Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czwarta część serii Synów Zemsty to historia Leandro Mancuso (przyrodniego brata Viviany) oraz Hayley, odnalezionej córki Antonio Valenti. Już w poprzedniej części dowiedzieliśmy się, że między bohaterami zaiskrzyło.
Pomimo iż niemal cała rodzina Valentich dowiedziała się o małym romansie pary, sam ojciec dziewczyny nie jest tego świadom, a wszyscy wokół zdają sobie sprawę z tego, że kiedy Antonio pozna prawdę, Leandro Mancuso zginie. Pochłonięty przez kolejne problemy rodziny Leandro sam dochodzi do wniosku, że dla dobra wszystkich lepiej będzie, jeśli odsunie się od dziewczyny. Hayley Valenti odziedziczyła charakter po ojcu. Rozczarowana zachowaniem Leandro, będąc pod wpływem alkoholu, emocji w akcie desperacji robi coś, co sprawi, że czyhający w ukryciu wróg, o którym rodzina Valenti nie miała pojęcia wyjdzie im naprzeciw, a Hayley i Alyssa znajdą się w niebezpieczeństwie. Wtedy zarówno Antonio jak i Leandro przyjdzie walczyć o najwyższą stawkę. Życie swoich ukochanych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 160
Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN
Redakcja: Kamila Recław
Redaktor prowadzący: Grażyna Muszyńska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Agata Rogowska, Renata Jaśtak
Zdjęcie na okładce: © feedough
Ilustracja wewnątrz: © anndromediaid/pixabay
© by Agnieszka Siepielska
© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2022
ISBN 978-83-287-2428-0
Wydawnictwo Akurat
Wydanie I
Warszawa 2022
–fragment–
Dla tych, którzy najbardziej czekali na tę chwilę, czyli miłośników Valentich.
Enjoy!
Leandro
Kilka miesięcy wcześniej…
– Jak ona się dziś czuje? – pyta moja siostra, Viviana.
Opadłem właśnie tyłkiem na kanapę, po powrocie z domku gościnnego, w którym pomieszkują obecnie Antonio i jego niedawno postrzelona przez własną matkę, cudownie odnaleziona córka, Hayley.
I to jej dotyczy to dziś najczęściej zadawane pytanie. Nic dziwnego, bo dziewczyna przeżyła w ciągu siedemnastu lat swojego życia sporo i ma pewnie dość na kolejnych tyle, i to z nawiązką. Ta drobna niewinna dziewczyna została wciągnięta w świat handlu żywym towarem. Miała też nieźle popieprzone babkę i matkę. Ta ostatnia zresztą niemal ją zabiła, bo widziała we własnej córce jedynie bilet powrotny do świata Valentich, po tym, jak przez prawie osiemnaście lat udawała martwą.
Ostatecznie Valenti upewnili się, że obie kobiety nie staną już na drodze Hayley i reszty rodziny. Teraz, kiedy dziewczyna wyszła ze szpitala, awansowałem na jedną z nianiek, której zadaniem było utrzymanie jej przy zdrowych zmysłach.
Pojawił się tylko mały problem. Miałem być dobrym przyszywanym wujkiem, ale cholera, byłem na to za młody! Jak dla niej z kolei trochę za stary. W sumie było między nami siedem lat różnicy, ale przecież dziewczyna nie skończyła jeszcze osiemnastu. Mnie zaś dokuczały przy niej myśli, które stanowczo nie powinny się pojawić w głowie opiekuna. Jestem Mancuso, z rodziną Valentich nie łączą mnie więzy krwi, ale przeżyłem z nimi kawał popieprzonej historii. Za każdym razem, gdy odwiedzam Hayley i widziałem zagubienie w jej czarnych oczach…
Kurwa! Ta dziewczyna mnie pociąga, a to się nie powinno zdarzyć. Nie pomógł mi dziś na to nawet cholernie nieziemski trójkąt z dwiema gorącymi laskami…
– Nasza dziewczynka ma się dobrze – odpowiadam w końcu i wyciągam nogi do przodu, krzyżując je w kostkach.
– Co jej zrobiłeś? – pyta podejrzliwa siostrzyczka. – Jesteś jakoś podejrzanie zadowolony.
– Byłem gentlemanem w każdym calu. – Posyłam jej uśmiech.
– Pfff! Wiem, jak wyglądają twoje odwiedziny. – Klepie mnie w ramię. – Kiedy pokusiłeś się o interwencję po moim rozstaniu z Rhysem, ciągnąłeś mnie za włosy!
– A ja nie narzekam – mówi pojawiająca się w pomieszczeniu gwiazda. Helen. – Ten chłopak jest jak rakieta.
– Chodź, moja kobieto. – Wyciągam do niej rękę, a ona z zadowoloną miną podąża w moim kierunku. Na widok jej uwodzicielskiego uśmiechu niemal sam parskam, a kiedy siada obok, obejmuję ją ramieniem. – Co słychać ostatnio w świecie mojej Helen? Upiekłaś dla mnie ciasteczka?
– Jak miałam to zrobić bez głównego składnika? – Wychyla się, żeby posłać złowieszcze spojrzenie mojej siostrze, jakby to ona była winna, że Rhys zlikwidował jej małą uprawę marychy. – Jeśli chcesz ciastek, możesz pójść do Begonii – dodaje.
– Na pewno nie zrobi takich jak twoje – mówię pewny, że sprawię jej tym przyjemność.
– No raczej – parska. – Zważywszy na technikę urabiania ciasta.
Niby tematy kulinarne to nie moja bajka, ale mam przeczucie, że to ciekawa historia.
– A jaka jest ta technika?
Zadowolona z mojej dociekliwości babunia gładzi swój niebieski fartuch.
– Begonia nie ma miksera, więc stwierdziła, że zblenduje ciasto, a ponieważ jej blender się popsuł, przypomniała sobie, że przecież ma zapasowy, ten znaleziony w pralni, między bielizną jej wnuczki.
Mrużę oczy, bo pierwsza myśl to… Nieee…
– Urabiała ciasto wibratorem?! – wykrzykuje Viviana i wygląda, jakby zaraz miała puścić pawia.
Parskam śmiechem, bo moja wyobraźnia działa, podobnie jak ten „blender”, na najwyższych obrotach.
– Mówiłam, że ona jakaś z innej epoki jest. – Wzdycha babunia. – Do tego znalazła partnera, który nie wiedział, jak się zabrać do rzeczy.
– Brrr. – Na samą myśl o seksualnej abstynencji przechodzą mnie dreszcze. – Nie skorzystała z życia.
– Biorąc pod uwagę to, jak się do tych spraw zabierali, dziwię się, że nie wie, do czego służył ten blender – dodaje Helen.
– Chcemy wiedzieć jak? – pytam, zerkając na zszokowaną siostrę.
– Techniką „na lisa” – mruczy pod nosem babunia.
– I jaka to technika? – drążę.
– A jaka ma być – fuka w końcu babcia. – Całą noc się czaił, a nad ranem spier… No poszedł.
Biedna kobieta w potrzebie…
– Mniejsza o życie seksualne Begonii – odzywa się Vivi. – Powiedz przynajmniej, że nie zjadłaś tych ciastek. – Moja przyrodnia siostra nie potrafi już utrzymać powagi i wybucha śmiechem.
– Na szczęście odkryłam tajemnicę ich przygotowania, zanim w ogóle podała do stołu.
Kobiety!
Zastanawiałem się, jakie jeszcze skrywają tajemnice. I czego jeszcze używają w kuchni.
– Będę się zbierać, bo mam kilka spraw do załatwienia na mieście dla twojego męża – mówię do siostry, po czym całuję dziewczyny w policzki i wstaję, żeby wyjść, ale wtedy przypominam sobie, że zostawiłem kurtkę w pokoju Hayley.
Opuszczam dom siostry i pędzę do budynku, w którym dziewczyna dochodzi do siebie.
W środku zauważam, że stoi zamyślona przy oknie, jakby się wyłączyła, bo nie zwraca uwagi na otoczenie. Podchodzę do stolika i sięgam do miski ze słodyczami po lizaka. Odwijam go i wkładam do ust, zastanawiając się, co w tym momencie trapi tę dziewczynę.
Nagle odwraca się i na mój widok krzyczy, jednocześnie podskakując ze strachu.
Unoszę ręce w obronnym geście, a potem wyjmuję lizaka z ust i oblizuję powoli wargi, czemu dziewczyna przygląda się szeroko otwartymi oczami.
Hmm.
Mój wewnętrzny uwodziciel podpowiada, żeby pieprzyć zdrowy rozsądek i lojalność. Podchodzę powoli do mojej dziewczynki. Wyjmuję lizaka z ust, by po chwili przesunąć nim po jej wargach. Rozchyla je, a ja wygłodniałym wzrokiem przyglądam się, jak wysuwa język.
O ja pierdolę!
– Hayley – mówię cicho.
– Tak? – Jej czarne oczy wwiercają się we mnie, więc nawet gdybym chciał już dać sobie spokój, to, do cholery, nie mogę.
Pochylam się do jej ucha, ale odwraca twarz tak, że jej usta muskają mój lekko zarośnięty policzek.
Kurwa, jak mam tu trenować przyzwoitość?
Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału, nie mając o tym nawet bladego pojęcia, a może jednak mając…
– Całowałaś kiedyś mężczyznę, Hayley? – mruczę.
Zajebiste jest nawet to, jak natychmiast wciąga powietrze. Wszystko w tej dziewczynie jest marzeniem każdego napaleńca.
– Nie pytam o jakiegoś podlotka ze szkoły – wyjaśniam. – Pytam o prawdziwego faceta.
– Leandro – szepcze dziewczyna.
– Tak, kochanie?
Celowo dmucham na jej szyję. Kobiety to uwielbiają.
– Czy ty właśnie próbujesz udowodnić swoją męskość, całując dziewczynę? – pyta, po czym wybucha śmiechem.
Prostuję się jak strzała.
Niemożliwe, że zaczyna mnie jarać nawet jej szyderczy śmiech.
– Ty mała, słodka żmijo – odpowiadam powoli głosem pełnym podziwu, na co jeszcze bardziej się śmieje.
Czuję się coraz bardziej zdesperowany, żeby coś jej udowodnić, ale właściwie co…
W jednej sekundzie pochylam się i zlizuję smak cholernego lizaka z jej ust. Zastyga. Nie spieszę się, słysząc, jak oddycha powoli i płytko, a potem spoglądam w jej oczy, uśmiecham się i wdzieram językiem między jej pełne wargi, tym samym przypieczętowując swój los, bo po tym nie będę mógł jej już wyrzucić ze swojej głowy. Tego jestem pewien. Zwłaszcza gdy owija się swoim słodkim językiem wokół mojego, a jej dłonie chwytają moją koszulkę i ściskają materiał, jakbym był jej wybawieniem.
Jasna kurwa.
Niemal odruchowo pcham ją delikatnie pod ścianę, chyba po to, żeby mieć pewność, że mi nie ucieknie. Czując, co dzieje się w moich spodniach, odsuwam się i cofam o dwa kroki jak oparzony. Pomimo buzujących emocji uśmiecham się.
– Nieźle, młoda, jak na pierwszy raz. – Puszczam do niej oko.
– Z mężczyzną? – Uśmiecha się przebiegle.
– Nie prowokuj. – Trącam palcem wskazującym jej nos.
Chwilę później wychodzę z domu bez kurtki, po którą przyszedłem. Powtarzam tylko jak mantrę, że ona ma siedemnaście lat.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wydawnictwo Akurat
imprint MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz