Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Nowe wydanie największych dzieł Williama Szekspira w przekładzie Macieja Słomczyńskiego
Wydawnictwo Literackie w Światowym Roku Williama Szekspira przedstawia trzytomową edycję dzieł genialnego dramaturga w wybitnym tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego.
W tomie II Kroniki Królewskie: Żywot i śmierć Ryszarda Trzeciego, Pierwsza i Druga część dziejów Henryka Czwartego, Dzieje żywota króla Henryka Piątego.
Maciej Słomczyński (1922-1998) jako pierwszy przetłumaczył na język polski wszystkie utwory mistrza ze Stratfordu.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 478
Dramatis Personae
KRÓL EDWARD IV.
EDWARD, książę Walii, później król Edward V; RYSZARD, książę Yorku, królewscy synowie.
GEORGE, książę Clarence; RYSZARD, książę Gloucester, później król Ryszard III, królewscy bracia.
Młodziutki Syn księcia Clarence.
HENRYK, hrabia Richmond, później król Henryk VII.
KARDYNAŁ BOURCHIER, arcybiskup Canterbury.
TOMASZ ROTHERHAM, arcybiskup Yorku.
JAN MORTON, biskup Ely.
KSIĄŻĘ BUCKINGHAM.
KSIĄŻĘ NORFOLK.
HRABIA SURREY, jego syn.
HRABIA RIVERS, brat Elżbiety.
MARKIZ DORSET, LORD GREY, synowie Elżbiety.
HRABIA OXFORD.
LORD HASTINGS.
LORD STANLEY, zwany także HRABIĄ DERBY.
LORD LOVEL.
SIR TOMASZ VAUGHAN.
SIR RYSZARD RATCLIFF.
SIR WILLIAM CATESBY.
SIR JAMES TYRREL.
SIR JAMES BLOUNT.
SIR WALTER HERBERT.
SIR ROBERT BRAKENBURY, namiestnik zamku Tower.
CHRISTOPHER URSWICK, ksiądz.
Inny Ksiądz.
LORD MAYOR LONDYNU.
SZERYF WILTSHIRE.
TRESSEL, BERKELEY, dworzanie Lady Anny.
ELŻBIETA, królowa, małżonka króla Edwarda IV.
MAŁGORZATA, wdowa po królu Henryku VI.
KSIĘŻNA YORKU, matka króla Edwarda IV, Clarence’a i Gloucestera.
LADY ANNA, wdowa po Edwardzie, księciu Walii, synu króla Henryka VI; później małżonka Ryszarda, księcia GLOUCESTER.
Młoda Córka Clarence’a (MAŁGORZATA PLANTAGENET).
Lordowie i inni Dworzanie; Herold, Pisarz, Mieszczanie, Mordercy, Gońcy, Żołnierze etc.
Miejsce: Anglia.
Scena I
Londyn. Ulica.Wchodzi samotnie RYSZARD, książę GLOUCESTER.
GLOUCESTER
Zimę goryczy naszej przemieniło
Dziś słońce Yorku w lato pełne chwały
I pogrzebało w łonie oceanu
Chmury wiszące ponad naszym domem.
Wieńce zwycięskie zdobią nasze czoła,
Pamiątką stała się broń poszczerbiona,
Zgiełk boju zmienił się w pieśni wesołe,
A groźne marsze w tańce sercu miłe.
Wojna zmarszczone lico wygładziła,
Zeszła z rumaka zakutego w zbroję
I już nie budzi lęku w groźnym wrogu,
Lekko stąpając przez komnatę damy
Do wtóru lutni miłej i zmysłowej.
Lecz ja, stworzony nie do tych igraszek
I spoglądania w miłosne zwierciadła;
Ja, mą brzydotą tak napiętnowany
I z majestatu miłości wyzuty,
Bym nie mógł łasić się do płochej nimfy;
Ja, pozbawiony urody cielesnej,
Odarty z wdzięku przez zdradę Natury;
Ja, zniekształcony, niepełny, zesłany
Przedwcześnie na świat, na pół wykonany,
Tak nieforemnie i nędznie, że wszystkie
Psy ujadają, gdy stanę w pobliżu –
Cóż, ja w tych słabych, pokojowych czasach
Nie umiem miło spędzać czasu; mogę
Jedynie własny cień oglądać w słońcu
I śpiewać cienko o moim kalectwie.
Więc, że nie mogę na modłę kochanków
Spędzać dni pięknych i godnych pochwały,
Postanowiłem okazać się łotrem
I próżną radość dni tych znienawidzić,
Knuję więc spiski i zastawiam sidła;
Groźbą fałszywą, obmową i snami
Budzę wzajemną śmiertelną nienawiść
Między mym bratem Clarence’em i królem.
Jeśli król Edward jest tak sprawiedliwy
I mądry, jak ja jestem pełen fałszu,
Zły i zdradziecki, Clarence dzisiaj jeszcze
Będzie zamknięty w związku z przepowiednią,
Która powiada, że jakiś G żyje,
Który Edwarda potomstwo zabije.
Myśli, w głąb duszy nurkujcie: – To Clarence.
Wchodzą CLARENCE, pod strażą, i BRAKENBURY.
Dzień dobry, bracie. Cóż to za straż zbrojna,
Wasza łaskawość?
CLARENCE
To jego majestat,
W trosce o moje bezpieczeństwo, kazał,
By aż do Tower szedł ze mną ten orszak.
GLOUCESTER
Dlaczego?
CLARENCE
Bowiem George brzmi moje imię.
GLOUCESTER
Lecz, panie, nie ma w tym żadnej twej winy.
Chrzestnych rodziców twych winien uwięzić. –
O, może jego majestat chce tylko,
Aby cię w Tower ochrzczono ponownie.
Lecz co się stało, Clarence? Mogę wiedzieć?
CLARENCE
Tak, tak, Ryszardzie, gdy sam będę wiedział;
Oświadczam bowiem ci, że dotąd nie wiem.
Lecz z tego, czego mogłem się dowiedzieć,
Sądzę, że słucha on snów i wyroczni,
I z alfabetu pragnie skreślić G,
Albowiem pewien wieszcz mu rzekł, że G
Potomstwo jego zamordować chce.
Ja, George, w imieniu mam inicjał G,
Więc za to właśnie pragnie skazać mnie.
Jak dowiaduję się, jego wysokość
Dla takich mrzonek kazał mnie uwięzić.
GLOUCESTER
Tak jest, gdy rządzi mężczyzną kobieta. –
To nie król kazał cię wtrącić do Tower,
Lecz jego żona, Lady Grey, mój Clarence;
Ona go spycha w twardą ostateczność.
Czy to nie ona i jej brat czcigodny,
Anthony Woodville, kazali mu posłać
Lorda Hastingsa do Tower, skąd dzisiaj
Został zwolniony? Nie jest tu bezpiecznie
Dla nas, mój Clarence; nie jest tu bezpiecznie.
CLARENCE
O, na Niebiosa; myślę, że nikt z ludzi
Nie jest bezpieczny, prócz krewnych królowej
I tych posłańców, którzy pośród nocy
Pomiędzy królem a panią Shore krążą.
Czy nie słyszałeś, jak pokornie błagał
Lord Hastings, aby wstawiła się za nim?
GLOUCESTER
Pokorne prośby słane tej bogini
Zdobyły wolność lorda szambelana.
Wiesz, co ci powiem – że jedyny sposób
Dla nas, by w łaskach królewskich pozostać,
To wejść w jej służbę i przybrać jej barwy.
Gdyż ta zawistna, podstarzała wdowa
I ona stały się najmożniejszymi
Kumami tego królestwa, od chwili
Gdy je pasował brat nasz na szlachcianki.
BRAKENBURY
Błagam, wybaczcie, wasze łaskawości;
Jego majestat wyraźnie zakazał,
Aby nikt z ludzi, nie bacząc na godność,
Nie mówił z bratem jego w cztery oczy.
GLOUCESTER
Aż tak? Czcigodny Brakenbury, możesz
Słuchać wszystkiego, o czym tu mówimy.
Nie ma w tym zdrady, człowieku; – mówimy,
Że król jest mądry, niezwykle cnotliwy
I ma szlachetną, sędziwą królową
Wielkiej urody, ale niezazdrosną; –
Mówimy także, że małżonka Shore’a
Ma piękną stópkę, wiśniowe usteczka,
Pogodne oko i wesoły język;
I że królowej krewnych uszlachcono.
I co ty na to? Czy pragniesz zaprzeczyć?
BRAKENBURY
Panie mój, nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
GLOUCESTER
Z panią Shore nie chcesz? Mówię ci, człowieku,
Że każdy, który ma z nią coś wspólnego,
Każdy, prócz jego jednego, powinien
Czynić to cicho w wielkiej tajemnicy.
BRAKENBURY
Prócz jakiego jednego, panie mój?
GLOUCESTER
Jej męża, łotrze! – Czy pragniesz mnie zdradzić?
BRAKENBURY
Zechciej wybaczyć mi, wasza łaskawość,
I przestań mówić ze szlachetnym księciem.
CLARENCE
Wiemy, że rozkaz masz, więc usłuchamy.
GLOUCESTER
Służąc królowej, musimy usłuchać. –
Bądź zdrów, mój bracie. Idę wprost do króla;
Uczynię wszystko, co mogę, dla ciebie;
I siostrą nazwę wdowę po Edwardzie –
Po to jedynie, aby cię uwolnić.
Dotyka mnie ta braterska niesława
Bardziej, niż możesz sobie wyobrazić.
CLARENCE
Wiem, że nas obu nie może to cieszyć.
GLOUCESTER
Nie potrwa długo twoje uwięzienie;
Wybawię ciebie lub dla ciebie zginę.
Do tego czasu zachowaj cierpliwość.
CLARENCE
Muszę zachować, cóż mam robić? Żegnaj.
Wychodzą Clarence, Brakenbury i straż.
GLOUCESTER
Idź, drepcz po ścieżce, którą nie powrócisz,
Szczery i głupi bracie! – Tak cię kocham,
Że wkrótce poślę twą duszę Niebiosom,
Jeśli z rąk naszych dar taki wziąć zechcą. –
Lecz któż to idzie? Uwolniony Hastings?
Wchodzi HASTINGS.
HASTINGS
Życzę dobrego dnia, panie łaskawy!
GLOUCESTER
I ja ci życzę, lordzie szambelanie!
Świeże powietrze także wita ciebie.
Jakże znosiłeś więzienie, mój lordzie?
HASTINGS
Cierpliwie, panie szlachetny, jak muszą
Znosić więźniowie. Lecz dożyję, panie,
Chwili, gdy będę mógł złożyć me dzięki
Tym, którym moje więzienie zawdzięczam.
GLOUCESTER
Tak, bez wątpienia; podobnie jak Clarence;
Tych samych bowiem macie nieprzyjaciół,
Którzy pojmali was obu przemocą.
HASTINGS
Tym większy smutek, że więzi się orła,
Dając żerować kaniom i jastrzębiom.
GLOUCESTER
Jakie nowiny z zagranicy?
HASTINGS
Gorsze domowe niźli zagraniczne. –
Król chory, słaby i melancholijny
Budzi poważne obawy lekarzy.
GLOUCESTER
O, na świętego Pawła, złe to wieści.
Zbyt długo zdrowiem swoim poniewierał
I nadwerężył królewską osobę.
Myśl o tym musi boleść wywoływać.
Co, czy jest w łożu?
HASTINGS
Tak.
GLOUCESTER
Idź pierwszy, wkrótce podążę za tobą.
Wychodzi Hastings.
Powinien umrzeć; lecz nie może umrzeć,
Nim George nie pomknie rozstawnymi końmi
Do nieba. Wejdę, by jego nienawiść
Umocnić; szczuć go będę na Clarence’a
Kłamstwem podkutym celnym dowodzeniem,
A jeśli zamysł mój mnie nie zawiedzie,
Clarence nie będzie żył ani dnia dłużej.
Gdy to się stanie, niechaj Bóg zabierze
Króla Edwarda do swego królestwa,
A mnie pozwoli zająć się tym światem!
Poślubię córkę najmłodszą Warwicka.
Cóż, że jej męża zabiłem i ojca!
Lecz się odpłacę najlepiej dziewczynie,
Gdy sam zostanę jej mężem i ojcem.
I tak uczynię; nie tyle z miłości,
Ale dla pewnych tajemnych zamiarów,
Których spełnienie da mi to małżeństwo.
Lecz na targ pędzę, wyprzedzając konia;
Clarence oddycha wciąż, Edward panuje.
Gdy znikną obaj, zyski porachuję.
Wychodzi.
Scena II
Miejsce to samo. Inna ulica.Wnoszą ciało HENRYKA SZÓSTEGO w otwartej trumnie otoczonej halabardnikami; za trumną LADY ANNA w żałobie, TRESSEL i BERKELEY.
LADY ANNA
Złóżcie, ach, złóżcie to szlachetne brzemię –
Jeśli szlachetność można złożyć w trumnie –
Bym mogła podnieść mój lament żałobny
Nad tym przedwcześnie umarłym Lancastrem.
Zimny posągu cnotliwego króla!
Rodzie Lancaster przemieniony w popiół!
O wy, bezkrwiste resztki krwi królewskiej!
Zezwól przywołać mi tu ducha twego,
By mógł wysłuchać zawodzenia Anny,
Żony Edwarda twego, zabitego
Tą ręką, która zadała ci rany!
Spójrz, wlewam, biedna, balsam z oczu smutnych
W okna, którymi uszło twoje życie. –
Przeklęta ręka, która cię przebiła!
Przeklęte serce, pozbawione serca!
Przeklęta krew ta, co cię wykrwawiła!
Niechaj nędznika, który przez śmierć twoją
Nędzę nam przyniósł, gorszy los napotka,
Niż życzę żmijom, ropuchom, pająkom
I wszystkim stworom jadowitym świata!
Niech dzieci jego będą poronione,
Wyrodne, na świat wydane przedwcześnie;
Niech ich plugawy i niezwykły widok
Zmieni nadzieję matki w przerażenie
I jego nieszczęść dziedzicem zostanie!
Jeśli mieć będzie żonę kiedykolwiek,
Niech więcej nieszczęść ześle jej śmierć jego
Niż mnie śmierć twoja i mego małżonka!
Nasz drogi ciężar od Świętego Pawła
Do Chertsey nieśmy, by go tam pochować.
Lecz odpocznijcie, jeśli wam sił zbrakło;
Ja lament wzniosę nad królem Henrykiem.
Wchodzi GLOUCESTER.
GLOUCESTER
Niosący zwłoki, stać i tu je złożyć!
LADY ANNA
Jaki czarownik zaklął tego diabła,
By zmącił świętą, pobożną powinność?
GLOUCESTER
Złóżcie te zwłoki! Na świętego Pawła,
Kto nie posłucha, tego w zwłoki zmienię!
PIERWSZY SZLACHCIC
Usuń się, panie, i pozwól przejść trumnie.
GLOUCESTER
Nieokrzesany psie! Stój, gdy ci każę!
I halabardę cofnij od mej piersi
Lub cię przebiję, na świętego Pawła,
I pod stopami zdepczę twą zuchwałość.
LADY ANNA
Co? Drżycie wszyscy ogarnięci trwogą?
Nie mogę winić was, ludzi śmiertelnych,
Gdyż wzrok śmiertelny cofa się przed diabłem. –
Precz stąd, straszliwy wysłanniku piekła!
Nad jego ciałem miałeś moc jedynie –
Nie możesz duszy zabrać, a więc odejdź.
GLOUCESTER
Zlituj się, słodka, święta, gniew pohamuj.
LADY ANNA
Plugawy diable, w imię Boże, precz stąd;
Nie dręcz nas więcej. Przemieniłeś bowiem
Szczęśliwą ziemię w piekło pełne przekleństw
I głosów bólu. Jeśli cię raduje
Widok twych czynów nikczemnych, spójrz tutaj,
Na ślad widomy twojej krwawej zbrodni.
Spójrzcie, panowie! Ach, rany Henryka
Otwarły usta zaschnięte i krwawią!
O, wstydź się, wstydź się, plugawy kaleko,
Bo to obecność twoja krew wyciska
Z zimnych i pustych żył, gdzie krwi już nie ma.
Twój czyn nieludzki i sprzeczny z Naturą
Wywołał strumień ten, sprzeczny z Naturą. –
Boże, tyś krew tę stworzył, więc ją pomścij!
Ziemio, tyś krew tę piła, śmierć tę pomścij!
Niech piorun Niebios zabije mordercę
Lub, ziemio, otwórz się, pożryj go żywcem,
Tak jak przyjęłaś krew dobrego króla,
Którego przebił tą piekielną ręką.
GLOUCESTER
Obce ci, pani, prawa miłosierdzia,
Które zło dobrem płacić nakazują,
Błogosławieństwo dając za przekleństwo.
LADY ANNA
Łotrze, co nie znasz praw boskich ni ludzkich;
Bestia najgorsza zna nieco litości.
GLOUCESTER
Lecz ja jej nie znam, więc nie jestem bestią.
LADY ANNA
O, to cud chyba, diabeł mówi prawdę!
GLOUCESTER
Większy cud, kiedy anioł się tak gniewa. –
Zezwól mi, boska, doskonała pani,
Bym mógł oczyścić się z domniemanego
Zła; proszę teraz o taką sposobność.
LADY ANNA
Zezwól mi, strzępie zgnilizny człowieczej,
Bym za to całe zło, dobrze mi znane,
Mogła cię przekląć tutaj, przeklętego.
GLOUCESTER
Piękniejsza ponad słowa wszelkie, zezwól
Cierpliwie, abym mógł wszystko wyjaśnić.
LADY ANNA
Podlejszy ponad wszelką myśl, wyjaśnisz
Wszystko, lecz wówczas, kiedy się powiesisz.
GLOUCESTER
Oskarżyłby mnie czyn tak rozpaczliwy.
LADY ANNA
Właśnie ta rozpacz by cię oczyściła,
Gdyż godną zemstę wymierzyłbyś sobie
Za tak niegodne zbrodnie wobec innych.
GLOUCESTER
A cóż, jeżeli nie ja ich zabiłem?
LADY ANNA
Więc nie umarli. A przecież nie żyją.
Tyś zamordował ich, sługo diabelski.
GLOUCESTER
Twój mąż nie zginął z mej ręki.
LADY ANNA
Więc żyje.
GLOUCESTER
Nie, nie. Nie żyje. Padł z ręki Edwarda.
LADY ANNA
Kłamie twa gardziel plugawa. Widziała
Twój miecz królowa Małgorzata; dymił
Skąpany w jego krwi; później go wzniosłeś
Godząc w jej serce, ale bracia twoi
Zdołali ostrze jego w górę podbić.
GLOUCESTER
Wzburzył mnie język jej oszczerczy, który
Winę ich złożył na mój grzbiet niewinny.
LADY ANNA
Wzburzył cię własny krwawy umysł, który
Nie śni o niczym, tylko o morderstwach.
Czy nie zabiłeś króla?
GLOUCESTER
Tak, przyznaję.
LADY ANNA
Przyznajesz, jeżu? Więc niech Bóg mi przyzna
Łaskę i przeklnie cię za czyn nikczemny!
O, był on dobry, łagodny, cnotliwy!
GLOUCESTER
Więc dobrze będzie mu u Króla Niebios.
LADY ANNA
Jest w niebie; ty się tam nie znajdziesz nigdy.
GLOUCESTER
Niech będzie wdzięczny, że go tam posłałem;
Lepsze to miejsce dla niego niż ziemia.
LADY ANNA
Tobie zostało jedno miejsce: piekło.
GLOUCESTER
Nie, jeszcze jedno; pozwól je wyjawić.
LADY ANNA
Zapewne jakiś loch.
GLOUCESTER
Twoja sypialnia.
LADY ANNA
Oby opuścił sen twoją sypialnię!
GLOUCESTER
Tak będzie, pani, aż nie spocznę z tobą.
LADY ANNA
Wierzę.
GLOUCESTER
Ja wiem. Lecz droga Lady Anno –
By już zakończyć tę sprzeczkę umysłów
I przejść do bardziej rozważnej rozmowy –
Czy ten, kto pragnął tak przedwczesnej śmierci
Plantagenetów tych obu: Henryka
Oraz Edwarda, nie jest równie winien
Jak ten, kto został czynu wykonawcą?
LADY ANNA
Tyś był przyczyną tak przeklętych skutków.
GLOUCESTER
Twa piękność była przyczyną tych skutków,
Twa piękność, która sny me nachodziła,
Każąc mi nawet cały świat uśmiercić
Za jedną chwilę na twym słodkim łonie.
LADY ANNA
Gdybym uwierzyć w to mogła, morderco,
Zdarłabym piękność z lica paznokciami.
GLOUCESTER
Patrzeć bym nie mógł na zniszczenie piękna,
Nie dałbym zniszczyć go, będąc przy tobie.
Jak słońce blaskiem swym ziemię raduje,
Tak ty mnie; jesteś mym dniem i mym życiem.
LADY ANNA
Niech noc okryje twój dzień, a śmierć życie!
GLOUCESTER
Siebie przeklinasz, gdyż jesteś oboma.
LADY ANNA
Ach, gdybym była; mogłabym się pomścić.
GLOUCESTER
Jest to uczucie złe, sprzeczne z Naturą,
Chcieć zemsty na tym, który cię miłuje.
LADY ANNA
Jest to uczucie słuszne i rozumne,
Chcieć zemsty na tym, kto mi zabił męża.
GLOUCESTER
Ten, kto pozbawił ciebie męża, pani,
Pragnął cię lepszym mężem obdarować.
LADY ANNA
Nie może lepszy stąpać po tej ziemi.
GLOUCESTER
Żyje ten, który bardziej kocha ciebie.
LADY ANNA
Kto?
GLOUCESTER
Plantagenet.
LADY ANNA
To jego tak zwano.
GLOUCESTER
Ktoś tego rodu, lecz lepszej natury.
LADY ANNA
Gdzie jest?
GLOUCESTER
Tu stoi.
LADY ANNA pluje na niego.
Czemu plujesz na mnie?
LADY ANNA
Oby to była śmiertelna trucizna!
GLOUCESTER
Tak słodkie miejsce nie rodzi trucizny.
LADY ANNA
Nigdy nie struto plugawszej ropuchy.
Precz z moich oczu! Widok twój zaraża.
GLOUCESTER
A mnie poraża twych oczu blask słodki.
LADY ANNA
Oby śmierć niosły ci jak bazyliszki!
GLOUCESTER
Oby tak było, umarłbym od razu,
Gdyż teraz śmierć mi za życia przynoszą.
Oczy twe z moich słone łzy wydarły,
Hańbiąc dziecięcą słabością ich męstwo.
Te oczy nigdy łzy nie uroniły,
Nawet i wówczas nie znały litości,
Gdy York, mój ojciec, i Edward płakali
Słysząc żałosny jęk Rutlanda, kiedy
Miecz nad nim wznosił Clifford czarnolicy.
Ni wtedy, kiedy twój waleczny ojciec,
Mówiąc o smutnej śmierci mego ojca,
Przerywał ciągle, niby małe dziecko
Płacząc i łkając, a wszyscy dokoła
Stali z licami tak od łez mokrymi,
Jak stoją drzewa spryskane ulewą.
W tej smutnej chwili moje mężne oczy
Wzgardziły choćby skromną łzą jedyną.
A czego boleść ta nie mogła sprawić,
Sprawiła piękność twa i od łez ślepną.
Wróg ni przyjaciel nie słyszał próśb moich,
Język mój nigdy nie rzucał słów gładkich,
Lecz dziś, gdy twojej piękności tak pragnę,
Pełne błagania jest me serce dumne
I językowi każe, by przemówił.
LADY ANNA patrzy na niego ze wzgardą.
Nie ucz warg twoich tak otwartej wzgardy,
Bowiem stworzono je do pocałunków,
A nie do takich szyderczych grymasów.
Jeśli twe mściwe serce nie przebaczy,
Spójrz, oto daję ci miecz wyostrzony;
Skoro chcesz tego, wbij go w tę pierś wierną
I wypuść duszę, która wielbi ciebie.
Wystawiam nagą pierś na cios śmiertelny
I na kolanach o śmierć kornie błagam.
Odkrywa pierś. LADY ANNA zamierza się mieczem.
Po cóż się wahasz? Tak, to ja zabiłem
Króla Henryka, lecz to piękność twoja
Tak mi kazała. Tak, teraz mnie przebij.
Zabiłem także młodego Edwarda,
Lecz twe niebiańskie lico mnie zmusiło.
Miecz wypada jej z ręki.
Wznieś miecz ten znowu, albo wznieś mnie.
LADY ANNA
Wstań, obłudniku; choć pragnę twej śmierci,
Nie będę katem twym.
GLOUCESTER
Więc każ, bym sam się zabił, a posłucham.
LADY ANNA
Już ci kazałam.
GLOUCESTER
Byłaś w wielkim gniewie.
Powtórz to teraz, a po pierwszym słowie
Ta ręka, która z miłości zabiła
Twą miłość, dla twej miłości zabije
Miłość po stokroć wierniejszą. Poniesiesz
I ty część winy za te oba zgony.
LADY ANNA
Co kryjesz w sercu?
GLOUCESTER
Odkrył to mój język.
LADY ANNA
Fałsz mieszka w obu.
GLOUCESTER
Nikt nie był tak szczery.
LADY ANNA
No cóż, miecz podnieś.
GLOUCESTER
Wiec pokój zawarty?
LADY ANNA
Później się dowiesz.
GLOUCESTER
Czy mam żyć nadzieją?
LADY ANNA
Żyj; tak jak wszyscy.
GLOUCESTER
Błagam, weź ten pierścień.
LADY ANNA
Wziąć to nie dawać.
GLOUCESTER
Spójrz, jak ten pierścień opasał twój palec;
Tak pierś twa serce me biedne zamyka.
Zabierz oboje; należą do ciebie.
Jeśli twój biedny i oddany sługa
Wybłaga łaskę z tej tak pięknej dłoni,
Wówczas obdarzysz go szczęściem na wieki.
LADY ANNA
Jaką to łaskę?
GLOUCESTER
Byś przekazała te smutne obrzędy
Temu, kto więcej żalu tu odczuwa,
A sama odejdź do pałacu Crosby.
Tam – gdy w opactwie Chertsey uroczyście
Pogrzebię tego szlachetnego króla,
Rosząc grób jego łzami mojej skruchy –
Pospieszę złożyć ci me wierne służby.
Dla różnych przyczyn, których nie znasz jeszcze,
Błagam cię o tę łaskę.
LADY ANNA
Z całego serca. Wielce mnie raduje,
Że widzę ciebie tak pełnego skruchy. –
Tressel i Berkeley, pójdziecie ze mną.
GLOUCESTER
Powiedz mi „bądź zdrów”.
LADY ANNA
Na mniej zasłużyłeś.
Lecz skoro uczysz mnie, jak trzeba schlebiać,
Wyobraź sobie, że ci „bądź zdrów” rzekłam.
Wychodzą Lady Anna, Tressel i Berkeley.
GLOUCESTER
Unieście ciało.
PANOWIE
Czy do Chertsey, panie?
GLOUCESTER
Do Karmelitów. Wkrótce tam przybędę.
Wychodzą wszyscy prócz GLOUCESTERA.
GLOUCESTER
Czy do kobiety ktoś tak się zalecał?
Czy ktoś kobietę w taki sposób zdobył?
Wezmę ją; – wezmę, ale nie na długo.
Jak to!? Ja, który zabiłem jej męża
I jego ojca, wezmę ją, choć w sercu
Żywiła dla mnie największą nienawiść?
Z klątwą na wargach i ze łzami w oczach,
Przy krwawym świadku owej nienawiści!
Przeciw mnie Bóg był, jej sumienie, zwłoki,
Za mną nikt, tylko diabeł i obłuda.
Lecz ją zdobyłem – nicość przeciw światu!
Ha!
Czy zapomniała już mężnego księcia
Edwarda, pana swojego, którego
Przed niecałymi trzema miesiącami,
Wpadłszy we wściekłość, przebiłem w Tewkesbury?
Słodszego, bardziej godnego miłości –
Któremu dała rozrzutna Natura
Młodość, waleczność, mądrość i królewskość –
Cały szeroki świat znów by nie stworzył!
A ona ku mnie zniżyła swe oczy,
Choć pozłocisty kwiat owego księcia
Słodkiego ściąłem, a ją przemieniłem
W żałobną wdowę. Na mnie, który cały
Niegodny jestem połowy Edwarda.
Na mnie, chromego i tak ułomnego.
Me księstwo stawiam za denar żebraczy,
Że się myliłem dotąd, sądząc siebie.
Na moje życie, to ona dostrzega,
Choć ja nie mogę tego dostrzec wcale,
W osobie mojej osobliwy urok.
Jak widać, muszę zakupić zwierciadło
I krawców kilka dziesiątków zatrudnić,
By sztuką swoją zdobili me ciało.
Skoro we własne zakradłem się łaski,
Muszę sam siebie teraz przekupywać.
Lecz najpierw jego trzeba złożyć w grobie
I wrócić z płaczem do mej ukochanej. –
Lśnij, piękne słońce, nim kupię zwierciadło,
By me spojrzenie na cień własny padło.
Wychodzi.