MDMA. Terapeutyczny potencjał ecstasy w leczeniu traumy, uzależnień, lęku społecznego i nie tylko - Nuwer Rachel - ebook

MDMA. Terapeutyczny potencjał ecstasy w leczeniu traumy, uzależnień, lęku społecznego i nie tylko ebook

Nuwer Rachel

0,0

Opis

Nieprawdopodobna historia o tym, jak psychodeliczny narkotyk MDMA (znany również jako molly lub ecstasy) wyłonił się z cienia i stanął na czele rewolucji medycznej. Choć nadal jest substancją nielegalną, wciąż trwają badania naukowe nad potencjałem, który można wykorzystać w leczeniu i terapii.

Książka „MDMA. Terapeutyczny potencjał ecstasy w leczeniu traumy, uzależnień, lęku społecznego i nie tylko” szczegółowo opisuje wieloaspektową historię tego niezwykłego związku chemicznego, a także potencjalne korzyści i niebezpieczeństwa związane z jego przyjmowaniem.

Dziennikarka naukowa Rachel Nuwer oddziela fakty od mitów, poparte badaniami nadzieje od medialnego szumu, przyglądając się dowodom na to, że MDMA może zmienić kierunek psychoterapii i farmakologicznego leczenia zaburzeń nastroju.

Czy ecstasy jest nową szansą w leczeniu depresji, stresu pourazowego, anoreksji i uzależnienia od alkoholu? Jak wpływa na działanie mózgu i dlaczego znosi nasze mechanizmy obronne, powodując przypływ empatii, miłości dla samego siebie i innych? A może MDMA jest właściwą odpowiedzią na nasze czasy, nadzieją na odbudowanie społecznych więzi?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 690

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Od autorki

MDMA, substancja znana również jako ecstasy albo molly, jest obecnie nielegalna. Pojawia się jednak coraz więcej dowodów, że terapia z jej użyciem może być pomocna w przypadku niektórych ludzi zmagających się z zespołem stresu pourazowego, a potencjalnie również osób cierpiących na szereg innych dolegliwości psychicznych. Choć trwają badania nad terapeutycznymi zastosowaniami MDMA i toczy się publiczna dyskusja o jego dekryminalizacji lub nawet legalizacji, w USA nadal znajduje się ono w kategorii Schedule I na mocy aktu prawnego Controlled Substances Act – czyli na liście bezwzględnie zakazanych środków psychoaktywnych obejmującej także marihuanę, heroinę czy LSD. MDMA pozostaje nielegalne również w większości innych państw, między innymi Wielkiej Brytanii. Z tego względu stanowczo odradzam podejmowanie jakichkolwiek decyzji o użyciu tej substancji bez wcześniejszego zasięgnięcia porady dotyczącej związanych z tym zagrożeń u odpowiednich ekspertów w dziedzinach medycyny i prawa karnego.

Wstęp

MDMA, czyli substancja znana jako ecstasy, od niemal czterech dekad pozostaje jednym z najpowszechniej używanych nielegalnych środków psychoaktywnych na świecie. Z danych gromadzonych przez European Monitoring Centre for Drugs and Drug Addiction wynika, że w Polsce zetknęło się z nią około 1% obywateli w wieku 15–64 lat, a więc mniej niż w większości innych krajów Unii Europejskiej, w których odsetek ten wynosi średnio 3,7% (najwyższy jest w Holandii, Irlandii i Czechach). Gdy w 1912 roku po raz pierwszy zsyntetyzowano ją jako potencjalny składnik leku pobudzającego krzepliwość krwi, wywołała niewielkie zainteresowanie i szybko o niej zapomniano. Nikt nie mógł wówczas przewidzieć, że kilka dekad później miliony ludzi będą przyjmować ją rekreacyjnie na imprezach tanecznych, a psychoterapeuci – leczyć z jej pomocą traumy i inne problemy psychiczne. Niniejsza książka szczegółowo opisuje wieloaspektową historię tego niezwykłego związku chemicznego, a także potencjalne korzyści i niebezpieczeństwa związane z jego przyjmowaniem.

Jej autorka, niezależna dziennikarka naukowa Rachel Nuwer, zalicza MDMA do psychodelików, czyli „substancji odsłaniających umysł”. Warto jednak zaznaczyć, że wielu badaczy umieszcza ten środek w odrębnej kategorii nazywanej „empatogenami” lub „entaktogenami”, czyli „substancjami wywołującymi empatię” lub „substancjami pomagającymi dotknąć wnętrza”. MDMA różni się bowiem od klasycznych psychodelików takich jak LSD czy psylocybina pod względem właściwości farmakologicznych, oddziaływania na psychikę, jak i potencjalnych zagrożeń wynikających z użytkowania.

W latach 50. i 60. ubiegłego stulecia prowadzono wiele badań klinicznych dotyczących stosowania psychodelików – głównie LSD – w leczeniu szerokiego wachlarza problemów, między innymi uzależnień czy zaburzeń nastroju. Na początku lat 70. substancje te zostały jednak w większości krajów zdelegalizowane i zaliczone do najrestrykcyjniej kontrolowanej grupy środków psychoaktywnych, co wynikało przede wszystkim z obaw związanych z rosnącą falą ich pozamedycznego używania (i nadużywania) w ramach hipisowskiej kontrkultury. Nowe regulacje przyczyniły się do tego, że przerwano niemal wszystkie projekty badawcze na temat psychodelików. Psychoterapeuci nie mogli już podawać ich swoim klientom, więc niektórzy zaczęli szukać innych środków psychoaktywnych, które również mogły być pomocne w procesie terapeutycznym, ale pozostawały legalne. Przez pewien czas jednym z tych wciąż legalnych narzędzi wspomagających terapię było MDMA.

Choć substancja ta powstała jeszcze przed pierwszą wojną światową, dopiero w drugiej połowie lat 70. wzbudziła szersze zainteresowanie. Wzniecił je kalifornijski chemik Alexander Shulgin, który dokonał jej ponownej syntezy i był pod tak dużym wrażeniem jej wpływu na psychikę (zwłaszcza emocje), że postanowił zapoznać z nią zaprzyjaźnionych terapeutów. W rezultacie wielu z nich – zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i innych krajach – zaczęło stosować MDMA w swojej pracy z klientami i dostrzegło jego potencjał między innymi w leczeniu traum i wspomaganiu terapii par. Starali się korzystać z niego dyskretnie, żeby nie podzieliło losu klasycznych psychodelików i nie trafiło do wykazu kontrolowanych środków psychoaktywnych, ale w połowie lat 80. coraz więcej osób przyjmowało je rekreacyjnie podczas całonocnych imprez z muzyką taneczną, przez co ostatecznie w 1985 roku ono również zostało zdelegalizowane.

Za sprawą wytrwałości aktywistów i naukowców z szanowanych instytucji akademickich wraz z początkiem XXI wieku, po kilku dekadach przerwy, wskrzeszono badania kliniczne zarówno nad MDMA, jak i klasycznymi psychodelikami. Choć coraz więcej osób pokłada w tych środkach nadzieje na zrewolucjonizowanie i zreformowanie systemu opieki nad zdrowiem psychicznym, doniesienia o terapeutycznym potencjale MDMA i klasycznych psychodelików wciąż budzą pewne kontrowersje, wątpliwości i sprzeciw. Niewątpliwie jednak żyjemy w czasach „renesansu psychodelicznego”, który dokonuje się nie tylko w nauce, ale również w kulturze i świecie biznesu. Kluczową rolę w narodzinach i rozwoju tego złożonego zjawiska odegrały badania nad MDMA prowadzone przez amerykańską organizację non profit o nazwie Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies (MAPS), która powstała w 1986 roku i skupia się głównie na eksperymentach nad stosowaniem tej substancji w leczeniu zespołu stresu pourazowego. Jej założycielem jest aktywista Rick Doblin, który zaznacza, że jego celem jest nie tylko zarejestrowanie MDMA jako leku i udostępnienie go terapeutom, ale również rehabilitacja szeroko rozumianych psychodelików w oczach opinii publicznej i zmiana ich statusu prawnego. Otwarcie mówi o tym, że jego organizacja uprawia „polityczną naukę”.

Przez ponad trzy dekady MAPS funkcjonowało w modelu całkowicie filantropijnym i realizowało badania nad MDMA dzięki darowiznom pozyskiwanym od darczyńców, a Doblin przy różnych okazjach zaznaczał, że interesuje go dobro wspólne, a nie działalność nastawiona na zysk i zabezpieczanie patentów. Wymagania finansowe związane z kolejnymi fazami badań klinicznych skłoniły jednak MAPS do stworzenia w 2014 roku przedsiębiorstwa użyteczności publicznej o nazwie MAPS Public Benefit Corporation (MAPS PBC), które w pełni należało do MAPS i miało pomóc w uzyskaniu niezbędnych zezwoleń od amerykańskiej agencji Food and Drug Administration (FDA).

Anglojęzyczne wydanie tej książki ukazało się w czerwcu 2023 roku, więc warto wspomnieć o kilku zmianach, które zaszły od tamtego czasu. Kilka tygodni po jej publikacji odbyła się w Denver największa w historii konferencja poświęcona MDMA i klasycznym psychodelikom, a mianowicie Psychedelic Science zorganizowana z inicjatywy MAPS. Była to czwarta edycja tego wydarzenia, a jego skala obrazowo odzwierciedliła postępujący wzrost zainteresowania wpływem tych substancji na dobrostan psychiczny. W edycji z 2010 roku wzięło udział około tysiąca osób, w 2013 roku – około 2 tysięcy osób, w 2017 roku – około 3 tysięcy osób, a tegoroczna konferencja przyciągnęła aż 12 tysięcy ludzi.

We wrześniu 2023 roku opublikowano ostateczne wyniki badań klinicznych, które sugerują, że podanie MDMA pod odpowiednią opieką terapeutyczną wykazuje znaczącą skuteczność w leczeniu zespołu stresu pourazowego. Na tej podstawie w grudniu MAPS PBC złożyło do FDA wniosek o zarejestrowanie tej substancji jako leku. Wraz z początkiem 2024 roku przedsiębiorstwo zmieniło nazwę na Lykos Therapeutics (słowo lykos oznacza w języku greckim wilka) i otworzyło się na zewnętrznych akcjonariuszy. Pozyskano od nich ponad 100 milionów dolarów, co wiązało się ze zmianą dotychczasowej strategii– między innymi odejściem od publikowania wyników badań w wolnym dostępie i filantropijnego modelu działania.

Doblin ubolewał, że przestawiają się na funkcjonowanie na zasadach komercyjnych, tłumacząc tę decyzję coraz większymi problemami z pozyskiwaniem darowizn i coraz większą konkurencją w rozrastającej się branży medycyny psychodelicznej, która zaoferowała dotychczasowym darczyńcom atrakcyjne możliwości inwestycyjne. Zapewnił jednak przy tym, że MAPS wciąż planuje realizować liczne inicjatywy dotyczące pomocy osobom w trudnej sytuacji materialnej i działania humanitarne na rzecz osób zmagających się z traumami, na przykład spowodowanymi przez doświadczenia wojenne w krajach afrykańskich i Ukrainie.

W sierpniu 2024 roku FDA odrzuciło jednak wniosek o rejestrację MDMA i stwierdziło, że wyniki dotychczasowych badań w niewystarczającym stopniu potwierdzają bezpieczeństwo i skuteczność tej substancji w leczeniu zespołu stresu pourazowego. Odmowa wynikała prawdopodobnie przede wszystkim z problemów metodologicznych związanych z tym, że firma Lykos nie zgromadziła danych na temat pozytywnych skutków ubocznych – takich jak euforia – które mogłyby dostarczyć regulatorom wiarygodnych informacji o potencjale nadużywania leku. FDA miało również wątpliwości dotyczące trwałości kuracji i potencjalnej skłonności do uwypuklania pozytywnych efektów wynikającej z faktu, że znaczna część uczestników próbowała już wcześniej MDMA. Oprócz tego FDA nie zajmuje się regulowaniem psychoterapii, więc nacisk na komponent terapeutyczny nastręczył trudności w procesie oceny wyników.

Warto też wspomnieć, że w okresie poprzedzającym wydanie oświadczenia przez FDA aktywiści zwracali uwagę na przypadek nadużycia seksualnego, do którego doszło dekadę temu po udziale pewnej kobiety w badaniach drugiej fazy nad terapeutycznym potencjałem MDMA. Natychmiast po ogłoszeniu odmownej decyzji FDA pismo „Psychopharmacology” wycofało kilka swoich artykułów o terapeutycznym potencjale MDMA opublikowanych w latach 2019–2021 na podstawie wyników badań drugiej fazy. Lykos Therapeutics natomiast zwolniło trzy czwarte dotychczasowych pracowników i zatrudniło nową kadrę kierowniczą zaznajomioną z branżą farmaceutyczną, aby kontynuować starania o rejestrację MDMA, a Doblin zrezygnował z zasiadania w zarządzie firmy, żeby móc z większą swobodą prowadzić swoją działalność aktywistyczną na rzecz reformy prawa narkotykowego w ramach MAPS. W październiku firma Lykos ogłosiła, że udało jej się osiągnąć porozumienie z FDA w sprawie przeprowadzenia dodatkowych badań trzeciej fazy.

Zachodnia biomedycyna w przeważającej mierze koncentruje się na poszukiwaniu leków, które wywołują jak najmniej skutków ubocznych i leczą określone dolegliwości niezależnie od czynników niefarmakologicznych, takich jak warunki zewnętrzne czy podejście pacjenta do kuracji (przykładem mogą być chociażby niektóre selektywne antybiotyki). W przypadku MDMA i klasycznych psychodelików efekt terapeutyczny wydaje się natomiast zależeć nie tylko od ich właściwości farmakologicznych, ale również – co kluczowe – od wdrożenia terapii w celu odblokowania uzdrawiającego potencjału tych substancji. Podejście bazujące na stosowaniu ich do wspomagania psychoterapii odbiega od tradycyjnego sposobu uprawiania medycyny. Włączenie ich do systemu opieki nad zdrowiem psychicznym stanowi więc wyzwanie ze względów nie tylko politycznych i kulturowych, ale również czysto technicznych i proceduralnych.

Rosnące zainteresowanie właściwościami tych substancji i coraz większa liczba osób zmagających się z problemami psychiatrycznymi wymagają jednak znalezienia i zastosowania nowych narzędzi terapeutycznych. MDMA wraz z klasycznymi psychodelikami (lub jakimiś ich analogami) niemal na pewno prędzej czy później zostaną zatwierdzone do użycia terapeutycznego. Jedną z głównych zalet niniejszej książki jest ukazanie szerszego kontekstu społeczno-kulturowego, w którym ta substancja jest stosowana – zarówno w kontrolowanych warunkach terapeutycznych, jak i poza nimi.

Maciej Lorenc,

członek zarządu Polskiego Towarzystwa

Psychodelicznego, autor książek Czy psychodeliki uratują świat?

oraz Grzybobranie. Kulturowa historia psylocybiny

Wprowadzenie

Caledonia Curry dorastała pod ciężarem czegoś, co nazywa nieznośną prawdą:

– Bałam się i nienawidziłam kogoś, kogo jednocześnie uwielbiałam i kochałam. Była to moja matka – wspomina.

Callie urodziła się na Florydzie, a jej rodzice byli uzależnieni od heroiny. Kiedy miała trzy lata, jej ojciec prawie umarł w wyniku przedawkowania. Po tym wydarzeniu postanowił wyjść z uzależnienia, ale matka Callie brała dalej. W dobre dni emanowała życzliwością, radością i miłością. W złe natomiast zachowywała się jak nadpobudliwy demon pogrążony w myślach samobójczych i psychozie.

Callie w wieku 17 lat wyprowadziła się z domu i rozpoczęła udaną karierę artystyczną pod pseudonimem Swoon. W ciągu następnej dekady jej prace pokazywano między innymi w Museum of Modern Art w Nowym Jorku oraz Museum of Contemporary Art w Los Angeles. Czasem czuła się tak, jakby uwolniła się od swojej przeszłości. W pewnym momencie zdała sobie jednak sprawę, że jej dzieciństwo było czymś w rodzaju gumki recepturki założonej na całe późniejsze życie: im dalej próbowała uciec od swojej przeszłości, tym mocniej gumka się napinała i ciągnęła ją z powrotem w stronę punktu wyjścia.

Podczas kontaktów ze światem zewnętrznym Callie zachowywała się jak kobieta sukcesu. Kiedy jednak zostawała sama ze sobą, doświadczała szerokiego wachlarza niepokojących objawów. Przestała sprzątać swój dom, a znaczna część jej dobytku leżała na podłodze w „ogromnych, niezorganizowanych stosach, nad którymi trzeba było przestępować, żeby dostać się do czegokolwiek”. Zaczęła odczuwać przewlekły ból w dolnej części pleców, szyi i nadgarstkach. Stała się wybuchowa w kontaktach z najbliższymi osobami i zdarzały się jej napady agresji.

– W niektórych sytuacjach po prostu traciłam nad sobą kontrolę i zaczynałam bić swojego chłopaka po twarzy – mówi. – Czułam się wtedy tak, jakby otworzyła się pode mną zapadnia. W jednej chwili byłam sympatyczna, a w następnej zaczynałam krzyczeć i wpadałam w szał, w którym niszczyłam wszystko wokół siebie.

Matka Callie zawsze zaprzeczała, jakoby u podstaw jej własnych zawirowań psychicznych i problemów z narkotykami leżało jakiekolwiek bolesne doświadczenie. Kiedy jednak umierała na raka płuc, przyznała, że w dzieciństwie została skrzywdzona przez drapieżcę seksualnego. Grasował on w ich rodzinie i nikt nie chronił przed nim dzieci. Zażywanie narkotyków w późniejszym życiu okazało się dla kobiety jedynym sposobem na złagodzenie cierpienia, którego doświadczała w wyniku molestowania. Callie przez długi czas postrzegała swoją matkę jako „szaloną ćpunkę” – i tak właśnie społeczeństwo określa tego rodzaju osoby.

– Kiedy wreszcie poznałam prawdę o przeszłości mojej matki, uwolniłam się od wyniesionego z dzieciństwa przekonania, że była po prostu nieodpowiedzialną hedonistką, która postanowiła kochać narkotyki bardziej niż własne dzieci – wspomina.

Dopiero gdy półtora roku później ojciec Callie popełnił samobójstwo, w końcu zdała sobie sprawę, że żadne osiągnięcia życiowe nie uwolnią jej od cierpienia odziedziczonego po rodzicach. Potrzebowała pomocy.

– Po prostu nosiłam w sobie ogromny ból – mówi. – Teraźniejszość stanowiła dla mnie źródło cierpienia, które potęgowało dawną traumę.

Callie zaczęła od terapii mówionej, ale chciała pójść głębiej. W 2016 roku umówiła się więc na spotkanie z undergroundowym terapeutą, który zgodził się podać jej MDMA – nielegalny środek psychoaktywny znany również jako ecstasy lub molly. Pewnego dnia rano połknęła kapsułkę i położyła się na kanapie w pokoju rozświetlonym słońcem. Jej terapeuta przez cały czas znajdował się w pobliżu. Początkowo leżała spokojnie z zamkniętymi oczami, ale po mniej więcej 30 minutach wstała, po czym zaczęła pospiesznie chodzić po pomieszczeniu i mówić. W pewnym momencie poprosiła swojego opiekuna, żeby wziął ją za rękę.

Pod wpływem MDMA i wskazówek terapeuty Callie doświadczyła powrotu do dziecięcego stanu, w którym powróciła pamięcią do dawno zapomnianego wydarzenia. Kiedy miała mniej więcej siedem lat, jej matka przechodziła przez kolejny epizod psychotyczny i nabrała przekonania, że w kierunku Ziemi zmierzają kosmici, którzy chcą pożreć wszystkich ludzi – w tym również Callie i jej siostrę. Powiedziała, że jedynym rozwiązaniem jest popełnienie samobójstwa przez przedawkowanie alkoholu, aby najeźdźcy po zjedzeniu martwych ciał się zatruli. Zaczęła zmuszać córki do picia, ale Callie płakała i krztusiła się tak mocno, że nie była zdolna dokończyć porcji, którą dostała. Zrozpaczona matka zaciągnęła dziewczynki na ulicę, żeby przygotować się na przybycie kosmitów.

– Kierowała nią czysta desperacja; jakiś zwierzęcy instynkt – wspomina Callie. – Myślałam, że prowadzi nas w jakieś miejsce, w którym nas zabije.

Na szczęście całą sytuację przerwał ojciec Callie, który postanowił wpaść w niezapowiedziane odwiedziny. Na poziomie fizycznym nie doznała żadnych krzywd. Kiedy jednak powróciła pamięcią do tego przerażającego dnia, zdała sobie sprawę, że nosi w sobie strach. Jak wspomina:

– Przez cały czas bałam się tego, że moja matka mnie zabije. Ten strach był tak przytłaczający i trudny do zaakceptowania, że nie dopuszczałam go do siebie.

Callie doznała wówczas objawienia, które stało się punktem zwrotnym w jej życiu. Od wielu lat nie wpada w destrukcyjny szał, a jej przewlekły ból zniknął i nie powrócił. Od dwóch do czterech razy w roku umawia się na kolejne sesje terapeutyczne z użyciem MDMA i przepracowuje swoje wspomnienia z dzieciństwa. Lekcje wyniesione z tych doświadczeń nie tylko pomogły jej w psychoterapii, ale również zmieniły jej podejście do procesu twórczego. Wcześniej do pracy napędzał ją głęboko ukryty ból, a obecnie zdaje sobie sprawę, że sztukę można uprawiać również w służbie uzdrowienia. Podczas wystąpienia na konferencji psychodelicznej o nazwie Horizons powiedziała do publiczności:

– Odkryłam, że kiedy pozwalamy sobie na rozluźnienie i rozwój ku poczuciu pełni, muzy kochają nas równie mocno, a może nawet mocniej.

Callie nie twierdzi, że została „wyleczona” przez terapię wspomaganą MDMA. Dzięki tej substancji ujrzała jednak w swoim wnętrzu fundamentalne procesy, które wcześniej pozostawały ukryte. Zaczęła przepracowywać doświadczenia z dzieciństwa i uwolniła energię, którą jej podświadomość wcześniej zużywała na wypieranie trudnych treści psychicznych. Mówi, że terapia wspomagana MDMA w ostatecznym rozrachunku pozwoliła jej „odblokować części psychiki, które zostały zamrożone przez traumę”.

* * *

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że w ostatnich latach zetknęliście się z podobnymi opowieściami w social mediach, ulubionych podcastach albo podczas rozmów z przyjaciółmi. Niemal z dnia na dzień szerokie rzesze ludzi zaczęły postrzegać terapię wspomaganą MDMA jako cudowną kurację na trudne przypadki zespołu stresu pourazowego (ang. post-traumatic stress disorder, PTSD) u weteranów wojennych, ofiar przemocy seksualnej, osób z traumą dziecięcą i wielu innych ludzi cierpiących z powodu przeszłości. Wyniki badań klinicznych pokazują, że znacząco przewyższa ona wszystkie dotychczasowe sposoby leczenia PTSD, ale opowieści o jej leczniczym potencjale są zbyt często przesadnie entuzjastyczne i wyolbrzymiają rezultaty, które można osiągnąć za sprawą zażycia tej substancji pod opieką psychoterapeutyczną. Jak mówi Callie:

– Niektórzy postrzegają tę kurację jako panaceum, ale ona po prostu oddaje to, co wcześniej w nią włożyliśmy.

Warto zaznaczyć, że nowa narracja przedstawiająca MDMA jako najskuteczniejszy lek na traumę jest zaledwie najświeższym epizodem w długiej i burzliwej historii tej niezwykłej cząsteczki. W ciągu ostatnich 45 lat postrzegano ją na różne sposoby: jako wspaniały katalizator psychoterapii, jako owiany złą sławą narkotyk, jako najpopularniejszy na świecie środek psychoaktywny sprzyjający zabawie i jako potencjalny lek, któremu amerykańskie instytucje rządowe przyznały status „terapii przełomowej”. Każdemu z tych zwrotów w historii MDMA towarzyszyło wiele nieporozumień, obietnic bez pokrycia i przekłamań, które przyczyniały się do szkód wywoływanych przez ten związek i ograniczały potencjalne korzyści wynikające z jego używania. Działo się tak od samego początku jego istnienia. W miarę jak wkraczamy w nowy rozdział naszej relacji z tą substancją, szczegółowe i rzetelne informacje o jej właściwościach stają się potrzebne bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

MDMA po raz pierwszy zsyntetyzowano w 1912 roku w niemieckiej firmie farmaceutycznej Merck, a następnie na kilka dekad niemalże zapomniano o jego istnieniu. W latach 50. przez krótki czas amerykańska armia interesowała się nim w ramach swoich potajemnych badań, których celem było znalezienie skutecznego serum prawdy. W 1975 roku natomiast substancja ta została ponownie zsyntetyzowana przez zajmującego się psychodelikami chemika o innowacyjnym podejściu Alexandra Shulgina w Kalifornii. Shulgin dzielił się nią z zaufanymi terapeutami, a oni dyskretnie popularyzowali jej użycie w terapii par, leczeniu traum i pomaganiu klientom w docieraniu do wglądów, których osiągnięcie w tradycyjnej terapii mówionej normalnie zajmuje wiele lat. Na początku lat 80. MDMA wydostało się poza gabinety psychoterapeutyczne i zadebiutowało na parkietach tanecznych, gdzie zastąpiło kokainę w roli ulubionej używki wśród bywalców dużych klubów w Dallas i Nowym Jorku. Zyskało przydomek ecstasy i przyciągnęło uwagę urzędników zaangażowanych w wojnę z narkotykami.

W 1985 roku amerykański rząd zdelegalizował MDMA, co zapoczątkowało ciągnące się przez ćwierć wieku histeryczne komunikaty publiczne i motywowane politycznie ograniczenia. Mówiono, że przyjmowanie tej substancji powoduje dziury w mózgu, a za jedną jej dawkę groziły w USA surowsze kary niż za dawkę heroiny. W tym czasie przedostała się przez ocean do Wielkiej Brytanii, gdzie jej zażywanie stało się za sprawą młodych imprezowiczów zjawiskiem o ogólnoświatowym zasięgu. Brytyjska młodzież wymyśliła imprezy rave, żeby zabawa napędzana przez ecstasy mogła trwać do rana. Następnie MDMA rozprzestrzeniło się po reszcie Europy i innych kontynentach, co ostatecznie położyło fundamenty pod wart miliardy dolarów przemysł skupiony wokół muzyki tanecznej. Obecnie MDMA jest powszechnie znane pod nazwą molly i pozostaje kluczowym elementem festiwalów odbywających się w różnych częściach świata – niektóre z tych wydarzeń przyciągają co roku setki tysięcy uczestników.

Po wielu latach szykanowania przez mainstream wahadło przechyla się z powrotem do miejsca, w którym historia MDMA się rozpoczęła: coraz powszechniej jest ono postrzegane jako narzędzie do uzdrawiania i wywoływania wglądów psychologicznych. Wyniki wielu współczesnych badań sugerują, że terapia z użyciem tej substancji może pomagać w ciężkich przypadkach PTSD, alkoholizmu czy fobii społecznej u dorosłych osób z autyzmem. Oprócz tego trwają eksperymenty sprawdzające potencjał tej kuracji u ludzi z zaburzeniami odżywiania, otyłością, urazowym uszkodzeniem mózgu i innymi dolegliwościami, których leczenie nastręcza lekarzom dużych trudności. Naukowcy zaczęli również używać MDMA w badaniach nad znaczącymi więziami emocjonalnymi, nad próbami odciągnięcia ekstremistów od szkodliwych ideologii i nad ewolucyjnymi źródłami instynktu społecznego.

Rozwój w sferze nauki wywołuje duże zmiany polityczne i społeczne. W maju 2022 roku administracja prezydenta Bidena wydała oświadczenie przewidujące uregulowanie użycia MDMA do leczenia PTSD w ciągu najbliższych dwóch lat. Australia prześcignęła pod tym względem Stany Zjednoczone: w lutym 2023 roku stała się pierwszym krajem, który oficjalnie uznał MDMA za lek[1]. Na całym świecie organizacje non profit i for profit próbują możliwie najlepiej przygotować się na falę zapotrzebowania, która nadejdzie wraz z legalizacją nowej kuracji. Starają się również zagwarantować, że interwencje medyczne z użyciem MDMA będą sprawiedliwe, przystępne cenowo i dostępne dla wszystkich, którzy ich potrzebują. Oprócz tego są eksperci, którzy uważają, że MDMA prędzej czy później podąży ścieżką przetartą przez marihuanę: roślina ta niegdyś była przedstawiana w jednoznacznie negatywnym świetle, ale ostatecznie zatwierdzono ją do użycia medycznego, które utorowało drogę do legalnego i akceptowanego społecznie użycia rekreacyjnego.

MDMA już teraz jest jedną z najpopularniejszych nielegalnych substancji psychoaktywnych na świecie, a w miarę jak zbliżamy się do zatwierdzenia jej przez Food and Drug Administration (FDA) do użytku terapeutycznego, zainteresowanie nią rośnie jeszcze bardziej. Nadal jednak trudno jest znaleźć wiarygodne informacje na jej temat. Michael Pollan w książce Jak zmienić swój umysł? obszernie opisał LSD i psylocybinę z perspektywy historycznej, kulturowej i naukowej (przez co niewątpliwie odegrał znaczącą rolę w psychodelicznym renesansie), ale nie powstała dotychczas równie wyczerpująca opowieść o MDMA. Nie jest to bynajmniej spowodowane niedostatkiem ciekawych informacji o tej substancji. Jej dzieje układają się w autonomiczną historię, w której pojawia się szeroki wachlarz fascynujących postaci, a na dodatek cechuje się ona unikatowymi właściwościami neurologicznymi. Wywoływane przez nią efekty mogą zarówno pomagać, jak i szkodzić. Przeszłość MDMA jest na tyle fascynująca, że zasługuje na poświęcenie jej odrębnej książki. Zdałam sobie również sprawę, że jako społeczeństwo potrzebujemy rzetelnej wiedzy o tej substancji, abyśmy mogli uniknąć powtarzania dawnych błędów i zmaksymalizować korzyści z myślą o przyszłości.

Napisałam tę książkę przede wszystkim po to, żeby zaspokoić tę potrzebę. Na bardziej osobistym poziome chciałam zaspokoić również swoją własną ciekawość dotyczącą MDMA. Pragnęłam znaleźć odpowiedzi na pytania, które od dawna pojawiały się w mojej głowie na myśl o tej substancji, a także lepiej zrozumieć mój niejednoznaczny stosunek wobec niej.

* * *

Po raz pierwszy usłyszałam o ecstasy za sprawą porannego programu informacyjnego dla nastolatków na kanale One News, który codziennie rano włączano w moim gimnazjum. Prawdopodobnie było to około 1999 roku. Młodzi prezenterzy ostrzegali, że tabletki ecstasy mogą ugotować „od wewnątrz” narządy uczestników imprez rave. Tak naprawdę nie musiałam jednak słuchać tych przerażających opowieści o niebezpieczeństwach związanych z przyjmowaniem narkotyków. Stroniłam od wszelkich używek, a moje eksperymenty z substancjami zmieniającymi świadomość ograniczały się do sporadycznego kupowania kawy frappuccino w Starbucksie. Nielegalne środki psychoaktywne i alkohol postrzegałam jako farmakologiczne podpory dla niepewnych siebie ludzi, którzy próbują wyglądać na wyluzowanych albo są pozbawionymi ambicji wyrzutkami społecznymi.

Po raz kolejny usłyszałam o ecstasy dopiero kilka lat później, gdy pewien mój znajomy o imieniu Chris popełnił samobójstwo. Zabił się w trakcie moich pierwszych wakacji po rozpoczęciu studiów. Był młodszym bratem mojej przyjaciółki Courtney, która zmarła na białaczkę dwa lata wcześniej, a Chris nie potrafił pogodzić się z jej śmiercią. Krążyły plotki o tym, że brał dużo tabletek ecstasy, które mieszkańcy naszego konserwatywnego miasteczka w stanie Missisipi obarczyli wyłączną winą za jego śmierć. Ktoś mi powiedział, że po ich zażyciu ludzie popadają w przytłaczającą depresję na wiele dni, a niektórzy próbują odebrać sobie życie. Przyswoiłam tę informację i przez wiele kolejnych lat uznawałam ecstasy za zabójczy narkotyk. (Niedawno skontaktowałam się z matką Courtney i Chrisa, żeby poprosić ją o zgodę na przytoczenie ich historii w tej książce. Powiedziała, że po śmierci Chrisa poszerzyła swoją wiedzę o MDMA i zdała sobie sprawę, że jej syn „niewątpliwie szukał sposobu na ucieczkę przed bólem, który wywoływało w nim życie bez siostry”).

Nie przypominam sobie żadnego konkretnego momentu, w którym pozbyłam się negatywnych skojarzeń wobec MDMA. Mój stosunek do tej substancji po prostu ulegał stopniowej zmianie. W okresie studenckim spróbowałam grzybów psylocybinowych, które otworzyły przeze mną drzwi do niesamowitych przeżyć związanych z odmiennymi stanami świadomości, a oprócz tego wraz z upływem czasu poznawałam kolejnych ludzi, za sprawą których moje wyobrażenia o działaniu ecstasy stawały się nieco bardziej realistyczne. Wiele z tych osób w latach 90. uczęszczało na imprezy rave – między innymi mój mąż Paul.

Gdy zbliżałam się do trzydziestki, zaczęłam czuć się znużona zwyczajnym życiem i zapragnęłam doświadczyć czegoś nowego. Nie pamiętam dokładnych powodów tej decyzji, ale postanowiłam spróbować ecstasy. Zasięgnęłam języka wśród znajomych i dowiedziałam się od jednego z nich, że MDMA od lat jest nazywane molly, a nie ecstasy. Byłam nieco zawstydzona swoim brakiem rozeznania. Niedługo później zdobyłam molly i zażyłam je na imprezie w brooklińskim magazynie. Po 45 minutach od połknięcia niesmacznych kryształków zrozumiałam, dlaczego ta substancja wzbudziła i dalej wzbudza tak duże zainteresowanie.

Początkowo obawiałam się tego, że pod wpływem MDMA zacznę spontanicznie całować się ze wszystkimi dookoła – bądź co bądź, określa się je mianem „narkotyku miłości”. Z ulgą zdałam sobie jednak sprawę, że nawet w tym odmiennym stanie świadomości zachowywałam pełną samokontrolę. Po prostu było mi naprawdę, naprawdę dobrze. Miałam wrażenie, jakbym leżała na plecach na powierzchni ciepłego oceanu i kołysała się w łagodnym rytmie fal pod idealnie błękitnym niebem. Poczułam się bezpieczna, zadowolona i – przez krótką chwilę – zjednoczona z siłą, która była większa od mojej jednostkowej jaźni. Jeden z moich znajomych trafnie opisał kiedyś ten stan jako przypływ radości, euforii i miłości. Powiedział, że podobną reakcję mogłoby wywołać niespodziewane spotkanie z serdecznym przyjacielem, z którym nie mieliście kontaktu od lat, ale obydwoje tak bardzo cieszycie się na swój widok, że prowadzicie ożywione rozmowy przez całą noc.

Atmosfera panująca na imprezie rave dodatkowo wzmacniała efekty, które wywołało u mnie MDMA. Miałam poczucie, że muzyka przepływa przez moje wnętrze, a bicie serca jest idealnie zsynchronizowane z rytmem. Wpatrywałam się jak zahipnotyzowana w błyski laserów i pokazy tancerzy, którzy wykonywali akrobacje na szarfach zwisających z sufitu. Ich ruchy wyglądały jak migoczące płomienie ogniska. Miałam wystarczająco dużo energii, aby przez całą noc podrygiwać do muzyki (co rzadko mi się zdarza), a na dodatek uwolniłam się od uczucia skrępowania i kompletnie nie przejmowałam się tym, że kiepsko tańczę. Wszyscy wokół mnie – zarówno znajomi, jak i nieznajomi – wydawali się nadawać na tych samych pozytywnych falach. Spojrzałam w oczy osobie tańczącej obok mnie i zamiast odruchowo odwrócić wzrok wymieniliśmy promieniste uśmiechy. Przypadkowy kontakt fizyczny z innymi rozedrganymi ciałami w tłumie wywoływał we mnie kojącą przyjemność, której równie dobrze mogłabym doświadczyć podczas najlepszego masażu, a grupowe uściski z Paulem i naszym przyjacielem o imieniu Ty były po prostu fenomenalne.

Molly stała się dla mnie specjalnym przysmakiem, po który sięgałam co trzy lub cztery miesiące przed całonocnym wypadem na miasto. Później jednak przyszła pandemia COVID-19. Podczas lockdownu spędziliśmy z Paulem wiele zimnych i szarych miesięcy w naszym mieszaniu w Nowym Jorku. Syreny karetek pogotowia całymi tygodniami były jedynym dźwiękiem, który przerywał upiorną ciszę panującą na zewnątrz. Niepokojącą monotonię wypełniającą nasze wnętrza przerywały natomiast wyłącznie kolejne doniesienia o rozprzestrzenianiu się nowego wirusa. Obydwoje cierpieliśmy na bezsenność, a wykonywanie obowiązków zawodowych wydawało nam się niemożliwe i bezsensowne. Kiedy udawało nam się choć na chwilę zasnąć, sen za każdym razem był męczący, niespokojny i wypełniony wyrazistymi koszmarami. Kolejne dni ciągnęły się niemiłosiernie i zmieniały się w tygodnie. Czuliśmy się tak, jakbyśmy byli uwięzieni w klasie ekonomicznej na pokładzie nędznego samolotu, który lata w kółko nad lotniskiem, a jego kapitan nie wie, czy w ogóle będziemy mogli wylądować, czy też może po prostu w pewnym momencie skończy nam się paliwo i wszyscy zginiemy w katastrofie lotniczej.

Musieliśmy coś z tym zrobić. Postanowiliśmy, że przyjmiemy molly wraz z Tyem, który był naszym jedynym kompanem w czasie lockdownu. Ułożył fantastyczną playlistę w stylu disco, a następnie pewnego piątkowego popołudnia wszyscy ubraliśmy się w pokryte cekinami stroje imprezowe i rozsiedliśmy się w naszym salonie. (Gdy nie ma się dosłownie nic do roboty, nie ma sensu czekać z imprezą do wieczora!)

Nigdy wcześniej nie przyjmowałam molly w otoczeniu i okolicznościach innych niż klub, koncert lub duża impreza, więc nie byłam pewna, czego mogę się spodziewać. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że się uśmiecham – co w trakcie pandemii było anomalią. Wiedziałam, że substancja zaczęła działać w typowy dla siebie sposób. Przyjmowanie MDMA w domu okazało się równie dobre jak przyjmowanie go w klubie. W pandemicznym kontekście wywołane przez nie efekty wydawały się jednak znacznie głębsze niż normalnie. Na kilka błogich godzin uwolniłam się od przytłaczającego niepokoju i poczułam, że po raz pierwszy od wielu tygodni mogę po prostu oddychać i być. W późniejszej części wieczoru uruchomiliśmy aplikację Zoom, aby połączyć się z transmitowaną na żywo imprezą zorganizowaną przez nasz ulubiony klub o nazwie House of Yes. W największym okienku na monitorze zobaczyliśmy DJ-a puszczającego muzykę. W mniejszych natomiast widać było uczestników imprezy, którzy – podobnie jak my – pozostawali uwięzieni w piwnicach, kuchniach i innych pomieszczeniach (niektóre z nich wyglądały jak dziecięce sypialnie). Tańczyli samotnie albo w towarzystwie jednej lub dwóch innych osób. Znajdowaliśmy się w wielu różnych miejscach, ale na pewnym głębokim poziomie byliśmy połączeni. Niespodziewanie nabrałam przekonania, że uda nam się przejść przez to wszystko.

Gdy zrobiłam sobie przerwę od tańczenia i usiadłam na kanapie, wpadłam na pomysł napisania tej książki. Chciałam lepiej zrozumieć, w jaki sposób powstają subiektywne efekty wywoływane przez MDMA i dlaczego ta substancja jest tak surowo kryminalizowana na całym świecie pomimo ogromnej i niesłabnącej popularności – i oczywistych zalet, których doświadczałam bezpośrednio między innymi w tamtym momencie. Zdałam sobie również sprawę, że czułam się wypalona zawodowo po poświęceniu ponad dekady na pisanie o wstrząsających i przygnębiających kwestiach związanych z ekologią i nielegalnym handlem dzikimi zwierzętami. Uświadomiłam sobie, że potrzebuję nowego wyzwania.

Następnego dnia po raz pierwszy od wybuchu pandemii poczułam, że jestem pełna energii i podekscytowana na myśl o przyszłości. Moje przekonanie o tym, że znalazłam właściwą ścieżkę, przybrało na sile, gdy udało mi się nawiązać kontakt z dwiema kluczowymi osobami zajmującymi się MDMA: aktywistą Rickiem Doblinem z Multidisciplinary Association for Psychedelic Studies (MAPS) i neuronaukowczynią Gül Dölen z Johns Hopkins University. Obydwoje przyznali, że stworzenie książki o tej substancji jest dobrym pomysłem. Doblin opowiedział mi o trzeciej fazie badań klinicznych nad potencjałem terapii wspomaganej MDMA w leczeniu PTSD (niedługo później napisałam na ten temat artykuł dla „New York Times’a”), a Dölen podzieliła się ze mną wynikami swoich przełomowych badań nad neurologicznymi mechanizmami, za sprawą których użycie tej substancji może przynosić długotrwałą psychiczną ulgę.

Choć nigdy nie przeszłam przez formalną terapię wspomaganą MDMA, opisywane przez Doblina i Dölen wnioski dotyczące klinicznych zastosowań tej cząsteczki pod wieloma względami były zbieżne z objawieniami, których doświadczyłam w swoim salonie w trakcie pandemii. Podążyłam za swoją ciekawością i przez kolejny rok zbierałam informacje, na podstawie których napisałam tę książkę. W tym czasie przeczytałam mnóstwo książek o bardzo zróżnicowanej tematyce, począwszy od wojny z narkotykami, a skończywszy na elektronicznej muzyce tanecznej; przeprowadziłam niemal 150 wywiadów z naukowcami, bywalcami imprez rave, rodzicami, historykami, psychoterapeutami, aktywistami, chemikami, prawnikami, mnichami, dziennikarzami, dilerami nielegalnych środków psychoaktywnych i szeregiem innych osób; oraz odwiedziłam wiele miast w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, takich jak Baltimore, Bristol, Berkeley, Londyn, Los Angeles czy Lafayette w stanie Indiana.

* * *

Napisałam tę książkę z myślą o wszelkiego rodzaju czytelniczkach i czytelnikach: zarówno osobach mających za sobą rekreacyjne lub terapeutyczne doświadczenia z MDMA (albo jedno i drugie), jak i ludziach, którzy nigdy go nie przyjmowali. Mam nadzieję, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie, niezależnie od tego, czy zażywał tę substancję setki razy, czy nigdy nie miał z nią styczności. Kiedy pisałam, zdałam sobie sprawę, że barwna i złożona historia MDMA stanowi coś w rodzaju fascynujących – a niekiedy również irytujących – soczewek, przez które możemy przyjrzeć się siłom kształtującym nasze życie, takim jak kultura, polityka, nauka, a nawet nasza tożsamość gatunkowa.

W trakcie pracy przeanalizowałam ogrom informacji o MDMA. Przyjrzałam się między innymi błędnym twierdzeniom, które regularnie pojawiają się na temat tej substancji w dużych serwisach informacyjnych, filmach dokumentalnych i książkach. Aby wiernie przedstawić historię MDMA, przeprowadziłam rozmowy z wieloma osobami, które odegrały w niej kluczowe role, ale często są pomijane albo nigdy wcześniej nie wypowiadały się publicznie. Starałam się rzetelnie zaprezentować korzyści i zagrożenia związane z przyjmowaniem tej substancji za sprawą przytoczenia wypowiedzi kilkudziesięciu ludzi, na których życie wywarła ona pozytywny lub negatywny wpływ. Próbowałam również możliwie najrealistyczniej ukazać potencjał terapii wspomaganej MDMA przez opisanie doświadczeń pacjentów, którzy przez nią przeszli.

Oprócz tego zagłębiłam się w najnowsze odkrycia naukowe, między innymi przełomowe wyniki prowadzonych przez Dölen badań neuronaukowych, które mogą raz na zawsze odpowiedzieć na pytanie o to, w jaki sposób MDMA i inne psychodeliki wywołują terapeutyczny efekt. Wiele z badań wskazuje, że kluczową rolę w tym procesie odgrywa przywrócenie mózgu do stanu dziecięcej podatności, za sprawą której może dojść do powstania nowych połączeń i zmiany szkodliwych nawyków. Jeśli wyniki uzyskane przez Dölen i jej zespół zostaną zreplikowane i uszczegółowione, ich implikacje mogą znacząco wpłynąć na metody leczenia nie tylko PTSD i innych zaburzeń psychicznych, ale również szerokiego wachlarza dolegliwości o podłożu neurologicznym – na przykład pomóc w przywracaniu mowy albo zdolności ruchu u pacjentów po udarach, a także wzroku, węchu albo słuchu u ludzi, którzy utracili te zmysły. Odkrycia badaczy świadczą o tym, że tak różne substancje jak MDMA, ketamina, LSD i ibogaina działają za pośrednictwem tych samych mechanizmów na poziomie molekularnym. Badania nad tym zagadnieniem mogą przynieść odpowiedź na powracające od dawna pytanie, czy MDMA można uznać za psychodelik, czy nie.

Niezależnie od tego, czy zbierałam informacje o MDMA w odniesieniu do całonocnych imprez rave, interwencji z zakresu zdrowia psychicznego, czy innowacyjnych eksperymentów neuronaukowych, raz za razem powracał do mnie jeden motyw przewodni: połączenie. Badania sugerują, że zdolność do tworzenia poczucia więzi z innymi ma fundamentalne znaczenie dla wszystkich osiągnięć naszego gatunku, a pandemia COVID-19 wyraźnie pokazała, że ten imperatyw ewolucyjny jest kluczowy również dla naszego osobistego szczęścia i zdrowia psychicznego. Potrzebujemy siebie nawzajem nie tylko po to, żeby przetrwać, ale również po to, żeby móc funkcjonować. Za największą zaletę MDMA można więc uznać fakt, że wzmacnia ono ten aspekt naszej biologicznej konstrukcji, rozbudzając w nas poczucie połączenia ze sobą, innymi i całym życiem na tej planecie.

W tym kontekście warto jednak wspomnieć, że MDMA nie uratuje świata. Tylko my możemy tego dokonać. MDMA może jednak pomagać nam w leczeniu traum, odczuwaniu szczęścia (niezależnie od tego, czy ktoś osiąga je na parkiecie tanecznym, w ramionach ukochanej osoby, czy w gabinecie psychoterapeutycznym) i wzmacnianiu autentycznych więzi bazujących na miłości, a przez to podnosić jakość naszego życia. Niewykluczone, że dzięki temu jako gatunek będziemy zdolni lepiej zająć się poważnymi problemami społecznymi i ekologicznymi, które stanowią w dzisiejszych czasach źródło ogromnego smutku i innych form cierpienia. Nadzieja na taki rozwój sytuacji stanowi być może jedyny stały element w wielodekadowej podróży ku urzeczywistnianiu potencjału MDMA – podróży, która wciąż trwa i której wynik końcowy bynajmniej nie jest oczywisty ani zagwarantowany. Od czasu pierwszego potwierdzonego użycia przez człowieka (w 1975 roku na statku płynącym po lśniących wodach Zatoki San Francisco) MDMA jest czymś więcej niż środkiem psychoaktywnym: stanowi drogowskaz ku innemu światu, który możemy osiągnąć.

[1] G. Browne, MDMA and Psilocybin Are Approved as Medicines for the First Time, „Wired”, 3.02.2023, https://www.wired.com/story/australia-psilocybin-mdma-approval.

1

Prom do Sausalito

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Od autorki
Wstęp
Wprowadzenie
1. Prom do Sausalito
2. Penicylina dla duszy
3. „Wszyscy bierzecie X?”
4. Rick nie dawał za wygraną
5. Dobra chemia
6. Zagadka neurotoksyczności
7. Rozszczepienie w umyśle
8. Okres krytyczny
9. Potrzeby nałogowca
10. Bóle rozwojowe
11. Problem z prohibicją
12. Gatunek stadny

Tytuł oryginalny:

I Feel Love: MDMA and the Quest for Connection in a Fractured World

Wydawczyni: Katarzyna Masłowska

Redakcja: Edyta Muszyńska

Korekta: Zuzanna Żółtowska

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: Portokalis | Stock.Adobe.com

© Rachel Nuwer, 2023

This translation of I Feel Love: MDMA and the Quest for Connection in a Fractured World is published by Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus spółka komandytowa by arrangement with Bloomsbury Publishing Inc. All rights reserved.

Copyright © 2025 for the Polish edition by ILLUMINATIO an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.

Copyright © for the Polish translation by Maciej Lorenc, 2025

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2025

ISBN 978-83-8371-870-5

Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek