54,90 zł
Memento mori – pamiętaj o śmierci – nie jest chwilowym trendem, lecz starożytną praktyką, do której zachęca Pismo Święte, Jezus, Ojcowie Kościoła i wielu świętych. Pamiętanie o nieprzewidywalności i nieuchronności śmierci paradoksalnie pomaga nam docenić życie, zmienić nawyki i ostatecznie – doprowadzić – do świętości. Gdy myślimy o śmierci, rozważamy kluczową tajemnicę naszej wiary, bo to właśnie śmierć została przemieniona przez Chrystusa.
Połączenie lektury Wielkopostnika z inspiracjami z Dziennika pomoże Ci spojrzeć na własną śmiertelność przez pryzmat niesamowitego daru zbawienia, a tym samym zgłębić jeszcze bardziej tajemnicę Wielkiej Nocy.
– Umrzesz. W chwili, w której się rodzisz, zaczynasz umierać. Możesz umrzeć za 50 lat, za 10, może jutro lub nawet dziś. Lecz bez względu na to, kiedy to nastąpi, śmierć czeka każdego człowieka, bogatego czy biednego, starego czy młodego, wierzącego czy niewierzącego.
pisze autorka, siostra Theresa Aletheia Noble FSP,
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 222
Pamiętaj, że umrzesz – zmień swoje życie
Umrzesz.
W chwili, w której się rodzisz, zaczynasz umierać. Możesz umrzeć za 50 lat, za 10, może jutro lub nawet dziś. Lecz bez względu na to, kiedy to nastąpi, śmierć czeka każdego człowieka, bogatego czy biednego, starego czy młodego, wierzącego czy niewierzącego. W dziele OPaństwie Bożym św. Augustyn opisał wstrząsającą rzeczywistość śmierci jako „siłę ową rozrywającą te dwie składowe części złączone i zespolone za życia”1. Przerażająca perspektywa. Nic dziwnego zatem, że wielu ludzi stara się ignorować nieuchronność śmierci lub zakładać, że jest ona odległa. Jednak ignorowanie jej nie sprawi, że ona nie nadejdzie. Możliwe, że nawet wzmocni niepokój – ponieważ straszna prawda jest taka, że śmierć może spotkać nagle i gwałtownie każdego i w każdym czasie. Tylko Bóg wie, kiedy każdy człowiek umrze, więc przygotowanie się na to jest konieczną praktyką duchową, niezależnie od wieku.
Memento mori, czy też „pamiętaj, że umrzesz”, jest powiedzeniem, które od dawna kojarzone było z pamięcią o nieprzewidywalności i nieuchronności końca życia. Praktyka duchowa memento mori oraz symbole i powiedzenia z nią powiązane były popularne zwłaszcza w średniowiecznym Kościele. Lecz tradycja pamięci o śmierci sięga samego początku historii zbawienia. Po grzechu pierworodnym Bóg przypomina Adamowi i Ewie o ich śmiertelności: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz!” (Rdz 3,19)2. Słowa Boga wybrzmiewają echem w hebrajskim Piśmie Świętym, przypominając czytelnikom o tym, że życie jest krótkie, a zarazem nakłaniając do pamiętania o śmierci. Księga Syracha zachęca: „We wszystkich sprawach pamiętaj o swym kresie, a nigdy nie zgrzeszysz” (Syr 7,36). Psalmista modli się: „Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca” (Ps 90,12). W Nowym Testamencie Jezus zaleca uczniom, by co dzień brali swój krzyż i pamiętali o śmierci, gdy będą podążać za Nim na Miejsce Czaszki: „Potem mówił do wszystkich: »Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje!«” (Łk 9,23). Pamięć o śmierci jest praktyką, do której filozofowie i przewodnicy duchowi, zarówno w chrześcijaństwie, jak i poza nim, zachęcali od wieków. I choć z pewnością praktyka ta może poprawić jakość życia człowieka na ziemi, gdyż pomaga skupić się i zmotywować, aby żyć dobrze, nie zdoła jednak nigdy przezwyciężyć samej śmierci. Śmierć – czy to naturalna śmierć cielesna, czy śmierć duszy z powodu grzechu – zawsze była budzącym największy postrach wrogiem ludzkości i niemożliwym do zwyciężenia przeciwnikiem. Jedynie Stworzyciel świata, Ten, który na początku powołał wszystko do istnienia i nadal podtrzymuje istnienie wszystkich istot żywych – mógł przezwyciężyć śmierć. W tajemnicy wcielenia Syn Boży uniżył siebie samego i przyjął na siebie ludzkie ciało, aby pokonać śmierć poprzez swą własną śmierć. Jezus zwyciężył największego nieprzyjaciela ludzkości – śmierć wieczną w grzechu. Wszystko, co musimy znieść, to śmierć cielesna. A Jezus przemienił nawet tę budzącą lęk rzeczywistość w bramę do nieba.
Krzyż zmienia wszystko. Wskutek triumfu krzyża pamięć o śmierci polega już nie tylko na pamiętaniu o własnej śmiertelności, lecz także o zwycięstwie Chrystusa nad śmiercią: „Gdzież jest, o śmierci twoje zwycięstwo? Gdzież jest, o śmierci, twój oścień?” (1 Kor 15,55). Jeśli należymy do Pana, nie musimy lękać się śmierci ciała. Przez swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezus uczynił zbawienie dostępnym dla tych, którzy decydują się wejść w śmierć Chrystusa, być z Nim pogrzebani i powstać z Nim do nowego życia. Chrzest skazuje grzech pierworodny na banicję i napełnia duszę łaską uświęcającą – życiem samego Boga, które w sakramencie pokuty doznaje odnowy i umocnienia. Podczas mszy świętej spożywamy Eucharystię, Ciało Chrystusa. To Ciało nie jest ciałem osoby martwej, a żywym, powstałym z martwych Ciałem naszego Zbawcy, który pokonał śmierć. Eucharystia jest niebiańską manną i Jezus obiecał, że doprowadzi nas ona do nieba: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51).
Nawet jeśli człowiek nie wierzy w chrześcijańską nowinę o zbawieniu, starożytna tradycja pamięci o śmierci może uczynić codzienność radosną, owocną i pełną skupienia. Dla chrześcijanina jest ona praktyką, która wykracza poza rzeczywistość ziemskiego życia i śmierci cielesnej. Mocą Jezusa Chrystusa chrześcijańskie memento mori sięga poza doczesny horyzont i wprowadza w wieczne szczęście w niebie. Moc krzyża potęguje korzyści płynące z memento mori, ponieważ owa praktyka podsycana jest nie tylko osobistą dyscypliną, lecz żywą, obfitą łaską Bożą. Jako chrześcijanie pamiętamy o śmierci, aby pamiętać o Życiu: Jezusie Chrystusie. Pamiętamy o śmierci, aby nasze życie wypełniło się w życiu Chrystusa, zarówno teraz, jak i gdy wstąpimy do wiecznej radości. Pamięć o śmierci jest absolutnie koniecznym aspektem życia chrześcijańskiego, ponieważ pomaga nam żyć dobrze, a także nie zapominać o tym, co Chrystus dla nas uczynił. Jezus podeptał śmierć! Memento mori nie jest chwilowym trendem, lecz starożytną praktyką, do której zachęca Pismo Święte, Jezus, ojcowie Kościoła i wielu świętych. Z Bożą łaską memento mori ma moc zmienić nasze przyzwyczajenia i poprowadzić do świętości. Mam nadzieję, że uczynisz tę czcigodną starą praktykę swoją własną. I zawsze pamiętaj, że praktykowanie jej ma więcej wspólnego z życiem niż ze śmiercią. Ogarniam cię modlitwą na czas korzystania z Memento mori. Wielkopostnika.
Pamiętaj, że umrzesz.
THERESA ALETHEIA NOBLE FSP
1Św. Augustyn, Państwo Boże, Wydawnictwo Antyk, przeł. W. Kubicki, Kęty 2002, s. 480. Przypisy pochodzą od tłumaczki, o ile nie zaznaczono inaczej.
2Cytaty z Pisma Świętego za Biblią Tysiąclecia Online, Pallottinum, Poznań2003.
Żyj memento mori
Pielęgnowanie pamięci o śmierci jest bardzo osobistą praktyką, która może wydobyć z ciebie złożone emocje. Ważne więc, aby w roztropny sposób włączyć memento moriw swe życie duchowe. Umieszczone wWielkopostniku wskazówki do codziennych rozważań i zapisków w dziennikupomogą ci w tej podróży. Memento mori. Dziennik stanowi z kolei przystępną pomoc w podążaniu za tymi wskazówkami.
Dziennik zawiera oryginalne, inspirujące cytaty dotyczące memento mori oraz cytaty z Pisma Świętego, ojców Kościoła i świętych. Ma także sekcję z modlitwami związanymi z memento mori. Niezależnie od tego, czy będziesz korzystać z Dziennika, czy też nie, podążanie za wskazówkami w istotny sposób pomoże przyjąć głową i sercem praktykowanie memento mori.
Włączenie tej praktyki w swoje życie będzie jeszcze bardziej owocne, jeśli przyłączysz się do osób we wspólnocie Kościoła, które kroczą tą samą drogą. Rozmawiaj z rodziną i przyjaciółmi. Podziel się niektórymi refleksjami i reakcjami z szerszą wspólnotą online #mementomori i #livemementomori. Śmierć to los każdej ludzkiej istoty, ale jako chrześcijanie dzielimy także tę samą nadzieję na życie wieczne. Przemierzając życie razem, możemy sobie nawzajem pomagać zarówno kierować myśli ku śmierci, jak i oczy na Jezusa.
Codzienny rachunek sumienia w duchu memento mori
Przynajmniej raz dziennie wybiegnij myślą naprzód do momentu
śmierci, aby w tym świetle rozważyć wydarzenia każdego dnia.
ŚW. JOSEMARÍA ESCRIVÁ
Święty Benedykt w swej Regule nakazywał mnichom, aby „codziennie mieli śmierć przed oczami”. Zalecał pamięć o śmierci, aby mnisi lepiej żyli w tym życiu i skupiali wzrok na Jezusie. I wiedział, że praktyka pamiętania o śmierci jest najbardziej efektywna, jeśli się jej przestrzega każdego dnia. Te wielkopostne rozważania pomogą ci ją rozpocząć, o ile do tej pory jej nie podjąłeś. Lecz Wielki Post się ostatecznie skończy i wówczas będzie trzeba znaleźć inny sposób, by to czynić. Dlatego każde rozważanie w tej książce zawiera rachunek sumienia, uświęconą przez czas praktykę; stosując ją, można włączyć memento mori do swojego życia.
Osobom, dla których to nowe pojęcie, wyjaśnijmy, że rachunek sumienia jest przeglądem całego dnia w świetle Bożej miłości i miłosierdzia. Święty Ignacy Loyola rozpowszechniał odprawianie rachunku sumienia, by oddać Bogu chwałę i wyrazić wdzięczność, zidentyfikować obszary słabości, w których potrzeba Bożej pomocy, i aby prosić o łaskę Bożą w przyszłości. Kościół od wieków zachęca do tej cennej praktyki, ponieważ przynosi ona wiele korzyści. Rachunek sumienia znakomicie włącza memento moriw codzienność, ponieważ pośrednio zakłada ocenę dnia w obliczu nieba. Rachunek zamieszczony poniżej robi to w bezpośredni sposób – stanowi krok do oceny dnia w kontekście ostatecznej godziny człowieka.
Jak zrobić codzienny rachunek sumienia w duchu memento mori
Krok pierwszy: Uświadom sobie Bożą obecność
Zamknij oczy i stań w obecności Boga, który w tobie mieszka poprzez chrzest. Wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem, w które Bóg wpatruje się z wszechwiedzą i miłosierdziem. Spróbuj sobie unaocznić, jak wychodzisz ze skupienia na sobie samym, aby zobaczyć rzeczywistość miłującymi oczami Boga. Krok ten jest kluczowy w rozpoczynaniu rachunku sumienia, gdyż Boża perspektywa na nasze życie jest jedyną, która się liczy.
Krok drugi: Poproś o prowadzenie Ducha Świętego
Pomódl się krótko, prosząc Ducha Świętego, aby pomógł ci zobaczyć twój dzień w świetle Bożej łaski.
Krok trzeci: Dokonaj przeglądu dnia
Postaw sobie pytania: „W jaki sposób dziś Bóg mnie kochał?” i „W jaki sposób dzisiaj ja kochałem Boga i bliźniego?”. Czasami z pamięci wyskoczy jakiś pozytywny lub negatywny moment przeżyty w danym dniu – i można się nad nim zatrzymać. Jednakże krok ten nie ma być podobny do rachunku sumienia przed spowiedzią. Skupienie się na czymś negatywnym może nastąpić w naturalny sposób, ale postaraj się zauważyć zarówno pozytywne, jak i negatywne wydarzenia dnia i zanieść je Bogu odpowiednio ze smutkiem i z dziękczynieniem.
Krok czwarty: Pamiętaj o śmierci
Rozważ swój dzień w obliczu ostatnich chwil życia. Wyobraź sobie scenę swojej śmierci i pomyśl o wszystkim, co pojawiło się w poprzednim kroku, w kontekście życia wiecznego. Teraz podziękuj Bogu za wszystko, co w tym dniu przygotowało cię na niebo. Poproś Boga o łaski, jakich potrzebujesz, aby lepiej przygotować się na moment śmierci, który pozostaje nieznany. Rozważ pytanie: „Jeśli jutro miałbym umrzeć, jakich łask potrzebowałbym od Boga?”.
Krok piąty: Spójrz w stronę jutra
Zakończ spojrzeniem w stronę następnego dnia. W tym kroku podziękuj Bogu za dar w postaci kolejnego dnia życia, jeśli taka będzie Jego wola. Pomyśl o poszczególnych wydarzeniach, jakie mają nastąpić nazajutrz, zwłaszcza o tych, dla których potrzebujesz wyjątkowych łask. Wyobraź sobie siebie pełnego ufności i łaski Bożej podczas czynności następnego dnia, zarówno w momentach wymagających, jak i radosnych. Ten krok, jeśli będziesz go wiernie wykonywać, doprowadzi cię do konkretnych zmian w zachowaniu i emocjach.
Uwaga: Na początku rachunek sumienia może zająć około dziesięciu minut, ale kiedy się do niego przyzwyczaisz, można go zrobić w krótszym czasie. Nie wpadnij w pułapkę precyzyjnego przechodzenia od kroku do kroku; istnieje wiele sposobów, by zrobić rachunek sumienia. Ważne jest wejście w rytm i ducha tej praktyki i dostrzeżenie, że przynosi ona owoce. Można mieć nadzieję, że pod koniec Wielkiego Postu pamięć o śmierci i regularne czynienie rachunku sumienia stanie się nieomal twoją drugą naturą i potężnym sposobem na wzrastanie w świętości!
Przygotujmy się na dobrą śmierć, na wieczność.
Nie traćmy czasu na letniość, zaniedbanie, na codzienne niewierności.
ŚW. JAN VIANNEY
Zaczyna się wielkopostna podróż
Środa Popielcowa
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów
w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
(PS 51,12)
czytania: Jl 2,12–18 | Ps 51,3–4.5–6ab.12–13.14.17 | 2 KOR 5,20–6,2 |
Mt 6,1–6.16–18
Memento mori rozświetla cały wielkopostny czas pokuty. Środa Popielcowa rozpoczyna go, natychmiast skupiając naszą uwagę na temacie pamięci o śmierci. Krzyż – narzędzie śmierci, które stało się narzędziem naszego zbawienia – kreśli się popiołem na czołach uczestników mszy3. Kapłan lub inny posługujący wypowiada słowa, którymi Bóg zwrócił się do Adama i Ewy, gdy opuszczali ogród Eden: „prochem jesteś i w proch się obrócisz! (Rdz 3,19) – po łacinie: Memento, homo quia pulvis es, et in pulverem reverteris. Zdanie to można by skrócić do memento mori, czyli „Pamiętaj, że umrzesz”.
Pamiętaj, że umrzesz. Od samego początku historii zbawienia słowa te wybrzmiewają jak dzwon przed mszą pogrzebową. Ludzie są tylko śmiertelnikami, zwykłymi stworzeniami. Bóg nie jest jakimś bytem we Wszechświecie, który zaczął istnieć, lecz samym Istnieniem. Każda osoba ma życie tylko dlatego, że Bóg jest Życiem. Środa Popielcowa przypomina, że ludzkość potrzebuje Zbawcy, bo jesteśmy jedynie pyłem i prochem. Potrzebujemy Zbawcy, ponieważ jedyną osobą, która może nas wybawić od śmierci, jest Ten, który najpierw dał nam życie. Jezus Chrystus, który sam jest Życiem, był naszą ostatnią i jedyną nadzieją.
Gdy pamiętamy o śmierci, rozważamy kluczową tajemnicę naszej wiary: że śmierć została przemieniona przez Jezusa Chrystusa. Nie jakaś niejasna, ogólna śmierć, ale własna, osobista. Śmierć Jezusa i zmartwychwstanie mogą mieć bezpośredni wpływ na życie i śmierć każdej osoby, jeśli przyjmiemy Jego zbawczą łaskę. Zatem memento mori nie jest abstrakcyjną ideą, jest osobowe i konkretne. Pamięć o śmierci jest dla chrześcijanina nierozerwalnie złączona z pamięcią o tym, co Jezus zrobił dla każdego z nas.
Jednakże rozważanie na temat śmierci nie jest łatwe. Trzy tradycyjne praktyki pokutne to post, modlitwa i jałmużna. Praktyka memento mori to zdecydowanie pokuta. Pamięć o śmierci jest formą samozaparcia, które prowadzi do nawrócenia. W dzisiejszych czytaniach – i de factow całym Piśmie Świętym – jesteśmy zachęcani, aby przyjąć tę praktykę, ponieważ prowadzi do radości, doświadczanej przez niezliczonych świętych. Pamięć o śmierci pozwala nam żyć naprawdę, oczyszcza nasze serca i odnawia w nas nadzieję i moc ducha. Memento mori nie zatrzymuje się na Wielkim Poście, ale prowadzi nas przez post do radości Wielkanocy.
Rachunek sumienia i modlitwa
Zrób przegląd dnia (zob. Codzienny rachunek sumienia w duchu
memento mori, s. 12–13).
Poproś Ducha Świętego, aby przyszedł do twojego serca w tym Wielkim Poście, gdy będziesz rozmyślać o własnej śmierci i tajemnicach wiary. Pomódl się modlitwą Zdrowaś, Maryjow tej intencji4.
Nie należy bez końca opłakiwać śmierci. Po pierwsze, ponieważ jest czymś powszechnym i spotyka wszystkich. Następnie, ponieważ wyzwala nas z nieszczęść tego życia. I na koniec, ponieważ podobnie jak we śnie odpoczywamy po trudach tego świata (…). Jakiej żałoby nie ukoi łaska zmartwychwstania? Jakiegoż smutku nie usunie wiara, że nic nie ginie na skutek śmierci? (…) Śmierć jest zyskiem, a życie karą, jak mówi Paweł: „Dla mnie bowiem żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk” (Flp 1,21). Czym jest Chrystus, jeśli nie śmiercią ciała, tchnieniem życia? A więc umierajmy z Nim, abyśmy mogli z Nim żyć. Niech będzie w nas codzienna praktyka i upodobanie do umierania. Przez oddzielenie się od pragnień ciała (…) nasza dusza nauczy się wycofywać i wznosić tam, gdzie ziemskie pożądliwości nie mogą się zbliżyć i doń przyłączyć. Nasza dusza bierze na siebie śmierć, więc nie może ściągać na siebie kary śmierci.
ŚW. AMBROŻY,NAD ŚMIERCIĄ SATYRA
Zapiski w Dzienniku i modlitwa
Poświęć trochę czasu na zapiski w Dziennikuna temat swych celów, nadziei i oczekiwań na ten Wielki Post. Narysuj krzyż z popiołu lub napisz modlitwę, prosząc Boga o obfite łaski w swej postnej podróży.
3Praktyka alternatywna do posypywania głów popiołem, przyjęta w kościołach na Zachodzie.
4Podczas modlitwy towarzyszącej każdemu rozważaniu zdecyduj, czy pomodlić się dziesiątką różańca, czy całym różańcem, zamiast jednego Zdrowaś, Maryjo, jeśli masz czas tego dnia – przyp. aut.
Czwartek po Środzie Popielcowej
Potem mówił do wszystkich: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje! Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”.
(ŁK 9,23–24)
Czytania: Pwt 30,15–20 | Ps 1,1–2.3.4.6 | Łk 9,22–25
Memento mori nie jest jedynie praktyką ojców Kościoła i świętych; Jezus pamiętał o swej śmierci przez całe życie. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi nam, że aby podążać za Nim, musimy co dzień brać swój krzyż. Co to oznacza? Czy mówi do nas metaforycznie, zachęcając do przyjmowania cierpień życiowych? Czy odnosi się do czegoś bardziej dosłownego? Oczywiście, nie zaleca nam, byśmy wlekli za sobą drewniany krzyż do pracy, na spotkania towarzyskie i po domu. Ale być może mówi coś bardziej dosłownego, niż sobie wyobrażamy. O czym myślał Jezus, gdy szedł na Miejsce Czaszki z drzewem krzyża obciążającym Jego silne ramiona? O swoim przyszłym sukcesie wśród elit żydowskich? Ile pieniędzy oszczędził z robót ciesielskich? O swojej niedawnej popularności wśród ludzi? Nie, Jezus myślał o swojej śmierci. Jezus nie zaczął nieść swego krzyża tego pamiętnego dnia. Zaczął go nieść w chwili, gdy położono Go w drewnianym żłóbku. Jezus zawsze wiedział, że Jego życie skończy się na krzyżu. Tym samym całe Jego życie było przeżywane w duchu memento mori. Naśladując Jezusa, także jesteśmy wezwani do przeżywania codzienności w tym samym duchu: „Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane” (Ef 5,1).
Gdy Jezus mówi nam, abyśmy co dzień brali swój krzyż, zachęca nas do wyobrażania sobie nas samych w drodze z Nim na Miejsce Czaszki. Podobnie jak Chrystus, spoglądamy ku śmierci nie od czasu do czasu, ale każdego dnia. Jednak w przeciwieństwie do Niego nie mamy mocy, aby zbawić się od śmierci. Lecz podążamy za Zbawicielem, który ją posiada – Jezus ma władzę nad życiem i śmiercią. Dlatego też nie widzimy po prostu śmierci na końcu podróży, ale również to, co jest poza nią. Gdy Jezus zaprasza nas do niesienia krzyża, zachęca nas do odbycia z Nim całej podróży, nie tylko na krzyż, lecz także do zmartwychwstania. Codzienna pamięć o śmierci prowadzi nas przez krzyż do życia wiecznego. Praktyka ta jest rozważaniem nie tyle na temat śmierci, ile o Zwycięzcy śmierci. Jezus, Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, przeprowadzi nas przez korytarze śmierci do nowego życia.
Rachunek sumienia i modlitwa wstawiennicza
Zrób przegląd dnia (zob. Codzienny rachunek sumienia w duchu memento mori, s. 12–13).
Każdy jest wezwany do codziennego niesienia krzyża, lecz ludzie chorzy terminalnie, ludzie w krajach rozdzieranych wojnami i osoby wykonujące niebezpieczne prace stają przed możliwością śmierci każdego dnia. Odmów Zdrowaś, Maryjoza tych, którzy w bardziej intensywny sposób widzą śmierć na horyzoncie.
Odkąd każdy z nas zaczął przebywać w tym ciele umrzeć mającym, to bez ustanku coś się w nim zawsze dzieje takiego, co śmierć pociąga. A sprawia to zmienność ciała w ciągu całego życia (o ile to życiem nazwać można); zmienność działa w tym kierunku, by dojść do śmierci. W każdym człowieku nie ma dziś tego, co było przed rokiem; i jutro nie będzie tego, co dzisiaj jest; i dziś nie ma tego, co wczoraj było; i za chwilę nie będzie tego, co jest teraz; i teraz nie ma tego, co przed chwilą było. Albowiem z każdą chwilą życia odejmuje się coś z tej przestrzeni czasu, co na życie jest przeznaczona, i z każdym dniem coraz krótszy jest ten czas, co pozostaje jeszcze; tak, że ten czas życia teraźniejszego niczym innym nie jest, jak biegiem ku śmierci; i w tym biegu nikomu nie wolno zatrzymać się, choćby na chwileczkę, i nie wolno nikomu choćby troszeczkę zwalniać biegu: wszyscy muszą biegnąć takim samym tempem, i wszystkich gna ku sobie taka sama meta. Bo i ten, którego życie było krótsze, bynajmniej nie prędzej spędzał każdy dzień, jak i ten, co długo żył. Jednakowe chwile przez jednakowy czas pochłaniane były jednemu i drugiemu; tylko że jeden miał bliżej mety, drugi dalej; ale jednakim biegiem obydwaj biegli. Co innego jest przecież dłuższą drogę zrobić, a co innego wolniej biec. A przetoż kto dłuższe przestrzenie czasu zużywa zanim do śmierci dobiegnie, ten wolniej nie biegnie, tylko dłuższą ma drogę do przebycia. Jeśli zatem każdy umierać zaczyna, czyli być w śmierci od tego czasu, odkąd się w nim zaczyna zbliżać śmierć, to oczywista, że odkąd człowiek zaczyna być w ciele, jest już w śmierci. Bo czyż przez wszystkie dni, godziny i chwile nie kroczy ku nam śmierć, która wreszcie życie strawiwszy nastąpi (…). Nigdy przeto człowiek nie jest w życiu, dopóki jest w ciele, raczej umierającym, niż żyjącym5.
Zapiski w Dzienniku i modlitwa
Wyobraź sobie, jak podążasz za Jezusem na Miejsce Czaszki. Czy rozważasz możliwość ucieczki? Jeśli tak, to do których miejsc, rzeczy lub przywiązań chcesz uciec? Pomyśl o swoim oporze w podążaniu za Jezusem. Narysuj Miejsce Czaszki oraz symbole nadziei i wiecznego życia lub napisz modlitwę, prosząc Jezusa o pomoc w przezwyciężeniu obaw i strachu w podążaniu za Nim.
5Św. Augustyn, Państwo Boże, s. 483.
Piątek po Środzie Popielcowej
Szukają Mnie dzień za dniem,
pragną poznać moje drogi,
(…).
Wtedy zawołasz, a Pan odpowie,
wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: „Oto jestem!”.
(IZ 58,2.9)
Czytania: Iz 58,1–9a | Ps 51,3–4.5–6ab.18–19 | Mt 9,14–15
Udręczony okrzyk ludzkości, która nie może sama siebie zbawić, rozbrzmiewa echem w historii zbawienia. A Bóg odpowiada: „Oto jestem!”. Oba okrzyki dźwięczą razem. Jak dzieci niezdolne do wyleczenia się ze swych chorób i powstania z upadku bez pomocy, ludzkość szuka wsparcia, rozpaczliwie błagając o zmiłowanie. I jak matka, która śpieszy do łóżka chorego dziecka, lub ojciec, który ogarnia je ramionami, kiedy się przewróciło, Bóg pochyla się, tuli nas i zbawia (por. Ps 113,6). Bóg nigdy nie przestaje odpowiadać na nasze wołania o pomoc, nawet jeśli wydaje się, że jest głuchy. Miłość Boga jest jak Jego natura: mocna, niezmienna i wytrwała jak skała. Podobnie Jego zbawcza wola jest wieczna i nieodmienna. Innymi słowy, Bóg nie zmienia zdania. Bóg przewidział, że ludzkość Go odrzuci, zanim nastał czas, i zawsze zamierzał nas zbawić.
Wprawdzie miłość Boża nigdy się nie zmienia, jednak my jesteśmy niestali. Zapominamy, że Bóg jest nam potrzebny, i żyjemy, jakbyśmy nie potrzebowali Zbawiciela. Potrafimy zacząć modlitwę o Bożą pomoc, a potem pomyśleć „sam mogę to zrobić”. Lub nigdy nie pomyślimy nawet o modlitwie, o ile nie jesteśmy bliscy szaleństwa, a i wówczas jest to raczej akt zabobonnej rozpaczy niż wiary. Smutna prawda jest taka, że czasem bardziej wierzymy we własną samowystarczalność niż w Bożą dobroć. Lecz samowystarczalność jest mitem. Nie jesteśmy samowystarczalni. Jesteśmy grzesznikami, którzy potrzebują Zbawcy. Nikt inny, tylko Bóg może dać nam łaskę, by zwyciężyć grzech i iść drogą do nieba. Codzienne rozważania o śmierci pomagają nam obalić mit samowystarczalności.
Nasze życie całkowicie i bezwzględnie należy do Boga. Nie zaistnielibyśmy, gdyby Bóg tego nie chciał, nie istnielibyśmy nadal, gdyby Bóg nie podtrzymywał naszego istnienia chwila po chwili. Nawet gdy się buntujemy, Bóg mimo to utrzymuje nas przy życiu. Życie Boże jest zawsze scenerią i tłem naszego życia. Rozmyślanie o śmierci pomaga nam zrozumieć, że ponieważ Bóg stworzył nas i utrzymuje przy życiu, potrzebujemy Jego pomocy absolutnie we wszystkim. Jeśli nauczymy się spoczywać w tej rzeczywistości zamiast od niej uciekać, wówczas nasza śmierć jedynie poprowadzi nas głębiej w życie.
Rachunek sumienia i modlitwa wstawiennicza
Zrób przegląd dnia (zob. Codzienny rachunek sumienia w duchu
memento mori, s. 12–13).
Pomyśl o ludziach w swoim życiu, którzy są bardziej świadomi swej niezdolności do bycia samowystarczalnymi: o kimś, kto jest niepełnosprawny, chory umysłowo lub przebywa w więzieniu. Odmów Zdrowaś, Maryjow ich intencji.
Śmierć jest szkaradna. Ale życie poza grobem, którego udzieli nam łaska Boża, jest godne, by go pragnąć. Nie wolno nam w żadnym razie tracić pewności. Ponieważ, pomimo że jesteśmy grzesznikami, wciąż jesteśmy dalecy od bycia tak złymi, jak miłosierny jest Bóg, i jak gotowy, by przebaczać tym, którzy żałują, którzy mają wolę poprawy i którzy pokładają nadzieję w Jezusie Chrystusie. Śmierć nie jest już dłużej haniebna, ale chwalebna, skoro Syn Boży przez nią przeszedł. Dlatego też Błogosławiona Dziewica i wszyscy święci uznawali śmierć za korzyść, za naśladowanie Zbawiciela, który z własnej wolnej woli pozwolił się przybić do krzyża. Dlatego śmierć stała się, poprzez Jezusa Chrystusa, tak słodka i przyjazna, że aniołowie uznawaliby się za szczęśliwych, gdyby otrzymali przywilej poddania się jej.
ŚW. FRANCISZEK SALEZY
Zapiski w Dzienniku i modlitwa
W jakiej dziedzinie twojego życia najsilniej działa mit samowystarczalności? Zilustruj lub przepisz następujący cytat z Biblii do Dziennika: „U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe” (Mt 19,26), albo napisz modlitwę, prosząc Boga o pomoc w uświadomieniu sobie, że bez Niego nic nie jest możliwe.
Sobota po Środzie Popielcowej
Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy
się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do
nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników.
(Łk 5,31–32)
Czytania: Iz 58,9b–14 | Ps 86,1–2.3–4.5–6 | Łk 5,27–32
W dzisiejszej Ewangelii Jezus oznajmia uczonym w Piśmie i faryzeuszom, że On jest Boskim Lekarzem. Lecz jak wielu uczonych w Piśmie i faryzeuszy, większość z nas wolałaby raczej żyć bez pomocy lekarza. Gdy czujemy pierwsze objawy przeziębienia lub grypy, naszą reakcją jest czasem negacja: „To tylko alergia” albo „Musiałem zjeść coś niedobrego”. Wleczemy się naprzód z nadzieją, że nasza desperacja, by uniknąć choroby, wystarczy, aby trzymać ją na dystans. Wierzymy, że jeśli po prostu zignorujemy niedomagające ciało, choroba sobie pójdzie. Sposób, w jaki czasem zaprzeczamy oczywistości choroby, jest podobny do tego, w jaki usiłujemy ignorować grzech. Racjonalizujemy nasze grzechy, myśląc: „O, to było coś bardzo drobnego. Uważam, że to nic wielkiego”. Oceniamy siebie na tle innych ludzi i myślimy: „Nie jestem taki zły. To znaczy, w porównaniu z innymi, jestem całkiem dobrym człowiekiem”. W tym czasie konfesjonały zachodzą kurzem, a my wszyscy umieramy na śmiertelną chorobę bycia „całkiem dobrym człowiekiem”.
Plagą naszych czasów jest powszechna akceptacja „całkiem dobrego człowieka” jako ideału. Po pierwsze dlatego, że poprzeczka bycia dobrym ustawiona jest niezmiernie nisko. Ciężkie grzechy są odpędzane przewracaniem oczu, a powszednie albo zupełnie ignorowane, albo podnoszone do rangi grzechów o zasadniczym znaczeniu. Po drugie, ponieważ „bycie całkiem dobrym człowiekiem” nie jest tym samym, co życie cnotliwe. Docenianie cnoty prawie całkiem zniknęło, odrzucone zostało jako zbyt nierealistyczne, niemożliwe. Natomiast skwapliwie przyjmujemy mierność bez zdawania sobie sprawy, jak łatwo „całkiem dobremu człowiekowi” wpaść w pożałowania godne zło. Jezus miał podobny problem. Otaczali Go ludzie, którzy sądzili, że nie potrzebują Zbawiciela. Potrzeba uczonych w Piśmie i faryzeuszy, by sprawować władzę nad swym życiem, zamykała ich w grobach obłudy (por. Mt 23,27). Natomiast ludzie podążający za Jezusem bez zastrzeżeń to ci, którzy wiedzieli, że są w potrzebie. Nie ignorowali choroby grzechu, która kaziła ich serca. Wiedzieli, który grzech ich zabija i że potrzebują uzdrawiającej mocy Niebieskiego Lekarza. Podobnie jak uczeni i faryzeusze, często nie chcemy przyznać się do grzechów ani rozmyślać o nich. Lecz jeśli zrezygnujemy z rozważań nad grzechem czy śmiercią duchową, wówczas rozmyślanie o śmierci cielesnej będzie bezsensowne. Gdy ignorujemy swój grzech, to albo żyjemy w fałszywej pobożności, mierności, albo w złu. Natomiast rozmyślanie o śmierci duchowej, podobnie jak o śmierci fizycznej, pozwala nam zmierzyć się z rzeczywistością, że jesteśmy jak trędowaci, jak kobieta cudzołożna, jak chromi, jak prości rybacy i bardzo chorzy ludzie, którzy wiedzieli, że potrzebują pomocy Jezusa, i błagali Go o nią. Przed nami stoi dwojaki wybór: albo przyznać się do grzechu, albo ignorować rzeczywistość. Możemy mniemać, że wybór ten jest nieistotny, ale jest on sprawą życia i śmierci. Aby właściwie wybrać, musimy najpierw uznać, że jesteśmy chorzy – śmiertelnie chorzy.
Rachunek sumienia i modlitwa
Zrób przegląd dnia (zob. Codzienny rachunek sumienia w duchu memento mori, s. 12–13).
Poproś Pana, aby pomógł ci stać się bardziej świadomym swojej grzeszności, tak abyś mógł prosić o pomoc. Odmów Zdrowaś, Maryjow tej intencji.
Boże miłosierdzie względem nas jest tym wspanialsze, że Chrystus nie umarł za prawych czy świętych, ale za bezbożników i