Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Lata trzydzieste XX wieku. Nasz świat staje się powoli coraz mniej przewidywalny.
Adolf Hitler najpierw powoli dąży do przejęcia władzy w Niemczech, a gdy to mu się udaje umacnia się na tyle by stanowić zagrożenie dla pokoju w Europie. Gdzieś obok tej agresywnej polityki stoją Polacy.
Jaki był stosunek władz RP do kolejnych posunięć Hitlera?
Kto spośród najważniejszych hitlerowskich dygnitarzy Polskę odwiedził i co o tym pisała prasa?
Po co w styczniu 1939 roku do Warszawy przyjechał najważniejszy dyplomata Hitlera?
Czy Niemcy naprawdę oferowali Polsce pakt?
Dlaczego kilka miesięcy przed wojną oczy całego świata skierowane były na Polskę?
O kulisach wielkiej polityki, która rozbudzała wyobraźnię opinii publicznej opowie Wam ta książka.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 298
Wstęp
Nieczęsto się zdarza, by cała uwaga światowej opinii publicznej skupiła się na Polsce. Tak właśnie było niemal od początku 1939 roku. To rzadkie zjawisko w najnowszej historii, aby nasz kraj znalazł się w centrum zainteresowania. Właśnie o tym jest w znacznej mierze ta książka. Owszem, znajdują się w niej tematy popularne w publicystyce, ale Ku wojnie prezentuje też wydarzenia wcześniej nieznane i nieopisane, a wiele z nich zaczęło odchodzić już w zapomnienie.
Nie będę Cię, Drogi Czytelniku, zamęczał długim wstępem. Pozwól jednak, że przez chwilę wprowadzę Cię w treść tego, co Cię czeka, gdy zaczniesz już lekturę tej bardzo ważnej dla mnie książki.
Zakładam, że kupując Ku wojnie, możesz interesować się tym, co działo się tuż przed wybuchem wojny. Być może intryguje Cię możliwość sojuszu polsko-niemieckiego w 1939 roku. Ale czy Niemcy naprawdę tego chcieli? Jak doszło do wojny, która zdruzgotała kontynent? Jakie były kulisy najważniejszych rozmów politycznych, które decydowały o przyszłości Polski i Europy? Czy istniały alternatywne scenariusze? Co doprowadziło do konfliktowej sytuacji międzynarodowej, której eskalacja nastąpiła we wrześniu 1939 roku? Co w ogóle czuli Polacy w pierwszych dniach wojny? A jak żyłoby się w Polsce, gdyby wojna nie wybuchła? Na te i wiele innych pytań stara się odpowiedzieć ta książka.
Z częścią tytułów można się zapoznać na kanale „Oblicza XX Wieku” na YouTube. Nie znaczy to jednak, że są one w tej książce przedstawione tak samo. Bynajmniej, każdy z nich został rozszerzony o dodatkowe wątki. Treści te znacznie wychodzą poza ramy tego, co prezentują filmy. Książka zawiera też tematy zupełnie nowe, których na kanale nie poruszałem.
Układ publikacji jest chronologiczny. Zaczyna się od ciekawych i niebanalnych epizodów z historii NSDAP. Tekst o „Człowieku, który stworzył Adolfa Hitlera” porusza historię zapomnianej osoby, która była mentorem Führera, gdy jeszcze nawet nie marzył o zdobyciu władzy. Z kolei „Tajemnica zbrodni w Potępie” odnosi się do tragicznych wydarzeń z 1932 roku, których skutki powinny rozbudzić niepokój w umysłach Niemców, do czego NSDAP będzie zdolna po przejęciu władzy. Materiał ten został opublikowany na kanale „Oblicza XX Wieku” w marcu 2020 roku, ale tekst w niniejszej książce został dodatkowo uzupełniony m.in. o wypowiedzi rodziny Konrada Piecucha – głównego bohatera opisywanych wydarzeń.
Jak już wspomniałem, publikacja porusza też wątki mało znane. Przykładem jest materiał „Wizyta Josepha Goebbelsa w Warszawie”. Nikt do tej pory nie zrobił szerokiej analizy tej wizyty, która była przecież przełomowa w kontaktach Polski z Trzecią Rzeszą krótko po przejęciu władzy przez Hitlera. Podobnie jest z wizytą ministra spraw zagranicznych faszystowskich Włoch Galeazza Ciano, który w Warszawie zjawił się wraz z córką Benito Mussoliniego.
Ku wojnie skupia się głównie na tym, jak Polska i Europa powoli zbliżały się do największego konfliktu w dziejach. Nie można było w tej historii pominąć pierwszych bezkrwawych podbojów Führera. Te zostały opisane w rozdziałach „Anschluss Austrii” oraz w podzielonym na trzy części cyklu „Upadek Czechosłowacji”. Podczas opisywania tych wydarzeń zwracałem też uwagę, jak reagowano w Polsce.
Przyjrzymy się też kwestiom z 1939 roku, które czasami taktowano w historii międzywojennej Europy po macoszemu. W książce opisane są kulisy wizyty najważniejszego dyplomaty Hitlera Joachima von Ribbentropa w Polsce w styczniu 1939 roku. Zdjęcie z tej wizyty widnieje na okładce książki. Podróż ta przeszła do historii, od niej kontakty polsko-niemieckie zaczęły się zmieniać. Na podstawie wspomnień, stenogramów rozmów, notatek i doniesień z prasy możliwe jest jej odtworzenie niemal co do godziny. Rezultat podróży hitlerowskiego ministra do Warszawy będzie miał dalekosiężne konsekwencje nie tylko dla Polski. Europejska opinia publiczna za wszelką cenę próbowała dociec, po co tak naprawdę Ribbentrop zjawił się w Warszawie.
W niniejszej publikacji znajdują się też tematy zapomniane, którymi żyła cała Polska. Dlatego zamieszczony został rozdział poświęcony Jadwidze Wajsównie – polskiej olimpijce, która na igrzyskach w Berlinie rywalizowała z niemieckimi dyskobolkami.
Na krótko przed wybuchem wojny doszło do najgłośniejszego samobójstwa w przedwojennej Rzeczypospolitej. Rozdział „Tajemnica śmierci Walerego Sławka” opowiada właśnie o tym. W tekście tym udało się zebrać wszystkie poszlaki, dowody oraz wypowiedzi świadków i ekspertów na temat tej zagadkowej śmierci, która także może się wiązać z wybuchem II wojny światowej.
Wśród intrygujących tematów, które budzą kontrowersje, znajduje się rozdział „Tajne kontakty Piłsudskiego z Hitlerem”, w którym, opierając się na dokumentach oraz wspomnieniach, można ustalić ciekawe fakty dotyczące gry, jaką z nazistami prowadził Piłsudski, zanim Hitler przejął władzę w Niemczech.
Książka porusza też zagadnienia dotyczące historii alternatywnej, dlatego znajdują się w niej koncepcje Władysława Studnickiego, który był jedynym Polakiem otwarcie nawołującym do sojuszu Polski z Trzecią Rzeszą. W rozdziale „Jak Polska chciała zaatakować Trzecią Rzeszę” poruszone są wątki dwukrotnej możliwości unicestwienia Hitlera, zanim rozpętał piekło w Europie.
Ku wojnie, choć odnosi się głównie do zagadnień przedwojennych, zawiera też dwa tematy, które niejako odbiegają od tytułu. Pierwszy to „Ten krótki stan euforii – 3 września 1939”, przedstawiający ostatnie chwile radości w upadającej II Rzeczypospolitej. Drugi, ostatni rozdział w książce, jest z pogranicza historical fiction, to: „Jaka byłaby Polska, gdyby nie II wojna światowa”. Tekst ten jest wprawdzie fikcją, ale opartą na prawdziwych danych, statystykach oraz wypowiedziach ekspertów. Czy możliwe jest choćby w niewielkim stopniu ustalenie, jacy bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie wybuch wojny?
Jeżeli publikacja ta pobudzi Cię, Czytelniku, do refleksji, przybliży wielką politykę i pomoże zrozumieć, jak doszło do wybuchu wojny, to spełni swoje zadanie. Oddaję do Twoich rąk moją debiutancką książkę, która, mam nadzieję, pozwoli Ci choć na chwilę poczuć klimat epoki, której wydarzenia, mimo upływu lat, nadal odczuwamy.
Bartosz Borkowski
Człowiek, który stworzył Adolfa Hitlera
Kim był zapomniany mentor Hitlera z okresu pierwszych lat jego kariery?
Nazistowski poeta, mentor i nauczyciel Adolfa Hitlera, którego wprowadził w świat monachijskich elit. Bez tego człowieka nie byłoby ani Führera, ani narodowego socjalizmu. Autor pierwszego hymnu NSDAP oraz sloganu „Deutschland erwache” („Niemcy, zbudźcie się”), który widniał na hitlerowskich sztandarach. To Dietrich Eckart – zapomniany mentor Führera. To on wprowadził przyszłego dyktatora na salony monachijskie, które miały przemożny wpływ na politykę.
Na początku XX wieku nic nie wskazywało na to, by mający już 50 lat Eckart mógł zapisać się w historii. Niedoszły lekarz, poeta i dramaturg, którego sztuki nie zdobywały jednak popularności w Niemczech, w 1918 roku zaczął wydawanie antysemickiego i rasistowskiego pisma „Auf gut Deutsch”. Wraz z nim wydawcą był Alfred Rosenberg, który w przyszłości będzie jednym z najważniejszych hitlerowskich dygnitarzy. Poza działalnością wydawniczą Eckart udzielał się także w rasistowskim towarzystwie „Thule”. Ludzie tacy jak Eckart dawali się wówczas porwać na wskroś religijnej fantazji, której podstawą było oczekiwanie na zbawcę narodu niemieckiego upokorzonego traktatem wersalskim. W jednym ze swoich poematów przyszły mentor Hitlera pisał:
Bohater ten, co przyjść ma do nas, czeka, milcząc;Lecz brzęknie choćby miecz za pasem jego.A już, zlęknione, prycha, wyje zgrają wilcząPlemię huńskie, pomiot świata piekielnego.On bez słów czeka, jedno wciąż myślący:O stukrotnie wyrządzonej nam podłości –Zda się, że to wschód już, blask ten jaśniejący…Cierpliwości jeszcze! Cierpliwości!1
Dietrich Eckart rzeczywiście wierzył, że nadejdzie zbawca, który wyzwoli naród niemiecki. W swoich mowach precyzował nawet, kim miałby ten człowiek być i jakimi cechami się wyróżniać:
[…] to facet, który potrafi znieść terkot karabinu maszynowego. Hołota musi robić w portki ze strachu. To nie oficer jest mi potrzebny, przed nim lud nie odczuwa respektu. Najlepszy byłby robotnik, który ma gębę na właściwym miejscu. […] Nie musi być mądry, polityka to najgłupsza rzecz pod słońcem. […] Musi to być kawaler! Wtedy pozyskamy kobiety2.
Latem 1919 roku Dietrich Eckart wygłosił swoje pierwsze przemówienie na spotkaniu Niemieckiej Partii Robotniczej (DAP) – ugrupowaniu, z którego wyrośnie w przyszłości partia nazistowska. W swoim środowisku cieszył się dużym poważaniem. Istotne były jego wpływy i powiązania z zamożnymi osobistościami monachijskiego towarzystwa. Gdy jego kariera polityczna się rozwijała, młody Adolf Hitler stawiał dopiero w polityce pierwsze kroki. Był wrzesień 1919 roku, gdy oficerowie Reichswehry wyznaczyli go do obserwacji jednego ze skrajnych ugrupowań, czyli wspomnianej DAP.
Dietrich Eckart
Na pierwszym mityngu partyjnym 12 września 1919 roku, na którym pojawił się Hitler, nie wydarzyłoby się nic szczególnego, gdyby nie pewien incydent. Niedoświadczony, ale nadpobudliwy Hitler zaatakował gwałtownie profesora Baumanna, który mówił o bawarskim separatyzmie. Hitler bronił całości Rzeszy i był tak wściekły oraz przekonujący w swoich słownych atakach, że od razu zwrócił uwagę założyciela partii Antona Drexlera: „Mój Boże! Ten ma gadane. Moglibyśmy go wykorzystać”3 – miał powiedzieć Drexler, i zaraz po tym zaprosić Hitlera na kolejne spotkanie. Nie minęło kilka miesięcy, a Hitler, tak jak pisał jego biograf Ian Kershaw: „miał swoje miejsce na politycznej mapie Monachium, ale nadal pozostawał prowincjonalną sławą”.
Symbol ugrupowania DAP
By stać się poważnym graczem na scenie politycznej, Hitler potrzebował protektorów, którzy pomogliby mu się przebić. Jednym z nich był właśnie Dietrich Eckart, który miał wpływy wśród monachijskiej elity. Eckart zabierał więc Hitlera na spotkania i przyjęcia, na których jego protegowany mógłby zaistnieć w towarzystwie. Ale podczas przyjęć Hitler bulwersował uczestników swoim zachowaniem świadczącym o braku elementarnego wychowania: żarłocznie zjadał wszystko, co znajdowało się na stole, pluł i mówił z pełnymi ustami.
Legitymacja partyjna Adolfa Hitlera – członka DAP
Zdegustowany Eckart zaczął więc uczyć przyszłego Führera dobrych manier, a także postarał się o nowy garnitur dla niego.
Historyk uniwersytetu w Leicester, Michael Lynch, twierdził: „To ciekawa relacja. Jak uczeń i nauczyciel, ojciec i syn. Łączyło ich braterskie uczucie”4.
Anton Drexler
Dietrich Eckart był starszy od Hitlera o dwadzieścia lat i w pierwszych latach działalności Hitlera był dla niego prawdziwym mentorem. Autor wielu prac na temat historii narodowego socjalizmu oraz Führera – Joachim Fest – również poświęcił Eckartowi dłuższy ustęp:
Jako człowiek bardziej oczytany, lepiej znający ludzi, mający wielką wiedzę i równie wielkie uprzedzenia, Eckart wywarł duży wpływ na prowincjonalnego i nieporadnego Hitlera i był, dzięki swojemu nieskomplikowanemu sposobowi bycia, pierwszym wykształconym człowiekiem, którego towarzystwo Hitler tolerował i w którego obecności nie ujawniały się jego głęboko zakorzenione kompleksy. Eckart wypożyczał i polecał mu książki, uczył go dobrych manier, korygował sposób wysławiania się i otwierał przed nim wiele drzwi5.
Eckart nie tylko wpływał na Hitlera intelektualnie, ale też umacniał jego zajadły antysemityzm. W swoich tezach potrafił być wyjątkowo brutalny, twierdził np., że gdyby tylko mógł, to „najchętniej załadowałby pociąg wszystkimi Żydami i wjechał nim prosto do Morza Czerwonego”6. Wkrótce zaczął też zapoznawać Hitlera ze swoimi bogatymi przyjaciółmi, przemysłowcami, którzy mogliby pomóc finansowo partii. Dzięki temu wsparciu i osobistemu zaangażowaniu Eckarta partia wykupiła organ prasowy „Völkischer Beobachter”. Mentor przyszłego dyktatora poręczył własnym majątkiem, by zdobyć na ten cel kwotę 60 tysięcy marek. Po tym wielkim dla nazistów sukcesie Hitler zwrócił się do Eckarta z podziękowaniem:
Gdyby nie Pański cenny udział w przedsięwzięciu, prawdopodobnie nie udałoby się tak załatwić naszej sprawy. Ba, myślę, że na wiele miesięcy utracilibyśmy widoki na zdobycie własnej gazety. Obecnie sam, duszą i ciałem, jestem tak mocno związany z ruchem, że nie wyobraża Pan sobie, jakim szczęściem napełnia mnie osiągnięcie tego wytęsknionego celu7.
„Völkischer Beobachter” wkrótce stanie się czołowym pismem nazistów i pozostanie nim aż do końca istnienia Trzeciej Rzeszy. Prasa zapewniła dobrą reklamę, a organizacja zaczęła się dynamicznie rozwijać. Wówczas relacje Hitlera z Eckartem były bardzo zażyłe, a przyszły Führer chlubił się właśnie tym, że to on zwrócił na niego uwagę. To teksty Eckarta, w których łączył on bolszewizm ze spiskiem „światowego żydostwa”, wywarły tak obsesyjny wpływ na antysemicką i antykomunistyczną politykę Hitlera w przyszłości. Od 1920 roku partia zmieniła nazwę z DAP na NSDAP. Rok później bawarski establishment mógł nadal pogardzać Hitlerem, ale na pewno nie mógł go ignorować. Na najważniejszych wiecach partii zawsze w pobliżu Führera siedział Eckart, ale jego pozycja powoli zaczynała słabnąć.
„Völkischer Beobachter” – najważniejszy organ prasowy NSDAP
W tym czasie Hitlerowi zaczyna wyrastać konkurencja. Nowym charyzmatycznym politykiem wśród nacjonalistycznych ugrupowań stał się Otto Dickel. Jego poglądy były zbliżone do poglądów nazistów, choć reprezentował organizacje volkistowskie. Wówczas pojawiła się koncepcja zjednoczenia wszystkich niemieckich nacjonalistycznych ugrupowań w luźną konfederację. Ale przeciwko temu wystąpił Hitler, dostrzegając zagrożenie dla swojej pozycji bezwzględnego wodza partii. Wkrótce doszło do spotkania obu liderów. Dickel przez trzy godziny przekonywał Hitlera do porozumienia, ale on co chwilę wybuchał gniewem. Wówczas przeciwko niemu obrócił się dawny mentor – Dietrich Eckart. Uznał zachowanie swojego podopiecznego za nieodpowiednie. Hitler w ataku wściekłości zagroził więc, że wystąpi z partii, a na to działacze NSDAP nie mogli sobie pozwolić. Osobą, która miała pogodzić kierownictwo partii z Führerem, był oczywiście Eckart. Hitler dał się przekonać, by pozostać w partii, ale tylko pod warunkiem powierzenia mu stanowiska przewodniczącego o dyktatorskiej władzy. Kierownictwo skapitulowało i w lipcu 1921 roku Hitler wrócił do NSDAP jako jej faktyczny wódz, a za porozumieniem oczywiście stał Eckart.
Hitler w otoczeniu członków NSDAP, 1929 rok
Apel SA w sali ceremonialnej wiedeńskiego zamku. Na proporcach partyjnych widoczne jest hasło autorstwa Dietricha Eckarta: „Deutschland erwache”. Rok 1941
W tym czasie działalność partii to głównie starcia uliczne z przeciwnikami politycznymi oraz konflikty z policją. Hitler otwarcie szydził z władz Bawarii, a także Niemiec. Na przykład podczas wizyty Prezydenta Republiki Friedricha Eberta w Monachium bojówki nazistowskie zorganizowały demonstrację, podczas której głowa państwa była opluwana i obrażana. Stojący u boku Hitlera Eckart mawiał, że teraz przyszłość Niemiec leży w nazistowskich oddziałach szturmowych. Ułożył on nawet hasło, które w późniejszych latach stanie się jednym z najważniejszych w Trzeciej Rzeszy: „Deutschland erwache” – „Niemcy, zbudźcie się”. Były to ostatnie słowa wiersza Burza, który opublikował w 1919 roku.
Adolf Hitler przemawia w piwiarni do starej gwardii
Z czasem nietrudno było zauważyć, że gdy popularność Hitlera rosła, to Eckarta malała, jego rola w NSDAP stawała się coraz bardziej marginalna, topił więc smutki w alkoholu, co w jego przypadku nie było jednak nowością. Na tę okoliczność Hitler porównał się do Chrystusa wyrzucającego kupców ze świątyni. Podobnie bowiem miał pozbywać się nieprzychylnych mu osób w NSDAP. To porównanie Eckart miał skomentować podczas jednej z rozmów, mówiąc: „Megalomania [Hitlera] plasuje się pomiędzy kompleksem Mesjasza a Nerona”8. W tym okresie rzeczywiście próżność Hitlera znacząco wzrosła, szczególnie po marszu czarnych koszul na Rzym w październiku 1922 roku. Przejęcie władzy we Włoszech siłą przez faszystów Benita Mussoliniego ewidentnie wywarło na Hitlerze wrażenie.
W listopadzie 1922 roku Hitler zaszokował kierownictwo NSDAP raz jeszcze, mówiąc, że posłuszeństwo wobec przywódcy ma rangę pierwszej powinności. Mniej więcej wtedy relacje Eckarta z Hitlerem zaczęły się psuć. Przyczyna była dosyć prosta. W okolicach marca 1923 roku Eckart z obawy przed aresztowaniem musiał się ukrywać w Berchtesgaden. Minęło pół roku, zanim wrócił do Monachium. Przez ten czas stracił na znaczeniu, w partii nie odgrywał już tak ważnej roli jak kiedyś. Krótko po tym Hitler, wyraźnie zainspirowany włoskimi faszystami, zorganizował nieudany zamach stanu, który przeszedł do historii jako pucz monachijski. Podczas puczu naziści, by dodać sobie ducha bojowego, śpiewali pieśń szturmową – pierwszy hymn NSDAP, autorstwa naczelnego hitlerowskiego poety Dietricha Eckarta. On również brał udział w puczu i mimo że jego relacje z Hitlerem nie były już tak zażyłe jak kiedyś, wciąż widział w nim wodza ruchu nazistowskiego. Bez wahania wziął udział w zorganizowanej akcji. Został aresztowany podobnie jak Hitler i wielu uczestników puczu. Szybko go zwolniono ze względu na zły stan zdrowia. Eckart nie doczekał jednak czasów świetności nazizmu. Zmarł na zawał serca w grudniu 1923 roku. Hitlerowcy o śmierć swojego poety oskarżyli władze, wskazując na fatalne warunki aresztu, w którym miał się nabawić choroby. Na śmierć zareagował także Hitler, który na końcu swojej książki Mein Kampf ulokował swojego dawnego mentora w panteonie bohaterów narodowego socjalizmu, pisząc:
Tych szesnastu bohaterów9, którym poświęciłem pierwszy tom mojego dzieła, chciałbym na końcu [tomu] drugiego przedstawić zwolennikom i orędownikom naszej ideologii jako owych bohaterów, którzy z pełną świadomością złożyli ofiarę za nas wszystkich. Muszą być przywoływani wciąż na nowo wahającym się i słabym w celu wypełnienia przez nich obowiązku, obowiązku, któremu oni sami [bohaterowie] zadośćuczynili w najlepszej wierze i z całkowitą konsekwencją. I do nich chcę zaliczyć także tego człowieka, który jako jeden z najlepszych poświęcił swoje życie dla obudzenia swojego, naszego narodu za sprawą poezji i myśli, a w końcu przez czyn: [To] Dietrich Eckart10.
Niedługo po śmierci Eckarta ukazała się jego publikacja pod tytułem Bolszewizm – od Mojżesza do Lenina. Moja rozmowa z Hitlerem11. To jedno z najważniejszych dzieł ideologicznych narodowego socjalizmu. Wdzięczna klika nazistowska przypomni sobie o Eckarcie po przejęciu władzy. Jego zapomniane dramaty od tej pory będą wystawiane w teatrach Trzeciej Rzeszy. W tym okresie Hitler czasami wracał pamięcią do dawnego mentora. Swojej sekretarce zwierzał się, że przyjaźń ta była jednym z najpiękniejszych wspomnień z lat dwudziestych. Podczas II wojny światowej Hitler nadal o nim pamiętał, podczas jednej z narad nazwał go nawet „gwiazdą polarną wczesnego ruchu narodowosocjalistycznego”12. Na dłuższą metę nie przyjęła się jednak pieśń szturmowa autorstwa Eckarta. Po latach uznano ją za zbyt trudną do śpiewania, z czasem jej miejsce zajęła Horst-Wessel-Lied.
Amfiteatr (scena leśna Dietrich-Eckart-Freilichtbuhne). Próbne przedstawienie oratorium „Herkules” Georga Friedricha Händla. Fotografię wykonano podczas Igrzysk Olimpijskich w Berlinie
W hitlerowskiej Rzeszy nie brakowało też obiektów poświęconych Eckartowi. W 1937 roku w miejscowości Drossen zbudowano ku jego pamięci wieżę widokową nazywaną „wieżą Eckarta”. Został on również upamiętniony areną w pobliżu stadionu olimpijskiego w Berlinie. Jego imię nosiła także jedna ze szkół oraz liczne ulice, a nawet fundacja. Nie zabrakło też pomników – dziś popadających w ruinę i pomalowanych antynazistowskimi graffiti. Po II wojnie światowej Niemcy dopilnowali, by zlikwidować wszelkie pamiątki po nazizmie, ale w przypadku Eckarta pozostały nieliczne wyjątki, o których mało kto dziś pamięta. Jego grób, który nadal jest w Berchtesgaden, stanowi rzadkość w przypadku ludzi, którzy tworzyli narodowy socjalizm. Drugi obiekt to wspomniana wcześniej wieża widokowa jego imienia. Po wojnie miejscowość Drossen, w której ją postawiono, została przyłączona do Polski i zmieniła nazwę na Ośno Lubuskie. Najbardziej kuriozalne jest to, że obiekt ten w momencie pisania tego tekstu na oficjalnych mapach oraz w świadomości mieszkańców tego niewielkiego miasteczka nadal funkcjonuje jako „wieża Eckarta”.
Gazeta „Wochenspruch der NSDAP” w numerze z 6 września 1942 r. cytowała Eckarta: „Jeśli światło zderza się z ciemnością, nie ma porozumienia, jest tylko walka na śmierć i życie, dopóki jedna lub druga strona nie zostanie zniszczona”
Jaki byłby Adolf Hitler, gdyby nie Dietrich Eckart? Trudno to jednoznacznie ocenić, ale z całą pewnością Eckart bardzo przyczynił się do wzrostu popularności zarówno NSDAP, jak i Hitlera. Znacząco ułatwił mu też drogę na szczyty władzy w Niemczech, co zapoczątkowało jeden z najtragiczniejszych momentów w historii świata.
Wieża Eckarta w Ośnie Lubuskim, stan obecny
Tajemnica zbrodni w Potępie (1932)
Jak morderstwo na Śląsku pokazało prawdziwą twarz NSDAP przed dojściem Hitlera do władzy?
W 1932 roku w niewielkiej wsi Potępa doszło do mordu, który wstrząsnął opinią publiczną w Niemczech, a nawet w Europie. Choć wydawało się, że zbrodnia została odarta ze wszystkich tajemnic, to od niedawna znów zaczęła budzić wątpliwości historyków.
To była chłodna sierpniowa noc. 1932 rok, mała wieś Potępa w niemieckiej wówczas części Górnego Śląska, trzy kilometry od granicy z Polską. W tej liczącej około czterystu mieszkańców miejscowości mieszkał polski robotnik – Konrad Piecuch. Ten prosty człowiek nie zdawał sobie sprawy, że jego nazwisko wkrótce trafi na okładki czołowych czasopism w Niemczech. Mieszkał z matką Marią Piecuch oraz bratem Alfonsem. W nocy z 9 na 10 sierpnia do ich domu – drzwi nie były zamknięte na klucz – wtargnęło pięciu napastników. Oświetlili pomieszczenia latarkami elektrycznymi i weszli do izby, gdzie spali Konrad, Alfons oraz matka. Krzyczeli: „Ręce do góry! Wstawać parszywe, komunistyczne świnie!”.
Jeden z atakujących, niejaki Golombek, wskazał palcem na Konrada, pozostali zaczęli brutalnie bić go na oczach matki oraz brata. Atakowany starał się bronić, ale wtedy któryś z napastników wyciągnął broń i strzelił. Konrad Piecuch został zabity. Jego brata okładali pałkami oraz kijami do utraty przytomności, po czym szybko wyszli z domu. Chcieli napaść na kolejnych mieszkańców Potępy, jednak należący do grupy Reinhard Kottisch uważał, że na mordzie Piecucha akcja powinna się zakończyć. Cała piątka uciekła do podstawionej na skraju wsi ciężarówki, ale po drodze natknęła się na niemieckich celników. Ponieważ była już noc, większości napastników udało się uciec. Zostali aresztowani następnego dnia.
Ten mord odbił się szerokim echem nie tylko w Niemczech, ale również w Polsce i całej Europie. Opisy tej zbrodni pojawiły się we wszystkich najpoważniejszych opracowaniach historii NSDAP, każdy z biografów Hitlera również poruszał tę kwestię. Mord rozbudził emocje opinii publicznej w Niemczech, a proces morderców o mały włos nie rozpętał wojny domowej. Napastnicy – choć zostaną schwytani i skazani na karę śmierci – będą chcieli wymknąć się sprawiedliwości. Czy im się to uda? Kim tak naprawdę byli ci ludzie? Dlaczego Konrad Piecuch zginął? Czy rzeczywiście był komunistą, jak przez lata przedstawiali go historycy PRL? Co z całą sprawą mieli wspólnego Hitler oraz ówczesny kanclerz Niemiec Franz von Papen, dlaczego zbrodnia ta o mały włos nie zaważyła na karierze Führera?
Górny Śląsk po zakończeniu I wojny światowej był miejscem bardzo niespokojnym, do którego pretensje rościli sobie Polacy oraz Niemcy. W 1921 roku odbył się tam plebiscyt, zgodnie z którym 60 procent mieszkańców wykazało wolę przynależności do Niemiec, a 40 procent – do Polski. Ponieważ Niemcy chcieli zająć cały Górny Śląsk, Polacy się zbuntowali. Ten zryw nazywany jest trzecim powstaniem śląskim. Konflikt ostatecznie zakończyła Liga Narodów, wyznaczając nową granicę, zgodnie z którą niecałe 30 procent ziem dobrze uprzemysłowionego Górnego Śląska zajęła Rzeczypospolita. A jak w tej sytuacji zachowali się mieszkańcy Potępy? W większości głosowali za Polską.
Gdy Potępę, mimo przewagi głosów za Polską, przyłączono do Niemiec, przynajmniej 70 Polaków opuściło te tereny, przenosząc się na ziemie Rzeczypospolitej. Wielu jednak pozostało i powszechnie używało języka polskiego, a niemieckim posługiwano się głównie w sprawach urzędowych.
Myśląc o wydarzeniach z sierpnia 1932 roku, warto zwrócić uwagę, jak przedstawiał się rozkład poparcia dla poszczególnych ugrupowań politycznych. Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych w Potępie dominowało poparcie dla partii Centrum. Nic dziwnego, skoro głosowali na nią przede wszystkim katolicy, których na Górnym Śląsku nie brakowało.
W 1928 roku członkowie NSDAP nie brali udziału w wyborach w Potępie. W roku 1930 było już inaczej. Poparciem większości wciąż cieszyło się Centrum, a na nazistów zagłosowało zaledwie pięciu mieszkańców.
Dwa lata później – w lipcu 1932 roku – partia Hitlera zdobyła najwięcej głosów w kraju. Tym razem w wyborach w Potępie nie brała udziału partia Centrum.
NSDAP zdobyła najwięcej głosów, ale wciąż przynajmniej połowa głosujących wspierała inne ugrupowania. Należy też zwrócić uwagę na duże poparcie dla Komunistycznej Partii Niemiec (KPD). W 1932 roku, gdy w Niemczech naziści zanotowali niewielki spadek poparcia, ale wciąż byli dominującą partią w kraju, wyniki w Potępie przedstawiały się następująco: Centrum nieznacznie wyprzedziła NSDAP, a poparcie dla KPD niewiele się zmieniło. Jako uzupełnienie popatrzmy też na wyniki wyborów prezydenckich z marca i kwietnia 1932 roku. Wygrał je Hindenburg, za nim byli Hitler oraz komunista Ernst Thälmann. W Potępie rezultaty były następujące: Hitlera nieznacznie wyprzedził Hindenburg, a zadziwiająco duże poparcie w pierwszej turze miał Thälmann.
Jakie wnioski z tego wynikają? Społeczność Potępy wraz ze wzrostem poparcia dla NSDAP stawała się coraz bardziej spolaryzowana. Połowa sympatyzowała z Centrum, połowa z nazistami. Tak wyglądał rozkład głosów, gdy rozegrały się wydarzenia z sierpnia 1932 roku. Zacznijmy jednak od początku, i nie od Potępy, ale od Berlina, bo to tam rozpoczyna się cała historia.
Jest lipiec 1932 roku. Przypomnijmy – w wyniku wyborów NSDAP stała się najsilniejszą partią w Niemczech, ale nie sprawuje władzy, gdyż nie ma większości. W republice ukształtował się gabinet z kanclerzem Franzem von Papenem na czele. Rząd tworzyli więc ludzie z Centrum, Niemiecko-Narodowej Partii Ludowej (DNVP) oraz bezpartyjni. Gabinet nie miał jednak pełnego poparcia parlamentu, dlatego, przynajmniej do czasu następnych wyborów, zdany był na nadzwyczajne dekrety prezydenta. Ten czas to okres brutalnej walki politycznej na ulicach, i to bez żadnych ograniczeń. Do starć dochodziło głównie między nazistami z oddziałów szturmowych a bojówkami komunistycznymi. Do tego wszystkiego dochodziły pogromy Żydów. Poziom terroru był tak duży, że w kwietniu 1932 roku władze republiki zdelegalizowały działalność SA i SS, ale już 16 czerwca zakaz ten uchylono. Profesor Ian Kershaw o fali terroru na ulicach pisał następująco:
Poziom przemocy był przerażający. W drugiej połowie czerwca, po zniesieniu zakazu działalności dla SA, doszło do siedemnastu morderstw na tle politycznym. W lipcu doszło do dalszych osiemdziesięciu sześciu zabójstw, głównie nazistów i komunistów. Liczba poważnie rannych rosła w setki. W jednym starciu 10 lipca w Oławie na Śląsku zginęły cztery osoby, a kolejne trzydzieści cztery zostały ranne. 17 lipca doszło do najgorszego incydentu, »krwawej niedzieli« w Altonie, gdzie zginęło siedemnaście osób, a sześćdziesiąt cztery zostały ranne, kiedy wybuchła strzelanina w czasie przemarszu SA uznanego przez miejscowych komunistów za oczywistą prowokację13.
Aby zastopować falę przemocy, kanclerz Papen wydał nadzwyczajny dekret o zwalczaniu terroryzmu. Jego treść była wymowna – za mord polityczny z premedytacją obowiązywać będzie kara śmierci. W skali całego kraju w tym dniu – 9 sierpnia – terror i walka polityczna na ulicach trwały jak co dzień. W ciągu tej jednej doby odnotowano prawie 40 aktów przemocy politycznej w Niemczech z zabójstwem w tle.
Adolf Hitler z samochodu odbiera defiladę, 1931 rok
Ale na tej liście znajdowało się jedno morderstwo, które różniło się od pozostałych. To mord w Potępie. Dlaczego zwrócono na niego uwagę? Dlatego, że dokonano go około półtorej godziny po wprowadzeniu nadzwyczajnego dekretu Papena. Sprawa z Potępy miała wkrótce stać się najgłośniejszą aferą kryminalną w Niemczech.
Kanclerz Rzeszy Franz von Papen opuszcza lokal wyborczy. Widoczni mężczyźni z plakatami wyborczymi
Niemieccy politycy, Franz von Papen i Paul von Hindenburg, przechodzą przed pozdrawiającym ich tłumem
Adolf Hitler przemawia do oddziałów SA i SS zebranych na placu. Widoczne poczty sztandarowe
Adolf Hitler przemawia na wiecu (stoi przed mikrofonem). Obok widoczny m.in. Joseph Goebbels, kwiecień 1932 rok
Wszystko zaczęło się w miejscowości Zbrosławice koło Tarnowskich Gór, gdzie znajdowały się koszary SA. To stamtąd późnym wieczorem wyruszyło kilkuosobowe komando oddziałów szturmowych NSDAP. Najpierw dotarło do Tworoga, gdzie dowódca miejscowego oddziału szturmowego Georg Hoppe wręczył zamachowcom dwa pistolety. Była godzina 21.00, gdy grupa znalazła się w Potępie. Szturmowcy zatrzymali się na kilka godzin w gospodzie należącej do niejakiego Paula Lachmanna – miejscowego szynkarza, urzędnika gminnego i zdeklarowanego nazisty. To on wręczył zamachowcom listę potencjalnych wrogów w Potępie. Znajdowało się na niej kilka nazwisk oraz samych imion, których dziś nie sposób ustalić.
Schemat przemieszczania się morderców w noc zabójstwa
Przyjrzyjmy się całej tej grupie, która dotarła do Potępy w celu dokonania mordu. Niestety, nie dysponujemy fotografiami dobrej jakości, w ogóle zdjęć z tego wydarzenia jest bardzo niewiele, ale część udało się znaleźć w niemieckiej prasie; wykonano je podczas późniejszego procesu. Oto oni:
Konstantin Dworczyk – mieszkaniec sąsiedniej wsi Wieszowa. Był kierowcą ciężarówki przewożącej całą grupę.Reinhold Kottisch – zapewne nieformalny przywódca grupy. To on otrzymał jeden z pistoletów od Georga Hoppego.Paul Golombek – jedna z osób, która prawdopodobnie znała przyszłą ofiarę. Był miejscowym rzeźnikiem, jednym z największych narwańców podczas całej akcji.Rufin Wolnitza – z zawodu górnik, politycznie zdeklarowany członek NSDAP. Wiemy, że podczas akcji był uzbrojony w gumową pałkę.August Gräupner – trzydziestotrzyletni górnik, plutonowy SA.Helmut Müller – jeden z lokalnych przywódców oddziałów szturmowych.Albert Dutzki – zawód nieznany.Hipolit Hadamik – górnik.Karl Czaja – górnik.Ludwik Nowak – były funkcjonariusz policji, najstarszy z całej grupy – liczył czterdzieści jeden lat.
Nie można pominąć też dwóch kluczowych dla zbrodni osób: Georga Hoppego – to on wręczył szturmowcom broń palną, oraz jednego z głównych inspiratorów mordu – Paula Lachmanna.
Członkowie komanda byli w wieku od 25 do 43 lat. Najstarsi to Georg Hoppe (rocznik 1889) oraz urodzony w 1891 roku Ludwik Nowak. Najmłodszy – Reinhold Kottisch – w chwili gdy dokonał zabójstwa, miał 26 lat. Do grupy dołączmy też Edmunda Heinesa, nie brał on udziału w zbrodni, ale będzie ważną postacią podczas procesu oraz po ogłoszeniu wyroku.
Było już po północy, dekret Papena o wyrokach śmierci dla morderców politycznych zaczął więc obowiązywać. Grupa, poza dwoma pistoletami oraz pałąkami, uzbrojona była również w kije bilardowe. Najpierw szturmowcy udali się do potencjalnej pierwszej ofiary, Floriana Schwingego. Napastnicy zapukali do drzwi jego domu, ale nikt im nie otwierał. Drzwi były zamknięte. Podeszli więc do oświetlonego okna, w którym zauważyła ich żona gospodarza Anna. Zamachowcy próbowali wprowadzić ją w błąd, podając się za znajomego Silvestra Breilicha, ale Anna zorientowała się, że to kłamstwo. Pobiegła zawołać śpiącego na poddaszu męża. W tym momencie Paul Golombek zwrócił się do Reinholda Kottischa, by użył broni, ale ten odmówił.
Napastnicy oddalili się od domu Schwingów i udali się do domu rodziny Piecuchów. Matka oraz dwóch synów, starszy Konrad oraz Alfons, już spali. W domu było cicho i ciemno, dom miał niewielką liczbę okien. Ściany domu Piecuchów zdobiły liczne święte obrazy. Lokatorzy nie zamknęli jednak drzwi na klucz. Pięć osób z grupy szturmowej – Kottisch, Gräupner, Müller, Golombek i Wolnitza – weszło po cichu z latarkami do domu. Szybko wdarli się do izby, gdzie spała cała rodzina. Wówczas Kottisch wrzasnął: „Ręce do góry! Wstawać parszywe, komunistyczne świnie!”14.
Paul Golombek wskazał Konrada jako cel zamachu. Wywiązała się bójka. Atakowany bronił się przed napastnikami, ale gdy krzyknął do młodszego brata Alfonsa, by podał mu broń, otrzymał kilka mocnych ciosów kijem. Pałkami i kijami obłożono też Alfonsa. Ranny Konrad próbował wczołgać się do małej komórki obok izby, ale Kottisch poszedł za nim, skierował na Piecucha latarkę i wystrzelił doń z pistoletu. Konrad zmarł na miejscu, na oczach matki oraz poważnie rannego brata. Podczas późniejszej autopsji patolog Weimann stwierdził:
[Ofiara miała] w sumie 29 ran, z których dwie były stosunkowo nieznaczne. Ciało było niezmiernie posiniaczone w rejonie szyi. Tętnica szyjna została całkowicie rozerwana. W krtani widoczna była duża dziura. Śmierć nastąpiła w wyniku uduszenia, gdy krew z tętnicy szyjnej wlała się przez krtań do płuc. Śmiertelna rana musiała być zadana Piecuchowi, gdy leżał na ziemi. Ponadto na szyi widać otarcie naskórka, które jest niewątpliwie skutkiem kopnięcia. Poza tymi ranami Piecuch był poobijany na całym ciele. Otrzymał ciężkie ciosy w głowę obuchem siekiery albo kijem. Inne rany wyglądają tak, jakby bito go po twarzy kijem bilardowym15.
W nocy z 9 na 10 sierpnia po zabójstwie Piecucha napastnicy mieli jeszcze kontynuować rzeź. Udali się więc do kolejnego domu, który należał do niejakiego Słodczyka. Jednak Reinhold Kottisch zarządził koniec akcji, gdyż, jak twierdził, został ranny w rękę. Grupa udała się do ciężarówki stojącej na skraju wsi, ale natknęła się na patrol celników. Szturmowcy zaczęli uciekać, części z nich udało się wsiąść do ciężarówki. Kierowca, Konstantin Dworczyk, zauważył, że brakowało jednego lub dwóch członków komanda. Udało im się uciec, ale na krótko. Rankiem 10 sierpnia pruska policja zatrzymała w Zbrosławicach dziewięciu sprawców zbrodni. Przewieziono ich następnie do Bytomia. Golombek i Dutzki pozostawali na wolności – zdołali się ukryć, ale policja wciąż ich szukała.
W tym momencie zaczyna się cała hucpa związana z procesem, który odbył się między 19 a 22 sierpnia. Po zatrzymaniu oskarżonych pod aresztem w Bytomiu gromadzili się członkowie oddziałów SA, wykrzykując: „Wypuścić naszych więźniów!”. Naziści stawali na głowie, by doszło do uniewinnienia oskarżonych. Dlatego partia zaangażowała do obrony dwóch najlepszych prawników, byli to radca prawny Walter Luetgebrune oraz młody, trzydziestodwuletni Hans Frank – adwokat, szef zespołu prawnego centrali NSDAP. Obaj chcieli się wykazać podczas procesu, dlatego, choć mieli współpracować, konkurowali ze sobą. Historyk Daniel Siemens pisał o tej rywalizacji następująco:
Zważywszy na wagę sprawy, zarówno Frank, jak i Luetgebrune wykorzystali wszelkie dostępne środki, by wyjść z tego zwarcia zwycięsko – nie cofając się przed zastraszaniem swoich rywali i miejscowych nazistowskich prawników oraz robieniem prezentów dla pozwanych, by zyskać ich względy. Ta rywalizacja nazistowskich prawników odbyła się jednak, koniec końców, ze stratą dla oskarżonych, gdyż »uniemożliwiała płynne i skuteczne działanie obrony«16.
Podczas procesu dały też o sobie znać bariery językowe: część świadków, jak matka ofiary Maria Piecuch, mówiła po polsku, a sędziowie potrzebowali tłumacza. 22 sierpnia zapadły wyroki. Kottisch, Wolnitza, Gräupner i Müller za zabójstwo „popełnione z motywów politycznych” zostali skazani na karę śmierci. Paula Lachmanna również skazano na karę śmierci, ale za „podżeganie do mordu politycznego”, Georg Hoppe, który wyposażył zamachowców w broń, otrzymał dwa lata więzienia. Pozostali – Hadamik, Czaja i Nowak – zostali uniewinnieni. Na sali zaraz po ogłoszeniu wyroków próbował wywołać awanturę przywódca śląskiej SA Edmund Heines, krzycząc, że jeżeli wyroki zostaną wykonane, w kraju zapanuje rebelia. Do jego protestów dołączyła się sympatyzująca z nazistami publiczność. Nie brakowało gróźb oraz hitlerowskich okrzyków. Skazańcy wydawali się być w dobrym humorze, ich prowokacyjna nonszalancja skupiała uwagę prasy.
Wzywający do buntu Edmund Heines, to klasyczny przykład działacza SA i typa spod ciemnej gwiazdy. Był jedną z najbardziej niechlubnych osób w tej organizacji. Uczestnik puczu monachijskiego, na swoim koncie miał podobne wybryki jak osądzeni i w przyszłości również nie będzie hamował swych sadystycznych skłonności. Teraz podjudzał bojówki SA do reakcji na rzekomo niesprawiedliwy wyrok.
Kara śmierci była efektem nadzwyczajnego dekretu, który wszedł w życie tuż przed dokonaniem zamachu. W tym czasie odbył się pogrzeb Konrada Piecucha. Według szturmowców ofiara mordu miała być zdeklarowanym komunistą. Na pogrzebie pojawili się, co prawda, członkowie KPD z czerwonymi sztandarami, ale pogrzeb miał charakter katolicki. Miejscowy ksiądz podobno zabronił komunistom wchodzenia do kościoła z flagami, dlatego musieli poczekać na zewnątrz budynku. Chrześcijański charakter pogrzebu miał udowodnić, że Piecuch tak naprawdę nie był komunistą, co najwyżej sympatykiem – choć i na to brakowało dowodów. O tym, że nie był on powiązany z komunistami, pisał m.in. organ prasowy PPS „Gazeta Robotnicza”. Czy to, że Piecuch sympatyzował z komunistami i był jednocześnie katolikiem jest niemożliwe – teoretycznie tak, ale katolicy komuniści byli obecni w społeczeństwie zarówno wtedy, jak i w okresie PRL. W każdym razie w 1932 roku z raportu policji wynika, że Piecuch nie był komunistą. A zatem, jeżeli był to tylko prosty robotnik, nieangażujący się politycznie, to dlaczego został zamordowany? Do motywu sprawców, a w zasadzie do osoby, która podburzała do mordu, wrócimy za chwilę. Przejdźmy teraz do reakcji niemieckiej opinii publicznej na zasądzony wyrok.
Gdy go ogłoszono, w kraju wybuchły zamieszki związane z protestami nazistów. Temperaturę podgrzał wyrok w innej sprawie: za zabicie dwóch członków SA członkowie organizacji Reichsbanner otrzymali bardzo łagodne wyroki. W końcu głos zabrał Hitler. Całą sytuację interpretował jako bezwzględną walkę polityczną z wrogami narodu. Führer postanowił więc wesprzeć zamachowców z Potępy. Organ prasowy nazistów, „Völkischer Beobachter”, opublikował specjalny telegram Hitlera adresowany do morderców:
Moi towarzysze! W obliczu tego najbardziej ohydnego, krwawego wyroku jestem zobowiązany do nieograniczonej lojalności. Wasza wolność jest od tej chwili sprawą naszego honoru. Walka z rządem, który dopuścił się takiego wyroku, staje się dla nas nakazem chwili17.
W tym miejscu należy sobie zadać pytanie: czy Hitler, szef największej partii w kraju, publicznie wspierając morderców, nie psuł swego wizerunku? Po części na pewno tak, ale na przykład historyk Ian Kershaw uważał, że Führer nie miał wyjścia:
Hitler musiał zdecydować się na taki skandal. Musiał solidaryzować się z mordercami z Potępy, inaczej ryzykował utratę poparcia SA na Śląsku, w regionie szczególnie wrażliwym, a poza tym musiał w tym niezmiernie istotnym okresie utrzymać niesfornych szturmowców na smyczy18.
Historycy zwracają też uwagę, że w przyszłości agresja i zaborczość Hitlera nie mogły być dla nikogo zaskoczeniem, skoro już na początku swej kariery wykazywał solidarność z mordercami. Na przykład Volker Ullrich pisał:
Wyrażając otwarcie solidarność z mordercami z Potępy, Hitler zrzucił maskę i ujawnił, czym w istocie były jego obietnice legalności: zwykłą maskaradą służącą do zamydlenia opinii publicznej. Najpóźniej od tego czasu dla każdego w Niemczech stało się jasne, co będzie się dziać w kraju, gdy władzę obejmą w nim narodowi socjaliści19.
Choć u wielu proklamacja Hitlera wywołała oburzenie, to niespecjalnie zaważyło to na poparciu dla NSDAP. Społeczeństwo niemieckie nie uległo zbiorowej refleksji nad tym, kim są ludzie, którzy mając największe poparcie w Niemczech, publicznie bronią oczywistych sprawców mordu. Głos sprzeciwu podnosili w prasie przeciwnicy polityczni nazistów, którzy zdawali sobie sprawę ze skali zagrożenia. Np. w gazecie „Frankfurter Zeitung” zadawano retoryczne pytanie: „Któż w całym społeczeństwie zdoła pojąć, iż przywódca tak wielkiego ruchu politycznego nie ma skrupułów, żeby składać honorowe deklaracje schlanym zbrodniarzom?”20.
Mordercy stawali się kolejnymi męczennikami ruchu narodowosocjalistycznego. W Bytomiu Edmund Heines zaczął podjudzać bojówki, które rozpoczęły dewastację żydowskich sklepów oraz lokali prasowych socjaldemokratów. Poparcia zamachowcom udzielił też Hermann Göring, który zapewnił tysiącmarkowy zasiłek dla rodzin skazańców. Przywódca SA Ernst Röhm odwiedził oprawców w więzieniu, a nazistowski ideolog Alfred Rosenberg w jednym z organów prasowych pisał: „Według burżuazyjnej sprawiedliwości jeden polski komunista znaczy tyle samo, co pięciu niemieckich żołnierzy frontowych”21.
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Najgorzej było jednak w Bytomiu, gdzie bojówki SA zaatakowały budynek więzienia. Obawiano się, że za chwilę ruszą też na sąd. W tej sytuacji policja starała się zabezpieczyć gmach – oddziały z karabinami maszynowymi rozlokowano na piętrze i na dachu. Zabezpieczono też centrum miasta, rewidowano ciężarówki oddziałów szturmowych. W jednej z nich znaleziono sporo sztuk broni palnej. Do miasta nadciągały oddziały SA, m.in. z Wrocławia (wówczas Breslau), przybywali też dziennikarze oraz zagraniczni korespondenci, m.in. z angielskiego „The Times”. Z kolei niektórzy szturmowcy, niczym nieustraszeni romantycy, zaczęli publikować w prasie wiersze i poematy ku czci osądzonych. Oto jeden z nich, autorstwa niejakiego Joachima Leo:
Beuthen!Beuthen! Widnieje tam na horyzoncie,Wciąż błyszczy świeżą czerwienią.Beuthen! Oskarżasz pięciu towarzyszy,A czyha na nich śmierć.Niemcy! Czy nie słyszycie ich obaw?Ani krzyku milionów?Słychać go na ulicach, toczy się przez kraj.Chcemy uwolnić naszych towarzyszy!22
Naziści starali się też przedstawić Piecucha w jak najgorszym świetle. W oczach hitlerowców jawił się on nie tylko jako komunista, ale też były powstaniec śląski nastawiony wybitnie antyniemiecko. Skala zmanipulowanych i fałszywych informacji w sierpniu 1932 roku dorównywała obecnym najbardziej absurdalnym fake newsom. Robiono wszystko, by winą za zbrodnie obarczyć ofiary. Konrad Piecuch stał się nagle za sprawą nazistowskiej prasy wrogiem całego narodu niemieckiego: komunistą, człowiekiem „judeomarksistowskiego systemu”, nastawionym wrogo do Niemców śląskim powstańcem, który nie miał nawet prawa pobytu w Niemczech, był też w końcu „polskim łobuzem i podczłowiekiem”. Hitlerowcom zdawało się, że wiedzą o nim wszystko, a przecież nie dysponujemy nawet jego fotografią. Kim naprawdę był Piecuch i jakie było prawdopodobne podłoże mordu? O tym jeszcze nie teraz.
Po wydaniu wyroku „Völksicher Beobachter” odwracał kota ogonem i chcąc usprawiedliwić występki szturmowców, pisał o dziesiątkach tysięcy ofiar wśród ludzi SA. W tym czasie w obliczu napiętej sytuacji Joseph Goebbels na łamach gazety „Der Angriff” opublikował jeden z najbardziej agresywnych i antysemickich tekstów w historii pt. Winni są Żydzi. W jego treści, wygrażając Żydom, pisał:
Przyjdzie chwila, gdy władze państwowe będą miały do wypełnienia inne obowiązki niż ochrona ludzi, którzy zdradzają naród. […] Towarzysze, nie zapominajcie o tym nigdy! Powtarzajcie to sobie sto razy na dzień, aż zacznie się pojawiać w Waszych najgłębszych snach: Winni są Żydzi! I nie unikną oni karzącego sądu, na jaki zasługują23.
Czy po tym i wielu innych podobnych tekstach oraz po proklamacji poparcia Hitlera dla morderców ktoś miał jeszcze wątpliwości, czym w istocie jest NSDAP i do czego będzie zdolna ta partia po przejęciu władzy? Na to, co działo się w Bytomiu i Berlinie, patrzyła ze zdumieniem opinia publiczna w Polsce i całej Europie. Znany brytyjski dziennikarz, Frederick August Voigt, nazwał te zdarzenia „straszliwą barbaryzacją niemieckiego życia politycznego”24. 23 sierpnia Hitler wydał specjalną deklarację, która atakowała rząd Papena. Przy tej okazji uzasadniał, dlaczego kilka dni wcześniej odrzucił propozycję przystąpienia do koalicji z nim.
Prawnik Walter Luetgebrune (z lewej) w rozmowie z mężczyzną podczas przerwy w rozprawie
Kanclerz uznał więc, że musi załagodzić sytuację, gdyż rząd zaczął poważnie obawiać się wojny domowej. Papen wykorzystał zatem swoje kompetencje i złagodził wyrok: 2 września 1932 roku karę śmierci zamienił skazanym na dożywotnie więzienie. Decyzję o zmianie wyroku, zatwierdzoną przez ministra sprawiedliwości Franza Gürtnera, uzasadniono tym, że sprawcy nie mogli wiedzieć o wejściu w życie dekretu, gdyż nie zdążono go wydać drukiem. Jednak Papen tłumaczył później, że jego decyzja była podyktowana polityką, a nie prawem.
Trybuna honorowa. Przemawia dowódca SA Ernst Röhm, widoczni m.in.: Obergruppenführer Edmund Heines, Gruppenführer Karl Ernst, książę August Wilhelm Hohenzollern
O sprawie z Potępy mówiono coraz mniej. Nawet wtedy, gdy rozpoczął się odrębny proces po schwytaniu w październiku Golombka i Dutzkiego. Polityczne życie w Niemczech znów zaczęło się toczyć swoim rytmem, z przepychankami o władzę w tle. Hitler publicznie pokazał Niemcom, że solidaryzuje się z mordercami z Potępy, a mimo to niemiecki naród nadal w większości popierał NSDAP – nieco ponad rok później udzieli pełnej akceptacji i poparcia dla władzy Hitlera. W marcu 1933 roku wdzięczny Hitler przypomniał sobie o swoich „męczennikach” odsiadujących wyrok w bytomskim więzieniu i na mocy specjalnej amnestii wszyscy mordercy wyszli na wolność.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Przekład wiersza M. Antkowiak, za Peter Longerich, Hitler. Biografia, Warszawa 2015, s. 135–136. [wróć]
J. Fest, Hitler. Droga do władzy, Warszawa 1995, t. I, s. 152. [wróć]
Cyt. za Ian Kershaw, Hitler 1889–1936. Hybris, t. I, Poznań 2017, s. 110. [wróć]
Wypowiedź dla programu W kręgu zła. Ludzie Hitlera (Hitler’s Circles of Evil), 2018, sezon 1, odc. 1. [wróć]
Joachim Fest, op. cit., s. 152. [wróć]
Joachim Fest, op. cit., s. 152. [wróć]
Cyt. za Volker Ullrich, Hitler. Narodziny zła 1889–1939, Warszawa 2015, s. 144. [wróć]
Cyt. za Ian Kershaw, op. cit., s. 161. [wróć]
Chodzi o szesnastu nazistów zabitych podczas puczu monachijskiego w listopadzie 1923 roku. [wróć]
Adolf Hitler, Mein Kampf. Edycja krytyczna, przeł. E.C. Król, Warszawa 2020, s. 816. [wróć]
Dietrich Eckart, Der Bolschewismus Von Moses Bis Lenin. Zwiegespräch zwischen Adolf Hitler und mir, Münhen 1924 [wróć]
Cyt. za Volker Ullrich, op. cit., s. 144. [wróć]
Ian Kershaw, Hitler 1889–1936. Hybris, t. I, Poznań 2017, s. 322. [wróć]
Cyt. za Marek Chyliński, Polityczne i kryminalne tło zbrodni w Potępie (1932 r.), „Pogranicze. Polish Borderlands Studies”, t. 5, nr 1, s. 17. [wróć]
Cyt. za Daniel Siemens, Szturmowcy, nowa historia nazistowskich oddziałów SA, Warszawa 2019, s. 10. [wróć]
Ibidem, s. 12. [wróć]
Cyt. za Marek Chyliński, op. cit., s. 18. [wróć]
Ian Kershaw, op. cit., s. 334. [wróć]
Volker Ullrich, Hitler. Narodziny zła 1889–1939, Warszawa 2015, s. 418 [wróć]
Cyt. za Volker Ullrich, Hitler. Narodziny zła 1889–1939, Warszawa 2015, s. 418. [wróć]
Ian Kershaw, op. cit., s. 334. [wróć]
Daniel Siemens, op. cit., s. 17–18. [wróć]
Cyt. za Daniel Siemens, op. cit., s. 16; Volker Ullrich, op. cit., s. 418. [wróć]
Cyt. za Daniel Siemens, op. cit., s. 18. [wróć]