Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ksiądz dr hab. Adam Rybicki, prof. KUL w prezentowanej publikacji zauważa, że na naszych oczach rozpada się wiele elementów świata, a niektórzy wieszczą koniec człowieka, cywilizacji, a nawet Kościoła. Odwołując się do Biblii, wskazuje, że święte teksty z jednej strony mówią o końcu świata, jaki znamy, a z drugiej o nadejściu nowego świata, całkowicie przekraczającego nasze wyobrażenia. Nowy świat będzie jednak poprzedzony zniszczeniem starego, co z jednej strony budzi lęk, a z drugiej – nadzieję. W książce znajdują się pewne informacje potwierdzające, że to koniec, a jednocześnie ukazujące, co ma nastąpić. Autor przedstawia chrześcijaństwo jako fascynującą odpowiedź na fakt rozpadu świata i wezwanie do intensywniejszego i głębszego życia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 61
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Projekt okładki
Krystyna Dziadczyk
Redakcja i korekta
Magdalena Ryszkowska
Redakcja techniczna
Hanna Fijołek
Zdjęcie na okładce
stock.adobe.com
©Copyright by Wydawnictwo Archidiecezji
Lubelskiej „Gaudium”, Lublin 2019
ISBN 978-83-7548-330-7
Wydawca
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
20-075 Lublin, ul. Ogrodowa 12
tel. 81 442 19 10, faks 81 442 19 16
e-mail: [email protected]; www.gaudium.pl
Druk i oprawa
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
CZĘŚĆ PIERWSZA
CZAS APOKALIPSY
I tak właśnie kończy się świat.
Nie hukiem, a skomleniem.
Thomas Stearns Eliot
Jeśli nadchodzi chmura, która wygląda groźnie, to znaczy, że grzmoty też będą groźne. Apokalipsa jest księgą Biblii mówiącą o dziejach Kościoła i świata, o tym, co musi się stać. Rozpoczyna się słowami: „Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby ukazać swym sługom, co musi stać się niebawem”. Uprzedza więc, przez co musi przejść Kościół w swoim pielgrzymowaniu. Kiedy idzie się przez życie, można mieć wrażenie, że w świecie rozlega się jakiś pomruk i że zbliża się chmura, która wydaje się poważna. Może zapowiada ona czas apokalipsy, czyli odsłonięcia się wielu zakrytych tajemnic? Czas apokalipsy to nie koniec świata, nie chodzi więc o koniec absolutny, lecz o koniec tego świata i o nadejście nowego świata, który może być w pewnym stopniu poprzedzony zniszczeniem czegoś, co było do tej pory. Na naszych oczach dokonują się wielkie zmiany cywilizacyjne i kulturowe. Czy one coś znaczą, coś zapowiadają? Pismo Święte wspomina o tzw. dniach ostatnich i o kryteriach ich rozpoznawania. Właściwie wszystkie są już spełnione: Ewangelia jest głoszona na całym świecie, Kościół znajduje się w stanie krytycznym i wywołuje zgorszenie, tysiące ludzi umiera za wiarę, objawia się Maryja. Równie dobrze może być tak, że znaki końca świata będą się ukazywały jeszcze długo. Co zwiastuje czarna chmura wisząca nad światem?
Zadaniem pasterzy jest interpretowanie rzeczywistości w świetle Objawienia Bożego. Często pod wpływem pewnych zatrważających wydarzeń ludzie zaczynają intensywniej zastanawiać się nad końcem czasu i zwracają się ku Słowu Bożemu, ku Kościołowi z pytaniami: Czy żyjemy w końcu czasu? Czy to już koniec świata? Teologiczna refleksja – jako próba odpowiedzi na te pytania – musi być wielowątkowa i głęboka. Powinna uwzględniać nie tylko jasne wskazania zawarte w Biblii, lecz także niejasne zapowiedzi, niuanse dotyczącetematyki apokaliptycznej. Powinna odczytywać znaki i symbole biblijne, jak też brać pod uwagę biblijne rozumienie czasu, istotnie różniące się od pogańskiego.
Pogańskie pojęcie czasu charakteryzuje cykliczność związana albo z rytmem przyrody (wiosna – lato – jesień – zima), albo z misteriami pogańskimi, dlatego można mówić o cykliczno-mistycznym rozumieniu czasu w kulturach pogańskich. Obserwując pory roku, poganie myśleli, że wszystko powtarza się w nieskończoność lub że czas jest następstwem stawania się i przemijania. Skoro tak, nie pytali oni o ostateczny sens i cel przemijającego czasu, bo po co pytać o sens obracającego się koła?
Biblijne rozumienie czasu jest natomiast linearne. W Piśmie Świętym czas nie wywodzi się z nieskończonej nicości i w nią nie wpada, lecz ma konkretnie wyznaczony przez Boga początek i kres. My – istniejący w czasie – jesteśmy jak pasażerowie pociągu: ktoś nas do niego zaprosił, on pędzi ku wyznaczonej stacji, ale na poszczególnych przystankach ktoś zawsze wysiada (czyli umiera). Pociąg zmierza jednak do konkretnego celu, a my, jako uczestniczący w jego pędzie, coraz bardziej się zbliżamy do tego ostatecznego punktu.
Pogańska wizja świata nie dotyczy tylko zamierzchłych, przedchrześcijańskich czasów. Również teraz wraca wszystko, co pogańskie i niewymagające. Wraz z ateizmem wróciło więc beztroskie, bezsensowne podejście do upływającego czasu. Każda, również współczesna, materialistyczna i ateistyczna nauka – rozpowszechniana przez główne nurty myśli antychrześcijańskiej – uparcie broni założenia, że porządek i doskonałość wszechświata to tylko owoce przypadku. Światopogląd ten zapewnia również o wieczności materii. Zaprzecza, że świat jest stworzony, dlatego nie potrafi logicznie przyznać, że musi mieć on jakiś koniec. Wmawia się ludziom, że obecny wszechświat będzie istniał zawsze, wciąż się rozwijał i ulepszał, i to tylko dzięki geniuszowi człowieka, coraz bardziej rosnącej sile, jaką przypisuje się nauce i zdobyczom przemysłowym, różnym kombinacjom oraz połączeniom prądów i elementów, które rozdzielają się i łączą, aby dać początek nowym formom. Ma się to dokonać za przyczyną niezliczonych i jeszcze nieznanych sił, które natura w sobie skrywa, sił, które same przez się zdolne są do nieskończonego rozwoju.
Według światopoglądu ateistycznego życie wieczne (raj), takie, jak wyobrażają sobie chrześcijanie, jest alegorią i mitem, ponieważ to właśnie postęp stanowi ostateczny cel, prawo i fundament życia człowieka, cel, wokół którego powinny się koncentrować wszystkie jego myśli i dążenia. Człowiek powinien zatem wierzyć tylko w samego siebie, a w mniej lub bardziej odległej przyszłości będzie miał władzę nad stworzeniem i żywiołami królestwa ziemi, bez miary i przeszkód. Jak głosił o. Charles Arminjon, według tego poglądu, „natura, całkowicie posłuszna geniuszowi człowieka, otworzy się jak róg obfitości, aby przelać na nową ludzkość pełnię upragnionych dóbr, a jeśli obecnym pokoleniom nie uda się osiągnąć tego ideału szczęśliwości, na pocieszenie będą mieć perspektywę, która będzie przywilejem potomnych, przywilejem o tyle bardziej chwalebnym, że zostanie zdobyty samodzielnie, bez udziału Boga, będzie wyłącznym i osobistym dziełem wytrwałości, wysiłków i umiejętności człowieka”1.
W chrześcijańskim ujęciu czas jest linearny, jako dokładnie określona długość, która wychodzi od Boga i do Niego powraca. Jest on danym przez niezmiennego Boga okresem, w którym dokonują się zmiany świata. Jako ten przebiegający linearnie czas zbawienia, historia jest tylko i aż ukazaniem boskiej woli zbawczej przewyższającej wszelkie zmiany. Można zatem mówić o początku i końcu czasu, o poszczególnych jego etapach. Należy więc patrzeć na koniec czasu w świetle teologii (spojrzenia Boga), a nie przez pryzmat jakichkolwiek ludzkich dociekań i przypuszczeń.
We współczesnych czasach usunięcie Boga z ludzkiego horyzontu spowodowało, że człowiek stał się – jak twierdzą Andrea Tornielli i Saverio Gaeta – „jeszcze bardziej podatny na działanie mitów, przesądów, nieraz wręcz oczywistych bredni, rozpowszechnianych przez to nadzwyczajne i wielce efektywne – ale także niebezpieczne – narzędzie komunikacji, jakim jest Internet”2. Człowiek wiary jest natomiast wezwany do zachowania słusznego dystansu wobec owego natłoku mrocznych i apokaliptycznych hipotez. Biblijna wizja czasu jasno wskazuje, że to Bóg kieruje historią. To On zapewnił człowiekowi ostateczne zwycięstwo dobra nad złem. Chrześcijanin – dzięki temu, że ma Pismo Święte, Słowo Boże, zawierające także tekst Apokalipsy – dobrze wie, jak bardzo jego życie w każdym momencie zależy od Tego, Który mu je dał, a zatem „zamiast gorączkowo śledzić przepowiednie i przewidywania bliskich katastrof, powinien raczej uświadomić sobie, iż Sąd i koniec jego własnego czasu może nastąpić w każdej chwili – nie znamy przecież dnia ani godziny, kiedy zakończy się nasze życie”3.
Według Pisma Świętego znakami poprzedzającymi koniec czasu będą następujące wydarzenia (procesy): Ewangelia będzie głoszona wszystkim narodom, zaczną się prześladowania Kościoła, zwielokrotni się aktywność szatana – antychrysta, nastąpi wielka apostazja, czyli odpływ ludzi z Kościoła, wielu chrześcijan odrzuci dogmaty i wskazania moralne Kościoła, co można nazwać cichą i ukrytą apostazją. Apokalipsa ukazuje też czas ostatecznej walki, jaką stoczy smok z tajemniczą Niewiastą obleczoną w słońce. Koniec czasu zatem to intensywne działanie szatana, jak też wzmożone działanie Niewiasty (por. Ap 12).
Istnieją już na całym świecie (również w Polsce) zorganizowane grupy ludzi przygotowujących się na ewentualny globalny kataklizm czy na masową epidemię. W amerykańskiej telewizji można nawet oglądać o tym serial. Ludzie ci nazywani są „preppersami”. Szykują się na przyjście apokalipsy. W tym celu zbierają zegarki, urządzenia do uzdatniania wody, maczety, wielozadaniowe narzędzia. Filozofią tego ruchu (niektórzy nazywają go subkulturą) jest pogląd, że w przypadku globalnej katastrofy nieprzygotowani giną, natomiast preppersi żyją dzięki zgromadzonemu zabezpieczeniu. Aby zrozumieć tę grupę, warto przytoczyć najważniejsze terminy z nią związane, takie jak:
– BOB (Bug Out Bag) – torba rychłej ucieczki, znak rozpoznawczy preppersów, najczęściej jest to plecak z odpowiednimi przedmiotami;
– BOL (Bug Out Location) – wyznaczony cel ewakuacji;
– BOV (Bug Out Vehicle) – specjalny samochód terenowy;
– OTG (Off the Grid Meal to Eat) – gotowe zapasy żywnościowe;
– SHTF (Stuff Hits the Fun) – sytuacja kryzysowa;
– TEOTWAWKI (The End of the World as We Know It) – apokalipsa, bodaj najważniejszy termin preppersów.
Kiedy zdarza się sytuacja kryzysowa (SHTF), należy chwycić swoją BOB i uciekać za miasto. Można mieć kilka toreb (plecaków). Różne są też opinie na temat tego, co powinno się w nich znaleźć.
John Sowers, autor książki Droga wojownika, opisał swoją wizytę w specjalnym sklepie dla preppersów. Wyobrażał sobie, że spotka tam odpowiednich ludzi, którzy powiedzą coś ważnego na temat przygotowania się na ewentualny kataklizm światowy, że znajdzie tam odpowiedni sprzęt pozwalający przeżyć w trudnych warunkach itd. Zamiast tego zobaczył kiczowate gadżety i plakaty z bohaterami survivalu. Na pytanie o sprzęt potrzebny w okolicznościach typu: wojna, plaga, kryzysy pogodowe, ekonomiczne czy epidemie sprzedawca nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Zaproponował jedynie mały scyzoryk lub... amulet z różową łapką królika. Dodał, że można kupić takie łapki również w kolorze limonkowym. „Co? Myślisz, że TEOTWAWKI to jakiś żart? Myślisz, że to jakaś komedia?” – obruszył się Sowers. Przyjechał do domu i spisał, czego potrzebuje na czas apokalipsy. Na obszernej liście znalazły się: mapa dojazdu do miejsca ewakuacji (bo GPS nie będzie działał), kieszonkowy oczyszczacz wody, bukłaki na wodę, kompas, latarka, rozpałka, pistolet lub strzelba z dodatkowym magazynkiem, płachta wodoodporna, topór lub maczeta, narzędzia wielozadaniowe, kremy z filtrami, okulary przeciwsłoneczne, maska gazowa i kilka innych. Ogólnie mówiąc – wszystko, o czym autor pisze w odniesieniu do hasła „na wypadek wojny, kataklizmu etc.”, streszcza się w słowach: „Cokolwiek posiadasz, motocykl czy po prostu buty, uciekaj. Ruch jest życiem”.
Czy ktoś tu czegoś nie pomylił, nie spłycił apokalipsy do bezpiecznych ludzkich wymiarów? Przecież w Apokalipsie chodzi o nowe niebo i nową ziemię, a nie o zachowanie, zabezpieczenie starej ziemi i nieba! Warto więc się przyjrzeć pewnym zjawiskom, które są zauważalne, a które być może są zapowiedzią końca świata, jaki znamy. Oto kilka z nich.
Horror. Coraz wyraźniej widać, że na świat co chwila przychodzą coraz bardziej nieludzcy ludzie. Rodzą się potworki o pięknym ludzkim wyglądzie, wewnętrznie jednak zdeformowani i wynaturzeni. Gwałcą, męczą, torturują, z tym, że wielokrotnie ofiarami padają osoby z najbliższej rodziny: ojciec, matka, mąż czy żona. Potworki nie znęcają się nad innymi po to, by zabić, ale po to, by czuć przyjemność. Wzajemne relacje ludzi stają się horrorem. Wewnętrzny, osobowy kształt człowieka zaczyna przypominać nie tyle zwierzę (bo zwierzęta – jak poucza nas Księga Rodzaju – są dobre), ile okrutną bestię, a dotyczy to dwóch sfer – seksualności i psychiki. Obie przyjmują bardzo karykaturalne formy – nie zwierzęce, lecz bestialskie. Ludzie przekroczyli wszelkie granice i w ukryciu dopuszczają się barbarzyńskich zachowań, przy czym wszelkie określenia o zezwierzęceniu czy barbarzyństwie są delikatne. Nie ma słów na to, co czyni dzisiejszy człowiek.
Największy horror wydaje się rozgrywać na froncie starcia cywilizacji. Islam i jego ekspansja w Europie to tylko kwestia czasu, a formy tej ekspansji być może będą nowe i zaskakujące. W XX i XXI wieku szerzy się na wielką skalę nienawiść do chrześcijan, zamordowano ich bowiem więcej niż w poprzednich czasach, jednak w każdym ateistycznym środowisku może się zrodzić pomysł dokonania rzezi na chrześcijanach. Wzbiera fala już nie tylko niechęci, ale wręcz nienawiści do wszystkiego, co sakralne. Kiedyś Jezus był wyśmiewany jako słaby i ckliwy, dziś wzbudza w świecie wściekłość i strach. Jezus – groźny, Jezus – zagrażający swobodzie, radości życia, w konsekwencji Jezus – znienawidzony. Dlatego chrześcijanin musi się przygotować na to, że jego życie wypełnione światłem Chrystusa może spotkać jakiś horror. Jeśli założy krzyżyk, to będą się go bali, a potem go znienawidzą. To nic nowego, bo zarówno zabicie Abla, jak i odcięcie głowy św. Janowi Chrzcicielowi, nie mówiąc już o męce Pańskiej, pokazują, że życie człowieka wiedzie przez horror. Jezus nie został po prostu zabity, lecz potwornie okaleczony, zamęczony, był mordowany stopniowo, powoli zadawano mu ból coraz wymyślniejszymi metodami. I On mówi: „Pójdź za Mną”.
Dzisiejsze romantyczne rozumienie Ewangelii może niektórych doprowadzić do wniosku, że życie chrześcijanina będzie miałkie i spokojne, bo bycie chrześcijaninem jakoś chroni przed horrorem. Romantyzm niektórych chrześcijan prowadzi ich do błędnego wniosku: bądź dobry dla innych i módl się, a inni też będą dobrzy dla ciebie i Bóg cię ochroni przed horrorem. Bóg nie chroni przed horrorem, lecz przez niego przeprowadza. Horror rozprzestrzenia się jak dym, a my w nim jesteśmy. Rzeczywistość Pisma Świętego i życia chrześcijan od samego początku to krwawa rzeźnia, a nie idylla.
Obserwowałem ślimaka
Pełznącego wzdłuż ostrza brzytwy
To mój sen