Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy żyjesz w zgodzie ze sobą? Stale dążysz do swoich celów czy może szybko się poddajesz? Czy tworzysz teraz historię, którą będziesz chciał opowiedzieć w przyszłości?
Twoja mentalność jest jak filtr, przez który oglądasz rzeczywistość. Może cię blokować lub motywować do spełniania marzeń. Aby odważnie sięgać po więcej, musisz jednak mieć poczucie, że to, czego pragniesz, jest w zasięgu twojej ręki. A nawet jeśli teraz nie jest – to wkrótce będzie. To właśnie mentalność zwycięzcy, sposób myślenia dostępny dla każdego z nas.
Dzięki rzetelnym informacjom, autentycznym historiom i praktycznym strategiom zebranym w tej książce dowiesz się:
• jak określać swoje cele, by czuć dumę z ich osiągania i odnajdować sens w działaniu,
• jak rozpoznawać przyczyny zwątpienia w siebie i pokonywać zbytnie obawy,
• jak zdobyć pewność siebie, która zaimponuje tobie i ludziom w twoim otoczeniu,
• jak unikać poddawania się i stać się niepowstrzymanym,
• jak zaprojektować swoje wymarzone życie – a potem urzeczywistnić te plany.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 349
Książkę polecają:
Lewis napisał to, co musi teraz usłyszeć mnóstwo osób. W świecie opanowanym przez wypalenie, stres i niepokój ta książka pomaga czytelnikom odnaleźć cel, odblokować siłę wewnętrzną i wykorzystać własne talenty, żeby poprawić sytuację swoich społeczności.
– Arianna Huffington, współzałożycielka „The Huffington Post” oraz założycielka i prezeska firmy Thrive Global
Obserwowanie przez te wszystkie lata, jak Lewis konsekwentnie przezwycięża przeszkody i realizuje marzenia dzięki swojemu nastawieniu, było niesamowite. Jestem zachwycony, że poświęcił czas na spisanie swoich założeń, by również inne osoby zdołały uwierzyć w siebie i wieść spełnione, bogate życie.
– Jay Shetty, autor książki Zacznij myśleć jak mnich, która zajęła pierwsze miejsce na liście bestsellerów „New York Timesa”, i gospodarz podcastu On Purpose
Niezależnie od tego, co się w życiu robi, najważniejszym elementem realizowania marzeń jest odpowiednie nastawienie mentalne. Lewis Howes w swojej cudownej książce przedstawia praktyczne narzędzia, dzięki którym można zwyciężać w życiu.
– dr Joe Dispenza, autor książki Efekt placebo, która znalazła się na liście bestsellerów „New York Timesa”
Lewis potrafi opisywać trudne prawdy w sposób, który daje nam głęboką wiarę we własną sprawczość. Podczas lektury niniejszej książki poczujecie się dostrzeżeni i dostaniecie wsparcie, by z odwagą zmierzyć się z własną prawdą i powrócić do najlepszej wersji siebie. Gorąco polecam tę pozycję każdej osobie, która jest gotowa wynieść swoje życie na wyższy poziom.
– Gabrielle Bernstein, autorka książki Wszechświat cię wspiera, która zajęła pierwsze miejsce na liście bestsellerów „New York Timesa”
Przekonania ograniczające hamują cię już zdecydowanie zbyt długo. Lewis Howes przybywa z pomocą. Zmień przekonania i odmień swoje życie.
– Mel Robbins, autorka międzynarodowych bestsellerów Nawyk przybijania piątki oraz Reguła 5 sekund
Praktyczne, poparte badaniami naukowymi podejście Lewisa do potencjalnie przytłaczających tematów jest odświeżające. Gorąco polecam niniejszą książkę każdej osobie, która chce powrócić do swojej wizji, odnowić relacje albo odkryć siebie na nowo.
– Tara Swart Bieber, M.D., Ph.D., neuronaukowczyni i profesorka w MIT Sloan School of Management
Książkę tę dedykuję młodszemu sobie w podziękowaniu za odwagę, dzięki której przetrwał cierpienie, obecnemu sobie za stawianie czoła poczuciu wstydu i naukę tego, jak się uzdrowić, oraz przyszłemu sobie, ponieważ moja podróż ku zwycięstwu dopiero się rozpoczęła.
Rozdział 1
Dążenie do sukcesów
Miałem 23 lata, spałem na kanapie w mieszkaniu mojej siostry w mieście Columbus w stanie Ohio i byłem totalnie spłukany. Życie wydawało mi się nieśmiesznym żartem i można było powiedzieć o nim wszystko, tylko nie to, że było mistrzowskie.
Aż do tamtej chwili definiował je sport. Znalazłem się w grupie najlepszych zawodników drużyn uniwersyteckich w dziesięcioboju, ale moją prawdziwą pasją był futbol amerykański, w którym również otrzymałem wyróżnienie All-American. Pobiłem rekord świata w liczbie przyjęć w pojedynczym meczu futbolu (ze wszystkich dywizji w każdej fazie sezonu). Wreszcie zrealizowałem też swoje marzenie: zacząłem grać zawodowo w Arena Football League i walczyłem o możliwość przejścia do National Football League. Aż pewnego razu, w trakcie meczu, złamałem nadgarstek. I co teraz? Konieczna okazała się operacja. Rozcięli mi biodro, żeby wyciąć z niego kawałek kości i wstawić w nadgarstek. Czekało mnie sześć miesięcy w gipsie, a potem kolejny rok rehabilitacji.
Już we wrześniu 2007 roku, gdy moja ręka była unieruchomiona dopiero od miesiąca, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek uda mi się wrócić na boisko. Co gorsza, rok wcześniej podczas podróży po Nowej Zelandii mój tata miał wypadek i doznał poważnego urazu mózgu. Po wielu miesiącach w śpiączce wreszcie odzyskał świadomość, ale było jasne, że od powrotu do pełni zdrowia dzieli go daleka droga. Kiedy już wrócił do Stanów, mogłem odwiedzać go co tydzień, ale niezbyt pamiętał ludzi, którzy wcześniej byli dla niego bardzo ważni, i nic nie wskazywało na to, że jego stan się poprawił.
Nocami nękały mnie czarne myśli: „Co będzie, jeżeli nadgarstek mi się nie zrośnie? Co będzie, jeżeli już nigdy nie będę mógł grać w futbol? Co, jeśli będę musiał porzucić swoje marzenia? Kim wtedy będę? Co się stanie, jeżeli tata nigdy mnie sobie nie przypomni? Co będzie, jeżeli nie uda mi się wymyślić, co dalej? Co, jeśli nikt mnie nigdy nie pokocha? Co, jeśli spróbuję i mi się nie uda? Co sobie ludzie pomyślą? A co gorsze, co będzie, jeżeli sam nie spełnię własnych oczekiwań?”.
Wiedziałem, że moje życie nie może się tak potoczyć.
W czasie tych mrocznych dni wydawało mi się, że jedyne, co mogę robić, to skakać po kanałach telewizyjnych, oglądać powtórki seriali i reklamy informacyjne. Jednocześnie czułem, że szansa na sukces ucieka mi sprzed nosa w dzikim pędzie. Nie wiedziałem, co myśleć, co czuć ani jak poradzić sobie z emocjami. Jakby tego było mało, nadal uczyłem się w college’u. Nie miałem oszczędności, a byłem całkowicie rozbity fizycznie, emocjonalnie oraz duchowo… Zastanawiałem się, co powinienem w tej sytuacji zrobić, i wydawało mi się, że jestem całkiem sam.
Wiedziałem jednak, że moje życie nie może się tak potoczyć i musi się w nim wydarzyć coś więcej. Byłem przekonany, że w moim wnętrzu tkwi coś wyjątkowego, ale nie wiedziałem, jak to odkryć. Głęboko w sercu wierzyłem jednak, że w końcu to wszystko rozgryzę.
Może znalazłeś się już w takim punkcie życia, w którym masz świadomość tej okropnej prawdy: starasz się wyłącznie przetrwać, wyrobić ze wszystkim i tylko marzysz, aby pewnego dnia wydarzyło się coś magicznego, co wszystko zmieni. Może masz jakieś marzenie, które odkładasz na wieczne później, i jakoś nie potrafisz się zabrać do jego spełniania.
Kiedy piszę te słowa, wiele osób zmaga się z paraliżem, stresem i depresją wywołanymi przez pandemię COVID-19. Oczywiście nie potrzeba aż pandemii, żeby stresować się nieprzewidywalną przyszłością. Zawsze coś się wydarza, takie już jest życie. Może w minionych latach i tobie przytrafiło się coś niespodziewanego: utrata pracy, rozwód bądź zawód miłosny, śmierć kogoś bliskiego czy operacja, która przekreśliła twoją karierę. Pewnie czujesz się oszołomiony i osłupiały i nie wiesz, co dalej.
Masz wrażenie, że czegoś brakuje, że pisane jest ci coś więcej.
A może już od dawna nie leżysz bezczynnie na kanapie życia, tylko pracowicie robisz, co trzeba, gonisz za marzeniami, a przy tym dobrze wyglądasz. Być może udało ci się rozwinąć interes prowadzony wcześniej dorywczo albo przekuć pasję w karierę, ale gdzieś w głębi duszy czujesz, że to nie wystarcza. Choć osiągasz niezłe wyniki, masz wrażenie, że czegoś brakuje, że pisane jest ci coś więcej.
Jest dobrze, ale nie mistrzowsko!
Niektórym osobom jest ciężko, ponieważ łączą swoją tożsamość z osiąganymi wynikami. Może ty też należysz do tej grupy. Ja z całą pewnością byłem jej częścią. Stare powiedzenie golfistów mówi, że jest się tylko tak dobrym, jak dobre będzie następne uderzenie. Niestety takie nastawienie może sprawić, że będziemy się czuć niespełnieni, jakbyśmy nigdy nie mogli zrobić wystarczająco dużo ani być wystarczająco dobrzy.
Jednym z największych wyzwań jest wyzwolenie się z sytuacji życiowej, która jest „dobra, ale nie mistrzowska”. Bardzo często słyszę to stwierdzenie od osób, które zarabiają kwoty uważane przez innych za spore, z pozoru mają nie tylko udaną karierę zawodową, ale także dzieci i rodzinę, nadal jednak w głębi duszy cierpią lub czują się niespełnione. Pragną czegoś więcej.
Utożsamiasz się z tym?
Tylko nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że w „dobrym” życiu jest coś złego. Bez wątpienia miliony ludzi na całym świecie chętnie by się z tobą zamieniły. Pytanie jednak brzmi: Czy właśnie takiego życia dla siebie pragniesz? Czy właśnie taką historię chcesz opowiadać w przyszłości?
Tego rodzaju pytania zadają sobie świadomie osoby, które wiele osiągają. Jeżeli się do nich zaliczasz, nie chcę cię pomijać w tych rozważaniach. Być może już teraz realizujesz swoje marzenia, dążysz do osiągnięcia sukcesu w biznesie, sporcie, sztuce, polityce, działalności charytatywnej i tak dalej. Włożyłeś mnóstwo wysiłku w świadome udoskonalanie swojego nastawienia, ale wiesz, że zawsze coś można poprawić. Chcesz zyskać dodatkową przewagę, wciąż poszukujesz nowych sposobów na opanowanie mocy umysłu. Doskonale to rozumiem.
Bez względu na to, czy masz wrażenie, że utknąłeś w życiu przeciętnym – albo coś poszło nie tak i ledwo udaje ci się utrzymać na powierzchni, albo zdaniem innych wiedziesz dobre życie, ale ty sam w głębi duszy czujesz się niespełniony – czy po prostu chcesz przejść na wyższy poziom i zyskać dodatkową przewagę, znalazłeś się we właściwym miejscu.
Czy właśnie takiego życia pragniesz?
Mentalność zwycięzcy pomoże ci odnaleźć własną istotną misję oraz pokonać lęki i zwątpienie w siebie, dzięki czemu uda ci się odblokować moc umysłu i nareszcie osiągnąć cele i marzenia, które od tak dawna ci się wymykają.
Naprawdę możesz napisać swoją przeszłość na nowo, żeby stworzyć sobie lepszą przyszłość, zamiast nieustannie przeżywać dawne zdarzenia i pozwalać, by trzymały cię w miejscu. Jak chcesz jednak napisać tę historię przyszłości? Kim chcesz być? Dokąd chcesz dotrzeć? Czy potrafisz odpowiedzieć na te pytania? I jak, mając lepsze wyobrażenie o tym, kim jesteś i kim chcesz się stać, znaleźć w sobie odwagę, by pokonać lęki i brak wiary w siebie oraz ustalić plan realizacji marzeń?
Niezależnie od tego, jakie masz marzenia, czy może w ogóle już o nich zapomniałeś, odpowiedz na proste pytanie. Czy byłbyś szczęśliwy albo spełniony, gdyby twoje marzenie umarło razem z tobą? Jeśli nie, co zamierzasz z tym zrobić?
Na szczęście moja opowieść nie kończy się na kanapie w mieszkaniu siostry. Zresztą siostra jasno dała mi do zrozumienia, że nie pozwoli mi tak spędzić reszty życia. W końcu stwierdziła, że mam się zacząć dokładać do czynszu albo znaleźć inne mieszkanie. Był to najwspanialszy dar, jaki mogłem od niej dostać. Poużalałem się nad sobą przez miesiąc czy dwa, a potem wstałem z kanapy i niezdarnie ruszyłem naprzód.
Naprawdę można napisać swoją przeszłość na nowo, żeby stworzyć sobie lepszą przyszłość.
Zacząłem od telefonu do Stewarta Jenkinsa, dyrektora mojej byłej szkoły średniej i mentora, którego podziwiałem. Zadałem mu pierwsze nasuwające mi się na myśl pytanie: co mogę zrobić? Powiedział, że podobno ludzie znajdują teraz pracę na nowo powstałej platformie cyfrowej o nazwie LinkedIn. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałem, ale uznałem, że skoro on uważa to za dobry pomysł, to się z nią zapoznam. W pełni zaangażowałem się w temat i zacząłem wręcz obsesyjnie gromadzić wszelkie informacje na temat LinkedIn, na jakie natrafiałem.
Potem na Boże Narodzenie dostałem prezent od brata. Mieliśmy taką rodzinną tradycję, że przed świętami urządzaliśmy losowanie, aby ustalić, kto komu kupuje podarunek, i bratu trafiłem się właśnie ja. Przyniósł mi książkę i nawet jej nie zapakował. Wręczył mi ją bezpośrednio w foliówce z księgarni. Był to egzemplarz 4-godzinnego tygodnia pracy autorstwa Timothy’ego Ferrissa, a moją uwagę szczególnie przykuł podtytuł: Uwolnij się od schematu od 9 do 17, dołącz do niezależnych finansowo. Pochłonąłem ją jeszcze przed Nowym Rokiem, choć trzymanie jej i przewracanie stron tylko jedną ręką nie było zbyt wygodne. Książka ta otworzyła przede mną cały świat możliwości obejmujących biznes cyfrowy, marketing internetowy i robienie czegoś zupełnie nowego. W ciągu następnego roku zacząłem czytać z zapałem wszystkie blogi pisane przez największych liderów tamtych czasów i nawiązałem na LinkedInie kontakt z każdym, z kim chciałem zbudować relację.
W tamtym okresie bardzo pomogły mi dwie kwestie. Po pierwsze, głębokie zaangażowanie się w naukę salsy (o tym opowiem później). Po drugie, decyzja o opanowaniu sztuki przemówień publicznych. Lęk powstrzymywał mnie przed nimi przez całe życie, a teraz czułem, że muszę go pokonać. Poznałem człowieka, który był zawodowym mówcą, i powiedziałem mu, że zupełnie nie potrafię przemawiać, a chcę się tego nauczyć. Postawił mi kawę (owszem, nadal nie było mnie stać, żeby samemu ją sobie kupić!) i dał złotą radę: „Musisz dołączyć do klubu Toastmasters i przez rok co tydzień wygłaszać przemówienie”. Uznałem, że z pewnością wie, co mówi, więc postanowiłem go posłuchać.
Podczas spotkania Toastmasters w Columbus w stanie Ohio wysłuchałem genialnego przemówienia. Kiedy wystąpienie się skończyło, poszedłem na koniec sali. Akurat napchałem sobie usta przekąskami i pakowałem kolejne w serwetkę, kiedy ktoś mnie zapytał, co robię.
Zamarłem, a potem odwróciłem się, żeby sprawdzić, kto pyta. To był ten sam człowiek, który wygłosił niesamowite przemówienie! Próbowałem przełknąć jedzenie, jednocześnie zachowując się tak, jakby wpychanie sobie jedyną sprawną ręką darmowego jedzenia do wszystkich posiadanych kieszeni było całkowicie normalnym zachowaniem.
„Eee, no, nie mam za bardzo pieniędzy, więc zabieram sobie trochę tego na później”.
Gdybym mógł się schować pod stolikiem, bez wahania bym to zrobił, nie było jednak szans, żebym dokonał tego niepostrzeżenie. W końcu mam 193 centymetry wzrostu. Poza tym zgniótłbym zachomikowane jedzenie.
„Chodź, postawię ci lunch” – odpowiedział i odwrócił się do wyjścia, jakby po każdym przemówieniu spotykał głodnych ludzi chowających przekąski po kieszeniach.
Nazywał się Frank Agin i był właścicielem firmy pomagającej okolicznym przedsiębiorcom nawiązywać kontakty służbowe. To on zaczął uczyć mnie sztuki publicznego przemawiania. W miarę jak się lepiej poznawaliśmy, opowiedziałem mu, że opanowałem LinkedIna, i pomogłem w uaktualnieniu profilu. Wręczył mi za to czek na 100 dolarów i stwierdził, że to będzie punkt zwrotny dla jego firmy. Oniemiałem. Mam przez to rozumieć, że ludzie mi za coś takiego zapłacą? Po namowach Franka zacząłem pomagać innym, którzy również mi płacili. Prawdziwymi pieniędzmi!
Ale Frank nie pozwolił mi na tym poprzestać. Niedługo później miał dla mnie kolejne wyzwanie. „Powinieneś napisać książkę o LinkedInie”, powiedział. Co? Nie miałem pojęcia, jak się coś takiego robi. Miałem dopiero 24 lata. Kto miałby mnie słuchać? Zresztą w szkole średniej niemal oblałem angielski.
To go jednak nie zniechęciło. Obiecał mi pomóc. Sam napisał już kilka książek, więc uznaliśmy, że on zajmie się częścią dotyczącą nawiązywania kontaktów biznesowych na żywo, a ja tą o używaniu LinkedIna do networkingu w sieci. Nasze dzieło nie było na miarę Pulitzera, ale zostało wydane i niosło pewną wartość dla czytelników. Zanim się zorientowałem, zostałem autorem książki, zarabiałem i parłem do przodu.
Potem poszedłem na spotkanie użytkowników Twittera i pomyślałem, że być może mógłbym zrobić coś takiego na LinkedInie. W ten sposób w ciągu następnego roku, wykorzystując swoją sieć kontaktów, zorganizowałem w całym kraju dwadzieścia spotkań networkingowych, dzięki czemu miałem też więcej konsultacji, a ostatecznie poprowadziłem pierwsze webinarium i trafiłem do świata biznesu cyfrowego. Już nigdy nie obejrzałem się za siebie.
Czternaście lat później nie tylko znowu uprawiałem sport. Od dziewięciu lat grałem w reprezentacji USA w męskiej piłce ręcznej. W świecie biznesu miałem rozrastającą się firmę z rocznym przychodem w wysokości kilku milionów dolarów. Mój podcast, The School of Greatness, w którym goszczę ludzi sukcesu, liczy ponad 1200 odcinków. Został ściągnięty już pół miliarda razy i stale znajduje się blisko szczytu listy najpopularniejszych podcastów na całym świecie. Poza tym mam najlepszy program dotyczący rozwoju osobistego na YouTubie i napisałem kilka kolejnych książek, z których jedna trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa”. Zostałem też zaproszony do udziału w takich programach telewizyjnych jak Ellen, Today i Good Morning America, a liczba osób obserwujących mnie w mediach społecznościowych przekroczyła 8 milionów.
Dzięki temu od dziesięciu lat mogę wpływać na rzeczywistość, zasiadając w komitetach doradczych organizacji charytatywnych i służąc sprawom, które uważam za ważne. Przekonuję sieć moich kontaktów osobistych do przekazywania milionów dolarów na rzecz choćby Pencils of Promise, Charity: Water oraz Operation Underground Railroad.1
W czasie tej podróży udało mi się zrozumieć wiele rzeczy i dużo nauczyć od najwspanialszych umysłów z całego świata, od ludzi, którzy dążą w swojej dziedzinie do mistrzostwa. Wiedziałem jednak, że ostatecznie muszę napisać tę książkę o odnajdywaniu sensu, pokonywaniu lęków i tworzeniu planu, który nada życiu znaczenie i zapewni poczucie spełnienia. Bo to właśnie satysfakcja towarzyszy mi każdego dnia.
Podczas naszej wspólnej podróży dokładniej opiszę, w jaki sposób się rozwinąłem, także w ciągu ostatnich lat. Sukces, zwycięstwo czy mistrzostwo, to coś, co zgłębiam i do czego dążę przez całe dorosłe życie. Musiałem w tym czasie przezwyciężyć wyzwania psychiczne, fizyczne i emocjonalne w trzech najważniejszych obszarach życia: zdrowiu, relacjach oraz w moich przedsięwzięciach i finansach. I nie było to łatwe. Na wszystkich poziomach natykałem się na lęki i obawy, ale z pomocą najwspanialszych umysłów świata pokonałem wiele z nich. Rozmawiam z tymi mądrymi ludźmi – i się od nich uczę. Zdołałem wykorzystać ich wiedzę i przekonać się, w jaki sposób sami pokonali ból, wyzwania i traumy, po czym osiągnęli niesłychane rzeczy.
Możesz się jednak zastanawiać, co mam na myśli, pisząc „sukces”, „zwycięstwo” lub „mistrzostwo”.
Od czasu, kiedy wykonałem tamto pierwsze, wielkie, niedoskonałe działanie, do chwili obecnej opracowałem roboczą definicję:
Sukcesem (zwycięstwem, mistrzostwem) jest odkrycie swoich wyjątkowych darów i talentów w celu realizowania istotnej misji i wywarcia jak największego pozytywnego wpływu na otaczających nas ludzi.
To nic skomplikowanego. Chodzi o ustalenie, kim się jest i jak można w sposób autentyczny i wyjątkowy dla siebie sprawić, żeby otaczający nas ludzie i cały świat stali się lepsi. Brzmi banalnie, prawda? Co zatem powstrzymuje tak wiele osób?
Jedną z głównych przyczyn, dla których ludzie nie dążą do wielkości, jest to, że na początku swojej drogi napotykają jej wroga: brak jasno sprecyzowanej istotnej misji.
Chodzi o ustalenie, kim się jest i jak można w sposób autentyczny i wyjątkowy dla siebie sprawić, żeby otaczający nas ludzie i cały świat stali się lepsi.
Kiedy nie wiesz, co tak naprawdę chcesz robić, trudno jest to realizować. Zatem krok pierwszy w niniejszej książce to ustalenie swojego życiowego celu. Jak powiedział Viktor Frankl, który przeżył Holokaust, a potem napisał książkę Człowiek w poszukiwaniu sensu: „Pierwszą rzeczą, która nadaje życiu sens, jest projekt, który wymaga twojej uwagi”2. Bez niego po prostu włóczysz się bez celu. Przedstawię ci praktyczne wskazówki, jak sprecyzować swoją misję.
Brak jasno wytyczonej ścieżki tworzy w twojej duszy próżnię, którą natychmiast wypełniają lęki, smutek i problemy ze zdrowiem psychicznym. Dlatego tak ważny jest krok drugi tej książki, w którym pokażę ci, jak pokonać najpowszechniejsze przeszkody stojące na drodze do zwycięstwa. Przeprowadzę cię przez każdy z destrukcyjnych lęków: przed porażką, sukcesem, tym, co myślą o tobie inni, i wreszcie przed tym, co sam o sobie myślisz. Prawda jest taka, że lęki pozostawione same sobie prowadzą nas wszystkich do tego samego miejsca: braku wiary w siebie i przekonania, że jesteśmy niewystarczający. Jedynym sposobem na ich pokonanie i przekształcenie jest stawienie im czoła. W rozdziałach zawartych w kroku drugim pokażę ci, jak tego dokonać, a także przedstawię praktyczny zestaw narzędzi do przekształcania lęków.
W kroku trzecim nauczysz się rozwijać samą mentalność zwycięzcy. Jej głównym elementem jest niezachwiane przekonanie, że jesteś wystarczający. Nie oznacza to, że dotarłeś już do końca swojej podróży, osiągnąłeś doskonałość czy zrobiłeś w świecie maksymalnie dużo dobrego. Oznacza to, że nadal się rozwijasz, nadal idziesz naprzód, próbujesz, potykasz się, uczysz i jednocześnie pomagasz innym ludziom robić to samo.
Mentalność zwycięzcy zaczyna nabierać kształtów, kiedy rozpoczynamy podróż ku uzdrowieniu z doświadczonych w przeszłości traum i cierpienia. Dopóki się od nich nie uwolnimy, będziemy zupełnie nieświadomie zdawać się na ich łaskę. W dalszych częściach książki dokładnie omówię psychologiczne i neurologiczne mechanizmy odpowiedzialne za to, w jaki sposób nasza przeszłość kształtuje nasze reakcje w teraźniejszości, a także wyjaśnię, jak wsłuchiwać się w głos wewnętrznego trenera zamiast krytyka.
Dopiero po rozpoczęciu uzdrawiania przeszłości można dokonać autentycznej oceny czterech kluczowych elementów mentalności zwycięzcy, które składają się na coś, co nazywam schematem mentalności w działaniu.
Tożsamość.
Jesteś co prawda bohaterem własnej przygody, ale prawdziwymi bohaterami stają się wyłącznie ludzie, którzy stawiają czoła wyzwaniom i je pokonują.
Myśli.
Twoje myśli, zwłaszcza te niekontrolowane, kształtują twoją rzeczywistość. Przyjrzymy się więc, jak najnowsze odkrycia neuronauki pomagają zrozumieć, co się dzieje w naszym mózgu.
Emocje.
Uczucia są blisko związane z twoimi myślami i ciałem. W tym przypadku neuronauka i psychologia również dostarczają przełomowych spostrzeżeń. Paul Conti, autor doskonałej pozycji
Trauma: niewidzialna epidemia
, przypomina o konieczności uzdrowienia bólu pochodzącego z przeszłości, ponieważ „trauma zmienia nasze emocje. A zmienione emocje wpływają na nasze decyzje”
3
.
Zachowania.
Za pomocą swoich działań wcielasz w życie wewnętrzną mentalność. Przeanalizujemy rolę, jaką w podtrzymywaniu nastawienia na sukces odgrywają twoje nawyki i zwyczaje.
I wreszcie krok czwarty: potrzebujesz planu dochodzenia do mistrzostwa. Poniższe siedem działań zapewni ci sprawdzony plan opracowany na podstawie mojego własnego doświadczenia oraz ogromnej wiedzy ekspertów, od których miałem możliwość się uczyć.
Zadawaj odważne pytania.
Kiedy ośmielasz się stawiać sobie odważne pytania, sprawiasz, że niemożliwe staje się możliwe.
Daj sobie pozwolenie.
Kiedy drzwi zostaną już otwarte, musisz pozwolić sobie budzić się każdego dnia i przez nie przechodzić.
Przyjmij wyzwanie.
Jeżeli chcesz stać się nieustraszony, musisz z pełnym zaangażowaniem oddawać się pokonywaniu lęków, dopóki nie znikną. Pokażę ci, jak w tym celu wykorzystać trzydziesto-, sześćdziesięcio- bądź dziewięćdziesięciodniowe wyzwanie.
Zdefiniuj cele rozwoju.
Pokażę ci swój własny, sprawdzony proces ustanawiania i osiągania celów, dzięki któremu poczujesz się silniejszy, a nie przytłoczony.
Pozyskaj wsparcie.
Nie uda ci się osiągnąć wszystkiego w pojedynkę. Będziesz potrzebować pomocy płynącej z wnętrza w postaci nawyków i rutyn, a także zewnętrznego wsparcia znajomych, trenerów i innych osób, aby utrzymać się na właściwej drodze.
Bierz się do pracy.
Teraz jest czas na działanie. Przedstawię ci sposoby realizowania założeń i angażowania się w istotne działania, żeby przeć naprzód niezależnie od wszystkiego.
Doceń to!
Wszystko to sprowadza się do uznania, że jesteś wystarczający, będąc autentycznym sobą, niezależnie od osiąganych wyników.
Na następnych stronach będę korzystać z porad ekspertów, którzy byli moimi nauczycielami w ciągu ostatnich dziesięciu lat, i podzielę się z tobą własnymi spostrzeżeniami. Nie mam wszystkich odpowiedzi. Nikt z nas ich nie ma. Ale wspólnie możemy osiągnąć coś więcej, coś wspanialszego, a może nawet prawdziwy sukces.
Nie twierdzę, że mnie się to już udało. Bynajmniej. Moja podróż nadal trwa. Ale… Jestem wystarczający. Nauczyłem się kochać i akceptować siebie, a każdego dnia dowiaduję się czegoś nowego i się rozwijam. Uzmysłowiłem sobie, że istnieje droga do miejsca, w którym mogę realizować swoją istotną misję i czuć głębokie spełnienie oraz doniosłość życia.
Ostrzegam, że dążenie do sukcesu może się wiązać z potknięciami i upadkami. Czy jesteś gotowy podjąć to ryzyko? Kiedyś, gdy uczyłeś się chodzić, byłeś gotowy. Upadałeś, i to często. Ale wytrwale wstawałeś i próbowałeś jeszcze raz. I znowu. I ponownie. Aż opanowałeś tę sztukę. Teraz już nawet o tym nie myślisz. Takiej postawy będziesz potrzebować. Musisz czuć się komfortowo z próbami, niepowodzeniami i przyswajaniem płynących z nich lekcji, mając świadomość, że porażka to jedyna droga do sukcesu.
Czy jesteś gotowy odkryć swoje wyjątkowe dary i talenty, a potem w pełni zaangażować się w ich rozwijanie?
Będzie to wymagało zignorowania krytyków oraz opinii wszystkich tych ludzi, którzy wolą siedzieć na trybunach, niż wyjść na boisko (łącznie z najgłośniejszym krytykiem siedzącym w twojej głowie). Podczas swojej podróży nauczyłem się, że z krytyką spotkamy się niezależnie od wszystkiego. To cena, którą płacimy za możliwość życia. Nie pozwalaj jednak, żeby krytyka dyktowała historię twojego życia.
Będzie to wymagało znalezienia i słuchania trenerów, którzy pomogą ci wyjść poza twoje lęki i rozszerzyć wyobrażenie o tym, co może się wydarzyć w twoim życiu. Być może potrzebna będzie pomoc doświadczonych profesjonalistów bądź terapeutów, którzy pomogą ci uzdrowić przeszłość, żebyś mógł ruszyć naprzód. Nie twierdzę, że dokładnie wiem, jakiego konkretnie wsparcia będziesz potrzebować, ale wiem, że John C. Maxwell, ekspert w zakresie przywództwa, ma rację: „Jeden to za mała liczba, żeby osiągnąć zwycięstwo”4.
Będziesz musiał dawać z siebie wszystko i podejmować odważne działania, by potem nie przywiązywać wagi do uzyskanych wyników. Mogą się one różnić od tych, jakich się spodziewałeś. Mogą być lepsze. A mogą być po prostu inne. I to jest w porządku. Jeżeli nadal będziesz realizować swoją istotną misję i robić to, na co któregoś dnia z pewnością spojrzysz z dumą, wyniki same się o siebie zatroszczą.
Pytanie, które chcę ci w tym momencie zadać – odpowiadając na nie, bądź ze sobą całkowicie szczery, liczy się wyłącznie twoje zdanie – brzmi: Czy jesteś gotowy odkryć swoje wyjątkowe dary i talenty, w pełni zaangażować się w ich rozwijanie i dzięki temu wywierać jak największy wpływ na otaczających cię ludzi?
Jeżeli twoja odpowiedź jest twierdząca, uda ci się opanować mentalność zwycięzcy i skorygować swoją opowieść w taki sposób, żebyś to nie ty gonił za mistrzostwem, ale by mistrzostwo goniło za tobą.
Rozdział 2
Sukces jako alternatywa
Trzynasty września 2007 roku miał być dla porucznika marynarki wojennej USA Jasona Redmana jednym z ostatnich dni służby w irackiej prowincji Anbar. Niemal każdego wieczoru wraz z towarzyszami broni brał udział w misjach, które często przeradzały się w niebezpieczne strzelaniny. Był to najtrudniejszy okres w jego piętnastoletniej karierze wojskowej. Jeszcze tylko tydzień i w końcu miał wracać do domu, do żony i trojga małych dzieci na Halloween.
Tamtej nocy wywiad sugerował, że być może nareszcie udało im się zlokalizować głównego przywódcę Al-Kaidy z tej prowincji, który był również odpowiedzialny za śmierć innego żołnierza marynarki. Wiadomo było, że jego ochroniarze wolą wysadzić się w powietrze, niż się poddać.
Przygotowując się do misji, Jason uznał, że będzie musiał się szybko ruszać, więc już prawie zrezygnował z bocznych płyt balistycznych – nie chciał, żeby spowalniał go ich ciężar – ale coś nie dawało mu spokoju i kazało je założyć. Zrobił to i bez dalszych namysłów wsiadł do helikoptera, którym cały oddział poleciał na terytorium wroga.
Kiedy dotarli na miejsce, wskazany dom był już opuszczony. Znaleźli w nim jednak broń i materiały wybuchowe, niezbędne do produkcji bomb, więc na czas ich niszczenia oddział Jasona usiadł na ganku. Wtedy dostali informację, że niecałe 150 metrów dalej zauważono pięć osób biegnących z innego budynku ku gęstym zaroślom. Dziewięciu żołnierzy, wśród nich Jason, zostało wysłanych do namierzenia ich i przesłuchania.
Idąc w mroku, porozumiewali się ze wsparciem z powietrza. Czy grupa jest uzbrojona? Nie. Co dokładnie robią? Nie widzimy ich. Kiedy zaczęli przedzierać się przez krzaki, szósty zmysł Jasona podpowiedział mu, że coś tu nie gra. Mężczyzna zrzucił to jednak na stres i działał dalej zgodnie z tym, jak został przeszkolony.
I nagle sytuacja drastycznie się zmieniła. Wojskowy sanitariusz znalazł jednego z poszukiwanych, dosłownie na niego następując. Ledwie widoczny człowiek przetoczył się po ziemi i wyciągnął ku niemu ręce, a on otworzył ogień i jednocześnie sam został ranny. Nikt z oddziału nie wiedział w tamtej chwili, że tych pięciu śledzonych mężczyzn to ostatni spośród piętnastu ochroniarzy-samobójców przywódcy Al-Kaidy, którzy zastawili w zaroślach zasadzkę. Co gorsza, sanitariusz szedł na samym końcu, co oznaczało, że Jason i pozostali znaleźli się w jej środku.
Kiedy odciągali sanitariusza za leżącą w pobliżu oponę ciągnika, również zostali ostrzelani. Idący na przodzie Jason znalazł się niecałe piętnaście metrów od dwóch karabinów maszynowych miotających wielkimi pociskami rozświetlającymi okolicę niczym wybuchające świetliki.
Jason natychmiast oberwał całą serią. Upadając, czuł się tak, jakby trzystupięćdziesięciokilowy goryl zdzielił go kijem do bejsbola. Dostał w prawy łokieć i ból przeszył go aż do czaszki. Sięgnął lewą ręką i nic nie znalazł, uznał więc, że stracił prawe ramię. Nie przestawał jednak strzelać i wykrzykiwać rozkazów, przez co wróg skupił ogień na nim.
Kule spadały na jego hełm, rozbiły noktowizor, odbijały się od broni. Jedna z nich trafiła go tuż przed prawym uchem i wyszła przez nos. Siła uderzenia strzaskała mu szczękę, wszystkie kości wokół oka, odstrzeliła nos i pozbawiła świadomości.
Kiedy odzyskał przytomność, próbował poukładać sobie w głowie, co się wydarzyło. „Nie mam ręki”. Lewą dłonią pomacał się po policzku. „Nie mam twarzy”. Kilka centymetrów nad nim przeleciały pociski smugowe. „Nie ruszaj się!”
Nie mógł dosięgnąć opaski uciskowej, żeby zatamować krwawienie, więc wezwał pomoc. Dopiero wtedy oddział się zorientował, że Jason jeszcze żyje. Nagle kolejna seria trafiła w boczną płytę, którą miał zostawić w bazie. Mimo że uderzenie było bardzo bolesne, kule nie trafiły w nerkę i nie strzaskały kręgosłupa.
Dowódcy oddziału jakimś cudem udało się przeciągnąć Jasona za oponę. Nadeszło wezwane wsparcie powietrzne, ale do czasu, gdy personel medyczny skończył gorączkowo opatrywać rany Jasona, mężczyzna stracił około 40 procent krwi.
Został przetransportowany do Bethesda Naval Hospital w Maryland, gdzie lekarze na podstawie tomografii wykonali trójwymiarowy model jego czaszki, żeby opracować plan jej rekonstrukcji. Zdjęcia wyglądały tak, jakby mężczyzna oberwał w twarz siekierą. Prawe ramię nadal było na miejscu, jednak lekarze rozważali jego amputację.
Mimo wszystko skala obrażeń jeszcze nie w pełni do niego docierała. Jako że w październiku tego samego roku zamierzał udać się na Wyspy Dziewicze na ślub siostry, w pewnym momencie zapytał pisemnie pielęgniarkę, jak długo będą go składać, żeby mógł wyjść ze szpitala na czas. Ona tylko spojrzała na niego z niedowierzaniem i stwierdziła, że poskładanie go zajmie całe lata.
Pewnej nocy, gdy leżał bezczynnie i mógł się tylko zmagać z własnymi myślami, usłyszał czyjś głos. Ktoś najwyraźniej wszedł do jego sali, myśląc, że Jason śpi, i zaczął mówić o tym, jak przytłaczający jest pobyt w szpitalu, jak okropnie muszą się czuć ci wszyscy ranni żołnierze, którzy ucierpieli i już nigdy nie będą tacy sami. W końcu do Jasona dotarło, że ten ktoś mówi o nim.
Jeżeli ktokolwiek miał pretekst, żeby zrezygnować z dążenia do rozwoju w życiu, to właśnie Jason Redman. Ale jak się zaraz przekonasz, wybrał inną drogę.
Wielu niesamowitych ludzi wiedzie życie pozbawione sukcesów, ponieważ działają automatycznie, a nie rozmyślnie. Pozwalają, by ograniczały ich lęki, niepokój i cierpienia z przeszłości, zamiast przyjąć nieograniczające nastawienie mentalne przyciągające obfitość. Nie oznacza to, że nigdy nie mierzą się z trudnościami. W tej czy innej formie trafiają się one nam wszystkim. Ale to nie znaczy, że musimy przed nimi uciekać. Możesz postanowić, że zaakceptujesz wyzwanie i stawisz czoła lękom – i będziesz się cieszyć swoją podróżą!
Kiedy ludzie żyją w mroku lęku i niepewności, nie mają tego, co nazywam istotną misją: podstawowego celu, który nadaje prawdziwą wagę temu, co robią. W efekcie nie odczuwają wewnętrznej wolności ani spokoju podczas swojej życiowej podróży. Nieświadomie pozwalają lękom kontrolować swoje decyzje i wpływać na dostrzegane możliwości wyboru. W rezultacie czują, że utknęli w obecnym położeniu, a nawet są w nim uwięzieni, przez co czują się zagubieni bądź rozżaleni i źli na samych siebie oraz innych.
Taka wewnętrzna niepewność może powodować ogromny niepokój, a ponieważ ciało reaguje na te emocje, pojawiają się przykre reakcje fizjologiczne albo ataki paniki. W dzisiejszych czasach coraz częściej widzimy przejawy tego niepokoju. Zaburzenia lękowe stanowią najczęściej diagnozowane zaburzenie psychiczne w USA: wpływają na 40 milionów dorosłych5. Według Cleveland Clinic nawet 30 milionów Amerykanów każdego roku doświadcza ataku paniki6. Największe trudności dotykają często ludzi znajdujących się w sile wieku. Narodowy Instytut Zdrowia Psychicznego (National Institute of Mental Health) donosi, że zaburzenia lękowe dotyczą ponad 31 procent osób w okresie dorastania, 22 procent osób w wieku 18–44 lata i nieco ponad 20 procent osób w wieku 45–59 lat7. Innymi słowy, żadna grupa wiekowa nie jest od nich wolna.
Wzrost liczby osób odczuwających niepokój można przypisać wielu czynnikom, ale najważniejszym jest nasilające się poczucie niepewności. Jak powiedziała w moim programie doktora Wendy Suzuki: „niepewność to główna przyczyna wielu naszych obaw”8.
Czy kiedykolwiek odczuwałeś niezadowolenie ze swojego życia? Z pracy albo firmy? Ze związków uczuciowych, rodziny albo przyjaciół? Albo, przede wszystkim, z samego siebie?
Ogólne poczucie rozczarowania może stać się regułą zamiast być wyjątkiem. Prawdopodobnie właśnie dlatego widzimy znaczący spadek odczuwanego przez dorosłych Amerykanów szczęścia. Prowadzone przez ponad 40 lat (1973–2016) badanie opinii społecznej wykazało, że ludzie są coraz mniej szczęśliwi, a tendencja ta pogłębiła się zwłaszcza w ciągu ostatnich 20 lat9.
Niektórzy wykorzystują mechanizmy obronne przynoszące doraźną ulgę w stresie, takie jak spożywanie większej ilości pokarmów z jednoczesnym ograniczeniem wysiłku fizycznego. Może to wyjaśniać, dlaczego według Narodowego Instytutu Zdrowia niemal 1 na 3 dorosłych Amerykanów ma nadwagę, ponad 40 procent jest otyłych, a mniej więcej 1 osoba na 11 cierpi na ciężką otyłość10. Niestety wszystkie te zachowania to autosabotaż, który nasila problem, zamiast prowadzić do rozwiązań. Naszym zadaniem zaś jest namierzyć przyczynę problemu i znaleźć zdrowe rozwiązania zapewniające rozwój, obfitość i sukces.
Niekiedy ludzie podejmują złe decyzje finansowe w nadziei, że wydanie większej sumy pieniędzy w krótkim czasie bądź nabycie tej jednej magicznej rzeczy jakimś cudem da im poczucie spełnienia. Kiedy nie osiągają spodziewanego rezultatu, próbują jeszcze raz. I znowu. Ten wzorzec postępowania jest zgubny zwłaszcza dla osób, które i bez niego żyją od pierwszego do pierwszego. Może prowadzić do powstania długów, które jeszcze bardziej utrudniają życie i tylko nasilają już wcześniej przytłaczający stres.
Wzrost poziomu zadłużenia widać bardzo wyraźnie. Według Amerykańskiego Departamentu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast w roku 2021 mediana dochodów gospodarstwa domowego w USA wynosiła 79 900 dolarów11. To niemal 35 tysięcy dolarów więcej niż w roku 2000. Jednakże średnie zadłużenie przeciętnego gospodarstwa domowego wynosi obecnie 145 tysięcy dolarów, co oznacza wzrost o ponad 94 tysiące dolarów w tym samym okresie! Nie twierdzę, że wszystkie długi są złe, ale to dodatkowe obciążenie finansowe tylko nasila stres. Zamiast poprawiać ludziom samopoczucie, jedynie zwiększa problem.
Niektórzy ludzie, żeby poczuć się lepiej i oczyścić umysł, ciągle są czymś zajęci. Myślą, że jeśli tylko uda im się zrobić więcej, wreszcie poczują, że są wartościowi, a podejmowane przez nich działania przyczynią się do jakiejś zmiany w świecie. Zawsze jednak brakuje im czasu na uporanie się z tym, co trzeba zrobić już teraz, nie ma więc co wspominać o dodatkowych przedsięwzięciach. Minuty mijają, a wraz z ich upływem rośnie wrażenie przytłoczenia. Osoby te czują wtedy znajomy ucisk w klatce piersiowej, ciężar siedzącego na niej potwora, który utrudnia oddychanie i myślenie.
Nie uda ci się zmienić kierunku, w jakim zmierza twoje życie, jeżeli nie wiesz, gdzie znajdujesz się w tym momencie.
Czują się wycieńczeni walką ze zbyt wieloma srokami złapanymi za ogon. Wyczerpani. Nie mogą z niczym nadążyć. Nie mają czasu na odpoczynek. Na sen. Na relacje. Na ćwiczenia fizyczne. Nie potrafią spełnić oczekiwań przyjaciół, rodziny, współpracowników i społeczeństwa. Toną w obowiązkach. A to pociąga za sobą dolegliwości fizyczne: bóle głowy i migreny, ucisk w gardle, palpitacje, problemy z żołądkiem, bóle pleców… Do wyboru, do koloru. Ciało bije na alarm – coś jest nie tak.
I im szybciej kręci się to błędne koło, tym bardziej osoby takie czują się odizolowane i samotne. „Nikt nie rozumie, jak się czuję. Nie mogę o tym z nikim porozmawiać, bo tylko ja niczego nie ogarniam, wszyscy inni radzą sobie świetnie”. A skoro to prawda, to pojawia się zgorzkniałość. „Dlaczego ja? Dlaczego tylko ja mam problemy emocjonalne, finansowe, relacyjne, duchowe (i wszelkie inne)? Dlaczego wszystko i wszyscy chcą mnie dopaść?” Nie wydaje mi się, że to tylko zbieg okoliczności, iż niemal 20 procent wszystkich Amerykanów doświadczyło problemów ze zdrowiem psychicznym12 (a było to jeszcze przed pandemią!).
Pozwól, że coś ci wyjaśnię. Opisałem cały ten ból i niepokój w trzeciej osobie: oni czują, oni doświadczają, oni się boją. Ale niejednokrotnie ja sam odczuwałem niemal wszystko z zamieszczonej wyżej listy. Może ty też tego doświadczyłeś. Już wspominałem o części trudności życiowych, przez które przeszedłem, a na kolejnych stronach opiszę je dokładniej.
Trud związany z osiąganiem sukcesu to część tego, co czyni nas ludźmi.
Zachęcam cię do ponownej lektury powyższych opisów, tym razem jednak zmień osobę trzecią na drugą. Ty czujesz. Ty doświadczasz. Ty się boisz. A jeżeli naprawdę poważnie podchodzisz do dążenia do sukcesu, zmień ją na pierwszą. Ja czuję wyczerpanie. Ja doświadczam przytłoczenia. Ja się boję, że za mało robię albo że nie jestem wystarczający. Ja codziennie czuję tego bolesne konsekwencje.
Nie próbuję przysparzać ci kolejnych kłopotów. Chcę cię jedynie zachęcić do bycia szczerym z samym sobą, ponieważ nie uda ci się zmienić kierunku, w jakim zmierza twoje życie, jeżeli nie wiesz, gdzie znajdujesz się w tym momencie. Nie możesz mieć nadziei na dotarcie do nowego miejsca, jeżeli nie przyznajesz przed sobą, w jakim położeniu obecnie się znajdujesz. Jeśli chcesz się wspiąć na najwyższą górę, przyda ci się wiedza, czy znajdujesz się w połowie drogi na szczyt, tkwisz w błocie najgłębszej doliny, a może jesteś tysiąc kilometrów dalej na pustkowiu.
Jeżeli któraś z tych sytuacji wydaje ci się znajoma, nie jesteś sam. Bynajmniej! Jesteś normalny. Nie usiłuję trywializować stojących przed tobą wyzwań ani tego, że niektórzy ludzie mają bardziej bolesną przeszłość oraz mierzą się z większymi przeszkodami i uprzedzeniami niż inni. Podczas rozmów z licznymi ekspertami z całego świata, lektury spostrzeżeń wielu innych specjalistów i rozmów z ludźmi, którzy po prostu starają się wznieść swoje życie na wyższy poziom, nauczyłem się, że trud związany z osiąganiem osobistego mistrzostwa to część tego, co czyni nas ludźmi. Zmagać się znaczy żyć.
Nie oznacza to jednak, że trzeba cierpieć.
Każdy z nas ma potencjał do tego, żeby osiągnąć coś więcej.
Nasza odpowiedź na trud życia jest ważna, ponieważ każdy z nas ma potencjał do tego, żeby osiągnąć coś więcej – sukces. Z pewnością nieraz odczujesz lęk. Na swojej drodze natrafisz na wyzwania. Wszystko zależy teraz od tego, co z nimi zrobisz.
Niektórzy uważają, że wróg mistrzostwa ujawnia się w nieprzewidywalnych wybuchach złości. Takie zewnętrzne oznaki wewnętrznej rzeczywistości niejednokrotnie wydają się brać znikąd, nie wiadomo, co je wywołuje. Łatwo je lekceważyć, kiedy są drobne, ale z czasem mogą stawać się częstsze i silniejsze. Zazwyczaj wynikają z nieprzepracowanej traumy czy nieukojonego bólu z przeszłości.
Uwielbiam metaforę z soczystą pomarańczą. Jeżeli ściśniesz ten owoc, przekonasz się, że w jego wnętrzu znajduje się sok. Kiedy człowiek znajdzie się pod presją, to, co z niego wyjdzie, zależy od jego wnętrza. Jeżeli w swoim wnętrzu masz spokój, miłość i cierpliwość, to właśnie one ujawnią się, gdy „przydarzy ci się życie”. Jeśli w swoim wnętrzu masz złość, urazę, wstyd i stres i nie nauczyłeś się przepracowywać tego bólu, to właśnie one z ciebie wypłyną, kiedy nie wszystko pójdzie zgodnie z twoim planem.
Niektórzy nauczyli się dusić wszystko w sobie. Nauczyli się nie wyrażać złości czy frustracji. Ale to tylko sprawia, że emocje te objawiają się w ich przypadku w inny sposób.
Nieważne, co robimy, nasz wewnętrzny ból i tak się objawi.
Ja sam nosiłem w sobie kiedyś dużo lęku i złości, które wychodziły ze mnie, kiedy życie dawało mi w kość w określony sposób. Nie wyglądało to dobrze. Podróż ku uzdrowieniu, którą podjąłem, doprowadziła mnie jednak do miejsca pełnego spokoju i zadowolenia.
W ciągu kilku lat od chwili, gdy wstałem z kanapy siostry i wkroczyłem do świata LinkedIna, zdołałem zbudować firmę z przychodem w wysokości kilku milionów dolarów rocznie. Przynosiła mi dużo pieniędzy i pomagała wielu osobom. I przez jakiś czas to wystarczało. Ale powoli zaczęło do mnie docierać, że jeżeli jeszcze raz będę musiał mówić o tym, w jaki sposób zoptymalizować opis na profilu, to, cóż… pewnie wybuchnę, jak to się wtedy zdarzało.
Nie był to pierwszy raz, gdy traciłem serce do czegoś. Weźmy na przykład bejsbol: od piątego roku życia grałem w niego z wielką przyjemnością, aż w wieku lat siedemnastu uznałem, że to już nie dla mnie. Byłem w nim dobry – należałem do najlepszych zawodników w drużynie – ale już za nim nie przepadałem i nie wyobrażałem sobie, dokąd miałby mnie doprowadzić w przyszłości. Porzuciłem go więc i skupiłem się na futbolu, koszykówce i konkurencjach lekkoatletycznych. Dzięki takiemu posunięciu dokonanemu w ostatniej klasie szkoły średniej miałem w college’u czas, by rozwinąć te umiejętności, przeszedłem na wyższy poziom i dwukrotnie zdobyłem wyróżnienie All-American: w futbolu amerykańskim i dziesięcioboju.
Z firmą było podobnie jak z bejsbolem: byłem nią mocno podekscytowany, a potem mi przeszło. Nie wykorzystywałem w niej pełni swoich możliwości, chociaż z drugiej strony nie bardzo wiedziałem, co innego mógłbym robić. Osiągnięcie sukcesu w biznesie było oczywiście miłe, a jeszcze milsze było posiadanie pieniędzy na koncie. Nic zatem dziwnego, że moi koledzy byli w szoku, kiedy powiedziałem im, że myślę o zmianie: „Co ty wyprawiasz? Masz już firmę, która przynosi kupę pieniędzy i pomaga wielu osobom. Dlaczego miałbyś cokolwiek zmieniać?”.
Ja natomiast wiedziałem, że to nie jest mój punkt radości (w następnym rozdziale porozmawiamy o tym dokładniej). Jak w przypadku większości ludzi i moja misja ewoluowała. Czułem, że już nie skupiam się na tym, co sobie wcześniej założyłem. Nadszedł czas na zmianę.
Postanowiłem odejść z tej rozrastającej się z każdym rokiem firmy i oznajmiłem to mojemu wspólnikowi. Już od jakiegoś czasu było dla mnie zresztą jasne, że on ma inną wizję jej prowadzenia niż ja, ale się nie wychylałem. Zabijałem się za to pracą do trzeciej nad ranem, by wszystko działało. Choć obaj mieliśmy po połowie udziałów, ja wkładałem w nią trzy–cztery razy więcej wysiłku. Odpowiadałem nie tylko za sprzedaż i marketing, ale też tworzyłem treści, natomiast on odpowiadał wyłącznie za kwestie techniczne. Kiedy przestałem pracować, wszystko zwolniło. Gdy zapowiedziałem, że chcę się wycofać, zobowiązał się do przejęcia części obowiązków sprzedażowych. Poprowadził webinarium, które wcześniej prowadziłem ja, i absolutnie nic nie sprzedał. Przedstawił ten sam produkt. Wygłosił te same treści. I nie przyniosło to żadnych efektów. Wiedziałem, że czas zmienić kierunek.
Gwoli jasności dodam, że nie byliśmy wystarczająco dojrzali ani nie posiadaliśmy odpowiednich umiejętności, żeby w zdrowy sposób omówić całą sytuację. Podejrzewam, że każdy z nas był sfrustrowany tym drugim, a w dodatku byliśmy młodzi i egocentryczni (sam z pewnością mogę się pod tymi słowami podpisać). Obwinialiśmy się wzajemnie i przez kilka miesięcy w zasadzie się do siebie nie odzywaliśmy.
Dopiero gdy zacząłem realizować własną istotną misję i uzdrawiać swoją przeszłość, mogłem wrócić do niego z zupełnie innym nastawieniem.
Kiedy znowu się do niego odezwałem, zrobiłem to z wdzięcznością i spokojem. Był zaszokowany i zapytał, co mi się stało. Odpowiedziałem po prostu, że jestem wdzięczny za to, że go spotkałem i wspólnie coś zbudowaliśmy. Tym razem czułem uznanie, a nie frustrację. Program, który razem stworzyliśmy, nadal przynosił znaczące dochody, więc odsprzedałem mu swoje udziały za siedmiocyfrową kwotę i w pełni skupiłem na rozwijaniu swojej istotnej misji.
Im więcej Jason Redman myślał o tych przykrych słowach, które usłyszał w szpitalu, tym bardziej się złościł. Ocknął się i zdrową ręką napisał żonie, żeby nie przychodził do niego nikt, kto chciałby się nad nim użalać. Nigdy więcej. Poprosił, żeby na drzwiach do jego sali wywiesiła ogłoszenie o następującej treści:
UWAGA
Do wszystkich wchodzących:
Jeżeli chcesz tu wejść ze smutkiem albo żeby litować się nad moimi obrażeniami, idź gdzieś indziej. Odniosłem je, wykonując pracę, którą uwielbiam, dla ludzi, których kocham, wspierając wolność kraju, który darzę głęboką miłością. Jestem niesamowicie twardy i odzyskam pełną sprawność. Pełną, czyli jaką? Maksymalną, jaką będzie w stanie osiągnąć moje ciało. A potem dodam jeszcze ze 20 procent dzięki czystej psychicznej wytrwałości. Sala, do której wchodzisz, to miejsce zabawy, optymizmu i intensywnej regeneracji. Jeżeli nie jesteś na to gotowy, idź gdzieś indziej.
Od kierownictwa13
Kiedy Jason postanowił przyjąć to optymistyczne nastawienie, rozpoczął powolny, bolesny proces zdrowienia. Jego ogłoszenie natomiast zrobiło furorę: pierwsza dama Michelle Obama wspomniała o nim w dwóch tekstach, a sekretarz obrony Robert Gates przytoczył je w całości w swojej książce. Co więcej, zainspirowało ono miliony ludzi stawiających czoła przytłaczającym wyzwaniom do przyjęcia takiego samego nastawienia. Po latach prezydent George W. Bush zaprosił Jasona do Białego Domu i złożył podpis na ogłoszeniu, które wisi obecnie w szpitalu Bethesda, na korytarzu oddziału zajmującego się rannymi żołnierzami, inspirując kolejne osoby, a sam Jason kontynuuje swoją istotną misję.
Sukces nie wydarza się przez przypadek.
Oto co mi powiedział: „Musimy kształtować bardziej odpornych psychicznie ludzi i pomóc im zrozumieć, że czasami to oni sami będą musieli przyjść sobie na ratunek, nikt inny im nie pomoże. Wszystko zaczyna się od ciebie. To ty musisz wstać i ruszyć naprzód. Decyzja, by to zrobić, sama w sobie daje już pewien poziom rezyliencji”14. Innymi słowy, sukces nie wydarza się przez przypadek. Nikt się nigdy przypadkowo nie poślizgnął i na niego nie wpadł. Jordan Peterson, kanadyjski doktor psychologii, ostrzega nawet rodziców przed zbytnim ułatwianiem dzieciom życia, gdyż może to spowodować, że nie będą odporne psychicznie. Brak wyzwań w życiu może wręcz zaszkodzić ich rozwojowi15.
A co będzie, jeżeli zrezygnujesz z dążenia do mistrzostwa i przyjęcia tego optymistycznego nastawienia? Jak będzie wtedy wyglądać twoje życie? Być może będziesz osiągać różnorakie wyniki, ale każdy z nich będzie się wiązać z cierpieniem i smutkiem bądź poczuciem osamotnienia lub bycia ofiarą. Pozornie będzie się wydawać, że wiedziesz mistrzowskie życie – masz rodzinę, dzieci, samochody, łodzie, podróżujesz czy robisz inne rzeczy, które twoim zdaniem są oznaką sukcesu – ale nie będzie w tym życiu prawdziwego sensu.
Możesz nadal tkwić w miejscu, tyle że wtedy nigdy nie odkryjesz, co najlepszego mógłbyś dać światu.
John Glenn, jeden z pierwszych Amerykanów, którzy polecieli na orbitę Ziemi, przez wiele lat był senatorem, a w 2012 roku dostał od prezydenta Baracka Obamy Medal Wolności. Był też najstarszą osobą, która poleciała w kosmos: miał wtedy siedemdziesiąt siedem lat. Powiedział kiedyś: „Jeżeli w całym swoim życiu czegoś się nauczyłem, to tego, że najszczęśliwsi i najbardziej spełnieni są ci, którzy poświęcili się czemuś większemu i głębszemu od interesu własnego”16.
Możesz podążać ścieżką pasującą do tego, co twoim zdaniem powinieneś robić, ale niezgodną z twoim przeznaczeniem. Albo taką, która była właściwa przez jakiś czas, ale twoje życie ewoluowało, a ty utknąłeś w miejscu i czujesz, że coś jest nie tak. Możesz nadal w nim tkwić i robić to, czego oczekują od ciebie inni, tyle że wtedy nigdy nie odkryjesz, co najlepszego mógłbyś dać światu.
Co gorsza, to wszystko może cię w końcu sfrustrować i zamiast odpowiedzieć na wyzwanie tak, jak zrobił to Jason Redman, staniesz się zgorzkniały i zły. Świat pełen jest ludzi, którzy po napotkaniu wyzwań zostali złoczyńcami, a nie bohaterami własnych historii, i zaczęli krzywdzić innych. Nikt z nas nie rozpoczyna swojej podróży z takim założeniem, a mimo wszystko część ludzi tak właśnie ją kończy.
Ja pragnę dla ciebie czegoś o wiele lepszego – czegoś mistrzowskiego. I skoro nadal czytasz tę książkę, zakładam, że też tego chcesz. Poświęćmy więc wspólnie chwilę na ustalenie, w jakim miejscu obecnie się znajdujesz, zanim zaczniesz odkrywać swoją istotną misję.
Osiągnięcie sukcesu w życiu wymaga skupienia się na jego trzech różnych obszarach. Ja nazywam je trzema graczami. Są to praca, relacje i dobrostan. Czasami kusi nas, żeby skupić się tylko na jednym bądź dwóch z nich, istotne jest jednak rozwijanie wszystkich trzech.
W ramach programu Greatness Coaching pomagamy naszym klientom ocenić, jak dobrze radzą sobie w każdym aspekcie tych trzech graczy. Poniższy formularz pomoże ci zrozumieć swoje mocne i słabe strony, dzięki czemu zobaczysz, co możesz poprawić, żeby osiągnąć sukces.
Oto skrócona wersja formularza oceny, którego używamy w naszym programie:
Robię to, co uwielbiam i czym chcę się zawodowo zajmować.
Zarabiam tyle, ile chcę, adekwatnie do swoich kompetencji.
Wysiłek, jaki wkładam w pracę, wywiera korzystny wpływ na innych.
Moje postępy na drodze do realizacji celów zawodowych są stałe i mierzalne.
Mam przemyślany plan na rozwój zawodowy i finansowy na najbliższe trzy lata.
(Zsumuj otrzymane punkty) Wynik ogólny w obszarze „praca i kariera”: ____ (Podziel wynik ogólny przez 5) Średnia arytmetyczna w obszarze „praca i kariera”: ____
Moje relacje rodzinne i/albo partnerskie są zdrowe, satysfakcjonujące i adekwatne do moich potrzeb.
Biorę regularny udział w spotkaniach towarzyskich.
Inwestuję czas i energię w relacje z członkami rodziny, partnerem, przyjaciółmi i współpracownikami.
Szczerze mówię, w czym rzecz, nawet jeżeli temat rozmowy jest nieprzyjemny bądź trudny.
Mam przemyślany plan na rozwój w relacjach na najbliższe trzy lata.
(Zsumuj otrzymane punkty) Wynik ogólny w obszarze „relacje”: ____ (Podziel wynik ogólny przez 5) Średnia arytmetyczna w obszarze „relacje”:____
Cieszę się dobrym zdrowiem fizycznym i regularnie ćwiczę.
Na co dzień dokonuję świadomych decyzji żywieniowych.
Sen jest dla mnie priorytetem i dbam o jego jakość.
Dbam o siebie i często wykorzystuję strategie optymalizujące zdrowie psychiczne.
Mam przemyślany plan na poprawę zdrowia na najbliższe trzy lata.
(Zsumuj otrzymane punkty) Wynik ogólny w obszarze „dobrostan”: ____ (Podziel wynik ogólny przez 5) Średnia arytmetyczna w obszarze „dobrostan”: ____
Suma średnich arytmetycznych: ____ (Zsumuj średnie z obszarów „praca i kariera”, „relacje” i „dobrostan”, a następnie podziel wynik przez 3).
Jak ci poszło?
Wykorzystaj poniższą tabelkę do określenia, w jakim punkcie swojego życia obecnie się znajdujesz:
ODBUDOWA
GWAŁTOWNY ROZWÓJ
PIERWSZE ZWYCIĘSTA
DECYDUJĄCE STARCIE
POZIOM MISTRZOWSKI
2,0–4,4
4,5–5,9
6,0–7,4
7,5–8,9
9,0–10,0
Krok pierwszy
Wróg osobistego mistrzostwa
Rozdział 3
Brak istotnej misji
Siedem dolców. Tyle zostało mu w kieszeni, gdy sięgnął dna.
Od lat poświęcał czas i energię na realizację jednego celu: bycie najlepszym na boisku i przejście do NFL. Miał wszystko, co było do tego potrzebne. Ćwiczył z zapałem i kiedy dostał stypendium sportowe w college’u, mierzył 196 centymetrów i ważył 130 kilogramów.
Ale talent i pragnienia nie zawsze wystarczają.
Przez cztery lata grał u boku osób, które miały trafić do galerii sław NFL, i odnosił skromne sukcesy. Na ostatnim roku doznał jednak kontuzji barku, przez co nie był w najlepszej formie. Kiedy nadszedł czas naboru do NFL, nie został wybrany. Jego marzenie wciąż było jednak żywe, dlatego podpisał kontrakt z Canadian Football League na 250 dolarów tygodniowo. (Tak się składa, że sam zarabiałem dokładnie tyle samo, kiedy grałem w zespole Arena Football League, marząc o dostaniu się do NFL). Codziennie zjawiał się na treningach i ćwiczył w skupieniu, z zaangażowaniem oraz determinacją, dając z siebie wszystko, ale cała defensywa drużyny była już obsadzona.
Pewnego dnia trener wezwał go do siebie i poprosił o zwrot playbooka – podręcznika zagrań drużyny. Oznajmił mu: „Szanuję twoją ciężką pracę i determinację, ale to niestety nie jest twój rok. Przykro mi, będziemy musieli rozwiązać umowę”. Wydawało się, że jego marzenie rozprysło się na kawałki.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Organizacje zajmujące się kolejno budowaniem szkół w krajach rozwijających się, zapewnianiem wody pitnej mieszkańcom tych krajów oraz zwalczaniem handlu dziećmi w celach seksualnych (przyp. tłum.). [wróć]
2. Viktor E. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu, przeł. Aleksandra Wolnicka, Czarna Owca, Warszawa 2014. [wróć]
3. Paul Conti, Trauma: Niewidzialna epidemia: Jak ją oswoić, przeł. Bartłomiej Kotarski, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2023, str. 169. [wróć]
4. John Maxwell, One Is Too Small a Number, John Maxwell, 31 maja 2011, https://www.johnmaxwell.com/blog/one-is-too-small-a-number/. [wróć]
5.Anxiety Disorders –Facts & Statistics, Anxiety & Depression Association of America, 27 czerwca 2022, https://adaa.org/about-adaa/press-room/facts-statistics. [wróć]
6.Panic Disorder, Cleveland Clinic, 12 sierpnia 2020, https://my.clevelandclinic.org/health/diseases/4451-panic-disorder. [wróć]
7.Any Anxiety Disorder, National Institute of Mental Health, 25 stycznia 2022, https://www.nimh.nih.gov/health/statistics/any-anxiety-disorder. [wróć]
8. Wendy Suzuki, The Most Effective Ways to Manage Stress & Anxiety w/Dr. Wendy Suzuki EP 1160, 8 września 2021, w podcaście The School of Greatness, https://lewishowes.com/podcast/the-most-effective-ways-to-manage-stress-anxiety-with-dr-wendy-suzuki/. [wróć]
9. Jean M. Twenge, The Sad State of Happiness w podcaście The United States and the Role of Digital Media, World Happiness Report, 20 marca 2019, https://worldhappiness.report/ed/2019/the-sad-state-of-happiness-in-the-united-states-and-the-role-of-digital-media/. [wróć]
10.Overweight & Obesity Statistics, National Institute of Diabetes and Digestive and Kidney Diseases, wrzesień 2021, https://www.niddk.nih.gov/health-information/health-statistics/overweight-obesity. [wróć]
11. Bill Fay, Demographics of Debt, Debt.org, 23 lutego 2022, https://www.debt.org/faqs/americans-in-debt/demographics/#:~:text=The%20average%20American%20has%20%2490%2C460. [wróć]
12.The State of Mental Health in America, Mental Health America, 25 stycznia 2022, https://mhanational.org/issues/state-mental-health-america. [wróć]
13. Jason Redman, Navy Seal’s 3 Rules for Leadership, Overcoming Near Death Experiences & Breaking The Victim Mentality w/Jason Redman EP 1175, 13 października 2021, w podcaście The School of Greatness, https://lewishowes.com/podcast/navy-seals-3-rules-for-leadership-overcoming-near-death-experiences-breaking-the-victim-mentality-w-jason-redman/. [wróć]
14.Ibidem.[wróć]
15. Valuetainment, Consequences of Over Protected Children – Jordan Peterson, YouTube, 8 sierpnia 2019, https://www.youtube.com/watch?v=Ll0opgJ9_Ck. [wróć]
16.Tribute to John Glenn from the Glenn Family and the John Glenn School of Public Affairs, red. Brian Dunbar, NASA, 8 grudnia 2016, https://www.nasa.gov/feature/tribute-to-john-glenn-from-the-glenn-family-and-the-john-glenn-school-of-public-affairs/. [wróć]