Ks. Franciszek Blachnicki. Biografia i wspomnienia - Agata Adaszyńska-Blacha, Dorota Mazur - ebook

Ks. Franciszek Blachnicki. Biografia i wspomnienia ebook

Agata Adaszyńska-Blacha, Dorota Mazur

4,7

Opis

Porywająca opowieść o współczesnym Bożym szaleńcu, proroku Kościoła, ks. Franciszku Blachnickim, założycielu Ruchu Światło-Życie, kandydacie na ołtarze. Jego życie to najlepszy dowód na to, że Bóg ma wobec nas wielkie plany, tylko musimy mu pozwolić je realizować.

Pierwsze skojarzenie z nazwiskiem „Blachnicki”? Oaza. Słuszne i niesłuszne. Słuszne – bo rzeczywiście temu dziełu poświęcił swoją działalność duszpasterską. Niesłuszne – bo jego życie i doświadczenie Boga było znacznie bogatsze. Był jednym z tych szaleńców Boga, którzy wsłuchani w Jego głos idą za nim bez względu na okoliczności. Niewątpliwie wyprzedzał swój czas i ponosił tego konsekwencje.

Książka jest zapisem jego osobistych doświadczeń, zmagań wewnętrznych, ale też świadectwem tego, czego dokonał w polskim Kościele. Udało się w niej zebrać również dotychczas niepublikowane wspomnienia współpracowników ks. Franciszka Blachnickiego, uczestników oaz oraz księży, którzy prowadzili pierwsze rekolekcje. Swoimi refleksjami podzielili się m.in. bp Jan Szkodoń i bp Grzegorz Ryś. Wyłania się z nich obraz człowieka, który bezgranicznie ufał Bogu – zarówno w wielkich sprawach Kościoła, jak i w drobnych, codziennych, związanych np. z zaopatrzeniem oaz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 189

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (22 oceny)
16
5
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mt-pawlicka

Nie oderwiesz się od lektury

Warto przeczytać ,by zapoznać się z osobą która utworzyła znany na całym świecie Ruch Światło-Życie .Należy przeczytać by przypomnieć sobie jak to było. Trzeba przeczytać, by zacząć z entuzjazmem żyć tym, co zawarte w tej ksiazce
00

Popularność




 

 

© Copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2016

 

ISBN 978-83-8043-225-3

 

Wydawnictwo M

31-002 Kraków, ul. Kanonicza 11

tel. 12-431-25-50; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwom.pl

Dział handlowy: tel. 12-431-25-78; fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

Księgarnia wysyłkowa: tel. 12-259-00-03; 721-521-521

e-mail: [email protected]

www.klubpdp.pl

 

 

KonwersjaEpubeum

Gwałtownik Królestwa Bożego.Agata Adaszyńska-Blacha

Wstęp

Jakie jest pierwsze skojarzenie, gdy słyszy się nazwisko Blachnicki? Oazy? Niczego nie ujmując często kojarzonemu przede wszystkim z potocznie określanymi tak wakacyjnymi wyjazdami rekolekcyjnymi Ruchowi Światło Życie, to skojarzenie będzie błędne. Nie dlatego, żeby ks. Franciszek Blachnicki nie był twórcą ruchu, który swoim oddziaływaniem objął całą Polskę – i nie tylko. Niezależnie jednak, jak imponująco to zabrzmi, łączenie ks. Franciszka Blachnickiego wyłącznie z Ruchem będzie znacznym uszczupleniem owoców jego kapłaństwa. Wystarczy dobrze się rozejrzeć i rozpytać. Cały współczesny polski Kościół nosi znamiona jego działalności – zadania, które postawił mu jeszcze w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku, wciąż są przed nami. Nie będzie przesadą nazwać go prorokiem, który wyprzedzał swoje czasy. Jako jego dłużnicy jesteśmy zobowiązani, żeby nie zaniedbywać dzieła, które rozpoczął. Niezależnie, czy jesteś duchownym, czy świeckim, mężczyzną czy kobietą, dzieckiem czy nastolatkiem, Kościół w Polsce jest w Twoich rękach. Pełna poświęceń działalność księdza Blachnickiego dobitnie to uświadamia. Ta książka powstała, żeby dotrzeć z przesłaniem do jak najszerszego grona odbiorców i zapalić ich do podejmowania takiej odważnej wizji Kościoła, jaką odkrył i potwierdził swoim życiem ks. Franciszek Blachnicki.

I.Narodziny w celi śmierci

1. Wyrok

W 1942 roku, 30 kwietnia przed Sądem Krajowym w Katowicach odbyła się rozprawa przeciwko dwudziestoczteroletniemu wówczas Franciszkowi Blachnickiemu. Sądzono go za wykroczenie przeciwko Rzeszy Niemieckiej. Oskarżano, że razem ze swoimi kolegami przygotował zdradę polegającą na próbie oderwania siłą od Rzeszy należącego od niej terenu. Blachnicki wspominał po latach, że myśląc o procesie wykluczał dwie ewentualności: nie liczył się z tym, że mógłby zostać uniewinniony, ale też, że spotka go kara śmierci. Jakież było jego zdziwienie, gdy ogłoszono najwyższy wymiar kary. Jego obecna na sali siostra Elżbieta zemdlała. Ponieważ pracowała w Katowicach, od tego czasu codziennie przychodziła do Urzędu Sądowego, żeby sprawdzić, czy pośród nazwisk skazańców, na których wykonano wyrok, odnajdzie także swojego brata. Do końca życia pamiętała szereg schodów, które dzień w dzień pokonywała z drżącym sercem, by dowiedzieć się o losy Franciszka. Wspólnie z ojcem Józefem Blachnickim napisali odwołanie do sądu z prośbą o ułaskawienie. Za radą znajomych napisali także do siostry Himmlera, o której słyszeli, że starała się ratować ludzi w podobnej sytuacji. Sam Blachnicki stwierdził po latach, że, oczekując w celi śmierci na wyrok, przeżył najważniejsze wydarzenie w jego życiu. Wszystko, co działo się wcześniej, było przygotowaniem do tych wydarzeń, natomiast wszystko, co wydarzyło się później i trwało aż do jego śmierci, było ich konsekwencją. Co doprowadziło go do takiego przełomu, który, zamiast być spodziewanym smutnym końcem, stał się początkiem życia pełnego pasji, wywierającym niezatarty ślad na polskim Kościele i wpływającym na życie wielu osób, nie tylko bezpośrednio związanych z Blachnickim? Żeby dobrze to zrozumieć, trzeba prześledzić wydarzenia, które zaprowadziły Blachnickiego do celi.

2. Dzieciństwo

Franciszek Blachnicki przeżył swoje dzieciństwo i młodość na terenie Górnego Śląska, kolejno w Rybniku, Orzeszu i Tarnowskich Górach. Skomplikowana sytuacja polityczna regionu miała znaczący wpływ na jego losy. Cztery dni przed jego narodzinami, 20 marca 1921 roku odbył się plebiscyt wśród miejscowej ludności dotyczący przynależności terytorialnej regionu. Poprzedziły go dwa powstania śląskie wśród ludności polskiej, która sprzeciwiała się dominacji niemieckiej i dążyła do przyłączenia tych ziem do odradzającej się po rozbiorach Polski. Śląsk na przestrzeni dziejów wielokrotnie zmieniał swą przynależność państwową, znajdując się kolejno pod panowaniem: polskim, czeskim, austriackim, pruskim. Ziemie te w dużej mierze zamieszkiwali Niemcy, co wiązało się także z podziałem religijnym. Niemcy w większości byli protestantami, Polacy – katolikami. Oba powstania były skutkiem niekorzystnych dla społeczności polskiej ustaleń traktatu wersalskiego. Choć militarnie zostały przegrane, jednak zakończyły się sukcesem politycznym, którym był wspomniany plebiscyt. Ten sprawy nie rozstrzygnął. Minimalną większość zdobyła społeczność niemiecka. Zadecydowała o tym zasada, że w plebiscycie mogli wziąć udział także emigranci, którzy, co prawda, urodzili się na Śląsku, ale tam nie mieszkali. Trwały debaty nad tym, co zrobić ze spornym regionem. Przeważały głosy, by tereny przemysłowe przyznać Niemcom, a tereny rolnicze Polakom. Wiązałoby się to z dużą stratą ekonomiczną dla Polski. Trwające od dłuższego czasu strajki doprowadziły do kolejnego powstania, w wyniku którego przyznano Polsce 29% spornego obszaru. Był to jednak teren szczególnie wartościowy, ponieważ znajdowało się tam większość kopalń węgla kamiennego, cynku, ołowiu oraz stalowni i wielkich pieców. To sprawiało, że województwo śląskie miało kapitalne znaczenie dla Polski.

W tym wielonarodowym i wielokulturowym tyglu, który generował napięcia i skutkował dla mieszkańców silnym poczuciem przynależności narodowej, przyszedł na świat i dorastał Franciszek Blachnicki. Jego ojciec był przedstawicielem ówczesnej inteligencji. Pracował jako nadpielęgniarz. Choć zawód ten wiązał się z przeprowadzkami do innych miejscowości, to dzięki niemu był w stanie zapewnić bliskim stabilny byt, nawet w trudnych warunkach gospodarczych II wojny światowej. Był oparciem dla rodziny i odegrał dużą rolę w życiu Franciszka, będąc dla niego prawdziwym autorytetem. Matka Maria z domu Miller od ślubu prowadziła gospodarstwo i zajmowała się dziećmi. Była pracowita, ciepła i stworzyła im dobry, oparty na chrześcijańskich wartościach dom, sama będąc osobą głęboko wierzącą. Franciszek był mocno związany z matką, dlatego bardzo przeżył ich ostatnie spotkanie. Była już bardzo chora. Rodzina nie powiedziała jej o wyroku, toteż nie wiedziała, że odwiedza syna w celi śmierci.

Blachnicki miał ośmioro rodzeństwa: czworo braci i cztery siostry; troje z nich zmarło w dzieciństwie. Zarówno ze starszymi od siebie: Rudolfem, Adelajdą, Elżbietą i Ernestem, jak i z młodszym Henrykiem, Franciszek dobrze się dogadywał i utrzymywał z nimi bliskie relacje jeszcze jako dorosły kapłan. Szczególnie duże wsparcie otrzymał, gdy przebywał w więzieniach. Na wzmiankę zasługują jego ciepłe relacje ze starszymi siostrami, które pomagały matce, zajmując się młodszym rodzeństwem. Po jej śmierci starały się ją Franciszkowi zastąpić. W dzieciństwie szczególnie z Elżbietą łączyła go wspólna pasja i zaangażowanie w harcerstwo. Z Adą miał więź bardziej duchową, liczył się z jej przemyśleniami i korzystał z rad. Z czasem role się odwróciły i to brat pomagał siostrze, pełniąc wobec niej niemalże rolę duchowego kierownika. Bliska relacja z siostrami przyczyniła się później do otwartości Blachnickiego w podejściu do kobiet i pozwoliła mu umiejętnie z nimi współpracować, doceniając ich zaangażowanie w Kościele.

Franciszek odebrał gruntowne wykształcenie. Szkolnictwo stało na dość wysokim poziomie. Dostęp do edukacji i dóbr kultury był powszechny. Z powodu rosnącego zagrożenia ze strony Rzeszy Niemieckiej w szkolnictwie akcentowano wątki bohaterskie. W wyniku przeprowadzek, do szkoły podstawowej uczęszczał kolejno w Orzeszu i w Tarnowskich Górach, gdzie następnie ukończył także gimnazjum ogólnokształcące przygotowujące do studiów wyższych. Uczył się dobrze, choć szkołę traktował raczej jako konieczność i co innego zaprzątało jego uwagę. Mimo to, maturę zdał z wyróżnieniem. Chciał studiować ekonomię polityczną. Gromadził nawet materiały na ten temat, by działając społecznie mieć realny wpływ na losy ludzi i skutecznie zdobywać sławę. Patrząc z perspektywy czasu na aktywność, którą podejmował lata później, trudno nie mieć wrażenia, że spełnił to marzenie – choć pewnie zupełnie nie spodziewał się, że zamiast tworzenia ustroju politycznego, zaprzątać go będzie Królestwo Boże.

Jego cechy charakteru utrudniały mu spokojne siedzenie w szkolnej ławie. Był rzutki, aktywny, lubił przyrodę, chętnie chodził na wycieczki i wspinał się po drzewach. Zaskarbił sobie poklask i uznanie wśród rówieśników, gdy wspiął się na wysokie drzewo, a następnie nie schodząc z góry, przemierzył kilka koron drzew z nim sąsiadujących. Cechy przywódcze i mnóstwo dobrych pomysłów sprawiały, że gromadził wokół siebie inne dzieci i uczył się przełamywać wobec nich właściwą sobie nieśmiałość. Dlatego tak świetnie odnalazł się w strukturach Związku Harcerstwa Polskiego. Aktywne zaangażowanie w harcerstwo kształtowało w nim odwagę i upór. Na zawsze pozostał też wierny ideałom, które zaszczepiono w nim w tym czasie szczególnie silnie: patriotyzmowi, stawianiu sobie wysoko poprzeczki, abstynencji od alkoholu i tytoniu. Wszystkie te wartości zaszczepiał później jako duszpasterz swoim wychowankom. Tworząc swoją metodę „przeżyciowo-wychowawczą” rekolekcji, które lata później organizował, korzystał ze zgromadzonych w dzieciństwie doświadczeń. To dlatego miał odwagę stawiać młodym wysokie wymagania, które podpierał swoim autorytetem i świadectwem życia. Pracował w małych grupach. Wyjeżdżał z podopiecznymi w ciekawe pod względem turystycznym miejsca. Organizował im aktywny czas wolny.

Idealizm, który nie przeszedł mu z wiekiem, w czasach młodości szedł w parze z kryzysem religijnym. Jego sceptycyzm i dystans do Kościoła osiągnęły swoje apogeum w gimnazjum, kiedy zdecydował się nie przyjmować sakramentu bierzmowania. Choć uważał się za niewierzącego, uczestniczył w mszach i spowiedziach szkolnych ze względu na troskę o swoich kolegów. Jego niewiara bynajmniej nie wiązała się z podważaniem wartości religii. Uważał, że piękno religii katolickiej uzasadnia jej istnienie. Widział też w niej ochronę przed demoralizacją, przejawiającą się w panującej swobodzie seksualnej i nadużywaniu alkoholu, nad którą ubolewał. Kiedy po latach, w więziennej celi studiował Mein Kampf Adolfa Hitlera, uznał nawet, że Kościół ma trwałe miejsce w życiu społecznym i postulował wprowadzenie wartości chrześcijańskich i zgodnych z nimi zasad do polityki. Uważał natomiast, że drogą poszukiwań rozumowych każdy może dojść do tych samych wniosków etycznych. W późniejszym okresie prowadził dziennik Ubi es veritas?1, gdzie zapisywał swoje duchowe przeżycia, które określał, jako próby poszukiwania prawdy. Po latach uznał swoje dążenia za przejaw młodzieńczej naiwności. Na Kościół patrzył z zewnątrz. Wiele lat później tłumaczył przeżywany wówczas kryzys tym, że jego wiara oparta była jedynie na praktykach i tradycji, nie zaś na żywym doświadczeniu.

3. Rozpoczyna się walka

W świetle przepisów obowiązujących w Polsce przed II wojną światową, każdy kandydat na studia musiał odbyć zasadniczą służbę wojskową. Blachnicki zgłosił się zaraz po gimnazjum, ale ze względu na młody wiek, otrzymał odroczenie. Nie chcąc jednak dłużej czekać, zgłosił się do służby jako ochotnik. W sierpniu 1938 roku odbył miesięczną służbę pracy w 7 Batalionie Junackich Hufców Pracy 20 Kompanii, pracując w kamieniołomach w Kościelisku niedaleko Zakopanego. Czynną służbę wojskową rozpoczął udziałem w Dywizyjnym Kursie Podchorążych Rezerwy w Katowicach przy 23 Dywizji Piechoty. Ponieważ cały pobyt w wojsku traktował jako okazję do ćwiczenia charakteru i samodoskonalenia, postanowił, że kurs ten ukończy z najwyższą notą. Nie było to zadanie łatwe. Bywał roztargniony, nie przykładał wagi do wyglądu zewnętrznego, nie miał też predyspozycji fizycznych. Ostatecznie uzyskał czternastą lokatę, co i tak uznał za duży sukces. Taka postawa, by wykorzystywać trudne warunki do samodoskonalenia, przy jednoczesnej wnikliwej obserwacji swoich motywacji, towarzyszyła mu przez całe życie i niejednokrotnie pozwalała mu heroicznie przetrwać największe przeciwności, których los mu nie szczędził.

Miała je przynieść nadchodząca II wojna światowa, która wybuchła dwa miesiące po tym, jak złożył przysięgę wojskową. Przebywał wtedy w 11 Pułku Piechoty w Tarnowskich Górach. Dni były niespokojne i było pewne, że zbrojna konfrontacja jest nieunikniona. Na Śląsku napięcie było tym większe, że te rejony licznie zamieszkiwała ludność niemiecka, a granica nie była daleko. Okazało się, że Niemcy napadły na Polskę bez wypowiedzenia wojny. 11 Pułk Piechoty, gdzie służył wtedy Blachnicki, należał do armii „Kraków”. Franciszek szybko przekonał się, że wojna to nie młodzieńcza przygoda, ale bolesne i trudne wydarzenie, któremu towarzyszy niewyspanie, wysiłek fizyczny, lęk przed wrogiem, a nawet panika. Powrócił do tych doświadczeń w 1979 roku podczas wystąpienia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Stwierdził wówczas, że wiara w Boga pozwala kierować się normami moralnymi nawet w tak ekstremalnych warunkach. Wolność, którą daje Chrystus, sprawia, że nie trzeba ulegać tłumom, jak to zwykle bywa w napadzie paniki. Pomimo nadludzkich wysiłków żołnierzy, w dniach 17–20 września podczas bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, rozbito dywizję, w której służył Blachnicki. Trafił on do niewoli, by po kilku dniach uciec i samotnie ruszyć w kierunku Śląska. Drugiego października 1939 roku dotarł do Tarnowskich Gór.

Przypisy

1Czymże jest prawda? Słowa, które Piłat wypowiada do Jezusa: J 18,38A, Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Wydanie piąte, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2007.