Ksiądz Krzysztof Grzywocz i duchowość codzienności - Ryszard Paluch - ebook

Ksiądz Krzysztof Grzywocz i duchowość codzienności ebook

Ryszard Paluch

0,0

Opis

W modlitewnym spojrzeniu świat nie dzieli się na rzeczy czy sprawy wielkie albo małe. Ludzi modlących się można rozpoznać po pragnieniu uproszczenia życia. Nie ma dla nich lepszych i gorszych miejsc przy stole, mniej lub bardziej nobilitowanych ludzi. Prostota i ubóstwo pociągają ich, jakby wyczuwali w nich tajemniczą obecność.

Ks. Krzysztof Grzywocz

 

Czy jest idealny moment na to, by trwać na modlitwie przed Bogiem, patrzeć w oczy ukochanej osobie, dbać o relacje z rodziną i znajomymi, rozmawiać czy wypić wspólnie kawę? Ksiądz Krzysztof Grzywocz – uznany rekolekcjonista, kierownik duchowy i teolog, który zaginął w Alpach w 2017 roku – był przekonany, że najlepszym czasem na spotkanie zarówno z drugim człowiekiem, jak i z Chrystusem jest każdy dzień naszego życia.

Ryszard Paluch przybliża nas do przesłania ks. Grzywocza – swego wieloletniego nauczyciela, ojca, księdza od gór i przyjaźni – zapraszając jednocześnie do refleksji nad złożonością codzienności. Pokazuje, że także święci byli w niej mocno osadzeni – oni „tu i teraz” kochali, doświadczali zarówno kruchości, jak i spełnienia oraz chwil szczęścia.

Poznając duchowość opolskiego kapłana, możemy odkryć, że Bóg mówi do nas na wiele sposobów, wykorzystując rozmaite miejsca, czasy i środki, aby „dotknąć” nas i po prostu być blisko. Warto wsłuchać się w te podpowiedzi, by uczyć się… smakować życie.

 

Ryszard Paluch (ur. 1976) – mąż i tata, doktor teologii duchowości, katecheta, wychowawca, pedagog szkolny, redaktor. Jest koordynatorem strony i opiekunem projektu dokumentującego spuściznę zaginionego ks. Krzysztofa Grzywocza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 198

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Piotrkowi i Hani,

dzięki którym pomieszkuję w świecie bajek

Zamiast wstępu

My natomiast traktujemy całe życie jak święto, bo jesteśmy przekonani, że Bóg jest wszędzie bez wyjątku, czcimy Go, orząc, wielbimy, płynąc po morzu i całe nasze postępowanie kierujemy myślowo ku Niemu.

Św. Klemens Aleksandryjski[1]

Najczęściej piliśmy ją rano. Krzysztof mniejszą – coś à la espresso, zazwyczaj bez mleczka i cukru. Trzeba przyznać, że przeszło dwadzieścia lat temu dysponowaliśmy tylko przelewowymi ekspresami lub uchwytami, które nakładało się na kubki, ale kawa przygotowana w ten sposób nam smakowała. Przypominają się różne obrazki: kiedy siedzimy przy stole podczas pierwszych wyjazdów w Tatry, kawka „z tłoka” u Krzysztofa w Opolu, jego wezwanie z nadmorskiego Jantara, które niedawno przywołała nasza przyjaciółka: „Rysiu, pora na kawę!”. Kiedyś nawet mieliśmy „postanowienie”, że podczas spotkania w Gliwicach będziemy chodzić od jednej kawiarni do drugiej. Ostatecznie skończyło się na małej czarnej w okolicznościach oryginalnej przemysłowej infrastruktury przylegającej do dworca kolejowego w mieście nad Kłodnicą. Jednak nie chodzi tu tylko o smolisty napój, ale o spotkanie, które prowadziło do więzi. A sama kawa miała nadawać spotkaniu smak: „Duchowość chrześcijańska jest duchowością przyjaźni z Bogiem, z ludźmi i sobą samym. Cały złożony, wieloraki i skomplikowany gmach chrześcijaństwa powinien służyć temu celowi. Wszystkie traktaty teologiczne, prawo kanoniczne, moralność, wszelkie rytuały i przepisy liturgiczne – co dotknąć, a czego nie dotykać, jak pocałować i okadzić, jak i co zaśpiewać, dobrze zorganizowane kurie i inne urzędy, pracownicy z piórami w rękach, uczelnie, wydziały teologiczne, cała pedagogika – to wszystko jest po to, żeby zrodziła się piękna i trwała przyjaźń. To wszystko ma jej służyć. Bez tego doświadczenia chrześcijaństwo jest niezrozumiałe i pozbawione blasku”[2]. I tak, ekspres do kawy – jak mówią młodzi z „Kurnika” – stał się narzędziem spotkania[3].

Znajomość z Krzysztofem zmieniła nasze życie. Słuchanie i spotykanie go, uczęszczanie na wykłady, a później wspólne wędrówki – to były kamienie milowe na naszej drodze. Błogosławił małżeństwa, chrzcił nasze dzieci, dzwonił, odwiedzał, prosił o modlitwę, szczególnie kiedy miał jechać na rekolekcje do jakiegoś seminarium. Stopniowo i niepostrzeżenie wywierał wpływ na naszą codzienność, niczym pigment zabarwiał i ocieplał jej – czasem – szare stronice. Stale obecny w domu, w rozmowach, SMS-ach, mailach. My kopiowaliśmy jego teksty, słuchaliśmy konferencji i (jak tylko było to możliwe) jeździliśmy na rekolekcje lub dni skupienia przez niego prowadzone. Raz nas zabrakło – gdy na świat przyszła nasza córka Hania. Ale wtedy – po zakończeniu sesji o snach w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie – cała ekipa przyjechała do nas, do… szpitala położniczego. Dziś patrzę na zdjęcie-pamiątkę i adorujące spojrzenie wzruszonego Krzysztofa w zielonej sali gliwickiej porodówki. Paradoksalnie zaginięcie opolskiego kapłana 17 sierpnia 2017 r. w pobliżu szczytu Bortelhorn spowodowało jeszcze intensywniejszą jego obecność pod naszym dachem. I nie chodzi tu tylko o płótna prof. Marty Makarczuk na ścianach, stale rosnącą liczbę publikacji Grzywoczowych, stronę poświęconą jego pamięci wraz z pakietem niemal codziennie aktualizowanych mediów społecznościowych. Nie! Chodzi o codzienność, którą tkamy – jak mówił Krzysztof – nićmi różnych kolorów, odcieni i historii życia.

Teksty, które proponuję do lektury na kartach tej książki, to efekt oddziaływania Krzysztofa na moją-naszą-rodzinną codzienność. Dokonuje się ono niepostrzeżenie, niczym jeden listek drogocennego zioła herbaty, który wystarczy, aby nadać bogaty smak całej filiżance – obraz-osobiste doświadczenie, które lubił przywoływać Krzysztof[4]. Wracając jednak do napoju z ziaren kawowca, to wśród poniższych treści znalazły się formy zagęszczone jak podwójne espresso, ale są również lekkie, jak w przypadku cappuccino, a jeśli czasem nieco przegadałem, to przepraszam – cóż, może się dłużyć jak lungo.

Przywołane wypowiedzi – które powstawały na przestrzeni siedmiu lat – były już wcześniej publikowane w sieci. W obecnym wydaniu zostały poddane korekcie, w wielu miejscach przeredagowane, dodano przypisy. Każdy artykuł poszerzono o wybrane propozycje kilku źródeł w formie tekstu, obrazu i dźwięku. Poza wskazaniem pozycji bibliograficznych mają stanowić przede wszystkim inspirację i zachętę, aby według słów Krzysztofa samemu sięgnąć, zakosztować, zatrzymać się. Część źródeł „wybrał” Krzysztof, inne były inspirowane jego osobą.

I jeszcze jedno. Szczytową formę teologii baristycznej Krzysztof prezentuje podczas konferencji – Mistyka chrześcijańska. Wprowadzenie, którą wygłosił w ramach kursu „Mistyka”, zarejestrowanego wiosną 2017 r. na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego (Wydawnictwo Manhu). To ostatnie nagranie. Tak na marginesie – mówił wówczas w poetycki sposób o tym, jak szczególną chwilą może być dla małżonków wspólne picie kawy. Myślę, że na tej podstawie mógłby zostać ogłoszony patronem baristów. Później był jeszcze wyjazd do Jantara nad morze. Kilka dni w ramach Grupy Zakopiańskiej, rozważanie bolesnych tajemnic różańca, niezapomniana podróż statkiem po trawie w rezerwacie jeziora Drużno, konferencje i… rozmowy przy niedokończonej kawie.

dr Ryszard Paluch

17 VIII 2024 r.

we wspomnienie św. Jacka, w siódmą rocznicę zaginięcia ks. Krzysztofa Grzywocza

[1]Szkoła modlitwy Wschodnich Ojców Kościoła. Filokalia, tłum. i oprac. J. Naumowicz, Wydawnictwo Fronda, Warszawa 2023, s. 61.

[2] K. Grzywocz, W duchu i przyjaźni, „Zeszyty Formacji Duchowej” 2017, nr 77, s. 11.

[3] Dom Duszpasterstwa Młodych Diecezji Opolskiej „Kurnik” na Górze Świętej Anny. Samo określenie zostało „ukute” w związku z rozmową Ryszarda Palucha z opiekunem młodzieży – ks. Łukaszem Knieciem. Nagranie – w serii „Zdumienia” – dostępne na oficjalnym kanale YouTube @odGrzywocza [https://youtu.be/JSflzkIYDp0?si=bfXY T7w4ifhPFsZh, dostęp 13 stycznia 2025] [nagranie audio].

[4] K. Grzywocz, W duchu i przyjaźni, dz. cyt., s. 96–97.

I

SMAKOWANIE ŻYCIA

CZUŁOŚĆ

Lament na koniec wakacji, czyli rzecz o Bożej czułości według ks. Grzywocza

Arbuz

To był pierwszy raz, jak życie zabolało[5]. Otóż wujek Jurek miał tunel – wraz z bratem zajmował się hodowlą pomidorów i goździków. Na zmianę. Jedliśmy arbuza, który wówczas był towarem limitowanym, i pozyskane pestki postanowiliśmy przemycić między gałązki czerwonej uprawy pod folią. O dziwo, udało się – z małego „ziarenka” wyrosła okazała roślina, a po jakimś czasie pojawił się upragniony owoc. Wówczas całe nasze dziecięce życie koncentrowało się wokół niego. Pilnie doglądaliśmy naszego egzotycznego skarbu, pielęgnowaliśmy go i regularnie nawiedzaliśmy, był on „przedmiotem” naszych rozmów i celem, którego sami do końca nie potrafiliśmy zdefiniować. I wreszcie nadszedł ten upragniony dzień – przyszła pora na potwora, czyli postanowiliśmy zerwać owoc. Wyobraźcie sobie, jaki wówczas był nasz ból, kiedy okazało się, że… jest niedojrzały. Oj, jak ja płakałem…

Wołowe z rosołu

Kiedy kończył się rok szkolny, mama pakowała nas i jechaliśmy na całe wakacje na wieś, do babci w Gorzkowie. Już sama podróż była czymś niezwykłym – to, co teraz robimy w jedną godzinę, wówczas zajmowało nam cały dzień. Rodzice byli fachowymi planistami – wszak dwa miesiące trzeba było zapakować do kilku walizek i uwzględnić siłę małych rączek. Najpierw pociąg, później „ogórek”, gdzie kierowcy po skończonej trasie rzucało się (niczym w kasynie) monety. Lata mijają – przepłynęły już cztery dekady. W to samo miejsce zaglądam ze dwa razy w roku. Babci Stasi i dziadka Władka już nie ma – odwiedzamy ich na cmentarzu, a ja zachodzę w głowę, kiedy kraina mojego dzieciństwa zrobiła mi psikusa i niepostrzeżenie zmieniła swój wygląd. Cóż, chyba starzejmy się razem, równolegle. Zielona równina z trawą, która nas niemiłosiernie cięła (dziś wiem, że to chwastnica jednostronna), już dawno zarosła i obecnie nie da się przejść na drugą stronę potoku do ciotki Baśki, bo niegdyś mały strumyk dziś – na skutek tzw. zrzutów z wodociągów – stał się wielkim kanionem, a ziemia zaczęła się niebezpiecznie osuwać. Wspominam ognisko, które paliliśmy na Łysej Górze, czuję smak ziemniaków zakopywanych w popiele i przykrywanych garnkiem. Po ognisku, żeby się upewnić, czy zgasło… „profilaktycznie” sikaliśmy na nie. Pamiętam rosół na wołowym (którego nie sposób było przegryźć) od drugiej babci, Marii z Sieprawia. Czuję zapach masła, które pierwsza Bunia ręcznie wyrabiała w maselnicy, udziela mi się czas świętowania związanego ze świniobiciem, smakuję krystaliczną i pyszną zimną wodę ze studni, słucham opowieści o dwunastu apostołach i robię wielkie oczy, kiedy zastanawiam się, „skąd ona to wszystko wie”. Do dziś swędzi mnie po ukąszeniach os, których dzikim gniazdom wypowiadaliśmy bezwzględną wojnę, i mam ochotę iść do bazy w „krzokach”, ale już nie da się tam wejść, bo przecież tak bujnie się rozwinęły, budując zielony mur. W sercu zapisała się i ostatnia klisza, kiedy siedzieliśmy – właściwie to wygłupialiśmy się – z uśmiechniętym dziadkiem i jakoś tak „się stało”, że z bratem rozbiliśmy jajko na jego głowie.

Osierocone dziecko

Słucham konferencji ks. Krzysztofa do młodych, którzy zgromadzili się w Jemielnicy (2016 r.). Język prosty z dużą ilością – jak miał w zwyczaju – powtórzeń, okraszonych nieprzeciętną dozą humoru. Opolski kapłan mówił wówczas o Bożym dziecięctwie, przekonywał, że dojrzały człowiek to ten, kto integruje, troszczy się w sobie o dwa komponenty: przestrzeń dziecka i dorosłego, które integralnie i do końca życia, niezależnie od pierwszych cyfr PESEL-u, powinny definiować dojrzałego człowieka. Co tu dużo pisać: kończą się wakacje, tymczasem mnie ogarnia jakiś smutek przemieszany z lękiem. Szukam winnego – trzeba tak było, Panie Jezu, dodawać „nieco” do przykazania o wypoczywaniu (por. Mk 6,31)?! Znowu trzeba będzie wrócić na stare tory, wejść w wytarte role i ponownie sprostać nudnym obowiązkom. Rano wstać, kiedy jeszcze ciemno; iść po bułki z pieca (choć miałem się nawrócić na wyłącznie ciemne pieczywo); czuwać, czyli podrzemać na modlitwie; zabrać termos z kawą, który kolejny raz nie będzie trzymał temperatury; odgarnąć z samochodu zalegający śnieg, a później ogarnąć całość i siebie (to najtrudniejsze) na godzinę ósmą. No i znowu zaniedbam dziecko, które wyrwało się do głosu w czasie wakacji. Przyjdzie mi je kolejny raz osierocić. I tylko pozostanie wspominać, jak się cieszyło! Miło było na nie patrzeć, czasem wydawało się, że „wchłonie” wszystkie obrazy, wędrówki, spotkania, leśne jagody, wschody słońca, pływanie w potoku, bąble od komarów, spanie do południa, bieganie w samych majtkach, świeże pieczywo z białym serkiem i ze szczypiorkiem, czyli jednym słowem ten stan, w którym nie posiada się z radości. Oj, przyjdzie mnie teraz biednemu, miast nucić sobie pod nosem „Jak niemowlę u swej matki” (Ps 131,2), szukać w ciemnościach nowej melodii, na nokturnową interpretację, do słów Andrzeja Sikorowskiego: „ale to już było i nie wróci więcej”.

Kalendarze

Dziadkowie mieszkali w starej chałupie, która spaliła się na Boże Ciało w 1986 r., ich całe życie skupione było w jednej izbie z kaflowym piecem (trochę jak w Przygodach kota Filemona), z której wychodziło się „na pole”. Dodam na marginesie, że śmiano się później ze mnie, bo kiedy koledzy usilnie spotykali się „na podwórku”, ja wybiegałem „na pole”. Tak mi zostało. Stasia i Władziu nie mieli komórek i elektronicznych kalendarzy, ale zawsze byli w domu i zawsze mieli czas. Ich potomek, a mój Tato, zwykł nawet mawiać: „Dawni to było jakoś inacy. Jakoś tak raźni”. Swoją myśl uzasadniał mniej więcej tak: „Ludzie jakoś tak części ze sobą rozmawiali, spotykali się, nie mieli tych kalendarzy w komórce, ino każdy przychodził do siebie jak ino mógł”. Cóż, trzecie pokolenie na analogowy kalendarz już się nie nawróci – i na brak czasu stale marudzi – ale moi dziadkowie, chociaż nie znali teologii spo-TKANIA ks. Grzywocza, to ją praktykowali. Sami mając niewiele, bez pretensji przeszli przez życie, ciesząc się horyzontem zakreślonym z okna drewnianego domku i kiwając z szacunkiem głową, kiedy słuchali opowieści z dalekiego świata, jakie snuł wujek Staszek wracający z kontraktu w Algierii. Przywołuję uśmiech moich dziadków, widzę, jak elegancko pozują do każdego zdjęcia, żyją prosto, ubogo się ubierają (przechowując jednocześnie ekstra ubranie w szafie na niedzielę do kościoła), skromnie jedzą, bezszelestnie odchodzą do Pana Boga i myślę sobie, że mają naśladowców, którzy „nie muszą jechać daleko, aby odnaleźć swoją tożsamość. Mogą godzinami spacerować i z pasją opowiadać o swoim małym ogrodzie. Są szczęśliwi, ponieważ Bóg w swoim niepojętym miłosierdziu uzdolnił ich do kochania. Szukają teraz najprostszych gestów i znaków, aby przekazać ten skarb w nienaruszonej postaci. Wykonują nieraz proste zawody, a ludzie w spotkaniu z nimi przeczuwają tajemniczy blask, którego wewnętrzny urok zachęca ich do pozostania przy nich”[6].

Chwała Pana

Pewnie nieświadomie nasze otwarte ze zdziwienia buzie, umorusane twarze, brudne nogi, poszarpane koszulki chwaliły Pana Boga cały dzień, ale jednocześnie były szkołą najbardziej pierwotnej postawy stworzenia, w której dzieci są prawdziwymi ekspertami. „Chrześcijaństwo jest duchowością, w której chwalimy Boga” – mówił do kapłanów w Konstancinie-Jeziornej w 2015 roku ks. Grzywocz. I dodawał: „To jest najbardziej pierwotna postawa bytu: zadziwienie i pochwała. […] Pierwszym aktem człowieka nie jest prośba czy przebaczenie, ale uwielbienie Boga. Człowiek narodził się po to, żeby Go chwalić”[7]. Tak Go chwaliliśmy, że ze zmęczenia i bez mycia zębów zasypialiśmy w głównej, intensywnie niebieskiej (jak na ikonie Rublowa) izbie u dziadków. A ja z biegiem czasu, z biegiem lat coraz bardziej zdradzałem tę postawę zadziwienia: wschody słońca zamieniałem na wyższe kondygnacje wynajmowanych apartamentów, chodzenie boso na podgrzewane podłogi w hotelach z promocji na Bookingu, a niezliczone kolory z kolekcji chustek na głowę mojej babci „sprzedałem” za prestiżowe wnętrza klimatyzowanych pomieszczeń.

Pocałunek

Ale przyjdzie taka pora, że się nawrócę. Bóg – jak zawsze – będzie mnie wyglądał, a ja zatęsknię za Jego czułością, kiedy hotelowe spa i śniadanie w cenie wreszcie mi zbrzydną. Dobry Ojciec będzie czekał z wyrozumiałością, kiedy moje lata będą dobiegać końca, kiedy na jesieni nie będę umiał zasnąć, a On na dobranoc ucałuje mnie na czole swoim zachodem słońca: „Prawdziwe doświadczenie chwały Pańskiej jest doświadczeniem czułego Boga, który codziennie rano całuje moje usta, jak ojciec, który całuje swoje dziecko, żeby się obudziło, jak matka, która przychodzi do swojej córki i całuje jej twarz, aby się obudziła. Budzimy się ucałowani przez Boga. On codziennie całuje moje usta, aby one mogły głosić Jego chwałę”[8].

SŁOWO

Grzywocz K., Bądź pochwalony, Panie mój. O wracaniu do istoty rzeczy [rekolekcje wygłoszone w Centrum Animacji Misyjnej, Konstancin-Jeziorna 8–12 listopada 2015 r., https://kskrzysztofgrzywocz.pl/pl/publikacje/audio/item/12-badz-pochwalony-panie-moj-o-wracaniu-do-istoty-rzeczy, dostęp 13 stycznia 2025] [nagranie audio].

Grzywocz K., Boże dziecięctwo [konferencja wygłoszona podczas Wielkanocnego Spotkania Młodzieży w Jemielnicy, 30 IV 2016 r., https://kskrzysztofgrzywocz.pl/pl/publikacje/audio/item/223-boze-dzieciectwo, dostęp 13 stycznia 2025] [nagranie audio].

Grzywocz K., W mroku depresji, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2012.

OBRAZ

Malczewski J., Pastuszka na łące, 1891, Muzeum Narodowe w Warszawie [zob. https://cyfrowe.mnw.art.pl/pl/zbiory/444667, dostęp 13 stycznia 2025].

DŹWIĘK

Rodowicz M., To już było [album Niebieska Maryla, 2000].

[5] Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie DEON.PL – Lament na koniec wakacji, czyli rzecz o Bożej czułości według ks. Grzywocza [https://deon.pl/wiara/lament-na-koniec-wakacji-czyli-rzecz-o-bozej-czulosci-wedlug-ks-grzywocza,2906111, dostęp 13 stycznia 2025].

[6] K. Grzywocz, W mroku depresji, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2012, s. 124.

[7] Tenże, Bądź pochwalony, Panie mój. O wracaniu do istoty rzeczy [rekolekcje wygłoszone w Centrum Animacji Misyjnej, Konstancin-Jeziorna 8–12 listopada 2015 r., https://kskrzysztofgrzywocz.pl/pl/publikacje/audio/item/12-badz-pochwalony-panie-moj-o-wracaniu-do-istoty-rzeczy, dostęp 13 stycznia 2025] [nagranie audio].

[8] Tamże.

BLISKOŚĆ

Czy zostaniesz moim sąsiadem?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Zamiast wstępu
I. SMAKOWANIE ŻYCIA
CZUŁOŚĆ
Lament na koniec wakacji, czyli rzecz o Bożej czułości według ks. Grzywocza
BLISKOŚĆ
Czy zostaniesz moim sąsiadem?
MISTYKA
Wszyscy jesteśmy mistykami
PERFEKCYJNOŚĆ
Księdza Grzywocza szukanie doskonałości
CZAS
W cieniu jarzębiny
WZNOSIĆ SIĘ
Księdza Krzysztofa szkoła latania
WYCHOWANIE
Życie jest średnie
SPOJRZENIE
Patrzę na Boga, a On patrzy na mnie, czyli czym jest kontemplacja
ODDANIE
Między stratą, oddaniem i ofiarą
WYZNAWAĆ
Więcej niż reset sumienia. Jeszcze o spowiedzi dzieci
WSTYD
Zawstydzone piękno
„CUDOWANIE”
W obronie kotów
II. ŚWIĘCI OD PORAŻKI
Porażki Brata Karola
Łzy Edyty Stein

© Wydawnictwo WAM, 2025

Opieka redakcyjna: Joanna Pakuza

Redakcja: Katarzyna Onderka

Korekta: Katarzyna Solecka

Projekt okładki: Marcin Jakubionek

Cytaty z Pisma Świętego wg Biblii Tysiąclecia, wyd. V,

Pallottinum, Poznań 2002.

ISBN 978-83-277-4461-6

WYDAWNICTWO WAM

ul. Kopernika 26 • 31-501 Kraków

tel. 12 62 93 200

e-mail: [email protected]

DZIAŁ HANDLOWY

tel. 12 62 93 254-255

e-mail: [email protected]

KSIĘGARNIA WYSYŁKOWA

tel. 12 62 93 260

www.wydawnictwowam.pl

Opracowanie ebooka: Katarzyna Rek