Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
29 osób interesuje się tą książką
Życie Słowian było przepełnione magią. Tę magię możemy poczuć do dziś, nie tylko poznając słowiańskie dzieje i mity, lecz także odnajdując ją wciąż żywą w naszej współczesności.
Z tej książki dowiesz się, w co wierzyli nasi praprzodkowie oraz w jaki sposób echa prastarych zwyczajów przetrwały do dziś. Poznasz dawnych bogów i opisujące ich mity, słowiańskich magów i wiedźmy oraz święta i rytuały kultywowane niegdyś przez Słowian. Przeczytasz o tym, jak wyobrażali sobie zasady rządzące życiem doczesnym i życiem wiecznym i jak wyglądał roczny rytm ich świata. Jeśli chcesz poznać rodowód wielu słowiańskich imion popularnych do dziś albo dowiedzieć się, skąd wzięły się nazwy miesięcy, także znajdziesz tu odpowiedzi.
Autor w barwny, żywy i przystępny sposób opisuje fascynujący świat dawnych wierzeń. Przywołuje aktualną wiedzę historyczną, językoznawczą i kulturoznawczą i pokazuje, że magiczny świat Słowian nie tylko trwa do dziś, ale wciąż ewoluuje i rozpala wyobraźnię.
Kamil Gołdowski to miłośnik mitologii i kultury Słowian, od dziewięciu lat tworzy blog popularnonaukowy Sławosław.pl, na którym dzieli się swoją wiedzą i pasją. Z wykształcenia jest polonistą i językoznawcą z doświadczeniem pedagogicznym. Prywatnie – introwertyk, który baterie społeczne ładuje w domowym zaciszu w towarzystwie rodziny i kotów, delektując się yerba mate.
Patronat medalny:
@tojuzhistoria
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 267
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Oto dlaczego magia i nauka w równej mierze pociągają umysł ludzki, oto dlaczego obie były potężnymi bodźcami do rozwoju wiedzy. Pociągają znużonego wędrowca, prowadzą błądzącego o zranionych stopach przez puszczę rozczarowań teraźniejszością, kusząc wizją wspaniałych perspektyw w przyszłości. Wprowadzają go na szczyt niezwykle wysokiej góry i pokazują mu pod ciemnymi chmurami i mgłami przepływającymi pod jego stopami wizję miasta niebiańskiego, dalekiego, być może, lecz jaśniejącego nieziemską wspaniałością, skąpanego w świetle snów.
James George Frazer, Złota gałąź[1]
Dawno, dawno temu, kiedy na ziemiach Słowian nie było żadnego krzyża, ludzie gromadzili się przy ogniskach i drewnianych idolach, żeby kultywować wiarę ojców. Życie Słowian było przepełnione magią, której doświadczali nie tylko podczas udziału w obrzędach i rytuałach, lecz także podczas codziennych czynności. Dbanie o dobre relacje z duchami domowymi sprzyjało utrzymywaniu porządku i miru domowego, natomiast niebaczne lub niegodne postępowanie mogło skutkować spotkaniem ze złowrogą siłą nadprzyrodzoną, która ‒ choć pragnęła zła ‒ przy okazji wychowywała ludzi do dobra i rozsądnego życia.
Świat Słowian to nie tylko mity i wspaniała historia, lecz także współczesność otaczająca nas na co dzień. Zwyczaje dawnych Słowian nie zostały zapomniane. Uległy wielu przeobrażeniom, które zatarły ich pierwotne źródła i znaczenia, lecz wciąż jesteśmy w stanie zrozumieć ich sens. Widać to najlepiej na przykładzie kultury ludowej, która, choć jest silnie związana z chrześcijaństwem, okazała się najbardziej trwałą przechowalnią magii dawnych czasów. Ludność wiejska przyjęła dogmaty Kościoła katolickiego dość swoiście: zachowując specyfikę religijności ludowej, nigdy do końca nie wyparła się przedchrześcijańskich wierzeń. Dzięki fantazji pisarzy i artystów oraz zapałowi miłośników tematu mamy współcześnie dostęp do licznych opowieści na temat wiary dawnych Słowian. Dzięki wysiłkom naukowców różnych dziedzin dowiadujemy się coraz więcej o tym, w co mogli wierzyć nasi praprzodkowie, a także jesteśmy w stanie lepiej weryfikować informacje, które w powszechnym obiegu zaczęły żyć własnym życiem.
Uważam, że człowiek powinien dążyć do poznania swoich korzeni, powinien drążyć coraz głębiej i głębiej, żeby gdzieś tam, na końcu czy też na początku, odnaleźć samego siebie. Współczesny świat jest bardzo podzielony i podzieleni są też Słowianie. Narody słowiańskie nieustannie toczą ze sobą wojny oraz, niestety, nie potrafią się porozumieć i zapomnieć o dawnych krzywdach. Poszczególne społeczeństwa dzielą się z przyczyn religijnych i z powodu wyznawanego światopoglądu na przeciwne grupy interesów. Marnotrawimy czas na to, by się kłócić, zamiast poszukać głęboko tego, co nas łączy.
Wierzę w to, że magia dawnych Słowian może uleczyć naszą zbiorową tożsamość i sprawić, że na nowo odnajdziemy się w tym świecie. Choć zmieniło się sporo, wciąż odkrywamy wiele rzeczy niezmiennych. Dlatego chciałbym zaprosić na wspólną podróż w głąb świata duchowości Słowian. Mam nadzieję, że będzie to okazja do tego, żeby odnaleźć w sobie i otaczającym świecie choćby cząstkę dawnej słowiańskiej magii.
[1] J.G. Frazer, Złota gałąź. Studia z magii i religii, Kraków 2017, s. 49.
Rozdział 1
Drzewo życia, Marek Hapon
Figura przewodnika
Na rynku wydawniczym znajdziemy wiele książek poruszających temat wierzeń dawnych Słowian. Osoba dopiero rozpoczynająca fascynującą przygodę z tą tematyką może czuć się zagubiona w gąszczu naukowych, popularnonaukowych i, niestety, paranaukowych publikacji. Natomiast zaprawieni w intelektualnych wyprawach miłośnicy słowiańszczyzny mogą z dużą dozą niepewności podejść do kolejnego autora wydającego książkę na ten temat.
Jako czytelnik bądź czytelniczka masz pełne prawo nie mieć do mnie zaufania. Uważam nawet ‒ w duchu kartezjańskim ‒ że pewna porcja sceptycyzmu jest człowiekowi niezbędna do tego, by bez wstrząsów psychicznych przetrwać w tym świecie. Z wymienionych powodów czuję się zobowiązany, by powiedzieć o sobie i o istocie tej książki nieco więcej, tak aby czytelnicy mogli podjąć świadomą decyzję, czy zgadzają się, żebym to ja oprowadził ich po świecie Słowian.
Mam nadzieję, że dzięki tej publikacji każdy, bez względu na swoje dotychczasowe oczytanie w tematach słowiańskich, będzie mógł odkryć coś nowego. Jako przewodnik będę się starał opierać na wiedzy i aktualnych badaniach naukowych; odżegnuję się od popularnych w pewnych środowiskach nienaukowych narracji na temat dawnych Słowian. Nie ukrywam jednak, że jako autor w wielu miejscach będę przyjmować osobistą perspektywę, zostawiając sobie przestrzeń na dywagacje i fantazjowanie. Sądzę, że uważni czytelnicy nie powinni mieć większych trudności w zorientowaniu się, kiedy świadomie odchodzę od meritum i zbaczam z drogi, żeby zaczerpnąć tchu tam, gdzie zaczynają się nieskończone manowce ludzkiej wyobraźni.
Jeśli chodzi o moje związki z tematem Słowian, to jestem przede wszystkim pasjonatem i amatorem, któremu jednak nieobcy jest szacunek do metody naukowej. W kręgu miłośników słowiańszczyzny jestem osobą znaną za sprawą praktykowanej od kilku lat działalności popularnonaukowej, która rozpoczęła się niewinnie w 2013 roku na fali popularności piosenki Donatana i Cleo My Słowianie. To właśnie wtedy, podczas jednej z zakrapianych nocy wspólnie z dwiema koleżankami ze studiów zdecydowaliśmy się założyć na Facebooku profil My Słowianie – obyczaje, język, kultura, którego celem miało być rzetelne informowanie o kulturowym dorobku Słowian. Nie przekonało nas przaśne przedstawienie istoty bycia Słowianinem ‒ zawarte w tej piosence i towarzyszącym jej teledysku. Zgodnie stwierdziliśmy, że Słowianie zasługują na więcej, i tak oto rozpoczęła się nasza misja. Choć utwór Donatana i Cleo wywołał we mnie negatywne odczucia, to z perspektywy czasu muszę przyznać, że wniósł do mojego życia wiele pozytywów i był potężnym impulsem do działania w tamtym czasie.
Nie był to jednak początek moich zainteresowań słowiańszczyzną. Ich źródła sięgają jeszcze czasów szkolnych, kiedy mojej polonistce udało się wzbudzić we mnie zainteresowanie mitologią starożytnych Greków i Rzymian. Niemniej opowieści o helleńskich bogach pozostawiły we mnie spore uczucie niedosytu, które próbowałem zaspokoić wypożyczaniem książek o mitologiach innych ludów. Tak oto pewnego dnia natrafiłem na serię Mitologie świata Wydawnictw Artystycznych i Filmowych. Nie pamiętam dokładnie, które pozycje z tej serii zdążyłem przeczytać w tamtym czasie. W głowie pozostały mi wątki z mitologii Celtów, Azteków, Egipcjan, Japończyków i Persów. W opowieściach każdego ludu odnalazłem interesujące ciekawostki, mimo to żadna z tych historii nie oczarowała mnie do tego stopnia, by pozostać z nią myślami na dłużej.
Wszystko zmieniło się pewnego dnia, kiedy z biblioteki wypożyczyłem zniszczoną Mitologię Słowian Aleksandra Gieysztora. Z perspektywy dorosłego mężczyzny nie do końca dziś rozumiem, jakim cudem jako czternastolatek przebrnąłem przez tę pozycję, gdyż jej język jest miejscami trudny, a zawarty w niej obraz mitologii Słowian rozmywa się za sprawą mnożenia autorskich domysłów i niedoboru przesłanek do wyciągnięcia twardych wniosków. Jednak ta publikacja musiała jakoś szczególnie wpłynąć na moją wyobraźnię, gdyż od tego momentu zapragnąłem zagłębić się w temat.
Niestety w tamtym czasie liczba tekstów naukowych i popularnonaukowych o Słowianach nie mogła imponować, czytałem więc to, co po prostu wpadło mi w ręce: poczynając od książek naukowych, przez zbiory tekstów kultury ludowej, na dziwnych nienaukowych blogach kończąc. Nadmiar często zaprzeczających sobie informacji odkładał się w mojej głowie niczym w lamusowni aż do czasu, gdy zacząłem pisać popularnonaukowe treści ‒ najpierw na profilu My Słowianie – obyczaje, język, kultura, potem na blogu, który założyłem w 2015 roku.
Sławosław.pl od początku był głównie jednoosobowym projektem, który miał wynieść moją działalność popularnonaukową na kolejny poziom. Pomysł na nazwę bloga był nawiązaniem do słowiańskiego zwyczaju nadawania imion o charakterze wróżącym – Sławosław jako moje dziecko miał być tym, który będzie sławić świat Słowian (nazywanych czasem w literaturze obocznie „Sławianami”). Krótkie informacyjne posty na Facebooku cieszyły się ogromną popularnością i w najlepszych czasach potrafiły zyskać zasięgi liczone w setkach tysięcy odsłon. Odczuwałem jednak ogromny dyskomfort związany z rozproszeniem tych informacji oraz ze świadomością, że wszystkie treści znajdują się na serwerach Facebooka i w każdej chwili mogę je stracić, na przykład w wypadku zbanowania konta za posługiwanie się słowiańskimi wariantami swastyki, czyli swargą bądź kołowrotem (w tamtych latach Facebook sporadycznie kasował takie treści, błędnie interpretując je jako promowanie ideologii neonazistowskiej).
Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy piszę tę książkę z perspektywy naukowca, czy amatora. Myślę, że stoję gdzieś pomiędzy. Odebrałem wyższe wykształcenie jako polonista językoznawca i w życiu codziennym nieobca jest mi metoda naukowa, co udowodniłem przy okazji publikowania artykułów naukowych, a także tworzenia treści Sławosław.pl, które często chwalono właśnie za naukowy sceptycyzm i szacunek do tekstów źródłowych. Specjalistyczna wiedza z gramatyki historycznej języka polskiego i historycznego językoznawstwa często były dla mnie oparciem w poszukiwaniu prawdy o świecie Słowian, na przykład podczas rozważań o etymologii wyrazów, czyli ich językowym pochodzeniu i pierwotnym znaczeniu.
Po publikacji artykułów na blogu zdarzało się, że byłem poprawiany choćby w kwestii interpretacji źródeł historycznych bądź archeologicznych. Zawsze byłem wdzięczny tym osobom, które w uprzejmy, choć krytyczny sposób potrafiły odnieść się do moich tekstów, gdyż dzięki temu byłem w stanie nanosić na bieżąco do nich poprawki, a także aktualizować swój stan wiedzy w oparciu o nowsze i naukowe źródła. Gdy teraz czytam swoje wpisy sprzed lat, czasem odnajduję błędy lub zadaję sobie pytania, dlaczego bardziej nie drążyłem tematu i nie wątpiłem w tezy, które wówczas przyjąłem za pewniki.
Bycie „słowianologiem” wymaga wszechstronnego wykształcenia i znajomości takich dziedzin nauki jak: archeologia, historia, religioznawstwo, antropologia kultury, etnografia, lingwistyka i zapewne paru innych. Trzeba mieć obeznanie we wszystkich podanych obszarach, żeby czasem ze strzępów informacji odtworzyć spójny obraz wspólnoty dawnych Słowian. Z tego powodu wydaje mi się, że każda osoba zajmująca się tym tematem bez względu na stopień naukowy zawsze będzie po części amatorem. Nie uważam tego za coś złego – amator oznacza często pasjonata, który ma większą motywację do tego, żeby, czasami błądząc, poszukiwać odpowiedzi.
Magiczny świat Słowian w zamyśle ma być właśnie taką próbą spojrzenia na świat naszych przodków z dwóch perspektyw: respektującego metodę naukową sceptyka i poszukującego słowiańskiej tożsamości pasjonata, który nie poddaje się, gdy na drodze napotyka mur wątpliwości. Mam nadzieję, że jako przewodnik po świecie dawnych Słowian będę trzymać się ścieżek wyznaczonych przez doświadczonych badaczy, a jako pasjonat tematu będę w stanie dotrzeć do serc tych, którzy z różnych powodów dotychczas nie mieli okazji zapałać większym uczuciem do rodzimej mitologii. Zdaję sobie sprawę, że same twarde dane z prac naukowych nie wystarczą do zbudowania spójnej narracji, dlatego siłą rzeczy czuję się skazany na wytwory fantazji różnych pokoleń słowianofilów. Można wśród nich wyróżnić na przykład rozkochanych w czasach przedhistorycznych romantyków, ale także osoby tworzące pierwsze ruchy rodzimowiercze, których działania mocno wpłynęły na kształt powszechnie przekazywanej wiedzy o zapomnianej słowiańszczyźnie.
Podczas naszej wspólnej wędrówki od czasu do czasu będę się powoływać na teksty nauki i kultury z różnych dziedzin, które wnikliwie studiowałem i z których czerpałem wiedzę. W pewnym stopniu będę musiał prosić o zaufanie, gdyż dużo informacji będę przywoływać z pamięci. Na końcu tej publikacji zamieściłem spis książek i artykułów, które towarzyszyły mi w czasie mojej działalności, przy czym zdaję sobie sprawę, że to lista niekompletna, a luki w niej wynikają z zawodności ludzkiej pamięci. Ta bibliografia jest dla osób, które po lekturze Magicznego świata Słowian poczują niedosyt. Należy ją traktować jako zbiór drogowskazów dla tych, którzy po przeczytaniu tej książki zapragną pójść dalej, w samotną podróż śladami dawnych Słowian.
Język przyjętej narracji
Jako językoznawca z wykształcenia i osoba przekazująca wiedzę o kulturze dawnych Słowian czuję się odpowiedzialny za język, którego będę używać w tej publikacji. Lata wypychania etnicznych wierzeń Słowian na margines kultury sprawiły, że o ich wyznawcach bardzo często mówi się językiem dalekim od neutralności. Przedchrześcijańskich Słowian w dyskursie społecznym nazywa się „poganami” a ich wierzenia i rytuały – „pogaństwem”.
Posługując się tymi wyrazami, należy mieć na uwadze, że wywodzą się one z tradycji chrześcijańskiej i pierwotnie miały charakter piętnujący. Etymologicznie rodzina wyrazów słowa „poganin” pochodzi z łaciny, w której pagus oznacza „wieś”, a paganus – „mieszkańca wsi, wieśniaka”. Historia chrystianizacji ziem słowiańskich dowodzi, że mieszkańcy gmin wiejskich najdłużej opierali się działalności chrześcijańskich misjonarzy. W innych obszarach świata było podobnie – pierwsi w kolejce do chrzcielnicy po królach i książętach ustawiali się reprezentanci dworu i warstwy wykształcone. Wieśniacy w ich oczach stawali się symbolem zacofania i czynnikiem hamującym wprowadzanie ładu społecznego opartego na nowej religii. Ponieważ ludność wiejska zaczęła się kojarzyć z nieprzyjmowaniem chrześcijaństwa, łaciński paganus wykształcił nowe znaczenie i odtąd wyrazem tym określano osoby innej wiary, najczęściej wyznające starsze kulty, które można kojarzyć z animizmem bądź politeizmem.
Łaciński paganus to także osoba cywilna, ktoś niezaangażowany w działalność wojskową. Święty Paweł w swoich listach często określał chrześcijan jako „żołnierzy Chrystusa” (łac. miles Christi). Osoby, które nie angażowały się w służbę dla Kościoła, nie zasługiwały na miano „żołnierzy”, więc mogły być co najwyżej „cywilami”. Bez względu na to, jakie skojarzenie stało za tym, że osoby innej wiary zaczęły być określane jako poganie, nie ma wątpliwości, że pierwotną funkcją tego wyrazu było napiętnowanie odmienności.
Z czasem termin „pogaństwo” stał się workiem bez dna, do którego można było wrzucić każdego stojącego w opozycji do chrześcijaństwa[1] ‒ nie tylko wyznawców przedchrześcijańskich etnicznych wierzeń, lecz także niewierzących, nieochrzczonych, a nawet wyznawców innych starotestamentowych religii monoteistycznych. Widać to choćby w średniowiecznej Pieśni o Rolandzie, w której tytułowy bohater, wzór wszelkich cnót rycerskich, staje do walki przeciwko muzułmanom określanym naprzemiennie mianem Saracenów lub właśnie pogan. W takim układzie znaczeniowym poganie zawsze będą kimś podrzędnym względem chrześcijan, więc gorszym. Co więcej, termin ten ze względu na swój niezwykle szeroki zakres znaczeniowy utrudnia utożsamianie się z nim, gdyż określa zbiorowość bardzo zróżnicowaną wewnętrznie, o niejednolitym światopoglądzie.
Praktykowana przez niektórych walka z używaniem słów „poganie” i „pogaństwo” wydaje się ideologicznie słuszna, mimo że wielokrotnie spotkałem osoby, które z dumą identyfikowały się jako poganie, rozumiejąc pod tym terminem zbiorowość ludzi o światopoglądzie religijnym odwołującym się do dawnych niemonoteistycznych wierzeń. Obok dumnych pogan są jednak również tacy, których słowo „pogaństwo” drażni i wywołuje w nich negatywne emocje. Z tego powodu w mojej książce z dużą ostrożnością będę posługiwać się tym terminem.
Nie zamierzam jednak przekłamywać i modyfikować tekstów źródłowych, które często były pisane z perspektywy wyznawców dominującej religii monoteistycznej. Na przestrzeni dziejów niechrześcijanie byli nazywani licznymi deprecjonującymi określeniami, takimi jak: innowiercy, różnowiercy, odstępcy, niewierni, odszczepieńcy, bałwochwalcy, bezbożnicy, heretycy czy czciciele diabłów. Piętnujący charakter wszystkich tych wyrazów opiera się na manipulacji lub co najmniej skrajnym niezrozumieniu drugiej strony. Wyznawcy rodzimych bogów nie są „czcicielami bałwanów” (bałwochwalcami), gdyż swoje rytuały odprawiają przed figurami, które są wizerunkami ich bóstw. Podobnie czynią chrześcijanie modlący się przed świętymi obrazami czy figurami. Co więcej, nie są też oni „odstępcami” czy „niewiernymi” – wręcz przeciwnie! Są tymi, którzy pozostali wierni starej wierze pomimo upowszechniającego się zwyczaju porzucania jej na rzecz nowego Boga. W przeciwieństwie do chrześcijan nie wierzą oni w istnienie diabłów, więc siłą rzeczy nie mogą być ich wyznawcami. Bliżej do bycia bezbożnikiem jest chrześcijaninowi, który wierzy w istnienie wyłącznie jednego bóstwa, a żeby zostać heretykami, wspomniani wyznawcy rodzimych bogów musieliby najpierw przyjąć doktryny jakiegoś monoteizmu.
Zamiast przymiotnika „pogański” wolę posługiwać się wyrazami „przedchrześcijański” bądź „etniczny”, a zamiast rzeczownika „pogaństwo” wybieram coraz popularniejsze w ostatnich latach „rodzimowierstwo” i „starowierstwo”. Choć tych określeń używa się w polszczyźnie rzadziej, ich ogromny atut stanowi to, że są powszechnie akceptowane w środowiskach osób odwołujących się w swoich wierzeniach do religii dawnych ludów.
W przeszłości wspomniane wcześniej wyrazy „innowierca” i „różnowierca” sugerowały czarno-biały sposób widzenia świata, który dzielił ludzi wyłącznie na wyznawców mojej religii i całą resztę. Jednak około tysiąca lat później terminy te posłużyły wyznawcom rodzimych bogów jako inspiracja słowotwórcza, która odwróciła dotychczasowe trendy językowe. „Rodzimowierca” lub „rodzimowierczyni” to osoba, która wierzy w rodzimych bogów – w przeciwieństwie do wyznawców innych religii, którzy swoich bogów przejęli z zewnątrz. Termin ten tak dobrze przyjął się w niszy miłośników kultury dawnych Słowian, że jest już współcześnie odnotowywany przez słowniki języka polskiego.
Wraz z upowszechnieniem się terminu „rodzimowierstwo” powstała konieczność wprowadzenia dodatkowych rozróżnień. Większe zainteresowanie powrotem do etnicznych wierzeń stało się zjawiskiem, które zaobserwowano nie tylko na obszarze Słowiańszczyzny. Wśród potomków dawnych Germanów są współcześnie ludzie praktykujący pradawne kulty Thora, Wodana czy Baldura. Wśród Greków możemy odnaleźć czcicieli bogów olimpijskich, a wśród Meksykanów kontynuatorów religii i filozofii Azteków. O powrót do wierzeń przedchrześcijańskich Celtów swego czasu apelowała część Amerykanów europejskiego pochodzenia, a kemetyzm to współczesne wyznanie odwołujące się do wierzeń ludów starożytnego Egiptu. Ze względu na wzajemne powiązania kulturowe poza rodzimowierstwem słowiańskim dobrze dziś funkcjonują takie terminy jak rodzimowierstwo germańskie i celtyckie. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by osoby o innych tożsamościach etnicznych także identyfikowały się jako rodzimowiercy.
Problemem w rozpowszechnianiu się terminu „rodzimowierstwo” może być jego ekskluzywność. Teoretycznie każdy może zostać wyznawcą rodzimych bogów, ale w zależności od narodowości człowieka są to różne zestawy bóstw. Aktualnie w Polsce poza wyznawcami bogów słowiańskich żyją osoby identyfikujące się jako wyznawcy przedchrześcijańskich bóstw germańskich lub celtyckich. Uważam także, że nic nie stoi na przeszkodzie, by ktoś spoza słowiańskiego kręgu kulturowego został wyznawcą Świętowita lub innych bóstw słowiańskich. Dlatego osobiście za najbardziej inkluzywne określenie uważam „starowierstwo”, które dodatkowo można rozbijać na konkretne odłamy: starowierstwo słowiańskie, germańskie, celtyckie itd.
Zależy mi na tym, żeby język przyjętej narracji był możliwie najbardziej neutralny, tak żeby nie faworyzować ani nie szykanować osób o żadnym światopoglądzie religijnym. Zdaję sobie sprawę, że ze względu na podejmowany temat będę poruszać kwestie, które dla współczesnych chrześcijan mogą być niewygodne. Moją intencją nie jest atakowanie wyznawców żadnej wiary, choć omówienie pewnych praktyk stosowanych przez zwierzchników wyznań monoteistycznych na przestrzeni wieków jest tutaj konieczne do tego, żeby dobrze objaśnić zawiłości i trudności, z którymi muszą borykać się współcześnie ludzie chcący możliwie najwierniej odtworzyć świat przedchrześcijańskich wierzeń Słowian. Uważam również, że w XXI wieku świadomy chrześcijanin powinien uczciwie podejść do grzechów popełnionych niegdyś przez przedstawicieli Kościoła i umieć właściwie je ocenić.
Na koniec chciałbym jeszcze odnieść się do etnonimu „Słowianie” i przymiotnika „słowiański”, które to terminy w toku prowadzonego przeze mnie wywodu będą się pojawiać często, ale nie zawsze będą oznaczać to samo. W kontekście historycznym pod słowem „Słowianie” będę rozumieć przedchrześcijańskie wspólnoty plemienne, z których z czasem wyłoniły się narody słowiańskie. To właśnie ich kulturę, zwyczaje i wierzenia uznaje się za najbardziej pierwotne i rodzime – można byłoby powiedzieć: za najbardziej słowiańskie, nieprzejęte z innych kodów kulturowych.
Należy mieć przy tym na uwadze, że formułując ogólne wnioski na temat Słowian, zawsze będę opierać się na pewnych uproszczeniach, gdyż Słowianie nigdy nie byli monolitem jako wspólnota. Pierwsze historyczne wzmianki o dawnych Słowianach pochodzą z VI wieku i już wtedy była to grupa złożona z różnych plemion. Współcześnie w obrębie wspólnoty Słowian wyróżnia się ponad 140 grup etnicznych, podzielonych na trzy główne odłamy kulturowe i geograficzne:
Słowianie zachodni (Polacy, Ślązacy, Czesi, Słowacy i Serbołużyczanie),
Słowianie wschodni (Rusini, Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie),
Słowianie południowi (Bułgarzy, Chorwaci, Słoweńcy, Serbowie, Czarnogórcy, Bośniacy i Macedończycy).
Mówiąc o dawnych Słowianach, nie należy zapominać o wspólnotach, które nie przetrwały i gdzieś po drodze zniknęły z kart historii. Poza Słowianami połabskimi, dzięki którym wiele dziś wiemy o starosłowiańskich wierzeniach, należy pamiętać o Karantanach, którzy mogli dać początek Lędzianom, a także o Słowianach panońskich, z czasem zmadziaryzowanych. W zależności od regionu geograficznego i okresu historycznego wspólnota Słowian wyglądała inaczej, a odrębne grupy miały swoje zwyczaje i wierzenia. Niestety, większość danych na ten temat przepadła, więc omawianie różnic między słowiańskimi plemionami i niuansowanie podawanych informacji na podstawie czynników geograficznych lub czasowych byłoby daremne i zaprowadziłoby nas na poznawcze manowce, a przede wszystkim byłoby po prostu nużące dla kogoś, kto nie podchodzi do tematu z typową dla naukowca drobiazgowością.
Dawni Słowianie to dla mnie wyłącznie punkt wyjścia, pierwotne źródło, najgłębsza część korzeni naszej tożsamości etnicznej. Wspólnota Słowian nie zniknęła ani wraz z wyodrębnieniem się poszczególnych narodów słowiańskich, ani też z uznaniem chrześcijaństwa za dominującą religię. Choć w XXI wieku duża część społeczeństwa identyfikuje się przede wszystkim w oparciu o tożsamość narodową, to szersza tożsamość etniczna wciąż jest dla wielu ważnym elementem autoidentyfikacji. Dlatego opowiadając na kartach tej książki o magicznej rzeczywistości Słowian, wcale nie mam na myśli świata minionego i utraconego. Każdy z nas w codziennym życiu może na swój sposób kontynuować tę dawną magię. Poznanie historii i kultury dawnych Słowian jest tu wyłącznie narzędziem pomocnym w osiągnięciu tego wspaniałego celu.
Magia a jej dawne związki z religią i nauką
Magia, religia i nauka to trzy perspektywy patrzenia na świat, które dają nam możliwość interpretowania rzeczywistości. Jako autor tej książki jestem zobowiązany do wyjaśnienia, dlaczego jako pierwsze w tytule zostało użyte słowo „magia”. W tym celu postaram się najpierw nakreślić różnice znaczeniowe między myśleniem magicznym, religijnym i naukowym.
James George Frazer w kultowej książce Złota gałąź zabiera czytelników w podróż po różnych zakątkach świata i kulturach, żeby pokazać nam, jak bardzo jesteśmy do siebie podobni. Ten szkocki antropolog społeczny stoi na stanowisku, że magia jest znacznie starsza od religii, a religia to drugie stadium rozwoju kultury intelektualnej człowieka. Frazer podobieństwa między poszczególnymi religiami tłumaczył pierwotnością myślenia magicznego, które towarzyszyło człowiekowi od momentu powstania pierwszych społeczeństw. Uniwersalną wiarą, która łączy wszystkie ludy tego świata, jest wiara w skuteczność magii.
Magię i religię należy łączyć z tym, co nieznane i niezrozumiałe. Współczesny człowiek bez względu na światopogląd religijny w codziennym oglądzie rzeczywistości opiera się głównie na poznaniu naukowym. Dzięki zmysłom i rozumowi ludzkość jest w stanie wytłumaczyć różne zjawiska w sposób zgodny z aktualną wiedzą. Mimo że poznanie naukowe można traktować jako trzecie stadium rozwoju kultury intelektualnej człowieka, nauka nigdy nie będzie w stanie rozwiązać wszystkich zagadek kłębiących się w ludzkich umysłach. Tam, gdzie poznanie rozumowe okazuje się bezradne, zaczyna rozciągać się dzika, nieokiełznana przestrzeń dla myślenia magicznego i religijnego.
Magię i religię łączy wiara w naruszalność praw natury, czyli przekonanie, że istnieją siły mogące zmieniać bieg wydarzeń na naszą korzyść bądź wprost przeciwnie. Autor Złotej gałęzi robił jednak bardzo wyraźne rozgraniczenie między religią a magią. Tę pierwszą postrzegał jako wiarę w siły wyższe od człowieka, którą należy łączyć z praktyką na rzecz ubłagania i zadowolenia owych sił. Tak rozumiane myślenie religijne wymusza na człowieku, by jego codzienne postępowanie było regulowane bojaźnią lub miłością do istot boskich. Kiedy w życiu człowieka dzieje się coś niezrozumiałego i niewytłumaczalnego, zostaje pobudzona jego wyobraźnia. Osoba religijna może tłumaczyć sobie takie sytuacje cudem, czyli interwencją siły wyższej, która naruszyła prawa natury. Modlitwy lub inne formy rytuałów mają pomóc w przekonaniu bóstwa do konkretnego działania, ale nadrzędna jest sama idea oddania mu należnej czci.
Wierzenia magiczne łączą się z przekonaniem, że pewne wyróżniające się osoby są w stanie na wspomniane prawa natury wpływać, działając przy tym w pewien szczególny sposób w ich obrębie. Człowiek posługujący się magią może czasem wykorzystywać wsparcie siły nadprzyrodzonej, ale jego podejście do tej istoty jest instrumentalne i wiąże się z realizacją konkretnego celu. Takie jednostki korzystają z uprawnień, które są niedostępne dla większości ludzi. W różnych kręgach kulturowych odmiennie nazywano osoby, którym przypisywano zdolność zmieniania rzeczywistości. Byli to na przykład magowie, szamani, czarownicy i czarownice.
Czy jednak nakreślenie granicy między religią a magią faktycznie jest takie proste? Czy jako ludzie nie jesteśmy zbyt mocno uzależnieni od własnego punktu widzenia? Pierwotnie mianem magów określano kapłanów perskich i zaratusztriańskich, którzy byli przecież przedstawicielami duchowieństwa konkretnych religii. Osobom patrzącym na świat przez pryzmat monoteizmu łatwo przychodzi zakwestionowanie siły sprawczej innego bóstwa. Jeśli po działaniach kapłana innego wyznania wydarzy się coś nieprzewidywalnego, osoba wierząca w inne bóstwa tłumaczy to sobie przypadkiem lub magią, która nie ma źródła w woli boga. Takiemu duchownemu można także spróbować zarzucić oszustwo, dlatego też z biegiem czasu magikami zaczęto nazywać ulicznych kuglarzy, których wyjątkowe zdolności ograniczały się do manualnej szybkości i zręczności. Dla wyznawców zaratusztrianizmu i pierwotnych wierzeń Persów działania tamtejszych kapłanów nie były żadną magią, a rytualną praktyką religijną polegającą na kontaktowaniu się z bóstwem.
Interesujący jest także związek wspomnianych kapłanów-magów ze spojrzeniem naukowym. Magię określa się jako wiedzę tajemną, która dostępna jest wyłącznie pewnym uprzywilejowanym osobom. W dawnych tekstach magowie często byli nazywani zamiennie mędrcami lub nauczycielami. W katolickim kalendarzu liturgicznym jest nawet dzień im poświęcony – święto Trzech Króli, które możemy nazywać także świętem Trzech Mędrców lub Trzech Magów. Historia trzech obeznanych w magii mędrców oddających pokłon nowo narodzonemu Jezusowi miała być biblijnym dowodem na wyższość kultu Chrystusa nad innymi wyznaniami.
Wiedźmy, wołchwowie i żercy
Żeby dostrzec związek magii z wiedzą, nie musimy sięgać myślami do krajów Bliskiego Wschodu, podobne wątki możemy bowiem odnaleźć w kulturze europejskiej, także u samych Słowian. W historii Starego Kontynentu od XV do XVII wieku odnotowano liczne procesy o czary, które zwykło się określać mianem polowań na czarownice.
Czarownicami lub, rzadziej, czarownikami określano osoby, które, jak nazwa wskazuje, zajmowały się czarami. Termin czarostwo narodził się dopiero w średniowieczu, a ponieważ stał w sprzeczności z doktrynami chrześcijaństwa, budził przeważnie negatywne skojarzenia. Wśród Słowian już wcześniej funkcjonowało bliskoznaczne określenie wiedźma (prasł. *vědьma), które etymologicznie oznaczało osobę wiedzącą (od czasownika *věděti – „wiedzieć”). Zapewne, podobnie jak w wypadku magów, i tu chodziło o wiedzę tajemną – taką, do której mogły mieć dostęp wyłącznie wybrane osoby.
Prawdopodobnie pierwowzorem Baby Jagi, a także innych obecnych w kulturze demonicznych przedstawień wiedźm, były żyjące w dawnych wspólnotach kobiety biegłe w ziołolecznictwie i medycynie ogólnej, które w swojej praktyce mogły czasem powoływać się na wsparcie któregoś z przedchrześcijańskich bóstw bądź duchów. Posiadana przez wiedźmy wiedza i autorytet społeczny musiały budzić niepokój chrześcijańskich misjonarzy, którzy szybko zaczęli przypisywać im konszachty z diabłami. Wiedźmy nie tylko pośredniczyły w kontakcie ze światem duchowym, lecz także wspierały ludzi chorych i cierpiących. Trudno jest określić, w którym dokładnie momencie historii przestały budzić pozytywne skojarzenia. Według niektórych naukowców ich wizerunek zaczął się załamywać jeszcze przed upowszechnieniem się nowej wiary.
Wraz z umacnianiem się chrześcijaństwa na pozycji religii dominującej w Europie wiedźmy wypychano coraz dalej na margines społeczny. Przy okazji umacniano wśród ludu przekonanie o tym, że wiedzące zajmują się uprawianiem czarnej magii – rozumianej najczęściej jako czary w złych intencjach (np. w celu sprowadzenia śmierci, choroby, wypadku bądź innego nieszczęścia), której źródłem może być relacja z siłami nadprzyrodzonymi, określanymi jako „nieczyste” (w praktyce określenie to obejmowało wszystkie istoty z wierzeń niechrześcijańskich).
W istocie pierwotne „wiedzące” częściej zajmowały się praktykami, które dziś określamy mianem białej magii, czyli na przykład leczeniem, ściąganiem klątw bądź odnajdywaniem zagubionych osób i przedmiotów. Do czasów religii monoteistycznych wspólnoty kultywujące wielobóstwo nie dzieliły istot nadprzyrodzonych na dobre i złe, na prawdziwe i nieprawdziwe, na lepsze i gorsze. Dlatego u tych ludów wyrażenie „siła nieczysta” nie miało racji bytu.
Jeśli zatem przyjąć pozycję bezstronnego obserwatora, można dojść do wniosku, że działalność wiedźm opierała się nie tylko na magii, lecz także na religii i nauce. Patrząc z perspektywy człowieka oderwanego od własnego kodu kulturowego, trudno byłoby wskazać różnicę między kapłanem modlącym się za czyjeś zdrowie a wiedźmą wykonującą rytuał w tej samej intencji. Choć czarownicom często przypisywano umiejętność manipulowania istotami nadprzyrodzonymi i wpływania na nie, to należy mieć świadomość, że tego typu ocena ich działań jest wyłącznie subiektywną opinią i równie dobrze można byłoby zarzucić to samo kapłanowi dowolnej religii, który nie tylko zanosi prośby do swojego bóstwa, lecz także próbuje na nie wywrzeć wpływ, na przykład przez składanie ofiar i odprawianie rytuałów w ramach liturgii.
Z perspektywy ponad tysiąca lat trudno ocenić, na ile aktywność wiedźm mogła mieć związek ze sprawowaniem kultu przedchrześcijańskich bóstw. Najmocniejszą przesłanką przemawiającą za tym, że w nich uczestniczyły, jest to, iż osoby zaangażowane w procesy o czary powszechnie przypisywały czarownicom różnego typu relacje z istotami piekielnymi. W kulturze ludowej można jednak odnaleźć także pewne dowody na obronę tezy, że czarownice działały przede wszystkim w oparciu o klasycznie rozumianą magię. Oskar Kolberg, prowadząc w XIX wieku badania etnograficzne na ziemiach polskich, napotkał informatorów twierdzących, że czarownice swoją moc czerpią nie z sił nieczystych, a „z natury”. Tak było na przykład z wiedźmami w Wielkopolsce, które w tym regionie, zapewne za sprawą tabu językowego, nazywano „ciotkami” bądź „ciotami”[2].
Pozytywne skojarzenia z wiedźmami nie przetrwały próby czasu, a zmierzchem społecznej wiary w zdolność uprawiania magii stały się przywoływane na początku tego podrozdziału procesy o czary. Choć na tle innych narodów europejskich narody słowiańskie nie były tak bardzo zaangażowane w polowania na czarownice, to analiza źródeł nie pozostawia wątpliwości, że i na naszych ziemiach część społeczeństwa ogarnęła dziwna choroba umysłu, objawiająca się chęcią walki z tymi, którzy byli inni i nie wpisywali się w pożądane wzorce kulturowe. Przyjmuje się, że na ziemiach polskich od XVI do XVIII wieku w wyniku spalenia na stosie lub samosądów zginęło od 20 do 40 tysięcy kobiet posądzonych o czary[3].
Należy mieć przy tym na uwadze, że tylko część tej zbiorowości stanowiły kobiety kontynuujące praktyki dawnych wiedźm. Osoby zajmujące się medycyną i ziołolecznictwem w ludowych wspólnotach katolickich nie zawsze były ostracyzowane, czasem je szanowano, a nawet angażowano w śledztwa przeciwko rzekomym czarownicom. Analiza materiałów źródłowych dowodzi, że procesy o czary były często wyłącznie pretekstem do usunięcia ze społeczeństwa niewygodnych jednostek: lokalnych buntowniczek, kobiet rozwiązłych lub po prostu członkiń rodzin przeciwników politycznych, których chciało się skompromitować. To krwawe żniwo nie byłoby możliwe, gdyby nie upowszechniana przez katolików i protestantów wiara w czary, a wraz z nią lęk przed tym, co inne i nieznane. Osobliwością tamtych czasów było rozpalanie stosu dla kobiet, które były kochankami księży. W takich sytuacjach winnym nie był kapłan żyjący w kłamstwie i łamiący celibat, ale kobieta, która rzekomo dzięki magii zdołała uwieść pasterza dusz.
Wśród dawnych słowiańskich wspólnot bez wątpienia istniały wyjątkowe osoby, których rolą społeczną było pośredniczenie między sferami sacrum i profanum. Rzekoma moc wiedźm mogła brać się z manipulowania siłami natury i z magii, ale z pewnością nie było tak w przypadku osób pełniących w przedchrześcijańskiej kulturze funkcję pośredników w kontaktach z bóstwami. Mowa tutaj o żercach i wołchwach. Być może w dawnych wspólnotach słowiańskich istniało więcej ról społecznych o charakterze religijnym, przy czym fragmentaryczność materiału źródłowego nie pozwala na odtworzenie dokładnej struktury przedchrześcijańskich plemion.
Podania o żercach i wołchwach pochodzą ze skrajnych stron Słowiańszczyzny – z zachodu i wschodu. Pomimo dość istotnych różnic te dwa typy pogańskich kapłanów były pod pewnymi względami zbliżone. Jednych i drugich zwykło się dziś wyobrażać jako mocno zarośniętych starszych mężczyzn ubranych w białe, powłóczyste szaty. Zarówno żercy, jak i wołchwowie zajmowali się składaniem ofiar, wróżeniem i przewodniczeniem podczas rytuałów. Zdecydowanie różnił ich styl sprawowanej posługi. Żercy we wspólnocie mieli wiele praktycznych zadań: opiekowali się świątyniami (tzw. chramami i kącinami) oraz świętymi gajami, wyznaczali terminy świąt, a także kojarzyli osoby do swaćby, czyli słowiańskiego obrządku ślubnego. Natomiast wołchwów można byłoby określić mianem słowiańskich szamanów, gdyż kontakt ze światem nadprzyrodzonym nawiązywali podczas ekstazy wywołanej na przykład tańcem lub środkami odurzającymi. Przypisywano im także zdolności wróżenia i kontaktowania się z duchami zmarłych, to jest dziadami.
Etymologicznie rzecz biorąc, żerca (prasł. *žьrьcь, *žirьcь) to przede wszystkim kapłan-ofiarnik. Termin jest w bliskim związku z leksemem „żertwa”, rozumianym jako ofiara całopalna wśród Słowian południowych i wschodnich[4]. Co ciekawe, do tej rodziny wyrazów należą także słowa „żarcie” oraz „żyr” (tłuszcz), gdyż bardzo często pogańskim bogom składano w ofierze właśnie jedzenie. Z kolei obiata, czyli inna słowiańska nazwa ofiary, jest spokrewniona z wyrazem „obiad”. Z oddawaniem czci bóstwom często wiązały się rytualne uczty, które były przygotowywane przez żerców.
W tym miejscu warto wspomnieć, że w staropolszczyźnie na określenie starosty weselnego używano słowa „żyrzec”. Nic w tym dziwnego, gdyż do jego obowiązków należało między innymi przeprowadzanie rytuałów weselnych, którym przypisywano magiczną moc. W bardziej odległych czasach starosta weselny, zwany także swatem, podobnie jak przedchrześcijański żerca był uprawniony do udzielania ślubów. Można przypuszczać, że wraz z postępem chrystianizacji funkcje żerców oderwały się od sfery sacrum i uległy zeświecczeniu. Część ich obowiązków przejęli starości weselni, a reszta przeszła w zakres kompetencji chrześcijańskich kapłanów.
Najwięcej o kultowych obowiązkach żerców wiemy z kroniki Saxo Grammaticusa[5], który podróżował do Arkony, centrum kultu Świętowita, i w rozbudowanych ustępach opisał gród, świątynię oraz Święto Plonów obchodzone podczas jego wizyty. Ten duński kronikarz dał nam wnikliwą analizę wyglądu żerców, którzy według niego wyróżniali się spośród mieszkańców Arkony długimi włosami. Opisał także czynności przygotowawcze do obchodów święta, w tym dokładne sprzątanie świątyni połączone z rytualnym wstrzymywaniem oddechu, co miało związek z poszanowaniem tradycji podtrzymywania w świątyni wiecznego ognia. W kronice Saxo Grammaticusa znajdziemy również szczegółowe opisy przebiegu rytuałów, takich jak wróżenie urodzaju i składanie ofiar. W dziele autor wspomina też o świątynnym skarbcu, nad którym pieczę sprawowali kapłani Świętowita. Z kolei niemiecki kronikarz Helmold[6] zwraca uwagę na to, że w dawnych wspólnotach żercy pełnili czasem funkcje sędziów i posłów. Przeprowadzali procesy sądowe w świętych gajach, żeby osądzać oczami bogów, a także ‒ już w dobie chrystianizacji ‒ gromadzili dookoła siebie stronnictwa i pertraktowali z książętami oraz innymi osobami ze szczytu władzy.
Wspomnianych wcześniej wołchwów określa się jako magów lub wróżbitów dawnych wspólnot słowiańskich. Według wschodniosłowiańskich legend podobnie jak żercy zajmowali się składaniem ofiar. Z tekstów źródłowych można jednak wywnioskować, że wołchwowie byli w większym stopniu zakotwiczeni w świecie nadprzyrodzonym, z którym utrzymywali stałą łączność ‒ stamtąd czerpali wiedzę i zdolność wróżenia. Wołchwowie byli także strażnikami tradycji ustnej. Zwykło się kojarzyć ich ze śpiewem bądź recytowaniem poezji do wtóru gęśli.
Wyraz „wołchw” jest spokrewniony z imieniem słowiańskiego boga Welesa bądź Wołosa. Nieprzypadkowo funkcje wołchwów pokrywały się z kompetencjami tego bóstwa. Przyjmuje się, że uznawano Welesa za boskiego opiekuna dusz zmarłych, a także wróżbitów i poetów. Wołchwowie zatem jako słudzy Welesa zajmowali się wróżbiarstwem, utrzymywali kontakt z zaświatami, a także zapewniali ciągłość kultury za sprawą przekazów ustnych. W Słowie o wyprawie Igora, anonimowym zabytku literatury staroruskiej z końca XII wieku, autor przywołuje postać Bojana – gęślarza i ruskiego poety obdarzonego mocą wróżenia, którego nazywa „wnukiem Welesowym”.
Czasem przypisywano wołchwom zdolność przybierania zwierzęcej postaci, co nie powinno dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę, że wspomniany Weles był także opiekunem bydła i zwierzyny leśnej. Być może dlatego często przyjmowano, że wołchwowie zakładali na siebie skóry ściągnięte ze zwierząt, a na głowie nosili zwierzęce rogi. W nowogrodzkich bylinach[7] jednym z czarnych charakterów jest Wołchw Wsiesławiewicz: zły czarnoksiężnik obdarzony mocą przybierania postaci zwierzęcych. Inne źródła wspominają, że stanął on na czele wyprawy przeciwko indyjskiemu królowi, która to ekspedycja udała się dzięki magicznym mocom Wsiesławiewicza. Najpierw przybrał on postać gronostaja, żeby pod osłoną nocy zniszczyć składowisko broni przeciwnika, a następnie przemienił siebie i swoich wojowników w mrówki, żeby przedostać się do wnętrza grodu króla.
Wołchwowie, choć żyli raczej na uboczu dawnych wspólnot, cieszyli się ogromnym społecznym poważaniem. Nic dziwnego, że w dobie chrystianizacji słowiańscy wróżbici zaczęli pełnić funkcje polityczne i gromadzić wokół siebie osoby buntujące się przeciwko zaprowadzaniu nowego porządku religijnego. Z Powieści minionych lat[8] wiemy, że na początku XI wieku siły buntownicze przeciwko księciu Glebowi[9] gromadziły się właśnie z inicjatywy jednego z wołchwów. Po chrystianizacji ziem ruskich zwierzchnicy państwa i władz kościelnych surowo tępili działalność wołchwów. W 1227 roku w Nowogrodzie czterech spalono na stosie. Jeszcze w drugiej połowie XIV wieku przedstawiciele Kościoła walczyli z ostatnimi buntownikami podburzanymi przez słowiańskich wróżbitów.
Ze światem nadprzyrodzonym wołchwowie nawiązywali kontakt przez taniec, a dzięki środkom odurzającym zyskiwali zdolność wieszczego widzenia. W dawnych wspólnotach słowiańskich zwykło uważać się ich za widzących więcej, czyli widunów. Cieszyli się wśród ludu powszechnym szacunkiem i uznaniem nie dlatego, że umieli wpadać w trans, ale z powodu posiadanej wiedzy i praktycznych umiejętności, przydatnych choćby w leczeniu rozmaitych dolegliwości. Pod tym względem wołchwowie pełnili podobne funkcje, co omawiane wcześniej wiedźmy, a sprawą dyskusyjną pozostaje to, czy swoją moc czerpali z sił natury (magia), od bóstw (religia), czy z wiedzy o otaczającym świecie (nauka).
Z biegiem czasu rytuały odprawiane przez wołchwów zaczęto nazywać gusłami, a osoby je sprawujące – guślarzami bądź guślarkami. W dobie zaangażowanej chrystianizacji Kościół dążył do tego, by całkowicie wyplenić wiarę we wróżenie i magię, lecz kultura ludowa, nieprzejmująca się zbytnio katechizmem, bardzo długo była w stanie godzić wiarę w chrześcijańskiego Boga z wiarą w gusła, dlatego też w wielu wspólnotach wiejskich przez wieki funkcjonowały osoby wykorzystujące w praktyce wiedzę o „magicznej” mocy przyrody. Wraz z zanikiem przedchrześcijańskich kultów magiczno-lecznicze kompetencje wołchwów i wiedźm przejęli wróżowie, szeptuni, szeptunki, znachorzy i znachorki.
Można powiedzieć, że podobnie jak w wypadku żerców funkcje wołchwów uległy zeświecczeniu. Kontynuatorami ich działalności w kulturze staropolskiej byli ludowi gawędziarze odpowiedzialni za przekazywanie wiedzy i historii. Duża część dawnych przedchrześcijańskich wierzeń jest dziś rekonstruowana właśnie w oparciu o teksty folklorystyczne. Być może, gdyby wołchwowie nie wykształcili u Słowian nawyku przekazywania tradycji w formie ustnej, dziś o wiele mniej wiedzielibyśmy o wierze naszych praojców.
Informacje o słowiańskich kapłanach możemy czerpać również ze źródeł pisanych podejmujących temat przedchrześcijańskich Bałtów, gdyż Słowianie mają bardzo wiele z Bałtami wspólnego. Większość badaczy przyjmuje hipotezę, że po rozpadzie wspólnoty praindoeuropejskiej te dwie grupy etnolingwistyczne tworzyły społeczność bałtosłowiańską. Bałtów i Słowian łączy kult tego samego naczelnego gromowładnego bóstwa – Peruna bądź Perkuna, któremu cześć oddawano w świętych gajach, gdzie w centrum często rósł majestatyczny dąb, symbol boskości pana słowiańskiego i bałtyjskiego panteonu. Bałtyjscy kapłani, nazywani wajdelotami, zajmowali się podtrzymywaniem wiecznego ognia, płonącego nieopodal największego z dębów. Wajdeloci zajmowali się również wróżeniem, leczeniem i czarami, przez co wykazywali podobieństwa zarówno do żerców, jak i wołchwów. O znaczeniu wiecznego ognia świadczy kara śmierci dla kapłana, który pozwoliłby na jego wygaśnięcie.
Ten historyczno-kulturowy wywód pozwala na wyciągnięcie wniosku, że rozróżnienie między magią a religią zbyt często opiera się na subiektywnym wrażeniu i pojmowaniu świata wyłącznie przez pryzmat jednego kodu kulturowego. Jeśli miałbym spróbować wyjaśnić, jak rozumiem różnicę między religią a magią, skupiłbym się przede wszystkim na stopniu sformalizowania. U ludzi myślenie magiczne i religijne aktywują się w sytuacjach napotkania czegoś nieznanego i niezrozumiałego. Religia systematyzuje zbiór myśli o podłożu magicznym, nadaje im pewną strukturę i układa w spójną narrację, przez co sprawia, że niewytłumaczalne zostaje objaśnione w oparciu o wiarę w działanie sił wyższych. Magia wymyka się jednak ustrukturyzowanym kategoriom i woli pozostać niewyjaśnioną tajemnicą.
Współcześni rodzimowiercy i inne osoby przywiązane do etnicznych wierzeń Słowian wspominają czasem o tym, że słowo „religia” kojarzy im się negatywnie, dlatego wolą mówić o wierze dawnych Słowian. Na pewno nie ma racji bytu mówienie o religii przedchrześcijańskich Słowian, gdyż Słowianie ‒ rozbici na liczne plemiona ‒ nie wykształcili jednego spójnego systemu wierzeń. Można dziś powątpiewać także, na ile ustrukturyzowane były wierzenia w obrębie poszczególnych plemion, gdyż współcześni badacze nie mają do dyspozycji żadnego tekstu źródłowego, który mógłby pełnić funkcję traktatu wyrażającego ówczesną myśl religijną. Uważam, że funkcje słowiańskich żerców i wołchwów, a także bliskowschodnich magów, nie różniły się znacznie od tych sprawowanych przez współczesnych duchownych wyznań monoteistycznych. Zarzucanie im uprawiania negatywnie pojmowanej magii wynikało wyłącznie z chęci osłabienia pozycji niewygodnej konkurencji.
Moim zdaniem systemy wierzeń dawnych Słowian w obrębie mniejszych wspólnot były spójne i jednolite, a zatem bliższe myśleniu religijnemu. Lecz fragmentaryczność naszej wiedzy o dawnych Słowianach sprawia, że współczesnemu człowiekowi świat ten jawi się jako magiczny z powodu niedopowiedzeń i związanej z tym aury tajemniczości. Rodzimowiercy przez analizę źródeł i własną intuicję tworzą dziś odrębne systemy przekonań religijnych, starając się przekazywać spójną narrację o swojej wierze. Ogół współczesnych Słowian zadowala się jednak szczątkami wiedzy i podchodzi do nich jak do świata dawno zapomnianej magii.
Bez względu na to, jaki sposób myślenia o świecie dawnych Słowian przyjmiemy, stoję na stanowisku, że każdy powinien dążyć do poznania najstarszych korzeni zbiorowej tożsamości. Osoby, którym bliskie jest myślenie magiczne, mogą wykorzystać wiedzę praojców jako narzędzie pomocne do interpretowania rzeczywistości. Studiowanie pradawnych wierzeń może być także środkiem potrzebnym do pogłębienia własnej duchowości i rozwoju myślenia religijnego. Jeśli zaś chodzi o osoby twardo trzymające się myślenia naukowego, dla nich nauka o starosłowiańskich wierzeniach będzie przydatna przede wszystkim do poszerzenia horyzontów i lepszego zrozumienia procesów historyczno-kulturowych. Należy mieć wszakże na uwadze, że nie każda magia zaprzecza nauce. Słowo „magia” jest współcześnie rozumiane częściej jako niezwykła siła oddziaływania, zniewalający urok kogoś lub czegoś. Jako pasjonat okołosłowiańskich tematów uważam, że tego rodzaju magii dawnym Słowianom odmówić nie można, gdyż do dziś fascynują i pobudzają do intensywnego myślenia.
[1] Podział świata na chrześcijan i pogan to klasyczna realizacja opozycji swój/obcy, która wiąże się ze skrajnie uproszczonym postrzeganiem świata. Lingwiści zajmujący się badaniem językowych obrazów świata zwracają uwagę na to, że taki sposób mówienia nie służy budowaniu dialogu, utrudnia komunikację, zbyt upraszcza obraz rzeczywistości, a także wzmacnia społeczne antagonizmy. Podobne podziały można odnaleźć w innych religiach monoteistycznych, por. żydowskiego goja lub muzułmańskiego giaura.
[2] O bycie czarownicą często podejrzewano kobiety samotne: niezamężne i bezdzietne lub też owdowiałe i naznaczone traumą życiową (np. śmiercią własnych dzieci). Mocno przywiązana do tradycyjnych ról społecznych ludność wiejska nieprzychylnym okiem patrzyła na stare panny, złośliwie określane m.in. jako „ciotka” lub „ciota”. Przypuszcza się, że w kulturze ludowej unikano nazywania kogoś czarownicą wprost, stąd wykształciła się druga, oboczna i pozbawiona grozy nazwa kobiety podejrzewanej o uprawianie czarów.
[3] Bardziej zainteresowanych wspomnianymi źródłami odsyłam do monografii Bohdana Baranowskiego, który w swojej działalności naukowej trzykrotnie powracał do tematu wiedźm i czarownic.
[4] Wśród ogółu Słowian zachodnich na nazwanie ofiary należnej bogom używano słowa „obiata”, a wśród Słowian połabskich odnotowano także nazwę „trzeba”. Po przyjęciu chrześcijaństwa obiaty przetrwały w zachodniosłowiańskim folklorze jako uczty wyprawiane przez bogatych dla biednych (w ten sposób osoby majętne mogły sobie wykupić u Boga łaskę i odkupienie win).
[5] Saxo Grammaticus (Saxo Gramatyk; ok. 1150‒1220) ‒ duński historyk i kronikarz, autor Gesta Danorum, czyli spisanej po łacinie historii Danii (przyp. red.).
[6] Helmold (1125‒1177) ‒ saski historyk, proboszcz parafii w Bosau, kronikarz podczas niemieckich wypraw chrystianizacyjnych na Pomorzu Zachodnim i Połabiu, autor Chronica Slavorum (Kroniki Słowian) (przyp. red.).
[7] Byliny ‒ tradycyjne ruskie epickie pieśni opiewające czyny dawnych bohaterów (przyp. red.).
[8]Powieść minionych lat (Powieść doroczna lub Kronika Nestora) ‒ najstarszy ruski latopis, opisujący wydarzenia z historii Rusi od czasów najdawniejszych do XII w. (przyp. red.).
[9] Gleb (?‒1015) ‒ syn Włodzimierza I Wielkiego, książę muromski ‒ od miasta Murom w Rosji (przyp. red.).
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Magiczny świat Słowian to nie rzeczywistość, która odeszła w zapomnienie wraz z upowszechnieniem się chrześcijaństwa. To świat, który nie tylko przetrwał okres chrystianizacji, lecz trwa do dziś. To także świat, który ulega stałym przeobrażeniom. Z powodu fragmentaryczności informacji na temat dawnych Słowian nie potrafimy dziś w sposób wiarygodny i niepodważalny zrekonstruować ich wierzeń. Zapewne ten stan rzeczy już się nie zmieni...
Bez względu na zbiorową bezradność temat mitologii słowiańskiej będzie rozpalał naszą wyobraźnię i sprawi, że co jakiś czas ludzie nauki i kultury będą tworzyć własne narracje na temat tego, czym były lub są magiczne wierzenia ludów słowiańskich. Nasza zbiorowa tożsamość potrzebuje ich jako drogowskazu identyfikacyjnego, szczególnie w świetle swoistego przemęczenia dotychczasowymi kodami kulturowymi. Zgłębianie tych zagadnień dla wielu może być interesującym sposobem na poszukiwanie samego siebie, a także okazją do zweryfikowania swojej dotychczasowej wiedzy na temat źródeł praktykowanych przez nich zwyczajów i tradycji.
Jako doświadczony przewodnik po magicznym świecie Słowian mogę zalecić takim osobom wyłącznie to, by nie bały się błądzić i poszukiwać odpowiedzi na własną rękę. Oczywiście warto przy tym wszystkim zachować zdrowy sceptycyzm. Choć na każdą hipotezę należy spoglądać okiem wątpiącego krytyka, wypada podchodzić z większym szacunkiem do osób uznawanych za autorytety naukowe. Wiele z dawnych uniwersyteckich ustaleń nie przetrwało próby czasu i zostało zrewidowanych przez współczesnych badaczy, którzy dysponują lepszą metodologią i lepszymi narzędziami. W tym wszystkim zainteresowanie amatorów jest potrzebne, gdyż motywuje i zachęca do działania. Należy jednak podchodzić z większą nieufnością do tez, które są stawiane w oparciu o bardzo wątłe przesłanki przez osoby niemające odpowiedniego warsztatu badawczego.
Poza zgłębianiem meandrów magicznego świata Słowian warto współtworzyć go samemu na co dzień przez praktykowanie zwyczajów i rytuałów, które były znane na naszych ziemiach na długo przed tym, kiedy po raz pierwszy odprawiono tu chrześcijańską mszę. Dzięki odpowiedniemu nastawieniu można się przekonać że świat ten to coś więcej niż ideowy koncept, który możemy jedynie próbować wyobrazić sobie w oparciu o dostępną wiedzę. Magiczny świat Słowian to miejsce, w którym możemy żyć tu i teraz. To rzeczywistość, której możemy doświadczać na poziomie zmysłowym, umysłowym i duchowym. Wymaga to jednak odpowiedniego przygotowania i chęci do samodzielnych poszukiwań.
Monografie i artykuły:
Abraham Władysław, Organizacya Kościoła w Polsce do połowy wieku XII, Lwów 1890.
Abramowicz Andrzej, Banaszkiewicz Jacek i in., Słowiańszczyzna w Europie średniowiecznej, cz. 1, Instytut Archeologii i Etnologii PAN, Lublin 1996.
Adamowski Jan, O symbolice wielkanocnego jaja, „Twórczość Ludowa” 1992, nr 1–2, s. 38–40.
Baranowski Bohdan, O hultajach, wiedźmach i wszetecznicach. Szkice z obyczajów XVII i XVIII wieku, Replika, Warszawa 2020.
Baranowski Bohdan, Pożegnanie z diabłem i czarownicą, Replika, Warszawa 2020.
Baranowski Bohdan, Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku, Replika, Warszawa 2021.
Baranowski Bohdan, W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska, Replika, Warszawa 2019.
Bartmiński Jerzy, Językowe podstawy obrazu świata, Wydawnictwo UMCS, Lublin 2009.
Brożyna Wojsław, Ręce Swaroga. Germańska symbolika w służbie słowiańskiego rodzimowierstwa, „Gniazdo. Rodzima wiara i kultura” 2019, nr 19, s. 36–41.
Brückner Aleksander, Dzieje kultury polskiej. Od czasów przedhistorycznych do 1506 roku, t. 1, PWN, Warszawa 1965.
Brückner Aleksander, Mitologia słowiańska i polska, wstęp i oprac. Stanisław Urbańczyk, PWN, Warszawa 1980.
Brückner Aleksander, Starożytna Litwa. Ludy i bogi. Szkice historyczne i mitologiczne, Replika, Poznań 2023.
Bujak Jan, O genezie i zmiennych funkcjach lalki, ZNUJ, „Prace Etnograficzne” 1983, z. 18, s. 7–22.
Buko Andrzej, Archeologia Polski wczesnośredniowiecznej. Odkrycia – hipotezy – interpretacje, Wydawnictwo Trio, Warszawa 2011.
Bystroń Jan Stanisław, Zwyczaje żniwiarskie w Polsce, Nakładem Akademii Umiejętności, Kraków 1916.
Frazer James George, Złota gałąź. Studia z magii i religii, Vis-á-vis Etiuda, Warszawa 2017.
Gierlach Bogusław, Sanktuaria słowiańskie, Replika, Warszawa 2024.
Gieysztor Aleksander, Mitologia Słowian, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006.
Gołębiowska-Suchorska Agnieszka, Dziewczę przędzie, Pan Bóg nitki daje. O spójności ludowej wizji świata, Wydawnictwo UKW, Bydgoszcz 2011.
Górny Halszka, Słowiańskie imiona dwuczłonowe zachowane w najstarszych polskich toponimach (rekonesans), „Onomastica” 2017, t. 61, nr 1, s. 255‒264.
Hensel Witold, Słowiańszczyzna wczesnośredniowieczna.Zarys kultury materialnej, PWN, Warszawa 1987.
Jaguś Jacek, Uwagi na temat wymowy magicznej średniowiecznych amuletów i ozdób na ziemiach polskich, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Historia” 2003, Vol. 58, s. 7‒24.
Jakubowski Stanisław, Teka prasłowiańskich motywów architektonicznych. Dwadzieścia siedem drzeworytów, Nakładem Księgarni Orbis, Kraków 1923.
Janion Maria, Niesamowita Słowiańszczyzna, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2006.
Kaczmarczyk Bożena, Lalki do zabawy i nie tylko... O formie i funkcji lalek w kulturze tradycyjnej i współczesnej, Muzeum Etnograficzne im. Seweryna Udzieli, Kraków 2014.
Kajkowski Kamil, Mity, kult i rytuał. O duchowości nadbałtyckich Słowian, Triglav, Szczecin 2017.
Khamaiko Natalia, Crescent pendants (lunnitsa) in 11th‒13th century Rus’: Pagan amulet or Christian ornament?, „Acta Archaeologica Carpathica” 2011, z. 46, s. 7–28.
Klemensiewicz Zenon, Historia języka polskiego, PWN, Warszawa 2002.
Kolberg Oskar, Dzieła wszystkie, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1958–1983.
Koneczny Feliks, Dzieje Polski. Od początku Piastów do III rozbioru Polski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982.
Kowalczykówna Maria, Tańce i zabawy w świetle rękopisów średniowiecznych Biblioteki Jagiellońskiej, „Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej” 1984–1985, r. 34–35, s. 71–88.
Kowalik Artur, Kosmologia dawnych Słowian. Prolegomena do teologii politycznej dawnych Słowian, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska. Sectio F, Historia” 2003, t. 58, s. 7–24.
Kóčka-Krenz Hanna, Wczesnośredniowieczna biżuteria zachodniosłowiańska, „Studia Lednickie” 2014, t. 13, s. 27–38.
Krawiec Adam, Seksualność w średniowiecznej Polsce, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2000.
Kucypera Paweł, Pranke Piotr, Wadyl Sławomir, Wczesnośredniowieczne miniaturowe toporki metalowe z Europy Środkowo-Wschodniej i Północnej, [w:] Rzeczy codzienne przez pryzmat rzeczy, Kucypera Paweł, Wadyl Sławomir (red.), Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2010.
Leciejewicz Lech (red.), Mały słownik kultury dawnych Słowian, Wiedza Powszechna, Warszawa 1972.
Leciejewicz Lech (red.), Słowiańszczyzna zachodnia, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1976.
Levack Brian P., Polowanie na czarownice w Europie wczesnonowożytnej, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Warszawa 2001.
Lévy-Bruhl Lucien, Czynności umysłowe w społeczeństwach pierwotnych, PWN, Warszawa 1992.
Linkner Tadeusz, Słowiańskie bogi i demony. Z rękopisu Bronisława Trentowskiego, Marpress, Gdańsk 2019.
Lubicz Aleksander, Mitologia słowiańska: podług Naruszewicza, Lelewela, Bogusławskiego, Brücknera i Gruszewskiego, reprint, Miniatura, Kraków 1991.
Łacny Dagmara, Motanki – lalki słowiańskie jako ludowa forma autoterapii, „Zwierciadło” 11.03.2022, dostęp online: zwierciadlo.pl.
Łowmiański Henryk, Religia Słowian i jej upadek (w. VI‒XII), PWN, Warszawa 1979.
Łozko Hałyna, Rodzima wiara ukraińska, Toporzeł, Wrocław 1997.
Łuczyński Michał, Językowo-kulturowy obraz Mokoszy: próba rekonstrukcji, „NOMOS” 2013, nr 79, s. 48–77.
Małachowska Sylwia, Wczesnośredniowieczne zawieszki półksiężycowate znalezione na terenach ziem polskich, „Archeologia Polski” 1998, t. 43, z. 1–2, s. 37–127.
Mączka Ryszard, Tajemnice panteonu Jana Długosza: szkice religioznawczo-historyczne, wyd. 2 popr., nakładem autora, Wrocław 2012.
Michniuk Justyna, Słowiańskie symbole na pisankach Serbołużyczan, „Słowiańska Agencja Prasowa” 24.04.2021, dostęp online: isap.info.pl.
Moszyński Kazimierz, Kultura ludowa Słowian, t. 1–2, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1929–1939.
Ogrodowska Barbara, Polskie obrzędy i zwyczaje doroczne, Muza, Warszawa 2010.
Pankalla Andrzej Bronisław, Kośnik Konrad Kazimierz, Indygeniczna psychologia Słowian. Wprowadzenie do realnej nauki o duszy, Universitas, Kraków 2018.
Pełka Leonard J., Polska demonologia ludowa. Wierzenia dawnych Słowian, Replika, Warszawa 2020.
Pełka Leonard J., Rytuały, obrzędy, święta. Od czasów słowiańskich po wiek XX, Replika, Warszawa 2022.
Pełka Leonard J., U stóp słowiańskiego parnasu. Bogowie i gusła, Replika, Warszawa 2021.
Rybakow Boris Aleksandrowicz, Jazyczestwo driewnich Sławian, Nauka, Moskwa 1981 (Рыбаков Борис Александрович, Язычество древних славян, Наука, Москва 1981).
Samsonowicz Henryk (red.), Narodziny średniowiecznej Europy, Bellona, Warszawa 1999.
Sikorski Dariusz Andrzej, Religie dawnych Słowian, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2023.
Simpson Scott, Native Faith. Polish Neo-Paganism at the Brink of the 21st Century, Zakład Wydawniczy Nomos, Kraków 2000.
Skonieczna-Gawlik Dobrawa, Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, Regionalny Instytut Kultury w Katowicach, Katowice 2016.
Strzelczyk Jerzy, Apostołowie Europy, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2010.
Strzelczyk Jerzy, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Rebis, Poznań 2007.
Strzelczyk Jerzy, Od Prasłowian do Polaków. Dzieje narodu i państwa polskiego, Krajowa Agencja Wydawnicza, Kraków 1987.
Suszko Henryk, Latopis hustyński. Opracowanie, przekład i komentarze, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 2003.
Szajnocha Karol, Jadwiga i Jagiełło, PIW, Warszawa 1969.
Szczepanik Paweł, Wczesnośredniowieczne figurki wielotwarzowe z terenów basenu Morza Bałtyckiego – dowód kontaktów międzykulturowych czy uniwersalny fenomen?, „Archaeologia Historica Polona”” 2013, t. 21, s. 49‒60.
Szczepanik Paweł, Słowiańskie zaświaty. Wierzenia, wizje i mity, Triglav, Szczecin 2018.
Szyc Joachim Antoni, Słowiańscy bogowie, Warszawa 1865.
Szyjewski Andrzej, Religia Słowian, WAM, Kraków 2003.
Szyżenski Roman Witaljewicz, Surovegina Ekaterina Siergiejewna, Osobiennosti prowiedienija sowriemiennogo sławianskogo jazyczeskogo prazdnika (na primierie organizacyi dnia Pieruna), „Obszczestwo: fiłosofija, istorija, kultura” (Шиженский Роман Витальевич, Суровегина Екатерина Сергеевна, Особенности проведения современного славянского языческого праздника (на примере организации дня Перуна), „Общество: философия, история, культура”, 2015.
Szymanderska Hanna, Polska Wielkanoc. Tradycja, zwyczaje, potrawy, Watra, Warszawa 1990.
Świdzińska Agata, Lalki-motanki jako metoda pracy nad zrozumieniem doświadczenia migracyjnego, „Kultura i Edukacja” 2020, nr 3 (129), s. 184–201.
Taszycki Witold, Najdawniejsze polskie imiona osobowe, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1925.
Trębaczkiewicz-Oziemska Teresa, Rola kapłanów (żerców) w życiu plemion Słowian Połabskich, „Acta Archaeologica Lodziensia” 1968, nr 17, s. 97–106.
Váňa Zdenĕk, Świat dawnych Słowian, PIW, Warszawa 1985.
Wypustek Andrzej, Magia antyczna, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2001.
Urbańczyk Przemysław, Co się stało w 966 roku?, Zysk i S-ka, Poznań 2016.
Urbańczyk Przemysław, Mieszko Pierwszy Tajemniczy, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2013.
Urbańczyk Przemysław, Zanim Polska została Polską, Wydawnictwo Naukowe UMK, Toruń 2015.
Urbańczyk Stanisław, Dawni Słowianie. Wiara i kult, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1991.
Średniowieczne kroniki i zabytki piśmiennictwa:
Długosz Jan, Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, przeł. Karol Mecherzyński, dostęp online: Wikiźródła.
Gall Anonim, Kronika Polska, przeł. Roman Grodecki, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1996.
HelmoldaKronika Słowian, przeł. Józef Matuszewski, Replika, Warszawa 2024.
Herbord, Dialog o życiu św. Ottona biskupa bamberskiego, „Monumenta Poloniae Historica. Series Nova”, t. 7, cz. 3, PWN, Warszawa 1969.
Kadłubek Wincenty, Kronika polska, przeł. Brygida Kürbis, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 2003.
Kosmas, Kronika Czechów, przeł. Maria Wojciechowska, PWN, Warszawa 1968.
Kronika Thietmara, przeł. Marian Zygmunt Jedlicki, Universitas, Kraków 2014.
Labuda Gerard, Słowiańszczyzna pierwotna. Wybór tekstów. Materiały źródłowe do historii Polski epoki feudalnej, t. 1, Marian Małowist (red.), PWN, Warszawa 1954.
Lewicki Tadeusz i in., Źródła arabskie do dziejów Słowiańszczyzny, t. 1–4, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław‒Kraków 1956–1988.
Magistri Adam Bremensis Gesta Hammaburgensis ecclesiae pontificum, [w:] „Monumenta Germaniae Historica. Scriptores rerum Germanicarum”, t. 2, Hanower–Lipsk 1917.
Powieść minionych lat. Najstarsza kronika kijowska, przeł. Franciszek Sielicki, Templum, Wodzisław Śląski 2014.
Relacja Ibrahima ibn Jakuba z podróży do krajów słowiańskich w przekazie Al-Bekriego, przeł. Tadeusz Kowalski, [w:] Monumenta Poloniae Historica, seria 2, t. 1, Kraków, 1946.
Saxo Grammaticus, Gesta Danorum. Kronika Danii, przeł. Jan Wołucki, Wydawnictwo Armoryka, Warszawa 2014.
Słowo o wyprawie Igora, czyli wyprawa Igora na Połowców, przeł. August Bielowski (wierszem) i Andrzej Sarwa (prozą), Wydawnictwo Armoryka, Warszawa 2013.
Magiczny świat Słowian
Kamil Gołdowski
© for the Polish edition: Wydawnictwo RM, 2024All rights reserved.
Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska [email protected]
Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.
Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.
Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.
ISBN 978-83-8151-890-1 ISBN 978-83-7147-143-8 (ePub) ISBN 978-83-7147-144-5 (mobi)
Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Barbara Ramza-KołodziejczykRedakcja: Barbara OdnousKorekta: Anna Fac-BiedziukIlustracje: Marek Hapon, WikimediaEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec
W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]