Łowicz. Dzieje miasta - redakcja Ryszard Kołodziejczyk - ebook

Łowicz. Dzieje miasta ebook

redakcja Ryszard Kołodziejczyk

0,0

Opis

[PK] 

 

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej! 

 

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. 
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.  

 

Prace Mazowieckiego Ośrodka Badań Naukowych im. Stanisława Herbsta 

 

Książka dostępna w zasobach: 
Powiatowa Biblioteka Publiczna im. ks. prał. Stefana Wysockiego w Łowiczu (2)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1131

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Strona 1-sza okładki:

Widok Łowicza przed I wojną światową, rysunek wg. ryciny z tego okresu.

Strona 4 okładki:

WYOBRAŻENIE HERBU ŁOWICZA NA PLANIE MIASTA Z KCNCA XVI w. (Braun Georg. Archidiakon z Dortmund. „Theatr des principa^ < villes de tout l’univers.” Tome VI. Cologne 1618).

ŁOWICZ

DZIEJE MIASTA

PRACE

MAZOWIECKIEGO OŚRODKA BADAŃ NAUKOWYCH IM. STANISŁAWA HERBSTA NR 50

MAZOWIECKI OŚRODEK BADAŃ NAUKOWYCH im. STANISŁAWA HERBSTA — MTK

STACJA NAUKOWA

MAZOWIECKIEGO OŚRODKA BADAŃ NAUKOWYCH W ŁOWICZU

ŁOWICZ

DZIEJE MIASTA

Pod redakcją RYSZARDA KOŁODZIEJCZYKA

WARSZAWA 1986

Recenzent HENRYK SAMSONOWICZ

Redaktor

MARIA PRZYBYSZEWSKA

Okładkę projektował

STEFAN PĄGOWSKI

— projekt okładki został uproszczony ze względów technicznych

Rysunek na okładce wykonał MAREK PIOTROWSKI

Materiał ilustracyjny dostarczyli

ALINA OWCZAREK-CICHOWSKA i JACEK GAJEWSKI

Zdjęcia fotograficzne wykonali:

J. Borecki, K. Broniewski, T. Chrzanowski, M. Karpowicz, K. Kowalska.

E. Kozłowska-Tomczyk, J. Langda, J. Orzechowski, K. Parzych, J. Różewicz, W. Wolny

Publikacja została wydana z funduszy _ X ’ Urzędu Miasta w Łowiczu..                        .

...i’*. i. -                                                                     -                1

Wizerunek orła w otoku Mazowieckiego Ośrodka Badań Naukowych przedstawia przybliżony motyw pieczęci ks. mazowieckiego Siemowita III z połowy XIV wieku.

Adres redakcji:

Mazowiecki Ośrodek Badań Naukowych im. Stanisława Herbsta

00-791 Warszawa ul. Chocimska 31 tel.: 49-83-76

Druk WZKart. Zam. R-5218. Nakł. 1000. K-112.

SPIS TREŚCI

WSTĘP

Miasto, którego dziejom poświęcona została ta książka, ma swoje miejsce w świadomości potocznej. Dziś w ostatnim piętnastoleciu dobiegającego końca drugiego tysiąclecia nazwa ta kojarzy się z elementami folkloru ludowego, słynnymi łowickimi pasiakami, uroczystą procesją w święto Bożego Ciała. Upowszechniane dzięki zespołowi „Mazowsze" piosenki akcentują tę szczególną pozycję regionu łowickiego przyczyniając się do utrwalenia jego popularności w każdym zakątku Polski.

W roku 1986 miasto święci swoje 850-lecie, tyle bowiem czasu minęło od daty, kiedy po raz pierwszy pojawiła się nazwa „Loviche” wymieniona w słynnej bulli gnieźnieńskiej z 1136 roku. Ówczesny Łowicz należał do uposażenia arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i z tego właśnie tytułu jego nazwa pojawiła się w owym dokumencie. Taka jest pierwsza pisemna wzmianka o tej miejscowości, której rodowód musiał sięgać jeszcze dalej wstecz, ginąc w pomroce dziejów.

Sprawy te są przedmiotem rozważań i dociekań badawczych zawartych w I rozdziale książki. Odsyłając do nich Czytelnika pragnąłem jedynie zwrócić uwagę na ów fakt jubileuszu miasta posiadającego udokumentowany 850-letni rodowód historyczny.

Książka, którą oddajemy do druku, ogarnia więc cały, ponad ośmio-wiekowy szmat dziejów Łowicza doprowadzonych do momentu zakończenia w styczniu 1945 roku okupacji hitlerowskiej na tym terenie. Całość opracowania ujęto w czternastu, zbudowanych w układzie chronologicznym, rozdziałach. W rozdziale XIV zajęto się wyłącznie problematyką sztuki w prymasowskim Łowiczu. Książka powstała dzięki znaczącemu udziałowi miejscowego środowiska miłośników przeszłości miasta i regionu. Z tych kręgów już przed blisko dziesięciu laty wyłoniła się grupka działaczy regionalnych Jana Wegnera, Tadeusza Gumińskiego, Kazimierza Jędrzejczyka, którzy wsparci pomocą Stacji Naukowej Mazowieckiego Ośrodka Badań Naukowych Mazowieckiego Towarzystwa Kultury (MTK) z jej niestrudzonym kierownikiem Aliną Owczarek-Ci-chowską przystąpili do prac organizacyjnych i autorskich. Później duszą tych poczynań był ówczesny b. kierownik Biblioteki kapitulnej w Łowiczu, ksiądz dr Zbigniew Skiełczyński.

W toku dalszych działań w ramach wspomnianej Stacji Naukowej MOBN powstało seminarium doktoranckie z udziałem kilkunastu osób rekrutujących się z kręgu miejscowej inteligencji, głównie lekarzy i nauczycieli. Tu właśnie id,ea napisania monografii Łowicza zyskała naj~ mocniejsze oparcie. Dzięki podjętym pracom badawczym skoncentrowanym na rozmaitych wycinkach życia miasta i regionu, dzięki wspaniałemu zapleczu z miejscową Biblioteką Miejską, Biblioteką Kapitulną i Archiwum oraz Muzeum Łowickiemu, dzięki wreszcie licznym dyskusjom i organizowanym doraźnie sesjom okolicznościowym, idea przygotowania monografii zaczęła przybierać realne kształty. Skład zespołu autorsko-redakcyjnego, początkowo złożony z trzech osób: Tadeusza Gumińskiego, ks. dra Zbigniewa Skiełczyńskiego i doc. dra Jana Wegnera został rozszerzony. Postanowiono, aby dzieło przygotować w dwóch etapach: jako najbliższe realizacji uznano napisanie monografii miasta zamkniętej na 1945 roku. Niejako jej przedłużeniem będzie tom studiów pt. „Łowicz w czterdziestoleciu Polski Ludowej”, przygotowany do wydania w następnej kolejności. Prace nad obu tymi pomysłami naukowymi były kontynuowane we wspomnianym seminarium doktoranckim przy Stacji Naukowej MOBN prowadzonym przez niżej podpisanego. Tu został przedyskutowany i poddany ostatecznej akceptacji skład autorski obu zamierzonych monografii. Tu dojrzewały i były konsultowane kolejne rozdziały pracy o dziejach Łowicza. Do zespołu autorskiego udało się pozyskać także osoby spoza kręgu doktorantów-uczestników wspomnianego seminarium. Wszystkie te poczynania znajdowały stałą pomoc i inspirację środowiska miejscowych miłośników historii, owego unikalnego grona autentycznych pasjonatów — ludzi z tym miastem zrośniętych prawdziwą, twórczą działalnością na rozmaitych polach społecznikowskiej aktywności.

Jak każde dzieło zbiorowe, tak i ta książka nie jest tworem jednorodnym i zwartym. Wyszła spod pióra różnych indywidualności, różny też jest stopień szczegółowości i uogólnienia, mimo podejmowanych przez redaktora wysiłków integrujących oraz ujednolicających całość. Nie sądzę jednak, aby to obciążało in minus sam tok narracji, różny, jak różne są osobowości kolejnych Autorów. Gorzej rzecz się ma z tzw. aparatem naukowym. Przypisy w jednych rozdziałach zostały ograniczone do niezbędnego minimum (takie było świadome zamierzenie redakcji książki), w innych zaś rozdziałach rozbudowane do rozmiarów typowej rozprawy doktorskiej.

Na tę monografię w zdecydowanej większości składają się własne studia autorów kolejnych rozdziałów, niekiedy pełne, gruntowne opracowania tematów zasługujących na osobne wydawnictwo. Tak jest np. z rozdziałem XIV w całości poświęconym dziejom sztuki w Łowiczu. Podobny charakter ma głębokie studium Zbigniewa Morawskiego o średniowiecznym mieście. Myślę, iż również da się odnieść to spostrzeżenie do tekstów autorskich obu łowiczan: doc. dr. J. Wegnera i ks. dr. Z. Skiełczyńskiego. Odbiegają trochę od tej konwencji pisarskiej rozdziały pióra T. Gumińskiego, rozbudowane do dość znacznych rozmiarów. Oparte na gruntownych kwerendach archiwalno-bibliotecznych, zbudowane na sposób trochę kronikarski, stanowią jednak pierwsze w naszej literaturze, tak dogłębne ujęcie tematu. Ostatni obraz przeszłości Łowicza, czyli lata II wojny światowej, starał się nam przybliżyć Jerzy Maciejak — także rodowity mieszkaniec tego sławnego grodu, współuczestnik opisywanych zdarzeń historycznych.

Porozbiorowe dzieje miasta, odcinające się w sposób zasadniczy od wieków poprzednich, zaznaczonych najwyższymi wzlotami tej rezydencji prymasów, zostały przedstawione przez niżej podpisanego. Starałem się oddać w treści swego opracowania najważniejszą właściwość tej epoki: razem z upadkiem Rzeczypospolitej upadło znaczenie Łowicza jako siedziby prymasów. Ustało oddziaływanie tych czynników sprawczych, które przez całe stulecia stanowiły podstawę niezwykłej kariery Łowicza: najważniejszej, po stolicy państwa, rezydencji prymasów, przypomnijmy — interrezów w okresach bezkrólewia. Miasto poddane zapobiegliwej, zachłannej w swoich poczynaniach, porządkującej działalności administracji pruskiej, z wielkim trudem przystosowywało się do nowej sytuacji gospodarczej i politycznej, gdy nie stało już możnej i szczodrej protekcji księży — prymasów. Odzyskiwało siły do dalszej egzystencji, rwało się do czynnego uczestnictwa w życiu politycznym tamtej burzliwej epoki przełomu XVIII i XIX wieku, nadzieję na odmianę losu wiążąc z Napoleonem — cesarzem Francuzów. Utrwalał się w obliczu miasta szczególny rys charakteru: wrażliwość i zaangażowanie patriotyczne jego mieszkańców. Dowodnym potwierdzeniem tych postaw było uczestnictwo łowiczan w ruchu powstańczym od 1794 roku po lata 1863/1864, czas pierwszej wojny światowej, drugiej Niepodległości, Września 1939 roku i w całej epopei lat drugiej wojny śioiatowej.

Dziś na mapie Polski Łowicz nie zajmuje szczególnie znaczącego miejsca. Ot, takie sobie, jedno z bardzo wielu polskich miast, a właściwie miasteczek, których tak dużo liczy nasza ziemia. Ale jest to miasto wyjątkowe i niepowtarzalne w swoim charakterze, w swoim obliczu. Na tę właściwość składa się bogata przeszłość dawnej rezydencji prymasów, przez wiele stuleci obiekt ich zapobiegliwej działalności społecznej, gospodarczej, politycznej i przede wszystkim kulturalnej. Mecenat najwyższych dostojników Kościoła sprawił, że tu, na zachodnim krańcu Mazowsza, wyrosło miasto przyrównywane niekiedy do średniowiecznej Norymbergi. Ranga Łowicza urosła jeszcze bardziej, gdy stolicę państwa z odległego Krakozua przeniesiono w początkach XVII wieku do Warszawy. Położony na niezbyt odległym zapleczu, na drodze pomiędzy Gnieznem i Warszawą, wyrósł ówczesny Łowicz na prawdziwie wielkopańską siedzibę najwyższych dostojników Kościoła katolickiego w Polsce. Szczodrze obdarowywany, pielęgnowany za pomocą funduszów z kasy prymasowskiej, czerpał siły żywotne z szeroko pojętej cywilizacyjnej misji Kościoła zo różnych dziedzinach życia. Nowoczesne metody gospodarowania na roli, rozkwit licznych rzemiosł obsługujących potrzeby dworu prymasów, ożywiona wymiana handlowa i towarzyszący jej obrót pieniężny — to wszystko miało dla miasta zasadnicze znaczenie. Jeśli dodać do tego wysoki, jak na ówczesne czasy, poziom tutejszej oświaty i opieki zdrowotnej, dbałość właścicieli o należyte zabezpieczenie różnorakich potrzeb kulturalnych i materialnych dworu, nietrudno zrozumieć znaczenia tych czynników miastotwórczych. Był przecież Łowicz, o czym piszą autorzy tej monografii, ważnym po Krakowie miastem dostarczającym w pewnych okresach wyjątkowo dużej liczby studentów tamtejszemu Uniwersytetowi. Poziom wiedzy medycznej w tej sytuacji był w Łowiczu porównywalny z sytuacją w stolicy państwa, a niekiedy może nawet wyższy.

Te wyrywkowo tylko ukazane szczególne osiągnięcia kreowały miasto na drugą, jak gdyby, stolicę państwa, a należy pamiętać, że w XVII wieku, kiedy przypada najwyższy rozkzoit Łowicza, Rzeczpospolita Polska była jednym z największych państw europejskich — prawdziwą potęgą polityczną i gospodarczą, zanim nie spadły na kraj klęski wojen w połowie owego stulecia. Ale i wtedy, po „potopie” zniszczone i ograbione miasto bardzo szybko odzyskało dawny kształt wielkiej rezydencji na skalę ogólnopaństwową. Z tego to czasu datują się przeważnie najdonioślejsze osiągnięcia w zakresie architektury i sztuki Łowicza, co po raz pierwszy w tak pełny sposób przedstawił dr Jacek Gajewski.

W zakończeniu parę słów jeszcze o sprawie, która nie była przedmiotem naszych dociekań badawczych. Chodzi o sprawy folkloru ludowego związanego z tradycyjnymi już wyobrażeniami i przedstawieniami stroju, wycinanek łowickich itd. itp. Nie są to zagadnienia zbyt starej proweniencji i dają się one datować na ubiegłe stulecie. Wtedy właśnie tzw. strój księżacki upowszechnił się i zyskał popularność, zwłaszcza w końcu XIX w. Niewątpliwie zjawisko upowszechnienia się tego stroju można łączyć ze wzrastającą wówczas zamożnością okolicznych chłopów--księżaków, jak pamiętamy, oczynszowanych wcześniej o jedno pokolenie, gospodarujących na większych, samodzielnych gospodarstwach, pozostających od wieków na wyższym od przeciętnego w skali kraju poziomie kultury materialnej i duchowej. A to właśnie było dziedzictwem wielowiekowej zapobiegliwości Kościoła i jego prymasów na całym obszarze Ziemi Łowickiej. Karierę światową zrobił ów stylizowany na ludowo łowicki strój, podobnie jak pasiaki i wycinanki już w bieżącym stuleciu, ale zagadnienia te nie mieszczą się w zakresie historii samego miasta.

Narodzinom tej książki tozuarzyszyło od początku pełne zrozumienia i realnego wsparcia współdziałanie władz miasta. Bez tego, bez życzliwej i troskliwej pomocy b. wieloletniej Naczelnik Łowicza Pani mgr Teresy Borkowskiej, a następnie aktualnego Naczelnika miasta mgra Eugeniusza Bobrowskiego nie byłoby możliwe powstanie tego dzieła. W takiej sprzyjającej atmosferze, dzięki współpracy wielu, wielu łowiczan oraz innych ludzi, którym dzieje miasta były i są bliskie, wspomniane inicjatywy mogły zostać zrealizowane. Dlatego też książkę tę dedykujemy wszystkim tym osobom oraz szerokiemu gronu mieszkańców Łowicza, dla których i z myślą o których zrodziła się niniejsza monografia.

Warszawa — Łowicz listopad 1985 r.

Ryszard Kołodziejczyk

ZBIGNIEW MORAWSKI

Łowicz średniowieczny

LOYICHE

Tradycja każę szukać w Łowiczu miejsca konsekracji biskupa płockiego Wernera przez arcybiskupa gnieźnieńskiego Jakuba, zwanego ze Żnina. Miała ona nastąpić w kościele Marii Panny około 1100 roku1.

1. Portret arcybiskupa Jakuba ze Żnina w latach 1119—1148, zasłużonego w tworzeniu kasztelanii łowickiej 1

Wiadomość ta, traktowana poważnie przez dawniejszą historiografię jako najwcześniejsza wzmianka o Łowiczu, nie jest, niestety, wiarygodna. Przede wszystkim biskup Werner rezydował w Płocku w latach 1156— 1170, nie mógł więc być żadną miarą konsekrowany w Łowiczu w latach 1119—1148. Tym samym nie potwierdza się data istnienia kościoła w Łowiczu w' 1100 roku, a już w żadnym wypadku nie mógł to być kościół Marii Panny, fara Starego Miasta, późniejsza kolegiata, istniejący zapewne dopiero od połowy XIV wieku.

Spieszę jednak uspokoić miłośników Łowicza, że mimo braku bezpośrednich danych źródłowych wiek punktu osadniczego, jakim jest Łowicz, można odnieść śmiało do czasów przynajmniej Bolesława Chrobrego. Z pewnym prawdopodobieństwem można też przyjąć, że na początku XII wieku istniał w Łowiczu jakiś kościół, a przynajmniej kaplica grodowa. Późniejsza fara Marii Panny na Starym Mieście mogłaby nawet odziedziczyć po niej wezwanie. Trzeba jednak od razu zaznaczyć, że istniejąca w późnym średniowieczu na zamku łowickim kaplica, bezpośrednia spadkobierczyni owej hipotetycznej kaplicy grodowej, miała wezwanie św. Marii Magdaleny, najstarszą zaś świątynią parafialną osady miejskiej w Łowiczu był, jak spróbujemy wykazać, nieistniejący już dziś kościół św. Jana Chrzciciela na tzw. Podgrodziu.

Najstarsza, odnosząca się bezpośrednio do Łowicza wzmianka źródłowa zawarta jest w bulli gwarancyjnej dla archidiecezji gnieźnieńskiej z 1136 roku. Wśród dóbr i beneficjów, którymi obdarzone było arcybi-skupstwo, wymieniony jest „Loviche cum decimis, cum villis et earum incolis, cum venatione, cum castoribus et cum omni penitus iuriditione seculari nulli preter; episćopum respondere habet’’ 2. Wynika z tego, że arcybiskupstwo otrzymało dobra łowickie jako okręg grodowy, i to urządzony w sposób typowy dla czasów najdawniejszych Piastów historycznych: Mieszka I lub Bolesława Chrobrego3. Data owego nadania nie jest znana.

Aby odpowiedzieć na pytanie, czym był Łowicz w momencie nadania, trzeba sięgnąć nie tylko do innych źródeł — dokumentów, kronik i zabytków materialnych — lecz także do miejscowego nażewnictwa oraz, ogólnie, do mapy fizycznej, która sama przez się dostarcza pewnych przesłanek co do roli Łowicza w administracji wczesnopiastowskiej.

Łowickie dobra arcybiskupie, będące od połowy XIII wieku kasztelanią, tworzyły zawsze kompleks osad, zajmujących półkoliste terytorium na północ od Bzury, od ujścia rzeczki Mrogi do ujścia Rawki. Od południa, na prawym brzegu Bzury, do kasztelanii należał wydłużony obszar między Mrogą i Rawką, mniej więcej do górnej części biegu rzeczki Jeżówki, zwanej następnie Łupią, a dziś Skierniewką.

Na mapie jakości gleb widać wyraźnie zróżnicowanie na granicy Bzury: na południu gleby są gorsze, na północy — lepsze. Wskutek tego obszar na południe od Bzury długi czas był zajęty przez wielki kompleks leśny, który będziemy odtąd nazywać puszczą łowicką. Jej pozostałością jest dzisiejsza Puszcza Bolimowska.

Puszcza łowicka nie sięgała zapewne samej rzeki, lecz była od niej

■ ... »№« » ?

/J.    /     :■ ' - - ■

2. Bulla papieża Innocentego--: 11 z 7 VII 1136 roku

oddzielona pasem zarośli i mokradeł, jak to jest obecnie w okolicach Łowicza. Różnice w jakości gleb i pokryciu roślinnym pozwalają przypuszczać, że w interesującym nas okresie występowało już zróżnicowanie osadnictwa: koncentrowało się ono w północnej części kasztelanii łowickiej, na lewym brzegu Bzury. Rzeczywiście, późniejsze zatargi o zakres władzy arcybiskupiej w dobrach łowickich dotyczyły głównie południowej, ekspuszczańskiej części kasztelanii4, co dowodzi, że największe zmiany w okresie intensywnej kolonizacji na prawie niemieckim, prowadzonej głównie przez arcybiskupa Jarosława ze Skotnik, tam właśnie nastą-pity-

Istnieją też inne dowody, tzw. osady służebne, o których możemy sądzić, że są jedną z najstarszych części osadnictwa; koncentrują się one w północnej części kasztelanii. Tam też do połowy XIV wieku znajdowały się

a

KWI

*       -.7

..a ■

' '         ?' X a V                        •; >:•'■' • **^*?®^

?.a        '■.:: ■•:•>; 7" ;:• :?:•;/ ■;.•                     '-L-a- ••" • •     ’ X 2B <' : . •"

« *<S7 7-.

^-W W W       '^«^>7 "  -

7.

zr,; | *

> •

3. Posiadłości Arcybiskupstwa Gnieźnieńskiego w środkowej Polsce około 1136 roku

wsie, nie będące własnością arcybiskupów gnieźnieńskich, mimo zwartości dóbr łowickich.

Zróżnicowanie geograficzno-osadnicze kasztelanii łowickiej, owe dwie strefy: południowa — puszczańska i północna — rolnicza, dość zaludnione, to zarazem dwa różne działy gospodarki wczesnośredniowiecznej. „Villae et earum incolae” znajdowały się zapewne w części północnej. „Venationes” oraz „castores” były to korzyści z południowej części kasztelanii. Wypływa z tego niezwykle ważny wniosek co do roli samego Łowicza: podstawą jego gospodarki była wymiana towarowa na granicy dwóch wspomnianych stref — rolniczej i leśnej. Dobra łowickie były regionem złożonym z dwóch komplementarnych części.

Lokalna wymiana na granicy dwóch stref gospodarczych nie była jednak jedynym czynnikiem „miastotwórczym” w Łowiczu. Istotną rolę odgrywał również czynnik komunikacyjny, mający znaczenie w skali po-nadlokalnej. W Łowiczu istnieje przeprawa przez Bzurę, ważna ze względu na to, że w górę rzeki od miasta zaczyna się dolina, w której Bzura rozlewa się na wiele odnóg, osiągając miejscami szerokość paru kilometrów». Dno doliny zalegają bagna. Są to słynne „błota łęczyckie”, które we wczesnym średniowieczu, a i długi czas potem, niemalże do dziś, stanowiły znaczną przeszkodę komunikacyjną w ruchu z południa na pół-

4. Kasztelania Łowicka na przełomie wieków XIII i XIV

noc. Drugie po Łęczycy dogodne przejście przez „błota” było dopiero w Łowiczu.

Trudno w tej chwili odpowiedzieć na pytanie, czy w łowickiej sieci komunikacyjnej ważniejszą rolę odgrywał szlak wschód—zachód, funkcjonujący niezwykle żywo co najmniej od końca XIV wieku po dziś dzień, czy też szlak południkowy. Szlak równoleżnikowy mógł już we wczesnym średniowieczu łączyć Wielkopolską z ziemią czerską, rozwidlając się w Łowiczu na dwie drogi: wzdłuż Bzury do Sochaczewa (tu przeprawa na Błonie-Rokitno), lub od przeprawy w Łowiczu przez Bolimów do Czerska. Istotny, może nawet istotniejszy w początkach średniowiecza, mógł być jednak szlak południkowy, łączący Małopolską przez okolice Rawy z Płockiem czy Wyszogrodem. Dziś wygląda on nieco inaczej; w związku z powstaniem i rozwojem Łodzi biegnie na zachód od kasztelanii łowickiej, przez Kutno. Jednak do dnia dzisiejszego można w okolicach Łowicza odczytać ślady jego dawnego przebiegu, które równocześnie pozwalają odtjgprzyć zasięg terytorialny obszaru, zwanego później kasztelanią łowicką, a w 1136 roku po prostu „Loviche”.

14 km na północ od Łowicza leży wieś Osiek, a 7 km na południe — wieś Zawady. Jeszcze dalej, 26 km na południe, znajduje się wieś Słu-

5. Dobra łowickie według mapy województwa rawskiego z 1792 roku

pia (zwana w XIV wieku „Słup”). Wszystkie trzy reprezentują pewną kategorię nazw miejscowych, które łączy się zwykle z dziełami inżynierskimi w kształcie przeszkód czy fortyfikacji wznoszonych na granicach konkretnych, wczesnośredniowiecznych jednostek administracyjnych. Ta metoda odtwarzania granic dawnych kasztelanii nie jest w pełni niezawodna, część nazw mogła bowiem wywodzić się od pewnych przeszkód czy urządzeń naturalnych lub sztucznych, ale mających niewiele wspólnego z administracją i obronnością. Niemniej jednak jej zastosowanie daje w przypadku Łowicza interesujące rezultaty. Wszystkie trzy wsie leżą prawie na tym samym południku, w dodatku na tym samym, na którym leży Łowicz. Ponadto Osiek na północy i Słupia na południu oznaczają niejako granice łowickich dóbr arcybiskupsj^a, znane od połowy XIV wieku. We wczesnym średniowieczu wsie te wytyczały wspomniany szlak południkowy, przechodzący przez Bzurę w Łowiczu. Słupia leży kilka kilometrów na północ od Jeżowa, starej osady targowej i siedziby

6. Mapa dorzecza Bzury

prepozytury jednego z najdawniejszych polskich klasztorów benedyktyńskich w Lubieniu w Wielkopolsce, Osiek zaś na południe od Iłowa, skąd można było udać się do Płocka lub Wyszogrodu. Pewną dystrakcję wprowadza jedynie wieś Zawady pod samym Łowiczem. Jednak i ona, choć poświadczona bardzo późno, mogła zawdzięczać swą nazwę i genezę, jako punkt osadniczy, okolicznościom podobnym jak Osiek i Słupia. Otóż znajduje się ona na linii równoleżnikowej, wytyczonej przez granicę puszczy łowickiej od strony północnej, tj. od strony Bzury. Na południe od tej linii, której przebieg narzuca równoleżnikowy bieg Bzury, jeszcze dziś skupiona jest większość lasów w okolicach Łowicza. Owa linia stanowi północną granicę dwóch istniejących dużych kompleksów leśnych na obszarze byłej kasztelanii łowickiej: Puszczy Bolimowskiej na wschodzie i wielkiego lasu „Stanisławów” na zachodzie. Można przypuszczać, że na północ od tej linii las przechodził w rodzaj parku coraz mniej zadrzewionego i coraz bardziej bagnistego w miarę przybliżania się do rzeki. Jednym słowem, Zawady pod Łowiczem są punktem kontrolnym na przedpolu późniejszego miasta, tam gdzie trakt południe—północ wybiegał z puszczy łowickiej. Znaczenie taktyczne tego punktu było więc niewątpliwe. Powstaje jednak pytanie, czy opisana tutaj linia równoleżnikowa nie była również granicą w jakimś administracyjnym podziale wewnętrznym, w ramach samej kasztelanii? Wydaje się, że podobnie jak Bzura dzieliła kasztelanię na dwie strefy geograficzne, osadnicze i gospodarcze, tak i owa linia z Zawadami dzieliła je, przy czym była^Jcorzystniejsza z punktu widzenia potrzeb administracyjnych. Jest razie widoczny ślad, który za tym przemawia.

Kasztelania łowicka znajdowała się, jako dobra kościelnie, pod kontrolą administracji książęcej, która jeszcze w XIII wieku miała wiele uprawnień w stosunku do poddanych arcybiskupich. Zakres owych uprawnień był uwidoczniony w dokumentach immunitetowych, te z kolei powstawały jako wynik rozmaitych starań i konfliktów, którymi jeszcze zajmę się w dalszych częściach rozdziału. Tu trzeba zwrócić jedynie uwa-wę na to, że oprócz zakresu rzeczowego, a nawet społecznego władza państwowa (książęca) miewała też w kasztelanii łowickiej określony zakres geograficzny. Przede wszystkim więc wsie tej kasztelanii, leżącej w widłach Bzury i Słudwi, należały do ziemi łęczyckiej 5. „Kasztelania” albo „dystrykt” łowicki (od końca XIII wieku coraz chętniej używano tej ostatniej nazwy) bywał traktowany jako część ziemi sochaczewskiej, lub — ogólnie — Mazowsza 6. Na południowym krańcu kasztelanii znajdowała się grupa wsi, a wśród nich przede wszystkim Michowice, wykupione w 1348 roku od joannitów poznańskich, które określano jako należące do „dystryktu rawskiego” 7. Z tego ostatniego faktu Stanisław Arnold wysnuł wniosek, że skupisko wsi między Jeżówką a Rawką należało pierwotnie do kasztelanii bielsko-rawskiej i długo mogło pozostawać w diecezji poznańskiej, tj. do czasu, gdy nastąpiła zamiana: biskup poznański ustąpił z tego terenu w zamian za część odległej kasztelanii cze-stramskiej, wchodzącej przedtem do archidiecezji gnieźnieńskiej 8.

Arnold nie wziął jednak pod uwagę faktu, że w najstarszym ze znanych dziś dokumentów, odnoszących się do Michowie (w XIV wieku Mni-chowic) powiedziano wyraźnie, iż wieś ta leży „in castellania lovicensi” 9. Kiedy w 1374 roku doszło do zatargu między arcybiskupem Jarosławem a księciem Siemowitem, starosta rawski zorganizował w kasztelanii łowickiej zajazdy wsi odbierając chłopom część dobytku. Wykaz wsi, który znalazł się w arcybiskupiej skardze, obejmuje miejscowości sięgające do linii Mokra — Jacochów, a więc w przybliżeniu do granicy między południową a północną częścią kasztelanii łowickiej. Akcja z 1374 roku miała wszelkie pozory egzekucji jakichś należności — mniejsza o to w tej chwili czy słusznej, czy nie i w ogóle na jakiej podstawie. Ważne jest bowiem to, że nie tylko wsie leżące między Jeżówką i Rawką, lecz i osiedla położone w głębi kasztelanii łowickiej, a właściwie cała jej południowa, puszczańska część mogła być traktowana jako „dystrykt rawski”, skoro egzekucję jakichś praw książęcych powierzono staroście rawskiemu.

Przedstawione tu zawiłości być może staną się jaśniejsze, kiedy zanalizuje się dokładniej znaczenie słowa „districtus”, występującego w XIV--wiecznych źródłach mazowieckich. Od czasów Siemowita III nazwą tą określano po prostu powiat, okręg sądowy, jednostkę administracyjną w ramach większej jednostki — ziemi (łac. terra). W tym właśnie sensie dawna kasztelania łowicka traktowana była jako „districtus” ziemi so-chaczewskiej: w rzeczywistości, będąc immunizowaną włością arcybiskupią, stanowiła samodzielny okręg sądowy.

Przed Siemowitem III określenie „districtus” dotyczyło jednak czego innego: znacznie rozleglejszego terytorium, liczącego wiele okręgów administracyjnych, odpowiadających w przybliżeniu jeszcze wcześniejszym kasztelaniom. Dla badaczy kłopot polega na tym, że po reformie przeprowadzonej przez Siemowita III przez długi czas w kancelariach mazowieckich używano i starego, i nowego pojęcia „districtus” 10 11. Najwidoczniej więc wyodrębniona tu południowa część kasztelanii łowickiej leżała rzeczywiście w „districtus” rawskim (raczej w tym dawnym znaczeniu). Zdaniem księcia nie stosowały się do niej prawa przyznane arcybiskupowi w stosunku do ziemi sochaczewskiej. Nie oznacza to jednak, że ziemie na południu nie należały we wcześniejszym okresie do kasztelanii łowickiej, lecz do rawskiej.

Zaproponowane tu rozwiązanie jest tym prawdopodobniejsze, że istnieją nawet pewne dowody równorzędności administracyjnej Sochaczewa i Czerska w czasach Konrada Mazowieckiego, jakkolwiek w późniejszym okresie Sochaczew należał do księstwa, którego stolica mieściła się w Czersku. Przy podziale administracyjnym istniejącym za czasów Konrada Rawa wraz w całym swym terytorium wchodziła niewątpliwie w skład czerskiej, a nie sochaczewskiej jednostki administracyjnej n.

Owe podziały administracyjne wynikały, rzecz prosta, z dzielenia na części okolicznych księstw. Podstawą było podzielenie władztwa Konrada Mazowieckiego na dzielnicę łęczycką i płocką. Tuż po jego śmierci z mazowieckiej części władztwa wyodrębniła się dzielnica czerska, z czerskiej zaś — rawska i sochaczewska. Poza wspomnianym obszarem leżącym w widłach Bzury i Słudwi reszta kasztelanii związana była z dzielnicą czerską, a po jej podziale południowa część kasztelanii (przejściowo) łączyła się z Rawą, później natomiast, podobnie jak część północna — z Sochaczewem. Ten stan rzeczy utrwalił układ między arcybiskupem Jarosławem a księciem Siemowitem w 1374 roku. Wspomniane podziały nie są jednak najważniejsze przy określaniu terytorialnego kształtu łowickiej jednostki administracyjnej lub jej genezy, albowiem wynikały z faktu, że Łowicz znalazł się we władzy arcybiskupa, przy zachowaniu przez księcia pewnych uprawnień w stosunku do ludności dóbr arcybiskupich. O wdele istotniejszy, ale i bardziej skomplikowany był układ stosunków własnościowych na terenie kasztelanii łowickiej. Książęcą własnością pozostawał np. cały czas Bolimów — ważna osada, z czasem miasteczko na zachodnim brzegu Rawki, a więc w zasadzie znajdujące się na terenie kasztelanii łowickiej. Oprócz Bolimowa do księstwa sochaczewskiego należały trzy wsie położone w zachodniej części kasztelanii: Swderyż, Niedźwiada i zaginione dziś Wielmo. Obok własności książęcej były w nich także ziemie rycerstwa 12. Wspomniane wsie zostały nadane arcybiskupstwu dopiero w 1374 roku 13. Z kolei we władaniu arcybiskupstwa znajdowały się wsie leżące na wschodnim brzegu Rawki, a więc w zasadzie na terenie sochaczewskim: Kęszyce, Ząbki i Kozłów. Ta ostatnia należała od roku 1248 częściowo do biskupstwa poznańskiego, kiedy biskup Boguchwał kupił ją, a właściwie zabrał za długi Konrada Mazowieckiego 14. Niemniej jednak w przywileju Siemowita z 1359 roku „Kaslow duplex” (Kozłów dwoisty) figuruje jako własność arcybiskupia 15. Fakt ten wydawał się nieco podejrzany Zygmuntowi Wojciechowskiemu, który nie wziął pod uwagę tego, że w 1252 roku odbyła się w Kozłowie podwójna konsekracja: arcybiskup Fulko wyświęcił nowego biskupa poznańskiego Piotra i biskupa misyjnego dla Litwy, dominikanina Wita16. A więc arcybiskup rzeczywiście coś w Kozłowie posiadał.

Ta „szachownica własności” mogła mieć różne przyczyny. Na przykład w XIV wieku, a więc stosunkowo późno, ks. Siemowit przejął od arcybiskupa wieś Miedniewice jako „signum” swojej władzy zwierzchniej nad kasztelanią łowicką 17. Może wynikiem podobnych posunięć lub jakichś transakcji czy zamian były też pozostałe własności książęce w kasztelanii łowickiej i vice versa — arcybiskupa w ziemi sochaczewskiej czy rawskiej. Z drugiej jednak strony, trzeba pamiętać, że podobna „szachownica własności zdarzała się w kasztelaniach książęcych — właściwie nie jako szachownica własności, lecz jako szachownica uprawnień administracyjnych. Jedne kasztelanie miewały „swoje” wsie na terenie innych, czasem nawet dość odległych i nie sąsiadujących bezpośrednio. Mówi się w związku z tym o eksterytorialności wsi niektórych kasztelanii. Z. Wojciechowski skłonny był uznawać Swieryż, Niedźwiadę i Wielmo za eksterytorialne wsie kasztelanii sochaczewskiej w kasztelanii łowickiej, zaś Kęszyce, Ząbki i Kozłów za eksterytorialne łowickie w kasztelanii sochaczewskiej 18. Taki układ stosunków był zdaniem tego badacza, zamierzony: wzmacniał integrację kraju i tworzył dla jednych kasztelanii pewne zaplecze w innych, co mogło się opłacać, np. w czasie, gdy zdewastowany został dany okręg administracyjny w wyniku działań wojennych. Mogły to też być efekty kolonizacji prowadzonej na terenie jednych kasztelanii siłami innych, np. podlegających im jednostek tzw. organizacji setno-dziesiętniczej 19.

Istnienie eksterytorialnych osad łowickich w kasztelanii sochaczewskiej i przeciwnie wskazywałoby na pozytywne rozwiązanie zasadniczej kwestii, do której mają nas przybliżyć wszystkie powyższe rozważania — mianowicie, czy Łowicz ze swoją jednostką administracyjną był rzeczywiście kasztelanią, czy też był pseudokasztelanią kościelną.

Starsza historiografia nie dostrzegła tu żadnego problemu: terminy „castellania”, czy „castellatura”, których używa się w stosunku do Łowicza w XIII wieku, przenoszono na czasy wcześniejsze; zresztą o kasztelanach i kasztelaniach słyszy się w ogóle dopiero od wieku XIII. Jednakże jeśli chodzi o tereny podległe bezpośrednio władzy świeckiej, ta nowa terminologia nawiązuje niewątpliwie do wcześniejszych form administracji lokalnej. W dawniejszych dokumentach czy kronikach okręg administracyjny późniejszej kasztelanii nazywano „castrum”, czyli „gród”, natomiast późniejszego kasztelana określano nieprecyzyjnym tytułem „comes”. Pytanie brzmi: czy Łowicz ze swoimi pertynencjami był w momencie nadania taką kasztelanią, czy znajdowało się w nim „castrum” zarówno jako budowla, jak i instytucja, czy też w chwili, kiedy go nadawano, był częścią innej kasztelanii, a nazwę „kasztelania” przyswojono mu z czasem na zasadzie wyodrębnienia terytorium i rozciągającej się nad owym terytorium władzy arcybiskupiej, stanowiącej część władzy kasztelańskiej? Nowsza historiografia skłaniałaby się ku temu drugiemu poglądowi.

Odpowiedź na zadane pytanie nie jest prosta. Fakt, że na terytorium łowickim urzędnicy dwóch czy trzech sąsiednich ziem wykonywali czynności nie objęte immunitetem, niczego oczywiście nie wyjaśnia: zdarzało się to nawet w tych dobrach kościelnych, które były ewidentnymi kasztelaniami, np. w kasztelanii wolborskiej, przez którą przebiegała granica między ziemią łęczycką a sieradzką. Wątpliwości budzi to, że w źródłach nie ma żadnych wzmianek o „castrum” łowickim czy o kasztelanie łowickim. Owszem, w 1242 roku o samym Łowiczu powiedziano zaledwie „villa” — wieś 20. Co prawda „gród” łowicki zachował się w nazwie jednej z trzech części konurbacji łowickiej — Podgrodzia, mamy jednak prawo podejrzewać, że ta dzielnica, będąca początkowo odrębnym miastem, nazywała się tak dopiero od połowy XIV wieku, kiedy to pojawiło się drugie z miast łowickich: późniejsze Stare Miasto. Przedtem Podgrodzie nazywało się zapewne po prostu „Łowicz”. Tymczasem równocześnie z powstaniem Starego Miasta i w związku z tym z koniecznością rozróżniania Podgrodzia oraz późniejszego Starego Miasta w Łowiczu pojawił się murowany zamek (nazywany „grodem” — castrum), z którym owo Podgrodzie rzeczywiście sąsiaduje. Na pytanie, czy w miejscu, gdzie stoi zamek, był wcześniej gród, mogłaby odpowiedzieć jedynie archeologia.

Wedle pewnych badań na miejscu dzisiejszych ruin zamku istniał wczesnośredniowieczny gród, datowany ogólnie na XII—XIII wiek 21. To datowanie archeologiczne nie bardzo nas zadowala, albowiem w XII wieku Łowicz stanowił już włość arcybiskupią, nie można przeto wykluczyć, że „castrum” poprzedzające zamek było inwestycją arcybiskupią.

Okolicznością, która do pewnego stopnia pozwala jednak podtrzymać hipotezę o istnieniu grodu w Łowiczu już u progu XII wieku, a więc przed lub równocześnie z nadaniem arcybiskupstwu kasztelanii, jest sama jego lokalizacja. Jest ona typowa dla najwcześniejszych lokalizacji średniowiecznych, przed- lub wczesnopiastowskich.

Gród łowicki leży na mokradłach. W ten właśnie sposób sytuowano grody do X—XI wieku. W XII—XIII wieku zaczęto je wznosić w miejscach położonych wyżej. Typowy przykład mamy z Warszawy: najpierw pówstaje Bródnoj położone podobnie jak gród łowicki „in paludes,y, następnie wysoko położony Jazdów. Podobnie było w Łęczycy, gdzie już na początku XII wieku gród na mokradłach popadł w ruinę, a nowy ośrodek osadnictwa z okazałym „tumem” rozwinął się na wysokim brzegu Bzury.

7. Łowicz w XII wieku

Ważnym argumentem na rzecz grodowo-kasztelańskiego charakteru „Loviche” jest obecność w jego otoczeniu tzw. wsi służebnych. Zamieszkiwali je chłopi, którzy obok uprawy roli trudnili się rzemiosłem i wykonywali usługi, a następnie dostarczali swe wyroby władcy i jego otoczeniu. W nauce historycznej do dziś toczy się dyskusja, czy zadaniem ludności służebnej była obsługa książęcego dworu-rezydencji, czy też grodu, w którym przebywała część drużyny i urzędnicy zarządu lokalnego. W przypadku Łowicza tak zwana teoria dworska miała swych zwolenników w dość odległych czasach, bo np. już K. Cebrowski w I połowie XVII wieku wywodził prapoczątki miasta od dworu książęcego. W większym jednak stopniu dzieje Łowicza zdają się przemawiać na korzyść teorii grodowej, nie wygląda bowiem na to, by u swego zarania stanowił on rezydencję książęcą. Był raczej grodem pogranicznym.

Do kategorii osad służebnych zaliczane są takie miejscowości, jak: Zduny, Bednary, Sokolniki (zaginione), Bobrowniki czy Sierżniki. Zduni byli najpewniej garncarzami, sokolnicy hodowali sokoły używane do polowania, bobrownicy zaś doglądali żeremi bobrowych („castores” z bulli gnieźnieńskiej). Wyjaśnienia wymagają Sierżniki — żerdnicy — łac. perticarii). Zadania tych ostatnich nie są jasne. Albo zajmowali się oni ustawianiem biwaków książęcych w czasie przejazdów i polowań, albo spełniali rolę kurierów.

Ten skromny przegląd łowickich wsi służebnych świadczy o tym, iż ich mieszkańcy trudnili się raczej łowiectwem i interesowali się gospodarką leśną. Niemniej stwierdzenie Karola Buczka, że Łowicz był „włością łowiecką”, wydaje się nieco przesadne.

Najdawniejsza znana mi wzmianka o kasztelanie łowickim pochodzi dopiero z 1374 roku. Nie ulega wątpliwości, że był to po prostu funkcjonariusz arcybiskupi 22. W okresie późniejszym, kiedy w strukturze administracji świeckiej pojawił się nowy tytuł starosty (capitaneus), zarządcę dóbr łowickich nazywano „castellanus seu capitaneus”, co w administracji świeckiej byłoby nie do pomyślenia, gdyż urząd świeckiego kasztelana miał już wówczas zupełnie inne znaczenie, należał jakby do „innego pionu” niż urząd starosty 23.

Ten kasztelan, starosta czy zgoła „prokurator” łowicki to z pewnością ów „tribunus” arcybiskupi w Łowiczu, o którym wspomina tzw. wielki przywilej Konrada Mazowieckiego z 1242 roku24.

Cofając się wstecz musimy sięgnąć do bulli gnieźnieńskiej, w której nie użyto określenia „castrum” wobec Łowicza, mimo że wylicza się w niej właściwie wszystkie „grody”, czyli późniejsze kasztelanie, istniejące wówczas na terenie archidiecezji gnieźnieńskiej 25. Czy jednak z tego milczenia źródeł należy wyciągnąć wniosek o nieistnieniu pierwotnej kasztelanii łowickiej? Musimy w tym miejscu wrócić do rozważań nad lokalnym i ponadlokalnym znaczeniem Łowicza oraz nad kształtem terytorium „Loviche” z bulli gnieźnieńskiej. Zrekapitulujmy je: punkt, spinający dwie odrębne strefy gospodarcze; skrzyżowanie ważnych szlaków komunikacyjnych; ważna ze strategicznego punktu widzenia przeprawa na Bzurze; wyraźne, naturalne granice na wschodzie i zachodzie; posterunki graniczne na północy i południu o nie wiadomo jak dawnej metryce; wyraźnie wyodrębniona część osadnicza wokół samego Łowicza; coś w rodzaju „opola grodowego” w północnej części kasztelanii, wreszcie gród istniejący być może już w XI wieku, otoczony osadami służebnymi — wszystko to przemawia raczej za istnieniem pierwotnej kasztelanii łowickiej o tych mniej więcej kształtach, jakie miały późniejsze dobra arcybiskupie, zwane od I połowy XIII wieku „kasztelanią łowicką”. Dodatkowym tropem mogą być owe ewentualne wsie eksterytorialne łowickie i sochaczewskie.

Jeszcze inny ślad zawiera sama bulla gnieźnieńska. Powiada się tam, że arcybiskup otrzymał Łowicz „cum decimis”. Podobnego sformułowania użyto w bulli w odniesieniu do innego, wielkiego obszaru dóbr arcybiskupich, Żnina. Zazwyczaj tłumaczono to jako: „z dziesięcinami”. Rzeczywiście, w bulli często wspomina się o dziesięcinach z różnych grodów, co oznaczało dziesiątą część dochodów państwowych — danin. Jednakże podobne dziesięciny nazywa się w bulli „decimationes”. Karol Modzelewski wyjaśnia owe sformułowania następująco: kościół nie był w stanie w początkach swego istnienia egzekwować od ludności doskonale znanej później powszechnej dziesięciny, gdyż nie miał odpowiedniego aparatu, w związku z czym podstawą jego utrzymania stała się początkowo dziesiąta w owych dawnych kasztelaniach aparat państwowy. Natomiast w przypadku Żnina i Łowicza, wielkich dóbr nadanych kościołowi w pełne użytkowanie, wybieranie normalnej dziesięciny było możliwe, gdyż tutaj kościół miał odpowiedni aparat administracyjny 26. Taka interpretacja bulli wydaj e się nieco wątpliwa; wizja jakichś urzędników arcybiskupich, liczących snopy na chłopskich polach sposobem późniejszych wiejskich plebanów jest dość nieprawdopodobna. Prawdopodobna natomiast wydaje się inna interpretacja sformułowania „cum decimis”: idzie tu nie o „deci-mas”, czyli dziesięciny, lecz o „decimos”, czyli dziesiętników — ludność, należącą do wspomnianej już organizacji setno-dziesiętniczej. Była to specjalna, niewątpliwie najniższa kategoria ludności, całkowicie uzależniona od panującego, a więc praktycznie niewolna. Rekrutowała się, jak można sądzić z zachowanych w źródłach imion owych ludzi, w pewnej mierze z jeńców czy brańców wojennych. Zorganizowana była w dziesiątki lub setki i używana głównie do uprawy roli, a może i do innych prac gospodarczych. O jej położeniu najlepiej świadczy fakt, że przenoszono ją bezceremonialnie do miejsc bardzo odległych, np. z Małopolski na Kujawy i z powrotem. Zawsze pozostawała jednak pod kontrolą tego samego ośrodka administracyjnego, a władcy rozstawali się z nią niechętnie, często wyłączając ją z nadań na rzecz kościoła czy możnych. Krótko mówiąc, tworzyli oni coś w rodzaju „batalionów pracy”.

Jeśli więc łowickie „cum decimis” odnosi się do dziesiętników, to wskazuje ono, po pierwsze, na wyjątkowo hojny charakter nadania, po wtóre — i to w naszych rozważaniach jest najważniejsze — świadczy w jakimś stopniu o wysokiej randze administracyjnej „Loviche”. Nie ma tu bowiem mowy o dziesiątce z konkretnej miejscowości, lecz o wszystkich dziesiętnikach, podporządkowanych władzy w Łowiczu. Niestety, dwuznaczność zwrotu „cum decimis” każę nam traktować go jako ewentualną poszlakę, a nie dowód administracyjnej niezależności Łowicza we wczesnym średniowieczu.

Struktura administracyjna Polski wczesnopiastowskiej była dwustopniowa. Obok jednostek podstawowych (późniejszych kasztelanii) istniały w niej niewątpliwie wielkie prowincje27. Wywodziły się one jeszcze z epoki przedpiastowskiej i nawiązywały zapewne do jakichś podziałów plemiennych. Pozostaje więc do rozważenia kwestia przynależności hipotetycznej kasztelanii łowickiej do którejś z tych wielkich prowincji. W grę wchodzą dwie: łęczycka lub czerska, zaliczane w późniejszym okresie do Mazowsza (które we wczesnym średniowieczu nie przekraczało Wisły).

Przedstawiłem już zawiłości administracyjne, które istniały w kasztelanii łowickiej za czasów Siemowita III, a sięgały niewątpliwie czasów Konrada. Zapewne nawiązywały one do jeszcze wcześniejszych podziałów na owe wielkie prowincje. Istotny jest tu być może ów dualizm geogra-ficzno-osadniczy kasztelanii łowickiej. Większą część jej terytorium zajmowała puszcza, na północy natomiast, nad Bzurą, powstał gród i osady. Przechodziła tędy równoleżnikowa strefa graniczna, która zanikała nad Bzurą.

Nie ulega zatem wątpliwości, że puszczańska część kasztelanii łowickiej była terenem pogranicznym: nie łączyła, lecz rozdzielała prowincję czerską i ziemię łęczycką. Przynależność północnej części kasztelanii do danej prowincji mogła być sporna od zarania dziejów. Stoimy tu, rzecz jasna, na gruncie zasadniczej odrębności plemiennej, a następnie prowincjonalnej ziemi łęczyckiej (czy też łęczycko-sieradzkiej) i ziemi czerskiej. Nie wyklucza to przejściowego łączenia obu prowincji w jednym księstwie, jak to miało miejsce za Konrada, jednakże pierwotne podziały prowincjonalne niewątpliwie izolowały ziemię łęczycko-sieradzką i czerską 28. Jeśli tak, to przynależność prowincjonalna Łowicza była zapewne przedmiotem sporów i ulegała zmianom. Więcej dowodów przemawia za tym, że w pierwotnych podziałach na prowincje sprzed 1138 roku Łowicz związany był z ziemią łęczycką. W bulli gnieźnieńskiej „Loviche” wymieniono przed dobrami „opactwa na grodzie łęczyckim”, które weszły do uposażenia arcybiskupów gnieźnieńskich 29. W drugim z kolei przywileju immunitetowym z roku 1214—1215, w którym pojawia się Łowicz, czterej książęta z czterech różnych prowincji (krakowski, mazowiecki, kaliski i opolski) zobowiązali się do przestrzegania zbiorowo immunitetu arcybiskupiego w Łowiczu 30. To również może w jakiejś mierze potwierdzać, że Łowicz nie był związany z prowincją, za którą odpowiadał tylko jeden z wystawców przywileju, Konard Mazowiecki, a więc z samym Mazowszem, nawet rozumianym szeroko, lecz z ziemią czerską. A jednak przy ostatecznym podziale spadku po Konradzie kontrola nad dobrami arcybiskupimi w Łowiczu przypadła panom ziemi sochaczewskiej i rawskiej.

Tak czy inaczej okolicznością wskazującą najdobitniej na pograniczny i sporny charakter Łowicza jest sam fakt nadania tej ziemi arcybiskupstwu gnieźnieńskiemu. Uczynił to któryś z władców panujących od Bolesława Chrobrego począwszy po Krzywoustego. Nie wiadomo który, wiadomo jednak, że był on władcą mądrym i przewidującym. Wprawdzie nie rozstrzygnął, gdzie kończy się ziemia (prowincja) łęczycka, a zaczyna prowincja czerska, jednak wszelkie spory na ten temat uczynił bezprzedmiotowymi, gdyż dochody państwa i władzę sądowniczą, a więc to, co mogło istotnie interesować władze sąsiednich prowincji, przekazał czynnikowi od nich niezależnemu — kościołowi gnieźnieńskiemu. Głowa tego kościoła, arcybiskup, w sensie politycznym związany był ze zwierzchnim księciem całej Polski, a w razie jego braku — stawał się właściwie najważniejszym dostojnikiem w państwie.

Na koniec wypadałoby wykorzystać samą nazwę miejscowości jako źródło jej najdawniejszych dziejów. Uczynił to już zresztą K. Cebrowski w XVII wieku, tyle że w sposób dalece niedoskonały. Sądził on mianowicie, że pierwotna nazwa Łowicza brzmiała ,,Łowiska”, a to z powodu obfitości ryb w pobliskiej Bzurze (z czym kojarzył — już zupełnie niesłusznie i anachronicznie — herb miasta Łowicza w postaci pelikanów) 31 Miał rację wówczas, kiedy wiązał nazwę miejscowości z łowami w ogóle. „Venationes” z bulli gnieźnieńskiej, „castores”, wreszcie puszczański charakter południowej części kasztelanii łowickiej sugerują zresztą łowy na grubego zwierza leśnego, nie zaś połów ryb: skądinąd wiadomo, że polowania na bardziej wartościową zwierzynę leśną stanowiły już we wczesnym średniowieczu monopol książęcy i były przedmiotem specjalnego zainteresowania ze strony władcy. Samo słowo „łowicz” jest znanym w (późniejszej, co prawda) staropolszczyźnie synonimem nazwy „łowiec, łowca”. Pamiętając o „Loviche” z bulli gnieźnieńskiej należałoby raczej przyjąć, że to oczywiste określenie zajęcia, funkcji czy zawodu występowało tu w liczbie mnogiej, jako „łowice, łowcę”, a więc osada łowców. Nazwy występujące w liczbie mnogiej jako określenia jakiejś profesji należą na naszym terenie najczęściej do wspomnianej tu kategorii nazw służebnych. K. Buczek w pracy o służebnej ludności książęcej stwierdził zadziwiający brak nazw miejscowych pochodzących od „łowców”, co jest zastanawiające, gdyż pojawiają się oni dość często w dokumentach, dotyczących majętności książęcych, pod łacińską nazwą „venatores”. Łowicz jest, zdaniem Buczka, absolutnym wyjątkiem32.

Spostrzeżenie Buczka należałoby może skorygować: bywały nazwy typu „łowcę”, choć istotnie, oprócz Łowicza znany nam jest tylko jeden przypadek wsi Łowiczek na Kujawach (dawniej zwanej też Łowiczem). A więc nazwy tego rodzaju są wielką rzadkością. Być może pewne znaczenie ma coś, na co Buczek nie zwrócił uwagi, mianowicie że pod nazwą „venatores” kryli się w dokumentach (przynajmniej w niektórych dzielnicach) ludzie niezbyt przypominający swoim statusem typową książęcą ludność służebną. Byli to raczej funkcjonariusze książęcy o szerokich kompetencjach i dużej mocy represyjnej 33 Trzeba też pamiętać, że tytuł „venator” — łowczy był w późniejszym okresie jednym z urzędów ziemskich, piastowanych przez szlachtę. W niektórych województwach (dawnych księstwach) bywało aż trzech takich dygnitarzy: łowczy większy, mniejszy i podłowczy. Z drugiej strony, znamy i takich łowców (venatores), którzy wiedli pospolity chłopski żywot i podobnie jak bednarze w beczki, tak oni mieli zaopatrywć dwór książęcy (a następnie ufundowany przez księcia klasztor) w zwierzynę. Taka sytuacja znana jest np. ze Śląska.

Obok różnic regionalnych mogły tu także odgrywać rolę pewne przemiany organizacji służebnej czy szerzej — gospodarczej. Określenie „łowcę” odnosiło się pewnie z czasem do ludzi, spełniających przy tym ważnym ze względów gospodarczych i kulturowych zajęciu funkcję kierowniczą, natomiast znaczne grupy ludności zatrudnionej w ciężkiej służbie łowieckiej uzyskały nazwy, związane ze specjalizacjami. Sama kszte-lania łowicka dostarczała wiele przykładów takich wyspecjalizowanych nazw (np. Sokolniki). Tu może tkwić przyczyna rzadkości nazw służebnych typu „łowcę”.

Jeśli więc nazwa „Łowicz” pochodzi od „łowców”, świadczyłoby to raczej o nader starożytnej metryce tej osady, pochodzącej zgoła sprzed albo z bardzo wczesnego okresu organizacji gospodarczej wczesnośredniowiecznego państwa polskiego.

Inną teorię dotyczącą nazwy „Łowicz” wysunął ostatnio S. Rospond, który również uważa ją za pochodzącą od łowów, lecz za pośrednictwem imienia „Łowik” 34. Łowicz nie byłby więc „osadą łowców”, ale „osadą Łowika” (tzw. nazwa patronimiczna). Mankamentem tej hipotezy jest fakt, że imię „Łowik” jest poza tym nieznane.

OPUS EXPIATIONIS

Następny w kolejności ze znanych dokumentów dotyczących Łowicza potwierdza w ogólności arcybiskupie prawa do Łowicza, zawarte w bulli gnieźnieńskiej, jednakże na charakter tych praw nie rzuca zbyt wiele światła. Jest to przywilej czterech młodych książąt, toczących walkę z Henrykiem Brodatym i Władysławem Laskonogim, wystawiony między rokiem 1210 a 1215 dla arcybiskupa gnieźnieńskiego Henryka Kietlicza 35. Był on rezultatem porozumienia tych władców z arcybiskupem, pozostającym w złych stosunkach z Władysławem Laskonogim.

W przywileju z lat 1210—1215 książęta zatwierdzili dotychczasowe przywileje kościoła gnieźnieńskiego, w kwestii Łowicza zaś, o którym wspomniano oddzielnie — już ten fakt świadczy o jego dużym ówczesnym znaczeniu — zobowiązali się, iż nie będą przejeżdżać tamtędy częściej niż raz do roku, tak jak to już od dawna jest w zwyczaju 36.

Stąd wniosek, że arcybiskup gnieźnieński miał swoją rezydencję w Łowiczu i że umocnił się w jego posiadaniu dzięki owemu ograniczeniu przejazdów książęcych, ograniczeniu, wynikającemu z ducha statutów łęczyckich z 1180 roku37. Trzeba bowiem wiedzieć, że normalnym we wczesnym średniowieczu sposobem działania monarchy były nieustanne rozjazdy, w trakcie których wykonywał on władzę wobec poddanych (m.in. jako najwyższy sędzia), a najpewniej też spożywał zapasy gromadzone przez poddanych, bez konieczności dowożenia ich do rezydencjonal-nego grodu. Taki „rex”, czy raczej ,,dux ambulans” stał się rychło utrapieniem poddanych. Na wieść o pojawieniu się księcia ludność uciekała z dobytkiem do lasu, jak przed wrogiem 38.

Nic więc dziwnego, że Kościół rozpoczynając starania o wyjęcie swoich dóbr spod uciążliwej władzy księcia i jego urzędników, już w 1180 roku zabiegał o ograniczenie stanu i podwód, a więc dwóch podstawowych ciężarów prawa książęcego, związanych z opisanym tu sposobem wykonywania władzy przez księcia i innych przedstawicieli aparatu władzy. W przypadku Łowicza zostało to potwierdzone w początkach XIII wieku.

Dość niejasną sprawą jest charakter, czy dokładniej, zakres władzy arcybiskupiej w kasztelanii łowickiej. W świetle dokumentów z I połowy XIII wieku jawi się on jako znacznie bardziej ograniczony, niżby to wynikało z bulli gnieźnieńskiej. Wygląda na to, że tylko część ludności zamieszkującej sam Łowicz i kasztelanię podlegała owej jurysdykcji, o której wspomina bulla. Kiedy w 1242 roku Konrad Mazowiecki ustalił zakres immunitetu, czyli uwolnienia poddanych kościelnych spod władzy książęcej, w pełni zastosował go wobec kategorii nazywanej „ascriptici”, czyli przypisańcy, i to też nie bez ograniczeń39. W każdym razie można uznać, że owi „ascriptici” to dawni „incolae” wsi, o których jest mowa w bulli. Sporna natomiast była kwestia „hominum liberorum” — ludzi wolnych. Przywilej z 1242 roku rozstrzygał ich przynależność w sposób dość typowy, tam mianowicie, gdzie „wolni” pomieszani byli z „przypisańcami”, tylko po trzy rodziny „wolnych” podlegały jurysdykcji arcybiskupa, reszta zaś — książęcej.

Jeśli „ascriptici” byli potomkami dawnych mieszkańców kasztelanii — pytanie, czy wszystkich, czy np. zaliczali się do nich tylko mieszkańcy wsi służebnych — to ludzie „wolni” stanowili z całą pewnością element w przeważającej części napływowy. Byli to „liberi hospites”, wolni goście, nowi osadnicy, którzy przybywali do kasztelanii i zagospodarowywali nie uprawiane dotąd grunta 40.                                     ,

Ażeby zrozumieć sens walki o immunitet prowadzonej w XIII wieku nie tylko przez Kościół, lecz i przez panów świeckich, należy wziąć pod uwagę właśnie ów rozwój demograficzny i gospodarczy ziem polskich, zmianę podstaw gospodarczych elity średniowiecznego społeczeństwa, a co za tym idzie, także zmianę stosunku możnych do gospodarki. Od przełomu wieków XII/XIII Kościół nie zadowalał się już beneficjami, udzielonymi mu przez władców z ich własnych dochodów, które wymienia bulla gnieźnieńska. Dążył do ożywienia gospodarczego ziem stanowiących jego uposażenie, chciał stworzyć jak najlepsze warunki kolonistom i ludności mieszkającej na nich z dawien dawna. Trzeba przypomnieć tę znaną prawdę, jeśli chce się zrozumieć, czemu w żadnej z opisywanych tu sytuacji w XIII-wiecznej walce o immunitet nie przypomniano o bulli gnieźnieńskiej. Dotyczyła ona innej epoki, czasów, w których potrzeby i wymagania Kościoła były inne, inna też była jego rola społeczna. W momencie, kiedy Kościół zabiegał o maksymalną niezależność w stosunku do władzy świeckiej i o stworzenie optymalnych warunków poddanym w swoich dobrach, przypominanie dokumentu ustalającego raz na zawsze uprawnienia Kościoła było najprawdopdobniej niezręczne.

Nie mamy co prawda pewności, czy przy okazji najważniejszego, bo bardziej konkretnego z obydwu cytowanych już XIII-wiecznych dokumentów, „wielkiego przywileju” Konrada Mazowieckiego z 1242 roku nie powoływano się na bullę gnieźnieńską. Chyba jednak nie, skoro już w starszym od niego przywileju czterech książąt dla Henryka Kietlicza mowa była o starożytnym „consvetudo” — zwyczaju, nie zaś o przywileju w formie dokumentu.

Rzeczywista pozycja arcybiskupa w kasztelanii gnieźnieńskiej w I połowie XIII wieku była więc dużo bardziej ograniczona, niżby to wynikało z bulli. Przyznawała ona arcybiskupowi jurysdykcję — tymczasem nawet przy dobrym stanie stosunków z arcybiskupem książę sprawował sądy w kasztelanii. Zachował się akt nadania pewnemu człowiekowi przez Konrada — w obecności arcybiskupa — koryta soli z żup bocheńskich w 1232 roku. Akt ten ma oryginalne, opisane po polsku miejsce wystawienia: „u socolnic na dubrove prope Lovich” — koło wsi Sokolniki na dąbrowie w okolicach Łowicza41. K. Modzelewski uważa to za dowód, że ważne czynności prawne bywały wykonywane w miejscach przypadkowych, niekoniecznie w rezydencjach książęcych czy na wiecach 42. Wy-daje się jednak, że w tym przypadku datacja „na dubrove” miała właśnie podkreślić rangę owej czynności prawnej. Dąbrowa, w czasach przedchrześcijańskich miejsce kultu boga Peruna, zachowała znaczenie jako miejsce sprawowania sądów43. Można to uznać za pośredni dowód, że Konrad sprawował sądy w kasztelanii za wiedzą i zgodą arcybiskupa. Zresztą, nawet wielki przywilej z 1242 roku nie odbierał mu tego prawa do końca, przynajmniej w stosunku do „ludzi wolnych”.

Arcybiskup otrzymał kasztelanię „cum venationibus”. Tymczasem książę polował w kasztelanii i bynajmniej się tego nie wyrzekł w „wielkim przywileju”, a trzeba pamiętać, że w późniejszym o przeszło sto lat przywileju Siemowita III, wystawionym w 1359 roku, który można uznać za pełnię immunitetu arcybiskupiego, książę mimo wszystko zachował dla siebie prawo polowania na tury 44. Można zatem sądzić, iż w I połowie XIII wieku władca zapewne korzystał z usług przynajmniej tej ludności służebnej, która związana była z polowaniem.

U schyłku lat 30-ych XIII wieku Konrad Mazowiecki naruszył, jak się wydaje, nawet te bardzo ograniczone prawa Kościoła w jego włościach. Otrzymał za to upomnienie od papieża w 1238 roku45. Owo upomnienie jest w pewnej mierze wynikiem skarg, ale obok nich zawiera niewątpliwie postulaty uwzględniające ten stan stosunków, do których dążył Kościół. Przede wszystkim jest w nim umowa ogólnie o „hominibus cathedralium” — o ludziach biskupstw, podczas gdy dokument książęcy z 1242 roku dzielił poddanych kościelnych na tych, którzy są „ascriptici” i na „liberi”. Sformułowanie upomnienia jest więc zgodne z dążeniem Kościoła do oddzielenia ludzi kościelnych od książęcych.

Owi „homines cathedralium” mieli być, zgodnie z upomnieniem, traktowani przez księcia jako jego „proprii servi” i tak dalece eksploatowani, że nie starczało im sił na wypełnianie obowiązków względem ich duchownych panów, a nawet na własną pracę. Przede wszystkim byli gnębieni uciążliwymi daninami i podatkami, pędzeni na wojny, w których musieli uczestniczyć na własny koszt, wreszcie zmuszani byli do pracy przy wznoszeniu książęcych domostw i budowli46. Trzeba przyznać, że ten stan rzeczy dość prawdopodobnie oddaje atmosferę panującą w księstwach łęczyckim i mazowieckim, gdzie panował niefortunny pretendent do władzy w całej Polsce, który choć przegrał walkę o Kraków, to jednak nie rozstawał się z ambicjami politycznymi: gromadził środki na nowe wojny i przeprowadzał rozmaite inwestycje o charakterze prestiżowym i militarnym.

W 1239 roku Konrad przebrał miarę — skazał na śmierć kanonika gnieźnieńskiego i płockiego, Jana Czaplę, przypuszczalnie za jakieś knowania polityczne. Wyrok wykonano w sposób okrutny i wyzywający w stosunku do Kościoła 47.

W rezultacie Konrad został wyklęty. Odbyły się dwa procesy w Sieradzu. Pierwszy doprowadził do cofnięcia klątwy w zamian za przywileje dla kościoła płockiego i kujawskiego 48. Drugi, po anulowaniu przez papieża wcześniejszego wyroku, pozostawił po sobie jeden wspólny przywilej dla Gniezna, Płocka i Włocławka, właśnie ten „wielki”, z 1242 roku. W części dotyczącej dwóch ostatnich diecezji powtarza on treść dokumentów z pierwszego procesu, w związku z czym istnieje znaczne prawdopodobieństwo, że w 1239 roku wystawiony był również analogiczny przywilej dla arcybiskupa gnieźnieńskiego, który wprawdzie nie zachował się, ale został również powtórzony w tekście z 1242 roku.

Treść „wielkiego przywileju” już pokrótce została przedstawiona. Jest rzeczą niezwykle istotną, że ten dokument, podobnie jak akt z lat 1210— 1215, wskazuje na wyjątkową pozycję Łowicza wśród innych miejscowości należących do arcybiskupa. Przede wszystkim terytorium łowickie zostało tam nazwane „castellania”, „castellatura”.

Nie ma wprawdzie wzmianki o kasztelanie, ale wspomniany jest arcybiskupi „tribunus”, czyli wojski, niewątpliwie poprzednik urzędnika, którego w późniejszym okresie nazywano w dokumentach łowickich „kasztelanem” albo „starostą”. W strukturze urzędowej doby rozbicia dzielnicowego wojski był ważnym funkcjonariuszem grodowym, jest to więc pośredni dowód na istnienie w Łowiczu grodu. Podobny był zarząd dóbr kościelnych na samym Mazowszu. Na przykład w Pułtusku władzę w imieniu biskupa płockiego sprawował także wojski.

Łowicki „tribunus” miał wyręczyć arcybiskupa w sprawowaniu władzy w Łowiczu, w zakresie przyznanym przez „wielki przywilej”.

O sytuacji samego Łowicza wiele mówi fakt, iż w odróżnieniu od reszty terytorium kasztelanii sądownictwu owego „wojskiego” mieli podlegać wszyscy „ascriptici” i wszyscy „liberi”, a więc wszyscy w ogóle mieszkańcy Łowicza. Tamtejsza gmina miała więc charakter wyjątkowy, na zamieszkujących w niej „ludziach wolnych” arcybiskupstwu wyjątkowo zależało. Wydaje się, iż jest to dowód na to, że osada łowicka miała wczesnomiejski charakter już w I połowie XIII wieku. Tamtejsi „liberi” byli pewnie jakimiś specjalistami, może nawet kupcami. Poza tym w Łowiczu znajdował się dwór arcybiskupi — „mansio”. Podobny dwór był w Słupie (dzisiejszej Słupcy) na południowej granicy kasztelanii, od strony Jeżowa (jego rolę przejęły z czasem Skierniewice). Sam Łowicz nazwany został jeszcze wsią („villa”).

Nie ulega wątpliwości, że zdarzeniem przełomowym w XIII-wiecznej walce Kościoła o immunitet w Łowiczu była sprawa Jana Czapli. Trzeba zaznaczyć, że fakt ten ujawniony został dopiero przez historiografię i był przez nią powtarzany, począwszy od Kroniki Wielkopolskiej, poprzez Długosza, na Kromerze kończąc. Z jednej strony mamy więc przywileje, w których nie ma mowy o pokucie i zadośćuczynieniu, nadanie zaś przedstawione jest jako wyraz dobrej woli księcia. Mamy też upomnienie papieskie z 1238 roku, odnoszące się do wszystkich kościołów na terenie księstwa łęczyckiego i mazowieckiego, podobnie jak owe dokumen-ty-przywileje. Treść przywilejów odpowiada, z grubsza biorąc, postulatom zawartym w upomnieniu papieskim. Co więcej, przywilejami objęta została także diecezja kujawska, której sprawa Jana Czapli bezpośrednio nie dotyczyła, odnosiło się do niej natomiast owo wcześniejsze upomnienie papieskie.

Do podobnych wniosków doszedł Stanisław Arnold w studium na temat kasztelanii wolborskiej 49.

Nie ma powodów, by wątpić, że zabójstwo Jana Czapli w rzeczywistości miało miejsce i że było ono bezpośrednią przyczyną nadania przywilejów dwóm biskupstwom i arcybiskupstwu gnieźnieńskiemu. Istnieje dokument Konrada, pozbawiony datacji, ale mający jego pieczęć, w którym książę stwierdza, że zgładził Jana Czaplę, poddał się sądom biskupim i legatów papieskich i wraz ze swoimi synami nadał liczne wolności kościołowi płockiemu i włocławskiemu. Być może więc post factum zmuszono go, by okazał skruchę 50. Wygląda jednak na to, że historiografia (par excellence kościelna) przedstawiając przebieg tych wydarzeń nieco inaczej rozkładała akcenty, niż to miało miejsce w rzeczywistości.

Najbardziej prawdopodobna wydaje się następująca wizja opisywanych tu wypadków. Pretekstem do zjazdu w Sieradzu, na którym Konrad konferował z trzema książętami Kościoła w 1239 roku, mogła być sprawa Jana Czapli i klątwy rzuconej na Konrada za zabójstwo. Jednakże książę przeforsował inny porządek obrad, czy nawet inny pogląd na sprawę zabójstwa. Uznano je za legalne wykonanie słusznego wyroku sądowego, za prawnie uzasadnione, przedmiotem konferencji natomiast było wspomniane upomnienie papieskie z 1238 roku. Ostatecznie potrzebny był drugi zjazd w Sieradzu, by zatwierdzić postanowienie pierwszego, a to dlatego, że na pierwszym nie był obecny legat papieski. Tymczasem upomnienie papieskie zlecało legatowi załatwienie sprawy krzywd kościelnych, przy czym miał on dopilnować wyeliminowania nie tylko tych nadużyć w stosunku do ludności, o których już wspomniano, lecz także sprawdzić m.in. zarzuty dotyczące rozdysponowania dziesięcin kościelnych przez synów Konrada, wówczas już mających własne dzielnice. Warto podkreślić, że ta ostatnia kwestia była bardziej delikatna: wśród obdarowanych niesprawiedliwie dziesięcinami mogli być też duchowni. To również mogło się przyczynić do decyzji o anulowaniu postanowień pierwszego zjazdu i odbycia następnego.

Mogą powstać wątpliwości, czy tak szczegółowe analizowanie okoliczności wystawienia ,,wielkiego przywileju” w 1242 roku ma jakiekolwiek znaczenie. Otóż tak, i to dla samego Łowicza. Powiada bowiem Kronika Wielkopolska, że Konrad „...loco...maleficii...castrum Lovicz cum suo districtu archiepiscopo... in satisfactionem donavit”51. Ustanowienie ograniczonego zresztą immunitetu kościelnego w kasztelanii łowickiej w 1242 roku w wyniku upomnienia papieskiego przedstawione zostało zatem jako nadanie grodu wraz z okręgiem.

Badacze, mając na uwadze tę rewelację o darowiźnie Konrada Mazowieckiego, zakwestionowali nawet w swoim czasie autentyczność bulli gnieźnieńskiej, wspominającej „Loviche” już w roku 1136. Oczywiście, nie jest to słuszne: sam przywilej z lat 1210—1215 wspominając o Łowi-czasów. Z kolei akt z 1242 roku nie zawiera niczego, co mogłoby usprawiedliwiać mniemanie o nadaniu Łowicza między rokiem 1238 a 1240. A trzeba przyznać, że owo zdanie z Kroniki Wielkopolskiej bardzo się utrwaliło: jeszcze K. Cebrowski powtarzał, że Łowicz został nadany przez księcia Konrada, obdarowanym zaś był arcybiskup „Petrus secundus” 52.

Najprościej byłoby przyjąć, że wolności, którymi Konrad obdarował arcybiskupów w kasztelanii łowickiej, stanowiły tak wielki przełom w dotychczasowych stosunkach, iż potomni uznali je za nadanie kasztelanii. Wydaje się jednak, że sprawa jest bardziej złożona. Historiografia późnego średniowiecza, zwłaszcza XIV-wieczna, odzwierciedla często rozmaite lokalne refleksje historyczne, popularne w społeczeństwie, które zastanawiając się nad swoją przeszłością, nad genezą różnych tradycji, praktyk, zwyczajów czy instytucji upatrywało jej chętnie w wydarzeniach niezwykłych i wstrząsających. Wersja Kroniki Wielkopolskiej jest jeszcze w miarę stonowana — czyn księcia opisano w niej jako „maleficium” (łac. zbrodnia, czyn bezbożny), nadanie Łowicza zaś jako „satisfacio” (zadośćuczynienie). Odpowiada to w pewnym sensie tenorowi książęcych dokumentów i hipotetycznemu przebiegowi zjazdów w Sieradzu. Dalej poszedł opisujący te wypadki z 200-letniej perspektywy Jan Długosz, u którego nadanie Łowicza to „expiatio” oraz „expurgatio” (pokuta i oczyszczenie) 53. Różnice semantyczne są tu dość nieznaczne, niemniej jednak dopiero w wersji Długosza czyn Konrada urasta do rozmiarów zbrodni niebywałej, do świętokradztwa. Nie można oprzeć się wrażćniu, że z czasem niejasne okoliczności śmierci Jana Czapli coraz mocniej kojarzyły się z „factum św. Stanisława”, które stało się znowu głośne od połowy XIII wieku, od czasu kanonizacji.

Gdybyśmy postawili pytanie o czas powstania legendy o nadaniu Łowicza przez występnego a skruszonego księcia Konrada, to oczywiście rozstrzygająca byłaby data zapiski w Kronice Wielkopolskiej. Niestety, czas powstania podstawowej redakcji Kroniki jest kwestią dyskusyjną: czy był to schyłek XIII, czy okres około połowy XIV wieku? 54. Na wiek XIV wskazywałby może późny termin „districtus”, którym posłużono się w Kronice Wielkopolskiej na określenie kasztelanii łowickiej.

Na oddzielną refleksję zasługuje też cytowana wersja zawarta w „Rocznikach” Jana Długosza, która nie jest prostym zapożyczeniem z Kroniki Wielkopolskiej, lecz zawiera pewne nowe fakty, z tamtego źródła nieznane. Długosz pisał, że nadanie Łowicza nastąpiło w Łęczycy, żc książę w zamian za kasztelanię łowicką miał otrzymywać od arcybiskupa grzywnę złota rocznie i że arcybiskup uzyskał prawo do jednej kanonii w katedrze płockiej. Co do kanonii, to badacze dziejów diecezji płockiej skłonni byliby raczej przyjmować, że arcybiskup miał do niej prawo od czasu powstania biskupstwa płockiego 55. Grzywna złota jako symboliczny czynsz za kasztelanię raczej na pewno wzięta została z przywileju Siemowita III z 1359 roku, na mocy którego arcybiskup gnieźnieński uzyskiwał praktycznie nieograniczone prawa w kasztelanii łowickiej, a zwierzchnią władzę księcia miały gwarantować jedynie symboliczne gesty w postaci tego czynszu 56. Trzeba też zaznaczyć, że pisząc o Łowiczu Długosz użył jednak określenia „villa” (wieś), na pewno XIII-wiecznego, nic do pomyślenia w XV wieku. Mógł więc nawet mieć w ręku jakiś nieznany nam dokument: ów przywilej z pierwszego zjazdu w Sieradzu, a moż( falsyfikat nadania Łowicza przez Konrada kościołowi gnieźnieńskiemu na co wskazywałaby też „Łęczyca” jako miejsce nadania. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że wersja Długosza stanowi kompilację, i to niezbyt logiczną (cóż to za dar pokutny, za który trzeba płacić czynsz?). Gerard Labuda uważa, że całą sprawę Jana Czapli Długosz przejął z jakiejś nie dochowanej do naszych czasów kroniki dominikańskiej 57. W takim razie kompilatorem był ów dominikanin.

Poprzednie rozważania poświęcone były dziejom całej kasztelanii łowickiej. Sam Łowicz pojawił się w nich w roli stołecznego ośrodka dóbr arcybiskupich. Jest też rzeczą oczywistą, że od najdawniejszych czasów był on zarazem centrum gospodarczym i choć jeszcze „wielki przywilej” nazywa go wsią (villa) — na długo przed tą datą posiadał pewne typowe funkcje miejskie: był zapewne targowiskiem dla lokalnej wymiany han dlowej (jak wskazuje na to jego położenie), zapewne też, mieszkała v nim garstka ludzi sprawujących zarząd dóbr łowickich (np. ów „tribunus z jakąś świtą), jacyś rzemieślnicy, zaspokajający ich potrzeby oraz skrom ne potrzeby okolicznej ludności, wreszcie kapłani tutejszego kościoła grodowego. Kościół był dodatkowym powodem, że od czasu do czasu gromadziły się w Łowiczu większe grupy ludzi. Potrzeby owych przybyszów zaspokajała pewnie jakaś „taberna” — karczma, w której zatrzymywali się interesanci załatwiający swoje sprawy, chociażby sądowe, w zarządzie dóbr arcybiskupich. W sumie ten wczesnomiejski ośrodek nie odbiegał daleko od wizji Cebrowskiego, wywodzącego Łowicz od wsi ubogich rybaków na ul. Podrzecznej, gdzie był też dwór, co prawda nie książęcy, jak chciał Cebrowski, lecz arcybiskupi 58.

Egzystencję wczesnomiejskiego Łowicza nadwerężył zapewne najazd litewski w 1263 roku. Okres 1263—1298 jest zupełnie ciemny, jeśli idzie o źródła. Nie można oprzeć się wrażeniu, że ich brak świadczy jednak w pewien sposób o upadku czy w każdym razie o nędznej wegetacji tej osady, dużo gorszej niż za czasów Konrada Mazowieckiego i arcybiskupa Pełki. Nie inaczej bowiem działo się na innych ziemiach Mazowsza.

U schyłku XIII wieku kasztelania łowicka odbudowała w dużej mierze swój potencjał rolniczy, a i sam Łowicz odzyskał także swoje funkcje miejskie. W tym przypadku dodatkowym czynnikiem rozwojowym były sąsiednie Prusy, które poszukiwały dróg do Europy południowej i wschodniej przez Mazowsze. Ta koniunktura ośrodków miejskich na Mazowszu jest bardzo czytelna w przypadku Warszawy, która na początku XIV wieku była miastem dość zasobnym i dobrze urządzonym59. Warszawa leżała na szlaku łączącym Prusy i całą strefę hanzeatycką z Rusią. W przypadku Łowicza w grę wchodził szlak z Prus do Krakowa i dalej na Węgry lub do Czech.

Nie ulega wątpliwości, że w końcu stulecia na terenie dzisiejszego Łowicza znajdowało się już miasto o charakterystycznym, targowym układzie przestrzennym, typowym w polskich miastach z okresu przed lokacjami na prawie niemieckim. Miasto owo miało już własny kościół parafialny, przy którym znajdował się pleban, miało targi w określonych terminach, jeśli zaś idzie o zamieszkującą je ludność, to przynajmniej w zamierzeniach swoich założycieli stanowiło ośrodek produkcji rzemieślniczej. Ludność tutejsza podlegała zapewne prawu polskiemu60. Upadek całej północno-wschodniej Polski w II połowie XIII wieku, a tym bardziej wzmianka o zniszczeniu Łowicza przez Litwinów, każą przypuszczać, że ta osada miejska, znana w końcu XIII wieku, istniała nie tyle jako kontynuacja osady z czasów Konrada, lecz powstała na zgliszczach wcześniejszego osiedla. O ile osadzie z czasów Konrada funkcje miejskie przypisujemy raczej hipotetycznie, o tyle osada z końca XIII wieku wypełniała je bez wątpienia.

Tradycja łowicka, zawarta w dziełku Cebrowskiego, wskazywała w XVII wieku na ulicę Podrzeczną jako miejsce, w którym zaczęła się miejska kariera Łowicza. Rzeczywiście, w zachodniej części tej ulicy znajduje się owalny placyk — centrum dzielnicy, zwanej jeszcze w XVI wieku podgrodziem. Tradycja nazywała Podgrodzia „miastem” (civitas — w XVI wieku civitas seu circulus subcastrensis alias Podgrodzie 61 ma swoje pełne uzasadnienie choćby w postaci odrębnych przywilejów, przysługujących ludności tej części Łowicza jeszcze na początku XVI wieku. Z drugiej strony, przywilej menniczy arcybiskupstwa gnieźnieńskiego, przyznany mu w Łowiczu przez księcia Bolesława w 1298 roku, mówi o Łowiczu już nie „villa”, lecz „oppidum”, a więc miasto, a przynajmniej miasteczko. Powstaje pytanie, gdzie znajdowało się owo „oppidum” — czy rzeczywiście było nim późniejsze Podgrodzie? 62.

8. Widok z Przyrynku na ulicę Podrzeczną (1917 r.), w głębi kościół św. Jana i szpital św. Tadeusza

Sama nazwa należy, rzecz jasna, do bardzo archaicznych, aż tak bardzo, że ze względów czysto nazewniczych należałoby dopatrywać się w tym miejscu czegoś jeszcze wcześniejszego niż miasto, którego istnienie poświadcza przywilej z 1298 roku. Jednakże XIII-wieczne miasta rozwijały się właśnie poza terenem wczesnośredniowiecznych podgrodzi, które zresztą też były osadami typu miejskiego, lecz nader archaicznymi. Rynek wczesnośredniowiecznego podgrodzia miał właściwie tylko jednego klienta: władcę. Tymczasem łowickie „oppidum” — miasteczko, skupiało handel i rzemiosło służące (przynajmniej w intencjach) ludności wszelkiego stanu i profesji. Wątpliwości wynikające z nazwy doprowadziły Małuszyńskiego do zanegowania tezy o starszeństwie Podgrodzia w stosunku do innych części konurbacji łowickiej. Był on zdania, że Podgrodzie powstało na terenie wsi Bratkowice, przyłączonej do Łowicza dopiero w osiemdziesiątych latach XIV wieku63. Wydaje się jednak, że ten pierwszy, poważny badacz Łowicza zgrzeszył nadmiarem skrupułów, ściślej, że niedostatecznie jeszcze w jego czasach rozwinięty warsztat historii miast nie pozwolił mu dostrzec pewnych cech Podgrodzia, które wyraźnie wskazują na chronologiczne pierwszeństwo przed innymi „miastami” Łowicza.

Przypomnijmy więc, że istotnie, Podgrodzie łowickie na pewno nie jest podgrodziem wczesnośredniowiecznym. Logika podsuwa przypuszczenie, że Podgrodziem zaczęto nazywać owo miasto po lokacji drugiego z kolei, dzisiejszego Starego Miasta łowickiego około połowy XIV wieku. W Łowiczu było wtedy na pewno „castrum”, czyli gród 64. Pod tą nazwą w 1359 roku krył się już przypuszczalnie murowany zamek arcybiskupi.

Przeciwko wczesnośredniowiecznej proweniencji łowickiego Podgrodzia, ale też przeciwko tezie Małuszyńskiego, a za XIII-wiecznym pochodzeniem tej części konurbacji, przemawia kształt Podgrodzia. Jest to przecież dość wyraźna owalnica na krańcu ulicy Podrzecznej wzdłuż osi równoleżnikowej, a więc równolegle do Bzury. Tego rodzaju układy przestrzenne są charakterystyczne dla miast najwcześniejszych, powstających w Polsce od początku XIII wieku 65.

Przeciwko tezie Małuszyńskiego przemawia też przeoczony przezeń fenomen targowy Podgrodzia. Według najdawniejszej lustracji Łowicza z 1511 roku Podgrodzie, podobnie jak dwa inne „miasta”, czy raczej wtedy dzielnice Łowicza, miało swoje targi tygodniowe i dwa jarmarki. Jednak w przeciwieństwie do pozostałych miało jeszcze coś, co w lustracji nazywano „forum speciale”, targ, odbywający się tylko dwa razy do roku — w Wielką Sobotę i w Wigilię Bożego Narodzenia. Był on przeznaczony dla rzemieślników (mechanici), którzy wystawiali na nim swoje wyroby na sprzedaż 66.

Są co najmniej trzy okoliczności, które wskazują na wysoce archaiczny charakter owego „forum speciale”. Przede wszystkim termin, którym posłużyli się lustratorzy. Przecież targ dwa razy do roku to typowy, dobrze znany w średniowieczu jarmark. A jednak „forum speciale” na Podgrodziu nie zostało opatrzone tą nazwą. Najwidoczniej w mieście nie miano nań przywileju. Trzeba tu wyjaśnić, że jarmarki były instytucjami reglamentowanymi przez władze państwowe w trosce o to, by nie doszło do nadmiernego uszczuplenia ich dochodów, a także po to, by miasta nie zubożały się nawzajem przez zbytnie nagromadzenie targów dorocznych na zbyt ograniczonym terenie i w zachodzących na siebie terminach.

Jarmarkiem ów targ na Podgrodziu nie był również dlatego, że obowiązywały na nim, jak widać, ograniczenia branżowe, podczas gdy jarmark późnośredniowieczny był właśnie instytucją wolnego handlu, w którym mogli uczestniczyć „homines utriusque sexus”, sprzedając i kupując, co się dało. Tymczasem „forum speciale” było przeznaczone dla rzemieślników, zresztą to ograniczenie ma w sobie coś bardzo archaicznego. To jakby próba narzucenia ludności Łowicza i okolic podstawowego społecznego podziału pracy/ w którym miasto, centrum wymiany, organizuje ją przede wszystkim ze względu na drugą ze swoich funkcji: koncentrację produkcji rzemieślniczej.

Kolejna cecha archaiczna owego „forum speciale” to jego zasięg, i w zasadzie parafialny, na co wskazują terminy: dwa najważniejsze Świnia, najliczniej gromadzące ludność i zapewne najwcześniej przez nią przyswojone. Idzie tu oczywiście o jakąś wielką parafię łowicką z okresu, kiedy sieć kościołów w kasztelanii była stosunkowo rzadka. Fakt, źó na „targi specjalne” zbierano się w wigilię owych świąt, mówi zarazem, że potrzeby ludności zaopatrującej się na targu Podgrodzia były nader skromne. Same z siebie nie stanowiły okazji do gromadzenia się i wymiany. Konieczny był jeszcze powód dodatkowy, odpowiedna okazja. Słowem, są to czasy, w których gospodarka mozolnie wychodzi poza prymitywną autarkię. W Polsce jest to schyłek epoki rozbicia dzielnicowego.

Lokowana gmina miejska musiała mieć swój kościół parafialny, służący całej ludności. I rzeczywiście, równocześnie ze wzmianką o łowickim „oppidum” pojawiają się wzmianki o plebanach łowickich 67. Można przyjąć, że parafia łowicka powstała jednocześnie z Podgrodziem. W takim razie jej świątynią był najprawdopodobniej późniejszy kościół szpitalny św. Jana Chrzciciela, jedyny przy owalnicy (niegdyś po stronie południowej między Bielawską a dzisiejszą Skierniewicką)68, jeśli nie liczyć ufundowanego w późniejszym okresie na ulicy Podrzecznej kościoła i klasztoru dominikanów.

Wiadomo, że kościół św. Jana istniał już w końcu XIV wieku, będąc wówczas na terenie parafii Marii Panny, czyli staromiejskiej. Najpóźniej od 1433 roku stanowił odrębną parafię szpitalną (prepozyturę)69. Czy wcześniej był także kościołem szpitalnym? Daty fundacji szpitala łowickiego nie znamy, wiemy natomiast, że szpital miał swoje własne „oraculum” i leżał po drugiej stronie ulicy Podrzecznej, vis-a-vis kościoła. Czyż-

9. Kościół św. Jana zburzony w 1939 roku, widok od strony zamku

by ulokowano go w pierwotnym klasztorze dominikanów (o którym wiadomo, że został przeniesiony)? Oznaczałoby to, że szpital mieścił się koło św. Jana dopiero od 1411 roku. Ale mógł istnieć już wcześniej. Pamiętajmy, że późniejszy kościół farny Nowego Miasta powstał jeszcze przed jego lokacją, leżał na peryferiach Starego Miasta i nosił wezwanie św. Ducha. Zarówno lokalizacja, jak i wezwanie są typowo szpitalne. Mogło więc być i tak, że staromiejską fundację szpitalną św. Ducha zamieniono na kościół farny lokowanego na początku XV wieku Nowego Miasta, szpital zaś przeniesiono do budynku na Podgrodziu. I wtedy dopiero kościół św. Jana stał się kościołem szpitalnym.

Na zasadzie ciekawostki można jeszcze wspomnieć o tym, że wezwanie św. Jana Chrzciciela było tradycyjnym wezwaniem rycerskiego zakonu joannitów. Na terenie kasztelanii łowickiej znajduje się wieś Mi-chowice, która w średniowieczu nazywała się Mnichowice i należała do klasztoru joannitów w Poznaniu. W roku 1348 arcybiskup Jarosław ze Skotnik odkupił ją od poprzednich właścicieli 70. Niestety, nie ma żadnych śladów związku między kościołem św. Jana na Podgrodziu a joannicką włością w Micho wicach.

Wspomniałem na wstępie o ożywieniu gospodarczym w północno--wschodniej Polsce na przełomie XIII/XIV wieku. Jakkolwiek mogło ono zainicjować rozwój najwcześniejszego miasta łowickiego, to jednak samo w sobie nie stanowiło dostatecznie silnego bodźca, by rozwój trwał. Maleńkie miasteczko i jego region — kasztelania łowicka — nie miały światu wiele do zaoferowania. Stąd zapewne wziął się pomysł zasilenia dóbr

łowickich zastrzykiem kruszcu ze skarbca arcybiskupiego poprzez założenie mennicy. Książę Bolesław II, którego władztwo obejmowało arcybiskupie dobra łowickie, wyraził na to zgodę: moneta co do wagi i próby miała być taka sama, jak płocka, jedynie stempel miał być arcybiskupi 70. Książę dokonywał tu daleko idącej cesji ze swoich uprawnień, dopuszczał arcybiskupa do zysków płynących z bicia monety — zapewne nie tylko z pobożności czy chęci popierania kościoła, ale i dla zbyt małej ilości pieniędzy, krążących na terenie jego księstwa. Brak kruszcu bywał jedną z istotnych przyczyn stagnacji gospodarczej w średniowieczu.

10. Kościół św. Ducha, widok z 1929 roku

Ożywienie gospodarcze wymagało dalszych kroków: reformy prawnej oraz ściągnięcia nowych ludzi, którzy wnieśliby do gospodarki własne, choćby skromne kapitały, nowe umiejętności i kontakty z szerokim światem. W dziejach Łowicza i kasztelanii łowickiej decydująca faza rozwo-

j u    okres lokacji, a po części i’ kolonizacji na prawie niemieckim —

przypada na pierwszą połowę XIV wieku. Ukoronowaniem owej przebudowy była lokacja gminy miejskiej na prawie niemieckim, przypadająca w Łowiczu w połowie nowego stulecia, w okresie rządów arcybiskupa Jarosława ze Skotnik.

RES PUBLICA LOVICENSIS

Reaktywowanie królestwa polskiego na początku XIV wieku sprawiło, że Łowicz i kasztelania znalazły się na arenie wielkiej polityki. W historiografii mówi się o obawach przed inkorporacją, które dręczyły książąt mazowieckich od chwili, kiedy władza królów w Krakowie umocniła się i okrzepła. Kasztelania łowicka bowiem, ze względu na swe pograniczne położenie oraz z uwagi na osobę właściciela, arcybiskupa gnieźnieńskiego, głowę polskiej prowincji kościelnej, mogła była odpaść od Mazowsza w pierwszej kolejności.