Krótka historia wojny - Black Jeremy - ebook + książka

Krótka historia wojny ebook

Black Jeremy

0,0

Opis

Równie przystępne, co kompleksowe wprowadzenie do tematu wojny, zarysowujące dzieje konfliktów od antyku po współczesność. W czterdziestu krótkich rozdziałach Jeremy Black rozpatruje wojnę jako zjawisko globalne, nie ograniczając swojego spojrzenia jedynie do Europy i Stanów Zjednoczonych, lecz także przyglądając się konfliktom, które rozgrywały się w Azji czy Afryce. Obok zmieniających oblicze wojen innowacji militarnych, autor zwraca uwagę na społeczne i kulturowe aspekty konfliktów, podkreślając jak duże znaczenie ma choćby ich różne postrzeganie przez poszczególne kultury. Wykorzystując zebraną wiedzę, Black podejmuję także próbę zarysowania możliwego kształtu przyszłych konfliktów zbrojnych.  

Jeremy Blackprofessor emeritus historii na University of Exeter. Autor licznych prac z zakresu historii wojskowości.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 318

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dla Virgilia Ilariego

Rozdział 1

Korzenie konfliktów

Otóż je­żeli nie sto­czymy bi­twy, oba­wiam się wiel­kiej zwady, która raz wtar­gnąw­szy, za­mąci umy­sły Ateń­czy­ków, tak że skło­nią się ku Me­dom. Je­żeli na­to­miast zmie­rzymy się w walce, za­nim jesz­cze ja­kieś zgniłe my­śli zro­dzą się w du­szy nie­któ­rych Ateń­czy­ków, zdo­łamy przy bez­stron­no­ści bo­gów zwy­cię­żyć w bi­twie[1].

W peł­nym dra­ma­ty­zmu opi­sie prze­mowy wy­gło­szo­nej w 490 roku p.n.e. przez Mil­tia­desa Młod­szego, który przed­sta­wił, co mo­gło spo­tkać Ateny za­gro­żone in­wa­zją wojsk Per­sji, wiel­kiej po­tęgi ów­cze­snego świata, He­ro­dot świet­nie uchwy­cił role woli i bo­skiego wspar­cia w ro­zu­mie­niu suk­ce­sów od­no­szo­nych w woj­nie. Je­śli jed­nak weź­miemy pod uwagę okres ist­nie­nia ga­tunku ludz­kiego, ta uwaga ze „świata sta­ro­żyt­nego” od­nosi się do sto­sun­kowo nie­daw­nych cza­sów. Lu­dzie od po­czątku uczest­ni­czyli w kon­flik­tach, lecz ich skala była nie­duża – a na pewno nie tak wielka, jak na­jazd z roku 490 p.n.e., który za­koń­czył się cał­ko­wi­tym zwy­cię­stwem Ateń­czy­ków nad licz­niej­szymi si­łami per­skimi w bi­twie pod Ma­ra­to­nem.

Za­miast tego lu­dzie mu­sieli ry­wa­li­zo­wać ze zwie­rzę­tami o po­karm, bro­nić się przed po­żar­ciem i wal­czyć o schro­nie­nie. Wojny nie są za­tem je­dy­nie skut­kiem roz­woju spo­łecz­no­ści wy­klu­wa­ją­cych się z rol­ni­czego trybu ży­cia i bę­dą­cej jego kon­se­kwen­cją or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nej, jak w la­tach 60. XX wieku en­tu­zja­stycz­nie twier­dzili ko­men­ta­to­rzy, któ­rzy nie­świa­do­mie po­wie­lali ju­deo­chrze­ści­jań­ską kon­cep­cję upadku czło­wieka z po­wodu grze­chu Adama. Je­śli przy­ję­li­by­śmy tę per­spek­tywę, kon­flikt po­ja­wiłby się po upły­wie 90 pro­cent hi­sto­rii na­szego ga­tunku – pod­czas gdy walka jest in­te­gral­nym ele­men­tem ludz­kiego spo­łe­czeń­stwa. Przy­kład współ­cze­snych spo­łecz­no­ści zbie­racko-ło­wiec­kich, jak te ży­jące w Ama­zo­nii czy na No­wej Gwi­nei, od­zwier­cie­dla znacz­nie po­pu­lar­niej­sze nie­gdyś prak­tyki, w szcze­gól­no­ści kon­flikty mię­dzy gru­pami, za­równo zbie­racko-ło­wiec­kimi, jak i osia­dłymi. Star­cia mię­dzy ludz­kimi zbio­ro­wo­ściami, któ­rych ce­lem było za­bez­pie­cze­nie te­ry­to­riów ło­wiec­kich, poj­ma­nie nie­wol­ni­ków, zdo­by­cie part­ne­rów lub włą­cze­nie po­ko­na­nych do ple­mie­nia czy też do­wie­dze­nie mę­sko­ści, sta­no­wiły – wraz z wal­kami ze zwie­rzę­tami – część kon­ti­nuum. W rze­czy sa­mej ostatni niedź­wiedź w Niem­czech zo­stał za­bity do­piero w 1797 roku.

Zwy­cię­stwa od­no­szone przez czło­wieka nad zwie­rzę­tami w kon­flik­cie trwa­ją­cym przez całą hi­sto­rię ludz­ko­ści – i obec­nym także dziś w no­wych for­mach walki prze­ciwko isto­tom, któ­rych nie wi­dać go­łym okiem – w znacz­nej mie­rze są za­sługą wro­dzo­nych fi­zycz­nych i psy­chicz­nych cech, lecz także ludz­kiej umie­jęt­no­ści ich wy­ko­rzy­sty­wa­nia do zwięk­sza­nia swo­ich szans. Od strony fi­zycz­nej klu­czową rolę ode­grała zdol­ność jed­no­czes­nego po­ce­nia się i po­ru­sza­nia, któ­rej wiele zwie­rząt nie ma, w związku z czym mu­szą się za­trzy­my­wać, aby się wy­po­cić. Ta ce­cha za­pew­niała dużą prze­wagę pod­czas po­goni i ucieczki.

Umie­jęt­ność ko­mu­ni­ka­cji wer­bal­nej zna­cząco po­ma­gała lu­dziom po­lo­wać i wal­czyć w gru­pach. Współ­dzia­ła­nie oka­zało się nie­zwy­kle przy­datne pod­czas od­pie­ra­nia in­nych dra­pież­ni­ków i ło­wów na me­ga­faunę, w szcze­gól­no­ści ma­muty i ma­sto­donty, a po­tem mo­gło zo­stać za­sto­so­wane pod­czas kon­flik­tów z in­nymi ludźmi. Ję­zyk przy­czy­nił się także do roz­po­wszech­nia­nia i udo­sko­na­la­nia in­no­wa­cji.

Ten klu­czowy aspekt ucze­nia się po­zwo­lił czło­wie­kowi wy­róż­nić się spo­śród wal­czą­cych zwie­rząt i po­zo­staje istotny do dziś. Na­uka nie była au­to­ma­tyczną re­ak­cją na oko­licz­no­ści ani bez­wied­nym pro­ce­sem ewo­lu­cji; po­le­gała ra­czej na świa­do­mym prze­pro­wa­dza­niu prób i oce­nie ich wy­ni­ków przez lu­dzi po­szu­ku­ją­cych in­no­wa­cji. Za­równo or­ga­ni­za­cja spo­łeczna, jak i ję­zyk ode­grały ważną rolę w tym pro­ce­sie, który od­róż­nił nasz ga­tu­nek od in­nych.

Bar­dzo waż­nym, choć nie je­dy­nym prze­ja­wem tej in­no­wa­cyj­no­ści było two­rze­nie i ulep­sza­nie na­rzę­dzi. Wła­ści­wo­ści skał, drewna, ko­ści, skór, ro­gów, ognia i gliny były wy­ko­rzy­sty­wane do two­rze­nia i wzmac­nia­nia uzbro­je­nia oraz schro­nień. Wy­jąt­kowo przy­datne – szcze­gól­nie do pro­duk­cji obu­chów to­po­rów – oka­zały się krze­mie­nie, dla­tego do­sko­na­lono tech­nikę ob­róbki tych ka­mieni. Zło­żone na­rzę­dzia, przede wszyst­kim szpi­kulce i ostrza za­mo­co­wane na sty­li­skach z drewna bądź ko­ści, na­le­żały do naj­istot­niej­szych, a włócz­nie oraz strzały o ka­mien­nych gro­tach łą­czyły znaczną siłę prze­bi­cia ze sto­sun­kowo nie­wielką wagą.

Broń mio­tana po­mo­gła lu­dziom po­ko­nać ga­tunki le­piej przy­sto­so­wane do walki, na przy­kład te ma­jące na­tu­ralne uzbro­je­nie i ochronę w po­staci pa­zu­rów, po­roży, kłów czy gru­bych skór – oręż po­zwa­lał po­zo­stać poza ich za­się­giem. Co wię­cej, na­rzę­dzia, ta­kie jak za­ostrzone ka­mie­nie zdolne prze­bić skórę ma­muta, umoż­li­wiały nie tylko za­bi­cie zwie­rzyny, lecz także po­cię­cie jej i zje­dze­nie – a przy­swa­ja­nie białka z mięsa i ryb za­cho­dziło znacz­nie szyb­ciej od tra­wie­nia su­ro­wych wa­rzyw i owo­ców.

Wy­stę­pu­jące w Eu­ro­pie ga­tunki me­ga­fauny, ta­kie jak ty­grysy sza­blo­zębne, je­le­nie ol­brzy­mie i no­so­rożce wło­chate, wy­gi­nęły, po­dob­nie jak ży­jące w Ame­ryce Środ­ko­wej ma­sto­donty i glip­to­donty. Bez wąt­pie­nia istotną przy­czyną wy­mar­cia tych zwie­rząt były zmiany za­cho­dzące w śro­do­wi­sku, lecz zdol­ność czło­wieka do wy­ko­rzy­sta­nia sy­tu­acji rów­nież mu­siała mieć na to wpływ. Dzięki umie­jęt­no­ściom ło­wiec­kim lu­dzie byli w sta­nie le­piej przy­sto­so­wać się do nie­prze­wi­dy­wal­nych wa­run­ków i wy­ko­rzy­stać nowe moż­li­wo­ści, ja­kie przy­nio­sło cof­nię­cie się po­krywy lo­do­wej pod ko­niec ostat­niej epoki lo­do­wej około 10 000 lat p.n.e. Choć no­so­rożce wło­chate współ­ist­niały z ludźmi, wszystko wska­zuje na to, że po­pu­la­cja tych zwie­rząt utrzy­my­wała się na sta­bil­nym po­zio­mie od około 27 000 do 16 500 roku p.n.e.; naj­praw­do­po­dob­niej po­lo­wa­nie na nie było zbyt nie­bez­pieczne. Jed­nak od 12 700 roku p.n.e. liczba no­so­roż­ców wło­cha­tych za­częła spa­dać – przy­pusz­czal­nie w wy­niku ocie­pla­nia się kli­matu – aż ga­tu­nek wy­gi­nął.

W po­ło­żo­nym na wy­brzeżu We­ne­zu­eli sta­no­wi­sku ar­che­olo­gicz­nym Ta­ima-Ta­ima, gdzie od­kryto ślady po­bytu lu­dzi mię­dzy 12 200 a 10 980 ro­kiem p.n.e., wy­ko­pano kość ma­sto­donta prze­bitą włócz­nią. Na Ala­sce od­na­le­ziono nie­dawno miej­sce po­chówku osób zmar­łych około 9500 roku p.n.e., któ­rych ko­ści zo­stały uło­żone na war­stwie oręża, i za­ostrzo­nych ka­wał­ków po­roża. Star­cia lu­dzi ze zwie­rzę­tami były po­wszech­nie przed­sta­wiane na wcze­snych ma­lo­wi­dłach na­skal­nych – tak samo jak na znacz­nie póź­niej­szych rzym­skich mo­zai­kach. Ma­lunki z ja­skini Cu­eva de la Vieja w Hisz­pa­nii przed­sta­wiają my­śli­wych z łu­kami po­lu­ją­cych na je­le­nie, stwo­rzona około 6000 roku p.n.e. sztuka na­skalna z sa­ha­ryj­skiego pła­sko­wyżu Ta­sili Wan Ah­dżar uka­zuje łowy na ży­rafy, a na sta­no­wi­sku Bu­rza­hama w Ko­tli­nie Kasz­mir­skiej zna­le­ziono wi­ze­runki łow­ców i byka z około 4300 roku p.n.e. Te­ma­tyka ta jest też klu­czo­wym ele­men­tem sztuki Ma­jów za­miesz­ku­ją­cych Ame­rykę Środ­kową. Z ko­lei opo­wie­ści o wal­kach lu­dzi ze zwie­rzę­tami można zna­leźć we wszyst­kich mi­to­lo­giach.

Po­sia­dane przez lu­dzi zdol­no­ści po­mo­gły im wy­grać z in­nymi dra­pież­ni­kami i udo­mo­wić nie­które ga­tunki, dzięki czemu zwięk­szyli swoje moż­li­wo­ści, szcze­gól­nie w za­kre­sie rol­nic­twa i prze­miesz­cza­nia się, a także stwo­rzyć bez­pieczne wa­runki po­trzebne do roz­po­czę­cia ko­lej­nego sta­dium wy­ko­rzy­sty­wa­nia ziemi: uprawy ro­ślin i po­wią­za­nego z nią roz­woju sta­łych osad. W po­szcze­gól­nych re­gio­nach etap ten roz­po­czy­nał się w róż­nych mo­men­tach, po czę­ści ze względu na tempo roz­po­wszech­nia­nia się in­no­wa­cji, ale wpływ na to miały także gę­stość za­lud­nie­nia, szlaki łą­czące dane grupy, ukształ­to­wa­nie te­renu, do­stęp­ność schro­nisk czy skutki zlo­do­wa­ceń. Zróż­ni­co­wa­nie wy­ni­kało w znacz­nej mie­rze z fi­zycz­nego oto­cze­nia, lecz lu­dzie od­dzia­ły­wali na nie, w szcze­gól­no­ści przez kar­czo­wa­nie la­sów pod uprawy, co do­dat­kowo zmniej­szało te­reny sta­no­wiące bez­pieczne schro­nie­nie dla dzi­kich zwie­rząt. Wy­na­le­zie­nie har­pu­nów oraz łu­ków i strzał uła­twiło ło­wie­nie ryb, po­dob­nie jak stwo­rze­nie ło­dzi do­sto­so­wa­nych do lo­kal­nego śro­do­wi­ska mor­skiego, ta­kich jak łódź fas­soni – pła­sko­denna, wy­ko­nana z trzciny, uży­wana do po­ło­wów na ba­gnach i la­gu­nach u wy­brzeży pół­wy­spu Si­nis na Sar­dy­nii – choć po­dobne łódki zna­le­ziono także w in­nych za­kąt­kach świata.

Wraz ze wzro­stem li­czeb­no­ści ludz­kiej po­pu­la­cji i wy­pę­dze­niem in­nych, kon­ku­ren­cyj­nych dra­pież­ni­ków z za­sie­dla­nych te­re­nów pod­czas wojny, którą trzeba było wy­grać, znacz­nie waż­niej­sze oka­zały się walki z in­nymi ludźmi. Ich skala, czas i przy­czyny są dys­ku­syjne, a na­zy­wa­nie tych starć wojną bu­dzi kon­tro­wer­sje. Zda­niem nie­któ­rych uży­cie broni nie ozna­cza kon­fliktu zbroj­nego, a ślady na szcząt­kach świad­czące o tym, że dana osoba zmarła w wy­niku ataku in­nego czło­wieka, mogą wska­zy­wać na mor­der­stwo lub za­targ, a nie dzia­ła­nia wo­jenne. Ötzi, zna­le­ziony w Ty­rolu Po­łu­dnio­wym „czło­wiek lodu”, który żył około 3300 roku p.n.e., miał przy so­bie mie­dziany to­pór, krze­mienny nóż i strzały z gro­tami rów­nież wy­ko­na­nymi z krze­mie­nia. Praw­do­po­dob­nie za­ata­ko­wał in­nych lu­dzi i zo­stał zra­niony, a być może na­wet za­bity po­dob­nym orę­żem.

Ana­lo­giczne wąt­pli­wo­ści bu­dzi od­kry­cie do­ko­nane przez ar­che­ologa ama­tora w 1992 roku w do­li­nie Tol­len­see, le­żą­cej w pół­nocno-wschod­nich Niem­czech. Z po­czątku wy­da­wało się, że zna­le­ziono ślady je­śli nie naj­star­szej, to na pewno jed­nej z naj­star­szych zna­nych wo­jen sto­czo­nych w Eu­ro­pie. Wy­ko­pano tam szczątki ludz­kie – mię­dzy in­nymi czaszkę ze śla­dami urazu tę­pego, być może od ude­rze­nia ma­czugą, oraz kość ra­mie­nia prze­bitą gro­tem strzały – a także broń: mie­cze z brązu, groty strzał z brązu i krze­mie­nia, pałki, szty­lety i groty włóczni. Wy­niki wstęp­nych ba­dań wska­zy­wały, że są to po­zo­sta­ło­ści star­cia sto­czo­nego około 1200 roku p.n.e., czyli mniej wię­cej w cza­sach znisz­cze­nia Troi. W bi­twie mo­gły uczest­ni­czyć na­wet cztery ty­siące wo­jow­ni­ków, z któ­rych ty­siąc czte­ry­stu zgi­nęło, a przy­czyną kon­fliktu była in­wa­zja z pół­noc­nych te­re­nów dzi­siej­szych Nie­miec na po­łu­dnie. Jed­nakże prze­pro­wa­dzona nie­dawno ana­liza ge­ne­tyczna wy­ka­zała pe­wien sto­pień po­kre­wień­stwa mię­dzy po­le­głymi, co zdaje się prze­czyć hi­po­te­zie o mi­gru­ją­cej gru­pie. Obec­nie na­ukowcy su­ge­rują, że do­szło tam nie do bi­twy, lecz do ataku na ka­ra­wanę ku­piecką. Po­dobne róż­nice mogą wy­stę­po­wać w ana­li­zach in­nych sta­no­wisk ar­che­olo­gicz­nych; różne moż­liwe in­ter­pre­ta­cje na­leży także brać pod uwagę pod­czas ba­da­nia opo­wie­ści, tek­stów czy ob­ra­zów.

Po czę­ści pro­blem ze stwo­rze­niem ter­mi­no­lo­gii do­ty­czą­cej wo­jen, a co za tym idzie – z oceną ich hi­sto­rii, może wy­ni­kać z za­ło­że­nia, że kon­flikty zbrojne mię­dzy pań­stwami były waż­niej­sze od tych, w któ­rych uczest­ni­czyły inne zbio­ro­wo­ści, na przy­kład ple­miona. Choć po­strze­ga­nie wojny jako „kon­struktu spo­łecz­nego” i aspektu po­wsta­wa­nia państw jest wy­godne, za­sto­so­wa­nie ta­kiego po­dej­ścia nie ma sensu w przy­padku znacz­nej czę­ści świata, w tym grup ta­kich jak no­wo­ze­landzcy Ma­orysi, au­stra­lij­scy Abo­ry­geni, Po­li­ne­zyj­czycy i Me­la­ne­zyj­czycy z wysp pa­cy­ficz­nych czy za­miesz­ku­jący Ark­tykę Inu­ici, któ­rych wo­jow­ni­czość po­twier­dza wciąż żywa tra­dy­cja ustna. Bo­jo­wość jest także mo­ty­wem tek­stów przed­sta­wia­ją­cych po­rzą­dek spo­łeczny, w któ­rych wo­jow­nicy od­gry­wają istotną rolę. Przy­kła­dem może być opis stwo­rze­nia świata z pie­śni Pu­ru­sza sukta, czyli Hymnu czło­wieka pier­wot­nego spi­sa­nego w In­diach w X wieku p.n.e.

Klu­czo­wym aspek­tem jest nie or­ga­ni­za­cja spo­łecz­no­ści, ale wola walki, nie­za­leż­nie od skali. Ce­cha ta, którą można po­strze­gać jako wo­jow­ni­czość czy też skłon­ność do pro­wa­dze­nia wo­jen, po­zwala po­mi­nąć sto­so­wany nie­kiedy nie­przy­datny po­dział na ra­cjo­nal­ność i ir­ra­cjo­nal­ność roz­po­czę­cia kon­fron­ta­cji zbroj­nej. Można ją uznać za­równo za roz­sądną, jak i za nie­roz­sądną re­ak­cję na oko­licz­no­ści – a na­wet za obie jed­no­cze­śnie. Co wię­cej, wro­gość i kon­flikty nie są wy­raź­nie od­rębne, lecz two­rzą kon­ti­nuum.

Wojny nie wy­bu­chają z po­wodu nie­po­ro­zu­mień i wy­ni­ka­ją­cych z nich myl­nych ocen zy­sku oraz moż­li­wych re­ak­cji; za­miast tego pro­wa­dzi do nich wo­jow­ni­czość przyj­mu­jąca po­stać chęci i go­to­wo­ści do walki. Roz­po­czę­cie kon­fliktu jest świa­do­mym wy­bo­rem nie­prze­wi­dy­wal­no­ści i po­zy­tyw­nych sko­ja­rzeń zwią­za­nych z po­dej­mo­wa­niem ry­zyka, a jed­no­cze­śnie wy­nika z in­dy­wi­du­al­nych i spo­łecz­nych norm, w szcze­gól­no­ści mę­sko­ści i ry­wa­li­za­cji.

Czyn­niki ewo­lu­cyjne sprzy­ja­jące prze­ży­ciu, a także pod­eks­cy­to­wa­nie i po­czu­cie przy­na­leż­no­ści, a na­wet przy­jem­ność i wy­zwo­le­nie od­czu­wane przez wielu w trak­cie walki – czy to sa­mo­dziel­nej, czy wraz z in­nymi człon­kami grupy – są waż­nymi aspek­tami tej sy­tu­acji, obec­nymi w róż­nych kul­tu­rach. O ich roli świad­czą współ­cze­sne re­kon­struk­cje bi­tew, choć czyn­niki te nie do­ty­czą osób zmu­szo­nych do walki. Przy­na­leż­ność i sta­tus to istotne ele­menty pro­wa­dze­nia wo­jen, a jed­no­cze­śnie za­leżą od uwa­run­ko­wań kul­tu­ro­wych i po­li­tycz­nych.

Bez wąt­pie­nia star­cia czło­wieka ze zwie­rzę­tami z cza­sem tra­ciły na zna­cze­niu i ustę­po­wały miej­sca zor­ga­ni­zo­wa­nym wal­kom mię­dzy ludźmi – choć mo­gły one od­gry­wać naj­istot­niej­szą rolę od mo­mentu po­wsta­nia spo­łe­czeństw, a przy­naj­mniej od pierw­szych kon­tak­tów mię­dzy róż­nymi gru­pami zbie­rac­kimi. Co wię­cej, na­leży ostroż­nie pod­cho­dzić do czę­sto po­wta­rza­nego twier­dze­nia, ja­koby wcze­sne kon­flikty miały wy­łącz­nie cha­rak­ter ry­tu­alny i w re­zul­ta­cie od­by­wały się tylko na ogra­ni­czoną skalę, a tym sa­mym nie na­le­żały do praw­dzi­wej hi­sto­rii wo­jen; do­wody świad­czące o ce­lach i for­mie tych kon­fron­ta­cji są bar­dzo nie­liczne. Po­nadto ry­tu­alny cha­rak­ter walk wcale nie mu­siał ozna­czać, że nie były za­mie­rzone, cięż­kie i za­bój­cze, tak jak nie świad­czą o tym ry­tu­ały na­dal obecne: mun­dury, mu­zyka woj­skowa, ko­mendy czy struk­tury do­wo­dze­nia. O tym wy­mia­rze kon­flik­tów za­wsze na­leży pa­mię­tać. Gdy puł­kow­nik John Scott opi­sy­wał XVII-wieczne Ka­ra­iby, spi­sał mię­dzy in­nymi na­stę­pu­jące uwagi o ka­ni­ba­li­zmie prak­ty­ko­wa­nym przez rdzen­nych miesz­kań­ców:

Je­dzą ra­czej z po­gardy, prze­żu­wa­jąc tylko je­den kęs i wy­plu­wa­jąc go. Chcą w ten spo­sób na­kło­nić sie­bie na­wza­jem do okrut­nego i bez­li­to­snego po­stę­po­wa­nia z wro­giem, by za­do­wo­lić swych bo­gów. W du­żym błę­dzie byli za­tem ci, któ­rzy do­no­sili, że In­dia­nie Po­łu­dniowi zja­dają się na­wza­jem jako po­ży­wie­nie.

Tego ro­dzaju zwy­czaje spo­łeczne, sta­no­wiące ele­ment dy­na­miki grupy, praw­do­po­dob­nie wy­stę­po­wały od sa­mych po­cząt­ków kon­flik­tów.

[1] He­ro­dot, Dzieje, tłum. Se­we­ryn Ham­mer, War­szawa 2008, s. 109.

Rozdział 2

Wojna i wczesne państwa

Wyka­zują więc oni pod­czas bi­twy za­równo ru­chli­wość jazdy, jak i wy­trzy­ma­łość pie­choty. Po­nadto dzięki bie­gło­ści i co­dzien­nym ćwi­cze­niom spra­wiają, że na­wet w miej­scu stro­mym i urwi­stym po­tra­fią roz­pę­dzone ko­nie utrzy­mać na wo­dzy, na­gle ich pęd przy­ha­mo­wać i je za­wró­cić[1].

Juliusz Cezar o brytyjskich rydwanach napotkanychpodczas inwazji w 55 roku p.n.e.

Owiana le­gendą wojna tro­jań­ska, sto­czona w póź­nej epoce brązu – praw­do­po­dob­nie w la­tach 1194–1184 w po­bliżu Dar­da­neli w Tur­cji – do­sko­nale po­ka­zuje, jak nar­ra­cje, po­przez które lu­dzie uka­zy­wali sens swo­jego ist­nie­nia, były po­wią­zane z kon­flik­tami – za­równo mię­dzy bó­stwami, jak i ludźmi. Iliada, epicki opis tej kon­fron­ta­cji zbroj­nej, jest jedną z naj­wcze­śniej­szych opo­wie­ści wo­jen­nych, które prze­trwały do na­szych cza­sów. We­dług dzieła Ho­mera klu­czo­wym czyn­ni­kiem, który do­pro­wa­dził do wy­bu­chu tego kon­fliktu, był ho­nor. Przy­jął on formę spra­wo­wa­nia kon­troli nad ko­bietą – upro­wa­dzoną do Troi He­leną, żoną króla Sparty Me­ne­la­osa – a także, bar­dziej kon­se­kwent­nie w tej i in­nych opo­wie­ściach wo­jen­nych, re­la­cji mię­dzy męż­czy­znami. W In­diach po­dobną rolę od­gry­wają wa­śnie mię­dzy dy­na­stiami i naj­waż­niej­sze star­cia przed­sta­wione w wiel­kich epo­sach san­skryc­kich, Ma­ha­bha­ra­cie i Ra­ma­ja­nie, w szcze­gól­no­ści bi­twa na polu Ku­ruk­sze­tra i bi­twa dzie­się­ciu kró­lów.

Wojna od­gry­wała rów­nie dużą rolę w nar­ra­cjach re­li­gij­nych, na przy­kład w Sta­rym Te­sta­men­cie, w któ­rym sy­no­wie Izra­ela zdo­by­wają Je­ry­cho i inne cele. Za­cho­wało się też wiele ry­tu­ałów wo­jen­nych, ta­kich jak te z po­łu­dniowo-za­chod­niego Pa­cy­fiku, obec­nie od­twa­rzane dla tu­ry­stów. Prak­tyki te czę­sto przed­sta­wiają zma­ga­nia z in­nymi kla­nami oraz z isto­tami pół­zwie­rzę­cymi lub pół­bo­skimi. Nar­ra­cje i ry­tu­ały za­zwy­czaj pod­kre­ślają wo­jow­ni­czą na­turę bóstw i przed­sta­wiają wład­ców jako ich przed­sta­wi­cieli – tak jak w Ja­po­nii, gdzie ta sy­tu­acja utrzy­my­wała się aż do za­koń­cze­nia II wojny świa­to­wej.

Była to część pro­cesu, w ra­mach któ­rego zwy­cię­stwa jed­nego ple­mie­nia nad in­nymi wią­zały się ze star­ciami mię­dzy bo­gami, ko­smicz­nymi zma­ga­niami w sys­te­mie opar­tym na ry­wa­li­za­cji. Co wię­cej, taka per­spek­tywa po­zwa­lała zdo­byw­com na­wią­zać du­chową więź z pod­bi­tymi zie­miami. Więk­szość ów­cze­snych sys­te­mów wie­rzeń miała cha­rak­ter po­li­te­istyczny, co za­chę­cało do two­rze­nia nar­ra­cji o kon­flik­tach mię­dzy bó­stwami. Z ko­lei w przy­padku re­li­gii mo­no­te­istycz­nych, ta­kich jak ju­da­izm, „je­dyny Bóg” zma­gał się z po­gań­skimi kul­tami, na przy­kład wiarą w Ba­ala. Wojna Izra­eli­tów z Fi­li­sty­nami była za­tem pre­zen­to­wana na wszyst­kich płasz­czy­znach jako kon­flikt re­li­gijny.

Osob­nym, lecz po­wią­za­nym te­ma­tem, jest rola ob­rząd­ków i bu­dowli re­li­gij­nych w za­pew­nie­niu bez­pie­czeń­stwa spo­łecz­no­ści – choć one same rów­nież wy­ma­gały ochrony. Wa­rowne kom­pleksy sa­kralne były klu­czo­wymi ele­men­tami wcze­snych miast, na przy­kład le­żą­cego w Me­zo­po­ta­mii (dzi­siej­szy Irak) Nip­puru, w któ­rym od 2100 roku p.n.e. stały rzędy świą­tyn­nych mu­rów.

Dzieje kon­flik­tów nie tylko wią­zały się z bez­kre­sem czasu, któ­rym zaj­mo­wały się re­li­gie, lecz także były rów­nie stare jak ludz­kość – w rze­czy­wi­sto­ści były jej hi­sto­rią. Nie da się ich od­dzie­lić od ludz­kich lo­sów. Choć wo­jow­ni­cze grupy zbie­racko-ło­wiec­kie wcale nie stra­ciły na zna­cze­niu, stan­dar­dowa opo­wieść o roz­woju ludz­ko­ści sku­pia się na osia­dłych spo­łecz­no­ściach, które opa­no­wały rol­nic­two, han­del i ob­róbkę me­tali. Istot­nym ele­men­tem rów­na­nia były wojny i udo­sko­na­la­nie broni, którą co­raz le­piej przy­sto­so­wano do walki za­równo pod wzglę­dem ła­two­ści uży­cia, jak i jej za­bój­czo­ści. Ko­niec epoki ka­mie­nia – który w za­leż­no­ści od re­gionu na­stą­pił w róż­nych mo­men­tach – i na­dej­ście po niej ko­lej­nych epok me­tali ozna­czał stop­niową re­zy­gna­cję z oręża wy­ko­na­nego z krze­mie­nia, ob­sy­dianu i in­nych skał, które zo­stały za­stą­pione prost­szym w uży­ciu i wy­god­niej­szym do prze­no­sze­nia uzbro­je­niem z me­talu. Choć krze­mienne uzbro­je­nie – owoc wie­lo­eta­po­wej ob­róbki i skła­da­nia – było znacz­nie ostrzej­sze od me­ta­lo­wego, dużo szyb­ciej się tę­piło pod­czas uży­wa­nia, a do­dat­kowo było o wiele cięż­sze.

Mię­dzy 7000 a 5000 ro­kiem p.n.e. miesz­kańcy Azji Za­chod­niej i Eu­ropy Po­łu­dniowo-Wschod­niej od­kryli, że pod­grze­wa­nie rud po­zwala otrzy­mać z nich me­tale. W re­zul­ta­cie ogień ode­grał istotną rolę w pro­ce­sie do­sko­na­le­nia oręża – co po­ka­zuje, jak sztuka wo­jenna za­leży od tech­no­lo­gii, które nie zo­stały opra­co­wane z my­ślą o niej. Bez wie­dzy o wy­ta­pia­niu i ob­róbce me­tali nie stwo­rzono by z nich żad­nej broni. Z po­czątku uży­wano mięk­kich me­tali o ni­skiej tem­pe­ra­tu­rze top­nie­nia ta­kich jak miedź, dzięki któ­rej lu­dzie mo­gli po­znać pod­stawy pracy z tego typu ma­te­ria­łami, za­nim się­gnęli po trud­niej­sze w ob­róbce że­lazo. Miedź zo­stała za­stą­piona moc­niej­szym i trwal­szym brą­zem, uzy­ska­nym przez sto­pie­nie mie­dzi z cyną. Naj­star­sze brą­zowe mie­cze wy­pro­du­ko­wano przed 3000 ro­kiem p.n.e. na te­re­nach dzi­siej­szej Tur­cji. Ta zmiana w pro­duk­cji uzbro­je­nia miała kon­se­kwen­cje spo­łeczne, bo po­zy­ska­nie me­tali wy­ma­gało roz­woju han­dlu – szcze­gól­nie cyną – i pro­duk­cji.

Opra­co­wano za­awan­so­wane tech­niki wła­da­nia mie­czem, co do­pro­wa­dziło do ulep­sze­nia stylu walki. W 1300 roku p.n.e. mie­czy uży­wano już w ca­łej Eu­ro­pie. Tego ro­dzaju me­tody walki miały istotne zna­cze­nie w przy­padku wszyst­kich ty­pów oręża i sta­no­wiły ele­ment wie­lo­aspek­to­wego zja­wi­ska przy­sto­so­wy­wa­nia ludz­kich umie­jęt­no­ści do wy­mo­gów wojny i uży­wa­nia ich w walce.

Ko­lejną bro­nią, która prze­trwała próbę czasu, była proca, z pew­no­ścią uży­wana w neo­li­cie, a być może na­wet wcze­śniej. Bywa nie­do­ce­nia­nia, lecz po­mimo sto­sun­kowo krót­kiego za­sięgu – zwłasz­cza w po­rów­na­niu z łu­kiem – może być bar­dzo nie­bez­pieczna, szcze­gól­nie w rę­kach eks­per­tów umie­ją­cych do­bie­rać ta­kie ka­mie­nie, które po­lecą pro­sto do celu. Ar­che­olo­dzy zna­leźli proce w naj­róż­niej­szych za­kąt­kach świata, w tym w Peru, Ne­wa­dzie, Egip­cie, Ana­to­lii czy na Ba­le­arach. Aby po­pra­wić sku­tecz­ność tej broni, opra­co­wano procę drzew­cową, któ­rej drzewce służy za prze­dłu­że­nie ra­mie­nia rzu­ca­ją­cego, po­dob­nie jak w przy­padku mio­ta­cza oszcze­pów (atlatl).

Do­sko­na­lono także tech­niki bu­dowy wa­row­nych sie­dzib. Po­cząt­kowo umoc­nie­nia opie­rały się głów­nie na for­mach ukształ­to­wa­nia te­renu ta­kich jak wy­so­kie i strome zbo­cza, a także na kon­cen­trycz­nych mu­rach chro­nią­cych ko­lejne od­gro­dzone strefy. Póź­niej za­częto wzno­sić wie­lo­pię­trowe wieże; po­mysł na nie za­pewne po­cho­dził z miejsc, w któ­rych tego ro­dzaju for­ty­fi­ka­cje po­sta­wiono wcze­śniej, a w szcze­gól­no­ści ze wschod­niej czę­ści ba­senu Mo­rza Śród­ziem­nego. Choć w epoce brązu wy­bu­do­wano wiel­kie for­tece, ta­kie jak Troja czy po­ło­żone w Gre­cji My­keny, po któ­rych po­zo­stały im­po­nu­jące ru­iny, więk­szość wa­rowni była znacz­nie mniej­sza. Na przy­kład za­miesz­ku­jący po­łu­dniowo-wschod­nią Hisz­pa­nię przed­sta­wi­ciele kul­tury El Ar­gar, któ­rej roz­kwit przy­padł na lata 2200–1550 p.n.e., wzno­sili oto­czone mu­rami osady na wzgó­rzach. Ar­che­olo­dzy od­kryli w tym re­jo­nie po­zo­sta­ło­ści za­awan­so­wa­nych umoc­nień – na przy­kład w la­tach 2012–2013 na sta­no­wi­sku La Ba­stida od­sło­nięto ka­mienne mury bie­gnące czę­ściowo z boku wej­ścia tak, by na­jeźdźcy byli wy­sta­wieni na atak, oraz pięć wy­sta­ją­cych po­nad nie baszt zbu­do­wa­nych na pla­nie pro­sto­kąta, które po­sta­wiono na sta­ran­nie przy­go­to­wa­nych fun­da­men­tach chro­nią­cych je przed osu­nię­ciem ze stro­mego wzgó­rza, co było du­żym osią­gnię­ciem in­ży­nie­ryj­nym. Kon­struk­cja tych wież po­zwa­lała także zrzu­cać przed­mioty na głowy ata­ku­ją­cych. For­ty­fi­ka­cje umiesz­czone na wzgó­rzach lub tel­lach, ta­kie jak te wznie­sione przez He­ty­tów miesz­ka­ją­cych w dzi­siej­szej Tur­cji, były wów­czas po­wszechne, bo ich wy­so­kość uła­twiała nie tylko obronę, lecz także ob­ser­wo­wa­nie oko­licy.

Ko­nie zo­stały udo­mo­wione na pół­noc od Mo­rza Czar­nego już w 4000 roku p.n.e., a od 1700 roku p.n.e. były wy­ko­rzy­sty­wane do cią­gnię­cia cał­kiem no­wego typu uzbro­je­nia: ry­dwa­nów. Tak jak w przy­padku znacz­nie póź­niej­szych sil­ni­ków spa­li­no­wych i czoł­gów, po­wstały dzięki za­sto­so­wa­niu no­wego na­pędu, a także tech­no­lo­gii ob­róbki me­tali. Spo­łe­czeń­stwa nie­ma­jące do­stępu do koni nie mo­gły bu­do­wać ry­dwa­nów, co po­ka­zuje nie­zwy­kle istotną rolę śro­do­wi­ska na­tu­ral­nego w roz­woju i wy­ko­rzy­sta­niu oręża.

Pierw­sze po­jazdy ko­łowe po­ja­wiły się około roku 3500 p.n.e. w Azji Po­łu­dniowo-Za­chod­niej. Ich roz­wój do­pro­wa­dził do po­wsta­nia ry­dwa­nów, w któ­rych za­sto­so­wano da­jące kon­trolę nad końmi wo­dze po­łą­czone z wę­dzi­dłami. Póź­niej pełne koła za­stą­piono szpry­cho­wymi, co zmniej­szyło masę tych po­jaz­dów. Ry­dwany słu­żyły za wy­róż­nik żoł­nie­rzy i po­moc przy or­ga­ni­zo­wa­niu prze­strzeni na polu walki, w boju były zaś uży­wane jako plat­forma dla łucz­ni­ków oraz in­nych wo­jow­ni­ków i sta­no­wiły wy­zwa­nie za­równo dla ka­wa­le­rii, jak i pie­choty. In­nym przy­kła­dem sku­tecz­nego łą­cze­nia róż­nych umie­jęt­no­ści może być łuk kom­po­zy­towy, który dzięki bu­do­wie i kształ­towi wy­ko­rzy­sty­wał jed­no­cze­śnie ener­gię kom­pre­sji i na­ciągu. Po­dob­nie jak ry­dwan, ta broń, opra­co­wana w Me­zo­po­ta­mii około 2200 roku p.n.e., świad­czy o spo­rych umie­jęt­no­ściach i du­żym po­ten­cjale roz­wo­jo­wym w śro­do­wi­sku dóbr or­ga­nicz­nych.

Ko­nie i ry­dwany peł­niły także funk­cje sym­bo­liczne, czego przy­kła­dem może być aśva­me­dha prak­ty­ko­wana w In­diach w okre­sie we­dyj­skim. W ra­mach tego ry­tu­ału wę­drówka błą­ka­ją­cego się ko­nia ofiar­nego, za któ­rym po­dą­żała grupa wo­jow­ni­ków, po­zwa­lała władcy ro­ścić so­bie prawo do zwierzch­nic­twa nad te­re­nami lub roz­po­cząć wojnę. Z ko­lei w Gre­cji my­keń­skiej i w Bry­ta­nii epoki że­laza wpły­wowe osoby grze­bano ra­zem z ich ry­dwa­nami.

Oprócz ja­ko­ści oręża waż­nym ele­men­tem wpły­wa­ją­cym na jego sku­tecz­ność byli użyt­kow­nicy. Aby zmak­sy­ma­li­zo­wać efek­tyw­ność broni ta­kiej jak łuki, na­le­żało po­wie­rzyć ją du­żej licz­bie wy­szko­lo­nych żoł­nie­rzy. Pod­czas in­wa­zji Rzymu na Bry­ta­nię w 55 i 54 roku p.n.e. oraz za­koń­czo­nego zwy­cię­stwem na­jazdu w 43 roku n.e. bro­niący się Cel­to­wie do­tkli­wie od­czu­wali brak wy­trzy­ma­łych zbroi i efek­tyw­nej broni strze­lec­kiej. Choć ich ry­dwany sta­no­wiły wy­zwa­nie dla na­jeźdź­ców, były bar­dzo wraż­liwe na ostrzał rzym­skich łucz­ni­ków, a sto­jące na wzgó­rzach wa­row­nie ta­kie jak Ma­iden Ca­stle oka­zały się ła­twymi ce­lami dla za­pra­wio­nego w sztuce ob­lęż­ni­czej wroga. O licz­nych zwy­cię­stwach od­nie­sio­nych przez Rzy­mian w róż­nych wa­run­kach kli­ma­tycz­nych i te­re­no­wych za­de­cy­do­wały nie tylko ich krót­kie mie­cze, oszczepy i pan­ce­rze, lecz także zdy­scy­pli­no­wa­nie w boju.

Ko­niecz­ność ze­bra­nia licz­nych wojsk wpły­nęła na cha­rak­ter kon­flik­tów zbroj­nych pod co naj­mniej kil­koma wzglę­dami, po­nie­waż utrzy­ma­nie du­żej liczby żoł­nie­rzy wy­ma­gało za­pew­nie­nia im wy­ży­wie­nia, wody, schro­nie­nia i wy­po­sa­że­nia. Aby spro­stać temu za­po­trze­bo­wa­niu, z jed­nej strony na­kła­dano więk­sze zo­bo­wią­za­nia na pod­da­nych i pod­bitą lud­ność, z dru­giej zaś się­gano po roz­wią­za­nia, które po­gar­szały stan­dard ży­cia żoł­nie­rzy i ma­ry­na­rzy. Przez więk­szość dzie­jów po­zo­sta­wali oni ano­ni­mowi, bo nie re­je­stro­wano prze­biegu służby po­je­dyn­czych osób, a na­wet gdy tak się działo, woj­skowi nie mo­gli zro­bić zbyt wiele, by po­pra­wić swoje wa­runki by­to­wa­nia – chyba że mo­gli za­de­mon­stro­wać swoją war­tość przez od­mowę służby albo trudno ich było za­stą­pić. Pierw­sza z tych moż­li­wo­ści, któ­rej naj­do­sad­niej­szą formą były bunty i za­ma­chy stanu, od­zwier­cie­dlała wa­run­ko­wość służby woj­sko­wej – na­wet w naj­uciąż­liw­szych sys­te­mach i pod wpły­wem naj­bar­dziej au­to­ry­tar­nych ide­olo­gii. Z ko­lei trud­ność zna­le­zie­nia za­stęp­stwa mo­gła wy­ni­kać nie tylko ze szcze­gól­nych umie­jęt­no­ści, ja­kie mieli nie­któ­rzy żoł­nie­rze, lecz także z ogra­ni­czo­nej bazy re­kru­ta­cyj­nej.

Po­wyż­sze przy­kłady to tylko nie­które z nie­jaw­nych ukła­dów za­cho­dzą­cych we­wnątrz sił zbroj­nych, a także mię­dzy nimi i ich ludz­kim oraz fi­zycz­nym oto­cze­niem. Praw­do­po­dob­nie od za­wsze sta­no­wiły one pod­stawę służby woj­sko­wej i wy­ko­rzy­sta­nia tych sił. Hi­sto­ria, szcze­gól­nie sta­ro­żytna, nie do­star­cza wielu źró­deł do­ty­czą­cych cha­rak­teru tych umów czy trud­no­ści i na­pięć, ja­kie ze sobą nio­sły, co jed­nak nie prze­kre­śla moż­li­wo­ści po­chy­le­nia się nad tą kwe­stią. Pod­czas ba­dań nad hi­sto­rią woj­sko­wo­ści, po­dob­nie jak i in­nymi ga­łę­ziami tej dzie­dziny, mu­simy kon­fron­to­wać ogra­ni­czone ma­te­riały, z ja­kimi przy­szło nam pra­co­wać, z za­ło­że­niami pod­su­wa­nymi nam przez an­tro­po­lo­gie, so­cjo­lo­gie, eko­no­mie i śro­do­wi­ska dzia­łań wo­jen­nych. Ce­lowo uży­wam tu form liczby mno­giej, po­nie­waż nie po­win­ni­śmy za­kła­dać, że każda z tych dys­cy­plin ma tylko jedną formę – to ogra­ni­cza­łoby wy­bór za­równo pod­czas współ­cze­snych, jak i przy­szłych ana­liz.

Na przy­kład w dłu­go­trwa­łym zwy­czaju to­cze­nia bi­tew w kon­kret­nych miej­scach, który pa­no­wał mię­dzy in­nymi w sta­ro­żyt­nej Gre­cji i póź­niej w An­glii epoki an­glo­sa­skiej, do­strze­żono prze­jaw zna­cze­nia czyn­ni­ków sym­bo­licz­nych w kon­flik­tach zbroj­nych. Ist­niały po­wią­za­nia mię­dzy lo­ka­li­za­cjami od­po­wied­nimi do zwo­ły­wa­nia zgro­ma­dzeń praw­nych, po­li­tycz­nych i re­li­gij­nych czy do or­ga­ni­zo­wa­nia ce­re­mo­nii po­ko­jo­wych, a tymi prze­zna­czo­nymi do walki. Czę­sto miej­sca te były po­łą­czone z prze­smy­kami, la­sami, wrzo­so­wi­skami i prze­pra­wami przez rzeki, a także z kon­kret­nymi punk­tami orien­ta­cyj­nymi ta­kimi jak kur­hany i inne po­mniki. Ta­kie pola bi­tew za­pew­niały prag­ma­tyczne ko­rzy­ści, mię­dzy in­nymi lo­gi­styczne: do­stęp do szla­ków ko­mu­ni­ka­cyj­nych, do­brą wi­docz­ność i dość miej­sca do zgro­ma­dze­nia du­żej liczby lu­dzi. Mie­wały jed­nak także zna­cze­nie sa­kralne lub by­wały wy­raź­nie zwią­zane z kró­lew­skim ma­je­sta­tem, jak miej­sca ob­ja­wień bo­gów lub in­nych po­staci czy groby le­gen­dar­nych przod­ków. Upa­mięt­nie­nie tych prze­strzeni i za­re­je­stro­wa­nie starć, które się tam od­były, mo­gło ko­mu­ni­ko­wać kon­trolę nad da­nym te­ry­to­rium lub sym­bo­li­zo­wać toż­sa­mość zbio­rową.

W sta­ro­żyt­no­ści, po­dob­nie jak w bliż­szych nam cza­sach, do­wódcy mu­sieli re­ago­wać na nie­jed­no­rodne śro­do­wi­sko, by zdo­by­wać prze­wagę i – jak mo­gło się wy­da­wać – wy­peł­nić swoje prze­zna­cze­nie. Nie było wów­czas je­dy­nego wła­ści­wego kie­runku kon­troli lub wpływu, po­dob­nie jak nie ma go dzi­siaj. Lu­dzie są in­no­wa­to­rami, któ­rzy umie­jęt­nie do­sto­so­wują się do lo­kal­nych wa­run­ków, za­tem od­mienne re­alia spo­łeczno-geo­gra­ficzne prze­kła­dały się – tak jak współ­cze­śnie – na istotne róż­nice w kon­flik­tach. Były one szcze­gól­nie duże w cza­sach przed­no­wo­cze­snych, gdy trud­no­ści zwią­zane z po­dró­żo­wa­niem spo­wal­niały roz­po­wszech­nia­nie się no­wych roz­wią­zań tech­no­lo­gicz­nych. Po­nadto obok wy­jąt­ko­wych wzor­ców geo­gra­ficz­nych, ja­kie wów­czas po­wstały, kul­tura do­pro­wa­dzała do swego ro­dzaju „sprzę­że­nia zwrot­nego”, które mo­gło uwy­pu­klać uni­ka­towe od­miany. Z tych po­wo­dów nie ist­niały jedne, uni­wer­salne re­alia wo­jenne.

[1] Ga­jusz Ju­liusz Ce­zar, Wojna ga­lij­ska, Księga 3:33, tłu­ma­cze­nie i opra­co­wa­nie Eu­ge­niusz Ko­nik, Wro­cław 1978.

Rozdział 3

Egipt, Asyria, Persja

Pod­bi­łem Suzę, wiel­kie święte mia­sto, sie­dzibę ich bóstw, skarb­nicę ich ta­jem­nic. Wkro­czy­łem do tam­tej­szych pa­ła­ców i otwo­rzy­łem ich skar­biec, w któ­rym zgro­ma­dzili sre­bro i złoto, do­bra i kosz­tow­no­ści (…). Zruj­no­wa­łem zig­gu­rat w Su­zie. Roz­bi­łem jego po­ły­skliwe, mie­dziane rogi. Zrów­na­łem z zie­mią świą­ty­nie Elam; roz­pę­dzi­łem ich bo­gów i bo­gi­nie. Gro­bowce ich pra­sta­rych oraz nie­daw­nych kró­lów znisz­czy­łem i wy­sta­wi­łem na świa­tło słońca, a zło­żone w nich ko­ści za­bra­łem w stronę kra­iny Aszur. Spu­sto­szy­łem pro­win­cje Elam, a ich zie­mie za­sy­pa­łem solą.

Król Asyrii Aszurbanipal o zdobyciu Suzy,stolicy państwa Elam położonego w południowo-zachodniej Persji,w 653 roku p.n.e.

Grecki świat, który za­ata­ko­wał Troję, przez długi czas znaj­do­wał się na pe­ry­fe­riach znacz­nie po­tęż­niej­szych im­pe­riów Bli­skiego Wschodu, który był istotną prze­strze­nią roz­woju wo­jen mię­dzy pań­stwami. Za­cho­dzące tam zmiany wy­ni­kały w znacz­nej mie­rze ze skali po­dej­mo­wa­nych dzia­łań, a ta z rol­nic­twa, które dzięki ży­znym gle­bom alu­wial­nym i opar­temu na rze­kach sys­te­mowi na­wad­nia­nia po­zwa­lał wy­kar­mić dużą liczbę lud­no­ści. Szcze­gól­nie ko­rzystne wa­runki pa­no­wały w Me­zo­po­ta­mii po­ło­żo­nej w do­li­nach Ty­grysu i Eu­fratu oraz w Egip­cie le­żą­cym nad Ni­lem. Od wcze­snych cza­sów me­zo­po­tam­skie mia­sta wal­czyły ze sobą na­wza­jem i były sil­nie ufor­ty­fi­ko­wane. Uruk, w któ­rym praw­do­po­dob­nie zo­stał osa­dzony Epos o Gil­ga­me­szu po­cho­dzący z końca dru­giego ty­siąc­le­cia p.n.e., sta­nowi do­sko­nały przy­kład: w czwar­tym ty­siąc­le­ciu p.n.e. tam­tej­sze mury miały około 9,5 ki­lo­me­tra dłu­go­ści. Pod­czas ata­ków na mia­sta klu­czową rolę od­gry­wały na­sypy ziemne, któ­rych czę­sto uży­wano pod­czas kon­flik­tów w Me­zo­po­ta­mii. Re­gion ten był ko­lebką kilku im­pe­riów, z któ­rych naj­waż­niej­sze zo­stało stwo­rzone około 2300 roku p.n.e. przez Sar­gona Wiel­kiego, króla Akadu; ich po­czątki i upadki były od­zwier­cie­dle­niem wo­jen pro­wa­dzo­nych w Me­zo­po­ta­mii i są­sied­nich re­gio­nach.

Do kon­fron­ta­cji zbroj­nych do­cho­dziło mię­dzy in­nymi wów­czas, gdy mo­car­stwa te po­wsta­wały, do­ko­ny­wały eks­pan­sji, a na­stęp­nie były oba­lane. Im­pe­ria, bę­dące roz­wo­jową formą or­ga­ni­za­cji ludz­kich spo­łe­czeństw od­cho­dzą­cych od sys­te­mów ple­mien­nych, po­wsta­wały rów­nież w Egip­cie, Chi­nach i pół­noc­nych In­diach. W tam­tych re­gio­nach także wzno­szono mia­sta oto­czone mu­rami – w Egip­cie pierw­sze były Ne­chen (Hie­ra­kon­po­lis) oraz Na­kada.

Do dzi­siej­szych cza­sów za­cho­wało się sto­sun­kowo dużo źró­deł do­ty­czą­cych egip­skiej hi­sto­rii, w tym in­skryp­cje i źró­dła iko­no­gra­ficzne. Ar­mie tej cy­wi­li­za­cji za­pusz­czały się na pół­noc na Bli­ski Wschód i na po­łu­dnie do Nu­bii (pół­noc­nego Su­danu), a czę­ste kon­flikty przy­czy­niały się do roz­woju sił zbroj­nych, co uwiecz­niono na pła­sko­rzeź­bach. Egip­cja­nie naj­praw­do­po­dob­niej na­uczyli się bu­dowy i uży­wa­nia ry­dwa­nów od za­miesz­ku­ją­cych Pa­le­stynę Hyk­so­sów, któ­rzy pod­bili Egipt pod ko­niec ist­nie­nia Śred­niego Pań­stwa (ok. 2040–1640 r. p.n.e.). Re­liefy świą­tynne z cza­sów No­wego Pań­stwa (ok. 1550–1077 p.n.e.) przed­sta­wiają wy­ko­rzy­sta­nie łuku kom­po­zy­to­wego i lek­kich, dwu­ko­ło­wych ry­dwa­nów. Ta­kie po­łą­cze­nie oręża za­częto sto­so­wać naj­pew­niej w XVII wieku p.n.e., a około 1460 roku p.n.e. woj­ska Tot­mesa III od­nio­sły dzięki niemu zwy­cię­stwo nad sy­ryj­ską ko­ali­cją pod Me­giddo – szyb­kość i siła ra­że­nia łucz­ni­ków w ry­dwa­nach po­zwo­liły władcy prze­pro­wa­dzać sku­teczne ataki oskrzy­dla­jące.

Póź­niej ry­dwany od­gry­wały ważną rolę w ar­miach Egiptu i ry­wa­li­zu­ją­cego z nim kró­le­stwa He­ty­tów, le­żą­cego na te­re­nach dzi­siej­szej Tur­cji. W bi­twie pod Ka­desz w 1274 roku p.n.e. oba pań­stwa użyły znacz­nej liczby tych po­jaz­dów, być może łącz­nie na­wet pię­ciu lub sze­ściu ty­sięcy. Egip­ski władca Ram­zes II – unie­śmier­tel­niony w ry­dwa­nie na pła­sko­rzeź­bie na po­mniku w Te­bach – ogło­sił się zwy­cięzcą, lecz w rze­czy­wi­sto­ści le­d­wie unik­nął po­rażki. He­tyci, któ­rzy także uży­wali ry­dwa­nów na dużą skalę, wie­rzyli, że w trak­cie wojny wspiera ich bóg słońca. Hat­tusę, sto­licę ich pań­stwa, ota­czały po­tężne mury z basz­tami i bra­mami o dwóch wie­żach.

Wraz z koń­cem epoki brązu około 1200 roku p.n.e. upa­dło wiele ów­cze­snych cy­wi­li­za­cji, w tym im­pe­rium he­tyc­kie i przy­pusz­czal­nie Troja, a Egipt na­je­chały „Ludy Mo­rza”. He­tyci dość wcze­śnie za­częli uży­wać broni wy­ko­na­nej z że­laza, lecz na nie­wielką skalę; pierw­szym im­pe­rium, które me­to­dycz­nie wy­ko­rzy­sty­wało ten me­tal do ce­lów mi­li­tar­nych, była Asy­ria. To le­żące w Gór­nej Me­zo­po­ta­mii pań­stwo osią­gnęło szczyt po­tęgi w la­tach 911–609 p.n.e. Jego miesz­kańcy mieli zde­cy­do­wa­nych przy­wód­ców, mi­li­ta­ry­styczną kul­turę i prze­ko­na­nie o bo­skim wspar­ciu, szcze­gól­nie ze strony Aszura. W 689 roku p.n.e. pod­bili Ba­bi­lon, a w la­tach 653–640 p.n.e. le­żący w po­łu­dniowo-za­chod­niej Per­sji Elam. Asy­ria miała dużą i do­brze zor­ga­ni­zo­waną ar­mię, która do­wio­dła swo­jej sku­tecz­no­ści w bi­twach i kam­pa­niach, a jej spe­cjal­no­ścią były ka­wa­le­ria i tech­niki ob­lęż­ni­cze. Pełne dra­ma­ty­zmu ka­mienne pła­sko­rzeźby z asy­ryj­skiej sto­licy, Ni­niwy, przed­sta­wiają sceny walk o mia­sta z po­łowy VII wieku p.n.e., na któ­rych wi­dać mię­dzy in­nymi wo­jow­ni­ków na wie­żach ob­lęż­ni­czych ochra­nia­ją­cych ta­rany.

Oprócz ma­chin wcho­dzą­cych w bez­po­średni kon­takt z mu­rami, ta­kich jak ta­rany i wieże ob­lęż­ni­cze, uży­wano rów­nież broni ob­lęż­ni­czej mio­ta­ją­cej po­ci­ski – w szcze­gól­no­ści ka­ta­pult – choć jej za­sięg, cel­ność i spo­sób ce­lo­wa­nia zmu­szały ata­ku­ją­cych do pro­wa­dze­nia ognia ze sto­sun­kowo nie­wiel­kiej od­le­gło­ści. Po­dob­nie jak inne ro­dzaje uzbro­je­nia, ka­ta­pulty mo­gły słu­żyć do róż­nych ce­lów i były mon­to­wane na roz­ma­itych plat­for­mach. Duże słu­żyły do nisz­cze­nia umoc­nień gła­zami, śred­nie mio­tały bełty, a naj­mniej­sze, ręczne, strze­lały strza­łami lub ma­łymi ka­mie­niami, które miały zmu­sić obroń­ców do opusz­cze­nia po­zy­cji. Tego ro­dzaju oręż słu­żący do zwal­cza­nia żoł­nie­rzy nie­przy­ja­ciela po­zwa­lał zy­skać prze­wagę tak­tyczną i pod­cią­gnąć pod mury ma­chiny ob­lęż­ni­cze. To po­ka­zuje, że ataki na for­ty­fi­ka­cje skła­dały się z eta­pów, pod­czas któ­rych sta­rano się stop­niowo du­sić opór obroń­ców. Po­dob­nie dzia­ła­nia de­fen­sywne dzie­liły się na różne fazy od­pie­ra­nia agre­so­rów, pod­czas któ­rych wy­ko­rzy­sty­wano różne me­tody walki i oręż – jak na przy­kład ma­chiny mio­ta­jące umiesz­czone na mu­rach, a w szcze­gól­no­ści na basz­tach, które były naj­moc­niej­szymi ele­men­tami umoc­nień. Co wię­cej, Asy­ryj­czycy sto­so­wali także pod­kopy.

Siła asy­ryj­skiej ka­wa­le­rii po czę­ści wy­ni­kała z do­stępu do du­żej liczby od­po­wied­nich koni – co było nie­zwy­kle istotne dla wszyst­kich im­pe­riów opie­ra­ją­cych swoją po­tęgę na jeź­dzie i sta­no­wiło klucz do suk­cesu jesz­cze w XVIII wieku – jak w przy­padku Afgań­czy­ków wal­czą­cych w In­diach mię­dzy 1750 a 1790 ro­kiem n.e. Asy­ryj­czycy pre­fe­ro­wali cięż­kie ry­dwany, które były cią­gnięte nie przez dwa, lecz przez cztery ko­nie, i prze­wo­ziły czte­rech wo­jow­ni­ków, dzięki czemu miały znacz­nie więk­szą siłę ognia.

W 671 roku p.n.e. woj­ska Asy­rii za­jęły Mem­fis, a w 663 – Teby, wy­ka­zu­jąc się nie­zwy­kłą bie­gło­ścią w zdo­by­wa­niu egip­skich miast. Jed­nakże te dzia­ła­nia znacz­nie osła­biły woj­ska Asy­rii i pod ko­niec VII wieku p.n.e. im­pe­rium zo­stało po­ko­nane przez zbun­to­wa­nych Ba­bi­loń­czy­ków i Me­dów zdo­by­wa­ją­cych co­raz więk­sze wpływy w Per­sji.

Walka o wła­dzę w re­gio­nie za­koń­czyła się zwy­cię­stwem Per­sów pod wo­dzą Cy­rusa II Wiel­kiego (lata pa­no­wa­nia: 559–530 p.n.e.), który w 550 roku p.n.e. pod­bił pań­stwo Me­dów, a w 539 po­ko­nał im­pe­rium Ba­bi­loń­czy­ków i stwo­rzył naj­więk­sze jak do­tąd mo­car­stwo świata. Je­den z ty­tu­łów Cy­rusa brzmiał „król czte­rech stron świata”. Spe­cjal­no­ściami Per­sów, po­dob­nie jak Asy­ryj­czy­ków, były ka­wa­le­ria i ob­lę­że­nia.

Po sto­czo­nej w 547 roku p.n.e. bi­twie pod Tym­brą, w któ­rej Cy­rus po­ko­nał króla Li­dii Kre­zusa – po­dobno dzięki temu, że li­dyj­skie ko­nie prze­stra­szyły się za­pa­chu per­skich wiel­błą­dów – Har­pa­gus, pod­władny króla Per­sji, za­jął bo­gate mia­sta na joń­skim wy­brzeżu Ana­to­lii, które sta­no­wiło ważną część grec­kiego świata. W pierw­szej ko­lej­no­ści Per­so­wie ota­czali cel wa­łem, aby go osła­bić, a do­piero po­tem zdo­być sztur­mem. W od­po­wie­dzi w V wieku p.n.e. Grecy umoc­nili swoje for­ty­fi­ka­cje, bu­du­jąc wyż­sze wieże i sto­su­jąc do­kład­nie ocio­sane ka­mie­nie.

Po­dob­nie jak inne im­pe­ria, pań­stwo per­skie w pew­nych sy­tu­acjach dzia­łało sku­tecz­niej niż w in­nych. Osta­tecz­nie Cy­rus po­legł w walce z ko­czow­ni­czymi Mas­sa­ge­tami, gdy po­pro­wa­dził wy­prawę woj­skową do Azji Środ­ko­wej, która bar­dzo czę­sto oka­zy­wała się szcze­gól­nie nie­bez­piecz­nym re­jo­nem dla sił z Per­sji – po­twier­dziły to póź­niej­sze kam­pa­nie pro­wa­dzone aż do XVIII wieku. Jed­nakże źró­dła są czę­sto skromne. Znamy na przy­kład miej­sce sto­cze­nia bi­twy z 539 roku p.n.e., która za­koń­czyła się po­rażką Ba­bi­loń­czy­ków – Opis, ale przy­czyny ich klę­ski po­zo­stają nie­znane. Po­dob­nie jest w przy­padku zwy­cię­stwa wojsk Kam­by­zesa II nad Egip­cja­nami pod Pe­lu­zjum w 525 roku p.n.e., po któ­rym Per­so­wie zdo­byli Mem­fis po uda­nym ob­lę­że­niu i zy­skali nie tylko kon­trolę nad Egip­tem, lecz także zwierzch­nic­two nad wschod­nią Li­bią. Osią­gnię­cie to było im­po­nu­ją­cym przy­kła­dem de­mon­stra­cji siły i za­ra­zem pierw­szym z se­rii szyb­kich pod­bo­jów Egiptu, które po­ka­zały za­ska­ku­jącą sła­bość kraju (w przy­szło­ści Per­sja miała się oka­zać rów­nie bez­bronna pod­czas na­jazdu Alek­san­dra Ma­ce­doń­skiego) i brak ja­kich­kol­wiek wy­ra­zi­stych gra­nic na lą­dzie.

Ru­bieże sta­no­wiły pro­blem wszyst­kich mo­carstw, głów­nie z po­wodu braku wy­raź­nie wy­zna­czo­nych gra­nic i chęci po­więk­sza­nia te­ry­to­rium, a po­tężne im­pe­rium Per­sów nie było wy­jąt­kiem. Ze względu na swoją wiel­kość za­le­żało czę­ściowo od kre­owa­nia at­mos­fery suk­cesu, co skła­niało wład­ców do po­dej­mo­wa­nia za­wzię­tych prób zła­ma­nia oporu ze strony świata grec­kiego. W ra­mach sze­rzej za­kro­jo­nej eks­pan­sji Da­riusz I Wielki (lata pa­no­wa­nia: 522–486 p.n.e.) za­jął Tra­cję w 513 roku p.n.e., a w la­tach 494–493 stłu­mił po­wsta­nie grec­kich miast w Jo­nii na wschod­nim wy­brzeżu Mo­rza Egej­skiego (pod­bi­tych w la­tach 546–545), które wy­bu­chło w 499 roku p.n.e.

Da­riusz I zde­cy­do­wał się uka­rać Ateny i Ere­trię (po­ło­żoną na Eu­bei) za po­moc udzie­loną bun­tow­ni­kom i w ten spo­sób znie­chę­cić Gre­ków do po­dej­mo­wa­nia dal­szych dzia­łań. W 490 roku p.n.e. siły eks­pe­dy­cyjne opa­no­wały Cy­klady, a na­stęp­nie znisz­czyły Ere­trię i wy­lą­do­wały pod Ma­ra­to­nem w kon­ty­nen­tal­nej Gre­cji. Dzięki szyb­kiej re­ak­cji Ateń­czycy zdo­łali po­ko­nać licz­niej­szych na­jeźdź­ców, za­nim ci roz­mie­ścili więk­sze siły poza przy­czół­kiem; zwy­cię­stwo to utwier­dziło miesz­kań­ców Aten w prze­ko­na­niu o swo­jej wy­jąt­ko­wo­ści. Nie­skory do za­ak­cep­to­wa­nia po­rażki, Da­riusz I pla­no­wał ze­mstę, ale mu­siał odło­żyć swoje plany z po­wodu buntu, który wy­buchł w Egip­cie w 486 roku p.n.e.

Jego na­stępca, Kserk­ses I, w 480 roku p.n.e. wy­bu­do­wał most przez Hel­le­spont (Dar­da­nele). W ob­li­czu zbli­ża­ją­cej się ol­brzy­miej ar­mii wiele grec­kich miast-państw po­sta­no­wiło za­cho­wać neu­tral­ność lub – jak Te­sa­lia i Be­ocja – sprzy­mie­rzyć się z Per­sami. Pod­jęta przez Gre­ków próba utrzy­ma­nia prze­smyku o na­zwie Ter­mo­pile za­koń­czyła się po­rażką, gdy zdrajca wska­zał na­cie­ra­ją­cym na po­łu­dnie si­łom per­skim trasę, która po­zwo­liła im omi­nąć obroń­ców. Woj­ska grec­kie wy­co­fały się, zo­sta­wia­jąc za sobą nie­wielką, zło­żoną w znacz­nej mie­rze ze Spar­tan straż tylną pod przy­wódz­twem króla Le­oni­dasa, która wal­czyła do śmierci. Per­so­wie parli da­lej i za­jęli Ateny.

Star­cia mor­skie za­koń­czyły się zgoła in­nym wy­ni­kiem. W cie­śni­nie przy Sa­la­mi­nie znacz­nie licz­niej­sza, lecz tar­gana fa­lami mo­rza flota per­ska zo­stała po­ko­nana, po­nie­waż jej statki pły­nęły zbyt bli­sko sie­bie i miały pro­blemy z utrzy­ma­niem for­ma­cji. Współ­cze­sne re­kon­struk­cje i wy­ko­rzy­sta­nie trier, ga­ler uży­wa­nych pod­czas wo­jen epoki kla­sycz­nej, po­zwo­liło o wiele le­piej po­znać ów­cze­sne me­tody walki. Choć statki miały na dzio­bach ta­rany, naj­czę­ściej sto­so­wana tak­tyka po­le­gała na osła­bie­niu wroga ostrza­łem ka­ta­pult, łucz­ni­ków i oszczep­ni­ków, a na­stęp­nie pod­ję­ciu próby abor­dażu; ta tech­nika prze­trwała aż do cza­sów zwy­cię­stwa wojsk chrze­ści­jan nad flotą Im­pe­rium Osmań­skiego pod Le­panto w 1571 roku n.e. Na­pę­dzane siłą mię­śni okręty wio­słowe miały ogra­ni­czony za­sięg, po­nie­waż mu­siały ro­bić re­gu­larne po­stoje w celu uzu­peł­nia­nia za­pa­sów wody i pro­wiantu, co skła­niało przy­wód­ców do trzy­ma­nia się bli­sko wy­brzeży. Po klę­sce pod Sa­la­miną Kserk­ses opu­ścił Gre­cję, a jego zięć Mar­do­niusz, sto­jący na czele sil­nej ar­mii, zo­stał po­ko­nany w bi­twie lą­do­wej pod Pla­te­jami w 479 roku p.n.e. Po tej klę­sce Per­so­wie stra­cili kon­trolę nad te­ry­to­riami, które za­jęli rok wcze­śniej.

„Ja je­stem Ozy­man­dias, król kró­lów. Mo­ca­rze!/ Pa­trz­cie na moje dzieła i przed moją chwałą/ Giń­cie z roz­pa­czy!” – tę in­skryp­cję na po­stu­men­cie znisz­czo­nego po­mnika, na który na­tra­fił po­dróż­nik w wier­szu Percy’ego Bys­she’ego Shel­leya Ozy­man­dyas, można uznać za ko­men­tarz do po­wsta­wa­nia i upad­ków im­pe­riów. W rze­czy sa­mej po­eta uchwy­cił po­czu­cie da­rem­no­ści: „Wię­cej nic już nie zo­stało…/ Gdzie stą­pić, gruz bez­kształtny oczom się ukaże/ I pia­ski bie­le­jące w pu­styni ob­sza­rze”[1]. In­spi­ra­cją do na­pi­sa­nia tego wier­sza była za­pewne ofi­cjalna in­for­ma­cja, że Mu­zeum Bry­tyj­skie po­zy­skało frag­ment po­mnika po­tęż­nego Ram­zesa II (lata pa­no­wa­nia 1279–1213 p.n.e.), bo „Ozy­man­dias” to część grec­kiego tłu­ma­cze­nia imie­nia przy­ję­tego przez tego władcę po wstą­pie­niu na egip­ski tron. In­for­ma­cja ta sta­no­wiła uza­sad­niony wstęp do roz­my­ślań nad nie­daw­nym upad­kiem Na­po­le­ona Bo­na­par­tego w 1815 roku i cy­klicz­nym cha­rak­te­rem hi­sto­rii, w któ­rym wojna nisz­czy wła­sne owoce i odziera z dumy. Po przed­sta­wi­cie­lach ro­man­ty­zmu po­kroju Shel­leya można się było spo­dzie­wać ta­kiej opi­nii o pro­ce­sach i pro­duk­tach cy­wi­li­za­cji, a w szcze­gól­no­ści o mi­li­ta­ry­zmie.

Po­dej­ście to jest jed­nak pro­ble­ma­tyczne, gdy weź­miemy pod uwagę war­to­ści wy­zna­wane w epoce sta­ro­żyt­nej. Po­le­ga­nie na sile od­zwier­cie­dlało ów­cze­sne po­trzeby i po­stawy. Pra­gnie­nie kon­tro­lo­wa­nia ziem, za­so­bów i lu­dzi miało pod­łoże eko­no­miczne, a oprócz tego wy­ni­kało z pre­sji ról spo­łecz­nych, hie­rar­chii i wzor­ców mę­sko­ści. Po­nadto kon­flikt wy­da­wał się na­tu­ralny, ko­nieczny i nie­unik­niony. Sta­no­wił część nad­przy­ro­dzo­nego po­rządku świata, karę zsy­łaną przez bó­stwa i od­po­wied­nik nisz­czy­ciel­skiej mocy ży­wio­łów, a także wła­ściwy i ho­no­rowy spo­sób roz­wią­zy­wa­nia spo­rów.

[1] Percy Bys­she Shel­ley, Ozy­man­dyas, tłum. Adam Asnyk, [w:] Po­ezye, tom 3, wy­bór Adam Asnyk, War­szawa 1898.

Rozdział 4

Wczesne konflikty w Chinach

Ty­siące fi­gur na­tu­ral­nej wiel­ko­ści przed­sta­wia­ją­cych żoł­nie­rzy i ko­nie, z któ­rych składa się Te­ra­ko­towa Ar­mia za­ko­pana w po­bliżu gro­bowca Zhenga, Pierw­szego Ce­sa­rza (lata pa­no­wa­nia: 221–210 p.n.e.), w Xi’an, są mil­czą­cym świa­dec­twem dłu­go­trwa­łej po­tęgi.

Około roku 7000 p.n.e. w pół­noc­nych Chi­nach za­częto na dużą skalę upra­wiać zie­mię, dzięki czemu – po­dob­nie jak w Me­zo­po­ta­mii i Egip­cie – uzy­skano su­rowce po­trzebne do pro­wa­dze­nia wo­jen i two­rze­nia państw, dwóch ści­śle ze sobą po­wią­za­nych dzia­łań. W trze­cim ty­siąc­le­ciu przed na­szą erą na tam­tych te­re­nach po­ja­wiły się wa­rowne osady i me­ta­lowa broń, a w miej­scach o wyż­szym za­gęsz­cze­niu lud­no­ści bu­do­wano oto­czone mu­rami mia­sta, jak Cheng­ziya wznie­sione około 2500 roku p.n.e. Około 1800 roku p.n.e. w do­li­nie rzeki Hu­ang He wy­kształ­ciła się miej­ska cy­wi­li­za­cja pod pa­no­wa­niem dy­na­stii Shang, choć obej­mo­wała je­dy­nie nie­wielką część te­ry­to­rium współ­cze­snych Chin, a jej kon­trola nad zie­miami po­ło­żo­nymi z dala od głów­nych ośrod­ków była ogra­ni­czona.

Nie­mniej wy­bu­do­wane około 1550 roku p.n.e. mury kon­tro­lo­wa­nego przez dy­na­stię Shang mia­sta Zheng­zhou miały dzie­sięć me­trów wy­so­ko­ści i nie­malże sie­dem ki­lo­me­trów ob­wodu, a ich po­sta­wie­nie mu­siało wy­ma­gać mi­lio­nów go­dzin pracy. Ta­kie bu­dowle świad­czą o ów­cze­snym po­zio­mie kon­troli po­li­tycz­nej, spój­no­ści spo­łecz­nej i zdol­no­ściach or­ga­ni­za­cyj­nych, a także o du­żej do­stęp­no­ści siły ro­bo­czej, po­nie­waż do wzno­sze­nia tych for­ty­fi­ka­cji nie uży­wano żad­nych ma­szyn. Upo­wszech­nie­nie się mu­rów miej­skich, które roz­po­częło się na wcze­snym eta­pie hi­sto­rii Chin, wy­ni­kało nie tylko z prak­tycz­nych ko­rzy­ści, ja­kie za­pew­niały, lecz także miało przy­czyny kul­tu­rowe – każda sza­nu­jąca się miej­sco­wość po­winna być ufor­ty­fi­ko­wana. Chiń­skie wa­rowne mia­sta przy­ćmie­wały wiel­ko­ścią te wzno­szone w in­nych za­kąt­kach świata. Ota­cza­jące je mury z ubi­tej ziemi były nie­zwy­kle grube i nie­podatne na ataki z uży­ciem ma­chin ob­lęż­ni­czych. W związku z tym szturmy przy­pusz­czano przede wszyst­kim na bramy, a te w re­zul­ta­cie wy­ma­gały do­dat­ko­wej ochrony. Za­zwy­czaj wy­sta­wały z mu­rów i skła­dały się z kilku do­dat­ko­wych wrót i po­dwó­rzy, w któ­rych na­jeźdźcy sta­wali się ła­twym ce­lem dla sto­ją­cych na mu­rach łucz­ni­ków.

For­ty­fi­ka­cje były tylko jed­nym z ele­men­tów po­tęż­nego sys­temu mi­li­tar­nego. W dru­gim ty­siąc­le­ciu przed na­szą erą Chiń­czycy za­częli sto­so­wać łuki kom­po­zy­towe, włócz­nie i ha­la­bardy o gro­tach i że­leź­cach z brązu, a także ry­dwany, które roz­po­wszech­niły się z Azji Środ­ko­wej około 1200 roku p.n.e. W efek­cie po­ru­sza­jąca się tymi za­przę­gami szlachta za­częła od­gry­wać klu­czową rolę w bi­twach to­czo­nych na ziemi chiń­skiej. Ten spo­sób pro­wa­dze­nia wo­jen, który wy­kształ­cił się także na Bli­skim Wscho­dzie i w Eu­ro­pie, do­ty­czył głów­nie wyż­szych warstw spo­łe­czeń­stwa ze względu na wy­soki koszt koni i ry­dwa­nów. Dzięki si­łom zło­żo­nym w znacz­nej mie­rze z tych po­jaz­dów dy­na­stia Zhou (lata pa­no­wa­nia: ok. 1050–256 p.n.e.), która z po­czątku rzą­dziła za­chod­nimi ru­bie­żami Chin, oba­liła dy­na­stię Shang (lata pa­no­wa­nia: ok. 1600–ok. 1050 p.n.e.). Jed­nakże póź­niej nowi władcy mu­sieli się zmie­rzyć z in­nymi miesz­kań­cami po­gra­ni­cza wy­ko­rzy­stu­ją­cymi ry­dwany oraz jazdę – w szcze­gól­no­ści z lu­dami Di i Xia­nyun z le­żą­cego na pół­noc­nym za­cho­dzie za­kola Hu­ang He.

W trak­cie dłu­giego Okresu Wal­czą­cych Kró­lestw (403–221 p.n.e.) ry­wa­li­zu­jący ze sobą re­gio­nalni władcy zi­gno­ro­wali i po­ko­nali słabą już wów­czas dy­na­stię Zhou, a po­ja­wie­nie się ma­so­wych, zdy­scy­pli­no­wa­nych for­ma­cji pie­choty oraz ulep­szo­nego oręża, ta­kiego jak ku­sze, do­pro­wa­dziło do naj­więk­szych bi­tew w do­tych­cza­so­wej hi­sto­rii. Więk­szość uczest­ni­czą­cych w nich pie­chu­rów uży­wała do walki włóczni. Ogól­nie jed­nak źró­dła po­da­jące bar­dzo wy­so­kie liczby żoł­nie­rzy i strat nie są w pełni wia­ry­godne.

Naj­sku­tecz­niej­szym z nie­za­leż­nych wład­ców oka­zał się Zheng, król Qin, który w la­tach 230–221 p.n.e. pod­bił Chiny i przy­jął ty­tuł Pierw­szego Ce­sa­rza. Za­koń­czył tym sa­mym epokę walk mię­dzy au­to­no­micz­nymi kró­le­stwami, po­dob­nie jak Fi­lip II Ma­ce­doń­ski zjed­no­czył Gre­cję w 330 roku p.n.e., a długo póź­niej Czang Kaj­szek po­ko­nał wa­taż­ków pod­czas eks­pe­dy­cji pół­noc­nej w la­tach 1926–1928. Skala dzia­łań wo­jen­nych Okresu Wal­czą­cych Kró­lestw spra­wiła, że ry­dwany stały się mniej istotne od pie­choty. Klu­czo­wym ele­men­tem nie była jed­nak tech­no­lo­gia mi­li­tarna, lecz roz­wój po­li­tyczno-in­sty­tu­cjo­nalny po­le­ga­jący na roz­sze­rze­niu wła­dzy pań­stwo­wej na ob­szary wiej­skie. To z ko­lei po­zwo­liło two­rzyć duże ar­mie zło­żone z pie­chu­rów, któ­rych li­czeb­ność ni­we­lo­wała prze­wagę, jaką da­wały ry­dwany.

In­nym prze­ja­wem do­sko­na­łej or­ga­ni­za­cji były po­tężne mury wznie­sione w pań­stwach Wei, Zhao i Yan, które miały za­pew­niać ochronę nie tylko przed chiń­skimi ry­wa­lami, lecz także przed za­miesz­ku­ją­cymi po­ło­żone na pół­nocy stepy ple­mio­nami ko­czow­ni­czymi i ich do­sko­nale wy­szko­lo­nymi kon­nymi łucz­ni­kami. Po ob­ję­ciu wła­dzy Zheng na­ka­zał wy­bu­do­wa­nie dłu­giego muru, żeby wzmoc­nić pół­nocną gra­nicę.

Dy­na­stia Qin (lata pa­no­wa­nia: 221–206 p.n.e.) użyła swo­jej po­tęgi, by w 209 roku p.n.e. roz­sze­rzyć swoje wpływy na po­łu­dnie od rzeki Jangcy, co od­róż­niało ją od pa­nu­ją­cych wcze­śniej dy­na­stii Shang i Zhou, które spra­wo­wały sto­sun­kowo luźną kon­trolę wy­łącz­nie nad pół­noc­nymi Chi­nami. Jed­nakże po­dob­nie jak inne sys­temy mi­li­tarne – także współ­cze­sne – ce­sar­stwo Qin było nad­mier­nie za­leżne od au­to­ry­tetu władcy. W re­zul­ta­cie po śmierci Zhenga do­szło do kon­flik­tów we­wnątrz ro­dziny ce­sar­skiej, wzro­stu nie­za­do­wo­le­nia w ar­mii, bun­tów pod­da­nych, wojny do­mo­wej i upadku rzą­dzą­cej dy­na­stii.

Choć Te­ra­ko­towa Ar­mia jest im­po­nu­ją­cym dzie­dzic­twem sta­ro­żyt­nych Chin, Pierw­szy Ce­sarz nie zdo­łał stwo­rzyć trwa­łego ustroju, a po jego śmierci wy­bu­chła wojna do­mowa, którą wy­grał Liu Bang, za­ło­ży­ciel dy­na­stii Han (lata pa­no­wa­nia: 206 p.n.e.–220 n.e.). W re­zul­ta­cie stwo­rzony z my­ślą o pod­bo­jach sys­tem spo­łeczno-woj­skowy zo­stał prze­kształ­cony w apa­rat wła­dzy, w ra­mach któ­rego po­li­tyka we­wnętrzna i struk­tura spo­łeczna po­ma­gały za­cho­wać spój­ność. Tak jak w sta­ro­żyt­nym Rzy­mie rząd pra­gnął uzy­skać mo­no­pol na uży­cie siły, żeby zde­mi­li­ta­ry­zo­wany śro­dek kraju nie mógł się bun­to­wać. Jed­no­cze­śnie dy­na­stia miała pro­blemy z za­bez­pie­cze­niem gra­nic przed za­gro­że­niami z ze­wnątrz, w szcze­gól­no­ści kon­fe­de­ra­cją ko­czow­ni­czych ple­mion pod wo­dzą ludu Xion­gnu. Zwią­zek ten, za­ło­żony w 209 roku p.n.e., był pierw­szym im­pe­rium kon­tro­lu­ją­cym całą Mon­go­lię; ko­lejne po­ja­wiały się i upa­dały aż do po­łowy XVIII wieku. Aby za­że­gnać to nie­bez­pie­czeń­stwo, dy­na­stia Han bu­do­wała mury obronne i pro­wa­dziła za­kro­jone na sze­roką skalę ofen­sywy w la­tach 201–200 p.n.e. (ka­ta­strofa za­koń­czona okrą­że­niem chiń­skiej ar­mii, co zmu­siło ce­sa­rza do roz­po­czę­cia roz­mów po­ko­jo­wych) i 129–87 p.n.e., przy czym w 97 roku do walki wy­słano około 210 000 żoł­nie­rzy.

Aby sta­wić czoła Xion­gnu, dy­na­stia Han mu­siała wzmoc­nić swoją ka­wa­le­rię. Ry­dwany były zbyt wraż­liwe na ostrzał kon­nych łucz­ni­ków i w efek­cie prze­stano ich uży­wać. Naj­wcze­śniej­sza chiń­ska fi­gurka przed­sta­wia­jąca jeźdźca z dwoma strze­mio­nami po­cho­dzi z około 322 roku p.n.e. Ten ele­ment rzędu koń­skiego za­pew­niał sta­bil­ność w ru­chu, co po­ma­gało cięż­kiej ka­wa­le­rii do­ko­ny­wać szarży, a lek­kiej – strze­lać i mio­tać po­ci­skami z sio­dła. Strze­miona nie były nie­zbędne żad­nej z tych for­ma­cji, ale zwięk­szały ich sku­tecz­ność i po­dob­nie jak wiele in­nych wy­na­laz­ków umoż­li­wiały stop­niowe do­sko­na­le­nie me­tod walki. Rów­nie istotna była bar­dziej efek­tywna broń sieczna.

Gdy Wu, zwany Ce­sa­rzem Wa­lecz­nym (lata pa­no­wa­nia: 141–87 p.n.e.), za­pu­ścił się na stepy, na­po­tkał trud­no­ści w walce z Xion­gnu i mu­siał się wy­co­fać z po­wo­dów lo­gi­stycz­nych. Rów­no­cze­śnie dzięki bu­do­wie gar­ni­zo­nów i osie­dla­niu ko­lo­ni­stów – także w Azji Środ­ko­wej – Chiń­czycy ogra­ni­czali wpływy mon­gol­skiej kon­fe­de­ra­cji i zy­ski­wali sprzy­mie­rzeń­ców (oraz ko­nie) do jej zwal­cza­nia. Władcy z rodu Han na­pra­wili mur wznie­siony za cza­sów dy­na­stii Qin, żeby chro­nić kraj przed ata­kami z pół­nocy, a na pół­noc i po­łu­dnie od sta­rej li­nii for­ty­fi­ka­cji wy­bu­do­wali nowe, czę­ściowo po to, by wes­przeć eks­pan­sję te­ry­to­rialną. Po­nadto stwo­rzono gar­ni­zony w Ko­tli­nie Fer­gań­skiej (istot­nym od­cinku Je­dwab­nego Szlaku), Ko­rei i Czam­pie (Wiet­na­mie). Od 104 roku p.n.e. chiń­skie wła­dze pod­jęły dzia­ła­nia ma­jące na celu po­zy­ska­nie stad fer­gań­skich koni, które były lep­sze od ho­do­wa­nych wów­czas na te­re­nach kon­tro­lo­wa­nych przez dy­na­stię Han i po­zwo­liły sfor­mo­wać lep­sze od­działy ka­wa­le­rii.

Me­todą prób i błę­dów, bę­dącą jedną z pod­staw ludz­kich zdol­no­ści ad­ap­ta­cji, na­stępca Wu, ce­sarz Zhao (lata pa­no­wa­nia: 87–74 p.n.e.), po­sta­no­wił za­sto­so­wać de­fen­sywną stra­te­gię w kon­flik­cie z Xion­gnu. Pro­wa­dze­nie dłu­go­okre­so­wych dzia­łań obron­nych było prost­sze, lecz kosz­towne, po­nie­waż wy­ma­gało wrę­cza­nia licz­nych po­dar­ków, które po­ma­gały na­sta­wiać jedne ple­miona prze­ciwko in­nym w myśl za­sady „dziel i rządź”. Na dłuż­szą metę znacz­nie istot­niej­sze były suk­cesy Wu w roz­cią­ga­niu swo­jej wła­dzy na zie­mie le­żące na po­łu­dniu, gdzie jego ry­wale dys­po­no­wali mniej­szą liczbą koni, która prze­kła­dała się na niż­szą mo­bil­ność i słab­szą siłę ude­rze­niową ich wojsk. Woj­ska ce­sar­skie pod­biły Na­nyue w 137 roku p.n.e., po­ko­nały lud Dian z re­gionu Jun­nan w 109 roku p.n.e. i stłu­miły póź­niej­sze po­wsta­nia. Tym spo­so­bem wpływy wład­ców z rodu Qin zo­stały roz­sze­rzone i umoc­nione przez dy­na­stię Han, co umoż­li­wiło mi­gra­cję osad­ni­ków na po­łu­dnie, która była istot­nym czyn­ni­kiem pro­wa­dzą­cym do trwa­łego prze­kształ­ce­nia Chin – choć po­wo­do­wała okre­sowe bunty miej­sco­wych lu­dów.

Ce­sa­rze sta­wali się co­raz słabsi i osta­tecz­nie rząd dy­na­stii Han upadł z po­wodu ry­wa­li­za­cji mię­dzy do­wód­cami, któ­rym wcze­śniej po­wie­rzono za­da­nie tłu­mie­nia po­wstań. W 220 roku n.e. je­den z nich zmu­sił władcę do ab­dy­ka­cji, a wy­da­rze­nie to roz­po­częło Epokę Trzech Kró­lestw (220–280). Kraj zo­stał po­now­nie zjed­no­czony przez słabą dy­na­stię Jin (266–420), lecz w 311 roku od­ro­dzona ko­ali­cja Xion­gnu zdo­była Lu­oy­ang, sto­licę Za­chod­niej Dy­na­stii Jin. Pół­nocne Chiny po­dzie­liły się na „Szes­na­ście Kró­lestw” (304–439), pod­czas gdy na po­łu­dnie od Jangcy w la­tach 317–589 rzą­dziły ko­lejno dy­na­stie Jin Wschod­nia, Song, Qi, Liang i Chen – wszyst­kie za­ło­żone przez do­wód­ców woj­sko­wych. Siła mi­li­tarna była nie­zbędna do spra­wo­wa­nia wła­dzy, a wa­taż­ko­wie stale ry­wa­li­zo­wali ze sobą o kon­trolę nad po­mniej­szymi re­gio­nami. Chiny po­zo­sta­wały kon­cep­cją po­li­tyczną – w znacz­nej mie­rze dzięki dy­na­stii Qin – lecz w prak­tyce nie ist­niały.

Dzięki po­tęż­nej ka­wa­le­rii główny do­wódca wojsk pół­nocy Yang Jian, który w 581 roku za­ło­żył dy­na­stię Sui, pod­bił po­łu­dniowe Chiny w la­tach 588–589. Aby tego do­ko­nać, mu­siał do­sto­so­wać swoją ar­mię do tam­tej­szych rzecz­nych sys­te­mów za­opa­trze­nia, które jed­no­cze­śnie do­pa­so­wał do wła­snych po­trzeb. Miesz­kań­com pół­nocy znacz­nie ła­twiej było się przy­sto­so­wać do po­ru­sza­nia się szla­kami wod­nymi niż miesz­kań­com po­łu­dnia do jazdy na ko­niach, co prze­kła­dało się na róż­nice w po­ten­cjale bo­jo­wym lud­no­ści z tych dwóch re­gio­nów Chin. Jeźdźcy ze ste­pów byli przy­czyną nie­sta­bil­no­ści po­li­tycz­nej na tych zie­miach, po­dob­nie jak na więk­szo­ści ob­sza­rów Eu­ra­zji.

Sto­sunki Chiń­czy­ków z ko­czow­ni­czymi i pół­ko­czow­ni­czymi lu­dami ste­pów opie­rały się za­równo na uży­ciu siły mi­li­tar­nej, jak i na róż­nych dzia­ła­niach dy­plo­ma­tycz­nych. Jedno z nich, zwane jimi, czyli „luź­nymi lej­cami”, po­zwa­lało na włą­cza­nie grup „bar­ba­rzyń­ców” w struk­tury pań­stwa chiń­skiego. Wo­dzo­wie tych spo­łecz­no­ści otrzy­my­wali chiń­skie ty­tuły ad­mi­ni­stra­cyjne, lecz da­lej spra­wo­wali wła­dzę nad swoim lu­dem tra­dy­cyj­nymi me­to­dami. Po­ło­że­nie mu­rów gra­nicz­nych do­sto­so­wy­wano do ukształ­to­wa­nia te­renu, wy­ko­rzy­stu­jąc zwią­zane z tym moż­li­wo­ści, zgod­nie z wy­obra­że­niami o struk­tu­rze wszech­świata i ist­nie­niu gra­nicy mię­dzy Chi­nami a „bar­ba­rzyń­cami” – co sta­nowi do­sko­nały przy­kład roli ide­olo­gii.

Rządy po­szcze­gól­nych chiń­skich dy­na­stii przy­no­siły różne efekty. Dy­na­stia Tang (618–907) pro­wa­dziła eks­pan­sję i bu­do­wała for­tece oraz mi­li­tarne ko­lo­nie od Sin­ciang po Sy­czuan. Zli­kwi­do­wała do­tych­cza­sowy sys­tem ro­dów woj­sko­wych i za­stą­piła go w 737 roku stałą ar­mią, a te­reny przy­gra­niczne po­dzie­liła na osobne do­wódz­twa re­gio­nalne. Z po­czątku dy­na­stia po­le­gała przede wszyst­kim na cięż­kiej ka­wa­le­rii, ale z cza­sem co­raz więk­szą rolę od­gry­wali konni łucz­nicy. Pie­chota, która wal­czyła głów­nie włócz­niami, ale uży­wała też du­żej liczby kusz, była stop­niowo wy­po­sa­żana w uzbro­je­nie ochronne. Po­mimo tych zmian w 751 roku w re­jo­nie rzeki Ta­łas arab­ska ar­mia pod przy­wódz­twem Zi­jada ibn Sa­liha, gu­ber­na­tora Sa­mar­kandy, po­ko­nała ana­lo­giczną chiń­ską for­ma­cję kie­ro­waną przez Gao Xian­zhiego. O wy­niku bi­twy za­de­cy­do­wało przej­ście sprzy­mie­rzo­nych z Gao Kar­łu­ków na stronę Zi­jada; w mie­sza­nych ar­miach za­wie­ra­ją­cych for­ma­cje po­moc­ni­cze czę­sto do­cho­dziło do ta­kich zda­rzeń – i to nie tylko w Azji. W 1485 roku Ry­szard III po­niósł klę­skę pod Bo­sworth, gdy część jego sił sprzy­mie­rzyła się z Hen­ry­kiem Tu­do­rem, póź­niej­szym Hen­ry­kiem VII.

Bi­twa nad rzeką Ta­łas miała duży wpływ na przy­szłość re­gionu, bo­wiem za­trzy­mała eks­pan­sję dy­na­stii Tang na za­chodni Tur­kie­stan i przy­czy­niła się do is­la­mi­za­cji Azji Środ­ko­wej. Mimo to była je­dy­nym du­żym star­ciem wojsk chiń­skich i arab­skich, po­nie­waż Ara­bo­wie nie za­pu­ścili się na wschód do Ko­tliny Ta­rym­skiej i Sin­ciang – po­dob­nie jak Ro­sja­nie, któ­rzy nie wtar­gnęli do Chin mię­dzy 1690 a 1857 ro­kiem. Czyn­niki geo­gra­ficzne miały wpływ na wy­bory do­wód­ców – a w re­zul­ta­cie także na wolę dzia­ła­nia i po­strze­ga­nie sy­tu­acji, geo­po­li­tykę kon­flik­tów – ale ich nie dyk­to­wały. Do­wo­dem na to może być nie­wiel­kie za­in­te­re­so­wa­nie ce­sa­rzy dzia­ła­niami mor­skimi, choć że­gluga rzeczna miała klu­czowe zna­cze­nie pod­czas kam­pa­nii na te­re­nie Chin.

Po­rażka nad rzeką Ta­łas osła­biła pre­stiż dy­na­stii Tang, ale znacz­nie po­waż­niej­sze za­gro­że­nie sta­no­wiło dla niej po­wsta­nie An Lu­shana, które wy­bu­chło w pół­noc­nych Chi­nach. Z ko­lei woj­ska pół­noc­nej dy­na­stii Song (960–1127) miały do czy­nie­nia z zu­peł­nie in­nym te­re­nem: do obrony na­ra­żo­nej na ataki pro­win­cji He­bei stwo­rzono li­niowe umoc­nie­nia obej­mu­jące mię­dzy in­nymi sieć prze­szkód wod­nych ta­kich jak ba­gna i głę­bo­kie ka­nały iry­ga­cyjne. Ar­mia tych ce­sa­rzy skła­dała się z ochot­ni­ków, a nie żoł­nie­rzy z po­boru, i w 1041 roku li­czyła po­dobno po­nad 1,25 mi­liona lu­dzi. Wśród nich zna­la­zło się sto­sun­kowo nie­wielu ka­wa­le­rzy­stów, główną ochroną przed jazdą ko­czow­ni­czych lu­dów byli zaś kusz­nicy. Pół­nocna dy­na­stia Song za­ło­żyła uprawy na no­wych, ży­znych zie­miach, dzięki czemu moż­liwe stało się utrzy­my­wa­nie do­dat­ko­wych gar­ni­zo­nów i za­ło­że­nie ko­lej­nych miast, co sta­no­wiło kla­syczny przy­kład stra­te­gicz­nego pla­no­wa­nia, zgod­nie z któ­rym lo­kalne dzia­ła­nia były pod­po­rząd­ko­wane po­su­nię­ciom władz ce­sar­skich – tak jak w wielu in­nych eks­pan­sjo­ni­stycz­nych mo­car­stwach, szcze­gól­nie w XIX wieku.

Dy­na­stia Song stra­ciła wła­dzę w XIII wieku, gdy Chiny zo­stały pod­bite przez Mon­go­łów, któ­rzy od­nie­śli znacz­nie więk­szy suk­ces od kon­fe­de­ra­cji Xion­gnu. Ich zwy­cię­stwo do­wio­dło, że osia­dłe spo­łe­czeń­stwa agrarne wciąż były dość słabe – co po­ka­zało też wiele in­nych epi­zo­dów z hi­sto­rii woj­sko­wo­ści.

Rozdział 5

Grecja i Macedonia

Po zwy­cię­stwie nad Per­sją w la­tach 480–479 p.n.e. naj­waż­niej­sze grec­kie mia­sta-pań­stwa za­częły kon­ku­ro­wać ze sobą o wpływy, a na­wet o kon­trolę w ra­mach ry­wa­li­zu­ją­cych ze sobą so­ju­szy. We­dług re­la­cji Tu­ki­dy­desa go­spo­darka, pań­stwo i spo­łe­czeń­stwo Aten ule­gły prze­mia­nie i wzmoc­nie­niu pod wpły­wem do­cho­do­wego han­dlu mor­skiego. Zda­niem tego hi­sto­ryka ro­snące w siłę po­lis za­gra­żało sta­bil­no­ści Gre­cji, mię­dzy in­nymi dla­tego, że Sparta, jego agrarny ry­wal, czuła się za­gro­żona. Jak uwa­żał Tu­ki­dy­des, róż­nice go­spo­dar­cze mię­dzy tymi mia­stami nie tylko za­chwiały rów­no­wagą sił, ale były też źró­dłem kul­tu­ro­wej nie­chęci, która utrud­niała roz­wią­zy­wa­nie spo­rów.

Dzi­siejsi ko­men­ta­to­rzy kładą na­cisk na pierw­szy z tych efek­tów, lecz wza­jemna nie­chęć miesz­kań­ców Aten i Sparty rów­nież była bar­dzo istotna. Wspólna „grec­kość” nie za­po­bie­gła po­wsta­niu waż­nych róż­nic po­li­tyczno-kul­tu­ro­wych po­mię­dzy po­szcze­gól­nymi ośrod­kami tej cy­wi­li­za­cji. Sy­tu­ację tę można po­rów­nać do tła w chwili wy­bu­chu I wojny świa­to­wej w 1914 roku, a so­ju­sze eu­ro­pej­skich mo­carstw do przy­mie­rzy za­war­tych przez po­lis. Co waż­niej­sze, w kla­sycz­nej Gre­cji, po­dob­nie jak dziś, po­glądy na te­mat ko­rzy­ści wła­snych były po­wią­zane z ide­olo­gią, co uła­twiło obu stro­nom wej­ście na drogę pro­wa­dzącą do kon­fliktu zbroj­nego.

Zgod­nie z po­glą­dem, we­dług któ­rego spi­sana hi­sto­ria do­star­cza po­nad­cza­so­wych lek­cji, dzieło Tu­ki­dy­desa jest obec­nie uży­wane w dys­ku­sjach na te­mat praw­do­po­do­bień­stwa kon­fron­ta­cji mię­dzy upa­da­ją­cymi Sta­nami Zjed­no­czo­nymi a ro­sną­cymi w siłę Chi­nami (jest to tzw. pu­łapka Tu­ki­dy­desa – przyp. I.K.). Ta­kie wy­ko­rzy­sta­nie tej pracy bu­dzi wąt­pli­wo­ści do­ty­czące jej zro­zu­mie­nia – w tym także tłu­ma­cze­nia – i skła­nia do po­sta­wie­nia ogól­nego py­ta­nia o sens trak­to­wa­nia tek­stów hi­sto­rycz­nych jako źró­deł „po­nad­cza­so­wych lek­cji”, co samo w so­bie jest mocno dys­ku­syjne. Spory wy­wo­łuje także do­szu­ki­wa­nie się ana­lo­gii i rów­nie pro­ble­ma­tyczne po­strze­ga­nie dzieł nie tylko jako ana­liz wy­da­rzeń z prze­szło­ści, lecz także jako za­le­ceń na przy­szłość. Wresz­cie na­leży się za­sta­no­wić nad tym, na ile zro­zu­mie­nie „lek­cji” może samo w so­bie zmie­nić przy­dat­ność da­nego przy­kładu tak jak w wy­padku czę­stego od­no­sze­nia się w ostat­nim stu­le­ciu do „wnio­sków” wy­cią­gnię­tych mię­dzy in­nymi z wy­da­rzeń w Mo­na­chium w 1938 roku, Su­ezie w 1956 czy w Wiet­na­mie w la­tach 1693–1975.

Wojna pe­lo­po­ne­ska (431–404 p.n.e.), która ob­na­żyła wady i za­lety sys­temu grec­kich miast-państw, osta­tecz­nie za­koń­czyła się zwy­cię­stwem Sparty nad Ate­nami. Wy­nik ten nie ja­wił się jako nie­unik­niony, a w li­te­rac­kich opi­sach kon­fliktu znacz­nie rza­dziej wspo­mi­nano o in­ter­wen­cji bo­gów niż w opi­sie wcze­śniej­szego ob­lę­że­nia Troi. Nie bra­ko­wało za to przy­pad­ków okru­cień­stwa, ta­kich jak ateń­ska in­wa­zja na neu­tralną wy­spę Mi­los w 416 roku p.n.e. Wcze­śniej miesz­kań­com po­sta­wiono ul­ti­ma­tum: albo sprzy­mie­rzą się z Ateń­czy­kami, albo czeka ich za­głada. Gdy od­mó­wili, na­jeźdźcy zdo­byli wy­spę, a na­stęp­nie wy­mor­do­wali wszyst­kich męż­czyzn i znie­wo­lili ko­biety oraz dzieci.

Na po­czątku Spar­ta­nie za­ata­ko­wali At­tykę i spu­sto­szyli te­reny uprawne w po­bliżu Aten. Mia­sto było jed­nak chro­nione dłu­gimi mu­rami i za­opa­try­wane drogą mor­ską. Ateń­czycy prze­waż­nie uni­kali bi­tew, a jed­no­cze­śnie przy­pusz­czali z mo­rza ataki na Pe­lo­po­nez. W la­tach 415–413 roku p.n.e. ob­le­gali Sy­ra­kuzy, jed­nak próba zdo­by­cia tego waż­nego sy­cy­lij­skiego mia­sta za­koń­czyła się cał­ko­witą, bar­dzo kosz­towną klę­ską. Pod­czas gdy bi­twa pod Troją miała mi­tyczny cha­rak­ter i była znana ze znacz­nie póź­niej­szych prze­ka­zów ust­nych, walki o Sy­ra­kuzy zo­stały do­kład­nie opi­sane przez Tu­ki­dy­desa. We­dług jego re­la­cji ważną przy­czyną ateń­skiej po­rażki było złe pro­wa­dze­nie kam­pa­nii, w tym nie­do­sta­teczne środki bez­pie­czeń­stwa, przez co miesz­kańcy mia­sta wie­dzieli o zbli­ża­ją­cym się ataku. Spar­ta­nie wy­słali woj­ska na po­moc swo­jemu so­jusz­ni­kowi. Po­ko­na­nych Ateń­czy­ków uczy­niono nie­wol­ni­kami, co sta­no­wiło po­wszechną prak­tykę w tam­tych cza­sach. Ateny kon­ty­nu­owały walkę, lecz Sparta otrzy­mała wspar­cie ze strony Per­sji i w 405 roku p.n.e. za­dała sro­motną klę­skę flo­cie swo­jego ry­wala w bi­twie u uj­ścia Aj­go­spo­ta­moj, gdzie ateń­skie okręty sta­rały się ochro­nić trasę do­staw zboża z Mo­rza Czar­nego. W ko­lej­nym roku Ateny się pod­dały.

Po­tęga Sparty za­częła nie­po­koić jej by­łych so­jusz­ni­ków, co do­pro­wa­dziło do wy­bu­chu wojny ko­rync­kiej (395–387 p.n.e.). Kon­flikt ten nie przy­niósł roz­strzy­gnię­cia, lecz w jego trak­cie spar­tań­ska flota po­nio­sła spore straty, a Per­sja wmie­szała się w grecką po­li­tykę. Póź­niej do­szło do wojny te­bań­sko-spar­tań­skiej (378–362 p.n.e.), w któ­rej Teby po­ko­nały Spartę pod Leuk­trami (371 r. p.n.e.), mię­dzy in­nymi dzięki za­sto­so­wa­niu szyku sko­śnego ze wzmoc­nioną flanką. W wy­niku tego kon­fliktu, który obej­mo­wał też kilka in­wa­zji na Pe­lo­po­nez i istotne zwy­cię­stwo sił te­bań­skich pod Man­ti­neją (362 r. p.n.e.), Teby stały się lo­kal­nym mo­car­stwem.

Jed­nakże na pół­nocy po­ja­wiło się ko­lejne za­gro­że­nie dla grec­kiej nie­pod­le­gło­ści. Rzą­dzący Ma­ce­do­nią Fi­lip II (lata pa­no­wa­nia: 359–336 p.n.e.) re­for­mo­wał swoją ar­mię i stop­niowo po­su­wał się na po­łu­dnie. W 338 roku p.n.e. pod Che­ro­neą po­ko­nał po­łą­czone woj­ska Teb i Aten. Po­dob­nie jak w przy­padku wielu bi­tew epoki sta­ro­żyt­nej (i nie tylko), za­cho­wało się bar­dzo nie­wiele szcze­gó­ło­wych in­for­ma­cji na te­mat tego star­cia, a do­stępne re­la­cje można in­ter­pre­to­wać na kilka spo­so­bów. W na­stęp­nym roku Fi­lip II za­ło­żył Zwią­zek Ko­ryncki – jedną z wielu ko­ali­cji, które od­gry­wały ważną rolę w grec­kich kon­flik­tach zbroj­nych – żeby na jego czele na­je­chać Per­sję.

Fi­lip II nie zdo­łał wpro­wa­dzić swo­ich pla­nów w ży­cie, bo w 336 roku p.n.e. zo­stał za­mor­do­wany. Za­miary króla miał zre­ali­zo­wać jego syn, Alek­san­der Wielki, bę­dący do­sko­na­łym przy­kła­dem do­wódcy, któ­rego oso­bi­sty wpływ miał de­cy­du­jące zna­cze­nie na prze­bieg dzia­łań wo­jen­nych i który zgod­nie z ocze­ki­wa­niami brał udział w bi­twach. Na­da­jąc so­bie ty­tuł władcy Azji, Alek­san­der pod­bił Per­sję, a na­stęp­nie sta­rał się za­koń­czyć ry­wa­li­za­cję mię­dzy Gre­kami a Per­sami, by stwo­rzyć zjed­no­czone im­pe­rium. Kie­ro­wała nim nie tylko roz­waga, lecz także qu­asi-mi­styczne po­czu­cie, że ma do speł­nie­nia mi­sję.

Alek­san­der na­je­chał Azję Mniej­szą w 334 roku przed na­szą erą. Po­ko­nał licz­niej­sze siły per­skie nad Gra­ni­kiem (334 r. p.n.e.) i pod Is­sos (333 r. p.n.e.), żeby po­tem ru­szyć na po­łu­dnie, przez Bli­ski Wschód, i pod­bić rzą­dzony przez Per­sów Egipt w la­tach 332–331 p.n.e. W 332 roku prze­pro­wa­dził sku­teczne ob­lę­że­nie sil­nie ufor­ty­fi­ko­wa­nego portu Tyr na te­re­nie współ­cze­snego Li­banu. Ostrzał ka­ta­pult i strze­la­ją­cych od nich szyb­ciej łucz­ni­ków umoż­li­wił pod­pro­wa­dze­nie pod mury ta­ra­nów, a także kła­dek, po któ­rych żoł­nie­rze mo­gli przejść ze stat­ków do wy­ło­mów w umoc­nie­niach. W znacz­nie póź­niej­szych cza­sach rolę ma­chiny do nisz­cze­nia mu­rów prze­jęły ar­maty, które w prze­ci­wień­stwie do ta­ra­nów nie wy­ma­gały bez­po­śred­niego kon­taktu z for­ty­fi­ka­cjami, ale po­dob­nie jak ka­ta­pulty miały krótki za­sięg i po­zwa­lały ostrze­li­wać wy­łącz­nie cele w za­sięgu wzroku (róż­nice mię­dzy tymi ty­pami uzbro­je­nia po­ka­zują, że na­leży za­cho­wy­wać ostroż­ność przy opi­sy­wa­niu zmian w sztuce wo­jen­nej). Pod­czas ob­lę­że­nia Tyru i w in­nych bi­twach Alek­san­der uży­wał stat­ków, jed­nak jego po­tęga opie­rała się głów­nie na si­łach lą­do­wych.

Na­stęp­nie Alek­san­der po­wró­cił do Sy­rii i skie­ro­wał się na wschód, by po­ko­nać per­skiego króla Da­riu­sza III pod Gau­ga­melą (331 r. p.n.e.) w po­bliżu Ni­niwy. Bi­twa ta za­koń­czyła się osta­teczną po­rażką Per­sów. Siły Alek­san­dra li­czyły 7 ty­sięcy jazdy i 40 ty­sięcy pie­choty, pod­czas gdy ar­mia Da­riu­sza skła­dała się aż z 40 ty­sięcy lu­dzi – lecz wielu z nich było sła­bymi i kiep­sko wy­szko­lo­nymi pie­chu­rami, któ­rym bra­ko­wało woli walki za­pra­wio­nych w bo­jach Ma­ce­doń­czy­ków. Po­mimo sku­tecz­nego ostrzału ma­ce­doń­skich oszczep­ni­ków per­ska ka­wa­le­ria przy­pu­ściła po­tężny atak na prze­ciw­nika, jed­nak szarża jazdy Alek­san­dra na lewą flankę Per­sów i nie­praw­dziwe wie­ści o śmierci Da­riu­sza III (w rze­czy­wi­sto­ści zgi­nął żoł­nierz sto­jący za nim w ry­dwa­nie) spra­wiły, że wielu per­skich żoł­nie­rzy rzu­ciło się do ucieczki i środ­kowe zgru­po­wa­nie się za­ła­mało. W 330 roku p.n.e. Alek­san­der spa­lił Per­se­po­lis, sto­licę Per­sji, a Da­riusz III zo­stał oba­lony i za­bity w wy­niku spi­sku, w któ­rym uczest­ni­czył mię­dzy in­nymi spo­krew­niony z nim Bes­sos.

Alek­san­der pro­wa­dził ko­lejne kam­pa­nie na wscho­dzie, by zła­mać wszelki opór – sta­wiany mię­dzy in­nymi przez Bes­sosa, który ogło­sił się „kró­lem kró­lów”, po czym zo­stał zdra­dzony przez swo­ich stron­ni­ków. Ma­ce­doń­ski władca chciał także po­twier­dzić gra­nice ob­szaru znaj­du­ją­cego się pod per­ską wła­dzą, co wy­ma­gało po­ko­na­nia lo­kal­nych sa­tra­pów (gu­ber­na­to­rów) i len­ni­ków. Po­nadto Alek­san­der Wielki pra­gnął po­siąść bo­gac­twa In­dii, a być może na­wet do­trzeć do krańca zna­nego świata. Po trud­nych dzia­ła­niach prze­ciwko zde­ter­mi­no­wa­nym prze­ciw­ni­kom w Afga­ni­sta­nie wy­wal­czył so­bie drogę do do­liny In­dusu, gdzie na­po­tkał wro­gie ar­mie z mnó­stwem słoni. W 326 roku p.n.e. nad brze­giem pły­ną­cej przez Pen­dżab rzeki Dźhe­lam, zna­nej sta­ro­żyt­nym Gre­kom pod na­zwą Hy­da­spes, król Azji po­ko­nał in­dyj­skiego władcę Po­rosa, który pod­dał się i – jak czę­sto wów­czas by­wało – zo­stał so­jusz­ni­kiem Alek­san­dra. Zwy­cię­ska ar­mia miała jed­nak do­syć cią­głych dzia­łań wo­jen­nych i w 326 roku p.n.e. za­żą­dała opusz­cze­nia In­dii. Jej do­wódca przy­stał na żą­da­nia i wró­cił do Bag­dadu, gdzie zmarł w 323 roku p.n.e., nie po­zo­sta­wia­jąc na­stępcy.

Woj­ska Alek­san­dra Wiel­kiego wy­ka­zały się wszech­stron­no­ścią i efek­tyw­no­ścią, co było za­sługą mię­dzy in­nymi wprawy w ob­le­ga­niu miast oraz do­brego współ­dzia­ła­nia cięż­kiej ka­wa­le­rii i zdy­scy­pli­no­wa­nych, wal­czą­cych w fa­lan­dze ho­pli­tów uzbro­jo­nych w sa­risy (dłu­gie włócz­nie). Tak wy­soka sku­tecz­ność po­zwa­lała się mie­rzyć z wie­loma róż­nymi prze­ciw­ni­kami i wy­cho­dzić z tych starć zwy­cię­sko. W ar­mii słu­żyli też miej­scowi żoł­nie­rze, któ­rzy naj­pierw wal­czyli w jed­nost­kach po­moc­ni­czych, a po­tem w pie­cho­cie. Alek­san­der włą­czył do swo­ich sił Per­sów i scy­tyj­skich jeźdź­ców, a po­nadto ko­rzy­stał z koni z Azji Środ­ko­wej.

Te­ry­to­ria za­jęte przez woj­ska Alek­san­dra oka­zały się zbyt duże i jego wo­dzo­wie nie byli w sta­nie utrzy­mać ziem w pół­nocno-za­chod­nich In­diach. Co wię­cej, po­róż­niła ich kwe­stia suk­ce­sji i za­ło­żyli kilka ry­wa­li­zu­ją­cych państw, spo­śród któ­rych naj­waż­niej­sze były kró­le­stwa Pto­le­me­uszy (Egipt), Se­leu­cy­dów (Sy­ria, Irak, Per­sja i po­łu­dniowa Tur­cja) oraz An­ty­go­ni­dów (Ma­ce­do­nia). Te trzy kon­ku­ru­jące ze sobą dy­na­stie po­zo­sta­wały u wła­dzy aż do pod­bi­cia ich ziem przez Rzym, choć Se­leu­cy­dzi utra­cili Per­sję około 255 roku p.n.e. W naj­więk­szej z bi­tew mię­dzy tymi ro­dami, która od­była się pod Ip­sos w 301 roku p.n.e., Se­leu­kos I sku­tecz­nie wy­ko­rzy­stał sło­nie, które wy­stra­szyły wierz­chowce wro­giej ka­wa­le­rii. Po zdo­by­ciu kon­troli nad azja­tyc­kimi te­ry­to­riami Se­leu­kos na­je­chał Tra­cję w 281 roku p.n.e., jed­nak w trak­cie tej kam­pa­nii zo­stał za­mor­do­wany.

Ze względu na od­mienne bazy za­so­bów po­szcze­gól­nych kró­lestw ar­mie epoki hel­le­ni­stycz­nej róż­niły się mię­dzy sobą, jed­nak trzon każ­dej z nich sta­no­wiły fa­langi włócz­ni­ków, któ­rzy wal­czyli w po­dobny spo­sób; mo­del ten obo­wią­zy­wał w za­chod­niej woj­sko­wo­ści przez ko­lejne pół­tora ty­siąc­le­cia. Jed­no­cze­śnie w świe­cie hel­le­ni­stycz­nym sto­so­wano różne spo­soby re­kru­ta­cji, for­ma­cje, uzbro­je­nie i tak­tyki walki pie­choty, które ule­gały zmia­nom pod wpły­wem oko­licz­no­ści. Za przy­kład mogą po­słu­żyć sa­risy, które sta­wały się co­raz dłuż­sze, a przy tym mniej wszech­stronne. W okre­sie tym po­wsta­wały pu­bli­ka­cje po­świę­cone sztuce wo­jen­nej, ta­kie jak do­ty­cząca umoc­nień Po­lior­ke­tyka Fi­lona z Bi­zan­cjum, a także udo­sko­na­lone, sku­tecz­niej­sze wer­sje ma­chin ob­lęż­ni­czych, na przy­kład osło­nięte że­la­zem ta­rany za­mo­co­wane na rusz­to­wa­niach z ko­łami, które można uznać za pra­przod­ków po­jaz­dów opan­ce­rzo­nych. W trak­cie ob­lę­że­nia Ro­dos w la­tach 305–304 p.n.e. woj­ska De­me­triu­sza I Po­lior­ke­tesa (któ­rego przy­do­mek zna­czy „ob­le­ga­jący mia­sta”) za­sto­so­wały ru­chomą, obitą że­la­zem wieżę prze­no­szącą ka­ta­pulty. Me­ta­lowe opan­ce­rze­nie czy­niło tego ro­dzaju ma­chiny od­por­niej­szymi na pło­nące po­ci­ski i po­ci­ski z ka­ta­pult wy­strze­li­wane z ata­ko­wa­nych po­zy­cji.

Po­stać Alek­san­dra Wiel­kiego stała się po­wszech­nie zna­nym uoso­bie­niem he­ro­icz­nego władcy i przez stu­le­cia słu­żyła za in­spi­ra­cję, po­twier­dza­jąc, jak wielką chwałę można zdo­być dzięki woj­nie. O fe­ty­szy­stycz­nym cha­rak­te­rze kon­flik­tów zbroj­nych świad­czy wi­doczna we wszyst­kich kul­tu­rach de­ter­mi­na­cja, z jaką trzy­mają się one dzie­dzic­twa prze­szło­ści, jego ho­noru i po­tęgi. Prze­jawy tego można do­strzec w naj­róż­niej­szych spo­łecz­no­ściach od sta­ro­żyt­no­ści do cza­sów współ­cze­snych, na przy­kład w gor­li­wo­ści, z jaką jed­nostki woj­skowe wy­mie­niają prze­szłe do­ko­na­nia na swo­ich sztan­da­rach. Na na­ma­lo­wa­nym przez Gio­van­niego Pa­ni­niego ob­ra­zie Alek­san­der od­wie­dza­jący gro­bo­wiec Achil­lesa (ok. 1718–1719) król Ma­ce­do­nii, który uwa­żał się za po­tomka grec­kiego he­rosa, spo­gląda na sar­ko­fag otwie­rany z jego roz­kazu. Władca po­dobno ka­zał to zro­bić, by mógł od­dać hołd po­tęż­nemu wo­jow­ni­kowi z prze­szło­ści i dzięki temu po­siąść jego moc. Po­pu­lar­ność dzieł sztuki przed­sta­wia­ją­cych do­ko­na­nia Alek­san­dra Ma­ce­doń­skiego miała więk­sze zna­cze­nie: po­twier­dzały one prze­ko­na­nie Eu­ro­pej­czy­ków o ich prze­zna­cze­niu, czego przy­kła­dami są po­dej­ście Na­po­le­ona do pod­boju Egiptu w 1798 roku czy ob­raz Ma­rzia di Co­lan­to­nia Alek­san­der Wielki i jego pod­bój Azji (ok. 1620). Był to aspekt tra­di­tio im­pe­rii, spu­ści­zny kla­sycz­nych po­tęg im­pe­rial­nych, jakże istot­nej dla chrze­ści­jań­stwa.

Pro­ces ten od­gry­wał bar­dzo istotną rolę także w in­nych kul­tu­rach, w szcze­gól­no­ści w Chi­nach w mo­men­cie po­ja­wie­nia się ob­cych dy­na­stii. Wojna, nie­za­leż­nie od tego, jak bar­dzo wy­glą­dała w przy­szłość dzięki tech­no­lo­gii, czę­sto po­zo­sta­wała w cie­niu prze­szło­ści. Jest tak do dziś, mię­dzy in­nymi ze względu na rolę prze­szłych wy­da­rzeń i uzbro­je­nia we współ­cze­snej my­śli mi­li­tar­nej, szko­le­niu i struk­tu­rach jed­no­stek, a także przez wpływ te­raź­niej­szo­ści na przy­szłość.

Rozdział 6

Konflikty zbrojne w Indiach

Rozdział 7

Rzym i Hannibal

Rozdział 8

Cesarstwo Rzymskie i jego upadek

Rozdział 9

„Wieki ciemne”

Rozdział 10

Konflikty epoki feudalizmu

Rozdział 11

Zamki

Roz­dział 12

Wyprawy krzyżowe

Rozdział 13

Mongołowie i Timur

Rozdział 14

Wczesne konflikty zbrojne w Japonii

Rozdział 15

Konflikty w Nowym Świecie do 1500 roku

Rozdział 16

Konflikty zbrojne w Afryce

Rozdział 17

Wojna na obszarze Australazji i Oceanii

Rozdział 18

Proch i wojna na lądzie

Rozdział 19

Twierdze nowego stylu

Rozdział 20

Wszechobecna flota zmienia świat,1400–1763

Rozdział 21

Miejsce bitwy

Rozdział 22

Potęga Osmanów

Rozdział 23

Starcie Chin i Japonii

Rozdział 24

Epoka żaglowców, 1588–1827

Rozdział 25

Chiny, Rosja i zmierzch stepu

Rozdział 26

Rozpad europejskiej władzy w Nowym Świecie, 1775–1825

Rozdział 27

Wojny napoleońskie

Rozdział 28

Wojny w obozie Zachodu, 1816–1913

Rozdział 29

Imperializm XIX wieku

Rozdział 30

Chiny. Od kryzysu do zjednoczenia,1839–1949

Rozdział 31

I wojna światowa

Roz­dział 32

Okres międzywojenny

Rozdział 33

II wojna światowa

Rozdział 34

Zimna wojna

Rozdział 35

Wojny w procesie dekolonizacji

Rozdział 36

Konflikty od czasów zimnej wojny

Rozdział 37

Wojna w dzisiejszym świecie

Rozdział 38

Konflikty między mocarstwami

Rozdział 39

Teoretycy historii wojskowości

Podsumowanie

Podziękowania

Pra­gnę po­dzię­ko­wać He­ather McCal­lum za wspar­cie pod­czas pi­sa­nia tej książki, a przy oka­zji za trzy de­kady na­szej współ­pracy. Ca­leb Kar­ges, He­iko Hen­ning i trzej ano­ni­mowi czy­tel­nicy po­dzie­lili się ze mną uży­tecz­nymi uwa­gami na te­mat wcze­snej wer­sji tek­stu. Je­śli ostały się ja­kieś błędy, nie oni im są winni. Char­lotte Chap­man spi­sała się do­sko­nale w roli re­dak­torki. Pra­gnę za­de­dy­ko­wać tę książkę Vir­gi­liowi Ila­riemu, czło­wie­kowi, który w znacz­nej mie­rze od­po­wiada za pod­trzy­my­wa­nie ży­wych i in­te­lek­tu­al­nie wni­kli­wych ba­dań nad hi­sto­rią woj­sko­wo­ści, a także za­pew­niał mi cenne wspar­cie w mo­jej pracy.

Krótka historia wojny

Jeremy Black

Tłumaczenie: Ignacy Kurowski (1-16, 31), Paweł Szadkowski (17–30, 32–39)

Tytuł oryginału: A SHORT HISTORY OF WAR© 2021 by Jeremy BlackOriginally published by Yale University Press

Polish language translation © Wydawnictwo RM, 2022

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected] www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]

ISBN 978-83-8151-581-8 ISBN 978-83-7243-930-7 (ePub) ISBN 978-83-7243-944-4 (mobi)

Redaktorka prowadząca: Irmina Wala-PęgierskaRedakcja merytoryczna: Paweł SzadkowskiRedakcja: Mirosława SzymańskaKorekta: Marta Stochmiałek, Anita RejchProjekt okładki: Studio GRAWEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec