Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pierwsze całościowe ujęcie obrazu Lwowa w literaturach różnych narodów, obejmujące całe dwudzieste stulecie, w którym najwyraźniej zaobserwować można sposoby konstruowania polskiej, ukraińskiej, żydowskiej i rosyjskiej narracji lwowskiej, ich wzajemne związki i konflikty. Dopiero na takim tle czytelne stają się dzisiejsze spory i dyskusje o tożsamości lwowskiej.
Jednym z podstawowych rysów „literatury lwowskiej” jest wielokulturowość miasta, nieodmiennie przywoływana przede wszystkim przez Ukraińców i Polaków jako najwspanialsza z jego cech. Autorka stara się pokazać, z jakich elementów i jak interpretowanych powstają kuszące bezchmurnością obrazy Lwowa jako idylli oraz co w istocie za nimi stoi. Ten mit bowiem często służy za wygodną zasłonę, kryjącą rzeczywiste historyczne problemy i spory tożsamościowe, a także nieustanne próby oznaczania i oswajania miasta zgodnie z własną kulturą – i przeciwko cudzej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 251
Wstęp
Lwów – miasto zbudowane i przez wieki zamieszkiwane przez przedstawicieli różnych kultur i narodowości, powstałe na pograniczu, dziś tak chętnie nazywane „wielokulturowym”. Pod koniec dwudziestego wieku literaturę polską o nim mówiącą zdominował dyskurs nostalgiczno-mitologizujący, często odwołujący się do „pięknych [polskich – przyp. K.K.] tradycji” pisania o Lwowie w okresach wcześniejszych. W tym samym czasie na Ukrainie okrzepła ukraińska narracja narodowo-patriotyczna. Te dwa główne sposoby myślenia o mieście żądają od swoich wyznawców dokonywania jednostronnych, zgodnych z założoną tezą interpretacji dawniejszych tekstów.
Początek dwudziestego pierwszego stulecia przyniósł zapowiedź zmiany: po obu stronach granicy coraz silniej zaczęły rozbrzmiewać nowe głosy, pozostawiające spory tożsamościowe poza polem uwagi. W niektórych przypadkach takie odcięcie się od kontekstu swoją ostentacyjnością podkreśla siłę i wagę tego tradycyjnego dyskursu. W innych natomiast Lwów poprzednich epok jawi się jako wielokulturowe, mozaikowe źródło inspiracji, a niemożliwe wcześniej do pominięcia fundamentalne spory zostają zepchnięte na margines jako już nieistotne. Ważniejszy staje się nowy obraz miasta, tworzony przez najczęściej nowych autorów, nieobciążonych „chorobą nacjonalizmu”, otwartych na sąsiedzkie dyskursy i uważających odmienność za interesującą, a nie niebezpieczną.
Moim celem jest dokonanie analizy obrazu Lwowa w literaturze dwudziestego i dwudziestego pierwszego wieku, powstającej w różnych językach, przy użyciu perspektywy antropologicznej, która jest szczególnie przydatna w badaniu wzajemnego obrazu różnych związanych ze Lwowem grup narodowych i społecznych oraz wzajemnych związków i wpływów łączących (i/lub dzielących) obrazy Lwowa w pamięci i wyobraźni tych grup. Uważam za konieczne ujęcie w ramach jednej pracy tak szerokiego zakresu chronologicznego, ponieważ właśnie na przestrzeni dwudziestego wieku najwyraźniej zaobserwować można sposoby konstruowania różnych narodowych narracji lwowskich, ich wzajemne związki i konflikty. Dopiero na takim tle czytelne stają się dzisiejsze spory i dyskusje o tożsamości lwowskiej, „prawie do tradycji” czy „prawie do własnej pamięci”.
Problem ten był już niejednokrotnie podejmowany w różnych pracach, między innymi w mojej poprzedniej książce Eseiści o Lwowie. Pamięć, sąsiedztwo, mity. Tym razem chcę przyjrzeć się tekstom znacznie bardziej bezpośrednio wpływającym na obraz Lwowa w zbiorowej wyobraźni i pamięci. Interesują mnie przede wszystkim powieści i opowiadania, które towarzyszą czytelnikom „na co dzień”, ponieważ to one zazwyczaj stanowią pierwsze samodzielne lektury młodego człowieka i po nie właśnie najczęściej sięga później przeciętny odbiorca. Wspomnienia i pamiętniki, choć także przez wielu lubiane, nie mają fabularnej mocy uogólnienia: prezentują losy autora, jednej konkretnej osoby, postaci historycznej; nie są tak otwarte na możliwość utożsamiania się z bohaterem, pociągającą zwłaszcza młodego czytelnika. Tak więc podstawowy materiał badawczy to proza fabularna (fiction), zarówno ta ocierająca się o artystyczny eksperyment, jak i zwykłe powieści dla dzieci i młodzieży czy literatura popularna. Teksty należące do dwóch ostatnich grup często stanowią doskonały materiał, niejako kondensujący powszechne wyobrażenia, stereotypy i schematy myślowe. Niemniej jako uzupełnienie i szerokie tło wielokrotnie przywoływać będę literaturę wspomnieniową.
Lwów jest bowiem ważnym „miejscem pamięci” – jak określał to Pierre Nora – na różne sposoby odczytywanym i wykorzystywanym w mówieniu o własnej tożsamości i historii przez Ukraińców, Polaków, Rosjan, Żydów. Przemiany oraz różne odczytania i warianty „własnych” i „cudzych” obrazów miasta zostaną prześledzone dzięki analizie dzisiejszego odbioru tekstów literackich i wspomnieniowych, zaświadczonego w recenzjach i dyskusjach prasowych, wydawniczym aparacie krytycznym (wstęp, posłowie, przypisy), analizach literaturoznawczych i historycznych. Istnienie takiego kontekstu, a więc obecność danego utworu w dzisiejszym obiegu czytelniczym, stanowi jedno z kryteriów doboru tekstów do analizy.
Interesują mnie zatem nie tylko – i nie same, oderwane od siebie – teksty literackie, ale również grunt, na jakim wyrastają, interakcje między nimi, kontekst, w którym funkcjonują – zarówno w chwili powstania, jak i po wielu niekiedy latach – strategie czytelnicze, których wymagają, i interpretacje, jakim są poddawane. Jak pisali Wojciech Burszta, a przed nim, bardziej ogólnie, Maurice Halbwachs oraz Jacques Le Goff, literatura nie powstaje na pustym miejscu: jest częścią procesów zachodzących w społeczeństwie, czerpie z pamięci zbiorowej, wykorzystuje – a czasem proponuje lub wręcz narzuca – schematy interpretacji przeszłości, które mają bezpośredni związek z teraźniejszością i projektem przyszłości swojej grupy.
Wizja Lwowa wielokulturowego jest ważna dla każdej z grup narodowych piszących o Lwowie. Co jednak ciekawe, obrazy Lwowa w literaturze ukraińskiej, polskiej, żydowskiej wydają się od siebie zależne: często rozwijają się równolegle, wchodzą ze sobą w spory, stanowią wzajemne na siebie reakcje. Zależności te umykają obserwatorom wykorzystującym tylko jedną narodową perspektywę. Ten problem literackiego odzwierciedlenia wzajemnej izolacji różnych dyskursów narodowych, na którą dotychczas zwracali uwagę raczej kulturolodzy i historycy (Mykoła Riabczuk, Jarosław Hrycak, Maciej Janowski), będzie w mojej pracy powracał wielokrotnie.
Celem pracy jest również poddanie krytycznemu oglądowi tego popularnego mitu Leopolis multiplex, czyli Lwowa jako miejsca, w którym przez wieki pokojowo i twórczo żyły wspólnie różne narodowości. Mimo coraz wyraźniej obecnej w literaturze przedmiotu krytyki tego obrazu1 jest on nieustannie powielany i rozbudowywany w narracjach polskiej i ukraińskiej, równolegle i niejako symetrycznie, choć – znów – we wzajemnej izolacji. Zbadanie tej kwestii to jedno z zadań, jakie przed sobą stawiam.
Podsumowując: przy lekturze kolejnych tekstów literackich najważniejsze wydają mi się następujące pytania:
Czy dla danego autora – lub danej grupy autorów w danym momencie historycznym – Lwów jest miastem przyjaznym, wrogim, obojętnym? Czy jest własnym, oswojonym terytorium, czy terenem, który należy podbić, skolonizować, oswoić? Jak (i czy) to wartościowanie zmienia się w czasie?
Jakie narodowości dostrzegają i jakie w istocie przydzielają im role ci spośród autorów, którzy odwołują się do mitu Leopolis multiplex – Lwowa wielokulturowego, lub ci, których teksty jako lektury formacyjne przywołują krzewiciele tego mitu? Jaki jest w tych utworach obraz Innego, sąsiada, współmieszkańca miasta?
Jakie mity i narracje lwowskie autorzy uznają za własne? Jakie wątki i motywy z lwowskich narracji innych narodowości autorzy danej grupy przywołują, w jakiej roli, z jakim wartościowaniem?
Jak autorzy odnoszą się do kwestii „przynależności” narodowej miasta: czy jest ona podnoszona wprost, czy ukryta między wierszami? Czy może jest to oczywistość zrozumiała sama przez się, niewymagająca dowodów, ani nawet deklaracji? W którym momencie ta kwestia pojawia się po raz pierwszy, a w którym traci znaczenie i przestaje być wielkim tematem literatury lwowskiej?
Co to właściwie znaczy „Lwów” w danym utworze lub dla danego autora? Jakie lwowskie loci, dlaczego i jak wartościowane zakotwiczają wyobraźnię czytelnika w tym mieście?
Z nielicznymi wyjątkami ograniczam się do tekstów powstałych po pierwszej wojnie światowej. W przypadku literatury polskiej dopiero ten okres przynosi utwory literackie koncentrujące się na problemach życia Lwowa jako organizmu miejskiego. W przypadku literatury ukraińskiej tę granicę czasową (z jednym, także nieoczywistym wyjątkiem powieści Iwana Franki Dla ogniska domowego) wypada przesunąć jeszcze dalej, aż do międzywojennego dwudziestolecia.
Spośród tekstów dawniejszych, wydanych w okresie międzywojennym oraz po drugiej wojnie światowej, a przed 1989 rokiem w przypadku Polski i odpowiednio przed 1991 rokiem w przypadku Ukrainy, w szczególny sposób interesują mnie te, które z różnych powodów przetrwały próbę czasu: doczekały się reedycji, komentarzy lub omówienia w tekstach przeglądowych, zostały przywołane przez autorów późniejszych dzieł lub wspomnień – choćby jako ulubione lektury z młodych lat. Spośród tekstów nowszych szczegółowo omawiam te, które prezentują najbardziej charakterystyczne lub najciekawsze postawy, strategie narracyjne, konstrukcje obrazów. Tym samym rezygnuję z drobiazgowej analizy wszystkich utworów dotyczących danego zagadnienia, gdyż wymuszałoby to zbędne powtarzanie podobnych komentarzy, a w efekcie niepotrzebnie zwiększało objętość pracy.
Rozdział pierwszy, Cesarstwo pięknej iluzji. Obraz Lwowa pod panowaniem Austrii, jest rozdziałem panoramicznym, w którym staram się prześledzić przemiany w konstruowaniu i wykorzystywaniu elementów składowych „mitu Galicji” przez różnych autorów w różnych okresach. Epoka habsburska, niegdyś ważna dla narracji polskiej, dziś bardzo intensywnie wykorzystywana jest w ukraińskim mówieniu o historii miasta i myśleniu o tożsamości – zarówno lokalnej, lwowskiej, jak i narodowej. W rozdziale drugim, Pierwszy lwowski koniec świata: Listopad 1918, przedstawiam polski i ukraiński obraz wielkiego przełomu i bratobójczych walk oraz ich znaczenie dla dzisiejszego konstruowania – odpowiednio – polskiej i ukraińskiej tożsamości lokalnej i narodowej. W kolejnym, trzecim rozdziale, zatytułowanym Lokalna teoria względności. Jak obcość staje się wielokulturowością, zatrzymuję się nad literaturą okresu międzywojennego w kontekście jej odczytania po latach, u progu dwudziestego pierwszego wieku. Lwów międzywojenny, w polskiej narracji wspominany jako „złoty okres lwowskiej wielokulturowości” (co zaświadczają liczne wspomnienia polskich lwowiaków), w rzeczywistości był miejscem ścierania się różnych racji narodowych, ale także „istnienia osobnego” różnych grup narodowych. W rozdziale czwartym, Żydzi we Lwowie, Żydzi o Lwowie. Spojrzenie spoza polsko-ukraińskiego sporu, zajmuję się analizą słabo zbadanego problemu, jakim są obraz Lwowa w twórczości autorów żydowskich oraz miejsce, jakie ten obraz zajmuje w odbiorze polskim i ukraińskim. Kolejny rozdział, Białe plamy à rebours. Lwów w literaturze PRL i USRR, został poświęcony wypartemu z polskiej pamięci – jako niepasującemu do stereotypu, że „o Lwowie cenzura mówić zabraniała” – obrazowi Lwowa w literaturze PRL oraz całkowicie nieobecnemu w polskim odbiorze, a bardzo ważnemu dla dzisiejszych Ukraińców obrazowi tego miasta w literaturze Ukrainy Radzieckiej. W rozdziale szóstym, Dawno, dawno temu… A może całkiem niedawno?, staram się pokazać, w jaki sposób, w jakiej roli i w jakim celu Lwów przednowoczesny (od czasów legendarnych do mniej więcej osiemnastego wieku) bywa wykorzystywany, a także konstruowany w literaturze dwudziestowiecznej. W kolejnym rozdziale, Mit z zasmażką czy mit à la Nouvelle Cuisine?, skupiam się na funkcjonowaniu znanego mitu Leopolis multiplex, Lwowa wielokulturowego, w najnowszej polskiej i ukraińskiej literaturze popularnej. Wreszcie w ostatnim rozdziale, zatytułowanym Nowe otwarcie, mówię o trzech ukraińskich powieściach z ostatnich lat, które wydają się otwierać nowy sposób mówienia o Lwowie.
Obecnie nie istnieje żadna monografia – ani w języku polskim, ani w ukraińskim – omawiająca w sposób całościowy obraz Lwowa w literaturach różnych narodów. Problem obrazu Lwowa w pamięci zbiorowej i w literaturze, zarówno polskiej, jak i ukraińskiej, był już oczywiście podejmowany w różnych pracach przez autorów polskich i ukraińskich. Pierwszą próbą ukazania szerszej perspektywy badań naukowych dotyczących obrazu Lwowa w literaturze i pamięci różnych narodów był numer specjalny pisma „Harvard Ukrainian Studies” (2000, nr 24), później wydany też jako tom Lviv, Lemberg, Leopolis, Lwów, Lvov: A City in the Crosscurrents of European Culture pod redakcją Johna Czaplicki (Cambridge 2005). To zbiorowe opracowanie podkreśla bogactwo lokalnego dziedzictwa, ale pokazuje przede wszystkim równoległe istnienie we Lwowie różnych kultur, a nie ich wzajemne, dynamiczne związki, wpływy i spory między nimi. Podobną sytuację napotykamy w zasłużonej, niemożliwej tu do pominięcia serii tomów Lwów. Miasto – społeczeństwo – kultura, wydawanych w ramach projektu zapoczątkowanego już w 1992 roku.
Jednak wszystkie wymienione pozycje, podobnie jak moja poprzednia książka Eseiści o Lwowie, wspomniany Leopolis multiplex, czy nawet tom Lwów: lustro. Obraz wzajemny mieszkańców Lwowa w narracjach XX–XXI wieku (Warszawa 2012), to wciąż prace cząstkowe – dotyczące twórczości wybranego autora (autorów) lub konkretnego problemu, oraz monografie zbiorowe, które siłą rzeczy proponują zbiór studiów poszczególnych problemów, a nie ich przekrojową, spójną prezentację. Moim celem jest przedstawienie literackiego obrazu Lwowa w kontekście dyskusji o tożsamości lokalnej i narodowej na materiale różnojęzycznych utworów literackich, w ujęciu porównawczym, zarówno synchronicznym, jak i diachronicznym. Równocześnie pragnę zwrócić uwagę na kształtowanie obrazu Lwowa postrzeganego z różnych (zwłaszcza narodowych) punktów widzenia, pokazać elementy wspólne, miejsca sporne i wzajemne zależności.
Uchwycenie tych zależności i związków, ustalenie ich pochodzenia, realizacji i skutków odsłania mechanizmy działania pamięci – zarówno indywidualnej, jak i zbiorowej – oraz pomaga dostrzec typologiczne podobieństwa wybranych lwowskich wątków i motywów w różnojęzycznych literaturach. Chciałabym, żeby ta książka pozwoliła lepiej zrozumieć lwowskiego Innego, niezależnie od tego, czy ten Inny jest Ukraińcem, Polakiem, Rosjaninem czy Żydem.
W niniejszej książce w równej mierze zostały wykorzystane źródła polskie, jak i ukraińskie, a w mniejszym stopniu także pisane w innych językach, dlatego przyjmuję jednolitą dla wszystkich rozdziałów zasadę podawania cytatów po polsku – jeśli nie zaznaczono inaczej, w moim tłumaczeniu.
Dodatkowo w tekście podstawowym tłumaczę również tytuły omawianych powieści i opowiadań, przy pierwszym ich wystąpieniu podając w nawiasach brzmienie oryginalne.
Por. np.: O. Hnatiuk, Pożegnanie z imperium, Wyd. UMCS, Lublin 2003; M. Riabczuk, Od Małorosji do Ukrainy, tłum. O. Hnatiuk, K. Kotyńska, Universitas, Kraków 2002; K. Kotyńska, Eseiści o Lwowie. Pamięć, sąsiedztwo, mity, SOW, Warszawa 2006; J. Hrycak, Lwów w Europie Środka, [w:] Kraków i Lwów w cywilizacji europejskiej. Materiały międzynarodowej konferencji zorganizowanej w dniach 15–16 listopada 2002, red. J. Purchla, MCK, Kraków 2003, s. 11−33; oraz idem, Nowa Ukraina. Nowe interpretacje, Wrocław 2003; Leopolis multiplex, ред. І. Балинський, Б. Матіяш, Грані-Т, Київ 2008. [wróć]
Cesarstwo pięknej iluzji. Obraz Lwowa pod panowaniem Austrii
Historia monarchii naddunajskiej kończy się w roku 1918. Dzisiejszy młody człowiek nie zastał już przy życiu krewnych pamiętających te czasy, nie otrzymał wiedzy o nich drogą przekazu rodzinnego – ma więc do czynienia wyłącznie z „nauką historyczną” lub z przekazem kulturowym. Jak twierdził Maurice Halbwachs, pamięć indywidualna, opierająca się rzecz jasna na pewnych faktach, zawsze dostosowuje się do ram społecznych (cadres sociaux) i ostatecznie kształtuje zgodnie z bieżącymi potrzebami i priorytetami grupy, do której dana jednostka należy1. Dodatkowo, jak wskazuje Jan Assmann, pamięć rodzinna, „komunikacyjna” sięga mniej więcej do trzeciego pokolenia wstecz; potem obcujemy już z pamięcią kulturową, wybiórczą, podlegającą transformacji w zależności od bieżących potrzeb2.
Nie zważając jednak na mijające dekady, zarówno w polskim, jak i w ukraińskim mówieniu o Galicji, w tym o jej stolicy – Lwowie, czasy „nieboszczki Austrii” niezmiennie powracają w aureoli doskonałości, świata wzorcowego ładu i porządku, a także ostatniej prawdziwej oazy wielokulturowości. Mit Galicji w literaturze polskiej doczekał się już obszernej literatury przedmiotu3. Wiemy sporo również o roli epoki habsburskiej w kształtowaniu się ukraińskiej tożsamości i ukraińskiego obrazu świata4. Podstawowe pytanie, które chcę tutaj zadać, brzmi: na ile ten znany i opisany „mit Galicji” dotyczy samego Lwowa. Analiza obejmie obraz miasta epoki habsburskiej w twórczości autorów obu tych narodowości, co pozwoli pokazać sposoby funkcjonowania odwołań do tradycji habsburskiej w polskim i ukraińskim dyskursie lwowskim różnych epok. Interesuje mnie dalszy żywot obrazu c.k. monarchii, a także to, jak utworzony w ten sposób „kanon pamiętania” wpływa współcześnie na odbiór tekstów literackich.
Jest to o tyle ważne, że ówczesny Lwów – w odbiorze polskim silnie kojarzony z centrum polskiego życia kulturalnego i społecznego – równocześnie, i to już od pierwszej połowy dziewiętnastego wieku zyskuje rangę galicyjskiego centrum ukraińskiego życia kulturalnego, a z czasem też politycznego. W dobie autonomii galicyjskiej, po 1867 roku, jego znaczenie dla Ukraińców dodatkowo wzrośnie, ponieważ w tym samym okresie Ukraina Naddnieprzańska w wyniku kolejnych dekretów carskich (cyrkularz wałujewski z 1863 roku i ukaz emski z 1876 roku), stopniowo zakazujących używania języka ukraińskiego we wszystkich sferach życia poza „użytkiem domowym”, praktycznie traci rolę centrum życia literackiego i oświatowego.
Wreszcie – co w kontekście tej pracy najciekawsze – epoka habsburska, przez Polaków już chyba bezpowrotnie włożona do mentalnej szufladki z napisem „odległa przeszłość, bez związku z dniem dzisiejszym” i oddana nostalgistom kulinarnym (jak Robert Makłowicz) lub zbieraczom anegdot (jak Leszek Mazan), zajmuje obecnie ważne miejsce w ukraińskiej masowej wyobraźni i jest często przywoływana w dzisiejszym, ukraińskim mówieniu o Lwowie. Dzieje się tak mimo faktu, że istnieje niewiele ukraińskich powieści czy opowiadań, których akcja rozgrywałaby się w austriackim Lwowie, a ukraińskie wspomnienia z tego okresu, nawet jeśli zostały wydane, pozostają trudno dostępne: najczęściej ukazywały się one albo w okresie międzywojennym, albo współcześnie w niewielkich wydawnictwach i w niskich nakładach, co przy ogólnej słabości ukraińskiego rynku książki i obiegu bibliotecznego skazuje te teksty na krążenie w wąskim gronie pasjonatów.
Czym więc żywi się ukraińska masowa wyobraźnia (i z jak szeroką „masowością” mamy w istocie do czynienia)? Mało prawdopodobne, by był to przekaz ustny, tradycja rodzinna, ponieważ – jak już zostało powiedziane – upłynęło zbyt wiele czasu. Swobodny przepływ tego rodzaju tradycji rodzinnej utrudniają też powojenne zmiany składu ludności Lwowa oraz kilkadziesiąt lat radzieckiej przerwy w swobodnym mówieniu o historii tych ziem. Wydaje się, że napotykamy tu dość świeżej daty konstrukt „wyobraźni zbiorowej” o korzeniach literacko-artystycznych. Kulminacją tego zjawiska były uroczyste, a równocześnie nieoficjalne obchody sto siedemdziesiątej rocznicy urodzin cesarza Franciszka Józefa, które mogliśmy obserwować w sierpniu 2000 roku5; dziesięć lat później inicjatywa świętowania kolejnej okrągłej rocznicy została podtrzymana w jeszcze bardziej nieformalnej atmosferze kawiarnianych spotkań i prywatnych toastów na cześć dostojnego jubilata6.
Same lwowskie sto siedemdziesiąte urodziny Dobrego Cesarza także nie wzięły się znikąd: wyrosły z procesów zapoczątkowanych prawie dekadę wcześniej, a obejmujących swoim zasięgiem całą Galicję i Bukowinę – drugim po Lwowie ośrodkiem życia intelektualnego i kulturalnego (a niektórzy twierdzą nawet, że pierwszym przed Lwowem) w tym okresie był Iwano-Frankiwsk (Stanisławów), a intensywność życia literackiego i poszukiwań tożsamościowych w Czerniowcach również zasługiwałaby na osobną rozprawę. Dość powiedzieć, że we Lwowie pomnik Franciszka Józefa I, którego wzniesienie uroczyście zaproponowano w roku 2000, nie powstał do dziś (i sądząc z bieżących nastrojów politycznych, w dającej się przewidzieć przyszłości nie powstanie), natomiast w Czerniowcach taki monument został odsłonięty w 2009 roku.
Lwów w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych wystąpił w tradycyjnej dla siebie roli stolicy regionu i najsilniej skupił intensywne, toczone od połowy tej dekady dyskusje o tożsamości, (re)konstruowanej między innymi na podstawie wizji Europy Środkowej. Wydaje się, że w galicyjskich dyskusjach środkowoeuropejskich, szerzej przedstawionych przez Olę Hnatiuk w fundamentalnej pracy Pożegnanie z imperium, Lwów habsburski jest tylko centrum pewnego świata wyobrażonego, punktem zaczepienia – skupienia dyskusji, akcji artystycznych, mimo że sam jego literacki obraz nie jest w literaturze ukraińskiej tak naprawdę silnie obecny. Większe znaczenie ma najwyraźniej pewien byt historyczny, ważny dla ukraińskiego myślenia o historii i tożsamości.
Aktualne pozostaje więc pytanie, jakie elementy „mitu Galicji” były niegdyś, a jakie są obecnie aktywizowane w przypadku mówienia o Lwowie, przez kogo, w jaki sposób i w jakim celu? Co sprawia, że epoka habsburska do dziś zachowała atrakcyjność i jest zarówno przez Polaków, jak i przez Ukraińców przywoływana jako pewien wzorzec dobrostanu narodowego?
Ciekawą analizę dyskursu habsburskiego w publicystyce, literaturze i historiografii okresu międzywojennego, a więc tworzonego przez „żywych świadków” rozkwitu i upadku monarchii naddunajskiej, przedstawił w książce Pośmiertne dzieje Austro-Węgier Adam Kożuchowski. Zwraca on szczególną uwagę na literackie wykorzystanie motywów nostalgii, fascynacji tradycją i tradycyjnością minionego świata przy równoczesnym upodobaniu do podkreślania paradoksów i absurdów najjaśniejszej monarchii. W swojej analizie Kożuchowski uwzględnia obrazy dominujące w literaturze dostępnej w językach niemieckim, angielskim i polskim, co pozwala na stworzenie dość szerokiej i ogólnej perspektywy. Z pracy Kożuchowskiego oraz z badań Aloisa Woldana, który skupia się wyłącznie na literaturze polskiej i poszukuje w niej kluczowych elementów, powracających w przedstawieniu Austro-Węgier, otrzymać można listę trzech kwestii, najważniejszych dla mitu c.k. monarchii: po pierwsze, będzie to – za Woldanem – „wyobrażenie Austrii jako Kosmosu, który oferuje swoim mieszkańcom uregulowaną i bezpieczną egzystencję” (por. u Kożuchowskiego rozdział zatytułowany Cesarstwo świętego spokoju)7; po drugie, wizja monarchii habsburskiej jako „mozaiki narodów”, pokojowo współistniejących pod rządami Dobrego Cesarza. Jako trzeci motyw wymienić należy obraz c.k. armii jako obrońców, „swojego” wojska. Obaj badacze wskazują jednak, że w okresie międzywojennym obraz ten ulega zmianie – jest ona wówczas znacznie częściej przedstawiana jako „przymusowa nieludzka wspólnota” (Woldan), lub też „przedmiot nieustannych szyderstw” (Kożuchowski).
Tę trzypunktową listę można odnieść zarówno do literatury polskiej, jak i ukraińskiej, choć – jak postaram się pokazać – tylko na najbardziej ogólnym poziomie. Próby uściślenia definicji najistotniejszych jej elementów („uregulowana i bezpieczna egzystencja”; „pokojowe współistnienie”; „swoje wojsko”) ujawniają różnice, często fundamentalne, w ich polskim i ukraińskim postrzeganiu.
Na początek zatrzymajmy się przy najwcześniejszym spośród omawianych w tej książce utworze: powieści Dla ogniska domowego (1892) Iwana Franki, osadzonej w realiach c.k. Lwowa, napisanej ponad dwie dekady przed wybuchem pierwszej wojny światowej, a więc w okresie stabilnego trwania monarchii naddunajskiej. Pozornie powieść ta, w pewnej mierze oparta na faktach8, nie mówi nic o kwestiach narodowych, a warunki historyczno-polityczne wydają się nie tyle tematem rozważań, ile tłem, na którym rozgrywa się wewnętrzny dramat głównego bohatera, postawionego wobec niezwykle skomplikowanej sytuacji rodzinnej i służbowej. Rama historyczna c.k. monarchii – w przeciwieństwie do tkanki przedstawionego w powieści miasta – to pewna z góry dana rzeczywistość, nie przedmiot refleksji. Niemniej dokładna analiza konstrukcji postaci, zwłaszcza w połączeniu z wiedzą historycznoliteracką na temat procesu i celu powstania powieści, pozwalają dostrzec typową dla tej epoki ramę układu społecznego, w której funkcjonują bohaterowie Franki.
Powieść ta wymyka się de facto podziałowi na literaturę polską i ukraińską: została napisana przez Frankę, który wprawdzie posługiwał się swobodnie kilkoma językami, ale zapisał się w historii jako najwybitniejszy twórca ówczesnej literatury ukraińskiej i czołowa postać ukraińskiego życia kulturalnego i społecznego. Tu jednak celowo wybrał jako język wypowiedzi język lwowskiej większości etnicznej – polski. Po ukraińsku, w autoprzekładzie i nieco zmienionej redakcji, powieść wydana została dopiero pięć lat później. Był to drugi – po napisanym na konkurs „Kuriera Warszawskiego” w 1887 roku Lelum Polelum – duży utwór prozatorski Franki napisany po polsku. Ciekawa wydaje się jego własna opinia na ten temat: jak wspomina Mychajło Rudnycki, Franko zwierzył się młodym lwowskim pisarzom, „że po polsku pisze mu się łatwiej dzięki unormowaniu tego języka, inaczej niż to ma miejsce w wypadku ukraińskiego”9.
W tym okresie swojego życia Iwan Franko przygotowywał się w Wiedniu do obrony doktoratu, a równocześnie musiał we Lwowie utrzymać żonę i dzieci. Nie dziwi więc, że jednym z celów autora było podreperowanie własnego budżetu, o czym zresztą wprost pisał w liście do Jana Karłowicza, powierzając mu funkcję – jak dziś byśmy to określili – agenta literackiego. Czasopisma polskie, zwłaszcza warszawskie, płaciły wszak zdecydowanie lepiej niż ukraińskie. Jak zwraca uwagę Natalia Todczuk, mimo poruszenia w powieści wcale nieprostej problematyki psychologicznej i społecznej główny temat, charakterystyki bohaterów, wątki romantyczne i sensacyjne odpowiadały standardowi polskiej powieści popularnej tego czasu, co pozwalało liczyć na większe grono czytelników, a więc i wyższe honorarium10.
Główni bohaterowie, „zamożni i piękni”, to kapitan Angarowicz, po pięciu latach służby wracający z Bośni do rodziny mieszkającej we Lwowie, i jego żona. Oboje są prawdopodobnie Polakami, być może spolonizowanymi Niemcami (dziadek Anieli nosi nazwisko Gurter) lub Ormianami; ich tożsamość narodowa nie jest dla rozwoju wątku powieściowego istotna, ważniejszy jest fakt, że reprezentują interesującą z punktu widzenia czytelnika warstwę społeczną: współcześnie nazwalibyśmy ją „klasą średnią”. Również postaci poboczne są zarysowane zgodnie z obowiązującymi w ówczesnej literaturze polskiej konwencjami, co widać na przykład w typowej konstrukcji jedynego bohatera, o którym wiemy na pewno – dzięki używanemu przezeń w dialogach językowi – że jest Ukraińcem: ordynans Angarowicza, Hryć, to standardowy „Inny oswojony”, a zarazem typowa postać komiczna, wielkie, potulne, „nieuczone” chłopisko o dobrym sercu, „miejscowym dialektem” opowiadające dzieciom i służącej Maryni (kolejna postać typowa) niestworzone historie.
Jeśli chodzi o przedstawienie Lwowa w Dla domowego ogniska, to problem konstrukcji powieści oraz jej chronotopu gruntownie omówiła Natalia Todczuk w przywoływanej już rozprawie. Badaczka odwołuje się tu do obrazu „Miasta-Uniwersum”, typowego dla dziewiętnastowiecznej literatury europejskiej:
Ważne miejsce w literaturze zajmuje temat Miasta-Uniwersum jako środowiska zdolnego objąć nie tylko lokalną przestrzeń i czas społeczno-historyczny, ale także to, co wypełnia życie i duszę każdego z jego mieszkańców – wspomnienia, wrażenia, niepokoje, codzienność i marzenia o przyszłości.
Dalej konstatuje wprost:
Lwów to chyba coś więcej niż zwykłe ramy przestrzenne świata przedstawionego, niż czysto konwencjonalny adres zdarzeń. Wygląda na to, że miasto występuje w powieści jako obiekt przedstawiony, jako jeden z głównych bohaterów dramatu, który rozwija się w powieściowej fabule i w pełni zasługuje na nazwę „miejskiej historii”. Na tę cechę powieści Dla domowego ogniska warto zwrócić uwagę, jako że wśród ukraińskich utworów powieściowych przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku jest to chyba jedyny utwór (z wyjątkiem być może Lela i Polela [inna powieść I. Franki – przyp. K.K.]) mający tę właściwość11.
Niewątpliwie dla kompozycji omawianej powieści ważniejsze są dwie opozycje: po pierwsze, kontrast świata kobiecego i świata męskiego; po drugie, wewnątrz „świata kobiecego” – przeciwstawienie domu (ochrona, zamknięte zacisze – luksusowy, szczegółowo opisany salon Angarowiczów; świat Anieli) i miasta (obcość, niebezpieczeństwo, otwarte ulice; świat Szymonowej). Anieli nie widzimy w przestrzeni miejskiej wcale. Zatrzymanie jej przy tytułowym „domowym ognisku” pogłębia różnicę między jej pierwszym pojawiającym się w powieści obrazem matki dzieciom, domowej bogini a finałowym obrazem Anieli jako handlarki żywym towarem, ale też może zostać odczytane jako echo „właściwego” podziału przestrzeni między bohaterów w zależności od płci. Szymonowa, przybyszka ze wsi, dla której miasto, zwłaszcza po zmroku, jest miejscem nieprzyjaznym, obcym, pokonuje zawsze stałą trasę i jej wędrówka ma konkretny powód i cel. Dopiero kapitan Angarowicz – mężczyzna – ma prawo swobodnego przemieszczania się po mieście, wolno mu wędrować w zależności od nastroju. To jego oczami widzimy miejskie loci, do których odwołuje się cytowana wcześniej Natalia Todczuk. Ten „męski” Lwów nieskrępowanego, dyktowanego wewnętrznym rytmem przeżyć marszu rzeczywiście został opisany z realistyczną szczegółowością, trasy pokonywane przez Angarowicza można przejść dziś jeszcze i odnaleźć bez trudu adresy kasyna oficerskiego, strzelnicy, a nawet samego domu kapitanostwa. Fakt poruszania się po mieście jest dla kapitana czymś naturalnym, choć wrażenia wizualne silnie współbrzmią z jego nastrojem; „skazany na wracanie do domu” Angarowicz krąży po lwowskich ulicach, dopasowując rytm kroków do biegu własnych myśli.
Dla historii literatury polskiej ta powieść Franki pozostaje co najwyżej marginalną ciekawostką. Tymczasem ukraińscy miłośnicy literackiego Lwowa skrupulatnie wynotowują ją i analizują w rozmowach o lwowskich topoi, a sama praca Todczuk – bardzo przecież akademicka – doczekała się obszernego omówienia w przeznaczonym dla znacznie szerszego niż ściśle naukowy kręgu odbiorców na łamach najważniejszego lwowskiego pisma kulturologicznego „Ji”. Rostysław Czopyk w artykule Przyczynki do flory i fauny Lwowa Iwana Franki przedstawił ustalenia Todczuk i dodał, wskazując również krótko inne utwory tego autora, których akcja toczy się we Lwowie: „Franko nie stał się urbanistą. Czyli artystą, który celowo, konsekwentnie, »tematycznie« opanowuje genius loci, który »podbija« miasto jako przestrzeń niezbędną do samorealizacji”12.
Wypada uznać tę diagnozę za nie w pełni trafną, choć symptomatyczną. Wpisuje się ona w tradycyjne myślenie o literaturze i kulturze ukraińskiej jako pozbawionych pierwiastka „miejskości” aż do drugiej dekady dwudziestego wieku. Franko istotnie jest tyko zwiastunem tych nadchodzących ogromnych przemian. Niemniej bez miejskiej przestrzeni, bez ulic zaciskających się wokół Angarowicza jak stryczek, bez dźwięku kroków i turkotu kół na bruku ta powieść nie mogłaby istnieć. Podobnie jak cykl borysławski Franki (opowiadania oraz powieści Boa constrictor, Borysław się śmieje) z jego pierwszymi w ukraińskiej literaturze obrazami świata przemysłu, zderzenia tradycyjnych wartości gromady wiejskiej z nastawioną na zysk kapitalistyczną kopalnią, nie mógłby istnieć bez przejmujących, odwołujących się do prozy Émile’a Zoli i innych naturalistów francuskich, obrazów industrialnego Borysławia, który nie jest aż tak wielki jak Lwów, jednak nie jest już wsią.
Spokój „najlepiej urządzonej monarchii świata” okazuje się w powieści Dla domowego ogniska złudny. Jej przewidywalność, z góry znany, uregulowany porządek następowania pewnych etapów w życiu człowieka, zwłaszcza w podlegającym szczegółowym regulaminom życiu oficera, nic nie znaczy w obliczu kolizji życia prywatnego i losów jednostki. O idylli wielokulturowości trudno mówić, raczej o pewnych ramach społecznych, których przestrzeganie (stosunki między państwem, ordynansem, służbą) skutkuje współistnieniem bez otwartych konfliktów. Być może, jak okaże się dalej, na tle trudnej historii połowy dwudziestego wieku tyle wystarczy, by uznać stan rzeczy za sielankę. Także c.k. wojsko nie jest tutaj „swoje” (niezależnie od tego, co w tej niedookreślonej narodowo scenerii miałoby to oznaczać) – ono jest „po prostu”, jako pewien fakt, który definiuje raczej pozycję społeczną bohaterów niż ich tożsamość narodową.
Spójrzmy teraz na teksty późniejsze, odwołujące się do czasów habsburskich jako mniej lub bardziej odległej przeszłości. Ogólna atmosfera idylli i mitycznego austriackiego ładu jest w nich wyraźnie wyczuwalna, niezależnie od języka, w którym zostały napisane, choć czasem pierwsze wrażenie i „wiedza powszechna” bywają mylące, jak w przypadku znanej książki Stanisława Wasylewskiego Bardzo przyjemne miasto. Jej tytuł sugeruje – i tak właśnie często jest ona komentowana na polskich kresowych forach dyskusyjnych – nostalgiczną opowieść o mieście najweselszym, przyjaznym i na wskroś przesyconym polskim patriotyzmem. Sam autor w słowie do czytelnika stwierdza zresztą: „Jeśli nadmiernym wyda się czytelnikowi entuzjazm schowany wśród uśmiechniętych słów, raczy usprawiedliwić autora. Bo pisano tę książkę z uczuciem – synowskim”13.
Tymczasem odnajdziemy w tym zbiorze wiele obrazków mało przyjemnych, by nie rzec – odstręczających. Dość spojrzeć na szkic tytułowy, prezentujący między innymi lwowską publiczność czasów austriackich:
[…] wraz z czarnożółtym najeźdźcą spadła na Lwów cała falanga obieżyświatów, filozofów, policjantów i wykpiszowców, którzy bujnością swych przygód mogą się śmiało mierzyć z przyjaciółmi signiora Cagliostra. Przybyli profesorowie uniwersytetu, którzy uciekają przed kryminałem, oszuści z tytułami grafów, radcy gubernialni podejrzani o morderstwa. Ale dla wszystkich znajdzie się miejsce. Lwów słynął zawsze z gościnności14.
Autor konsekwentnie opisuje Lwów w tonie lekko ironicznym, wybierając najbardziej barwne i wyraziste postaci oraz wydarzenia. Taki dystans pozwala złagodzić patos i uniknąć „przesłodzenia” tekstu; podobne zabiegi stosuje w swojej prozie inny powszechnie uwielbiany pisarz, także lwowianin – Kornel Makuszyński. Wasylewski w zasadzie nie krytykuje Lwowa, niemniej sentyment i czułość w pewnym sensie usuwają mu sprzed oczu filtr krytycyzmu: przeszłość jest piękna z definicji, bo już nie wróci, i nawet to, co było złe czy niewłaściwe, wspominać można z radością, tęsknotą i synowską pobłażliwością.
Podobny obraz miasta pięknego, uporządkowanego, leżącego w granicach cywilizowanego, przewidywalnego świata, odnajdujemy w Niebie w płomieniach Jana Parandowskiego, chociaż i tu konieczne jest zastrzeżenie: spokojny i zrównoważony jest bowiem tylko świat starszego pokolenia, reprezentowanego przez radcę Grodzickiego – ojca głównego bohatera. Co jednak ciekawe, odczytanie Nieba… przez pryzmat nostalgii i kanonicznego polskiego obrazu Lwowa jako najwspanialszego z miast całkowicie znosi tę różnicę.
Janusz Wasylkowski, dyrektor Instytutu Lwowskiego i redaktor naczelny „Rocznika Lwowskiego”, w artykule przeglądowym Lwowska beletrystyka Lwowa dotycząca zaproponował, jak sam stwierdza, „kanon powieści lwowskiej”, zawierający najpiękniejsze i najbardziej wartościowe obrazy miasta. Rozpoczął właśnie od najważniejszego jego zdaniem w tym kontekście Nieba w płomieniach. Pisze o nim: „Ma się wrażenie, że akcja tej powieści mogła się toczyć tylko we Lwowie, właśnie we Lwowie […]. Opisów samego miasta nie ma w niej zbyt wiele, ale atmosferę i wdzięk tego miasta czuje się niemal w każdym akapicie, każdym zdaniu tej wspaniałej powieści”15. Jakie więc są te „najpiękniejsze obrazy”, ukazane zresztą w artykule w obszernych cytatach?
Jeden z nich pochodzi z fragmentu, w którym główny bohater powieści, Teofil, poszukuje – na potrzeby szkolnego wypracowania – „pamiątek historycznych miasta Lwowa”. Zaczyna od Rynku, który jawi się oczom znużonego ucznia w sposób następujący:
Był on świątecznie pusty. Ratusz, nie podszyty zamętem targu, stał osowiały w swym szarym czworoboku, ziewając otwartą bramą, przez którą nikt nie wchodził. Neptun, zupełnie sarmacki w baranicy śniegu, zamroził na ten dzień studnię, która zazwyczaj bębniła po kamieniach dwoma prętami wody. Zdawało się, że wieża ratuszowa urosła, podciągnęła się jeszcze trochę w górę, aby móc zajrzeć w ciekawsze strony miasta: na ganku u szczytu strażak, okutany w długie futro, odmierzał bez przerwy swą kwadratową przestrzeń, ze zgiełkiem zegara pod stopami, z ciszą białego nieba nad głową – więzień śnieżystych przestworzy. Teofil poprzestał na jednym spojrzeniu, jakby uchylił drzwi do dużego zimnego pokoju, w którym nikogo nie ma; ulica Ruska z dalekim profilem Wołoskiej cerkwi zamajaczyła w głębi jak ciemna sień; zawrócił w stronę katedry16.
Niewątpliwie przed oczami czytelnika pojawia się kilka bardzo ważnych dla lwowskiego pejzażu obrazów: Rynek, Ratusz, fontanna z Neptunem, cerkiew Wołoska. Gdzie jednak są „atmosfera i wdzięk” miasta? Parandowski za pomocą epitetów i porównań tworzy obraz nieprzyjaznych, odpychających, kompletnie nieinteresujących dla młodego człowieka zimnych, kamiennych przestrzeni. Dominują chłód, ziąb, nuda i pustka, jedynym elementem ożywionym jest monotonnie poruszający się strażak – „więzień przestworzy”. Nawet woda w fontannie zamarzła.
Dla młodego Teofila Grodzickiego miasto nie jest oazą spokoju, miejscem wymarzonym i niezastępowalnym. W istocie pochłaniają go sprawy zupełnie inne, związane z jego własnym, prywatnym światem dojrzewania, utraty wiary, perypetii szkolnych. Nie o „pięknym Lwowie” jest ta książka; Niebo w płomieniach to typowy Bildungsroman, choć istotnie napisany plastycznym, giętkim językiem, tak typowym dla prozy Parandowskiego. W przypadku tej powieści rozdźwięk między tym, co w tekst wpisane, a tym, co czytelnicy skłonni są w nim dojrzeć przez pryzmat własnej pamięci, skojarzeń, potrzeb przypomina problemy związane z odbiorem Mojego Lwowa Józefa Wittlina – eseju poświęconego mechanizmom działania ludzkiej pamięci, lecz jakże często odczytywanego wyłącznie jako najpiękniejszy nostalgiczny hołd złożony ukochanemu a utraconemu miastu17.
Podobnie jak Wasylkowski czyta Parandowskiego (a także Mirosława Bezłudę, o czym będzie mowa w rozdziale Lokalna teoria względności), Jan Trzynadlowski, wrocławski profesor pochodzący ze Lwowa, czyta wspomnienia Mieczysława Opałka, zatytułowane O Lwowie i mojej młodości, aczkolwiek tu podstawowe pole rozbieżności między treścią a odczytaniem obejmuje nie sam obraz miasta, jak w przypadku Nieba w płomieniach, ale wizję Lwowa jako ośrodka harmonijnej wielokulturowości. Sam autor wprost deklaruje „sympatię do bratniego narodu [ukraińskiego]”18, a Trzynadlowski wierzy mu bezkrytycznie i w posłowiu chwali go za obiektywizm i umiłowanie wielokulturowości miasta. Warto jednak spojrzeć, na ile te deklaracje znajdują potwierdzenie w samym tekście wspomnień.
Uważna lektura pozwala stwierdzić, iż Opałek istotnie dostrzega w swoim mieście przedstawicieli innych narodowości, jednakże z polityczną poprawnością sprawa nie jest już tak prosta. Wymienia na przykład kilku wybitnych Ukraińców, z którymi utrzymywał znajomość, ale jedynym, który zasługuje na opis szerszy niż jednoprzymiotnikowy, jest historyk literatury i poeta Wasyl Szczurat. Zostaje on wspomniany jako posiadacz „zasobnej biblioteki z mnóstwem cennych poloników”19. Opisując krewnych i znajomych, Opałek podkreśla sytuacje, kiedy Ukrainiec daje dziecku wychowanie polskie, chrzci w kościele, nie w cerkwi, chwali tych, którzy uważali za konieczne doskonałe opanowanie polszczyzny. O ukraińskim języku i kulturze niezmiennie wypowiada się z wyraźną wyższością, traktując je w pewnym sensie jak zabawki rozkapryszonego dziecka. Najkrócej rzecz ujmując: Ukraińcy są „dobrzy” dopóty, dopóki znają swoje miejsce w hierarchii społecznej, na szczycie której oczywiście znajdują się Polacy, a ostateczny kres idylli to „rozbudzenie nacjonalizmów” i polsko-ukraińskie walki o Lwów w 1918 roku.
Jeśli zaś chodzi o sympatię dla Żydów, to doprawdy trudno ją dostrzec. Żydzi są w opisie Opałka hałaśliwi i nieprzyjemni: „Pewna siebie, arogancka plutokracja żydowska”20 – oto typowy sposób wypowiadania się o tej grupie narodowościowej. Ci spotkani w czytelni Ossolineum, jednym z ulubionych miejsc autora, mogą też być groteskowi, a w najlepszym razie zabawni w swoim, wyraźnie w opinii Opałka absurdalnym, dążeniu do wiedzy humanistycznej i zamiłowaniach bibliofilskich. Gdy jeden z żydowskich bywalców tej instytucji prosi o ciszę, autor maluje groteskowy obraz „niepozornego człowieka, którego o pochodzenie i rasę pytać było zbyteczne”21. Na marginesie warto dodać, że bliźniaczo podobną rozbieżność między składanymi deklaracjami a rzeczywistym obrazem zawartym w tekście opisał w Requiem dla Lwowa Jarosław Hrycak, analizując wspomnienia prof. Ryszarda Gansińca, opowiadające o Lwowie lat 1944–1946:
M. Halbwachs, Społeczne ramypamięci, tłum. M. Król, PWN, Warszawa 1969. Por. też: idem, Mémoire et Société, „Année sociologique”, 3. série, vol. 19-10-48, P.U.F., Paris 1949, s. 3–177. [wróć]
J. Assmann, Pamięć kulturowa. Pismo, zapamiętywanie i polityczna tożsamość w cywilizacjach starożytnych, tłum. A. Kryczyńska-Pham, Wyd. UW, Warszawa 2008. Por. też: M. Saryusz-Wolska, Pamięć kulturowa Gdańska i Wrocławia. Doświadczenia i ślady, [w:] Pamięć,przestrzeń, tożsamość, red. S. Kapralski, Wyd. Nauk. Scholar, Warszawa 2010, s. 239–256. [wróć]
D. Sapa, Między polską wyspą a ukraińskim morzem. Kresy południowo-wschodnie w polskiej prozie1918–1988, Universitas, Kraków 1998; E. Wiegandt, Austria felix czyli o micie Galicji w polskiej prozie współczesnej, Bene Nati, Poznań 1997; A. Woldan, Mit Galicji w prozie polskiej, tłum. K. Jachimczak, R. Wojnakowski, MCK, Kraków 2002; A. Kożuchowski, Pośmiertne dzieje Austro-Węgier. Obraz monarchii habsburskiej w piśmiennictwie międzywojennym, Neriton – Instytut Historii PAN, Warszawa 2009. [wróć]
Por. m.in.: O. Hnatiuk, Pożegnanie z imperium. Ukraińskie dyskusje o tożsamości, Wyd. UMCS, Lublin 2003; D. Sosnowska, Inna Galicja, Elipsa, Warszawa 2008. [wróć]
Por. notka o tych obchodach [online, dostęp: 16.01.2015], http://www.ji-magazine.lviv.ua/inform/info-ukr/habsburg.htm; kolejne rocznice także bywały pretekstem do organizowania akcji artystycznych, np. w 2002 roku lwowska galeria „Gerdan” zapraszała: „18.08 о 15.00 otwarcie wystawy »Stolica najjaśniejszego Cesarza«, poświęconej urodzinom cesarza Franciszka Józefa z fotografiami Ołeksandra Butenki” [online, dostęp: 16.01.2015], http://postup.brama.com/usual.php?what=4286. [wróć]
Por. np.: В. Павлів, Чому галичани не люблять українців? [online, dostęp: 16.01.2015], http://lb.ua/ news/2010/ 08/12/ 60704_ CHomu_ galichani_ne_lyublyat_ukraints.html. [wróć]
A. Woldan, Mit Galicji, op. cit., s. 106; A. Kożuchowski, Pośmiertne dzieje…, op. cit., s. 137–153. [wróć]
Szczegółową analizę powieści oraz tło historyczne podaje Natalia Todczuk w gruntownej monografii: Н. Тодчук, Роман І. Франка „Для домашнього огнища”: простір і час, НАН України, Львів 2002. [wróć]
Cyt. za: ibidem, s. 13. [wróć]
Plan Franki nie powiódł się: druku wariantu polskiego zakazała cenzura carska, najprawdopodobniej z powodów obyczajowych. Po ukraińsku autor wydał ją własnym sumptem. [wróć]
Н. Тодчук, Роман І. Франка…, op. cit., s. 167; por. też szczegółowa analiza miejskich motywów: s. 158, 176–179. [wróć]
Р. Чопик, Причинки до флори і фауни Франкового Львова, „Ї” 2003, nr 29, s. 162–169, cyt. na s. 168. Por. Н. Тодчук, Роман І. Франка…, op. cit., s. 176; dla Todczuk, odwołującej się do pracy Stoffa o semantyce przestrzeni miejskiej, sytuacja wygląda dokładnie odwrotnie (zob. też: A. Stoff, Poetyka i semantyka literackich zobrazowań przestrzeni miasta, [w:] idem, Studia z teorii literatury i poetyki historycznej, Tow. Nauk. KUL, Lublin 1997, s. 151–167). [wróć]
S. Wasylewski, Bardzo przyjemne miasto, Śląsk, Katowice 1990, s. 7. [wróć]
Ibidem, s. 16. [wróć]
J. Wasylkowski, Lwowska beletrystyka Lwowa dotycząca, „Rocznik Lwowski” 1991 [online, dostęp: 6.08.2014], http://www.lwow.com.pl/rocznik/wasylkowski.html. [wróć]
J. Parandowski, Niebo w płomieniach, Czytelnik, Warszawa 1959, s. 28 [podkr. K.K.] [wróć]
Pisałam o tym w książce Eseiści o Lwowie. Pamięć, sąsiedztwo, mity, SOW, Warszawa 2006; por. też: W. Ligęza, Jaśniejsze strony katastrofy. Szkice o twórczości poetów emigracyjnych, Universitas, Kraków 2000. [wróć]
M. Opałek, O Lwowie i mojej młodości: kartki z pamiętnika 1881–1901, Ossolineum, Wrocław 1987, s. 23. [wróć]
Ibidem. [wróć]
Ibidem, s. 46. [wróć]
Ibidem, s. 46, 171. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki