Magiczny świat Słowian - Gołdowski Kamil - ebook + książka
NOWOŚĆ

Magiczny świat Słowian ebook

Gołdowski Kamil

4,8

33 osoby interesują się tą książką

Opis

Życie Słowian było przepełnione magią. Tę magię możemy poczuć do dziś, nie tylko poznając słowiańskie dzieje i mity, lecz także odnajdując ją wciąż żywą w naszej współczesności.

Z tej książki dowiesz się, w co wierzyli nasi praprzodkowie oraz w jaki sposób echa prastarych zwyczajów przetrwały do dziś. Poznasz dawnych bogów i opisujące ich mity, słowiańskich magów i wiedźmy oraz święta i rytuały kultywowane niegdyś przez Słowian. Przeczytasz o tym, jak wyobrażali sobie zasady rządzące życiem doczesnym i życiem wiecznym i jak wyglądał roczny rytm ich świata. Jeśli chcesz poznać rodowód wielu słowiańskich imion popularnych do dziś albo dowiedzieć się, skąd wzięły się nazwy miesięcy, także znajdziesz tu odpowiedzi.

Autor w barwny, żywy i przystępny sposób opisuje fascynujący świat dawnych wierzeń. Przywołuje aktualną wiedzę historyczną, językoznawczą i kulturoznawczą i pokazuje, że magiczny świat Słowian nie tylko trwa do dziś, ale wciąż ewoluuje i rozpala wyobraźnię.

 

Kamil Gołdowski to miłośnik mitologii i kultury Słowian, od dziewięciu lat tworzy blog popularnonaukowy Sławosław.pl, na którym dzieli się swoją wiedzą i pasją. Z wykształcenia jest polonistą i językoznawcą z doświadczeniem pedagogicznym. Prywatnie – introwertyk, który baterie społeczne ładuje w domowym zaciszu w towarzystwie rodziny i kotów, delektując się yerba mate.

 

Patronat medalny:

@tojuzhistoria

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 267

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (8 ocen)
6
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ewakurz

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa ksiazka
00
Sweeciak

Dobrze spędzony czas

"Magiczny świat Słowian” to fascynująca podróż w głąb słowiańskich wierzeń, zwyczajów i obrzędów. Autor, w sposób przystępny i klarowny, przybliża nam bogactwo kultury naszych przodków, odsłaniając często zapomniane aspekty naszej historii. Książka jest doskonałym wprowadzeniem dla tych, którzy dopiero zaczynają interesować się słowiańska mitologią, jak i ciekawą lekturą dla osób już zaznajomionych z tematem.
00
ksmb2016

Nie oderwiesz się od lektury

Naprawdę świetna książka, raczej jako wprowadzenie do świata wierzeń Słowian. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza ze względu na pokazanie licznych związków między współczesnymi chrześcijańskimi zwyczajami a ich słowiańskimi pierwowzorami
00

Popularność




Słowem wstępu

Oto dla­czego ma­gia i na­uka w rów­nej mie­rze po­cią­gają umysł ludzki, oto dla­czego obie były po­tęż­nymi bodź­cami do roz­woju wie­dzy. Po­cią­gają znu­żo­nego wę­drowca, pro­wa­dzą błą­dzą­cego o zra­nio­nych sto­pach przez pusz­czę roz­cza­ro­wań te­raź­niej­szo­ścią, ku­sząc wi­zją wspa­nia­łych per­spek­tyw w przy­szło­ści. Wpro­wa­dzają go na szczyt nie­zwy­kle wy­so­kiej góry i po­ka­zują mu pod ciem­nymi chmu­rami i mgłami prze­pły­wa­ją­cymi pod jego sto­pami wi­zję mia­sta nie­biań­skiego, da­le­kiego, być może, lecz ja­śnie­ją­cego nie­ziem­ską wspa­nia­ło­ścią, ską­pa­nego w świe­tle snów.

James George Frazer, Złota gałąź[1]

Dawno, dawno temu, kiedy na ziemiach Sło­wian nie było żad­nego krzyża, lu­dzie gro­ma­dzili się przy ogni­skach i drew­nia­nych ido­lach, żeby kul­ty­wo­wać wiarę oj­ców. Ży­cie Sło­wian było prze­peł­nione ma­gią, któ­rej do­świad­czali nie tylko pod­czas udziału w ob­rzę­dach i ry­tu­ałach, lecz także pod­czas co­dzien­nych czyn­no­ści. Dba­nie o do­bre re­la­cje z du­chami do­mo­wymi sprzy­jało utrzy­my­wa­niu po­rządku i miru do­mo­wego, na­to­miast nie­baczne lub nie­godne po­stę­po­wa­nie mo­gło skut­ko­wać spo­tka­niem ze zło­wrogą siłą nad­przy­ro­dzoną, która ‒ choć pra­gnęła zła ‒ przy oka­zji wy­cho­wy­wała lu­dzi do do­bra i roz­sąd­nego ży­cia.

Świat Sło­wian to nie tylko mity i wspa­niała hi­sto­ria, lecz także współ­cze­sność ota­cza­jąca nas na co dzień. Zwy­czaje daw­nych Sło­wian nie zo­stały za­po­mniane. Ule­gły wielu prze­obra­że­niom, które za­tarły ich pier­wotne źró­dła i zna­cze­nia, lecz wciąż je­ste­śmy w sta­nie zro­zu­mieć ich sens. Wi­dać to naj­le­piej na przy­kła­dzie kul­tury lu­do­wej, która, choć jest sil­nie zwią­zana z chrze­ści­jań­stwem, oka­zała się naj­bar­dziej trwałą prze­cho­wal­nią ma­gii daw­nych cza­sów. Lud­ność wiej­ska przy­jęła do­gmaty Ko­ścioła ka­to­lic­kiego dość swo­iście: za­cho­wu­jąc spe­cy­fikę re­li­gij­no­ści lu­do­wej, ni­gdy do końca nie wy­parła się przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń. Dzięki fan­ta­zji pi­sa­rzy i ar­ty­stów oraz za­pa­łowi mi­ło­śni­ków te­matu mamy współ­cze­śnie do­stęp do licz­nych opo­wie­ści na te­mat wiary daw­nych Sło­wian. Dzięki wy­sił­kom na­ukow­ców róż­nych dzie­dzin do­wia­du­jemy się co­raz wię­cej o tym, w co mo­gli wie­rzyć nasi pra­przod­ko­wie, a także je­ste­śmy w sta­nie le­piej we­ry­fi­ko­wać in­for­ma­cje, które w po­wszech­nym obiegu za­częły żyć wła­snym ży­ciem.

Uwa­żam, że czło­wiek po­wi­nien dą­żyć do po­zna­nia swo­ich ko­rzeni, po­wi­nien drą­żyć co­raz głę­biej i głę­biej, żeby gdzieś tam, na końcu czy też na po­czątku, od­na­leźć sa­mego sie­bie. Współ­cze­sny świat jest bar­dzo po­dzie­lony i po­dzie­leni są też Sło­wia­nie. Na­rody sło­wiań­skie nie­ustan­nie to­czą ze sobą wojny oraz, nie­stety, nie po­tra­fią się po­ro­zu­mieć i za­po­mnieć o daw­nych krzyw­dach. Po­szcze­gólne spo­łe­czeń­stwa dzielą się z przy­czyn re­li­gij­nych i z po­wodu wy­zna­wa­nego świa­to­po­glądu na prze­ciwne grupy in­te­re­sów. Mar­no­tra­wimy czas na to, by się kłó­cić, za­miast po­szu­kać głę­boko tego, co nas łą­czy.

Wie­rzę w to, że ma­gia daw­nych Sło­wian może ule­czyć na­szą zbio­rową toż­sa­mość i spra­wić, że na nowo od­naj­dziemy się w tym świe­cie. Choć zmie­niło się sporo, wciąż od­kry­wamy wiele rze­czy nie­zmien­nych. Dla­tego chciał­bym za­pro­sić na wspólną po­dróż w głąb świata du­cho­wo­ści Sło­wian. Mam na­dzieję, że bę­dzie to oka­zja do tego, żeby od­na­leźć w so­bie i ota­cza­ją­cym świe­cie choćby cząstkę daw­nej sło­wiań­skiej ma­gii.

[1] J.G. Fra­zer, Złota ga­łąź. Stu­dia z ma­gii i re­li­gii, Kra­ków 2017, s. 49.

Rozdział 1

Początek wędrówki

Drzewo życia, Marek Hapon

Figura przewodnika

Na rynku wy­daw­ni­czym znaj­dziemy wiele ksią­żek po­ru­sza­ją­cych te­mat wie­rzeń daw­nych Sło­wian. Osoba do­piero roz­po­czy­na­jąca fa­scy­nu­jącą przy­godę z tą te­ma­tyką może czuć się za­gu­biona w gąsz­czu na­uko­wych, po­pu­lar­no­nau­ko­wych i, nie­stety, pa­ra­nau­ko­wych pu­bli­ka­cji. Na­to­miast za­pra­wieni w in­te­lek­tu­al­nych wy­pra­wach mi­ło­śnicy sło­wiańsz­czy­zny mogą z dużą dozą nie­pew­no­ści po­dejść do ko­lej­nego au­tora wy­da­ją­cego książkę na ten te­mat.

Jako czy­tel­nik bądź czy­tel­niczka masz pełne prawo nie mieć do mnie za­ufa­nia. Uwa­żam na­wet ‒ w du­chu kar­te­zjań­skim ‒ że pewna por­cja scep­ty­cy­zmu jest czło­wie­kowi nie­zbędna do tego, by bez wstrzą­sów psy­chicz­nych prze­trwać w tym świe­cie. Z wy­mie­nio­nych po­wo­dów czuję się zo­bo­wią­zany, by po­wie­dzieć o so­bie i o isto­cie tej książki nieco wię­cej, tak aby czy­tel­nicy mo­gli pod­jąć świa­domą de­cy­zję, czy zga­dzają się, że­bym to ja opro­wa­dził ich po świe­cie Sło­wian.

Mam na­dzieję, że dzięki tej pu­bli­ka­cji każdy, bez względu na swoje do­tych­cza­sowe oczy­ta­nie w te­ma­tach sło­wiań­skich, bę­dzie mógł od­kryć coś no­wego. Jako prze­wod­nik będę się sta­rał opie­rać na wie­dzy i ak­tu­al­nych ba­da­niach na­uko­wych; od­że­gnuję się od po­pu­lar­nych w pew­nych śro­do­wi­skach nie­nau­ko­wych nar­ra­cji na te­mat daw­nych Sło­wian. Nie ukry­wam jed­nak, że jako au­tor w wielu miej­scach będę przyj­mo­wać oso­bi­stą per­spek­tywę, zo­sta­wia­jąc so­bie prze­strzeń na dy­wa­ga­cje i fan­ta­zjo­wa­nie. Są­dzę, że uważni czy­tel­nicy nie po­winni mieć więk­szych trud­no­ści w zo­rien­to­wa­niu się, kiedy świa­do­mie od­cho­dzę od me­ri­tum i zba­czam z drogi, żeby za­czerp­nąć tchu tam, gdzie za­czy­nają się nie­skoń­czone ma­nowce ludz­kiej wy­obraźni.

Je­śli cho­dzi o moje związki z te­ma­tem Sło­wian, to je­stem przede wszyst­kim pa­sjo­na­tem i ama­to­rem, któ­remu jed­nak nie­obcy jest sza­cu­nek do me­tody na­uko­wej. W kręgu mi­ło­śni­ków sło­wiańsz­czy­zny je­stem osobą znaną za sprawą prak­ty­ko­wa­nej od kilku lat dzia­łal­no­ści po­pu­lar­no­nau­ko­wej, która roz­po­częła się nie­win­nie w 2013 roku na fali po­pu­lar­no­ści pio­senki Do­na­tana i Cleo My Sło­wia­nie. To wła­śnie wtedy, pod­czas jed­nej z za­kra­pia­nych nocy wspól­nie z dwiema ko­le­żan­kami ze stu­diów zde­cy­do­wa­li­śmy się za­ło­żyć na Fa­ce­bo­oku pro­fil My Sło­wia­nie – oby­czaje, ję­zyk, kul­tura, któ­rego ce­lem miało być rze­telne in­for­mo­wa­nie o kul­tu­ro­wym do­robku Sło­wian. Nie prze­ko­nało nas prza­śne przed­sta­wie­nie istoty by­cia Sło­wia­ni­nem ‒ za­warte w tej pio­sence i to­wa­rzy­szą­cym jej te­le­dy­sku. Zgod­nie stwier­dzi­li­śmy, że Sło­wia­nie za­słu­gują na wię­cej, i tak oto roz­po­częła się na­sza mi­sja. Choć utwór Do­na­tana i Cleo wy­wo­łał we mnie ne­ga­tywne od­czu­cia, to z per­spek­tywy czasu mu­szę przy­znać, że wniósł do mo­jego ży­cia wiele po­zy­ty­wów i był po­tęż­nym im­pul­sem do dzia­ła­nia w tam­tym cza­sie.

Nie był to jed­nak po­czą­tek mo­ich za­in­te­re­so­wań sło­wiańsz­czy­zną. Ich źró­dła się­gają jesz­cze cza­sów szkol­nych, kiedy mo­jej po­lo­ni­stce udało się wzbu­dzić we mnie za­in­te­re­so­wa­nie mi­to­lo­gią sta­ro­żyt­nych Gre­ków i Rzy­mian. Nie­mniej opo­wie­ści o hel­leń­skich bo­gach po­zo­sta­wiły we mnie spore uczu­cie nie­do­sytu, które pró­bo­wa­łem za­spo­koić wy­po­ży­cza­niem ksią­żek o mi­to­lo­giach in­nych lu­dów. Tak oto pew­nego dnia na­tra­fi­łem na se­rię Mi­to­lo­gie świata Wy­daw­nictw Ar­ty­stycz­nych i Fil­mo­wych. Nie pa­mię­tam do­kład­nie, które po­zy­cje z tej se­rii zdą­ży­łem prze­czy­tać w tam­tym cza­sie. W gło­wie po­zo­stały mi wątki z mi­to­lo­gii Cel­tów, Az­te­ków, Egip­cjan, Ja­poń­czy­ków i Per­sów. W opo­wie­ściach każ­dego ludu od­na­la­złem in­te­re­su­jące cie­ka­wostki, mimo to żadna z tych hi­sto­rii nie ocza­ro­wała mnie do tego stop­nia, by po­zo­stać z nią my­ślami na dłu­żej.

Wszystko zmie­niło się pew­nego dnia, kiedy z bi­blio­teki wy­po­ży­czy­łem znisz­czoną Mi­to­lo­gię Sło­wian Alek­san­dra Gieysz­tora. Z per­spek­tywy do­ro­słego męż­czy­zny nie do końca dziś ro­zu­miem, ja­kim cu­dem jako czter­na­sto­la­tek prze­brną­łem przez tę po­zy­cję, gdyż jej ję­zyk jest miej­scami trudny, a za­warty w niej ob­raz mi­to­lo­gii Sło­wian roz­mywa się za sprawą mno­że­nia au­tor­skich do­my­słów i nie­do­boru prze­sła­nek do wy­cią­gnię­cia twar­dych wnio­sków. Jed­nak ta pu­bli­ka­cja mu­siała ja­koś szcze­gól­nie wpły­nąć na moją wy­obraź­nię, gdyż od tego mo­mentu za­pra­gną­łem za­głę­bić się w te­mat.

Nie­stety w tam­tym cza­sie liczba tek­stów na­uko­wych i po­pu­lar­no­nau­ko­wych o Sło­wia­nach nie mo­gła im­po­no­wać, czy­ta­łem więc to, co po pro­stu wpa­dło mi w ręce: po­czy­na­jąc od ksią­żek na­uko­wych, przez zbiory tek­stów kul­tury lu­do­wej, na dziw­nych nie­nau­ko­wych blo­gach koń­cząc. Nad­miar czę­sto za­prze­cza­ją­cych so­bie in­for­ma­cji od­kła­dał się w mo­jej gło­wie ni­czym w la­mu­sowni aż do czasu, gdy za­czą­łem pi­sać po­pu­lar­no­nau­kowe tre­ści ‒ naj­pierw na pro­filu My Sło­wia­nie – oby­czaje, ję­zyk, kul­tura, po­tem na blogu, który za­ło­ży­łem w 2015 roku.

Sła­wo­sław.pl od po­czątku był głów­nie jed­no­oso­bo­wym pro­jek­tem, który miał wy­nieść moją dzia­łal­ność po­pu­lar­no­nau­kową na ko­lejny po­ziom. Po­mysł na na­zwę bloga był na­wią­za­niem do sło­wiań­skiego zwy­czaju nada­wa­nia imion o cha­rak­te­rze wró­żą­cym – Sła­wo­sław jako moje dziecko miał być tym, który bę­dzie sła­wić świat Sło­wian (na­zy­wa­nych cza­sem w li­te­ra­tu­rze obocz­nie „Sła­wia­nami”). Krót­kie in­for­ma­cyjne po­sty na Fa­ce­bo­oku cie­szyły się ogromną po­pu­lar­no­ścią i w naj­lep­szych cza­sach po­tra­fiły zy­skać za­sięgi li­czone w set­kach ty­sięcy od­słon. Od­czu­wa­łem jed­nak ogromny dys­kom­fort zwią­zany z roz­pro­sze­niem tych in­for­ma­cji oraz ze świa­do­mo­ścią, że wszyst­kie tre­ści znaj­dują się na ser­we­rach Fa­ce­bo­oka i w każ­dej chwili mogę je stra­cić, na przy­kład w wy­padku zba­no­wa­nia konta za po­słu­gi­wa­nie się sło­wiań­skimi wa­rian­tami swa­styki, czyli swargą bądź ko­ło­wro­tem (w tam­tych la­tach Fa­ce­book spo­ra­dycz­nie ka­so­wał ta­kie tre­ści, błęd­nie in­ter­pre­tu­jąc je jako pro­mo­wa­nie ide­olo­gii neo­na­zi­stow­skiej).

Nie umiem od­po­wie­dzieć na py­ta­nie, czy pi­szę tę książkę z per­spek­tywy na­ukowca, czy ama­tora. My­ślę, że stoję gdzieś po­mię­dzy. Ode­bra­łem wyż­sze wy­kształ­ce­nie jako po­lo­ni­sta ję­zy­ko­znawca i w ży­ciu co­dzien­nym nie­obca jest mi me­toda na­ukowa, co udo­wod­ni­łem przy oka­zji pu­bli­ko­wa­nia ar­ty­ku­łów na­uko­wych, a także two­rze­nia tre­ści Sła­wo­sław.pl, które czę­sto chwa­lono wła­śnie za na­ukowy scep­ty­cyzm i sza­cu­nek do tek­stów źró­dło­wych. Spe­cja­li­styczna wie­dza z gra­ma­tyki hi­sto­rycz­nej ję­zyka pol­skiego i hi­sto­rycz­nego ję­zy­ko­znaw­stwa czę­sto były dla mnie opar­ciem w po­szu­ki­wa­niu prawdy o świe­cie Sło­wian, na przy­kład pod­czas roz­wa­żań o ety­mo­lo­gii wy­ra­zów, czyli ich ję­zy­ko­wym po­cho­dze­niu i pier­wot­nym zna­cze­niu.

Po pu­bli­ka­cji ar­ty­ku­łów na blogu zda­rzało się, że by­łem po­pra­wiany choćby w kwe­stii in­ter­pre­ta­cji źró­deł hi­sto­rycz­nych bądź ar­che­olo­gicz­nych. Za­wsze by­łem wdzięczny tym oso­bom, które w uprzejmy, choć kry­tyczny spo­sób po­tra­fiły od­nieść się do mo­ich tek­stów, gdyż dzięki temu by­łem w sta­nie na­no­sić na bie­żąco do nich po­prawki, a także ak­tu­ali­zo­wać swój stan wie­dzy w opar­ciu o now­sze i na­ukowe źró­dła. Gdy te­raz czy­tam swoje wpisy sprzed lat, cza­sem od­naj­duję błędy lub za­daję so­bie py­ta­nia, dla­czego bar­dziej nie drą­ży­łem te­matu i nie wąt­pi­łem w tezy, które wów­czas przy­ją­łem za pew­niki.

By­cie „sło­wia­no­lo­giem” wy­maga wszech­stron­nego wy­kształ­ce­nia i zna­jo­mo­ści ta­kich dzie­dzin na­uki jak: ar­che­olo­gia, hi­sto­ria, re­li­gio­znaw­stwo, an­tro­po­lo­gia kul­tury, et­no­gra­fia, lin­gwi­styka i za­pewne paru in­nych. Trzeba mieć obe­zna­nie we wszyst­kich po­da­nych ob­sza­rach, żeby cza­sem ze strzę­pów in­for­ma­cji od­two­rzyć spójny ob­raz wspól­noty daw­nych Sło­wian. Z tego po­wodu wy­daje mi się, że każda osoba zaj­mu­jąca się tym te­ma­tem bez względu na sto­pień na­ukowy za­wsze bę­dzie po czę­ści ama­to­rem. Nie uwa­żam tego za coś złego – ama­tor ozna­cza czę­sto pa­sjo­nata, który ma więk­szą mo­ty­wa­cję do tego, żeby, cza­sami błą­dząc, po­szu­ki­wać od­po­wie­dzi.

Ma­giczny świat Sło­wian w za­my­śle ma być wła­śnie taką próbą spoj­rze­nia na świat na­szych przod­ków z dwóch per­spek­tyw: re­spek­tu­ją­cego me­todę na­ukową scep­tyka i po­szu­ku­ją­cego sło­wiań­skiej toż­sa­mo­ści pa­sjo­nata, który nie pod­daje się, gdy na dro­dze na­po­tyka mur wąt­pli­wo­ści. Mam na­dzieję, że jako prze­wod­nik po świe­cie daw­nych Sło­wian będę trzy­mać się ście­żek wy­zna­czo­nych przez do­świad­czo­nych ba­da­czy, a jako pa­sjo­nat te­matu będę w sta­nie do­trzeć do serc tych, któ­rzy z róż­nych po­wo­dów do­tych­czas nie mieli oka­zji za­pa­łać więk­szym uczu­ciem do ro­dzi­mej mi­to­lo­gii. Zdaję so­bie sprawę, że same twarde dane z prac na­uko­wych nie wy­star­czą do zbu­do­wa­nia spój­nej nar­ra­cji, dla­tego siłą rze­czy czuję się ska­zany na wy­twory fan­ta­zji róż­nych po­ko­leń sło­wia­no­fi­lów. Można wśród nich wy­róż­nić na przy­kład roz­ko­cha­nych w cza­sach przed­hi­sto­rycz­nych ro­man­ty­ków, ale także osoby two­rzące pierw­sze ru­chy ro­dzi­mo­wier­cze, któ­rych dzia­ła­nia mocno wpły­nęły na kształt po­wszech­nie prze­ka­zy­wa­nej wie­dzy o za­po­mnia­nej sło­wiańsz­czyź­nie.

Pod­czas na­szej wspól­nej wę­drówki od czasu do czasu będę się po­wo­ły­wać na tek­sty na­uki i kul­tury z róż­nych dzie­dzin, które wni­kli­wie stu­dio­wa­łem i z któ­rych czer­pa­łem wie­dzę. W pew­nym stop­niu będę mu­siał pro­sić o za­ufa­nie, gdyż dużo in­for­ma­cji będę przy­wo­ły­wać z pa­mięci. Na końcu tej pu­bli­ka­cji za­mie­ści­łem spis ksią­żek i ar­ty­ku­łów, które to­wa­rzy­szyły mi w cza­sie mo­jej dzia­łal­no­ści, przy czym zdaję so­bie sprawę, że to li­sta nie­kom­pletna, a luki w niej wy­ni­kają z za­wod­no­ści ludz­kiej pa­mięci. Ta bi­blio­gra­fia jest dla osób, które po lek­tu­rze Ma­gicz­nego świata Sło­wian po­czują nie­do­syt. Na­leży ją trak­to­wać jako zbiór dro­go­wska­zów dla tych, któ­rzy po prze­czy­ta­niu tej książki za­pra­gną pójść da­lej, w sa­motną po­dróż śla­dami daw­nych Sło­wian.

Język przyjętej narracji

Jako ję­zy­ko­znawca z wy­kształ­ce­nia i osoba prze­ka­zu­jąca wie­dzę o kul­tu­rze daw­nych Sło­wian czuję się od­po­wie­dzialny za ję­zyk, któ­rego będę uży­wać w tej pu­bli­ka­cji. Lata wy­py­cha­nia et­nicz­nych wie­rzeń Sło­wian na mar­gi­nes kul­tury spra­wiły, że o ich wy­znaw­cach bar­dzo czę­sto mówi się ję­zy­kiem da­le­kim od neu­tral­no­ści. Przed­chrze­ści­jań­skich Sło­wian w dys­kur­sie spo­łecz­nym na­zywa się „po­ga­nami” a ich wie­rze­nia i ry­tu­ały – „po­gań­stwem”.

Po­słu­gu­jąc się tymi wy­ra­zami, na­leży mieć na uwa­dze, że wy­wo­dzą się one z tra­dy­cji chrze­ści­jań­skiej i pier­wot­nie miały cha­rak­ter pięt­nu­jący. Ety­mo­lo­gicz­nie ro­dzina wy­ra­zów słowa „po­ga­nin” po­cho­dzi z ła­ciny, w któ­rej pa­gus ozna­cza „wieś”, a pa­ga­nus – „miesz­kańca wsi, wie­śniaka”. Hi­sto­ria chry­stia­ni­za­cji ziem sło­wiań­skich do­wo­dzi, że miesz­kańcy gmin wiej­skich naj­dłu­żej opie­rali się dzia­łal­no­ści chrze­ści­jań­skich mi­sjo­na­rzy. W in­nych ob­sza­rach świata było po­dob­nie – pierwsi w ko­lejce do chrzciel­nicy po kró­lach i ksią­żę­tach usta­wiali się re­pre­zen­tanci dworu i war­stwy wy­kształ­cone. Wie­śniacy w ich oczach sta­wali się sym­bo­lem za­co­fa­nia i czyn­ni­kiem ha­mu­ją­cym wpro­wa­dza­nie ładu spo­łecz­nego opar­tego na no­wej re­li­gii. Po­nie­waż lud­ność wiej­ska za­częła się ko­ja­rzyć z nie­przyj­mo­wa­niem chrze­ści­jań­stwa, ła­ciń­ski pa­ga­nus wy­kształ­cił nowe zna­cze­nie i od­tąd wy­ra­zem tym okre­ślano osoby in­nej wiary, naj­czę­ściej wy­zna­jące star­sze kulty, które można ko­ja­rzyć z ani­mi­zmem bądź po­li­te­izmem.

Ła­ciń­ski pa­ga­nus to także osoba cy­wilna, ktoś nie­za­an­ga­żo­wany w dzia­łal­ność woj­skową. Święty Pa­weł w swo­ich li­stach czę­sto okre­ślał chrze­ści­jan jako „żoł­nie­rzy Chry­stusa” (łac. mi­les Chri­sti). Osoby, które nie an­ga­żo­wały się w służbę dla Ko­ścioła, nie za­słu­gi­wały na miano „żoł­nie­rzy”, więc mo­gły być co naj­wy­żej „cy­wi­lami”. Bez względu na to, ja­kie sko­ja­rze­nie stało za tym, że osoby in­nej wiary za­częły być okre­ślane jako po­ga­nie, nie ma wąt­pli­wo­ści, że pier­wotną funk­cją tego wy­razu było na­pięt­no­wa­nie od­mien­no­ści.

Z cza­sem ter­min „po­gań­stwo” stał się wor­kiem bez dna, do któ­rego można było wrzu­cić każ­dego sto­ją­cego w opo­zy­cji do chrze­ści­jań­stwa[1] ‒ nie tylko wy­znaw­ców przed­chrze­ści­jań­skich et­nicz­nych wie­rzeń, lecz także nie­wie­rzą­cych, nie­ochrz­czo­nych, a na­wet wy­znaw­ców in­nych sta­ro­te­sta­men­to­wych re­li­gii mo­no­te­istycz­nych. Wi­dać to choćby w śre­dnio­wiecz­nej Pie­śni o Ro­lan­dzie, w któ­rej ty­tu­łowy bo­ha­ter, wzór wszel­kich cnót ry­cer­skich, staje do walki prze­ciwko mu­zuł­ma­nom okre­śla­nym na­prze­mien­nie mia­nem Sa­ra­ce­nów lub wła­śnie po­gan. W ta­kim ukła­dzie zna­cze­nio­wym po­ga­nie za­wsze będą kimś pod­rzęd­nym wzglę­dem chrze­ści­jan, więc gor­szym. Co wię­cej, ter­min ten ze względu na swój nie­zwy­kle sze­roki za­kres zna­cze­niowy utrud­nia utoż­sa­mia­nie się z nim, gdyż okre­śla zbio­ro­wość bar­dzo zróż­ni­co­waną we­wnętrz­nie, o nie­jed­no­li­tym świa­to­po­glą­dzie.

Prak­ty­ko­wana przez nie­któ­rych walka z uży­wa­niem słów „po­ga­nie” i „po­gań­stwo” wy­daje się ide­olo­gicz­nie słuszna, mimo że wie­lo­krot­nie spo­tka­łem osoby, które z dumą iden­ty­fi­ko­wały się jako po­ga­nie, ro­zu­mie­jąc pod tym ter­mi­nem zbio­ro­wość lu­dzi o świa­to­po­glą­dzie re­li­gij­nym od­wo­łu­ją­cym się do daw­nych nie­mo­no­te­istycz­nych wie­rzeń. Obok dum­nych po­gan są jed­nak rów­nież tacy, któ­rych słowo „po­gań­stwo” drażni i wy­wo­łuje w nich ne­ga­tywne emo­cje. Z tego po­wodu w mo­jej książce z dużą ostroż­no­ścią będę po­słu­gi­wać się tym ter­mi­nem.

Nie za­mie­rzam jed­nak prze­kła­my­wać i mo­dy­fi­ko­wać tek­stów źró­dło­wych, które czę­sto były pi­sane z per­spek­tywy wy­znaw­ców do­mi­nu­ją­cej re­li­gii mo­no­te­istycz­nej. Na prze­strzeni dzie­jów nie­chrze­ści­ja­nie byli na­zy­wani licz­nymi de­pre­cjo­nu­ją­cymi okre­śle­niami, ta­kimi jak: in­no­wiercy, róż­no­wiercy, od­stępcy, nie­wierni, od­szcze­pieńcy, bał­wo­chwalcy, bez­boż­nicy, he­re­tycy czy czci­ciele dia­błów. Pięt­nu­jący cha­rak­ter wszyst­kich tych wy­ra­zów opiera się na ma­ni­pu­la­cji lub co naj­mniej skraj­nym nie­zro­zu­mie­niu dru­giej strony. Wy­znawcy ro­dzi­mych bo­gów nie są „czci­cie­lami bał­wa­nów” (bał­wo­chwal­cami), gdyż swoje ry­tu­ały od­pra­wiają przed fi­gu­rami, które są wi­ze­run­kami ich bóstw. Po­dob­nie czy­nią chrze­ści­ja­nie mo­dlący się przed świę­tymi ob­ra­zami czy fi­gu­rami. Co wię­cej, nie są też oni „od­stęp­cami” czy „nie­wier­nymi” – wręcz prze­ciw­nie! Są tymi, któ­rzy po­zo­stali wierni sta­rej wie­rze po­mimo upo­wszech­nia­ją­cego się zwy­czaju po­rzu­ca­nia jej na rzecz no­wego Boga. W prze­ci­wień­stwie do chrze­ści­jan nie wie­rzą oni w ist­nie­nie dia­błów, więc siłą rze­czy nie mogą być ich wy­znaw­cami. Bli­żej do by­cia bez­boż­ni­kiem jest chrze­ści­ja­ni­nowi, który wie­rzy w ist­nie­nie wy­łącz­nie jed­nego bó­stwa, a żeby zo­stać he­re­ty­kami, wspo­mniani wy­znawcy ro­dzi­mych bo­gów mu­sie­liby naj­pierw przy­jąć dok­tryny ja­kie­goś mo­no­te­izmu.

Za­miast przy­miot­nika „po­gań­ski” wolę po­słu­gi­wać się wy­ra­zami „przed­chrze­ści­jań­ski” bądź „et­niczny”, a za­miast rze­czow­nika „po­gań­stwo” wy­bie­ram co­raz po­pu­lar­niej­sze w ostat­nich la­tach „ro­dzi­mo­wier­stwo” i „sta­ro­wier­stwo”. Choć tych okre­śleń używa się w pol­sz­czyź­nie rza­dziej, ich ogromny atut sta­nowi to, że są po­wszech­nie ak­cep­to­wane w śro­do­wi­skach osób od­wo­łu­ją­cych się w swo­ich wie­rze­niach do re­li­gii daw­nych lu­dów.

W prze­szło­ści wspo­mniane wcze­śniej wy­razy „in­no­wierca” i „róż­no­wierca” su­ge­ro­wały czarno-biały spo­sób wi­dze­nia świata, który dzie­lił lu­dzi wy­łącz­nie na wy­znaw­ców mo­jej re­li­gii i całą resztę. Jed­nak około ty­siąca lat póź­niej ter­miny te po­słu­żyły wy­znaw­com ro­dzi­mych bo­gów jako in­spi­ra­cja sło­wo­twór­cza, która od­wró­ciła do­tych­cza­sowe trendy ję­zy­kowe. „Ro­dzi­mo­wierca” lub „ro­dzi­mo­wier­czyni” to osoba, która wie­rzy w ro­dzi­mych bo­gów – w prze­ci­wień­stwie do wy­znaw­ców in­nych re­li­gii, któ­rzy swo­ich bo­gów prze­jęli z ze­wnątrz. Ter­min ten tak do­brze przy­jął się w ni­szy mi­ło­śni­ków kul­tury daw­nych Sło­wian, że jest już współ­cze­śnie od­no­to­wy­wany przez słow­niki ję­zyka pol­skiego.

Wraz z upo­wszech­nie­niem się ter­minu „ro­dzi­mo­wier­stwo” po­wstała ko­niecz­ność wpro­wa­dze­nia do­dat­ko­wych roz­róż­nień. Więk­sze za­in­te­re­so­wa­nie po­wro­tem do et­nicz­nych wie­rzeń stało się zja­wi­skiem, które za­ob­ser­wo­wano nie tylko na ob­sza­rze Sło­wiańsz­czy­zny. Wśród po­tom­ków daw­nych Ger­ma­nów są współ­cze­śnie lu­dzie prak­ty­ku­jący pra­dawne kulty Thora, Wo­dana czy Bal­dura. Wśród Gre­ków mo­żemy od­na­leźć czci­cieli bo­gów olim­pij­skich, a wśród Mek­sy­ka­nów kon­ty­nu­ato­rów re­li­gii i fi­lo­zo­fii Az­te­ków. O po­wrót do wie­rzeń przed­chrze­ści­jań­skich Cel­tów swego czasu ape­lo­wała część Ame­ry­ka­nów eu­ro­pej­skiego po­cho­dze­nia, a ke­me­tyzm to współ­cze­sne wy­zna­nie od­wo­łu­jące się do wie­rzeń lu­dów sta­ro­żyt­nego Egiptu. Ze względu na wza­jemne po­wią­za­nia kul­tu­rowe poza ro­dzi­mo­wier­stwem sło­wiań­skim do­brze dziś funk­cjo­nują ta­kie ter­miny jak ro­dzi­mo­wier­stwo ger­mań­skie i cel­tyc­kie. Nic jed­nak nie stoi na prze­szko­dzie, by osoby o in­nych toż­sa­mo­ściach et­nicz­nych także iden­ty­fi­ko­wały się jako ro­dzi­mo­wiercy.

Pro­ble­mem w roz­po­wszech­nia­niu się ter­minu „ro­dzi­mo­wier­stwo” może być jego eks­klu­zyw­ność. Teo­re­tycz­nie każdy może zo­stać wy­znawcą ro­dzi­mych bo­gów, ale w za­leż­no­ści od na­ro­do­wo­ści czło­wieka są to różne ze­stawy bóstw. Ak­tu­al­nie w Pol­sce poza wy­znaw­cami bo­gów sło­wiań­skich żyją osoby iden­ty­fi­ku­jące się jako wy­znawcy przed­chrze­ści­jań­skich bóstw ger­mań­skich lub cel­tyc­kich. Uwa­żam także, że nic nie stoi na prze­szko­dzie, by ktoś spoza sło­wiań­skiego kręgu kul­tu­ro­wego zo­stał wy­znawcą Świę­to­wita lub in­nych bóstw sło­wiań­skich. Dla­tego oso­bi­ście za naj­bar­dziej in­klu­zywne okre­śle­nie uwa­żam „sta­ro­wier­stwo”, które do­dat­kowo można roz­bi­jać na kon­kretne odłamy: sta­ro­wier­stwo sło­wiań­skie, ger­mań­skie, cel­tyc­kie itd.

Za­leży mi na tym, żeby ję­zyk przy­ję­tej nar­ra­cji był moż­li­wie naj­bar­dziej neu­tralny, tak żeby nie fa­wo­ry­zo­wać ani nie szy­ka­no­wać osób o żad­nym świa­to­po­glą­dzie re­li­gij­nym. Zdaję so­bie sprawę, że ze względu na po­dej­mo­wany te­mat będę po­ru­szać kwe­stie, które dla współ­cze­snych chrze­ści­jan mogą być nie­wy­godne. Moją in­ten­cją nie jest ata­ko­wa­nie wy­znaw­ców żad­nej wiary, choć omó­wie­nie pew­nych prak­tyk sto­so­wa­nych przez zwierzch­ni­ków wy­znań mo­no­te­istycz­nych na prze­strzeni wie­ków jest tu­taj ko­nieczne do tego, żeby do­brze ob­ja­śnić za­wi­ło­ści i trud­no­ści, z któ­rymi mu­szą bo­ry­kać się współ­cze­śnie lu­dzie chcący moż­li­wie naj­wier­niej od­two­rzyć świat przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń Sło­wian. Uwa­żam rów­nież, że w XXI wieku świa­domy chrze­ści­ja­nin po­wi­nien uczci­wie po­dejść do grze­chów po­peł­nio­nych nie­gdyś przez przed­sta­wi­cieli Ko­ścioła i umieć wła­ści­wie je oce­nić.

Na ko­niec chciał­bym jesz­cze od­nieść się do et­no­nimu „Sło­wia­nie” i przy­miot­nika „sło­wiań­ski”, które to ter­miny w toku pro­wa­dzo­nego przeze mnie wy­wodu będą się po­ja­wiać czę­sto, ale nie za­wsze będą ozna­czać to samo. W kon­tek­ście hi­sto­rycz­nym pod sło­wem „Sło­wia­nie” będę ro­zu­mieć przed­chrze­ści­jań­skie wspól­noty ple­mienne, z któ­rych z cza­sem wy­ło­niły się na­rody sło­wiań­skie. To wła­śnie ich kul­turę, zwy­czaje i wie­rze­nia uznaje się za naj­bar­dziej pier­wotne i ro­dzime – można by­łoby po­wie­dzieć: za naj­bar­dziej sło­wiań­skie, nie­prze­jęte z in­nych ko­dów kul­tu­ro­wych.

Na­leży mieć przy tym na uwa­dze, że for­mu­łu­jąc ogólne wnio­ski na te­mat Sło­wian, za­wsze będę opie­rać się na pew­nych uprosz­cze­niach, gdyż Sło­wia­nie ni­gdy nie byli mo­no­li­tem jako wspól­nota. Pierw­sze hi­sto­ryczne wzmianki o daw­nych Sło­wia­nach po­cho­dzą z VI wieku i już wtedy była to grupa zło­żona z róż­nych ple­mion. Współ­cze­śnie w ob­rę­bie wspól­noty Sło­wian wy­róż­nia się po­nad 140 grup et­nicz­nych, po­dzie­lo­nych na trzy główne odłamy kul­tu­rowe i geo­gra­ficzne:

Sło­wia­nie za­chodni (Po­lacy, Ślą­zacy, Czesi, Sło­wacy i Ser­bo­łu­ży­cza­nie),

Sło­wia­nie wschodni (Ru­sini, Bia­ło­ru­sini, Ukra­ińcy, Ro­sja­nie),

Sło­wia­nie po­łu­dniowi (Buł­ga­rzy, Chor­waci, Sło­weńcy, Ser­bo­wie, Czar­no­górcy, Bo­śniacy i Ma­ce­doń­czycy).

Mó­wiąc o daw­nych Sło­wia­nach, nie na­leży za­po­mi­nać o wspól­no­tach, które nie prze­trwały i gdzieś po dro­dze znik­nęły z kart hi­sto­rii. Poza Sło­wia­nami po­łab­skimi, dzięki któ­rym wiele dziś wiemy o sta­ro­sło­wiań­skich wie­rze­niach, na­leży pa­mię­tać o Ka­ran­ta­nach, któ­rzy mo­gli dać po­czą­tek Lę­dzia­nom, a także o Sło­wia­nach pa­noń­skich, z cza­sem zma­dzia­ry­zo­wa­nych. W za­leż­no­ści od re­gionu geo­gra­ficz­nego i okresu hi­sto­rycz­nego wspól­nota Sło­wian wy­glą­dała ina­czej, a od­rębne grupy miały swoje zwy­czaje i wie­rze­nia. Nie­stety, więk­szość da­nych na ten te­mat prze­pa­dła, więc oma­wia­nie róż­nic mię­dzy sło­wiań­skimi ple­mio­nami i niu­an­so­wa­nie po­da­wa­nych in­for­ma­cji na pod­sta­wie czyn­ni­ków geo­gra­ficz­nych lub cza­so­wych by­łoby da­remne i za­pro­wa­dzi­łoby nas na po­znaw­cze ma­nowce, a przede wszyst­kim by­łoby po pro­stu nu­żące dla ko­goś, kto nie pod­cho­dzi do te­matu z ty­pową dla na­ukowca dro­bia­zgo­wo­ścią.

Dawni Sło­wia­nie to dla mnie wy­łącz­nie punkt wyj­ścia, pier­wotne źró­dło, naj­głęb­sza część ko­rzeni na­szej toż­sa­mo­ści et­nicz­nej. Wspól­nota Sło­wian nie znik­nęła ani wraz z wy­od­ręb­nie­niem się po­szcze­gól­nych na­ro­dów sło­wiań­skich, ani też z uzna­niem chrze­ści­jań­stwa za do­mi­nu­jącą re­li­gię. Choć w XXI wieku duża część spo­łe­czeń­stwa iden­ty­fi­kuje się przede wszyst­kim w opar­ciu o toż­sa­mość na­ro­dową, to szer­sza toż­sa­mość et­niczna wciąż jest dla wielu waż­nym ele­men­tem au­to­iden­ty­fi­ka­cji. Dla­tego opo­wia­da­jąc na kar­tach tej książki o ma­gicz­nej rze­czy­wi­sto­ści Sło­wian, wcale nie mam na my­śli świata mi­nio­nego i utra­co­nego. Każdy z nas w co­dzien­nym ży­ciu może na swój spo­sób kon­ty­nu­ować tę dawną ma­gię. Po­zna­nie hi­sto­rii i kul­tury daw­nych Sło­wian jest tu wy­łącz­nie na­rzę­dziem po­moc­nym w osią­gnię­ciu tego wspa­nia­łego celu.

Magia a jej dawne związki z religią i nauką

Ma­gia, re­li­gia i na­uka to trzy per­spek­tywy pa­trze­nia na świat, które dają nam moż­li­wość in­ter­pre­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści. Jako au­tor tej książki je­stem zo­bo­wią­zany do wy­ja­śnie­nia, dla­czego jako pierw­sze w ty­tule zo­stało użyte słowo „ma­gia”. W tym celu po­sta­ram się naj­pierw na­kre­ślić róż­nice zna­cze­niowe mię­dzy my­śle­niem ma­gicz­nym, re­li­gij­nym i na­uko­wym.

Ja­mes Geo­rge Fra­zer w kul­to­wej książce Złota ga­łąź za­biera czy­tel­ni­ków w po­dróż po róż­nych za­kąt­kach świata i kul­tu­rach, żeby po­ka­zać nam, jak bar­dzo je­ste­śmy do sie­bie po­dobni. Ten szkocki an­tro­po­log spo­łeczny stoi na sta­no­wi­sku, że ma­gia jest znacz­nie star­sza od re­li­gii, a re­li­gia to dru­gie sta­dium roz­woju kul­tury in­te­lek­tu­al­nej czło­wieka. Fra­zer po­do­bień­stwa mię­dzy po­szcze­gól­nymi re­li­giami tłu­ma­czył pier­wot­no­ścią my­śle­nia ma­gicz­nego, które to­wa­rzy­szyło czło­wie­kowi od mo­mentu po­wsta­nia pierw­szych spo­łe­czeństw. Uni­wer­salną wiarą, która łą­czy wszyst­kie ludy tego świata, jest wiara w sku­tecz­ność ma­gii.

Ma­gię i re­li­gię na­leży łą­czyć z tym, co nie­znane i nie­zro­zu­miałe. Współ­cze­sny czło­wiek bez względu na świa­to­po­gląd re­li­gijny w co­dzien­nym oglą­dzie rze­czy­wi­sto­ści opiera się głów­nie na po­zna­niu na­uko­wym. Dzięki zmy­słom i ro­zu­mowi ludz­kość jest w sta­nie wy­tłu­ma­czyć różne zja­wi­ska w spo­sób zgodny z ak­tu­alną wie­dzą. Mimo że po­zna­nie na­ukowe można trak­to­wać jako trze­cie sta­dium roz­woju kul­tury in­te­lek­tu­al­nej czło­wieka, na­uka ni­gdy nie bę­dzie w sta­nie roz­wią­zać wszyst­kich za­ga­dek kłę­bią­cych się w ludz­kich umy­słach. Tam, gdzie po­zna­nie ro­zu­mowe oka­zuje się bez­radne, za­czyna roz­cią­gać się dzika, nie­okieł­znana prze­strzeń dla my­śle­nia ma­gicz­nego i re­li­gij­nego.

Ma­gię i re­li­gię łą­czy wiara w na­ru­szal­ność praw na­tury, czyli prze­ko­na­nie, że ist­nieją siły mo­gące zmie­niać bieg wy­da­rzeń na na­szą ko­rzyść bądź wprost prze­ciw­nie. Au­tor Zło­tej ga­łęzi ro­bił jed­nak bar­dzo wy­raźne roz­gra­ni­cze­nie mię­dzy re­li­gią a ma­gią. Tę pierw­szą po­strze­gał jako wiarę w siły wyż­sze od czło­wieka, którą na­leży łą­czyć z prak­tyką na rzecz ubła­ga­nia i za­do­wo­le­nia owych sił. Tak ro­zu­miane my­śle­nie re­li­gijne wy­mu­sza na czło­wieku, by jego co­dzienne po­stę­po­wa­nie było re­gu­lo­wane bo­jaź­nią lub mi­ło­ścią do istot bo­skich. Kiedy w ży­ciu czło­wieka dzieje się coś nie­zro­zu­mia­łego i nie­wy­tłu­ma­czal­nego, zo­staje po­bu­dzona jego wy­obraź­nia. Osoba re­li­gijna może tłu­ma­czyć so­bie ta­kie sy­tu­acje cu­dem, czyli in­ter­wen­cją siły wyż­szej, która na­ru­szyła prawa na­tury. Mo­dli­twy lub inne formy ry­tu­ałów mają po­móc w prze­ko­na­niu bó­stwa do kon­kret­nego dzia­ła­nia, ale nad­rzędna jest sama idea od­da­nia mu na­leż­nej czci.

Wie­rze­nia ma­giczne łą­czą się z prze­ko­na­niem, że pewne wy­róż­nia­jące się osoby są w sta­nie na wspo­mniane prawa na­tury wpły­wać, dzia­ła­jąc przy tym w pe­wien szcze­gólny spo­sób w ich ob­rę­bie. Czło­wiek po­słu­gu­jący się ma­gią może cza­sem wy­ko­rzy­sty­wać wspar­cie siły nad­przy­ro­dzo­nej, ale jego po­dej­ście do tej istoty jest in­stru­men­talne i wiąże się z re­ali­za­cją kon­kret­nego celu. Ta­kie jed­nostki ko­rzy­stają z upraw­nień, które są nie­do­stępne dla więk­szo­ści lu­dzi. W róż­nych krę­gach kul­tu­ro­wych od­mien­nie na­zy­wano osoby, któ­rym przy­pi­sy­wano zdol­ność zmie­nia­nia rze­czy­wi­sto­ści. Byli to na przy­kład ma­go­wie, sza­mani, cza­row­nicy i cza­row­nice.

Czy jed­nak na­kre­śle­nie gra­nicy mię­dzy re­li­gią a ma­gią fak­tycz­nie jest ta­kie pro­ste? Czy jako lu­dzie nie je­ste­śmy zbyt mocno uza­leż­nieni od wła­snego punktu wi­dze­nia? Pier­wot­nie mia­nem ma­gów okre­ślano ka­pła­nów per­skich i za­ra­tusz­triań­skich, któ­rzy byli prze­cież przed­sta­wi­cie­lami du­cho­wień­stwa kon­kret­nych re­li­gii. Oso­bom pa­trzą­cym na świat przez pry­zmat mo­no­te­izmu ła­two przy­cho­dzi za­kwe­stio­no­wa­nie siły spraw­czej in­nego bó­stwa. Je­śli po dzia­ła­niach ka­płana in­nego wy­zna­nia wy­da­rzy się coś nie­prze­wi­dy­wal­nego, osoba wie­rząca w inne bó­stwa tłu­ma­czy to so­bie przy­pad­kiem lub ma­gią, która nie ma źró­dła w woli boga. Ta­kiemu du­chow­nemu można także spró­bo­wać za­rzu­cić oszu­stwo, dla­tego też z bie­giem czasu ma­gi­kami za­częto na­zy­wać ulicz­nych ku­gla­rzy, któ­rych wy­jąt­kowe zdol­no­ści ogra­ni­czały się do ma­nu­al­nej szyb­ko­ści i zręcz­no­ści. Dla wy­znaw­ców za­ra­tusz­tria­ni­zmu i pier­wot­nych wie­rzeń Per­sów dzia­ła­nia tam­tej­szych ka­pła­nów nie były żadną ma­gią, a ry­tu­alną prak­tyką re­li­gijną po­le­ga­jącą na kon­tak­to­wa­niu się z bó­stwem.

In­te­re­su­jący jest także zwią­zek wspo­mnia­nych ka­pła­nów-ma­gów ze spoj­rze­niem na­uko­wym. Ma­gię okre­śla się jako wie­dzę ta­jemną, która do­stępna jest wy­łącz­nie pew­nym uprzy­wi­le­jo­wa­nym oso­bom. W daw­nych tek­stach ma­go­wie czę­sto byli na­zy­wani za­mien­nie mę­dr­cami lub na­uczy­cie­lami. W ka­to­lic­kim ka­len­da­rzu li­tur­gicz­nym jest na­wet dzień im po­świę­cony – święto Trzech Króli, które mo­żemy na­zy­wać także świę­tem Trzech Mę­dr­ców lub Trzech Ma­gów. Hi­sto­ria trzech obe­zna­nych w ma­gii mę­dr­ców od­da­ją­cych po­kłon nowo na­ro­dzo­nemu Je­zu­sowi miała być bi­blij­nym do­wo­dem na wyż­szość kultu Chry­stusa nad in­nymi wy­zna­niami.

Wiedźmy, wołchwowie i żercy

Żeby do­strzec zwią­zek ma­gii z wie­dzą, nie mu­simy się­gać my­ślami do kra­jów Bli­skiego Wschodu, po­dobne wątki mo­żemy bo­wiem od­na­leźć w kul­tu­rze eu­ro­pej­skiej, także u sa­mych Sło­wian. W hi­sto­rii Sta­rego Kon­ty­nentu od XV do XVII wieku od­no­to­wano liczne pro­cesy o czary, które zwy­kło się okre­ślać mia­nem po­lo­wań na cza­row­nice.

Cza­row­ni­cami lub, rza­dziej, cza­row­ni­kami okre­ślano osoby, które, jak na­zwa wska­zuje, zaj­mo­wały się cza­rami. Ter­min cza­ro­stwo na­ro­dził się do­piero w śre­dnio­wie­czu, a po­nie­waż stał w sprzecz­no­ści z dok­try­nami chrze­ści­jań­stwa, bu­dził prze­waż­nie ne­ga­tywne sko­ja­rze­nia. Wśród Sło­wian już wcze­śniej funk­cjo­no­wało bli­sko­znaczne okre­śle­nie wiedźma (prasł. *vědьma), które ety­mo­lo­gicz­nie ozna­czało osobę wie­dzącą (od cza­sow­nika *věděti – „wie­dzieć”). Za­pewne, po­dob­nie jak w wy­padku ma­gów, i tu cho­dziło o wie­dzę ta­jemną – taką, do któ­rej mo­gły mieć do­stęp wy­łącz­nie wy­brane osoby.

Praw­do­po­dob­nie pier­wo­wzo­rem Baby Jagi, a także in­nych obec­nych w kul­tu­rze de­mo­nicz­nych przed­sta­wień wiedźm, były ży­jące w daw­nych wspól­no­tach ko­biety bie­głe w zio­ło­lecz­nic­twie i me­dy­cy­nie ogól­nej, które w swo­jej prak­tyce mo­gły cza­sem po­wo­ły­wać się na wspar­cie któ­re­goś z przed­chrze­ści­jań­skich bóstw bądź du­chów. Po­sia­dana przez wiedźmy wie­dza i au­to­ry­tet spo­łeczny mu­siały bu­dzić nie­po­kój chrze­ści­jań­skich mi­sjo­na­rzy, któ­rzy szybko za­częli przy­pi­sy­wać im kon­szachty z dia­błami. Wiedźmy nie tylko po­śred­ni­czyły w kon­tak­cie ze świa­tem du­cho­wym, lecz także wspie­rały lu­dzi cho­rych i cier­pią­cych. Trudno jest okre­ślić, w któ­rym do­kład­nie mo­men­cie hi­sto­rii prze­stały bu­dzić po­zy­tywne sko­ja­rze­nia. We­dług nie­któ­rych na­ukow­ców ich wi­ze­ru­nek za­czął się za­ła­my­wać jesz­cze przed upo­wszech­nie­niem się no­wej wiary.

Wraz z umac­nia­niem się chrze­ści­jań­stwa na po­zy­cji re­li­gii do­mi­nu­ją­cej w Eu­ro­pie wiedźmy wy­py­chano co­raz da­lej na mar­gi­nes spo­łeczny. Przy oka­zji umac­niano wśród ludu prze­ko­na­nie o tym, że wie­dzące zaj­mują się upra­wia­niem czar­nej ma­gii – ro­zu­mia­nej naj­czę­ściej jako czary w złych in­ten­cjach (np. w celu spro­wa­dze­nia śmierci, cho­roby, wy­padku bądź in­nego nie­szczę­ścia), któ­rej źró­dłem może być re­la­cja z si­łami nad­przy­ro­dzo­nymi, okre­śla­nymi jako „nie­czy­ste” (w prak­tyce okre­śle­nie to obej­mo­wało wszyst­kie istoty z wie­rzeń nie­chrze­ści­jań­skich).

W isto­cie pier­wotne „wie­dzące” czę­ściej zaj­mo­wały się prak­ty­kami, które dziś okre­ślamy mia­nem bia­łej ma­gii, czyli na przy­kład le­cze­niem, ścią­ga­niem klątw bądź od­naj­dy­wa­niem za­gu­bio­nych osób i przed­mio­tów. Do cza­sów re­li­gii mo­no­te­istycz­nych wspól­noty kul­ty­wu­jące wie­lo­bó­stwo nie dzie­liły istot nad­przy­ro­dzo­nych na do­bre i złe, na praw­dziwe i nie­praw­dziwe, na lep­sze i gor­sze. Dla­tego u tych lu­dów wy­ra­że­nie „siła nie­czy­sta” nie miało ra­cji bytu.

Je­śli za­tem przy­jąć po­zy­cję bez­stron­nego ob­ser­wa­tora, można dojść do wnio­sku, że dzia­łal­ność wiedźm opie­rała się nie tylko na ma­gii, lecz także na re­li­gii i na­uce. Pa­trząc z per­spek­tywy czło­wieka ode­rwa­nego od wła­snego kodu kul­tu­ro­wego, trudno by­łoby wska­zać róż­nicę mię­dzy ka­pła­nem mo­dlą­cym się za czy­jeś zdro­wie a wiedźmą wy­ko­nu­jącą ry­tuał w tej sa­mej in­ten­cji. Choć cza­row­ni­com czę­sto przy­pi­sy­wano umie­jęt­ność ma­ni­pu­lo­wa­nia isto­tami nad­przy­ro­dzo­nymi i wpły­wa­nia na nie, to na­leży mieć świa­do­mość, że tego typu ocena ich dzia­łań jest wy­łącz­nie su­biek­tywną opi­nią i rów­nie do­brze można by­łoby za­rzu­cić to samo ka­pła­nowi do­wol­nej re­li­gii, który nie tylko za­nosi prośby do swo­jego bó­stwa, lecz także pró­buje na nie wy­wrzeć wpływ, na przy­kład przez skła­da­nie ofiar i od­pra­wia­nie ry­tu­ałów w ra­mach li­tur­gii.

Z per­spek­tywy po­nad ty­siąca lat trudno oce­nić, na ile ak­tyw­ność wiedźm mo­gła mieć zwią­zek ze spra­wo­wa­niem kultu przed­chrze­ści­jań­skich bóstw. Naj­moc­niej­szą prze­słanką prze­ma­wia­jącą za tym, że w nich uczest­ni­czyły, jest to, iż osoby za­an­ga­żo­wane w pro­cesy o czary po­wszech­nie przy­pi­sy­wały cza­row­ni­com róż­nego typu re­la­cje z isto­tami pie­kiel­nymi. W kul­tu­rze lu­do­wej można jed­nak od­na­leźć także pewne do­wody na obronę tezy, że cza­row­nice dzia­łały przede wszyst­kim w opar­ciu o kla­sycz­nie ro­zu­mianą ma­gię. Oskar Kol­berg, pro­wa­dząc w XIX wieku ba­da­nia et­no­gra­ficzne na zie­miach pol­skich, na­po­tkał in­for­ma­to­rów twier­dzą­cych, że cza­row­nice swoją moc czer­pią nie z sił nie­czy­stych, a „z na­tury”. Tak było na przy­kład z wiedź­mami w Wiel­ko­pol­sce, które w tym re­gio­nie, za­pewne za sprawą tabu ję­zy­ko­wego, na­zy­wano „ciot­kami” bądź „cio­tami”[2].

Po­zy­tywne sko­ja­rze­nia z wiedź­mami nie prze­trwały próby czasu, a zmierz­chem spo­łecz­nej wiary w zdol­ność upra­wia­nia ma­gii stały się przy­wo­ły­wane na po­czątku tego pod­roz­działu pro­cesy o czary. Choć na tle in­nych na­ro­dów eu­ro­pej­skich na­rody sło­wiań­skie nie były tak bar­dzo za­an­ga­żo­wane w po­lo­wa­nia na cza­row­nice, to ana­liza źró­deł nie po­zo­sta­wia wąt­pli­wo­ści, że i na na­szych zie­miach część spo­łe­czeń­stwa ogar­nęła dziwna cho­roba umy­słu, ob­ja­wia­jąca się chę­cią walki z tymi, któ­rzy byli inni i nie wpi­sy­wali się w po­żą­dane wzorce kul­tu­rowe. Przyj­muje się, że na zie­miach pol­skich od XVI do XVIII wieku w wy­niku spa­le­nia na sto­sie lub sa­mo­są­dów zgi­nęło od 20 do 40 ty­sięcy ko­biet po­są­dzo­nych o czary[3].

Na­leży mieć przy tym na uwa­dze, że tylko część tej zbio­ro­wo­ści sta­no­wiły ko­biety kon­ty­nu­ujące prak­tyki daw­nych wiedźm. Osoby zaj­mu­jące się me­dy­cyną i zio­ło­lecz­nic­twem w lu­do­wych wspól­no­tach ka­to­lic­kich nie za­wsze były ostra­cy­zo­wane, cza­sem je sza­no­wano, a na­wet an­ga­żo­wano w śledz­twa prze­ciwko rze­ko­mym cza­row­ni­com. Ana­liza ma­te­ria­łów źró­dło­wych do­wo­dzi, że pro­cesy o czary były czę­sto wy­łącz­nie pre­tek­stem do usu­nię­cia ze spo­łe­czeń­stwa nie­wy­god­nych jed­no­stek: lo­kal­nych bun­tow­ni­czek, ko­biet roz­wią­złych lub po pro­stu człon­kiń ro­dzin prze­ciw­ni­ków po­li­tycz­nych, któ­rych chciało się skom­pro­mi­to­wać. To krwawe żniwo nie by­łoby moż­liwe, gdyby nie upo­wszech­niana przez ka­to­li­ków i pro­te­stan­tów wiara w czary, a wraz z nią lęk przed tym, co inne i nie­znane. Oso­bli­wo­ścią tam­tych cza­sów było roz­pa­la­nie stosu dla ko­biet, które były ko­chan­kami księży. W ta­kich sy­tu­acjach win­nym nie był ka­płan ży­jący w kłam­stwie i ła­miący ce­li­bat, ale ko­bieta, która rze­komo dzięki ma­gii zdo­łała uwieść pa­ste­rza dusz.

Wśród daw­nych sło­wiań­skich wspól­not bez wąt­pie­nia ist­niały wy­jąt­kowe osoby, któ­rych rolą spo­łeczną było po­śred­ni­cze­nie mię­dzy sfe­rami sa­crum i pro­fa­num. Rze­koma moc wiedźm mo­gła brać się z ma­ni­pu­lo­wa­nia si­łami na­tury i z ma­gii, ale z pew­no­ścią nie było tak w przy­padku osób peł­nią­cych w przed­chrze­ści­jań­skiej kul­tu­rze funk­cję po­śred­ni­ków w kon­tak­tach z bó­stwami. Mowa tu­taj o żer­cach i woł­chwach. Być może w daw­nych wspól­no­tach sło­wiań­skich ist­niało wię­cej ról spo­łecz­nych o cha­rak­te­rze re­li­gij­nym, przy czym frag­men­ta­rycz­ność ma­te­riału źró­dło­wego nie po­zwala na od­two­rze­nie do­kład­nej struk­tury przed­chrze­ści­jań­skich ple­mion.

Po­da­nia o żer­cach i woł­chwach po­cho­dzą ze skraj­nych stron Sło­wiańsz­czy­zny – z za­chodu i wschodu. Po­mimo dość istot­nych róż­nic te dwa typy po­gań­skich ka­pła­nów były pod pew­nymi wzglę­dami zbli­żone. Jed­nych i dru­gich zwy­kło się dziś wy­obra­żać jako mocno za­ro­śnię­tych star­szych męż­czyzn ubra­nych w białe, po­włó­czy­ste szaty. Za­równo żercy, jak i woł­chwo­wie zaj­mo­wali się skła­da­niem ofiar, wró­że­niem i prze­wod­ni­cze­niem pod­czas ry­tu­ałów. Zde­cy­do­wa­nie róż­nił ich styl spra­wo­wa­nej po­sługi. Żercy we wspól­no­cie mieli wiele prak­tycz­nych za­dań: opie­ko­wali się świą­ty­niami (tzw. chra­mami i ką­ci­nami) oraz świę­tymi ga­jami, wy­zna­czali ter­miny świąt, a także ko­ja­rzyli osoby do swaćby, czyli sło­wiań­skiego ob­rządku ślub­nego. Na­to­miast woł­chwów można by­łoby okre­ślić mia­nem sło­wiań­skich sza­ma­nów, gdyż kon­takt ze świa­tem nad­przy­ro­dzo­nym na­wią­zy­wali pod­czas eks­tazy wy­wo­ła­nej na przy­kład tań­cem lub środ­kami odu­rza­ją­cymi. Przy­pi­sy­wano im także zdol­no­ści wró­że­nia i kon­tak­to­wa­nia się z du­chami zmar­łych, to jest dzia­dami.

Ety­mo­lo­gicz­nie rzecz bio­rąc, żerca (prasł. *žьrьcь, *ži­rьcь) to przede wszyst­kim ka­płan-ofiar­nik. Ter­min jest w bli­skim związku z lek­se­mem „żer­twa”, ro­zu­mia­nym jako ofiara ca­ło­palna wśród Sło­wian po­łu­dnio­wych i wschod­nich[4]. Co cie­kawe, do tej ro­dziny wy­ra­zów na­leżą także słowa „żar­cie” oraz „żyr” (tłuszcz), gdyż bar­dzo czę­sto po­gań­skim bo­gom skła­dano w ofie­rze wła­śnie je­dze­nie. Z ko­lei obiata, czyli inna sło­wiań­ska na­zwa ofiary, jest spo­krew­niona z wy­ra­zem „obiad”. Z od­da­wa­niem czci bó­stwom czę­sto wią­zały się ry­tu­alne uczty, które były przy­go­to­wy­wane przez żer­ców.

W tym miej­scu warto wspo­mnieć, że w sta­ro­polsz­czyź­nie na okre­śle­nie sta­ro­sty we­sel­nego uży­wano słowa „ży­rzec”. Nic w tym dziw­nego, gdyż do jego obo­wiąz­ków na­le­żało mię­dzy in­nymi prze­pro­wa­dza­nie ry­tu­ałów we­sel­nych, któ­rym przy­pi­sy­wano ma­giczną moc. W bar­dziej od­le­głych cza­sach sta­ro­sta we­selny, zwany także swa­tem, po­dob­nie jak przed­chrze­ści­jań­ski żerca był upraw­niony do udzie­la­nia ślu­bów. Można przy­pusz­czać, że wraz z po­stę­pem chry­stia­ni­za­cji funk­cje żer­ców ode­rwały się od sfery sa­crum i ule­gły ze­świec­cze­niu. Część ich obo­wiąz­ków prze­jęli sta­ro­ści we­selni, a reszta prze­szła w za­kres kom­pe­ten­cji chrze­ści­jań­skich ka­pła­nów.

Naj­wię­cej o kul­to­wych obo­wiąz­kach żer­ców wiemy z kro­niki Saxo Gram­ma­ti­cusa[5], który po­dró­żo­wał do Ar­kony, cen­trum kultu Świę­to­wita, i w roz­bu­do­wa­nych ustę­pach opi­sał gród, świą­ty­nię oraz Święto Plo­nów ob­cho­dzone pod­czas jego wi­zyty. Ten duń­ski kro­ni­karz dał nam wni­kliwą ana­lizę wy­glądu żer­ców, któ­rzy we­dług niego wy­róż­niali się spo­śród miesz­kań­ców Ar­kony dłu­gimi wło­sami. Opi­sał także czyn­no­ści przy­go­to­waw­cze do ob­cho­dów święta, w tym do­kładne sprzą­ta­nie świą­tyni po­łą­czone z ry­tu­al­nym wstrzy­my­wa­niem od­de­chu, co miało zwią­zek z po­sza­no­wa­niem tra­dy­cji pod­trzy­my­wa­nia w świą­tyni wiecz­nego ognia. W kro­nice Saxo Gram­ma­ti­cusa znaj­dziemy rów­nież szcze­gó­łowe opisy prze­biegu ry­tu­ałów, ta­kich jak wró­że­nie uro­dzaju i skła­da­nie ofiar. W dziele au­tor wspo­mina też o świą­tyn­nym skarbcu, nad któ­rym pie­czę spra­wo­wali ka­płani Świę­to­wita. Z ko­lei nie­miecki kro­ni­karz Hel­mold[6] zwraca uwagę na to, że w daw­nych wspól­no­tach żercy peł­nili cza­sem funk­cje sę­dziów i po­słów. Prze­pro­wa­dzali pro­cesy są­dowe w świę­tych ga­jach, żeby osą­dzać oczami bo­gów, a także ‒ już w do­bie chry­stia­ni­za­cji ‒ gro­ma­dzili do­okoła sie­bie stron­nic­twa i per­trak­to­wali z ksią­żę­tami oraz in­nymi oso­bami ze szczytu wła­dzy.

Wspo­mnia­nych wcze­śniej woł­chwów okre­śla się jako ma­gów lub wróż­bi­tów daw­nych wspól­not sło­wiań­skich. We­dług wschod­nio­sło­wiań­skich le­gend po­dob­nie jak żercy zaj­mo­wali się skła­da­niem ofiar. Z tek­stów źró­dło­wych można jed­nak wy­wnio­sko­wać, że woł­chwo­wie byli w więk­szym stop­niu za­ko­twi­czeni w świe­cie nad­przy­ro­dzo­nym, z któ­rym utrzy­my­wali stałą łącz­ność ‒ stam­tąd czer­pali wie­dzę i zdol­ność wró­że­nia. Woł­chwo­wie byli także straż­ni­kami tra­dy­cji ust­nej. Zwy­kło się ko­ja­rzyć ich ze śpie­wem bądź re­cy­to­wa­niem po­ezji do wtóru gę­śli.

Wy­raz „wołchw” jest spo­krew­niony z imie­niem sło­wiań­skiego boga We­lesa bądź Wo­łosa. Nie­przy­pad­kowo funk­cje woł­chwów po­kry­wały się z kom­pe­ten­cjami tego bó­stwa. Przyj­muje się, że uzna­wano We­lesa za bo­skiego opie­kuna dusz zmar­łych, a także wróż­bi­tów i po­etów. Woł­chwo­wie za­tem jako słu­dzy We­lesa zaj­mo­wali się wróż­biar­stwem, utrzy­my­wali kon­takt z za­świa­tami, a także za­pew­niali cią­głość kul­tury za sprawą prze­ka­zów ust­nych. W Sło­wie o wy­pra­wie Igora, ano­ni­mo­wym za­bytku li­te­ra­tury sta­ro­ru­skiej z końca XII wieku, au­tor przy­wo­łuje po­stać Bo­jana – gę­śla­rza i ru­skiego po­ety ob­da­rzo­nego mocą wró­że­nia, któ­rego na­zywa „wnu­kiem We­le­so­wym”.

Cza­sem przy­pi­sy­wano woł­chwom zdol­ność przy­bie­ra­nia zwie­rzę­cej po­staci, co nie po­winno dzi­wić, je­śli weź­miemy pod uwagę, że wspo­mniany We­les był także opie­ku­nem by­dła i zwie­rzyny le­śnej. Być może dla­tego czę­sto przyj­mo­wano, że woł­chwo­wie za­kła­dali na sie­bie skóry ścią­gnięte ze zwie­rząt, a na gło­wie no­sili zwie­rzęce rogi. W no­wo­grodz­kich by­li­nach[7] jed­nym z czar­nych cha­rak­te­rów jest Wołchw Wsie­sła­wie­wicz: zły czar­no­księż­nik ob­da­rzony mocą przy­bie­ra­nia po­staci zwie­rzę­cych. Inne źró­dła wspo­mi­nają, że sta­nął on na czele wy­prawy prze­ciwko in­dyj­skiemu kró­lowi, która to eks­pe­dy­cja udała się dzięki ma­gicz­nym mo­com Wsie­sła­wie­wi­cza. Naj­pierw przy­brał on po­stać gro­no­staja, żeby pod osłoną nocy znisz­czyć skła­do­wi­sko broni prze­ciw­nika, a na­stęp­nie prze­mie­nił sie­bie i swo­ich wo­jow­ni­ków w mrówki, żeby prze­do­stać się do wnę­trza grodu króla.

Woł­chwo­wie, choć żyli ra­czej na ubo­czu daw­nych wspól­not, cie­szyli się ogrom­nym spo­łecz­nym po­wa­ża­niem. Nic dziw­nego, że w do­bie chry­stia­ni­za­cji sło­wiań­scy wróż­bici za­częli peł­nić funk­cje po­li­tyczne i gro­ma­dzić wo­kół sie­bie osoby bun­tu­jące się prze­ciwko za­pro­wa­dza­niu no­wego po­rządku re­li­gij­nego. Z Po­wie­ści mi­nio­nych lat[8] wiemy, że na po­czątku XI wieku siły bun­tow­ni­cze prze­ciwko księ­ciu Gle­bowi[9] gro­ma­dziły się wła­śnie z ini­cja­tywy jed­nego z woł­chwów. Po chry­stia­ni­za­cji ziem ru­skich zwierzch­nicy pań­stwa i władz ko­ściel­nych su­rowo tę­pili dzia­łal­ność woł­chwów. W 1227 roku w No­wo­gro­dzie czte­rech spa­lono na sto­sie. Jesz­cze w dru­giej po­ło­wie XIV wieku przed­sta­wi­ciele Ko­ścioła wal­czyli z ostat­nimi bun­tow­ni­kami pod­bu­rza­nymi przez sło­wiań­skich wróż­bi­tów.

Ze świa­tem nad­przy­ro­dzo­nym woł­chwo­wie na­wią­zy­wali kon­takt przez ta­niec, a dzięki środ­kom odu­rza­ją­cym zy­ski­wali zdol­ność wiesz­czego wi­dze­nia. W daw­nych wspól­no­tach sło­wiań­skich zwy­kło uwa­żać się ich za wi­dzą­cych wię­cej, czyli wi­du­nów. Cie­szyli się wśród ludu po­wszech­nym sza­cun­kiem i uzna­niem nie dla­tego, że umieli wpa­dać w trans, ale z po­wodu po­sia­da­nej wie­dzy i prak­tycz­nych umie­jęt­no­ści, przy­dat­nych choćby w le­cze­niu roz­ma­itych do­le­gli­wo­ści. Pod tym wzglę­dem woł­chwo­wie peł­nili po­dobne funk­cje, co oma­wiane wcze­śniej wiedźmy, a sprawą dys­ku­syjną po­zo­staje to, czy swoją moc czer­pali z sił na­tury (ma­gia), od bóstw (re­li­gia), czy z wie­dzy o ota­cza­ją­cym świe­cie (na­uka).

Z bie­giem czasu ry­tu­ały od­pra­wiane przez woł­chwów za­częto na­zy­wać gu­słami, a osoby je spra­wu­jące – gu­śla­rzami bądź gu­ślar­kami. W do­bie za­an­ga­żo­wa­nej chry­stia­ni­za­cji Ko­ściół dą­żył do tego, by cał­ko­wi­cie wy­ple­nić wiarę we wró­że­nie i ma­gię, lecz kul­tura lu­dowa, nie­przej­mu­jąca się zbyt­nio ka­te­chi­zmem, bar­dzo długo była w sta­nie go­dzić wiarę w chrze­ści­jań­skiego Boga z wiarą w gu­sła, dla­tego też w wielu wspól­no­tach wiej­skich przez wieki funk­cjo­no­wały osoby wy­ko­rzy­stu­jące w prak­tyce wie­dzę o „ma­gicz­nej” mocy przy­rody. Wraz z za­ni­kiem przed­chrze­ści­jań­skich kul­tów ma­giczno-lecz­ni­cze kom­pe­ten­cje woł­chwów i wiedźm prze­jęli wró­żo­wie, szep­tuni, szep­tunki, zna­cho­rzy i zna­chorki.

Można po­wie­dzieć, że po­dob­nie jak w wy­padku żer­ców funk­cje woł­chwów ule­gły ze­świec­cze­niu. Kon­ty­nu­ato­rami ich dzia­łal­no­ści w kul­tu­rze sta­ro­pol­skiej byli lu­dowi ga­wę­dzia­rze od­po­wie­dzialni za prze­ka­zy­wa­nie wie­dzy i hi­sto­rii. Duża część daw­nych przed­chrze­ści­jań­skich wie­rzeń jest dziś re­kon­stru­owana wła­śnie w opar­ciu o tek­sty folk­lo­ry­styczne. Być może, gdyby woł­chwo­wie nie wy­kształ­cili u Sło­wian na­wyku prze­ka­zy­wa­nia tra­dy­cji w for­mie ust­nej, dziś o wiele mniej wie­dzie­li­by­śmy o wie­rze na­szych pra­oj­ców.

In­for­ma­cje o sło­wiań­skich ka­pła­nach mo­żemy czer­pać rów­nież ze źró­deł pi­sa­nych po­dej­mu­ją­cych te­mat przed­chrze­ści­jań­skich Bał­tów, gdyż Sło­wia­nie mają bar­dzo wiele z Bał­tami wspól­nego. Więk­szość ba­da­czy przyj­muje hi­po­tezę, że po roz­pa­dzie wspól­noty pra­in­do­eu­ro­pej­skiej te dwie grupy et­no­lin­gwi­styczne two­rzyły spo­łecz­ność bał­to­sło­wiań­ską. Bał­tów i Sło­wian łą­czy kult tego sa­mego na­czel­nego gro­mo­wład­nego bó­stwa – Pe­runa bądź Per­kuna, któ­remu cześć od­da­wano w świę­tych ga­jach, gdzie w cen­trum czę­sto rósł ma­je­sta­tyczny dąb, sym­bol bo­sko­ści pana sło­wiań­skiego i bał­tyj­skiego pan­te­onu. Bał­tyj­scy ka­płani, na­zy­wani waj­de­lo­tami, zaj­mo­wali się pod­trzy­my­wa­niem wiecz­nego ognia, pło­ną­cego nie­opo­dal naj­więk­szego z dę­bów. Waj­de­loci zaj­mo­wali się rów­nież wró­że­niem, le­cze­niem i cza­rami, przez co wy­ka­zy­wali po­do­bień­stwa za­równo do żer­ców, jak i woł­chwów. O zna­cze­niu wiecz­nego ognia świad­czy kara śmierci dla ka­płana, który po­zwo­liłby na jego wy­ga­śnię­cie.

Ten hi­sto­ryczno-kul­tu­rowy wy­wód po­zwala na wy­cią­gnię­cie wnio­sku, że roz­róż­nie­nie mię­dzy ma­gią a re­li­gią zbyt czę­sto opiera się na su­biek­tyw­nym wra­że­niu i poj­mo­wa­niu świata wy­łącz­nie przez pry­zmat jed­nego kodu kul­tu­ro­wego. Je­śli miał­bym spró­bo­wać wy­ja­śnić, jak ro­zu­miem róż­nicę mię­dzy re­li­gią a ma­gią, sku­pił­bym się przede wszyst­kim na stop­niu sfor­ma­li­zo­wa­nia. U lu­dzi my­śle­nie ma­giczne i re­li­gijne ak­ty­wują się w sy­tu­acjach na­po­tka­nia cze­goś nie­zna­nego i nie­zro­zu­mia­łego. Re­li­gia sys­te­ma­ty­zuje zbiór my­śli o pod­łożu ma­gicz­nym, na­daje im pewną struk­turę i układa w spójną nar­ra­cję, przez co spra­wia, że nie­wy­tłu­ma­czalne zo­staje ob­ja­śnione w opar­ciu o wiarę w dzia­ła­nie sił wyż­szych. Ma­gia wy­myka się jed­nak ustruk­tu­ry­zo­wa­nym ka­te­go­riom i woli po­zo­stać nie­wy­ja­śnioną ta­jem­nicą.

Współ­cze­śni ro­dzi­mo­wiercy i inne osoby przy­wią­zane do et­nicz­nych wie­rzeń Sło­wian wspo­mi­nają cza­sem o tym, że słowo „re­li­gia” ko­ja­rzy im się ne­ga­tyw­nie, dla­tego wolą mó­wić o wie­rze daw­nych Sło­wian. Na pewno nie ma ra­cji bytu mó­wie­nie o re­li­gii przed­chrze­ści­jań­skich Sło­wian, gdyż Sło­wia­nie ‒ roz­bici na liczne ple­miona ‒ nie wy­kształ­cili jed­nego spój­nego sys­temu wie­rzeń. Można dziś po­wąt­pie­wać także, na ile ustruk­tu­ry­zo­wane były wie­rze­nia w ob­rę­bie po­szcze­gól­nych ple­mion, gdyż współ­cze­śni ba­da­cze nie mają do dys­po­zy­cji żad­nego tek­stu źró­dło­wego, który mógłby peł­nić funk­cję trak­tatu wy­ra­ża­ją­cego ów­cze­sną myśl re­li­gijną. Uwa­żam, że funk­cje sło­wiań­skich żer­ców i woł­chwów, a także bli­skow­schod­nich ma­gów, nie róż­niły się znacz­nie od tych spra­wo­wa­nych przez współ­cze­snych du­chow­nych wy­znań mo­no­te­istycz­nych. Za­rzu­ca­nie im upra­wia­nia ne­ga­tyw­nie poj­mo­wa­nej ma­gii wy­ni­kało wy­łącz­nie z chęci osła­bie­nia po­zy­cji nie­wy­god­nej kon­ku­ren­cji.

Moim zda­niem sys­temy wie­rzeń daw­nych Sło­wian w ob­rę­bie mniej­szych wspól­not były spójne i jed­no­lite, a za­tem bliż­sze my­śle­niu re­li­gij­nemu. Lecz frag­men­ta­rycz­ność na­szej wie­dzy o daw­nych Sło­wia­nach spra­wia, że współ­cze­snemu czło­wie­kowi świat ten jawi się jako ma­giczny z po­wodu nie­do­po­wie­dzeń i zwią­za­nej z tym aury ta­jem­ni­czo­ści. Ro­dzi­mo­wiercy przez ana­lizę źró­deł i wła­sną in­tu­icję two­rzą dziś od­rębne sys­temy prze­ko­nań re­li­gij­nych, sta­ra­jąc się prze­ka­zy­wać spójną nar­ra­cję o swo­jej wie­rze. Ogół współ­cze­snych Sło­wian za­do­wala się jed­nak szcząt­kami wie­dzy i pod­cho­dzi do nich jak do świata dawno za­po­mnia­nej ma­gii.

Bez względu na to, jaki spo­sób my­śle­nia o świe­cie daw­nych Sło­wian przyj­miemy, stoję na sta­no­wi­sku, że każdy po­wi­nien dą­żyć do po­zna­nia naj­star­szych ko­rzeni zbio­ro­wej toż­sa­mo­ści. Osoby, któ­rym bli­skie jest my­śle­nie ma­giczne, mogą wy­ko­rzy­stać wie­dzę pra­oj­ców jako na­rzę­dzie po­mocne do in­ter­pre­to­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści. Stu­dio­wa­nie pra­daw­nych wie­rzeń może być także środ­kiem po­trzeb­nym do po­głę­bie­nia wła­snej du­cho­wo­ści i roz­woju my­śle­nia re­li­gij­nego. Je­śli zaś cho­dzi o osoby twardo trzy­ma­jące się my­śle­nia na­uko­wego, dla nich na­uka o sta­ro­sło­wiań­skich wie­rze­niach bę­dzie przy­datna przede wszyst­kim do po­sze­rze­nia ho­ry­zon­tów i lep­szego zro­zu­mie­nia pro­ce­sów hi­sto­ryczno-kul­tu­ro­wych. Na­leży mieć wszakże na uwa­dze, że nie każda ma­gia za­prze­cza na­uce. Słowo „ma­gia” jest współ­cze­śnie ro­zu­miane czę­ściej jako nie­zwy­kła siła od­dzia­ły­wa­nia, znie­wa­la­jący urok ko­goś lub cze­goś. Jako pa­sjo­nat oko­ło­sło­wiań­skich te­ma­tów uwa­żam, że tego ro­dzaju ma­gii daw­nym Sło­wia­nom od­mó­wić nie można, gdyż do dziś fa­scy­nują i po­bu­dzają do in­ten­syw­nego my­śle­nia.

[1] Po­dział świata na chrze­ści­jan i po­gan to kla­syczna re­ali­za­cja opo­zy­cji swój/obcy, która wiąże się ze skraj­nie uprosz­czo­nym po­strze­ga­niem świata. Lin­gwi­ści zaj­mu­jący się ba­da­niem ję­zy­ko­wych ob­ra­zów świata zwra­cają uwagę na to, że taki spo­sób mó­wie­nia nie służy bu­do­wa­niu dia­logu, utrud­nia ko­mu­ni­ka­cję, zbyt uprasz­cza ob­raz rze­czy­wi­sto­ści, a także wzmac­nia spo­łeczne an­ta­go­ni­zmy. Po­dobne po­działy można od­na­leźć w in­nych re­li­giach mo­no­te­istycz­nych, por. ży­dow­skiego goja lub mu­zuł­mań­skiego giaura.

[2] O by­cie cza­row­nicą czę­sto po­dej­rze­wano ko­biety sa­motne: nie­za­mężne i bez­dzietne lub też owdo­wiałe i na­zna­czone traumą ży­ciową (np. śmier­cią wła­snych dzieci). Mocno przy­wią­zana do tra­dy­cyj­nych ról spo­łecz­nych lud­ność wiej­ska nie­przy­chyl­nym okiem pa­trzyła na stare panny, zło­śli­wie okre­ślane m.in. jako „ciotka” lub „ciota”. Przy­pusz­cza się, że w kul­tu­rze lu­do­wej uni­kano na­zy­wa­nia ko­goś cza­row­nicą wprost, stąd wy­kształ­ciła się druga, oboczna i po­zba­wiona grozy na­zwa ko­biety po­dej­rze­wa­nej o upra­wia­nie cza­rów.

[3] Bar­dziej za­in­te­re­so­wa­nych wspo­mnia­nymi źró­dłami od­sy­łam do mo­no­gra­fii Boh­dana Ba­ra­now­skiego, który w swo­jej dzia­łal­no­ści na­uko­wej trzy­krot­nie po­wra­cał do te­matu wiedźm i cza­row­nic.

[4] Wśród ogółu Sło­wian za­chod­nich na na­zwa­nie ofiary na­leż­nej bo­gom uży­wano słowa „obiata”, a wśród Sło­wian po­łab­skich od­no­to­wano także na­zwę „trzeba”. Po przy­ję­ciu chrze­ści­jań­stwa obiaty prze­trwały w za­chod­nio­sło­wiań­skim folk­lo­rze jako uczty wy­pra­wiane przez bo­ga­tych dla bied­nych (w ten spo­sób osoby ma­jętne mo­gły so­bie wy­ku­pić u Boga ła­skę i od­ku­pie­nie win).

[5] Saxo Gram­ma­ti­cus (Saxo Gra­ma­tyk; ok. 1150‒1220) ‒ duń­ski hi­sto­ryk i kro­ni­karz, au­tor Ge­sta Da­no­rum, czyli spi­sa­nej po ła­ci­nie hi­sto­rii Da­nii (przyp. red.).

[6] Hel­mold (1125‒1177) ‒ sa­ski hi­sto­ryk, pro­boszcz pa­ra­fii w Bo­sau, kro­ni­karz pod­czas nie­miec­kich wy­praw chry­stia­ni­za­cyj­nych na Po­mo­rzu Za­chod­nim i Po­ła­biu, au­tor Chro­nica Sla­vo­rum (Kro­niki Sło­wian) (przyp. red.).

[7] By­liny ‒ tra­dy­cyjne ru­skie epic­kie pie­śni opie­wa­jące czyny daw­nych bo­ha­te­rów (przyp. red.).

[8]Po­wieść mi­nio­nych lat (Po­wieść do­roczna lub Kro­nika Ne­stora) ‒ naj­star­szy ru­ski la­to­pis, opi­su­jący wy­da­rze­nia z hi­sto­rii Rusi od cza­sów naj­daw­niej­szych do XII w. (przyp. red.).

[9] Gleb (?‒1015) ‒ syn Wło­dzi­mie­rza I Wiel­kiego, książę mu­rom­ski ‒ od mia­sta Mu­rom w Ro­sji (przyp. red.).

Rozdział 2

Każdy krzyż wykonano z drewna

Roz­dział 3

Od bociana do ostatniego tchu (i z powrotem)

Roz­dział 4

Życie cyklem rocznym się toczy

Rozdział 5

Magia dawnych symboli

Zakończenie

Ma­giczny świat Sło­wian to nie rze­czy­wi­stość, która ode­szła w za­po­mnie­nie wraz z upo­wszech­nie­niem się chrze­ści­jań­stwa. To świat, który nie tylko prze­trwał okres chry­stia­ni­za­cji, lecz trwa do dziś. To także świat, który ulega sta­łym prze­obra­że­niom. Z po­wodu frag­men­ta­rycz­no­ści in­for­ma­cji na te­mat daw­nych Sło­wian nie po­tra­fimy dziś w spo­sób wia­ry­godny i nie­pod­wa­żalny zre­kon­stru­ować ich wie­rzeń. Za­pewne ten stan rze­czy już się nie zmieni...

Bez względu na zbio­rową bez­rad­ność te­mat mi­to­lo­gii sło­wiań­skiej bę­dzie roz­pa­lał na­szą wy­obraź­nię i sprawi, że co ja­kiś czas lu­dzie na­uki i kul­tury będą two­rzyć wła­sne nar­ra­cje na te­mat tego, czym były lub są ma­giczne wie­rze­nia lu­dów sło­wiań­skich. Na­sza zbio­rowa toż­sa­mość po­trze­buje ich jako dro­go­wskazu iden­ty­fi­ka­cyj­nego, szcze­gól­nie w świe­tle swo­istego prze­mę­cze­nia do­tych­cza­so­wymi ko­dami kul­tu­ro­wymi. Zgłę­bia­nie tych za­gad­nień dla wielu może być in­te­re­su­ją­cym spo­so­bem na po­szu­ki­wa­nie sa­mego sie­bie, a także oka­zją do zwe­ry­fi­ko­wa­nia swo­jej do­tych­cza­so­wej wie­dzy na te­mat źró­deł prak­ty­ko­wa­nych przez nich zwy­cza­jów i tra­dy­cji.

Jako do­świad­czony prze­wod­nik po ma­gicz­nym świe­cie Sło­wian mogę za­le­cić ta­kim oso­bom wy­łącz­nie to, by nie bały się błą­dzić i po­szu­ki­wać od­po­wie­dzi na wła­sną rękę. Oczy­wi­ście warto przy tym wszyst­kim za­cho­wać zdrowy scep­ty­cyzm. Choć na każdą hi­po­tezę na­leży spo­glą­dać okiem wąt­pią­cego kry­tyka, wy­pada pod­cho­dzić z więk­szym sza­cun­kiem do osób uzna­wa­nych za au­to­ry­tety na­ukowe. Wiele z daw­nych uni­wer­sy­tec­kich usta­leń nie prze­trwało próby czasu i zo­stało zre­wi­do­wa­nych przez współ­cze­snych ba­da­czy, któ­rzy dys­po­nują lep­szą me­to­do­lo­gią i lep­szymi na­rzę­dziami. W tym wszyst­kim za­in­te­re­so­wa­nie ama­to­rów jest po­trzebne, gdyż mo­ty­wuje i za­chęca do dzia­ła­nia. Na­leży jed­nak pod­cho­dzić z więk­szą nie­uf­no­ścią do tez, które są sta­wiane w opar­ciu o bar­dzo wą­tłe prze­słanki przez osoby nie­ma­jące od­po­wied­niego warsz­tatu ba­daw­czego.

Poza zgłę­bia­niem me­an­drów ma­gicz­nego świata Sło­wian warto współ­two­rzyć go sa­memu na co dzień przez prak­ty­ko­wa­nie zwy­cza­jów i ry­tu­ałów, które były znane na na­szych zie­miach na długo przed tym, kiedy po raz pierw­szy od­pra­wiono tu chrze­ści­jań­ską mszę. Dzięki od­po­wied­niemu na­sta­wie­niu można się prze­ko­nać że świat ten to coś wię­cej niż ide­owy kon­cept, który mo­żemy je­dy­nie pró­bo­wać wy­obra­zić so­bie w opar­ciu o do­stępną wie­dzę. Ma­giczny świat Sło­wian to miej­sce, w któ­rym mo­żemy żyć tu i te­raz. To rze­czy­wi­stość, któ­rej mo­żemy do­świad­czać na po­zio­mie zmy­sło­wym, umy­sło­wym i du­cho­wym. Wy­maga to jed­nak od­po­wied­niego przy­go­to­wa­nia i chęci do sa­mo­dziel­nych po­szu­ki­wań.

Indeks skrótów

Bibliografia

Monografie i artykuły:

Abra­ham Wła­dy­sław, Or­ga­ni­za­cya Ko­ścioła w Pol­sce do po­łowy wieku XII, Lwów 1890.

Abra­mo­wicz An­drzej, Ba­nasz­kie­wicz Ja­cek i in., Sło­wiańsz­czy­zna w Eu­ro­pie śre­dnio­wiecz­nej, cz. 1, In­sty­tut Ar­che­olo­gii i Et­no­lo­gii PAN, Lu­blin 1996.

Ada­mow­ski Jan, O sym­bo­lice wiel­ka­noc­nego jaja, „Twór­czość Lu­dowa” 1992, nr 1–2, s. 38–40.

Ba­ra­now­ski Boh­dan, O hul­ta­jach, wiedź­mach i wsze­tecz­ni­cach. Szkice z oby­cza­jów XVII i XVIII wieku, Re­plika, War­szawa 2020.

Ba­ra­now­ski Boh­dan, Po­że­gna­nie z dia­błem i cza­row­nicą, Re­plika, War­szawa 2020.

Ba­ra­now­ski Boh­dan, Pro­cesy cza­row­nic w Pol­sce w XVII i XVIII wieku, Re­plika, War­szawa 2021.

Ba­ra­now­ski Boh­dan, W kręgu upio­rów i wil­ko­ła­ków. De­mo­no­lo­gia sło­wiań­ska, Re­plika, War­szawa 2019.

Bart­miń­ski Je­rzy, Ję­zy­kowe pod­stawy ob­razu świata, Wy­daw­nic­two UMCS, Lu­blin 2009.

Bro­żyna Woj­sław, Ręce Swa­roga. Ger­mań­ska sym­bo­lika w służ­bie sło­wiań­skiego ro­dzi­mo­wier­stwa, „Gniazdo. Ro­dzima wiara i kul­tura” 2019, nr 19, s. 36–41.

Brück­ner Alek­san­der, Dzieje kul­tury pol­skiej. Od cza­sów przed­hi­sto­rycz­nych do 1506 roku, t. 1, PWN, War­szawa 1965.

Brück­ner Alek­san­der, Mi­to­lo­gia sło­wiań­ska i pol­ska, wstęp i oprac. Sta­ni­sław Urbań­czyk, PWN, War­szawa 1980.

Brück­ner Alek­san­der, Sta­ro­żytna Li­twa. Ludy i bogi. Szkice hi­sto­ryczne i mi­to­lo­giczne, Re­plika, Po­znań 2023.

Bu­jak Jan, O ge­ne­zie i zmien­nych funk­cjach lalki, ZNUJ, „Prace Et­no­gra­ficzne” 1983, z. 18, s. 7–22.

Buko An­drzej, Ar­che­olo­gia Pol­ski wcze­sno­śre­dnio­wiecz­nej. Od­kry­cia – hi­po­tezy – in­ter­pre­ta­cje, Wy­daw­nic­two Trio, War­szawa 2011.

By­stroń Jan Sta­ni­sław, Zwy­czaje żni­wiar­skie w Pol­sce, Na­kła­dem Aka­de­mii Umie­jęt­no­ści, Kra­ków 1916.

Fra­zer Ja­mes Geo­rge, Złota ga­łąź. Stu­dia z ma­gii i re­li­gii, Vis-á-vis Etiuda, War­szawa 2017.

Gier­lach Bo­gu­sław, Sank­tu­aria sło­wiań­skie, Re­plika, War­szawa 2024.

Gieysz­tor Alek­san­der, Mi­to­lo­gia Sło­wian, Wy­daw­nic­twa Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego, War­szawa 2006.

Go­łę­biow­ska-Su­chor­ska Agnieszka, Dziew­czę przę­dzie, Pan Bóg nitki daje. O spój­no­ści lu­do­wej wi­zji świata, Wy­daw­nic­two UKW, Byd­goszcz 2011.

Górny Halszka, Sło­wiań­skie imiona dwu­czło­nowe za­cho­wane w naj­star­szych pol­skich to­po­ni­mach (re­ko­ne­sans), „Ono­ma­stica” 2017, t. 61, nr 1, s. 255‒264.

Hen­sel Wi­told, Sło­wiańsz­czy­zna wcze­sno­śre­dnio­wieczna.Za­rys kul­tury ma­te­rial­nej, PWN, War­szawa 1987.

Ja­guś Ja­cek, Uwagi na te­mat wy­mowy ma­gicz­nej śre­dnio­wiecz­nych amu­le­tów i ozdób na zie­miach pol­skich, „An­na­les Uni­ver­si­ta­tis Ma­riae Cu­rie-Skło­dow­ska. Sec­tio F, Hi­sto­ria” 2003, Vol. 58, s. 7‒24.

Ja­ku­bow­ski Sta­ni­sław, Teka pra­sło­wiań­skich mo­ty­wów ar­chi­tek­to­nicz­nych. Dwa­dzie­ścia sie­dem drze­wo­ry­tów, Na­kła­dem Księ­garni Or­bis, Kra­ków 1923.

Ja­nion Ma­ria, Nie­sa­mo­wita Sło­wiańsz­czy­zna, Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, Kra­ków 2006.

Kacz­mar­czyk Bo­żena, Lalki do za­bawy i nie tylko... O for­mie i funk­cji la­lek w kul­tu­rze tra­dy­cyj­nej i współ­cze­snej, Mu­zeum Et­no­gra­ficzne im. Se­we­ryna Udzieli, Kra­ków 2014.

Kaj­kow­ski Ka­mil, Mity, kult i ry­tuał. O du­cho­wo­ści nad­bał­tyc­kich Sło­wian, Tri­glav, Szcze­cin 2017.

Kha­ma­iko Na­ta­lia, Cre­scent pen­dants (lun­nitsa) in 11th‒13th cen­tury Rus’: Pa­gan amu­let or Chri­stian or­na­ment?, „Acta Ar­cha­eolo­gica Car­pa­thica” 2011, z. 46, s. 7–28.

Kle­men­sie­wicz Ze­non, Hi­sto­ria ję­zyka pol­skiego, PWN, War­szawa 2002.

Kol­berg Oskar, Dzieła wszyst­kie, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 1958–1983.

Ko­neczny Fe­liks, Dzieje Pol­ski. Od po­czątku Pia­stów do III roz­bioru Pol­ski, Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, Kra­ków 1982.

Ko­wal­czy­kówna Ma­ria, Tańce i za­bawy w świe­tle rę­ko­pi­sów śre­dnio­wiecz­nych Bi­blio­teki Ja­giel­loń­skiej, „Biu­le­tyn Bi­blio­teki Ja­giel­loń­skiej” 1984–1985, r. 34–35, s. 71–88.

Ko­wa­lik Ar­tur, Ko­smo­lo­gia daw­nych Sło­wian. Pro­le­go­mena do teo­lo­gii po­li­tycz­nej daw­nych Sło­wian, „An­na­les Uni­ver­si­ta­tis Ma­riae Cu­rie-Skło­dow­ska. Sec­tio F, Hi­sto­ria” 2003, t. 58, s. 7–24.

Kó­čka-Krenz Hanna, Wcze­sno­śre­dnio­wieczna bi­żu­te­ria za­chod­nio­sło­wiań­ska, „Stu­dia Led­nic­kie” 2014, t. 13, s. 27–38.

Kra­wiec Adam, Sek­su­al­ność w śre­dnio­wiecz­nej Pol­sce, Wy­daw­nic­two Na­ukowe UAM, Po­znań 2000.

Ku­cy­pera Pa­weł, Pranke Piotr, Wa­dyl Sła­wo­mir, Wcze­sno­śre­dnio­wieczne mi­nia­tu­rowe to­porki me­ta­lowe z Eu­ropy Środ­kowo-Wschod­niej i Pół­noc­nej, [w:] Rze­czy co­dzienne przez pry­zmat rze­czy, Ku­cy­pera Pa­weł, Wa­dyl Sła­wo­mir (red.), Wy­daw­nic­two Na­ukowe UMK, To­ruń 2010.

Le­cie­je­wicz Lech (red.), Mały słow­nik kul­tury daw­nych Sło­wian, Wie­dza Po­wszechna, War­szawa 1972.

Le­cie­je­wicz Lech (red.), Sło­wiańsz­czy­zna za­chod­nia, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 1976.

Le­vack Brian P., Po­lo­wa­nie na cza­row­nice w Eu­ro­pie wcze­sno­no­wo­żyt­nej, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, War­szawa 2001.

Lévy-Bruhl Lu­cien, Czyn­no­ści umy­słowe w spo­łe­czeń­stwach pier­wot­nych, PWN, War­szawa 1992.

Link­ner Ta­de­usz, Sło­wiań­skie bogi i de­mony. Z rę­ko­pisu Bro­ni­sława Tren­tow­skiego, Mar­press, Gdańsk 2019.

Lu­bicz Alek­san­der, Mi­to­lo­gia sło­wiań­ska: po­dług Na­ru­sze­wi­cza, Le­le­wela, Bo­gu­sław­skiego, Brück­nera i Gru­szew­skiego, re­print, Mi­nia­tura, Kra­ków 1991.

Łacny Dag­mara, Mo­tanki – lalki sło­wiań­skie jako lu­dowa forma au­to­te­ra­pii, „Zwier­cia­dło” 11.03.2022, do­stęp on­line: zwier­cia­dlo.pl.

Łow­miań­ski Hen­ryk, Re­li­gia Sło­wian i jej upa­dek (w. VI‒XII), PWN, War­szawa 1979.

Łozko Ha­łyna, Ro­dzima wiara ukra­iń­ska, To­po­rzeł, Wro­cław 1997.

Łu­czyń­ski Mi­chał, Ję­zy­kowo-kul­tu­rowy ob­raz Mo­ko­szy: próba re­kon­struk­cji, „NO­MOS” 2013, nr 79, s. 48–77.

Ma­ła­chow­ska Syl­wia, Wcze­sno­śre­dnio­wieczne za­wieszki pół­księ­ży­co­wate zna­le­zione na te­re­nach ziem pol­skich, „Ar­che­olo­gia Pol­ski” 1998, t. 43, z. 1–2, s. 37–127.

Mączka Ry­szard, Ta­jem­nice pan­te­onu Jana Dłu­go­sza: szkice re­li­gio­znaw­czo-hi­sto­ryczne, wyd. 2 popr., na­kła­dem au­tora, Wro­cław 2012.

Mich­niuk Ju­styna, Sło­wiań­skie sym­bole na pi­san­kach Ser­bo­łu­ży­czan, „Sło­wiań­ska Agen­cja Pra­sowa” 24.04.2021, do­stęp on­line: isap.info.pl.

Mo­szyń­ski Ka­zi­mierz, Kul­tura lu­dowa Sło­wian, t. 1–2, Pol­ska Aka­de­mia Umie­jęt­no­ści, Kra­ków 1929–1939.

Ogro­dow­ska Bar­bara, Pol­skie ob­rzędy i zwy­czaje do­roczne, Muza, War­szawa 2010.

Pan­kalla An­drzej Bro­ni­sław, Ko­śnik Kon­rad Ka­zi­mierz, In­dy­ge­niczna psy­cho­lo­gia Sło­wian. Wpro­wa­dze­nie do re­al­nej na­uki o du­szy, Uni­ver­si­tas, Kra­ków 2018.

Pełka Le­onard J., Pol­ska de­mo­no­lo­gia lu­dowa. Wie­rze­nia daw­nych Sło­wian, Re­plika, War­szawa 2020.

Pełka Le­onard J., Ry­tu­ały, ob­rzędy, święta. Od cza­sów sło­wiań­skich po wiek XX, Re­plika, War­szawa 2022.

Pełka Le­onard J., U stóp sło­wiań­skiego par­nasu. Bo­go­wie i gu­sła, Re­plika, War­szawa 2021.

Ry­ba­kow Bo­ris Alek­san­dro­wicz, Ja­zy­cze­stwo driew­nich Sła­wian, Na­uka, Mo­skwa 1981 (Рыбаков Борис Александрович, Язычество древних славян, Наука, Москва 1981).

Sam­so­no­wicz Hen­ryk (red.), Na­ro­dziny śre­dnio­wiecz­nej Eu­ropy, Bel­lona, War­szawa 1999.

Si­kor­ski Da­riusz An­drzej, Re­li­gie daw­nych Sło­wian, Wy­daw­nic­two Po­znań­skie, Po­znań 2023.

Simp­son Scott, Na­tive Fa­ith. Po­lish Neo-Pa­ga­nism at the Brink of the 21st Cen­tury, Za­kład Wy­daw­ni­czy No­mos, Kra­ków 2000.

Sko­nieczna-Gaw­lik Do­brawa, Tro­pem ba­da­czy Za­głę­bia Dą­brow­skiego, Re­gio­nalny In­sty­tut Kul­tury w Ka­to­wi­cach, Ka­to­wice 2016.

Strzel­czyk Je­rzy, Apo­sto­ło­wie Eu­ropy, Wy­daw­nic­two Po­znań­skie, Po­znań 2010.

Strzel­czyk Je­rzy, Mity, po­da­nia i wie­rze­nia daw­nych Sło­wian, Re­bis, Po­znań 2007.

Strzel­czyk Je­rzy, Od Pra­sło­wian do Po­la­ków. Dzieje na­rodu i pań­stwa pol­skiego, Kra­jowa Agen­cja Wy­daw­ni­cza, Kra­ków 1987.

Suszko Hen­ryk, La­to­pis hu­styń­ski. Opra­co­wa­nie, prze­kład i ko­men­ta­rze, Wy­daw­nic­two Uni­wer­sy­tetu Wro­cław­skiego, Wro­cław 2003.

Szaj­no­cha Ka­rol, Ja­dwiga i Ja­giełło, PIW, War­szawa 1969.

Szcze­pa­nik Pa­weł, Wcze­sno­śre­dnio­wieczne fi­gurki wie­lo­twa­rzowe z te­re­nów ba­senu Mo­rza Bał­tyc­kiego – do­wód kon­tak­tów mię­dzy­kul­tu­ro­wych czy uni­wer­salny fe­no­men?, „Ar­cha­eolo­gia Hi­sto­rica Po­lona”” 2013, t. 21, s. 49‒60.

Szcze­pa­nik Pa­weł, Sło­wiań­skie za­światy. Wie­rze­nia, wi­zje i mity, Tri­glav, Szcze­cin 2018.

Szyc Jo­achim An­toni, Sło­wiań­scy bo­go­wie, War­szawa 1865.

Szy­jew­ski An­drzej, Re­li­gia Sło­wian, WAM, Kra­ków 2003.

Szy­żen­ski Ro­man Wi­tal­je­wicz, Su­ro­ve­gina Eka­te­rina Sier­gie­jewna, Oso­bien­no­sti pro­wie­die­nija sow­rie­mien­nogo sła­wian­skogo ja­zy­cze­skogo prazd­nika (na pri­mie­rie or­ga­ni­za­cyi dnia Pie­runa), „Ob­szcze­stwo: fi­ło­so­fija, isto­rija, kul­tura” (Шиженский Роман Витальевич, Суровегина Екатерина Сергеевна, Особенности проведения современного славянского языческого праздника (на примере организации дня Перуна), „Общество: философия, история, культура”, 2015.

Szy­man­der­ska Hanna, Pol­ska Wiel­ka­noc. Tra­dy­cja, zwy­czaje, po­trawy, Wa­tra, War­szawa 1990.

Świ­dziń­ska Agata, Lalki-mo­tanki jako me­toda pracy nad zro­zu­mie­niem do­świad­cze­nia mi­gra­cyj­nego, „Kul­tura i Edu­ka­cja” 2020, nr 3 (129), s. 184–201.

Ta­szycki Wi­told, Naj­daw­niej­sze pol­skie imiona oso­bowe, Pol­ska Aka­de­mia Umie­jęt­no­ści, Kra­ków 1925.

Trę­bacz­kie­wicz-Oziem­ska Te­resa, Rola ka­pła­nów (żer­ców) w ży­ciu ple­mion Sło­wian Po­łab­skich, „Acta Ar­cha­eolo­gica Lo­dzien­sia” 1968, nr 17, s. 97–106.

Váňa Zde­nĕk, Świat daw­nych Sło­wian, PIW, War­szawa 1985.

Wy­pu­stek An­drzej, Ma­gia an­tyczna, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 2001.

Urbań­czyk Prze­my­sław, Co się stało w 966 roku?, Zysk i S-ka, Po­znań 2016.

Urbań­czyk Prze­my­sław, Mieszko Pierw­szy Ta­jem­ni­czy, Wy­daw­nic­two Na­ukowe UMK, To­ruń 2013.

Urbań­czyk Prze­my­sław, Za­nim Pol­ska zo­stała Pol­ską, Wy­daw­nic­two Na­ukowe UMK, To­ruń 2015.

Urbań­czyk Sta­ni­sław, Dawni Sło­wia­nie. Wiara i kult, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 1991.

Średniowieczne kroniki i zabytki piśmiennictwa:

Dłu­gosz Jan, Rocz­niki czyli kro­niki sław­nego Kró­le­stwa Pol­skiego, przeł. Ka­rol Me­che­rzyń­ski, do­stęp on­line: Wi­ki­źró­dła.

Gall Ano­nim, Kro­nika Pol­ska, przeł. Ro­man Gro­decki, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 1996.

Hel­moldaKro­nika Sło­wian, przeł. Jó­zef Ma­tu­szew­ski, Re­plika, War­szawa 2024.

Her­bord, Dia­log o ży­ciu św. Ot­tona bi­skupa bam­ber­skiego, „Mo­nu­menta Po­lo­niae Hi­sto­rica. Se­ries Nova”, t. 7, cz. 3, PWN, War­szawa 1969.

Ka­dłu­bek Win­centy, Kro­nika pol­ska, przeł. Bry­gida Kür­bis, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław 2003.

Ko­smas, Kro­nika Cze­chów, przeł. Ma­ria Woj­cie­chow­ska, PWN, War­szawa 1968.

Kro­nika Thiet­mara, przeł. Ma­rian Zyg­munt Je­dlicki, Uni­ver­si­tas, Kra­ków 2014.

La­buda Ge­rard, Sło­wiańsz­czy­zna pier­wotna. Wy­bór tek­stów. Ma­te­riały źró­dłowe do hi­sto­rii Pol­ski epoki feu­dal­nej, t. 1, Ma­rian Ma­ło­wist (red.), PWN, War­szawa 1954.

Le­wicki Ta­de­usz i in., Źró­dła arab­skie do dzie­jów Sło­wiańsz­czy­zny, t. 1–4, Za­kład Na­ro­dowy im. Osso­liń­skich, Wro­cław‒Kra­ków 1956–1988.

Ma­gi­stri Adam Bre­men­sis Ge­sta Ham­ma­bur­gen­sis ec­c­le­siae pon­ti­fi­cum, [w:] „Mo­nu­menta Ger­ma­niae Hi­sto­rica. Scrip­to­res re­rum Ger­ma­ni­ca­rum”, t. 2, Ha­no­wer–Lipsk 1917.

Po­wieść mi­nio­nych lat. Naj­star­sza kro­nika ki­jow­ska, przeł. Fran­ci­szek Sie­licki, Tem­plum, Wo­dzi­sław Ślą­ski 2014.

Re­la­cja Ibra­hima ibn Ja­kuba z po­dróży do kra­jów sło­wiań­skich w prze­ka­zie Al-Be­kriego, przeł. Ta­de­usz Ko­wal­ski, [w:] Mo­nu­menta Po­lo­niae Hi­sto­rica, se­ria 2, t. 1, Kra­ków, 1946.

Saxo Gram­ma­ti­cus, Ge­sta Da­no­rum. Kro­nika Da­nii, przeł. Jan Wo­łucki, Wy­daw­nic­two Ar­mo­ryka, War­szawa 2014.

Słowo o wy­pra­wie Igora, czyli wy­prawa Igora na Po­łow­ców, przeł. Au­gust Bie­low­ski (wier­szem) i An­drzej Sarwa (prozą), Wy­daw­nic­two Ar­mo­ryka, War­szawa 2013.

Magiczny świat Słowian

Kamil Gołdowski

© for the Polish edition: Wydawnictwo RM, 2024All rights reserved.

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska [email protected]

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy.

Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli.

Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978-83-8151-890-1 ISBN 978-83-7147-143-8 (ePub) ISBN 978-83-7147-144-5 (mobi)

Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Barbara Ramza-KołodziejczykRedakcja: Barbara OdnousKorekta: Anna Fac-BiedziukIlustracje: Marek Hapon, WikimediaEdytor wersji elektronicznej: Tomasz ZajbtOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikcja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]