Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zmiana sposobu myślenia to najbardziej niesamowite i skuteczne narzędzie do naprawienia swojego życia.
Wszystko wtedy się zmienia na lepsze.
Absolutnie wszystko.
Nie tylko twoje myśli i samopoczucie.
Zmienia się na lepsze twoje zdrowie, podejmujesz lepsze decyzje, dostajesz lepsze propozycje, spotykasz wspaniałych ludzi, masz więcej pieniędzy, pojawiają się nowe możliwości, a ty masz poczucie, że wszystko ma sens i czujesz radość, że jesteś jego częścią.
Zrób to razem ze mną!
To jest właśnie podręcznik z ćwiczeniami do codziennego ćwiczenia nowego, pozytywnego sposobu myślenia.
Tym razem na pewno ci się uda!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 134
Wszystko zaczyna się w twojej duszy.
Wszystko.
Twoja teraźniejszość i twoja przyszłość. To jak się czujesz, ile masz siły, jakich masz przyjaciół i jak wyglądają twoje relacje z rodziną. Także to czy jesteś zdrowy albo na co chorujesz. To jaką masz pracę i to, jak cię traktuje w niej szef. To co zdarzy się jutro i to, czy spotka cię coś nieprawdopodobnie pięknego.
Wszystko zależy od tego jakie myśli nosisz we własnej duszy, ponieważ to od nich zależy twoje samopoczucie, a w konsekwencji od nich zależą też decyzje, jakie podejmujesz oraz ich konsekwencje.
Wiem co powiesz. Że przecież zawsze się starasz i chcesz dobrze, a wcale ci tak nie wychodzi, i choćbyś nawet stanął na głowie, to przecież nie masz wpływu na to jak odnoszą się do ciebie inni ludzie.
Oczywiście. Bo ja wcale nie mówię o twoich chęciach i postanowieniach, czyli o tym, co zależy od świadomej, racjonalnej części twojego mózgu.
Wiem, że się starasz i wiem, że ci nie wychodzi, a najfajniejsze jest to, że wiem dlaczego tak jest. Bo doskonale znam to z własnego doświadczenia.
Napiszę to powoli i spróbuj to powoli przeczytać, bo to jest najważniejsze i jeśli teraz dobrze mnie zrozumiesz, łatwiej będzie ci zmienić swoje życie.
Gotowy?
Uwaga:
W pewien sposób istnieją w tobie dwie osoby.
Jedna osoba to ty w takiej postaci, jaką doskonale znasz. Ze wszystkimi wadami i zaletami, z określoną fryzurą i kolorem oczu, o danym wzroście i obwodzie w talii. To jest ta osoba, z którą identyfikujesz się na co dzień.
Patrzysz na siebie w lustrze i myślisz:
– To jestem ja.
To jest ta osoba, która miota się między pragnieniami a wątpliwościami, formułuje decyzje, podpisuje umowy, szuka pracy, wyrusza w podróż, objada się słodyczami, uprawia sport, zdaje egzaminy, zapisuje się na portale społecznościowe, obsługuje komputer, wysyła maile, tęskni, zakochuje się, bierze ślub, zdobywa nagrody, wyznacza sobie cele i robi plany.
Realizuje to, co sobie wymarzysz albo postanowisz.
To jest ta osoba, która radzi sobie w nieoczekiwanych sytuacjach, stara się przewidzieć niebezpieczeństwa i jakoś się do nich przygotować.
Uczy się nowych umiejętności, rozwija swoją świadomość, poszerza wiedzę.
Można powiedzieć, że zajmuje się całym twoim życiem.
Od snucia marzeń, przez posiadanie pragnień, aż do ich spełniania. Od decydowania jakie kupić buty aż do noszenia ich w drodze do pracy. Od poszukiwania miłości przez pierwszą randkę aż do wspólnego urządzania domu.
Wszystko, o czym pomyślisz, co robisz, co zależy od ciebie – to wszystko jesteś ty. Ta jedna osoba, która w tobie mieszka.
No ale zaraz. Jeżeli ta jedna osoba to jest „wszystko”, to chyba nie ma już miejsca na jakąś drugą osobę? Tak myślisz?
A czy zastanawiałeś się kiedykolwiek dlaczego lubisz to, co lubisz?
Dlaczego coś ci się podoba?
Dlaczego niektóre osoby budzą twoją sympatię, a od innych wolisz się trzymać z daleka?
Czy zastanawiałeś się dlaczego chcesz tego, o czym najbardziej marzysz?
DLACZEGO?
Dlaczego marzysz akurat o tym, a nie o czymś innym?
Czy wiesz dlaczego tak jest?
Czy wiesz dlaczego pewne decyzje wydają ci się dobre, a inne złe?
Czy wiesz dlaczego czasem ogarnia cię niechęć i masz czasem wszystko rzucić?
Czy wiesz dlaczego czasem robisz coś, czego nie chcesz zrobić? Albo coś, o czym wiesz, że nie powinieneś tego robić, a jednak coś cię do tego popycha?
No i zobacz.
Ta pierwsza osoba w tobie ogarnia wszystko, na co masz wpływ. Podejmowanie decyzji, kreowanie marzeń, wyznaczanie celów, realizowanie zadań.
Ale jest w tobie też druga osoba.
Cicha, ukryta, milcząca. Tak dobrze schowana, że być może nawet nie zdajesz sobie sprawy z jej istnienia.
Mieszka głęboko w twojej duszy.
I to ona rządzi twoim umysłem.
To ona decyduje o wszystkim co czujesz, o wszystkim co myślisz, o wszystkim co mówisz i o wszystkim co robisz.
Jest czymś w rodzaju głównego komputera, który steruje wszystkimi pomniejszymi komputerami w twoim umyśle.
Wyobraź sobie centrum dowodzenia dużą jednostką.
Masz pokój pełen komputerów, sterowników, ekranów, między którymi uwijają się świetnie przeszkoleni dyżurni oficerowie.
Ich zadaniem jest kompleksowe i maksymalnie efektywne zarządzanie wszystkimi zasobami jednostki.
Odczytują dane z komputerów, przeprowadzają badania analityczne i jakościowe danych, używają specjalnie zaprojektowanych algorytmów dla obliczania optymalnych konfiguracji dostarczonych zmiennych, bilansują, modernizują, udoskonalają. Nieustannie, bez odpoczynku, przez cały czas.
To jest twój umysł.
Wydaje ci się, że jesteś totalnie w kontroli nad wszystkim, ponieważ przecież to ty obsługujesz komputery w twojej głowie. To ty analizujesz, decydujesz, akceptujesz lub odrzucasz. To ty władasz wszystkim, co dociera do ciebie poprzez wzrok, słuch, dotyk albo smak.
Tak ci się wydaje.
Ale w rzeczywistości masz tylko dostęp do danych wyświetlanych na twoich wewnętrznych komputerach.
Jesteś jak genialnie przeszkolony naukowiec, który w centrum dowodzenia kompiluje otrzymane bity informacji w celu uzyskania optymalnych rezultatów.
Ale nie masz najmniejszego wpływu na to jakie dane zostaną dostarczone do twoich komputerów.
Czyli – mówiąc inaczej – nie masz żadnego wpływu na jakość informacji, na bazie których budujesz całe swoje życie.
Rozumiesz?
Jesteś jak ogrodnik, który ma tysiąc fantastycznych sadzonek, ale nie ma wpływu na to jaka jest ziemia w jego ogrodzie.
Jesteś jak pilot odrzutowca, który siada za sterami samolotu z mocnym postanowieniem dotarcia do celu, ale nie ma żadnego wpływu na to z czego ten samolot został zrobiony.
Możesz mieć żelazną siłę woli, głęboko ugruntowaną motywację, możesz bardzo chcieć i być stuprocentowo skoncentrowanym na wykonaniu zadania, ale jeżeli wsiadasz do samolotu zrobionego ze styropianu zamiast ze stali, to nie polecisz.
Prawda?
Przełóż to teraz na swoje życie.
Ile razy zdarzyło ci się, że miałeś mocne postanowienie, chęć i wolę, z takim mocnym postanowieniem podchodziłeś do zrealizowania wybranego celu, rozpoczynałeś działania i nagle odkrywałeś, że wszystko rozpada się pod twoim dotknięciem?
Zamiast sukcesu czułeś smak porażki.
Co wtedy pomyślałeś?
Że jesteś do niczego? Że tobie nigdy nic się nie udaje? Że tylko inni mają szczęście, a ty jesteś skazany na marny los i kruche nadzieje?
Ile razy postanawiałeś, że teraz już wszystko będzie inaczej? Że nie będziesz już krzyczał na teściową, stresował się spojrzeniem dyrektora albo upijał się w niedzielę wieczorem?
Ile razy obiecywałeś sobie, że nie będziesz podejmował głupich decyzji, porównywał się z innymi ani obwiniał siebie o to co zdarzyło się w dawnej przeszłości?
Ile razy postanawiałeś, że nie będziesz za nią tęsknił, palił papierosów albo siedział do późna przed komputerem?
Widzisz to?
Masz ograniczoną władzę nad swoim życiem.
To prawda, podejmujesz decyzje, ale czasem robisz to wbrew sobie, na swoją szkodę albo nie jesteś w stanie ich zrealizować.
Wydaje ci się, że rządzisz swoją rzeczywistością, ale przecież mnóstwo razy czujesz się kompletnie bezsilny, nieszczęśliwy i zagubiony.
Wiesz dlaczego tak jest?
Bo jesteś jak solidny naukowiec miotający się między komputerami w twoim wewnętrznym centrum dowodzenia.
Usiłujesz sklecić perfekcyjną całość z bardzo nieperfekcyjnych danych. Ogromnie się starasz, kombinujesz, szukasz skutecznych rozwiązań, ale możesz tylko pracować na takim materiale, jaki jest dostarczany do twoich komputerów.
Nie masz wpływu na jakość danych.
A źródłem wszystkich danych, na jakich pracujesz w życiu, jest twoje drugie „ja”. To ukryte, milczące, schowane, nad którym nie masz żadnej władzy.
Nie możesz go przekonać najbardziej genialnym wywodem, nie możesz go zmotywować ani zainspirować, nie możesz go wytresować ani wyszkolić, nie możesz go w żaden sposób zmusić do niczego.
To twoje drugie „ja” jest prawdziwym źródłem wszystkich twoich pragnień, chęci, marzeń, emocji, myśli i decyzji.
Rządzi tobą w żelazny i prawie niezauważalny dla ciebie sposób, bo po prostu podrzuca ci gotowe dane, które wyświetlają się na twoich wewnętrznych komputerach.
A ty jak dotąd bez namysłu budowałeś na nich swoją rzeczywistość.
Pytanie brzmi:
Czy istnieje możliwość, żeby zmienić te dane?
I w jaki sposób to może się przełożyć na jakość twojego życia?
Tak!!!
To jest odpowiedź na pierwsze pytanie.
A na drugie pytanie odpowiadam:
– Kolosalnie! Fantastycznie! Diametralnie! Niewyobrażalnie bardzo!
Wszyscy jesteśmy skonstruowani tak samo.
Mamy fajny, mocny, świadomy umysł racjonalny, którym jesteśmy w stanie zarządzać podejmując decyzje i dokonując wyborów.
To daje poczucie władzy i iluzję panowania nad swoim życiem.
Rzadko kto zdaje sobie sprawę z tego, że za tym świadomym, racjonalnym umysłem stoi Komputer-Mózg, który dostarcza wszystkich danych, jakie są mu dostępne.
To oznacza, że to, co uważasz za swoje myśli, chęci i decyzje, nigdy nie było i nie jest obiektywnym oglądem świata, a jedynie rezultatem wniosków wyciągniętych z wcześniej przefiltrowanego zestawu danych.
To znaczy, że właściwie tak naprawdę prawdziwie wcale nie jesteś tym, kim ci się wydaje, bo twój racjonalny umysł podlega nieustannej kontroli twojego drugiego, niewidzialnego „ja”.
Czy to jest dla ciebie jasne?
Załóżmy, że czegoś chcesz. Że masz jakieś jasne, wyraźnie określone pragnienie, co do którego nie masz żadnych wątpliwości.
Jesteś przekonany o tym, że tego właśnie pragniesz, bo ty osobiście sformułowałeś dla samego siebie to pragnienie. Do tego dążysz. O tym marzysz. Z całych sił chcesz, żeby to się zdarzyło. Potrafisz wyjaśnić dlaczego tego chcesz, nawet jeśli jedynym argumentem jest to, że „tak ma być”.
Powiedzmy, że chcesz nauczyć się walczyć samurajskim mieczem. Albo chcesz mieć dziecko. Albo chcesz wyjechać w podróż przez Amerykę.
Ludzie pytają cię:
– No, ale właściwie dlaczego? Po co? Dlaczego tak nagle? I dlaczego aż tak bardzo ci na tym zależy?
Masz zawsze gotową odpowiedź. Powiesz na przykład, że od dawna fascynowała cię kultura japońska albo że czujesz dziwne, nieokreślone, porywające pokrewieństwo duszy z japońskimi samurajami. Albo że zawsze o tym marzyłeś, a teraz już nie możesz z tym czekać ani chwili dłużej.
Jeśli twoim pragnieniem jest mieć dziecko, to odpowiesz pewnie, że tak wzywa cię natura, a ty czujesz, że dłużej już nie możesz oprzeć się temu pragnieniu. Albo że skrycie od dawna o tym marzyłaś, że zawsze chciałaś mieć dużą rodzinę i stwierdziłaś, że nadszedł czas na spełnianie swoich marzeń. Albo powiesz, że po prostu twoje ciało się tego domaga, twoja dusza i twoje serce też, więc po prostu tak musi być. Natychmiast. Najszybciej jak to możliwe.
Jeśli marzysz o podróży albo emigracji, też znajdziesz wiele racjonalnych i całkiem logicznie brzmiących argumentów – że w Polsce nie widzisz dla siebie przyszłości, że chcesz odkrywać świat, że nie możesz już usiedzieć w jednym miejscu, że czujesz w sobie zew przygody, że postanowiłeś wreszcie zmienić swoje życie.
Jesteś przekonany o tym, że tego właśnie chcesz i że chcesz tego właśnie ty.
W dodatku chcesz tego koniecznie, natychmiast i czujesz, że jeżeli to się nie zdarzy, to stanie się coś złego, coś strasznego, czegoś ci ubędzie, coś stracisz.
I zupełnie nie zdajesz sobie sprawy z tego skąd naprawdę pochodzi to pragnienie i jakie jest jego prawdziwe źródło.
Nie zrozum mnie źle.
Nie chodzi o to, że każde takie gorące pragnienie jest czymś podejrzanym albo złym.
Absolutnie nie.
Chodzi tylko o takie, które wywołuje w twoim umyśle przymus posiadania.
Bo zobacz.
Są różne marzenia.
Są takie, do których uśmiechasz się w myślach i czujesz wtedy jak w sercu robi ci się ciepło. I myślisz – ach, jak byłoby cudownie, gdyby to się zdarzyło. Czujesz radość na tę myśl, nadzieję i takie przyjemnie trzepocące oczekiwanie. I żyjesz dalej.
Ale są też takie, które ogarniają cię jak ogień. Płoniesz z niepokoju i natarczywych myśli, spinasz się wewnętrznie, walczysz, czujesz stres, strach pomieszany z żądaniem, żeby to się natychmiast stało. Musisz to mieć! Musisz to mieć!
Widzisz różnicę?
Niektóre marzenia przynoszą ci radość i napełniają szczęściem.
Pragniesz ich równie mocno i tak samo konsekwentnie chcesz je spełniać, ale różnica polega na tym, że te pragnienia są wolne od przymusu i wolne od strachu, że się nie spełnią. Mówisz wtedy z uśmiechem:
– Ach, już się nie mogę doczekać!
Podskakujesz z radości na samą myśl, czujesz przypływ nowej energii, masz więcej siły, która prowadzi cię do celu.
Ale zdarzają się też takie pragnienia, które wcale nie są wesołe i wcale nie dodają siły, tylko wprost przeciwnie – wysysają z ciebie całą moc.
Czujesz się wtedy jak robot, który MUSI to mieć. Wszystko inne staje się nieważne. Jesteś gotów zaniedbać najbliższą rodzinę i obowiązki, żeby tylko zdobyć to, czego tak bardzo chcesz. Idziesz przed siebie jak czołg. Ciężki i pełen wojennego stresu. I mówisz wtedy coś w rodzaju:
– Jeżeli to się nie stanie, to będzie moja tragedia.
W obu przypadkach czegoś pragniesz i chcesz, ale zupełnie inaczej to czujesz. Zarówno przedtem, jak i po tym, kiedy to już osiągniesz.
W pierwszym przykładzie czujesz radość. Myślisz sobie, że świat jest piękny, a ty jesteś wielkim szczęściarzem. Cieszysz się za każdym razem kiedy patrzysz na to swoje spełnione marzenie.
W drugim przykładzie nie wiesz dlaczego, ale nie potrafisz się z tego cieszyć. Oczywiście, w chwili kiedy to dostałeś, poczułeś satysfakcję i radość, ale te emocje bardzo szybko minęły. Teraz patrzysz na to swoje marzenie, marszczysz czoło i myślisz:
– Właściwie po co mi to było?
Wzruszasz ramionami, czujesz rozczarowanie, żal, myślisz, że może wcale nie o to chodziło i że tobie nic się nie udaje.
Cały sęk jednak tkwi w tym kto to twoje marzenie zaprojektował.
Czy rzeczywiście ty jako ty, czy też może to ten drugi wewnętrzny „ja”, który z ukrycia steruje twoimi emocjami.
Myślisz, że to jest skomplikowane?
Wprost przeciwnie.
To jest naprawdę bardzo proste.
W twojej duszy są dwie osoby.
Jedna to ta, którą doskonale znasz. Wiesz o czym marzy, czego chce, jakie ma wady i zalety.
Druga to taka, która stoi do ciebie plecami i udaje, że jej nie ma. Z ukrycia dyktuje ci co masz myśleć, mówić i robić.
Ona stoi odwrócona plecami dlatego, że boi się konfrontacji z życiem i rzeczywistością. Jest jak duch, który żył przez lata w ciemnej jaskini na szczycie wieży, zebrał wiele gorzkich doświadczeń i jest przekonany o tym, że cały świat jest równie ponury i zimny.
A jednocześnie to właśnie on ma dostęp do centralnego komputera twojej duszy i to on rządzi twoimi emocjami, a w konsekwencji rządzi wszystkim, co istnieje w twoim życiu.
Teraz pewnie powiesz, że nie, no błagam, przecież chyba na tyle siebie znam, prawda? Gdyby w mojej głowie był ktoś obcy, na pewno bym o tym wiedział?
Gdybyś o nim wiedział, on nie byłby obcy.
I o to właśnie chodzi.
On tam jest i jest obcy tak długo, aż świadomie, cierpliwie i z przyjaźnią namówisz go do tego, żeby stanął twarzą do słońca i pozwolił się zobaczyć.
Rozumiesz?
Powiem to jeszcze raz, ale inaczej.
W każdym z nas mieszka taki dziwny osobnik, który siedzi schowany bardzo głęboko w najdalszym i najciemniejszym zakątku duszy.
W każdym bez wyjątku.
W tobie też.
To on w milczeniu rządzi wszystkim co robisz. Jest jak centralny Komputer-Władca, który dostarcza dane do pomniejszych komputerów twojego umysłu, które tak świetnie potrafisz obsługiwać.
Myślisz, że kierujesz swoim życiem, bo myślisz, decydujesz, walczysz, zdobywasz, ale w rzeczywistości zawiadujesz tylko wtórnymi emocjami, które są ci dostarczane przez niego.
Wiem, to może brzmi dziwnie, ale przypomnij sobie ile razy zdarzyło ci się zrobić coś, czego potem sam nie mogłeś zrozumieć i zastanawiałeś się jak mogłeś zrobić albo powiedzieć albo pomyśleć coś takiego? Przecież to jest całkowicie niezgodne z tym, w co wierzysz, co wyznajesz, czego pragniesz. A jednak taka myśl pojawiła się w twojej głowie, prawda? Albo z twoich ust wypłynęły słowa, z którymi później kompletnie nie jesteś w stanie się identyfikować. Albo zrobiłeś coś, czego nigdy w życiu nie chciałbyś zrobić, czujesz się winny, żałujesz i nie możesz sobie wybaczyć, że postąpiłeś w taki sposób.
Zachowałeś się zupełnie jak nie ty. Prawda?
Zdarzyło się?
Wiesz dlaczego?
Bo tak kazał ci Ten Drugi Ja.
Nie dlatego, że chciał ci zrobić na złość albo sprowadzić cię na złą drogę. Wprost przeciwnie. Jemu się wydawało, że to będzie dla ciebie dobre. Ale – jak już napisałam wcześniej – on mieszka w zimnej jaskini bez dostępu słońca i wszystko co wie, jest oparte na wcześniej zebranych trudnych doświadczeniach, więc jego wiedza jest raczej gorzka, pełna strachu i przeświadczenia, że jest źle i że lepiej być nie może.
To właśnie dlatego tak często potykasz się w życiu i masz poczucie braku celu, bezsensu albo zagubienia. To on wsącza takie emocje do twojego umysłu, a ty po prostu je akceptujesz, ponieważ nie wiesz, że mógłbyś zrobić inaczej.
Jeżeli nie zdajesz sobie sprawy z tego skąd te uczucia się w tobie biorą, nie możesz skutecznie się od nich uwolnić. Zmagasz się z czymś silniejszym od ciebie i zawsze upadasz. Walczysz, ale przegrywasz. Masz momenty ekstazy i szczęścia, ale potem załamujesz się pod ciężarem stresu, niepokoju, wizji katastrofy i strachu przed porażką.
Czy wiesz kim jest Ten Drugi Ja, który w tobie mieszka?
Czy wiesz skąd się wziął i dlaczego tam jest?
On był w tobie od samego początku.
Najpierw wcale nie stał tyłem, tylko ufnie patrzył przed siebie. Ale był wtedy bardzo małym człowieczkiem, zależnym od innych. Na początku sam nawet nie potrafił chodzić ani powiedzieć czego potrzebuje.
Pierwszą rzeczą, jakiej się nauczył, było to, że jest bezradny.
Ciągle ktoś go podnosił i stawiał, przekładał, ubierał, rozbierał, dotykał. Nikt go właściwie nie rozumiał.
Wszyscy tylko pytali:
– Co ci jest? Czego chcesz? Dlaczego znowu płaczesz?
Wszyscy zawsze byli więksi i silniejsi, ale jednocześnie z tą wielkością wcale nie wiązała się mądrość ani miłość. Nigdy nie było wiadomo jakie będą te duże ręce, które go ciągle dotykały. Czy spokojne, ciepłe i delikatne, czy też może zniecierpliwione, napięte i pełne złości.
Ten Drugi Ja pomyślał więc, że musi się jakoś przygotować do obrony. Zaczął obserwować świat dookoła siebie i wyciągać wnioski.
Wiedział już, że nikomu nie można zaufać. Wielcy Ludzie dookoła czasami byli bardzo przyjemni, mili i sympatyczni. Przytulali, śmiali się, głaskali, całowali. Ale czasami byli zdenerwowani, rozzłoszczeni, krzyczeli, bili, grozili, płakali. Nigdy nie było wiadomo co się stanie.
To jest pierwsza i najważniejsza lekcja, jaką Twój Drugi Ja wyciągnął na resztę życia.
Jego pierwszy wniosek brzmiał:
Nikomu nie można zaufać.
Do tego dopisywał później następne wnioski wysnute na bazie jego osobistego doświadczenia:
Każdy może mnie skrzywdzić.
Świat jest groźny i nieprzewidywalny.
Dookoła jest pełno bardzo dużych ludzi, którzy mają nade mną władzę.
Muszę się bronić.
Z tych wniosków logicznie wynikały też przekonania dotyczące jego samego:
Jestem mały i bezbronny.
Jestem nieważny.
Jestem gorszy i słabszy.
Jestem zagrożony.
Jestem porzucony.
Jestem samotny.
Wyobraź sobie.
Maleńki człowiek, który pojawił się nagle na planecie Ziemia. Wszyscy są od niego więksi. Z nikim nie może się w pełni utożsamić, bo nawet najbliższa mu osoba, czyli matka, czasem sprawia mu ból, odrzuca albo przekazuje mu swój strach, stres i niepokój.
– Muszę się bronić! – myśli gorączkowo ten mały człowieczek i stara się jakoś odnaleźć w sytuacji, do której w ogóle nie był przygotowany.
Nikt z nas nie był.
Ani ty, ani ja, ani nikt inny.
Istnieje możliwość, że zdarzy się cud i przyjdziesz na świat w miejscu, gdzie oboje rodzice mają wewnętrzną równowagę i spokój wynikające ze spójności pomiędzy Pierwszym Ja i Tym Drugim Ja. Ale to wyjątek i przypadek jeden na milion. Rzadko spotykany w naszej cywilizacji.
Raczej należy przyjąć, że jesteś taki jak 99% pozostałych, czyli że twoje Pierwsze Ja nie ma żadnego połączenia z Tym Drugim Ja, co w praktyce oznacza, że Pierwsze Ja myśli, że rządzi, podczas gdy w rzeczywistości jest zarządzane przez Tego Drugiego Ja.
Masz wątpliwości?
To jest naprawdę bardzo proste.
Nie pytaj siebie jak jest, dlatego że twoje racjonalne i logiczne Ja znajdzie wiele argumentów, żeby się ze mną nie zgodzić. Problem jedynie polega na tym, że będą to argumenty czysto teoretyczne.
Dowody znajdują się w twoim życiu.
Rozejrzyj się po tym co robisz, mówisz i myślisz.
Przypomnij sobie jak się czasem czujesz.
Śmiało.
Uczciwie przed samym sobą.
Zdarza ci się, że nienawidzisz samego siebie, bo zrobiłeś coś, czego nie możesz sobie wybaczyć, prawda? A może żyjesz z ogromnym poczuciem winy za coś, co się kiedyś stało i właściwie nie jesteś w stanie zrozumieć jak do tego doszło?
Pewnie miewasz też chwile załamania i rozpaczy tak wielkiej, że masz ochotę ze sobą skończyć? A może cierpisz na depresję, która czasem ogarnia cię jak zniewalająca czarna chmura? Godzinami leżysz w łóżku, nie chcesz żyć, nie jesteś w stanie niczym się zająć?
Czy myślisz, że to są cechy w pełni zdrowego, szczęśliwego człowieka?
Ja wiem jak to jest.
Ja też kiedyś udawałam przed wszystkimi, że w moim życiu wszystko jest doskonale, a ja jestem władcą wszystkiego, co mi się zdarza. I naprawdę w to wierzyłam. Ale nachodził mnie czasem tak gigantyczny smutek, że kładłam się na podłodze i płakałam. Oczywiście tylko wtedy, kiedy nikt mnie nie widział. Płakałam tak długo, aż skończyły mi się łzy i byłam zbyt zmęczona. Przez jeden dzień, czasem przez dwa albo trzy. A następnego dnia szłam do pracy i znów myślałam, że jestem zwycięzcą i rządzę moim życiem.
Długo nie byłam w stanie dostrzec, że w gruncie rzeczy ja jestem zdobywcą tylko wtedy, kiedy inni na mnie patrzą, bo kiedy jestem sama, to pogrążam się w bezradnej samotności i strasznej pustce.
Ważne było dla mnie głównie to, żeby tworzyć pozory na potrzeby innych ludzi.
Sama przed sobą nie byłam w stanie przyznać jak jest naprawdę, bo nigdy nie chciało mi się sięgnąć głębiej. Byłam skoncentrowana na udawaniu przed innymi ludźmi – co wychodziło mi w fantastycznie naturalny sposób i bez trudu.
Jednocześnie sama przed sobą usiłowałam ukryć prawdę, czyli to, że kiedy nikt mnie nie widzi, to jestem zupełnie inna – smutna, przygnębiona, nieszczęśliwa, samotna, pogrążona w chaosie, którego kompletnie nie rozumiem.
Dlatego kiedy pytam jak jest z tobą, wiem, że pewnie w pierwszym odruchu odpowiesz mi, że jest super.
Ale raz w życiu spróbuj spojrzeć na samego siebie uczciwie.
Ja nie jestem twoim widzem. Nie musisz przede mną udawać. Ja przecież nawet ciebie nie znam i nie wiem co myślisz. Namawiam cię tylko do tego, żebyś spojrzał na swoje życie uczciwie, czyli zobaczył je takim, jakie ono naprawdę jest.
Czy rzeczywiście jesteś zawsze zwycięzcą?
Czy rzeczywiście jesteś zawsze taki silny i opanowany?
Czy rzeczywiście zawsze wiesz co zrobić?
Czy rzeczywiście ty rządzisz w swoim życiu?
Czy rzeczywiście zawsze robisz to, co mówiłeś, że zrobiłbyś w tej sytuacji?
Wiesz o co chodzi?
Nauczyłeś się kreować pewien wizerunek samego siebie.
Całe twoje postrzeganie było skierowane na zewnątrz, w stronę innych ludzi. Miałeś ich zachwycić, zjednać, przeciągnąć na swoją stronę.
Przyzwyczaiłeś się do tego, że najważniejsze jest to, co oni o tobie myślą, co o tobie mówią, czy ciebie akceptują, czy podziwiają i czy jesteś im potrzebny.
Najprawdopodobniej jednak jednocześnie nauczyłeś się ignorować to, kim jesteś naprawdę. To, jaki jesteś w głębi duszy. Jak naprawdę się czujesz i co robisz kiedy nikt cię nie obserwuje i nie ocenia. Kiedy jesteś tylko z samym sobą.
Stworzyłeś pewną iluzję, w którą sam zacząłeś wierzyć.
W sumie nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że przecież naprawdę jest inaczej.
Udajesz przed innymi, że zarządzasz swoim życiem, ale w rzeczywistości kiedy nikt cię nie widzi, czujesz się czasem kompletnie bezradny, bo widzisz, że to życie zarządza tobą, a nie odwrotnie.
Prawda?
Ciągła walka. Strach, stres, niepokój, poczucie winy, gniew, bezsens, chaos. Potem chwila porządku i uspokojenia. A potem znowu wojna z całym światem, ludźmi i z samym sobą.
Nie chcesz, ale musisz.
Wydaje się, że nie masz wyjścia.
Miotasz się.
I czy wciąż twierdzisz, że to ty kierujesz swoim życiem?
Copyright for the Polish Edition © 2017 Edipresse Polska SA
Copyright for the text and drawings © 2017 Beata Pawlikowska
Edipresse Polska SA
ul. Wiejska 19
00-480 Warszawa
Dyrektor ds. książek: Iga Rembiszewska
Redaktor inicjujący: Natalia Gowin
Produkcja: Klaudia Lis
Marketing i promocja: Renata Bogiel-Mikołajczyk
Digital i projekty specjalne: Katarzyna Domańska
Dystrybucja i sprzedaż: Izabela Łazicka (tel. 22 584 23 51), Beata Trochonowicz (tel. 22 584 25 73)
Andrzej Kosiński (tel. 22 584 24 43)
Teksty i rysunki: Beata Pawlikowska
Projekt okładki: Beata Pawlikowska i Maciej Szymanowicz
Opracowanie graficzne: Beata Pawlikowska i Maciej Szymanowicz
DTP: Maciej Szymanowicz
Biuro Obsługi Klienta
www.hitsalonik.pl
mail: [email protected]
tel.: 22 584 22 22
(pon.–pt. w godz. 8:00–17:00)
www.facebook.com/edipresseksiazki
ISBN: 978-83-7945-766-3
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.