Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Matka Macieja Gromskiego i jej przyjaciółka Ewelina drugiego listopada od lat chodzą wspólnie na cmentarze. Ciemność, piękna łuna bijąca od zapalonych zniczy, nostalgiczny nastrój… Tę pełną zadumy atmosferę niespodziewanie zakłóciło przerażające znalezisko – zwłoki zamordowanej kobiety leżące między grobami. Przerażone kobiety wzywają policję...
SEZON NA ZBRODNIE to cykl wciągających opowiadań kryminalnych, pokazujących, że mordercy nie miewają urlopów ani przerw świątecznych. Nawet W LISTOPADZIE...
Agnieszka Pruska – autorka bestsellerowych powieści policyjnych o śledztwach gdańskiego komisarza Barnaby Uszkiera oraz komedii kryminalnych o dwóch nauczycielkach detektywkach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 48
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ponieważ Maciejowi Gromskiemu nie udało się do tej pory odnaleźć wnuczki zmarłego przyjaciela dziadka, postanowił omówić tę sprawę z seniorem i pod koniec października pojechał na wieś, gdzie mieszkał starszy pan. Sytuacja była skomplikowana, bo ze względu na przestępczą działalność rodziców kobiety spadkodawca zastrzegł, żeby nie szukać jej ofi cjalnie. Gromscy nie wiedzieli nic więcej, ale dostosowali się do zaleceń. Niestety, niby proste zadanie okazało się nadspodziewanie trudne. Kobieta często zmieniała miejsce pobytu, czegoś się bała i była ostrożna. Podczas pobytu w górach Maciej dowiedział się, że posługuje się innym imieniem i nazwiskiem i musi szukać Ewy Zdrojewskiej.
– Taka zamiana na dowody, o jakiej mówisz, jest wręcz nieprawdopodobna – w głosie starego Gromskiego słychać było sceptycyzm. – Ja jestem lekarzem, nie prawnikiem, i nie znam się na tym, ale wiesz ile rzeczy trzeba wtedy uaktualniać? Na dzień dobry bank.
– I ZUS, i skarbówkę, i wszystko. Też mi się to wydało dziwne i spytałem. Nie odpowiedziała, to co miałem zrobić?
– Spróbuj jeszcze raz.
– Nie wiem, czy to coś da, ale dobrze.
– Masz pomysł, gdzie szukać? – spytał stary Gromski, częstując wnuka nalewką.
– Ta kobieta, z którą Karolina zamieniła się na tożsamości, podała mi nazwy miejscowości, o których rozmawiały. Być może Wąs wykorzystała tę wiedzę i pojechała tam.
– A może nie. Jeżeli tamta druga też chciała zniknąć, to jechanie w jej rodzinne strony mogłoby być ryzykowne. Chyba że to Warszawa, Wrocław, Gdańsk czy inne duże miasto – zaprotestował stary Gromski.
– Małe. Wszystko to miasteczka albo wsie. Ale, o ile w przypadku Kartuz, bo stamtąd pochodzi Zdrojewska, możesz mieć rację, to miejsca, w których tylko bywała, wziąłbym pod uwagę. Jakiś punkt zaczepienia muszę mieć. W grę mogą też wchodzić miejscowości znane Karolinie. Na przykład z wyjazdów rodzinnych – zasugerował Maciej.
– Może i mogą, ale nie mam pojęcia, gdzie jeździła z rodzicami. Mój przyjaciel, zły na córkę, nic nie wspominał.
– Czyli zostaje mi tylko mieć nadzieję, że może znajdę jakiś trop w jednej z miejscowości podanych przez Zdrojewską. A jeżeli nie, to chyba trzeba będzie włączyć w poszukiwania Weronikę.
– Żadnej policji! – przypomniał dziadek. – Nie mieszajmy jej w szukanie Karoliny. Może zaszkodzić albo jej, albo sobie.
– Albo nikomu – zaprotestował Maciek.
– Owszem, ale tego nie wiemy. Jeśli ci się nie uda, to trzeba będzie zatrudnić prywatnego detektywa, chociaż to podobno są pijawki i tylko kasę z ludzi wyciągają.
– Na pewno nie wszyscy, bo nikt by ich nie zatrudniał. Umówmy się tak: sprawdzę te miejsca, o których wiem, i zobaczymy, czego się dowiem. Ale nie licz na to, że szybko będę coś wiedział. Muszę być ostrożny, nie pojadę przecież na jakąś wieś i nie zacznę wszystkich wypytywać.
– To jak to zrobisz?
– Nie mam jeszcze pojęcia – przyznał Maciek. – Muszę wymyślić taki sposób szukania, żeby nie było wiadomo, że chodzi konkretnie o nią.
Na tym skończyła się rozmowa o Karolinie Wąs. Następnego dnia po śniadaniu i wspólnym spacerze Maciej ruszył z powrotem do Gdańska. Ponieważ nie miał kontaktu z kobietą, która obecnie posługiwała się nazwiskiem Wąs, zadzwonił do znajomego mieszkającego niedaleko Jodłowa. Poprosił go, żeby podjechał do niej i spróbował namówić na rozmowę.
Matka Macieja, Kamila Gromska, i jej przyjaciółka, Ewelina Mróz, od wielu lat drugiego listopada odwiedzały groby znajomych. Najpierw jechały na Cmentarz Garnizonowy, potem na Łostowice.
– Późno już – stwierdziła Gromska, gdy wysiadły z samochodu pod drugim z cmentarzy. – Siódma.
– Nie wzięłyśmy pod uwagę, że grób Gośki będzie trzeba gruntownie sprzątnąć.
Cmentarz pogrążony był w ciemnościach rozświetlonych głównie przez znicze stojące na grobach. Było ich tak dużo, że nad nekropolią wytworzyła się łuna. Gromska i jej przyjaciółka miały do odwiedzenia trzy mogiły. Na grobie ich koleżanki z liceum stało tak dużo wypalonych już zniczy, że Mróz postanowiła je uprzątnąć. Zebrała wypalone plastiki i szkła i poszła wyrzucić je do pobliskiego śmietnika. W tym czasie matka Macieja zapalała znicze, które chciały tu postawić. Nagle rozległ się krótki krzyk. Gromska rozpoznała głos przyjaciółki i zaniepokojona pobiegła w kierunku dźwięku.
Przy jednym z grobów klęczała Ewelina Mróz. Na dźwięk kroków drgnęła przestraszona i poderwała się na nogi.
– To ty – powiedziała z ulgą.
– Ja, ale zaraz będzie tu cały cmentarz. Co się stało?
– Sama zobacz. – Mróz przesunęła się nieco i Kamila Gromska zobaczyła leżąca pomiędzy grobami kobietę.
– Zasłabła?
– Nie żyje. Zobaczyłam, że leży na grobie, i też pomyślałam, że źle się poczuła. Odwróciłam ją i wtedy wpadła między groby. A ja krzyknęłam. I tak dobrze, że na mnie trafi ło, a nie na jakąś starszą panią. – Ewelina Mróz była lekarzem. – Chyba ktoś ją zamordował i to jakiś czas temu, krew zdążyła zastygnąć.
– O Boże… – Matka Gromskiego stała jak skamieniała i wpatrywała się w leżącą na plecach kobietę, potem przeniosła wzrok na nagrobek. – Ja ją znam…
– Naprawdę?
– To moja fryzjerka, a to grób jej męża.
Kamila Gromska usiadła na ławce obok i przez chwilę dochodziła do siebie. Rozejrzała się, ale, o dziwo, krzyk jej przyjaciółki nie spowodował zbiegowiska.
– Musimy zadzwonić na policję – powiedziała Mróz.
– Tak. Cholera, biedna Maria. Lubiłam ją.
– Zadzwonisz do Weroniki?
– Chyba lepiej na dziewięćset dziewięćdziesiąt siedem. I tak by nie mogła prowadzić sprawy, skoro ja tu jestem.
Zgodnie z poleceniem Gromska i Mróz czekały na policję przy grobie. Wstrząśnięte tragedią w milczeniu siedziały na pobliskiej ławce. Ewelinie było łatwiej, bo z racji zawodu częściej spotykała się ze śmiercią, ale co innego zgon w szpitalu, a co innego morderstwo na cmentarzu.
Po dotarciu na cmentarz podkomisarz Robert Śliwicki szybko rozdzielił zadania swoim współpracownikom, a sam zajął się świadkami. Dwie kobiety przed sześćdziesiątką były zmarznięte i zszokowane i na pewno chciały jak najszybciej znaleźć się w domach. W czasie krótkiej rozmowy od razu wyszło na jaw, że zwłoki znalazła jedna z nich, lekarka, i tylko ona dotykała ciała. Bardzo dobrze. Gromska i Mróz zapewniły, że nie widziały, aby ktokolwiek zbliżał się do grobu. Ludzie przechodzili, owszem, ale akurat nie tą alejką. Po krótkiej rozmowie Śliwicki uprzedził kobiety, że będą musiały złożyć ofi cjalne zeznania, i zwolnił je do domów.
Kamila Gromska jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do syna.
– I niby co mam zrobić? – spytał Maciek, gdy matka skończyła opowiadać. – Przecież policja się tym zajmuje, a Weronika na pewno będzie mogła podpytać kumpli.
– Dobrze wiem, że mam córkę komisarza, ale przez to, że byłam przy znalezieniu Marii, Weronika na pewno nie będzie chciała mieć z tą sprawą nic wspólnego.
– Wiem. Ale co JA mam zrobić? Ja nie jestem gliną.
– Ale odkrywanie, kto zabił, wychodzi ci całkiem nieźle – przypomniała Gromskiemu matka. – Mógłbyś…
– Mamo – przerwał jej Maciek – ale jak ty to sobie wyobrażasz? Co niby miałbym zrobić? Nie znam tej kobiety, jej rodziny ani znajomych.
– Przecież mówiłam ci, że ja znam – przypomniała Kamila Gromska.
– Policja znajdzie mordercę.
– Maciek, to była moja znajoma. Nie mogę tak nic nie zrobić.
To akurat Gromski doskonale rozumiał, sam też nie lubił czekać bezczynnie. Tym razem nie widział jednak możliwości poprowadzenia własnego śledztwa.
– Spróbuj chociaż – poprosiła Gromska. – Znałam Marię chyba od dziesięciu lat i zakolegowałam się z nią. Spotykałyśmy się nie tylko, gdy przychodziłam do niej do salonu, ale też zupełnie prywatnie. Ruszyło mnie to. To jak? Spróbujesz?
– Mamo, ja pracuję, mam kupę roboty – próbował się wymigać Maciek.
– Przyjedź do mnie jutro po pracy – zadysponowała Kamila Gromska, jakby nie słyszała, co mówił syn. – Opowiem ci o Marii wszystko, co wiem.
– Niech ci będzie, ale niczego nie obiecuję. Wpadnę koło siedemnastej, a na dziewiętnastą jestem umówiony.
– Czyżby nowa dziewczyna? – nie mogła powstrzymać się Kamila Gromska.
Marcin nie odpowiedział. Matka miała rację, ale na razie wolał pozostać dyskretny. Emilia Jamnicka podobała mu się, była inteligentna, wygadana, myśląca, a i wyglądowi nie można było nic zarzucić. Znali się jednak dopiero miesiąc i nie wiadomo było, jak się ta znajomość rozwinie.
Do domu rodziców Gromski przyjechał pięć po piątej, ale matka czekała na niego niczym na dostawcę pizzy, który spóźnił się pięć minut.
– Jedz, a ja będę mówiła.
– Zamieniam się w słuch.
Było widać, że Kamila Gromska od wczoraj myślała o tym, co się stało.
– To bardzo dziwne uczucie, jak ofi arą morderstwa pada ktoś znajomy – zaczęła.
– Mamo, ale nie wiemy, czy to morderstwo – zauważył Maciej.
– Chyba nie myślisz, że Ewelina się pomyliła i Maria żyła?
– Nie, skądże, nie o to mi chodzi. Ale przecież mogła upaść i uderzyć się solidnie o nagrobek.
– No niby tak… – zawahała się Kamila Gromska. – Ale wiesz, wydaje mi się, że ona miała rozbitą głowę z tyłu, w każdym razie nie twarz. A gdyby zasłabła, to chyba poleciałaby twarzą na pomnik.
– Niekoniecznie. Mogła odwrócić głowę w bok i uderzyć skronią. A to bardzo wrażliwe miejsce.
– Nie wspominała, że jest chora czy źle się czuje, a widziałam się z nią tydzień temu.
– Była na grobie męża, to mogło spowodować przypływ emocji. Zresztą ja nie twierdzę kategorycznie, że nie została zamordowana, tylko mówię, że mogło być inaczej. Pewnie dowiesz się tego, gdy wezwą cię na policję.
– Już wezwali, jutro mam iść. A ty pomyśl, co mógłbyś zrobić, gdyby potwierdziło się, że to morderstwo, a nie zasłabnięcie i nieszczęśliwy wypadek.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
SEZON NA ZBRODNIE
W przygotowaniu kolejne tomy.
www.oficynka.pl
email: [email protected]
Copyright © Ofi cynka & Agnieszka Pruska, Gdańsk 2021
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana
ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana
w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Oficynki.
Wydanie pierwsze w języku polskim, Gdańsk 2021
Opracowanie redakcyjne: zespół
Skład: Perpetuum Design, Marzena Madej
Projekt okładki: Magdalena Zawadzka
Zdjęcia na okładce: © Anni Roenkae/pexels
© Enric Cruz López/pexels
© Krish Chaitu/Pixabay
© Kehn-Hermano/pexels
ISBN 978-83-66899-68-1
www.oficynka.pl
email: [email protected]
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek