Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
15 osób interesuje się tą książką
Miłość należy się każdemu. Nawet gdy uważasz, że na nią nie zasługujesz.
Bolesne doświadczenia z dzieciństwa sprawiły, że Amy stara się jak najszybciej usamodzielnić i otoczyć opieką swoją młodszą siostrę, która raz po raz wpada w tarapaty. By zapewnić sobie niezależność finansową, Amy zatrudnia się w ekskluzywnej agencji towarzyskiej. W końcu jednak przychodzi dzień, w którym postanawia wprowadzić w swoim życiu radykalne zmiany. Ma jej w tym pomóc praktyka w salonie fryzjerskim.
Przewrotny los sprawia, że jej pierwszym klientem jest Lucas, nieziemsko przystojny lider drużyny hokejowej. Coś go intryguje w tej skromnej, staroświecko ubranej dziewczynie, kryjącej się za wielkimi okularami… Wkrótce okaże się, że oboje noszą w sobie tajemnice, które nie pozwalają im się odciąć od przeszłości. Zranieni, zamknięci w sobie i nieufni, czują zarazem, że w końcu mają szansę, by pokochać kogoś naprawdę. Czy będą potrafili ją wykorzystać?
Włożył mi kosmyk włosów za ucho, po czym sięgnął po moje okulary i zdjął je.
- Oddaj! - zaprotestowałam.
Zrobił krok w tył, by być poza moim zasięgiem, po czym założył je sobie na nos. Przekrzywił głowę. Zmarszczył oczy i sięgnął po nie, złożył i odłożył na stół.
Totalnie straciłam apetyt. Patrzyłam na niego niepewnie, czekając w napięciu, co powie.
- Po co je nosisz? Oboje wiemy, że nie masz wady wzroku.
Poczułam, jak nagle spociły mi się dłonie. Byłam przerażona tym, co zaraz miało nastąpić.
- Tylko nie kłam - upomniał mnie, zanim z moich ust wyszło jakiekolwiek słowo. Tak, miał rację, miałam zamiar go okłamać, ale mnie przejrzał.
Sandra Robins - obecnie mieszka, razem z mężem i nastoletnią córką, w Wielkiej Brytanii. Swoją drugą połowę poznała 20 lat temu, gdy była 15-letnią dziewczyną. Ich wspólne życie utwierdza ją w przekonaniu, że prawdziwa miłość istnieje. Jedną z jej pasji jest stylizacja paznokci, którą zajmuje się także zawodowo. Zadebiutowała w 2020 roku powieścią „Miłość na sprzedaż”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Novae Res. Kocha zwierzęta, a w szczególności spacery ze swoim psem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 267
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Książkę dedykuję Oli za wsparcie i przyjaźń od piaskownicy
Pędziłam po schodach w górę, przeskakując po dwa stopnie naraz; chciałam jak najszybciej podzielić się dobrą wiadomością z Sarah. Była moją najlepszą przyjaciółką od momentu pojawienia się w drzwiach Rezydencji, jak ładnie mieli zwyczaj nazywać ten ekskluzywny dom publiczny wszyscy odwiedzający go mężczyźni. Jej pojawienie się było niczym powiew świeżego powietrza. Motywowała mnie do działania. Dzięki niej odważyłam się marzyć, wyznaczyłam sobie nowe cele w życiu.
Wpadłam do jej pokoju bez pukania.
– Mam to! Udało się! – Spojrzałam na pomieszczenie, które tymczasowo zajmowała. Wszędzie leżały porozkładane kartonowe pudełka w różnych rozmiarach. – Co robisz? Pakujesz się? – Omiotłam wzrokiem bałagan, jaki panował na podłodze. Ciuchy, książki, przedmioty osobiste, wszystko gotowe do przeprowadzki.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z poczuciem winy wypisanym na twarzy.
– Tak, przenoszę się do Borysa. No i mam jeszcze mieszkanie, które dzielę z Alanem. Niepotrzebny mi ten pokój. Może przyda się innej dziewczynie.
Obie dobrze wiedziałyśmy, że Rezydencja ma wiele pustych pokoi, więc nie musiała zabierać swoich rzeczy. Widząc moją minę, szybko zareagowała:
– Nie martw się, dalej będę pracować za barem. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – dodała łagodnym tonem.
Dołożyła kolejne zapakowane pudełko pod ścianą. Mimo jej zapewnień wiedziałam, że kończył się pewien etap w naszym życiu. Mignął mi przed oczami jej zaręczynowy pierścionek na serdecznym palcu.
– Na razie będziesz przychodzić tu regularnie, a po ślubie coraz rzadziej, aż znikniesz z mojego życia. – Ciężko przysiadłam na fotelu, z którego najpierw przełożyłam książki na dywan.
– Pleciesz bzdury! Borys wie, że nie może mnie ograniczać. Ciężko to przyjął, ale zostaję w Rezydencji i w dalszym ciągu będę pracować za barem tak długo, jak zechcę. Jeszcze negocjuję taniec na scenie, ale i tak nie będzie miał wyboru, bo kocham tańczyć.
Uniosłam sceptycznie brwi.
– Taniec erotyczny to spełnienie marzeń każdego faceta do momentu, gdy to nie jego żona wygina się dla obcych śliniących się facetów z wigwamem w spodniach.
– Namiotem w spodniach – poprawiła mnie.
– Co za różnica? Chodzi mi o sam fakt. Wątpię, że pozwoli ci tańczyć – dodałam zrezygnowana. Na jego miejscu nie pozwoliłabym swojej przyszłej małżonce przychodzić do takiego miejsca, a co dopiero pracować w nim. I nieważne, że nie świadczyła usług seksualnych, sama pomoc jako hostessa, kelnerka czy barmanka była nie na miejscu.
Sarah westchnęła ciężko, zupełnie jakby prowadziła taką rozmowę już wiele razy. I zapewne tak było. Zaręczyła się z Borysem kilka miesięcy temu i wiedziałam, że praca tutaj to jedyna rzecz, co do której nie umieli się porozumieć.
– Gdzie byłaś? Dziwnie wyglądasz. – Przeniosła na mnie uważny wzrok.
Podeszłam do lustra i dokładniej przyjrzałam się mojej rozkloszowanej spódnicy za kolano oraz białej bluzce zapiętej pod samą szyję. Dobrze, że Sarah nie widziała swetra à la staruszka, pasującego do kompletu. Nie ubierałam się tak na co dzień, mało tego, nigdy wcześniej się tak nie ubierałam. Wolałam skąpe stroje, miniówki i lateks, ale tym razem chciałam mieć pewność, że wzrok mojego rozmówcy będzie skupiał się na moich oczach, a nie na cyckach.
– Byłam na rozmowie, dostałam się na staż do salonu fryzjerskiego. Nie jest to najlepszy salon w mieście, ale musi wystarczyć. Do najmodniejszego nie mogłam pójść, bo tam mnie znają i wiedzą, co robię, na sto procent by mnie nie przyjęli.
– Staż? To wspaniale! – Sarah zignorowała moją samokrytykę. Taka właśnie była, zawsze widziała jasne strony każdej sytuacji. – Bardzo dobra nowina z rana! Poszłaś na spotkanie tak ubrana? – Zmarszczyła śmiesznie nos. – Wyglądasz jak staruszka w tych ciuchach. A skąd wytrzasnęłaś te okulary? – parsknęła śmiechem. – Przecież nie masz wady wzroku?
Poprawiałam okulary na nosie i rzekłam dumnie:
– Wyglądam idealnie.
– Po co ci to przebranie? – spytała podejrzliwie.
– Nie chciałam wyglądać jak... – „dziwka”, dodałam w myślach – kobieta do towarzystwa – dokończyłam na głos. Spuściłam głowę. Zabrzmiało bardziej żałośnie, niż zamierzałam.
Sarah podeszła bliżej i zmusiła mnie, bym na nią spojrzała.
– Nigdy, przenigdy nie możesz pozwolić, by ktokolwiek źle cię traktował. Rozumiesz? To, że pracujesz w ten sposób, nie czyni cię gorszą od innych. Nie musisz się ukrywać pod warstwą ubrań, które do ciebie nie pasują. Jesteś młoda, piękna, pełna energii, ciuchy tego nie zmienią. Nie ma sensu się ukrywać.
– Wiem – szepnęłam cicho, lecz nie miałam zamiaru rezygnować z mojego kamuflażu. Czułam się w nim bezpiecznie, żyjąc złudną nadzieją, że dzięki ubraniom już nikt nie nazwie mnie dziwką.
– Może czas odejść z Rezydencji?
Spojrzałam na nią, zaskoczona.
– I gdzie pójdę? Co zrobię? Nie mam pracy, zawodu...
Zaśmiała się serdecznie.
– Dasz sobie radę. Jesteś zaradna, coś wymyślisz. Nie patrz na mnie z taką miną. Naprawdę tak uważam. Wierzę w ciebie.
W moich oczach wezbrały niechciane łzy. Tak długo tkwiłam w tym miejscu, że na myśl o odejściu najzwyczajniej się bałam. Byłam zbyt dumna, by przyznać się do strachu, ale właśnie to uczucie mi towarzyszyło, gdy myślałam o zmianach w moim życiu.
– Borys! – Sarah spojrzała na swojego narzeczonego, który na moje nieszczęście był też moim szefem. Nie czułam się w jego obecności komfortowo, a widząc wzrok, jakim na siebie patrzyli, wiedziałam, że jestem tutaj zbędna.
– Pójdę już. – Wycofałam się pośpiesznie. Starłam dyskretnie niechcianą łzę z policzka.
– Czy ona się mnie boi? Zawsze ucieka, kiedy przychodzę.
Dobiegł mnie głos Borysa, gdy opuściłam pokój. Nie wiem, co odpowiedziała Sarah. Prawdą było, że przy nim czułam się dziwnie. Może coś by się zmieniło, gdybym odeszła z Rezydencji? Ta myśl zaczynała kiełkować w mojej głowie, musiałam dobrze przemyśleć wszystkie za i przeciw. W dalszym ciągu miałam siostrę na utrzymaniu. Powinnam się z nią skontaktować i dowiedzieć, co u niej słychać.
Usiadłam na łóżku w moim pokoju. Lubiłam tak o nim myśleć, choć prawdą było, że pokój nie był mój, mieszkałam w nim, ale to nie był mój dom. Pełniłam rolę dziewczyny do towarzystwa, a moi klienci płacili krocie za usługi, jakie świadczyłam.
Na łóżku leżała teczka; w środku znalazłam wypisane dane klienta na dzisiejszy wieczór. Czas wrócić do obowiązków. Zdjęłam przebranie grzecznej dziewczynki, wzięłam długi gorący prysznic, założyłam wymyślną bieliznę, a na wierzch zarzuciłam futro do kostek.
Dzisiejszej nocy moim klientem miał być lekarz o reputacji specjalisty w swojej dziedzinie. Był też idealnym mężem... Cóż, pozory mylą. Nie mogłam powiedzieć, żeby w sypialni był takim ułożonym i zrównoważonym człowiekiem, za jakiego go uważano. Szczerze go nie lubiłam. Chciałam podsunąć go innej dziewczynie, bo dobrze płacił, ale on zawsze pytał o mnie. Czekała mnie zatem ciężka noc; nie mogłam tego zrobić na trzeźwo. Nalałam sobie wódki i wypiłam dwa kieliszki, tak na odwagę. Potem wypiłam jeszcze trzy i dopiero wtedy poczułam się gotowa na czekający mnie wieczór. Lekko wstawiona, poczłapałam w stronę limuzyny, którą po mnie przysłał. Zawsze wysyłał po mnie transport. Chciał, żebym czuła się wyjątkowa, przynajmniej tak mówił. Nie dbałam o jego słowa, chciałam zrobić swoje i wrócić do domu, zmyć z siebie jak najszybciej jego dotyk.
Zajechałam pod najlepszy hotel w mieście, gdzie dobrze znałam ludzi na recepcji. Nie musiałam nawet pytać o numer pokoju. Podeszłam do kontuaru, a recepcjonistka przesunęła w moją stronę kartę magnetyczną. Można by pomyśleć, że renoma hotelu nie pozwalała na takie rzeczy. Nic bardziej mylnego. Właśnie ekskluzywne hotele dbały o gości, spełniając ich wszystkie zachcianki. Nawet te najdziwniejsze. Nuciłam pod nosem melodię, którą usłyszałam w limuzynie, pragnęłam zachować pogodny nastrój na cały wieczór. Tuż po przekroczeniu progu pokoju klienta działałam jak automat. Miałam zadanie do wykonania, potem mogłam wrócić do mojego normalnego życia. Otworzyłam drzwi kartą magnetyczną i weszłam do apartamentu.
***
Łzy ściekały po moich policzkach. Ile razy obiecywałam sobie, że to ostatni raz? Tarłam ciało gąbką tak długo, aż skóra zrobiła się czerwona i podrażniona. Za wszelką cenę chciałam zmyć z siebie zapach mężczyzny, z którym byłam. Który to już raz? Trudno zliczyć.
W tym momencie czułam się brudna, pusta i pokonana. Przyłożyłam czoło do szyby prysznica. Para wypełniała całą łazienkę. Woda ściekała po moich plecach, nawet jej krople sprawiały ból. Zdawałam sobie sprawę, że z czasem będzie coraz gorzej, lecz dziś sytuacja zwyczajnie mnie przerosła. Zamknęłam oczy, by zapomnieć o minionym koszmarze. Zamiast tego obrazy zaczęły napływać z całą intensywnością…
– Podejdź tutaj. – Mężczyzna wskazał miejsce u swych stóp.
Podeszłam do niego ze swoim firmowym uśmiechem, kręcąc zachęcająco biodrami. W tym zawodzie wszystko sprowadzało się do jednej rzeczy – pieniędzy. Zadowolony klient oznaczał dobrą zapłatę, i o to tutaj chodziło.
Wyciągnęłam rękę, by go dotknąć. Siedział oparty o sofę.
– Na kolana! – rozkazał, wyraźnie z siebie zadowolony.
Pociągnął mnie za wyciągniętą dłoń; wylądowałam na kolanach przy jego stopach. Nie było to nic nowego. Widziałam wybrzuszenie w spodniach na poziomie swojego wzroku. Tak naprawdę myślami byłam gdzie indziej. Zazwyczaj planowałam kolejny dzień lub starałam się nie myśleć o tym, co właśnie robiłam. Sięgnęłam do rozporka jego spodni i wyjęłam naprężonego penisa. Z wprawą poruszałam dłonią. Mężczyzna wypchnął biodra do przodu. Był dużo starszy ode mnie, równie dobrze mógłby być moim ojcem. Pomyślałam o różnicy wieku i automatycznie poczułam do siebie obrzydzenie. Co ja wyprawiam ze swoim życiem?
– Mocniej! – usłyszałam nakazujący ton. Złapał moją dłoń i zacisnął ją jeszcze mocniej na swoim członku. – Ssij! – zażądał.
Robiłam to wiele razy, co się zatem zmieniło, że chciałam uciec? Mężczyzna musiał widzieć moje niezdecydowanie, bo złapał mnie za włosy i wepchnął mi penisa do ust. Chciało mi się płakać. Klęczałam na dywanie przed obcym facetem. Szorstki dywan wbijał mi się w kolana. Miałam dość. Wyrwałam się na tyle, na ile mogłam, ale to tylko jeszcze bardziej go nakręcało. Mimo wieku był krzepki i wysportowany, mój opór nie stanowił dla niego żadnej przeszkody. Wepchnął mi penisa jeszcze głębiej do gardła i w końcu doszedł, zadowolony. Zakrztusiłam się jego spermą. Próbowałam zaczerpnąć powietrza, ale trzymał mnie w mocnym uścisku. Sperma spływała mi po brodzie…
Otrząsnęłam się ze złych wspomnień. Próbowałam wyrzucić obraz mężczyzny z głowy. Jeszcze raz umyłam dokładnie ciało. Zupełnie jakby kąpiel miała wymazać koszmarne kadry i poczucie brudu. Ile razy byłam dotykana przez obce dłonie? Czułam do siebie wstręt. Na samą myśl o odbytych stosunkach zrobiło mi się niedobrze. Otworzyłam drzwi kabiny prysznicowej i w ostatniej chwili zdążyłam podnieść klapę sedesu. Zwymiotowałam. Najwidoczniej przyszedł czas, by coś zmienić w swoim życiu – ostatecznie doszłam do takiego wniosku z głową pochyloną nad muszlą klozetową.
Pracowałam w Rezydencji ponad dwa lata. Przez ten czas udało mi się opłacić studia młodszej siostrze. Była moją jedyną rodziną, bo rodzice dla mnie nie istnieli, za to dla siostry zrobiłabym absolutnie wszystko. Łączyła nas wyjątkowa więź, zawsze o nią dbałam, opiekowałam się nią. Nasza matka była ślepo posłuszna ojcu, który często za pomocą paska próbował wpłynąć na nasze zachowanie, w jego mniemaniu naganne. Nienawidziłam go, matki zresztą też, bo była słaba i w pełni uległa. Każde wspomnienie o niej sprawiało ból. Wolałam myśleć, że jej nie ma, niż przyznać, że o nas nie dbała. Nigdy nie sprzeciwiła się ojcu, nigdy też nie stanęła w naszej obronie. Dlatego przysięgłam chronić moją młodszą siostrę przed nimi i przed całym światem.
Uciekłam z domu, mając osiemnaście lat. Dokładnie dzień po urodzinach. Od jakiegoś czasu odkładałam pieniądze i chowałam je w opuszczonej stodole. Nie było tego dużo, wystarczyło na bilet autobusowy i na to, by przeżyć pierwszy miesiąc. Wyjechałam z chłopakiem, który niestety okradł mnie ze wszystkich pieniędzy i zostawił w wielkim mieście. Pamiętam, jaka byłam zagubiona i samotna. Zatrudniłam się w barze, tam znalazła mnie Sue i zaproponowała pracę w Rezydencji. Widziałam w tym szansę, by pomóc sobie i siostrze, która była jeszcze nieletnia, a nie mogła przecież zostać w rodzinnym domu. Nie z ojcem.
Nie uczyłam się dobrze, choć dla Kate nauka była odskocznią od rodzinnych problemów, ciągłych krzyków i awantur. Dla mnie taką odskocznię stanowiły imprezy i rozrywkowe towarzystwo. Zresztą na własnej skórze przekonałam się, ile warci byli ludzie, z którymi wtedy się zadawałam.
Pamiętam czasy, gdy żyła moja babcia, a ja byłam wtedy dzieckiem. W domu panował ład i porządek, a obiad był zawsze na czas. Tata pracował w fabryce konserw, potem przyszły zmiany, fabryka upadła, a on nie mógł znaleźć pracy. Jego los podzieliła połowa miasteczka. Coraz więcej pił, częściej robił awantury. Po jakimś czasie babcia wprowadziła się do nas. Wmawiała nam, że jest coraz starsza i chce z nami spędzać jak najwięcej czasu, zanim umrze. Teraz wiedziałam, że to było kłamstwo. Pomagała nam finansowo, oddawała mamie swoją emeryturę. Jej śmierć okazała się wtedy najgorszym dniem w moim życiu. Byłam starsza od Kate, rozumiałam więcej. Nagle w domu zabrakło wszystkiego. Tata dalej pił, mama przestała się uśmiechać. Każdego dnia stawała się smutniejsza i bardziej osowiała. Zobojętniała, już nie zajmowała się domem. Wtedy nauczyłam się gotować podstawowe potrawy i przejęłam jej obowiązki. Planowałam ucieczkę przez długi czas, wyjechałam, gdy tylko mogłam. W rodzinnym miasteczku nie było przyszłości. Z nauką byłam na bakier, za to ludzie chętnie brali mnie do sprzątania lub pomocy w ogródku. Litowali się nade mną, zlecając lekkie prace domowe, za które otrzymywałam skromne wynagrodzenie. Byłam sumienna, szanowałam pracę, wiedziałam, że mogę liczyć tylko na siebie.
Często dzwoniłam do siostry, chociaż ostatnio jakby unikała moich telefonów. Planowała przyjechać do mnie na wakacje. Dobrze będzie mieć ją blisko siebie, chociażby na krótko, bo mogła mnie odwiedzić tylko w okresie wolnym od nauki. Pragnęłam przekazać jej nowinę o moim stażu i nauce w szkole fryzjerskiej. Sarah podszepnęła mi kiedyś, że powinnam rozwijać wrodzony talent do upinania włosów. Ta myśl krążyła w mojej głowie, aż postanowiłam zaryzykować i spróbować swoich sił. Wiedziałam, że nie mogę być dziewczyną do towarzystwa przez resztę życia. Musiałam znaleźć cel, zanim stracę resztę szacunku do samej siebie.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Nakładem wydawnictwa Amare ukazało się również:
GDY ZALEŻY CI NA SZCZĘŚCIU NAJBLIŻSZEJ OSOBY, NIE COFNIESZ SIĘ PRZED NICZYM.
21-letnia Sarah, studentka farmacji, jest w stanie poświęcić wszystko, byle tylko zdobyć pieniądze na opłacenie domu opieki dla schorowanej babci, która wychowywała ją po śmierci rodziców. Dziewczyna jest przekonana, że zatrudniając się w ekskluzywnej agencji towarzyskiej, szybko zgromadzi odpowiednią sumę pieniędzy. Jej pierwszym klientem jest Alex, który po kilku spotkaniach prosi ją o przysługę – Sarah ma towarzyszyć mu podczas weekendu spędzonego w domu jego rodziców. Właśnie tutaj spotka kogoś, kto sprawi, że dziewczyna pozna prawdziwe znaczenie słowa „namiętność”, a w jej życiu nic już nie będzie takie samo jak wcześniej…
Miłość na kredyt
Wydanie pierwsze
ISBN: 978-83-8219-381-7
© Sandra Robins i Wydawnictwo Amare 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Monika Kasperek-Rucińska
Korekta: Kinga Dolczewska
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare jest marką należącą do:
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek