Loveless - Alice Oseman - ebook + książka

Loveless ebook

Oseman Alice

4,2

Opis

Powieść twórczyni cyklu komiksów HEARTSTOPPER.

Nagrodzona YA Book Prize 2021 wzruszająca opowieść o odnajdywaniu własnej tożsamości.

Wszystko to zaczęło do mnie docierać. Nigdy w nikim się nie kochałam. Ani w chłopcach, ani w dziewczynach, ani w żadnej osobie, którą kiedykolwiek poznałam. Co to znaczy?

Georgia nie była dotąd zakochana, z nikim się nawet nie całowała. Jednak jest przekonana, że pewnego dnia odnajdzie swoją drugą połowę. 
Kiedy jej starania spełzają na niczym, zaczyna się zastanawiać, dlaczego miłość wydaje się tak prosta dla innych, a dla niej nie. W zderzeniu z nowymi pojęciami – aseksualnością i aromantycznością – Georgia jest jeszcze bardziej niepewna swoich uczuć. Czyżby przeznaczone jej było żyć bez miłości?  A może przez cały czas szukała nie tego, co jest odpowiednie dla niej? A może miłość to nie tylko romantyczne uczucie…

Alice Oseman to jeden z najbardziej autentycznych i najmocniej wybrzmiewających głosów we współczesnej literaturze Young Adult.

Ośmioodcinkowy serial na podstawie pierwszego tomu Heartstoppera 
w Netflixie! Start emisji 1. sezonu: 22 kwietnia 2022.

Komentarze do YA Book Prize 2021

Alice Oseman: „Byłam w szoku, kiedy usłyszałam, że jestem laureatką  YA Book Prize 2021! Loveless było najtrudniejszym projektem twórczym w moim życiu i jestem niezmiernie podekscytowana tym, że otrzymało tak prestiżową nagrodę. Wielka Brytania jest domem dla niesamowitej i wyjątkowej społeczności fanów literatury YA. Czuję się zaszczycona, że zostałam przez nich uhonorowana.”

Jurorka Layla Hudson, dyrektorka inkluzywnej księgarni Round Table Books w Brixton: „Niezmiernie się cieszę, że Loveless wygrało w tym roku YA Book Prize. Wiele osób aromantycznych i aseksualnych mogło utożsamić się z główną bohaterką książki. To powieść, która z pewnością będzie uwielbiana i czytana wielokrotnie”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 451

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (306 ocen)
140
102
45
17
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wikgum

Z braku laku…

Plus za temat aromantyczności i aseksualności, jednak postacie i fabuła przedstawione dość stereotypowo i schematycznie. A szkoda, bo mogła być naprawdę dobrą młodzieżówką, a tak jest dość przeciętnie.
90
Moooneta

Z braku laku…

Powiedzmy sobie szczerze - pod względem literackim ta książka nie ma żadnej wartości. Jest napisana boleśnie prostym językiem, fabuła praktycznie nie istnieje, a tłumaczenie jest okropne, bo frazy z angielskiego zostały przetłumaczone bardzo dosłownie, jeden do jednego, więc w efekcie mamy dużo kulawych potworków językowych. Postaci są, krótko mówiąc, też raczej okropne. Służą tylko temu, by wypełnić sobą przeznaczone im ramy stereotypów, a poza tym nie mają żadnych innych cech, które uczyniłyby z nich ludzi. Dużo, bardzo dużo rzeczy poszło tutaj nie tak. Byłam ciekawa tej książki i doceniam to, że porusza temat, który w popkulturze praktycznie nie istnieje, dlatego daję dwie gwiazdki. Natomiast nie uważam, żeby było to idealne, czy nawet dobre przedstawienie tematu aseksualności i aromantyczności. Ale… może lepsze takie niż żadne.
102
Kira26

Całkiem niezła

Ciekawa tematyka, ale jednocześnie naiwna i styl średni. Nie było też żadnych ciekawych zwrotów akcji. Trochę nudy.
50
Vix99

Nie polecam

Okropnie zmęczyła mnie ta książka, a miałam co do niej spore oczekiwania. Bohaterowie, mimo że mają po 18/19 lat, są turbo infantylni, autorka co 5 minut przypomina nam o problemie Georgii, żebyśmy przypadkiem nie zapomnieli, o czym jest ta książka, a budowanie świata właściwie tu nie istnieje. Co więcej, bohatera jest irytująca i non stop podejmuje głupie decyzje. Bardzo się zawiodłam po genialnym Heartstopper 😞
51
iCate0

Nie polecam

DNF 59%. Przepraszam, ale nie, nie czuję tego kompletnie. Kocham Heartsopptera całym serduchem, ale ta książka kompletnie się nie broni. Mam wrażenie, że to zlepek różnych historii i wydarzeń z życia bohaterki, którym brakuje łącznika. Nie lubię Georgii i nie kibicuję jej w żaden sposób. Ba, mnie nawet nie interesuje, jak to się skończy i co się wydarzy. Słuchanie tego jest męczarnią i nie ma tu nic, co by mnie przyciągało. Rozumiem, że ta książka jest ważna dla ludzi, ale dla mnie tu nic nie ma i niestety pozycja się nie broni.
31

Popularność




First published in English in Great Britain by HarperCollinsChildren’s Books, a division of HarperCollinsPublishersLtd., under the title: LOVELESS.

Copyright © Alice Oseman 2020

Translation © 2022 by Wydawnictwo Jaguar Sp. z o.o., translated under the licence of HarperCollinsPublishersLtd.

Alice Oseman asserts the moral right to be acknowledged as the author of this work.

Redakcja: Marta Tojza

Korekta: Marta Stochmiałek

Adaptacja okładki: Magdalena Zawadzka/Aureusart

ISBN 978-83-8266-164-4

Wydanie pierwsze, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2022

Adres do korespondencji:

Wydawnictwo Jaguar Sp. z o.o.

ul. Ludwika Mierosławskiego 11a

01-527 Warszawa

www.wydawnictwo-jaguar.pl

instagram.com/wydawnictwojaguar

facebook.com/wydawnictwojaguar

tiktok.com/@wydawnictwojaguar

twitter.com/WydJaguar

Wyrażamy zgodę na wykorzystanie okładki w Internecie.

Wydanie pierwsze w wersji e-book

Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2022

CZĘŚĆ PIERWSZA

OSTATNIA SZANSA

Wokół ogniska siedziały trzy pary, które całowały się tak, jakby brały udział w jakiejś zorganizowanej orgii. Wypełniły mnie totalnie ambiwalentne uczucia. Jakaś część mnie myślała „fuj”, ale jednocześnie gdzieś z głębi duszy coś wołało: „Kurczę, też bym tak chciała!”.

Cóż, chyba właśnie tego powinnam się spodziewać na afterku po balu maturalnym. Ale w sumie nie imprezuję zbyt często, więc nie zdawałam sobie sprawy, że tak to wygląda.

Odeszłam od ogniska i ruszyłam w stronę ogromnej posiadłości Hattie Jorgensen. Jedną ręką podtrzymywałam sukienkę, żeby się nie potknąć, drugą pisałam wiadomość do Pip.

Georgia Warr

nie mogłam podejść do ogniska po pianki bo wszędzie dookoła siedzieli całujący się ludzie

Felipa Quintana

Jak mogłaś mnie tak zdradzić i rozczarować Georgia

Georgia Warr

kochasz mnie jeszcze czy z nami koniec

Znalazłam ją w kuchni. Pip opierała się o narożną szafkę, w jednej ręce trzymała plastikowy kubek pełen wina, a w drugiej telefon. Krawat miała częściowo wciśnięty w kieszonkę koszuli. Jej aksamitna marynarka w kolorze ciemnej czerwieni była rozpięta. Krótko ścięte loki Pip oswobodziły się z upięcia – pewnie podczas tańca – i teraz spadały jej na ramiona niesforną, puszystą falą.

– Wszystko w porządku? – zapytałam.

– Chyba jestem trochę wstawiona – powiedziała. Szylkretowe okulary zjechały jej z nosa. – Poza tym: tak, kocham cię, do cholery.

– Bardziej niż pianki?

– Jak możesz stawiać mnie przed takim wyborem?

Objęłam ją ramieniem i razem oparłyśmy się o szafki kuchenne. Dochodziła północ, z salonu Hattie dudniła muzyka, a odgłosy rozmów, śmiechów, krzyków i pisków naszych koleżanek i kolegów dobiegały z każdego kąta domu.

– Trzy pary siedziały przy ognisku i się całowały. JEDNOCZEŚNIE. To było jakieś takie…

– Perwersyjne – stwierdziła Pip.

– Trochę chciałabym być na ich miejscu.

Pip popatrzyła na mnie przeciągle.

– Fuuj.

– No co? Po prostu chciałabym kogoś pocałować – powiedziałam.

To było trochę dziwne, bo przecież nie byłam pijana. Nie piłam, bo miałam odwieźć Pip i Jasona.

– Możemy się pocałować, jeśli chcesz.

– Nie to miałam na myśli.

– Wiesz, Jason jest singlem już od paru miesięcy. Jestem pewna, że też nie miałby nic przeciwko.

– Zamknij się, mówię serio.

Byłam naprawdę poważna. Bardzo, ale to bardzo chciałam kogoś pocałować. Poczuć chociaż odrobinę tej magii balu maturalnego.

– To może Tommy? – zaproponowała Pip, unosząc brew i uśmiechając się złośliwie. – Może to już czas, by się do czegoś przyznać?

Do tej pory podkochiwałam się tylko w jednej osobie. W Tommym. Jednym z najbardziej atrakcyjnych chłopaków z naszego rocznika. Tommy mógłby zostać modelem, gdyby tylko zechciał – był wysoki, chudy i klasycznie atrakcyjny, tak w stylu Timothée Chalameta (choć tak naprawdę nigdy nie rozumiałam, dlaczego wszyscy kochali Timothée Chalameta). Moim zdaniem wiele osób na pokaz podkochuje się w różnych gwiazdach, żeby się dopasować do reszty.

Ja bujałam się w Tommym od szóstej klasy, odkąd jakaś dziewczyna zapytała mnie: „Jak myślisz, kto jest najseksowniejszym chłopakiem w Truham?”. Wtedy pokazała mi w telefonie zdjęcie grupy najpopularniejszych chłopaków z szóstej klasy męskiego gimnazjum po drugiej stronie ulicy. Wśród nich, mniej więcej pośrodku, stał Tommy. Od razu wpadł mi w oko – ta jego fryzura na gwiazdę boysbandu i modne ciuchy – wskazałam więc właśnie jego. I tyle.

Minęło prawie siedem lat, a ja w zasadzie nigdy z nim nie rozmawiałam. Tak naprawdę wcale tego nie chciałam, prawdopodobnie z powodu swojej nieśmiałości. Traktowałam go bardziej jako pojęcie abstrakcyjne – był atrakcyjny, podkochiwałam się w nim, jednocześnie mało prawdopodobne było, żeby coś się między nami mogło wydarzyć – i to mi zdecydowanie odpowiadało.

Parsknęłam.

– Oczywiście, że nie Tommy.

– Czemu nie? Przecież go lubisz.

Myśl o tym, że mogłabym podążyć za swoim zauroczeniem, bardzo mnie zdenerwowała.

Wzruszyłam ramionami, a Pip odpuściła dyskusję.

Nadal objęte, wyszłyśmy z kuchni na korytarz. Był równie luksusowy jak reszta domu. Ludzie leżeli na podłodze w sukniach balowych i smokingach, wokół nich walały się puste kubki i resztki jedzenia. Dwie osoby całowały się na schodach; patrzyłam na nie przez chwilę, niepewna, czy budzi to we mnie wstręt, czy może jest to najbardziej romantyczny widok, jaki w życiu widziałam. Prawdopodobnie to pierwsze.

– Wiesz, czego ja chcę? – zagadnęła Pip, gdy wtoczyłyśmy się do ogrodu zimowego Hattie i opadłyśmy na kanapę.

– Czego?

– Chcę, żeby ktoś spontanicznie zaśpiewał piosenkę, aby wyrazić swoją miłość do mnie.

– Jaką piosenkę?

Zastanowiła się przez chwilę.

– Your Song zMoulin Rouge – westchnęła. – Boże, jestem smutną, samotną lesbijką.

– Niezły wybór piosenki, ale nadal nie tak realny jak pocałunek.

Pip przewróciła oczami.

– Jeśli tak bardzo chcesz kogoś pocałować, po prostu idź do Tommy’ego. Podoba ci się od siedmiu lat. To twoja ostatnia szansa, nim zaczniemy studia.

Mogła mieć rację. Jeśli miałabym kogoś pocałować, to tylko Tommy’ego. Ale ta myśl napawała mnie jednak lękiem.

Skrzyżowałam ręce na piersiach.

– Może zamiast tego pocałuję jakiegoś nieznajomego.

– A weź, spierdalaj.

– Mówię poważnie.

– Nie, nie mówisz. Nie jesteś taka.

– Nie wiesz, jaka jestem.

– Właśnie, że wiem. Znam cię lepiej niż ktokolwiek inny – odparła Pip.

Miała rację. Znała mnie doskonale i wiedziała, że dzisiejszy wieczór to moja ostatnia szansa, żeby wyznać Tommy’emu, że podkochuję się w nim od siedmiu lat. Ostatnia szansa, by jeszcze jako uczennica kogoś pocałować, zaznać tej wymarzonej, nastoletniej ekscytacji i młodzieńczej magii, których – jak się wydawało – wszyscy inni już zdążyli posmakować.

To była moja ostatnia szansa, by to poczuć.

Może więc będę musiała się z tym pogodzić i mimo wszystko pocałować Tommy’ego.

ROMANS

Kocham romanse. Od zawsze. Kocham animacje Disneya (zwłaszcza niedoceniane arcydzieło, jakim jest Księżniczka i Żaba). Kocham fanfiki (nawet te o bohaterach, których nie znam, a te o Draco i Harrym oraz Korze i Asami wciąż chętnie czytam na poprawę nastroju). Często wyobrażałam sobie, jak wyglądałby mój ślub (ceremonia – w stodole, z jesiennymi liśćmi i jagodami, kolorowymi lampkami i świeczkami; suknia – koronkowa i w stylu vintage; mój przyszły mąż ledwo powstrzymujący łzy; moja wzruszona rodzina; ja płacząca ze szczęścia, bo znalazłam tego jedynego).

Po prostu. Kocham. Miłość.

Wiem, że to ckliwe. Ale nie jestem cyniczna. Jestem raczej marzycielką, która pragnie miłości i wierzy w jej magię. Jak główny bohater z Moulin Rouge, który uciekł do Paryża, aby pisać historie o prawdzie, wolności, pięknie i miłości, mimo że raczej powinien myśleć o znalezieniu pracy, żeby mieć za co kupić jedzenie. Tak. Cała ja.

Prawdopodobnie to u nas rodzinne. Wszyscy Warrowie to wyznawcy wiecznej miłości – moi rodzice wciąż są w sobie tak samo zakochani jak w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierwszym, kiedy to moja mama pracowała jako nauczycielka baletu, a tata grał w zespole. Serio, nie żartuję. Tekst piosenki Sk8er Boi Avril Lavigne dosłownie opowiada ich historię, tylko ze szczęśliwym zakończeniem.

Moi jedni i drudzy dziadkowie też nadal są razem. Mój brat ożenił się ze swoją dziewczyną, gdy miał dwadzieścia dwa lata. Nikt z bliskich krewnych się nie rozwiódł. Większość moich starszych kuzynów ma partnerów i partnerki, niektórzy pozakładali rodziny.

Za to ja nigdy nie byłam w związku.

Co więcej, nigdy nikogo nawet nie pocałowałam.

Jason pocałował Karishmę, z którą chodziłam na historię, podczas Wyprawy Księcia Edynburga. Przez kilka miesięcy umawiał się też z tą okropną dziewczyną, Aimee, zanim zdał sobie sprawę, że to kompletna kretynka. Pip pocałowała na domówce Millie z Akademii oraz Nicolę z naszej młodzieżowej grupy teatralnej na jednej z prób kostiumowych do Drakuli. Większość ludzi miała podobne historie – głupi pocałunek z kimś, w kim się podkochiwali, albo i nie. Niekoniecznie to do czegoś prowadziło, ale stanowiło po prostu część bycia nastolatkiem.

Większość osiemnastolatków miała za sobą pierwszy pocałunek, większość podkochiwała się w kimś, choćby w jakimś celebrycie. Przynajmniej połowa ludzi, których znałam, uprawiała seks, chociaż pewnie część z nich kłamała, podciągając pod seks macanie piersi albo – co gorsza – innych części ciała.

W sumie mnie to nie odchodziło, wiedziałam, że i na mnie przyjdzie czas. Prędzej czy później przychodzi na każdego. „W końcu i ty kogoś znajdziesz” – pocieszali mnie moi przyjaciele. A ja sobie myślałam, że wcale mi się nie spieszy. Nastoletnie romanse udawały się tylko w filmach.

Musiałam po prostu zaczekać na swoją wielką miłość. Kiedyś KOGOŚ znajdę. Zakochamy się w sobie. I będę miała swój happy end.

PIP, JASON I JA

– Georgia musi pocałować Tommy’ego – oznajmiła Pip Jasonowi, gdy klapnęłyśmy obok niego na kanapie w salonie Hattie.

Jason, będący w połowie gry w scrabble na telefonie, popatrzył na mnie krzywo.

– Czy mogę spytać dlaczego?

– Bo minęło siedem lat i uważam, że to najwyższy czas – odparła Pip. – Jakieś uwagi?

Jason Farley-Shaw był naszym najlepszym przyjacielem. Tworzyliśmy naprawdę zgrane trio. Pip i ja chodziłyśmy razem do żeńskiego gimnazjum, a Jasona poznałyśmy dzięki corocznym szkolnym przedstawieniom, do których zapraszano chłopców z męskiego gimnazjum. Po kilku latach przeniósł się do naszej szkoły, która od szóstej klasy wzwyż była mieszana, wstąpił też do naszej grupy teatralnej.

Bez względu na to, co wystawialiśmy, czy musical, czy sztukę, Jason zazwyczaj grał role surowych starszych mężczyzn. Głównie dlatego, że był wysoki i szeroki w barach, a dodatkowo na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie stanowczego. Wcielał się w postacie między innymi: Javerta w Nędznikach, Prospera w Burzy i srogiego George’a Banksa w Mary Poppins.

Mimo to Pip i ja szybko się zorientowałyśmy, że pod tą surową powłoką kryje się łagodny, wyluzowany koleś, który zdawał się lubić nasze towarzystwo bardziej niż ktokolwiek inny. Spokój i opanowanie Jasona doskonale nas równoważyły – Pip, będącą chodzącym chaosem, i mnie z moją tendencją do zamartwiania się i czucia się niezręcznie w niemal każdej sytuacji.

– Ach – westchnął Jason, spoglądając na mnie. – Cóż… naprawdę nie ma znaczenia, co ja o tym myślę.

– Nie wiem, czy chcę pocałować Tommy’ego.

Jason wyglądał na zadowolonego i odwrócił się do Pip.

– I masz. Sprawa zamknięta. W takich kwestiach trzeba mieć jednak pewność.

– Nie! No, proszę cię! – krzyknęła Pip i popatrzyła na mnie. – Georgia. Wiem, że jesteś nieśmiała. Ale pamiętaj, to jest ostatnia szansa, żebyś wyznała mu swoje uczucia. A nawet gdyby cię odtrącił, to co z tego? Przecież wyjeżdża na studia!

Mogłam wprawdzie zaznaczyć, że gdyby jednak jakimś cudem zareagował pozytywnie, zapewne pojawiłyby się pewne trudności w budowaniu związku, ale się nie odezwałam.

– Pamiętasz, jak się cykałam, gdy miałam powiedzieć Alicii, że mi się podoba? – kontynuowała Pip. – A ona mi na to odpowiedziała: „Sorry, jestem hetero”. Płakałam chyba przez dwa miesiące. A teraz?! Kwitnę! – Kopnęła nogą w powietrzu, podkreślając swój punkt widzenia. – To się nazywa scenariusz bez konsekwencji.

Jason przez cały czas wpatrywał się we mnie, jakby próbował zgadnąć, co myślę.

– No nie wiem – powiedziałam. – Po prostu… nie wiem. Chyba rzeczywiście go lubię.

Przez twarz Jasona przemknął cień smutku, ale szybko zniknął.

– Cóż – powiedział, wpatrując się w swoje kolana – myślę, że powinnaś zrobić to, na co masz ochotę.

– Wydaje mi się, że jednak chcę go pocałować…

Rozejrzałam się po pokoju i – jak można się było spodziewać – dostrzegłam Tommy’ego stojącego w małej grupce ludzi przy drzwiach. Znajdował się na tyle daleko, że nie mogłam dokładnie przyjrzeć się jego twarzy – nadal był tylko koncepcją osoby, bezkształtną plamą, typowo atrakcyjnym facetem. Moim siedmioletnim zauroczeniem. Widząc go niewyraźnie, z daleka, cofnęłam się wspomnieniami do siódmej klasy, do momentu, gdy wskazałam na zdjęciu chłopca, który wydał mi się najbardziej pociągający.

I to zadecydowało o mojej decyzji. Tak, mogłabym to zrobić.

Mogłabym pocałować Tommy’ego.

Czasami zastanawiałam się, czy będę z Jasonem, czy raczej z Pip. Gdyby nasze życie było filmem, przynajmniej dwoje z nas byłoby razem.

Ale szczerze powiedziawszy, nigdy nie żywiłam romantycznych uczuć wobec żadnego z nich.

Z Pip przyjaźniłyśmy się od pierwszego dnia w szkole, kiedy to usiadłyśmy razem w ławce i zostałyśmy zmuszone do wymienienia się trzema interesującymi faktami o sobie. Dowiedziałyśmy się wówczas, że obie chcemy zostać aktorkami, i tyle. Tak właśnie zostałyśmy przyjaciółkami.

Pip zawsze była bardziej towarzyska niż ja, zabawniejsza i ogólnie bardziej interesująca. Ja zaś zawsze byłam dobrą słuchaczką, wspierającą przyjaciółkę w trudnych chwilach, na przykład gdy w wieku czternastu lat przechodziła kryzys pod tytułem „Czy jestem lesbijką?”; gdy w zeszłym roku przeżywała rozterki, czy ma zostać aktorką, czy może naukowczynią; oraz gdy kilka miesięcy temu chciała ściąć włosy na krótko, ale strasznie się tego bała.

Z Jasonem poznaliśmy się później, lecz zaprzyjaźniliśmy się znacznie szybciej, niż mogłabym się spodziewać, biorąc pod uwagę moje trudności w nawiązywaniu nowych znajomości. Był pierwszą osobą, jaką poznałam, z którą mogłam siedzieć w ciszy i nie czuć się z tym niezręcznie. Przy nim nigdy nie musiałam starać się być zabawną i rozrywkową. Zawsze mogłam być sobą i wiedziałam, że on nie przestanie mnie z tego powodu lubić.

Wszyscy troje mieliśmy wrażenie, jakbyśmy nocowali u siebie tysiące razy. Wiedziałam dokładnie, gdzie znajdują się popsute sprężyny w łóżku Pip. Wiedziałam, że ulubioną szklanką Jasona w mojej szafce jest ta z wyblakłym Kaczorem Donaldem, którą dostałam w Disneylandzie, jak miałam dwanaście lat. Zawsze, kiedy się spotykaliśmy, oglądaliśmy Moulin Rouge – znaliśmy ten film na pamięć, słowo w słowo.

Nigdy nie było między mną, Pip a Jasonem żadnych romantycznych relacji. Sądzę jednak, że łącząca nas wieloletnia przyjaźń jest więzią równie silną, co u wielu znanych mi par, a może nawet silniejszą.

PRAWDA CZY WYZWANIE

Żeby zbliżyć mnie fizycznie do Tommy’ego, Pip zmusiła nas do wzięcia udziału w grze towarzyskiej „Prawda czy wyzwanie”. Jason i ja oczywiście próbowaliśmy protestować, ale Pip jak zwykle postawiła na swoim.

– Prawda – powiedziałam, kiedy nadeszła moja nieszczęsna kolej.

Hattie, która prowadziła grę, uśmiechnęła się złośliwie i wybrała kartę z odpowiedniego stosu. Graliśmy w jakieś dwadzieścia osób na dywanie w salonie. Pip i Jason siedzieli po obu moich stronach. Tommy naprzeciwko. Nie bardzo chciałam na niego patrzeć.

Pip, w geście wsparcia, podała mi miskę z czipsami. Z wdzięcznością wzięłam kilka i zaczęłam chrupać.

– Jakie jest twoje najgorsze romantyczne lub seksualne doświadczenie z facetem?

Parę osób chóralnie wykrzyknęło „uuuu”, jeden koleś gwizdnął, a któraś z dziewczyn parsknęła krótkim śmiechem, co było najbardziej krępujące.

Na szczęście większości z tych ludzi już nigdy więcej nie zobaczę. Może na Instagramie, choć wyciszyłam relacje prawie wszystkich znajomych. Poza tym już ułożyłam w głowie listę osób, które miałam zamiar przestać obserwować zaraz po ogłoszeniu wyników matur. Pip, Jason i ja nie trzymaliśmy się specjalnie z resztą ludzi ze szkoły. Jedynie z garstką osób, z którymi jadaliśmy lunche, oraz paroma dzieciakami z grupy teatralnej, z którymi trzymaliśmy się podczas sezonu szkolnych przedstawień. Wiedziałam jednak, że gdy pójdziemy na studia, nasze drogi szybko się rozejdą.

Nie groziło to tylko mnie, Pip i Jasonowi, ponieważ w październiku wszyscy mieliśmy zacząć studia na Uniwersytecie Durham, o ile oczywiście oceny nam na to pozwolą. Nie planowaliśmy tego – byliśmy ambitnymi nerdami z dobrymi wynikami, jednak Jason nie dostał się do Oxfordu, a Pip nie przyjęli na King’s College w Londynie. Tylko dla mnie Durham był pierwszym wyborem.

Codziennie dziękowałam wszechświatowi, że tak się ułożyło. Potrzebowałam Pip i Jasona. Byli moją ostoją.

– Ej, bez przesady – wtrącił się natychmiast Jason. – Dajcie spokój. To zbyt osobiste.

Rozległy się okrzyki oburzenia ze strony reszty – mieli w dupie fakt, że może rzeczywiście jest to zbyt osobiste.

– Na pewno masz coś do powiedzenia – wycedziła Hattie z tym swoim wyrafinowanym akcentem. – Każdy ma za sobą jakiś okropny pocałunek czy coś w tym stylu.

Czułam się fatalnie, będąc w centrum uwagi, pomyślałam więc, że chcę to mieć już za sobą.

– Nigdy nikogo nie pocałowałam – oznajmiłam.

Gdy to mówiłam, nie miałam świadomości, że to coś szczególnie dziwnego. W końcu nie graliśmy w jakimś dramatycznym filmie o nastolatkach, w którym motywem przewodnim było zawstydzanie dziewic. Wszyscy wiedzieli, że te rzeczy robi się, gdy jest się na to gotowym, prawda?

Moje słowa wyzwoliły jednak nieciekawe reakcje. Znaczące westchnienia czy pełne litości „ajjj”. Niektórzy kolesie zaczęli się śmiać, a jeden z nich wykrztusił słowo „dziewica”.

Hattie przyłożyła rękę do ust i powiedziała z przerażeniem:

– O mój Boże, serio?

Poczułam wypieki na twarzy. Nie byłam dziwna. Wielu osiemnastolatków jeszcze się z nikim nie całowało.

Rzuciłam okiem na Tommy’ego – nawet on patrzył na mnie ze współczuciem, jakbym była małym dzieckiem, które nic nie rozumie.

– To nie jest aż tak niezwykłe – powiedziałam.

Hattie przycisnęła rękę do serca i wydęła dolną wargę.

– Jesteś taka niewinna.

Jakiś koleś nachylił się do mnie i zapytał:

– Masz jakieś osiemnaście lat, prawda?

Pokiwałam głową, a on skwitował to słowami: „O mój Boże”, jakbym była jakaś obrzydliwa.

Czy byłam obrzydliwa? Nieśmiała i obrzydliwa? Czy to właśnie dlatego jeszcze z nikim się nie całowałam?

Do moich oczu napłynęły łzy.

– W porządku – warknęła Pip. – Nie bądźcie takimi kutasami w tej kurewskiej chwili.

– Wiecie co, to jest jednak dziwne – stwierdził chłopak, którego kojarzyłam z angielskiego. Popatrzył na Pip. – Musisz przyznać, że to dziwne dotrwać do osiemnastki bez pocałowania kogokolwiek.

– I kto to mówi: koleś, który przyznał, że walił konia, oglądając księżniczki w trzeciej części Shreka.

Słowa Pip wywołały wybuchy śmiechu, co na chwilę odwróciło uwagę ode mnie. Podczas gdy Pip nadal wymyślała na ludzi z naszej klasy, Jason delikatnie chwycił mnie za rękę, pociągnął i wyprowadził z pokoju.

Gdy tylko znaleźliśmy się na korytarzu, miałam ochotę się rozpłakać. Powiedziałam Jasonowi, że muszę się wysikać, i ruszyłam na piętro w poszukiwaniu toalety. Kiedy zamknęłam się w łazience, przyjrzałam się uważnie swojemu odbiciu w lustrze, pocierając okolicę pod oczami, tak żeby nie rozmazać tuszu do rzęs. Przełknęłam łzy. Nie będę płakać. Nigdy nie płakałam w czyjejś obecności.

Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo odstawałam od innych. Tyle czasu żyłam w przeświadczeniu, że pewnego dnia po prostu spotkam tę swoją jedyną, prawdziwą miłość. Myliłam się. Tak bardzo się myliłam. Kiedy inni dorastali, całowali się, uprawiali seks, zakochiwali się, ja…

Ja byłam ciągle dzieckiem.

A czy jeśli wciąż będę tak postępować… zawsze będę sama?

– Georgia! – Usłyszałam za drzwiami głos Pip.

Upewniłam się, że po łzach nie ma śladu, i wyszłam z łazienki. Moja przyjaciółka niczego nie zauważyła.

– Co za cholerni kretyni – powiedziała.

– Noo… – zgodziłam się.

Pip próbowała się do mnie uśmiechnąć.

– Wiesz, że w końcu kogoś znajdziesz, prawda?

– Jasne.

– Na pewno kogoś znajdziesz. Każdy znajduje. Zobaczysz.

Jason patrzył na mnie ze smutnym wyrazem twarzy. A może współczującym. Czy on też się nade mną litował?

– Czy marnuję się jako nastolatka? – zapytałam ich.

Oczywiście zaprzeczyli, jak przystało na najlepszych przyjaciół, ale było już za późno. Takiego bodźca potrzebowałam.

Musiałam kogoś pocałować, zanim będzie za późno.

I tym kimś musiał być Tommy.

TOMMY

Pip i Jason zeszli już po drinki, a ja zostałam na górze. Powiedziałam im, że muszę wziąć swoją kurtkę z jednej z sypialni, bo zrobiło mi się zimno. Potem po prostu stałam w ciemnym korytarzu, próbując oddychać i zebrać myśli.

Wszystko w porządku. Jeszcze nie było za późno.

Nie byłam dziwna ani obrzydliwa.

Miałam czas, żeby wykonać jakiś ruch.

Znalazłam kurtkę oraz pozostawioną na parapecie miskę kiełbasek koktajlowych, które również zabrałam. Gdy wyszłam na korytarz, zauważyłam, że drzwi do jednej z sypialni są lekko uchylone. Z ciekawości zajrzałam do środka i zobaczyłam, jak komuś najwyraźniej robiono palcówkę.

Dreszcz przebiegł mi po plecach. Jakby… dobra, spoko. Zapomniałam, że w prawdziwym życiu ludzie rzeczywiście to robią. Fajnie się o tym czytało w fanfikach czy oglądało to na filmach, ale rzeczywistość była trochę… jakby to ująć: „Ojej. Czuję się niezręcznie, zabierzcie mnie stąd”.

Pomijając to – z pewnością warto by pomyśleć o porządnym zamknięciu drzwi, jeśli ktoś miałby zamiar włożyć w ciebie jakąś część swojego ciała.

Trudno mi było wyobrazić sobie siebie w takiej sytuacji. Szczerze mówiąc, ten pomysł podobał mi się tylko w teorii – mała seksualna przygoda w ciemnym pokoju w czyimś domu z kimś, z kim flirtujesz sporadycznie od kilku miesięcy – ale w rzeczywistości? Wzajemne dotykanie się po genitaliach? Fuj.

Myślę, że potrzeba czasu, żeby ludzie byli gotowi na coś takiego. I koniecznie trzeba znaleźć kogoś, z kim czujesz się komfortowo. Nigdy nie miałam do czynienia z kimś, kogo chciałabym pocałować, a co dopiero z kimś, z kim chciałabym…

Spojrzałam na miskę kiełbasek koktajlowych. Straciłam apetyt.

A wtedy ciszę wokół mnie przerwał głos.

– Hej. – Usłyszałam, a gdy podniosłam głowę, zobaczyłam Tommy’ego.

Pierwszy raz w życiu rozmawiałam z Tommym.

Oczywiście widywałam go dosyć często. Na kilku domówkach, czasami przy szkolnej bramie. Kiedy przeniósł się do naszej szkoły w siódmej klasie, nie mieliśmy żadnych wspólnych zajęć, ale od czasu do czasu mijaliśmy się na korytarzu.

Zawsze byłam podenerwowana, kiedy był w pobliżu. Myślałam, że to z powodu mojego zauroczenia.

Nie za bardzo wiedziałam, jak mam się przy nim zachowywać.

Tommy wskazał na sypialnię.

– Jest tam ktoś? Mój płaszcz chyba został na łóżku.

– Wydaje mi się, że ktoś tam komuś robi dobrze – odpowiedziałam z nadzieją, że nie na tyle głośno, aby mnie usłyszeli.

Ręka Tommy’ego opadła.

– Ach. Jasne. Okej. Eee… To chyba przyjdę po niego później.

Zapadła cisza. Staliśmy skrępowani przed drzwiami. Nie mogliśmy słyszeć tych osób w sypialni, ale sama świadomość, co tam się dzieje i że oboje o tym wiemy, sprawiała, że miałam ochotę umrzeć.

– Jak się masz? – zapytał.

– Ach, no wiesz – powiedziałam, podnosząc miskę z kiełbaskami. – Mam kiełbaski.

– Świetnie, gratuluję. – Pokiwał głową.

– Dzięki.

– Swoją drogą, bardzo ładnie wyglądasz.

Miałam na sobie połyskującą liliową sukienkę. Czułam się w niej dość nieswojo, bo na co dzień nosiłam zwykłe wzorzyste swetry i dżinsy z wysokim stanem, ale wydawało mi się, że w tej kiecce wyglądam ładnie. Miło było otrzymać potwierdzenie.

– Dzięki.

– Sorki za to „prawda czy wyzwanie” – zaśmiał się cicho. – Ludzie potrafią być dupkami. Żeby było jasne: ja całowałem się pierwszy raz, jak miałem siedemnaście lat.

– Naprawdę?

– Serio. Wiem, że to dość późno, ale… no wiesz, lepiej poczekać, aż będzie się miało poczucie, że to jest to, prawda?

– Jasne – zgodziłam się, ale pomyślałam, że jeśli siedemnaście lat to „późno”, to ja muszę być w zasadzie staruszką.

To wszystko wydawało się dziwne. Podkochiwałam się w Tommym od siedmiu lat. Teraz ze mną rozmawiał. Dlaczego nie skakałam z radości?

Na szczęście zabrzęczał mój telefon. Wyciągnęłam go ze stanika.

Felipa Quintana

Słuchuj, gdzie jesteś zaraz ruchamy

Haha chuj

Ten chuj był niechcący

I RUCHAMY

Haha ruchamy

Jason Farley-Shaw

Wróć proszę zanim pip wypije kolejny kieliszek wina

Felipa Quintana

Przestań pisać o mnie na naszym czacie gdy stoję tuż obok ciebie

Jason Farley-Shaw

Serio Georgia gdzie jesteś

Szybko wygasiłam ekran, by Tommy nie pomyślał, że go ignoruję.

– Eee… – zaczęłam, nie wiedząc do końca, co powiedzieć. – Jeśli ci zimno, mogę ci pożyczyć moją kurtkę. – Podniosłam moją oversize’ową dżinsową katanę, by mu ją wręczyć.

Tommy popatrzył na nią. Wydawał się nieporuszony faktem, że to „dziewczyńska” kurtka, co było okej, bo gdyby zaprotestował, oznaczałoby to najpewniej koniec mojego zauroczenia.

– Jesteś pewna? – zapytał.

– Jasne.

Wziął katanę i ją włożył. Sama świadomość, że jakiś koleś, którego nie znałam zbyt dobrze, nosi moją kurtkę, sprawiła, że poczułam się trochę dziwnie. Czy nie powinnam być zadowolona z takiego obrotu sprawy?

– Miałem właśnie pójść posiedzieć przy ognisku – powiedział Tommy, zgarbił się nieco przy ścianie i pochylił delikatnie w moją stronę z uśmiechem. – Może… chcesz pójść ze mną?

Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że próbuje ze mną flirtować.

Wyglądało na to, że to działało.

Naprawdę uda mi się pocałować Tommy’ego.

– Pewnie – powiedziałam. – Dam tylko znać Pip.

Georgia Warr

jestem z tommym, lol

Szkolny romans to jeden z moich ulubionych motywów w fanfikach. Na liście ulubieńców znajdowały się także wątki z alternatywnych światów: z pokrewnymi duszami, kawiarniami, a także motyw zranienia/pocieszenia i chwilowej amnezji.

Uznałam, że największe szanse mam na szkolny romans, jednak teraz – kiedy prawdopodobieństwo, że to się wydarzy, było powyżej zera – zaczęłam wariować.

Serce mi waliło, pociłam się, ręce mi się trzęsły.

Coś takiego czuje się podobno przy zauroczeniu, więc to normalne, prawda?

Wszystko było zupełnie normalne.

CAŁOWANIE

Przy ognisku nikogo nie było. Tylko my. Żadnej pocałunkowej orgii w zasięgu wzroku.

Wybrałam miejsce obok stosu koców, a Tommy usiadł obok mnie, balansując butelką piwa na poręczy swojego krzesła. Co się teraz stanie? Czy po prostu zaczniemy się całować? Boże, oby nie.

Zaraz, czy nie tego właśnie chciałam?

Pocałunek musi się zdarzyć, tak czy owak. To było dla mnie jasne. To moja ostatnia szansa.

– Więc… – powiedział Tommy.

– Więc? – odparłam.

Zastanawiałam się, jak zainicjować pocałunek. W fanfikach po prostu pytają: „Czy mogę cię pocałować?”, co jest bardzo romantyczne, kiedy się to czyta. Jednak w mojej głowie zabrzmiało to strasznie żenująco, gdy wyobraziłam sobie, że mówię to na głos. Mam wrażenie, że w filmach to się po prostu wydarza, bez żadnych wcześniejszych dyskusji, ale obie strony są w pełni świadome tego, co się dzieje.

Skinął na mnie głową, popatrzyłam na niego, czekając, aż się odezwie.

– Wyglądasz bardzo ładnie – powiedział.

– Już to mówiłeś – odparłam, uśmiechając się z zakłopotaniem. – Ale dzięki.

– Dziwne, że właściwie nie rozmawialiśmy zbyt wiele w szkole – ciągnął.

Położył rękę na oparciu mojego krzesła, tak że jego dłoń znalazła się dziwnie blisko mojej twarzy. Nie wiem, czemu poczułam się przez to nieswojo. Chyba dlatego, że po prostu tam była.

– Cóż, nie kumplujemy się z tymi samymi ludźmi.

– Tak, a ty też jesteś raczej cicha, co nie?

Nie mogłam nawet temu zaprzeczyć.

– Tak.

Teraz, kiedy był tak blisko, trudno mi było dostrzec, co mnie w nim tak pociągało przez tych siedem lat. Był zwyczajnie atrakcyjny – to samo można powiedzieć o gwiazdach pop czy aktorach – ale nic w nim nie sprawiało, że miałam motyle w brzuchu. Co to w ogóle znaczy „mieć motyle w brzuchu”? Co dokładnie powinnam teraz czuć?

Pokiwał głową, jakby już wszystko o mnie wiedział.

– W porządku. Ciche dziewczyny są miłe.

Co to w ogóle miało znaczyć?

Co z nim było nie tak? Nie mogłam tego stwierdzić. Prawdopodobnie byłam zbyt zdenerwowana. Wszyscy się denerwują w obecności osób, w których się podkochują.

Zerknęłam w stronę domu, nie miałam już ochoty patrzeć na Tommy’ego. W ogrodzie zimowym dostrzegłam dwie przyczajone i obserwujące nas postacie – Pip i Jason. Pip od razu do mnie pomachała, a Jason, nieco zakłopotany, odciągnął ją na bok.

Oboje chcieli zobaczyć, co się stanie między Georgią i jej trwającym siedem lat zauroczeniem.

Tommy pochylił się nieco w moją stronę.

– Powinniśmy więcej rozmawiać czy coś.

Widziałam, że naprawdę tak nie myśli. Po prostu grał na zwłokę. Wiedziałam, co powinno się zaraz zdarzyć.

Miałam się nachylić, zdenerwowana i jednocześnie podekscytowana, on odgarnąłby mi włosy z twarzy, ja spojrzałabym na niego spod rzęs, a potem pocałowalibyśmy się delikatnie i stalibyśmy się jednością – Georgia i Tommy. Następnie poszlibyśmy do domu, oszołomieni i szczęśliwi, i być może to by się więcej nie powtórzyło. A może napisałby do mnie i postanowilibyśmy pójść na randkę, żeby zobaczyć, jak nam się ułoży. Wtedy zdecydowalibyśmy się spotykać, po trzecim spotkaniu zostalibyśmy parą, kilka tygodni później uprawialibyśmy seks. Kiedy ja byłabym na uczelni, on pisałby do mnie esemesy na dzień dobry, przyjeżdżałby w odwiedziny co drugi weekend. Po studiach zamieszkalibyśmy razem w małym mieszkaniu nad rzeką, wzięlibyśmy psa, Tommy zapuściłby brodę, a potem pobralibyśmy się i tak by się to skończyło.

Tak powinno się stać.

W głowie mogłam sobie wyobrazić każdy moment. Prostą drogę. Łatwe wyjście.

Mogłam to zrobić, prawda?

Gdybym tego nie zrobiła, co powiedzieliby Pip i Jason?

– Wszystko w porządku, wiem, że z nikim się wcześniej nie całowałaś – powiedział to w taki sposób, jakby mówił do świeżo urodzonego szczeniaka.

– Okej – odparłam.

Irytowało mnie to. On mnie irytował.

Tego właśnie chciałam, prawda? Słodkiej chwili w ciemności?

– Hej, posłuchaj – powiedział z uśmiechem politowania na twarzy. – Każdy w końcu ma swój pierwszy pocałunek. To nic nie znaczy. To nic złego być świeżynką, wiesz, w romansach i tym wszystkim.

„Świeżynką w romansach”? Miałam ochotę się roześmiać. Studiowałam romanse na poziomie akademickim. Niczym obsesyjna badaczka. W temacie romansów mogłabym być specjalistką.

– Jasne – powiedziałam.

– Georgia… – Tommy pochylił się bliżej i wtedy to do mnie dotarło.

Obrzydzenie.

Poczułam falę absolutnego, niepohamowanego obrzydzenia.

Był tak blisko, że chciałam krzyknąć, rozbić szklankę i zwymiotować w tym samym momencie. Zacisnęłam dłonie na oparciu krzesła. Próbowałam patrzeć na Tommy’ego, zbliżyć się, pocałować go, jednak jego bliskość sprawiała, że czułam okropne, narastające obrzydzenie; chciałam, żeby to się skończyło.

– To nic złego, że się denerwujesz – powiedział. – To nawet dość urocze.

– Nie denerwuję się – zaprzeczyłam.

Czułam wstręt na samą myśl o tym, że jest tak blisko mnie. Że czegoś ode mnie chce. To nie było normalne, prawda?

Położył rękę na moim udzie.

I wtedy się wzdrygnęłam, odepchnęłam jego rękę, strącając przy tym drinka z oparcia. Tommy zamachnął się do przodu, żeby go złapać, po czym spadł z krzesła.

Prosto do paleniska.

W OGNIU

Już wcześniej dostawałam znaki. Przegapiłam je wszystkie, bo rozpaczliwie chciałam się zakochać.

Pierwszy był Luke z piątej klasy. Zrobił to za pomocą karteczki wciśniętej do kieszeni mojego płaszcza podczas przerwy.

„Do Georgii. Jesteś taka piękna, czy zostaniesz moją dziewczyną? Tak [ ] Nie [ ] Luke”.

Zaznaczyłam „Nie”, a on płakał przez całą lekcję arytmetyki.

W następnym roku szkolnym, gdy wszystkie dziewczyny z mojej klasy postanowiły, że chcą mieć chłopaków, zapytałam Luke’a, czy nadal ma ochotę ze mną chodzić, ale wtedy spotykał się już z Ayeshą, więc mi odmówił. Wszystkie nowe pary bawiły się ze sobą na drabinkach podczas grilla na zakończenie roku, a ja byłam smutna i samotna.

Drugi był Noah ze szkolnego autobusu w dziewiątej klasie, choć nie jestem pewna, czy to się liczy. Zaprosił mnie na randkę w walentynki, ponieważ to właśnie robi się w walentynki – wtedy wszyscy chcą kogoś mieć. Noah mnie przerażał, bo był głośny i bawiło go rzucanie w ludzi kanapkami, więc pokręciłam tylko przecząco głową i wróciłam do gapienia się przez okno.

Trzeci był Jian ze szkoły dla chłopaków, w jedenastej klasie. Wiele osób uważało go za niesamowicie atrakcyjnego. Podczas imprezy długo dyskutowaliśmy o tym, czy Love Island jest dobrym programem czy nie. Wtedy spróbował mnie pocałować, gdy wszyscy byli pijani, łącznie z nami. Mogłam po prostu pójść za ciosem.

Pochylić się i to zrobić.

Ale nie chciałam. Nie podobał mi się.

Czwartym okazał się Tommy, którego znałam ze szkoły i który wyglądał jak Timothée Chalamet. Nie znałam go co prawda zbyt dobrze, ale ta chwila trochę mnie złamała, ponieważ myślałam, że go lubię. Ale nie mogłam tego zrobić, bo tak naprawdę mi się nie podobał.

Moje siedmioletnie zauroczenie Tommym było całkowicie zmyślone.

Przypadkowy wybór z czasów, gdy miałam jedenaście lat, kiedy dziewczyna pokazująca zdjęcie kazała mi wybrać chłopaka.

Tommy mi się nie podobał.

Najwyraźniej nikt mi się nigdy nie podobał.

Wrzasnęłam. Tommy wrzasnął. Cała jego ręka płonęła.

Przewrócił się i nagle pojawiła się Pip, chwyciła koc i rzuciła się na Tommy’ego, gasząc płomienie, podczas gdy on powtarzał w kółko: „Cholera, cholera”. A ja po prostu stałam nad nim i patrzyłam, jak się pali.

Pierwszą rzeczą, jaką poczułam, był szok. Zamarłam. Jakby to się nie działo naprawdę.

Drugą rzeczą, jaką poczułam, był gniew z powodu mojej kurtki.

To była moja ulubiona pieprzona kurtka.

Nie powinnam była dawać jej chłopakowi, którego ledwo znałam. Chłopakowi, którego nawet nie lubiłam.

Jason też tu był. Pytał Tommy’ego, czy bardzo się poparzył, ale Tommy tylko kręcił głową, ściągając z siebie resztki mojej ulubionej kurtki. Popatrzył na swoje nietknięte ogniem ramię.

– Co, do kurwy? – spytał, po czym spojrzał na mnie i powtórzył: – Co, do kurwy?

Spojrzałam na niego – na osobę, którą przypadkowo wybrałam ze zdjęcia – i powiedziałam:

– Nie lubię cię w ten sposób. Bardzo mi przykro. Jesteś miły, ale ja po prostu nie lubię cię w taki sposób.

Jason i Pip równocześnie odwrócili się w moją stronę. Wokół zaczął się tworzyć niewielki tłum naszych kolegów z klasy, którzy wyszli na zewnątrz, by zobaczyć całe zamieszanie.

– Co, do kurwy? – powtórzył Tommy po raz trzeci, zanim otoczyli go przyjaciele, by sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.

Wpatrywałam się w niego i myślałam: „To była moja pieprzona kurtka” i „Minęło siedem lat” oraz „Nigdy mi się nie podobałeś”.

– Georgia – powiedziała Pip. Stała obok i ciągnęła mnie za rękę. – Myślę, że czas iść do domu.

NIEZDOLNA DO MIŁOŚCI

– Nigdy go nie lubiłam – powiedziałam w samochodzie, kiedy dotarliśmy pod dom Pip i wyłączyłam silnik. Pip siedziała obok mnie, Jason z tyłu. – Przez te siedem lat po prostu się oszukiwałam.

Oboje byli dziwnie milczący. Jakby nie wiedzieli, co powiedzieć. Choć wiedziałam, że to niesprawiedliwe, w głębi duszy obwiniałam ich za całą sytuację. Przynajmniej Pip. To ona mnie do tego popychała. To ona dokuczała mi przez siedem lat, wypominając, że podoba mi się Tommy i nic z tym nie robię.

Nie, to niesprawiedliwe.

To nie jej wina.

– To moja wina – powiedziałam.

– Nie rozumiem – stwierdziła Pip, gestykulując gwałtownie. Wciąż była mocno pijana. – Ty… podkochiwałaś się w nim od siedmiu lat… – Jej głos stawał się coraz cichszy.

– To była twoja… twoja wielka szansa.

Zaczęłam się śmiać.

Niesamowite, jak długo możesz oszukiwać samą siebie. I wszystkich dookoła.

Drzwi do domu Pip otworzyły się. Pojawili się w nich jej rodzice w śmiesznych, pasujących do siebie szlafrokach. Manuel i Carolina Quintana byli kolejną z tych idealnych, zakochanych i niezwykle romantycznych par, które znałam. Carolina, która dorastała w Popayán, w Kolumbii, i Manuel, który wychował się w Londynie. Poznali się, gdy Manuel jako siedemnastolatek pojechał odwiedzić swoją umierającą babcię w Popayán. Carolina była dosłownie dziewczyną z sąsiedztwa, a reszta historii dopisała się już sama. Takie rzeczy po prostu się zdarzają.

– Nigdy w życiu w nikim się nie zadurzyłam – powiedziałam. Wszystko zaczęło do mnie docierać. Nigdy się w nikim nie podkochiwałam. W żadnym chłopaku, żadnej dziewczynie, żadnej osobie, jaką kiedykolwiek poznałam. Co to znaczyło? Czy to w ogóle coś znaczyło? A może po prostu źle kierowałam swoim życiem? Czy coś było ze mną nie tak? – Możecie w to uwierzyć?

Znowu zapanowała cisza.

W końcu odezwała się Pip:

– No dobra. W porządku, dziewczyno. W końcu znajdziesz kogoś…

– Nie mów tego. Proszę cię, nie mów tego – poprosiłam.

Zamilkła.

– Wiesz, wyobrażanie sobie tego jest miłe. Wyobrażanie sobie, że lubię Tommy’ego, całuję się z nim i przeżywam z nim jakąś romantyczną chwilę przy ognisku po balu. To takie miłe. I tego właśnie chciałam. – Poczułam, jak ściskam kierownicę. – Ale co innego wyobrażać sobie coś, a co innego przeżywać to naprawdę. To mnie przeraża i budzi we mnie obrzydzenie…

Nic nie powiedzieli. Nawet Pip, która zawsze była bardzo rozmowna po pijaku. Moi najlepsi przyjaciele nie znajdowali żadnych słów pocieszenia...

– Cóż… To była niezła noc, co? – wybełkotała Pip i wytoczyła się z samochodu. Przytrzymując przednie drzwi pasażera otwarte, dramatycznie wskazała na mnie; uliczne latarnie odbijały się w jej okularach. – Ty. Bardzo dobrze. Wybitnie. A ty – szturchnęła Jasona w klatkę piersiową, gdy przesiadał się do przodu – fantastycznie. Naprawdę, fantastyczna robota.

– Wypij dużo wody – powiedział Jason, poklepując ją po głowie.

Obserwowaliśmy, jak podchodzi do drzwi wejściowych i jak jej mama delikatnie ją karci za stan upojenia. Odmachaliśmy ojcu Pip, który do nas pokiwał, a potem uruchomiłam silnik i odjechaliśmy.

To mogła być dobra noc. Mogła być najlepszą nocą mojego życia, gdybym tylko naprawdę podkochiwała się w Tommym.

Teraz jechaliśmy do Jasona. Mieszkał w domu zbudowanym przez jego ojców – obaj byli architektami. Rob i Mitch poznali się na uniwersytecie – studiowali na tym samym kierunku i rywalizowali o ten sam staż architektoniczny. Rob wygrał – jak twierdzi – zasłużenie, ale Mitch zawsze podkreśla, że pozwolił mu wygrać, bo go lubił.

– Większość ludzi w naszym wieku już kogoś pocałowała – powiedziałam, gdy dotarliśmy na miejsce.

– To nie ma znaczenia – odparł.

Wiedziałam, że jednak ma. To ma znaczenie. Nieprzypadkowo to właśnie ja pozostawałam w tyle. Wszystko, co wydarzyło się tej nocy, wskazywało, że muszę bardziej się postarać albo będę sama przez resztę życia.

– Nie czuję się jak prawdziwa nastolatka. Nie wychodzi mi to.

A Jason najwyraźniej nie wiedział, co na to odpowiedzieć, bo nie odezwał się słowem.

Siedząc w samochodzie na podjeździe przed moim domem, ze wspomnieniem dotyku ręki chłopaka na moim udzie, wymyśliłam plan.

Wkrótce wybierałam się na studia. To moja szansa na zdefiniowanie siebie na nowo – na stanie się kimś, kto może się zakochać; kimś, kto pasowałby do mojej rodziny, do rówieśników, do świata. Zaprzyjaźnię się z masą nowych ludzi. Dołączę do różnych kół zainteresowań. Będę miała chłopaka. Albo nawet dziewczynę. Partnera. Lub partnerkę. Kogoś. Przeżyję swój pierwszy pocałunek i będę uprawiać seks. Nie miałam zamiaru umierać w samotności. Po prostu dojrzewałam trochę później niż inni.

Będę się mocniej starać.

Chcę wiecznej miłości.

Nie chcę być niezdolna do miłości.

CZĘŚĆ DRUGA

ZMIANA

Podróż do Durham trwała sześć godzin, większość tego czasu spędziłam na odpowiadaniu na zalew wiadomości od Pip na Messengerze. Jason pojechał już kilka dni wcześniej, a Pip i ja miałyśmy nadzieję, że wybierzemy się tam razem. Okazało się jednak, że moje torby i pudła zajęły cały bagażnik oraz większość tylnego siedzenia samochodu mojego taty. Zadowoliłyśmy się więc wysyłaniem do siebie wiadomości i próbami zlokalizowania się na autostradzie.

Felipa Quintana

Nowa gra!!!!!

Jeśli zauważymy siebie nawzajem na autostradzie dostaniemy 10 punktów

Georgia Warr

a co jeśli będziemy mieć maks punktów

Felipa Quintana

Wieczna chwała

Georgia Warr

nie miałabym nic przeciwko odrobinie wiecznej chwały

Felipa Quintana

TY WŁAŚNIE CIĘ ZOBACZYŁAM!!!!!!!!!!!!!!!!

Pomachałam ale mnie nie widziałaś

Odrzucenie

Współczesna tragedia Felipy Quintany

Georgia Warr

Przeżyjesz

Felipa Quintana

Potrzebuję intensywnej terapii

Ty płacisz

Georgia Warr

nie płacę za twoją terapię

Felipa Quintana

Nieładnie

Myślałam że jesteś moją przyjaciółką

Georgia Warr

wykorzystaj swoje 10 punktów żeby zapłacić za terapię

Felipa Quintana

MOŻE TAK ZROBIĘ

Podróż okropnie się dłużyła nawet mimo towarzyszących mi wiadomości od Pip. Tata przysypiał przez większość czasu. Ponieważ mama prowadziła, uparła się, że to ona wybiera radio, więc wszystko sprowadzało się do szukania Pip na autostradzie, przebłysków szarości i zieleni, i tylko jednego postoju na stacji benzynowej. Mama kupiła mi paczkę czipsów, ale byłam zbyt zdenerwowana nadchodzącym dniem, żeby jeść, więc leżały nieotwarte na moich kolanach.

– Nigdy nie wiadomo – powiedziała mama, próbując mnie rozchmurzyć. – Może poznasz jakiegoś uroczego, młodego człowieka na zajęciach.

– Może – odparłam.

„Albo uroczą, młodą kobietę. Boże, kogokolwiek. Proszę. Jestem zdesperowana”.

– Wiele osób poznaje swoich życiowych partnerów właśnie na studiach. Tak było ze mną i z tatą.

Mama regularnie pokazywała mi chłopaków, którzy jej zdaniem mogliby mi się spodobać, tak jakbym mogła po prostu do któregoś z nich podejść i zaprosić go na randkę. Żaden z wybranych przez mamę kandydatów i tak nie wydawał mi się pociągający. Ale nie traciła nadziei. Głównie z ciekawości, jak sądzę. Chciała wiedzieć, jakiego rodzaju osobę bym wybrała, jak wtedy, gdy podczas oglądania filmu czekasz na pojawienie się obiektu westchnień.

– Jasne, może – przytaknęłam, nie chcąc jej mówić, że jej próba poprawienia mi nastroju sprawiła tylko, że poczułam się jeszcze gorzej. – Byłoby miło.

Miałam wrażenie, jakby zaczynała mnie brać jakaś choroba.

Ale pewnie wszyscy czuli się podobnie przed rozpoczęciem studiów.

Durham to małe, stare miasto z mnóstwem wzgórz i brukowanych uliczek. Uwielbiałam je, bo czułam się tu, jakbym znalazła się w Tajemnej historii Donny Tartt albo jakimś innym głębokim i tajemniczym dramacie uniwersyteckim, z dużą ilością seksu i morderstw.

Nie żebym miała specjalną wprawę w jednym czy drugim...

Musieliśmy wjechać na wielkie pole, ustawić się w kolejce samochodów i czekać, aż zostaniemy wezwani, bo koledże Uniwersytetu Durham są niewielkie i nie mają swoich parkingów. W oczekiwaniu na swoją kolej wielu studentów z rodzicami wysiadało z pojazdów, by porozmawiać ze sobą. Wiedziałam, że też powinnam wyjść z auta i zacząć się socjalizować.

Stworzona przeze mnie teoria głosiła, że moja nieśmiałość i introwersja są ściśle związane z całą tą sytuacją, że nikt nigdy mi się nie podobał. Może po prostu nie rozmawiałam z wystarczającą liczbą osób, a może ludzie zwyczajnie mnie stresowali i dlatego nigdy nie chciałam nikogo pocałować. Gdybym tylko popracowała nad pewnością siebie, starała się być bardziej otwarta i towarzyska, byłabym w stanie robić i czuć to wszystko, co czuje większość ludzi.

Rozpoczęcie studiów było dobrym momentem, by czegoś takiego spróbować.

Felipa Quintana

Hej jesteś w kolejce

Zakumplowałam się z sąsiadką z samochodu obok

Przywiozła ze sobą pieprzoną paproć

Ma z półtora metra

Aktualizacja: paproć ma na imię Roderick

Już miałam odpisać, a może nawet wysiąść z samochodu i spotkać się ze znajomą Pip i Roderickiem, ale właśnie w tym momencie mama włączyła silnik.

– Wzywają nas – powiedziała, wskazując na człowieka w kamizelce odblaskowej.

Tata odwrócił się do mnie i uśmiechnął.

– Gotowa?

Z pewnością będzie ciężko i przerażająco, i prawdopodobnie żenująco, ale stanę się osobą, która będzie mogła doświadczyć magii romansu.

Zdawałam sobie sprawę, że „mam całe życie przed sobą” i że „pewnego dnia to się wydarzy”, jednak czułam, że jeśli nie uda mi się zmienić i zrobić tego podczas studiów, to już nigdy tego nie zaznam.

– Tak – odpowiedziałam.

Poza tym nie chciałam czekać. Chciałam tego teraz.

ROONEY

– O nie – powiedziałam, stając przed drzwiami mojego nowego pokoju, w którym miałam mieszkać przez kolejne dziewięć miesięcy, i lekko zamarłam.

– Co takiego? – zapytał tata, upuszczając jedną z moich toreb na podłogę i ściągając okulary z czubka głowy.

– No cóż… – stwierdziła mama. – Wiedziałaś, kochanie, że tak się może stać.

Na drzwiach pokoju wisiało moje zdjęcie, podpisane „Georgia Warr” przy użyciu fontu Times New Roman. Obok znajdowała się druga fotografia – dziewczyny o długich brązowych włosach, uśmiechu, który w swej naturalności wyglądał na szczery, oraz idealnie wyprofilowanych brwiach. Pod spodem widniało nazwisko: „Rooney Bach”.

Durham to stary angielski uniwersytet oparty na systemie koledżów, w którym zamiast tradycyjnych akademików mamy różne koledże rozsiane po całym mieście. Koledż to nie tylko miejsce, służące do spania, brania prysznica i spożywania posiłków, ale także społeczność, której okazywało się wierność poprzez branie udziału w jej wydarzeniach, kibicowanie drużynom sportowym czy kandydowanie na kierownicze stanowiska studenckie.

St John’s College, do którego zostałam przyjęta, mieścił się w starym budynku. I z tego powodu część mieszkających w nim studentów musiała dzielić pokoje.

Nawet nie pomyślałam, że może trafić na mnie.

Zalała mnie fala paniki. Nie mogłam mieć współlokatorki – mało kto w Wielkiej Brytanii miał współlokatora na uniwersytecie. Potrzebowałam własnej przestrzeni. Jak miałam spać, czytać fanfiki, ubierać się czy robić cokolwiek innego z kimś jeszcze w pokoju? Jak miałam się zrelaksować, cały czas przebywając w obecności drugiej osoby?

Mama chyba nawet nie zauważyła, że panikuję.

– Cóż, to do dzieła – powiedziała i otworzyła przede mną drzwi.

W środku Rooney Bach, ubrana w legginsy i koszulkę polo, podlewała już swoją półtorametrową paprotkę.

– O mój Boże, to ty jesteś Georgia Warr?

Tymi słowami Rooney Bach po raz pierwszy się do mnie zwróciła, wypowiadając je w taki sposób, jakbym była jakąś celebrytką. Nie czekając na potwierdzenie, odstawiła konewkę, podniosła ze swojego łóżka duży pas materiału w kolorze morskiego błękitu i mi go zaprezentowała.

– Dywanik – oznajmiła. – Co myślisz?

– Hm, świetny.

– Okej, cudnie. – Zamachała dywanikiem w powietrzu i położyła go na środku pokoju. – Proszę. Brakowało tu odrobiny koloru.

Musiałam być w lekkim szoku, bo dopiero wtedy porządnie się rozejrzałam po naszym pokoju. Był duży, ale dość paskudny, tak jak się spodziewałam – sypialnie na starych, angielskich uniwersytetach nigdy nie są przytulne. Podłogę wyłożono zatęchłą, szaro-zieloną wykładziną, wnętrze wypełniały beżowe, wyglądające na plastikowe meble oraz dwa pojedyncze łóżka. To należące do Rooney miało już jasną, kwiecistą pościel. Moje wyglądało, jakby wzięli je ze szpitala.

Jedyną ładną częścią pokoju było okno. Co prawda farba na drewnianej ramie łuszczyła się i wiedziałam, że będzie przeciąg, ale wyglądało dość uroczo, do tego widok rozciągał się aż do rzeki.

– Ładnie już urządziłaś to miejsce – zwrócił się tata do Rooney.

– Och, tak pan myśli? – zapytała.

Natychmiast zaczęła opowiadać moim rodzicom o swojej części pokoju. Pokazywała wszystkie najważniejsze elementy: wydrukowane plakaty – jeden przedstawiający łąkę (lubiła chodzić na spacery), drugi z Wiele hałasu o nic (jej ulubionej sztuki Szekspira) – flanelową poszewkę na kołdrę (także w kolorze morskim, pasującym do dywanika), paprotkę (którą nazwała – nie, nie przesłyszałam się – Roderick. Znałam to imię!), lampkę na biurko w kolorze morskim (od Johna Lewisa) i – co najważniejsze – ogromny plakat z hasłem zapisanym zakręconą czcionką „Nie rezygnuj z marzeń”.

Rooney przez cały czas się uśmiechała. Jej włosy, związane w koński ogon, kołysały się na boki, gdy moi rodzice próbowali nadążyć za jej słowotokiem.

Usiadłam na swoim łóżku w szarej połowie pokoju. Nie przywiozłam ze sobą żadnych plakatów. Tylko kilka wydrukowanych zdjęć: moich, Pip i Jasona.

Mama spojrzała na mnie i uśmiechnęła się smutno, jakby wiedziała, że marzę o tym, by wrócić do domu.

– Możesz pisać do nas o każdej porze, kochanie – powiedziała mama, gdy żegnałyśmy się przed koledżem. Czułam się pusta i zagubiona, stojąc tam, na brukowanej ulicy, w październikowym chłodzie, podczas gdy moi rodzice zaraz mieli mnie opuścić.

„Nie chcę, żebyście wyjeżdżali”, chciałam im powiedzieć.

– Pip i Jason są niedaleko, prawda? – ciągnął tata. – Możesz spotykać się z nimi w każdej chwili.

Pip i Jason zostali umieszczeni w innym koledżu – w University College, czy jak go powszechnie nazywano „Castle”, jako że dosłownie był częścią zamku Durham. Przestali odpowiadać na moje wiadomości kilka godzin temu. Prawdopodobnie byli zajęci rozpakowywaniem.

Miałam ochotę powiedzieć: „Nie zostawiajcie mnie tu samej”.

– Tak. – A to powiedziałam.

Rozejrzałam się dookoła. Teraz to był mój dom. Durham. Miasto jak z adaptacji Dickensa. Wszystkie budynki były wysokie i stare. Wszystko wydawało się zrobione z kamiennych brył. Już wyobrażałam sobie siebie idącą po bruku i wchodzącą do katedry w todze na zakończenie studiów. To tutaj powinnam była się znaleźć.

Oboje mnie przytulili. Nie płakałam, mimo że naprawdę bardzo chciałam.

– To początek wielkiej przygody – powiedział tata.

– Może – wymamrotałam w jego kurtkę.

Nie miałam siły zostać i patrzeć, jak odchodzą w stronę samochodu – gdy tylko się odwrócili, ja również to zrobiłam.

W pokoju Rooney właśnie przyklejała do ściany zdjęcie – dokładnie pośrodku, między swoimi plakatami. Fotografia przedstawiała Rooney, może trzynasto- lub czternastoletnią, oraz dziewczynkę z włosami ufarbowanymi na rudo jak Arielka z Małej Syrenki.

– To twoja przyjaciółka? – zapytałam.

To przynajmniej był dobry początek rozmowy.

Rooney przekrzywiła głowę, żeby na mnie popatrzeć. Przez chwilę wydawało mi się, że na jej twarzy pojawił się dziwny grymas, który jednak szybko zniknął, zastąpiony przez szeroki uśmiech.

– Tak! To Beth. Ona… nie ma jej tutaj, oczywiście, ale… tak. To moja przyjaciółka. Znasz w Durham kogoś? Czy może jesteś tu zupełnie sama?

– Och, cóż, jest tu dwoje moich najlepszych przyjaciół, ale w Castle.

– Och, jak miło! Szkoda tylko, że nie dostaliście się do tego samego koledżu.

Wzruszyłam ramionami. W Durham brano pod uwagę twoje preferencje co do wyboru koledżu, ale nie wszyscy mogli dostać się tam, gdzie chcieli. Też próbowałam się dostać do Castle, ale wylądowałam tutaj.

– Próbowaliśmy, no ale…

– Będzie dobrze – rozpromieniła się Rooney. – Zostaniemy przyjaciółkami.

Zaoferowała, że pomoże mi się urządzić, ale odmówiłam, bo chciałam przynajmniej tę jedną rzecz zrobić sama. Podczas gdy ja się rozpakowywałam, ona usiadła na swoim łóżku i zaczęłyśmy rozmawiać. Okazało się, że ona też będzie studiować filologię angielską. Następnie oznajmiła, że nie przeczytała żadnej z letnich lektur. Ja przeczytałam wszystkie, ale o tym nie wspomniałam.

Rooney, jak się szybko zorientowałam, była niezwykle rozmowna, ale odniosłam wrażenie, że tylko udawała taką szczęśliwą i energiczną osobę. Co było w porządku – w końcu to nasz pierwszy dzień na uniwersytecie, wtedy wszyscy bardzo się starają, żeby nawiązać nowe znajomości. Jednak nie mogłam za bardzo wyczuć, jakim tak naprawdę jest typem człowieka, co trochę mnie niepokoiło, skoro miałyśmy mieszkać ze sobą przez niemal cały rok.

Czy zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami? A może z trudem będziemy tolerować siebie nawzajem, potem wyjedziemy na wakacje i już nigdy więcej się do siebie nie odezwiemy?

– A więc… – Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu tematu do dalszej rozmowy, aż zatrzymałam wzrok na jej plakacie Wiele hałasu o nic. – Lubisz Szekspira?

Rooney gwałtownie podniosła głowę znad telefonu.

– Uwielbiam! A ty?

Przytaknęłam.

– Eee, tak, cóż, w domu należałam do młodzieżowej grupy teatralnej. Wystawiliśmy wiele szkolnych przedstawień. Szekspir zawsze był moim ulubionym twórcą.

To sprawiło, że Rooney się wyprostowała, jej oczy otworzyły się szeroko i zabłysły.

– Zaraz, zaraz. Ty grasz?

– Yhy…

Właściwie to grałam, ale cóż, to było teraz nieco bardziej skomplikowane.

We wczesnych latach nastoletnich chciałam zostać aktorką – dlatego dołączyłam do młodzieżowej grupy teatralnej, do której należała już Pip, i zaczęłam razem z nią chodzić na przesłuchania do szkolnych przedstawień. Byłam w tym dobra. Z zajęć teatralnych w szkole dostawałam najwyższe oceny. Zazwyczaj otrzymywałam całkiem porządne role mówione w sztukach i musicalach, w których występowałam.

Jednak z wiekiem aktorstwo zaczęło mnie coraz bardziej stresować. Im więcej miałam do zagrania, tym większa była moja trema. W końcu, gdy w trzynastej klasie brałam udział w przesłuchaniach do Nędzników, trzęsłam się tak bardzo, że zdegradowali mnie do roli z tylko jedną linijką tekstu – a nawet wtedy, gdy nadszedł czas przedstawień, wymiotowałam przed każdym spektaklem.

Cóż, może kariera aktorska jednak nie była mi pisana.

Mimo to na uniwersytecie planowałam do tego wrócić. Nadal lubiłam rozgryzać role i interpretować scenariusze – jedynie z publicznością miałam problem. Musiałam po prostu popracować nad pewnością siebie. Postanowiłam, że wstąpię do studenckiego koła teatralnego i być może wezmę udział w przesłuchaniu do jakiejś sztuki. Musiałam dołączyć do choćby jednej społeczności, by móc się rozwinąć, otworzyć i poznać nowych ludzi.

I znaleźć kogoś, w kim mogłabym się zakochać.

– Tak, trochę – odparłam.

– O mój Boże! – Rooney przyłożyła rękę do serca. – To niesamowite! Możemy razem wstąpić do TSD.

– TSD?

– Teatru Studenckiego Durham. To właśnie oni prowadzą w zasadzie wszystkie koła teatralne w Durham. – Rooney przerzuciła kucyk na plecy. – Przede wszystkim chcę dołączyć do Koła Szekspirowskiego. Wiem, że większość pierwszoroczniaków wystawia Spektakl Pierwszego Roku, ale przejrzałam sztuki, jakie wybierali przez ostatnie lata, i wszystkie były dość nudne. Więc przynajmniej mam zamiar spróbować dołączyć do Szekspira. Boże, modlę się, żeby wystawiali tragedię. Makbet to dosłownie moje marzenie…

Rooney paplała dalej, nie zwracając uwagi, czy jej słucham, czy nie.

Znalazło się coś, co nas łączyło. Aktorstwo. To dobrze.

Może Rooney zostanie moją pierwszą nową przyjaciółką.

NOWA PRZYJAŹŃ

– O, kurczę – powiedział Jason, gdy później tego samego dnia wraz z Pip weszli do mojego (to znaczy mojego i Rooney) pokoju. – Jest wielkości mojego ogrodu.

Pip rozpostarła ramiona i zakręciła się w miejscu, podkreślając nadmiar pustej przestrzeni.

– Nie zdawałam sobie sprawy, że wstąpiłaś do burżujskiego koledżu.

– Nie rozumiem, dlaczego nie mogli po prostu… postawić ściany pośrodku – powiedziałam, wskazując miejsce między moją częścią pokoju a tą należącą do Rooney, gdzie obecnie znajdował się dywanik w morskim kolorze.

– Ale z ciebie Trump – rzucił Jason.

– O Boże, zamknij się.

Rooney wyszła chwilę wcześniej z grupą ludzi poznanych na naszym korytarzu. Zaprosili i mnie, ale szczerze mówiąc, potrzebowałam chwili spokoju – przez większą część dnia robiłam, co w mojej mocy, żeby przywitać się z nowymi osobami, jednak w końcu naprawdę musiałam zobaczyć jakieś znajome twarze. Zaprosiłam więc Jasona i Pip, żeby przyszli do mnie na trochę przed wieczornymi imprezami integracyjnymi dla nowych studentów w naszych koledżach. Na szczęście oboje skończyli się rozpakowywać i nie mieli już nic innego do roboty.

Opowiedziałam im już co nieco o Rooney – że lubi teatr i ogólnie jest całkiem miła – ale jej część pokoju znacznie lepiej oddawała jej typ osobowości.

Jason przyjrzał się pokojowi.

– Dlaczego jej część wygląda jak sypialnia influencerki z Instagrama, a twoja jak więzienna cela? Przecież przywiozłaś ze sobą tyle rzeczy!

– Nie jest aż tak źle. A większość tych rzeczy to książki.

– Georgia, ziomalko – powiedziała Pip, która uwaliła się na moim łóżku. – Jej część wygląda jak Disneyland. Twoja jak stockowe zdjęcie.

– Nie przywiozłam żadnych plakatów ani lampek.

– Ty… Georgia, jak, do cholery, mogłaś zapomnieć lampek? To podstawowy element wystroju studenckiego pokoju.

– Nie wiedziałam!

– Będzie ci bez nich smutno. Każdy jest smutny bez lampek.

– Myślę, że lampek Rooney wystarczy dla nas obu. Już podzieliła się ze mną dywanikiem.

Pip popatrzyła na morską plamę i pokiwała głową z aprobatą.

– Tak. To dobry dywanik.

– To po prostu dywanik.

– Jest kudłaty. Seksowny.

– Pip!

Pip nagle zeskoczyła z łóżka, wpatrując się w paprotkę Rooney stojącą w rogu pokoju.

– Zaraz, kurwa, poczekaj chwilę. Ta roślina…

Jason i ja odwróciliśmy się, żeby spojrzeć na Rodericka.

– Ach, tak. To jest Roderick.

I w tej właśnie chwili Rooney Bach wróciła do naszego pokoju.

Otworzyła szeroko drzwi, nogą przysunęła do nich swój egzemplarz Antologii Nortona, żeby je zablokować, a następnie spojrzała na nas. W ręku trzymała kawę ze Starbucksa.

– Goście! – powiedziała, uśmiechając się do naszej trójki.

– Eee, tak – odpowiedziałam. – To moi przyjaciele ze szkoły, Pip i Jason. – Wskazałam na każdego z nich. – A to moja współlokatorka, Rooney. – Pokazałam na nią.

Oczy Rooney rozszerzyły się.

– O mój Boże, to oni!

– To my – potwierdziła Pip, unosząc jedną brew.

– I już się spotkałyśmy! – Rooney obrzuciła Pip przelotnym spojrzeniem z góry na dół, od jej szylkretowych okularów po skarpetki w paski wystające spod podwiniętych dżinsów. Następnie podeszła do niej, wyciągając rękę z taką siłą, że Pip przez ułamek sekundy wyglądała na przestraszoną.

Uścisnęły sobie dłonie. Pip zrewanżowała się, mierząc Rooney wzrokiem – od jej butów z serii Adidas Originals aż po gumkę do włosów ledwo widoczną na czubku kucyka.

– Tak. Widzę, że Roderick się zadomowił.

Brwi Rooney drgnęły, jakby była jednocześnie zaskoczona i zadowolona, że Pip odruchowo zareagowała żartobliwie.

– Tak. Polubił północne powietrze.

Ronney odwróciła się do Jasona i wyciągnęła rękę, którą uścisnął.

– My się jeszcze nie znamy, ale podoba mi się twoja kurtka.

Jason popatrzył na siebie – na swoją puchatą, pluszową kurtkę, którą miał od lat. Moim zdaniem to musiało być najwygodniejsze ubranie na świecie.

– Ech, jasne. Dzięki.

Rooney uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie.

– Tak miło was poznać. Będziemy musieli się wszyscy zaprzyjaźnić, w końcu Georgia i ja jesteśmy przyjaciółkami.

Pip rzuciła mi spojrzenie mówiące: „Przyjaciółkami? Już?”.

– Pod warunkiem że nam jej nie ukradniesz – zażartował Jason.