Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kościół można porównać do domu postawionego na skale, w którym duchowni mają szczególną, służebną rolę. Jej spełnianie staje się jednak coraz trudniejsze. W ostatnich latach Kościół przechodzi przez wyjątkowe kryzysy. Dlatego potrzeba dużej odwagi, by odpowiedzieć „tak” na Boże wołanie.
W tej niezwykle osobistej książce kardynał Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, dzieli się swoimi refleksjami na temat misji i roli księży. Jego listy pomagają na nowo odkryć sens powołania tym, którzy wiele lat temu pozytywnie odpowiedzieli na powołanie do kapłaństwa. Są również nieocenionym wsparciem dla osób zastanawiających się nad przyjęciem święceń. Ta książka to także wspaniała publikacja dla świeckich zatroskanych o Kościół i wiarygodne głoszenie Ewangelii.
Kardynał Gerhard Ludwig Müller (ur. 31 grudnia 1947) – profesor teologii dogmatycznej, wykładowca na Uniwersytecie Monachijskim. W latach 2002–2012 był biskupem Ratyzbony, później do 2017 r. sprawował funkcję prefekta Kongregacji Nauki Wiary. W Wydawnictwie WAM ukazały się dwie jego książki: Dogmatyka katolicka (2015) oraz Papież. Posłannictwo i misja (2017).
Wstęp do wydania polskiego napisał ks. dr hab. Robert J. Woźniak.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 257
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Ihr sollt ein Segen sein. Zwölf Briefe über das Priestertum© Gerhard Ludwig Müller© Wydawnictwo WAM, 2019Opieka redakcyjna: Klaudia Bień, Olaf PietekKonsultacja teologiczna: ks. prał. dr Sławomir ŚledziewskiRedakcja naukowa: ks. prał. dr Sławomir ŚledziewskiKorekta: Arkadiusz Ziernicki, Katarzyna StokłosaProjekt okładki: Verlag HerderOpracowanie okładki na podstawie wydania oryginalnego: Dawid PolkowskiNa okładce umieszczono mozaikę przedstawiającą Chrystusa i apostołów, pochodzącą z ok. XII w. i umieszczoną w absydzie Bazyliki świętego Pawła za Murami w Rzymie.Skład: Anna KrawiecISBN 978-83-277-2176-1WYDAWNICTWO WAMul. Kopernika 26 • 31-501 Krakówtel. 12 62 93 200e-mail: [email protected]ł HANDLOWYtel. 12 62 93 254-255 • faks 12 62 93 496e-mail: [email protected]ęGARNIA WYSYŁKOWAtel. 12 62 93 260 www.wydawnictwowam.plDruk i oprawa: Drukarnia WYDAWNICZA • KrakówPublikację wydrukowano na papierze Igepa Super Brite 80 g vol. 2.0dostarczonym przez IGEPA Polska sp. z o.o.
Wstęp do wydania polskiego
W swojej najnowszej książce Gerhard Ludwig kard. Müller zabiera głos w dyskusji o sakramentalnej istocie chrześcijaństwa, z którą posługa kapłańska jest ściśle związana. Kapłaństwo jest wszak gwarantem trwania Kościoła w jego sakramentalnej naturze, bowiem właśnie wyświęceni prezbiterzy i biskupi sprawują posługę uświęcenia poprzez szafowanie sakramentami. Sakramentalne chrześcijaństwo nie istnieje bez sakramentalnego kapłaństwa.
Celem autora nie jest jednak wyłącznie opis samego kapłaństwa. Kardynał Müller podejmuje próbę ocalenia obecności wymiaru sakramentalnego w Kościele. Sakramentalny charakter chrześcijaństwa jest związany z celebrowaniem prawdziwej obecności Pana, który zbawia i uświęca swój lud. Ta fundamentalna prawda bywa jednak negowana. Coraz częściej obserwujemy próby odsakramentalnienia Kościoła i zredukowania jego działalności jedynie do świadczenia pomocy humanitarnej ubogim i potrzebującym*. Tego rodzaju działania współgrają z postulatami radykalnej sekularyzacji przesłania ewangelicznego, czyli wypracowania takiej wersji religijności, która mieściłaby się w granicach czystego rozumu i pomogła budować świat tylko ludzki, świecki, pozbawiony wymiaru transcendentalnego. W takim świecie nie ma jednak miejsca dla sakramentów uznawanych za niedojrzałe formy religijności, które powinny zostać wyeliminowane przez teologię i praktykę Kościoła.
Na kartach tej książki autor jawi się jako człowiek zafascynowany faktem, że Bóg prowadzi ludzi do zbawienia, dając im konkretne znaki. To dzięki ich działaniu łaska Trójjedynego Boga powoli przemienia każdego z nas tak, abyśmy stawali się podobni do naszego Stwórcy. Medytacje tu zawarte nie służą tylko pocieszeniu wszystkich wierzących, utwierdzeniu ich w wierze w sakramentalne działanie Boga w Kościele, lecz także niosą z sobą ogromny zachwyt nad wiernością Boga wyrażoną w sakramentach.
Właśnie ze wspomnianej wierności Boga względem ludzi wyłania się na nowo przykazanie miłości bliźniego. Dlatego też sprawowanie i praktykowanie sakramentów nie jest formą ucieczki przed ludzkimi sprawami, czułością i solidarnością, jakie jesteśmy sobie nawzajem winni jako uczniowie Chrystusa, ale raczej drogą, na której każdy człowiek, kierujący się miłością, osiąga dużo więcej, niż mógł marzyć. Sakramenty nie stoją na drodze czynów miłości, ale je odblokowują, pogłębiają i otwierają na dużo większąprzygodę niż czysto humanitarna solidarność.
Gerhard Müller, wybitny niemiecki teolog, podkreśla chociażby, iż mowa o godności święceń jest wezwaniem do prawdziwej służby. Z tego powodu nie powinna być rozumiana jako próba wytworzenia feudalnego obrazu prezbitera i biskupa, który traktuje swoje powołanie jako urząd stawiający go ponad siostrami i braćmi. Jest wręcz odwrotnie: godność święceń oznacza tu powołanie do uniżenia i służby. Właśnie dlatego ta książka jest czymś więcej niż traktatem teologicznym skierowanym do księży i biskupów. Opowiada bowiem o tym, co bezwarunkowo dotyczy każdego z nas jako chrześcijanina; uczy wzbogacać humanizm o wieczność, a ludzką sympatię i solidarność o relację z Bogiem. To lektura dla tych wszystkich, którzy jako chrześcijanie chcą, aby każda ich miłość była pełna, dorastała do miary Boga – gdyż „Bóg jest miłością”, jak stwierdza Jan Apostoł (1 J 4, 8).
Książka kardynała Müllera jest więc wielką apologią sakramentów, owych znaków łaski, które uskrzydlają nasze ludzkie miłości i kształtują je na podobieństwo źródłowej miłości Boga. Autor staje też w obronie samego kapłaństwa, stara się pocieszyć powołanych i dodać im otuchy. Kardynał rozumie bowiem doskonale, z jakimi trudnościami mierzą się dzisiaj księża i biskupi. I nie chodzi tu o ataki, fizyczne prześladowania czy wstyd związany z licznymi błędami popełnionymi przez duchownych w przeszłości. Osobom powołanym najtrudniej jest wytrwać w wierze, podczas gdy w ich najbliższym otoczeniu stale poszerzają się przestrzenie niewiary. Kapłani, choć z wielkim zaangażowaniem oddają się posłudze, niejednokrotnie przekonują się, że ich wysiłki przynoszą nikłe efekty. W tym wszystkim nie pomaga atmosfera nieustannego podważania prawd wiary i zasadności wiary jako takiej. O ile kiedyś należało tłumaczyć się ze swojej niewiary, jak pokazał Charles Taylor w monografii o sekularyzacji**, o tyle dzisiaj to wierzący zderzają się na każdym kroku ze sceptycyzmem dotyczącym kategorii duchowych. Stąd też przekazywanie wiary przybrało formę nieustannego sporu ideowego, wymaga dowodzenia jej podstawowych prawd. Taka sytuacja sprawia, że powołany mierzy się z wieloma dylematami. I to bynajmniej nie z tego powodu, że wiara jest egzystencjalnie i intelektualnie bardzo wymagająca. Tym, co dotyka najbardziej, jest odkrywanie niewiary tam, gdzie powinna istnieć wiara. Dlatego właśnie pierwsze słowo kardynała należy czytać jako pociechę: kapłaństwo ma sens, Bóg naprawdę działa poprzez posługę powołanych. W obliczu pytania o zasadność trwania w Kościele to słowo pociechy utwierdza w przekonaniu, że mimo wszystko Kościół jest domem Boga, przestrzenią Jego szczególnego działania i obecności.
To ważne, aby słowa pocieszenia, które znajdujemy w książce kardynała Müllera, dotarły nie tylko do obecnych kapłanów i biskupów, ale i do młodych ludzi, którzy w ekstremalnych warunkach rozeznają dzisiaj swoje powołanie. Kardynał przekazuje im, że warto zaryzykować życie i wejść w przygodę z Chrystusem w Kościele. Warto tym bardziej, że powołanie do posługi święceń jest misją, która pozwala ludziom odnaleźć prawdziwy sens ich życia, szczególnie w czasach, gdy jest to niezwykle trudne.
Powołanie nie może być zatem zredukowane do czystego zjawiska socjologicznego. Istoty posługi święceń nie da się opisać jedynie kategoriami społecznymi, politycznymi ani biznesowymi. Gerhard Müller konsekwentnie próbuje zrozumieć istotę, znaczenie i misję tej posługi z perspektywy Objawienia, to znaczy Pisma i Tradycji.
W kardynalskich medytacjach szczególnie ujmuje połączenie wyrafinowanej dogmatyki i duchowości. Jeszcze na początku ubiegłego wieku dogmatyka i teologia duchowości były nierozdzielne. Prawdy wiary i prawdy życia duchowego nie były postrzegane jako oddzielne światy – przeciwnie, droga życia wierzącego chrześcijanina była wyznaczana właśnie prawdami wiary, to w nich szukał on drogowskazów. Obecnie jednak to, co jeszcze niedawno brano za pewnik, zostało zatracone. Dogmatykę i prawdy wiary postrzega się obecnie jako pewnego rodzaju łamigłówki intelektualne – tym mniej interesujące, im mniej praktyczne. Autor zwraca uwagę, iż owo rozdzielenie dogmatu i życia staje się jednym z najpoważniejszych problemów wiary. Stąd też jego własne rozmyślania bazują na takim rozumieniu prawd wiary, które rzuca światło na problemy egzystencjalne. Kardynał Müller pragnie zrozumieć współczesny świat i powołanie w nim przez pryzmat wiary Kościoła. Duchowość, która wypływa ze stronic jego książki, rodzi się z odkrywania prawdy życia w dogmatach. Znakomita większość prezentowanych tu argumentów wypływa z analizy dogmatów. Dzięki temu prezentowany tekst nie tylko przypomina podstawowe prawdy dotyczące sakramentu święceń, lecz także uczy pewnej formy życia chrześcijańskiego, w której życie i myślenie są dwiema stronami tego samego medalu. Autor celowo łączy to, co mentalność współczesnego człowieka często rozdziela. Książka może zatem służyć zarówno jako model dla dogmatyki zaangażowanej duchowo, jak i dla duchowości opierającej się na prawdzie i myśleniu. Zważywszy na postmodernistyczne odrzucenie wartości prawdy, tak właściwe naszym czasom, być może jest to najważniejszywątek książki; dobrze ukryty, ale wszechobecny.
Autor proponuje Kościołowi „poznawanie sercem”. Taka postawa zakłada podejmowanie wysiłku intelektualnego i walkę o nadrzędność praktycznej miłości: w takiej serdecznej racjonalności konieczność myślenia zakłada konieczność czynu i na odwrót. Tylko uzyskanie takiej równowagi może uratować Kościół w przyszłości. Duszpasterstwo, czyny chrześcijańskiej miłości i teologia powinny być nierozdzielne, wzajemnie się określając i warunkując. Nie wolno nam zapominać, iż duszpasterz jest również powołany do bycia teologiem, a teolog duszpasterzem.
Atuty prezentowanej książki nie ograniczają się jedynie do tych wymienionych powyżej. Uważny czytelnik znajdzie tu o wiele więcej ciekawych myśli, intuicji oraz osobistych doświadczeń autora, wybitnego teologa i duszpasterza. Książka jest jednocześnie bardzo aktualna i ponadczasowa. Przynosi wiele radości z odkrywania i zgłębiania prawdy Bożej, która przenoszona w różne sfery życia, ożywia i przemienia wierzącego człowieka i jego świat.
Kościół bardzo potrzebuje takiego pogłębionego rozumienia powołania i święceń. Potrzebują go zarówno księża, jak i świeccy. Potrzebujemy go dzisiaj wszyscy, żeby z jednej strony nie ulec tyranii pesymizmu wyłaniającego się ze smutnych medialnych informacji dotyczących niektórych duchownych, z drugiej zaś by nie stracić świadomości celu, do którego wszyscy zmierzamy, słowem, by nie stracić ewangelicznych ideałów.
Ks. Robert J. Woźniak
Kraków, II niedziela Wielkiego Postu, 17 marca 2019
* Na problem ten zwraca uwagę K.-H. Menke w swojej pracy Sakramentalität: Wesen und Wunde des Katholizismus, Pustet Verlag, Regensburg 2012 (na szczególną uwagę w tym względzie zasługują s. 277–319).
** Ch. Taylor, A Secular Age, Belknap Press, Cambridge 2007.
Przedmowa
W tych listach o posłudze kapłańskiej chciałbym zwrócić się do wszystkich, którzy kochają Kościół naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Tylko razem możemy wypełnić uniwersalną misję Kościoła dla zbawienia wszystkich ludzi. Dobry Pasterz, który swoje życie oddaje za owce, posyła też do Ludu Bożego duszpasterzy, towarzyszących mu w pielgrzymce wiary.
Nim zmartwychwstały Pan wyniesiony został do nieba, zasiadając po prawicy Ojca, zebrał jedenastu apostołów i innych uczniów, „wyprowadzając ich ku Betanii i podniósłszy ręce”, błogosławił ich (Łk 24, 50). Błogosławienie wszystkich ludzi „pełnią Jego łaski i prawdy” (J 1, 14) jest świętą posługą Kościoła*. Gdy kapłani Jezusa Chrystusa pouczają, prowadzą i uświęcają Lud Boży, są błogosławieństwem dla Kościoła i dla całego świata. Jezus uczynił apostołów i ich następców „uczestnikami swej mesjańskiej władzy i posłannictwa” (KK 19; 28)**. Swoją „służbą i życiem” błogosławią oni Boga i Ojca naszego Pana Jezusa Chrystusa, który „napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich w Chrystusie” (Ef 1, 3).
„Prezbiterzy bowiem, poprzez święcenia i posłannictwo otrzymane od biskupów, przeznaczeni zostają do służenia Chrystusowi Nauczycielowi, Kapłanowi i Królowi, w którego urzędzie uczestniczą, a dzięki niemu tutaj na ziemi Kościół buduje się nieustannie jako Lud Boży, Ciało Chrystusa i Świątynia Ducha Świętego” (DP 1).
Wszystko ma swoje źródło w historycznym samoudzielaniu się Boga, który „w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez SYNA” (Hbr 1, 2). I wszystko zaczyna się od historycznego świadectwa ewangelistów o publicznej działalności Jezusa, którego sam Bóg zapowiedział przez proroków jako „PASTERZA ludu mego, Izraela” (Mt 2, 6).
„Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię królestwa i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości. A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce niemające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów”, a zarazem do wszystkich wiernych wszystkich czasów:
Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. (Mt 9, 35–38)
Umiłowani bracia i siostry w wierze w Jezusa Chrystusa,
obdarzając swój Kościół sakramentalnym kapłaństwem, sakramentem małżeństwa i radami ewangelicznymi, Bóg daje mu dary i charyzmaty, poprzez które chce budować swój Kościół (KK 11; 12). Teologia i duchowość kapłańskiego urzędu pasterskiego dotyczą wszystkich chrześcijan, gdyż Pan sam wybiera z Kościoła ludzi, ustanawiając ich sługami łaski i pojednania. Wspólna troska wszystkich członków Ciała Chrystusowego o zbawienie całej ludzkości otwiera nas na współbraci w ich własnym powołaniu. „Dzięki tej katolickości poszczególne części przynoszą innym częściom i całemu Kościołowi właściwe sobie dary, tak iż całość i poszczególne części doznają wzrostu na skutek tej wzajemnej łączności wszystkich oraz dążenia do pełni w jedności. Dzięki temu Lud Boży nie tylko stanowi zgromadzenie rozmaitych ludów, lecz także sam w sobie składa się z rozmaitych stanów. Istnieje bowiem wśród jej członków rozmaitość – bądź to według funkcji, wyrażająca się tym, że niektórzy dla dobra braci swoich sprawują święte szafarstwo, bądź według stanu i określonego sposobu życia, polegająca na tym, że duża liczba ludzi w stanie zakonnym, dążąc do świętości bardziej stromą drogą, przykładem swym dodaje bodźca braciom” (KK 13).
Nie chodzi tutaj zatem o jakąś etykę stanu kapłańskiego, która miałaby interesować jedynie osoby należące do stanu duchownego. Wszyscy są odpowiedzialni za wszystkich i każdy jest odpowiedzialny za całość. „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe” (Ga 6, 2). Wszyscy jesteśmy współodpowiedzialni za to, by ziarno duchowych powołań w Kościele padało na dobrą glebę. Dobrzy katolicy cierpią, gdy kapłani zawodzą i gdy wiarygodność Kościoła jest zagrożona. Powinni modlić się o dobrych kapłanów, ale też wiedzieć, co nasza wiara mówi o tym sakramencie, poprzez który ustanawiani są w Kościele słudzy Chrystusa.
Czcigodni współbracia i ci, którzy chcą nimi zostać,
chętnie spełniam wielokrotnie ponawianą prośbę o spisanie moich refleksji na temat naszej posługi kapłańskiej, którymi dzieliłem się podczas rekolekcji i w tekstach teologicznych. Wybieram w tym celu formę listu, gdyż w ten sposób łatwiej jest połączyć rzeczowość z wyznaniami osobistymi. Chodzi nie tylko o zadania, jakie mamy wypełniać, lecz także o nas samych, o to, czy spełniamy się w naszej posłudze jako ludzie i czy stajemy się bogatsi w miłość Bożą. W ten sposób w dyskusji na ten temat, tak ważny dla przyszłości Kościoła i dla każdego z nas osobiście, będzie mógł uczestniczyć także szerszy krąg osób.
Pomyślmy też o młodych, którzy odkrywają w swoim sercu powołanie do służby kapłańskiej. Módlmy się za nich, by Pan wskazał im, jaką drogą chce z nimi podążać. Rozmawiajmy z nimi, miejmy dla nich czas! Towarzyszmy im w drodze z przyjaźnią i z szacunkiem dla ich godności i wolności. Skoro wszyscy rozeznaliśmy nasze powołanie do kapłaństwa przede wszystkim nie dzięki lekturze tej czy innej książki, lecz dzięki rozmowom z zaufanymi duszpasterzami, to również umacniając się w powołaniu, powinniśmy korzystać z osobistego zaangażowania i słów współbraci i wiernych, z którymi łączy nas duchowa więź i relacja przyjaźni.
Chciałbym zatem zaprosić Cię, młody przyjacielu, który czytasz te słowa, do wzięcia udziału w naszej rozmowie.
Być może w swoim sercu słyszysz już zaproszenie Jezusa, który wzywa Cię, byś wraz z Nim pracował nad budowaniem Jego Królestwa. Obecna w Twoim życiu wspólnota kościelna posłuży zapewne za rezonans wzmacniający to osobiste, skierowane do Ciebie wezwanie Jezusa. Gdyż cały Kościół, rodziny i wspólnoty chrześcijańskie są współodpowiedzialne za klimat, w którym wzrastać mogą powołania do stanu duchownego. „Rodzice i nauczyciele, a także wszyscy, do których w jakikolwiek sposób należy wychowanie dzieci i młodzieży, tak ich winni kształcić, by znając troskę Pana o swoją trzodę i mając na uwadze potrzeby Kościoła, razem z prorokiem wielkodusznie byli gotowi odpowiedzieć wołającemu Panu:
Oto ja, poślij mnie. (Iz 6, 8)
Żadną miarą nie należy jednak oczekiwać, by ten głos wołającego Pana miał dojść do uszu przyszłego prezbitera w jakiś nadzwyczajny sposób. Należy go bowiem pojąć i osądzić raczej na podstawie znaków, przez które wola Boża codziennie staje się wiadoma roztropnym chrześcijanom; znaki te prezbiterzy powinni uważnie obserwować” (DP 11).
Ja sam z wdzięcznością wspominam moich rodziców, nauczycieli i duszpasterzy, którzy w moim dzieciństwie i młodości uczynili wiele, by wiara w Jezusa Chrystusa stała się niewzruszonym fundamentem, na którym stoję. Dzięki wsparciu przykładnych kapłanów i wierzących świeckich mogło dojrzewać we mnie przekonanie, że jestem osobiście powołany przez Jezusa Chrystusa do służby kapłańskiej.
Chciałbym zatem zadedykować te listy o kapłaństwie człowiekowi, który jako kapłan i nauczyciel religii towarzyszył mi duchowo przez dziewięć lat, gdy byłem uczniem gimnazjum w Moguncji, ucząc mnie myślenia teologicznego. Człowiek ten nazywał się Werner Krimm (1928–2000). Zmarł w opinii świętości.
Rzym, 11 lutego 2018 roku, w 40. rocznicę moich święceń kapłańskichKardynał Gerhard Müller
* Cytaty biblijne przytaczane są za IV wydaniem Biblii Tysiąclecia (Pallottinum, Poznań 2003), z modyfikacjami zgodnymi z tekstem, uzgodnionymi z tłumaczeniem niemieckim (Einheitsübersetzung, 2016), użytym w rozważaniach kardynała Müllera. W dalszych cytatach modyfikacje, które dadzą się wyraźnie wyodrębnić, ujęto w nawiasach kwadratowych (przyp. tłum.).
**Cytaty z dokumentów Soboru Watykańskiego II przytaczane są zgodnie z wydaniem: Sobór Watykański II. Konstytucje, dekrety, deklaracje. Tekst polski, Pallottinum, Poznań 2002, z modyfikacjami wprowadzonymi zgodnie z tekstem rozważań kardynała Müllera. Z wydania tego pochodzą też skróty nazw dokumentów soborowych (przyp. tłum.).
List 1Teologia urzędu kapłańskiego dla dobra wspólnego Kościoła
Drodzy przyjaciele w wierze katolickiej,
mam nadzieję, że te rozważania o kapłaństwie zainteresują jak najwięcej katolików. Nie promuję jednak moich subiektywnych poglądów, na których żaden z powołanych do służby kapłańskiej nie mógłby budować swego życia. Naszym oparciem jest jedynie Bóg, którego Słowa słuchamy.
Źródła, z których wypływa nasza wiara
W teologii nie chodzi o wielość poglądów i różnych opinii o Bogu, lecz o jedno samoobjawienie Boga w Jezusie Chrystusie, w Jego Słowie, które stało się ciałem (J 1, 14). Jest rzeczą oczywistą, że Pismo Święte ma dla teologii kapłaństwa nie tylko znaczenie historyczne. Stanowi ono raczej niewyczerpane źródło, z którego Słowo Boże wypływa jak ożywczy strumień, użyźniający glebę swego Kościoła. Tradycja apostolska, która jest nierozdzielnie związana z Pismem Świętym, „słowo Boga powierzone apostołom przez Chrystusa Pana i Ducha Świętego przekazuje w całości następcom apostołów, aby w swoim przepowiadaniu oświecani Duchem prawdy wiernie go strzegli, ukazywali je i szerzyli” (KO 9).
Rozstrzygnięcia soborów i papieży w kwestiach doktryny o kapłaństwie i życia kapłanów nie są dla nas normą narzuconą z zewnątrz. My, katolicy, rozumiemy urząd nauczycielski papieża i pozostających z nim we wspólnocie biskupów jako jeden autorytet, który w sposób istotny należy do przekazu Objawienia. Urząd nauczycielski Kościoła został przez wywyższonego Pana w Duchu Świętym wyposażony w dar nieomylności w kwestiach nauki wiary i moralności.
Apostołowie i wielcy nauczyciele Kościoła od początku aż do dziś są wzorem i normą dla każdej teologii i dla każdego duszpasterstwa, które wydają owoce duchowe.
W nieśmiertelnych dziełach ojców Kościoła odnajdujemy nigdy niewysychające źródła teologicznej i duchowej inspiracji, pouczającej nas o pasterskim urzędzie kapłanów. Na początku mamy trzy pasterskie listy świętego Pawła do Tymoteusza i do Tytusa, prototypicznie przedstawiające i opisujące posługę i życie biskupów i kapłanów. Nie mniej pouczająca jest mowa pożegnalna, którą Paweł wygłosił do kapłanów Kościoła w Efezie, zebranych w Milecie (por. Dz 20, 17–38). Z klasycznych tekstów o kapłaństwie wymienię tu jeszcze drugą mowę teologiczną świętego Grzegorza z Nazjanzu, ułożoną przez niego w roku 362 przy okazji próby ucieczki od przyjęcia urzędu kapłańskiego. Wsparciem jej jest sześć mów świętego Jana Chryzostoma „O kapłaństwie”, które napisał około roku 385. Zawsze były one dla mnie ważnym punktem odniesienia. W pewnej mierze zainspirowały mnie też do napisania tych listów. Jest to wielka lektura duchowa, która winna regularnie towarzyszyć seminarzystom przygotowującym się do pełnienia świętej posługi i kapłanom w ich ćwiczeniach duchowych.
Święty Cyryl Jerozolimski ze swoją „Piątą katechezą mystagogiczną dla neofitów”, którą wygłosił w roku 348 po Chrystusie w kościele Grobu Pańskiego w Jerozolimie, może wprowadzić nas, księży, członków zgromadzeń zakonnych i świeckich w pobożność eucharystyczną i w duchowość celebracji ofiary Mszy Świętej. W Liturgii Godzin z 24. i z 25. tygodnia czytamy co roku słynne Kazanie 46 (Sermo 46) świętego Augustyna De pastoribus. Któż też nie ceniłby Regula pastoralisświętego Grzegorza Wielkiego z roku 591? Przez cały okres średniowiecza była ona odzwierciedleniem posługi biskupów i kapłanów. Do dziś oferuje nam ona głęboką duchowość dobrego pasterza, na wzór arcykapłana Jezusa Chrystusa***.
Można oczywiście cytować odpowiednie fragmenty Biblii, przestudiować rozwój teologii urzędu u ojców Kościoła i scholastyków oraz wiedzieć, gdzie należy szukać stosownych rozstrzygnięć Magisterium. Jeśli jednak nie usłyszymy głosu Jezusa, który osobiście właśnie nas, a nie naszego bliźniego, wzywa: „Pójdź za Mną, Ja cię posyłam!”, pozostaniemy obojętni i zimni jak kamienie, z których nie sposób wykrzesać ognia apostolskiej gorliwości o dom Pana. Niech zatem ludzie, widząc naszą pracę, przypomną sobie słowa Pisma, które wspomnieli niegdyś uczniowie, patrząc na Jezusa:
Gorliwość o dom Twój pochłania Mnie.(J 2, 17)
***W języku niemieckim patrolog Michael Fiedrowicz wydał zbiór Quellentexte der Kirchenväter zur Theologie und Spiritualität des priesterlichen Amtes (Carthusianus Verlag, Fohren-Linden 2013), w którym zebrał teksty źródłowe do teologii i duchowości posługi kapłańskiej, opatrując je komentarzem i dokonując ich przejrzystego podziału tematycznego. Por. podobną pozycję w języku polskim: ks. Marek Starowieyski (wyd.), Ojcowie Kościoła o kapłaństwie i kapłanach, Wydawnictwo Petrus, Kraków 2017 (przyp. tłum.).
Wiara pochodzi ze słuchania i jest rozumna
Błogosławiony kardynał John Henry Newman (1801–1890) wprowadził do nieco abstrakcyjnej szkolnej teologii swoich czasów egzystencjalną nutę. Jego zawołanie brzmiało: Cor ad cor loquitur. Wierzymy nie w wypowiedzi doktrynalne na temat wiary, lecz w żywego Boga, który daje nam się poznać w swoim Słowie (w Bożym Logosie) i miłuje nas w swoim Duchu. Nie stoi to w sprzeczności z wyznaniem wiary i z jego intelektualnym wyjaśnianiem w teologii. Istnieje jednak nieodwracalny porządek, wiodący od auditus fidei do intellectus fidei, od słuchania do zrozumienia. Wiara rodzi się ze słuchania słowa Bożego (Rz 10, 17), które rozumiemy w świetle Ducha Świętego i przyjmujemy w wierze (lumen fidei), teologia zaś uprawiana jest jako nauka w świetle naturalnego rozumu (lumen naturale). Jest to jednak rozum oświecony przez wiarę (ratio fide illustrata), obdarzający chrześcijan wiarą rozumną, a nie ślepą, jak też wierzącym rozumem, a nie racjonalnie ograniczonym czy „słabym” (obsequium rationabile).
Posłuszni Głowie Kościoła – Jezusowi Chrystusowi
Od czterdziestu lat, odkąd pełnię posługę duchową, wciąż poruszają mnie słowa Apostoła o chwale Pana, przemieniającej nas wszystkich w Jego własny obraz (2 Kor 3, 18). Paweł mówi o sobie i o pozostałych apostołach: „Przeto oddani posługiwaniu zleconemu nam przez miłosierdzie, nie upadamy na duchu. Unikamy postępowania ukrywającego sprawy hańbiące, nie uciekamy się do żadnych podstępów ani nie fałszujemy słowa Bożego, lecz [otwarcie nauczamy prawdy. W ten sposób polecamy] siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka” (2 Kor 4, 1–2).
Na pytanie, czy dziś, po wszystkich doświadczeniach, także i tych rozczarowujących, przystąpiłbym raz jeszcze do ołtarza i przyjął święcenia, odpowiadam, z pomocą Bożą, mając za wzór i świadka świętego Pawła: „Wiem, komu uwierzyłem, i pewien jestem, że mocen jest ustrzec [dobro, które mi powierzył,] aż do owego dnia” (2 Tm 1, 12).
Znoszenie ludzkich ograniczeń naszych przełożonych jest często trudnym doświadczeniem wiary. Podobnie i my bywamy niełatwym doświadczeniem dla innych. Ale w centrum mojego credo stoi Chrystus, który umiłował Kościół, czyniąc go swoją świętą oblubienicą i wydając za niego samego siebie (Ef 5, 25). W modlitwie i na rachunku sumienia żaden z nas, od wikarego po kardynała, nie może zbyć obojętnością prośby, którą codziennie zanosimy: „wybacz nam nasze winy, jako i my wybaczamy naszym winowajcom” (Łk 11, 4).
Ostatecznie musimy być odpowiedzialni nie przed ludźmi, lecz tylko przed Bogiem. „Przełożeni Kościoła, którzy (jako pasterze) czuwają nad wiernymi” (Hbr 13, 17), muszą „zdać sprawę ze swojego głoszenia słowa Bożego, ze swej wiary i z przykładu, który dają bądź którego nie dają wiernym” (por. Hbr 13, 7.17.24). „Zabiegając o zbawienie z bojaźnią i drżeniem” (Flp 2, 12), mimo dość długiej listy moich zaniedbań, nie tracę jednak nadziei, że na koniec usłyszę jakże niezasłużony werdykt: „Byłeś wierny w rzeczach niewielu, (…) wejdź do radości twego Pana!” (Mt 25, 23).
W tej godzinie historii świata i Kościoła większość kapłanów nie szuka jednak przede wszystkim teologicznego pouczenia o źródłach i istocie, o zadaniach i funkcjach kapłaństwa. Boleśnie odczuwają oni brak duchowej zachęty, która wsparłaby ich wobec wszystkich codziennych obciążeń duszpasterzy w nieprzejrzystych, trudnych środowiskach, w jakich działają, a jeszcze bardziej wobec globalnego sprzeciwu i odrzucenia możliwości poznania prawdy i uznania jej konieczności do zbawienia. Nie kto inny jak sam Pan podnosi nas na duchu: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16, 33).
Nie tracimy zatem czasu, gdy – jak święty Łukasz w swoim podwójnym dziele, złożonym z Ewangelii i z Dziejów Apostolskich – „badamy dokładnie” (Łk 1, 3) podstawy naszej wiary w Jezusa Chrystusa, umacniając się w Nim. To samo dotyczy również naszego powołania, posłannictwa i uzdolnienia do pełnienia świętej służby, którą my, wyświęceni kapłani, pełnimy in persona Christi, w osobie i w imieniu Chrystusa, Głowy Kościoła. W Jego bowiem imieniu biskupi i kapłani powinni pouczać wiernych słowem Bożym i uświęcać ich łaską Jego sakramentów. „Uświęcanie” kogoś nie oznacza – jak sugeruje tania karykatura pobożności – zarażania go religijnym sentymentalizmem i odrywania od otoczenia i zajęć. Wierni zostają uświęceni poprzez prawdziwe poznanie i prawdziwą miłość Boga, która zawiera w sobie miłość bliźniego i odpowiedzialność za świat; jesteśmy bowiem stworzeni „dla dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili” (Ef 2, 10). Jako dobrzy pasterze kapłani prowadzą Lud Boży, „wśród prześladowań ze strony świata i wśród pociech Bożych” (św. Augustyn, De civitate, XVIII, 51, 2)****, drogą pielgrzymią do życia wiecznego. Kapłani bowiem powinni jako następcy apostołów być uważani „za sługi Chrystusa i za szafarzy tajemnic Bożych” (1 Kor 4, 1).
Jako biskup i kardynał chcę dziś powtórzyć Kościołowi rzymskiemu to, co Paweł Apostoł pisze do Tymoteusza, uosobienia następcy apostołów. Niech zatem jego słowa rozważą biskupi, prezbiterzy i wszyscy wierni w parafiach:
Prezbiterzy, którzy dobrze przewodniczą, niech będą uważani za godnych podwójnej czci, najbardziej ci, którzy trudzą się głoszeniem słowa i nauczaniem.(1 Tm 5, 17)
Chciałbym przede wszystkim dodać im otuchy i zachęcić, by spokojnie i z oddaniem, z radością i z wdzięcznością wykonywali swą pracę w winnicy Pańskiej. Po przysiędze kapłańskiej i po litanii do wszystkich świętych biskup w gorliwiej modlitwie poleca powołanych do kapłaństwa opiece łaski Bożej: „Niech Bóg, który rozpoczął w tobie dobre dzieło, sam go dokona”.
Pan nie zapomni o nagrodzie dla swoich wiernych sług i dla dobrych zarządców swoich dóbr. Nagradza nas, włączając nas w swoje dziękczynienie składane Ojcu. W każdej celebracji eucharystycznej dziękujemy przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie za „nadzieję, która zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).
Kapłani wraz z biskupami uczestniczą w jednym i tym samym kapłaństwie Chrystusowym (DP 7). Nadto już ojcowie Kościoła mówili o biskupie: antonomastice sacerdos quasi summus sacerdos (św. Tomasz z Akwinu, Quodlibetales, III, q. 6, a. 3, ad 1). Dlatego biskupi powinni widzieć w kapłanach braci i przyjaciół, oni zaś w swoim biskupie winni znajdować ojca i przyjaciela. Dobro prezbiterów, „zarówno materialne, jak i przede wszystkim duchowe” powinno leżeć na sercu biskupom, gdyż na nich spada też „szczególnie ciężki obowiązek uświęcania swoich kapłanów” (DP 7). We wspólnocie prezbiterów starsi kapłani powinni wspierać swoich młodszych współbraci radą i czynem, „nie lekceważąc ich młodego wieku” (1 Tm 4, 12).
Z pewnością nie brak – jak już mówiliśmy – uczonych rozpraw o podstawach biblijnych i o dogmatyczno-historycznym rozwoju sakramentu święceń w świadomości wiary Kościoła. Mamy też summę orzeczeń Magisterium Kościoła o „posłudze i życiu prezbiterów”, zawartą w wypowiedziach Soboru Watykańskiego II. Dekret Presbyterorum ordinis (z 7 grudnia 1965 r.) należy czytać i wyjaśniać w szerszej perspektywie Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium, a zwłaszcza jej trzeciego rozdziału o „hierarchicznym ustroju Kościoła” (z 21 listopada 1964 r.). Inaczej niż w przypadku wcześniejszych soborów i papieskich rozstrzygnięć doktrynalnych, broniących jedynie przed błędami i definiujących poszczególne konstytutywne elementy sakramentu święceń, odnajdujemy tu pozytywne, integralne ujęcie całości zagadnienia. Pomocne jest też zestawienie ważnych wypowiedzi urzędu nauczycielskiego Kościoła o kapłaństwie w drugiej części Katechizmu Kościoła Katolickiego. W drugim rozdziale omówiono tam siedem sakramentów Kościoła.
Sobór Trydencki w epoce najsilniejszego sprzeciwu wobec kapłaństwa sakramentalnego bronił w dekrecie o sakramencie kapłaństwa (Decretum de sacramento ordinisz 15 lipca 1563 r.) prawdziwej i katolickiej nauki o sakramencie święceń. Ojcowie soboru ograniczyli się jednak jedynie do obrony zakwestionowanych istotnych elementów kapłaństwa katolickiego, nie przedstawiając pozytywnie i całościowo syntetycznego ujęcia nauki Kościoła o tym sakramencie.
Najważniejszymi tematami były ustanowienie sakramentu święceń kapłańskich przez Chrystusa, różne stopnie święceń od biskupa, prezbitera i diakona po święcenia niższe, sakramentalność święceń i wynikająca z niej hierarchia kościelna, ze szczególnym uwzględnieniem uprawnień kapłanów do sprawowania sakramentu pokuty i celebracji ofiary eucharystycznej. Nie mniej ważne były decyzje soboru w kwestii reformy stanu duchownego, zwłaszcza ustanowienie obowiązku rezydencji, odróżniającej dobrych pasterzy od najemników. Dobry pasterz żyje wśród swojej trzody i towarzyszy jej.
Dekret o reformie (Decretum de reformatione) rozpoczyna syntetyczny opis istoty i posłannictwa posługi kapłańskiej: „Poprzez Boże ustanowienie poleca się wszystkim duszpasterzom, aby znali swoje owce, składając za nich ofiarę, i poprzez głoszenie słowa Bożego, jak też sprawowanie sakramentów i dobry przykład dzieła paść je, niosąc biednym i wszystkim nieszczęśliwym osobom ojcowską troskę, oddając się także innym zajęciom pasterskim”. Ważny jest też Katechizm Rzymski (1566), kształtujący trydencki ideał biskupa i kapłana wedle obrazu dobrego pasterza i niestrudzonego duszpasterza.
Bezpośredni kontekst tych dokumentów stanowią szesnastowieczne spory z Marcinem Lutrem, Huldrychem Zwinglim i Janem Kalwinem. Ich tematy są dziś wciąż aktualne dla ekumenicznego rozumienia istoty i posłannictwa Kościoła. Należy do nich również problem starannego określenia relacji pomiędzy powszechnym lub wspólnym kapłaństwem wszystkich wiernych i sakramentalnym kapłaństwem pasterzy Kościoła.
**** De civitate Dei świętego Augustyna cytowane za wydaniem polskim: święty Augustyn, Państwo Boże, tłum. ks. Tadeusz Kubicki, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2015, t. I–III.
Solidarność w czasach kryzysu
Chcę przez to powiedzieć, że do naszej posługi wobec Kościoła należy, byśmy my – biskupi, kapłani i diakoni – umacniali się wzajemnie, zarówno w wymiarze duchowym, jak i ludzkim. Dokonuje się to na podstawie teologicznej refleksji na temat fundamentów sakramentu święceń, w świetle naszych doświadczeń w życiu duchowym i w działalności duszpasterskiej. Zwracając się wspólnie ku Chrystusowi, Dobremu Pasterzowi swojej trzody, powszechnemu pośrednikowi zbawienia i arcykapłanowi Nowego Przymierza, powinniśmy też jak bracia dzielić nasze troski i nadzieje. Nie strońmy od samotności, w której dusza znajduje w Bogu pokój (szalom) i szczęście (beatitudo).
Czymś innym jest izolacja i nieomal nihilistyczne zwątpienie. Tu wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, by żaden z naszych współbraci nie utracił wiary w Boga, odwagi do życia i zdrowej pewności siebie. „Oto jak dobrze i jak miło, gdy bracia mieszkają razem. (…) Bo tam udziela Pan błogosławieństwa, życia na wieki” (Ps 133, 1.3). We wspólnocie modlitwy i dobrych rozmów chronimy się przed zwątpieniem, rezygnacją i jej krzywym zwierciadłem: rutyną duchową. Jeszcze bardziej trawi nas cynizm, rodzący się ze znużenia i rozczarowania i łatwo przeradzający się w lekceważenie wiernych i niechęć do Kościoła. Pokusa wewnętrznej i duchowej rezygnacji rodzi się z otchłani zwątpienia w wierność Boga. Tłumi ona święty zapał, z którym „rozpoczęliśmy dobre dzieło” (Flp 1, 6).
Naszą opoką jest słowo Pana. Nawet jeśli „spadnie deszcz, wezbrają potoki, zerwą się wichry i uderzą w nasz dom”, nie runie on, gdyż „na skale był utwierdzony” (Mt 7, 24–25). W godzinę zwątpienia, gdy czujemy się opuszczeni przez Boga i ludzi, nie ustawajmy w modlitwie, wołając: „Błogosławiony Pan – Opoka moja” (Ps 144, 1).
Skałą, na której stoi nasze kapłaństwo, jest Jezus Chrystus. Nie jest On jednym z proroków, nie jest też na pewno fałszywym mesjaszem. „Jezus z Nazaretu, syn Maryi” (Mk 6, 3), jest „Chrystusem, Synem Bożym” (Mk 1, 1). Nowina, którą niegdyś na polach betlejemskich Anioł Pański zwiastował pasterzom, rozbrzmiewa dziś dla nas, pasterzy Kościoła Chrystusowego. Jak „Aniołowie Kościoła” (Ap 2, 1) powinniśmy dziś głosić wszystkim ludziom Ewangelię Chrystusa: „Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” (Łk 2, 10–11).
Kapłana, który Jego „słów słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował nie na piasku, lecz na skale” (Mt 7, 24). „A skałą tą był Chrystus” (1 Kor 10, 4).
Jak Izraelici, którzy przeżyli na pustyni, gdyż „spożywali ten sam pokarm duchowy i pili ten sam duchowy napój z towarzyszącej im duchowej skały” (1 Kor 10, 3–4), tak nowy Lud Boży żyje dzięki Bogu-Człowiekowi Jezusowi Chrystusowi. „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata. (…) Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. (…) Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 51–57).
Jak Syn Boży przedłuża misję daną od Ojca w swoich apostołach, tak i kapłan żyje z codziennej komunii z Chrystusem w Ofierze eucharystycznej. Prośmy o łaskę stałości i wytrwałości, byśmy wraz z apostołami mogli powiedzieć: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2 Tm 4, 7). W chwilach zwątpienia w nasze powołanie – które przydarzały się już „niektórym uczniom”, widzącym zmartwychwstałego Jezusa (Mt 28, 17) – ufajmy słowom Apostoła: „Znosimy cierpienia, lecz zawsze jesteśmy radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko” (2 Kor 6, 10).
Najwyższy czas, by dodać kapłanom otuchy
Kapłani zasługują na jasne słowa otuchy i zachęty ze strony przełożonych i najwyższych władz kościelnych. Chciałoby się zawołać do nich wraz z Apostołem: „Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha” (Kol 3, 21). Bowiem „z racji wspólnoty w tym samym kapłaństwie i posłudze, biskupi [mają uważać] prezbiterów za swoich braci i przyjaciół” (DP 7). Poprzez złe doświadczenia z widzialnym Kościołem Bóg chce nas pouczyć, byśmy nie budowali na ludziach, lecz tylko na Jego wierności wobec nas. Z bólem musimy przyjąć lekcje, dzięki którym Bóg wychowuje tych, którzy Mu służą. Nie usprawiedliwia to jednak autorytarnego stylu przywództwa. Jak Paweł zadaję sobie pytanie: „Czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga?”. Apostoł wyprowadza zeń wniosek: „Gdybym ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa” (Ga 1, 10). Nie chodzi najpierw i przede wszystkim o nasze odczucia, lecz o to, by otworzyć drzwi Słowu Bożemu. Ważne jest, byśmy „we wszystkim okazali się sługami Boga” (2 Kor 6, 4).
My, biskupi, winniśmy brać przykład ze świętego Pawła, który swojego współpracownika Tymoteusza nazywa „swoim prawdziwym i umiłowanym synem w wierze” (1 Tm 1, 2; 2 Tm 1, 2; Tt 1, 4). Umacnia go słowami swojego powołania. Napomina go, by „z wiarą i z czystym sercem toczył dobrą walkę” (1 Tm 1, 18) o zdrową naukę Jezusa Chrystusa, i tak okazał się „dobrym sługą Chrystusa” (1 Tm 4, 6).
W Wieczerniku Jezus objawił prawdziwy sens najwyższej władzy kościelnej. Jedynie wówczas, gdy powierzamy się Panu, który modli się za nas, by nie ustała nasza wiara, możemy sprostać powierzonemu nam zadaniu: „Utwierdzaj twoich braci!” (Łk 22, 32). To, co „Paweł, Sylwan i Tymoteusz” (1 Tes 1, 1) „jako apostołowie Chrystusa” (1 Tes 2, 7) piszą do Kościoła Tesaloniczan, powinniśmy odnosić dziś do relacji przełożonych zakonnych, biskupów i papieża do kapłanów: „Sami jesteście świadkami i Bóg także, jak zachowywaliśmy się święcie, sprawiedliwie i nienagannie pośród was wierzących. Wiecie: tak każdego z was zachęcaliśmy i zaklinaliśmy, jak ojciec swe dzieci, abyście postępowali w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały” (1 Tes 2, 10–12). My, biskupi, powinniśmy pamiętać, że władzę apostolską otrzymaliśmy od Pana „ku zbudowaniu, a nie ku zagładzie waszej” (2 Kor 10, 8).
Ile szkód wyrządził już w historii Kościoła uparty i samolubny użytek czyniony z autorytetu kościelnego? Antyklerykalizm zawdzięczamy w znacznej mierze ograniczonym i próżnym nadużyciom władzy kościelnej. Przełożeni sądzili, że służą Bogu, poniżając powierzonych im nowicjuszy i kleryków, by w ten sposób nauczyć ich pokory. „Łamanie woli” miało być królewską drogą do cnoty posłuszeństwa. Cnoty jednak pochodzą z wewnątrz, z łaski Bożej. Nie da się ich wymusić z zewnątrz. Władza polega nie na tym, by panować, lecz na tym, by służyć. Mądry kierownik duchowy powstrzymuje się, gdyż wie, że jest tylko jeden Nauczyciel, a my wszyscy jesteśmy uczniami i braćmi dla siebie nawzajem. Jezus mówi bowiem: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Mt 23, 12).
Nasuwa się tu znamienny przypadek francuskiego księdza Jeana Mesliera (1664–1729), bohatera wolnomyślicieli i ateistów. Aż do śmierci wypełniał on wiernie swoje obowiązki duszpasterskie. Jego słuszny protest przeciwko złemu traktowaniu chłopów przez panów spotkał się z nieprzychylną reakcją arcybiskupa. Wola możnowładcy była bliższa życiowym realiom społeczeństwa feudalnego niż niezgodna z duchem czasu sprawiedliwość Boża, stojąca po stronie ubogich. Został przez swojego przełożonego poddany publicznemu upokorzeniu. Skutkiem jątrzących się przez całe życie rozczarowań duszpasterza były opublikowane po śmierci wspomnienia, pełne nienawiści i urazy, które wywarły wielki wpływ na wrogich Kościołowi pisarzy oświecenia. Gdy miłość przeradza się w rozczarowanie, kapłani-apostaci stają się nie tylko najgorszymi krytykami Kościoła, lecz wręcz wrogami Boga. Nasz skryty pamflecista uznał wszystkie religie za „ludzkie wymysły, niezawierające nic poza błędami, wymysłami i oszustwem”. Jego opinia, w czasie rewolucji francuskiej i później, w okresie najkrwawszych prześladowań Kościoła, przyczyniła się do usprawiedliwienia „bohaterskich czynów” tych, którzy wyzwalali ludzi od ogłupienia, przesądów i władzy kleru. Wszystko, co robimy i co mówimy, zawsze wywołuje podejrzenie o ideologię. Nawet jeśli duchowny postępuje zupełnie bezinteresownie, powstaje domniemanie, że nie chodzi mu o prawdę i zbawienie, lecz o własny interes. Gdy wiarygodność Kościoła raz zostanie naruszona przez wykroczenia biskupów i kapłanów, bardzo trudno jest ją odbudować. Kapłan jest obrazem Chrystusa i wzorem dla wiernych. Dlatego spoczywa na nim większa odpowiedzialność.
Urząd i osoba – zbawienne rozróżnienie
Dobrze czynimy, przypominając dziś stare i jakże uzasadnione rozróżnienie urzędu i osoby, które uwyraźniło się w świadomości wiary Kościoła podczas sporu z donatystami.
Dla wiernych i podwładnych jest ono pocieszeniem, by nie zwątpili w Chrystusa i w Kościoł z powodu słabości jego nazbyt ludzkich przedstawicieli. Dla przełożonych jest ostrzeżeniem, by nie zasłaniali swoich braków intelektualnych i wad charakteru autorytetem Chrystusa i Kościoła. Jakże lekceważąco i niewdzięcznie potraktowali przełożeni zakonni Towarzystwa Jezusowego jednego z największych teologów Soboru Watykańskiego II, jezuitę Henri de Lubaca (1896–1991), który wcześniej był podejrzany o modernizm, tylko dlatego, że nie pasował już do schematu ich progresywnych stereotypów. Niewdzięczność i wykluczenie wynikają z ograniczoności, której towarzyszy ideologiczne zaślepienie.
Największe nadużycia urzędu kościelnego wynikają z pomylenia autorytetu duchowego ze świecką władzą. Każdy, kto sprawuje urząd w Kościele, od przełożonego zakonnego po biskupa, działa na szkodę Kościoła i jego misji pasterskiej, gdy używa swojej władzy duchownej jako okazji do narzucania powierzonych mu braciom lub całemu Kościołowi swoich prywatnych przekonań i subiektywnych resentymentów. Także w duszpasterstwie powołań nie można wynosić do rangi ostatecznego kryterium ideału kapłana skonstruowanego na podstawie koncepcji psychologicznych i socjologicznych przez zespół pastoralny danej diecezji czy wspólnoty zakonnej.
Ludzie szukają kapłanów wedle serca Jezusa, który „umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo” (Ef 5, 25–26).
Skandale wokół kapłanów w oczach opinii publicznej obciążają głównie Kościoł i szkodzą jego wiarygodności. Ale wiarygodność Kościoła jest jego kluczem do wiary, która zbawia. Dlatego ciężkie występki moralne kapłanów są naruszeniem świętości sakramentów i Kościoła, wykroczeniami przeciwko Ciału Chrystusa, którego głowę widzialnie reprezentują, a nie tylko przypadkami naruszenia świeckiego prawa karnego. „Przez sakrament święceń prezbiterzy upodabniają się do Chrystusa Kapłana, by będąc sługami Głowy, jako współpracownicy stanu biskupiego, wznosili i budowali całe Jego Ciało, którym jest Kościół” (DP 12). Z powodu najemników w szatach duchownych także dobrzy i gorliwi kapłani – zgodnie z zasadą odpowiedzialności zbiorowej – jako członkowie tej samej grupy łatwo padają ofiarą antyklerykalnych uprzedzeń i nagonki medialnej, inscenizowanej w pogoni za zyskiem. Należy przy tym wyraźnie odróżnić błędy i słabości, których nie da się całkiem uniknąć w naszym chrześcijańskim pielgrzymowaniu, od rozmyślnego podwójnego życia, w którym dochodzi do poważnego naruszenia zasad moralnych.
Jako pasterz kapłan powinien być przykładem i wzorem dla trzody (typos, forma gregis). Reprezentuje bowiem „Najwyższego Pasterza”, princeps pastorum(1 P 5, 4), „Pasterza i Stróża dusz naszych” (1 P 2, 25). „Obierzcie mnie za wzór (typos), tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (1 Kor 11, 1) – pisze Paweł do swoich Koryntian. Tymoteusz powinien być „przykładem dla tych, którzy wierzyć będą w Chrystusa dla życia wiecznego” (1 Tm 1, 16). Paweł ostrzega swojego ulubionego ucznia, by był „wzorem dla wiernych w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości” (1 Tm 4, 12). Ciężkie występki kapłanów ciążą podwójnie, gdyż osłabiają wiarygodność przepowiadania i wystawiają na ciężką próbę wiarę maluczkich (Jan Chryzostom, De sacerdotio, VI, 12). Dlatego każdy biskup powinien pamiętać o skierowanym do Tymoteusza napomnieniu, by „na nikogo rąk pospiesznie nie wkładał, by nie stać się w ten sposób winnym cudzych grzechów” (1 Tm 5, 22). Należy zatem stosować najsurowsze kryteria doboru przyszłych kapłanów. Kandydaci muszą poddać się skrupulatnemu badaniu (por. Jan Chryzostom, De sacerdotio, III, 10). Niegodny i zły pasterz wiedzie Lud Boży do zguby (Ez 34, 8). Jeśli już w Starym Testamencie „kapłani stali się powodem do grzechu dla domu Izraela” (Oz 5, 1; 9, 8), to tym bardziej odnosi się to do kapłanów Chrystusa i Jego Kościoła: „Nikt bowiem nie szkodzi bardziej Kościołowi niż ten, kto postępuje źle, będąc świętym z tytułu i stanu” (Grzegorz Wielki, Regula pastoralis, I, 2)*****.
„Kapłanowi, który sławił cnotę” (św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, I-II, q. 73, a. 10), grzech poczytany zostanie za coś więcej niż winę, z powodu złego przykładu i niewdzięczności wobec wysokiej godności, którą otrzymał, oraz ze względu na sprzeczność pomiędzy grzesznym czynem i sakramentalnym reprezentowaniem Chrystusa.
Dlatego ze święceniami kapłańskimi wiąże się szczególne zobowiązanie do „dążenia do doskonałości” (DP 12), z uwagi na „doskonałość naszego Ojca w niebie” (Mt 5, 48). „Ponieważ każdy kapłan w swoisty sposób wyobraża osobę samego Chrystusa, obdarzony jest też szczególną łaską, aby służąc powierzonym sobie ludziom i całemu Ludowi Bożemu, mógł łatwiej dążyć do doskonałości Tego, którego reprezentuje, i aby słabość ludzkiego ciała była uleczona świętością Tego, który stał się dla nas Najwyższym Kapłanem, «świętym, niewinnym, nieskalanym, oddzielonym od grzeszników» (Hbr 7, 26)” (DP 12).
***** Grzegorz Wielki, Księga reguły pasterskiej, tłum. Ewa Szwarcenberg-Czerny, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów, Kraków 2003, s. 52.
List 2Kapłani według Serca Jezusa
Drodzy współbracia, drodzy bracia i siostry w Chrystusie,
Kościół potrzebuje biskupów i kapłanów według serca Jezusa, nie zaś według ludzkich wyobrażeń. „Serce” w języku biblijnym oznacza oddanie się drugiemu, a nie sentymentalne przeżywanie siebie. Dobry duszpasterz kocha ludzi, ponieważ kocha ich w Chrystusie. Ale nie zaskarbi sobie ich sympatii, ponieważ kocha w nich siebie.
Serce Jezusa, przebite na krzyżu włócznią przez żołnierza, jest otwartym sercem dobrego pasterza, który życie swoje oddaje za owce. Tylko tak możemy być kapłanami Chrystusa, gdy również i nasze serce jest otwarte w miłości do Jego trzody.
Sobór Watykański II nie tylko wielokrotnie „przypominał wysoką godność stanu prezbiterów w Kościele”, lecz mówił też o „ogromnie ważnej i z dnia na dzień nawet coraz trudniejszej roli” kapłanów w „odnowie Kościoła” (DP 1). Bez kapłanów nie ma nowej ewangelizacji i przezwyciężenia „kryzysu człowieka bez Boga”. Kapłan jako sługa Chrystusa i szafarz tajemnic Bożych swoim słowem i życiem świadczy o otwartości ducha ludzkiego na transcendencję. Każdy człowiek jest bowiem w swej duchowej i fizycznej egzystencji skierowany ku Bogu jako źródłu, sensowi i celowi całego stworzenia.
Źródło i sens kapłaństwa odnajdujemy w powołaniu ludzi do służby Chrystusowi w ludziach. Przez Chrystusa, arcykapłana Nowego Przymierza, jesteśmy „dla ludzi ustanowieni dla służby przed Bogiem” (Hbr 5, 1). Naszemu prawu do dogmatycznej prawdy i klarowności w kwestiach moralnych odpowiada zobowiązanie papieża i biskupów do „utwierdzania braci” (Łk 22, 32) i unikania wszelkich niejasności.
Gdy kapłanom usuwa się spod nóg grunt prawdy dogmatycznej, etyka i duchowość tej posługi nie mają racji bytu. Przymiotnik „dogmatyczny” odnosi się tu w języku teologii katolickiej nie do ludzkich teorii o Bogu, lecz do faktów Objawienia i historii zbawienia, poznanych w słowie Bożym i podanych do wierzenia przez Urząd Nauczycielski Kościoła. Dogmatycznym fundamentem „posługi i życia kapłanów” jest fakt ustanowienia przez Jezusa Chrystusa urzędu apostoła i jego realna kontynuacja w posłudze i we władzy biskupów, prezbiterów i diakonów.
Jezus ustanowił najpierw dwunastu apostołów z Szymonem Piotrem na czele, a potem siedemdziesięciu dwóch uczniów, powołując ich do wspólnoty odpowiedzialnej za Jego Kościół. Stanowili oni ciało z głową i wieloma członkami, które trwa nadal w kolegium biskupów. Jednocześnie ujawnia się już zasadniczy ustrój Kościoła jako communio ecclesiarum z Rzymem, to jest z ecclesia principalis. Kościół rzymski jest widzialną głową, matką i nauczycielką Catholica. Zasada ta uwidacznia się też w jedności biskupów ze swoim prezbiterium. „Jezus Chrystus, Syn Boży” (Mk 1, 1) nie zamierzał posyłać swoich wysłanników pojedynczo, wyizolowanych i zdanych na siebie, lecz „wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał” (Łk 10, 1).
I my także jesteśmy wysłannikami Jezusa Chrystusa, który „prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4, 42). Na naszych barkach spoczywa ni mniej, ni więcej, tylko wspólna troska o „zbawienie dusz” (1 P 1, 9). Nie chodzi o coś dowolnego, co można zmienić, lecz o całość, o być albo nie być każdego człowieka przed Bogiem obecnie i w wieczności.
Chrystus powołał kapłanów do „pasienia stada Bożego” (1 P 5, 2). Dlatego mogą oni mówić wiernym: jesteśmy do was posłani w imieniu i mocą Chrystusa, „Pasterza i Stróża dusz waszych” (1 P 2, 25; 5, 4). Nie chodzi nam o ziemskie interesy. Nie pragniemy waszych pieniędzy. Nie prowadzimy walki o władzę, lecz „okazywaniem prawdy przedstawiamy siebie samych w obliczu Boga osądowi sumienia każdego człowieka” (2 Kor 4, 2). Nasza Ewangelia to Ewangelia „chwały Chrystusa, który jest obrazem Boga” (2 Kor 4, 4).
I tu następuje kwintesencja duchowości kapłańskiej, która codziennie porusza ducha, duszę i serce dobrego pasterza:
Nie głosimy bowiem siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa jako Pana, a nas – jako sługi wasze przez Jezusa.(2 Kor 4, 5)
Każdy kapłan winien dziś odnieść do siebie osobiście to, co niegdyś Paweł napisał do Tymoteusza, „swego umiłowanego syna” (2 Tm 1, 2):
Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk.(2 Tm 1, 6)
Jeśli, drogi współbracie, po prostu będziesz dla tych, „którzy doszli do wiary i do poznania prawdy” (1 Tm 4, 3), to „będziesz dobrym sługą Chrystusa Jezusa, karmionym słowami wiary i dobrej nauki, za którą poszedłeś” (1 Tm 4, 6).
W jaki sposób od początku mogę być „sługą Chrystusa i szafarzem tajemnic Bożych” (1 Kor 4, 1) i jak mogę te przymioty coraz bardziej w moim życiu realizować?
Wielkie zadanie czy nadludzki ciężar?
Czy to nie pycha, chcieć być sługą Bożym? Czy wstępując do świątyni Pana, by w Jego Domu (oikos) stać się zarządcami (oiko-nomos) Jego tajemnic, nie bierzemy na swoje barki ciężaru ponad siły?
A jednak: „jeśli ktoś dąży do urzędu duchownego, pożąda wielkiego zadania” (1 Tm 3, 1). Zmartwychwstały Pan pozostawił swoim uczniom obietnicę, że wypełni duchem i życiem każde powołanie kapłańskie: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1, 8).
Jesteśmy jednak tylko zarządcami i szafarzami Bożych misteriów zbawienia – dispensatores mysteriorum(1 Kor 4, 1, Wulgata), nie zaś sprawcami łaski. Łaska pochodzi wyłącznie od Chrystusa, Głowy Kościoła, który daje ją swemu Ciału. Dlatego skuteczność działania duszpasterza bierze się z mocy i władzy przekazanej mu przez Chrystusa, a nie z jego osobistej świętości i z ludzkiego autorytetu. Słudzy Kościoła nie są pośrednikami łaski, lecz szafarzami sakramentów łaski – ministris ecclesiae non est dare gratiam, sed gratiae sacramenta(św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, Suppl., q. 36, a. 3).
Duch Boży daje nam siłę do przezwyciężania wątpliwości, które dręczą nasze serca. Z nowym zapałem apostolskim udzielajmy egzystencjalnej, a nie tylko intelektualnej odpowiedzi na historyczno-filozoficzne pytanie: czy Kościół katolicki – mimo wszystkich wspaniałych ruchów odnowy – od czasów oświecenia i przewrotu rewolucji francuskiej nie znajduje się w nieustannym odwrocie zmierzającym do stanu, w którym chrześcijanie będą stanowić już tylko nieznaczną mniejszość społeczeństwa?
W pytaniu tym kryje się jednak nieporozumienie, jakoby ilościowa przewaga chrześcijan i ich wpływy kulturowe w społeczeństwie były kryterium prawdy i żywotności wiary. W pytaniu Jezusa: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”, objawia się już odpowiedź: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że [powróci i] weźmie ich w obronę” (Łk 18, 7–8).
Tak, czasem jesteśmy zmęczeni i chcielibyśmy się poddać. „Niechże inni zadbają o dalsze losy wiary i Kościoła!” Czy nie odzywa się w nas taki głos? Czy nie czujemy, jak Eliasz, że pozostaliśmy sami, „gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze” (1 Krl 19, 10). Najchętniej tak jak ten prorok położylibyśmy się pod janowcem i wołalibyśmy do Boga: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków” (1 Krl 19, 4).
Niezłomna wierność Boga
Ale Bóg nie opuszcza swoich proroków. Jak swojemu Synowi, strwożonemu męką w Ogrodzie Oliwnym, posłał „anioła z nieba, by Go umacniał” (Łk 22, 43), tak i Ciebie trąca Anioł Pański w ramię i mówi Ci, swojemu prorokowi: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga do Bożej góry Horeb” (1 Krl 19, 7–8).
W Przenajświętszym Sakramencie Eucharystii, którą my, kapłani, celebrujemy w imieniu Jezusa dla całego Kościoła, umacnia nas nie tylko anioł. Sam Syn Boży, który przyjął nasze ciało i krew, posila nas swoim Pokarmem i Napojem, byśmy pielgrzymowali „na górę Syjon, do miasta Boga żyjącego, do Pośrednika Nowego Przymierza i do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu” (Hbr 12, 22–24). Kościół jest trzodą Chrystusa i pielgrzymującym Ludem Bożym, zmierzającym do niebieskiego Jeruzalem. Czując gotowość swoich pasterzy do złożenia ofiary za „zbawienie ich dusz” (1 P 2, 25), wierni powinni rozpoznać w nas Ducha i moc Jezusa, Pasterza pasterzy i całej Jego trzody. Wówczas przypomną sobie słowa Pisma: „Gorliwość o dom Twój pochłania Mnie” (J 2, 17; Ps 69, 10).
Ale pasterz nie istnieje bez trzody. Pomiędzy kapłanami i wiernymi istnieje wzajemna odpowiedzialność. Dlatego wspólnota ze „wszystkimi swymi przełożonymi i świętymi” (Hbr 13, 24) winna mieć na uwadze słowa Apostoła: „Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę! (…) Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego. Niech to czynią z radością, a nie ze smutkiem, bo to nie byłoby dla was korzystne” (Hbr 13, 7.17; por. 1 List Klemensa 1, 3).
List 3Kapłani Logosu – świadkowie sensu ludzkiej egzystencji
Drogi współbracie, drodzy bracia i siostry w Chrystusie,