Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Miasto dla dzieci Tima Gilla to jedna z najważniejszych książek w naszej serii miejskiej. Autor stawia bardzo mocną tezę i z powodzeniem ją broni – miasto przyjazne dla dzieci jest miastem szczęśliwym dla wszystkich mieszkańców. Pisze we wstępie Guillemin (Gil) Peñalosa
- Analizy i spostrzeżenia Tima na temat rozwiązań z całego świata pokazują, jak wspaniałym miejscem dla dzieci mogą być miasta. Jego wyjątkowa i rozległa wiedza, obejmująca politykę̨ publiczną, edukację, opiekę nad dziećmi, urbanistykę, transport, projektowanie miejskie i playwork, pozwala mu zaoferować holistyczne spojrzenie na to zagadnienie. Jak mówi Tim, „musimy poszerzyć horyzonty dzieciństwa”. Ta książka jest znakomitym źródłem, które może nam w tym pomoc.
Wtóruje mu Monika Pastuszko, redaktorka książki i antropolożka miejska - Książka Tima Gilla zawiera liczne wskazówki, jak wprowadzić kompleksową zmianę zarówno na poziomie abstrakcyjnych zasad i celów, jak i konkretnych narzędzi pracy z dziećmi i przebudów. Niech więc stanie się inspiracją dla polityków i polityczek, urzędników, rodziców i aktywistek miejskich! Czytajcie tę książkę jako przesłanie. Urzędnicy i urzędniczki – niech pozwoli Wam ona zobaczyć jako całość działania, które realizują Wasze miasta: strefy piesze i stawianie ławek, sadzenie drzew i wymiana kopciuchów. Rodzice – niech pozwoli Wam pomyśleć o miesicie jako o przestrzeni, która nie jest dana raz na zawsze, a decyzje i przekonania, które stoją̨ za jej ukształtowaniem, można zmieniać. Weźcie ją na transparenty! Decydenci – niech pozwoli Wam podejmować odważniejsze decyzje.
Tim Gill wspomina, że UNICEF realizuje na całym świecie program Miasta Przyjazne Dzieciom. Uczestniczy w nim już̇ ponad trzy tysiące ośrodków. W Polsce jeden: Gdynia. Sześć kolejnych aplikuje: Sopot, Toruń, Poznań, Konin, Kraków i Grodzisk Mazowiecki. Miasta, chcąc być częścią programu, muszą przygotować plan działań na rzecz dzieci.
Patroni medialni: Architektura i Biznes, Smak książki, Urbacast
Osiemnasta książka z serii MIASTO SZCZĘŚLIWE
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 299
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
1.
Jest wieczór, usypiam naszego syna. Śpiewam:
Pieski małe dwa chciały przejść się chwilkę,
Pieski małe dwa przeszły jedną milkę
I znalazły coś: taką dużą białą kość, si bon, si bon.
Pieski małe dwa wróciły do domu,
O przygodzie swej nie mówiąc nikomu,
A że jest już noc, pieski sobie smacznie śpią, si bon, si bon.
To samo śpiewał mi mój tata w latach osiemdziesiątych: jedno z najlepszych wspomnień! Sam zna tę piosenkę z lat siedemdziesiątych, wtedy też pojawiła się w filmie Barei. Może być jeszcze starsza. Gdyby jednak pieski małe dwa żyły dzisiaj, ich rodzice mogliby dostać wezwanie na policję – dociera do mnie, kiedy synowi wreszcie zamykają się oczy. Dzieciom do siódmego roku życia nie wolno samym przebywać na drogach publicznych.
Jak do tego doszło? Rodzice ograniczają dzieciom wolność poruszania się, obawiając się porwań (mimo że do większości uprowadzeń dochodzi wewnątrz skonfliktowanych rodzin[1]). Ale uregulowanie nie jest bezsensowne. Nasze miasta są dla dzieci nieprzyjazne, a często śmiertelnie niebezpieczne za sprawą samochodów i złego planowania przestrzennego.
Dzieci straciły prawo do szwendania się – pisze Tim Gill. Nie mogą już sprawdzać się w bezpiecznych warunkach. I rysuje mapę: w ciągu jednego wieku z sześciu mil przestrzeń dostępna dla ośmiolatka skurczyła się do trzystu metrów. Dzieci mają najwspanialsze zabawki, nie chorują już na krzywicę i nie umierają na choroby zakaźne, ale nie mogą przejść jednej mili i przynieść do domu białej kości, garści kamyków, kija albo kilku nowych siniaków.
Kiedy opowiadam znajomej, że redaguję książkę o mieście dla dzieci, ta mówi: „O, u nas w mieście tyle się teraz robi dla dzieci! Dużo fajnych placów zabaw”. Biorę wdech i tłumaczę. Też lubię place zabaw, zwłaszcza te nowe: naturalne, wodne, leśne. Ale jeśli dzieci mogą się bawić tylko na atestowanym placu ogrodzonym siatką, a inne miejsca stanowią dla nich zagrożenie, to znaczy, że stworzyliśmy minigetta. Wygodne dla nas – można usiąść z telefonem, nadrobić mejle – ale dla dzieci niezbyt rozwijające. „Dla twojego syna” – kończę – „najlepiej by było, gdyby mógł sam dojechać na rowerze do szkoły albo dojść na zajęcia, albo do sklepu po lody, zamiast zjeżdżać kolejną godzinę ze zjeżdżalni. I na pewno lepiej, niż kiedy wieziesz go na ten plac zabaw autem. O tym jest ta książka”. Koleżanka spogląda na mnie. „Faktycznie, ciekawe. Przeczytam”.
Idę na czarno-biały film Bitwa o Kozi Dwór, PRL-owską wersję Chłopców z Placu Broni. Banda dzieci mieszka w kamienicy w przedwojennej Warszawie i brakuje im miejsca do zabawy. Grają w piłkę na podwórku, narażając się sąsiadom. W końcu wychodzą na ulicę, rzucają szmacianą piłką między wózkami handlarzy i zaprzęgami końskimi. Pada kilka przekleństw. Ruszają więc w miasto, szukając lepszych pomysłów na zabawę. Dzieciakom, które widzę na filmie, brakuje boiska, placu zabaw, miejsca, w którym nie przeszkadzałyby dorosłym. Mogą jednak chodzić, gdzie chcą: są samodzielne i z tej samodzielności korzystają. Zbierają złotówki na piłkę, same ją kupują, targując się z żydowskim rzemieślnikiem. W końcu wchodzą w konflikt z drugą bandą dzieciaków. Tytułowa bitwa to walka o boisko.
Dzieciom z filmu o przedwojennym mieście brakuje miejsca, wchodzą w konflikty, ale uczą się samodzielności. I są wśród innych ludzi. Dzieci uczą się żyć w mieście, a dorośli dzielą przestrzeń z dziećmi. Czasem muszą bardziej uważać albo się przesunąć.
A więc nie tylko plac zabaw potrzebny jest dzieciom w mieście. A nawet: gdyby miasto było naprawdę dla dzieci, to place zabaw mogłyby być niepotrzebne. I o tym jest książka Tima Gilla.
2.
W Polsce nie istnieje urbanistyka przyjazna dzieciom, jeśli rozumieć ją tak, jak rozumie Gill, czyli jako politykę przestrzenną świadomie nastawioną na dzieci. Mamy jednak przewagę: nie tak dawno taka polityka była u nas prowadzona. Nie wszystko udało się zepsuć.
„W nowoczesnym osiedlu mieszkaniowym uwzględnione są wszystkie potrzeby wszystkich mieszkańców. A więc również i przede wszystkim – potrzeby dzieci. [...] Kolonia stanowi dla niego [małego dziecka] cały świat, świat ten przeto musi być tak zbudowany, żeby dziecko było w nim zupełnie bezpieczne i żeby czuło się jak najlepiej. Dziecko nie powinno przechodzić przez ulicę komunikacyjną, toteż urządzenia dziecięce: żłobki i przedszkola umieszczamy wewnątrz każdej kolonii, której granice mierzone są krokiem malców” – pisali w 1946 roku Helena i Szymon Syrkusowie[2]. Te wytyczne były oficjalną polityką planowania miast realizowaną do końca PRL.
Wiele osiedli w Polsce Ludowej zbudowano tak, by dzieci mogły same dojść do szkoły. Ruch kołowy prowadzi tam głównie brzegiem osiedli, rzadko przecina trasy szkoła–dom. Wysokie, gęsto zaludnione bloki, a między blokami: powietrze, słońce, zieleń. Drzewa do wspinania się, przestrzeń do biegania. Szkoła i przedszkole blisko domu. My, Monika i Robert, mieszkamy na takim osiedlu, w zasięgu spaceru mamy trzy żłobki, dziewięć przedszkoli, cztery przychodnie, sklepy, targowisko, tramwaje, trzy parki i las miejski.
W czasach Polski Ludowej samochód był dobrem luksusowym. Na koniec rządów Gomułki w 1970 roku było ich niecałe pół miliona[3]. Łatwiej niż teraz można było sprawić, żeby aut na osiedlach nie było. Na Zachodzie w tym czasie realizowano plan Marshalla. Plan Marshalla to pomoc Stanów Zjednoczonych dla Zachodu zniszczonego wojną. Pewnie w szkole nie uczyliście się – ja przynajmniej się nie uczyłam – że obejmował także stworzenie nowych rynków zbytu dla amerykańskich aut (i budowę nowych dróg, po których te samochody mogłyby jeździć)[4]. Żelazna kurtyna sprawiła, że u nas ten proces zaczął się później.
W latach dziewięćdziesiątych XX wieku i na początku XXI wieku w Polsce lawinowo rosła liczba samochodów. Kiedy otworzyły się granice z Unią, zaczęliśmy sprowadzać na potęgę używany złom z Zachodu. GUS podaje, że od 1990 do 2020 roku liczba zarejestrowanych w Polsce pojazdów silnikowych wzrosła pięciokrotnie[5]. W tym czasie rozkładowi ulegała kolej i połączenia autobusowe, a kolejne miasta stawały się coraz bardziej zależne od samochodów. Był na nie popyt.
Problem polega na tym, że auta i dzieci to antagoniści – pisze Gill. Tam, gdzie są samochody, dzieci nie mogą bawić się swobodnie. Sama dobrze to wiem: kiedy idę z moim trzylatkiem wzdłuż jezdni, trzymam go kurczowo za rękę i choć zwykle nie podnoszę głosu, tym razem krzyczę: „Nie! Stop!”. Jest trzylatkiem i chce poruszać się tak, jak poruszają się dzieci w jego wieku: chaotycznym kłusem. Kiedy blisko nas są samochody, to śmiertelnie niebezpieczne. Tymczasem dorośli często nie widzą problemu. Opowiada o tym Agnieszka Krzyżak-Pitura, prezeska fundacji Rodzic w Mieście: „Kiedy rozmawiamy z rodzicami o samochodach, często nie rozumieją, o co chodzi. Mówią nam: »Mój syn jest fanem motoryzacji. Uwielbia samochodziki. Dlaczego mam tłumaczyć dziecku, że samochód to zły wybór?«”.
„W projektowaniu miast bardziej troszczymy się o traszki niż o dzieci”, pisze Tim Gill. Nie wiem, co na to traszki, ale dzieci miałyby na co narzekać. Kiedy idę do pediatrki po raz kolejny w sezonie zimowym z kaszlącym dzieckiem, ta mówi: „Cóż, odkąd przez naszą dzielnicę biegnie autostrada, więcej dzieci w naszej przychodni ma takie objawy”. Kiedy jeżdżę autobusem miejskim ze swoim synem, odkrywam, że gdy siedzi w wózku, przez okno widzi tylko niebo poprzecinane trakcjami tramwajowymi. Po chwili się nudzi, niecierpliwi, chce, żeby wziąć go na ręce. Chce widzieć. Powinnam się cieszyć, jeżdżenie komunikacją zbiorową z wózkiem jeszcze kilkadziesiąt lat temu było o wiele trudniejsze – ale przecież wystarczyłoby zaprojektować niższe okno tam, gdzie jest miejsce dla wózków. Albo kiedy mały zasypia w wózku, a ja nie mam jak wyjść z parku: wiem, że hałas ruchu ulicznego może go obudzić, a ławki, żeby nakarmić, nie będzie. Kiedy idziemy chodnikiem, na którym parkują samochody, mój syn widzi tylko karoserie. Nie może też wyjść z wózka: niektóre auta ruszają, inne parkują, to zbyt niebezpieczne. Dzieci do dziesiątego roku życia nie mają prawa korzystać ze ścieżek rowerowych: młodsze powinny być na chodniku, a starsze muszą zdać egzamin na kartę rowerową. Dziesięciolatki, które tego jeszcze nie zrobiły, nie mają prawa jechać ani po chodniku, ani po drodze rowerowej.
A czy polskie miasta prowadzą prodziecięce działania?
Tim Gill wspomina, że UNICEF realizuje na całym świecie program Miasta Przyjazne Dzieciom. Uczestniczy w nim już ponad trzy tysiące ośrodków. W Polsce dwa: Gdynia i Sopot. Kolejne miasta aplikują. Miasta, chcąc być częścią programu, muszą przygotować plan działań na rzecz dzieci.
W Polsce problemem jest poranne dowożenie dzieci do szkoły samochodami. Wprawdzie autem dojeżdża tylko niewielki procent dzieci, ale chaos, który powstaje, oddziałuje na wszystkich. „Armagedon” – mówią rodzice i nauczyciele. Można jednak sprawić, żeby auta nie podjeżdżały pod same drzwi, a ruch ciężkich ważących tonę maszyn nie mieszał się z bieganiną dzieci. W Warszawie w ostatnich latach zreorganizowano tak miejsca pod sześcioma szkołami. To tak zwane szkolne ulice. Agnieszka Rogala, która jako urzędniczka Zarządu Dróg Miejskich zajmowała się ich wdrażaniem, opowiadała mi: „Po wprowadzeniu szkolnych ulic zrobiliśmy ankietę. W tym, co pisali rodzice, powtarza się słowo »spokój«. »Mamy spokojniejsze poranki. Jest spokojniej. A dzieci mają więcej miejsca: potrzebują go, żeby iść razem obok siebie, rozmawiać«”.
Można policzyć na palcach rąk, ile szkolnych ulic powstało w Polsce w ostatnich 30 latach. Za to w Wielkiej Brytanii, Belgii i Włoszech liczy się je w setkach. W ostatnich latach liczne powstają w Paryżu czy Tiranie – miastach najczęściej chwalonych za zmiany na rzecz dzieci.
Powstają strefy piesze jak w centrum Gdańska i Katowic oraz, szczególnie w Łodzi, woonerfy: ulice bez podziału na jezdnię i chodniki z zaprojektowaną zielenią, ławkami i inną małą architekturą, na których samochody nie są najważniejsze. Powstają miejsca przyjazne dzieciom: piękne place zabaw, o których mówiła moja koleżanka, fontanny, pumptracki. Na rzecz miast przyjaznych dzieciom działa kilka organizacji pozarządowych, na przykład Rodzic w Mieście i Fundacja na rzecz wspólnot lokalnych „Na Miejscu”. Nie ma natomiast ani jednego krajowego przykładu kompleksowej zmiany miasta, przyszłościowego myślenia, co zrobić, by uczynić je przyjaznym dla dzieci.
3.
Kiedy trwają prace redakcyjne nad książką, jedziemy do Rotterdamu. Chcemy zobaczyć miasto, które Gill opisuje jako to, które postawiło sobie za cel włączenie dzieci w polityki miejskie, tak żeby rodziny przestały uciekać z miasta. Widzimy jednak miasto takie jak inne: z samochodami parkującymi po obu stronach jezdni, głośne. Trafiamy na duży ciekawy plac zabaw w ścisłym śródmieściu: to rzeczywiście rzadkość, ale nie ewenement. Plac jest darmowy, zarządzany przez organizację pozarządową. Sprawdzamy inne miejsca, o których pisze Gill. Są w porządku, ale nie budzą naszego zachwytu. A potem dociera do nas: zmiana miasta samochodocentrycznego na przyjazne dzieciom to zadanie na dziesięciolecia. Zasługą Rotterdamu jest to, że jakość powietrza, przestrzeń i mobilność widzi jako elementy jednej układanki. Zmiana nie zachodzi jednak szybko.
Książka Tima Gilla zawiera liczne wskazówki, jak wprowadzić kompleksową zmianę zarówno na poziomie abstrakcyjnych zasad i celów, jak i konkretnych narzędzi pracy z dziećmi i przebudów. Niech więc stanie się inspiracją dla polityków i polityczek, urzędników, rodziców i aktywistek miejskich! Czytajcie tę książkę jako przesłanie. Urzędnicy i urzędniczki – niech pozwoli Wam ona zobaczyć jako całość działania, które realizują Wasze miasta: strefy piesze i stawianie ławek, sadzenie drzew i wymiana kopciuchów. Rodzice – niech pozwoli Wam pomyśleć o mieście jako o przestrzeni, która nie jest dana raz na zawsze, a decyzje i przekonania, które stoją za jej ukształtowaniem, można zmieniać. Weźcie ją na transparenty! Decydenci – niech pozwoli Wam podejmować odważniejsze decyzje. Nasze dzieci już tego nie doświadczą, ale niech chociaż kolejne pokolenia odzyskają prawo, żeby przejść się chwilkę, a potem bezpiecznie wrócić do domu. Si bon, si bon[6].
Liczba ludności obszarów miejskich na całym świecie w ciągu najbliższych 40 lat podwoi się z 3,5 miliarda do ponad 7 miliardów. Połowy domów, które będą zamieszkane w 2060 roku, jeszcze nie zbudowano.
Miasta, które stworzyliśmy w ciągu ostatnich 40 lat, nie są zrównoważone pod względem środowiskowym. Nie promują zdrowia. Są zbyt rozlane, przez co wiele osób mieszka za daleko od przyrody, parków, sklepów, szkół i bibliotek. Miasta buduje się bardziej z myślą o ruchu samochodowym niż o szczęściu dzieci.
Konieczna jest radykalna zmiana. Musimy usprawnić współczesne miasta i tworzyć więcej takich, które będą sprawiedliwe i zrównoważone. Jeśli będziemy budować miasta dobre dla dzieci, otrzymamy środowisko korzystne dla wszystkich.
Ta książka przedstawia kluczowe elementy, zasady projektowania oraz przykłady miast, gdzie dzieci są bezpieczne, zdrowe i szczęśliwe. To lektura obowiązkowa dla każdego, kto interesuje się miastami i ludźmi: dla osób zawodowo zajmujących się środowiskiem zbudowanym, aktualnych i przyszłych decydentów i decydentek, urzędników i urzędniczek wybieranych na swoje stanowiska przez mieszkańców, dla pracowników i pracownic sektora publicznego, studentek i studentów wszelkich dziedzin, liderów i liderek społeczności, dla obywatelek, obywateli i rodziców.
Analizy i spostrzeżenia Tima na temat rozwiązań z całego świata pokazują, jak wspaniałym miejscem dla dzieci mogą być miasta. Jego wyjątkowa i rozległa wiedza, obejmująca politykę publiczną, edukację, opiekę nad dziećmi, urbanistykę, transport, projektowanie miejskie i playwork[7], pozwala mu zaoferować holistyczne spojrzenie na to zagadnienie. Jak mówi Tim, „musimy poszerzyć horyzonty dzieciństwa”. Ta książka jest znakomitym źródłem, które może nam w tym pomóc.
Guillermo (Gil) Peñalosa,
założyciel i przewodniczący 8 80 Cities,
ambasador World Urban Parks
Ta książka powstała, by poprawić status dzieci1 w urbanistyce, przekonać dorosłych, że relacje dzieci z miastami mają znaczenie, i by zarysować sposób, w jaki można te relacje poprawić. Dlatego kierowana jest przede wszystkim do osób mających wpływy – tych, które pomagają kształtować środowisko miejskie: decydentów, urbanistów oraz rzeczników. To coś więcej niż podręcznik projektowania czy zestaw narzędzi, które (choć niewątpliwie pomocne) często oferują rozwiązania ignorujące lub bagatelizujące polityczne, społeczne, ekonomiczne i etyczne przeszkody na drodze do zmian.
Książka rozpoczyna się od przybliżenia związku urbanistyki z dziećmi, wyjaśnienia, dlaczego ten temat ma znaczenie, oraz prezentacji kontekstu geograficznego i historycznego. Robocza definicja urbanistyki przyjaznej dzieciom jest zawarta w rozdziale 22. Rozdział 3 przygląda się bliżej szczegółowym rozwiązaniom wprowadzonym w Rotterdamie, który przeznaczył na realizację tego podejścia prawdopodobnie więcej czasu, pieniędzy i energii niż jakiekolwiek inne miasto, a którego inwestycje opierają się na pragmatycznych priorytetach gospodarczych. Rozdział 4 rozszerza geograficzny zakres omawianych kwestii i prezentuje studia przypadków oraz precedensy z kilkunastu miast na całym świecie, od postkomunistycznej Tirany do postindustrialnej Antwerpii, od tropikalnego Recife po nordyckie Oslo i od historycznej Gandawy po supernowoczesne Vancouver (zahaczając również o mój rodzinny Londyn). Rozdział 5 przechodzi od opisu do działania, wymieniając cztery podstawowe elementy przyczyniające się do stworzenia okolicy przyjaznej dzieciom, dziewięć zasad ich wdrażania oraz szereg narzędzi dla osób zawodowo zajmujących się środowiskiem zbudowanym, rzeczników oraz miejskich decydentów. Ostatni rozdział zawiera przegląd perspektyw i wyzwań związanych z tym podejściem.
Niniejsza książka przyjmuje tę nietypową formułę po części ze względu na krytykę włączania dzieci w decydowanie o mieście. Kładzie większy nacisk na codzienne życie dzieci, na mierzalne zmiany w środowisku zbudowanym oraz na dowody rzeczywistego oddziaływania tych zmian.
Nie chodzi mi o to, by ignorować prawa dziecka i dziecięcą partycypację społeczną. Dzieci są pełnoprawnymi obywatelami i obywatelkami, przy czym doświadczają miast i sąsiedztw inaczej niż dorośli. Wiedza uzyskana w toku prawdziwej konstruktywnej interakcji z dziećmi jest wartościowa zarówno sama w sobie, jak i w charakterze katalizatora zmian, choć pozostaje niedoceniana. Kluczowa kwestia dotyczy tego, kiedy i jak zasięgać ich opinii oraz co ma się wydarzyć w efekcie.
Ta książka skupia się głównie na sferze publicznej. Dopiero kiedy dzieci wypuszczają się za próg swoich domów, mieszkań czy za ogrodzenia szkolnych podwórek i doświadczają życia na ulicy, w miejskich parkach, na skwerach i placach zabaw, zaczynają mieć poczucie, że są mieszkańcami miasta.
Dlatego szkolne podwórka wykraczają poza zakres książki, chyba że są publicznie dostępne poza godzinami zajęć. Jednak wiele treści dotyczących projektowania publicznych przestrzeni przeznaczonych do zabawy odnosi się w dużym stopniu i do nich (a także otwartych terenów należących do przedszkoli, żłobków i innych placówek dla najmłodszych).
Z podobnych powodów w książce tej nie zagłębiam się w szczegóły niszowych przestrzeni do zabawy, jakimi są przygodowe place zabaw z własnym personelem. Miejsca takie, charakteryzujące się prostymi drewnianymi obiektami, obfitością materiałów i luźnych elementów do budowania własnych konstrukcji oraz permisywnym, przyjaznym dzieciom podejściem do pilnowania i nadzoru, pojawiły się początkowo w Danii, po czym zyskały popularność również w Wielkiej Brytanii i szerzej w świecie[8]. Zwolennicy takiego „przygodowego” podejścia dali początek radykalnym teoriom na temat swobodnej zabawy dzieci i roli dorosłych. To przełożyło się również na projektowanie przestrzeni do zabawy, jak choćby w pracach Assemble (firma otrzymała Nagrodę Turnera w dziedzinie sztuki w 2015 roku) czy Erect Architecture, niemieckiego biura z siedzibą w Londynie, które zaprojektowało nagradzany plac zabaw Tumbling Bay w Parku Olimpijskim Królowej Elżbiety. W najlepszym wydaniu przygodowe place zabaw są doskonałą oazą dla dzieci i rodzin. Ponieważ jednak są ogrodzone i pod nieobecność personelu zamknięte, znajdują się poza obszarem zainteresowania tej książki3.
Jakość przestrzeni publicznej nie jest jedynym zagadnieniem urbanistycznym, które stanowi o tym, czy miasta dobrze się sprawdzają dla dzieci i rodzin. Brent Toderian – były architekt miasta Vancouver i czołowy zwolennik urbanistyki przyjaznej rodzinom – utrzymuje, że konieczne są trzy składniki: odpowiednie mieszkania w przystępnych cenach, szkoły, przedszkola i inne usługi publiczne dobrej jakości i wreszcie przyjemna, dostępna i atrakcyjna przestrzeń publiczna (zob. ryc. P.1)4.
Ryc. P.1 Trzy filary sąsiedztw przyjaznych dzieciom
Co więcej, te trzy filary sąsiedztw przyjaznych rodzinom są współzależne, często w dość skomplikowany sposób. Względne rozmieszczenie usług i poszczególnych przestrzeni może wpływać na stopień ich wykorzystywania i dostępność. (Szkoła podstawowa mojej córki mieściła się tuż obok publicznego placu zabaw. Był on stary i nieszczególnie inspirujący. Ale jego idealne położenie sprawiało, że praktycznie każdego dnia po lekcjach był pełen rozbrykanych, tryskających energią dzieci oraz ich opiekunów i opiekunek). Wejścia do budynków, okna i balkony mogą być usytuowane tak, że łatwiejszy staje się dostęp do przestrzeni plenerowych, stopień nieoficjalnego nadzoru może być wyższy, co z kolei poprawia poczucie bezpieczeństwa. Rozmiary i sposób zaprojektowania lokali mieszkalnych generują potrzebę korzystania z przestrzeni pod gołym niebem. Poprawa warunków mieszkaniowych dla rodzin zwiększy zapotrzebowanie na szkoły i przestrzenie publiczne. Podobnie poprawa przestrzeni publicznej może zwiększyć popularność danej okolicy wśród rodzin z dziećmi, co może doprowadzić do wzrostu cen, zwiększyć obciążenie usług związanych z dziećmi i spowodować problemy ekonomiczne niektórych rodzin, a nawet wypchnąć je z okolicy (taka możliwość jest omówiona szerzej w rozdziałach 3 i 6).
Ta książka skupia się głównie na działaniach na poziomie miasta i w jego granicach administracyjnych. Są ku temu dwa powody. Po pierwsze, najistotniejsze narzędzia tworzenia polityki i najważniejsze lokalne usługi, takie jak parki, szkoły, mieszkalnictwo, planowanie i transport, zwykle są zarządzane na poziomie miasta (choć bywają wyjątki). Działania miejskie są oczywiście kształtowane przez rządy centralne i inne jednostki, ale to na poziomie miasta jest największe pole do działania. Po drugie, skupienie się w ten sposób na mieście wypełnia pewną lukę. W ostatnich latach zaczęło się pojawiać coraz więcej nieakademickich publikacji na temat dzieci i miast, ale żadnej nie przeanalizowano w sposób wyczerpujący tego, jak miasta mogą wyjść poza deklarowane wizje, dokumenty strategiczne, pokazy, pilotaże, jednorazowe akcje angażowania społeczności i tym podobne – choć są one oczywiście istotne – i zająć się realizacją kompleksowych programów. Najwyższy czas na wszechstronny nowoczesny przegląd zagadnienia, który niniejszym przedstawiamy.
Nic nie ujawnia duszy społeczeństwa lepiej niż sposób, w jaki traktuje ono swoje dzieci
Nelson Mandela5
Wiosną 2019 roku zapadła decyzja sądu w tragicznej sprawie, która może się stać kamieniem milowym w historii brytyjskiej polityki miejskiej. Orzekając w sprawie śmierci dziewięcioletniej Elli Kissi-Debrah, która zmarła w wyniku ataku astmy sześć lat wcześniej, sąd wyższej instancji przyjął nowe dowody łączące objawy choroby dziewczynki z naruszającym prawo poziomem zanieczyszczenia powietrza w pobliżu jej domu (mieszkała w okolicy Obwodnicy Południowej, jednej z najruchliwszych tras w Londynie)6. Rozpoczęte w rezultacie nowe śledztwo sądowe sprawiło, że Ella Kissi-Debrah została pierwszą osobą w Wielkiej Brytanii, w której przypadku stwierdzona zostanie śmierć z powodu zanieczyszczonego powietrza.
Zaledwie miesiąc przed tym procesem brytyjskie media obiegła bardziej prozaiczna historia. Okazało się, że dzieciom mieszkającym w lokalach socjalnych na jednym z londyńskich osiedli fizycznie zablokowano dostęp na plac zabaw znajdujący się dosłownie za ich oknami, ponieważ został on zorganizowany na wyłączny użytek zamożniejszych rodzin z mieszkań własnościowych7.
Jak pokazują te dwie historie z życia, dorośli odpowiadający za kształtowanie miast – architekci i architektki, planistki i planiści, firmy deweloperskie, a także politycy, polityczki, decydenci i decydentki – mają przemożny wpływ na życie dzieci. Mimo to dzieci są dla nich praktycznie niewidzialne. W brytyjskim systemie urbanistyki choćby traszki i nietoperze są uznawane za bardziej godne uwagi8.
Ryc. 1.1 Jak w ciągu czterech pokoleń dzieci stopniowo traciły prawo do wałęsania się
Prawda jest taka, że większość decyzji i projektów urbanistycznych nie uwzględnia potencjalnego oddziaływania na dzieci. Ich autorom i autorkom nie zależy, by poznać zdanie najmłodszych. W rzadkich przypadkach, kiedy dzieci uczestniczą w konsultacjach, rezultaty niewiele lub wręcz nic nie zmieniają; bywają mało pomocne, nic niewnoszące. Procesy takie mogą być trywialne, symboliczne lub pozorne i nawet jeżeli są przyjemne dla uczestników, to nie przekładają się w żaden sposób na rzeczywisty wpływ. O wiele za często wynika to ze zwyczajnego braku szacunku do praw czy możliwości dzieci. Ale może również wynikać z nieprzemyślanego procesu albo rzeczywistych przeszkód w efektywnym angażowaniu dzieci w ten proces9.
Jednocześnie światowa populacja miast nie tylko rośnie, ale i młodnieje. Miasta zamieszkuje obecnie około 55% ludności świata. Przewiduje się, że odsetek ten wzrośnie do 60% do 2030 roku i 86% do 2050 roku10. Do 2025 roku 60% dzieci na świecie będzie mieszkać w miastach11. W 2005 roku 43% mieszkańców miast stanowiły osoby poniżej osiemnastego roku życia – w porównaniu do zaledwie 27% w roku 195512. A do 2030 roku nawet 60% całkowitej ludności obszarów miejskich na świecie będzie miało mniej niż osiemnaście lat13. Prawie cały przyrost ludności miejskiej – a co za tym idzie, najwięcej przyszłych miejskich dzieci – pojawi się na globalnym Południu.
Dzieciństwo gruntownie się zmieniło od czasu drugiej wojny światowej. W wielu miejscach na świecie zaledwie dwa pokolenia temu dzieci zazwyczaj cieszyły się znaczną swobodą, jeśli chodzi o zabawę i poruszanie się po najbliższej okolicy[9]. Dziś granice ich wypraw skurczyły się praktycznie do cienia rzucanego przez ich domy14. To kurczenie się horyzontów dziecięcych zabaw dobrze ilustruje rycina 1.1, ukazująca obszar prawa do wałęsania się, czyli swobodnej zabawy i przemieszczania się czworga ośmiolatków z czterech pokoleń tej samej rodziny, dorastających w tym samym mieście15.
Podkreślam tę zmianę nie po to, żeby odwoływać się do jakiegoś mitycznego złotego wieku dzieciństwa. Ma to być raczej bodziec do refleksji nad zmieniającym się charakterem dzieciństwa i do zadania sobie pytania, co może to oznaczać dla dzieci – i miast – przyszłości.
Powody tej zmiany są złożone, a urbanistyka stanowi niewątpliwie znaczną jej część. Przede wszystkim rozwój ruchu drogowego zmienił pozycję dziecka w mieście. W ciągu ostatnich mniej więcej stu lat ruch kołowy stał się śmiertelnym zagrożeniem dla dzieci chcących poruszać się po swojej najbliższej okolicy i przyczyną uzasadnionych obaw rodziców, którzy chcieliby im na to pozwolić. W tym samym okresie przejście do samochodocentrycznego planowania zabudowy dodatkowo wzmocniło logikę ograniczania swobody dzieciństwa i rozwoju osiadłego trybu życia w domach.
CO SIĘ DZIEJE, KIEDY URBANISTYKA NIE SŁUŻY DZIECIOM?
Choć dzieci rzadko są w centrum zainteresowania urbanistów, możliwe, że to właśnie one cierpią najbardziej z powodu kiepskiego planowania – szczególnie w społecznościach o niższych dochodach. Zagrożeniami środowiskowymi dla nich są między innymi ruch pojazdów, zanieczyszczenie powietrza i hałas oraz pogorszenie zdrowia psychicznego i fizycznego16. Ich ciała są bardziej narażone na działanie wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń i gorzej przystosowane do radzenia sobie z ekstremalnymi warunkami atmosferycznymi17. Kwestie zanieczyszczonego powietrza i braku aktywności fizycznej są też mocno związane z nierównościami społecznymi. W raporcie UNICEF-u z 2018 roku czytamy, że dla dzieci chaotyczna urbanizacja „oznacza niezdrowe i niebezpieczne otoczenie, ograniczone możliwości chodzenia i zabawy [oraz] ograniczoną komunikację”18. Te zagrożenia środowiskowe co roku krzywdzą miliony dzieci. Jeśli nie podejmiemy działania, sytuacja tylko się pogorszy wraz z kryzysem klimatycznym i nasilającą się degradacją środowiska naturalnego.
ZAGROŻENIE RUCHEM DROGOWYM
Urazy spowodowane wypadkami drogowymi zbierają tragiczne żniwo wśród dzieci. Jest to wiodąca przyczyna śmierci osób w wieku 15–29 lat i druga w grupie dzieci w wieku od 5 do 14 lat (plasuje się wyżej niż malaria, HIV/AIDS i wiele innych chorób)19. W powojennej Wielkiej Brytanii setki dzieci były zabijane co roku przez kierowców samochodów na ulicach dzielnic mieszkalnych. Fakt, że liczba ofiar spadła w ostatnich dziesięcioleciach, jest – przynajmniej częściowo – wynikiem tego, że mniej dzieci spędza czas poza domem20. Co do liczby urazów w wypadkach drogowych, w przypadku młodszych dzieci z najbardziej zdegradowanych obszarów istnieje prawie pięciokrotnie wyższe ryzyko, że zginą albo zostaną poważnie ranne, niż dzieci z obszarów najbardziej uprzywilejowanych21.
Żadne dziecko nie powinno zginąć ani odnieść poważnego uszczerbku na zdrowiu podczas chodzenia, jazdy na rowerze czy zabawy. Musimy zwrócić nasze ulice dzieciom. Mają prawo czuć się na nich bezpiecznie
– Światowa Organizacja Zdrowia22
Zagrożenie ze strony ruchu drogowego jest największe w krajach o niskich i średnich dochodach. Jednak utrzymuje się ono nawet w państwach z nienaganną reputacją w zakresie zdrowia i bezpieczeństwa publicznego[10]. Na przykład w 2018 roku w Szwecji wypadki drogowe odpowiadały za co dziewiątą śmierć dziecka pomiędzy piątym a dziewiętnastym rokiem życia23.
OTYŁOŚĆ I BRAK AKTYWNOŚCI FIZYCZNEJ
Być może najbardziej nagłaśnianym dziecięcym problemem zdrowotnym związanym z planowaniem miast jest otyłość. Zwiększa ona ryzyko wystąpienia wielu groźnych dla życia schorzeń, w tym cukrzycy typu 2, chorób serca, udaru i niektórych nowotworów. Nie sposób przesadzić, mówiąc o globalnym rozpowszechnieniu się otyłości wśród dzieci w ostatnich dziesięcioleciach. W 1975 roku mniej niż jedno dziecko na sto było otyłe. Do 2016 roku odsetek wzrósł do 6% dziewcząt i prawie 8% chłopców24. W Anglii w latach 2018–2019 u ponad jednej trzeciej (34%) dzieci w wieku 10–11 lat stwierdzono nadwagę lub otyłość. U dzieci w wieku przedszkolnym (4–5 lat) była to prawie jedna czwarta (22,5%). Przy czym 20% dziesięcio- i jedenastolatków i 10% cztero- i pięciolatków było otyłych[11]. W obu tych grupach wiekowych widać nierówności społeczne: w wypadku dzieci mieszkających w najmniej uprzywilejowanych obszarach ryzyko otyłości jest mniej więcej dwukrotnie większe niż dla tych z okolic najbardziej uprzywilejowanych25.
Dzieci, które nie są aktywne fizycznie, mogą się spodziewać w późniejszym życiu jeszcze innych problemów zdrowotnych poza tymi związanymi z samą otyłością. Mogą to być osłabiony rozwój zdolności motorycznych, gorszy stan tkanki kostnej i mięśniowej, słabsze wyczucie równowagi i większe ryzyko upadków i złamań26.
Problem słusznie nazwano globalną epidemią z ogromnymi implikacjami dla opieki zdrowotnej i budżetu publicznego. Na przykład w Wielkiej Brytanii terapia schorzeń towarzyszących cukrzycy pochłania około 9% budżetu Narodowej Służby Zdrowia, czyli w 2012 roku było to prawie 12 miliardów funtów, a koszt ten ma znacznie wzrosnąć wraz z rozpowszechnieniem się choroby27.
Choć otyłość dziecięca może mieć kilka przyczyn, obniżający się poziom aktywności fizycznej jest dużą częścią problemu. Patrząc globalnie, ponad 80% dzieci w wieku 11–17 lat nie jest aktywnych w wystarczającym stopniu28[12]. Co więcej, nieudolne planowanie miejskie jest jednym z kluczowych czynników powodujących ten spadek29.
ZANIECZYSZCZENIE POWIETRZA
W kategorii zagrożeń w otoczeniu dzieci niedaleko za ruchem drogowym (i jako – w dużej mierze – jego następstwo) plasuje się zanieczyszczenie powietrza. Około dwóch miliardów dzieci na całym świecie mieszka w obszarach, gdzie zanieczyszczenie powietrza przekracza międzynarodowe limity, a prawie 300 milionów żyje w miejscach, gdzie poziom zanieczyszczenia uważa się za toksyczny. Globalnie co roku około 127 000 dzieci poniżej piątego roku życia umiera z powodu zanieczyszczenia powietrza – co stanowi 2% wszystkich zgonów w tej grupie wiekowej. Zanieczyszczenie powietrza łączy się z licznymi schorzeniami bezpowrotnie odmieniającymi życie, między innymi nowotworami, chorobami płuc i układu krążenia, opóźnieniami rozwoju płuc i serca, zapaleniami dróg oddechowych, a także z długoterminowym pogorszeniem stanu zdrowia i przedwczesną śmiercią30. Pojawia się coraz więcej dowodów na to, że zanieczyszczone powietrze może wpływać również na rozwój kognitywny dziecka31.
Dzieci są bardziej narażone na skutki zanieczyszczenia powietrza niż dorośli, bo ich ciała wciąż się rozwijają, a ich fizjologia sprawia, że ta sama dawka szkodliwego czynnika może oddziaływać silniej32. Dzieci są również w większym stopniu niż dorośli narażone na działanie zanieczyszczonego spalinami powietrza przy drogach i ulicach33. Chroniczna ekspozycja matki na duże zanieczyszczenie powietrza w czasie ciąży jest łączona z osłabionym wzrostem przedurodzeniowym i niską wagą urodzeniową, a także długofalowymi konsekwencjami dla zdrowia i rozwoju jej dziecka34.
HAŁAS
Hałas jest istotnym problemem środowiskowym, a jego główne źródło stanowi ruch drogowy. Szacuje się, że w samej Europie z powodu szkodliwego poziomu hałasu cierpi sto milionów ludzi35. Konsekwencje hałasu, które wykraczają daleko poza irytację, wynikają głównie z reakcji ludzkiego ciała na stres. Może to prowadzić do chorób układu krążenia, pogorszenia funkcji kognitywnych, zaburzeń snu, problemów ze słuchem, nadciśnienia i przedwczesnej śmierci. Hałas w najbliższym otoczeniu może zniechęcać dzieci do zabawy poza domem, a osoby w różnym wieku rezygnują w jego wyniku z chodzenia pieszo czy jazdy na rowerze36.
Dzieci mogą być bardziej narażone na uszkodzenia słuchu, a negatywne konsekwencje mogą im grozić ze względu na ich fizjologię, a także dlatego że nie wykształciły odpowiednich mechanizmów radzenia sobie z tym zjawiskiem37. Bezpośrednie dowody wpływu hałasu na rozwój i dobrostan dziecka są ograniczone. Ale w publikacji przeglądowej z 2018 roku ustalono, że hałas związany z ruchem drogowym może silniej oddziaływać niż ten z innych źródeł38.
ZDROWIE PSYCHICZNE I DOBROSTAN
Słabe zdrowie psychiczne jest poważnym i nasilającym się problemem wśród dzieci. 10–20% dzieci na całym świecie doświadcza zaburzeń psychicznych. W Anglii dotyczy to prawie co ósmego dziecka między piątym a piętnastym rokiem życia. Mniej więcej 12% dzieci cierpi na zaburzenia emocjonalne, których występowanie wzrosło o prawie połowę między 2004 a 2017 rokiem39. Co więcej, na dobrostan dzieci często negatywnie wpływa zdrowie psychiczne rodziców/opiekunów ze względu na ich wzajemne interakcje40.
Słabe zdrowie psychiczne jest zwykle wynikiem oddziaływania zarazem czynników osobistych, społecznych, jak i środowiskowych. Coraz więcej dowodów jednak wskazuje, że czynniki środowiskowe takie jak zieleń i bliskość przyrody mają bezpośrednie przełożenie na zdrowie psychiczne. Co więcej, mogą też wpływać na poziom wykształcenia41. W jednym z badań, które objęło ponad milion obywateli Danii, ustalono, że u dzieci, które mieszkały w bardziej zielonych sąsiedztwach, ryzyko problemów ze zdrowiem psychicznym w późniejszym życiu było o 55% mniejsze, nawet gdy brano pod uwagę inne znane czynniki ryzyka, takie jak status socjoekonomiczny, urbanizacja i przypadki zaburzeń psychicznych w rodzinie42.
DZIECI WSKAŹNIKIEM DLA MIAST?
Były burmistrz Bogoty Enrique Peñalosa jest być może najbardziej rozpoznawanym orędownikiem maksymy, że dzieci są wskaźnikiem jakości miast. Jego zdaniem obecność dzieci wskazuje na jakość miejskich siedlisk w taki sam sposób, jak obecność łososia w rzece wskazuje na jakość wodnego środowiska. Choć stwierdzenie to – którego historia sięga co najmniej lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, gdy UNICEF uznał dobrostan dzieci za „najważniejszy wskaźnik zdrowego miejsca zamieszkania”43 – bywa lekceważone jako frazes, zasługuje, by przyjrzeć się mu bliżej. Dobrze jest zacząć od rozważenia trzech typów okolic, które łącznie składają się na typowe miejsca zamieszkania znacznej części dzieci na całym świecie: zwarte, gęsto zaludnione osiedla o wysokiej zabudowie, przedmieścia o niskiej gęstości zaludnienia oraz slumsy i osiedla nieoficjalne.
Ryc. 1.2 Blok mieszkalny i podwórko w Seulu
OKOLICE O DUŻEJ GĘSTOŚCI ZALUDNIENIA
Obecność dzieci jest kluczowym czynnikiem, który oswoił nasze miasto z jego nieustannie rosnącym tempem i sprawił, że lepiej dopasowało się ono do jak najszerszego spektrum osób
– Larry Beasley, były architekt miasta Vancouver44
Jeśli chodzi o środowisko niepożądane dla dzieci, mieszkalnictwo o dużej gęstości zaludnienia – zwłaszcza wysokościowce – wiele osób wymienia jako pierwsze (zob. ryc. 1.2). Na pierwszy rzut oka badania potwierdzają taką ocenę sytuacji. Studia z ostatnich kilkudziesięciu lat wykazują, że dzieci w środowiskach miejskich z wysoką zabudową są mniej szczęśliwe i gorszego zdrowia oraz osiągają niższe niż przeciętne wyniki rozwojowe, edukacyjne i społeczne45.
Ten negatywny obraz dzieciństwa spędzonego wśród wysokościowców i gęstej zabudowy może być niesprawiedliwy. Przyglądając się badaniom uważniej, widzimy, że obraz jest bardziej różnorodny i bardziej skomplikowany. Jednym z problemów jest to, że większość przedmiotowych badań przeprowadzono w Europie i Ameryce Północnej, gdzie osiedla z wysoką zabudową i dużą gęstością zaludnienia są często kojarzone z ubóstwem i niskim statusem społecznym, a klasa średnia raczej od nich stroni. Dlatego rodziny zamieszkujące takie osiedla już na starcie mają gorszą pozycję ekonomiczną, co osłabia argument, że kiepska sytuacja jest winą urbanistyki i projektowania46.
Przegląd literatury z 2016 roku na temat wpływu życia w gęstej zabudowie na dzieci wskazuje, że małe dzieci mieszkające w takich miejscach mogą mieć większe problemy z zachowaniem, a ich matki – wyższy poziom stresu. Ale w tym samym artykule przeglądowym znalazły się także dowody na niższy poziom otyłości i nadwagi. Autorka przeglądu gorąco zalecała ostrożność przy interpretowaniu i stosowaniu tych wyników ze względu na ograniczone dane, brak wyczerpujących badań i niektóre sprzeczne ustalenia47. Inne badania wykazały pozytywną korelację między gęstością zaludnienia a dostępem dzieci do szerokiej gamy zajęć48.
Stosunek do wysokiej zabudowy mieszkaniowej bywa bardzo różny, a generalizacja z zachodniego punktu widzenia niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw. Jedno z badań jakościowych opinii pokazało na przykład, że w Hongkongu rodziny preferują mieszkania w blokach, a przy tym nie zgadzają się z pomysłem, że domy jednorodzinne to idealne rozwiązanie. Ale badanie to wykazało również głębokie niezadowolenie z powodu braku zieleni i infrastruktury dla rodzin w tym mieście49. Władze miejskie zaczynają reagować na zgłaszane przez mieszkańców żądania bardziej zielonego i przyjemniejszego do życia środowiska50.
PRZEDMIEŚCIA
[Przedmieścia] to część miasta zajmująca się wychowywaniem dzieci: jego żłobek
– Colin Ward, The Child in the City51
Przedmieścia mieszkalne o niskiej gęstości zaludnienia pojawiły się w XX wieku częściowo jako reakcja na prawdziwe i wyobrażone braki gęstszych obszarów miejskich. Może i formuła przedmieść złożonych wyłącznie z zabudowy mieszkaniowej w formie domków jednorodzinnych, ślepych uliczek dochodzących do dróg łączników, ogródków przed i za domem, wiat samochodowych i garaży popada w niełaskę wśród urbanistów52, ale nadal jest popularna w Europie, Ameryce Północnej i Australazji (zob. ryc. 1.3)53. Na przykład w USA przedmieścia są domem dla 60–80% ludności54. W krajach o niskich i średnich dochodach rozlewające się przedmieścia są powszechne55.
Badania dostarczają niepewnych dowodów na poparcie tezy o przyjaznych dzieciom cechach przedmieść. Jeden z artykułów przeglądowych mówi, że „charakterystyka okolicy sprzyjającej zabawie (…) wskazuje na okolice wiejskie lub podmiejskie z ograniczonym ruchem drogowym, dużymi ogródkami i rozległymi terenami zielonymi”56. Nietrudno sobie wyobrazić, skąd ten wniosek. Na przykład prywatne ogródki czy podwórka oferują natychmiastowy całodobowy dostęp do przestrzeni na zewnątrz, w której bezpieczeństwo społeczne i fizyczne jest zwykle pewnikiem, gdzie rodziny mogą same decydować o wyglądzie i atmosferze tej przestrzeni. Ale obraz nie jest do końca jasny: istnieje badanie z Tel Awiwu mówiące, że dzieci z przedmieść wcale nie bawią się poza domem więcej niż ich rówieśnicy z bardziej zurbanizowanych okolic57.
1 W książce słowo „dzieci” jest rozumiane jako osoby poniżej osiemnastego roku życia zgodnie z Konwencją o prawach dziecka. Niektórzy rozmówcy, inicjatywy i źródła używają słowa „młodzież” na określenie starszych dzieci (zazwyczaj powyżej jedenastu lat). W książce zachowano je w bezpośrednich cytatach.
2 Określenie „urbanistyka przyjazna dzieciom” stosowane w całej książce obejmuje zarówno projektowanie, jak i planowanie przestrzenne.
3 Niektóre przygodowe place zabaw w Japonii są wyjątkiem od tej zasady. Przykładem może być Park Zabaw Hanegi w okręgu Setagaya w Tokio, który mieści się w nieogrodzonym leśnym publicznym parku. Zob. artykuł Amy Fusselman z tygodnika „The Atlantic” Play Freely at Your Own Risk („Baw się swobodnie na własne ryzyko”), https://www.theatlantic.com/health/archive/2015/01/play-freely-at-your-own-risk/373625/ z 14 stycznia 2015 (dostęp: 7.02.2020). z 14 stycznia 2015 (dostęp: 7.02.2020).
4 David Roberts, Young families typically leave cities for the suburbs. Here’s how to keep them downtown, „Vox” 11, www.vox.com/2017/6/21/15815524/toderian-families-cities> czerwiec 2018 (dostęp: 7.07.2019).
5 BBC News, Ella Kissi-Debrah: New inquest into girl’s ‘pollution’ death, www.bbc.co.uk/news/uk-england-london-48132490, 2 maja 2019 (dostęp: 27.06.2019).
6 Harriet Grant, Too poor to play: children in social housing blocked from communal playground, The Guardian, www.theguardian.com/cities/2019/mar/25/too-poor-to-play-children-in-social-housing-blocked-from-communal-playground, 25 marca 2019 (dostęp: 7.07.2019).
7 Rząd Wielkiej Brytanii, Protected species: how to review planning applications, www.gov.uk/guidance/protected-species-how-to-review-planning-applications>, 2016 (dostęp: 5.07.2019).
8 Grace Gatera i Gabriela Pavarini, The voices of children in the global health debate, The Lancet, z. 395, 2020, s. 541–542.
9UNICEF, Advantage or Paradox? The challenge for children and young people of growing up urban, UNICEF, Nowy Jork 2018, s. 6.
10 UNICEF, Poverty and Exclusion among Urban Children, UNICEF Innocenti Research Centre, Florencja 2002, na podstawie: ONZ, World Urbanization Prospects: The 2001 Revision, ONZ, Nowy Jork 2002.
11 UNICEF, The State of the World’s Children 2012: Children in an Urban World, UNICEF, Nowy Jork 2012, s. 2–3.
12 Woodrow Wilson International Center for Scholars, Youth Explosions in Developing World Cities: Approaches to Reducing Poverty and Conflict in an Urban Age, Woodrow Wilson International Center for Scholars, Washington D.C. 2003, s. 1.
13 Klasycznym brytyjskim opracowaniem na ten temat jest: Mayer Hillman, John Adams i John Whitelegg, One false move: A study of children’s independent mobility, Policy Studies Institute, Londyn 1990. Podobne ustalenia pojawiły się w innych krajach: zob. przegląd w: Ben Shaw i in., Children’s independent mobility: a comparative study in England and Germany (1971–2010), Policy Studies Institute, Londyn 2013, s. 46.
14 David Derbyshire, How children lost the right to roam in four generations, Daily Mail, 15 czerwca 2007.
15 Hayley Christian, S.R. Zubrick, S. Foster, B. Giles-Corti, F. Bull, L. Wood, M. Knuiman, S. Brinkman, S. Houghton i B. Boruff, The influence of the neighborhood physical environment on early child health and development: A review and call for research, Health & Place, nr 33/2015, s. 25–36.
16 Council on Environmental Health, Global Climate Change and Children’s Health, Pediatrics, październik 2015, s. 3232.
17 Jens Aerts, Shaping Urbanization for Children: A handbook on child-responsive urban planning, UNICEF, Nowy Jork 2018, s. 4.
18 UNICEF, The State of the World’s Children, s. 22.
19 Ian Roberts, Why have child pedestrian death rates fallen?, British Medical Journal, nr 306/1993, s. 1737–1739.
20 Nicholas Rees, Clear the air for children: The impact of air pollution on children, ONZ, Nowy Jork 2016, s. 45; Światowa Organizacja Zdrowia, Global status report on road safety: time for action, www.who.int/violence_injury_prevention/road_safety_status/2009, 2009, s. 2–4 (dostęp: 28.06.2019).
21 Światowa Organizacja Zdrowia, Global status report on road safety, https://apps.who.int/iris/bitstream/handle/10665/276462/9789241565684-eng.pdf?ua=1, 2018, s. vii (dostęp: 30.03.2020).
22 Swedish National Board of Health and Welfare Databases, Statistical Database, Cause of Death, sdb.socialstyrelsen.se/if_dor/val_eng.aspx, wynik z bazy danych (dostęp: 30.03.2020).
23 Leandra Abarca-Gomez, Ziad A. Abdeen, Zargar Abdul Hamid, Niveen M. Abu-R-meileh, Benjamin Acosta- Cazares, Cecilia Acuin, Robert J. Adams i in., Worldwide trends in body-mass index, underweight, overweight, and obesity from 1975 to 2016: a pooled analysis of 2416 population-based measurement studies in 128.9 million children, adolescents, and adults, The Lancet, nr 390/2017, s. 2627–2642.
24 Nuffield Trust, Obesity, www.nuffieldtrust.org.uk/resource/obesity?, 2020 (dostęp: 8.04.2020). Uwaga: analogiczne statystyki nie są dostępne dla Walii, Szkocji czy Irlandii Północnej: zob. Carl Baker, Obesity Statistics, House of Commons Library, https://commonslibrary.parliament.uk/research-briefings/sn03336/, 6.08.2019 , s. 15–17 (dostęp: 8.04.2020).
25Światowa Organizacja Zdrowia, Physical activity, www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/physical-activity, b.d. (dostęp: 4.07.2019); Regina Guthold i in., Global trends in insufficient physical activity among adolescents: a pooled analysis of 298 population-based surveys with 1.6 million participants, The Lancet Child & Adolescent Health, z. 4, nr 1/2020, s. 23–35.
26 Diabetes.co.uk, Cost of Diabetes, www.diabetes.co.uk/cost-of-diabetes.html, b.d. (dostęp: 5.07.2019).
27 Światowa Organizacja Zdrowia, Physical activity.
28 Ding Ding, James Sallis, Jacqueline Kerr, Suzanna Lee i Dori E. Rosenberg, Neighborhood environment and physical activity among youth: a review, American Journal of Preventive Medicine, z. 41, nr 4/2011, s. 442–455.
29 Harriet Edwards i Abigail Whitehouse, The toxic school run, UNICEF UK, downloads.unicef.org.uk/wp-content/uploads/2018/09/UUK-research-briefing-The-toxic-school-run-September-2018.pdf?>, 2018, s. 2 (dostęp: 30.03.2020).
30 Nicholas Rees, Clear the Air for Children, rozdział 2; Jordi Sunyer i in., Traffic-related air pollution and attention in primary school children: short-term association, Epidemiology, z. 28, nr 2/2017, s. 181.
31 Thomas Bateson i Joel Schwartz, Children’s response to air pollutants, Journal of Toxicology and Environmental Health, część A, z. 71, nr 3/2007, s. 238–243.
32 Harriet Edwards i Abigail Whitehouse, The toxic school run.
33 Nicholas Rees, Clear the Air for Children.
34 Europejska Agencja Środowiska, Managing exposure to noise in Europe, Europejska Agencja Środowiska, <https://www.eea.europa.eu/themes/human/noise/sub-sections/noise-in-europe-updated-population-exposure>, 2019 (dostęp: 30.03.2020).
35Paul Tranter i Rodney Tolley, Slow Cities: Conquering our Speed Addiction for Health and Sustainability, Elsevier, Amsterdam 2020.
36 Hiral Jariwala i in., Noise Pollution & Human Health: A Review, w: Noise and Air Pollutions: Challenges and Opportunities, Lalbhai Dalpatbhai College of Engineering, Ahmedabad 2017.
37 Fariba Zare Sakhvidi i in., Environmental noise exposure and neurodevelopmental and mental health problems in children: a systematic review, Current Environmental Health Reports, z. 5, nr 3/2018, s. 365–374.
38 Światowa Organizacja Zdrowia, Child and Adolescent Mental Health, Światowa Organizacja Zdrowia, <https://www.who.int/mental_health/maternal-child/child_adolescent/en/>, b.d. (dostęp: 30.03.2020); Katharine Sadler i in., Mental Health of Children and Young People in England, 2017, Summary of key findings, NHS Digital, <https://files.digital.nhs.uk/A6/EA7D58/MHCYP%202017%20Summary.pdf>, b.d. (dostęp: 30.03.2020).
39Światowa Organizacja Zdrowia, UNICEF & World Bank Group, Nurturing care for early childhood development: a framework for helping children survive and thrive to transform health and human potential, Genewa 2018, s. 21.
40 Rachel McCormick, Does access to green space impact the mental well-being of children: A systematic review, Journal of Pediatric Nursing, z. 37, 2017, s. 3–7; Gert-Jan Vanaken i Marina Danckaerts, Impact of green space exposure on children’s and adolescents’ mental health: A systematic review, International Journal of Environmental Research and Public Health, z. 15, nr 12/2018, s. 2668.; Ming Kuo, Matthew H.E.M. Browning, Sonya Sachdeva, Kangjae Lee, Lynne Westphal, Might School Performance Grow on Trees? Examining the Link Between “Greenness” and Academic Achievement in Urban, High-Poverty Schools, Frontiers in Psychology, 2018, nr. 9, s. 1669.
41 Kristine Engemann i in., Residential green space in childhood is associated with lower risk of psychiatric disorders from adolescence into adulthood, Proceedings of the National Academy of Sciences, z. 116, nr 11, 2019, s. 5188–5193.
42 UNICEF, What is the Child-Friendly Cities Initiative?, UNICEF, <https://childfriendlycities.org/what-is-the-child-friendly-cities-initiative/>, b.d. (dostęp: 15.07.2019).
43 Larry Beasley, Vancouverism, UBC Press, Vancouver, s. 213–214.
44 Jack Shonkoff i Deborah A. Phillips (red.), From Neurons to Neighborhoods: The Science of Early Childhood Development, National Academy Press, Waszyngton 2000, rozdział 12; Gary Evans, Child development and the physical environment, Annual Review of Psychology, z. 57, 2006, s. 423–451.
45 Lia Karsten, Middle-class households with children on vertical family living in Hong Kong, Habitat International, z. 47, 2015, s. 241–247.
46Ibidem.
47 Kathy Wong, Designing for high-density living: High rise, high amenity and high design, w: E. Ng (red.), Designing high-density cities for social and environmental sustainability, Earthscan, Londyn 2010, s. 326.
48 Colin Ward, The Child in the City, Bedford Square Press, Londyn 1990 (wyd. drugie), s. 69.
49 Department for Transport, Communities and Local Government, Manual for streets, Thomas Telford Limited, Londyn 2007, s. 46.
50 Christopher Barrington-Leigh i Adam Millard-Ball, Global trends toward urban street-network sprawl, Proceedings of the National Academy of Sciences, z. 117, nr 4/2020, s. 1941–1950.
51 Whitney Airgood-Obrycki i Shannon Rieger, Defining Suburbs: How Definitions Shape the Suburban Landscape, Joint Center for Housing Studies of Harvard University, <https://www.jchs.harvard.edu/sites/default/files/Harvard_JCHS_Airgood-Obrycki_Rieger_Defining_Suburbs.pdf>, 2019 (dostęp: 7.07.2019).
52 Gora Mboup, Streets as public spaces and drivers of urban prosperity, Program Narodów Zjednoczonych do spraw Osiedli Ludzkich (UN-Habitat), 2013, s. 13.
53 Amalie Lambert, Janae Vlaar, Susan Herrington i Mariana Brussoni, What is the relationship between the neighbourhood built environment and time spent in outdoor play? A systematic review, International Journal of Environmental Research and Public Health, z. 16, nr 20, 2019, s. 3840.
54 Mika Moran, Pnina Plaut i Dafna Merom, Is the grass always greener in suburban neighborhoods? Outdoors play in suburban and inner-city neighborhoods, International Journal of Environmental Research and Public Health, z. 14, nr 7, 2017, s. 759.
308 Z przemówienia prezydenta Nelsona Mandeli na otwarcie Funduszu Nelsona Mandeli na rzecz Dzieci, http://db.nelsonmandela.org/speeches/pub_view.asp?pg=item&itemid=nmS250, 8 maja 1995 (dostęp: 7.07.2019).
309 Rachel Heenan, Healthy Higher Density Living for Kids, Western Sydney Local Health District, <https://www.wslhd.health.nsw.gov.au/ArticleDocuments/2451/Healthy%20Higher%20Density%20Living%20for%20Kids%20-%202017.pdf.aspx>, 2017 (dostęp: 8.04.2020).
310 Anna Broberg, Marketta Kyttä i Nora Fagerholm, Child-friendly urban structures: Bullerby revisited, Journal of Environmental Psychology, z. 35, 2013, s. 110–120.
[1] Dane podajemy na koniec artykułu z troski o osoby, które chcą się chronić przed drastycznymi treściami.
[2] Helena i Symon Syrkusowie, Dziecko w osiedlu mieszkaniowym szczęśliwe, zdrowe i bezpieczne, „Skarpa Warszawska”, nr 3/1946, s. 6.
[3] Marta Żakowska, Autoholizm. Jak odstawić samochód w polskim mieście, „Krytyka Polityczna” 2023, s 116.
[4] Thalia Verkade, Marco te Brömmelstroet, Movement: How to Take Back our Streets and Transform Our Lives, Scribe 2022, s. 92–93.
[5] Informacja pokontrolna Najwyższej Izby Kontroli z 2018, https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/mordercze-spaliny.html.
[6] Obiecane informacje o porwaniach. Nie dla wrażliwych. Za większość przypadków krzywdzenia dzieci (i porwań) odpowiadają bliscy – często rodzice – a nie nieznajomi. W 2002 roku odnotowano aż 203 900 uprowadzeń wewnątrz rodziny i 115 przypadków porwań, w których dziecko zostało uwięzione przez nieznajomą osobę z zamiarem wymuszenia okupu, zatrzymania i zabicia. To amerykańskie dane, cytuje je Rebekka Endler w Patriarchacie rzeczy w rozdziale „Stranger Danger”. W Wielkiej Brytanii kilkoro dzieci rocznie ginie z rąk obcych porywaczy, a z rąk własnych rodziców – średnio jedno, dwoje dzieci tygodniowo. Przerażające! Takie dane podaje Tim Gill w książce No Fear: Growing Up in a Risk Averse Society. Danych polskich nie znamy, ale wiedząc, jakim problemem jest przeciwdziałanie przemocy domowej w naszym kraju – mogą nie być lepsze od brytyjskich.
[7] Dziedzina zajmująca się tworzeniem i organizacją przestrzeni do zabawy dla dzieci. Jej założeniem jest to, że to dzieci mogą decydować o zabawie, nie są w niej nadzorowane ani kontrolowane przez dorosłych. Realizacją tego podejścia są przygodowe place zabaw – przyp. red.
[8] W Polsce działa jeden przygodowy plac zabaw: Rezerwat Dzikich Dzieci w Lublinie. Jest on adresowany do dzieci między 7. a 15. rokiem życia, choć w strefie buforowej rezerwatu – gdzie znajduje się kuchnia błotna, ogród, piaskownica, jurta – czas spędzać mogą całe rodziny również z młodszymi dziećmi. Do ścisłego rezerwatu dorośli nie mają zasadniczo wstępu, wyjątek jest jeden: nad zabawą czuwa personel, czyli Strażnicy Zabawy. „Dorośli zakładają Rezerwat, ale to dzieci go kształtują zgodnie z zasadami swobodnej zabawy (tzw. free play) i do nich należą wszelkie decyzje dotyczące wyglądu czy funkcjonalności. Aktywność dzieci polega na kreowaniu tej przestrzeni od podstaw z dostarczonych materiałów, budowaniu obiektów, baz, stawianiu konstrukcji” – można przeczytać na stronie internetowej miejsca, rezerwatdzikichdzieci.pl. – przyp. red.
[9] W Polsce tak było do lat 90. XX wieku – przyp. red.
[10] W Polsce jest podobnie. Liczba zgonów dzieci w wieku od roku do czternastu lat w wypadkach drogowych w ostatnich latach (od 2015 do 2021) wynosi kilkadziesiąt rocznie i stanowi około 10% wszystkich zgonów osób w tym wieku. Procent ten nieco zmalał w 2020 i 2021, co przypisać można niższej mobilności z powodu COVID. Źródło: GUS i Komenda Główna Policji – przyp. red.
[11] W naszym kraju jest podobnie. Polskie dzieci są od kilku lat zaliczane do najszybciej tyjących w Europie. W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku nadmierną masę ciała notowano w Polsce u mniej niż 10% uczniów, a w 2018 r. nadwagę miało już 30,5% dzieci w wieku szkolnym. Źródło: Informacja o wynikach kontroli. Dostępność profilaktyki i leczenia dla dzieci i młodzieży z zaburzeniami metabolicznymi wynikającymi z otyłości i chorób cywilizacyjnych, Najwyższa Izba Kontroli 2021 – przyp. red.
[12] W Polsce jest tak samo. Aktywność umiarkowaną, czyli co najmniej 60 minut dziennie aktywności fizycznej przez siedem dni w tygodniu, osiągnęło w 2013 r. tylko ponad 21 proc., a w 2018 r. ponad 15 proc. osób w wieku 11–17 lat – podaje Najwyższa Izba Kontroli na podstawie badań GUS w informacji o wynikach kontroli Rozwój aktywności fizycznej dzieci i młodzieży z 2019 roku – przyp. red.