Między dobrobytem a szczęściem. Eseje z filozofii ekonomii - Marcin Gorazda, Tomasz Kwarciński - ebook

Między dobrobytem a szczęściem. Eseje z filozofii ekonomii ebook

Marcin Gorazda, Tomasz Kwarciński

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Czego dotyczy ekonomia? Dlaczego ekonomiści nie mogą przewidzieć kryzysów ekonomicznych? Czy istnieje ekonomia wolna od wartości? Czy bogacąc się będziemy szczęśliwsi? A także, czy rząd ma prawo „szturchać” obywateli? Na te, i szereg innych pytań z szeroko rozumianej ekonomii, filozofii i etyki odpowiadają dwaj wybitni przedstawiciele świata nauki: dr hab. Marcin Gorazda, prawnik, filozof, ekonomista oraz dr Tomasz Kwarciński, ekonomista i filozof.

Autorzy w swojej pracy obrali za cel przedstawienia zagadnień z „filozofii ekonomii” jednakże w przeciwieństwie do swoich poprzednich publikacji, postanowili uczynić to w bardziej przystępnej formie. Jest więc to pozycja adresowana do czytelnika chcącego poznać i zrozumieć świat ekonomii, czemu zdecydowanie pomaga mocne uproszczenie omawianych zagadnień, luźny, miejscami gawędziarki styl narracji, oraz liczne, często kontrowersyjne przykłady z badań ekonomicznych. Naukowcy przekonują, że ekonomia jako nauka społeczna korzysta z całej gamy metod typowych dla nauk społecznych. Ma jednak pewne historycznie uwarunkowane osobliwości, na które warto zwrócić uwagę jeżeli chce się ją w pełni zrozumieć, stąd potrzeba wyjaśnienia między innymi modeli matematycznych, którym autorzy poświęcają cały osobny rozdział. Nie zapominają także o metodach empirycznych, ekonomii behawioralnej, znaczeniu analiz danych, procesach eksperymentalnych i wielu, wielu innych zagadnieniach przybliżających czytelnikowi świat ekonomii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 340

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Marcin Gorazda, Tomasz Kwarciński & Copernicus Center Press, 2020
Recenzja wydawniczadr hab. Łukasz Hardt, prof. UW
Adiustacja i korektaMirosław Ruszkiewicz
Projekt okładki i stron tytułowychMichał Duława
IlustracjeKatarzyna Kwarcińska
SkładMELES-DESIGN
Publikacja dofinansowana przez Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie
ISBN 978-83-7886-534-6
Wydanie I
Kraków 2020
Copernicus Center Press Sp. z o.o. pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: http://ccpress.pl
Konwersja: eLitera s.c.

Jak każda poważna dyscyplina, ekonomia wymaga refleksji nad swoimi celami, strukturą, metodologią, skutkami, do których prowadzi, oraz wkładem, który wnosi w ludzkie życie.

Daniel M. Hausman

Wstęp

„Trzeba rozdać pieniądze ubogim, to najlepszy sposób walki z biedą”. Co takiego? To przecież jakiś absurd! Prawdopodobnie dla większości z nas pomysł, by tak po prostu wyjść na ulicę i wręczyć gotówkę na przykład bezdomnym, jest nie do przyjęcia. Tak wiele razy słyszeliśmy, że ludziom potrzebującym należy dawać wędkę, a nie rybę. Trzeba nauczyć ich, w jaki sposób samodzielnie mogą zarobić pieniądze, a nie wyręczać, wciskając do ręki gotówkę. Czy nasze intuicje na pewno są trafne? W 2009 roku w Londynie grupa badaczy przeprowadziła intrygujący eksperyment społeczny. Trzynastu bezdomnym dano po 3000 funtów bez wskazywania im konkretnego celu, na który mają je wydać. Musieli jedynie odpowiedzieć na pytanie: „Co twoim zdaniem jest dla ciebie dobre?”. Po upływie roku jedenastu z nich miało już gdzie mieszkać, niektórzy podjęli edukację, nauczyli się gotować, starali się pokonać uzależnienia. Redaktorzy „The Economist” (2010) stwierdzili wręcz, że „najbardziej efektywnym sposobem wydatkowania pieniędzy na rzecz bezdomnych może być wręczenie im gotówki”. Czy można zastosować tę strategię walki z biedą na szerszą skalę, na przykład w całym kraju? Czy działania takie miałyby szansę powodzenia nie tylko w Londynie, ale również w Warszawie, Nowej Hucie lub Ptaszkowej? Trzeba sobie uczciwie powiedzieć – nie wiadomo. Z pewnością jeden lub nawet kilka udanych eksperymentów to za mało, aby pozytywnie odpowiedzieć na to pytanie. A co, jeśli różni ekonomiści na podstawie swoich badań dojdą do przeciwstawnych wniosków? Co, jeśli jedni stwierdzą, że należy rozdać pieniądze ubogim, a drudzy będą dowodzić, że w żadnym razie nie wolno tego robić? W jaki sposób zdecydować, kto właściwie ma rację?

Dzięki badaniom, eksperymentom i analizom ekonomicznym niejednokrotnie jesteśmy w stanie podać w wątpliwość nasze, czasem bardzo mocno ugruntowane, intuicje (jak ta, że nigdy nie należy dawać pieniędzy ubogim). Ekonomiści jak wszyscy naukowcy zadają odważne pytania, stawiają śmiałe hipotezy, a następnie starają się konfrontować je z rzeczywistością. Wnioski, do których dochodzą, są jednak tak dobre, jak dobre są stosowane przez nich metody badawcze i sposoby rozumowania. Na tych właśnie aspektach pracy ekonomistów, czyli wykorzystywanych przez nich metodach i rozumowaniach, koncentrują swoją uwagę filozofowie ekonomii. W szczególności badają charakter ekonomicznych rozumowań, przyjmowane świadomie lub przemycane przy okazji założenia budowanych przez ekonomistów teorii i modeli. Zastanawiają się nad stopniem pewności wniosków, do których dochodzą, oraz nad zakresem stosowalności proponowanych przez nich rozwiązań. O tym wszystkim właśnie staramy się pisać w naszej książce. Między dobrobytem a szczęściem. Eseje z filozofii ekonomii ma być intrygującym wprowadzeniem w świat filozoficznych dyskusji, czasem wręcz sporów nad ekonomią. Tytuł zdradza podstawowe przeświadczenia, które podzielamy, a mianowicie, że rozwój badań ekonomicznych ma ostatecznie na celu przyczynienie się do dobrobytu ludzi i społeczności, że istotnym aspektem tego dobrobytu jest jakoś rozumiane przez ludzi szczęście. Wreszcie, że do osiągnięcia tego celu przyczynić się może spojrzenie na działania ekonomistów nieco z dystansu, tak jak mają w zwyczaju to robić filozofowie. To przeświadczenie jest kolejnym, które chyba idzie w poprzek powszechnym intuicjom. Ekonomiści jawią się bowiem często jako kwestorzy, których głównym zadaniem jest obcinanie wydatków i tonowanie fantastycznych pomysłów społecznych polityków, na które rzekomo nigdy nie wystarcza pieniędzy. My jednak wierzymy, że niezależnie od ich różnic światopoglądowych oraz stosowanych metod wszyscy oni, lub prawie wszyscy, od Karola Marksa do Miltona Friedmana, mieli przed sobą cel, jakim był jakoś rozumiany przez nich dobrobyt ludzi. Tym też chyba różni się ekonomia od innych nauk, zwłaszcza nauk ścisłych. Heliocentryczna koncepcja Kopernika nazywana jest rewolucją naukową i niewątpliwie zawładnęła duszami ludzi oraz przebudowała fundamentalnie nasze wyobrażenie świata. Jej wpływ na codzienne życie przeciętnego mieszkańca Ziemi wydaje się jednak cokolwiek umiarkowany. Decyzje zaś polityczno-ekonomiczne, a jeszcze bardziej ich brak, określają nasze codzienne sprawy. Czy stać nas będzie na wakacje w tym roku? Czy dostaniemy kredyt na mieszkanie? Czy nie stracimy pracy? Przypudrowane rządową propagandą, trudno zidentyfikować te czynniki, które faktycznie zadecydowały o tym, że żyje nam się lepiej lub gorzej. Mamy nadzieję, że nasze eseje, choć nie dają wprost odpowiedzi na te pytania, pomogą krytycznie podejść do wypowiedzi publicznych polityków i ekonomistów i ujawnią nieco mechanizmów tej podziemnej rzeki, która niezauważalnie kształtuje nasze życie materialne.

Ekonomia i filozofia w przykładach

Zaczynamy od przedstawienia, w jaki sposób splatały się drogi filozofii i ekonomii. Czy handel ciekawił starożytnych mędrców i filozofów? Czym właściwie zajmują się ekonomiści? Dlaczego nie przewidzieli kryzysu, który zdewastował światową gospodarkę w początkach XXI wieku? Na te pytania próbujemy odpowiedzieć w pierwszej części książki zatytułowanej O filozofii i ekonomii.

Jednym z kluczowych założeń, które wciąż budzi kontrowersje wśród części ekonomistów, jest przekonanie, że teorie ekonomiczne nie tylko opisują i wyjaśniają rzeczywistość, lecz u ich podstaw leżą również określone założenia etyczne, sądy wartościujące. Ekonomista, który bada zależność długu publicznego oraz wzrostu gospodarczego, zakłada z jakichś powodów, że ten drugi jest dobry, zakłada, że bogatsi ludzie będą szczęśliwsi, bo wykorzystując swoje bogactwo, będą mogli pełniej realizować swoje pragnienia, a wszak o to nam w życiu chodzi. Przyglądamy się temu w części O ekonomii i etyce. Zastanawiamy się w szczególności nad tym, co to znaczy, że ekonomia jest nauką moralną. Czy powinniśmy opodatkować roboty? Jak dużo musielibyśmy zarabiać, aby osiągnąć szczęście? Czy wpuszczenie imigrantów zarobkowych stanowi nasz moralny obowiązek? Wreszcie, w jakim zakresie państwo ma prawo traktować ludzi jak dzieci, nakłaniając ich, by działali na rzecz swego własnego dobra?

Specyfiką ekonomicznego podejścia do analizy rzeczywistości gospodarczej jest myślenie za pomocą modeli. Część trzecia książki, zatytułowana O metodzie ekonomii, skupia się między innymi na tej kwestii. Dlaczego modele ekonomiczne przypominają baśnie dla dzieci? Jak bardzo współczesne miary ekonomiczne różnią się od średniowiecznych sposobów pomiaru zjawisk? Dlaczego przystojni mężczyźni okazują się zwykle niezbyt mądrzy? Czy biedę można zwalczyć eksperymentalnie?

W ostatniej, czwartej części książki, Ekonomia a inne dziedziny wiedzy, zastanawiamy się nad tym, co nowego wnosi do ekonomii uwzględnianie dorobku innych nauk, a także jakie znaczenie ma fakt, że ekonomiści proponują alternatywne wyjaśnienia zjawisk, które do tej pory leżały w gestii innych nauk społecznych. Czy rodzina to mała fabryka? Dlaczego plemię Tribblesów musi wyginąć? Czy jeśli przystąpimy do Kościoła Episkopalnego, to staniemy się przez to bogatsi? To tylko wybrane pytania, na które odpowiadamy, analizując te zagadnienia. Każdy problem staramy się ilustrować przykładami, tak aby stały się one jak najbardziej przystępne dla czytelnika.

Książka została pomyślana jako spójna całość, dlatego poszczególne rozdziały zawierają odwołania do siebie nawzajem i czytane w kolejności sugerowanej spisem treści układają się w opowieść o powstaniu, rozwoju i kontrowersjach związanych z nauką, której zadaniem jest uczynienie ludzi zamożnymi i szczęśliwymi. Podtytuł Eseje z filozofii ekonomii sugeruje jednak również inny sposób lektury. Mimo odwołań do poszczególnych części książki każdy z rozdziałów stanowi odrębną całość, dlatego też czytelnik może się z nimi zapoznać w kolejności, która najbardziej mu odpowiada. Forma krótkich esejów pozwala ponadto na odwołanie się do szerszego wachlarza źródeł. Nie są to wyłącznie naukowe monografie i teksty, lecz także materiały publicystyczne.

Książka, którą prezentujemy, jest wyjątkowa pod jeszcze jednym względem. Znajdą w niej Państwo nie tylko wykresy, tabele lub diagramy, które zwykle towarzyszą tekstom naukowym. W rzeczy samej dla płynności wypowiedzi staraliśmy się zminimalizować korzystanie z tego typu pomocy graficznych. W zamian zamieściliśmy ilustracje, których zamierzona wieloznaczność ma stanowić jeszcze jeden bodziec do zastanowienia się nad ekonomią, jej celami i ograniczeniami.

„Chomiki nie biegają za ogonem,bo go w kołowrotku nie widzą”,czyli podziękowania

Rozpoczynając pracę nad książką, postanowiliśmy robocze wersje tekstów pokazać komuś, kto nie jest specjalistą w zakresie ekonomii i filozofii, a jednocześnie ciekawią go zagadnienia, które podejmujemy. Taką osobą okazała się Małgorzata Woźniak, której uwagi były bardzo pomocne i przyczyniły się do lepszego sformułowania wielu fragmentów tekstu. W tym miejscu chcemy więc wyrazić naszą ogromną wdzięczność za wielką pracę, którą wykonała, i sugestie, które były tego owocem. Sugestie te i komentarze były niejednokrotnie dość oryginalne w swojej treści, jak cytat w podtytule powyżej. Czasami czytając je, żałowaliśmy, że konwencja książki nie pozwala na umieszczenie tych komentarzy w przypisach lub na marginesach. Marzyłoby nam się kiedyś takie kolekcjonerskie wydanie. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że mogłoby ono okazać się dość samobójczym pomysłem. Czytelnik, który zacząłby lekturę od komentarzy, musiałby rychło dojść do wniosku, że sam tekst musi być cokolwiek niestrawny. Były one dla nas istotną lekcją pokory. Szczerze mówiąc, nie zawsze podążaliśmy za tymi wskazówkami, więc wszelkie niedoskonałości tekstu obciążają wyłącznie nas. Mamy jednak nadzieję, że ewentualne minusy nie przysłonią ewentualnych plusów i książka, którą prezentujemy, będzie dla Państwa inspirująca.

Chcielibyśmy także podziękować naszym koleżankom i kolegom z Polskiej Sieci Filozofii Ekonomii, których badania stały się w znacznej mierze inspiracją do napisania poszczególnych esejów.

Część pierwsza

O filozofii i ekonomii

1.1. Kupcy i filozofowie

Wielka ucieczka

Ktokolwiek czyta aktualnie te słowa, jest zapewne mieszkańcem jednego z krajów Unii Europejskiej lub OECD i być może nie jest do końca świadom, w jak przyjaznym czasie i miejscu przyszło mu żyć. Przez wiele tysiącleci istnienia swojego gatunku ludzkość balansowała na granicy nędzy i śmierci – przynajmniej patrząc na to w naszych, współczesnych kategoriach. Około 200 lat temu rozpoczął się wyzwoleńczy marsz ku lepszemu bytowi i pomimo licznych konfliktów zbrojnych przetaczających się przez świat w tym okresie, w tym dwóch wojen światowych, pomimo Holokaustu, Wielkiego Głodu na Ukrainie oraz „wielkiego skoku naprzód” w Chinach, jak na razie marsz ten nieustannie trwa. Wiedzą o tym zarówno ekonomiści, jak i socjologowie oraz psychologowie społeczni, zarówno ci o poglądach konserwatywno-liberalnych, jak Deirdre McCloskey (2016) czy Steven Pinker (2015), jak i ci lewicujący, jak Angus Deaton (2013). Jedni nazywają marsz „wielkim polepszeniem”, a inni „wielką ucieczką”, zgodnie twierdząc, że owa ucieczka (polepszenie) nastąpiła w trzech kluczowych dla ludzkiego bytu wymiarach: bogactwa, zdrowia i bezpieczeństwa. Spójrzmy na kilka liczb. Przed rokiem 1800 przeciętna dzienna konsumpcja mieszkańca naszej planety wynosiła 3 USD liczone według ich realnej siły nabywczej. Jest to poziom, który dzisiaj występuje w najuboższych krajach na świecie, takich jak Afganistan lub Haiti. Współcześnie przeciętna konsumpcja jest ponaddziesięciokrotnie wyższa i wynosi 33 USD, co odpowiada poziomowi życia w Brazylii. W najlepiej rozwiniętych krajach, takich jak Francja, Japonia czy Finlandia, konsumpcja ta przekracza 100 USD dziennie. Polska mieści się gdzieś pomiędzy tymi kwotami ze wskaźnikiem 77% średniej unijnej (w 2018 roku). Przed rokiem 1800 świat pozostawał w permanentnej stagnacji gospodarczej, jeśli porównamy go z dzisiejszymi wzrostami. W najlepszych wówczas okresach rozwoju gospodarczego, w najlepszych miejscach na świecie poziom konsumpcji mógł sięgnąć 6–8 USD dziennie. Niewielkie 2% wzrostu gospodarczego rocznie oznacza, że co 35 lat podwajamy nasze bogactwo. Ową konsumpcję lub globalną produkcję można różnie liczyć i różnie uśredniać, sprowadzając do porównywalnych danych, jednak wyniki tych kalkulacji prawie zawsze pokazują tę samą prawidłowość: stagnację przez setki lat i gwałtowny wzrost rozpoczynający się w XIX wieku. Widać tę prawidłowość także w odniesieniu do ziem polskich, co prezentują dwa poniższe wykresy.

Wzrost produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca Polski w ciągu tysiąclecia

Rozwój i załamania: wzrost produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca Polski w latach 1850–2000Źródło: W.M. Orłowski, Rozwój i załamania: gospodarka polska w ostatnim tysiącleciu, http://www.nobe.pl/gospodarka-pol-1000.htm.

Z tego drugiego wykresu wyczytać możemy ośmiokrotny wzrost PKB per capita w latach 1850–2000. Widać to także na, niełatwych do zgromadzenia i porównania, danych dotyczących wynagrodzeń robotników na ziemiach polskich. Realna płaca w latach 1921–1938 wzrosła 2,6 razy, w latach 1960–1990 – 2,5 razy, a w latach 2001–2016 około 1,5 razy (Leszczyńska, 2018). Nawet przy wzięciu poprawek na wielki kryzys oraz zapaść wojenną śmiało możemy powiedzieć, że dzisiejszy pracownik najemny jest wielokrotnie bogatszy niż ten z początku okresu niepodległości. Jest też zdecydowanie zdrowszy i ma szansę żyć dłużej. W 1920 roku przeciętna długość życia kobiet wynosiła około 50 lat, a mężczyzn – 48. W roku 2015 wynosi odpowiednio prawie 82 oraz 74. Dane te wyglądają porażająco, jeśli cofniemy się jeszcze o pół wieku. W Wielkim Księstwie Poznańskim w latach 1850–1852 średnia długość życia kobiet i mężczyzn wynosiła zaledwie 28 i 27 lat. Oczywiście na średnią miała decydujący wpływ gigantyczna śmiertelność wśród dzieci. W 1870 roku w Galicji co czwarty noworodek nie dożywał pierwszego roku życia (Kubiczek, 1994). Dzisiaj, nawet w najuboższych krajach na świecie średnia oczekiwana długość życia przekracza 45 lat (Deaton, 2013, s. 29).

Współcześnie przeciętny mieszkaniec Ziemi żyje w otoczeniu, które jest zdecydowanie bardziej bezpieczne niż 200 lat temu, włączając w to ryzyko konfliktu zbrojnego oraz śmierci związanej z przestępczością. W relacji do liczby ludności doświadczamy o wiele mniej wojen i agresji. I mowa tu o całym świecie, a nie tylko o krajach rozwiniętych. Obszerne dane na ten temat podaje Steven Pinker (2015). Wystarczy jednak porównać podstawowe statystyki, także z ziem polskich. W roku 1880 w Poznaniu mieszkało 65 tysięcy mieszkańców, a w latach 1877–1879 odnotowano tam 175 przypadków śmierci z przyczyn nienaturalnych (zabójstwa, samobójstwa oraz nieszczęśliwe wypadki, które w tamtym okresie często ukrywały niewyjaśnione zabójstwa). Daje to około 9 przypadków na 10 tysięcy mieszkańców rocznie. W roku 2017 na terenie całego województwa wielkopolskiego (3 mln 466 tys. mieszkańców) odnotowano 32 takie wypadki śmiertelne, co daje około 0,1 wypadku na 10 tysięcy mieszkańców rocznie. Ryzyko śmierci spowodowanej wypadkami lub zabójstwami w ciągu 150 lat spadło niemal stukrotnie! (Urząd Statystyczny w Poznaniu, 2008; Główny Urząd Statystyczny, 2019).

Czemu należy przypisać ten wzrost zamożności, bezpieczeństwa i długości życia? Wbrew pozorom odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa i trochę przypomina spór o to, co było pierwsze – jajko czy kura. To, że sukces ów jest pozytywnie skorelowany z wieloma czynnikami społeczno-gospodarczymi, wiemy, ponieważ w tym samym okresie rośnie wymiana handlowa, produkcja przemysłowa, liczba ludności, edukacja, rozwija się nauka, nowe idee i nowe technologie. Ale, o czym jeszcze będzie mowa w dalszych esejach, korelacja nie przesądza o przyczynowości. Nie wiemy, co było pierwsze – technologia czy idea? W pewnym uproszczeniu można sformułować dwie hipotezy. Jedną, którą nie zawahamy się nazwać marksistowską i wedle której „byt kształtuje świadomość”, co oznaczać będzie, iż wpierw mamy przemiany o charakterze technologiczno-gospodarczym, a do nich dopiero dostosowują się przemiany ideologiczne. Pomimo nawiązania do Karola Marksa bardzo wielu myślicieli w żaden sposób nieprzyznających się do marksizmu podziela ten pogląd do dziś. Na drugim końcu jednak znajduje się hipoteza ideologiczna, wedle której uprzednio musiało dojść do przewartościowania systemu przekonań społecznych, systemu wartości, a zmiana ta była warunkiem koniecznym do przemian gospodarczo-technologicznych. Kiedy Max Weber pisze o etyce protestanckiej jako będącej rzekomo źródłem sukcesu gospodarczego wybranych landów niemieckich w XIX wieku, to właśnie taką hipotezę wspiera (Weber, 2011). Podobnie postępują niektórzy socjologowie, uznając, że podstawowym warunkiem rozwoju przedsiębiorczości jest kapitał społeczny wyrażający się między innymi w poziomie wzajemnego zaufania. Obie hipotezy, marksistowska i ideologiczna, nie wykluczają sprzężenia zwrotnego, ale niewątpliwie inaczej rozkładają akcenty. Najbardziej wyrazistym przedstawicielem hipotezy ideologicznej jest wspomniana już amerykańska ekonomistka Deirdre McCloskey. Twierdzi ona, że owo „wielkie polepszenie” zostało zapoczątkowane poprzez wykształcenie się zespołu uprzednio niedocenianych cnót burżuazyjnych, wpierw w XVII wieku w Holandii, a następnie w XVIII wieku w Anglii. Najprościej rzecz ujmując, w obu tych krajach, burżuazyjnych i żyjących z zamorskiego handlu, bogactwo stało się symptomem pożądanej przedsiębiorczości i zaradności, za nim jednak poszły także przekonania o naturalnej godności i równości wszystkich ludzi. Holenderscy i brytyjscy kupcy stali się wzorcem do naśladowania, a ich idee zaczęły rozprzestrzeniać się po całej Europie, później Ameryce Północnej i reszcie świata, przynosząc w konsekwencji radykalny wzrost dobrobytu. Zdaniem McCloskey to „wielkie polepszenie” było „testowane przez handel”. Tylko ci kupcy, którzy osiągnęli faktyczny sukces finansowy, mieli rzeczywisty wpływ na ideologiczne przemiany w państwach, w których żyli. Wymiana handlowa i nowe burżuazyjne idee szły krok w krok. Ale nie bez przeszkód. Od wieków bowiem na drodze do „wielkiego polepszenia” stały „urzędasy” (clerisy), dla których podstawą funkcjonowania ludzkich społeczności jest zwarta i silna organizacja państwowa, a swoboda handlowa, indywidualna godność, wolność i równość stanowią zagrożenie. Do owych urzędasów zaliczamy jednak nie tyle płatnych funkcjonariuszy państwa, ile raczej ich ideologicznych popleczników, w tym eseju nieco przewrotnie nazywanych filozofami, którzy z przekonaniem hołdują takim poglądom.

Od czasów starożytnych co najmniej wielcy władcy tego świata kochali wielkie teorie i wielkich filozofów i chętnie ich wspierali, z dużą wzajemnością. Wśród tych drugich bowiem ekonomika, czyli sztuka zarządzania gospodarstwem, i chrematystyka, czyli sztuka bogacenia się, nie cieszyły się wielkim poważaniem i długo przebijały się przez szklany sufit silnie idealistycznych, czy nawet teologicznych, koncepcji państwa, prawa i społeczeństwa[1]. Trudno w to uwierzyć z dzisiejszej perspektywy, w której wprost mówi się o szczególnej roli ekonomistów w kreowaniu polityki publicznej czy imperializmie ekonomii, wkraczającej ze swoimi metodami do innych nauk społecznych, ale owa dominacja ekonomii to historia, która zaczęła się dopiero w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Gdy wielki brytyjski ekonomista John Maynard Keynes po I wojnie światowej przestrzegał przed nakładaniem kontrybucji na pokonane Niemcy, wieszcząc kryzys gospodarczy i społeczny, nikt go specjalnie nie słuchał. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Szczególna pozycja społeczna ekonomistów (choć z nią też bywa różnie) niekoniecznie przekłada się na pozycję społeczną kupców (czyli mówiąc współcześnie – przedsiębiorców). Można rzec, że społeczeństwo darzy dorobkiewiczów mocno mieszanymi uczuciami: delikatnej zawiści w odniesieniu do zwykle ponadprzeciętnego dochodu, gniewu w odniesieniu do narastającego rozwarstwienia majątkowego wynikłego (przynajmniej częściowo) z unikania opodatkowania, szacunku dla rozmachu ideowego i inwestycyjnego co poniektórych, ale też pogardy dla ostentacyjnej konsumpcji (również co poniektórych). W tej pogardzie, podszytej także pejoratywnymi ocenami moralnymi (pewnie nieraz uzasadnionymi), prym wiodą tak zwani humaniści, filozofowie, ludzie nauki[2]. Oba światy: biznesu i nauki, kupców i filozofów, darzą się wieloletnią, historycznie ugruntowaną niechęcią, choć oba się przenikają. Oba stosują, dla rozwiązywania stawianych przed nimi problemów, podobne metody (teoretyczne modele i ich empiryczne testowanie), doświadczając porażek i sukcesów. Zaryzykujemy jednak niepopularną hipotezę, że kupcy radzą sobie z tym rozwiązywaniem problemów nieco lepiej. Zatem najpierw trochę o metodach, a potem o historycznych zaszłościach.

Czy idee naukowe umierają za nas?

Karla Poppera, jednego z najważniejszych filozofów nauki, uważa się za twórcę naturalistycznej koncepcji wiedzy (Popper, 2002b). We współczesnym jej wariancie i w pewnym uproszczeniu można powiedzieć tak: nauka jest elementem kultury i jako taka jest produktem silnie adaptacyjnym w kategoriach ewolucyjnych. Jako gatunek bowiem podlegamy nie tylko ewolucji biologicznej, ale ewoluują także określone wzorce naszych zachowań indywidualnych i zbiorowych. Jedne z nich okazują się adaptacyjne (czyli lepiej przystosowane do danego środowiska), a inne nie. Te pierwsze się rozprzestrzeniają, a te drugie „wymierają”. Nauka jest przykładem zmiennej kulturowej, która się z sukcesem rozprzestrzeniła. Popper zauważył jednak, że w świecie intersubiektywnych idei, które ludzie tworzą i którymi się wymieniają, również trwa ewolucyjna konkurencja. Zanim określona naukowa idea zostanie zaaplikowana, podlega ona próbie naukowego dyskursu co do jej naukowości, możliwości jej uprawdopodobnienia określonym testem empirycznym, spójności z dotychczasową wiedzą, wewnętrznej integralności itp. Niektóre spośród idei naukowych (a może nawet większość) odpadają już na tym etapie i nigdy nie dostają swojej szansy na praktyczne zastosowanie. I może dobrze, bo znaczna część z nich w praktyce doprowadziłaby zapewne do opłakanych rezultatów. Nasze idee umierają za nas. Dzięki nauce nie musimy ich testować na sobie, narażając się na ryzyko utraty życia, zdrowia czy mienia. W naukowym dyskursie zabijamy nietrafną ideę[3]. Ta wizja nauki okazuje się jednak nieco zbyt optymistyczna. Trochę tak jak z ewolucją biologiczną: konstruuje chaotycznie z czego popadnie, produkując przy tym mnóstwo fałszywie adaptacyjnych rozwiązań, które mogą trwać latami, jeśli tylko presja środowiskowa jest w danym okresie słaba. To środowisko, głupcze![4] Kluczem więc do tego, czy mechanizm selekcji idei działa sprawnie, jest owa środowiskowa presja. W świecie idei mechanizm selekcji możemy poniekąd sami wykreować, na przykład poprzez określone bodźce finansowe, które sprawią, że pewne idee będą finansowane, a inne nie, albo też poprzez „sankcję rozproszoną” kreowaną przez środowisko naukowe, które będzie eliminować zbyt wywrotowe koncepcje. Jak zatem radzi sobie środowisko z selekcją idei naukowych? Najogólniej mówiąc: średnio.

Na przestrzeni dziejów ta środowiskowa presja bardziej podporządkowana była zapotrzebowaniu dworów i ich gustom niż trafności czy użyteczności idei naukowych, zwłaszcza dla szerszych grup społecznych. Samo w sobie nie dewaluuje to osiągnięć na zamówienie. Mikołaj Kopernik, poza opracowaniem teorii heliocentrycznej, pozostawił po sobie mało znane dzieło, pisane na zamówienie biskupa warmińskiego, Traktat o biciu monety, z bardzo praktycznymi wnioskami dotyczącymi reformy monetarnej w Prusach Królewskich. W stosunkowo komfortowej sytuacji pozostawali prekursorzy współczesnej nauki, greccy filozofowie. Będąc członkami greckiej arystokracji i właścicielami obszernych gospodarstw obrabianych głównie przez niewolników, mogli sobie pozwolić na zajmowanie się czymkolwiek. Presja na selekcję ich koncepcji była tym samym słaba, co w obszarze nauk o społeczeństwie zaowocowało dość egzotycznymi koncepcjami, na nieszczęście do dzisiaj stanowiącymi inspirację dla niektórych. Przełom dokonał się wraz z powstaniem współczesnej koncepcji uniwersytetu, który niezależnie od tego, czy finansowany przez studentów, czy też przez lokalnych władców, miał z założenia być względnie egalitarny i zapewniać swobodę myśli naukowej. Jak ta koncepcja działa dziś? Nie najgorzej, ale...

W 2013 roku brytyjski tygodnik „The Economist” opublikował raport pod znamiennym tytułem How Science Goes Wrong. Autorzy zwrócili uwagę, że współczesne mass media prowadzą do tworzenie przeciwskutecznej presji selekcyjnej na badania naukowe. Upraszczając, wybór obszaru badań jak i szczegółowych zagadnień, którymi zajmują się naukowcy, jest bardziej podporządkowany estetyce oczekiwań publicznych niż ich użyteczności lub trafności. Naukowcy jak celebryci poszukują uznania i podążającego za nim finansowania. Znajdują je w popularnych nowinkach, a nie w żmudnych replikacjach badań już przeprowadzonych i ich ewentualnej krytyce. Nadprodukcja nowych (czy też nowinkowatych) idei, połączona z brakiem ich krytyki opartej na rzetelnych testach empirycznych, prowadzi do nadprodukcji idei nietrafnych, błędnych (false positives) i zbyt pospiesznego odrzucania idei trafnych (false negatives). Osobliwie problem dotyczy nauk społecznych, w tym także psychologii i ekonomii. Wbrew optymizmowi Poppera zatem fałszywe idee nie chcą umierać, a prawdziwe znikają w zalewie nieweryfikowanych badań.

Przedsiębiorstwa umierają, bankrutując

A jak się do tego mają kupcy? Zakładając firmę, również mają swoją teorię co do strategii jej funkcjonowania: co ma produkować lub sprzedawać, jak ma być zorganizowana, aby tak zwane koszty transakcyjne były jak najmniejsze, kogo ma zatrudniać i ile mu płacić, kto i za jaką cenę będzie nabywał jej produkty. Pomijając rzadko przeprowadzane badania marketingowe lub pilotażowe, każda firma jest swoistym eksperymentem. Nawet jeśli ma jakąś modelową ideę, która może być poddana uprzedniej dyskusji, to wcześniej czy później i tak będzie musiała być przetestowana na rynku. Jeśli dana „teoria firmy” szwankuje, zamiast spodziewanych zysków pojawia się niespodziewana strata, co w konsekwencji wymusza adaptację strategii do zastanego środowiska. Gdy adaptacja nie jest trafna lub odpowiednio szybka, teoria umiera wraz z firmą poprzez jej bankructwo. We współczesnym świecie codziennie powstają i giną tysiące mikroteorii firm. Ich test jest radykalny. Kluczem do przetrwania jest wielość owych mikroteorii, czy też raczej efemerycznych hipotez pełniących rolę genetycznych mutacji (czyli innowacyjność), ale także szybkość adaptacji. Ten mechanizm działa całkiem nieźle od kilku tysięcy lat, czyli od kiedy jesteśmy w stanie stwierdzić istnienie w społecznościach ludzkich zorganizowanego handlu. Być może w wersji szczątkowej działał nawet dłużej, będąc odpowiedzialnym za wzmocnienie rozległej współpracy w gatunku homo sapiens i umożliwienie mu przetrwania okresów kolejnych zlodowaceń. Jego radykalna ekspansja przypada jednak na okres nowożytny i została zapoczątkowana w XVII wieku w Holandii i XVIII wieku w Anglii. Tam bowiem wykształciło się przyjazne mu środowisko. Według McCloskey ten mechanizm jest także odpowiedzialny za wspomniane już radykalne wzbogacenie się ludzi na całym świecie, zdecydowaną poprawę ich komfortu życia, i to pomimo tego, że w tym okresie (od XVIII wieku) populacja zwiększyła się dziesięciokrotnie. Jego ewolucyjna i bezwzględna natura tłumaczy, dlaczego „wielkie polepszenie” jest „testowane poprzez handel”.

O źródłach wzajemnej niechęci

Starożytni Grecy, zanim zostali filozofami (to znaczy nieliczni z nich, których było na to stać), byli przede wszystkim żeglarzami i kupcami. I znaczna część z nich nie mieszkała w Grecji. Tales pochodził z Miletu (dzisiejsze wybrzeże Turcji), niedaleko Efezu, z którego wywodził się Heraklit. Pitagoras prawdopodobnie urodził się w Sydonie (dzisiejszy Liban), a zmarł w Metaponcie (dzisiejsze Włochy). Archimedes zaś pochodził z Syrakuz (Sycylia). Mieszkali bowiem tam, gdzie sięgała ekspansja greckich polis i gdzie zakładały one swoje handlowe kolonie, przede wszystkim w tak zwanym okresie klasycznym (480–323 p.n.e.). Poza umiejętnościami żeglarskimi tym, co odróżniało Greków od innych cywilizacji, była gospodarka oparta na wolnych przedsiębiorcach i prywatnej własności, z ograniczoną rolą władzy państwowej. Ta ostatnia skupiała się raczej na utrzymaniu równowagi gospodarczej i jej ochronie (prawo, rozstrzyganie sporów, ochrona praw własności). Podstawą gospodarki było gospodarstwo domowe (o którym pisał Arystoteles), ale obok niego coraz częściej wyspecjalizowane, odpersonalizowane przedsiębiorstwo zorientowane na osiąganie zysku (o którym spośród filozofów prawie nikt nie pisał). W roku 431 p.n.e. co czwarty mieszkaniec Aten nie posiadał ziemi – zajmował się rzemiosłem i handlem. Ta specyficzna organizacja zapewniła Grekom supremację w basenie Morza Śródziemnego na wiele stuleci (może z wyjątkiem uwielbianej przez filozofów Sparty, która podążała zupełnie inną, zmilitaryzowaną ścieżką rozwoju). Zagwarantowała też wolnym Grekom bogactwo, dzięki któremu filozofowie, żyjący z pracy innych, mogli sobie pozwolić na nieskrępowane filozofowanie. Pozostali jednak zadziwiająco impregnowani na dostrzeżenie źródeł sukcesu cywilizacyjnego, którego byli (i są) najbardziej spektakularnym przejawem. Pomimo wyodrębniania się już w starożytności pewnych dziedzin nauki (fizyka, metafizyka, etyka, przyrodoznawstwo, astronomia, matematyka, logika itp.) nie istniała niezależna, względnie spójna refleksja na temat rynku, gospodarowania i regularności zachodzących tamże. Bogactwo nie było traktowane samo w sobie jako godne pożądania. Zamiast niego pożądane było ewentualnie dążenie do szczęścia. Nawet kierunki tradycyjnie antropocentryczne (epikureizm, sofiści) podejrzliwie odnosili się do bogactwa i pieniędzy. Doświadczenie ewolucyjnych zmian (bez interwencji człowieka) w kierunku, który oceniano by jako dobry, było obce myślicielom starożytnym. Świat społeczny (podobnie jak i świat nieożywiony) postrzegany był albo jako stabilny, albo jako degenerujący się. Sokrates, Platon i Arystoteles – trzej najwybitniejsi filozofowie starożytnej Grecji – nie potrafili zrozumieć natury procesu rozkwitających powiązań handlowych zachodzących pomiędzy różnymi greckimi miastami. Platon stworzył organistyczną teorię państwa i społeczeństwa, dla której wzorem była handlowo zacofana Sparta. Egzystencja państwa stanowiła cel sam w sobie. Szczęście jednostek realizowano „przy okazji”. Kryterium moralności był interes państwa, a kontrolerami pozostawali jego urzędnicy. Klasy rządzące, filozofowie i strażnicy, żyć mieli zasadniczo w komunie gospodarczej. Własność prywatna była możliwa na poziomie klasy rzemieślników (ludzi zysku). Ich działalność jednak podporządkowano celom państwa. Obowiązywała zasada ścisłego podziału pracy i specjalizacji. Gospodarczo była to wspólnota rolnicza i produkcyjna – samowystarczalna (autarchia). Handel nie był do niczego potrzebny. Prawo miało zapobiegać wzrostowi bogactwa z handlu. Podróżowanie za granicę było możliwe tylko za zgodą Państwa i po ukończeniu 40. roku życia. Obowiązywał ścisły podział klasowy i stała cenzura dotycząca działalności intelektualnej (sic!). Arystoteles był nieco bardziej łaskawy. Raczył bowiem dostrzec istnienie handlu i pewnego jego znaczenia dla społeczeństwa. W istocie jednak pogardzał chrematystyką, sztuką zdobywania pieniędzy, do której zaliczał pracę najemną, lichwę i handel. Znamienny jest pod tym względem jego podział sposobów bogacenia się na: „naturalny”, który obejmuje gromadzenie rzeczy potrzebnych do życia (pasterstwo, polowanie, rolnictwo), „pośredni”, czyli handel wymienny, gdzie rzecz będąca przedmiotem wymiany wykorzystywana jest niezależnie od „właściwego sposobu użycia”, oraz „nienaturalny”, polegający na posługiwaniu się pieniędzmi jako środkiem wymiany dóbr. Zgodnie z tym podziałem, podobnie jak u Platona, ideałem był samowystarczalny ład – autarkos. Podobnie też porządek społeczny był ustanowiony – taxis, czyli stanowił rezultat celowej organizacji jednostkowych, zamierzonych działań. Jakakolwiek ewolucyjna spontaniczność tego porządku nie mieściła się w tych kategoriach (Hayek, 2004; de Soto, 2010).

Filozofowie ci, którzy do dzisiaj są symbolem i punktem odniesienia dla całej zachodniej cywilizacji i którzy narzucili swoją siatkę pojęciową oraz styl myślenia w nauce i filozofii na stulecia, zapoczątkowali jednocześnie opozycję intelektualistów w stosunku do wszystkiego, co miało związek z handlem, przemysłem czy zyskiem z działalności gospodarczej. „Antykapitalistyczna mentalność” humanistów i ludzi nauki staje się ich emblematem. Ale wraz z nią idzie antyegalitarystyczne przekonanie o elitarności określonych warstw społecznych oraz obawa przed nadmierną wolnością polityczną, której pogardzane masy z pewnością nie będą w stanie racjonalnie wykorzystać. Te idee nie umarły i dawały o sobie znać w różnych okresach historycznych w różnym natężeniu. Tak skonstruowana jest filozofia państwa Tomasza z Akwinu czy też filozofia niemieckich romantyków, a w szczególności Hegla. Tą drogą podążył również Karol Marks, który co prawda nie gardził robotniczymi masami, ale także nie widział szansy na społeczne porozumienie, upatrując wszędzie konfliktów i przewidując nieuchronną dyktaturę jednej klasy społecznej nad drugą. Współcześnie ideami tymi podszyty jest egzystencjalizm, zwłaszcza w wydaniu komunizującego Jeana-Paula Sartre’a, czy postmodernizm z antykonsumpcjonizmem Zygmunta Baumana na czele.

O próbach przezwyciężenia wzajemnej niechęci

Ekonomię także tworzą filozofowie. Choć pierwsi poważni myśliciele o gospodarce, merkantyliści, byli raczej kupcami lub ze środowiska tego się wywodzili, to pierwsi ekonomiści byli niewątpliwie filozofami. Adam Smith oprócz rozważań o bogactwie narodów pisał o uczuciach moralnych, John Stuart Mill był przede wszystkim filozofem społecznym, logikiem i etykiem. Friedrich August von Hayek, noblista z dziedziny ekonomii, pisał, że ekonomista posługujący się wyłącznie swoją techniczną wiedzą, bez historycznego i filozoficznego ugruntowania, będzie zmorą ludzkości (Hayek, 2004). To jednak nieco inni filozofowie w porównaniu z tymi opisywanymi powyżej. Łączy ich kilka cech, które współgrają z owymi burżuazyjnymi cnotami. Biorąc człowieka takim, jakim jest (albo wydawał im się być), ze wszystkimi przywarami: chciwością, pragnieniem sławy i stadnymi instynktami, chcą przede wszystkim, wedle ograniczonych zasobów, uczynić go bogatszym, a przez to nieco szczęśliwszym, szukając i błądząc jak kupcy, sprawdzając, co działa, a co nie. Kupiec, który obrazi się na swojego klienta niechętnego do kupowania jego towaru, albo który, co gorsza, będzie próbował klientów owych edukować podług własnego systemu wartości i wizji świata, rychło zbankrutuje, otwierając ścieżkę do rozwoju tych przedsiębiorstw, które starają się po prostu dostarczyć ludziom tego, czego chcą i potrzebują. Dla kupca dobry jest każdy klient, który płaci za jego towary, bez względu na jego narodowość, kolor skóry czy przynależność klasową. Podobnie jak dla „doczesnych filozofów”[5], ekonomistów. Jeśli zaś interesy ludzi pozostają w jakimś pozornym lub faktycznym konflikcie, to zastanawiają się, jak je pogodzić bądź rozstrzygnąć przy jak najmniejszych kosztach.

Ekonomia poszukująca dobrobytu dla jak największej liczby ludzi jest ufundowana na wątpliwościach dotyczących proponowanych rozwiązań i na nieustannych kompromisach między rozbieżnymi interesami ludzi. I choć tak jak McCloskey jesteśmy przekonani, że kluczem do dotychczasowego dobrobytu, który już udało się ludzkości osiągnąć, są określone, kupieckie wzorce myślenia i cnoty, to i w tym zakresie pewności mieć nie możemy i owymi wątpliwościami dzielimy się w kolejnych esejach.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Przypisy

[1] Oba terminy – ekonomika i chrematystyka – pochodzą z klasycznej greki i w takim znaczeniu użyte zostały przez Ksenofonta i Arystotelesa.
[2] Literatura wydaje się tradycyjnie niechętna burżuazji i kapitalizmowi. Dość przypomnieć karykaturalną personifikację homo oeconomicus, jaką stał się Dickensowski Ebenezer Scrooge. W Polskiej literaturze trend ten reprezentowali Władysław Reymont i Stefan Żeromski. W filozofii najbardziej antykupieccy byli egzystencjaliści z komunizującym Jeanem-Paulem Sartre’em na czele. W socjologii – twórca pojęcia „płynnej ponowoczesności”, Zygmunt Bauman.
[3] Ewolucyjna koncepcja rozwoju wiedzy naukowej, szczególnie w wydaniu późniejszego od Poppera filozofa analitycznego W.V.O. Quine’a (Quine, 1986), budzi czasem kontrowersje. Bardziej dotyczą one jednak nie tyle samej kumulacji wiedzy naukowej i selekcji teorii, ile problemów z jej normatywnością czy raczej jej brakiem. Inaczej mówiąc, epistemologia znaturalizowana ma kłopot ze zdefiniowaniem kryteriów, wedle których należy uznawać jedne teorie naukowe za lepsze, a inne za gorsze (Putnam, 2013).
[4] „It’s the environment, stupid!” – tak zatytułował jeden z rozdziałów swojej książki ewolucyjny ekonomista Andrew W. Lo (2017).
[5] Określenie „worldly philosopher” jest używane w języku angielskim w odniesieniu do filozofów zajmujących się dobrami doczesnymi, czyli najczęściej ekonomistów klasycznych (Heilbroner, 2000).

MetaekonomiaZagadnienia z filozofii ekonomii

Stron: 462

Oprawa: twarda

ISBN 978-837-886-280-2

Cena: 129,90 zł

Książka dostępna również jako e-book

Czym jest filozofia ekonomii? Dlaczego ekonomiści interesują się filozofią? Jaka jest natura modeli ekonomicznych? Czy teorie ekonomiczne są wolne od sądów wartościujących?

To jedne z ważniejszych pytań poruszanych w książce, która jest zbiorem tekstów poświęconych filozoficznej refleksji nad ekonomią jako nauką, w szczególności historii związków filozofii i ekonomii, metodologii ekonomii oraz relacji zachodzących między ekonomią a etyką.

Jest rzeczą naturalną, że nowe generacje polskich uczonych dołączają obecnie do rosnącego międzynarodowego nurtu badań w zakresie filozofii ekonomii, wnosząc do niej swój wkład. Niniejsza antologia stanowi imponujący i aktualny przegląd wielu najbardziej istotnych zagadnień w tej dziedzinie. – Prof. Uskali Mäki

Książka otrzymała Nagrodę I Stopnia w konkursie na najlepszy podręcznik akademicki z ekonomii wydany w latach 2014-2016, przyznaną przez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne.

www.ccpress.pl

.

Metaekonomia IIZagadnienia z filozofii makroekonomii

Stron: 464

Oprawa: miękka

ISBN 978-837-886-477-6

Cena: 129,90 zł

Książka dostępna również jako e-book

Nie unikając trudnych pytań i roztrząsania problemów, które mogą okazać się bolesne, twórcy tego tomu zabierają czytelnika w metaekonomiczną podróż, która umożliwia spojrzenie „z góry” i ma w sobie coś z rachunku sumienia. Mimo że nie zawsze przyjemny, taki rachunek sumienia jest konieczny dla utrzymania minimum higieny intelektualnej ekonomistów – zarówno tych dojrzałych zawodowo, jak i tych, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki – wpisujących się w główny nurt dyscypliny (mainstream). Co my tak naprawdę robimy i jakie jest znaczenie tego, co robimy? – prof. Paul H. Dembinski z przedmowy

Makroekonomista akademicki, będąc poddany presji ze strony konieczności publikowania w uznanych międzynarodowych czasopismach oraz pracujący nieraz równolegle dla instytucji rynku finansowego, w sposób nieuświadomiony podąża za aktualnymi trendami, często nie znając podstaw metodologicznych wielu twierdzeń i założeń, które stanowią fundament dyscypliny. Dlatego też wysiłek podjęty przez redaktorów na polu wyjaśniania tych na co dzień niewidocznych założeń uważam za szczególnie cenny. – dr hab. Łukasz Goczek, prof. UW, z recenzji wydawniczej

www.ccpress.pl

.

Daniel M. HausmanMichael S. McPhersonDebra Satz

Etyka ekonomiiAnaliza ekonomiczna, filozofia moralności i polityka publiczna

Tłum. Praca zbiorowa

Stron: 720

Oprawa: miękka

ISBN 978-83-7886-330-4

Cena: 149,90 zł

Książka dostępna również jako e-book

Czy formułowanie teorii ekonomicznych jest niezależne od wartości? Kiedy wzrost nierówności przestaje być sprawiedliwy? Czy istnieje wymienność między dobrobytem, sprawiedliwością i efektywnością? Na czym polega paradoksalność liberalnej demokracji?

Etyka ekonomii to bogate studium poświęcone analizie ekonomicznej prowadzonej z perspektywy filozofii moralności. Autorzy pokazują jak znajomość filozofii moralności może wspierać analizę ekonomiczną i jakie korzyści filozofia ta może odnieść ze stosowania narzędzi analitycznych, wypracowanych przez ekonomistów.

Książka skierowana jest do szerokiego grona odbiorców, od studentów ekonomii i filozofii po specjalistów z dziedziny ekonomii, polityki gospodarczej, czy filozofii społecznej. Czytelnicy znajdą w niej gruntowne analizy wybranych zagadnień oraz bogaty przegląd literatury przedmiotu.

www.ccpress.pl

.

Marcin Gorazda

Filozofia ekonomii

Stron: 416

Oprawa: twarda

ISBN 978-83-7886-044-0

Cena: 49,90 zł

Książka dostępna również jako e-book

Dlaczego nie można przewidzieć kryzysów ekonomicznych? Czy filozofowie mogą pomóc w ich przewidywaniu? Jaki świat ukrywa się za skomplikowanymi teoriami ekonomii?

Na te oraz na szereg innych pytań podejmuje próby odpowiedzi filozofia ekonomii, dziedzina w zasadzie dotychczas nieobecna w polskiej nauce i literaturze.

Autor wprowadza nas stopniowo w problemy ekonomii, przedmiotu jej badań i stosowanych metod, począwszy od filozofów starożytnych (którzy niewiele mieli do powiedzenia, a jak już mówili to niezbyt trafnie) poprzez średniowiecznych scholastyków (którzy wbrew potocznym mniemaniom mieli szereg trafnych obserwacji), merkantylistów, fizjokratów i klasyków ekonomii. Kluczowa jednak część poświęcona jest myśli nowożytnej i współczesnej. Znajdziemy w niej zarówno omówienie poglądów filozofów społecznych, niekoniecznie kojarzonych z ekonomią jak Augusta Comte’a czy Johna Stuarta Milla, jak też ekonomistów tworzących w ramach znanych szkół ekonomicznych jak K. Marksa, T. Veblena, A.F Hayeka, czy A. Marshalla, M. Friedmana, D. Kahnemana. Katalog zamyka przegląd stanowisk współczesnych filozofów nauki.

www.ccpress.pl