Lista Kerstena - François Kersaudy - ebook + książka

Lista Kerstena ebook

François Kersaudy

2,5
41,50 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Już w 1947 roku Światowy Kongres Żydów potwierdził, że Felix Kersten „z narażeniem własnego życia uratował w Niemczech 100 tysięcy osób różnej narodowości, w tym około 60 tysięcy Żydów”. Jednak historia obeszła się z wojennym bohaterem niezbyt łaskawie. Ten zaufany pracownik i masażysta Heinricha Himmlera, który jako wynagrodzenie otrzymywał darowane przez hitlerowca życia Żydów i członków ruchu oporu, przez zbiorową świadomość został zapomniany. François Kersaudy powołuje postać Kerstena do życia i oddaje mu należną uwagę i cześć. Niewiarygodna historia Felixa Kerstena to opowieść o terrorze, tchórzostwie, ofiarności, fanatyzmie i bohaterstwie, odkrywająca zapomnianą dotąd historię człowieka, który ocalił tysiące ludzkich istnień. „Bohater jednocześnie wielki i skromny, któremu François Kersaudy składa historyczną konsekrację”. Le Figaro Littéraire „Praca konsekwentna, drobiazgowa, nieprzejednana”. Le Point

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 462

Oceny
2,5 (2 oceny)
0
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
pavi09

Dobrze spędzony czas

Książka historyczna która trzyma w napięciu do samego końca.
00

Popularność




La liste de Kersten

© Librairie Artheme Fayard, 2021

Copyright © 2022 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

Copyright © 2022 for the Polish translation by Agnieszka Rasińska-Bóbr

(under exclusive license to Wydawnictwo Sonia Draga)

Projekt graficzny okładki: Marcin Słociński

Zdjęcie Felixa Kerstena © ullstein bild via Getty Images

Zdjęcie Heinricha Himmlera © Wikimedia Commons

Zdjęcie autora pochodzi z jego prywatnej kolekcji.

Redakcja: Piotr Chojnacki

Korekta: Iwona Wyrwisz, Aneta Iwan, Joanna Rodkiewicz

ISBN: 978-83-8230-464-0

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i wiąże się z sankcjami karnymi.

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo!

Polska Izba Książki

Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.

ul. Fitelberga 1, 40-588 Katowice

tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

e-mail:[email protected]

www.soniadraga.pl

www.postfactum.com.pl

www.facebook.com/WydawnictwoSoniaDraga

E-wydanie 2022

Wstęp

We Francji wszyscy znają historię Oskara Schindlera, który w czasie II wojny światowej uratował przed Zagładą około tysiąca Żydów. Ale tak naprawdę Felix Kersten ma na swoim koncie znacznie większe dokonania niż Oskar Schindler. Już w 1947 roku Światowy Kongres Żydów potwierdził, że Felix Kersten „z narażeniem własnego życia uratował w Niemczech 100 tysięcy osób różnej narodowości, w tym około 60 tysięcy Żydów”. A po lekturze poniższej relacji te liczby wydawać się będą raczej niedoszacowane…

Jedna z najmniej znanych, a zarazem najbardziej poruszających książek Josepha Kessela nosi tytuł Les mains du miracle (Cudowne ręce). Opowiada o dokonaniach masażysty Himmlera, któremu reichsführer płacił, uwalniając Żydów i członków ruchu oporu – przy czym czytelnik nie zawsze jest w stanie ustalić, gdzie kończy się historia Kerstena, a zaczyna licentia poetica Kessela. Prawdą jest, że Kersten budził takie samo protekcjonalne niedowierzanie zachodnich historyków, jak w swoim czasie Otto Strasser, Hermann Rauschning i Hans-Jürgen Köhler – uchodźcy polityczni, którzy ze znajomością rzeczy opisywali reżim hitlerowski już pod koniec lat trzydziestychI. Jednak w przypadku Kerstena widać pewną sprzeczność w tym, że większość historyków, którzy nie chcą uznać jego siły sprawczej ani traktować go jako wartościowego świadka, wciąż cytuje go w swoich pracach. W dodatku ich sceptycyzm zderza się z kilkoma niezaprzeczalnymi faktami: z kalendarza i korespondencji Himmlera wynika, że od marca 1939 do kwietnia 1945 roku korzystał on ponad dwieście razy z usług Felixa Kerstena, a każdy masaż trwał godzinę; co więcej, zapiski z tych rozmów przytoczone we wspomnieniach lekarza już w 1947 roku są całkowicie zgodne z treścią stenogramów z nazistowskich narad na szczycie, ujawnionych i opublikowanych od pięciu do trzydziestu trzech lat później; ponadto liczne oryginalne dokumenty podpisane przez Himmlera lub jego prywatnego sekretarza Rudolfa Brandta stanowią potwierdzenie działań Kerstena na rzecz ofiar reżimu; podobnie jest w przypadku relacji i wspomnień zarówno jego sprzymierzeńców, jak i przeciwników; poza tym korespondencja dyplomatyczna przedstawicieli Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Holandii i Szwecji z ostatnich dwóch lat wojny jasno pokazuje, że wszyscy, od ambasadorów przez ministrów spraw zagranicznych po Franklina Delano Roosevelta i Winstona Churchilla, byli poinformowani o działaniach Kerstena; wreszcie, większość jego twierdzeń można sprawdzić, a gdy okazują się błędne lub przesadzone, prawie zawsze można znaleźć tego przyczyny.

Bardzo trudno przywrócić do życia Felixa Kerstena. Pochodził z niemieckiej rodziny osiadłej w guberni estońskiej Cesarstwa Rosyjskiego, został Finem, nie przestając do końca być Niemcem, lata trzydzieste uczyniły z niego Holendra z wyboru, a koniec wojny skłonił go do wybrania obywatelstwa szwedzkiego; jego wspomnienia podzielone są na cztery książki napisane w tylu właśnie językach w ciągu dziesięciu lat; jego dziennik, poszukiwany od siedemdziesięciu pięciu lat, jako taki nigdy nie istniał; korespondencję, oświadczenia, świadectwa, zeznania i materiały ze śledztw dotyczących jego osoby spisano po niemiecku, angielsku, szwedzku, duńsku, norwesku, fińsku i niderlandzku; tajemnica, będąca niezbędnym warunkiem powodzenia jego przedsięwzięć w czasie wojny, otaczała je nadal bezpośrednio po wojnie, a setki tysięcy ludzi, których uratował, z małymi wyjątkami, nigdy się nie dowiedziały, komu zawdzięczają życie; wreszcie z uwagi na ogromny zamęt w ostatnich miesiącach wojny właściwie nie da się precyzyjnie oszacować liczby tych, którzy zostali ocaleni.

Zależało mi, aby te trudności nie odbiły się na mojej opowieści. W jaki sposób, na przykład, podawać tłumaczenia, opisywać instytucje, przedstawiać implikacje, określać miejsca i stale odwoływać się do wydarzeń toczącej się wokół wojny? Pominięcie tego uczyniłoby narrację niezrozumiałą, uwzględnienie zaś – nieczytelną. Dlatego postanowiłem umieścić takie informacje u dołu strony, gdzie czytelnik może się z nimi w dowolnej chwili zapoznać. Ponadto, jak się przekonamy, opowieść ta obejmuje wiele dialogów przytaczanych przez Kerstena, generała Schellenberga, hrabiego Bernadotte’a, astrologa Himmlera, szwedzkiego ministra spraw zagranicznych i różne powojenne parlamentarne komisje śledcze. Skąd możemy mieć pewność, że te dialogi są autentyczne co do przecinka? Komisje śledcze miały oczywiście stenografów, ale co do reszty, to nikt wtedy nie dysponował przenośnym magnetofonem – nawet szpiedzy. Musieliśmy więc obdarzyć bohaterów wydarzeń i świadków minimum zaufania, porównawszy wcześniej archiwa, świadectwa oraz uwzględniając kontekst, prawdopodobieństwo i zdrowy rozsądek…

Ta zdumiewająca wyprawa w mroczne labirynty Tysiącletniej Rzeszy niewątpliwie otworzy przed historykami nowe perspektywy i przypomni wszystkim, że na szczycie tego reżimu, zarówno zbrodniczego, jak i krótkotrwałego, królowały trzy namiętności: głucha, śmiertelna nienawiść, jaką żywili do siebie nawzajem Himmler, Ribbentrop, Goebbels, Bormann, Göring, Hess i Rosenberg – na której Felix Kersten nieustannie grał, żeby osiągnąć cel; przepajający ich wszystkich ślepy i depersonalizujący fanatyzm, wywołany demonicznym wpływem Führera, wyrażającym się w słowach feldmarszałka Göringa: „Ja nie mam sumienia. Moim sumieniem jest Adolf Hitler”II; wreszcie strach, obrzydliwy strach, w którym stale żyli, a jego szczerą ilustracją było wyznanie tego samego Hermanna Göringa: „Kiedy wchodzę do gabinetu Hitlera, serce nieodmiennie zjeżdża mi do butów”.

Wreszcie, podczas tej burzliwej i straszliwie niebezpiecznej podróży w towarzystwie masażysty – Felixa Kerstena – czytelnik będzie miał okazję się przekonać, że poczucie humoru nie ginie w najbardziej nawet tragicznych sytuacjach. Niektórzy poczują się tym urażeni, bo nie brakuje teraz specjalistów od oburzania się; ale inni się tym nie przejmąIII, ciesząc się raczej, że poznali jedną z tych wyjątkowych postaci, które pozwalają odzyskać wiarę w ludzkość.

Dramatis personae

Berger Gottlob – generał, szef Głównego Urzędu SS (SS-Hauptamt), odpowiadał za werbunek do SS

Bernadotte Folke – hrabia, bratanek króla Szwecji Gustawa V i wiceprezes Szwedzkiego Czerwonego Krzyża

Bormann Martin – sekretarz Hitlera i szef kancelarii NSDAP

Brandt Rudolf – osobisty sekretarz Heinricha Himmlera

Ciano Galeazzo – minister spraw zagranicznych Włoch i zięć Mussoliniego

Dönitz Karl – admirał i naczelny dowódca Kriegsmarine od 1943 r.; wyznaczony na następcę Hitlera w kwietniu 1945 r.

Goebbels Joseph – minister propagandy Rzeszy

Göring Hermann – feldmarszałek Rzeszy i głównodowodzący Luftwaffe

Günther Christian – minister spraw zagranicznych Szwecji

Hess Rudolf – pełnomocnik Führera do spraw partii narodowosocjalistycznej

Hewitt Abraham – wysłannik prezydenta Roosevelta i agent OSS w Sztokholmie

Heydrich Reinhard – zastępca Himmlera i szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA)

Himmler Heinrich – Reichsführer SS

Kaltenbrunner Ernst – następca Reinharda Heydricha na stanowisku szefa RSHA

Kersten Arno – drugi syn Felixa Kerstena

Kersten Felix – lekarz specjalizujący się w terapii manualnej

Kersten Irmgard – żona Felixa Kerstena

Kivimäki Toivo – ambasador Finlandii w Berlinie

Lüben Elizabeth – przyszywana siostra Felixa Kerstena

Masur Norbert – zastępca Hillela Storcha jako przedstawiciela Światowego Kongresu Żydów w Sztokholmie

Müller Heinrich – szef Departamentu IV (Gestapo) w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA)

Mussert Anton – przywódca Narodowosocjalistycznego Ruchu Holenderskiego (NSB)

Nagell Justinus van – baron, były ambasador Holandii w Sztokholmie

Posthumus Nicolaas – profesor ekonomii i założyciel Holenderskiego Instytutu Dokumentacji Wojny (NIOD)

Quisling Vidkun – przywódca Nasjonal Samling, norweskiej partii kolaboranckiej

Rangell Johan – premier Finlandii w latach 1941–1943

Ribbentrop Joachim von – minister spraw zagranicznych Trzeciej Rzeszy

Richert Arvid – ambasador Szwecji w Berlinie

Ryti Risto – prezydent Finlandii w latach 1940–1944

Schellenberg Walter – szef Departamentu VI (wywiad zagraniczny) w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA)

Seyss-Inquart Arthur – komisarz Rzeszy okupowanej Holandii

Storch Hillel – przedstawiciel Światowego Kongresu Żydów w Sztokholmie

Terboven Josef – komisarz Rzeszy w okupowanej Norwegii

Witting Rolf – minister spraw zagranicznych Finlandii w latach 1940–1943

Wulff Wilhelm – znany astrolog, który został „konsultantem” reichsführera Himmlera.

Rozdział IFelix Kersten wkracza na scenę

Nasza opowieść zaczyna się pod koniec XIX wieku w okolicach Jurjewa w Inflantach – jednej z trzech nadbałtyckich guberni Cesarstwa Rosyjskiego. Tam właśnie we wrześniu 1898 roku przyszedł na świat Felix Alexander Edouard Kersten. Trzech ojców chrzestnych, z których każdy był wybitną osobistością i bliskim przyjacielem jego ojca, nadało noworodkowi trzy imiona: Edouard de Livron, minister cara; Alexandre Westberg, prywatny lekarz carycy i ambasador Francji w Petersburgu, Gustave Lannes, markiz MontebelloI; ale ten ostatni, zamiast własnego, wybrał imię Felix, na cześć ówczesnego prezydenta Francji, Félixa Faure…

To jeszcze jeden element kosmopolityzmu, który od najmłodszych lat wywiera wpływ na młodego Felixa Kerstena. W częściowo tylko zrusyfikowanych Inflantach ludzie prości byli Estończykami, urzędnicy – Rosjanami, kupcy – ŻydamiII, ale właścicielami ziemskimi pozostawali w przeważającej większości Niemcy, jak na przykład matka małego Felixa, Olga, z domu Stübing, i jego ojciec, Friedrich Kersten, wywodzący się z długiej linii brandenburskich rolników sięgającej XVI wieku. Zanim ich syn osiągnął wiek szkolny, słyszał więc wokół siebie niemiecki, ale także rosyjski, estoński, fiński, jidysz, a nawet ingryjskiIII. Jak powie wiele lat później: „Nauczyliśmy się tam bardzo wcześnie dostrzegać w ludziach różniących się pochodzeniem, językiem i statusem społecznym jedynie ich wartość jako istot ludzkich”1.

Czy nauczył się tam jeszcze czegoś więcej? Jak sam przyzna, nie jest to pewne: „Daleko mi było do wzorowego ucznia”2. Nauczyciele zwracali przede wszystkim uwagę na jego łakomstwo, niedbałość i bierność, co niepokoiło jego rodziców, którzy wysłali go w 1907 roku do niemieckojęzycznego gimnazjum z internatem w Birkenruh (dziś Bērzaine), niedaleko Wenden (obecnie Kieś), a w końcu do Rygi, gdzie zakończył naukę bez żadnych wyróżnień – i bez matury. Felix Kersten odziedziczył jednak po ojcu zamiłowanie do rolnictwa i w maju 1914 roku wstąpił do szkoły rolniczej w Jenfeld w niemieckim Holsztynie. Tym razem wydawało się, że znalazł swoją drogę: po uzyskaniu dyplomu dwa lata później odbył praktykę jako zarządca nieruchomości w Giersleben w Anhalt. „Ogromnie mi się to spodobało”, napisał później, „bo bardzo lubię życie na wsi”3.

Warto o tym pamiętać… Ale teraz był rok 1917, od trzech lat szalała Wielka Wojna, a Kerstenowie, niezależnie od miejsca urodzenia i zamieszkania, byli uznawani za obywateli niemieckich. Dlatego w 1914 roku władze rosyjskie zesłały Friedricha i Olgę Kerstenów do Kazachstanu, natomiast jesienią 1917 roku ich syn został wcielony do armii niemieckiej. Nie wiadomo, dlaczego Felix Kersten nie trafił do okopów we Francji; zapewne szkolenie i służba wartownicza w północnych Niemczech przedłużyły się aż do zawieszenia broni, skoro został zdemobilizowany w grudniu 1918 roku, nie wziąwszy udziału w walkach.

Co się odwlecze, to nie uciecze, bo pół roku po rewolucji bolszewickiej Finlandia wywalczyła niepodległość, wypierając ze swego terytorium Armię Czerwoną, a na początku 1919 roku wysłała na południe dwa pułki ochotników, które miały uczestniczyć w wyzwalaniu krajów nadbałtyckich: I Wolną Grupę Fińską i pułk PohjanpojadIV podpułkownika Kalma. Do tej ostatniej formacji postanowił wstąpić Felix Kersten; w wieku dwudziestu lat był mocnym, bardzo wysokim, korpulentnym chłopakiem po przeszkoleniu wojskowym w armii niemieckiej. Został więc mianowany sierżantem i 31 stycznia w Paju wziął udział w pierwszej większej bitwie z batalionem łotewskich strzelców Armii Czerwonej; uczestniczył też w wyzwalaniu rodzinnego Jurjewa, które właśnie wróciło do swojej dawnej nazwy – Dorpat. Finowie i ich estońscy sprzymierzeńcy kompensowali swoją niższą liczebność bardzo dużą mobilnością, a że operacje wojskowe często prowadzono konno, sierżant Kersten wynalazł system pozwalający montować na końskich grzbietach lekkie karabiny maszynowe4.

Kersten nie ujrzał jednak końca estońskiej kampanii wyzwoleńczej: podczas walk musiał kiedyś leżeć w bagnie przez cały dzień i noc i nabawił się gorączki reumatycznej, która pozbawiła go władzy w nogach. Resztę opowiedział sam: „Skierowano mnie do szpitala wojskowego w Helsinkach, a ponieważ służyłem w armii fińskiej, otrzymałem obywatelstwo fińskieV i o kulach udałem się do mojej nowej ojczyzny. Spędziłem kilka miesięcy w szpitalu i nudziłem się tak, jak tylko chory człowiek może się nudzić. […] Kiedy odzyskałem siły, zacząłem od czasu do czasu pomagać doktorowi Ekmanowi, ordynatorowi szpitala, w masażu. W Finlandii terapia masażem cieszyła się dużym uznaniem, a w najtrudniejszych przypadkach doktor Ekman sam masował pacjentów. Gdy spróbowałem po raz pierwszy, lekarz uważnie mi się przyglądał; do dziś brzmią mi jeszcze w uszach jego słowa: »Ma pan prawdziwy skarb w rękach«. […] Zaproponował mi więc, że nauczy mnie terapii masażem”5.

„Skarb w rękach”? Wyszkolone oko doktora Ekmana dostrzegło u Kerstena potężne dłonie, niezwykle wrażliwe opuszki palców i oczywiste predyspozycje do posługiwania się nimi. Przed młodym człowiekiem, który nie wie, co zrobić ze swoim życiem, otworzyły się nowe perspektywy: nie zamierzał zostać w wojsku, po uzyskaniu niepodległości rząd estoński znacjonalizował ziemię należącą do jego rodziny, a on nie chciał pracować jako robotnik na cudzym polu. W dodatku opowiadał doktorowi Ekmanowi, że jako dziecko widział, jak jego matka masowała i leczyła chłopów, którzy przychodzili do niej po pomoc; wspominała nawet, że jej matka też to robiła. „Sam pan widzi” – odpowiedział lekarz – „to u państwa rodzinne! Niech pan weźmie kule i pójdzie za mną do ambulatorium; dam panu pierwszą lekcję w obecności pacjentów”6.

Od tamtej pory Kersten będzie się uczył, pomagając lekarzom wojskowym, którzy leczyli masażem fińskich żołnierzy rannych podczas kampanii. Rzeczywiście miał talent w tym kierunku, skoro już po miesiącu żołnierze prosili, by masował ich on, a nie zawodowi masażyści! Później doktor Ekman przedstawił go swojemu koledze Colanderowi, prawdziwej sławie w tej dziedzinie, a on był pod tak wielkim wrażeniem Kerstena, że zgodził się go uczyć – w dodatku za darmo… W międzyczasie jednak młody człowiek został zdemobilizowany i chociaż po opuszczeniu fińskiej armii miał więcej czasu na naukę medycyny, musiał również zarabiać na życie; zatrudnił się kolejno jako doker, kelner, pomywacz i sprzątacz. „Wieczorami w swoim pokoiku ślęczałem nad podręcznikami, głównie anatomii. Przez dwa lata starałem się zdobyć jak najwięcej wiedzy, jednocześnie praktykując u doktora Colandera”7. Wysiłek się opłacił, gdyż w 1921 roku uzyskał oficjalny dyplom w zakresie „masażu naukowego”. Jednak już w następnym roku nauczyciel poradził mu, aby jechał doskonalić swoje umiejętności do Berlina, gdzie specjalizacja ta była jeszcze bardziej rozwinięta.

Nie miał lekko ten, kto w 1922 roku przyjechał bez grosza do Berlina, który ledwie podniósł się po czterech latach Wielkiej Wojny, następujących po niej dwóch latach rewolucyjnych niepokojów i nieprzerwanej, szalejącej inflacji. Po raz kolejny młody student musiał imać się najróżniejszych zawodów: znowu był pomywaczem, statystą filmowym, a nawet tłumaczem dla fińskich biznesmenów odwiedzających Berlin. Przynajmniej nie musiał się martwić o lokum, bo w Berlinie mieszkała stara znajoma jego rodziców, wdowa po profesorze Lübenie, która została sama z córką, Elisabeth. Ta ostatnia, starsza od Felixa Kerstena o dwanaście lat, była kobietą niezwykle oddaną i nawiązała się między nimi niezłomna przyjaźń, Kersten często będzie określał Elisabeth mianem siostry lub matki, dodając, że bez niej nic by nie zdziałał…

Na razie pilnie się kształcił: uczęszczał na zajęcia na wydziale lekarskim, a jednocześnie pobierał praktyczne nauki u luminarzy, których polecono mu w Helsinkach: profesora Binswangera z Lipska, doktora Corneliusa, specjalisty od masażu punktów newralgicznych, i profesora Biera, znanego chirurga naczyniowego. Właśnie u tego ostatniego doszło do spotkania, które przesądziło o dalszym życiu Kerstena; profesor przedstawił go niejakiemu doktorowi Kô, drobnemu Azjacie w szacownym wieku, o niezwykłej przeszłości: urodzony w Chinach, od siódmego roku życia wychowywał się w klasztorze tybetańskim, gdzie był kolejno nowicjuszem, mnichem, potem lamą i przez czternaście lat wtajemniczano go w arkana medycyny chińskiej i tybetańskiej; w wieku dwudziestu jeden lat został wysłany do Wielkiej Brytanii, aby poznać zachodnią medycynę, zapisał się na wydział medyczny w Londynie, uzyskał dyplom i otworzył gabinet w stolicy; ponieważ jego sława szybko wykroczyła poza granice Anglii, po wojnie poproszono go, by przyjechał praktykować do Berlina.

Felix Kersten, trochę onieśmielony, opowiedział mu o swoim znacznie bardziej ograniczonym doświadczeniu w dziedzinie medycyny, ale doktor Kô był nim wyraźnie zainteresowany i zaprosił go do skromnego mieszkania przy Ansbacherstrasse; tam się rozebrał i poprosił, aby gość pokazał, czego nauczyli go fińscy nauczyciele. Kersten przeszedł samego siebie, po czym mały lekarz w milczeniu się ubrał, zrobił herbatę i wreszcie z uśmiechem podsumował: „Mój młody przyjacielu, jeszcze nic pan nie umie – zupełnie nic. Ale czekam na pana od trzydziestu lat. […] Według horoskopu sporządzonego, gdy byłem jeszcze nowicjuszem w Tybecie, miałem w tym właśnie roku poznać młodego człowieka, który nic nie będzie umiał i będę go musiał wszystkiego nauczyć. Proponuję, aby został pan moim uczniem”VI8.

W ten sposób Felix Kersten został uczniem doktora Kô, jednocześnie uczęszczając na wydział medycyny i imając się różnych zajęć, by zarobić na życie. Przez trzy lata, od 1922 do 1925 roku, obserwował technikę mistrza, został jego asystentem, był świadkiem pozornie cudownych uzdrowień i zgłębiał naukę, która wykraczała daleko poza zwykły masaż. Kersten znacznie później wyjaśnił podstawowe zasady sztuki, którą nazywał „terapią manualną” lub „terapią fizjo-nerwową”: „Jest to leczenie i pielęgnacja tkanek nerwowych za pomocą odpowiedniego uciskania. […] Można właściwie mówić o głębokiej terapii nerwowej, gdyż chwyta się i rozciąga skórę, tkanki podskórne i tkanki mięśniowe wraz z naczyniami i nerwami. […] Większość dolegliwości spowodowanych zbyt wolnym krążeniem krwi, powodującym przekrwienie i niedostateczne odżywienie nerwów i innych tkanek, […] stanowi szczególne wskazanie do terapii fizjo-nerwowej. Z biologicznego punktu widzenia istnieje ścisły związek między krążeniem krwi a układem nerwowym. Zaburzenia krążenia mogą być powodem bólów głowy, migren lub bólów neuropatycznych: nerwobólów, zapalenia nerwów itp., jak również zaburzeń nerwowych w funkcjonowaniu narządów wewnętrznych, takich jak choroby układu krążenia, problemy trawienne itp., a także zaburzeń psychicznych, z głęboką nerwicą włącznie. I odwrotnie, objawy psychiczne, takie jak pobudzenie, strach, zmartwienia, przepracowanie i depresja, mają stały i często szkodliwy wpływ na funkcje naczyniowo-ruchowe naczyń, a tym samym na krążenie krwi, na przemianę materii, na trawienie i wreszcie na wydzielanie wewnętrzne”9.

Innymi słowy, aby odciążyć główne organy – serce, wątrobę, żołądek, płuca, nerki, a nawet mózg – należy zlikwidować, przez uciskanie, ugniatanie, rozciąganie oraz dotykanie dłońmi i palcami, złogi i zatory w układzie krążenia, które utrudniają dopływ świeżej krwi, a tym samym tlenu, do tkanek nerwowych i podskórnych. Kersten nie twierdził w żadnym razie, że takimi zabiegami może wyleczyć wszystko – wręcz przeciwnie, podkreślał, że są one stanowczo przeciwwskazane w przypadku poważnych stanów zapalnych, nowotworów, niewydolności serca czy zaawansowanej miażdżycy10. Ale oczywiście zakres dolegliwości wynikających z zaburzeń nerwowych i krążenia był wystarczająco rozległy, by jego zabiegi przynosiły niemal cudowną ulgę niezliczonym pacjentom. Tym bardziej że asystent doktora Kô miał bardzo pewny dotyk, który pozwalał mu zlokalizować w głębi jamy brzusznej zatory, zastoje, guzki i zrosty, które były dla niego punktami odniesienia, a zarazem zasadniczymi celami. Z czasem zresztą poczynił dalsze postępy, aż będzie mógł powiedzieć, że samymi palcami, z zamkniętymi oczami, „widzi” wszystkie połączenia nerwowe pacjenta11.

Wymagało to wyjątkowej koncentracji – najwyraźniej nabytej pod okiem doktora Kô. Kersten będzie mówił o „koncentracji tak niezwykłej, że można ją niemal porównać do stanu transu, w jakim pogrążają się hinduscy jogini”. Właśnie na tej koncentracji skupiało się nauczanie starego mistrza, który wtajemniczył go we wszystkie aspekty medycyny tybetańskiej, indyjskiej i chińskiej, począwszy od meridianów, dwunastu pulsów i siedmiuset sześćdziesięciu jeden (głównych) punktów akupunkturowych. Nauczanie obejmowało również ćwiczenia oddechowe, trening medytacyjny i prawie całkowitą ascezę, bez których nie dałoby się osiągnąć wymaganego bardzo wysokiego poziomu koncentracji: zakaz palenia tytoniu, spożywania alkoholu oraz używek i bardzo ścisłe przestrzeganie godzin odpoczynku, aby zachować energięVII. Wreszcie dochodził do tego cały aspekt inicjacyjny – który człowiekowi Zachodu najtrudniej było zgłębić: związek ciała i umysłu z Kosmosem, niewidzialny system nerwowy, doktryna Trzech Zasad i jej konsekwencje terapeutyczne. Kersten wspominał, że to wszystko wydawało mu się „nieskończenie problematyczne” – ale dodał, że otworzyło mu „drogę do prawdy”12.

Felix Kersten prowadziłby pewnie jeszcze długo to gorączkowe życie, na które składało się zgłębianie tajemnic medycyny wschodniej, zabiegi terapeutyczne, zajęcia na wydziale medycyny, kolejne dorywcze prace zarobkowe i romanse, gdyby pewnego dnia jesienią 1925 roku doktor Kô nie oznajmił mu, że wyjeżdża. Zgodnie z tym, co Kersten opowiedział Josephowi Kesselowi, doktor Kô uczynił to w następujących słowach: „Jutro wyjeżdżam do swojego klasztoru. Muszę zacząć przygotowywać się do śmierci. Zostało mi tylko osiem lat życia. […] Data od bardzo dawna jest zapisana w moim horoskopie”13. Wobec niedowierzania Kerstena stary mistrz zaczął go przekonywać, że przekazał mu całą niezbędną wiedzę, by był w stanie kontynuować jego pracę i przejąć pacjentów.

Może się to wydawać dziwne dla zachodniego umysłu, ale warto pamiętać, że astrologia zgodnie z jej koncepcją obowiązującą w Tybecie, Nepalu i Bhutanie stanowi naukę na tej samej zasadzie co astronomia i ma jedynie luźny związek z astrologią komercyjną praktykowaną na Zachodzie. W każdym razie życie Kerstena miało się zmienić z dnia na dzień: „Kiedy w 1925 roku doktor Kô wrócił do ChinVIII, przejąłem część jego pacjentów. Na pewien czas uwolniłem się wtedy od kłopotów finansowych. Wielu moich pacjentów zaliczało się do ludzi zamożnych, a wkrótce pojawili się nowi, z kręgu przemysłowców”14.

W wieku dwudziestu siedmiu lat po raz pierwszy w życiu Felix Kersten otrzymał przyzwoite wynagrodzenie – a nawet więcej niż przyzwoite, bo pozwoliło mu ono na wynajęcie przestronnego mieszkania na rogu Rüdesheimer Platz, w eleganckiej berlińskiej dzielnicy Wilmersdorf. Tam też mieścił się jego gabinet, a wszystkim zarządzała przyszywana siostra, wierna Elisabeth Lüben; kupił także piękny samochód i zatrudnił kierowcę. Była to rekompensata za pięć lat biedy, a także okazja do odkrycia problemu medycznego, którego nie znał za dobrze: „Poznałem nowy typ człowieka, który cierpi na różne dolegliwości spowodowane zbyt dużym wysiłkiem fizycznym i psychicznym. Można je nazwać chorobami zawodowymi, skutkami przepracowania trwającego przez całe życie. […] Ci ludzie widzieli swój cel w życiu tylko w kategoriach sukcesu ekonomicznego. Co więcej, ich motywacją nie było już tylko zarabianie pieniędzy, lecz raczej budowanie wielkich przedsiębiorstw, koncernów, które pozwoliłyby im utrzymać i wzmocnić swoją potęgę gospodarczą. […] W ich przypadku aspekt ludzki był tłumiony przez kompleks władzy. Kiedy przychodzili do mnie, nie szukali pomocy ani ulgi, chcieli jedynie odzyskać siły fizyczne, aby móc sprawować większą władzę”15.

W tym przypadku „choroby zawodowe” przybierały formę chronicznej migreny, bólu brzucha lub klatki piersiowej, nerwobólu, zaburzeń krążenia, reumatyzmu, rwy kulszowej, tachykardii, bezsenności, impotencji, zawrotów głowy i ogólnego wyczerpania. Ponieważ wszystkie te objawy leżały par excellence w zakresie kompetencji Felixa Kerstena, podejmował się on leczenia pacjentów wpływowych, a zarazem zżeranych przez ambicję, przytłoczonych odpowiedzialnością, wyczerpanych z przepracowania… i opuszczonych przez lekarzy. Byli wśród nich Carl Bosch, szef IG Farben; August Rostberg, dyrektor generalny Wintershall KonzernIX; August Diehn, wszechwładny dyrektor Kalisyndikat – kartelu potasowego – oraz Friedrich Flick, szef największego niemieckiego koncernu górniczo-hutniczego.

Tam, gdzie zawiedli najlepsi lekarze, fiński masażysta i uczeń doktora Kô odnosił błyskotliwe sukcesy; w ciągu kilku tygodni, najwyżej kilku miesięcy, wszyscy ci ludzie pozbywali się swoich dolegliwości – na różny czas, to prawda, ponieważ często znowu popełniali błędy, które były przyczyną ich pierwotnego przepracowania. Ale właśnie to czyniło cennym ich terapeutę, do którego zawsze mogli wrócić na kolejną kurację. Poczta pantoflowa robiła resztę: w swoim środowisku ci wpływowi ludzie opowiadali o odzyskanym zdrowiu i dzielili się adresem gabinetu na Rüdesheimer Platz, który przyciągał nowych zamożnych pacjentów.

Renoma Felixa Kerstena szybko przekroczyła granice Niemiec. Jeden z jego pacjentów – Adolf Fryderyk książę Meklemburgii i Schwerinu – polecił go swojemu bratu, księciu Henrykowi, zarazem mężowi królowej Holandii Wilhelminy; cierpiał on na zastoinową niewydolność serca, lekarze dawali mu najwyżej sześć miesięcy życia i od tamtej pory żył osłabiony w pałacu, cierpiąc ból. Wiosną 1928 roku Kersten udał się do Hagi, aby zbadać księcia, i choć zdawał sobie sprawę z powagi stanu pacjenta, zgodził się podjąć leczenia. List, który książę wysłał do swojego dobroczyńcy 27 października, daje wyobrażenie o wynikach: „Chciałbym podziękować Panu za cudowny rezultat Pańskiej terapii manualnej. […] Jestem wolny od wszystkich bólów nerwowych, które dręczyły mnie wcześniej”16. Dzięki temu książę przeżył jeszcze sześć długich lat, mimo oszałamiającej nadwagi i zdecydowanie rozwiązłego trybu życia – co rzeczywiście zakrawało na cud… A na razie wdzięczny dwór królewski zaprosił Kerstena, by zamieszkał w Holandii.

Pod koniec 1928 roku tak się rzeczywiście stało: nasz bohater przeprowadził się do Scheveningen, zamożnej dzielnicy Hagi, a adres Badhuisweg 18 wkrótce znano w kręgach elity finansowej, przemysłowej, politycznej, dyplomatycznej oraz holenderskiej arystokracji. Podobnie jak w Niemczech, większość pacjentów wykazywała charakterystyczne objawy przepracowania: za dużo obowiązków, za dużo zebrań, za dużo tytoniu, za dużo alkoholu, za dużo wieczornych spotkań towarzyskich, za mało odpoczynku w nocy… Od 1925 roku Kersten uczynił z tego właściwie swoją specjalność, z zadziwiającymi wynikami: „Uwalnianie ich od tych dolegliwości – powie – czyniło mnie szczęśliwym”17. „Kuracja” trwała od dwóch do trzech miesięcy, a on leczył jednocześnie tylko ośmiu pacjentów – około czterdziestu rocznie; jego honoraria były bardzo wysokie dla ludzi zamożnych, ale przysyłanych do niego biednych leczył za darmo. Jeden z jego najbogatszych pacjentów, dyrektor holenderskiej firmy betoniarskiej J.L. Doedes, wspominał, że „Kersten nie przyjmował pacjentów, których nie mógł wyleczyć, chociaż zarobiłby dużo pieniędzy. Zdarzyło mu się spędzić kilka niedziel na leczeniu jednego z moich przyjaciół, który był bez grosza”18.

Kersten nie zaniedbywał jednak niemieckich pacjentów, zachował gabinet przy Rüdesheimer Platz i przyjmował tam co roku od stycznia do kwietnia. Następnie spędzał sześć miesięcy w Hadze, a resztę czasu w Szwajcarii, Włoszech, Austrii lub na Riwierze – odwiedzał też regularnie swoich rodziców w Estonii. Mieszkaniami i praktykami nadal oczywiście zarządzała wierna Elisabeth Lüben. Do Hagi przyjeżdżali do niego pacjenci z Indii Holenderskich, Stanów Zjednoczonych, Francji i Wielkiej Brytanii, a dla Kerstena, który był przyjmowany w pałacu królewskim, jadał przy najróżniejszych stołach i i podbijał damskie sercaX, były to lata niezmąconego szczęścia: „Poczułem bardzo silną więź z Holendrami, nauczyłem się języka i wkrótce czułem się tam jak w domu. […] Holandia była dla mnie objawieniem. Pociągał mnie krajobraz, powiększało się grono moich pacjentów i nie miałem już żadnych zmartwień finansowych”19.

Ale w Niemczech na niebie gromadziły się czarne chmury: 30 stycznia 1933 roku, po czterech latach zawirowań politycznych, stary prezydent Hindenburg zgodził się powołać Adolfa Hitlera na stanowisko kanclerza, a ten zmiótł swoich przeciwników politycznych, ograniczył swobody, zdławił opozycję, zdusił kraje związkowe, wyeliminował związki zawodowe, utemperował Kościoły, zakneblował Reichstag i ustanowił okrutne państwo policyjne; latem 1934 roku śmierć prezydenta Hindenburga i eliminacja głównych przywódców SAXI zakończyły proces, w wyniku którego Adolf Hitler stał się niekwestionowanym władcą Niemiec.

Felixa Kerstena, obywatela fińskiego i mieszkańca Holandii, dotknęły nie tyle te wstrząsy polityczne, ile ich konsekwencje ekonomiczne: reichsmarki, którymi pacjenci płacili mu przez dziewięć lat, straciły wymienialność i można było posługiwać się nimi tylko w Niemczech. Kersten postanawia więc zainwestować je w zakup nieruchomości położonej 76 kilometrów na północ od Berlina – majątku Hartzwalde. „Tak oto spełniło się długo skrywane pragnienie posiadania własnego kawałka ziemi, gdzie mógłbym spędzać wolny czas z dala od ludzi i ich zgiełku. Ponadto była to okazja do powrotu do mojego początkowego wykształcenia w zawodzie mojego ojca. Dom był nieco zniszczony, więc kazałem go całkowicie przebudować, zainstalowałem elektryczność, bieżącą wodę i telefon. […] I tak jak zawsze, gdy byłem w Berlinie, tęskniłem za Holandią, tak kiedy byłem w Holandii, niecierpliwie czekałem na wakacje w Hartzwalde”20.

Wkrótce nie będzie tam już jeździł sam, bo niczego nie brakowało mu do pełni szczęścia, odkąd w lutym 1937 roku poznał u przyjaciół młodą Irmgard Neuschäffer, córkę wielkiego łowczego Wielkiego Księstwa Hesji, i tak oto cztery miesiące później w Darmstadt odbył się ślub. Od tamtej pory nowa pani Kersten będzie podążać za mężem, podróżującym między Berlinem, Hartzwalde i Hagą, a w następnym roku urodzi mu syna.

W Berlinie, podobnie jak w Hadze, skuteczność terapii nie ulegała kwestii: łatwo znaleźć lekarzy, którzy leczą, szuka się natomiast takich, którzy potrafią przywrócić zdrowie. Zresztą często słynni profesorowie medycyny wysyłali do tego prostego fińskiego masażysty pacjentów, którym nie byli w stanie pomóc; a gdy zabiegi Felixa Kerstena przynosiły im ulgę lub wyzdrowienie, mówili o tym głośno w swoim otoczeniu. I tak jeden z jego niemieckich pacjentów, hrabia Wilhelm von Hochberg, przedstawił go żonie włoskiego ambasadora w Berlinie, Elisabetcie Cerruti, która cierpiała na chorobę niedokrwienną serca. Po długiej kuracji została wyleczona i poleciła Kerstena szlachetnemu rodakowi, księciu Spoleto, księciu Sabaudii-Aosty i kuzynowi króla Włoch Wiktora Emanuela III. Przypadek księcia był znacznie trudniejszy: w wypadku na motorówce doznał złamania prawej nogi w czterech miejscach z powikłaniami w postaci zakrzepicy żył głębokich – tak że najlepsi lekarze w Paryżu zgodnie zalecali amputację. Jednak za namową Elisabetty Cerruti książę udał się do Berlina, aby zasięgnąć opinii Felixa Kerstena, a ten po zbadaniu go stwierdził, że jest w stanie zapobiec amputacjiXII; i rzeczywiście trzy miesiące później książę był w stanie chodzić o lasce – a po sześciu miesiącach został wyleczony! W rezultacie Kersten cieszył się również bardzo pochlebną opinią w wyższych sferach we Włoszech21.

Chociaż magik głębokiego masażu nie interesował się polityką, nie mógł nie zauważyć, że od 1937 roku nad Europą niebezpiecznie gromadziły się czarne chmury zwiastujące wojnę: Niemcy zbroiły się w przyspieszonym tempie, rosła ich presja na Austrię i Czechosłowację, zbliżenie z Włochami i udział w wojnie hiszpańskiej zapowiadały nadchodzącą pożogę, a akolici Führera – Goebbels, Göring, Ribbentrop, Hess, Rosenberg i Himmler – prześcigali się w wojowniczych przemówieniach. Wiosną tego samego roku generał Willem Roëll, głównodowodzący armii holenderskiej – któremu Kersten uratował syna porzuconego przez lekarzy – zjawił się w gabinecie przy Badhuisweg 18 i od razu przystąpił do rzeczy: „Niech pan posłucha, Kersten, ma pan w Niemczech kontakty na wysokim szczeblu. Niech pan postara się nawiązać bliskie relacje z najwyższymi dygnitarzami nazistowskimi. Musimy poznać ich zamiary. Pewnego dnia nas zaatakują. Niewiele wiemy, bo żadnemu z naszych ludzi nie udaje się do nich zbliżyć”22.

Generał Roëll sądził, że Kersten przyjmuje w Berlinie nazistowskich dygnitarzy, czemu jego rozmówca pospiesznie zaprzeczył: prawie wszyscy jego niemieccy pacjenci są ważnymi biznesmenami, potentatami finansowymi, a także z branży chemicznej, hutniczej, górniczej, samochodowej i lotniczej; publicznie wszyscy ci wysoko postawieni ludzie muszą starannie ukrywać swoje uczucia, ale w zaciszu gabinetu na Rüdesheimer Platz, w obecności życzliwego słuchacza, wcale nie taili odrazy do zbrodniczych i wynaturzonych aspektów reżimu hitlerowskiegoXIII. Dlatego obiecując generałowi Roëllowi, że zrobi wszystko, co w jego mocy23, Felix Kersten nie wyobrażał sobie, że kiedyś będzie w stanie go zadowolić. Ale w historii, tak jak w życiu, najbardziej nieoczekiwane zawsze jest najpewniejsze…

Rozdział IIMachina poszła w ruch

Z początkiem 1939 roku sytuacja międzynarodowa znacznie się pogorszyła w wyniku niedawnych działań narodowosocjalistycznych Niemiec: Austria i Kraj Sudecki zostały właśnie włączone do Rzeszy, a wszystkie rządy zdawały sobie sprawę, że inwazja na pozostałą część Czechosłowacji jest tylko kwestią miesięcy czy wręcz tygodni. Aby przygotować się do przyszłych podbojów, Hitler ogłosił gigantyczny program zbrojeniowy, który wpływał na wszystkie sektory gospodarki, a całe niemieckie społeczeństwo musiało się do niego dostosować: gauleiterzy, namiestnicy Rzeszy w krajach związkowych, byli już postrzegani jako lokalni satrapowie sprawujący arbitralną władzę nad mieszkańcami swoich okręgów; utworzono scentralizowaną tajną policję państwową pod dowództwem Reichsführera SS i szefa niemieckiej policji; prześladowania Żydów przybierały coraz bardziej na sile, osiągając punkt kulminacyjny w „noc kryształową” 9 listopada 1938 roku; nękani i systematycznie zatrzymywani byli także socjaliści, komuniści, duchowni katoliccy, Romowie, homoseksualiści, masoni, intelektualiści, niepełnosprawni i „aspołeczni”, a co miesiąc otwierano nowe obozy koncentracyjne: Sachsenhausen, Buchenwald, Flossenbürg, Neuengamme, Ravensbrück, Mauthausen – w których pod koniec 1938 roku przebywało już blisko 20 tysięcy więźniów.

Nic z tego nie umykało uwadze Felixa Kerstena, który nadal kursował między swoimi gabinetami w Hadze i Berlinie. W stolicy Niemiec jego pacjenci, z większością których się zaprzyjaźnił, opowiadali mu o wszystkim, o czym szeptało się w berlińskich kręgach biznesowych: Joachim von Ribbentrop, nowy minister spraw zagranicznych, równie zarozumiały jak niekompetentny, chciał wciągnąć Führera w wojnę z Anglią; feldmarszałek Göring, opasły morfinista, odpowiedzialny za plan czteroletni, próbował podporządkować cały niemiecki przemysł szaleńczym zbrojeniom; Joseph Goebbels, jadowity karzeł, fanatyczny mówca i pierwszy satyr Rzeszy, był organizatorem najbardziej skandalicznych operacji reżimu, od spalenia Reichstagu po „noc kryształową”; Reichsleiter Robert Ley, uzależniony od alkoholu szef Arbeitsfrontu, Frontu Pracy, uczynił z korupcji wysokowydajny przemysł. Jednak to właśnie były inżynier agronom i hodowca kur Heinrich Himmler, Reichsführer SS i szef policji, pozostawał najgroźniejszym człowiekiem w Niemczech – i nie bez powodu: jego 280 esesmanów tworzyło pierwszą gwardię przyboczną Führera; jego Leibstandarte SS, dwudziestokrotnie liczniejsza straż, przeprowadziła krwawą czystkę w „noc długich noży” w 1934 roku; jego Sicherheitsdienst, Służba Bezpieczeństwa, pod kierownictwem nieprzejednanego Reinharda Heydricha, tropi wszystkich potencjalnych wrogów reżimu; jego Gestapo aresztuje ich i torturuje; oddziały jego Sicherheitspolizei, Policji Bezpieczeństwa, właśnie zajęły Austrię i Kraj Sudecki; jego Totenkopfverbände – Oddziały Trupich Główek – pilnują i nękają więźniów w obozach koncentracyjnych.

Łatwo więc wyobrazić sobie zdziwienie i przerażenie Felixa Kerstena, kiedy z początkiem 1939 roku dyrektor kartelu potasowego August Diehn, jeden z jego najstarszych pacjentów i przyjaciół, poprosił go, by zbadał Heinricha Himmlera, a nawet – w miarę możliwości – podjął się jego leczenia! Oczywiście stary przemysłowiec wcale nie przejmował się stanem zdrowia reichsführera, ale miał nadzieję, że człowiek, który ulżyłby mu w cierpieniu, mógłby go przekonać do porzucenia planu nacjonalizacji niemieckiego przemysłu ciężkiego, który Himmler opracowywał wraz z Leyem i Göringiem. Kersten w pierwszej chwili krzyknął: „Jeśli dam się w to wciągnąć, to już się z tego nie wyplączę!”24 Ale August Diehn miał dar przekonywania, był bardzo bliskim przyjacielem i nasz genialny masażysta dał się w końcu namówić na przyjęcie „zaproszenia”…

I tak, rankiem 10 marca 1939 roku, Felix Kersten wszedł tam, gdzie żaden obywatel nie udałby się z własnej woli: do Prinz-Albrecht-Palais, rezydencji pana i władcy SSI. Nietrudno sobie wyobrazić stan jego umysłu, w momencie gdy wkraczał do jaskini lwa, ale on sam stwierdził tylko: „Z wielkim sceptycyzmem wchodziłem po raz pierwszy do domu budzącego strach, znienawidzonego człowieka, o którego krwawych czynach szeptano ze zgrozą”25. Minął umundurowanych na czarno wartowników, po czym tego mężczyznę o masywnej sylwetce i spokojnym spojrzeniu zaprowadzono na ostatnie piętro, do przedpokoju gabinetu Himmlera: „W pomieszczeniu, gdzie czekałem, aż zostanę przyjęty, rzuciłem okiem na półki pełne książek. Oprócz wszechobecnej Mein Kampf i typowych hitlerowskich broszur propagandowych było wiele książek historycznych, […] głównie z zakresu historii Niemiec i średniowiecza. […] Do tego dochodziły liczne książki o islamie, biografie Mahometa itp.”26.

Po wejściu do gabinetu Himmlera Kersten przeżył kolejną niespodziankę: „Stanąłem twarzą w twarz z człowiekiem, którego wygląd zupełnie nie odpowiadał wyobrażeniu, jakie zwykle miało się o reichsführerze i szefie tajnej policji. Ten niski człowiekII patrzył na mnie przenikliwym wzrokiem spod pince-nez; można by wręcz powiedzieć, że w jego wydatnych kościach policzkowych i zaokrąglonej twarzy było coś orientalnego; nie miał w sobie nic z atlety. […] Moje pierwsze wrażenie: on jest nikim. […] Patrząc na niego, mógłbym go sobie łatwo wyobrazić w roli nauczyciela w szkole – pedanta, który bez wahania wali uczniów linijkąIII. Natomiast nie widziałem nic, co wskazywałoby na to, że jest rolnikiem, choć był nim dawniej. Nic nie świadczyło o tym, by miał jakikolwiek kontakt z naturą. Był on najwyraźniej pedantem i mistykiem, który dużo czytał; dziwnym i chorym człowiekiem”27.

Na wstępie Himmler wymienił swoje liczne choroby: przebyty w dzieciństwie paratyfus, dwa razy czerwonka bakteryjna, a po niej żółtaczka oraz niedawne zatrucie nieświeżą rybą, z którego się nie wyleczył. Ale najgorsze były skurcze żołądka, które nękały go od czasów Wielkiej Wojny, wykańczały i budziły w nim strach przed rakiem – na którego zmarł jego ojciec. Leczyli go zastrzykami i środkami odurzającymi, które już na niego nie działają28. I dodał: „Słyszałem, że jest pan cudotwórcą. Czy sądzi pan, że może mnie wyleczyć z okresowych bólów brzucha, które są dla mnie prawdziwą męką? Herr Professor, niech pan mi pomoże!

– Proszę nie nazywać mnie profesorem – odpowiada Kersten – bo nim nie jestem.

– Ale jest pan wybitnym lekarzem. Słyszałem o pańskich umiejętnościach. Co może pan dla mnie zrobić?

– Muszę zobaczyć”29.

Kersten poprosił, by Himmler zdjął koszulę i by położył się na długiej kanapie naprzeciwko biurka, po czym siadł obok bladego ciała, z opadającymi ramionami, słabymi mięśniami i rosnącym brzuchem. Jego krótkie, szerokie, niezwykle wrażliwe palce muskały zwiotczałą skórę, podążały wzdłuż nerwów do serca, wątroby, nerek, żołądka i zatrzymały się na kilku zgrubieniach, za każdym razem wywołując stęknięcia i jęki pacjenta. Niemal natychmiast zrozumiał problem: „To było rozregulowanie układu współczulnego; od razu wiedziałem, że ten przypadek mieści się w zakresie moich kompetencji i że nikt inny nie może mu pomóc”30.

Nastąpił piętnastominutowy zabieg, podczas którego palce i dłoń Kerstena zagłębiały się w brzuchu pacjenta, chwytając i ugniatając wiązki włókien nerwowych przez skórę, tkanki podskórne i mięśnie głębokie. Były sapnięcia, kilka krzyków, ale kiedy ręce wreszcie się cofnęły, Himmler stwierdził z niedowierzaniem, że skurcze ustąpiły; zapewne z braku lepszego określenia wyjąkał: „Pańskie ręce zadziałały jak balsam”. I zaraz dodał: „Może pan i musi mi pomóc”. Na co Kersten odpowiedział: „Spróbuję”31. Ale później zauważył: „Nie obiecywałem mu cudownego uzdrowienia; w jego przypadku nie wierzyłem, że mogę doprowadzić do całkowitego wyleczeniaIV. Wydawało mi się, że będę mógł okresowo uśmierzać ból, ale nic więcej. Czułem jednak, że nierozsądnie byłoby odmówić mu opieki”32. Nierozsądnie, a przede wszystkim bardzo niebezpiecznie…

Himmler zaproponował Kerstenowi, by oddał się całkowicie do jego dyspozycji, a nawet od ręki zaoferował mu stopień pułkownika SS – ten grzecznie odmówił, twierdząc, że ma wielu pacjentów w Berlinie, a jeszcze więcej w Hadze, która jest jego głównym miejscem zamieszkania33. Ale ponieważ miał pozostać w Berlinie jeszcze przez dwa tygodnie, zgodził się przychodzić codziennie, aby uśmierzać ból.

W tym przypadku nie było to długotrwałe leczenie, gdyż już 15 marca 1939 roku Himmler udał się do Pragi, towarzysząc Führerowi, który na zamku na Hradczanach świętuje swój triumf odniesiony bez walki nad resztą Czechosłowacji; oczywiście nie chodzi wyłącznie o samą uroczystość: Himmler przybył przede wszystkim po to, aby nadzorować działania Sicherheitspolizei (Sipo), która odpowiadała za masowe aresztowania komunistów, Żydów i niemieckich emigrantów. W tym czasie w Berlinie Kersten udał się do ambasady Finlandii, aby poinformować swoich rodaków o obowiązkach, których się właśnie podjął – bez wątpienia w nadziei, że zostanie odesłany do Finlandii; jednak ku jego wielkiemu zaskoczeniu radca ambasady Edvin Lundström zachęcał go do kontynuowania działalności w Berlinie: Finlandia, zagrożona przez Związek Radziecki, bezwzględnie potrzebowała ustosunkowanych ludzi – nawet agentów wpływu – wśród wysokich przywódców niemieckich34.

Dwudziestego piątego marca nasz fiński agent terapeuta wrócił na kilka dni do Hagi i cieszył się z ponownego spotkania z holenderskimi przyjaciółmi; jeden z nich, P.J. Schijf, powiedział znacznie później: „Kersten oznajmił mi, że zgodził się leczyć Himmlera, a następnie dodał: »Nazistów nie można uważać za normalnych ludzi«”35. Felix Kersten mógł w każdym razie oświadczyć gen. Willemowi Roëllowi, że dotrzymał obietnicy z 1937 roku36: udało mu się „nawiązać bliskie relacje z wysokim dygnitarzem nazistowskim” – co uczynił zresztą dość niechętnie…

Piątego kwietnia 1939 roku Kersten wrócił, by leczyć reichsführera. Tym razem pojechał do jego willi w Gmund, nad jeziorem Tegernsee, na południe od Monachium. Efekty osiągnięte w poprzednim miesiącu okazały się ulotne, Himmler znów zaczął cierpieć, a jego dobroczyńca ponownie przystąpił do dzieła. W ciągu dwóch dni leczenia złagodził bóle brzucha, tak że prawie zniknęły. Wtedy właśnie Himmler poruszył delikatną kwestię wynagrodzenia: jakiego honorarium oczekuje Kersten? Odpowiedź masażysty wydaje się spontaniczna: „Dobrze, dobrze, załatwimy to innym razem”37. Tak naprawdę postanowił nie brać żadnych pieniędzy: pacjent „nie był bogaty; z dochodem 24 tysięcy marek rocznie żył bardzo skromnie”38. To prawda: Himmler, co ciekawe, należał do bardzo nielicznych nieskorumpowanych dygnitarzy Trzeciej Rzeszy, a jego dochody były śmieszne w porównaniu z dochodami Ribbentropa, Goebbelsa czy GöringaV. Poza tym Kersten mógł sobie pozwolić na wielkoduszność, ponieważ niemieccy pacjenci płacili mu zwykle 25 tysięcy marek za ośmio- lub dziesięciotygodniową kurację – tyle, ile reichsführer z ledwością zarabiał w ciągu roku – a on leczył co najmniej czterdziestu pacjentów rocznie. Ale oczywiście są też inne powody: nie otrzymując wynagrodzenia, zachowywał pewną niezależność od Himmlera; a w kraju, gdzie panowała samowola, życzliwość Reichsführera SS i szefa policji była warta każdych pieniędzy – zwłaszcza gdy chciało się zapewnić ochronę rodzinie swojej i żony.

Pod koniec kwietnia 1939 roku Kersten wrócił do Hagi. Chociaż jego zabiegi lecznicze wydawały się mieć w przypadku Himmlera ograniczoną skuteczność, mogło to wynikać z bardzo szczególnego trybu życia tego wielkiego drapieżnika, jednocześnie oprawcy, dworzanina, biurokraty, intryganta i stachanowca; człowiek ten pracował po szesnaście godzin dziennie, nie zażywał ruchu i nigdy nie kładł się spać przed drugą w nocy. Pod tym względem mogło być tylko gorzej, bo od maja Himmler gorączkowo przygotowywał wielką ofensywę przeciwko Polsce, jego esesmani mieli już na wstępie odegrać istotną rolę, symulując polski atak na niemiecką radiostację w Gliwicach – co posłużyłoby jako pretekst do rozpoczęcia wojnyVI. Następnie jego Einsatzgruppen, zmilitaryzowane grupy interwencyjne policji politycznej, jak również trzy pułki Totenkopfverbände (Oddziałów Trupich Główek) miały polować za linią frontu na „wrogie elementy” – pojęcie bardzo szerokie, obejmujące komunistów, masonów, Żydów, niepełnosprawnych, duchowieństwo, inteligencję i arystokrację. Jeśli dodać do tego fakt, że Hitler już wcześniej zamierzał powierzyć Himmlerowi zorganizowanie przyszłej operacji „tworzenia nowych niemieckich terytoriów osiedleńczych przez wysiedlanie ludności”, a szef SS pozostawał w niemal permanentnym konflikcie z Goebbelsem, Göringiem, Rosenbergiem, Bormannem, Leyem, Darrém i Ribbentropem – nieustannie bojąc się przy tym rozgniewać Führera – łatwo sobie wyobrazić, że jego zaburzenia nerwowe nie miały szans trwale ustąpić.

W istocie 26 sierpnia, kiedy Kersten wrócił z rodziną do Berlina z podróży do Estonii, został pilnie wezwany przez Himmlera, który znowu skarżył się na skurcze. Dopiero przy drugim zabiegu Kerstenowi udało się mu ulżyć, a podczas przerwy wspomniał o pakcie niemiecko-radzieckim z 23 sierpnia, a także o dużej koncentracji wojsk, jakie widział podczas wizyty w Królewcu i Szczecinie. Czy to oznacza, że wybuchnie wojna? Po chwili wahania Himmler przyznał, że Rzesza zaatakuje Polskę, by ukarać „angielskich Żydów”, którzy zagwarantowali nienaruszalność granic polskich. Osłupiały Kersten zauważył, że wtedy na świecie wybuchnie wojna totalna, ale Himmler parsknął serdecznym śmiechem: po raz kolejny Anglia i Francja nie zareagują i za dziesięć dni będzie po wszystkim39.

Pierwszego września Hitler rzeczywiście rozpoczął inwazję na Polskę; wszystko było drobiazgowo przygotowane, ale jednego się nie spodziewał: 3 września przywódcy Francji i Wielkiej Brytanii, pod naciskiem swoich parlamentów i opinii publicznej, wypowiedzieli mu wojnę. Führer był niemile zaskoczonyVII, ale starannie to ukrywał; a kiedy 11 września Felix Kersten znowu odwiedził Himmlera, ten nie wydawał się w najmniejszym stopniu zaniepokojony – i jak zawsze był głosem swojego pana:

– To nie porządna Anglia wypowiedziała nam wojnę, tylko angielscy Żydzi. Ta myśl uspokaja Führera. Mimo wszystko Anglia ucierpi na tej wojnie; Führer zadecydował, że pozwoli Luftwaffe niszczyć po kolei miasta, dopóki dobrzy ludzie w Anglii nie zrozumieją, do czego Żydzi doprowadzili ich kraj. A kiedy poproszą o przerwanie działań wojennych, otrzymają wspaniałomyślny pokój w zamian za wydanie wszystkich swoich Żydów w ręce Niemiec. Gdy to zrobią, Niemcy przyznają Anglii należne jej miejsce w świecie. Ponieważ Anglicy są Niemcami, Führer będzie ich traktował jak braci.

Zaświadczenie wydane Felixowi Kerstenowi przez Reichsführera SS i szefa policji niemieckiej 25 sierpnia 1939 roku.

„Masażysta-terapeuta i rolnik Herr Felix Kersten, urodzony 30.09.1898 w Dorpacie, z pochodzenia Niemiec, a obecnie obywatel fiński, jest mi osobiście dobrze znany. Proszę władze o udzielenie mu pomocy i o zwrócenie się do mnie w razie wątpliwości.

Podpisano: Heinrich Himmler”.

Kersten wyraził tu pewne wątpliwości; może Führer nie docenia możliwości Anglików i ich determinacji do obrony swojego kraju:

– Anglia nigdy nie przegrała wojny i dysponuje wszystkimi niezbędnymi surowcami.

Himmler wybuchnął śmiechem:

– Nie zda się to na nic podczas tej wojny, ponieważ niemieckie okręty podwodne zatopią wszystkie dostawy. Nic nie dotrze do Anglii, nawet mysz się nie prześliźnie, a resztą zajmie się Luftwaffe…

Kersten spokojnie zauważył, że zawsze łatwiej rozpocząć wojnę, niż ją zakończyć, ale Himmler kontynuował monolog:

– Najpierw pokonamy wroga zewnętrznego, potem zajmiemy się wrogami wewnętrznymi…

– A kim są wewnętrzni wrogowie? – spytał Kersten.

– To panowie przemysłowcy, wyżsi oficerowie, wielcy właściciele ziemscy, wysocy rangą urzędnicy i intelektualiści ze środowiska akademickiego. Nimi zajmiemy się po wojnie. Przemysł ciężki zostanie znacjonalizowany, tak jak wszystkie wielkie majątki ziemskie, a potem dobrze się będzie żyło w Niemczech.

Gdy Kersten stwierdził, że bardzo przypomina to komunizm, Himmler zaprotestował:

– Nie, nie, absolutnie nie! Niemcy nigdy nie będą komunistyczne. Führer jest przeciwnikiem komunizmu. Ale wprowadzimy pewne jego aspekty, które uważamy za dobre; pozostaniemy narodowosocjalistyczni, z pewną dozą kapitalizmu, której Rosjanie nie mają40.

W połowie września 1939 roku, gdy Kersten wyjechał do Holandii, Himmler i jego zły duch Heydrich podążyli w sporej odległości za Wehrmachtem, który systematycznie miażdżył skupiska oddziałów wroga, otoczył Warszawę i dotarł do Bugu, gdzie interwencja ZSRR 17 września przypieczętuje los polskiej armii. Za linią frontu trzy pułki SS-Totenkopf, siedem Einsatzgruppen z Sipo-SD i Leibstandarte, odpowiednio zmilitaryzowane, terroryzowały ludność, paliły synagogi i mordowały dziesiątki tysięcy polskich Żydów, ziemian, oficerów i intelektualistów. Admirał Canaris, szef Abwehry, energicznie protestował u swojego przełożonego, generała Keitla, ale na próżno: to rozkazy Führera, a Himmler je realizujeVIII.

Czy Felix Kersten wiedział o tym wszystkim, gdy 6 listopada zastał w Berlinie wyczerpanego reichsführera, którego skurcze żołądka zwaliły z nóg? Trudno powiedzieć, ale to mało prawdopodobne: na miejscu likwidacje przeprowadzane były w absolutnej tajemnicy, a w otoczeniu Himmlera obowiązywał bezwzględny nakaz milczenia. Himmler poinformował go natomiast tego dnia, że Hitler uda się 8 listopada do Monachium na doroczne obchody nieudanego puczu z 1923 roku i wygłosi ważne przemówienie w Bürgerbräukeller, miejscu swoich ówczesnych chwalebnych czynów. Himmler zaproponował Kerstenowi, by towarzyszył mu w podróży do Monachium, i obiecał, że zarezerwuje mu miejsce w pierwszych rzędach, aby mógł w pełni docenić niezwykłą elokwencję Führera. Kersten zgodził się, ale podczas masażu następnego dnia Himmler zmienił zdanie: „Jest pan obcokrajowcem i nie należy pan do partii. Lepiej, żebym jutro pana nie zabierał”41. Czy Himmler dowiedział się czegoś ważnego w ciągu ostatniej doby? W każdym razie, gdy o pierwszej w nocy 9 listopada Kersten wraca do hotelu Vier Jahreszeiten w Monachium, dowiaduje się, że w Bürgerbräukeller bomba wybuchła w bezpośrednim sąsiedztwie mównicy, na której stał Hitler – Führer tymczasem skrócił swoje przemówienie i wyszedł z całym orszakiem trzynaście minut wcześniej; zginęło natomiast siedmiu członków partii siedzących w pierwszych rzędach. Kersten nie dowiedział się wtedy nic więcej – zrozumiał dopiero pięć lat późniejIX42…

W międzyczasie Felix Kersten miał wiele okazji do słuchania i obserwowania swojego dziwnego pacjenta i wyciągnął już pewne wnioski: Himmler był w gruncie rzeczy człowiekiem słabym, który zmuszał się do udawania silnego; biurokratą, który marzył o byciu żołnierzem; chuderlakiem, który śnił o tężyźnie fizycznej; ciemnowłosym, czarnookim Bawarczykiem, który podziwiał tylko niebieskookich blondynów; człowiekiem niezdecydowanym, który ciągle chciał podejmować działania; żołdakiem o mentalności historyka amatora; antyklerykałem zafascynowanym religiami – a przede wszystkim człowiekiem bardzo łatwo ulegającym wpływom: „Kiedy dzwonił Hitler – zauważył Kersten – Himmler zaczynał się jąkać, nagle zupełnie się zmieniał: Ja – Ja – Ja – Jawohl, mein Führer, ganz meine AnsichtX. Potrzebował co najmniej pół godziny, by dojść do siebie po tym, jak Führer, największy mózg na świecie, zatelefonował do niego, Heinricha Himmlera”43. Oczywiście to tylko kolejna sprzeczność: Himmler nigdy nie robił tego, co chciałby zrobić, ale to, co jego zdaniem Führer chciałby, aby zrobił. Stąd pierwszy wniosek naszego terapeuty: „Jego spazmatyczne skurcze żołądkowe nie były, jak przypuszczał, spowodowane słabą konstytucją lub przepracowaniem; stanowiły one raczej odzwierciedlenie całego życia pełnego sprzeczności i rozdarcia psychicznego. Dlatego szybko zrozumiałem, że choć mogę mu chwilowo przynieść ulgę, a nawet pomóc na dłuższy czas, nie będę w stanie go całkowicie wyleczyć”44.

Dla setek tysięcy ludzi okaże się to prawdziwym błogosławieństwem, ale Kersten jeszcze o tym nie wiedział… Na początku grudnia 1939 roku wrócił do Hagi, gdzie panowała atmosfera zrozumiałego niepokoju; po inwazji na Polskę i jej zajęciu najwyraźniej na celowniku znalazły się Holandia i Belgia: pod koniec października major Sas, holenderski attaché wojskowy w Berlinie, dowiedział się od swojego informatora w Abwehrze, pułkownika OsteraXI, o Dyrektywie nr 6 o prowadzeniu wojny wydanej przez Führera 9 października – z tym znamiennym fragmentem: „W sektorze północnym frontu zachodniego przygotować operację ofensywną przez terytorium Belgii i Luksemburga oraz Holandię. Atak należy rozpocząć znienacka, tak szybko, jak to możliwe”45. A zatem sztab holenderski doskonale znał zamiary Niemiec i kiedy Kersten spotkał się w Hadze ze swoim starym przyjacielem, generałem Roëllem, ten oświadczył bez ogródek: „Możliwe, że znajdziemy się pod okupacją niemiecką, ale Anglia i Francja w końcu nas wyzwolą. W międzyczasie musi pan starać się w miarę możliwości pomóc Holandii za pośrednictwem Himmlera”46.

Kersten obiecał, nie wiedząc wtedy jeszcze tak naprawdę, w jaki sposób mógłby pomóc Holandii. Co więcej, w grudniu 1939 roku cała sprawa straciła aktualność: z powodu złej pogody, ograniczeń technicznych, niechęci generałów (i feldmarszałka Göringa) Hitler musiał odłożyć plany ofensywy na Zachodzie do wiosny. Miał zresztą inne zmartwienia: na jego północnej flance wybuchła wojna między Finlandią a ZSRR, a niektóre źródła donosiły o zagrożeniu w postaci rychłego brytyjskiego desantu w Norwegii47. Wreszcie nie do końca przetrawił podbój Polski: pierwsze przemieszczenia ludności – wysiedlenia i zasiedlenia – między Krajem Warty a Generalnym GubernatorstwemXII nakładały się na siebie, kolidowały, a nawet wzajemnie się znosiły; spory kompetencyjne między Himmlerem – mianowanym 7 października Komisarzem Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny – a ministrem rolnictwa Waltherem Darré i twórcą planu czteroletniego Hermannem Göringiem tylko komplikowały sprawę; dodatkowo dalsza przemoc i samowolne egzekucje Żydów i Polaków dokonywane przez Einsatzgruppen SS w okupowanych regionach powodowały konflikty z Wehrmachtem i doprowadziły do ostrych protestów dowódców wojskowych, szczególnie generałów von Bocka, Petzla, Ulexa i Blaskowitza.

Finlandia, która z trudem, ale nie bez powodzenia powstrzymywała Armię Czerwoną, mogła liczyć na pomoc Kerstena, a ten uruchomił swoje kontakty w Niemczech, Holandii, Francji i Włoszech, aby zdobyć pieniądze, odzież, lekarstwa i sprzęt – w tak znacznych ilościach, że jego przybrany kraj wkrótce przyznał mu tytuł MedizinälratXIII. Dwudziestego pierwszego grudnia 1939 roku pojechał na święta do swojej posiadłości w Hartzwalde, gdzie mieszkali teraz jego żona Irmgard i jego osiemdziesięcioośmioletni ojciecXIV. Podobnie jak Felix, obydwoje pasjonowali się rolnictwem i hodowlą zwierząt; o ile pola miały skromne rozmiary, o tyle zalesiony obszar był ogromny, więc zawsze z przyjemnością przemierzali go konno lub bryczką. Zdecydowanie miło było żyć w majątku tak dobrze odizolowanym od trosk tego świata…

Ale w Berlinie, gdzie od wybuchu wojny panowała bardziej napięta atmosfera, Kersten miał wciąż licznych pacjentów, w tym jednego najbardziej niecierpliwego ze wszystkich: Heinricha Himmlera, co jakiś czas obezwładnianego przez bóle brzucha. Oczywiście skurcze reichsführera stanowiły niemal tajemnicę państwową i nawet jego bezpośredni podwładni nie wiedzieli, co w kwaterze głównej SS robił ten tęgi, dobrodusznie wyglądający osobliwy cywil mówiący z bałtyckim akcentem. Tajemnica wywoływała podejrzenia, a podejrzenia rodziły nienawiść – zwłaszcza ze strony groźnego szefa RSHAXV, Reinharda Heydricha, i szefa jego Departamentu IV, złowrogiego Gestapo, Müllera. Ale na szczęście dla Felixa Kerstena ich służalczość wobec reichsführera dorównywała jedynie służalczości reichsführera wobec Führera.

W każdym razie dla Kerstena zabiegi pozostały jedyną w swoim rodzaju sposobnością do edukacji politycznej i obserwacji psychologicznych, podczas gdy dla Himmlera były one prawdziwą okazją, by powiedzieć, co mu leżało na sercu: syn profesora Gebharda Himmlera czuł autentyczną potrzebę pouczania, cieszył się, że ma rozmówcę spoza swojego zwykłego otoczenia, w którym panowały nieufność, rywalizacja i donosicielstwo, a – jak to często bywa w relacjach między lekarzem a pacjentem – ulga, jaką przynosiły mu zabiegi dobroczyńcy, zachęcała go do zwierzeń. Zabieg 6 lutego 1940 roku był pod tym względem typowy; po raz kolejny Himmler mówił o Anglii – powracającym przedmiocie zmartwień Niemiec w środku tej „dziwnej wojny”, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność: „Dzisiaj – zanotował Kersten – Himmler był w bardzo dobrym humorze. Powiedział mi, że Führer dostał bardzo dobre wiadomości o nastrojach panujących w Anglii. Ten naród nie chce wojny i wszystko wskazuje na to, że Anglia wkrótce złoży propozycje pokojowe, które z pewnością nie zostaną odrzucone, tylko przyjęte u nas jako wyraz wielkoniemieckiej solidarności. »Führer da dowód wielkoduszności wobec Anglii. Niemcy nie mają zamiaru podważać pozycji Anglii jako wielkiego mocarstwa. Wręcz przeciwnie, Anglia ma być jednym z kamieni węgielnych nowej germańskiej Europy. […] Z wielkoniemieckiego punktu widzenia konfliktu między dwoma narodami nie da się uzasadnić. Na świecie jest wystarczająco dużo miejsca, aby oba narody mogły żyć razem w pokoju. Korzyści ze współpracy są oczywiste: niemieckie siły lądowe mogą chronić Anglię i osłaniać jej posiadłości kolonialne, podczas gdy potężna flota angielska może zapewnić ochronę Niemcom. Razem tworzą blok, który będzie w stanie odeprzeć wszystkie ataki i rozciągnąć się do serca Europy«”XVI. A Kersten dodał: „Chętnie podważyłbym nieco tę wątłą konstrukcję ideologiczną, ale Himmler nie miał już czasu i często mu przerywano w trakcie zabiegu”48.

Poza tym prawdopodobnie żaden argument nie byłby w stanie zachwiać przekonaniami tego fanatycznego pacjenta i podatnego na wpływy biurokraty, skoro podczas masażu dwa dni później twierdził: „Mein lieber Herr Kersten, zobaczy pan, że Adolf Hitler, Führer największego germańskiego mocarstwa lądowego, zostanie przyjęty z oficjalną wizytą w Londynie przez króla Anglii, Führera największego germańskiego mocarstwa morskiego; i jako równi partnerzy zawrą sprawiedliwy pokój, aby chronić germańską rasę na całym świecie”49.

Najwyraźniej nie reagując na wezwanie germańskiej rasy, Brytyjczycy wydali bezlitosną wojnę na morzu okrętom podwodnym i ścigaczom Kriegsmarine, jednocześnie wzmacniając swoje siły ekspedycyjne w północnej Francji; a od kwietnia 1940 roku w Norwegii toczyło się pierwsze lądowe, powietrzne i morskie starcie pomiędzy siłami francusko-brytyjskimi a Wehrmachtem. W tym samym miesiącu, po zakończonym prawie cyklu leczenia pacjentów w NiemczechXVII, Felix Kersten zamierzał wrócić do Holandii i 28 kwietnia złożył jak zwykle w biurze Himmlera wniosek o wizę wyjazdową. „Dobrze – powiedział reichsführer – więc niech pan się uda do Hartzwalde, a potem, około 1 maja, będzie pan mógł wyjechać”. Kersten tak zrelacjonował ciąg dalszy: „Tego samego wieczoru Himmler zadzwonił do mnie i powiedział: »Z powodów technicznych nie mogę dać panu wizy«. Oczywiście zapytałem go, co to za powody techniczne, ale on odpowiedział tylko, że nie chce, abym opuszczał Hartzwalde przez kilka następnych dni. Zwróciłem uwagę, że pacjenci czekają na mnie w Holandii, ale on stwierdził: »Nie, nic się w tej sprawie nie da zrobić«. Zapytałem: »Jak to, nic się nie da zrobić? Jestem obywatelem Finlandii, nie może mnie pan zatrzymać«. Na co on odparł: »Może pan być pewien, że Finlandia nie wypowie nam wojny z pańskiego powodu!« – i rozłączył się”50.

Kersten był oszołomiony: „Nie wolno mi było opuścić mojej posiadłości, nie mogłem też zwrócić się o pomoc do ambasady Finlandii, ponieważ po rozmowie z Himmlerem linia telefoniczna została odcięta na dwanaście dni. W końcu, 10 maja, telefon zadzwonił ponownie: Himmler zapraszał mnie do Berlina. Pojechałem tam z mieszanymi uczuciami. Himmler bardzo przyjaźnie mnie przywitał i grzecznie przeprosił za to, że sprawił mi kłopot, tłumacząc, że niestety nie mógł postąpić inaczej: »To dlatego – kontynuował – że wojska niemieckie wkroczyły wczoraj wieczorem do Holandii, aby uratować ją przed żydowskimi kapitalistami«. Miałem nie wracać do Holandii, lecz pozostać w Niemczech. Nie prosił mnie o nic więcej, jak tylko o dalsze leczenie; był nawet gotów przyjąć mnie do SS, gdzie mogłem zacząć od stopnia standartenführeraXVIII. Odpowiedziałem, że jako obywatel fiński nie mam zamiaru zaciągać się pod rozkazy Niemiec, że uważam Holandię za swój drugi dom i jestem głęboko oburzony tym, co się stało. »Najlepiej będzie – podsumowałem – jak wyjadę z rodziną do Finlandii«. Na to Himmler, głęboko urażony, wykrzyknął: »Finlandia wkrótce stanie się częścią Rzeszy Wielkoniemieckiej. Dla nas istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: Niemcy […] i zdrajcy. Anglicy i Holendrzy należą teraz do tych zdrajców«”51.

Ale Himmler miał jeszcze jeden atut w ręce: „Zapewnił mnie, że nie chce wywierać na mnie presji, ale otrzymał informacje o moich teściach, które mogą okazać się dla nich niebezpieczneXIX, i nikt nie może ich ochronić lepiej niż ja – jeżeli będę go dalej leczył. Będę mógł w ten sposób dopilnować, żeby nic im się nie stało. Zrozumiałem, co ma na myśli”52. Rzeczywiście nietrudno zrozumieć ten bezwstydny szantaż! Kersten musiał się poddać: „Stało się dla mnie jasne, że jestem teraz w jego rękach. Okoliczności wojny przykuły mnie do człowieka, który uchodził za najpotężniejszego, a zarazem najniebezpieczniejszego po Hitlerze”53. Trudno to lepiej ująć…