Lądowanie o świcie - Pietrzak Ryszard - ebook + książka

Lądowanie o świcie ebook

Pietrzak Ryszard

0,0
12,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Wypad na Dieppe, nazwany przez premiera Winstona Churchilla „rozpoznaniem przez walkę”, był najbardziej dyskutowaną na Zachodzie operacją czasu drugiej wojny światowej. Pod względem taktycznym zakończył się ten rajd całkowitą klęską. Wojska alianckie poniosły ogromne straty. Nauka nie poszła jednak w las. W sztabach przez długie miesiące wyciągano z rajdu na Dieppe wnioski. Doświadczenie to, okupione tak ciężko krwią, zostało wykorzystane podczas lądowania wojsk sprzymierzonych w południowych Włoszech, w Salerno, we wrześniu 1943 roku. Ale największe korzyści uzyskano z rajdu na Dieppe w czasie lądowania w Normandii w czerwcu 1944 roku.

Ten kolejny tomik z reaktywowanego legendarnego cyklu wydawniczego wydawnictwa Bellona przybliża czytelnikowi dramatyczne wydarzenia największych zmagań wojennych w historii; przełomowe, nieznane momenty walk; czujnie strzeżone tajemnice pól bitewnych, dyplomatycznych gabinetów, głównych sztabów i central wywiadu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Plan

Czarny Rolls-Royce minął skrzy­żo­wa­nie i wpadł na Tot­ten­ham Court Road. Lord Louis Mount­bat­ten oparł się wygod­nie na tyl­nym sie­dze­niu i strzep­nął nie­wi­dzialny pyłek z klapy nie­na­gan­nie skro­jo­nego mary­nar­skiego mun­duru. Lubił jeź­dzić tą trasą Lon­dynu i cie­szył się już na prze­jażdżkę przez West End z jego teatrami i kinami, które mimo trwa­ją­cej pra­wie trzy lata wojny nie zaprze­stały dzia­łal­no­ści. Tak się jed­nak zło­żyło, że już od kilku mie­sięcy nie był w teatrze; zary­wał noce, pra­co­wał do świtu.

Odczu­wał przy tym jakiś nie­po­kój, choć nie wyda­wał mu się on uza­sad­niony. Rok 1942 mógł uwa­żać za wyjąt­kowo pomyślny. Na dwa mie­siące przed swą czter­dzie­stą drugą rocz­nicą uro­dzin, które wypa­dały w czerwcu, awan­so­wano go do stopni: wice­ad­mi­rała, gene­rała porucz­nika i mar­szałka lot­nic­twa. Dwa ostat­nie stop­nie były co prawda hono­rowe; nomi­na­cje te ozna­czały jed­nak coś wię­cej niż sym­bo­liczny akt. Uży­wał już teraz tytułu Szefa Ope­ra­cji Połą­czo­nych i nikt z ofi­ce­rów szta­bo­wych w mary­narce, lot­nic­twie i armii nie miał wąt­pli­wo­ści co do tego, jak duże zna­cze­nie przy­pi­suje się połą­czo­nym ope­ra­cjom lądowo-mor­skim.

Chur­chill, skła­da­jąc mu gra­tu­la­cje, wybą­kał coś pod nosem o ojcu, księ­ciu i admi­rale floty, i dodał, że god­nie wstę­puje w jego ślady. Lord Louis Mount­bat­ten pomy­ślał sobie wów­czas, jak dziwne koleje losu spro­wa­dziły jego ród na Wyspy. On sam znany był jako Louis Fran­cis Bat­ten­berg, zanim stary książę nie zre­zy­gno­wał z nie­miec­kiego tytułu i nie przy­jął nazwi­ska Mount­bat­ten. Nie­wąt­pli­wie przy­czy­niło się to, podob­nie jak i powi­no­wac­two z rodziną kró­lew­ską, do kariery, choć lord Louis Mount­bat­ten był zda­nia, iż naj­wię­cej zawdzię­cza sobie.

Jako trzy­na­sto­letni chło­piec został kade­tem szkoły mary­narki wojen­nej, w pięć lat póź­niej otrzy­mał sto­pień pod­po­rucz­nika, koman­do­rem został dopiero po upły­wie pra­wie dwu­dzie­stu lat służby. Prze­szedł więc wszyst­kie szcze­ble w Royal Navy. I o tym mógł się prze­ko­nać każdy, kto się­gnął do słow­nika bio­gra­ficz­nego…

Rolls-Royce zatrzy­mał się pod czer­wo­nymi świa­tłami przy Oxford Street. Lord Mount­bat­ten spoj­rzał na fron­ton znaj­du­ją­cego się naprze­ciwko kina. „FAN­TA­STYCZNE PRZY­GODY NA LOT­NI­SKOWCU «ILLU­STRIOUS». AUTEN­TYCZNE ZDJĘ­CIA!”

Uśmiech­nął się. Kto jak kto, ale on naj­bar­dziej zasma­ko­wał tych przy­gód. Zanim został dowódcą HMS „Illu­strious”, dowo­dził nisz­czy­cie­lem „Kelly”, a póź­niej 5 flo­tyllą nisz­czy­cieli. Swoją drogą, były to naj­lep­sze lata służby. Teraz cze­kała go już tylko harówka szta­bowa.

Rolls-Royce ruszył do przodu przez Cha­ring Cross Road i nagle za szybą samo­chodu mignęła Mount­bat­te­nowi syl­wetka ofi­cera kana­dyj­skiego, który pro­wa­dził pod rękę młodą dziew­czynę.

– Do dia­bła, co on tu robi? – powie­dział do sie­bie pół­gło­sem. – Mam nadzieję, że nie jest to ofi­cer od Robertsa…

Gdyby nie ci Kana­dyj­czycy – myślał – to chyba by nie doszło do całego tego mister­nego planu prób­nej inwa­zji na kon­ty­nent. Przy­byli zza oce­anu, aby wal­czyć z Niem­cami, i nie widzieli dotych­czas wroga. Pod­czas wojny bez­czyn­ność może obni­żyć morale nawet naj­lep­szych jed­no­stek. To był jed­nak zna­ko­mity pomysł, żeby wzięli udział w pla­no­wa­nym raj­dzie, i przy­czy­nił się do tego wal­nie Mont­go­mery. Zwró­cono także uwagę, że mamy już wystar­cza­jącą ilość nowego sprzętu, spe­cjal­nie wypro­du­ko­wa­nego do tego rodzaju wypa­dów. Pro­po­zy­cja została zaak­cep­to­wana przez War Office1. Cho­dziło o rzecz nie­zmier­nej wagi, o zdo­by­cie przez woj­ska doświad­cze­nia dla przy­szłych, na pełną skalę, dzia­łań w Euro­pie.

W tym momen­cie lord Mount­bat­ten doszedł do źró­dła swego nie­po­koju. Nie­do­brze się stało, iż ope­ra­cję już tyle razy odwo­ły­wano. No tak, ale prze­cież ćwi­cze­nia, prze­pro­wa­dzone w ubie­głym mie­siącu na wybrzeżu Dor­set, wyka­zały wiele nie­do­cią­gnięć. Oddziały wylą­do­wały daleko od wyzna­czo­nych plaż, barki desan­towe czoł­gów przy­były za późno. Sam zapro­po­no­wał wtedy odro­cze­nie ope­ra­cji. Woj­ska zgru­po­wano na wyspie Wight i w dzie­sięć dni póź­niej, od 22 do 24 czerwca, prze­pro­wa­dzono następne ćwi­cze­nia w pobliżu Brid­port. Wypa­dły pomyśl­nie. Ope­ra­cję wyzna­czono teraz na 4 lipca. Oddziały kana­dyj­skiej 2 Dywi­zji pod dowódz­twem gene­rała majora J. H. Robertsa zostały zaokrę­to­wane i otrzy­mały instruk­cje. Nie­stety, w nocy na 3 lipca zapa­no­wała nad połu­dnio­wym wybrze­żem zła pogoda, powo­du­jąc nie­ocze­ki­waną zwłokę. Oddziały zostały „zapie­czę­to­wane” na okrę­tach. I wtedy, 7 lipca – lord Mount­bat­ten wzdry­gnął się na wspo­mnie­nie tego faktu – nie­przy­ja­ciel­ski samo­lot zrzu­cił bomby na dwa okręty desan­towe, które znaj­do­wały się ze swymi woj­skami opo­dal Yar­mo­uth. Zaczęto wów­czas wysnu­wać przy­pusz­cze­nia, że wywiad Cana­risa jest uprze­dzony o naszych inten­cjach. 8 lipca – pogoda na­dal się nie popra­wiała – roz­cza­ro­wani żoł­nie­rze kana­dyj­scy zeszli z okrę­tów i powró­cili do obo­zów i kwa­ter. Mont­go­mery miał się póź­niej wyra­zić, że cel wyprawy sta­no­wił odtąd przed­miot roz­mów we wszyst­kich kwa­terach i knaj­pach połu­dnio­wej Anglii.

Lord Mount­bat­ten nie zauwa­żył nawet, kiedy prze­je­chał przez Cha­ring Cross Road. Na Tra­fal­gar Squ­are obrzu­cił spoj­rze­niem pusty o tej ran­nej porze plac i sto­jącą pośrodku kolumnę Nel­sona. Gdy prze­jeż­dżał tędy parę dni temu, w sobot­nie popo­łu­dnie, u jej pod­nóża odby­wała się mani­fe­sta­cja. Plac był szczel­nie wypeł­niony ludźmi, któ­rzy słu­chali mówią­cego do mikro­fonu męż­czy­zny. Jego głos, wzmoc­niony przez mega­fony, roz­le­gał się zewsząd. Lord Mount­bat­ten tra­fił aku­rat na począ­tek tego prze­mó­wie­nia. Utkwiło mu ono dobrze w pamięci. Skrom­nie ubrany męż­czy­zna mówił: „Rosja­nie w powstrzy­mują od kil­ku­na­stu mie­sięcy napór 240 dywi­zji nie­miec­kich i powin­ni­śmy zdać sobie sprawę, że prze­sy­ła­nie dostaw wojen­nych nie sta­nowi z naszej strony dosta­tecz­nego wspar­cia. Konieczne jest pod­ję­cie dzia­łań ofen­syw­nych, otwar­cie dru­giego frontu…”.

Trudno było nie uznać prze­ko­ny­wa­ją­cej argu­men­ta­cji, zawar­tej w tych sło­wach. Może bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek zro­zu­miał wów­czas Mount­bat­ten, jak powszechne są w Wiel­kiej Bry­ta­nii żąda­nia otwar­cia dru­giego frontu. Sprawa ta była już nie­jed­no­krot­nie oma­wiana na posie­dze­niach gabi­netu i Komi­tetu Sze­fów Szta­bów. W par­la­men­cie posło­wie z lewicy wręcz doma­gali się, aby zdjąć z Rosjan przy­naj­mniej część wysiłku i odwieść Niem­ców od reduk­cji ich gar­ni­zo­nów na Zacho­dzie.

Czy jed­nak Rosja­nie uznają, że pla­no­wany wła­śnie wypad za kanał La Man­che jest tym, o co im rze­czy­wi­ście cho­dzi?

Lord Louis Mount­bat­ten spoj­rzał na zega­rek. Docho­dziła godzina ósma. Czarny Rolls-Royce zatrzy­mał się przed gma­chem, w któ­rym mie­ścił się Komi­tet Sze­fów Szta­bów.

* * *

Chur­chill, ssąc cygaro, prze­su­nął się ciężko w fotelu.

– Zdaję sobie sprawę z ryzyka, ale pod­czas wojny jest ono nie­unik­nione. Wyra­żam cał­ko­witą zgodę na kon­ty­nu­owa­nie tej ope­ra­cji. Pod warun­kiem, iż zacho­wana zosta­nie naj­głęb­sza tajem­nica, że poza mną, lor­dem Mount­bat­te­nem i Komi­te­tem Sze­fów Szta­bów nikt nie będzie w to do czasu wta­jem­ni­czony. Zatem słu­cham panów…

Lord Mount­bat­ten spoj­rzał naj­pierw na sie­dzą­cych wokół czwo­ro­kąt­nego stołu męż­czyzn, a póź­niej na wiszącą na ścia­nie dużą mapę, obej­mu­jącą połu­dniową Anglię, kanał La Man­che i wybrzeże pół­noc­nej Fran­cji.

– Zdo­by­li­śmy już pewne doświad­cze­nie pod­czas ope­ra­cji na obsza­rze euro­pej­skim – roz­po­czął. – Mam tu mię­dzy innymi na myśli atak na Lofoty, na Saint-Naza­ire czy też lądo­wa­nie w Boulo­gne. Rajd na Dieppe, który będzie ostat­nim eta­pem naszego planu badaw­czego, prze­wyż­sza jed­nak znacz­nie tamte ope­ra­cje. W dotych­cza­so­wych wypa­dach brały udział spe­cjal­nie wyszko­lone do tego celu jed­nostki, koman­dosi i woj­ska spa­do­chro­nowe. W Dieppe wylą­du­jemy bez­po­śred­nio na plaży z oddzia­łami pie­choty i czoł­gami oraz będziemy mieli wspar­cie z powie­trza i morza. Zaata­ku­jemy w dzień, o świ­cie 19 sierp­nia, a więc nie tak, jak to zwy­kli czy­nić koman­dosi, któ­rzy dzia­łali pod osłoną ciem­no­ści… Pla­no­wany desant wyja­śni nam wiele zaga­dek. Po pierw­sze: zorien­tu­jemy się, jak silna jest obrona nie­miecka na wybrzeżu pół­noc­nej Fran­cji. Po dru­gie: spraw­dzimy, jak będzie prze­bie­gał wyła­du­nek wojsk i cięż­kiego sprzętu na pla­żach. Nie trzeba panom wyja­śniać, jak trudny będzie trans­port ludzi i środ­ków tech­nicz­nych z okrę­tów znaj­du­ją­cych się na nie osło­nię­tej redzie. Po trze­cie: będziemy usi­ło­wali poprzez nawią­za­nie bez­po­śred­niej walki w powie­trzu dociec, jaką siłą dys­po­nuje Luft­waffe w zachod­niej Euro­pie. Zoba­czymy, czy nie pomy­li­li­śmy się w naszych prze­wi­dy­wa­niach…

– A co z bom­bar­do­wa­niem mia­sta i portu? – wtrą­cił Chur­chill.

– Zasta­na­wia­li­śmy się nad tym i choć pan pre­mier zgo­dził się w tym wypadku odstą­pić od zasady, zezwa­la­jąc na bom­bar­do­wa­nie, posta­no­wi­li­śmy nie bom­bar­do­wać Dieppe – kon­ty­nu­ował lord Mount­bat­ten. – Pró­bo­wa­li­śmy bom­bar­do­wać Saint-Naza­ire i, jak przy­pusz­czamy, zaalar­mo­wa­li­śmy przez to nie­przy­ja­ciela. Nie mamy poza tym gwa­ran­cji, że nocne bom­bar­do­wa­nie byłoby pre­cy­zyjne, i sądzimy, iż burząc domy utrud­ni­li­by­śmy bar­dzo naszym czoł­gom wtar­gnię­cie do mia­sta… Wresz­cie czwarty, czy­sto już prak­tyczny cel naszego wypadu na Dieppe – lord Mount­bat­ten wstał w tym momen­cie z miej­sca i pod­szedł do mapy – to znisz­cze­nie obiek­tów nie­przy­ja­ciela. Będzie o tym mówił szcze­gó­łowo gene­rał Roberts, więc pominę na razie tę kwe­stię. Chciał­bym jedy­nie zauwa­żyć, że zanie­cha­li­śmy desantu z powie­trza, ale za to wezmą udział w akcji koman­dosi…

Mount­bat­ten prze­rwał na chwilę i wziął do ręki wskaź­nik.

– Jak pano­wie pamię­tają, gdy zaczy­na­li­śmy w kwiet­niu opra­co­wy­wać plan tej ope­ra­cji, bra­li­śmy pod uwagę dwie moż­li­wo­ści. Naj­pierw zakła­da­li­śmy lądo­wa­nie rzutu sztur­mo­wego na głów­nym kie­runku natar­cia, pod Dieppe, oraz wspar­cie go desan­tem mor­skim i lot­ni­czym na obu skrzy­dłach. Drugi plan wyklu­czał ude­rze­nie czo­łowe. Armia sądziła, że nie można z niego zre­zy­gno­wać, i miała w tym swoją rację. Ogra­ni­cze­nie się do lądo­wa­nia na skrzy­dłach pocią­gnę­łoby bowiem za sobą zbyt duże odda­le­nie od mia­sta, przez co utra­ci­li­by­śmy czyn­nik zasko­cze­nia. Z kolei mary­narka zwra­cała uwagę na nie­bez­pie­czeń­stwo ude­rze­nia od czoła, uwa­żała wszakże, iż jest ono moż­liwe pod warun­kiem zapew­nie­nia wystar­cza­ją­cego ubez­pie­cze­nia na skrzy­dłach… Nasz osta­teczny plan – słowu „osta­teczny” lord Mount­bat­ten nadał szcze­gólne brzmie­nie – uwzględ­nia więk­szość dotych­cza­so­wych pro­po­zy­cji i prze­wi­duje zarówno lądo­wa­nie na skrzy­dłach, jak i na głów­nym kie­runku natar­cia, pod Dieppe. Oto wschodni rejon lądo­wa­nia, miej­sco­wość Ber­ne­val – trzy­many przez Mount­bat­tena wskaź­nik dotknął wybrzeża pół­noc­nej Fran­cji. – A na jego prze­ciw­le­głym końcu zachodni rejon lądo­wa­nia, miej­sco­wość Varen­ge­ville…

Wszy­scy wpa­try­wali się teraz w strzałki na mapie, które wyska­ki­wały z Kanału i wbi­jały się ostro w brzeg.

– Na tym pasie pół­noc­nego wybrzeża o dłu­go­ści jede­na­stu mil 2 – mówił dalej lord Mount­bat­ten – będziemy nacie­rać. Ber­ne­val poło­żone jest sześć mil na wschód od Dieppe, Varen­ge­ville – pięć mil na zachód od tego mia­sta. W każ­dym z tych punk­tów są, według naszego roze­zna­nia, silne bate­rie arty­le­rii nad­brzeż­nej, które musimy znisz­czyć. Pomię­dzy Ber­ne­val a Dieppe – Mount­bat­ten znów dotknął wskaź­ni­kiem mapy – znaj­duje się nasz wschodni pomoc­ni­czy rejon lądo­wa­nia – Puits3, zaś mię­dzy Varen­ge­ville a Dieppe zachodni pomoc­ni­czy rejon lądo­wa­nia – Pourville. No i oczy­wi­ście główny rejon lądo­wa­nia – Dieppe. W sumie mamy więc pięć rejo­nów lądo­wa­nia, ale pra­gnął­bym zazna­czyć, iż desant nastąpi na ośmiu odcin­kach, ośmiu oddziel­nych pla­żach: dwóch na zachod­nim zewnętrz­nym kie­runku natar­cia w pobliżu Varen­ge­ville, dwóch na wschod­nim zewnętrz­nym kie­runku natar­cia w pobliżu Ber­ne­val i dwóch na głów­nym kie­runku natar­cia Dieppe. A także na zachod­nim wewnętrz­nym kie­runku natar­cia w Pourville oraz na wschod­nim wewnętrz­nym kie­runku natar­cia w Puits. I jesz­cze jedno: główne lądo­wa­nie pod Dieppe odbę­dzie się w pół godziny póź­niej niż na skrzy­dłach.

– Dla­czego nie jed­no­cze­śnie? – zapy­tał Chur­chill.

– Z dwóch powo­dów – odpo­wie­dział lord Mount­bat­ten. – Poru­sza­jące się powoli barki do prze­wo­że­nia czoł­gów musia­łyby wyru­szyć bar­dzo wcze­śnie, aby dotrzeć do wybrzeża, i mogłyby być zauwa­żone przez nie­przy­ja­ciela. Poza tym w naszej eks­pe­dy­cji weź­mie udział około dwie­ście pięć­dzie­siąt róż­nego rodzaju jed­no­stek mor­skich, dys­po­nu­ją­cych zróż­ni­co­waną pręd­ko­ścią, i nie jest moż­liwe, by osią­gnęły one wyzna­czony odci­nek wybrzeża w tym samym cza­sie.

– To brzmi dość prze­ko­ny­wa­jąco – powie­dział Chur­chill. – Jaką usta­lono w końcu liczbę wojsk?

– Ponad sześć tysięcy. Będą to głów­nie dwie kana­dyj­skie bry­gady pie­choty: 4 i 6, oraz, jak już wspo­mnia­łem, oddziały koman­do­sów – odpo­wie­dział Mount­bat­ten i dodał: – Zanim zabie­rze głos gene­rał Roberts, pro­po­no­wał­bym, aby naj­pierw wystą­pił koman­dor Hughes-Hal­lett. Tym bar­dziej, że zaczę­li­śmy już wła­ści­wie mówić o spra­wach mor­skich. Koman­dor Hughes-Hal­lett został mia­no­wany przed kil­koma dniami, panie pre­mie­rze, dowódcą mary­narki wojen­nej w ope­ra­cji „Jubi­le­usz”…

Sto­jący w kącie wik­to­riań­ski zegar zaczął wybi­jać dzie­wiątą. Pro­mie­nie lip­co­wego słońca prze­do­sta­wały się przez szcze­liny w kota­rach, zasła­nia­ją­cych wenec­kie okna. Koman­dor J. Hughes-Hal­lett prze­cze­kał ostat­nie ude­rze­nie.

– Lord Mount­bat­ten – zaczął – podał już ogólną liczbę okrę­tów, barek i łodzi desan­to­wych. Nie uwzględ­nia ona dwóch flo­tylli tra­łow­ców, które wypłyną pierw­sze, aby oczy­ścić Kanał z zagród mino­wych posta­wio­nych przez nie­przy­ja­ciela. Jeśli cho­dzi o osłonę i ubez­pie­cze­nie, to dys­po­no­wać będziemy ośmioma nisz­czy­cie­lami typu Hunt: HMS „Calpe”, „Fer­nie”, „Broc­klesby”, „Garth”, „Albri­gh­ton”, „Ble­as­dale”, „Ber­ke­ley” oraz pol­ski nisz­czy­ciel… „Ślą­zak”… – w tym miej­scu koman­dor Hughes-Hal­lett zro­bił pauzę, wyma­wia­jąc z trud­no­ścią nazwę pol­skiego okrętu. – Dowódcy mary­narki i wojsk lądo­wych – cią­gnął po prze­rwie – będą na HMS „Calpe”. Okręty, barki oraz łodzie desan­towe podzie­lone zostaną na trzy­na­ście zespo­łów i wypłyną z por­tów Southamp­ton, Por­ts­mouth, Sho­re­ham i Newha­ven. Lądo­wa­nie na plaży pod Dieppe poprze­dzone będzie pię­cio­mi­nu­to­wym inten­syw­nym ostrze­li­wa­niem budyn­ków wzdłuż brzegu z dział 4-calo­wych, po czym okręty prze­suną swój ogień na skrzy­dła. Woj­ska otrzy­mają rów­nież wspar­cie ogniowe ze strony spe­cjal­nie wypo­sa­żo­nych jed­no­stek, jak na przy­kład ści­ga­czy arty­le­ryj­skich. Nic mają one, nie­stety, takiego uzbro­je­nia jak nisz­czy­ciele. Więk­szość z nich posiada broń o wiele mniej­szego kali­bru. Warto tu zauwa­żyć, że pięć nie­miec­kich bate­rii arty­le­rii nad­brzeż­nej dys­po­nuje około dwu­dzie­stoma dzia­łami, mają­cymi kali­ber prze­wyż­sza­jący znacz­nie działa naszych nisz­czy­cieli… Czy podać roz­miesz­cze­nie poszcze­gól­nych oddzia­łów na okrę­tach?

– Nie trzeba. Dzię­kuję, koman­do­rze – powie­dział lord Mount­bat­ten. – Pro­szę teraz gene­rała majora Robertsa…

Gene­rał Roberts pod­szedł do mapy. Roz­po­czął od spraw naj­waż­niej­szych.

– Koman­dosi z oddziału numer 3 wylą­dują na wschod­nim skrzy­dle pod wio­ską Petit Ber­ne­val – Żółta Plaża I i w pobliżu wsi Bel­le­ville – Żółta Plaża II. Koman­dosi z oddziału numer 4 wylą­dują na zachod­nim skrzy­dle w Varen­ge­ville – Poma­rań­czowa Plaża I oraz parę mil dalej na zachód tuż obok ujścia rzeki Saane – Poma­rań­czowa Plaża II. Oba oddziały znisz­czą nie­bez­pieczne dla okrę­tów bate­rie arty­le­rii nad­brzeż­nej… Kana­dyj­ski Pułk Kró­lew­ski osią­gnie Puits – Nie­bie­ska Plaża, weź­mie sztur­mem bate­rie arty­le­rii prze­ciw­lot­ni­czej na ska­li­stym brzegu oraz bate­rię polową w głębi lądu, wysa­dzi gazow­nię znaj­du­jącą się na połu­dniowy wschód od Dieppe i połą­czy się z puł­kiem Essex Scot­tish, który, po wylą­do­wa­niu na plaży pod Dieppe, powi­nien do tego czasu prze­do­stać się przez mia­sto… Pułk South Saskat­che­wan uchwyci Pourville – Zie­lona Plaża oraz wzgó­rze pomię­dzy tą miej­sco­wo­ścią a Dieppe, gdzie jest usy­tu­owana sta­cja radio­lo­ka­cyjna i bate­ria mało­ka­li­bro­wej arty­le­rii prze­ciw­lot­ni­czej. Pułk ten ma rów­nież za zada­nie zdo­być ufor­ty­fi­ko­wany Fol­wark Czte­rech Wia­trów i nawią­zać kon­takt z Kró­lew­skim Puł­kiem Lek­kiej Pie­choty z Hamil­ton, który znaj­dzie się na głów­nym kie­runku natar­cia pod Dieppe…

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki