod władzą Franków księstwo ormiańskie w Edessie nad Eufratem.

Jeszcze dalej na południu, na wybrzeżu Libanu, armia krzyżowców ustanowiła przyczółek dla przyszłego hrabstwa Trypolisu. W końcu, 15 lipca 1099 roku, po pięciu tygodniach oblężenia krzyżowcy wyrwali Jerozolimę jej egipskiemu garnizonowi. W trakcie trzydniowej rzezi muzułmańskich i żydowskich obrońców, która nastąpiła, zginęło około dwudziestu lub trzydziestu tysięcy mieszkańców. Odmówiono dziękczynne modlitwy w cichej Jerozolimie, w której unosił się smród rozkładających się zwłok, pośród spalonych meczetów, synagog i domów.

Zdobycie Jerozolimy zakończyło trzyletnią epopeję pierwszej krucjaty. Zwycięska armia osiągnęła swój deklarowany cel: wyzwoliła Grób Święty spod władzy islamu. Krzyżowcy mieli stolicę, należało jeszcze utworzyć królestwo. Los nowego państwa, otoczonego przez muzułmanów ze wszystkich stron, nadal się ważył. Każda koncentracja sił muzułmańskich mogła położyć kres istnieniu niepewnych osad łacińskich na Wschodzie. W tym kluczowym momencie muzułmanie nie zdołali jednak skoordynować swoich wysiłków. Rywalizacja pomiędzy Damaszkiem a Kairem uniemożliwiła przeprowadzenie jakiegokolwiek wspólnego ataku na łacińskie osady, a Iran, centrum potęgi Seldżuków, znajdował się zbyt daleko, aby skutecznie kontrolować swoje wasalne emiraty syryjskie.

Korzystając z niemal całkowitego paraliżu potęgi muzułmanów, który nastąpił po szoku spowodowanym podbojem, w niecałą dekadę krzyżowcy zdołali przyłączyć pełnoprawne królestwo do swojej stolicy w Jerozolimie. Jerozolima, znajdująca się w samym sercu judejskich gór, nie mogła oczekiwać pomocy od łacińskich warowni na północy, oddalonych o setki mil. Powstające kolonie frankijskie w Antiochii i Edessie musiały walczyć o przetrwanie i nie miały na zbyciu ani ludzi, ani wyposażenia. Przetrwanie Jerozolimy zależało od zdobycia śródziemnomorskich portów i nawiązania bezpośredniego kontaktu z chrześcijańskimi flotami i Europą.

W drodze do Jerozolimy armie krzyżowców skierowały się z Cezarei w głąb lądu, w kierunku Ramli. Na szczęście dla Franków, muzułmanie wpadli w panikę i porzucili Jaffę i Ramlę, które zostały natychmiast zajęte przez krzyżowców. Umieszczając małe garnizony w tych dwóch strategicznych miejscach, zabezpieczyli linie komunikacyjne pomiędzy Jerozolimą a wybrzeżem. Droga z Jaffy do Ramli przez żyzną równinę Szaron miała pozostać niezabezpieczona przez ponad dziesięć lat, a droga przez przełęcze górskie Judei, z Ramli przez Nabi Samuil (Montjoye krzyżowców) była nieprzejezdna bez eskorty wojskowej, chociaż wzdłuż gościńca nie było żadnych muzułmańskich warowni. Kupcy i pielgrzymi mogli podróżować do Jerozolimy i z powrotem w towarzystwie eskorty. Egipcjanie i damasceńczycy zbyt późno zdali sobie sprawę ze znaczenia drogi pomiędzy Jerozolimą i Jaffą, a kiedy to sobie uświadomili, szansa przeminęła. Przez następne sześć lat (1099-1105) niemal coroczne ataki muzułmanów na Ramlę i okoliczne tereny wiejskie przyniosły niewiele więcej niż spustoszenie środkowej części kraju. W międzyczasie krzyżowcy nadal otrzymywali posiłki z Europy. Były mniejsze niż się spodziewano, lecz wystarczająco duże, aby zapobiec unicestwieniu łacińskich placówek.

Wydaje się, że w przededniu krucjat jedynie wybrzeże Palestyny i tamtejsze miasta nadmorskie były ufortyfikowane. Poza tym pewne zamki strzegły gościńca z Damaszku do Moabu i Idumei, który łączył się z drogą do Mekki w Hidżazie i pustynnym szlakiem przez Synaj. Wydaje się, że pagórkowaty i górzysty interior Palestyny, obejmujący Judeę, Samarię i Galileę, nie miał żadnych godnych uwagi warowni lub fortyfikacji.

Zdając sobie sprawę, że interior kraju jest niemal bezbronny, Tankred parł na północ, zdobywając Nablus w Samarii i Bajsan, gdzie rzeka Jordan przecina dolinę Jezreel. Jeszcze dalej na północy zdobył Tyberiadę znajdującą się nad tym jeziorem. Tym samym za jednym zamachem przyłączył do królestwa całe nowe księstwo Galilei. Tankred próbował zaanektować Hajfę (która była wówczas małym portem, chociaż mogła się pochwalić fatymidzką stocznią), aby służyła za okno na morze jego nowo zdobytemu księstwu. Na drodze jego ambicji stanął Baldwin I, król Jerozolimy, który nadał Hajfę w lenno jednemu ze swoich popleczników w 1100 roku. Tankred, którego plany zostały pokrzyżowane na zachodzie, szukał rekompensaty na wschodzie. Śmiały Norman z Sycylii, mający pod swoim dowództwem niewiele ponad osiemdziesięciu rycerzy, przeprawił się przez Jordan i przeniknął w głąb żyznego płaskowyżu przy południowym czubku libańskiego łańcucha górskiego. Urządzając stamtąd szereg wypraw łupieżczych, dotarł do południowego spichlerza Damaszku. Bezbronne tereny wiejskie, obfitujące w plony i stada, były systematycznie plądrowane. W syryjskiej metropolii ceny żywności gwałtownie wzrosły i pojawiły się pierwsze oznaki niedostatku. Na tym niebronionym polu bitwy Tankred odniósł wielkie zwycięstwo polityczne, jeśli nie militarne. Władcy Damaszku byli zmuszeni uznać, że na Bliskim Wschodzie wyrasta nowa potęga, która zamierza tam zostać. Musieli przystąpić do negocjacji z Frankami i wyrazić zgodę na dziwny modus vivendi, na mocy którego Golan, czyli ziemie na wschód od Jeziora Tyberiadzkiego i na południe od Damaszku, miały pozostać swego rodzaju condominium. Obie strony uzgodniły, że nie będą fortyfikować tego obszaru, lecz podzielą się czerpanymi z niego dochodami: jedna trzecia miała przypaść Damaszkowi, jedna trzecia Frankom i jedna trzecia fellachom lub chłopom uprawiającym ziemię. Umowa ta okazała się najtrwalszym ze wszystkich frankijskich układów, chociaż została kilkakrotnie złamana przez damasceńczyków, którzy próbowali nawet spenetrować i zdobyć Moab i Idumeę na południu. W przyszłości Damaszek nauczył się, że bezpieczniej jest sąsiadować z Frankami niż z muzułmańskim mocarstwem próbującym „ocalić” go przed niewiernymi jedynie po to, aby stać się jego panem. W drugim dziesięcioleciu istnienia frankijskiego królestwa zaakceptowany pod przymusem układ stał się kamieniem węgielnym damasceńskiej polityki. Co dość dziwne, pozostał w mocy nawet po tym, jak Damaszek padł ofiarą unifikacyjnej polityki Nur ad-Dina w połowie stulecia i obowiązywał aż do wielkiej klęski pod Hittin w 1187 roku. Założenie księstwa Galilei było wynikiem indywidualnego przedsięwzięcia. Zostało szybko zintegrowane przez Baldwina I, kiedy Tankred opuścił kraj, aby objąć funkcję regenta i zastąpić swego wziętego do niewoli krewniaka Boemunda, księcia Antiochii.

Tymczasem krzyżowcy atakowali przyczółki wzdłuż wybrzeża. W momencie objęcia tronu przez Baldwina I w 1100 roku Jaffa i Hajfa należały już do Franków. Wybrzeże było jednak usiane miastami: niektóre z nich, między innymi Arsuf, były jedynie małymi portami rybackimi; inne, między innymi Cezarea, straciły swoją starożytną chwałę; niektóre były pierwszorzędnymi centrami handlowymi, tak jak Tyr i Akka ze swoją sztuczną przystanią, wybudowaną w czasach Tulunidów w IX wieku. Naturalna zatoka Akki oferowała bezpieczne kotwicowisko w kraju pozbawionym przystani wzdłuż swojego wybrzeża. Znajdowała się w miejscu, w którym przybrzeżna droga biegnąca z południa na północ stykała się z poprzeczną drogą prowadzącą do równiny Jezreel oraz Galilei i Zajordanii.

Podbój wybrzeża okazał się trudnym zadaniem dla królestwa zdobytego przez konnych rycerzy i piechurów. Obleganie takich nadmorskich miast, które mogły być zaopatrywane w zapasy żywności i ludzi drogą morską z Egiptu lub Tyru, byłoby praktycznie niemożliwe, gdyby nie pomoc i interwencja zyskujących na znaczeniu i dynamicznych potęg morskich z Włoch. Niektóre z nich, między innymi Amalfi, były od dawna związane ze wschodnią częścią Morza Śródziemnego. Tamtejsi kupcy bywali w porcie i souks [targowiska – przyp. tłum.] Aleksandrii, a nawet założyli łaciński kościół i hospicjum w Jerozolimie w trzeciej ćwierci XI wieku. Potęga Amalfi zaczynała jednak słabnąć, zwłaszcza odkąd podbili je Normanowie. Młodsze miasta przekonały się do żeglugi, a prym wśród nich wodziły te, które do tej pory nie były związane z Lewantem. Wenecja, na wpół sojuszniczka, a na wpół rywalka Konstantynopola i częsty gość w Aleksandrii, wahała się włączyć do ryzykownej wojny, która mogła zagrozić lukratywnemu handlowi z muzułmańskim Lewantem; jednakże Genua i Piza, których statki kursowały wzdłuż wybrzeży zachodnich Włoch i południowej Francji, gorliwie zwróciły się na Wschód w poszukiwaniu nowych rynków i źródeł zaopatrzenia. Czasami przedsiębiorcze osoby wyposażały statki płynące do Lewantu; budowanie i wyposażanie floty było częściej przedsięwzięciem komunalnym, nakazanym przez świeckich lub duchownych władców miasta. Chrześcijański sentyment, zamiłowanie do przygód i zapach bogactw sprawiały, że wodowano pokaźne floty, które płynęły do Ziemi Świętej. Podpisano umowy pomiędzy łacińskim królestwem a Pizańczykami i Genueńczykami, przyznające tym drugim łupy i rozległe przywileje w przyszłych podbojach. Nieco później Wenecja, która dowodziła najsilniejszą flotą, zdecydowała się dzielić swój los z nowymi państwami krzyżowców. Miasto św. Marka nie było niewrażliwe na srebrną markę.

Współpraca włoskich flot przeważyła szalę na korzyść krzyżowców. Egipskie floty, które mogły z powodzeniem walczyć z Europejczykami mając przewagę w postaci znajomości mórz, wybrzeży i pobliskich portów, nigdy nie przeprowadziły poważnej akcji. Ich sporadyczne pojawianie się świadczyło o braku determinacji i nieliczne spotkania na morzu zazwyczaj kończyły się odwrotem Egipcjan do ich bazy w Askalonie. Brak interwencji floty egipskiej był wielkim błędem militarnym, który kosztował muzułmanów utratę całego wschodniego wybrzeża i ułatwił Frankom ostateczne ugruntowanie swojej pozycji.

Rok po roku, między Wielkanocą a późną jesienią, kiedy włoskie okręty przybywały z Europy (nadal uważano, że żegluga zimą jest zbyt niebezpieczna), frankijskie armie wyruszały w pole i uderzały na jakiś port, podczas gdy nowoprzybyłe włoskie okręty blokowały go od strony morza. Kilka tygodni energicznego oblężenia zazwyczaj kończyło się jego zdobyciem. Systematycznie plądrowano miasta i wyżynano ich ludność. Dopiero w drugim dziesięcioleciu istnienia królestwa w tej polityce zaszła godna uwagi zmiana. Frankijscy szlachcice, którzy spodziewali się, że nowe zdobycze zostaną im nadane w lenno, próbowali wówczas powstrzymać dokonujący grabieży i rzezi motłoch. Oczywiście woleli otrzymać miasta z nietkniętymi kupcami i rzemieślnikami, zamiast stert gruzów.

Około 1110 roku całe wybrzeże, z wyjątkiem dwóch miast, znalazło się w rękach Franków. Na północy Tyr ze swoją znakomitą przystanią bronił się do 1124 roku. Na południu Egipcjanie przemienili Askalon w bastion nie do zdobycia, który ciągle zagrażał Jerozolimie, Ramli i Jaffie. Muzułmanie utrzymali Askalon do 1153 roku.

Wydaje się, że około połowy lat dwudziestych XII wieku krzyżowcy określili swoje cele militarne i politykę strategiczną jako ekspansję i osiągnięcie naturalnych granic. Palestyńskie rzeki nie nadawały się zbytnio na granice. Nawet Jordan był łatwy do sforsowania przez wiele płytkich brodów, a w spalonej słońcem i niemal jałowej południowej i południowo-wschodniej części kraju nie było żadnych rzek. Naturalną granicą przyjętą przez krzyżowców była pustynia. Z wyjątkiem północnego zachodu, gdzie droga pomiędzy morzem a górami Libanu łączyła królestwo Jerozolimy z frankijskim hrabstwem Trypolisu, i zachodu chronionego przez morze, krzyżowcy ustanowili swoje granice na linii pomiędzy zamieszkaną i orną ziemią a pustynią. Jak już wspomniano, ziemie pomiędzy Jeziorem Tyberiadzkim a Damaszkiem, biblijny Golan i Baszan, pozostały zdemilitaryzowanym i nieufortyfikowanym terytorium na mocy dziwnego franko-damasceńskiego condominium. Na południu krzyżowcy znaleźli sojuszników wśród miejscowych chrześcijan i położyli fundamenty pod frankijskie księstwo, seniorat Zajordanii. Mądrze wzmacniając starożytne miejsca i budując nowe fortyfikacje w pobliżu źródeł wzdłuż słynnej drogi, sprawili, że cały kraj, od „Ammanu do Akaby”, stał się frankijskim dominium. Stanowiąc klin pomiędzy Damaszkiem a Egiptem, stał się poważną, jeśli nie niemożliwą do pokonania przeszkodą, która przecięła bezpośrednią komunikację pomiędzy Syrią i Egiptem. Jednocześnie nowe frankijskie zamki kontrolowały jedną z głównych arterii komunikacyjnych i handlowych w świecie islamskim.

Wraz z ustanowieniem senioratu Zajordanii granice Franków zbliżyły się do skraju pustyni, uniemożliwiając koncentrację oddziałów muzułmańskich na wschodniej flance. Rozbudowany system zamków i garnizonów, stworzony i zorganizowany przez Franków, miał na celu zabezpieczenie tej granicy przed każdym wrogiem próbującym atakować od wschodu. Z biegiem czasu na tych oddalonych, otwartych przestrzeniach na wschodzie ustanowiono niezwykły modus vivendi. Frankowie nie zamierzali paraliżować handlu lub pielgrzymek. Woleli czerpać zyski z zezwalania muzułmańskim karawanom na przejazd, dostarczając nawet zbrojne eskorty w zamian za opłaty celne i haracze.

Podczas gdy ekspansja i wynikająca z niej stabilizacja granic na wschodzie była stosunkowo łatwa, ponieważ nie przeciwstawiła się jej żadna prawdziwa potęga militarna, na południowo-zachodnich granicach kraju sytuacja była zupełnie inna. Na południe od Jaffy, wzdłuż wybrzeża, wydmy piaskowe rozszerzały się w głąb lądu od czasu odejścia Bizantyjczyków. Nie było tam żadnych ważnych osad. Jeszcze dalej na południu istniały jedynie starożytne miasta Askalon, Gaza i Rafah, które utrzymywały się z wąskiego pasa żyznej ziemi za piaszczystymi wydmami, przybrzeżnego handlu oraz karawan jadących do Egiptu i stamtąd wyjeżdżających północną drogą przez Synaj. Miesiąc po zdobyciu Jerozolimy Frankom niemal udało się opanować Askalon. Zastraszeni przez armię frankijską i bliscy kapitulacji, wahający się askalończycy nabrali sił, kiedy rozgorzał spór pomiędzy przywódcami krzyżowców. Ceną, jaką musieli zapłacić Frankowie za chwilowe niesnaski, była pięćdziesięcioletnia walka o rzucenie Askalonu na kolana. Przez całe dwa pokolenia Askalon1 był cierniem w boku królestwa. Egipcjanie słusznie doceniali jego znaczenie: zamieszkane i dobrze ufortyfikowane miasto na synajskiej pustyni mogło pełnić funkcję przyczółka przeciwko łacińskiemu królestwu. Zapasy żywności i wyposażenia, garnizon i oddział wydzielony floty mający bazę w porcie miasta sprawiały, że było ono praktycznie nie do zdobycia dla zawsze skąpych sił krzyżowców. Egipcjanie zrobili, co w ich mocy, aby utrzymać miasto. Trzy lub cztery razy w roku wymieniali garnizon, umieszczając w obrębie silnych murów świeże i gorliwe oddziały. Każde dziecko urodzone w mieście zostało wpisane na listę płac armii, aby zapewnić stabilność populacji. Ponadto Egipt zaopatrywał Askalon w zapasy żywności, kiedy nieustanna wojna podjazdowa prowadzona przez Franków uniemożliwiała uprawę roli. Kilka frankijskich ataków na miasto zakończyło się niepowodzeniem, chociaż muzułmanie porzucili Gazę i Rafah.

Obecność muzułmańskiego Askalonu dała się odczuć w najboleśniejszy sposób. Nieustannie istniało niebezpieczeństwo zdobycia Hebronu i Betlejem na południu. Równina Ramli, przez którą biegła droga z Jerozolimy do Jaffy, stała się polem corocznych bitew pomiędzy askalończykami a Frankami. Egipcjanie mogli z łatwością zaryzykować bitwę. W najgorszym wypadku porażka oznaczała utratę armii. Frankowie w każdej bitwie angażowali niemal wszystkie zasoby ludzkie, jakimi dysponowali, pozostawiając pustą i niebronioną Jerozolimę w rękach duchownych, starców i kobiet. Porażka mogła oznaczać utratę królestwa.

W trakcie walki o Askalon Frankowie opracowali nową strategię. Nieustanne ataki Franków na miasto doprowadziły do zniszczenia jego rolniczych terenów wiejskich, lecz nie skłoniły miasta do kapitulacji ani nie rzuciły armii egipskiej na kolana. W konsekwencji Frankowie opracowali nową strategię, tyleż oryginalną, co skuteczną. Ich pierwszym celem było powstrzymanie niebezpiecznych najazdów muzułmańskich na terytorium frankijskie. Aby tego dokonać, systematycznie blokowali wszystkie główne drogi z Askalonu na północ i wschód. Opasano miasto pierścieniem zamków. Teren starożytnego Eleutheropolis, talmudycznego Bet Guwrin, został wybrany na miejsce budowy małego zamku (ok. 1136 roku), który blokował drogę z Askalonu do Hebronu i Betlejem. Następnie, w 1141 roku, ufortyfikowano znane z Talmudu Jabne, które w lokalnym dialekcie francuskim nosiło nazwę Ibelin. Ta nowa twierdza blokowała drogę prowadzącą z Askalonu na równinę Ramli i do Jaffy. W następnym roku (1142) wybudowano zamek w Tall al-Safi, przemianowany na Blanchegarde (Biała Straż), który zablokował kolejną drogę wiodącą z Askalonu bardziej na północ. Ufortyfikowane miasta Jaffa, Lydda i Ramla oraz mniejsze zamki Château Maen (Beit Dadżan) i Château des Plains (Jazur) między Ramlą a Jaffą zabezpieczyły południowo-zachodnie podejścia do królestwa i zacieśniły kamienny pas wokół Askalonu.

Wybudowanie odizolowanych zamków w zdewastowanym kraju stworzyło jednak problemy logistyczne. Krzyżowcy rozwiązali je w pomysłowy sposób, osiedlając frankijskich rolników w wioskach wybudowanych w cieniu nowych fortyfikacji. Rolnicy uprawiali ziemię, dostarczając zapasy żywności garnizonowi zamku; jednocześnie wykonywali obowiązki militarne i otrzymali obietnicę udziału we wszelkich łupach zdobytych na muzułmanach. W konsekwencji te ufortyfikowane wioski stały się samowystarczalnymi i samodzielnymi jednostkami, strzegącymi niebezpiecznej granicy, jednocześnie wystawiając siły gotowe do najechania terytorium nieprzyjaciela2.

Upadek Askalonu wydawał się teraz już tylko kwestią czasu. Okazji dostarczyły wewnętrzne niesnaski w Egipcie, które sparaliżowały wszelkie próby ocalenia miasta. Askalon był oblegany przez osiem miesięcy i w końcu skapitulował w 1153 roku pod warunkiem, że jego garnizon i mieszkańcy będą mogli swobodnie odejść. Egipski przyczółek upadł i teraz pustynia oddzielała łacińskie królestwo od Egiptu. Jeszcze wcześniej Frankowie wzmocnili umocnienia tej granicy budując zamek (1149) na terenie starożytnego i opuszczonego miasta Gazy, gdzie frankijska ludność osiedliła się w obrębie pustych murów. Później wybudowano zamek (1168) na skraju pustyni w Darum (Deir el-Balah), który stał się wysuniętym najdalej na południe posterunkiem królestwa. Frankijski garnizon i frankijscy urzędnicy strzegli granicy i nakładali cła na karawany nadjeżdżające z Egiptu. Kilka razy krzyżowcy zapuścili się nawet w głąb pustyni, niszcząc oazową wioskę Al-Arisz przy drodze do Egiptu. Wioska została odbudowana, lecz nigdy jej nie ufortyfikowano i wyznaczała ziemię niczyją pomiędzy chrześcijaństwem a islamem. „La Grande Berrie” (od arabskiego: barriah), „wielka pustynia”, jak Frankowie nazywali pustynny obszar pomiędzy Gazą i Akabą, pozostała najpewniejszą strażniczką południowych granic, tak jak pustynia na wschód od „drogi pielgrzymów” w Zajordanii.

Zdobycie Askalonu i przedłużenie południowo-zachodnich granic do obrzeży pustyni oznaczały nie tylko definitywny koniec okresu podbojów, lecz również zenit ekspansji terytorialnej królestwa.

Pięćdziesiąt lat dzieliło zdobycie Jerozolimy od upadku Askalonu (1099-1153). Zdobycie Askalonu w połowie XII wieku, ważne samo w sobie, było jedynie opóźnionym epizodem, ostatnią strofą w epopei podboju. Łacińskie placówki na Wschodzie były wówczas mocno zakorzenione w syryjskiej i palestyńskiej ziemi, ich struktura społeczna była wyraźnie określona, a ich reżim polityczny osiągał dojrzałość. Baldwin III, czwarty król Jerozolimy (1143-1162), mógł z zadowoleniem patrzyć na swoje granice, które zbiegały się z obszarem uprawnym Ziemi Świętej. Za granicami znajdowała się pustynia – najbezpieczniejsza granica ze wszystkich.

Jednakże w chwili, gdy królestwo było u szczytu potęgi, w obozie muzułmańskim za tą pustynną barierą rozległy się nowe głosy. Chociaż były jedynie dudnieniem na bezchmurnym niebie, burza, którą zwiastowały, rozpętała się nad królestwem pokolenie później.

Opisanie historii wypraw krzyżowych nie jest naszym celem. Następne strony zarysowują główne wydarzenia w historii królestwa i pełnią funkcję chronologicznej ramy dla naszego głównego celu, opisu i analizy społeczeństwa, gospodarki, instytucji i kultury krzyżowców.

Za panowania Baldwina III królestwo osiągnęło szczyt swojej ekspansji terytorialnej. W tym samym czasie muzułmańska unifikacja zaczęła nabierać rozpędu na północy i zagrażać granicom, a w końcu samemu istnieniu łacińskich placówek na Wschodzie.

Po dwóch pokoleniach sporów muzułmanie zjednoczyli się pod sztandarem dżihadu, świętej wojny wypowiedzianej niewiernym chrześcijanom. Nie brakowało wcześniejszych prób – niektóre z nich finansowali kalifowie z Bagdadu, chociaż większość została zainicjowana przez seldżuckich emirów Mosulu. Wysiłki te nigdy nie doprowadziły do pełnego zjednoczenia emiratów Mezopotamii i Syrii, a wszystkie mało entuzjastyczne próby utworzenia wspólnego frontu przez muzułmańską północ i Egipt Fatymidów zakończyły się fiaskiem. Wielu emirów postrzegało wyprawy organizowane pod nazwą świętej wojny bardziej jako zagrożenie dla własnej niezależności niż poważną próbę zniszczenia krzyżowców.

Aby dżihad, który znalazł się w zawieszeniu wiele pokoleń przed pierwszą krucjatą, stał się rzeczywistością, islam potrzebował odrodzenia bigoterii oraz intelektualnego i duchowego przygotowania, dzięki któremu wezwanie stałoby się skuteczne. Zengi, emir Mosulu, położył fundamenty pod ruch, lecz skorzystał na tym dopiero jego następca Nur ad-Din.

Zengi (zamordowany w 1146 roku) zdołał zdominować pewne emiraty w górnej Mezopotamii za pomocą siły, przebiegłości lub perswazji, a następnie te na płaskowyżu Syrii, które stawiały czoło księstwom krzyżowców na północy. Aleppo, Homs i Hims otworzyły swe bramy, a szereg zwycięstw sprawił, że krzyżowcy dotarli na zachodni brzeg rzeki Orontes. Od tej pory Mosul i Aleppo były dwiema kluczowymi pozycjami w zmaganiach z krzyżowcami. Jednakże nie cała muzułmańska Syria była gotowa się podporządkować Zengiemu. Damaszek zatrzymał jego zwycięski pochód. Zazdrośnie strzegąca swojej niezależności wielka stolica Syrii wolała sojusz z łacińskim królestwem od „wyzwolenia” przez Zengiego. Pomimo gróźb i intryg Damaszek przeciwstawiał się Zengiemu niemal przez całe pokolenie (1130-1154). W dużej mierze zapobiegło to bezpośredniej konfrontacji z łacińskim królestwem na południu, lecz nie powstrzymało Zengiego przed zaatakowaniem i zdobyciem Edessy w 1144 roku, pierwszego państwa utworzonego przez chrześcijan na Wschodzie jeszcze przed dotarciem pierwszej krucjaty do Jerozolimy. Próba odzyskania Edessy (1146) zakończyła się niepowodzeniem i następca Zengiego, Nur ad-Din, zwiększył nacisk na wschodnie granice Antiochii i Trypolisu. Tzw. druga krucjata (1147-1149) pod dowództwem Ludwika VII z Francji i Konrada III z Niemiec nie tylko nie zdołała odbudować hrabstwa Edessy, ale również doprowadziła do brzemiennego w skutki zaburzenia równowagi politycznej ustanowionej w ciągu pięćdziesięciu lat istnienia królestwa. Oparty na błędnych rachubach atak na Damaszek (1148) – jedynego sojusznika krzyżowców wśród muzułmanów – wepchnął go w objęcia Nur ad-Dina, który w ten sposób skonsolidował swoją pozycję od Mezopotamii przez Syrię do południowych podejść do Libanu, na północnych granicach łacińskiego królestwa.

Pomimo strat terytorialnych i utraty bardzo ważnego sojusznika łacińskie placówki nie zostały zbyt poważnie osłabione. Sytuacja północnych państw stała się bardziej niepewna, a interwencja Manuela Komnena sprawiła, że na krótki czas stały się zależne od Bizancjum, lecz na południu pojawiły się nieoczekiwane możliwości. Zdobycie Askalonu (1153) oznaczało coś więcej niż zniszczenie ostatniego egipskiego bastionu w Ziemi Świętej. Osłabiony walkami wewnętrznymi Egipt padł ofiarą swoich chrześcijańskich i muzułmańskich sąsiadów. Na zaproszenie wezyra, którego plany zostały pokrzyżowane, krzyżowcy pod dowództwem króla Amalryka (1163-1174) pięciokrotnie najechali Egipt. Nigdy nie przegrali poważnej bitwy, lecz przegrali wojnę. Sztandary krzyżowców powiewały nad Kairem (1164), a frankijscy agenci skarbowi zbierali trybut i reparacje, lecz całe przedsięwzięcie przybrało katastrofalny obrót. Nur ad-Din, wezwany przez opozycyjne stronnictwo egipskie, wkroczył na scenę po pewnych początkowych wahaniach. Krzyżowcy i Syryjczyk, wspierani przez stronnictwa polityczne, rywalizowali teraz o „wyzwolenie” Egiptu. Wynik był jasny. Krzyżowcy, którzy mogli tymczasowo rządzić Egiptem, przecenili swoje siły, kiedy spróbowali podbić kraj. Nawet decydujące zwycięstwo nie mogłoby zapewnić Frankom trwałej dominacji nad Nilem.

Rezultat nieszczęsnych prób podboju Egiptu stał się punktem zwrotnym w historii Bliskiego Wschodu. Egipskie przedsięwzięcia Amalryka osłabiły królestwo Franków, które straciło werwę, a nawet polityczną i militarną inicjatywę. Ponadto na Bliskim Wschodzie powstała nowa konstelacja polityczna i religijna. Syryjscy „wyzwoliciele” Egiptu stali się jego panami. Kurdyjski namiestnik Nur ad-Dina, Saladyn, położył kres istnieniu szyickiego kalifatu Fatymidów (1171) i Egipt znalazł się pod władzą sunnickiego kalifatu bagdadzkiego. Całkowite przeobrażenie sceny politycznej miało jeszcze większe znaczenie. Saladyn z niecierpliwością znosił zwierzchnictwo Nur ad-Dina i wynikające z tego napięcie tłumaczy bezczynność lub mało entuzjastyczne próby zaatakowania królestwa jednocześnie z Syrii i Egiptu. Śmierć Nur ad-Dina (1174) zapobiegła otwartemu rozłamowi pomiędzy syryjskim zwierzchnikiem a jego potężnym egipskim wasalem. Saladyn przeniósł się z Egiptu do Syrii i skonsolidował swoją władzę, systematycznie usuwając krewnych lub dawne satelity Zengidów. Po upływie niemal dziesięciu lat nowa dynastia Ajjubidów kontrolowała Syrię. Opanowano Damaszek już w 1174, lecz Aleppo broniło się do 1183 roku.

Po dojściu Saladyna do władzy w Egipcie (1169) nastąpiły pewne chaotyczne próby zaatakowania królestwa krzyżowców, które najwyraźniej były bardziej posunięciami propagandowymi niż przedsięwzięciami militarnymi. Przez krótki czas oblegano zajordańskie zamki i dokonano pewnych drobnych najazdów na królestwo. Jedyny poważny atak pod dowództwem Saladyna w 1177 roku zakończył się kompletną porażką pod Montgisard (bibl. Gezer), lecz Saladyn był wówczas miernym wodzem. Jego wielkość polegała na pozyskaniu serc i lojalności ludzi.

Czas działał jednak na jego korzyść. Stabilizacja jego władzy w częściach Mezopotamii, Syrii i Egiptu – a nawet w odległym Sudanie i Jemenie – sprawiła, że dysponował dużymi armiami, które od czasu do czasu mogły wyruszać w pole na zmianę. W odróżnieniu od tego imigracja w łacińskim królestwie uległa spowolnieniu po drugiej krucjacie i można założyć, że nastąpił demograficzny zastój albo nawet recesja. Każda wyprawa wojenna wiązała się z niemal całkowitą mobilizacją dostępnych sił i jedna przegrana bitwa mogła się zakończyć utratą całej armii i zniszczeniem królestwa.

Niemniej jednak nie należy wyolbrzymiać zagrożeń. Pomimo bezwarunkowego poparcia kręgów bigoteryjnych i wielkich mas ludzkich Saladyn nie miał pełnej kontroli nad zasobami materialnymi świata islamskiego. Jego umocnienia nie były też nieprzeniknione. Dowiodły tego podjęte przez Franków udane próby przekroczenia Synaju i najechania wschodnich granic Egiptu lub wielkie, awanturnicze wyprawy Renalda de Châtillon na Morze Czerwone (1183), aż do Mekki i Medyny. Do interwencji zachęcały wydarzenia wewnętrzne w łacińskim królestwie. Walki wewnętrzne i rywalizujące frakcje osłabiły rząd centralny w chwili, gdy (od 1183 roku) ataki Saladyna stawały się coraz częstsze i uporczywsze, aż do brzemiennej w skutki bitwy pod Hittin (lipiec 1187 r.).

W tej słynnej kampanii nie było niczego wyjątkowego. Oddziały zgromadzone przez Saladyna mogły być liczniejsze niż zwykle, lecz tak samo było w przypadku armii frankijskiej dowodzonej przez króla Gwidona de Lusignan. Nawet strategia była standardowa: przeprawa przez Jordan i atak na centralny cel, w tym przypadku Tyberiadę, z mniejszymi wydzielonymi oddziałami łupieżczymi pustoszącymi tereny wiejskie. W odpowiedzi Frankowie zajęli ze swoją armią pozycję, która umożliwiała frontalny atak zmasowanych sił uderzeniowych ich ciężkiej kawalerii lub wydłużoną koncentrację ich sił, dopóki muzułmańskie armie nie rozpadną się lub nie wycofają, ponieważ żadna z nich nie mogła długo przebywać w polu. W przededniu bitwy pod Hittin Frankowie zdecydowali się najpierw na tę drugą taktykę, lecz potem – kierując się błędną radą – wyruszyli na odsiecz Tyberiadzie. W trakcie tego marszu armia wpadła w pułapkę i została zmuszona do bitwy, która zakończyła się jej unicestwieniem. Około 1200 rycerzy i 15 000 piechurów zginęło lub dostało się do niewoli. Armia przestała istnieć, a królestwo wraz z nią.

Mobilizacja w przededniu bitwy pod Hittin była tak pełna, że nie zostawiono dosłownie nikogo do obrony miast i zamków. Kiedy Saladyn zaoferował swobodny odwrót na obszary kontrolowane przez chrześcijan, większość otworzyła bramy natychmiast lub po krótkim oporze. Jerozolima skapitulowała 2 października 1187 roku po osiemdziesięciu ośmiu latach dominacji chrześcijan. W Galilei pozostały niewielkie punkty oporu, które jednak stopniowo zniknęły i pod koniec 1189 roku jedyną pozostałością królestwa był Tyr. Na północy Antiochia, Trypolis i Margat były jedynymi frankijskimi wyspami pośród morza islamu.

Trzecia krucjata (1189-1192) przywróciła łacińskie królestwo. Upadek Jerozolimy wywołał szok w Europie, która ponownie została wezwana do wyzwolenia Grobu Świętego. Armie z Francji, Anglii i Niemiec, prowadzone przez Filipa II, Ryszarda Lwie Serce i Fryderyka I, wraz z mniejszymi kontyngentami z innych rejonów Europy, wylądowały w Tyrze i w zatoce Akki. Ich siła znacznie zmalała, kiedy armia niemiecka – maszerująca lądem przez Azję Mniejszą – przez przypadek straciła swojego przywódcę, sędziwego cesarza Fryderyka I. Przybyłe kontyngenty dołączyły do Gwidona de Lusignan, który został wypuszczony przez Saladyna, i obległy Akkę. Przez trzy lata (1189-1191) Akka była ważnym punktem, wokół którego obracała się historia Bliskiego Wschodu, a w pewnej mierze również i Europy. Zmuszone do uległości głodem miasto skapitulowało, a Ryszard Lwie Serce pomaszerował na południe i dzięki swemu męstwu i wytrwałości odzyskał niektóre części wybrzeża dla Franków. Chrześcijanie i muzułmanie byli gotowi do zawarcia pokoju, ratyfikowanego w traktacie z Ramli (2 września 1192 roku). Wąski pas wybrzeża od Tyru na północy do Jaffy na południu wyznaczał nowe i niepewne granice królestwa.

W porównaniu z ogromnym wysiłkiem Europejczyków rezultaty trzeciej krucjaty były rozczarowujące. Ponadto wydaje się, że spodziewany napływ imigrantów mających ponownie zasiedlić królestwo zakończył się fiaskiem. Jego podstawowym problemem egzystencjonalnym nie była siła militarna potrzebna do pokonania nieprzyjaciela w bitwie (co zazwyczaj udawało się krzyżowcom), lecz całkowity stan liczebny armii i zdolność do zakorzenienia się na nowo zdobytych obszarach i terytoriach, które planowano odzyskać. Stało się to praktycznie niewykonalne w obliczu wielkiej zmiany w strategii muzułmanów. W trakcie trzeciej krucjaty Saladyn zaczął stosować taktykę spalonej ziemi, którą kontynuowali jego damasceńscy i egipscy następcy. Systematycznie niszczono wszystkie zamki i miasta, które odebrano Frankom. Potrzebowano pieniędzy i czasu na odbudowę tych umocnień w sytuacji, gdy ciągle istniało niebezpieczeństwo ataku muzułmanów. Z drugiej strony jedynie wznowienie masowej migracji mogło wypełnić miasta i zamki oraz uzupełnić straty poniesione pod Hittin i w trakcie trzeciej krucjaty. Migracja nie zależała jednak od krzyżowców. Wydarzenia demograficzne i ekonomiczne w Europie rządziły nią w nie mniejszym stopniu niż duchowe i emocjonalne więzi świata chrześcijańskiego z jego potomstwem w Ziemi Świętej.

Każda kolejna krucjata usiłowała odzyskać część utraconych ziem. Chociaż niektóre z tych wysiłków ograniczały się do nieistotnych wypadów, odzyskano pewne dawne części królestwa. Krucjata z 1197 roku połączyła południowe wybrzeże i hrabstwo Trypolisu, dodając zdobyty Bejrut; krucjata z 1204 roku dodała Sydon na północy i zapewniła pełną kontrolę nad Ramlą i Lyddą, które do tej pory były podzielone między muzułmanów i Franków.

Niedostateczne rezultaty w połączeniu z trudnościami z zabezpieczeniem mocnego przyczółka w głębi kraju tłumaczą, dlaczego późniejsze wyprawy krzyżowe oddaliły się od Ziemi Świętej i przypuściły bezpośrednie ataki na Egipt, największe mocarstwo muzułmańskie na Bliskim Wschodzie. Dwukrotnie, w latach 1218-1221 i w trakcie krucjaty Ludwika Świętego w latach 1248-1250 (pozostał w Ziemi Świętej do 1254 roku) wydawało się, że krzyżowcy odzyskają Ziemię Świętą i swoje dawne królestwo na polach bitewnych Egiptu. Dwukrotnie szczęśliwy początek, zwycięstwo krzyżowców i gotowość Egiptu do scedowania na rzecz Franków niemal całego dawnego królestwa (z wyjątkiem Zajordanii), zakończył się katastrofą i opuszczeniem Egiptu.

Uzyskano to, czego nie zdołano wywalczyć w bitwie, dzięki sprzyjającym okolicznościom politycznym: rozpadowi imperium Ajjubidów po śmierci jego założyciela Saladyna (1193). Po tym wydarzeniu rozpoczęły się nowe zmagania pomiędzy władcami jego dawnych części składowych, nominalnie podlegających sułtanowi Egiptu. Prowadząc subtelną grę polegającą na wysuwaniu gróźb i zawieraniu sojuszy, łacińskie królestwo dwukrotnie odzyskało część swoich dawnych posiadłości, chociaż nigdy nie osiągnęło poprzednich granic.

Słynna krucjata Fryderyka II Hohenstaufa – choć niektórzy odmawiali jej tej zaszczytnej nazwy – zakończyła się zawarciem traktatu w Tell al-Adżul i Jaffie (1229). Posiadłości Franków zostały wyraźnie powiększone poprzez dodanie Nazaretu i części Jerozolimy oraz dwóch korytarzy, które połączyły wybrzeże z nowymi nabytkami w Galilei i Judei. Jerozolima ponownie stała się własnością chrześcijan, choć jedynie na piętnaście lat, do czasu gdy (w 1244 roku) oddziały chorezmijskie zdobyły miasto, które powróciło pod władzę Egipcjan.

Frankowie zostali ostatecznie wyparci ze Świętego Miasta i żadne chrześcijańskie mocarstwo nie sprawowało tam władzy aż do wkroczenia Allenby’ego po wycofaniu się Turków w 1917 roku. Trzydzieści lat później (1947) połowa miasta stała się stolicą wskrzeszonego Izraela, a druga połowa została zajęta przez króla Transjordanii Abd Allaha. Dwadzieścia lat później, w wyniku wojny sześciodniowej (1967), Izrael inkorporował całą Jerozolimę.

Granice królestwa poszerzone przez Fryderyka II w 1229 roku zostały ponownie powiększone w latach 1240-1241, po wyprawach krzyżowych Tybalda, hrabiego Szampanii, i Ryszarda, hrabiego Kornwalii, brata króla Anglii Henryka III. Ten pierwszy zawarł traktat z Damaszkiem, który bardzo potrzebował sojuszu z chrześcijanami przeciw Egiptowi. Zawarto traktat obronny i sojuszniczy, który zapewnił krzyżowcom kontrolę nad Sydonem i Bejrutem, lecz również swego rodzaju condominium w Galilei wraz z jej stolicą, Tyberiadą. Nabytki te zostały powiększone rok później w trakcie krucjaty Ryszarda z Kornwalii (1240-1241), kiedy traktat pokojowy z Egiptem potwierdził dawny stan posiadania i dodał nowe posiadłości. Scedowano na rzecz krzyżowców całą Galileę oraz Jerozolimę, Betlejem i korytarz przez Ramlę i Lyddę do Jaffy. Ponadto zapewniająca połączenie enklawa została powiększona o Bajt Dżibrin w głębi lądu i Askalon na wybrzeżu. Nowe granice wyznaczały największy rozrost terytorialny królestwa w XIII wieku. Jeśli porównamy je z pierwszym królestwem, zauważymy, że utracono Zajordanię, Golan, północną Judeę i Samarię, które pozostały pod władzą muzułmanów.

Te nowe granice mogły zapewnić terytorialną podstawę istnienia, lecz korzystne granice nie mogły już zapewnić królestwu przetrwania same w sobie. Przyszłość zależała od tego, czy ludzie zechcą i zdołają się zakorzenić na nowo zdobytych obszarach. Pewne wysiłki z pewnością zostały podjęte, na przykład przez zakony rycerskie, które próbowały ponownie wkroczyć do swoich dawnych posiadłości. Należy jednak przeczytać szczegółowy opis fortyfikacji Safed (1240), aby uświadomić sobie, jakie sumy trzeba było przeznaczyć na całkowitą odbudowę. Zdobyte ziemie były spustoszone, a znajdujące się na ich terenie zamki zniszczone i jedynie nieprzerwany napływ imigrantów z Europy mógł doprowadzić do autentycznej odbudowy królestwa. Nie było nadziei na taki ruch. W najlepszym wypadku organizowano krucjaty, takie jak te pod dowództwem Ludwika Świętego lub księcia Edwarda (przyszłego króla Edwarda I) z Anglii. Jeśli te wyprawy wojenne doprowadziły do zwiększenia zasobów ludzkich, to było ono nieznaczne.

Przybycie oddziałów chorezmijskich, zaproszonych przez Egipcjan (1244), sprawiło, że krzyżowcy stracili Jerozolimę i było pierwszą pozycją na długiej liście nieszczęść. Ludwik Święty, którego wielka wyprawa krzyżowa ugrzęzła w bagnistej delcie Nilu, doszedł do logicznego wniosku: przebywał na wybrzeżu krzyżowców przez cztery lata, fortyfikując lub finansując fortyfikowanie miast – jedynych warowni, które mogły się stać punktami wyjścia do prawdziwej reconquista, gdyby chrześcijańska Europa odpowiedziała na potrzeby Wschodu.

Z łatwością ufortyfikowano na nowo przybrzeżne miasta i zamki dzięki chwilowej bierności Egiptu, w trakcie przejmowania władzy przez mameluków z rąk osłabionego reżimu Ajjubidów (1250). Ponadto Mongołowie – jedna z największych katastrof w historii Azji i Europy – dokonali inwazji na Bliski Wschód pokolenie po Czyngis-chanie i stworzyli nowe ramy relacji politycznych. Podbicie Persji przez Mongołów i późniejsze niebezpieczeństwo, w jakim znalazły się Mezopotamia i Syria, postawiły pod znakiem zapytania nie tylko hegemonię Egiptu na Bliskim Wschodzie, ale nawet dominację islamu.

Ludwik Święty i krzyżowcy postrzegali nową potęgę jako potencjalnego sojusznika. Wśród Mongołów znajdowały się chrześcijańskie plemiona i wodzowie, co było rezultatem działalności misjonarskiej nestorian w Azji Środkowej. Mongołowie zaatakowali kalifat i zbliżał się moment bezpośredniego starcia z największym mocarstwem muzułmańskim.

W połowie XIII wieku dżihad nie był wojną z chrześcijańskimi niedobitkami, lecz świętą wojną z potęgą Mongołów. Podejmowane przez krzyżowców próby zawarcia sojuszu z Mongołami zakończyły się fiaskiem i w trakcie decydującego starcia krzyżowcy byli jedynie obserwatorami wielkich wydarzeń, które zadecydowały o przyszłości Bliskiego Wschodu. Człowiek, który poprowadził dżihad i zadecydował o losie islamu – Bajbars, mamelucki władca Egiptu – był bardzo utalentowany i pozostawał dominującą postacią na Bliskim Wschodzie w trzeciej ćwierci XIII wieku. Bajbars (zm. 1277), który odniósł zwycięstwo nad wyprawą Mongołów w bitwie pod Ajn Dżalut (1260) oraz w późniejszych bitwach z Mongołami w Syrii, zniszczył również placówki krzyżowców w Syrii i Palestynie. W ciągu trzech lat (1263-1266) i w trakcie tyluż wielkich wypraw Bajbars podkopał dominację krzyżowców w Galilei, a następnie zaatakował silnie ufortyfikowane miasta i zamki na wybrzeżu. Systematycznie burzono zdobyte miasta i zamki, aby zapobiec przywróceniu dominacji krzyżowców lub pozbawić przyczółków przyszłe europejskie krucjaty, które nadal były koszmarem muzułmańskich władców.

Upadek pozostałych warowni krzyżowców był jedynie kwestią czasu. W 1291 roku al-Malik al-Aszraf Chalil obległ Akkę (5 kwietnia-18 maja) i miasto upadło po czterdziestu czterech dniach heroicznej obrony. Ewakuowano Tyr i Sydon, a także Bejrut i Hajfę. 14 sierpnia 1291 roku templariusze ewakuowali Château Pèlerin – ostatnią warownię krzyżowców w Ziemi Świętej – i uciekli na Cypr.